WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
Było lato, okres w okolicy urodzin Lydii. To już szóste! Trzeba było się postarać, bo to był bardzo wymagający wiek, dziewczynka oczekiwała czegoś więcej oprócz tortu i góry prezentów! Katherine od tygodni szykowała różne atrakcje. Ciasteczka, tort, dekoracje, zabawy... Była zaangażowana, James chcąc nie chcąc też musiał brać udział w naradach, burzach mózgów i tak dalej. Wheterby chcieli być idealnymi rodzicami, a ich budżet pozwalał na to, aby czasem zaszaleć. Jak na przykład na urodziny jedynej córki.
Brunetka ostatnie dni spędziła w kuchni, szykując duży tort w stylu tropikalnym, tak jak wszystkie inne atrakcje. Kath uwielbiała piec, więc widząc, że jej przyjaciele również mają się pojawić na imprezie, aby porozpieszczać ich ulubionego przedszkolaka, postanowiła dołożyć sobie roboty i przygotować coś dla jej znajomych. Pamiętając dawne czasy, jak dobrze się bawili, postanowiła zrobić coś, co w ostatnim czasie nie bardzo do niej pasowało. Upiekła dla nich osobną blaszkę brownie, z czymś specjalnym. James wiedział co to jest, bo pomagał jej to załatwić, reszta będzie musiała rozpoznać po smaku.
W tym momencie, cała banda, około 20 dzieciaków szalała w ogrodzie, gdzie wszystkie atrakcje były przygotowane. Oprócz dzieci, było też trochę dorosłych, ale Kath i jej najbliżsi po obowiązkowym przytulasku, podaniu dużej paczki z prezentem, akurat byli w kuchni, gdzie Kath krzątała się, nie mogąc do końca się odprężyć.-Nate, podaj mi tamten talerz, co?-zapytała, zerkając przy okazji za okno, aby rzucić okiem na dziecko i jej znajomych.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
Było ciepłe lato, choć czasem padało, dużo wina się piło i mało się spało, tak zaczęła się wakacyjna przygoda, on był jeszcze młody i ona była młoda... a nie, to nie ta bajka przecież! Były urodziny Lydii, chrześnicy Lavender, córki Kath. Na urodzinach chrześnicy zawsze wypadało się pojawić, w końcu to mogły być zawsze ostatnie urodziny dziewczynki, na których mogła pojawić się prawniczka. Tak, przez to chore serce Specter coraz to bardziej rozumiała fakt przemijania i doceniała to, że jeszcze żyje. Ale jak przygotować najbliższych na to, co mogłoby nadejść? Wtedy jeszcze nie podjęła się eksperymentalnego leczenia, nawet nie wiedziała o takowym, więc bliżej była trumny aniżeli pełni życia. Kupiła Lydii prezent, który wcześniej ustaliła z Kath, nie mogła przecież przesadzić i być lepszą od rodziców. Ale to chyba normalne że ciotki i wujkowie są zawsze the best co nie? Ubrała się w kwiecistą, ciemną sukienkę w pomarańczowe rajskie kwiaty, by ładnie w niej wychodzić na zdjęciach. Chciałaby by wszyscy ją pamiętali jako piękną, powabną panią prawnik i ulubioną ciocię sześciolatki. Wpasowała się zatem idealnie w styl tropikalny przyjęcia i pożałowała jedynie że nie może sobie pozwolić na kolorowego drinka z palemką, no chyba że bezalkoholowego jedynie, ale co to za smak? Już szatynka kierowała swoje kroki w sandałkach na koturnie do kuchni, ale Lydia poprosiła by ciocia została ciuciubabką. No jak odmówić tym oczom kota ze Shrecka? No próbowała, nie udało się i się poddała, zatem teraz ze związanymi oczami po omacku szukała dzieci, a te skubane wciąż uciekały z zasięgu jej kończyn. Oj irytowała ją to zabawa i to jak.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Czas leciał zdecydowanie za szybko. Dokładnie pamiętał, kiedy pierwszy raz zobaczył to słodkie maleństwo w ramionach Katherine. Maluteńki bobas wydawał się taki niewinny i bezbronny. A tu proszę, z tego maleństwa po sześciu latach wyrosła piękna dziewczynka, nadal wyglądająca słodko i niewinnie, choć teraz już wiedział, że niekiedy była to tylko gra pozorów. Swoimi pytaniami i niezwykłą bystrością czasem potrafiła go zagiąć tak, że nie miał pojęcia, jak zareagować. Ale o dziwo, zawsze potrafili się ze sobą dogadać i zawierali ze sobą potajemne układy za plecami rodziców. Poza tym mała miała taki dar przekonywania, że zwyczajnie nie potrafił jej niczego odmówić. Kto by pomyślał, że Nate tak polubi rolę ojca chrzestnego?
Nie mogło go zabraknąć na urodzinach Lydii. Czekał go jeszcze rentgen klatki piersiowej, dzięki któremu podczas konsultacji z lekarzem mógłby upewnić się, że wracał już do normalności, dlatego nie mógł zbyt aktywnie uczestniczyć w zabawach z szalejącymi na dworze dzieciakami. Przyjaciele nie wiedzieli też, co w międzyczasie wydarzyło się między nim a Lavą. Nie chciał zaperzyć nowo powstającej relacji, poza tym brakowało mu typowych spotkań z ich paczką, czego sam był winny w związku z usunięciem się w cień po wypadku.
Będąc w kuchni z Kath, podjadał właśnie słone przystawki. W błękitnej koszuli z delikatnym printem, beżowych spodenkach i trampkach czuł się, jakby rzeczywiście pojechał gdzieś w tropikalne miejsce. Jedyne, co przywracało go do rzeczywistości to piski dochodzące z dworu. - Pomóc Ci w czymś jeszcze? - zapytał, podając przyjaciółce talerz i powiódł wzrokiem za okno, gdzie Lavender bawiła się z bandą małolatów z przewiązanymi oczami. - Wreszcie znalazło się coś, w czym Lav sromotnie przegrywa - zaśmiał się. Znając ją, bez względu na fakt, że były to tylko dzieci, zabawa musiała uderzyć w jej ambicję. A jemu ten widok sprawiał zdecydowaną przyjemność. Gdyby tylko mógł, z chęcią by sobie z niej ciut pożartował.
szef agencji nieruchomości
Horizon Real Estate
columbia city
James po raz kolejny sprawdził czy wszystkie prezenty są na miejscu i nikt ich nie otworzył, by nie zepsuć niespodzianki solenizantce. Upewniwszy się że wszystko jest w jak najlepszym porządku mężczyzna zajął się rozmową z dorosłymi, z niektórymi rozmawiał o interesach, innych oprowadzał po domu, jak na pana domu przystało, zajął się również rozporządzaniem alkoholami, które to podawał w kieliszkach bądź szklaneczkach wszystkim zebranym dorosłym. Pozostały mu już trzy kieliszki do rozdysponowania (oprócz jego własnego) i wiedział, że te są dla wyjątkowej trójcy, a mianowicie jego żony, a także jej (i jego zresztą też, choć może nie w takim stopniu co Kath) przyjaciół, którzy to byli rodzicami chrzestnymi ich pociechy. Ile to czasu już minęło, pamiętał ten dzień jak trzymał ją pierwszy raz w ramionach, czy jak pierwszy raz przewijał małą pod czujnym okiem żony, matki i teściowej. To było niezwykle stresujące wydarzenie, ale James podołał i zebrał laury jak na prawdziwego ojca przystało. Teraz jego córka była już tak duża, że nawet nie chciał myśleć jak za kilkanaście miał nadzieję lat, Lydia zacznie przyprowadzać do domu chłopców zabiegających o jej względy. Tymczasem mężczyzna dotarł do kuchni z trzema kieliszkami whisky oraz jednym wyjątkowym, kolorowym drinkiem, specjalnie dla jego żony.
- Nate, ten jest dla ciebie. - podał mężczyźnie jeden z kieliszków napełniony bursztynowym płynem, a potem wyminął mężczyznę, by podać kolorowego drinka z palemką swojej ukochanej.
- A ten specjał dla najpiękniejszej kobiety na całym przyjęciu. - podając jej alkoholowy drink pewnie musnął subtelnie jej ciało, dając jej sygnał na to, że jak już wszyscy goście sobie pójdą, a Lydia pójdzie spać to chętnie się zajmie swoją małżonką, która wyglądała w tym stroju wręcz nieziemsko. Zostały mu zatem dwa kieliszki, jeden dla niego, a drugi dla tej upierdliwej pani prawnik.
- A gdzie się podziała ta najbardziej wyszczekana część waszego zacnego trio? - zapytał tej oto dwójki, a jako że stał tyłem do okna to mógł nie widzieć panny Specter bawiącej się w ciuciubabkę.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
Każdy miał swoją rolę w tym przedsięwzięciu. Kath była dyrektorką, sprawując pieczę nad tym, żeby wszystko szło zgodnie z planem. I tak dużo napracowała się przed, teraz inni mogli to robić. Lavender bawiła się z dziećmi, Nate pomagał jej, a James zabawiał tych starszych. Idealnie.
-Nie, na razie chyba nie ma potrzeby. Zaraz tylko zaniosę ciasteczka dzieciakom i do odpowiedniego momentu na tort chyba mamy wolne-zaśmiała się. Cóż, nie było niczym wcale dziwnym, że na takich imprezach powstawały dwie podgrupy, z podziałem ze względu na wiek. Rodzice sobie, a dzieciaki sobie. Choć jak widać na załączonym obrazku, sam wiek nie był wystarczającą przesłanką aby trafić do odpowiedniej grupy. -Dziękuje kochanie-uśmiechnęła się do Jamesa. Uwielbiała tego człowieka i choć wciąż zauważała te cechy, które irytowała ją na początku... Tylko, że je uwielbiała. -Lavender bawi się w ciuciubabkę.... I chyba sromotnie przegrywa-roześmiała się. Tak, sześciolatkowie mieli wielką radochę z zabaw z prawniczką, ale czego nie robi się dla dzieci, prawda?
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Przepraszam was, ale już nie mogę, wrócę do was później. - powiedziała w pewnym momencie do dzieci, ściągając chustkę, którą miała zakryte oczy, a także kładąc rękę na sercu. Pewnie Lydia wiedziała, że ciocia ma chore serce i nie może się zbytnio przemęczać podczas zabawy. Tak też szatynka wkrótce dotarła do reszty dorosłych wchodząc do domu od strony tarasu, skąd widziała, że na nią spoglądali. Brutusy, żadne nie chciało jej pomóc!
- Dzień dobry wszystkim. Czy to tylko ja zajmuję się główną solenizantką tego dnia podczas gdy wy zajadacie się jakimiś przekąskami i pijecie mój ulubiony trunek? - zagaiła rozmowę i odebrała jedną ze szklaneczek z bursztynowym trunkiem z rąk Jamesa i posłała mu cmoka w powietrzu, że o niej pamiętał. Biorąc lekarstwa wiedziała że nie powinna pić alkoholu i pewnie wszyscy ją za to zaraz zlinczują, ale ten zapach, ten smak dobrego whisky był wart popełnienia takiego grzechu. A potem ujrzała jakąś cytrynową babeczkę, a przynajmniej jej kolor sugerował że będzie o smaku cytrynowym, więc ukradła ją Kath i skosztowała.
- Mhm, cudo. Mówię zarówno o alkoholu jak i o babeczkach. - stwierdziła, krusząc trochę na blat, co szybko po sobie pozbierała. Nie lubiła śmiecić, była przecież pedantką.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Organizacja imprezy dla dzieciaków jest bardziej pracochłonna niż dla dorosłych - zaśmiał się. W sumie coś w tym było. Dorośli nie potrzebowali nie wiadomo jakich atrakcji, żeby czymś się zająć. W ich wypadku wystarczył dobry alkohol, a reszta jakoś sama się normowała. A skoro już o alkoholu mowa... - Oh yeah, czytasz mi w myślach, dzięki - powiedział z wyraźnym humorem, odbierając od Jamesa szklaneczkę z jego ulubionym trunkiem, którego od razu zasmakował. Miał gust. I wyczucie, a jakże. Gdy w pomieszczeniu pojawiła się Lavender, spojrzał na nią z szerokim, nieco zuchwałym uśmieszkiem.
- Ach, rozumiem, że miało to na celu pokazanie, jaką jesteś wspaniałą ciocią, żeby zebrać całe oklaski? Powiem ci, że doskonale ci poszło, ciuciubabko - wyszczerzył się zaczepnie do Lav. Jeśli wierzyła, że mogła sobie odhaczyć to na liście dzisiejszych zadań, to Nate musiał koniecznie wyprowadzić ją z błędu. - Ale nie wywiniesz się od malowania twarzy - poruszył sugestywnie brwiami, tym samym zapewniając ją o swoich niecnych planach. Nie był pewien, czy było to punktem dzisiejszej imprezy, ale równie dobrze mogli odgrzebać w pokoju Lydii jakieś mazaki do malowania twarzy i zrobić z tego fajną atrakcję. Był pierwszy na ochotnika, żeby stworzyć istne dzieło sztuki na twarzy Lavender. Bo chyba jednak Kath i Jamesa bałby się cokolwiek namalować. Nie powinien się narażać gospodarzom.
- Hej, czy to rozsądne? - zapytał, ściągając brwi i spoglądając to na Jamesa to na prawniczkę. Zabawa zabawą, ale o niektóre sprawy należało dbać i nie był taki pewien, czy przyjaciółka powinna mieszać alkohol z tabletkami. Było to przewrotne, bo z całego towarzystwa to on zwykle był tym najmniej przejmującym się konsekwencjami swoich wyborów i nie powinien nikogo umoralniać. Ale on się martwił!
szef agencji nieruchomości
Horizon Real Estate
columbia city
- Zacny widok, muszę przyznać. - powiedział zatem do drużyny, kręcąc delikatnie przy tym głową.
- Skoro kochanie nie potrzebujesz Nate'a, to może zabiorę go na chwilę do swojego gabinetu? - zapytał bardzo subtelnie, jeszcze kradnąc całusa swojej żonie, a potem pewnie jakoś porozumiewawczo czy to mrugnął, czy to spojrzał bądź uśmiechnął, bo miał mu niezwykle ważną sprawę do obgadania, a mianowicie chciał mu pokazać najnowszy model samolotu, który składał. Niestety rzeźbiarzem nie został, ale pasja do składania modeli w nim pozostała. A że Covington jako inżynier budowy doskonale znał się na mapach to pomoże mu pewnie z jakimś bardzo ważnym elementem układanki. Wtem jednak dotarła do nich wyszczekana prawniczka, która wręcz zabrała mu kieliszek z whisky z ręki. Dopiero jednak gdy Nate wspomniał o tym, że prawniczka nie powinna pić, mężczyzna spojrzał na nią z nieco srogim wyrazem twarzy.
- Czy zatem okłamałaś mnie mówiąc że lekarz kazał ci odstawić chwilowo tabletki? - zapytał, biorąc oczywiście stronę Covingtona, bo trupa nie zamierzał mieć na imprezie, to nie było zaplanowane, no chyba że Kath sądzi inaczej, spojrzał też pytająco na małżonkę. Jeszcze żeby nie dzwonił do prawniczki tydzień temu i nie zapytał, czy może kobieta pić. Oszukała go, a nawet jeśli nie to miał prawo czuć się oszukany.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Zdecydowanie trudniej. Jak was zapraszam, to nie muszę zamawiać dmuchanego zamku-zażartowała w stronę Nate'a. Totalna prawda, dorosłych było o wiele łatwiej zabawić, ale Wheterby dla swojej córki, to by oddała nerkę, jak nie dwie. Dla przyjaciół i męża tylko jedną.
-Dzwoniłeś do Lav?-zapytała, jakby była zazdrosna. Nie była, a już na pewno nie o Lavender. Wiedziała, że tyle lat się wszyscy znają, że relacje są bardziej rodzinne, a ani męża, ani przyjaciółki nigdy by o coś takiego nie podejrzewała. To miał być oczywiście żart, wiedziała że i Nate, i Alice i Lavender traktują Jamesa jak swojego, więc oczywiście, że mogli rozmawiać z nim, pisać i nie musieli zwierzać się z tego Katherine.-Idźcie chłopcy, idźcie. Tylko tort będzie podany za jakieś 30 minut!-powiedziała, poklepując męża po ramieniu. Wiadomo, że mężczyźni dobrze się czuli w swoim towarzystwie, tak samo jak panie. Czasami lepiej niż w mieszanym, bo mogli rozmawiać o tym, o czym akurat mieli ochotę. -Lav? Jak jest z tymi tabletkami?-zapytała, bo gdy zostały same, to mogły porozmawiać na spokojnie. Kath, może niezbyt rozsądnie by stwierdziła, że jeden łyczek alkoholu wiele złego nie zrobi, ale odstawianie tabletek, albo okłamywanie przyjaciół? To już znaczne większe faux pas.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Nadal nie słyszę tych obiecanych oklasków, a to po nie tutaj przyszłam. - stwierdziła z dumą, że jest idealną ciocią, omijając część z ciuciubabką, bo przecież ta była nieistotna. Kobieta musi być kreatywna, umieć się dostosować i bawić się w każdą zabawę, tak jak robią to idealne ciocie. A Nate jej po prostu zazdrościł, bo sam nie umiał się bawić w ciuciubabkę, ot co. Po chwili wysunęła palec w stronę przyjaciela.
- Tylko się nie waż robić mi makijażu pandy, bo zabiję cię nożem kuchennym na dmuchanym zamku, a potem pochowamy cię pod rabatą u Kath. I nie, to nie są groźby karalne, mówię to jako prawnik. - dodała, grożąc palcem Covingtonowi, ale po chwili zrobiło się poważniej, bo zaczęły się pytania o stan jej zdrowia. Chociaż jednego dnia chciała o tym nie myśleć, zapomnieć, czy oni tego nie rozumieli? Szatynka aż się prawie udławiła tym whisky na pytania, które otrzymała od wszystkich, którzy zamierzali ją atakować i zarzucać pytaniami. Zamiast tego wywróciła teatralnie oczami.
- Chciałam z wami świętować urodziny Lydii nie soczkiem pomarańczowym, tylko czymś mocniejszym. Dlatego od wczoraj nie biorę lekarstw i wrócę do nich pojutrze. Nie jestem nieodpowiedzialna, nie popijam tabletek alkoholem, bo walczę o życie, a nie się z nim żegnam. - wyjaśniła rzeczowo i spokojnie, chcąc by wszyscy zrozumieli jej punkt widzenia. Liczyła na to że powiedzą że jest rozsądna i skończą ten temat. To były urodziny Lydii, prawniczka nie chciała zatem by jej choroba miała przyćmić wesołą atmosferę urodzin dziewczynki. Upiła wreszcie sporego łyka tego whisky.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Myślałem, że uśmiech szczęśliwej Lydii jest wystarczającą nagrodą za twoje niezwykłe poświęcenie - uniósł wysoko brew z rozbawieniem w odpowiedzi na zarzut Lav. Oczywiście, że Nate znał tę zabawę, choć osobiście wolał grać w nieco inną formę ciuciubabki, gdzie owszem, korzystał z opaski na oczy, ale poszukiwania były znacznie bardziej… ekscytujące.
- Taaa, jakoś ci nie wierzę. Bo co ty byś beze mnie zrobiła? W końcu zjadłyby cię wyrzuty sumienia - zaśmiał się. Biła od niego naturalna pewność siebie. Kompletnie nie wziął jej pogróżek na poważnie, bo w tej kwestii i tak nie miałaby szans, w końcu miał przewagę siłową i nie bez powodu ćwiczył sztuki walki. Poza tym, panda do niej zupełnie nie pasowała, prędzej jakiś kot. W przeciwieństwie do niego, uwielbiała je.
- No, dobra. Skoro tak mówisz… - przyznał, wysłuchawszy obrony Lavender. Nie chciał się sprzeczać, ale nadal nie był do końca pewnym, więc tak czy inaczej postanowił mieć na nią oko w trakcie imprezy. W miarę rozsądku, oczywiście.
- W takim razie zostawiamy, was, panie, same. Macie pół godziny, żeby na nas ponarzekać, choć cokolwiek nie powiecie, i tak się tego wyprzemy - rzucił ze śmiechem, kiwając na Jamesa i ruszając w stronę gabinetu, by już po chwili pochylić się nad częścią szkieletu samolotu.
szef agencji nieruchomości
Horizon Real Estate
columbia city
- W takim razie skoro wszystko wyjaśnione to my idziemy obgadać męskie sprawy. Wracamy za dwadzieścia minut, żebyście nie zaczęły bez nas jak skończą się wam tematy. - wiadomo że temat mężczyźni to temat rzeka, albo ogółem tematy poruszane przez kobiety, więc pewnie i tak się spóźnią z tortem, ale James wolał nie mieć potem suszonej głowy przez żonę że się spóźnił na tort córki. A dobry był, bo Kath zawsze rewelacyjnie piecze. Gdy już z Natem znaleźli się w jego gabinecie to pokazał mu swój model samolotu, który naprawdę był niezwykle skomplikowany.
- Łuń Lun-Class MD-160 - powiedział dumnie jego nazwę, co było naprawdę skomplikowanym modelem do sklejania, bo zawierał w sobie zarówno samolot, jak i statek, więc prawie dwa w jednym, a przynajmniej tak podawała instrukcja.
- Gdybym miał syna to byśmy razem składali samoloty. Lydię kompletnie to nie interesuje. - stwierdził do mężczyzny, bo oni też mieli swój męski świat, a do niego również należały dzieci i także synowie, którzy mieli odziedziczyć męskie imperium po ojcu, tak jak Nate zrobił to po swoim.
właścicielka antykwariatu
art books press boo
columbia city
-Nie skończą się nam, ale wracajcie zaraz-uśmiechnęła się do męża. Phie, im tematy się nigdy nie kończą, znają się od lat i poruszały miliardy różnych tematów, a na wiele trzeba było zrobić update, niczym bazy wirusów przy programie antywirusowym.
Z resztą Lydia nie dałaby tacie opuścić takiej zabawy, a on sam, albo Nate, byli potrzebny aby to ciasto przynieść do ogrodu, bo gości było sporo, więc sam tort był spory i ciężki. Krojeniem tortu zajmie się ona, na ich ślubie okazało się, że ma znacznie większy talent w tej dziedzinie...
-Mamy zapas piccolo-zauważyła. Cóż, dzieciom przecież prawdziwego szampana nie naleją. A Wheterby jako rodzice roku, nie mogli zaproponować maluchom zwykłego soczku, które każde z nich dostaje do przedszkola. -Poza tym, wystarczyłoby jedno słowo, a żadne z nas nawet by nie wspomniało o żadnych drinkach, żadne z nas nie jest przecież alkoholikiem-stwierdziła. Byli dorośli, mogli spokojnie sobie odmówić drinków dla towarzystwa Lav. -Naprawdę uważasz, że whisky jest warta tego, aby nie brać leków?-zapytała, ale tak naprawdę nie zamierzała drążyć więcej tego tematu, to było jej ostatnie słowo na ten temat. Nie chciała być upierdliwa.
prawniczka
Specter Law Group
portage bay
- Owszem, wiadomo że jest, ale mimo wszystko jestem osobą dorosłą, więc miło by było otrzymać pochwałę od swoich rówieśników. - tak tak, na pewno bardzo dorosła była w tym momencie, ale cicho sza. Ona też by się chętnie pobawiła w taką ciuciubabkę, ale żeby to ktoś badał jej tereny gdy byłaby związana, czy miała związane oczy... ech, nadal czekała na konia na białym rycerzu.
- Nate, nie jesteś pępkiem świata, ani epicentrum mojego układu planetarnego. Coś wydaje mi się, że można cię zastąpić, na przykład takim Jamesem. - odparła zgryźliwie, choć wiadomo pewnie było że się tylko tak przyjaciele ze sobą droczą. Jak byli sami to się mu zwierzała, a jak byli w towarzystwie to kpili z siebie nawzajem. Dobra przyjaźń czyż nie? Wywróciła zaś oczami gdy Kath wspomniała o napoju wyskokowym dla dzieci.
- Naprawdę myślisz, że piccolo jest w moim stylu? - zapytała, bo szatynka przecież doskonale ją znała i wiedziała, że przyjęcie z taką oranżadką, bo czymże innym to było jak nie oranżadą, było zwyczajnie słabe.
- Kath, pozwól mi jeszcze trochę pożyć, dopóki mam ku temu okazję. To moje ostateczne słowo w tej sprawie. - tymi słowami również zakończyła temat odstawiania leków i picia alkoholu na imprezie. Nikomu by nie odmawiała alkoholu przecież. Aż wypiła resztę whisky z kieliszka i spojrzała w stronę korytarza, gdzie poszli mężczyźni.
- Powiedz mi lepiej, czy na tym przyjęciu znajdzie się jakiś samotny tatuś, oczywiście z naciskiem na przystojny? - zapytała zatem by trochę rozładować atmosferę, a to Kath pewnie najlepiej znała listę zaproszonych gości. Lavender na pewno zamierzała wykorzystać okazję do flirtu na wypadek gdyby to był ostatni raz że miała w ogóle na to siły. Korzystaj z życia póki je masz jak powiadają.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Och, to proszę bardzo, droga wolna - wskazał teatralnie ręką na Jamesa. - Choć właściwie nie wiem, co na to Kath? - zapytał z szerokim uśmiechem, po czym wymownie spojrzał na główną organizatorkę przyjęcia. Jasne, że droczyli się ze sobą dla rozrywki, Nate uwielbiał dokuczać filigranowej prawniczce. W końcu nie bez powodu mówiło się, że kto się czubi, ten się lubi.
- One to mogłyby przegadać całe godziny i nawet by nie zauważyły, że nas nie ma, James - zaśmiał się do mężczyzny, poklepując go po ramieniu w drodze do gabinetu. Coś na ten temat wiedział, więc cieszył się, że Kath znalazła męża, z którym można pogadać o sprawach, które kobiet nie interesowały.
- O, ja pierdzielę. Wygląda na chyba bardziej skomplikowany niż budowa wiaduktu Huangjuewan - stwierdził, będąc pod głębokim wrażeniem. A umówmy się, przytoczony wiadukt w Chinach naprawdę robił efekt wow nie tylko pod kątem wyglądu z lotu ptaka, ale również w związku ze strukturą i poszczególnymi etapami jego budowy. - Ile za niego dałeś? - zapytał, z uwagą przyglądając się elementom. To się nazywało hobby, a nie jakieś tam zbieranie znaczków.
- No, chyba najwyższy czas sobie takiego dorobić - zasugerował, w sumie całkiem poważnie. Jeszcze wtedy nie miał pojęcia, że poczyniali takie starania, bo chyba był to dość świeży temat?