WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Siedział w pokoju wspólnym, kiedy dostali wezwanie do palącego się na obrzeżach magazynu. W mgnieniu oka jednostka była gotowa do akcji. Było prawdopodobieństwo, że ktoś jest w środku, więc bardzo szybko trzeba było działać by uratować życie. Akcja trwała w najlepsze, podczas przeszukiwania magazynu Russell znalazł dziewczynę. Była nieprzytomna, szybko sprawdził jej powierzchowne rany, po czym ją wyniósł z palącego się budynku prosto do karetki pogotowia, ponieważ potrzebowała szybkiej pomocy medycznej, a Dom wrócił do budynku, by wrócić i sprawdzić teren. Nie spodziewał się, że to się tak skończy. Wszedł w sam środek, ale właśnie w tym momencie dość spora belka po prostu się upaliła i runęła całym swoim ciężarem na młodego strażaka. Nie było dobrze, Dominic stracił przytomność i miał wiele obrażeń. Poleżał tam chwilę dopóki nie znaleźli go koledzy i został odwieziony do miejscowego szpitala ambulansem na szpitalu. Od razu został poddany szeregowi badań mających na celu ustalić co mu się stało. Obrażenia wewnętrzne i uraz głowy, dość poważny. Został przeniesiony na salę.
-
Rudowłosa weszła do jego sali i posłała w jego kierunku nieco niepewny uśmiech. — Cześć, zapewne nie powinnam tu być, ale chciałam podziękować Ci za ratunek. Uratowałeś mi życie — odparła z wdzięcznością. Nie miała pojęcia, jak mu to wszystko wynagrodzi. — Jak się czujesz? — spytała wyraźnie zmartwiona. Poświęcenie Dominicka wywarło na niej ogromne wrażenie. Mężczyzna postąpił bezinteresownie i bez cienia wątpliwość został bohaterem, jej bohaterem.
-
Leżał w swojej sali z mętlikiem w głowie, a w zasadzie z pustka po tym co się stało. Leki przeciwbólowe już zaczęły działać, więc jego mózg analizował sytuację, ale nie miał z czego, więc jeszcze bardziej się gorączkował. Oczywiście Dominic powiedział o wszystkim lekarzowi i ten potwierdził, że może być to skutek urazu. Ekstra. Przymknął oczy ale od razu usłyszałam otwierające się drzwi. Słysząc jej słowa zmarszczył brwi ale od razu tego pożałował. Bolało.
- Nie musisz mi za nic dziękować. - powiedział spokojnie udając, że wie o co chodzi, ale w jego głowie widniał tylko wielki znak zapytania. - Jestem strasznie obolały, ale nic mi nie będzie. - odparł dając dziewczynie coś na kształt uśmiechu.
-
-Nie ma problemu, Mason.-zapewniła go, że wszystko jest w porządku.-Będziesz musiał podjechać do mieszkania po moje rzeczy. Co prawda nie byłam zbyt spakowana....-zaczęła mówić w trakcie jazdy. Nawet nie wiedziała do którego szpitala jadą, ale Davies na pewno włączył nawigację, w końcu był dość nowy w Seattle. -[b[Kto wie, może to fałszywy alarm?[/b]-stwierdziła gładząc się po brzuchu. Jednak po pierwszym spotkaniu z pielęgniarkami nic nie wskazywało, że to fałszywy alarm, skoro od razu podpięli ją do różnych urządzeń i skierowali do jednej z sal. Ułożyła się wygodnie na łóżku, choć ten cały poród stawał się coraz mniej przyjemny, to jednak nie panikowała, chciała mieć to już za sobą. -Hej, Mejs...-uśmiechnęła się do niego i poklepała miejsce obok siebie na łóżku.
-
- Skarbie jaki fałszywy, to już czas. - odparł jej nerwowo pokonując kolejne kilometry. Z przedmieścia mieli sporą trasę do pokonania. Davies wiedział, że jeżeli wody odejdą, to już dziecko trzeba urodzić, bo jest ileś tam godzin żeby dziecko przyszło na świat. Naprawdę wiedzę posiadał w tym temacie nie małą, więc gnał przed siebie, żeby mu się dziecko nie udusiło przypadkiem. Miał jeszcze całkiem sporo czasu, ale naprawdę był spanikowany.
W końcu przyjęli ich na oddział, a Romy dostała własną salę, ponieważ Mason oczywiście dopłacił za salę jednoosobową, żeby jego żona miała stuprocentowy komfort rodzenia, a Mason mógł być cały czas przy swoich kobietkach.
Usiadł obok niej i załapał blondynkę za rękę.
- Napisałem mojej sekretarce żeby podskoczyła po torbę, nie chcę cię tutaj zostawiać. - z tego całego zamieszania jeszcze by coś źle spakował, albo pogubił się w mieście i nie zdążył na poród. Sekretarka byłą przygotowana na to, że będzie poproszona o taką przysługę i z chęcią się zgodziła. Jako, że miała za sobą porody, to wiedziała, co jest potrzebne do porodu, a Mason ufał jej na tyle, że nie miał problemu by grzebałą w ich rzeczach.
- Kochanie na pewno wszystko w porządku ? - zapytał, bo bał się że będzie ją bolało. Wiadomo, że poród boli, ale chciał jakoś zaradzić jeżeli za bardzo będzie ją bolało.
-
Starała się jednak zachowywać zimną krew, nie panikować. Nie było to proste, ale wiedziała, że tak będzie dla wszystkich lepiej. -No dobrze, jak uważasz- Romy nie miała jeszcze okazji bezpośrednio poznać sekretarki swojego męża, więc niezbyt entuzjastycznie podchodziła do pomysłu, że ktoś obcy miałby grzebać w jej szafkach, ale nie chciała robić afery, bo i po co.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz- powiedziała pokrzepiająco do męża, choć zamiast uspokajającego uśmiechu, na jej twarzy był raczej grymas. A po chwili podszedł lekarz i po przedstawieniu się zajrzał pod przykrycie na łóżku Romy, między jej nogi, po czym poinformował ich że to jeszcze trochę potrwa, zanim zostaną rodzicami. W sumie to Romy nie wiedziała, jak Mason zareaguje, ale naprawdę w tym momencie nie myślała o takich błahostkach.
-
Cmoknął ja w odpowiedzi w czoło. Jego sekretarka to była babka przed czterdziestka i nie była za bardzo atrakcyjna fizycznie, więc Romy nie musiała być o nią zazdrosna. Oczywiście nie była stara, ale zupełnie nie w typie Masona, z resztą on już jedna przygodę miał i z kolejnymi zdecydowanie spasuje. Teraz ma jeszcze więcej do stracenia, niż kiedykolwiek wcześniej.
- wiem kochanie, że wszystko będzie okej. - posłał jej uśmiech. Kiedy lekarz wszedł do sali wysłuchał co ma do powiedzenia, aczkolwiek były to zdawkowe i formacje. Oczekiwał większego zaangażowania z jego strony. Teraz nie ma ci wybrzydzać, bo nie znajdą na szybko lepszego szpitala. Mogli o tym w sumie pomyśleć wczesniej, aby znaleźć luksusową klinikę, tylko przez ich zawirowania w małżeństwie czas do porodu minął im cholernie szybko.
- Romy, na pewno nie potrzebujesz czegoś do jedzenia, albo znieczulenia ? - zapytał się, gdy mężczyzna opuścił ich sale. Musiała czus się zaopiekowania w stu procentach.
-
To nie była zazdrość, bo chciała wierzyć, że po zdradzie, nie będą mieli więcej problemów. Tu raczej chodziło o niezręczność i prywatność, ale naprawdę nie chciała robić problemów. Potrzebowali pomocy, więc dobrze, że sekretarka chętnie chciała im pomóc.
-Może coś do picia jedynie-poprosiła go. Nie potrzebowała za wiele, choć chciała znieczulenie, ale nie wiedziała w którym momencie się je podaje. Gdy Mason akurat wyszedł, jedna z aparatur zaczęła pikać. Pojawiła się pielęgniarka, zawołała lekarza i zadecydowali o przewiezieniu Romy na porodówkę i tak dalej. Ta zaprotestowała i powiedziała, że bez męża się nie rusza. Nie musiała wiele się kłócić, bo ten zaraz przyszedł z butelką wody dla niej i wspólnie przemieścili się na salę do porodów.
-
- Dobrze. – wstał z łóżka, ucałował ją w czoło i udał się w kierunku sklepiku, w którym mógł zakupić wodę, wziął przy okazji jakieś słodkie przekąski, gdyby blondynce spadł cukier i byłoby jej słabo, w sumie dla samego siebie również wziął. Wyczytał w poradniku, że będzie to bardzo przydatne. W międzyczasie zadzowniłą do niego sekretarka, która była pod szpitalem z rzeczami. Naprawdę zajęło jej to bardzo mało czasu, za co Mason był jej wdzięczny. Powolnym krokiem szedł w kierunku Sali, na której byłą jego ukochana, dopiero na korytarzu zauważył, że z drzwi od jej Sali wychodzi nerwowa pielęgniarka, więc przyśpieszył tempa. Okazało się, że to już i prawie przegapił poród swojej ukochanej córeczki. Zostawił torbę na sali i wraz z Romy, przy asyście lekarzy pojechali na porodówkę. Caly czas trzymał blondynkę za rękę i powtarzał, że wszystko będzie dobrze.
Kiedy dotarli na salę Mason zdał sobie sprawę, że dzieli ich zaledwie kilkanaście minut, w porywach do kilkudziesięciu, aż zobaczy swoją ukochaną córeczkę. Trzymał Romy za rękę, a chusteczką ocierał jej pot z czoła. Podał jej również wodę, bo byłą spragniona i wycieńczona całą akcją, Mason starał się być silny, bo nie był w tym wszystkim najważniejszy ,tylko jego dwie najważniejsze kobiety.
-
Nie ma co się bać, że Mason cokolwiek by przeoczył, bo to nie jest takie hop siup i póki wybrał się po napoje do szpitalnej kawiarenki, to nie groziło mu przeoczenie niczego. Trzeba było przyznać, że jak na razie poród Romy był dość szybki i wcale nie taki traumatyczny, ale najgorsza a zarazem najważniejsza część była dopiero przed nimi. Po kilkunastu, może kilkudziesięciu minutach, blondynka naprawdę nie była w stanie powiedzieć, pomiędzy krzątaniną lekarzy i ich głosami, rozmowami między sobą i poleceniami w stronę rodzącej, można było usłyszeć inny dźwięk... Krzyk nowonarodzonego dziecka. Masonowi kazano przeciąć pępowinę, a po następnej chwili dzidziuś już leżał na klatce piersiowej Romy. Kobieta była zmęczona i wykończona, ale też była przeszczęśliwa, gładząc swoją pierworodną po główce.
-
Wszystko działo się szybko, ale dla Masona to była wieczność. Cały czas trzymał kobietę za rękę, ocierał jej pot z czoła i wspierał jak tylko mógł. Nic więcej poza tym nie mógł zrobić, a widząc jak Romy jest zmęczona i obolała, żałował, że nie może chociaż część tego bólu przejąć. Odciął pępowina tak jak kazali mu lekarze, chociaż ręcę mu drżały i był przerażony tym faktem. W końcu małą byłą już w ramionach jego małżonki ,więc Mason usiadł na krześle obok blondynki i pogładził ją dłonią, po mokrych od potu włosach.
- Jest piękna. – przerwał milczenie, które wisiało w powietrzu, kiedy ta dwójka wpatrywała się w swój mały cud. To doświadczenie już na zawsze zmieniło Daviesa, tak samo jak ich małżeństwo. Zdecydowanie umocniło ich cały związek i zbliżyło do siebie. Widząc poświęcenie swojej żony, Mason docenił ją jeszcze bardziej i kochał sto razy mocniej. Kobiety są jednak niesamowite.
-
Romy naczytała się o porodach trwających po kilkanaście, czy wręcz kilkadziesiąt godzin, kończących się cesarką i tak dalej - w porównaniu do tego jej doświadczenie było krótkie, miłe i przyjemne. A przede wszystkim bezproblemowe.
-To prawda-powiedziała, zerkając na męża. Czy mała była piękna? Na pewno nie, bo była cała pomarszczona i czerwona po porodzie, ale to nie było ważne. Dla nich zawsze będzie naj, w każdym aspekcie. Lekarze wciąż się krzątali wokół kobiety, ale po chwili pielęgniarka zabrała zawiniątko, obiecując że jak tylko przewiozą kobietę do jej sali, to dziecko zostanie jej zwrócone.
I tak się stało. Po kilkunastu minutach byli już w jednoosobowej sali, gdzie Romy leżała na swoim łóżku, a Mason mógł spędzać z nią czas. Jeszcze trochę się działo, pielęgniarka przywiozła noworodka w łóżeczku, pokazała im jak karmić i tak dalej. Po tym wszystkim Mason dostał córkę po raz pierwszy w swoje ręce, a Romy stwierdziła, że ten widok to jest zdecydowanie najładniejsze, co w swoim życiu widziała.-Nina chyba nie będzie mieć rodzeństwa...-mruknęła, próbując poprawić się na łóżku .Rozmawiali wiele razy o imionach, które mogliby wybrać i Nina zdecydowanie była w czołówce. Romy była pewna, że to imię najbardziej pasuje do dziewczynki, choć mąż mógł jeszcze zgłosić veto.
-
Sala jednoosobowa była naprawdę ogromnym komfortem, mogli obydwoje budować od samego początku więź z ich córeczką, bez obecności osób trzecich, prócz pielęgniarek, które od czasu do czasu krzątały się po pokoju, ale z pewnością będą do nich coraz rzadziej zaglądać, skoro obie dziewczyny czują się dobrze.
Kiedy dostał swoją kruszynę na ręce, naprawdę się wzruszył. Oczy chyba mu się nawet zaszkliły, nigdy nie miał okazji trzymać takiego maleństwa na rękach i bał się, żeby jej nie zrobić krzywdy. Chociaż był ojcem i tak jak matce dziecka, chyba instynktownie wiedział co ma zrobić i jak trzymać takie maleństwo.
- Wszystko dla ciebie zrobią. – wyszeptał do córeczki, i dał jej palca, którego malutka instynktownie objęła całą dłonią, a Mason ucałował ją w malutką rączkę. Naprawdę zrobi wszystko, że był jak najlepszym ojcem jak i mężem.
- Dlaczego nie? – zapytał, cały czas wpatrując się w córeczkę. Mason chciałby żeby mała miała rodzeństwo, kiedy ich zabraknie będą dla siebie niesamowitym wsparciem. Mason nie miał siostry, ani brata, wiec po śmierci rodziców został na tym świecie sam i nie mógł na nikogo liczyć. Byłoby mu o wiele łatwiej, gdyby na tym świecie był ktokolwiek z kim wiązałyby go więzy krwi. Teraz ma chociaż swoją córeczkę.
- Czekaj, Nina? – zapytał podnosząc wzrok, bo teraz do niego dotarło co powiedziała. Coś wspominali o imionach, ale nie padło nigdy żadne konkretne imię, więc zdziwił się, kiedy Romy oznajmiła, że córka będzie nazywała się Nina.
-
Osobna sala na pewno była czymś, na co warto było wydać pieniądze. Teraz to pewnie nie jest tak zauważalne jak będzie nieco później, na przykład w nocy. Choć oczywiście, może się okazać że to kto inny nie da Romy nawet zmrużyć oka... Nie byłoby to wcale dziwne, bo skąd taki mały bobas może wiedzieć, kiedy jest noc, a kiedy dzień?
Romy uważnie przyglądała się córce i mężowi, na ich reakcję na siebie nawzajem. Zauważyła te szklane oczy, ale nic nie powiedziała - choć w przyszłości pewnie mu kiedyś to przypomni, bo halo! Faceci nie płaczą! E tam, gówno prawda.
-Nie no, nie wiem. Może mnie przekonasz-uśmiechnęła się. Pewnie, nie czuła się w tym momencie najlepiej, ale zdecydowanie było warto! Już to wiedziała, choć matką była może od godziny, albo kilkudziesięciu minut. -Myślę, że pasuje... Co sądzisz?-zapytała. Cóż, dla niej w tym momencie zdecydowanie było na prowadzeniu, reszta imion, o których rozmawiali nie wydawało się odpowiednich z wielu powodów. Wystarczyło spojrzeć na noworodka. Nina jak się patrzy. No i jak ładnie pasuje do nazwiska. Jednak jakby Mason miał lepszy pomysł, to oczywiście mogą to jeszcze przegadać. Żadne decyzje nie zostały podjęte, na razie rozmawiali, do zarejestrowania dziecka oficjalnie jeszcze daleka droga.