WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Czekała cierpliwie przy łóżku partnerki nie odchodząc nigdy na za długo. Raz na jakiś czas chodziła do toalety, bo przecież podstawowe potrzeby musiała zaspokajać. Jedzenie i picie nie było ważne. A no i przed szpital. Ze stresu paliła dużo więcej papierosów próbując w ten sposób odreagować to co spotkało trenerkę. Jeden za drugim, dlatego ilość walających się paczek w sali Castellano była zatrważająca. Nie dbała o nie, stwierdziła że później je posprząta, przecież i tak nikomu nie przeszkadzały, zwłaszcza że teraz to ona głównie siedziała z kobietą.
Według Fisher lekarze zamiast być racjonalistami i optymistami co chwila przekazywali jej te pesymistyczne scenariusze, przez co Art zaczynała w nie mocniej wierzyć. A co jeśli Adaya się faktycznie nie obudzi? Co wtedy zrobi? Straciła już miłość życia, kolejne cierpienie byłoby nie do zniesienia. Chyba nigdy więcej nie zdecydowałaby się na związek. Miała wrażenie, że to ona jest pechowa... że każdy w jej otoczeniu przechodzi przez tragedie które są spowodowane jej obecnością w ich życiu. Trudno się pozbyć takiego wrażenia.
Spoglądała na śpiąca Dayę w głowie przypominając sobie każdą szczęśliwą chwilę i dopiero teraz zarejestrowała mały szczegół. Na jej szyi nie było wisiorka. Przełknęła głośniej ślinę, oczami wyobraźni widząc jak tamci robiąc potworną rzecz zerwali go. To również bolało i to nawet jak, bo strata go w takich okolicznościach... po prostu nie mieściła się w głowie agentki.
Przysypiała ze zmęczenia, już nawet kawa nie potrafiła jej postawić na nogi. Piła ją kilka razy dziennie, choć nie powinna ze względu na serce, lecz musiała jakoś się trzymać. Pilnować czy ukochana nie wstanie czasem tego konkretnego dnia.
Kiedy usłyszała swoje imię uniosła głowę z kołdry. Nie dowierzala że to może być prawdą.
- O mój boże... Ady. - kiedy zauważyła jej piękne ciemne oczy natychmiast uśmiechnęła się, a w jej własnych pojawiły się łzy. - Kochanie... - powiedziała to chyba pierwszy raz w stosunku do trenerki. Może powinna zacząć to robić wcześniej? Przysunęła się jeszcze bliżej i zaczęła głaskać po włosach. Nie pytała jak się czuje bo wiedziała, że chujowo. Zapewne czuła głód narkotykowy, co było oczywiste po tym co gnoje jej zrobili. - Nawet nie wiesz jak mi Ciebie brakowało... - szepnęła po czym starła ręką łzy jakie pociekły po policzkach.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Jeny jak tylko Adaya ogarnie rzeczywistość to Arti z pewnością się dostanie za ilość wypalonych papierosów. Teraz obecnie nie miała kompletnie do tego głowy i nawet nie zauważyła tych paczek w pomieszczeniu.
Czuła się tragicznie, a najgorsze było to, że nie do końca ogarniała dlaczego znalazła się w szpitalu.
Czuła jak jej organizm wręcz domaga się narkotyków. Czyżby aż tka zawaliła sprawę? Znowu nie kontrolowała tego co wyczynia? Tygodnie bycia kompletnir czystą poszly na marne razem z pieniędzmi za odwyk.
Uśmiechnęła się lekko, a jej dłoń powędrowała na policzek kobiety by palcem otrzeć jej łzy. -Hej - tylko tyle udało jej się teraz powiedzieć, bo zebrało jej się na wymioty. Potrzebowała czegokolwiek w swoich żyłach. Zamknęła oczy by uspokoić swój żołądek. -Niedobrze mi. Potrzebuje dragów - wymruczała i właśnie wtedy uderzyły ją pierwsze wspomnienia co spowodowało, że łzy jej poleciały. Ten pieprzony gnój postanowił się zemścić na niej za zabranie Chrisa... Dobrze, że nie poleciał prosto po niego.
-Arti! Chris...czy z nim wszystko okej? - musiała wiedzieć. Nie da jej to spokoju. Nie wybaczy sobie nigdy jeśli chłopcu stanie się jakakolwiek krzywda. Ją mógł skatować, ale niech nie tyka jej młodszego brata, bo na to Adaya nie pozwoli -Ty nie powinnaś być w Anglii? - spytała dopiero teraz uświadamiając sobie, że faktycznie Fisher powinna być na zupełnie innym kontynencie, a nie tutaj przy niej. Próbowała usiąść i tym samym zrobić miejsce dla Artemis. Jednak miała spory problem. Bolał ją każdy mięsień i była praktycznie bez sił, więc opadła na poduszki jedynie wzdychając ciężko. Miała zdecydowanie za dużo pytań i zapomniała nawet spytać jak długo tu jest.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Ciężko patrzyło się na Adayę w takim stanie a było jeszcze gorzej gdy pomyślało się co te pojeby jej zrobiły. To jak wyglądała było konsekwencją ludzkiej głupoty, bo skąd Art miała wiedzieć, że za wszystkim stoi biologiczny ojciec trenerki. Była przekonana że to zwykły nieposkromiony instynkt zaliczania, który każdy facet posiada. Naćpali ją aby poszło łatwiej. Nie wiedziala, że to co się wydarzyło było celowe, a Castellano padła ofiarą misternego planu ojca-ćpuna. Niedobrze się robiło na samą myśl jakim zwyrodnialcem może być ten człowiek.
Kiedy usłyszała część o dragach przełknęła głośniej ślinę. Nie była już czysta. Musiała zaczynać wszystko od początku. Droga będzie jeszcze trudniejsza niż wcześniej, ale Artemis przy niej będzie, pomoże i przede wszystkim zapłaci za odwyk. Nieważne jak bardzo będzie Daya się sprzeciwiać, Fisher i tak postawi na swoim. W tym wypadku trenerka nie ma nic do gadania. Najważniejsze aby wyszła ze szpitala i poznala prawdę o tym co się stało. Zanim wezwą lekarza, agentka chciała się dowiedzieć to i owo i być pierwsza osoba od której dowie się o gwałcie.
Te łzy które popłynęły po policzkach amerykanki jeszcze bardziej dobiły Fisher. Czuła, że tamta musi mieć jakieś przebłyski z sytuacji która się wydarzyła.
- Spokojnie, jest u Twoich rodziców. - to już naprowadziło Art na tory którymi powinna zacząć myśleć. Jeśli partnerka pytala o brata, znaczyło że to co ją spotkało musi być z nim bezpośrednio powiązane.
- Tym się nie przejmuj. - nie będzie się chwalić że dostala upomnienie dyscyplinarne i karę finansową za opuszczenie w połowe przygotowania do misji. - Jestem tutaj, bo mnie potrzebujesz. - uśmiechnęła się delikatnie, ale wiedziała, że zaraz wejdzie na grząski teren rozmowy.
- Wiem, że za wcześnie pytam, ale... pamiętasz coś? - było to okropne z jej strony, ale cokolwiek będzie pomocne, bo jak inaczej znajdzie tych zwyroli? Roger czekał na jakies informacje od niej. - Nie chce abyś to uslyszała od lekarza. Ady... oni Ci zrobili krzywdę... - wolała żeby była świadoma i uslyszala to od niej. Słowo gwałt nie chciało przejść przez jej gardło, dlatego zatrzymała się na tym, delikatnie miziając jej dłoń kciukiem. To nic nie zmienia. Fisher dalej ją kocha.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Ojciec ćpun okazał się naprawdę okrutnym człowiekiem. Adaya nigdy nie podejrzewała by tego człowieka o zrobienie czegoś takiego. Jasne w domu groził jej nożem i mówił, że ją wydyma. Jednak to był dom gdzie czuł się panem i władcą, a Adaya była jedynie nieproszonym gościem.
Wreszcie dotarło do tej obitej główki, że w tym momencie Artemis mogłaby ją podejrzewać o wzięcie prochów specjalnie i aż otworzyła szerzej oczy momentalnie skupiając się na starszej kobiecie.
-Artemis ja bym sama nie wzięła uwierz mi - starała się wytłumaczyć, a serce zaczeło z tego wszystkiego coraz szybciej bić co zarejestrowała maszyna. To naprawdę nie była jej wina. Nie ciągnęło ją do narkotyków i była wręcz dumna z siebie, że nie potrzebowała ich w swoim życiu. Coś co kiedyś było wręcz nie do pomyślenia.
Odetchnęła z ulgą gdy Fisher zapewniła ją, że Chris jest bezpieczny. Naprawdę nie chciała by mu się coś stało i jeśli będzie trzeba to w takim stanie będzie go bronić przed ojcem. Bez walki się nie podda... Tak jak tamtej fatalnej nocy, której niemal wyzioneła ducha. Tamci też oberwali i gdyby miała do czynienia z dwoma facetami to z pewnością by sobie poradziła.
Uśmiechnęła się szerzej wiedząc, że zawsze może liczyć na swoją partnerkę. To działało w obie strony, bo przecież Ady również rzuciła wszystko gdy okazało się, że agentka wylądowała w szpitalu.
Czy pamiętała? Owszem, przebłyski, których nie potrafiła w tym momencie do końca zrozumieć, a jej mózg nie chciał wypuścić tego jednego wspomnienia, które namiesza w psychice Castellano.
Zmarszczyła brwi i spojrzała na swoje ręce pełne siniaków i zadrapań. Widać było też trzy duże ślady tam gdzie wbito igły w jej ciało... -Art... To ojciec. Nie powinnam się mieszać w życie jego rodziny - rzuciła cicho wciąż gapiąc się na swoje przedramię.
-Została pani zgwałcona - rzucił lekarz, który właśnie przed chwilą wszedł do sali by sprawdzić stan pacjentki. Był w szoku, że kobieta sama się jednak wybudziła ze śpiączki. -Prawdopodobnie traumatyczne przeżycia sprawiły, że pani mózg po prostu nie dopuszcza wspomnień... Ale to kwestia czasu - rzucił beznamiętnym tonem i podszedł do łóżka by w karcie pacjenta naskrobać kilka słów. Poinformował jeszcze trenerkę, że ktoś przyjdzie by zabrać ją na badania.
Po wyjściu lekarza Ady patrzyła się w sufit. Nie odezwała się słowem a wspomnienia tamtego wieczoru wróciły ze zdwojoną siłą. Rozpłakała się nie panując już nad własnymi emocjami. Nie potrafiła spojrzeć na Artemis... Była wybrakowana i wcale by sie nie zdziwiła gdyby agentka jej już nie chciała.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Wierzyła. Adaya nie musiała się tłumaczyć ponieważ agentka była w pełni świadoma iż jej partnerka nie wróciłaby do nałogu. Nie stawiały sobie żadnych ultimatum dotyczącego związku, ale obie wzajemnie się dla siebie starały. Art ograniczała palenie i kawę, choć to pierwsze w tym momencie miało potężny nawrót przez cały stres związany z czekaniem na jakiś znak od Castellano, to jednak robiła to dla swojego zdrowia i przede wszystkim chęcią dalszego egzystowania przy trenerce. Odwyk był czymś w czym Fisher wspierała swoją partnerkę, wierząc że się uda.
- Ady… ja Ci wierzę. – chciała ją uspokoić bo maszyna za nimi zaczęła wariować przez przyspieszone bicie serca. Zupełnie jakby Daya obawiała się, że Art jej nie uwierzy. Nic z tych rzeczy! Tym akurat nie musiała się przejmować.
Wiedziała, że przechodząc na ten temat musi uważać i w razie potrzeby gasić pożary, a raczej zażegnywać łzy które mogą się pojawić. Nie chciała też naciskać, bo nic tym nie osiągnie. Na psychice Ady już powstała zadra, która będzie boleć przez następne kilka tygodni. Fisher bała się jedynie aby kobieta nie myślała o sobie w najgorszych kategoriach. Jest wspaniała i walczy dzielnie, nikt nie powinien tego podważać.
Kiedy usłyszała, że za wszystkim stoi biologiczny ojciec trenerki zacisnęła rękę w pięść przestając ją głaskać po włosach. Od razu zmienił się wyraz twarzy. Widać było wściekłość, a oczy które były wcześniej zaszklone od łez przestały kompletnie kontaktować. W głowie już szukała haków jak zagiąć faceta. Co zrobić, aby zgnił w pierdlu a Castellano była bezpieczna z Chrisem. Nie spocznie póki tak się nie stanie.
Chciała się odezwać ale w tym momencie wparował jakiś młokos z notatnikiem rzucając tekstem, którego Ady nie powinna usłyszeć tak nagle i bezpośrednio. Kto uczył tego chuja zwracania się do pacjentów w ten sposób. Knykcie jej pobielały i czuła jak wbija paznokcie mocniej w wewnętrzną skórę dłoni. Miała ochotę wstać i pokazać gościowi gdzie może jego miejsce. Ostatkami silnej woli się powstrzymała, bo debil kontynuował swój wywód. Jeszcze moment i straci te białe jedynki.
Kiedy zniknął z sali (na jego własne szczęście) spojrzała na trenerkę. Wystarczył moment aby zalała się łzami i popłakała, a to… kompletnie rozbiło Fisher. Adaya na to nie zasługiwała… na takie traktowanie i całą tą sytuację jaka miała miejsce kilka tygodni temu.
- Ady… Ady… - starała się ją uspokoić albo zwrócić uwagę na siebie ale nic nie pomagało. Dawno nie widziała takiego załamania u kogokolwiek z bliskich więc z początku spanikowała i nie wiedziała co zrobić. Nigdy nie była dobra w okazywaniu emocji a tym bardziej pocieszaniu ludzi. Prędzej jebłaby coś niepoprawnego, lecz teraz? Jej kobieta płakała bo została zgwałcona.
- Hej… - zrobiła coś czego nie powinna, odsunęła krzesło i po prostu usiadła na łóżku, tak aby nie daj bóg nie uszkodzić Castellano. - To nic… kochanie… dla mnie jesteś wyjątkowa. Słyszysz? Wiem, że trudno Ci to zaakceptować, ale Cię nie zostawię. Nie jesteś gorsza przez to co się stało. Ci zwyrodnialcy zapłacą za to co zrobili… proszę… nie płacz. - oczy Brytyjki znów się zaszkliły. Serce miała w kawałkach patrząc na ukochaną, która ledwo się trzymała. - Wiem, że to wszystko Cię boli, ale… jestem tu przy Tobie. – mówiąc to, przesunęła trochę Adayę i uważając na wszystkie rurki, wzięła ją w objęcia mocno przytulając. Fisher nie miała pojęcia jak kobieta zareaguje na jej dotyk po tym co się stało, ale nawet jeśli nie chciała tego, wystarczyło tylko jedno słowo. Przytulała ją, próbując uspokoić. Bała się, że Castellano sobie z tym nie poradzi…

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Była przerażona, że Artemis mogła sobie pomyśleć, że na nowo zaczęła brać. Tak nie było i nigdy by tego nie zrobiła. Gorzej jeśli jej rodzice myślą tak samo jak trenerka. Nie chciała ich zawieść tak samo jak nie chciała zawieść swojej partnerki. jednak słowa agentki ją uspokoiły i mogła spokojnie odetchnąć. Przynajmniej na chwilę, bo potem przyjdzie jej wyjaśnić wszystko rodzicom o ile będzie w stanie rzecz jasna.
Psychicznie Adaya była wyniszczona i będzie dochodzić do siebie naprawdę długo. Tego wszyscy mogli być pewni. było też prawdopodobne, że młoda trenerka przez dłuższy czas nie będzie wychodzić z mieszkania bojąc się nawet własnego cienia. Ilość narkotyków była tak naprawdę śmiertelna i lekarze dość szybko doszli do wniosku, że to nie były narkotyki lepszej klasy tylko najgorsze gówno, najtańsze i najłatwiej dostępne.
Adaya Castellano nie spodziewała się usłyszeć tych konkretnych słów, które padły z ust młodego stażysty. Jej pamięć sięgała jedynie do momentu gdy biologiczny ojciec wstrzykiwał jej drugą dawkę twierdząc, że od tej pory będzie dokładnie taka jak oni. Niedaleko pada jabłko od jabłoni prawda? Do tego dążył właśnie ten zwyrol.
Po głowie Adayi odbijały się wyrywkowe teksty, które pamiętała i śmiechy każdego z facetów. Z początku się próbowała bronić. Chyba nawet jednego zadrapała prosto w twarz, bo potem kiedy robił swoje to twierdził, że właśnie poskromił tygrysicę. Z każdą kolejną dawką była niczym szmaciana lalka, z którą można było zrobić praktycznie wszystko. I korzystali z tego widocznie.
Z początku przestraszyła się gdy kobieta jej dotknęła. Ciało samo zareagowało zanim zdążyła ogarnąć rzeczywistość. Chciało uciec przed krzywdą, ale dziwić się? Była w śpiączce kilka tygodni i dla niej tak naprawdę sytuacja wydarzyła się wczoraj, a przynajmniej tak właśnie czuła.
Słuchała Artemis, ale chyba przestała wierzyć w cokolwiek. Pokiwała głową i wtuliła się w swoją kobietę pomimo pierwszego szoku gdy Art ją dotknęła. Łzy wciąż płynęły, już przestała je kontrolować. W tym momencie Aday nie radziła sobie z niczym. Była na nowo uzależniona od narkotyków i wybrakowana. W jednej chwili świat zawalił się i leżała pod tymi zgliszczami chyba powoli się podając.
-Art... przepraszam... - wymamrotała i pociągnęła nosem. Fisher była za dobra. Zamierzała tkwić przy kimś kto jest teraz wrakiem człowieka i cholera wie kiedy pozbiera się by być dawną sobą.
Przez dłuższą chwilę tkwiły w ciszy. Adaya próbowała się uspokoić, a gdy wreszcie to zrobiła westchnęła cicho. -Kazał im brać, bo do tego się nadaję - rzuciła cicho. Te pieprzone obrazy będzie miała w głowie przez kilka kolejnych tygodni. -Wszyscy z tego skorzystali... oprócz niego i jeszcze jakiegoś młokosa, który zwiał dość szybko - pociągnęła nosem gapiąc się w białą ścianę przed sobą. Nie pamiętała ich twarzy i szczerze? Nie chciała pamiętać. Jeszcze brakowało by oni ją w koszmarach odwiedzali.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Reakcja na dotyk była czymś co zabolało Artemis. Nie chciała skrzywdzić trenerki. Po porstu nie wiedziała co ma teraz zrobić. Bliskość drugiej osoby zazwyczaj pomagała, lecz w tym wypadku mogło być zupełnie inaczej. Wszystko zmieniło się przez grupę zwyroli, którzy ot tak wzięli coś co nigdy nie powinno do nich należeć. Byli pieprzonymi gnojami, których Fisher znajdzie. Nie może tego zostawić bez echa. Poruszy niebo i ziemię, a Roger jej w tym pomoże. Potraktuje ich gorzej niż zwierzęta, którymi są. Liczył się tylko instynkt i zaruchanie tego co się rusza. Na samą myśl agentce robiło się niedobrze. To co przeżyła Castellano zostanie z nią na zawsze, a tamci będą się smażyć w piekle.
Kiedy jednak się przemogła i wtuliła, Art nie zamierzała jej puścić. Czuła jak kolejne łzy moczą jej koszulkę i palą skórę, lecz to ją nie interesowało. Ważne aby to trenerka poczuła się dobrze. Nie będzie tak przez kilka najbliższych tygodni, które pokażą na ile zniszczyli Castellano. Złamali ją… a Fisher nie mogła nic z tym zrobić. Była bezsilna z krzywdą która stała się jej partnerce. Tak bardzo nienawidziła się w tej chwili, że wyjechała, że nie było jej na miejscu. Spojrzała na swoją nogawkę gdzie pod spodem spoczywała broń. W głowie pędziły myśli których nie mogła okiełznać. Mogła wymierzyć sprawiedliwość na własną rękę. Znaleźć ich… sprawdzić monitoring i ścigać każdego po kolei na sam koniec zajmując się biologicznym ojcem, lecz kim by się stała? Byłaby morderczynią…
Zamknęła oczy aby uspokoić swoją wściekłość i przywołać się do porządku. Właśnie wtedy usłyszała przeprosiny… za co?
- Nie masz za co Ady… to nie ty jesteś winna. Jesteś ofiarą w tej historii. Nie masz prawa mnie przepraszać, słyszysz? – niech nie myśli, że da jej się poddać. Będzie o nią walczyć do ostatnich chwil. Nie pozwoli aby teraz była sama. - Poradzimy sobie. Nie zostawię Cię… - szepnęła i delikatnie ucałowała ją we włosy. Nie ma siły która teraz odciągnęłaby ją od partnerki. MI6 musi sobie poradzić bez najlepszej agentki jaką mają. Jutro zapewne odbędzie z nimi ciężką rozmowę, która nie będzie przyjemna, ale w tym momencie jest potrzebna tutaj w Seattle.
Ta cisza nie była z tych niezręcznych. Chyba obie potrzebowały momentu na odetchnięcie, na wsłuchanie się w bicie serc. Raz na jakiś czas przerywana przez pociągnięcie nosem trenerki. Tyle przeżyła, a teraz dołożono jej jeszcze cierpień… To jej wina… gdyby nie szukała biologicznych rodziców Ady, nic by się nie wydarzyło. Gdzieś tam to poczucie winy ciążyło na sercu agentki, ale odrzucała od siebie tą myśl aby funkcjonować i pomóc partnerce.
Nie powie, że jej przykro bo to i tak niczego nie zmieni. Mogła jedynie wysłuchać słów Castellano.
- Teraz jesteś już bezpieczna… nic Ci się nie stanie. – szepnęła i znów ucałowała ją we włosy. - Może spróbujesz zasnąć? Będę obok. – zeszła z łóżka, aby dać potrzebną przestrzeń Aday. Wiedziała, że gdyby teraz leżała z nią mogłaby się czuć nieswojo i odruchowo uciekać. Lepiej jak Fisher po prostu usiądzie na krześle i będzie trzymać ją za dłoń. Drugą sięgnęła po paczkę nieotwartych fajek jakie schowała do kieszeni marynarki. Jak trenerka zaśnie to będzie mogła zapalić a przy okazji zadzwonić do państwa Castellano, którzy zapewne ucieszą się z widoku przytomnej córki.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Złamali ją... chociaż obie jeszcze nie są w stanie powiedzieć jak bardzo. Teraz w tym momencie Adaya naprawdę była wrakiem człowieka i ciężko było powiedzieć cokolwiek. Pewnym jednak było, że będzie musiała uczęszczać na terapię czy jej się to podoba czy nie. To wydarzenie tak czy inaczej odbiło spore piętno na psychice Castellano. A kiedyś myślała, że skatowanie kijem baseballowym to była najgorsza rzecz w jej życiu... do teraz była wręcz tego pewna.
Artemis nie miała pewności czy to by się nie stało gdyby nie wyjechała. Z pewnością nie mogła winić siebie. To Ady mimo prośbom jednak chadzała tamtym skrótem po zmroku. Teraz to chyba nawet za dnia tam nie pójdzie. Dostała bardzo brutalną nauczkę i prawie przypłaciła życiem przez tą swoją głupotę.
Gdyby Ady wiedziała co chodziło po głowie Artemis... to z pewnością teraz starsza kobieta dostałaby niezłe zjebki za takie pomysły. Była przeciwna wymierzaniu kary samemu. Artemis nie była Lucky Luckiem i nie ścigała braci Dalton. Adaya nie miała też tyle pieniędzy by ją próbować wyciągnąć z więzienia jeśli narobi sobie problemów.
Czuła się winna... wtargnęła w życie ojca, zabrała mu syna (chcą go ratować). No i jeszcze ten nieszczęsny skrót, którym nie powinna chodzić. Wydawało jej się w tym momencie, ze to właśnie wszystko jej wina i tego uczucia nie potrafiła się pozbyć. Narobiła strachu wszystkim i przez nią Artemis musiała przylatywać do Stanów.
Nie chciała by ją Art zostawiała, chociaż głośno tego przecież nie powie, chyba teraz po prostu potrzebowała swojej kobiety bardziej niż dotychczas. Miejmy nadzieje, że MI6 nie pośle ją w dzicz, chociaż przez te kilka tygodni.
Wiedziała, że nic jej się nie stanie. Wiedziała, że Artemis na to nie pozwoli i zrobi wszystko by Adaya jednak mogła normalnie funkcjonować. Kiwnęła głową. Była zmęczona psychicznie i fizycznie i chyba faktycznie potrzebowała teraz snu by móc potem na spokojnie wszystko przetrawić. I chociaż stroniła od dotyku to jednak wręcz lgnęła do Artemis i z małym grymasem wymalowanym na twarzy puściła kobietę wolno. Próbowała się ułożyć, ale kompletnie jej organizm nie współpracował i ręce nawet nie potrafiły unieść reszty ciała. Te końskie dawki dragów skutecznie wyniszczyły organizm trenerki. Do formy pewnie będzie wracać miesiącami. na moment zamknęła oczy by po chwili spojrzeć na Brytyjkę, która właśnie wyciągała paczkę fajek. -Miałaś nie palić - zmarszczyła uroczo nosek. To nic, że ona sama ledwo potrafi się ruszyć na szpitalnym łóżku. Nadal zamierzała pilnować swojej kobiety. Jej serce miało dobrze pracować!

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Wszystko wiązało się z bogu ducha winnym Chrisem, który zapewne odchodził od zmysłów, siedząc w domu i czekają na kolejny przyjazd do szpitala. Artemis była w tym momencie samolubna, ale kto by nie był? Chciała spędzić jeszcze te kilkanaście minut jedynie z trenerką, która wyglądała jak wrak człowieka. Ile czasu będzie trzeba poświęcić na powrót do pełni sił? Na pewno więcej niż było to w przypadku zawału agentki. Tutaj wchodziła w grę traumą które nie pozbędą się pstryknięciem palców. Fisher zrobi wszystko co w jej mocy aby załatwić najlepszych specjalistów dla swojej partnerki. Zbyt bardzo ją kocha aby dać się jej poddać.
Niechętnie ją puściła, ale wiedziała że tak będzie lepiej, zwłaszcza że łóżko nie było jakichś ogromnych rozmiarów i leżąc tu we dwie, byłoby Castellano niewygodnie.
Kiedy usłyszała słowa o papierosach westchnęła. - Nie mogę się powstrzymać. - było to takie samo uzależnienie jak u każdej osoby słabej woli. Ograniczenie palenie nie wychodziło jej na dobre. Oczywiście z początku dzięki kontroli Ady było lepiej, ale teraz? Nałóg wrócił ze zdwojoną siłą. - Nic mi nie będzie. - nie musiała się nią przejmować, najważniejsze aby sama doszła do formy. Palenie jej przecież nie zabije! Artemis powinna jak najszybciej posprzątać reszte walających się opakowań, ponieważ dopieeo kiedy Castellano się rozejrzy, zobaczy ogrom problemu.
Dłoń agentki powędrowała na włosy Ady które delikatnie głaskała, chcąc w ten sposób pomóc w zaśnięciu trenerce. Była obok i nic złego się nie stanie. Siedziała tak dłużej niż podejrzewała, bo kobieta miała ogromne trudności z zaśnięciem. Na szczęście ta sztuka się udała, a gdy Fisher upewniła się, że amerykanka śpi zgarnęła telefon o wyszła z sali. Ruszyła przed budynek i wybrała numer do matki partnerki.
- Dobry wieczór, mam dobre wiadomości. Adaya się obudziła. - lecz mówiła to bez uśmiechu, wiedząc w jakim stanie psychicznym jest ukochana. - Na pewno się ucieszy jak państwo przyjadą, najlepiej z Ellie i Chrisem. - reszta ferajny na pewno będzie chciała ujrzeć siostrę.
Przez tą krótką rozmowę Arti wypaliła trzy papierosy. Kiedy już się rozłączyła zamiast wrócić stała, wpatrując się w ciemne gwieździste niebo i delektując się kolejnymi zaciągnięciami i przyjemnym drapaniem w płucach. Nie spostrzegła się a cała paczka była pusta.
Wróciła po cichu do odpowiedniej sali, nie spodziewając się, że Ady nie będzie już spała i zobaczy jak wywala paczkę papierosów która przed momentem była jeszcze pełna.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Adaya miała nadzieję, ze nic się nie wyda. Nie chciała martwić młodego, bo na tyle ile już go poznała to doskonale wiedziała, że chłopak zacznie się tym wszystkim przejmować. Już wystarczająco wszystkich zmartwiła, starczy.
Trenerka najchętniej poddałaby się już teraz, ale widząc zmartwioną Arti to nie potrafiła. Ta wróciła do niej z Australii przeżywając koszmar, więc Ady musi się też postarać... ale nie teraz, bo teraz była za słaba na cokolwiek.
Może i byłoby niewygodnie. Jednak bliskość Artemis sprawiała, że zaczynała na nowo czuć się bezpiecznie. Przynajmniej gdy pierwszy szok minął. Wiedziała, ze teraz ktokolwiek będzie jej chciał dotknąć to automatycznie będzie uciekała przed tym. Jej ciało samo reagowało zanim zdążyła o tym pomyśleć.
Przewróciła teatralnie oczami. Nie chciała by Artemis na nowo paliła jak smok. Już nie chodziło o to, że paliła, bo to akurat Ady nie przeszkadzało. Przyzwyczaiła się do tego już. Chodziło o zdrowie Brytyjki, bo utrata agentki byłaby ciosem prosto w serce Castellano. Naprawdę nie wyobrażała sobie życia bez blondynki.
Nie mogła zasnąć. Podświadomie wiedziała, że od teraz będą ją męczyły koszmary i strasznie się tego obawiała. Przeżywanie tego samego było najgorszym co może się wydarzyć. Jakiś czas temu przestał ją męczyć ten przeklęty wystrzał z pistoletu gdy naprawdę myślała, że straciła Fisher na dobre.
Zasnęła... jednak przebudziła się kilka minut po wyjściu Artemis z pomieszczenia. Panikowała okropnie i chwilę jej zajęło ogarnięcie gdzie jest i że Artemis musiała po prostu gdzieś na chwilę wyjść. Pielęgniarka jeszcze przyszła sprawdzić czy wszystko z pacjentką jest okej. Nie było, a Adaya na widok kobiety puściła pawia... jej organizm brutalnie reagował na brak narkotyków i dawał znać trenerce. Wiedziała, że czekał ją kolejny odwyk i to nie z własnej winy. Wątpiła by ją było na to stać, a nie chciała wykorzystywać do tego kasy rodziców ani tym bardziej partnerki. Nie była z nią przez wzgląd na kasę i chciała to wszystkim udowodnić. Jej dłoń automatycznie powędrowała na wisiorek, który dostała od ukochanej. Nie było go, a mózg automatycznie przywołał moment, w którym został zerwany. Zrobiło jej sie duszko i łzy ponownie się pojawiły.
Gdy Artemis wróciła Ady już była spokojniejsza i widziała tą wyrzucaną paczkę papierosów tak jak i inne, które walały sie w pomieszczeniu.
-Artemis... nie pal proszę. Palisz jak smok... a ja nie chcę Cię stracić przez głupi nałóg - rzuciła, a łzy pojawiły się automatycznie. Była na tyle roztrzęsiona, że wszystko potrafiło sprawić iż płakała. Psychicznie była wrakiem. Jesli będzie uczęszczać na terapię to z pewnością terapeuta będzie miał ręce pełne roboty.
-Nie mów rodzicom kto za tym stoi - chciała by to zostało jednak między nimi.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Samo tak wyszło, że zastępowała wszystko papierosami. Doskonale pamiętała co mówił lekarz. Powinna to rzucić ale nie była w stanie. Ograniczyła się na ile mogła, ale po Australii było dużo trudniej. Sięgała po fajki nie tylko wtedy kiedy potrzebowała się odstresować, ale również ze zwyklego przyzwyczajenia. Trochę wymykało się to spod kontroli Fisher, ale póki co wolała się skupić na Adayi. Później spróbuje raz jeszcze odstawić papierosy. Z jakim skutkiem? To się jeszcze okaże. Ważne aby wróciła do jednej paczki tygodniowo. Wtedy będzie zadowolona z siebie, a przy okazji Castellano doceni, że stara się dla niej.
- Przepraszam... - kiedy na twarzy trenerki pojawiły się kolejne łzy, brytyjka zrozumiała, że musi uważać na to co robi. Pozbierała reszte pustych paczek jakie leżały w pomieszczeniu i wyrzuciła je do kosza tak jak tą wcześniejszą. - Nie płacz, proszę... - usiadła na krzesełku i delikatnie złapała ją za rękę, pokazując że już się stąd nie ruszy. Pogłaskała ją po włosach a kąciki ust powędrowały do góry.
- Dobrze... ale pozwól że zajmę się sprawiedliwością... - powiedziała tajemniczo, ale wiadomo o co chodziło. Znajdzie tych gości i się nimi zajmie. Nie zastrzeli ich bo byłoby to za proste. Zapamiętają dzień przesłuchania na lata.
- I twoim ojcem. - zrobi wszystko aby znalazł się za kratami. Będzie potrzebowała zeznań kobiety, ale to nie teraz, zważając na jej stan emocjonalny.
- Zadzwoniłam do twoich rodziców, będą tu z Els i Chrisem za niedługo. - musiała się podzielić dobrą nowiną. Chyba wszyscy czekali na informacje że Ady obudziła się ze śpiączki, zwłaszcza że lekarze nie dawali jej dużych szans. Art nie mogła zostawić tego tylko dla siebie. Musiała się podzielić z rodziną Castellano, że mogą wpaść.
Widziała dłoń wędrującą na szyję. Szukała wisiorka.
- Ady to nic... dostaniesz ode mnie coś innego. Nie przejmuj się tym. - podniosła się lekko i ucałowała ją we włosy. Znajdą coś innego co spodoba się trenerce.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Ady naprawdę martwiła się o partnerkę dużo bardziej niż o samą siebie. Nawet teraz kiedy sama wyglądała jak siedem nieszczęść, a jej psychika była w kompletnej rozsypce to musiała upomnieć Arti by przestała palić. Może kiedyś namówi ją po prostu na te elektroniczne papierosy i to bez nikotyny by po prostu wciąż miała ten nawyk palenia i tyle. Słyszała, że to mimo wszystko sprawia, ze faktycznie czujesz iż wciąż palisz. Pomijając już fakt, że płyn do vape'a może mieć fantastyczne zapachy.
Nie kontrolowała łez. Teraz chyba po prostu na wszystko reagowała płaczem. Nie złością, krzykami... tylko płaczem. Coś co było do niej niepodobne, bo naprawdę rzadko płakała.
Skinęła głową. Niech Arti się tym zajmie. Zresztą ma tysiące kontaktów i pewnie będzie skuteczniejsza niż policja, która bezradnie rozkłada ręce albo sprawę po prostu rzuci w kąt. -Obiecaj mi, że nie zrobisz nic głupiego - mruknęła wlepiając swoje ślepia w kobietę. agentka była zdolna do wielu rzeczy i oczywiście chodziło tu o wymierzenie własnej sprawiedliwości. Wpakowanie im kulki w łeb nie było dobrym rozwiązaniem.
Uśmiechnęła się delikatnie słysząc, że cała rodzinka wpadnie z wizytą. Gorzej, że nie była pewna czy psychicznie to wytrzyma. Kochała rodzeństwo, ale i Els i młody potrafili być naprawdę głosi, a tego nie potrzebowała. Nie chciała by się przekrzykiwali nad nią, ale była zbyt zmęczona by to powiedzieć teraz na głos.
Wisiorek... który z nią przeżył Australię i którego nie ściągała (prócz kąpieli) od momentu wizyty u jubilera, w którym go Adaya dostała. - Nie chcę czegoś innego - przywiązała się do tego konkretnego wisiorka. Chciała go odzyskać. Nawet jeśli w tym momencie jej mózg przywoływał ten nieprzyjemny moment pierwsze gwałtu... Jednemu z tych kolesi spodobała się ozdoba, więc ją sobie zerwał. Zrobiło jej się ponownie niedobrze na samą myśl tego co jej zrobili.
-Art nie chcę tu być, chcę do domu - chciała położyć się w ich łóżku, zakopać sie pod kocem i nie wychodzić przez najbliższe sto lat. Chciała mieć ciszę i spokój i Artemis obok. Tyle potrzebowała do szczęścia w tym momencie.
Do sali wszedł ten młody stażysta, który miał za zadanie zabrać ją na wszelkie badania. -Godzina wizyt już się skończyła - rzucił nieprzyjemnie do Artemis. Nie miał pojęcia o niczym i widać było, że chyba tutaj jest za karę. Słowa, które wypowiedział przeraziły Ady. Nie chciała teraz zostawać sama w szpitalu!

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Trudno było przyrzec, iż nie zrobi się nic głupiego zwłaszcza, że rączka już teraz ją świerzbiła aby wyjąć broń i po prostu samemu załatwić sprawę. Była nauczona wymierzania sprawiedliwości ale robiła to w imię Królowej i Wielkiej Brytanii. Nie mogła urządzić samowolki i latać po Seattle z bronią. Agencja by tego na pewno nie zaakceptowała, ale pomogą jej w znalezieniu tych ludzi. Wystarczy pogadać z CIA. Na pewno do nich dotrą.
- Obiecuję. - nie rzucała swoich słów na wiatr. Coś wymyśli aby zająć się tymi zwierzętami w bardziej cywilizowany sposób. Powiedzmy... bo jeśli pozwolą jej na ich przesłuchanie, to zrobi im krzywdę. Tak aby odpowiedzieli za swoje czyny.
Wisiorek to rzecz nabyta. Zawsze możną ją wymienić. Rozumiała, że jest to ważny przedmiot dla amerykanki, który pomagał przetrwać rozłąke, ale teraz nic na to nie poradzą. Będą musiały pomyśleć nad czymś innym co również w takim stopniu przypomni o Artemis gdy nie będzie jej obok.
Serce jej pękło na pół kiedy usłyszała, że Ady nie chce tu siedzieć. Oczywiście lepiej czułaby się w domu i tam dochodziła do formy, ale w tym momencie było to niemożliwe. Tu miała odpowiednią opiekę, a sama Fisher była spokojniejsza iż nic się nie wydarzy, a jak już coś się stanie to szybko udzielą jej pomocy.
Kiedy w sali pojawił się po raz kolejny ten wkurwiający stażysta, to zmierzyła go lodowatym spojrzeniem. Wstała z krzesełka i podeszła do gościa. Była od niego wyższa co jest atutem w takiej sytuacji.
- Mam pozwolenie od ordynatora aby tutaj być, więc taki chłopiec jak Ty mnie nie wygoni. - z tym upoważnieniem to wymyśliła na poczekaniu, ale jeśli będzie trzeba to nawet pofatyguje się do dyrektora szpitala aby tylko móc zostać z trenerką. Nie wyobrażała sobie, że teraz ją zostawi. Nie mogła. Poza tym niedługo przyjedzie reszta ferajny. Musiała walczyć nawet z głupim stażystą, który skrzywił się na jej słowa. - Zostanę tu tak długo jak chce. - wbiła palec wskazujący w jego klatkę, dalej mierząc go nieprzychylnym spojrzeniem.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Znała na tyle swoją kobietę by wiedzieć, że mogłoby jej teraz coś głupiego przyjść do głowy. Mogłaby ich zamordować gdyby tylko chciała, bo jakby nie było dobrali się do jej kobiety. To co było wyłącznie dla Artemis w jeden wieczór zostało odebrane. Adaya naprawdę czuła, że Arti przestanie ją chcieć przez to i w żaden sposób nie mogła się tego uczucia pozbyć.
Odetchnęła z ulgą gdy usłyszała obietnicę. Ogólnie nie chciała wiedzieć jak ich znajdzie i w jaki sposób wymierzy im tą sprawiedliwość. Dla niej mogliby na żywca mieć odcięte przyrodzenie. Niech cierpią skurwysyny!
Wisiorek był prezentem od Artemis. Prezentem, który pomagał jej z rozłąką, ale też i naprawdę sama do niego się przywiązała. Już pomijając fakt, że kosztował w cholerę pieniędzy i jeśli facet dobrze ogarnął to nawet nieźle się wzbogacił przez ten czas. Nie chciała nic innego i nie zamierzała nawet o to prosić Artemis. Najwyżej znowu będzie jej kazała chodzić w bluzach tylko aby potem samej w nich chodzić po mieszkaniu. Była dziwna? Może troszeczkę.
Może i miała odpowiednią opiekę, ale zdecydowanie będzie walczyć o to by ją wkrótce puścili do domu. Może jak wszystkie wyniki będą w miarę dobre to ją faktycznie puszczą? I będzie mogła spędzać całe dnie na kanapie... i nigdzie indziej.
Stażysta wyglądał jakby naprawdę nie chciał tu być i przede wszystkim zajmować się jakąś panną, która sama zasłużyła sobie na taki los. Oprócz Arti nikt nie wiedział co się wydarzyło, a widocznie młody już wyrobił sobie opinię o Castellano i chyba każdy wiedząc, że miała w swoim organizmie dragi wychodziłby z tego samego założenia. Dała dupy za działkę.
-Jeszcze zobaczymy - przewrócił oczami i zajął się odłączaniem odpowiednich kabelków. Przy każdym dotyku stażysty Adaya w panice odskakiwała. Te wszelkie badania to będzie najgorsza rzecz ever. A jeszcze będzie musiał jej pomóc przedostać się z łóżka na wózek. Jeśli się trenerka nie popłacze to naprawdę będzie cud. Oby jej rodzinka przyszła jak wróci z tych badań, bo będzie potrzebowała sporo pocieszenia w walce z atakami paniki.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Miala serdecznie dosyć chłopaka, który chyba staż tutaj traktował jak karę boską za grzechy. Czy on kiedykolwiek obcował z pacjentem? Nie miał za grosz empatii ani zwykłej ludzkiek wyrozumiałości. Oczu chyba też nie posiadał bo wystarczyło spojrzeć na Adayę aby stwierdzić, że jest przestraszona. Już sam moment kiedy odskakiwała kiedy mężczyzna kładł dłoń na jej ciele aby odłączyć kabelki. Był ślepy a Artemis to wkurwiało. Powinna zapewnić Castellano najlepszą opiekę. Rozumiała że to teraz rodzice płacą za pobyt tutaj, ale będą musiały porozmawiać o kupieniu ubezpieczenia dla trenerki. Tak pro forma, jakby nawet złamała coś sobie przez przypadek w mieszkaniu. Nieszczęścia się zdarzają.
- Ja pomogę. - warknęła gdy młody próbował złapać tak trenerkę aby usiadła na wózku. Jeszcze ją skrzywdzi... Fisher na to nie pozwoli, dlatego czym prędzej znalazła się koło partnerki. - Damy radę. - uśmiechnęła się do niej i powolutku pomogła jej wstać. Nie spodziewała się, że nagle dostanie prezent w postaci wymiocin na spodniach. Jednak mimo początkowego grymasu, kąciki ust powędrowały do góry bo młody też oberwał. - To nic - stwierdziła uspokajająco, bo widziała po trenerce że jej przykro. Zmyje się to, poza tym jej rodzice mogą wpaść do ich domu i przywieźć coś na przebranie.
- Wrócimy niedługo. - chciała iść z nimi ale stazysta uparł się i tym razem rozumiała to. Nie przy wszystkich badaniach mogła być.
- Będę na Ciebie czekać. - ucałowała ją we włosy i usiadła na krzesełku w pustej sali. Miała tak wielką ochotę zapalić, że z trudem odganiała tą myśl. Po półgodzinie pojawili się państwo Castellano z ferajną.
- Gdzie Ada? - spytał podekscytowany Chris, którego wręcz nosiło. Przyszedł ze srebrnym medalem aby pokazac go siostrze, bo kilka dni temu miał turniej a ona była w śpiączce i nie miał okazji się nim pochwalić.
- Na badaniach. Niedługo wróci. - stwierdzila i odebrala ubranie od Avery. Jak dobrze że zdążyła zadzwonić do kobiety.
Ellie sobie usiadła, nikła w oczach z dnia na dzień. To nawet Fisher mogła przyznać... niestety.
Przeszła do łazienki się przebrać i gdy wróciła wszyscy w piątkę czekali na powrót Ady.

autor

Arti

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”