WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

To chyba zawsze jest tak, że każda kobieta ma słabość do pewnego mężczyzny i jest w stanie pójść na wszelkie kompromisy związane z jego osobą, a z innymi już niekoniecznie, to właśnie taki rodzaj słabości miała Specter do swojego przyjaciela. Kto wie, może w przyszłości spotka kogoś, dla kogo bardziej będzie chciała się poświęcać niż dla Covingtona? Póki co nikt taki się nie pojawił w jej życiu, a trochę już lat miała przecież.
- Bo ja jestem typem zwycięzcy. Wszystkie jesteśmy. - odparła wręcz z dumą i zaśmiała się, bo chyba i sama w końcu zgubiła się w temacie, bo wyszło na to że ona ruszyła pędem do przodu, a on został w tyle czy jakoś tak. Ważne że postawiła na swoim, zatem zrobiła to co robiła zawsze i Nate musiał jej to wybaczyć, bo taka już była i nie przeżyłaby chyba porażki, nawet na tle słownej potyczki ot co.
- Wiesz, gdy człowiek trwa we wstrzemięźliwości przez długi czas i nagle pojawia się ktoś, kogo towarzystwo daje ci przyjemność, przy kim możesz popuścić lejce i czuć błogość oraz wolność to wiadomo że jest się ciekawym co jeszcze dana osoba ma ci do zaoferowania. - odparła, nadal bardzo dookoła krążąc wokół tematu, a nadal przecież rozmawiali o tym samym. To prawda że wspominała o tym, co robił jej Chris i chciała wtedy więcej z nim robić, a każdy stosunek wywołuje również przywiązanie do tej drugiej osoby. Na pewno była zauroczona, może to i było zakochanie, ale jak ona mogłaby się do tego przyznać? Nie byłaby sobą gdyby to zrobiła. Przecież Lavender zawsze była zamknięta jeśli chodziło o uczucia.
- Będę z tobą szczera, bardzo późno zdałam sobie sprawę z tego, że swego czasu kochałam Roberta, gdy już między nami tak bardzo się popsuło, że nie było szansy na naprawę tego. Może żeby przyznać co czułam do Chrisa również potrzebuję nieco więcej czasu niż minęło obecnie. - wzruszyła ramionami, bo przecież minęło wiele lat zanim powiedziała na głos, że kochała Roberta. Pewnie w tej sytuacji będzie identycznie wręcz. Następne pytanie mężczyzny nieco zbiło ją z pantałyku. Czy wierzyła w przeznaczenie? Wierzyła w karmę, tego była pewna, w przeznaczenie nigdy przedtem nie wierzyła, ale teraz?
- Pewnie pomyślisz, że na starość robię się ciepłą kluchą, ale tak, wierzę w przeznaczenie. A ty? - odbiła piłeczkę i pomyślała o filmie, który oglądała, jak przyjaciele krążyli po meandrach uczuć z innymi osobami, by zdać sobie sprawę po wielu latach że to ta przyjaciółka i ten przyjaciel jest ich drugą połową, z którą chcą spędzić resztę życia. Tyle że film kończył się tym, że ona zginęła, a on musiał się nauczyć żyć bez swojej drugiej połówki do końca swoich dni, więc Lavender nie chciała tego scenariusza realizować. Już przecież raz obawiała się śmierci i Nate przy niej trwał, nie chciała narażać go znów na to samo.
- Tak, to prawda. A i tak głupcami umrzemy, bo nie da się pojąć rozumem wszystkiego. - dodała na zakończenie znanej już tezy. Ale to prawda, życie uczy przyznawania się do błędów, nazywania swoich uczuć, zdobywania doświadczenia w różnych dziedzinach życia, a także odkrywania samego siebie.
- Podziwianie kształtów u mnie to tylko po zmroku i to przy dobrym oświetleniu. - odparła kokieteryjnie na jego męskie podejście do kształtów, wiedząc jednocześnie, że Nate nie skorzysta z tej propozycji, skoro przez tyle lat nie skorzystał. Pewnie bał się Kath, która kategorycznie im zabroniła psucia tej przyjaźni. Tylko czy dobry seks mógłby zniszczyć przyjaźń? Następnie udała się za przyjacielem i jego córką do łazienki i rozebrała małą, choć pewnie Nadia jej tego zadania nie ułatwiała, więc odbyło się to z małym trudem. Najgorsze będzie ubieranie, tego była pewna.
- Ale super, zazdroszczę ci takich kaczuszek. Sama bym takowe chciała. - zwróciła się do dziewczynki, kucając przy wannie, a Nadia z tej radości aż ochlapała zarówno ciocię jak i tatę.
- Aha, bitwa wodna, atakujemy tatusia! - najpierw była zaskoczona, bo jej elegancka koszula była mokra, ale gdy Nate też oberwał to ją to rozbawiło i podjęła się zabawy, również chlapiąc mężczyznę. Jak dzieci, normalnie jak dzieci.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Z kolei Nate miał słabość do wszystkich pięknych kobiet, którym zwyczajnie nie potrafił niczego odmawiać. Szczególne miejsce jednak zajmowały jego przyjaciółki, które znaczyły dla niego naprawdę wiele i dla których był w stanie dokonać poświęceń. Nie miał co do tego żadnych wątpliwości, cokolwiek w jego życiu by się działo, Kath i Lav zawsze będą jednymi z najważniejszych osób, których dobro nigdy mu nie zobojętnieje.
- Czyli masz mnie za loosera? Moje serce krwawi - przyznał z teatralnym bólem w głosie i aż pochwycił się za serce, by wzmocnić poczucie, jak bardzo go to dotknęło. Patrzył na nią przez chwilę z szokiem. Jego najlepsza przyjaciółka? Jak ona mogła mu to zrobić? Następnie pokręcił głową w niedowierzaniu i uciekł wzrokiem gdzieś na bok. - To koniec naszej przyjaźni - powiedział, starając się przy tym brzmieć arcy poważnie i stanowczo. No, co ona sobie wyobrażała? Tak ugodzić w jego dumę, niedoczekanie! Chwilę potem jednak żarty się skończyły i wkroczył znacznie ważniejszy temat. I czuł, że Lavender nadal coś kręciła.
- Nadal, jeśli nie chcesz się wiązać, to nie zastanawiasz się nad innymi korzyściami. - Mieli bardzo zbliżone doświadczenia, a powód był jeden, do którego kobieta za nic nie chciała się przyznać. A znając własne postępowania, na pewne sprawy rzeczywiście potrzebowali czasu, dlatego zamiast dalej naciskać na nią, postanowił nie dawać się ponieść czającemu się w rozmowie zniecierpliwieniu. Zamiast tego westchnął. - Poza tym nie jeden może zaoferować ci to, co on, a nawet więcej. Jedyne, co cię ogranicza, to strach przed otwarciem się na własne potrzeby i poszukiwaniem szczęścia - stwierdził jeszcze, żeby ją naprowadzić na właściwą drogę. Od tego właśnie byli przyjaciele.
- Z wielu spraw czasem zdajemy sobie sprawę zbyt późno - przytaknął cicho, zdając sobie sprawę z tego, że dzisiejszą rozmowę musiała sama ze sobą przepracować, by dojść do własnych, miał nadzieję, że prawidłowych wniosków. Z trudem patrzył na to, w jaki sposób odczytywała otoczenie i dziejące się wokół niej rzeczy, okłamując przy tym nie tylko wszystkich dookoła, ale najbardziej siebie. Nie miał jednak wpływu na jej upartość, mógł więc jedynie wierzyć, że jego obecność i otwartość względem własnych doświadczeń w jakiś sposób pomoże jej odkryć powagę wydarzeń i własnych uczuć. Dlatego też gdy odbiła jego pytanie, zastanowił się chwilę, zanim odparł:
- Wierzę, że nic nie dzieje się bez przyczyny. Sytuacje i napotkani ludzie przynoszą doświadczenia, które mają nas czegoś nauczyć, ale w dużej mierze to od nas zależy, czy wyciągniemy z tych doświadczeń odpowiednie wnioski. Mają nas nakierować na rozwiązania, których do tej pory nie dostrzegaliśmy. Mówię z sensem? - Ściągnął odrobinę brwi. Może to nie było przeznaczenie widywane w filmach, w których para od początku była sobie pisana, bo pisanie w gwiazdach nadal do niego nie przemawiało, ale wierzył, że spotykanie na swojej drodze pewnych osób i sytuacji umożliwiało mu zrozumienie samego siebie i targających nim uczuć. I otwierało oczy na własne potrzeby.
Na filozoficzną wypowiedź pokiwał jedynie głową, całkowicie zgadzając się z przyjaciółką, natomiast jej zadziorna zaczepka nie mogła już ujść bez komentarza, który zaraz mu się nasunął wraz z łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy.
- Do tej pory żadna nie narzekała na oświetlenie w mojej sypialni. Albo w salonie czy w kuchni - wzruszył nonszalancko ramieniem. Między nimi nigdy nie było sztywno zarysowanych granic. Często rzucali do siebie podtekstami, wzajemnie się przekomarzając i drocząc i zawsze byli ze sobą blisko. Rozsądek, o imieniu Kath, podpowiadał, że na tym należało poprzestać, więc logicznym się wydawało, że tak byłoby dla nich wszystkich najlepiej. Jak dotąd też nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiał. Może to dlatego, że nie pozwalały im na nic więcej poważne lub mniej poważne relacje, w które się w tym czasie wplątywali.
Oparty o wannę, sprawdził jeszcze raz wodę w wannie, mocząc rękę i kołysząc pianę.
- Nie ma problemu, dostaniesz na święta. I będziesz mogła bawić się nimi dowoli, nie, Nadia? - zaśmiał się, już sobie wyobrażając minę Lav, kiedy rzeczywiście dostaje od niego taki prezent. Świetnie sprawdziłyby się w jej nowoczesnej łazience. Radość małej w wodzie nie znała granic, więc nic dziwnego, że prędzej czy później oboje od niej oberwali kroplami wody.
- O, niee. Dwie na jednego, a więc to tak? - rzucił w udawanym rozgniewaniu, po czym sam ze śmiechem ruszył do ataku, chlapiąc raz po raz małą i Lavender. W łazience aż rozbrzmiało od szaleństw i śmiechu całej trójki, aż w końcu uniósł w górę obie ręce w geście rezygnacji. - Dobra, dobra, wygrałyście, poddaję się. - Cała koszulka i spodnie miał mokre od wody, nie wspominając już o kałużach znajdujących się wokół wanny wraz z porozrzucanymi zabawkami, które też w międzyczasie Nadia porozrzucała. Słysząc pomruk niezadowolenia małej i potarcie oczu, wziął do ręki gąbkę i namoczył ją w płynie do kąpieli dzieci. - Chodź, umyjemy się szybko i wskoczymy do łóżka. Zobaczymy, jak ciocia radzi sobie z zakładaniem pieluszki - rzucił przebiegły uśmiech Lavender i wziął się za kąpiel, zagadując przy tym małą, żeby nie marudziła. Widział po niej coraz większe zmęczenie mimo chęci dalszej zabawy.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Nie jesteś looserem, po prostu w tej piramidzie ja jestem piętro wyżej od ciebie. Ale nie jesteś na samym dole, pamiętaj. - odparła na swoje usprawiedliwienie, bo przecież wcale go tak nie uważała! Po prostu wyznawała wyższość kobiet nad mężczyznami, jako płci która jest zawsze tą szyją w związku i to ona kieruje i decyduje o wszystkim.
- Nie rań mnie, proszę. - powiedziała zbyt dramatycznie jak na nią, bo co jak co, ale nie chciała tracić swojego najlepszego przyjaciela, Nate był jej zbyt bliski. Takie nagłe zerwanie przyjaźni złamałoby jej serce bardziej niż niejedna miłość. Może to jednak nie była przyjaźń a coś więcej przynajmniej z jej strony?
- Ja się niczego nie boję! - gdy już przeszli do bardziej poważnych spraw to kobieta aż podniosła głos, co było do niej wręcz niepodobne. Zawsze była bardzo opanowana, słychać było że jego słowa ugodziły ją mocno. Zawsze uważała się za osobę odważną, nie bojącą się niczego, ale prawda była taka że bała się zaufać, bała się otworzyć na drugą osobę i przede wszystkim otworzyć swoje serce. Bała się kogoś pokochać, bo bała się że zostanie zraniona, albo to ona zrani tę drugą osobę, a przecież tego nie chciała za nic w świecie. I przede wszystkim nie dopuszczała do siebie tej myśli, że się boi, uważała zatem że to jest jej świadoma decyzja, ot co.
- Tak, mówisz z sensem jak dla mnie. - stwierdziła, kiwając twierdząco głową. Uspokoiła się nieco słuchając jego słów, to pierwsze wzburzenie już z niej zeszło i wstydziła się go poniekąd. Nie powinna tak emocjonalnie reagować na pewne kwestie i tematy, to nie w jej stylu przecież.
- W łazience musisz popracować nad oświetleniem, tak na wypadek wspólnej kąpieli czy prysznicu we dwoje. - po chwili odparła wręcz uszczypliwie, a jednak poniekąd zmysłowo, bo wcale nie miała żadnych uwag do oświetlenia jakie miał w łazience, ale przydałyby się tam jakieś świece o zmysłowym zapachu wypełniającym relaksujące miejsce.
- Ale może na święta chcę dostać kota, Nadia, pobawiłabyś się z kotkiem cioci, prawda? - to oczywiste że tę batalię mogła wygrać, bo która dziewczynka nie lubi kotków? Lavender je lubiła i Nadia również, tylko Nate był do nich dziwnie uprzedzony. I było w wannie i ogółem w łazience wesoło, beztrosko, wszyscy byli przemoczeni, ale szczęśliwi. Lecz słysząc o zakładaniu pieluszki kobieta spojrzała przerażona na przyjaciela. Przerażała ją ta brudna czynność ot co.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- To na którym miejscu jestem w twoim rankingu? - odparł z zarzutem w głosie. No halo, zawsze uważał, że zajmował u niej bardzo ważne miejsce, a właściwie jedno z pierwszych, tak, jak ona zajmowała wysoką pozycję w jego rankingu. To, że nie był na samym dole, wcale nie było dobrym pocieszeniem.
- To ty pierwsza mnie zraniłaś. Ja tylko próbuję się odnaleźć w obecnej sytuacji - zauważył, krzyżując ramiona na piersi i teatralnie pociągnął nosem. - Wiesz, jeśli chcesz, żeby wszystko wróciło do normy, powinnaś się zastanowić, jak mi to teraz zrekompensujesz. - Nadal zachowując w tonie głosu urazę, spoglądał na nią sugestywnie. I tylko wprawny obserwator zauważyłby to drgnięcie w kąciku ust na samą myśl o rekompensacie. Według siebie, zasługiwał na wiele.
Nagłe podniesienie głosu przez Lav zaalarmowało Nadię, na co automatycznie znieruchomiała, podnosząc na ciocię swój zdezorientowany wzrok, a potem popatrzyła na tatę. W tym samym czasie Nate spojrzał na małą i pogłaskał ją po głowie, by zniwelować narastający w niej niepokój. - Lavender… - westchnął, po czym spojrzał krytycznie na przyjaciółkę, a jego mina wyrażała powątpiewanie: “Niee, wcale się nie boisz. Jesteś oazą spokoju”. Z uwagi na małą, ten temat instynktownie chwilowo zamknęli, zamieniając go na coś bardziej lekkiego.
- Łazience też nie ma czego zarzucić. Zwykle tego nie widać, ale zawsze można włączyć ledy, które dają lepszy klimat, niż plafony na suficie. - Uśmiechnął się łobuzersko, stwierdzając w myślach, że przecież dla chcącego nic trudnego. Prawda była taka, że jeśli przyjmował gości, to zwykle pozostawała im sypialnia i łazienka na dole, a jego sypialnia i łazienka, tak mocno wyeksponowane na górze, pozostawała dla szczególnych gości. A ostatnio często tym szczególnym kimś była Nadia. Nic dziwnego więc, że Lavender nie zdążyła poznać wszystkim udogodnień, jakie kryły się na jego piętrze.
- Nieee, ciocia to ma kota w głowie i to jej wystarczy - zaraz odparł i na dowód tego zaczepnie zmierzwił fryzurę przyjaciółki, po czym mrugnął żartobliwie do córeczki. - Przerabialiśmy ten temat, Lav. Nie nastawisz mojego dziecka przeciwko mnie. Genów nie da się oszukać - rzucił z dumą, bo Nadia nie raz już pokazała, że między nią a tatą istniało podobieństwo, choć niekiedy niekoniecznie w pozytywnym sensie. Miał nadzieję, że w kwestii uwielbienia do psów mógł na to liczyć.
- Tym razem przecież będzie czysta, dasz sobie radę - stwierdził, zupełnie bagatelizując jej strach przed zakładaniem pieluchy. - Kochanie, ciocia Lavender przeczyta ci bajkę, co? Może o królewnie, która spała na ziarnku grochu? - Wyciągnął podekscytowaną dziewczynkę z wody, opatulając ją w ręcznik i zrobił samolot aż do łóżka, na którym położył małą. - Tu masz piżamkę i pieluchę na zmianę - wskazał na znajdujące się na łóżku rzeczy. - Nadia, wybierzesz bajeczkę na dobranoc? - zwrócił się do małej z uśmiechem i znów powrócił wzrokiem do przyjaciółki. - Idę zrobić mleko. Masz szansę się wykazać - stwierdził z rozbawieniem, w locie na chwilę kładąc jej pokrzepiająco dłoń na ramieniu, by zaraz zniknąć na schodach i przygotować dla małej picie na noc.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Na drugim, zaraz po mnie. - przecież jej od małego powtarzano, żeby przede wszystkim akceptowała siebie i potrafiła liczyć na siebie, bo nie zawsze znajdzie pomoc u innych, a ludzie cóż, bywali okrutni. Niektórzy też uwielbiali kopać leżącego, bo to sprawiało im niezwykłą przyjemność. To pewnie dlatego Lavender szybko stała się samodzielna i liczyła się ze swoim własnym zdaniem i postanowieniem, czasami wychodziła przez to dla obcych na zarozumiałą i zimną egoistkę, ale w gruncie rzeczy prawniczka miała dobre serce. I jej przyjaciel doskonale sobie z tego zdawał sprawę.
- Nie ukrywam że miałabym parę pomysłów, wiadomo że po brownie Kath miałabym ich jeszcze więcej. - zabrzmiało to zapewne dość dwuznacznie i filuternie i umyślnie tak miało zabrzmieć, a jakby przyszło co do czego to kobieta zrobiłaby przyjacielowi psikusa i ubrała się w piżamkę, zrobiła śmiertelnie niebezpieczne połączenie lodów czekoladowych z solonym popcornem i włączyłaby Casablancę. Nie, może tej ostatniej rzeczy by nie zrobiła, bo choć to był jej ulubiony film, to była na nim ostatnio z Chrisem i za bardzo by ten film jej przypominał podróżnika. I tak, poniosło ją przez chwilę, chyba sama siebie zaskoczyła, samo to jak zareagowała. Zreflektowała się jednak i przeprosiła dziewczynkę za to że podniosła głos. Jak to możliwe że zwykle opanowana prawniczka nagle straciła panowanie nad sobą?
- Rozumiem że będę mogła je wypróbować? - na pewno była z tych kobiet, które zachwycają się światłem. Ale prawda była taka, że najbardziej odpowiedni dla niej klimat w łazience to ciemność, świece rozpalone na umywalce, ona w wannie z dużą ilością piany i butelka wina wraz z kieliszkiem. Czysty relaks i do tego jeszcze zawsze można było puścić relaksującą nutę. Chociaż w jej wypadku to był zwykle rock.
- Ej jak mogłeś?! Zniszczyłeś mi fryzurę układaną przez połowę dnia! - tym razem żartobliwie wręcz krzyknęła, tak że prędzej rozśmieszyła Nadię aniżeli ją przestraszyła, a Nate doskonale wiedział że na pewno tyle czasu nie poświęciła na układanie swoich włosów. Do sądu na ważną rozprawę to robiła się na bóstwo.
- A co jeśli jej mama uwielbia koty i Nadia wdała się w mamę właśnie? - zapytała czysto retorycznie, bo w sumie Cecylia wyglądała jej na kociarę. W jakimś stopniu czuła że blondynka jest jej podobna, ale zazdrościła jej tej małej blondwłosej istotki i to pewnie dlatego się jeszcze nie zaprzyjaźniły. Po kąpieli zostały z dziewczynką same.
- Pamiętaj, jeśli będziesz ze mną współpracować to możesz wybrać bajeczkę. Inaczej to ciocia wybierze za ciebie. - zawarła układ z dziewczynką i pozytywnie zaskoczyła samą siebie, bo nawet całkiem jej dobrze poszło to przewijanie i ubieranie. A potem zapewne położyła się na łóżku tak, żeby Nadia się do niej przytuliła. Dziewczynka oczywiście wybrała książeczkę, ale samo jej ciepło, to jak malutka się do niej przytuliła ruszyło zimne serce prawniczki, która się najzwyczajniej w świecie wzruszyła i brzmiało to tak jakby czytała bardzo smutną historię, co było całkowitym przeciwieństwem bajki.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Masz szczęście. I niech tak pozostanie - rzucił jeszcze odrobinę groźnym głosem, nadal ze skrzyżowanymi na piersi ramionami, po czym zupełnie odpuścił, czemu dowodził powstały na jego twarzy łobuzerski uśmieszek. Drugie miejsce zaraz po Lav było przecież praktycznie jako pierwsze, więc czuł się udobruchany.
- Taak? Możemy to omówić po uzyskaniu większej prywatności - odparł, unosząc zadziornie brew, w duchu znów zastanawiając się, jak daleko Lav była w stanie się posunąć. Oboje lubili igrać z losem i sprawdzać swoje granice, zarówno po brownie, alkoholu, jak i kiedy byli praktycznie trzeźwi. No cóż, Nate nigdy nie potrafił powstrzymać się przed podpuszczaniem przyjaciółki, w ich śmiałych rozmowach odnajdując pewną satysfakcję.
- Oczywiście. Wino i świece też gdzieś się znajdą - puścił jej porozumiewawczo oczko, doskonale odczytując intencje Lavender. Która kobieta nie marzyła o gorącej kąpieli w otoczeniu świec, relaksacyjnej muzyki i wina? Ale rockowe kawałki? W życiu by na to nie wpadł, choć można byłoby powiedzieć, że po tylu latach znajomości przyjaciele nie byli w stanie już siebie niczym zaskoczyć. A tak poza tym, raczej ciężko byłoby o słuchanie głośnej muzyki, kiedy w obok spała mała Nadia.
Na fuknięcie prawniczki jedynie zaśmiał się głośno i z rozbawieniem zajął się powinnościami dotyczącymi kąpieli. - Wiesz, jakoś nie zauważyłem, żeby Cecylia objawiała niezwykłą radość, widząc koty - stwierdził, ściągając przy tym nieco brwi, jakby się naprawdę nad tym zastanawiał. - Kto wie, może to właśnie nas połączyło tamtej nocy? - zażartował. - Myślę, że w poszukiwaniach partnera na liście pytań powinno znaleźć się właśnie zapytanie o koty i psy - zasugerował z głupkowatym uśmiechem, wyobrażając sobie tego typu sytuację. Lubisz psy? Przechodzisz dalej. Lubisz koty? Sorki, nie dogadamy się. Neeeext. To byłoby ciekawe doświadczenie.
Przygotowanie mleka zajęło mu chwilę, a kiedy wspiął się z powrotem po schodach na górę z ciepłą butelką w ręku, usłyszał dziwny głos Lavender, która z trudem starała się zachować opanowanie podczas czytania. Niepostrzeżenie wyjrzał więc zza rogu, by im nie przeszkadzać i zobaczył, jak Nadia przez dłuższy czas przyglądała się cioci, po czym wyciągnęła do niej rączkę i położyła na policzku Lav. Nate delikatnie uśmiechnął się sam do siebie na ten rozbrajający widok, jednocześnie podejrzewając, co sprawiło w przyjaciółce takie rozemocjonowanie, dlatego postanowił wychylić się zza ściany i dokończył za kobietę: - Książę pochylił się nad leżącą królewną, a widząc jej piękną twarz, złożył na jej ustach czuły pocałunek. Nagle stała się magia. Pod wpływem pocałunku, Królewna Śnieżka otworzyła oczy i zły czar prysł, a ona wraz z księciem od tamtej pory żyli długo i szczęśliwie. - Położył się obok Nadii i dał jej do rąk butelkę, której smoczek dziewczynka momentalnie wsunęła do buzi. Przez kilka sekund patrzył jeszcze na uspokojoną po dniu pełnym wrażeń córeczkę, po czym podniósł wzrok na Lavender i uśmiechnął się do niej. - Dajmy jej chwilę prywatności - zaproponował i zsunął się z łóżka, żeby dziewczynka spokojnie wypiła mleko. - Nalej nam whisky, zaraz do ciebie zejdę - dodał. Nadia swoim zwyczajem po wypiciu mleka usypiała niemal od razu, a po jej minie i coraz wolniejszych ruchach właśnie do tego zmierzało. Kiedy więc w końcu przewróciła się na bok, okrył ją kołderką i zszedł na dół. - Wzruszająca ta bajka, prawda? - zagaił, biorąc do ręki czekającą na niego szklankę i rozsiadł się na jednej z sof, tuż nieopodal Lav.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- To oczywiste że nigdy nie spadniesz niżej w mojej hierarchii. - odparła, choć chyba w tym odważnym stwierdzeniu delikatnie mówiąc skłamała, bo w jej życiu pojawiło się dziecko to wiadomo, że to ono byłoby numerem dwa, a może nawet i jeden u prawniczki. I przez co prawda krótką chwilę, ale jednak, w życiu kobiety wyżej niż przyjaciel był Chris, jednak ten sam postanowił opuścić ranking panny Specter, wyjeżdżając na drugi koniec globu, a jej miłość czy jak można by nazwać tamto uczucie, nie było wystarczająco silne żeby pojechać za nim i zacząć wszystko od zera.
- Z chęcią podejmę się tych negocjacji. - ona również powiedziała to dość dwuznacznie, bo lubiła tak się z nim droczyć i z przyjacielskiej relacji przechodząc trochę na fale niewinnego, bądź wręcz przeciwnie, flirtu. Sama również sprawdzała tym samym zarówno swoje, jak i jego granice, poza tym to był dobry trening, a skoro była singielką to zawsze musiała być w formie, bo kto wie kiedy ktoś zacznie ją podrywać? Musi być na to przygotowana, ot co.
- Mam zatem cichą nadzieję że nie pozwolisz mi wtedy odczuwać samotności. - zwłaszcza wtedy potrzebowaliby głośnej muzyki, bo inaczej Nadia mogłaby usłyszeć coś, czego dziecko nie powinno słyszeć, znaczy się zastanawiać co słyszało. Muzykę zawsze łatwiej wyjaśnić niż sprawy dorosłych. Ale tak, przebywanie w wannie z mężczyzną było ewidentnie czymś, czego prawniczka potrzebowała.
- Ja również nie cieszę się zanadto na ich widok, a je lubię. - no chyba że czegoś sama nie dostrzegała, bo wtedy mogłoby być różnie, ale nie wydawało się jej że na widok kota jej serce zaczyna bić mocnej, źrenice się jej poszerzają i biegnie przez ruchliwą autostradę by pogłaskać kota. Raczej podziwiała te stworzenia za ich grację i zdolności manipulacyjne, godne każdej szanującej się kobiety.
- W takim razie nikt nigdy by nie znalazł partnera życiowego, bo statystycznie większość kobiet uwielbia koty, a mężczyzn psy, zatem para musi znaleźć najczęściej kompromis przy wybieraniu idealnego członka rodziny. - może zatem dlatego większość ludzi wybierała dziecko, a nie właśnie zwierzątko domowe? Taka była teoria Lavender stworzona w tej chwili w głowie prawniczki. Otarła łzy wierzchem dłoni i milcząc poszła do barku, gdzie znalazła whisky. Spojrzała na butelkę, dobry rocznik, chociaż w tej chwili to nawet tym najgorszym by nie pogardziła. Musiała się napić. Zatem pierwszy kieliszek nie czekając na Nate'a wypiła jednym haustem, dopiero potem rozlała do dwóch kolejnych szklanek, czy tam kieliszków jak to się zwie i poczekała na mężczyznę, mieszając brunatny płyn w swoim kieliszku.
- Zwłaszcza że nigdy nie darzyłam Śnieżki zbytnią sympatią. - przelotnie na niego spojrzała, by podać mu jego napój i swój wypić do dna. Wciąż udawała zimną, tak jakby musiała przywdziać swoją maskę istoty bez żadnych uczuć, bo tylko tak czuła się bezpiecznie, a ukazując swoje emocje i uczucia czuła się naga i bezbronna.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Już tak nie słodź, bo nabiorę podejrzeń. Prawnicy lubią żonglować prawdą - posłał jej zdawkowe spojrzenie, bo z Lavender w sumie nigdy nie było wiadomo! Raz mówiła jedno, a potem się z tego zgrabnie wykręcała, jak zwykle przekręcając wszystko na swoją korzyść. Miał z nią naprawdę trzy światy. A skoro o przekręcaniu mowa…
- Jeszcze będziesz negocjować? To ja powinienem ustalać warunki. - Jego usta rozszerzyły się w zawadiackim uśmiechu, a pod wpływem własnej uwagi jego oczy aż mu się śmiały. To on był tym obrażonym i powinien poinformować o możliwościach rekompensaty, Lav nie miała w tej kwestii zbyt wiele do powiedzenia. Znając życie, i tak stawiałaby czynny opór, więc to odbijanie piłeczki mogliby przeprowadzać bez końca, a i tak nie doszliby do żadnego konsensusu.
- Kuszące zaproszenie. Chcesz odegrać scenę z Pretty Woman? Z jedynym właściwym zakończeniem - dodał, nie pozostawiając wątpliwości, co miał na myśli. Wanna pełna piany, ulubiona muzyka i wysoko postawiony mężczyzna przysiadający na skraju wanny rzeczywiście wpasowywały się w scenerię i pobudzały wyobraźnię. Ale jakkolwiek Gere w tamtym ujęciu był niedorzecznie powściągliwy i dobrze wychowany, to Nathaniel nie popełniłby takiego błędu.
- Ty się nie cieszysz na widok kota? W każdym nowym miejscu, zwłaszcza podczas spacerów między kamienicami podskakujesz i piszczysz jak nastolatka z wrażenia za każdym razem, kiedy je napotykasz - przewrócił oczami, przywołując wspomnieniami te chwile, podczas których patrzył na nią i zastanawiał się, czy się nadal do niej przyznawać. Fakt faktem, sam nie był lepszy, kiedy spotykał na swojej drodze psy. One to dopiero były najlepszymi przyjaciółmi ludzi.
- Pokaż mi te statystyki, inaczej nie uwierzę - stwierdził z widocznym niedowierzaniem. Znał wiele kobiet, które bardziej wolały psy i były naprawdę w porządku, ale w sumie nie z każdą z nich potrafił znaleźć tę niezwykłą więź, którą doświadczał z płcią piękną w przeszłości. W każdym razie często po ślubie pary najpierw decydowały się na posiadanie zwierzaka, a dopiero z czasem przychodziły bardziej dojrzałe decyzje, czyli własne potomstwo. Być może w innych okolicznościach postąpiłby podobnie. Zawsze skrycie marzył o psie. Teraz przy Nadii miał na razie wystarczająco obowiązków, by te marzenia na razie usunąć w cień.
Zmiana zachowania Lavender wzbudziła w Nathanielu pewną ostrożność. Domyślał się, co mogło do tego doprowadzić i nie chciał naciskać, ale musiał stanąć na wysokości zadania jako przyjaciel. - Czemu? - zapytał w zaciekawieniu, na chwilę odkładając na bok temat, który błądził w zakamarkach jego umysłu i napawał go pewnym niepokojem. Bo Śnieżka co takiego jej zrobiła? Napił się bez pośpiechu swojej whisky, pozwalając, by jej intensywny smak rozpalił jego gardło i przełyk, po czym pochylił się, układając łokcie na kolanach i zastanowił się chwilę.
- Wiesz, że nie musisz przy mnie udawać. Co się stało? - postanowił zadać męczące go pytanie i spojrzał z troską na Lavender. Robienie uników, co miała w swoim zwyczaju, nie było teraz dobrym pomysłem. Pytał poważnie i miał nadzieję, że przyjaciółka postąpi podobnie.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Czy ja cię kiedyś okłamałam Nathanielu Covington? - zapytała bardzo poważnym tonem prawnika, nie przyjaciółki w tym momencie, ale wiadomo, mężczyzna nie musiał jej na to pytanie odpowiadać bo to było pytanie czysto retoryczne. Kogo jak kogo, ale przyjaciół to prawniczka nie okłamywała, no chyba że w wyjątkowych sytuacjach gdy robiła to w dobrej wierze. A to, że nie zawsze coś co ona uważała za dobre dla przyjaciół oni uważali tak samo to już inna sprawa.
- To oczywiste że decydujący głos będzie należał do ciebie, ale postaram się wynegocjować umowę satysfakcjonującą dla obu stron. - znów powiedziała to bardzo dwuznacznie i owszem, prawda była taka, że kobieta tak łatwo nie oddawała władzy, lubiła takową posiadać i o nią walczyć. Pewnie dlatego te potyczki słowne między przyjaciółmi były takie zacięte i często nie rozstrzygały zwycięzcy, bo żadne z nich nie lubiło przegrywać, ani tym bardziej przyznawać się do porażki.
- Owszem, lubię ten film. I wiesz przecież że gdzieś tam w środku jestem bardzo niegrzeczną, wyuzdaną młodą kobietą. - mówiąc to filuternie zatrzepotała rzęsami, ale oczywiście wyobrażała ich sobie w tej scenie z filmu, jednak ta scena miałaby się skończyć tym, że Covington również wszedłby do tej wanny i oboje zajęli się bardzo dokładnym umyciem siebie nawzajem oraz innymi przyjemnościami.
- Muszę cię rozczarować, ale chyba to ci się przyśniło. Jestem dorosłą, poważną kobietą, nie zachowuję się jak dziecko na widok kota. - oczywiście nadal przystawała przy swoim, bo jak mogłaby się przyznać do tego, że na widok kota uwalniało się w niej to wewnętrzne dziecko, które każdy z nas w sobie posiada? Tylko że Nate też miał takiego chłopa na widok psiaków, więc oboje mieli sobie coś do zarzucenia co nie? Ale dopóki mężczyzna nie pokaże jej dowodów w postaci nagrania to ona będzie się wypierać tego jak najbardziej. Wyjęła już nawet telefon, ale obracała go kilkukrotnie w dłoniach.
- Naprawdę chcesz stracić wieczór na szukanie tego, co przeczytałam dawno temu? - zapytała podejrzliwie, bo owszem, ona wszystko znajdzie, ale potrzebuje ku temu czasu. A czy warto było go marnować jak mogli porozmawiać o czymś ważnym?
- Śnieżka jest strasznie naiwna, wierzy we wszystko i ufa każdemu, a to jest zdradliwe. Dziewczynki powinny wychowywać się na bajkach o silnych kobietach, a nie że należy czekać na księcia na białym rumaku, który uratuje cię od klątwy pocałunkiem prawdziwej miłości. - stwierdziła fakt, odwlekając jak najbardziej odpowiedź na kolejne jego pytanie, wiedziała jednak że kiedyś będzie musiała na nie odpowiedzieć, to jej nie ominie. Nie patrzyła zatem na przyjaciela, tylko na swoją szklaneczkę z bursztynowym trunkiem, jakby to w niej tkwiła odpowiedź na wszelkie pytanie, które tylko zechce zadać.
- Chodzi o to, że ty masz, a Kath zaraz będzie miała to, o czym ja tylko mogę sobie pomarzyć. Gdy Nadia dotknęła mojego policzka podczas czytania jej bajki... to zaczęłam się zastanawiać nad tym jaka by była moja córka, gdybym jej nie straciła. A potem zdałam sobie sprawę że przecież i tak bym się tego nigdy nie dowiedziała, bo planowałam ją oddać do adopcji. - odpowiedziała z całą szczerością, otwierając się przed nim jak nigdy dotąd, a po policzku spłynęła jej łza, której nie potrafiła powstrzymać przed opuszczeniem kącika jej oka. Nie chciała się rozklejać, ale to było silniejsze od niej samej!

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Wiesz, manipulowanie prawdą nie jest technicznie kłamstwem, ale wy, prawnicy, macie duże skłonności do blefowania - zmrużył łobuzersko oczy. Musiała wiedzieć, że obejrzał wszystkie sezony The Suits, gdzie Harvey i Mike posuwali się do granic prawdy, byle dopiąć swego. Poza tym widywał Lavender w akcji i wiedział, że zawsze robiła wszystko, by ostatecznie dana sytuacja wyszła po jej myśli.
- Zapewniam, że obie strony zostaną odpowiednio usatysfakcjonowane. Ze mną zasady są proste - jeśli spełniasz moje warunki, twoje również zostają spełnione. - Wraz z tymi słowami jeden z jego kącików ust uniósł się do góry w przejawie zawadiackiego uśmieszku. Mimo żartobliwego tonu jego wyznanie było zupełnie szczere, jednak o tym musiałaby się przekonać jedynie na własnej skórze. Pytanie tylko, czy nadal tylko się ze sobą droczyli?
- To tylko słowa. Dla mnie liczą się czyny - rozłożył ręce, pokazując w ten sposób, że nie mógł wiedzieć, o czym mówiła, bo przecież nigdy nie pokazała mu się z tej strony. I taka też była prawda, nigdy nie wychodzili poza granice przyjaźni, choć przecież tak bardzo lubili się drażnić. Mimowolnie więc zaczęło go zastanawiać, czy słowa Lavender odzwierciedlały rzeczywistość, czy była to tylko poza, rola do odegrania?
- Okej, następnym razem cię nagram i zobaczymy, kto tu ma rację - stwierdził, unosząc wyżej brew na znak, że nadal nie dowierzał jej słowom. Nigdy chyba nie zrozumie tego, czemu przyjaciółka wiecznie wypierała prawdę. On na przykład wcale by się nie upierał, kiedy przywiodłaby argument, iż Nate zachowywał się podobnie na widok psiaków. To dopiero byli prawdziwi przyjaciele, w dodatku takie słodkie i kochane w swoim zachowaniu, a nie kot, który słyszy, ale niekoniecznie słucha, tylko wiecznie chodzi naburmuszony z zadartym nosem.
- Znajdź go w wolnej chwili - zaproponował głosem, który dalej powątpiewał w rzetelność tych statystyk. Najwyraźniej tę małą rundę udało mu się wygrać z Lav.
- To fakt, dlatego tak bardzo podoba mi się Merida. Ale czy nie każdej księżniczce należy się książę, dzięki któremu staje się bezpieczniejsza i… kochana? Warto posiadać oparcie, zwłaszcza w ciężkich chwilach - powiedział i chcąc nie chcąc, myślami odpłynął na moment do własnych doświadczeń, które zdecydowanie nie należały do dobrego przykładu. Może dał Zarze czy Lavie chwilowe poczucie bezpieczeństwa i miłości, ale stanowczo nie był dla nich oparciem, a tylko nieświadomie wywierał na nie nacisk. I dlatego chyba nie powinien w ogóle się z nikim wiązać. Nie był żadnym księciem z bajki. Słysząc wyznanie przyjaciółki, wysłuchał jej z uwagą, po czym przysunął się do niej, żeby złapać ją za rękę.
- Nie możesz wiedzieć, co ci jest pisane, ale wierzę, że tak czy inaczej wszystko ci się ułoży. Dlatego nie powinnaś się zamykać na przeszłość, która przeszkadza ci w osiągnięciu szczęścia, ani tym bardziej na przyszłość, która daje ci tak wiele możliwości. Powstrzymuje cię tylko strach. A przecież jesteś jedną z najodważniejszych i najbardziej silnych kobiet, jakie znam - przyznał szczerze i znów spojrzał na nią z pełną wiarą we własne słowa, na koniec przyozdabiając swoją twarz łagodnym uśmiechem. W przypływie impulsu uniósł kciuk, by delikatnie zetrzeć z jej policzka łzę. Podejrzewał, jak bardzo było jej ciężko i że własną sytuacją wcale nie poprawiał jej samopoczucia, dlatego tym bardziej chciał jej jakoś pomóc.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Stanowczo naoglądałeś się za dużo seriali Nate. - wywróciła teatralnie oczami, jakby to nie była wcale prawda to, co on powiedział, jednak mężczyzna w swoich słowach miał sporo racji. Ale nie byłaby sobą gdyby mu ją przyznała co nie? Poza tym jak już wcześniej wspominałam, wobec przyjaciół była, a przynajmniej tak jej się wydawało, albo tak sobie wmawiała, albo się starała by tak było, o.
- Brzmi to jak obietnica, czekam zatem jej spełnienia. - aż oblizała wargę wypowiedziawszy te słowa, bo oczami wyobraźni już widziała ich w paru scenach, które mogliby odegrać, gdyby tylko oboje chcieli. Ale sądziła że on jedynie się z nią droczy, na pewno nie wyobraża sobie jej z nim w sytuacji intymnej, traktując ją jedynie jako przyjaciółkę. W przeciwieństwie do niej jak widać, bo ona potrafiła sobie ich wyobrazić w sytuacji intymnej, ot co.
- Mam ci pokazać? Udowodnić niedowiarku? - mówiąc te słowa wstała na chwilę od stołu i wyciągnęła ku niemu rękę. Właściwie to byli u niego w domu, więc to on powinien zaprosić ją do łazienki i swojej wanny, a nie ona jego, ale Lavender była odważną kobietą, lubiącą wyzwania, więc czemu nie? Powiedzmy jednak że Nate nie był wcale tak skłonny do wzięcia udziału w jej wyzwaniu, dlatego kobieta znów usiadła przy stole i wywróciła teatralnie oczami na temat jej zachowania z kotami. Sama była takim trochę kotem z zachowania, pewnie dlatego tak doskonale się rozumiała z tymi zwierzętami, ot co.
- Czasami jednak księżniczka nie jest w stanie stworzyć czegoś poważnego, związku z książętami, których napotyka na swojej drodze, bo niezwykle ciężko oddać komuś swoje serce, zaufać. Wtedy ta silna księżniczka ma oparcie w swoich przyjaciołach i rodzinie. - odparła wciąż rzucając metaforami, ale mówiąc o sobie. Już nie była pewna czy po tylu niepowodzeniach była w stanie pokochać jakiegokolwiek mężczyznę. Bo jedynym najważniejszym w jej życiu był jej przyjaciel, który posiadał jej zaufanie i może nawet coś więcej.
- Widzisz? Właśnie o tym mówiłam, że ty jesteś moim oparciem. - odparła wzruszona jego słowami, a czując jego palec przy swojej twarzy ujęła jego dłoń i położyła ją sobie na policzku, przez chwilę tym policzkiem muskając wnętrze jego dłoni i przymykając na chwilę powieki. Niby taki mały gest, ale jej przynosił chwilowe ukojenie. Nie pomyślała że może nim sprawić, że jej przyjaciel poczuje się nieswojo bo on dawał jej wsparcie i to rozumiał, co nie?

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Myślę, że na tej podstawie mógłbym być doskonałym konsultantem - ściągnął żartobliwie brwi. Co prawda, trochę dla niego za późno było na studia prawnicze, ale ciągle miał szansę się wykazać w roli konsultanta u boku jakiegoś świetnego prawnika. Albo świetnej prawniczki. Gdyby miał zmieniać zawód to kto wie, może zająłby się właśnie tym?
- To trochę niebezpieczne. Naprawdę chciałabyś się tego podjąć? - powiedział niskim, tajemniczym tonem, choć przeczuwał, jaka mogła być na to odpowiedź. I rzeczywiście, ich rozmowa mimowolnie zbaczała na niebezpieczny tor i chyba tylko zdrowy rozsądek (oraz obecność dziecka) powstrzymywał ich tak naprawdę przed przemianą własnych słów w czyny. Gdzieś w głębi swojej świadomości zdawał sobie sprawę, że przespanie się z przyjaciółką było dość ryzykowne, bo mogło wiele zmienić w ich relacji.
- Przy Nadii? - zapytał sceptycznie, biorąc w wątpliwość nagłe odważne zachowanie przyjaciółki, co wystarczyło, by zaniechała dalszych prób udowodnienia mu własnych słów. Kiedy po chwili dyskretnie na nią spojrzał, przez chwilę ponownie zastanowiło go, czy kobieta mówiła poważnie. Była piękna, inteligentna i odważna, dlatego zawsze go intrygowała, a swoją postawą chcąc nie chcąc, wystawiała go na pokuszenie.
- Bo to nie byli książęta, tylko pospólstwo. Po prostu… jeszcze nie trafiła na takiego o czystej, błękitnej krwi - stwierdził poważnie, brnąc dalej w metafory tropem Lavender, choć doskonale wiedział, że mówiła o sobie. Zawsze chciał dla niej jak najlepiej i choć przez chwilę widział malujące się na jej twarzy szczęście, to prędzej czy później to, co dobre, się od niej oddalało, pozostawiając ją ze złamanym sercem. Z ogromnym trudem przypatrywał się jej romantycznym relacjom powoli przemieniającym się w porażki i na przykład właśnie z tego względu z chęcią dorwałby Chrisa, żeby porachować mu kości.
- I zawsze będę - mruknął cicho niespodziewanie ochrypłym głosem. Ten niespodziewany, czuły gest jednocześnie zaskoczył go i sprawił, że pod wpływem ciepła jej policzka momentalnie złagodniał. Nie ulegało wątpliwości, że nie potrafiłby zostawić przyjaciółki w potrzebie i że zawsze mogła na niego liczyć. Pod wpływem nagle budzących się emocji przyciągnął przyjaciółkę do siebie i objął ją ramionami, chcąc jej pokazać, że przy nim nie musiała się trzymać w ryzach. Mimo silnej osobowości mogła czasem okazać swoją kruchość, a on chciał jej dać bezpieczeństwo przed rozpadnięciem się.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Szukasz dodatkowego zatrudnienia? Skoro ja pracuję u ciebie to ty też chcesz popracować u mnie? - w końcu ona reprezentowała jego fundację, więc pracowała dla niego, a skoro on wspomniał o byciu konsultantem to może chciałby tym razem by role się zamieniły i żeby pracował dla niej? Jakby nie patrzeć ona będzie bardziej bezwzględnym i wymagającym pracodawcą, musiał być tego świadomym.
- Oboje dobrze wiemy jak brzmi odpowiedź, więc chyba nie muszę mówić jej na głos? - przecież ona uwielbiała ryzykować, zatem to było bardziej niż oczywiste że owszem, podjęłaby się tego zadania, ciekawa też co Covington by wymyślił. I owszem, ich rozmowa zeszła na bardzo grząski grunt, niebezpieczny dla nich obojga, ale mężczyzna w porę potrafił zejść na ziemię, wspominając o swojej córce. Wiadomo że kobieta nie chciałaby by dziecko doznało traumy przyłapując ich w dwuznacznej sytuacji.
- Tylko jak będziemy sami. - odpowiedziała zatem już nie puszczając wodzy fantazji tylko mówiąc całkiem poważnie, twardo przy tym stąpając po ziemi.
- Nie wyglądali ani nie zachowywali się jak czyste pospólstwo. Mieli na sobie drogie królewskie szaty, znali doskonale etykietę dworską oraz mieli wyuczone dobre maniery, wydawali się przedstawicielami prawdziwej szlachty bądź królewiczami. - odparła całkiem poważnie, chociaż może powinna mu w tym momencie przyznać rację. Robert przecież nie wywodził się z wyższych sfer, zatem owszem, należał do pospólstwa, ale był zupełnie inny niż zadufany w sobie książę z płynącą w nim błękitną krwią. Tylko że w tym wypadku to ona złamała mu serce, nie on jej, więc nie miało to znaczenia. A Chris? Ten wydawał się przedstawicielem błękitnej krwi, ale najwidoczniej obawiał się stabilizacji i odpowiedzialności za drugą osobę, chcąc być wolnym niczym wiatr. Lavender to uszanowała, jej serce niekoniecznie.
- Cieszę się że zawsze mogę na ciebie liczyć wiesz? - zapytała, tuląc się do niego. Porozmawiali jeszcze chwilę, po czym kobieta zrobiła się potwornie zmęczona i chciała się już zbierać do domu, ale Nate wiedział że jak puści ją samą to jej noc skończy się płakaniem w poduszkę i opuchniętymi powiekami na drugi dzień, dlatego ją przenocował, tuląc do snu w ramionach. Ona nie potrzebowała niczego więcej, tylko wsparcia, a przyjaciel zawsze potrafił jej takowe dać. Rano się zebrała do siebie i zaczęła swój zwyczajny, pełen zawodowych spraw dzień.

/zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „213”