WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
Gdy dotarli na miejsce, słońce zaczynało zniżać się ku horyzontowi. Widząc przygotowane specjalne siedzisko, Covington uniósł wysoko brwi.
- Wow, to wszystko Twoja sprawka? - zapytał z niedowierzaniem i zachwytem jednocześnie. Naprawdę się postarała. Nie spodziewał się takiego zaangażowania w zwykły spacer. - Jeśli to jest ta niespodzianka, to udało Ci się, jestem pod wrażeniem. I całkowicie NIE rozczarowany. - Uśmiechnął się. Nie planował, że spędzi tego dnia noc na świeżym powietrzu, ale odpowiadała mu taka forma spędzenia czasu. W takim pięknym otoczeniu, gdzie panowała cisza i spokój, o wiele łatwiej było o wyluzowanie, co zdecydowanie mu się przydało. Przynajmniej nie będzie kusiło go sprawdzenie jakichkolwiek maili czy innej dokumentacji, gdyby miał wrócić tego wieczoru sam do domu. A i towarzystwo było odpowiednie do takiego odpoczynku.
Podszedł bliżej paleniska i zabrał się za jego rozpalanie. Przydała się do tego zapalniczka, którą wyjął z plecaka. - Muszę przyznać, że ładnie przygotowałaś to ognisko, nawet zadbałaś o rozpałkę - rzucił z uznaniem, gdy podpalone drzazgi powoli zostawały pochłaniane przez ogień. Usiadł na siedzisku i wyjął z plecaka ich ulubiony rodzaj piwa. Bo czymże byłaby wyprawa bez takiego asortymentu? - To teraz powiedz, z jakiej okazji włożyłaś w ten dzień tyle wysiłku? - zapytał z zaintrygowaniem, podając jej puszkę. Nie miał pojęcia, czemu zasłużył sobie na tak wspaniałe traktowanie i zastanawiał się, co się za tym mogło kryć.
-
- A spróbowałbyś powiedzieć, że Ci się nie podoba, to miałbyś przechlapane przez najbliższy miesiąc - roześmiała się delikatnie trącając go ramieniem. - Pomogło mi parę osób, którym teraz wiszę przysługę i sprawozdanie z "randki" - wywróciła teatralnie oczami. Cóż, niektórzy wciąż nie potrafili zrozumieć faktu, że Nate jest jedynie jej najlepszym przyjacielem, a nie obiektem westchnień. Przez pewien czas był również tym drugim, ale oficjalnie nigdy się do tego nie przyznała, więc liczyła na to, że niektórzy zwyczajnie odpuszczą i przestaną patrzeć na nich, jak na idealną parę. Chyba za bardzo bała się, że w końcu przekonają ją te sugestie i znów coś do niego poczuje.
- Oczywiście nie muszę wspominać o tym, że masz zakaz na używanie telefonu przez najbliższe parę godzin - odparła i z uroczym uśmiechem na ustach podeszła do niego i bez oporów wyjęła mu z kieszeni mobilne urządzenie, aby następnie włożyć je wraz ze swoim do jego plecaka, który położył w pobliżu - I nawet nie próbuj po niego sięgać - dodała usiłując zrobić groźną minę, choć efekt był dość kiepski.
- Z ogniskiem pomógł mi akurat Adam, gdyby nie on to zamarzlibyśmy z zimna - westchnęła wspominając o drobnej pomocy przy przygotowaniach ze strony ich wspólnego przyjaciela i zajęła miejsce przy ognisku, które Nathaniel zaczął rozpalać. - Coraz bardziej zaczynam żałować, że jednak zamiast tego nie wrzuciłam Cię do rzeki - prychnęła z udawanym oburzeniem, jakby dziwiła ją to, że nie pamięta jaki jest dzisiaj dzień. Znała, jednak go na tyle, że byłaby wielce zaskoczona, gdyby jednak coś tam kojarzył. Nigdy nie miał zbyt dobrej pamięci do dat i to ona z tej dwójki bardziej troszczyła się o wszelkiego rodzaju rocznice - Niby tak bardzo urzekł Cię mój urok, a nawet nie pamiętasz, kiedy to się stało - westchnęła wyginając usta w podkówkę. Wtedy nawet nie spodziewała się, że tak bardzo polubi tego nieznośnego chłopaka, który zamiast nalać jej piwa zaczął wypytywać ją o to, czy na pewno może spożywać alkohol, choć sam miał niewiele więcej lat co ona. W życiu nie pomyślałaby, że może stać się jej najlepszym przyjacielem, a ich relacja przetrwa tyle czasu. Jednak coś pomiędzy nimi zaskoczyło i zamiast bawić się gronie znajomych, to przegadali cały wieczór i wcale tego nie żałowała.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Doprawdy? - Uniósł brew z łobuzerskim wyrazem twarzy, udając zainteresowanie podjęciem się zadania. - W takim razie musimy się postarać, by było co opowiadać - pokręcił głową rozbawiony. Może i wzajemnie się uzupełniali, no i zawsze mogli liczyć na swoje wsparcie, bez względu na porę, cokolwiek by się nie działo, ale nie rozumiał, czemu ich znajomi nadal uparcie rzucali sugestiami rodem z liceum. Od dawna byli już dojrzałymi ludźmi, a to, że akceptowali siebie takimi, jakimi byli i spędzali ze sobą dużo czasu, wcale nie musiało oznaczać romantycznej relacji. Po prostu dobrze się czuli w swoim towarzystwie i nie odczuwali potrzeby dokonywania zmian. Przynajmniej tak wyglądało to w tym momencie z perspektywy Nathaniela.
- Rozumiem, chcesz mieć mnie na wyłączność - powiedział, wodząc wzrokiem za Maeve z zaintrygowaniem i lekkim uśmiechem pod nosem. Ale miała rację, mógł z przyzwyczajenia sprawdzać maile z pracy, a co to byłby za wieczór spędzony w telefonie? - Tylko co w sytuacji, gdy będzie trzeba zadzwonić pod numer alarmowy? - Nie krył rozbawienia, widząc jej minę. W myślach musiał przyznać, że jej zaborczość miała w sobie pewien urok.
- Oj, chyba mnie nie doceniasz - stwierdził podejrzliwie i zmarszczył brwi, ale zaraz potem na jego twarzy zawitał uśmiech. Skoro zaangażowała w to wszystko ich ekipę, to musiało to być coś poważnego. - Myślę, że to by mi nie pomogło w domysłach - zaśmiał się, chociaż naprawdę ciekawiło go, co się za tym wszystkim kryło. Thompson była dziwnie tajemnicza, co wcale nie pomagało. - Czekaj, że jak? - mruknął zdziwiony, ściągając brwi, a jego trybiki weszły na pełne obroty. Po kilku długich sekundach ciszy nagle układanka złożyła się w całość. - Czyżby to była... nasza rocznica? - zapytał zmieszany. Co za wtopa. Kompletnie wyleciało mu to z głowy. To właśnie zapracowanie robiło z człowiekiem. - Wybacz mi, że jestem tak beznadziejnym przyjacielem, ale zupełnie straciłem poczucie czasu. - Wiedział, że Maeve pilnowała takich dat, więc tym bardziej powinien zapisywać sobie to w kalendarzu. Gdyby wiedział, pewnie ten dzień przebiegałby inaczej. Na szczęście od czego miał ją? Była niezastąpiona. Złapał ją za rękę i spojrzał na nią z czułością, gdy płomienie z ogniska tańczyły, odbijając się na jej twarzy i w oczach. - Może i nie pamiętam konkretnie daty dnia, w którym nastąpił przełom w moim życiu, ale naprawdę teraz nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Byłaś przy mnie na dobre i złe, w słoneczne i pochmurne dni, podczas pierwszych doświadczeń jako nastolatkowie, ale i jako dorośli. Jestem wdzięczny za to, że Cię mam i mam nadzieję, że już nikt ani nic tego nie zmieni - wyznał cicho, z głębi serca, patrząc jej w oczy. Była niezwykła, poza tym była najważniejszą osobą w jego życiu, z którą nie wiązały go więzy krwi i chciał, by zawsze o tym pamiętała.
-
- Czyżbyś chciał podkoloryzować naszą wycieczkę? - uniosła brwi z zaciekawieniem. Nie planowała się spowiadać znajomym z czasu spędzonego z najlepszym przyjacielem, jednak zmyślenie romantycznej historii, aby odrobinę ich wkręcić i zażartować z prób zeswatania ich wydawało się całkiem ciekawym i zabawnym pomysłem. Może właśnie dzięki temu odrobinę by odpuścili, gdyby wyszło na jaw, że spróbowali, ale zwyczajnie im nie wyszło.
- Mam pozwolić na to, żebyś romansował z jakimś dziewczynami zamiast ze mną? - zapytała udając oburzenie, choć już po chwili uśmiechnęła się rozbawiona. Raczej wątpiła w to, że podczas wieczoru spędzonego z nią Nate postanowiłby wymieniać dwuznaczne wiadomości z jakąś dziewczyną, jednak chętnie z tego żartowała. Właściwie naprawdę ucieszyłaby się, gdyby znalazł kogoś odpowiedniego, a jeszcze bardziej, gdyby ta osoba okazała się bardziej sympatyczne, niż jego była i usilnie nie odsuwałaby ich od siebie. - W takim wypadku jestem przekonana, że coś wymyślisz - stwierdziła, choć faktycznie przez moment zbladła, gdy wspomniał o tym, że mogłoby się coś stać, a telefon okazałby się jedyną formą kontaktu ze światem zewnętrznym - Jestem przekonana, że znasz się na tym. Nie wiem, jakieś sygnały dymne, czy coś - wzruszyła ramionami zupełnie nie wiedząc, co robi się w przypadkach nagłego wypadku i braku zasięgu w telefonie.
- Naprawdę potrzebowałeś aż tyle czasu, aby się domyślić? - westchnęła z udawanym zawiedzeniem, choć już po chwili zdecydowanie musiała przyznać, że wynagrodził jej to drobne zapomnienie swoimi słowami. Doskonale ujął w kilku zdaniach to co ich łączyło. Ciężko było nawet dodać coś więcej. Był jej najlepszym przyjacielem. Osobą, która znała ją, jak nikt inny i kimś na kogo zawsze mogła liczyć. Nie wyobrażała sobie nawet, jak pochmurne mogłoby być jej życie bez jego osoby. To on dodawał mu kolorytu. Wpatrywała się w niego niebieskimi tęczówkami. W pierwszej chwili nie potrafiła wydusić z siebie słowa. Była naprawdę wzruszona. - Jesteś najlepszy - odparła w końcu wtulając się w jego ramiona i czując dobrze znany zapach perfum. Uwielbiała go. - Mam nadzieję, że takie rocznice będziemy świętować nawet za dziesięć lat, a nawet i dłużej - najlepiej do końca życia. Nie chciała go stracić. Nigdy. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby kiedykolwiek stałoby się to z jej winy.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
I to było w tym wszystkim najlepsze. Mimo różnic, zawsze potrafili się ze sobą dogadać. I jakkolwiek by się nie pokłócili, zawsze potrafili dojść do porozumienia. Zwyczajnie się dopełniali i dlatego ich przyjaźń nadal trwała. A jeśli chodziło o ekstremalne przeżycia, Nate był niestrudzony w namowach na wspólne wypady. Bo fajnie było zdobywać doświadczenia w różnych dziedzinach sportu czy innych zainteresowań, ale najlepszą frajdą było przeżywanie tego z kimś i dzielenie się wrażeniami, zwłaszcza, jeśli była to najbliższa ci osoba.
- Zabawnie byłoby poudawać przed wszystkimi, że w końcu spełniliśmy ich oczekiwania. Wyobrażasz sobie ich miny? - Parsknął śmiechem na samą myśl o tym. Wszyscy wokół zachowywali się tak, jakby chcieli, żeby zostali parą, ale gdyby im się do tego przyznali to czy by uwierzyli? Czy byliby w ciężkim szoku? Albo czy byliby zadowoleni? I czy potem uwierzyliby w to, że jednak im nie wyszło, a jedyne co mogą sobie zaoferować to przyjaźń? W gruncie rzeczy raz już kiedyś spróbowali i potem udało im się zachować dobre stosunki, więc teoretycznie nie byłoby to kłamstwem. Robienie nadziei innym było ryzykowne, ale oni pewnie mieliby z tego ubaw.
- Czyżbyś była o mnie zazdrosna? - zapytał podejrzliwie i przygryzł wargę, choć wiedział, że znów sobie z niego żartowała. Jak mogła brać pod uwagę, że część swojej uwagi skupiałby na jakiejś innej dziewczynie? Prędzej romansowałby z pracą niż wplątywałby się w nową znajomość. - Hah, okej, czyli w razie czego znów mam Cię ratować - zaśmiał się cicho, widząc jej chwilową konsternację. No tak, typowa kobieta, która najpierw przyczyni się do zwiększenia niebezpieczeństwa, a potem będzie oczekiwać od Ciebie, że wybawisz ją z opresji.
Po swoim wyznaniu objął ją ramieniem, pozwalając jej wtulić się w niego, a jego nos zanurzył w jej ciemnych włosach, w których złożył delikatny, czuły pocałunek. Dawno nie czuł się tak dobrze, jak w tej chwili. Zupełnie niczego mu do tego nie brakowało. - Myślisz, że Twój przyszły mąż pozwoliłby Ci na wypad za miasto z przyjacielem? - zapytał w odpowiedzi, a jego ciepły oddech wplątał się w jej włosy. Wierzył, że za dziesięć lat Maeve na pewno będzie już w szczęśliwym małżeństwie, możliwe, że z dziećmi. Dlatego nie sądził, że jej przyszły mąż będzie zadowolony z faktu spędzania czasu sam na sam z innym facetem. I nawet, jeśli M. będzie temu zaprzeczać, to wiedział lepiej, jak działał ten mechanizm, w końcu sam był mężczyzną. Gdyby związał się z Maeve, nie pozwoliłby dzielić się nią z nikim innym.
-
- Jakbym mogła nie być o Ciebie zazdrosna - puściła mu oczko i uśmiechnęła się figlarnie. Parę razy zdarzyło jej się, że wręcz nie mogła wytrzymać widząc go z inną. Głównie w okresie, kiedy była w niego zapatrzona, jak w obrazek. Robiła, jednak dobrą minę do złej gry i udawała, że wszystko jest w porządku. Przecież nie chciała, aby prawda wyszła na jaw. To byłoby najgorsze. - Tylko nie pomyl kolejny raz ratować z zostawieniem na pastwę losu i niech sobie radzi - zagroziła mu palcem. Wiedziała, że Covington potrafi być złośliwy i już nie raz z premedytacją mylił te dwa pojęcia ze sobą. Jak podczas jednej z imprez, kiedy wyraźnie sygnalizowała mu, że potrzebuje jego pomocy z pewnym pijanym natrętem, który nie dawał jej spokoju, a Nate zamiast uratować ją z opresji to z uśmiechem na ustach obserwował, jak bezskutecznie próbuje zbyć adoratora wymyślając coraz to głupsze wymówki.
Lubiła, kiedy ją obejmował. Czuła, że w takiej chwili czas nagle staje, a wszelkie problemy i smutki momentalnie przestają mieć znaczenie. Liczyło się tylko to, że był obok. Nic więcej. Przymknęła na chwilę powieki i dopiero jego pytanie nieco ją otrząsnęło - Gdyby miałby z tym jakikolwiek problem, to nie byłby moim mężem - odpowiedziała bez namysłu. Nie potrafiłaby być z kimś, kto nie rozumiałby w pełni jej relacji z brunetem. Nie zamierzała wysłuchiwać scen zazdrości, czy setny raz tłumaczyć, że Nathaniel jest jej przyjacielem i jej uczucia względem niego są czysto platoniczne. Gdyby miałaby wchodzić w poważny związek w pierwszej kolejności musiałaby się upewnić, że jej wybranek nie ma z tym żadnego problemu. - Bardziej martwiłabym się, czy Twoja przyszła żona nie będzie miała ochoty wydrapać mi oczu - uśmiechnęła się lekko. Doświadczyła już tego, gdy był ze swoją ex. Wtedy wszystko było znacznie bardziej skomplikowane. Ich relacja na tym ucierpiała i wolałaby, aby następna wybranka Covingtona podchodziła do tego w inny sposób i nie utrudniałaby im kontaktów
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Chyba to ja powinienem być zazdrosny o Ciebie, bo muszę się dzielić Tobą z innymi pacjentami, o których dbasz pewnie lepiej, niż o mnie. - Zmrużył oczy, udając, że głęboko go to dotknęło. Intrygującym był fakt, że wiele osób w jego życiu, włącznie z nim samym, wybierało pracę ponad wszystko. Choć doświadczenie nauczyło go, by podejmować odpowiednie decyzje, jeśli chodziło o najbliższych. Praca czasem mogła poczekać. Oczywiście, doskonale rozumiał zaangażowanie innych w swoją ścieżkę kariery i dlatego akceptował, że nie zawsze bliska mu osoba mogła urwać się z pracy, bo on sobie coś w danej chwili umyślił. Nie był aż tak próżny, by wybierać siebie ponad innych. - Jesteśmy sami, moja reputacja by nie ucierpiała, jeśli okazałbym Ci swoje dobre serce i wyciągnął z opresji. - Uśmiechnął się zawadiacko. Taak, pamiętał tę sytuację, kiedy z miną szelmy przyglądał się próbie wyrwania się Maeve z rąk natręta, nie ukrywając przy tym, że dobrze się bawił. Ale ostatecznie się zlitował i podszedł do nich, po czym śmiało objął dziewczynę i wyraźnie dał do zrozumienia, że gość nie miał na co liczyć.
Zdeterminowanie, które odczytał w jej głosie, sprawiło, że nie mógł powstrzymać się od cienia uśmiechu, którego nie mogła zobaczyć. Niepokoiło go, że mogła spotkać kogoś, kim mogłaby go zastąpić, ale nie miał na to wpływu i chciał, by znalazła swoje szczęście. - Czyli wysoko stawiasz poprzeczkę. Chyba musiałby też się ze mną zaprzyjaźnić, by mi zaufać - przyznał, zachowując zwyczajny ton, jakby w ogóle go to nie ruszyło. Choć w rzeczywistości mimowolnie zaczął myśleć o przyszłości. Gdyby przyszło mu w najbliższym czasie poznać jakiegoś kandydata, nie obeszłoby się bez dokładnego sprawdzenia, czy naprawdę miałby szczere zamiary wobec Maeve. Bez uzyskania pewności, że jest w porządku, nie oddałby jej w ręce byle kogo. - Tak się nigdy nie stanie. Wiesz, jakie mam zdanie na temat małżeństwa - odparł z nieustępliwością w głosie, po czym wziął porządny łyk piwa. Nie planował wiązać się z nikim na stałe. Już raz wystarczyło mu takie doświadczenie i raczej nie chciał tego ponownie przeżywać. To, że był samotny, wcale nie oznaczało, że był sam. A finalnie zawsze będzie mógł liczyć na samego siebie, bo przynajmniej on siebie samego nie zawiedzie.
-
- Zawsze możesz stać się moim pacjentem - odrzekła, choć fizycznie Covington był w całkiem dobrej kondycji. Zresztą znając ją to cięgle dręczyła go, aby robił sobie badania i regularnie sprawdzał stan swojego zdrowia. Lepiej było zapobiegać, niż działać - Dręczą Pana jakieś problemy ostatnimi czasy? Bóle w klatce piersiowej, zawroty głowy, zmęczenie, czy też inne uciążliwie dolegliwości? - uniosła brwi udając, że robi z nim wstępnym wywiad i po chwili prychnęła śmiechem. W jego towarzystwie nie potrafiła być poważna.
- Twoja reputacja? Czyżbyś postanowił wcielić się w rolę bad boya? Na niemiłych facetów kobiety lecą bardziej? - zapytała, choć miała nadzieję, że nie wpadł na tak idiotyczny pomysł. Arogancja i cynizm potrafiły być pociągające na początku, jednak w późniejszym okresie czasu stawały się irytujące. W Nathanielu najlepsze było to, że był prawdziwy, a przynajmniej przy niej. Nie starał się na siłę udawać kogoś innego. Troszczył się, nie miał problemów z wyrażaniem uczuć, a dodatkowo praktycznie zawsze potrafił wyrazić na dany temat szczerą opinię. Nie mamił i nie udawał, że wszystko jest w porządku skoro nie było.
- Może od razu odhaczyć ten punkt. Masz może jakichś przystojnych kolegów? - poruszyła zabawnie brwiami udając, że autentycznie ją to interesuje, choć wcale nie szukała obecnie na siłę partnera. Jeśli miałaby się zakochać, to z pewnością stałoby się to przypadkiem. Może odrobinę liczyła na miłość, jak z bajki? Od pierwszego wejrzenia, aby od razu wiedziała, że to właśnie ta osoba. Idealnie by było, gdyby jej przyszły wybranek przyjaźnił się z Nathanielem. W końcu jego opinia była dla niej bardzo ważna. - Sądzę, że kiedyś jakaś osoba będzie w stanie zmienić Twoją opinię - uśmiechnęła się lekko dotykając jego dłoni. Nie chciała, aby zrażał się do stałych związków po jednej nieudanej próbie. W końcu miło było mieć kogoś z kim możesz dzielić wszystkie szczęśliwe chwilę w życiu i te złe również.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Bóle w klatce piersiowej, zawroty głowy - owszem. Ale to chyba nieuleczalne - przyznał, marszcząc brwi, usilnie starając się zachować powagę. - Na widok Pani Doktor wprost mięknie mi serce. - Wystarczyło tylko jedno spojrzenie na nią i całą jego powagę trafił szlag, zastępując ją pełnym uśmiechem. Pewnie byli i tacy, co często zaglądali do niej, swoimi dolegliwościami chcąc ukryć słabość do niej. Maeve była bez wątpienia atrakcyjną panią doktor, a takim mężczyznom jak Nate silne i niezależne kobiety bardzo imponowały.
- Bardziej faceta, który niczym się nie przejmuje i nie lubi komuś podlegać - wyznał cwaniacko. - Chyba nie uważasz, że potrafiłbym rozbudzić czyjeś nadzieje, a potem znudzony zabawą nagle zmienić zdanie? - Może był trochę niepokorny i szalony, rozsiewał wokół siebie nutę tajemnicy, ale z drugiej strony doskonale wiedział, czego chce i zawsze dawał to do zrozumienia, nie pozostawiając złudzeń. Wiedział, czym jest złamane serce i nikomu nie miał zamiaru tego robić.
- Z mojego towarzystwa chyba tylko ja byłbym Ciebie godny - powiedział bardzo skromnie, mrużąc przy tym powieki i przeglądając w głowie sylwetki swoich znajomych. Tak na dobrą sprawę wolałby, by to nie był ich wspólny znajomy, a raczej ktoś, kogo jeszcze nie znał. Resztę za dobrze znał, by wiedzieć, co mieli za uszami, i zawsze pozostawało ryzyko zranienia i poluźnienia stosunków. Co do przyszłego partnera Maeve, miał bardzo wysoko ustawioną poprzeczkę. - Starzeję się, a to nie sprzyja podbojom miłosnym - uśmiechnął się lekko, przyglądając się do połowy pustej butelki piwa, choć właściwie nie było mu do śmiechu. Zbliżająca się wielkimi krokami trójka z przodu nie pozostawiała złudzeń. - Wiesz, co, M? Jeśli jakimś cudem za dziesięć lat nadal będziemy wolni to uchronię nas od tej samotności i wręczę Ci pierścionek, licząc na to, że tym razem nie usłyszę odmowy - powiedział powoli, starannie dobierając słowa, na koniec unosząc kąciki ust. I nie, nie przemawiał przez niego alkohol, powiedział jak zwykle to, co czuł. Może to było pewnym zabezpieczeniem na przyszłość i jednocześnie spełnieniem jej słów, ale na ten moment tylko ona sprawiała, że w małżeństwie odnajdywał jakiś sens. I może nie byłby to dla niej szczyt marzeń, ale postarałby się, by dni z nim były potwierdzeniem wartości podjęcia słusznej decyzji.
-
- Brzmi jak finał typowej historii miłosnej z komedii romantycznych na oglądanie których wciąż Cię namawiam, a ty cały czas mi odmawiasz, bo podobno są przewidywalne i nudne - stwierdziła wywracając teatralnie oczami. Nawet zgadzała się z nim w tej opinii, jednak według niej w tego typu filmach właśnie o to chodziło. Miały być chwilową rozrywką, a nie wybitnymi dziełami kinematografii. - Moglibyśmy nawet spróbować. Chciałabym zobaczyć ich miny, kiedy zaprezentujemy im tą historie - będą szczęśliwi, zaskoczeni, czy może będą węszyć podstęp?
- Czyżbyś już wczuwał się w rolę w zakochanego we mnie do szaleństwa chłopaka? - poruszyła zabawnie brwiami nie mogąc opanować śmiechu. Wiedziała, że wszystko co mówił było udawane, choć przemknęła jej przez głowę myśl, że całkiem miło byłoby, gdyby jednak okazało się to prawdą. Szybko ją, jednak od siebie odgoniła. Nie mogła myśleć o nim w ten sposób. - Ale faktycznie to chyba poważny przypadek, choć wydaje mi się, że znam na to idealne lekarstwo - stwierdziła i sięgnęła po butelkę piwa znajdującą się w jego plecaku, aby następnie mu ją wręczyć - Choć równie dobrze mogą wystąpić efekty uboczne w postaci zwiększenia dolegliwości związanych z zawrotami głowy - dodała z uśmiechem na ustach i sama wyciągnęła dla siebie chmielowy trunek, a szklaną butelkę po poprzednim odłożyła na bok.
- Nie, nie uważam tak - właśnie za to go uwielbiała. Liczył się z uczuciami innych. Nie był skończonym egoistą i uparcie nie kierował się chęcią zemsty, czy czymś podobnym.- Choć pamiętaj, że gdybyś wpadł na taki pomysł, to szybko wybiłabym Ci go z głowy, więc nawet nie próbuj - posłała mu ostrzegawcze spojrzenie i sięgnęła po otwieracz, aby pozbyć się kapsla. Wątpiła w to, że kiedykolwiek byłaby zmuszona do pouczania go w kwestii odpowiedniego traktowania kobiet. W końcu kto jak jak, ale Nate darzył szacunkiem płeć przeciwną.
- Och, nie marudź - szturchnęła go w ramie, bo może trójka z przodu zbliżała się wielkimi krokami, ale ludzie zakładali rodziny nawet w późniejszym wieki - chociaż.. w sumie.. chyba widzę zmarszczkę na Twoim czole i pierwsze siwe włosy na głowie - dodała udając przerażenie i nawet zmarszczyła brwi i przejechała po jego czole palcem w miejscu domniemanej zmarszczki.
- Umowa stoi. Obiecuje, że będę świetną żoną - zachichotała, bo choć nie wierzyła w to, że za dziesięć lat Nathaniel wciąż nie znajdzie miłości swojego życia, to taki układ jej pasował. Związek bez romantycznych uczuć nie był szczytem marzeń, ale przecież idealnie się dogadywali, a również o to chodzi w małżeństwie.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Bo są! Reżyserzy lecą utartymi schematami, bo myślą, że skoro wcześniej to się sprzedawało, to dlaczego nie teraz? Proszę Cię, w prawdziwym życiu to nie takie proste. Nie zawsze zwycięża dobro i nie wszystko kończy się happy endem - prychnął lekceważąco i wyzerował piwo, które na świeżym, górskim powietrzu nadzwyczaj dobrze mu wchodziło. Poza tym te wszystkie filmy kończyły się w momencie, kiedy główny bohater był najszczęśliwszy - na nowej drodze, pełen nadziei na lepszą przyszłość. A co za parę miesięcy czy lat, kiedy związek dopadała rutyna? Tego już nie lubią pokazywać. - Ja też - przyznał zgodnie. Nie, nadal nie potrafił sobie wyobrazić ich reakcji i dlatego było to takie kuszące.
- No wiesz, muszę poćwiczyć przed wielkim występem - odparł, unosząc sugestywnie brew, po czym zawtórował jej śmiechem. Chociaż udawanie pałania do niej miłością przyszło mu z niezwykłą łatwością, ten dziwny fakt nie sprawił, by przeszło mu przez myśl pytanie, dlaczego? - Myślisz, że takie sprawy da się uleczyć alkoholem? W takim razie nie zaopatrzyłem się w jego odpowiednią ilość - zaśmiał się. Akurat w tym przypadku dobrze wiedział, o czym mówił. Niektóre sprawy zalewał niegdyś dużą dawką procentów w nadziei, że stłumi natarczywe myśli. Czy był tego jakiś efekt? Niekoniecznie, ale warto było próbować. - Takie efekty uboczne to przyjmuję z pełną odpowiedzialnością - parsknął śmiechem, sięgając po butelkę. - Ale czy przypadkiem nie próbujesz wpłynąć na mnie z jeszcze bardziej odwrotnym skutkiem? W końcu zaciągnęłaś mnie do lasu, zapewniłaś ognisko, ciszę i spokój… - Zerknął na nią podejrzliwie, a w jego oczach tańczyły łobuzerskie iskierki. Alkohol jeszcze bardziej osłabiał jego silną wolę, nie wspominając już o sercu.
- Zapamiętam - odparł rozbawiony. Gdyby doprowadził do czegoś takiego, sam pewnie palnąłby się w łeb. Miał za miękkie serce, by zgrywać dupka. Ale zwykłe aluzje nie dawały odpowiednich efektów, więc na byciu szczerym i czytelnym w swoich intencjach wychodził najlepiej. No i było to zgodne z jego przekonaniami.
- Nie marudzę. Stwierdzam niezaprzeczalny fakt - odparł nonszalancko, upijając kolejny łyk piwa. Na moment drgnął, słysząc jej pełne przerażenia słowa, ale gdy tylko zrozumiał prześmiewczość tej sytuacji, pokiwał głową. - Mogłem się tego spodziewać. Tylko nie sugeruj mi, żebym wybrał się na botoks - powiedział trochę ciszej, zerkając na nią, bo przecież była tak blisko, a nie czuł potrzeby, by dowiedziały się o tym wszystkie wiewiórki w lesie.
- Jeśli będziesz mi gotować. Ja w zamian będę codziennie wracał do domu z kwiatami. Lepiej zacznij już kolekcjonować wazony. - Wyszczerzył się dumnie. A kto powiedział, że obyłoby się bez romantycznych uczuć? Nie mogli przewidzieć, czy będąc już tak na stałe razem, w międzyczasie nic by się między nimi nie zrodziło? - Ale bez potomstwa się nie obejdzie. Co najmniej dwójki. Takie dobre geny trzeba wykorzystać! - dodał ze zgrywnym uśmieszkiem. Jeśli już miałby żonę to czemu i nie dzieci? Jak szaleć, to szaleć.
-
- Nie musisz być taki pesymistyczny - wywróciła teatralnie oczami. Scenariusze filmów były zwykle przesadzone, jednak w życiu nie wszystko było szare. Historie miłosne wyrwane niemalże, jak z komedii romantycznych również się zdarzały, choć nieczęsto - Zresztą takie typu filmy ogląda się dla poprawy humoru, a nie po to, aby analizować, czy bohaterowie byliby w stanie wytrzymać dwa dni bez kłótni i czy w ich związku nie pojawiłby się w końcu kryzys - dodała popijając chmielowy trunek. Często też sama patrząc na dwójkę głównych postaci zastanawiała się, czy ona też spotka w końcu swojego jedynego. Czasem do jej głowy przychodziła również myśl, że może już pojawił się na jej drodze, ale przez własny strach wszystko popsuła. Nie trudno było się domyślić o kogo jej w tamtym momencie chodziło.
- Myślałam, że taka rola nie jest dla Ciebie problemem. W końcu już i tak jesteś we mnie szaleńczo zakochany i na mój widok miękną Ci nogi - puściła mu oczko uśmiechając się zadziornie. Trochę to pasowało do jej stanu, który przechodziła jakiś czas temu, gdyby dołożyć do tego fakt, że wręcz wychodziła z siebie widząc go z Zarą. Była o nią wtedy taka zazdrosna. - Sądzę, że warto spróbować - stwierdziła z przekonaniem. Upijanie się z miłości nie było dobrym pomysłem. Zapewne, gdyby nie wchodziły aktualnie w grę żarty, to kategorycznie by mu tego zabroniła i chowała przed nim wszelkie napoje wysokoprocentowe, jednak przecież nic co mówił nie było na serio.
- Jesteś okropny! Psujesz cały mój misterny plan w którym zaplanowałam romantyczny wieczór przy ognisku, aby Cię uwieść - westchnęła kręcąc głową z rezygnacją, jakby faktycznie rozgryzł całą jej taktykę. Trochę wspomnień, alkohol, klimatyczne oświetlenie. Plan wręcz idealny, choć niezamierzony.
- Z pewnością dobrze by Ci zrobił - prychnęła śmiechem wpatrując się w jego twarz z przekonaniem - Ale podobno siwe włosy i zmarszczki dodają mężczyznom pewnego uroku, więc się nie przejmuj. Może któraś jeszcze poleci na Twoją dojrzalszą wersję, a jak nie to zawsze masz wyjście awaryjne - wskazała na siebie odnosząc się do jego planów oświadczyn za dziesięć lat. Chciała również dodać, że wątpi w jego brak powodzenia wśród płci przeciwnej pomimo nieubłagalnego upływu lat, jednak się powstrzymała. Jeszcze by wyszło na jaw, że sama często wzdychała do jego osoby - Widzę, że już wszystko zaplanowałeś. Dodaj do tego jeszcze dom z ogródkiem i uroczego psiaka rasy golden retriever, a zacznę coraz bardziej nalegać na przesunięcie tej wizji o dziesięć lat do przodu, choć zamiast bukietu kwiatów wolałabym, jednak obiad - uśmiechnęła się sugestywnie, bo doskonale wiedziała, że to Nathaniel radzi sobie w kuchni lepiej, niż ona. Nie bez powodu często wpadała do niego z torbą zakupów na wspólne gotowanie, które kończyło się obserwacją jego poczynań, bo przecież ona robiła wszystko nie tak, jak trzeba - Po co się ograniczać? Może od razu piątka? - uniosła brwi do góry chichotając.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Po prostu jestem szczery. - Wzruszył beztrosko ramionami. Jego opinia na ten temat została wyrobiona już dawno temu. Kiedyś zdarzało mu się oglądać komedie romantyczne, ale od czasu rozstania z Zarą miał do nich awersję. - Znam inne, znacznie ciekawsze sposoby na poprawę humoru. - Uśmiechnął się łobuzersko. Po to zostało wymyślone Netflix and chill. A jeśli nie miało się odpowiedniego partnera to zawsze można było iść na miasto, albo poczytać książkę czy posiedzieć przy ulubionej muzyce, o. To ostatnie akurat od czasu do czasu mu się zdarzało, a towarzystwo swojej najwspanialszej przyjaciółki i wina zachęcało do spontanicznych tańców.
- Muszę stwarzać chociaż pozory - odparł z tajemniczym wyrazem twarzy. Akurat takie pozorowanie wychodziło mu dość nieudolnie, bo zdecydowanie zbyt dobrze wychodziło mu to udawanie. I nie zdawał sobie sprawy z tego, że wypowiadane nie na serio słowa, mogły okazać się całkiem trafne. A co do alkoholu Nathaniel był zdania, że no cóż, nie rozwiązywał spraw, ale pozwalał jakoś przetrwać słabszy dzień, pod warunkiem, że ten słabszy dzień nie zamieniał się w tydzień czy miesiąc.
- To, że znam Twoje plany wcale nie musi oznaczać, że jakoś szczególnie będę się opierać. Jeszcze masz szansę to wykorzystać. - Uniósł sugestywnie brew, zerkając na nią w celu sprawdzenia, jak zareaguje, a w jego oczach tańczyły zawadiackie iskierki. To było dla niego oczywiste, że ją sprawdzał. Kto jak kto, ale ona potrafiła zrobić nastrój, choć mowa jej ciała sugerowała, że próbowała teraz temu zaprzeczyć. Nigdy nie ukrywał tego, że doceniał ją jako kobietę - piękną, silną, inteligentną, zabawną. Musiało w tym coś być, w końcu już raz udało jej się go uwieść. I choć byli najlepszymi przyjaciółmi, z nikim innym nie miał takiej więzi. I właśnie z tego powodu wolał, by tak zostało. Jeszcze tego by brakowało, by coś spierdzielił.
- Jeszcze czego. - Wywrócił oczami. Na samą myśl o zabiegach w klinice poprawiających urodę się wzdrygał. Nie rozumiał, czemu ludzie sobie to robili? Chyba z powodu braku samoakceptacji, najgorsze zło. - Do tego ten zarost. Skoro twierdzisz, że dzięki temu wszystkiemu wyglądam dojrzalej to chyba go sobie na razie zostawię. Idealnie kamufluje to, co ma się w głowie. - Pogładził się teatralnie po brodzie, po czym wybuchnął śmiechem. Kiedy zaproponowano mu taką zmianę jakiś czas temu, nie był do końca do tego przekonany, ale jakby nie patrzeć, dzięki temu rzeczywiście miał wrażenie, że kobiety częściej rzucały na niego okiem. A i sam czuł się przez swój zarost jakiś taki… starszy, mądrzejszy. - Nie dość, że człowiek wróci zmęczony z pracy to jeszcze ma lecieć do garów? - zapytał z udawanym wyrzutem, ale nie mógł przy tym ukryć rozbawienia. - No dobra, ale Ty za to będziesz potem zmywać i posprzątasz. - Spojrzał na nią spod zmrużonych powiek. Jeśli myślała, że obejdzie się bez pewnych warunków to była w błędzie. Obowiązkami trzeba się dzielić, a to obieca w przysiędze, więc w sumie chyba nie będzie miała wyjścia. - Uff, skoro planujesz taką produkcję to muszę już zacząć się bardziej starać, by w przyszłości mieć za co wyżywić rodzinę - zaśmiał się. Prędzej czy później kwestia pieniędzy też musiała wypłynąć, ale spokojnie, Nate miał głowę do interesów, więc nie przewidywał kryzysu nawet i przy dyszce rozrabiaków.
-
- Na kartce może i nie, jednak zdziwiłbyś się, jak wiele scenariuszy rozpisuje we własnej głowie starając się przewidzieć każde słowo drugiej osoby - odparła przenosząc wzrok na pustą butelkę leżącą nieopodal jego plecaka. W jej głosie dała się usłyszeć pewien żal. Była świadoma tego, że analizowanie każdej możliwej decyzji i błędów, które mogłyby wyjść w trakcie nie zawsze jest dobre. Nie na każde pytanie istniała idealna odpowiedź i nie z każdej sytuacji dało się wyjść bez szwanku, a później w jej głowie zostawał dylemat dotyczący tego, co po drodze udało się jej zepsuć i żal, że akurat tego nie udało jej się przewidzieć. Skoro teoretycznie rozważyła wszelkie możliwe opcje. - Gdybym tego nie robiła to.. - zapewne już dawno popsułabym naszą relacje. Nie dokończyła jednak. Nie chciała. Choć zawsze mówiła mu niemalże o wszystkim, to akurat o tym nie mogła mu wspomnieć. Parę słów za dużo mogłaby wszystko zburzyć - Nie ważne - machnęła ręką wracając do niego wzrokiem - Może kiedyś nauczę się być spontaniczna nie tylko po alkoholu - rzuciła tylko unosząc butelkę z piwem do góry, aby zaczerpnąć z niej łyka.
- Jakie na przykład? Upijanie się w okolicznym barze? To już chyba wolę komedie romantyczne - mruknęła, a jej wypowiedzi towarzyszył kąśliwy uśmiech, który ozdobił jej twarz. Nie mogła mu tego nie wypomnieć, przypominając tym samym w jak głupi sposób starał się pocieszać po rozstaniu i pogrzebie rodzica. Może następnym razem pójdzie po rozum do głowy, a nie po szklankę whisky, choć lepiej byłoby, gdyby następnego razu nie było. Nie chciała widzieć go więcej w takim stanie. Za bardzo ją to bolało.
- Uważaj, bo jeszcze uwierzę w te pozory i złamiesz mi serce - zażartowała, choć w jej słowach była również pewna obawa. Łatwo było bowiem się zakochać. Dłużej przytrzymać spojrzenie na jego twarzy. Zacząć analizować jej najmniejszy szczegół i utonąć w jego tęczówką. Znacznie gorzej było, jednak zapomnieć o tym wszystkim. Udawać, że wszystko jest w porządku i grać przyjaciółkę, która wcale nie pragnie czegoś więcej. Drugi raz nie chciała tego przeżywać. Za dużo by ją to kosztowało. I wiązało się z tym zbyt wielkie ryzyko, że tym dostrzeże zmianę, a to byłoby najgorsze. - Nie mogę, nie ma już efektu zaskoczenia, więc może przy następnej okazji wcielę mój cudowny plan w życie - puściła mu oczko siląc się na żarty. Zdecydowanie brakowało jej tylko tego, aby powtórzyć ten błąd i potakiwać przy nim, że faktycznie były to jedynie chwilowe emocje, który wzięły górę i alkohol we krwi. Okłamywać go prosto w oczy i udawać, że wszystko jest w porządku, choć wcale nie było.
- No tak broda zdecydowanie stwarza pewne pozory dojrzałości, jednak przy pierwszej rozmowie wychodzi na to, że tej zdecydowanie Ci brakuje - odparła wieńcząc zdanie złośliwym uśmiechem. Z chęcią mu dogryzała, jednak przecież zawsze za to go uwielbiała. Nie stracił wewnętrznego dziecka w sobie i wciąż był pełen zapału do realizacji wszelkich szalonych planów. Była świadoma również tego, że w kryzysowych sytuacjach potrafił odłożyć żarty i śmiech na bok i podejść do sprawy w poważny i dojrzały sposób. Wszystko było w nim idealnie wypośrodkowane. - Mogłabym powiedzieć to samo - stwierdziła krzyżując przedramiona i sugestywnie unosząc lewą brew ku górze. Niech sobie nie myśli, że zostanie kurą domową. Nawet, jeśli były to jedynie plany, które nigdy miałyby się nie spełnić, to wolała mu to uświadomić - Zmywanie może być, a raczej wkładanie naczyń do zmywarki. Odkurzaniem może zająć się robot sprzątający, więc tak.. mogę pościerać czasem kurze - roześmiała się dumna ze swoich przemyśleń. Jak miło, że tyle rzeczy obecnie było zautomatyzowane - Nie przejmuj się.. - machnęła ręką - Jako kardiolog będę do tego czasu zarabiać na tyle dobrze, że możesz w pełni oddać się obowiązkom domowym i bawieniu dzieci - wyszczerzyła zęby, choć wiadomym było to, że nigdy nie zamknęłaby swojego partnera w domu pozbawiając ambicji i skazując na bycie pełno etatowym tatą.
prezes/inżynier budowy
Covington Constructions
the highlands
- Kto cię skłania do przeprowadzania takich dogłębnych analiz? - zapytał, marszcząc brwi. U kobiet było to naturalne, że trybiki nieustannie pracowały na pełnych obrotach. A to, o czym mówiła, musiało ją naprawdę trapić, skoro aż tak się nad tym zastanawiała. Czyżby coś przed nim ukrywała? Może kogoś poznała i ich wspólne plany na temat przyszłości to było tylko czcze gadanie? Wiedział, że prędzej czy później znalazłaby powód, przez który i tak nic by z tego nie wyszło, ale nie spodziewał się, żeby tak szybko miałoby to nastąpić. - Niektórych rzeczy nie da się przewidzieć, czasem po prostu trzeba zdać się na intuicję. - Albo serce. Był ostatnią osobą, która mogłaby dawać komukolwiek rady sercowe, ale cokolwiek zaprzątało jej głowę, uważał, że czasem warto było poddać się chwili, choćby po to właśnie, by wiedzieć, na czym się stało. W kwestiach romantycznych on ostatnio tak postąpił i uzyskał jasną informację. Żadnego ślubu i wspólnego życia. - Całe życie się uczymy, może z wiekiem przyjdzie Ci i spontaniczność - przyznał z uśmiechem, po czym objął ją nieco mocniej i pogładził jej pocieszająco ramię. Robiło się coraz chłodniej.
- Znasz taki zwrot, jak Netflix and chill? Umawiasz się z chłopakiem na film, który i tak jest tylko pretekstem do wylądowania pod kocem czy w pościeli. Seks działa lepiej niż alkohol czy dobre kino - Wzruszył ramionami z łobuzerskim uśmieszkiem, udając, że nie zrozumiał jej aluzji. O to tłumaczenie sama się prosiła. Fakt faktem, różne rzeczy ludzie wyprawiali, by poradzić sobie ze smutkiem, i to niekoniecznie mądre. Ten krótki, mroczny okres, mogło złagodzić zainteresowanie innej kobiety, która uświadomiła mu, że jego życie właściwie dopiero się rozpoczynało.
- Ty akurat możesz poszczycić się odpornością na mój urok - powiedział nonszalancko, bagatelizując jej słowa. Jeśli tylko chciał, to oczywiście potrafił być bardzo przekonujący, ale pomijając ten ich jeden wspólny raz, ona jakimś sposobem praktycznie zawsze opierała się jego buźce i szarmanckiemu zachowaniu. Z jego perspektywy gdy się wygłupiali to nigdy nie traktowała jego słów poważnie. Z resztą, nigdy też nie miał na celu podrywania jej naprawdę, co już dawno temu ustalili. Maeve w tym momencie najważniejszą kobietą w jego życiu, z którą nie mógł sobie pogrywać, a już na pewno nie robił tego świadomie. Dlatego na jej odpowiedź odmowną zrobił tylko zbolałą minę, którą zaraz zmienił w rozbawienie.
- O nie, teraz się doigrałaś! - Zmrużył oczy groźnie, choć pod nosem zaigrał szelmowski uśmieszek i rzucił się na Mae z gilgotkami. Nie mógł przecież pozwolić jej tak zwyczajnie się znieważać! Niespodziewany atak na nią przyczynił się do kilkusekundowej przewagi. W salwach śmiechu i daremnych okrzykach protestu, które nosiły się po lesie, Nate z niepohamowaną radością siłował się z przyjaciółką w celu odprawienia na niej tortur. Gdyby faktycznie nie traktował tego w żartach, znając jej słabe strony i parę chwytów, z łatwością mógłby ją obezwładnić. Był jednak ostrożny i pozwalał jej na odpieranie ataków. Chwila niewinnej zabawy skończyła się… wylądowaniem ich obojga na ziemi, z nogami zawieszonymi w górze na desce. Zaskoczony spojrzał na Thompson, czy nic się jej nie stało, a gdy tylko zobaczył jej równie rozkojarzoną minę… oboje wybuchnęli śmiechem. - I powiedz, tak zachowuje się dojrzała kobieta? - zapytał z udawaną dezaprobatą, śmiejąc się pod nosem i wstał do pozycji siedzącej. - Chyba wcale nie jesteś ode mnie lepsza - wyszczerzył się i podał jej rękę, żeby jej pomóc. Tym oto sposobem właśnie dowiódł, że nie był w tym wszystkim sam.
- Brzmi ciekawie, ale myślę, że od tego będziemy mieć nianię. Mogę się zająć castingiem. - Przygryzł wargę, nie potrafiąc powstrzymać się od szerokiego uśmiechu. - Przecież muszę prowadzić rodzinną firmę, żeby potomkowie mieli co przejąć w spadku - dodał dla niepoznaki w razie, jakby miała jakieś obiekcje co do opiekunki do dzieci. To, że byłby żonaty wcale nie oznaczało, że nie mógłby chociaż sobie popatrzeć. To jeszcze nie zdrada!