WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Oj tak, śmiech miał właściwości lecznicze, a także pomagał się człowiekowi nieco rozluźnić, co było naprawdę przydatne gdy pracowało się pod presją czasu i w warunkach stresowych, co spotykało ich obojga. Zatem taki szczery śmiech, to rozbawienie było im potrzebne i na pewno im pomogło poczuć się nieco lepiej.
- I byłoby to kompletnie nie w moim stylu. Jeszcze by wszyscy myśleli że podmienili mnie kosmici, czy porwano mnie i zrobiono pranie mózgu. - zażartowała, bo owszem, dystans do siebie był ważny, jednak wolała okazywać że go ma jedynie swoim bliższym przyjaciołom, nie obcym ludziom. Niech inni uważają ją za zimną, zamkniętą w sobie, zdystansowaną do innych samotniczką, która uważa się za nie wiadomo kogo. Ona zyskiwała dopiero przy bliższym poznaniu, jednak niewielu miało tę okazję by ją poznać taką, jaką jest naprawdę.
- A zatem powinniśmy wznieść toast za naszą przyjaźń i doskonałą współpracę. - musiała przyznać, że to był doskonały toast by spróbować tego dobrego whisky, które chociaż paliło gardło to było naprawdę dobrym trunkiem dla kobiety.
- Owszem, jednak zanim wszystkiego się dowiemy chciałam skonsultować te nowe dowody z Sebastianem, bo nie tylko byśmy mogli odeprzeć zarzuty wobec ciebie, ale i również pozwać odpowiednie organy za zniesławienie cię i oskarżyć prawdziwych winnych. - sprawiedliwości musiała się stać zadość, Specter nie odpuści tej sprawy i będzie nalegała wręcz na to, by Nate otrzymał odpowiednie odszkodowanie za zniesławienie po tym okropnym wypadku, do którego doszło jednak nie z jego winy, w dodatku walcząc o przeprosiny które miałyby się ukazać w prasie, żeby ludzie wiedzieli, że Covington i jego firma są godni zaufania i to u nich trzeba robić wszelkie plany architektoniczne w Seattle, a nawet i na całym świecie. Wiedziała jednak, że Nate mógłby to chcieć odpuścić, bo po co się mścić, skoro chciał tylko wyjaśnić sprawę? A to naprawdę mogło mu bardzo pomóc.
- Oczywiście że by nie sprawiły mi trudności, ale ludzie by uważali mnie za szaloną, bo kto normalny biega w szpilkach po polu? - no tak, przecież była pewna siebie więc nie miałaby sobie poradzić w szpilkach na nierównej powierzchni z dołami? Szkoda tylko byłoby jej brudzić butów, bo ona nosiła te od Loboutina, a te do tanich butów przecież nie należały. No i liczyła się z opinią innych, którzy by dziwnie na nią spoglądali widząc jak hasa niczym sarenka w szpilkach po polu. Wariatka jak nic.
- Owszem, zgadzam się, ale znasz mnie i wiesz jak wielu poległo zanim zdołało się do mnie jakkolwiek zbliżyć. Naprawdę obecnie mamy mało wytrwałych mężczyzn na świecie, którzy myślą że zaufanie kobiety otrzymają na tacy, a ja nie zamierzam nikomu niczego ułatwiać. Jeżeli ktoś naprawdę chce mnie poznać to musi się trochę natrudzić zanim zdradzę mu swoje sekrety. - ona nie zamierzała się otwierać przed każdym człowiekiem, dlatego tak uważnie i rozsądnie dobierała sobie przyjaciół, ludzi przed którymi śmiało będzie mogła się otworzyć i porozmawiać w pełni szczerze, jak obecnie z przyjacielem. Żaden mężczyzna również nie zdobył jej serca, bo nie umiał o nie właściwie zawalczyć, oczekując że powinna na start zdradzać o sobie wszystko. Robert w jakimś stopniu ujął jej serducho tym że był inny niż wszyscy, których znała, jednak to nie wystarczyło i jego również odrzuciła, tak jak wielu zalotników, których miała dotychczas.
- Dziękuję za docenienie mojej osoby. Jednak to będzie należało do Roberta, czy uzna za atrakcyjną tę prawdziwą mnie. Bo już jej część miał szansę poznać, wtedy na koncercie. - i pewnie tamta część prawdziwej Lavender mu się spodobała, skoro wylądowali razem w łóżku i utrzymywali kontakt przez cały ten festiwal, gdzie naprawdę pokazała część prawdziwej siebie, by po powrocie do Seattle znów skryć się za maską zimnej suki. Może ta dojrzała wersja prawdziwej Lavender jest równie wartościowa co ta młodociana, która jeszcze mało wtedy w życiu przeszła?
- To już zacznij myśleć nad projektem przebudowania mojego apartamentu. To jest idealny czas na zmiany. - mogłoby tak brzmieć jakby ta nadzieja płynąca z nowo rozpoczętej relacji z Robertem sprawiła, że Lavender pragnęła zmian w domu, jednak prawda była taka, że kobieta potrzebowała zmian gdy dowiedziała się, że ma chore serce, o czym jej przyjaciele jeszcze nie wiedzieli. Czy powinna zatem zrobić domówkę podczas której wyzna przyjaciołom prawdę na temat swojego stanu zdrowia?
- O tak, byłabym idealną bohaterką filmów romantycznych, chyba muszę opowiedzieć tę historię jakiemuś scenarzyście, potem będziecie oglądali moją historię w kinach. Wiem że Maeve i tak by cię na takową zaciągnęła. - zaśmiała się znów, bo już wyobraziła sobie swoją osobę w roli bohaterki komedii romantycznych, których głównie nie oglądała, no chyba że właśnie z Maeve. Te historie były zwykle przereklamowane i pokazywały niezbyt prawdziwą wizję miłości w które wierzyły kobiety i szukały takiej miłości w swoim życiu, często okazywało się jednak że takowa realnie nie istnieje i kończyły ze złamanym sercem, odgrywając historię rodem z filmu, jednak bez szczęśliwego zakończenia.
- Wieloletnie doświadczenie twojego ojca już wyrobiło pewną renomę twojej firmy, więc uważam że jak najbardziej możesz mieć duże szanse w tym przetargu, tylko wiesz że nie wszyscy grają w nich czysto? - sama kiedyś prowadziła sprawę gdzie oskarżono jednego z podmiotów biorących udział w przetargu, który został wybrany nie dlatego, bo dał najlepszą ofertę tylko dlatego, bo właściciel firmy był bliskim przyjacielem burmistrza miasta. Takie nieuczciwe zagrywki były spotykane niestety dość często i Nate musiał się na to przygotować. I dobrze, że dzięki temu było mu nieco lżej, bo czasem człowiek potrzebuje wyrzucić wszystko z siebie, tak po prostu.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Na jej słowa przekrzywił głowę w zastanowieniu.
- W obecnych czasach kosmici nie muszą ingerować w sprawy ziemskie, żeby ludzie mogli zafundować sobie pranie mózgu. Wystarczy włączyć odpowiednie programy w tv albo posłuchać niektórych polityków - odparł dość poważnym tonem, choć oczywiście kontekst był całkowicie żartobliwy, o czym poświadczył figlarny uśmieszek, który chwilę później zawitał na jego twarzy. Osobiście nie zaśmiecał sobie umysłu oglądaniem tv i bzdetami z internetu, Lavender również nie wyglądała na taką, której można było narzucić swoje zdanie, więc tak, takie wyjście spoza wykreowanego przez siebie wcielenia byłoby czymś niezwykłym, zwłaszcza dla osób nie znających jej z tej strony.
- Oby trwała jak najdłużej - przyznał i stuknął się szkłem z jej szklanką, zanim upił część swojego alkoholu.
- Czyżby doniesienia wskazywały na to, że zniszczenia mogą mieć związek z osobami trzecimi? - zapytał, ściągając brwi. Próbował zachować spokój i rozwagę, choć takie informacje mogły okazać się przełomowe i w końcu ruszyć sprawę dalej. Czekanie na jakiekolwiek nowe wiadomości było uciążliwe i podawało jego cierpliwość i nerwy ogromnej próbie. Życie w ciągłej niewiedzy przez osiem miesięcy, w stresie spychanym do podświadomości, nie należało do przyjemnie spędzanego czasu. Cokolwiek by teraz nie powiedziała, Lavender dała mu już cień nadziei na rozwiązanie zagadki i przyzwoite zakończenie sprawy.
- No tak, bo rzeczywiście na polu będzie Ci się przyglądał tłum ludzi, w dodatku kręcąc filmiki na tik toki czy inne dziwne apki - spojrzał na nią, z rozbawieniem kręcąc głową. Pewnie byłby to zabawny widok, jeśli któryś z mieszkańców wsi pracowałby w polu i ze zdziwieniem przyglądałby się jej paradzie, ale umówmy się - byłoby to przez moment sensacją w ich środowisku, może przerodziłaby się w jakąś anegdotę, która ostatecznie na pewno nie skrzywdziłaby jej dobrego imienia, bo (zważywszy na fakt, że młodzież nie wychodziła w dzisiejszych czasach poza obręb swojego podwórka) jedyni ludzie widzący to nie potrafiliby nawet tego nagrać. A poza tym podobno tylko wariaci są coś warci!
- No i prawidłowo! Znasz moje zdanie - w moim mniemaniu kobiety powinny stanowić wyzwanie, by ich poznawanie wiązało się ze wzbudzaniem coraz większej fascynacji. A najwytrwalsi zostają odpowiednio wynagrodzeni. - Bo cóż to było za wyzwanie, jeśli po jednym wieczorze ze wszystkich gestów, ba, nawet słów, można było czytać z kobiety, jak z otwartej księgi? Owszem, facetom, którym zależało na łatwym łupie, zupełnie to nie przeszkadzało, ale Nate w ciągu tych trzech lat od rozstania z Zarą zdążył nabyć pewnego doświadczenia i, przede wszystkim, nie był desperatem. Według niego płeć piękna musiała mieć to coś, co wzbudzało tajemniczość i zachęcało do głębszego zainteresowania się akurat tą konkretną dziewczyną. W innych okolicznościach brnięcie w taką znajomość nie miało większego sensu.
- Ale naprawdę nie masz się czym przejmować. Oczywiście nikt nie jest bez skaz, ale jeśli rzeczywiście jakimś cudem coś Robertowi nie będzie w Tobie odpowiadało to będzie znaczyć, że zwyczajnie nie ma gustu. A na takich z kolei nie warto tracić czasu - wzruszył beztrosko ramionami. Dla niego było to oczywiste. Nie było sensu przejmować się czymś, na co nie miało się wpływu, a zmienianie się konkretnie pod kogoś, albo co gorsza, udawanie przed kimś kogoś, kim się nie jest, mijało się zupełnie z logiką. Albo się kogoś akceptowało w całości, ze wszystkimi zaletami i wadami, albo nie było sensu dłużej tego ciągnąć. W takich chwilach zdawał sobie sprawę, że warto było otaczać się ludźmi, którzy nie oceniali cię przez pryzmat twoich wad.
- Okej, wpiszę Cię w grafik - zaśmiał się, nie doszukując się w jej słowach głębszego znaczenia. Zmiany nie tylko we wnętrzu swojego serca, ale również swojego mieszkania na pierwszy rzut oka wydawały się dobrym pomysłem, aczkolwiek nie spodziewał się, jak bardzo miało to związek z tym niezwykle delikatnym organem.
- Prawdopodobnie zgodziłbym się na obejrzenie tego filmu tylko ze względu na Ciebie w roli głównej. No i oczywiście za specjalnym zaproszeniem na premierę, gdzie mógłbym poznać wszystkie gwiazdy - odparł żartobliwie. Ckliwe, schematyczne komedie to nie był rodzaj filmów, za którymi przepadał, ale musiał je ścierpieć, kiedy Maeve go na takie wyciągała. Dlatego wbrew pozorom z Lavender zgadzał się w wielu kwestiach i między innymi to właśnie sprawiało, że tak dobrze się dogadywali.
- Zdaję sobie z tego sprawę. I dlatego nie zamierzam wykorzystywać żadnych podejrzanych chwytów. - Poniekąd był pod obserwacją konkurencji, która tylko czekała na to, kiedy Nathaniel się potknie, by to wykorzystać. Poza tym sprawa katastrofy nadal była w toku, więc podejrzenia, początkowo bezpodstawne, ale teraz w nowych okolicznościach, mogłyby zostać wycelowane w jego kierunku. Już osiem miesięcy temu brano w wątpliwość, czy wyrodny syn nie postanowił zagarnąć firmy całkiem dla siebie, co wydało mu się niedorzeczne. Jeśli badania wykażą, że katastrofa nastąpiła z powodu świadomego uszkodzenia, był pewien, że zostanie wezwany ponownie na rozmowę, może tym razem o bardziej oskarżycielskim charakterze.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

- Nawet nie poruszajmy tematu polityki, nie chcesz chyba by skoczyło mi ciśnienie? - prawo często łączyło się z polityką, ale Lavender nie mogła niektórych rządzących wręcz słuchać, bo mówili takie brednie, jakby ich mowy napisał jakiś przedszkolak, który nie wie nic o życiu. I takie marionetki rządziły krajem, albo osoby które łamały prawo poprzez nieodprowadzanie podatku czy podtruwają konkurencję by wygrać kolejne wybory? Jeżeli ktoś miał swój rozum to potrafił rozróżnić co jest prawdą, a co politycznym mydleniem oczu, bujdą, jednak sporo było takich osób, które wierzyły w każde słowa polityków i potem szerzyli te herezje dalej. Ona już dawno przestała słuchać tych głupot, o których wypowiadali się politycy, musiała jednak pilnować zmian w prawie i sądownictwie, bo to się łączyło z jej pracą.
- Do końca świata i o jeden dzień dłużej. - dobrze, że rozgrywamy tę grę jeszcze przed katastrofą pogodową w Seattle, inaczej ten dobór słów byłby niezbyt trafny. Whisky rozpływało się w jej ustach, tak bardzo lubiła ten ziołowy alkohol.
- Tego nie mogę ci zdradzić, jednak sprawa jest podobna do tej w Tacomie, tyle że nie mieliśmy sztormu, który by wprowadził go w drgania, ale jakiś czynnik musiał to zrobić. - dodała na temat tego, co już wiedziała. Nie wykluczano tutaj udziału osób trzecich, ale to nie było jeszcze potwierdzone, więc prawniczka póki co skupiała się na ewentualnej winie wiatru i drgań spowodowanych wjazdem ciężarówki przekraczającej wyznaczoną wagę i prędkość na moście. Dobra forma obrony, atak na pogodę która nie może się wybronić i na kierowcę, który i tak zginął, więc również nie mógł się wybronić.
- Tak, zgadzam się bo wybiorę się tam akurat w trakcie żniw. I wyobraź sobie jedzie taki kombajn, a tutaj wychodzi taka nimfa w szpilkach z pola kukurydzy. Nawet Stephen King tego nie ujął w swojej powieści. - pamiętam że był w powieści tego autora motyw potwora w polu kukurydzy, albo to był inny autor również thrillerów sci-fi. A tutaj na pewno Lavender wyszłaby na postać nie tyle co śmieszną, co wręcz magiczną. A wieśniacy to podobno palili czarownice na stosie, więc może lepiej nie ryzykować? Nie ciągnęło jej na wieś, ot co.
- No właśnie, apropo kobiet... czy ty już rozejrzałeś się za taką, która warta byłaby odkrywania? - Specter nie słyszała o żadnej kobiecie w życiu przyjaciela, a życzyła mu jak najlepiej, więc zapytała jak to u niego sprawa stoi z tymi całymi związkami. Może powinna mu jakoś pomóc? Miała w kancelarii wysoko sytuowane prawniczki, nie tak doskonałe jak ona, ale zawsze coś.
- Ty to mnie doskonale rozumiesz, jesteś pewien że nie jesteśmy rodzeństwem? - doceniała ich przyjaźń, bo naprawdę Covington w wielu sytuacjach życiowych ją rozumiał, a to było dla niej niezwykle ważne i sprawiało że był on osobą godną zaufania. Jednak niestety jeszcze nie na tyle, by móc mu powiedzieć o przykrej diagnozie, którą to usłyszała przed wyjazdem w góry.
- Jakie inne gwiazdy? Przecież wiadomo że gwiazdą wieczoru byłabym ja w roli głównej. - zaśmiała się, bo ja nie wiem, jak on mógł chcieć iść na premierę by jakichś aktorów czy aktorki oglądać, jak miał przed sobą bohaterkę filmu, dzięki której on w ogóle powstał? Jeszcze by się dodało dramatyczny wątek o tym, że bohaterka miała chore serce i na łożu śmierci usłyszałaby wyznanie miłości a potem niczym Królewna Śnieżka przezwyciężyłaby truciznę w swoim sercu i żyliby ze swoim niespodziewanym księciem długo i szczęśliwie? Tak, to ewidentnie byłby film dla Maeve, a chore serce? To już niestety nie była fikcja filmowa.
- Dobrze, konkurencja nie musi być uczciwa, ale ty okaż się uczciwością. Kontrahenci to docenią. - poradziła mu już bardziej jako prawnik aniżeli jako przyjaciółka, popijając kolejny łyk whisky.
- A skoro ostatnio i tak nie mam nic do roboty to co powiesz na jakiś thriller czy film przygodowy? Coś się wypożyczy. - seria z Indianą Jonesem była chyba jej ulubioną z filmów przygodowych bo kto by nie chciał wyruszyć w podróż życia, odnajdując przy tym jakieś ukryte skarby i pokonując przeciwności losu? Ale chętnie by obejrzała coś zupełnie nowego, by mieć co komentować na kolejnych spotkaniach.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Nie, dzisiejszy wieczór lepiej niech pozostanie wolny od polityki - przytaknął z aprobatą. W tej kwestii również zgadzał się z Lavender, co było naprawdę intrygujące, biorąc pod uwagę fakt, że nie byli związani więzami krwi. W każdym razie chcąc nie chcąc, Nathaniel obserwował to środowisko, nie stając po konkretnej stronie po to, by nie patrzeć przez pryzmat podziałów. Dzięki temu wyrobił sobie niezbyt pochlebną opinię na temat współczesnej polityki, bo niestety praktycznie każdy dążył do władzy i bogactwa, nie bacząc na potrzeby społeczeństwa, które powinien stawiać na pierwszym miejscu. Poza tym ilu polityków chciało zebrać granty za nowe przedsięwzięcie związane z infrastrukturą? Kilkakrotnie był już świadkiem takich wystąpień zza kulis, ale póki firma otrzymywała pieniądze za projekt, musiał przymykać na to oko i robić dobrą minę do złej gry.
- Rozumiem. W takim razie pozostaje czekać. - Oczywiście nie zamierzał ciągnąć za język, co w tej sytuacji i tak byłoby bezcelowe. Zdecydowanie wolał poczekać na rzetelne wnioski poparte odpowiednią dokumentacją, niż trzymać się własnych domysłów, które jeszcze bardziej pobudzały do myślenia i tworzenia coraz liczniejszych teorii. Prawda, jakakolwiek by nie była, miała za zadanie ujarzmić to wszystko, co działo się wokół Nate’a, i choć oczekiwanie na nią wydawało się dłużyć w nieskończoność, to kiedy wiedział, że byli już blisko, pozwolił sobie jeszcze na zaciśnięcie zębów.
- Podsuwasz same genialne pomysły. To co, najpierw film, potem książka? - Uniósł sugestywnie brew. Trzeba było przyznać, że wyobraźnię również miała niczego sobie, Nate sam by lepiej tego nie wymyślił! Pomijając już istotę kolejnego źródła dochodu, to cóż to byłby za rozwój osobisty na większej ilości płaszczyzn, niż tylko w karierze prawniczki. Lavender wykazywała zdecydowanie więcej umiejętności, niż można by z początku przypuszczać.
- Doskonale wiesz, że nie rozglądam się za nikim intencjonalnie. Ale nawet, jeśli teoretycznie spotkałbym kogoś w ostatnim czasie, to i tak mam pewne zobowiązania, które stawiam na pierwszym miejscu. - Do swojej pracy i odgórnego skazania na bycie prezesem firmy podchodził z należytym szacunkiem. Nie chciał zawieść ojca, ponadto, nauczony na błędach, wiedział, w jaki sposób kobiety mogły zawrócić mu w głowie, dlatego nie mógł sobie pozwolić na zawładnięcie nim do tego stopnia, by z braku koncentracji zaczął popełniać jakieś głupie błędy. O zgrozo, podczas rozmowy z Lavender nie miał jeszcze pojęcia, jak bardzo w najbliższej przyszłości złamie swoje postanowienie.
- Hmm, sądzisz, by nasi rodzice ukrywali coś przed nami? - zapytał tonem, jakby rzeczywiście brał to pod uwagę, ale w kącikach jego ust igrał łobuzerski uśmieszek. To było niezwykłe, ale miał co do tego pewną teorię - uważał, że w dużej mierze mogła to być kwestia wychowania we wspólnym środowisku. Przyjaźń ich rodziców i częste spotkania rodzin skłaniały do spędzania ze sobą czasu, dogadywania się, więc wyrobiły w nich podobne przekonania.
- Ale Ciebie już znam, poza tym Twoja cudowna duszyczka stanowiłaby klucz do świata wielkiego kina. Gdybym tylko miał możliwość poznania Anne Hathaway, albo Natalie Portman, albo Emilii Clark to byłbym wręcz wniebowzięty. - Spotkanie takich osobistości byłoby szczytem marzeń dla niejednego mężczyzny. - Chyba pragniesz mojego szczęścia, prawda? - zamrugał urokliwie, biorąc ją pod włos. Bo dzięki takim znajomościom, przy odpowiedniej bajerze, którą skromnie stwierdzając, miał w sobie, mógłby ułożyć sobie życie i spełnić wszystkie… ekhem… marzenia. Nieomal rozpłynął się we własnych myślach, wyobrażając sobie spotkanie z każdą z tych szanownych pań.
- Oby - skwitował i przypieczętował to kolejnym łykiem trunku, nie mając wątpliwości co do swoich przyszłych, zgodnych ze wszystkimi zasadami, poczynań. On przynajmniej jakimiś zasadami się kierował.
- O, super! A co powiesz na taki z zagadką w tle? - Z chęcią zrobiłby wszystko, byleby skupić myśli na sprawach, które nie dotyczyły go bezpośrednio. Poza tym znalazłby na swojej liście parę pozycji pasujących do jej kategorii, które zalegały nieobejrzane i to była doskonała okazja, by wreszcie zabrać się za ich odfajkowywanie.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Żeby rozmawiać o polityce i nie uwikłać się w kłótnię trzeba było po pierwsze doskonale się znać, by wiedzieć kiedy granica staje się nieprzekraczalna, po drugie trzeba umieć uargumentować swoje zdanie, nie narzucając go jednocześnie drugiej osobie. Po trzecie trzeba było pogodzić się z tym, że każdy ma prawo do swojego zdania i nie obrażać się, ani nie rozpoczynać konfliktu, bo jak można mieć takie poglądy polityczne? I najważniejsze, trzeba było mieć jakieś zdanie na ten temat, bo najgorsi byli ci co nie interesowali się polityką i twierdzili, że nie ma to znaczenia, otóż każdy głos ma znaczenie, a ignorowanie sytuacji sprawia, że ona się w ogóle nie poprawi i takie osoby nie miały prawy narzekać potem na to jaki okropny jest rząd, skoro nic same nie zrobiły w kierunku jego zmiany. Jednak niektórych tak emocjonowały polityczne sprawy, że trzeba było odczekać, aż takie osoby ochłoną i będzie można z nimi normalnie rozmawiać. Pewnie zawsze tak było, tylko jako dzieci, nasi bohaterowie tego najzwyczajniej w świecie nie zauważali, ale każdy polityk dbał głównie o swój stołek i o utrzymanie władzy, tylko powtarzając że robi coś dla społeczeństwa, gdy wprowadzał daną rzecz bo miał taki plan, albo by wspomóc branżę swoich bliskich.
- A także porozmawiać z Sebastianem, to on będzie wiedział więcej czy został wykluczony udział osób trzecich przy zniszczeniu mostu. - dodała takim tonem, jakby wcale nie zdradzała szczegółów sprawy, tylko mówiła oczywistą oczywistość. Tym samym jednak naprowadzała przyjaciela na to, by jednak rozmówił się z drugim przyjacielem z ich paczki, bo on może znać póki co więcej szczegółów od niej. Sama zamierzała się wkrótce do niego zgłosić zarówno w sprawie Nate'a, jak i w swojej sprawie.
- Oczywiście, jak szaleć to szaleć. Najpierw będę gwiazdą filmową, potem książkową, zawidnieję na portretach w galeriach sztuki, a nawet będą rzeźbić moje ciało. Byle nie w gipsie jednak. - o tak, każdy chciałby być aż tak docenionym przez innych, być bohaterem książek, filmów, widnieć na obrazach w czasach swojej świetności i pozostawić po sobie rzeźbę, którą będą podziwiać potomni gdy nas już nie będzie na świecie. I staniemy się dzięki temu niezapomniani, bo najgorsze jest to że kiedyś o nas zapomną. A ukryte talenty Specter nawet przez nią nie były do końca odkryte, ot co, ale może coś miała jednak z anonimowego pisarza tekstów do szuflady, bo jednak zafascynowała się swego czasu takim jednym początkującym pisarzem thrillerów sci-fi.
- Owszem, doskonale o tym wiem, bo sama mam tak samo, jednak przychodzi taki czas gdy jednak potrzebujemy tego kogoś obok, sama obecnie przez ten etap przechodzę najwidoczniej. - aż wywróciła teatralnie oczami, bo to że poprosiła wtedy Roberta o drugą szansę to było wywołane tym, czego się dowiedziała od lekarza. Poniekąd potrzebowała przebaczenia, chciała mieć również kogoś obok, gdy już będzie z nią naprawdę źle. Z drugiej strony nie chciała by ktokolwiek oglądał ją w chwilach słabości, zwłaszcza Brown, więc i tak pewnie zrobiłaby wszystko, by go od siebie odepchnąć. Taka już była, mówi się na to kocia natura, bo to koty zwykle decydują kiedy chcą być głaskane, a w chwilach choroby zwykle uciekają od człowieka, by przebywać w samotności.
- Może nie rodzice, ale podejrzewam że nasi dziadkowie to już na pewno byli ze sobą spokrewnieni. - zaśmiała się przy tym, bo żadnego z rodziców nie podejrzewałaby o romans na boku, a swoich dziadków już za bardzo nie pamiętała, umarli przecież tak młodo, zatem może było jednak coś na rzeczy? Tak naprawdę to przecież był żart, bo wiadomo było że wspólne otoczenie, w którym byli wychowywani miało duży wpływ na ich relację. Podobnie roześmiała się słysząc jego kolejne słowa o aktorkach, z którymi to mogłaby go Lavender poznać gdy już będzie sławna.
- Oczywiście, twojego zawsze. Jak uważasz, która z nich powinna odegrać moją rolę? Ja bym się skłaniała bardziej ku Anne, chociaż Natalie równie dobrze pasowałaby do mojego obrazu. - nawiązała zatem do tego tematu, zastanawiając się która to aktorka byłaby do niej podobna na tyle by zagrać jej rolę w filmie. Sama by nie grała tam przecież, bo za takie kaskaderskie akcje jak podczas tamtej lawiny mogłaby sobie znów coś połamać.
- Wiesz, że w poprzednim wcieleniu na pewno byłam detektywem i uwielbiam zagadki. Zatem załatwione. A masz już jakiś tytuł na myśli? - zastanawiała się, co też mogłoby Nate'owi chodzić po głowie, może miał już jakąś filmową propozycję na którą ona by przystała ochoczo? Chciała korzystać z czasu, który jej zostało na pobyt z przyjaciółmi.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Tak sądzisz? - zapytał czysto retorycznie, kiwając z wolna głową w zamyśleniu. Sam nie był pewien, czy chciał wiedzieć więcej, zanim stanie się to oficjalne, wszak los bywał naprawdę przewrotny i robienie sobie nadziei mogło nie być dobrym pomysłem. I tak był już wystarczająco zestresowany tym, co działo się w firmie, a wątpliwości nadal wisiały nad nim niczym widmo. Chwilowo wystarczyło mu już tego emocjonalnego rollercoastera.
- O, moja droga, czeka Cię więc świetlana przyszłość! Ale nie wiem, czy zniosłabyś tych wszystkich paparazzi pod oknami Twojego domu. Nie miałabyś spokoju nawet podczas spaceru do osiedlowego po wino, czy… hmm… podpaski na przykład - zachichotał. Bo przecież nie chciałaby wylądować na pierwszych stronach gazet z jakimś chwytliwym tytułem o okresie, czy domniemaniu o gościach lub samotnym piciu wina i wyciu do telewizora. Osobiście nie przepadał za byciem w centrum uwagi i szczerze współczuł wszystkim celebrytom, którzy nie mogli mieć normalnego życia. Nie zniósłby wiecznego oglądania się, czy gdzieś w krzakach nie czai się ktoś, kto zwykłym wyjściem chce wzbudzić sensację na cały kraj.
- Jaa… sam nie wiem, czy jeszcze potrafię się tak… zaangażować - wyznał z wahaniem. - Ale heej, w razie czego pamiętaj, że zawsze masz też przyjaciół. Na mnie też możesz polegać - uśmiechnął się łagodnie, spoglądając na Lavender z troską. Przez te trzy lata był sam i jakoś sobie z tym radził, bo wcale to nie oznaczało, że czuł się samotny. Na szczęście miał wspaniałych przyjaciół i to mu wystarczało. Owszem, zdarzały mu się relacje bazujące na pożądaniu, ale poprzestawał tylko na tym. Wyjątek stanowiła Lava, z którą oprócz znakomitych relacji łóżkowych, mógł porozmawiać dosłownie o wszystkim, bez obaw, że kiedykolwiek skończą im się tematy. Przy czym ich układ opierał się na braku oczekiwań wobec siebie. Wiedział jednak, że zdecydowana większość kobiet, jakkolwiek próbowałyby to ukryć w swoich najciemniejszych zakamarkach duszy, to czasem potrzebowały znacznie więcej, niż przelotnego romansu. Lavender należała do tego grona i wcale się temu nie dziwił. Pod grubą skorupą kryła się krucha istota, która potrzebowała uwagi, czasu i miłości, na co jak najbardziej zasługiwała.
- No cóż, nie ma rzeczy niemożliwych - zawtórował jej śmiechem. Jak dobrze było tak się rozluźnić i swobodnie pożartować o głupotach, nawet jeśli te żarty dotyczyły domniemanego pokrewieństwa. Nate czuł, że cały ciężar pracy i spięcie w mięśniach zaczęło odpuszczać, a z każdą kolejną chwilą problemy dnia codziennego zaczęły gdzieś blednąć. Specter, choć może niekoniecznie będąc tego świadomą, idealnie wywiązywała się z zadania, podchwytując rzucane przez niego wątki do dyskusji.
- To teraz zadałaś trudne pytanie, Lav! Dobrze, że nie jestem producentem, bo widząc każdą z nich na castingu… - westchnął przeciągle, pozostawiając zdanie niedokończonym. - Ale chyba… moje serce również bardziej bije dla Anne. Jak dla mnie jest boginią. I na pewno sprostałaby wszelkim trudnościom na planie - odparł w końcu pewnym siebie głosem. Uwielbiał inteligentne i piękne kobiety, a Hathaway spełniała wszystkie jego wymagania. Aż smutek go ogarniał, że niestety o poznaniu tej nieziemskiej istoty mógł tylko pomarzyć.
- Słyszałaś może o Knives Out? Wiem, że jest już dawno po premierze, ale trailer nie zapowiadał filmu jako jakiejś rewelacji, a ostatnio ktoś mi mówił, że podobno jest całkiem niezły, w dodatku zamierzają nagrać kolejne części. No i występuje tam Craig, więc tym bardziej powinienem go odhaczyć. - W przypadku kinematografii trzeba było przyznać, że był trochę do tyłu, dlatego propozycja Lavender była strzałem w dziesiątkę. a że uwielbiał Bonda, to ciekaw był nowej kreacji Craiga. Gdyby przypadkiem przyjaciółka obejrzała już ten film, to sądząc po recenzjach, mogłaby pokusić się o ponowne jego obejrzenie i zwrócenie uwagi na szczegóły, które umknęły jej poprzednio.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Czasem po prostu trzeba będzie pozwolić by wszystko toczyło się swoim biegiem i cierpliwie poczekać na werdykt, niezależnie od tego czy jest on dla nas pozytywny, czy wręcz przeciwnie. Jednak nie dziwiła się mu, że chciał wiedzieć, od tej sprawy zależała przecież przyszłość Covingtona i jego firmy.
- Ja bym tak zrobiła. Wiesz dobrze że poza życiem zawodowym nie grzeszę zbytnią cierpliwością. - dopowiedziała i upiła jeszcze łyka swojego drinka, przyznając się do tego, że gdyby to chodziło o jej firmę, o jej przyszłość to by przyciskała Sebastiana częściej, chcąc wiedzieć czy to naprawdę ona zawiniła. Inaczej zjadłyby ją wyrzuty sumienia, może to właśnie się działo przy tej całej akcji z jej niedoszłym klientem, zamordowanym Azjatą? Kto mógłby to wiedzieć, skoro Lavender się nie przyznaje do wyrzutów sumienia, twierdząc że w ogóle nie posiada sumienia, bo prawnicy z reguły go nie posiadają.
- Już widzę te nagłówki gazet gdy wracam z twarożkiem i bułką paryską, czy skończyły się pieniądze że je takie skromne śniadanie? - i nawet cudzysłów zrobiła palcami zdrowej ręki i wskazała w powietrzu taki nagłówek, który mógłby się pojawić w takowych gazetach.
- Jednak nie sądzę by sława była dla mnie, nie znoszę jak niepowołani wtrącają się lub interesują się zanadto moim życiem. - tutaj powiedziała szczerą prawdę, bo to właśnie dlatego tak ostrożnie dobierała sobie przyjaciół, bo nie zamierzała się dzielić z osobami którym nie ufa swoimi uczuciami czy sekretami. Przecież nawet przyjaciołom nie wszystko mówiła.
- Wydaje mi się że takie zaangażowanie przyjdzie z czasem. Najpierw zdobądź w tej drugiej osobie przyjaciela, a potem uczucie jeśli ma takowe być to zrodzi się samo. - filozofia Lavender Specter, którą to należałoby spisać dla potomnych. Ale czy nie miała w tym racji? Partner nie ma być tylko kochankiem, powinien być również przyjacielem, by móc wesprzeć w trudnych chwilach, a nie uciec gdy tylko takowe się pojawią.
- I skoro mogę na ciebie liczyć to pomożesz mi znaleźć idealnego dla mnie kota w schronisku. - uśmiechnęła się również do przyjaciela, trochę na żarty rozważając to staropanieństwo z kotem, bo jednak mogła nie mieć wystarczająco dużo czasu by takowego przygarnąć i nie zostawić go wkrótce samego. No chyba że wybrałaby już starszego kota, ale wtedy musiałaby się zmagać z pożegnaniem i czy tego właśnie chciała? Chyba lepiej było jej tak, jak było obecnie.
- Znasz mnie i wiesz doskonale że uwielbiam zadawać trudne pytania i zmuszać ludzi do myślenia. Ale skoro oboje zgodnie twierdzimy że to Anne to gdy odezwie się do mnie scenarzysta to powiem że filmu nie będzie dopóki ona mnie nie zagra. - zażartowała, wciąż nawiązując do filmu opowiadającego o jej osobie. Oboje wiedzieli przecież że jest to wizja zbyt nierzeczywista, zbyt nierealna. I aż klasnęłaby w dłonie, słysząc o propozycji przyjaciela, jednak z ręką w gipsie nie było to możliwe. Za to klepnęła zdrową ręką w udo.
- Oglądałam i choć może nie jest zbyt górnolotny, to wcale nie tak prędko odkryłam kim jest zabójca, jednak jeśli obejrzę go po raz drugi to jestem pewna że zobaczę to, co mi wcześniej umknęło. - akurat byłaby w stanie powiedzieć o tym filmie że był "dobry", bo pokazywał jak pieniądz potrafi zepsuć człowieka o czym oni oboje doskonale wiedzieli, przecież żyli w środowisku bogaczy.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Akurat cierpliwość należała do tych mocniejszych stron Nate’a, bo potrafił poczekać na efekty, jeśli rzeczywiście było warto. A czy było warto nerwowo wypatrywać jakichkolwiek oznak dalszych postępów? W tym momencie tylko spokój mógł go uratować przed rozleceniem się z nadmiaru różnych, niekoniecznie pozytywnych emocji.
- Uwierz mi, Lav, mam teraz tyle na głowie w związku z tym przetargiem, że nie mam czasu na spekulacje. Jeśli pojawią się jakieś konkrety to myślę, że Sebastian da mi znać - odparł rozważnie. Musiał zadbać o swoich pracowników w tak trudnych momentach, kiedy właściwie ważyły się losy firmy. I cóż z tego, że był pracoholikiem, skoro nadmiar obowiązków przytłaczał go do tego stopnia, że miał ochotę choć na trochę wyrwać się od tego bagna. Trzeba było przyznać, że czasem się zastanawiał, oczywiście czysto retorycznie, czy by nie rzucić tego wszystkiego i nie wyjechać na trochę, by się zregenerować? A jeśli wybiegał już myślami na szlaki górskie to ostatecznie miał świadomość, że na razie musi sobie to odpuścić dla większego dobra. W innym wypadku czułby zbyt duże wyrzuty sumienia.
- O, borze zielony, zjadłbym teraz twarożek ze szczypiorkiem, rzodkiewką i świeżutką bułką - westchnął nieco rozmarzony, bo dawno nie jadł takiego śniadania mistrzów! I tak, zwykle nie miał jakiś szczególnie wymyślnych marzeń, trudnych do zrealizowania. No, pomijając całkowitą naprawę sytuacji firmy, przemierzenie kilku szlaków i zdobyciu pewnych górskich szczytów.
- Mam tak samo. Wiesz, jak nie znoszę wystąpień publicznych i kiedy wszyscy zwracają na mnie całą swoją uwagę. Bankiety czy bale charytatywne to prawdziwa katorga, podczas których ludzie uśmiechają się do Ciebie, by po Twoim odejściu obrobić Ci tyłek. - Aż wywrócił oczami i z chęcią sięgnął po swoją szklankę whisky, by jakoś załagodzić ten niesmak. Ostatnio częściej musiał udzielać się w prasie, a kiedy już pojawiał się na salonach, na które niegdyś uczęszczali jego rodzice, całe towarzystwo przyglądało mu się i szeptało między sobą. Szczerze tego nienawidził i jeśli tylko było to możliwe, unikał tego niczym ognia.
- To nie to. To znaczy, masz rację, ale... obawiam się, że w moim przypadku to się nie sprawdzi, bo… sam będę to podświadomie w sobie blokować - przyznał w końcu, co wcale nie było łatwe. Sądząc po swoich doświadczeniach, miał pewien problem z zaangażowaniem, jeśli chodziło o kobiety. A myślał o tym w ten sposób z prostej przyczyny - obawiał się ponownego sparzenia. Tu z kolei idealnie sprawdzała się dewiza: jeśli miało się miękkie serce, to trzeba było mieć twardy tyłek. Swoje podejście usprawiedliwiał tym, że nie mógł teraz dawać się rozpraszać.
- O, nie, kota? Wybacz, ale nie będę odpowiednią pomocą, jeśli chodzi o ten gatunek. Jestem zdecydowanym miłośnikiem psów, koty to… nie moja bajka - skrzywił się, znajdując odpowiednie dokończenie zdania. Koty były podstępne i myślały tylko o sobie, a pies? Przywiązany do swojego pana zawsze się cieszy z jego powrotu do domu, rozumie wiele i jest wierny. Może czas pomyśleć o takim towarzyszu?
- Świetnie! W takim razie czekam na rozwój wydarzeń - zaśmiał się, myśląc jeszcze przez chwilkę z rozbawieniem o własnych korzyściach, które nigdy nie miały nadejść. Najprędzej pojechałby na plan filmowy z nadzieją, że przechodząca Anne zwróci uwagę na tak przystojnego fana.
- Okej, zatem jesteśmy umówieni. Pytanie tylko u Ciebie, czy u mnie? - Poruszył sugestywnie brwiami, bo miał odpowiednie nagłośnienie do oglądania filmów, które w efekcie brzmiały, jakby naprawdę oglądało się na sali kinowej. Wypożyczasz film albo włączasz Netflixa i możesz się wygodnie rozsiąść na kanapie z popcornem, winem czy innymi przekąskami.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

W tym wypadku na pewno będzie warto czekać na efekty, zatem lepiej żeby Nate uzbroił się w cierpliwość. I tak, przyjąć wieści ze spokojem i opanowaniem będzie o niebo lepiej aniżeli dać się ponieść nadmiernym emocjom.
- Jestem tego pewna, że Sebastian rozgryzie tę sprawę. - podsumowała zatem temat przetargu, bo gdybać to oni sobie mogli, a prawda była tylko jedna i tylko ich przyjaciel jest w stanie rozgryźć tę sprawę. Pewnie każdy z nas w pewnym momencie pragnie rzucić to wszystko i wyjechać gdzieś, nawet jeśli kocha się swoją pracę i jest się od niej uzależnionym. Sama Lavender póki co nie miewała takich chęci, jej brakowało wręcz pracy, ale zawsze może się to zmienić, przyjdzie też czas i na nią, prawda? Wtem zajrzała do karty z przekąskami, które podawali w barze, śmiejąc się ze słów przyjaciela.
- No niestety nie widzę tego w menu lokalu, ale mogę ci zaproponować krakersy, chipsy, albo słone paluszki w ramach pocieszenia. - powiedziała i wskazała mu odpowiednie pozycje w menu tudzież ulotce. Czy to nie jest czysta sugestia tego, że już czas na przekąskę? W końcu same whisky szybko uderzy do głowy. Może nie powinno się go profanować chipsami, ale trzeba się zadowolić tym co jest. Zawsze pozostaje jakiś autorski burger.
- Racja, te bankiety są najgorsze ze względu na to że ciągle jesteś obserwowany, a potem jesteś idealnie obsmarowany. A i tak na drugi raz musisz się pięknie uśmiechać do osób, które obrobiły tobie tyłek, bo tak wypada, a to są ważne persony i musisz z nimi trzymać. - wywróciła przy tym teatralnie oczami, bo sama również tego nie znosiła, jednak wiedziała że tak dosyć często wyglądają relacje międzyludzkie w ich towarzystwie, w tej bogackiej grupie społecznej. Z czasem można było do tego przywyknąć i podobnie jak inni zacząć nosić odpowiednie maski, kryjąc pod nimi samą siebie, w czym Specter naprawdę świetnie sobie radziła. Kobieta westchnęła słysząc kolejne słowa przyjaciela. Jak ona to doskonale znała.
- Wierz mi, znam to doskonale, ale jednocześnie wydaje mi się że dla tej właściwej osoby będziemy w stanie zrezygnować ze stosowania naszych blokad. Może za to wypijemy? - kto z nas nie boi się sparzyć na danej relacji? Lavender również się tego bała, dlatego nie dopuszczała do siebie tak blisko mężczyzn, by samej zaangażować się emocjonalnie i uczuciowo. Zrobiła to tylko raz, ale nie przyznała się do tego przed mężczyzną i obecnie żałowała, może nie tyle co tego uczucia, co tego że z niego zrezygnowała dla wyższych celów, wydawałoby się wtedy ważniejszych.
- Jednak do mnie bardziej pasuje kot poruszający się z gracją i mruczący na kolanach właścicielki, aniżeli wesolutki pies. Jeszcze by wyszło na jaw że nie mam serca z lodu, a to by zakłóciło postrzeganie mnie przez innych. - i pomyśleć że gdy będzie potem ta okropna wichura to kobieta będzie gotowa uratować niewinne zwierzę, którym właśnie będzie pies porzucony przez właścicieli uciekających przed kataklizmem. I już widziała to jego spojrzenie, wiedziała że nie może mu odmówić.
- Raczej u ciebie, ja przez ten gips nie miałam okazji by u siebie posprzątać. - bo przecież nie mogła zgodzić się tak po prostu, musiała zatem znaleźć jakiś pretekst by wyjść na swoje i wcale nie skusić się na te efekty niczym z kina, tylko tłumaczyć się nieporządkiem w jej miejscu zamieszkania.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ta sprawa była dla Nate’a zbyt ważna, by ulegać emocjom, które mimowolnie go przytłaczały, dlatego próbował się na razie od nich odciąć. Doceniał, że Lavender chciała go pocieszyć i pobudzić w nim pozytywne nastawienie, ale nie zmieniało to faktu, że rozmowa o tym nadal sprawiała mu trudności, którymi nie chciał obarczać przyjaciółki. - Taką mam też nadzieję - przytaknął spokojnie i opróżnił swoją szklankę, wymownie kończąc temat. - Kolejna rundka? - zapytał już bardziej łobuzersko dla rozluźnienia atmosfery. Wzmianka o przekąskach komponowała się idealnie z dolewką alkoholu, którą proponował, toteż chętnie zaaprobował sugestię.
- Jeśli nachosy z salsą znajdują się w menu to na pewno nie odmówię - zaśmiał się cicho, przyglądając się kobiecie studiującej kartę i skinął na kelnera. - Czasem trzeba wtrącić trochę pustych kalorii. Chociaż… ja to pewnie spalę, a Ty? - zapytał, unosząc przy tym wysoko brew i z całych sił próbując się nie roześmiać. Codziennie rano wstawał pobiegać, więc nawet, gdyby obawiał się przybycia na wadze to raczej nie miałby takiej szansy. A czy Lavender była w stanie zabrać się za jakąkolwiek aktywność z tą usztywnioną ręką? Kobiety bywały strasznie wrażliwe na takie uwagi.
- Jak ja nie cierpię całej tej sztuczności. Nie możesz być sobą i pokazywać własnego zdania, tylko musisz stwarzać pozory, że wszystko jest okej, choć w rzeczywistości wcale tak nie jest. Myślisz, że kiedy to starsze pokolenie w końcu zniknie to nasze wreszcie dojdzie do głosu i zrobi z tym porządek? - zmarszczył brwi, poważnie się nad tym zastanawiając. Choć odnajdywał się w tych konwenansach tak samo dobrze, jak panna Specter to na dłuższą metę stawało się to po prostu męczące. Odgrywanie pewnych ról nie sprawiało mu problemów pod warunkiem, że dostrzegał i szanował granice. Zatem na takich bankietach można było się przemęczyć, ale w prywatnych relacjach starał się być szczery i nikogo nie udawać. Wielu ludzi z jego otoczenia było podobnego zdania, dlatego ciekawym by było, gdyby rzeczywiście w tej kwestii coś się zmieniło.
Przez kilka sekund rozważał w milczeniu to, co powiedziała Lavender, po czym uniósł swoją szklankę. - Za burzenie murów wokół siebie - wzniósł toast i stuknął szkłem o szkło towarzyszki, by po chwili poczuć rozlewającą się po gardle przyjemnie drażniącą ciecz. Chyba coś musiało być w słowach ciemnowłosej, bo sam dostrzegał, jak niezwykle łatwo było się otworzyć przed osobą, z którą łapał wspólny język. I do jednej takiej osoby zawsze wracał ciepło swoimi myślami.
- Och, nie - skrzywił się na tę wyobrażoną scenę. - Przysięgam, że jeśli w Twoim mieszkaniu pojawi się jakiś kot to będziemy się widywać tylko u mnie, na mieście albo u znajomych - uprzedził ze śmiechem, co oczywiście było żartem, bo gdyby ten kot nie był bardziej zadziorny, niż jego właścicielka to może jeszcze udałoby się z nim zaprzyjaźnić. Jakiś próg wytrzymałości musiał przecież być. - Poza tym zawsze możesz też wybrać chihuahuę, to taki typowy pies dla prawniczek. Potem jeszcze tylko włosy na blond i będzie z Ciebie idealna Legally Blonde - wyszczerzył się na samą myśl o Lavender z falami blond włosów i psem w torebce, chociaż szczerze mówiąc, zupełnie mu to do niej nie pasowało. Dobrze wyglądało to tylko w wyobraźni i może lepiej, że tak pozostanie.
- Tak, tak, oczywiście - przytaknął rozbawiony, mrużąc oczy, bo troszkę jej jakby nie dowierzał z tym sprzątaniem. - Jak wiele szkód potrafi narobić gips - westchnął teatralnie, sam jeszcze nie wiedząc, jak niedyspozycja zdrowotna może utrudnić życie, o czym przekona się już całkiem niedługo.

autor

Lyn [ona]

dreamy seattle
Awatar użytkownika
29
165

prawniczka

Specter Law Group

portage bay

Post

Skoro jednak zakończyli tamten temat, to szatynka już do niego nie wracała. Po co wywoływać niepotrzebnie emocje, wzbudzać nadzieję jak jeszcze nic nie było wiadomo? Ale na pytanie o następnej kolejce ochoczo się zgodziła.
- Już bałam się że nigdy o to nie zapytasz. - odparła tak, jakby w tej chwili przyjaciel poprosił ją do tańca na jakimś wytwornym balu, a prawda jest taka że jak miałaby z nim tańczyć z taką białą i twardą przeszkodą, która to unieruchamiała jej rękę? Dobrze zatem że tutaj w tym lokalu się nie tańczyło. A skąd ta jej ochota na jakieś procenty? Chciała korzystać z życia póki mogła, a że tego dnia nie wzięła leków to mogła pić, by jutro uporać się z kacem i znów wrócić do lekarstw na serce. Zerknęła jeszcze raz do barowego menu.
- Tym razem masz szczęście, bo nachosy z salsą są, więc weźmiemy je dwa razy. - zadecydowała w końcu, chociaż musiała jeszcze podpytać o te frytki, bo ostatnio uwielbiała wręcz frytki z batatów, były słodsze, wydawały się również zdrowsze, tylko je nie jadła nigdy z ketchupem, do tego idealny był czosnkowy dip.
- Sugerujesz mi coś, czy tylko mi się to wydaje? - zapytała gdy tylko usłyszała jego kolejne zdanie. Ona wcale nie przytyła, wręcz schudła więc wypraszam sobie! Nate mógł również zauważyć to jej spojrzenie, które było jedynie przygotowaniem do otwartej wojny, a wierz mi, Nate nie chciał sprzeczać się z prawniczką, która to zawsze miała jakieś asy w rękawie i wykorzystywała je na rozprawach, by wygrać sprawę. Zatem sprawę swojej wagi również mogła wygrać, zatem zapraszam na sparing. I chociaż przez ten nieszczęsny gips nie mogła uprawiać zbytnio aktywności fizycznej to niech się nie martwi, nadrobi to jak już jej ten gips z ręki ściągną.
- Chciałabym wierzyć że tak będzie, ale jednocześnie widzę że część osób świetnie się odnajduje w takim świecie i gloryfikują wręcz stare schematy. Stąd obawiam się że spora część naszego pokolenia będzie dalej funkcjonować w takich, a nie innych konwenansach. - bo ilu ich rówieśników było takimi samymi snobami jak ich rodzice? Byli grubiańscy, głowę nosili wysoko i uważali się za lepszych od innych, bo mają pieniądze. Czasem odnosiło się wrażenie, że to nie status społeczny i starsze pokolenie to robiło, tylko wychowanie i przenoszenie dawnych przyzwyczajeń. Zatem jej obawy były słuszne, że niewiele się może zmienić gdy odejdą ich rodzice. Przecież jej ojciec też początkowo buntował się przeciwko temu stanu rzeczy i czy coś zmienił? Lavender również wychowuje się w danych konwenansach i nie robi kompletnie nic by to zmienić, Nate zresztą też. Wypili zatem toast i przeszli do bardziej zabawnej części rozmowy.
- Czyli figurkę kota mam zakupić po remoncie, który u mnie wykonasz? - droczyła się z nim tylko, wiedząc doskonale że ze swoim obecnym stanem zdrowia niewiele jest w stanie zrobić, a co dopiero wziąć tak dużą odpowiedzialność jak przygarnięcie kota. Bawiło ją to niezmiernie że jej przyjaciel tak bardzo nie znosił tych godnych mruczków.
- Chihuahua? Prędzej rottweiler. Wyobraź sobie, przychodzisz do mnie a tutaj taki uśmiechnięty psiaczek cię wita z łańcuchem godnym Keanu. - teraz to i ona zażartowała, bo wyobraziła sobie taką scenkę. Sama zaś nigdy nie widziała siebie w wersji blond loków i jeszcze z różową torebką, w której by nosiła takiego miniaturowego pieska. Szanujmy się, ona również się szanowała i na pewno by nie była Legalną Blondynką.
- Przecież wiesz że pod tym względem jestem wręcz pedantyczna, długo nieporządek nie utrzyma się w moim lokum. - a ona uparcie twierdziła że to że nie sprząta wcale nie jest spowodowane tym, że źle się czuje ostatnio i po prostu jej się nie chce, bo wtedy musiałaby powiedzieć o swoim chorym sercu. A tak to mogła z łatwością zwalić to na gips na ręce. Ach ta pomysłowość prawniczki.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, szczerząc się do Lavender i tym samym próbując powstrzymać się przed wybuchnięciem śmiechem z racji tej kurjozjalnej sytuacji. Owszem, chwilkę mógł się zawahać podczas składania propozycji dolewki alkoholowej, ale znał dziewczynę zbyt dobrze, żeby wiedzieć, iż była rozsądna i kiedy mówiła, że coś może, to rzeczywiście tak było. Nie musiał się więc obawiać, że alkohol mógłby zaszkodzić jej stanowi zdrowia.
Pokiwał tylko głową z aprobatą, bo ślinka ciekła mu już na samą myśl o tych smakołykach, których nie jadł już dłuższy czas. A że była okazja to nie zamierzał sobie niczego odmawiać.
- Nieee, skądże znowu? - zaoponował teatralnym głosem, marszcząc przy tym brwi i stanowczo kręcąc głową. Kusiło go, by dopowiedzieć coś jeszcze, ale widząc jej minę, stwierdził, że lepiej nie będzie z nią zadzierał. Właściwie to chyba by nie chciał dostać od niej z tego gipsu za takie sugestie, choć zastanawiał się, co by było, gdyby mimochodem pociągnął dalej temat. No cóż, lubił trochę się z nią droczyć mimo, że było to dla niego różne w skutkach.
- Najwyraźniej jesteśmy wyjątkami potwierdzającymi regułę - przytaknął z nieco skwaszoną miną, bo Lavender miała rację. Nie rozumiał, czemu młodsze osoby podchodziły do tematu tak poważnie, oddając cześć tradycjom, które powoli przestawały mieć rację bytu i stawały się coraz bardziej męczące. Ale praktycznie rzecz biorąc, kultywowanie tradycji dawało możliwość bycia innym, lepszym i pozostania w kręgu elitarnym, do czego nie każdy ma dostęp. Jeśli miało się takie podejście, Nate i Lav nie mieli szans na zbawienie tego światka.
- Figurka kota jak najbardziej może w Twoim mieszkaniu stać gdzieś w kącie, już to jakoś przeżyję. Tylko nie każ mi się do niej modlić - rzucił ostrzegawczo z przebiegłym uśmieszkiem. Egipcjanie darzyli koty wielką czcią, a one i tak łaziły własnymi drogami i miały tych wszystkich śmiesznych ludzi pod swoim ogonem. Wiedział, że Specter tylko się z nim przekomarza, ale gdyby rzeczywiście zrodziła się w niej taka myśl to chyba musiałby dogłębnie zastanowić się, co dalej. Ach, te dylematy!
- Ee, ja tam się nie boję. Każdego psa da się wytresować. Poza tym, chyba nie pozwoliłabyś, żeby się na mnie rzucił? - Uniósł wysoko brew. No bo jak to, poszczuć psem swojego najlepszego przyjaciela, który jest tak dobry, że pomaga jej w wyborze obrazów w celu aranżacyjnym mieszkania, albo robi jej totalne remonty, niczym Szelągowska? Co do Legalnej Blondynki natomiast, to widział ją w takim przebraniu halloweenowym - z pewnością podbiłaby serca pozostałych uczestników, więc sprawa do przemyślenia!
- Poza tym, zawsze można zamówić sprzątaczkę. Niektóre przychodzą nawet bez zapowiedzi! Maeve odwaliła dobry kawał roboty, kiedy ostatnio ze swojego mieszkania zrobiłem melinę - przyznał z rozbawieniem, wspominając ten niezbyt fortunny okres w jego życiu kilka lat temu, który zmienił cały jego sposób życia.
Dalsza rozmowa, nasączona dobrym whisky i smacznymi przekąskami, zeszła na coraz mniej poważne tematy, które sprzyjały niepohamowanym wybuchom śmiechu. Z pewnością obojgu należał się tak przyjemny, spokojny wieczór bez myślenia o prozie dnia codziennego.

/zt x2

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Machine House Brewery”