WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

-No tak to wygląda Fisher - przewrócił teatralnie oczami. Na jego wychodziło teraz, że faktycznie się poddała i po prostu podpisała papiery rozwodowe i tyle. Bez jakichkolwiek prób, ale on się na tym nie znał. Po prostu naprawdę nie chciał by te dwie się rozwiodły. Żadna nie znajdzie tyle szczęścia z kimkolwiek innym.
-Z wami obiema się ciężko rozmawia. Ja nie wiem jak wy się ogólnie dogadujecie jeśli tak to wyglądało przez całe wasze małżeństwo - prychnął pod nosem. Jakkolwiek by sobie to nie wyobrażał to faktycznie z Ady ciężko było cokolwiek wyciągnąć, a jednak Art miała na nią zbawienny wpływ i obie pasowały do siebie. Westchnął ciężko. Naprawdę rozumiał Artemis. Postawienie ultimatum praca albo rozwód było ciosem poniżej pasa tak naprawdę. Gdyby mógł teraz pogadać ze swoją małą siostrzyczką z wyboru to z pewnością też by jej powiedział to i owo, ale w tym momencie nie było szans. Ady od miesiąca leżała w szpitalu będąc w śpiączce i miała w tym momencie mało do powiedzenia tak naprawdę.
-Nie musisz przecież całkowicie rezygnować z pracy w agencji - na pewno coś dla niej znajdą, chociaż doskonale wiedział, że jego kumpela wolała być w terenie niż siedzieć przy biurku. -Na moje to musicie ustalić pewne zasady. Nie wiem, nie znam się, ale może wyjazdy dwa razy w roku? A nie jak ostatnio praktycznie nie było Cię w kraju? - próbował podsunąć jakiś pomysł. Starał się i Art powinna to docenić! Roger poklepał kumpelę po nodze chcąc tym samym przekazać jej, że jakby co ma w nim wsparcie. -Słuchaj najlepiej będzie jeśli po prostu poczekasz aż ta mała menda się obudzi i pogadacie. Tak od serca Fisher, mówię poważnie. Obie tego potrzebujecie - było widać, że obie miały problem z tą całą sytuacją a teraz jeśli papiery rozwodowe były podpisane to tym bardziej miały mętliki w głowie.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie o ich dogadywaniu się przez okres małżeństwa a i nawet wcześniej. Co by nie mówić to zaufanie, które Artemis kilka razy podkopała było fundamentem ich związku. Rozmowy o tym co ważne i co tak naprawdę chcą zdarzały się często - ponieważ brytyjka przy swojej żonie miękła. Za każdym razem - bez wyjątków. Nie da się zliczyć ile razy Ady dobrze odczytwała jej emocje, bez jakiegokolwiek trudu. To że charakterki obie mają, wie każdy, ale jeśli zostawały tylko we dwie były najlepszymi wersjami siebie. Agentka potrafiła widzieć poza uzależenie, poza imprezową duszę, a trenerka poza tą całą surowość, lód i stonowanie. Gdy tak teraz o tym pomyśleć to dobrały się idealnie. Uzupełniają się ale mają też dużo cech wspólnych co cementuje ich małżeństwo. Cementowało... bo teraz Art sama nie wiedziała co robić.
- To jest nasza magia. - stwierdziła spoglądając na śpiącą partnerkę. Ile dałaby teraz aby móc z nią porozmawiać, aby przeprosić i poprosić by ten rozwód nigdy nie doszedł do skutku. Dokumenty leżały w sypialni - Artemis codziennie na nie spoglądała z coraz większą pogardą. Czasem miała ochotę po prostu wziąć zapalniczke i je podpalić - tak by nie zostało z nich nic, jednak szanowała decyzje żony i za każdym razem łapała się na wertowaniu kartek i odkładaniu ich na to samo miejsce w którym je znalazła tego pierwszego dnia.
- Znalazł się Pan mądry. - prychnęła jedynie, bo nie widziała siebie za biurkiem. Wytrzymała tak prawie rok, ale usychała z tęsknoty za pracą w terenie, za adrenaliną i za byciem potrzebną.
- Nie - to nie jest sposób. - od razu zanegowała możliwość ograniczenia wyjazdów. Dostawałaby te najnudniejsze i najmniej potrzebne. Nie chciała być tą od niższej klasy roboty. - Aż tak tęskniłeś, że mi wyliczasz? - unisoła brew, ale zaraz wywróciła oczami. Wiedziała, że spędzała dużo czasu poza Stanami, ale... taka praca!
- Poczekam, bo co mam innego zrobić? - zamierzała siedzieć tu tak długo jak będzie potrzeba. Lekarze na razie nie potrafili wybudzić Adayi, a raczej próbowali ale spełzło na niczym i Fisher musiała uzbroić się w cierpliwość. - Dziękuję Roger. - ciężko przeszło jej to przez gardło, ale była wdzięczna że tu z nią siedział i opiekował się dzieciakami. Gdyby nie jego pomoc oraz rodziny to najpewniej poddałaby się, czując iż może nie nadejść nagłe wybudzenie żony.

Two months later...
look

Miała okropny dzień, niezwykle ciężki, ze względu na chorobę Axela i Ellie. Dzieciaki siedziały w domu z gorączką którą starała się zbijać, kaszlem oraz katarem jaki utrudniał im funkcjonowanie. Nie chcieli jeść niczego co Art przygotowała. Musiała posiłkować się pomocą matki, która mogła zostawać z maluchami w czasie gdy ona sama biegała pomiędzy pracą, domem, siłownią a szpitalem.
- Ucałuj od nas mamę! - zawołał Ax wyściubiając noc spod kocyka. Oglądali akurat bajki w salonie, jedząc rosół przygotowany przez Mary. Dawno nie byli u Adayi, ale bała się ich zabrać przez te wszystkie zarazki które roznoszą. Jak dobrze, że mimo swojego wieku miała całkiem dobrą odporność i póki co niestraszna była jej infekcja.
- Zapamiętam. Bądźcie grzeczni! - rzuciła jeszcze na odchodne i wyszła z domu upewniając się, że zabrała ze sobą telefon i kluczyki do auta.
W szpitalu została przywitana przez pielęgniarkę, która przygotowała jej mocną czarną kawę, pamiętając iż dzisiaj zostaje na noc. Gdy Art pojawiała się na nocne czuwanie, nie chciała spać - chciała mieć pewność, że Adayi niczego nie brakuje. Poprawiła delikatnie poduszkę pod głową żony i ucałowała ją w czoło.
- Wiesz kochanie, dzieciaki dalej chorują. Nie wiem czy to grypa, jutro ide z nimi do lekarza, zobaczymy co powie. - choć nie wiedziała czy trenerka ją słyszy to i tak prowadziła swój monolog. - W weekend wpadną twoi rodzice z Chrisem na obiad. Podobno bardzo czeka aż się obudzisz aby powiedzieć Ci o turnieju w jakim grał - podobno jakiś skaut się tam kręcił i docenił jego umiejętności. Więcej nie chciał mi smark powiedzieć. - wolał to przekazać siostrze na żywo, jak już się obudzi. - Ja... ja sobie jakoś radzę, ale dużo lepiej byłoby jakbyś wróciła wiesz... - agentka momentalnie posmutniała. Zawsze jej rozważania schodziły na powrót żony do niej. Tak aby mogły porozmawiać i zwyczajnie by mogła Art ją pocałować. Upiła łyk kawy i odstawiła kubek na stolik. Zagłębiła się w kryminał jaki ostatnio kupiła, wcześniej zakładając na nos okulary - których dalej nie lubi! Dłoń splotła z tą należącą do trenerki i delikatnie głaskała ją kciukiem. Tak mijały jej dni gdy dzieci nie było obok. Czy przyzwyczaiła się do tego? Nie... a raczej nie chciała, ponieważ takie życie to nie życie...

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Roger doskonale wiedział, że obie tego nie przeżyłyby dlatego też tak bardzo cisnął w tym momencie Artemis. -Jest i właśnie tego wam zazdroszczę. Dogadujecie się jak mało kto. Z nikim nie miałem takiej relacji - wzruszył ramionami by zaraz uśmiechnąć się do kumpeli.
Jego mały rozumek nie potrafił tego wszystkiego ogarnąć, ale obie nie chciały po prostu odpuścić. Jednak z wyjazdami, a druga z zostawieniem pracy. Na jego mały rozumek powinny po prostu wyłożyć co im na wątrobie siedzi i tyle. -Za tobą zawsze. Nadal liczę na trójką - stwierdził zadziornie by chociaż odrobinę Art poprawić humor za co oczywiście dostał w ramię jak zwykle.
-Hej. Nie masz za co dziękować Fisher. Dla was wszystko! - poklepał Art po ramieniu. Za dzieciakami przepadał wręcz i spełniał się jako najlepszy wujek. Kto by pomyślał, że facet, który był kością niezgody między Art a Ady zostanie ich najlepszym kumplem i wujkiem. Posiedział jeszcze chwilę a potem wraz z dzieciakami się ulotnił do domu zostawiając Artemis sam na sam z pogrążoną w śpiączce żoną.

Trzy miesiące minęły, a młoda Fisher nadal nie wybudziła się ze śpiączki. To było niezwykle trudne dla wszystkich bliskich tak naprawdę. Lekarze załamywali ręce i nawet najlepiej opłacony specjalista, który miał ją pod swoją opieką nie bardzo wiedział co robić oprócz czekania. Wierzył mocno, że jeśli ciemnowłosa będzie chciała wrócić to tak się stanie. Zresztą z tego co słyszał to była twardą babką, która nie znosi się poddawać, więc była naprawdę dobrej myśli. Przed pojawieniem się partnerki pacjentki jeszcze był sprawdzić czy wszystko jest w porządku....
Pielęgniarka przyniosła Artemis koc gdyby było kobiecie zimno i opuściła pokój życząc jej dobrej nocy. -Gdyby Pani czegoś potrzebowała to wie Pani gdzie mnie szukać - rzuciła na odchodne i zamknęła drzwi za sobą.
Ady... Ady chciała wrócić i pierwsze co zrobiła to otworzyła oczy nawet nie wydając żadnego dźwięku i wciąż leżała nieruchomo, więc nic dziwnego, że jej żona nawet nie zwróciła uwagi, że ta faktycznie się obudziła. Przekręciła głowę w bok by móc przyglądać się żonie. Na szczęście Art miała zapaloną jedynie lampkę, więc było na tyle ciemno, że Ady to nie raziło zbyt mocno w oczy. Ostatecznie ścisnęła lekko dłoń partnerki by zwrócić na siebie uwagę. Chciała też coś powiedzieć, ale ciężko było jej się odezwać. Jakby nie było trzy miesiące śpiączki zrobiły swoje i trochę jej zajmie ogarnięcie wszystkiego.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Pokiwała delikatnie głową na słowa pielęgniarki. Była wdzięczna, że pozwalają jej tu zostać na noc. Cały personel starał się wspierać blondynkę, która nie wyobrażała sobie, że miałaby przychodzić tylko w wyznaczonych godzinach. Musiałaby się do tego stosować i noce spędzać w domu. Kłóciłoby się to z jej potrzebą bycia przy żonie.
Nastała totalna cisza, przerywana jedynie raz na jakiś czas dźwiękiem urządzeń monitorujących stan Adayi. Fisher nie wyznawała się na tym wszystkim, choć już kilka razy miała z nimi bezpośrednio do czynienia. Wolała o tym zapomnieć niż rozstrząsać w pamięci, jak po niektórych akcjach musiała mieć wizytę w szpitalu. Aktualnie to miejsce stało się drugim domem. Spędzała tu dużo więcej czasu niżby chciała. Miała do niego awersję, ale w zaistniałej sytuacji musiała być przy partnerce. Adaya miała więcej szczęścia, bo po jej pierwszym zawale, wybudziła się prawie natychmiastowo i mogła sobie z nią posiedzieć i porozmawiać.
Książka była idealną formą spędzania czasu. Odkąd dobrała odpowiednie okulary znów zaczęła delektować się kryminałami i książkami pełnymi zagadek. Lubiła tajemnice oraz ich rozwiązywanie krok po kroku. Zazwyczaj znała zakończenie na dobre zanim dotarła do ostatnich stron. Dedukcja działała u niej na wyższym poziomie dzięki pracy, dlatego prawie nigdy nie była zaskoczona gdy okazywało się kto jest mordercą lub jakie miał motywacje. Te chwile wyciszenia bez dzieci były całkiem przyjemne, choć niemożność rozmowy z żoną i jej widok za każdym razem bolał tak samo mocno.
Lampka świeciła delikatnym światłem, bo sama Fisher nie lubiła tych wielkich jarzeniówek, które wręcz wypalały gałki oczne. Wciągnęła się na tyle w fabułę, że prawie sto stron przeczytała w niecałe czterdzieści minut. Skutkowało to tym, że kompletnie nie zwróciła uwagi na amerykankę. Dopiero moment w którym poczuła mocniejsze ściśnięcie dłoni zaważył na tym iż... rzuciła książką na podłogę, widząc co sie wydarzyło.
- Ady... hej kochanie... jeju. - nie mogła uwierzyć, że widzi jej ciemne tęczówki, że kobieta faktycznie na nią spogląda. Momentalnie w oczach Art pojawiły się łzy które zaczęły ciurkiem spływać po policzkach. Była to chwila na którą czekała aż trzy długie miesiące - trzy miesiące w których musiała udowodnić sobie, że jest matką dla dzieci które ją potrzebowały. - To niemożliwe... - szepnęła przecierając policzki. Kij z tym że na pewno już się rozmazała - choć tusz podobno był wodoodporny - ważna jest teraz trenerka. Ucałowała ją delikatnie w usta, przeciagając moment aż się odsunie.
- Kocham Cię. - od razu zamierzała to zakomunikować. Jeszcze zdazy zawołać siostrę i lekarza. Teraz chciała mieć ten jeden moment dla siebie.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Nie bardzo wiedziała co tak naprawdę się dzieje i gdzie jest. Czuła się dziwnie. Jakby nie była sobą będąc na mocnych lekach przeciwbólowych. Jedyny punkt stały i tak bardzo jej znany to była właśnie żona, na której w tym momencie skupiła swój wzrok. Dopiero po chwili ogarnęła, że nie znajduje się w domu ani nigdzie indziej, a miejsce jest dziwne plus te wszystkie maszyny wydawały dziwne dźwięki. Była skonfundowana i to okropnie, a gdy chciała się odezwać żadne słowa nie opuściły jej buzi. Nic ją przecież nie bolało! Dlaczego nie mogła niczym kompletnie ruszyć?
W jej oczach Art mogła zauważyć wielkie zaskoczenie i przede wszystkim pytania, która nijak nie mogły opuścić jej gardła. Co ona do cholery jasnej robi w szpitalu?!
-[ ]Art[/b] - tylko tyle wychrypiała co nijak nie przypominało wypowiedzianego przez Adayę imienia. Pocałunek był kojący a napad paniki, który poczuła, że się zbliża został odpędzony przez nikogo innego jak Artemis Fisher. Jak zawsze będąc obok niej czuła się bezpiecznie i chyba nic nie jest tego tak naprawdę w stanie zmienić. Kąciki ust uniosły się nieznacznie na ostanie tak ważne dla Ady słowa. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie było dzieciaków obok, a swój wzrok utkwiła w niczym innym jak szklance z wodą, która nagle uświadomiła jej jak bardzo chciałaby się napić. Wszystkie mięśnie się nieco zastały i chwilę pewnie jej zajmie zanim odzyska w miarę normalną motorykę. -Gdzie dzieciaki? - pierwsze najważniejsze pytanie. Była mamą, a to oznaczało, że kij z jej własnym zdrowiem i tym co się stało. Najważniejsze to maluchy, które są tak ważną częścią życia trenerki -I co się stało - przepłukawszy porządnie gardło wodą mogła swobodniej mówić i nawet można było ją zrozumieć, a to już spory postęp. Zresztą jedyne co pamiętała to krzyki ludzi, wzywanie karetki oraz widok ratowników. Nic dziwnego, że nie mogła kompletnie połączyć kropek.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

To co się wydarzyło było niepojęte - oczywiście Art nigdy nie wątpiła w to że Adaya się obudzi. Prędzej czy później musiało tak być, inny scenariusz nie wchodził w grę. Bała się jedynie, że odzyska przytomność gdy jej nie będzie obok, a to mogło wprowadzić niepotrzebną panikę w głowie żony. Na szczęście była teraz przy niej i mogła wszystko powiedzieć - gdzie jest, co się z nią dzieje, bo domyślała się, że pierwsze co się pojawi to pytania.
- Spokojnie kochanie. - szepnęła gdy partnerka wypowiedziała jej imię. Nigdzie się im nie spieszyło, a pocałunek miał tylko umocnić ją w tym, że nic złego się nie dzieje. Delikatnie pogładziła trenerkę po policzku i uśmiechnęła się. Obrazek raczej smutny, bo łzy całkowicie zalały jej policzki. Założyła okulary na głowę aby lepiej widzieć kobietę. Zauważyła ten tęskny wzrok skupiony na szklance z wodą. Powoli podała ją Ady i pomogła się z niej napić. Musiała nawilżyć gardło skoro chciała mówić.
- Są w domu, gorączkują wiec nie ma ich tutaj. Jutro idę z nimi do lekarza. - musiała poinformować żonę o teraźniejszej sytuacji. Zwłaszcza że przecież minęły trzy miesiące. Artemis miała dłuższe włosy i przede wszystkim zmęczony wzrok - bo tak też się czuła.
Agentka odstawiła szklankę na szafkę i odetchnęła.
- Miałaś wypadek samochodowy. - już nie wspominała z jakiego powodu, aby się niepotrzebnie nie denerwowała. Charlotte dostała za swoje a teraz siedzi za kratkami - już o to postarało się całe CIA. - Twój stan był ciężki, lekarze dzielnie walczyli aby cię poskładać i załatać. - podziękuje im jak już stąd wyjdą. Teraz musiała powiedzieć najważniejszą rzecz. - Ady... od tamtego momentu minęły trzy miesiące. - stąd brak pełnego zakresu ruchu, ale również wygojone rany, które zdążyły się zasklepić. Opatrunków było już niewiele. Nawet gips z ręki został zdjęty co Arti przyjęła z ulgą.
Zapewne ta informacja była trudna do przetworzenia przez trenerkę. Uleciało jej sporo momentów, ale też ominęła te gorsze, jak na przykład frustracja Fisher gdy była już tak zmęczona iż chciała jedynie płakać w łóżku z besilności. Odetchnęła spokojnie i dalej spoglądała na skołowaną żonę.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Dobrze, że ogólnie ktoś nadal wierzył, że się Ady obudzi, bo w takim wypadku już większość by się pogodziła z tym, że to może jednak nie nastąpić. Gdyby Artemis faktycznie nie było obok to było bardziej niż prawdopodobne, że trenerka wpadła by w niezłą panikę i przy tym stawiając na nogi kilka pielęgniarek.
Widok płaczącej Artemis był dziwny. Ta zwykle twarda babka potrafiła trzymać w sobie wiele emocji i tylko w niektórych momentach faktycznie Ady widziała ją płaczącą. Dlatego teraz łzy jeszcze dodatkowo sprawiły, że nie bardzo ogarniała rzeczywistość.
-Pójdziemy razem - bo przecież nie pozwoli żonie pójść samej. Chyba nie do końca ogarniała, że raczej jeszcze nie ruszy się z tego miejsca przez kilka dni. W jej głowie przecież nie minęły trzy miesiące i zaraz będzie mogła się zbierać do domu!
-Wypadek? Nie rozumiem. Mam... migawki jakbym oglądała film o ratownikach, ale to tylko tyle - raczej nie było szans by przypomniała sobie całość jeśli ona nawet nie wiedziała w którym momencie została uderzona. Jakby w tamtym momencie oglądała po prostu wszystko z boku niczym dobry film akcji i tyle. Nagle jej ciało całe zabolało jakby w tym momencie spadło na nią kowadło albo inny dziwny przedmiot. -Trzy miesiące? Nie, to niemożliwe - potrząsnęła głową i skupiła swój wzrok na Artemis. Dopiero teraz faktycznie zauważyła, że jej partnerka ma dłuższe włosy i pewnie ona sama również. Nadal nie wszystko rozumiała, ale w tym momencie będzie jej naprawdę wszystko będzie ciężkie do ogarnięcia. Przede wszystkim kto się zajmował dzieciakami przez ten czas, bo nie wyobrażała sobie, że to faktycznie Art stanęła na wysokości zadania i zajęła się wychowywaniem i ogarnianiem smarków. -Art ja nic nie rozumiem. - rzuciła ciszej zamykając oczy, które były cholernie zmęczone. Mimo tego, że przecież spała trzy miesiące. Czuła jak cała energia, którą jeszcze przed chwilą miała zanika powoli. -Art chce do domu - rzuciła cichutko. Gdyby były tu dzieciaki to pewnie Artemis by tego nie usłyszała, ale był we dwie. Potrzebowała się też przytulić do blondynki i poczuć bezpiecznie, ale pewnie to nie było możliwe.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Na pierwsze słowa delikatnie się uśmiechnęła, ponieważ była świadoma iż i tak pójdzie do lekarza sama. Adaya nie miała jeszcze pojęcia jaka walka ją czeka aby dojść do sprawności fizycznej jaką miała przed wypadkiem. Kilka tygodni rehabilitacji, potem powolne ćwiczenia wzmacniające, dopiero jakieś większe obciążania. Wszystko w swoim czasie.
- Podobno wjechałaś pod vana. Facetowi nic się poważniejszego nie stało, wyszedł po kilku dniach ze szpitala - bo takie informacje dostała od lekarza gdy pytała o poszkodowanego. - Samochód poszedł do kasacji. - tak, tą sprawą też się zajęła. Miała bardzo dużo na głowie, ale jakoś przetrwała te trzy miesiące. Porozmawiają o nowym pojeździe, jak już Ady stąd wyjdzie. - Lekarze mówili, że miałaś dużo szczęścia. Mogło się skończyć dużo gorzej. Próbowali Cię kilka razy wybudzać. - przy każdej takiej próbie Artemis była w pobliżu nie chcąc przeoczyć momentu gdy trenerka faktycznie odzyska przytomność. - Jednak... to było na nic. - troszkę głos Fisher się załamał, więc otarła kolejne łzy aby móc kontynuować to co ma jej do powiedzenia.
Widziała to zaskoczenie, zmieszanie i może troszkę paniki na twarzy żony. Biedna... musiała się przestawić na myśl, że ma wyjęte z życia trzy miesiące. Dla niej to pstryknięcie palcami, dla Art ciężke do przeżycia, godziny, dnie i tygodnie. Jednak nie zamierzała na razie tego poruszać. Zresztą, po co w ogóle ma o tym mówić? Ważne że Adaya jest już świadoma tego co się dzieje dokoła, miejsca w którym się znajduje... nie będzie jej dokładać jeszcze cierpień.
- Możliwe. - szepnęła Art poprawiając się na krzesełku. - Wiem kochanie... postaram się wszystko Ci wytłumaczyć. - oczywiście w odpowiednim tempie. Za dużo informacji na raz też nie jest dobrym rozwiązaniem.
Odetchnęła głęboko gdy usłyszała ostatnie słowa. Ciężko będzie to załatwić na już, ale może za kilka dni. Nie chciała łamać tą informacją żony, dlatego zrobiła jedyną słuszną rzecz. - Pójdę po lekarzy i zaraz wrócę. - niech lepiej sprawdzą czy aby na pewno wszystko gra. Po tych słowach ucałowała Adayę w głowę, pomiziała chwilę po policzku i zniknęła za drzwiami salki. Jeśli trenerka rozglądała się po sali mogła znaleźć kilka rysunków Axa i Ellie, kilka samochodzików oraz lalek a także kilka książek które Art czytała przez te pare miesięcy. Tak naprawdę to miejsce było dużo przytulniejsze gdy te wszystkie przedmioty się w nim znajdowały.
Agentka pojawiła się z doktorem prowadzącym, który opowiedział w skrócie co może odczuwać Adaya. Od zaniku mięśni, po bóle w miejscach gdzie ją złożyli i przede wszystkim kilkudniowe badania, aby sprawdzić czy nie należy podać innych leków.
- W razie pytań jestem do dyspozycji. - był niezwykle miły, dlatego uśmiechnął się do obu i sprężystym krokiem opuścił salę.
- Chris z twoimi rodzicami przyjeżdża na obiad. Był na turnieju i jakiś skaut go wyhaczył. - powtórzyła wcześniejszą informację. - Twoi rodzice odpuścili mi i nawet całkiem nieźle się dogadujemy. Zmieniali mnie w szpitalu. - gdy akurat musiała wracać do pracy/siłowni bądź domu. - Maluchy się ucieszą gdy Cię zobaczą. Bardzo tęsknili i codziennie o tym przypominali na swój sposób. Ellie nie mogła bez Ciebie zasypiać dlatego przychodziła do nas do łóżka. Axel starał się być najlepszym starszym bratem i próbował ją rozweselać, mówiąc że już niedługo się obudzisz. Teraz oboje są markotni przez katar i kaszel, ale zawsze jak wracam wypytują co u Ciebie. - z tej relacji trenerka mogła wywnioskować jedno - Art wróciła do domu, opiekowała się dziećmi i nie zaniedbała bycia mamą, tak jak mogła to zrobić wyjeżdżając na jakąs misje. Starała się zapewnić maluchom komfort podczas trudnego czasu, nie patrząc na siebie i swoje potrzeby. Można rzec, że spisała się na medal, choć ona osobiście zaprzeczyłaby.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Chciala pojść z nimi. Chciała przy tym być i chyba nie do końca była świadoma tego, że raczej nie będzie jej to dane z racji stanu w ktorym się znajdowała. Zresztą nawet nie wiedziała w jakim stanie była w momencie wypadku.
-Kurwa.... mogłam ogarniać - przymknęła oczy przypominając sobie dlaczego tak bardzo się śpieszyła. Maszyna podpięta do Ady zaczęła pprzyśpieszać i trenerka musiała odetchnąć głęboko i się szybko uspokoić jeśli nie chciała niepotrzebnie wzywać pielęgniarki! -Moje biedne, kochane autko - westchnęła cicho -Kij ze mna, ale moje cacko - była cholernie przywiązana do tego auta. To tak jakby zabrać ukochaną zabawkę Ellie. Prezenty od ukochanej żóny zawsze były bliskie sercu Ady w jakiś pokecony sposób. Poza tym pozwalało jej to poruszać się po mieście nie musząc korzystać z Audi żony i tyle. Miał pazur niczym sama trenerka! -Nie znam się, ale może tego potrzebowałam? Najważniejsze, że jestem Art i to się liczy - ścisnęła dłoń żony. Taka była prawda. Liczyło się teraz to, że się obudziła i przede wszystkim chciała wracać do domu. Do dzieci i by spędzić czas z żoną, bo o tym że podpisała papiery rozwodowe zapomniała, a przynajmniej do momentu gdy ich ponownie nie zobaczy.
Skinęła głową i pozwoliła Art wyjść, chociaż naprawdę nie chciała zostawać sama w pomieszczeniu. Chciała by lekarze puścili ją po prostu do domu. Jednak gdy pojawił się lekarz prowadzący Adaya nie była zadowolona z tego co usłyszała. Nie chciała zostawać tutaj dłużej jeśli właśnie spędziła tu trzy miesiące! -Naprawdę po prostu nie mogę wrócić do domu? - spytała z nadzieją w głosie. Nie lubiła szpitali i to się nie zmieniło od momentu zawitania tutaj ze złamaną ręką wraz z Artemis. Nie chciała tu siedzieć i tyle. Zaraz zrobi niezadowoloną minę i tupnie nóżką. Zadzwoniłaby po ojca, ale doskonale wiedziała, że ten tym bardziej nie będzie chciał by się stąd ruszała.
-Kochane maluchy - uśmiechnęła się lekko. Chciała je zobaczyć w tym momencie, a nawet nie wiedziała która jest godzina. Rano też Cię uroczo budziła?[/b] - spytała uśmiechając się lekko. Mała była pod tym względem okropna i Ady czekała na ten moment gdzie Ellie będzie spała dłużej niż ich matki. -Opiekujesz się dzieciakami - nie była zaskoczona. To było raczej stwierdzenie faktu jedynie. Widać, że sobie Artemis radziła i teraz już nie było ważne jak bardzo będzie jej wmawiać, że jest beznadziejną matką bo właśnie udowodniła, że sobie potrafi dać radę.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Artemis kompletnie nie zależało na samochodzie. Oczywiście było ono fajne, luksusowe i przede wszystkim wygodne, ale to rzecz nabyta, nie to co zdrowie o które trzeba dbać. Wypadek miał spore konsekwencje i w tym momencie brytyjka chciała mieć pewność, że Adaya wróci do pełni sprawności. O kupnie czegoś nowego porozmawiają gdy kobieta będzie mogła prowadzić. - Nie gadaj głupot. - burknęła Fisher, bo dużo bardziej wolałaby mieć całą żonę u swego boku niż całe auto... Głupie stwierdzenie, ale po tylu misjach Artemis nie brała życia za pewnik i wiedziała iż w każdym momencie to może być ich ostatnia chwila!
Zdecydowanie. To że się wybudziła było dzisiejszym cudem o którym będzie musiała poinformować najbliższych, ktorzy równie mocno czekali na dobre nowiny.
Lekarz był nieugięty i od razu zapowiedział przeprowadzenie wstępnych badań jeszcze dzisiaj, aby sprawdzić wszystkie funkcje życiowe. Nie chciał czegoś pominąć. Za jakieś niedopatrzenie Artemis na pewno ścigałaby go do końca życia. Lepiej nie ryzykować.
- Przykro mi, ale najpierw kontrolne badania, potem konsultacja z neurologiem oraz fizjoterapeutą aby ustalić plan dalszego działania. Dopiero po wykonaniu wszystkiego i pozytywnych wynikach puścimy Panią do domu. - rozumiał, że kobiecie się śpieszy, ale lepiej niech nie ignoruje jego poleceń i zaleceń. Znał się na podobnych sytuacjach i zamierzał odpowiednio pomóc pacjentce w dojściu do pełni sił.
- Uroczo... jeśli masz na myśli pobudki, bo słonko wstało to tak, też musiałam je przetrwać. - to chyba było najgorsze, bo nawet jeśli mogłaby dłużej pospać w wolny dzień to Ellie miała zupełnie inne plany - mówiąc i robiąc coś co niezmiernie denerwowało Art choć nie pokazywała tego po sobie. Twardym trzeba być nie miętkim! - Wiesz... nie miałam wyboru, poza tym jestem w takim samym stopniu jak Ty ich matką, także takie mam obowiązki względem nich. Nie potrafiłabym ich zostawić w takiej sytuacji. Sama nie potrafiłam opuścić twojego łóżka tutaj. Na początku przesiadywałam przez całe dnie, na zmiany z twoimi rodzicami. Później przejelam obowiązki na twojej siłowni. Miałam mniej czasu i pojawiałam się co drugi dzień. Bardzo często dzieciaki przychodziły ze mną, chcąc posiedzieć z mamą. - i to było urocze, że mimo iż Adaya była nieprzytomna maluchy chciały tu być. Nie z rozkazu agentki, lecz z czystej miłości do swojej mamusi. - To mi przypomina o czymś bardzo ważnym. - ucałowała żonę dwa razy w usta. - Miałam przekazać buziaki od Axa i Ellie. - uśmiechnęła się delikatnke bo dopiero teraz przypomniała sobie o tak ważnej rzeczy!
Może nie była to odpowiednia chwila, ale Fisher nie mogła wytrzymać.
- Podpisałam papiery rozwodowe. - nastała niezręczna rozdzierająca duszę cisza. Przekazanie tego było chyba jak grom z jasnego nieba. - Wiem, że masz dość, chcesz się uwolnić od tego, iż nie uczestniczę w waszym życiu w stu procentach ale... - ten powód był dobry, ale stawianie ultimatum nigdy nie konczy się dobrze. -... na biurku szefostwa jest moja rezygnacja z pracy. - dodała ciszej, wzrok przenosząc na obrączke. Czas rozmówić się w cztery oczy, póki Mary, dzieciaki i psiaki im nie przeszkadzają.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Ady niby też nie zależało na aucie, ale mimo wszystko było jej szkoda tego cacka, które było jej własnością. Jednak chwilowo chyba nie byłaby w stanie usiąść za kółkiem. Kto wie czy nie będzie miała jakiś flashbacków, a to mogłoby doprowadzić do kolejnego wypadku, a tego obie nie chciały.
Nie była zadowolona z informacji jakie otrzymała i chciała się buntować, ale wzrok żony szybko sprowadził ją na ziemię i jedynie coś sobie burknęła pod nosem. Chyba lekarz miał rację. Obie pamiętały, że wcześniejsze wypisanie jej ze szpitala ostatnim razem nie przyniosło zbyt dobrych skutków. Ady nie była też wtedy gotowa za socjalizowanie się, a koszmary nawiedzały ją co noc.
-Tak. Nie wiem skąd ona je wzięła. Ale z czasem można się do tego przyzwyczaić - uśmiechnęła się lekko do Art. Mogą mieć jedynie nadzieję, że wyrośnie z tego szybko. Jednak gdy Art zaczęła kontynuować o tym jak zajęła się dzieciakami i przejęła jej obowiązki na siłowni i jak cała trójka była tutaj wraz z nią to zrobiło się Ady źle. Nie chciała by się tak wszystko potoczyło. -Przepraszam Artemis - tak właśnie przeprosiła za to, że nerwy wzięły nad nią górę i miała wypadek. Powinna się zastanowić, powinna zadzwonić do Artemis, a nie chcieć wymierzyć sprawiedliwość na własny rachunek. Miała dzieci i to o nich mogła pomyśleć, a nie lecieć na złamanie karku do mieszkania kogoś kto tyle namieszał w jej życiu. Charlotte praktycznie zniszczyła idealne wręcz małżeństwo...
-Przekażesz moje buziaki też? - spytała z nadzieją w głosie. Dzisiaj lepiej by ich nie ściągała tutaj, bo trenerka nie miała zbyt wielu sił na dwójkę małych szogunów. Jutro jak już w miarę będzie funkcjonować, bo teraz nawet rozmowa z Artemis była ciężka dla ciemnowłosej.
Usłyszawszy o tym, że jej żona podpisała papiery Ady zamilkła na dłuższą chwilę. Nie odezwała się słowem, a z jej twarzy nie można było niczego wyczytać. Zapomniała o nich i o tym jak bardzo blisko jest tego by nie były ze sobą. Stała, którą miała w postaci żony miała niedługo zniknąć z jej życia. Ady nie przeżyje tego. Papiery podpisała pod wpływem gniewu i potem nie potrafiła się zebrać by ich przekazać małżonce. Nie chciała jej stracić tak naprawdę, a tu się okazało, że jednak to nastąpi.
-Art ja nie chciałam byś rezygnowała całkowicie z pracy! - podniosła głos lekko i próbowała się unieść, ale to było jednak zbyt trudne zadanie i tylko machnęła dłonią formując ją w pięść. -TO nie o to chodziło. Ja jedynie chcę byś była. Tylko tego oczekuję Art. Nie Twoich wyjazdów na misję, a przynajmniej nie tak częstych jak do tej pory - wymamrotała cicho i westchnęła. Doprowadziła do czegoś czego nie chciała i to tylko przez to, że postawiła ultimatum. -Nie chcę rozwodu - wymamrotała cicho lokując wzrok w żonie. Łzy same się pojawiły i Ady nie kontrolowała ich, bo nie miała na to siły.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Może i da się, ale Art przez te trzy miesiące jeszcze nie przywykła. Dobrze, że raz na jakiś czas udawało się małą przekonać do dłuższego wylegiwania się w łóżku. Najczęściej Fisher wymyślając na szybko jakąś krótką bajkę potrafiła sprawić iż aniołek odpływał, a ona jednocześnie delektowała się dalszym spokojem.
- Ej, nie przepraszaj bo nie masz za co. Nie prosiłaś się o wypadek. To że musiałam przejąć te kilka obowiązków, tylko umocniło mnie w podziwie, jak się w tym wszystkim odnajdujesz. Korona mi z głowy nie spadła. - musiała jedynie obmyślić odpowiedni plan działania. Podeszła do tego schematycznie i zazwyczaj udawało się wykonać każdy punkt z listy. Czasami jedynie wprowadzała poprawki, wyrywając się z domu choćby na dłuższy spacer z psiakami, aby oczyścić myśli. - Osoba o której obie chcemy zapomnieć siedzi już w więzieniu, także na razie mamy z głowy problemy. - przynajmniej te tworzone przez Charlotte. Teraz musiały popracować nad tym co najważniejsze, czyli ich małżeństwem.
- No pewnie. Jeśli dzieciaki jutro nie dostaną antybiotyku od lekarza to może przyjedziemy do Ciebie w trójkę. - bo jeśli Fisher piśnie słówkiem w domu, że mama sie wybudziła to nie dadzą jej spokoju. Będą chcieli zobaczyć to na własne oczy i przede wszystkim spędzieć trochę czasu w objęciach trenerki.
Musiała zacząć rozmowę o rozwodzie i choć nie powinna teraz denerwować Adayi, to potrzebowała wiedzieć na czym stoi. Wyłożyć kawę na ławę. Podpisanie dokumentu nie było najgorsze, bo nie trafił on jeszcze do prawnika, ale jeśli faktycznie ona jest problem to trzeba będzie to zmienić.
- Leż spokojnie. - bo jeszcze zaraz jakaś maszyna zacznie piszczeć, stawiając pielęgniarki w gotowości. Nie potrzeba im teraz więcej atrakcji.
- Stawianie ultimatum... to ciężka rzecz dla mnie. Już dwa razy wybrałam Ciebie ponad wszystko i zrobie to po raz kolejny jeśli trzeba. - musiała to powiedzieć, bo czuła że zapewnienie ją o swojej niesłabnącej miłości jest ważne. Rozwód był ostateczną ostatecznością. - Ja też go nie chce. - spokój w głosie Artemis był wręcz przeszywający duszę. Spojrzała na żonę ze współczuciem. Obie chyba zagalopowały się w myśleniu o końcu ich małżeństwa. Agentka zbliżyła się ze swoim krzesełkiem do żony. - Ady nie płacz... nie będzie żadnego rozwodu. Podpisałam je, bo byłam przekonana że robisz to aby się ode mnie uwolnić. Uwolnić od tego, że mimo iż powinnam być to mnie nie ma. Jak tylko wrócisz do domu, to spalimy je i zamkniemy ten rozdział. Tak jak ja zamknę rozdział życia agentki. - delikatnie otarła łzy z policzków żony. Nie lubiła kiedy płacze, dlatego postanowiła jak najszybciej pozbyć się oznak smutku. - Nie przejmuj się, jakoś to przeżyję. - ale widać, że mimo robienia dobrej miny do złej gdy, gdzieś w środku cierpiała. Nawet jeśli tego nie uzewnętrzni.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Każda nieczysta zagrywka jest dobra. Ady sama takową stosowała, więc wcale a wcale nie zdziwiłaby się gdyby jej żona również tak zrobiła. Zresztą, przecież obie lubiły się od czasu do czasu powylegiwać w łóżku. Nawet im włączał się czasem tryb leniwca, a Ellie była wiecznie w biegu. Ady miała wrażenie, że za bardzo ją przypomina.
-Kwestia przyzwyczajenia Art - uśmiechnęła się lekko. Zazwyczaj to przecież trenerka ogarniała więcej dzieciaki. Miała bardziej elastyczną pracę. Nie musiała się pojawiać w siłowni codziennie i od pojawienia się Ellie rzadko kiedy wykonywała obowiązki trenerki tak naprawdę, więc i własnych klientów miała bardzo wąskie grono. Tak było dla niej wygodnie po prostu. Bycie mamą trochę zmieniło jej poglądy i wolała swój czas poświęcić maluchom. Gdy usłyszała, że Charlotte siedzi za kratkami uśmiechnęła się lekko. Może to i lepiej, że miała wypadek? Bo sama kobieta mogłaby zrobić coś czego potem by żałowała. Ady była dobra w sztukach walki i nie powstrzymałaby się przed niczym.
Czy mogły porozmawiać o rozwodzie kiedy indziej? Mogły. Jednak lepiej by teraz wyłożyły kawę na ławę niż tańczyły potem wokół tego tematu jak to robiły przez ostatni czas. Ady nie chciała rozwodu. Nie chciała być ponownie tą która stawia ultimatum. Jednak nie chciała czuć, że jest z tym wszystkim sama. Chciała mieć pomoc w postaci żony kiedy sama już nie dawała rady z utrzymaniem dzieci w ryzach, a to zdarzało się coraz częściej. Bunt, bo drugiej mamy wiecznie nie ma. -Nie chcę byś całkowicie rezygnowała z pracy Artemis. Po prostu chcę byś była obok. Tylko tyle. Przepraszam za stawianie kolejnego ultimatum - westchnęła cicho. Niby sama również tego nie lubiła. Jednak ona w jakiś dziwny sposób potrafiła chwilowo pogodzić pracę i rodzinę, ale jej było łatwiej. Jej praca nie była taka wymagająca jak Art.
-Okej - pokiwała głową, a kamień spadł jej z serca. Nie rozwiodą się i dalej będzie dumną żoną takiej seksbomby jaką jest Artemis Fisher. -Jesteś na mnie wciąż skazana Art. - uśmiechnęła się lekko. Była zmęczona. Fizycznie i w tym momencie również psychicznie tak naprawdę. Potrzebowała snu, ale wiedziała, że zaraz lekarz ponownie się pojawi i zabierze ją na jakieś durne badania -Art.... nie rezygnuj z pracy całkowicie. Nie chcę byś rezygnowała z części siebie - dorzuciła jeszcze cicho i przymknęła powieki, które nagle zaczęły ważyć wręcz tonę. męczenie brało nad nią górę.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

- Do końca życia. - zaśmiała się delikatnie, ponieważ nie uważała tego za coś okropnego. Może czasem miały różne zdania i brakowało komunikacji ale w ogólnym rozrachunku stanowią naprawdę zgrane małżeństwo. Nie wyobrażała sobie życia bez trenerki, dlatego rozwód jawił się jako coś najgorszego. Jeden przeżyła, ale to kompletnie inna historia. Mężczyzna nie był jej wart a ona była głupim podlotkiem, który za szybko zdecydował się wejść w poważną relację zakończoną lśniącą obrączką na palcu. Teraz była mądrzejsza, bardziej zachowawcza i stonowana, dlatego nie pozwoliła ulec emocjom i dopiero za którymś razem zgodziła się na ślub. Gdy tylko myślała, że mogłaby to stracić robiło jej się niedobrze, dlatego zapewnienie o spaleniu papierów było tak oczyszczające.
- Ady, to już jest postanowione. Nie zmienie zdania i uwierz Ty też nie chcesz żebym zmieniła. Dokumnety czekają na rozpatrzenie a ja na telefon. - powiedziała to spokojnie, ale z nutką smutku który można było wyczuć. - Nie myśl o tym po prostu. Teraz musisz się skupić na powrocie do zdrowia. - to było najważniejsze. Praca Artemis zeszła na drugi plan, tak jak zawsze przy trenerce.
Do sali wszedł lekarz i opowiedział o badaniach jakie będą przeprowadzać za kilka minut. Fisher nie zamierzała się stąd ruszyć. Podniosła książkę, którą wcześniej wręcz rzuciła na podłogę i położyła ją na stoliczku. Wróci do niej gdy zabiorą Adayę na badania. Chociaż w ten sposób odciągnie myśli od widma końca swojej kariery.

Three days later

Tak jak obiecała, pojawiła się z maluchami, które jeszcze troszkę kaszlały ale już nie dawały spokoju Artemis, chcąc zobaczyć drugą mamę. Agentka miała jedynie nadzieję, że żona porządnie wypoczęła, bo teraz zacznie się istny armagedon. Wpuściła ich przodem zamykając za sobą drzwi.
- Mama!! - zawołali chórem i od razu postanowili wskoczyć (Ellie byla potrzebna pomoc ze strony Art) na łóżko by przytulić Adayę. - Ale super, że już nie śpisz! Wrócisz z nami do domu! - powiedział Ax delikatnie, uważając na wszystkie kabelki, podciągnął się wyżej aby dać mamusi buziaka w policzek. Brytyjka zeszła teraz na drugi plan. Elli tuliła się mocno, nie chcąc puścić kobiety - bała się, że jak puści to mama znowu zaśnie. - Kosiam Cie mama! - rzuciła dalej nie mogą się oderwać. Był to niezwykle rozczulający obrazek. Widać która mama jest bardziej kochana!
- A wiesz mama, że mama Art z nami została. Nie pojechała nigdzie! Graliśmy w gry, czytała nam książki, gotowała, nawet pozwoliła spać ze sobą! - no to się Axelowi język rozwiązał nagle. Fisher jedynie przewróciła oczami. - I chodziliśmy teś na śpaciery z psiami! Kaźdy miał śwojego. - dobrze, że futrzaki były delikatne z dziećmi i ich nieciągnęły, bo wtedy każde z nich straciłoby zęby.
- A i patrz mama wypadł mi ząb! - Ax pokazał dziurę po jedynce która wyleciała kilka dni temu. Był dumny z tego. Nawet dostał pieniążka od wróżki zębuszki!

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

To, że miały swoje gorsze momenty i nie potrafił się dogadać to z jednej strony dobra rzecz, bo przecież nie istniały małżeństwa idealne. Jednak Ady doskonale wiedziała, że Artemis to była tą właściwą osobą. Przy nikim innym tak by się nie zmieniła. Odkąd poznała Fisher jej życie może i było pokręcone, ale wyszła na prostą i spełniała się jako żona i matka. Przy nikim innym tak by nie było. Dlatego też bała się rozwodu.
-Będę o tym myśleć - prychnęła pod nosem. Jakby nie było to znowu przez nią rezygnuje z pracy. Tak jak to zrobiła z fuchy szefa MI6. Trochę Ady bała się, że kiedyś przegnie z tym wszystkim i Art powie dość.
Jednak nie mogła się na tym skupić bardziej, bo pojawił się lekarz, kory zaczął ją przygotowywać do badać. Jej mięśnie nie istniały chwilowo. Trzy miesiące leżenia jedynie sprawiły, że miała problem nawet z podniesieniem się do pozycji siedzącej.


Szczerze powiedziawszy zaczynała się wkurzać i zaczynało ją męczyć siedzenie w szpitalu. Dużo bardziej wolałaby siedzieć w domu i wracać do formy właśnie tam, ale lekarz się uparł i trenerka nie miała nic do gadania.
Przysypiała, bo leki zaczynały działać gdy to pokoju wpadły dwa tornada z krzykiem, a Adaya uśmiechnęła się szeroko na widok tych smyków, które wraz z żoną stały się jej światem. Nie była pewna czy potrafiłaby teraz bez nich żyć. -Z tym powrotem to jeszcze poczekamy Ax, bo mama nie będzie w stanie się z wami bawić chwilowo - musiała powstrzymać ten entuzjazm syna. Wołała być w pełni sił zanim wróci do swoich domowych obowiązków i siłowni. Ellie wręcz była jak mały koala i trenerka głaskała ją po główce i co chwilę dawała buziaka. Stęskniła się za nimi. Naprawdę mocno -Ja Ciebie też kocham potworku - uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na Artemis by posłać również i jej buziaka. To nie tak, ze poszła w odstawkę, bo Ady wiedziała, że tu jest.
-Mama Art gotowała? I nie przypaliła obiadu? - wyszczerzyła ząbki. Chciała jeszcze coś dodać, ale Ax zaraz zszedł z łóżka mamy i poleciał do drugiej by ją pocieszyć -Mama coraz lepiej gotuje. Niedługo będzie lepsza od Ciebie - nie zamierzał wspomnieć o tym, że kilka razy zabrała ich na niezdrowe jedzenie. To ich mały sekret!
-To którego psiaka prowadziłaś? - spytała córkę poprawiając ją sobie delikatnie, bo łokciem wbijała się w żebra Ady i zaczynało jej to delikatnie przeszkadzać -Śadow! - no tak. Najdelikatniejszy psiak, więc nic dziwnego, że to właśnie Ellie go prowadziła na smyczy. Samoyed był najstarszym psiakiem z całej bandy i przede wszystkim strasznie obronnym psem. Ady doskonale pamiętała jak jej pilnował gdy była w ciąży.
-Kasę za niego dostałeś? Bo wiem, że na coś odkładałeś pieniążki - minęły trzy miesiące, więc nie była pewna czy tą wymarzoną zabawkę dostał już od Art czy wciąż na nią zbierał.

autor

Ady

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”