WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

park

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skoro mężczyzna był łagodnym barankiem, to nie musiał się bać o trafienie do aresztu z powodu pobicia. Tym bardziej uniknie wszelkiej maści zarzutów i ewentualnych podbojów miłosnych przez współwięźniów. Dla niego lepiej, bo przystojniaczek z niego był, co podwyższało prawdopodobieństwo takich podrywów w więziennych celach czy też pod prysznicach. A nie daj panie, by jeszcze pochylił się po mydło zamiast przykucnąć. Chociaż i kucanie też mogłoby być problematyczne. Najlepiej wtedy je olać i po prostu opłukać ciało, zawinąć w ręcznik i wiać. No ale Fredowi to przecież nie grozi. Może spać spokojnie.
- Nie, nie. Spokojnie. Adrenalinka już opada, więc na pewno byś sam zauważył - zaśmiała się delikatnie. Mimo wszystko to było miłe z jego strony, to dopytywanie się, czy aby na wszystko w porządku. Tym bardziej, że odciągał jej umysł od mrocznych myśli, które na nią niejako przed chwilą napadły. Uśmiechnęła się uroczo.
- Tak jest właściwie najczęściej. Człowiek może nie tyle, co nie wierzy, co jakby bagatelizuje pewne sprawy, dopóki jego samego nie dotkną. Wydają się czymś odległym i czymś, co występuje sporadycznie. Choć fakt, że nie będzie takich wielu, to jednak coś rusza, gdy samemu się tego doświadcza. - Blondynka oparła się wygodnie o oparcie ławki. Spojrzała na Freda. - Och, w klubie? A którym? - zapytała zainteresowana poprawiając nieco swoją bluzę. - Na pewno nie tą. tędy już raczej nie pobiegnę. - zaśmiała się lekko. - Po zachodniej części parku jest przyjemna trasa do biegania. Jak widać lepiej biegać wśród większej ilości ludzi. Tam są też wyższe drzewa, więc mimo wszystko lepiej widać teren niż pomiędzy tymi krzakami. - Posłała mu kolejny uśmiech.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kira zdecydowanie wyglądała za to na kogoś, kto potrafił rzucić takie właśnie super groźne spojrzenie. Ona na pewno by w więzieniu się odnalazła. I w sumie bardzo dobrze, Fred też doceniał kobiety, które potrafiły sobie radzić w życiu i nie bały się… no jakiegoś pajączka, czy innych takich rzeczy. Oczywiście sam też się bardzo pająków brzydził i wolał się trzymać od nich z daleka, ale to chodziło tylko o fakt, że mają tyle nóg i na pewno wszystkie brudne! I pełne zarazków, a zarazki to przecież nic fajnego. A osiem nóg roznoszących te zarazki? No nie, zdecydowanie jak najdalej od Freda.
- No dobra, to chyba mogę odetchnąć - skinął lekko głową, a potem uśmiechnął się lekko - chociaż pracuję jako manager w klubie, więc nie takie złamania widziałem - dodał, bo owszem, widział. Sam ich nie opatrywał, a wzywał karetkę, ale i tak się liczy! - Easy street records and cafe, całkiem klimatyczne miejsce. I można kupić kilka świetnych płyt - zaoferował, kiwając lekko głową. No w sumie to był bardziej bar niż klub, ale można tam było też potańczyć, więc czasem Fred tak o tym mówił.
- Wygląda obiecująco. A co się właściwie pija po biegu? Są jakieś modne miejsca ze zdrowymi koktajlami w okolicy? - zapytał, zaciekawiony. Bo kto wie, może picie wody po treningu już wyszło z mody? A miejsce z napojami wydawało się mu teraz ciekawszym miejscem do poznawania ludzi, niż krzaczki i zakręty!
- A ty czym się zajmujesz? Czy biegasz przed siebie, jak Forrest Gump? - zapytał, bo nigdy nie wiesz!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy w więzieniu by sobie poradziła? Najprawdopodobniej tak. Osobiście jednak mimo wszystko wolała uniknąć takowej możliwości. Życie później z brudnymi papierami nie należało do najprostszych. Lepiej się cieszyć tym, co się teraz posiadało niż narobić sobie bagna bez powodu. Co zaś tyczyło się pająków no to cóż... Nie, nie lubiła ich. Nie skakała na szczęście na widok nawet najmniejszego z ich rodzinki. Potrafiła sama zabić gnojka, jeśli zachodziła takowa potrzeba. Choć jeśli jakiś mały gówniarz wlazł jej na ramię to szybko go strzepywała. Nie zrobiłaby sobie z niego swojego małego pupila. To nie dla niej.
- Och... Chyba już kiedyś u was byłam. Ale to już spory czas temu. Może jakoś was odwiedzę. Lubię zbierać płyty, a i czegoś się napić zawsze można. - Uśmiechnęła się delikatnie do niego. Zaśmiała się delikatnie.
- W okolicy prędzej dostaniesz kawę i hot doga niż jakiś zdrowy napój rodem z wegańskiego świata. Ja osobiście kofeiny na razie nie potrzebuję. Wystarczająco obudzona jestem. Adrenalinka wciąż gdzieś tam jeszcze działa w organizmie - zachichotała. Wstała z ławki i nieco się rozciągnęła.
- Jestem barmanką w Dragon Club. Można więc uznać, że oboje pracujemy w biznesie. - puściła mu oczko. Splotła z tyłu dłonie i wyprostowała się porządnie, aby nieco rozciągnąć mięśnie pleców. Czuła się już lepiej, a i ból w krzyżu mijał. To był dobry znak. Mogła się ruszać. To najważniejsze.
<center><div class="s3"><img src="https://i.makeagif.com/media/7-29-2016/-0m9DK.gif" class="s1"><div class="s2">Morał jest taki, by strzec się<span class="s4">kobiet</span> zwłaszcza gdy samemu jest się słabym, śmiertelnym <span class="s4">facetem</span>.</div></div></center><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><link href="https://fonts.googleapis.com/css?family ... splay=swap" rel="stylesheet"><style>.s3 {width:200px;height:auto;text-align:center;margin: 0 auto;}.s1 {width:200px;height:auto; -webkit-filter: brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);filter:brightness(110%) contrast(110%) grayscale(70%);outline:1px solid rgba(255,255,255,0.15);outline-offset:-8px;border:1px solid rgba(255,255,255,0.15);}.s2 {text-align:justify;font-family: 'Roboto Mono', monospace;text-transform:uppercase;letter-spacing:1px;font-size:7px;color:#0A0D0A;line-height:15px;}.s4 {color:#8fa5a3;font-family: 'Cookie';text-transform:none;font-size:13px}</style>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To prawda, chyba lepiej się trzymać od takich miejsc. I od uliczek, jak ta z której przed chwilą udało im się uciec. Teraz Fred na pewno będzie wolał się trzymać bardziej zaludnionych szlaków. I trochę lepiej rozumiał dzięki temu problem kobiet z facetami, którzy mogą czyhać na nie na każdym rogu… i chyba dlatego tak bardzo się poczuł zobowiązany żeby pomóc kobiecie. Ale teraz była cała i zdrowa, bezpieczna i w ogóle, więc powoli zaczynał odczuwać bardzo dużą potrzebę wzięcia prysznica. No spocił się w trakcie biegania i uciekania, więc trochę śmierdział. A jak człowiek się spoci i śmierci to prysznic jest najwspanialszą z możliwych rzeczy na świecie, no i o niej właśnie teraz marzył.
- Jak coś zapraszam, wciąż jesteśmy otwarci - dodał, z rozbawieniem lekkim. Nie miał pewności, czy akurat będzie w pracy jak ona wpadnie, ale jako menago i tak najbardziej mu zależało, że ludzie kupowali rzeczy i dorzucali się do jego wypłaty.
- Chyba kiedyś tam byłem - rzucił, a potem westchnął - no nic, wygląda na to, że niebezpieczeństwo zażegnane. Ty też odzyskałaś kolory, to chyba uciekam, żeby wziąć prysznic po tym wymagającym bieganiu - przyznał, rozglądając się, a potem posłał jej uśmiech - miło było poznać, może jeszcze się gdzieś na siebie natkniemy - rzucił, w ramach pożegnania, a potem machnął jej i odtruchtał do domu, bo naprawdę potrzebował tego prysznica!

/zt x2!

autor

Awatar użytkownika
34
186

rysownik komiksów

--

chinatown

Post

O MÓJ B-BOŻE – Rozwleczone na języku tak, jak balonowa guma do żucia w ustach zmanierowanej szesnastolatki; tylko że z typowym Bastianowi potknięciem głoski, która – jak długa, zwykła wyłożyć się przed metą zdania. – ... d-dobra, czekaj Phoe, CZEKAJ CZEKAJ CZEKAJ. Weź go potrzymaj. Rufusa w sensie, J-Jezu. Smycz. SMYCZ, PHOE, C-CO TY ROBISZ. – Z krótkim wypustem powietrza wcisnął pętelkę smyczy w ujęcie kobiecej dłoni. Potem sam męczył się jeszcze przez chwilę (lub dwie, lub – no, już zupełnie ewentualnie – t r z y) – próbując wysupłać telefon z kieszeni (uwaga!) przyciasnych dresów. „Na szczęście” – choć jakby przeciwko kulturze lubującej się we wszelkich SLIM oraz THIN, oraz LEAN, co niekoniecznie miało odzwierciedlenie w bastianowej mentalności – tych dokładnie, które dostał od matki, tuż po powrocie ze szpitala. Po powrocie do domu – choć odnalezionego pod innym adresem, niż przychodziło mu go szukać dotychczas.. Znaczyło to też mniej więcej tyle, że pomimo nawału stresu – przybierał na masie sposobem względnie zdrowym – a także, że znajdował się coraz bliżej punktu docelowego. To jest, sprzed wypadku). – P-patrz jak mu się ta łapka w błocie odcisnęła. N-no zobacz. Cz-czekaj, m-muszę- no przecież ja muszę zrobić zdjęcie.
Wkrótce wypinał się już w dziwnej, łamanej kompozycji ciała, składającej się z absurdalnego wygięcia własnych rąk i koślawo dostawionych nóg – więc i wszystkiego, co Phoenix pieszczotliwie zwykła nazywać przeszczepami; z obiektywem aparatu wycelowanym w przychodnikową zwałę spęczniałego deszczem piachu. Zanim cyknął fotkę – to jest, faktycznie, niebywale regularny i kształtny odcisk rufusowej łapy – zdążył obruszyć się na widok własnej twarzy, która błysnęła mu w podglądzie przedniej kamerki.
Nie, nie chodziło znowu o to, że ekran odbierał mu uroku będąc brutalnie pooranym pęknięciami (bo spadło, bo nie zauważył, bo Rufus ukradł – i jemu też spadło, „no takie rzeczy się dzieją, Phoe, weź”). O cichym „ugh” wyrwanym spomiędzy spierzchniętych wiatrem ust zadecydowała raczej ogólna – choć, jak twierdził, tylko dzisiejsza – niewyjściowość. Rumiany pąs na policzkach, przypominający, że od dawna już nie wybierali się na tak długi spacer i fryzura, która co prawda regularnie wdawała się w przelotne kontakty z grzebieniem, to jednak w spotkaniu z niepogodą ulegała bez większych oporów – klapiąc dramatycznie na leżance skalpu.
Cyk. A potem: cyk-cyk, jeszcze – dla pewności (gdyby to pierwsze okazało się niewyraźne).
A wzię-ęłaś worki? Plus, jak będziemy wracać, to możemy od razu jakieś zakupy zrobić, co? – Wyprostował się, w dwóch krokach i jednym podbiciem ponownie zawężając dzielącą ich przestrzeń.
Słuchaj, a-
Przerwane krótkim „-yyy” oraz „no, ten” – w czasie dźwięcznie zarzuconego przerywnika rozsyłając zdjęcie po kontaktach oznaczonych gwiazdką (Stella, Harper, czasami Lana, Laura i Liane – w jakimś idiotycznym wyrazie pamięci).
... a ty byś p-poszła ze mną? D-do Cosmo. – Phoenix wiedziała już – żeby unikać zwrotów takich jak „na grób”, „na cmentarz”, „zapalić-mu-znicz”. I nie chodziło bynajmniej o to, że mężczyźnie groził jakiś nawrót w wyparicu straty. Rozmawiali o tym, chyba już jakiś czas temu – że ubrane w te, a nie inne słowa, „to wszystko brzmi mu jakoś tak... bardziej ludzko”. – Bo jakiś czas temu była rocznica, a n-nie chcia-ałem się na jego rodzinę napatoczyć. A myślałem, żeby może p-pójść i nie wiem. Od mamy spróbuję jakieś kwia-kwiaty ogarnąć. – Żeby nie wydawać nie-wiadomo-ile, rzecz jasna; na żadne wieńce i wstęgi i znicze – z kolorowym szkiełkiem, albo elektroniczne, albo jakiekolwiek inne. Nie o to przecież chodziło. Wiedział, że Cosmo nigdy o to nie chodziło.
Czasami zastanawiał się, co by powiedział. Bo jak by wyglądał – z tym swoim zadartym po gówniarsku nosem i prychnięciem, strużynką powietrza pozwalając kosmykowi włosów zafalować ponad skronią.
Że powinien się wreszcie ogarnąć? Przestać tchórzyć? I-
Swoją drogą, kazała cię pozdrowić. I nas za-zaprasza. Obiecałem, że w-wiesz. Że cię zapy-
Mlllask.
RUFUS WYPLUJ, CO TO JEST. WYPLUJ. FE, FE RUFUS!!! NIE WOLNO!!! DAWAJ, CH-CHODŹ TU, CO MASZ W RYJU.

autor

rezz

dreamy seattle
Awatar użytkownika
31
180

pielęgniarka

swedish hospital

elm hall

Post

Phoenix Grace Farrell była zmęczona. Litr płynu do prania marki Tide kosztuje - jeśliby wsiąść do Forda (choć wtedy oczywiście wliczyć należy też koszt benzyny, a wiadomo, że przy obecnej inflacji jej ceny poszły w górę jako pierwsze) i pojechać (aż) pod Renton, do Walmartu, a nie pofatygować się jedynie do osiedlowego sklepiku typu mydło i powidło, w którym wszystko jest, ale też: wszystko kosztuje o średnio trzydzieści procent więcej niż w normalnych sklepach dużych supermarketach - dwadzieścia jeden dolarów i dwadzieścia cztery centy. Bardzo. Zmęczeniem, które rodzi się głęboko, gdzieś za tylną ścianą serca, przytulone do obarczonego ciężarem całego świata kostnego stelażu, ale wkrótce panoszyć się zaczyna po całym, skołowanym sytuacją, ciele.
Tylko, że problem jest taki, że Bastian nie może używać zwykłego Tide, zwłaszcza teraz, po szpitalu, przy obniżonej odporności, wydolności, i generalnie najróżniejszych obniżeniach (wszystkiego, złośliwie mówiąc, oprócz cen jego utrzymania), bo od razu dostaje wysypki. A wysypka, już pomijając fakt, że świerzbi, drażni, boli, wkurwia, i psuje estetykę skóry bladej nie tyle arystokratycznie, co po prostu po waszyngtońsku, to też kosztuje. Wysiłek - potrzebny, by się jej pozbyć. I pieniądze - za które trzeba kupić maść cynkową, albo żel z aloesem.
I najchętniej po prostu weszłaby do łóżka, i nie wyszła z niego już nigdy do jutra, tak gdzieś do czternastej na przykład, a jeśli, to tylko po to, by wyciągnąć z lodówki plasterki sera topionego, rzucić je na tosta, zalać ketchupem, i z takim ekwipunkiem wrócić do pościeli (ale, zaraz sobie przypomni, jutro ma na rano, a więc wstanie o czwartej trzydzieści, i zamiast sera z pomidorową breją, delektować się będzie kawą na potrójnym espresso).
A więc nie Tide, tylko, o ironio, Charlie's Soap Laundry Powder, w opakowaniach po siedemset pięćdziesiąt gramów, dwadzieścia osiem dolców każde. Dopisane do długiej już na całe metry mentalnej listy, gdzieś poniżej słoika z masłem orzechowym w wersji crunchy (albo dwóch, bo w poczekalnianej gazetce u psychoterapeuty dostrzegła ostatnio, kątem oka, że ich ulubiona marka jest akurat na promce, więc dwa słoiki w cenie jednego... choć może to było "drugie o połowę taniej"?), i ponad fortyfikowanym odżywką wapniową rodzajem karmy dla psów seniorów, bo choć weterynarz powiedział, że Rufusowi dużo jeszcze brakuje do osiągnięcia iście statecznego wieku, to można by już zacząć go czasem podkarmiać tym właśnie rodzajem, i trochę podciągnąć kondycję obciążonych (smaczkami, głównie) stawów i kości.

Była zmęczona tak, jak zmęczeni mogą być tylko dorośli ludzie - nie drogą wyłącznie fizycznego wysiłku, ale przede wszystkim piętnem odpowiedzialności, nie-wiadomo-w-sumie-kiedy wypalonym w każdej komórce tego nieidealnego ciała, co to jakoś tak uparcie wciąż nie chciało młodnieć (mimo próśb szeptanych pod jego adresem podczas porannych pryszniców i wieczornych spacerów, niedługich, głównie z parkingu do wejścia na klatkę schodową kamienicy: No, dawaj. Dawaj. Proszę.).
O tym, zresztą - i o kwiatach na dzień matki, które własnej rodzicielce wolała wysłać, niż dostarczyć osobiście, i których nie zamierzała zanosić Agathcie, bo nosić kwiaty do kwiaciarni to tak, jakby drewno targać do lasu, więc planowała jednak... ciasto, albo chociaż bieda-muffinki z mrożonymi borówkami i brązowym cukrem pożyczonym od sąsiada, i nigdy mu jakoś nie oddanym - tak naprawdę powinna zacząć myśleć dopiero jutro, gdy zaczną spisywać comiesięczną listę zakupów.
Więc teraz... może... o rachunkach? O kredycie? O niewyjawionej Bastianowi chwilówce sprzed trzech tygodni, żeby nie musiał się przejmować, że miał jej dołożyć dwieście dolców, a dołożył tylko sto pięćdziesiąt osiem?

I rozkojarzona, tak do pary. Na gesty Everetta reagując w sposób, jak zwykle, i po tylu latach, zupełnie intuicyjny - a więc odruchowo wyciągając doń rękę z plastikowym woreczkiem na psie kupy, odruchowo stawiając stopy na lewo, gdy on stawiał własne na prawo, tak, by na siebie nie powpadali w tańcu poprzecinanym szarfą rufusowej smyczy, odruchowo kiwając głową w odpowiedzi na wszystkie jego pytania, i kręcąc nią gdy, kierując się jedynie tembrem głosu, a nie treścią zdań, wyczuwała, że należy zaprzeczyć.
Ale jeśli nie o pieniądzach, to może o zdrowiu, o którym - teraz - należało myśleć o wiele rozsądniej, i o wiele bardziej konstruktywnie, niż kiedykolwiek wcześniej? Albo o czasie, którego wiecznie, i na wszystko, brakowało? Albo o słońcu, które chyba nie kochało Seattle - mimo, że (powszechnie było wiadomo), Phoenix kochała słońce? Albo o przyjaciołach, którzy wysyłali SMSy i pytali jak się ma, a ona odpisywała, że dobrzewszystkowporządkuacounich, i z którymi na tym mniej więcej kończyła się komunikacja (no, na tym, i na paru serdecznych instagramowych lajkach)?
I nie tyle nieszczęśliwa, co po prostu nieobecna. Przywracając się światu jedynie na moment, w którym z psiej paszczy wyrwać należało jakiś kawał drzewnej kory, albo skórkę nadpleśniałego chleba, albo gołębie skrzydło, albo (zaśmiałaby się, gdyby miała siłę), to różowe dildo, jak z mema, którego kiedyś-dawno-temu wysłał Bastianowi nikt inny, jak sam sam, przeklęty, Dweller.
Czyli o życiu, po prostu.
A jeśli nie o życiu, Phoenix? Jeśli nie o życiu, to o -

- Hmm? Co mówiłeś?

autor

harper (on/ona/oni)

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

outfit + kilka dni po ostatniej

Callie wyraźnie kwitła. Z Joe było naprawdę dobrze i cieszyła się z tego, że i jej rodzice się względnie do niego przekonywali - pewnie byli z nimi w ciągu tego tygodnia na jakimś lunchu czy coś. W każdym razie, kiedy Joe siedział w pracy, Callie spotkała się z Billem. Nie na obiad, nie na randkę ani na nic nadzwyczajnego. Po prostu zapytał, czy może zobaczyć Nellie więc korzystając z pięknej pogody, zaproponowała spacer po parku. Wzięli z ulubionej kawiarni kawę i jakieś ciastka albo coś i teraz siedzieli na ławce, a Nellie wygrzewała się na słoneczku w wózku, który Callie co jakiś czas delikatnie bujała.
- Myślę nad jazdą do Mediolanu po rolexa dla Isaaka - powiedziała, przyglądając mu się z uśmiechem. - Masz jeszcze jakieś dojścia, żeby móc dostać go od ręki? - wstała z ławki, wyciągając mu kubek z ręki i włożyła go do specjalnej podstawki na wózku, po czym wyjęła małą i włożyła mu ją w ręce. - Tak jej będzie wygodniej - puściła mu oczko. Wiedziała, że potrzebował małej blisko siebie i naprawdę to rozumiała, dlatego robiła teraz trochę na przekór Joe, ale skoro mogła sie stawiac w tym temacie Billowi, to mogła też jemu, tak?

autor

-

You sunshine, you temptress. My hands at risk, I fold.
Awatar użytkownika
32
190

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

broadmoor

Post

Nie zaskoczyło go szczególnie, że Callie po jego propozycji spaceru chciała się spotkać - zasadniczo chciał się z nią zobaczyć i porozmawiać, bo był ciekaw jej decyzji odnośnie spotkań z małą. Tak więc kiedy dzisiaj zaproponowała spacer, bez większych oporów po prostu wsiadł w samochód i pojechał do parku, żeby spotkać się z dziewczynami. Gdzieś tam wewnętrznie go coś ukuło, kiedy zobaczył, jak jego Nellie urosła. Biologicznie teoretycznie nie była jego, ale... Trochę jednak była. I okrutnie go mierzilo życiowo, że Joe mógł zadecydować, że nie będzie mógł utrzymywać z nią kontaktów, tym bardziej, że on i Callie naprawdę nie zachowywali się dwuznacznie. Po prostu dobrze się dogadywali i tyle - a on życiowo to dobre dogadywanie się naprawdę szanował mocno.
- Po co chcesz latać do Mediolanu, skoro w USA można to załatwić bez problemu - uniósł brwi, zerkając na nią z rozbawieniem - No, chyba że to jakaś romantyczna wycieczka i przyjemne z pożytecznym - dodał luźno, wyciągając nogi przed siebie i zaplatając dłonie za głową. Zaraz jednak sięgnął po swoją kawę. - Mam, załatwię ci kolekcjonerską edycję. Możesz też zagadać do Ellie, na urodziny Isaaka też coś takiego załatwiała. Połączymy siły i będzie Rolex jak ta lala - puścił jej oczko z rozbawieniem. Kiedy jednak włożyła mu małą w ręce, odetchnął cicho i delikatnie przytulił dziewczynkę, bujając ją w ramionach.
- Stęskniłem się za nią, strasznie urosła - stwierdził, muskając jej policzek z palcem z wyraźną czułością. Widać było, że był zakochany w tym dziecku strasznie. - Dziękuję za to... No wiesz, wcale nie musisz się ze mną spotykać, ale cholernie to doceniam. Więc jak leci życie, huh? Widziałem, że wróciłaś do pracy - puścił jej oczko i uśmiechnął się do niej, nadal jednak był zapatrzony w maleństwo w swoich ramionach.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

Tak, bo niby widzieli się już kilka razy ale nigdy jakoś nie było okazji o tym porozmawiać. O ile kiedykolwiek była dobra okazja do rozmowy o tym, że powinna zabronić mu widywania się z Nellie. I ze sobą. Tylko czy to naprawdę w oczach Calliope było konieczne? Nie. Billy nie był jej zdaniem zagrożeniem pod żadnym względem i wiedziała, że nigdy nie zrobiłby absolutnie nic złego wobec niej i Nellie. Szczególnie wobec Nellie.
- Nie wiem, chyba szukałam argumentu, żeby odwiedzić mój ulubiony sklep - zaśmiała się cicho. No co, wtedy nie wychodzi na taką egoistkę, nie? :lol: - Nie, nic romantycznego. Joe zaproponował co prawda, że pojedzie ze mną, ale chciał wziąć też Teda i Ellie, więc romantyzm widzę w tym pomiędzy mną a Elaine - wywróciła oczami. Nie narzekała, ostatnio brakowało jej czasu spędzonego z Ellie. - Dziękuję, odwdzięczę się jakoś - musnęła wargami jego policzek, bo ona rzadko zamawiała zegarki w ostatnim czasie. Przyglądała się jemu i Nellie z lekkim rozczuleniem, bo wyglądali jakby byli wyjęci z obrazka.
- Zanim się zorientujemy, będzie trzeba zabezpieczyć wszystkie ostre krawędzie w domu bo będzie biegać - zaśmiała się, bo wiedziała, że to zleci szybciej niż się spodziewali. - Wróciłam, to prawda. Dobra odskocznia, bo był moment, że męczyłam się sama w domu. Z Nellie. I z tymi wszystkimi problemami, które wcześniej były - odetchnęła cicho. - Ale teraz chyba wszystko wchodzi na właściwie tory, więc chyba jest… dobrze - wzruszyła delikatnie ramionami, bo trochę tak to widziała. Może od początku powinni być w tym punkcie, żeby wszystkich bolało mniej? Może. Musnęła palcami odsłoniętą nóżkę małej. - Wiesz, Joey nie chce, żebyś się widywał ze mną. I z Nellie. - powiedziała, nie patrząc nawet na niego tylko wlepiając wzrok w Nellie, która bawiła się teraz palcami Billa i uśmiechała do niego. - Ale będzie musiał z tym żyć, bo ja chcę, żebyście się widywali. Wiem, że ją kochasz - dopiero teraz powoli przeniosła na niego wzrok. Wiedziała, że ta decyzja sprawi, że Joe znowu się wścieknie, ale w chuju to miała - jak mogłaby podjąć inną widząc Billa z Nellie?

autor

-

You sunshine, you temptress. My hands at risk, I fold.
Awatar użytkownika
32
190

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

broadmoor

Post

- A to tak, zdecydowanie wycieczka do Mediolanu po tego Rolexa dla Isaaka jest musem - zaśmiał się pod nosem, spoglądając na nią z rozbawieniem. - Aż tak źle między nią a Tedem? W zasadzie wspominał, że jest trochę ciężko... No i Isaak mówił też, że... No wiesz, może być ciężko z dziećmi. Strasznie jej współczuję. Myślałem nawet, czy nie zaproponować jakiegoś wyjazdu naszą paczką, żeby się rozluźniła - dodał spokojnie. Ogólnie przecież często tak kiedyś wyjeżdżali. Po prostu chciał zrobić dla Elaine coś miłego.
- Nie musisz, dla ciebie i Isaaka, wszystko. No i Nellie. I w sumie Ellie też. Jakoś zawsze byliśmy we czwórkę, a Nell to trochę ekipowe dziecko - zaśmiał się pod nosem, bo zawsze tak było - ich czwórka przeciw światu, right?
- O tak, zdecydowanie. Poza tym te wszystkie zabezpieczenia też są ciężkie dla dorosłych. Pamiętasz jak Chrissy urodziła i Isaak i Ellie próbowali się dostać do szuflady po korkociąg? - zaśmiał się pod nosem, bo pewnie otworzyć tej szuflady totalnie nie potrafili, wkurwiali się nieziemsko, no drama maks była.
- Nie brzmisz na kogoś, kto faktycznie uważa, że jest dobrze - zauważył niewinnie, wzruszając ramionami - Ale w naszym świecie chyba rzadko jest prawdziwie dobrze - dodał nieco filozoficznie, wzruszając ramionami. Takie było życie, nie? A potem powiedziała, że Joe nie chciał, żeby się widywali. Głupi skurwysyn, już on go przeczołga na tych szkoleniach, hehe.
- Och - powiedział tylko na te słowa, ale zaraz uśmiechnął się do niej delikatnie, bo to, że przeciwstawiała się Joe naprawdę znaczyło dla niego bardzo dużo. - Kocham ją nad życie. Nigdy bym nie dał jej skrzywdzić - powiedział cicho, przenosząc wzrok z małej na Callie i... W zasadzie mówił o nich obu. Obie kochał nad życie i za każdą z nich by zabił.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Zawsze mnie rozumiesz w tym temacie - zaśmiała się, bo uwielbiała w nim to, że mogła rozpieprzać pieniądze na ciuchy, a on jeszcze jechał z nią wybrać coś dla siebie :lol: - Po prostu bycie w związku z najlepszym przyjacielem nie jest takie łatwe. Wiesz, teraz dopadają ich trochę inne problemy niż wcześniej. I do tego ciężarna Grace. I Isaak, który nagle przemyślał życie. - wywróciła oczami. Inna sprawa, że sama doceniała i szanowała Isaaka za to jak delikatnie podchodził do Ellie ostatnio.
- Teraz ktoś jeszcze musi sobie zrobić dziecko, żeby miała towarzystwo w swoim wieku - uśmiechnęła się, chociaż wiedziała, że u Ellie będzie to ciężkie więc zostawał Isaak i Billy. Przygryzła delikatnie dolną wargę.
- Pamiętam, bo Elaine pocięła sobie nim rękę i moja matka się darła, że wszystko jest we krwi - westchnęła ciężko, bo istotnie, wszystko we krwi było. To było jakieś white party, więc wyglądało to nieco dramatycznie. - Gorzej było, jak Isaak nasikał Chrissy do zlewu bo nie umiał zdjąć blokady z sedesu - parsknęła śmiechem. I nie zmył tego wodą. To było ciężkie przyjęcie :lol:
- Bo dobrze to pojęcie względne. - stwierdziła. - Dzisiaj jest dobrze. Nie wiem jak będzie jutro albo za tydzień - dodała, bo trochę tak widziała swoje życie ostatnio. Dziś idealnie, jutro dupy. Kiedy jednak powiedział, że w ich życiu rzadko jest dobrze, zmarszczyła. - No nie wiem, jest kilka momentów z ostatnich dwóch lat które dla mnie były dobre. Naprawdę dobre - a no było kilka takich. Głównie chyba związanych z Billem i Ellie.
- Wiem, dlatego możesz się z nią widywać kiedy tylko chcesz. Dawaj mi znać po prostu dzień wcześniej i coś zorganizujemy - powiedziała, patrząc mu teraz w oczy z czułością. - Może nawet uda się ogarnąć jakiś weekend dla was - dodała z uśmiechem. Nie można było powiedzieć, że Callie nie kochała Billa, bo kochała. Bardzo. I przede wszystkim cholernie go szanowała jako człowieka, ale jak to mawiała Ellie - czasami to nie wystarczało, żeby budować super związek. Trochę się złapała na tym, że odrobinę za długo na niego patrzy. - A jak u ciebie? Słyszałam, że macie niedługo jakiś wyjazd do Vegas - zamrugała, żeby ożywić swój mózg.

autor

-

You sunshine, you temptress. My hands at risk, I fold.
Awatar użytkownika
32
190

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

broadmoor

Post

Uśmiechnął się lekko - jasne, że ją rozumiał. Lepiej niż ktokolwiek inny, nie? Uśmiechnął się blado i pokiwał głową. - W obliczu ostatnich informacji ciąża Grace musi być dla niej strasznie chujowa. Między nami, myślisz, że gdyby ona i Teddy się rozstali, Isaak miałby szansę? Bo widzę jak się zmienił, chwała mu za to - zaśmiał się pod nosem, no wiadomo, że badał grunt dla przyjaciela, ale skoro dodał "między nami", to wyglądało jakby wcale nie badał. :lol:
- W sumie dziecko Teda będzie pewnie też trochę Ellie, więc będzie miała towarzystwo, nie? I bliźniaki nie są dużo starsze - puścił jej oczko. Pokiwał głową z rozbawieniem na te wspomnienia, bo faktycznie jak Elka rozcięła sobie rękę, to we krwi była ona, jej sukienka, połowa kuchni i jeszcze Isaak, który nieporadnie próbował zatamować krwawienie. Jak tak o tym myślał, to miał wrażenie, że Isaak zawsze trochę na Elaine leciał, nawet kiedy razem nie byli.
- Mogła nie blokować kibla albo zamontować pisuar - odparł na obronę przyjaciela. :lol: Tak czy siak, uśmiechnął się delikatnie do niej i kiedy stwierdziła, że dzisiaj jest dobrze i że dobrze to pojęcie względne, przechylił delikatnie głowę.
- Chyba stabilizacja jest ważna, nie? Mam nadzieję, że będzie tylko dobrze - powiedział, klepiąc ją lekko po udzie, w przyjacielskim geście. - Dzięki, naprawdę to doceniam - powiedział, całując delikatnie czoło dziewczynki i przytulając ją do siebie, bo zaczęła coś tam gaworzyć.
- Byłoby naprawdę super, jeśli tak. Moglibyście sobie gdzieś wyjechać - rzucił luźno, bo akceptował i przyjmował do wiadomości fakt, że była w związku.
- Tak, służbowy. W zasadzie będziemy potrzebować zaufanych dziewczyn i twój ojciec coś wspominał o tobie i Ellie - wzruszył ramionami, bo spotkanie było ważne w chuj i nie chcieli ryzykować randomowymi dupami.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Bill, uwielbiam cię, ale nie powiem ci nic o tym, co myśli Ellie, bo polecisz z tym do Isaaka - musnęła palcami jego nos i wywróciła oczami. Nie z nią te numery, doskonale wiedziała jak będzie :lol: Po za tym… nie rozmawiały o tym czy myslała o Isaaku.
- Niby tak, ale to nie to samo co jeśli byłoby kogoś z was - wzruszyła ramionami. Nie to samo, bo wtedy byłoby… jak z nimi. Inna sprawa, że chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, to byłoby jej dziwnie gdyby Bill powiedział że bierze zaraz znowu ślub i będzie mieć dziecko - chociaż tym ślubem absolutnie by jej nie zaskoczył, bo już kilka ich przerabiali i z tyłu głowy miała zakodowane, że niedługo znowu jakiś pewnie weźmie :lol: :lol:
- Albo mógł opłukać zlew, nie sądzisz? - zaśmiała się, bo sikanie do zlewu to jedno, ale nie umycie go do druga kwestia. Stabilizacja… z trudem się powstrzymała, żeby nie prychnąć bo wiedziała, że stabilizacja z Joe była tak długo, jak sam tego chciał. Na razie chciał i to doceniała, ale chyba nie wierzyła w to, że będzie tak zawsze. Prędzej czy później znowu wyjebie fochem stulecia - i domyślała się, że ten spacer może być powodem, ale cóż. Uśmiechnęła się tylko gdy podziękował. Ona doceniała jego i to, że był taki kochany mimo tego co się między nimi wydarzyło.
- Zobaczymy - stwierdziła, bo to nie była głupia opcja. Może Joey by się nawet ucieszył, gdyby w ten sposób mu temat Billa i weekendu z Nellie przedstawiła? Naobiecuje mu koronek i dzikiego seksu na plaży :lol: Zmarszczyła czoło.
- Chcecie żebyśmy pojechały z wami na spotkanie służbowe? - zdziwiło ją to, bo ilekroć o to nie pytaly, zawsze się niemal rzucali do nich, że nie ma takiej opcji. - Jako kto? Wodzianki w kusym bikini? - wywróciła oczami. No bo co innego miałyby tam robić, nie?

autor

-

You sunshine, you temptress. My hands at risk, I fold.
Awatar użytkownika
32
190

właściciel klubu ze striptizem

little darlings

broadmoor

Post

– Nie pytam, co ona myśli, tylko co myślisz ty – pokazał jej język – Po prostu widzę jak przygasła – dodał jeszcze, bo naprawdę się martwił i w jego głosie słyszalna była autentyczna troska o szatynkę.
– Nie, to nie to samo, ale… Na razie się nie zapowiada, chyba że Isaak pyknie jakieś dziecko randomce, ale… Pilnuje się. Wydaje mi się, że naprawdę się opamiętał i to w dużej mierze zasługa Elaine – westchnął cicho, ładując dłonie do kieszeni spodni. Był całkiem dumny z przyjaciela, że w ten sposób się zachowywał.
– Mógł, ale był najebany jak szmata – wzruszył ramionami. Poza tym umówmy się, u nich nikt nigdy o myciu czegokolwiek nie myślał, bo zazwyczaj ktoś to robił za nich, tak? :lol: Gdy wspomniała, że zobaczą, skinął tylko głową, nie zamierzając głębiej wchodzić w temat – głównie dlatego, że najzwyczajniej w świecie nie chciał na nią za bardzo naciskać.
– Rozmawialiśmy o tym, twój ojciec zasugerował ciebie i Ellie – wzruszył ramionami. – Jako nasze… Partnerki. Oczywiście niczego tam byśmy nie robili, może byś mnie musiała potrzymać za rękę czy coś, ale po prostu to ważny Deal, każdy będzie z żoną i tak dalej, więc nie chcemy brać kogoś niewtajemniczonego. No i Joseph by był tam z nami, więc wiadomo, może będzie spokojniejszy – dorzucił w ramach uspokojenia życiowego Calls.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Nie, ty w ten sposób chcesz ode mnie wyciągnąć informacje, które potem przekażesz jemu. Ale wy jesteście okropni - lekko go połaskotała, ale rozumiała - sama nie raz tak robiła dla Ellie. Inna sprawa, że Callie nie chciała żeby się ktokolwiek w głowę Elaine teraz mieszał bo widziała że było w niej wystarczająco dużo mętliku. Nie komentowała już słów o sikaniu i pijanym Isaaku, za to co mocno skupiła się na tym, co mówił o tym wyjeździe służbowym.
- Nie partnerki. Chcecie, żebyśmy poszły jako wasze żony - sprostowała, bo tak to zrozumiała po tym jak powiedział, że każdy będzie z żoną. Och, well. - W trzymaniu twojej ręki byłam zawsze nienajgorsza - zażartowała, ale zaraz odetchnęła głęboko. - Jeśli o mnie chodzi, to nie widzę problemu. Ale muszę porozmawiać z Joe, okej? - chociaż wiedziała, że jeśli to jej ojciec wymyślił, to zdanie Joe było chuj istotne. W każdym razie, posiedzieli jeszcze chwilę razem, a potem Billy pewnie je odprowadził do domu.

| ztx2

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Madison Valley”