WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

event sylwestrowy | 2022

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Starała się, naprawdę starała się, by ich drogi się nie rozeszły. Jednak za każdym razem, gdy myślała o Nathanielu, myślała też o wszystkim innym, co stanęło kilka miesięcy temu między nimi. Te miesiące mogłaby zebrać w cały rok. Długi i pełen bólu, podczas którego i tak chciała, by był gdzieś obok. Teraz, gdy to właśnie ostatni dzień tego trudnego roku spędzali w swoim towarzystwie, czuła pewnego rodzaju spokój i zadowolenie.
– W takich okolicznościach mi również nie jest przykro. – odparła z uśmiechem, sięgając po swojego drinka. Wiedziała, że może się spodziewać obecności Nathaniela, gdy otrzymała zaproszenie na imprezę. Nie była pewna, jak wyglądałby jej konfrontacja z nim, gdyby przyszła z osobą towarzyszącą. Może gdyby pojawił się w jej życiu ktoś naprawdę szczególny i bliski jej sercu, ktoś z kim naprawdę chciałaby spędzić tę noc, rozważyłaby różne opcje. Była jednak sama, starała się unikać relacji, które mogłyby namieszać w jej życiu.
– Chociaż przyznam, że przez moment zastanawiałam się, czy nie powinnam zawalczyć o swoją towarzyszkę, by spędzić z nią nieco czasu. – rzuciła z rozbawieniem. Na szczęście mogła cieszyć się towarzystwem przyjaciółki w domu, w którym od niedawna razem mieszkały. W końcu miały okazję, by nadrobić te miesiące rozłąki, poruszyć wszystkie ważne tematy, o których rozmowa przez telefon nie była najwygodniejsza, a także najzwyczajniej w świecie swobodnie rozmawiać, dzieląc się z drugą osobą przemyśleniami, wydarzeniami minionego dnia, drobnymi smutkami i radościami. Łączyło je bardzo dużo, a wiedząc o drugiej osobie tak wiele, rozmowa bywała o wiele łatwiejsza.
– Szczere mówiąc… byłam niemal pewna, że się tu spotkamy. To w końcu impreza Siriusa. To ja mogę być mniej spodziewanym gościem, ale… ty? – odpowiedziała szczerze, zerkając na niego wymownie. Mogła wziąć za pewnik, ze Bosworth zaprosi swoją rodzinę, zwłaszcza kuzyna, z którym miał dobry kontakt. Ona, od kiedy rozstała się z Natahnielem, była jedynie znajomą albo znaną osobą, którą warto było zaprosić na tego typu wydarzenie.
– My? – musiała się upewnić, po czym się zaśmiała. – Och, wydaje mi się, że to ta impreza jest sztywna, a nie my. – pokręciła głową, uśmiechając się przy tym szeroko. Mimo że ludzie wokół bawili się świetnie, to nie było to przecież zgrane grono dobrych przyjaciół, którzy w szampańskim nastroju chcieli pożegnać nowy rok. To było wydarzenie, na którym warto było być i się pokazać, wystroić się w kieckę od projektanta, zapozować na ściance, nie upić się za bardzo, by ktoś nie zrobił złego zdjęcia i plotkował potem za dużo. Nawet jeśli ludzie po kilku lampach szampana albo kilku drinkach wydawali się radości i wyluzowani, Lava była pewna, że każdy próbuje trzymać fason.
– Świetny pomysł, zgadzam się. – kiwnęła głową, przystając na jego propozycję. Uniosła nawet swojego drinka, by mogli stuknąć się szklankami i jakoś zapieczętować to postanowienie. Przysiadła na wysokim barowym stołku i założyła nogę na nogę, opierając jedno przedramię na blacie baru. Mieli stąd niezły widok, a głośniki nie stały tuż obok nich, więc mogli całkiem swobodnie rozmawiać.
Och, czyli jest AŻ TAK sztywno? – roześmiała się, słysząc jego propozycję. – W takim razie… zacznij pierwszy. Skoro wpadłeś na ten pomysł, na pewno jakieś pytanie chodzi ci po głowie. – zaproponowała, obracając szklankę z drinkiem w dłoni. Przez tę krótką chwilę oczekiwania na pytanie przeganiała niepokojące myśli. Miała nadzieję, że nie padnie żadne niewygodne pytanie, które sprawi, że zaraz któreś poszuka drogi do drzwi wyjściowych.

Nathaniel Covington

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nawet nie chciał sobie wyobrażać jej będącej z kimś innym. Owszem, chciał dla niej jak najlepiej, bo zasługiwała na wszystko, co najlepsze, ale widok jej w objęciach kogoś innego, mimo iż sam nie mógł jej ofiarować tego, co chciała, musiałby boleć. I nic na to nie mógł poradzić.
- Dobrze, że nie postawiłaś jej przed tak ciężkim dylematem - przyznał. Mając do wyboru sympatię i przyjaciółkę, często niezwykle trudno było zdecydować, po czyjej stronie stanąć. Nie dało się jednak ukryć, że Lava była dobrą przyjaciółką i nie kazała Lottie wybierać, ani tym bardziej nie stawała w drodze do jej szczęścia.
- Czy mam przez to rozumieć, że stałem się przewidywalny? - Uniósł wysoko brew w prowokacyjnym geście, a na jego twarzy zabłąkał się rozbawiony uśmiech. Obrócił jej słowa na własną korzyść, by poddać ją zaczepce. Niemniej, w jego głowie pojawiła się myśl, że mimo wiedzy o jego obecności, zdecydowała się tu przyjść. Część jego nagle zapragnęła, by to coś oznaczało, ale rozsądek zaraz dał mu do zrozumienia, że nie powinien robić sobie jakichkolwiek nadziei.
- Może po prostu polało się jeszcze zbyt mało alkoholu. Albo za bardzo bierze się tu pod uwagę image - przytaknął z przelotnym uśmiechem. Swoją drogą wydawało mu się, że przez ostatni rok on sam stał się sztywny, wpisując się w ramy towarzystwa tego wieczoru. Jakby bycie ojcem tego od niego wymagało. Dojrzałości, rozwagi, kultury. W innej sytuacji może nie poprzestałby na wizycie w barze i nadal instynktownie szukałby czegoś, co zapełniłoby pustkę w nim. Co innego reprezentowała Lava - nadal pozostawała otwarta na możliwości, szczera i przede wszystkim wolna od zobowiązań. Była piękna niczym kwiat, a w każdym jej ruchu emanował luz, na który przecież mogła sobie pozwolić.
- Ależ skąd. To tylko ciekawe urozmaicenie zabawy - odparł pogodnie, wzruszając przy tym nonszalancko ramieniem. Wszak przy nim nie można było narzekać na nudę. - Poza tym chyba już ustaliliśmy, że nie powinniśmy się wychylać? Bar wydaje się być najbezpieczniejszym miejscem - zapewnił z łobuzerskim uśmiechem, choć biorąc pod uwagę dostęp do darmowego alkoholu, nie do końca był pewien, czy rzeczywiście było to bezpieczne miejsce. Na pewno przed zainteresowanymi spojrzeniami pozostałych bawiących się osób. - Nie masz powodów, by się czegoś obawiać. To przecież tylko zabawa. - Niewinna w formie, aczkolwiek z każdym następnym łykiem alkoholu dodająca pikanterii. Zastanowił się chwilę. - No, dobrze. W takim razie jaka jest najfajniejsza rzecz, jaka się w tobie podoba? - Spojrzał na nią z zaintrygowaniem. Miała wiele zalet, on więc bez problemu odpowiedziałby na to pytanie.
Lava Hale

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Nie raz i nie dwa zastanawiała się, czy wspólne wychowywanie dziecka nie popchnie Nathaniela w ramiona matki Nadii. Oczywiście mogło to też zadziać się w drugą stronę. Nie wiedziała wiele o ich przeszłości, ale informacje, w których była posiadaniu, mogły podsuwać obawy, że teraz jest odpowiedni czas, by się poznali. Skoro żadne nie żywiło urazy do drugiego (tak przynajmniej myślała) i zaczynali z dość czystą kartą, mogło się tam wydarzyć naprawdę wiele.
– W tej kwestii to chyba dobrze, nie sądzisz? – uśmiechnęła się ciepło. W tym momencie miała na myśli jedynie to, jak dobrym kuzynem był Nathaniel, że Sirius mógł na niego liczyć. Miała też wrażenie, że gdyby potrzebowała, to do niej również wyciągnąłby pomocną dłoń. Tak jak to było jeszcze niedawno, gdy dowiedział o jej przeprowadzce do Charlotte i zaproponował pomoc w przewiezieniu rzeczy.
– A z całą resztą… ty mi powiedz. – dodała jeszcze, spoglądając na nieco zaczepnie. Nie miała pojęcia, czy coś w tej kwestii się u niego zmieniło, więc nie mogła ocenić. Nie było jej w Seattle kilka miesięcy, przez dobre kilka tygodni go unikała, a potem czas jakoś mijał i niełatwym zadaniem było znalezienie chwili, by się spotkać i podjąć próbę nadgonienia straconego czasu, a więc nie mogła wiedzieć, czy stał się przewidywalny. Stary Nate nie był przewidywalny, ale nie wiedziała, jaki był nowy. A w pewien sposób był dla niej nową wersją siebie – coraz lepiej czującym się w swojej roli prezesem prężnie działającej firmy, ojcem i wsparciem dla matki swojego dziecka, a przede wszystkim już nie jej Nathanielem.
– Jak ty mnie znasz. – roześmiała się i sięgnęła po swojego drinka. Oczywiście, że podobał jej się pomysł takiego urozmaicenia tego wieczoru. I choć rozmowa im się kleiła, a bardzo obawiała się zupełnie innego scenariusza, była jeszcze opcja, by rozluźnić się nieco bardziej.
– Najbezpieczniejszym miejscem jest z pewnością zaplecze albo biuro Siriusa. – zażartowała, choć nie było opcji, by we wspomnianych miejscach mogli znaleźć się razem. Nie teraz, nie tu. Zresztą mogła podejrzewać, że na pomysł ukrycia się w biurze właściciela galerii może wpaść on sam.
– Hmm… – mruknęła, spoglądając na Nathaniela. – Pytasz o to… – zaczęła, ruchem dłoni wskazując na swoją sylwetkę. – Czy o to? – dodała, tym razem układając serce na swojej klatce piersiowej, a potem przykładając palec do skroni. Nie dała mu jednak tak szybko odpowiedzieć, kontynuując z szerokim uśmiechem. – Wydaje mi się, że tyłek. Ty też go lubiłeś. – na krótki moment spoważniała, po czym uniosła dość znacząco jedną brew.
– A jeśli chodzi o coś innego, to myślę, że pewność siebie. – wysokiej samooceny i pewności siebie nie można było jej odmówić. – Rozumiem, że to była rozgrzewka? Teraz moja kolej. – zażartowała. Pytanie było proste i nie było opcji, by na nie odpowiedziała i musiała przez to napić się drinka. Miała jednak nadzieję, że nie zejdą na zbyt ciężkie tematy.
– Gdybyś nie był tu, to z kim i gdzie chciałbyś teraz być? – uniosła pytająco brew.

Nathaniel Covington

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Owszem, ostatni rok przyniósł sporo okazji, by mogło coś się wydarzyć między mamą Nadii a Nathanielem, ale tak się nie stało. Pewnie to dlatego, że skupili się przede wszystkim na dobrze córeczki, nawiązując ze sobą trwałą nić porozumienia, dzięki której potrafili ze sobą dobrze współgrać w codzienności, a to było naprawdę ważne. Wspólne święta razem w Polsce dały mu co prawda poczucie przynależności do rodziny, której dotychczas mu brakowało, ale w kwestii romantycznych relacji pozostawał ostrożny. Poza tym należało mieć na uwadze to, że Cecylia z kimś się spotykała.
- Wolałbym, żeby tak nie było - stwierdził ze wzruszeniem ramionami. - Wydaje mi się, że teraz słowo przewidywalny to inaczej bardziej odpowiedzialny i to częściowo by się zgadzało. A tak, to nie jestem pewien. Chyba przydałoby mi się wyzwanie, żeby się o tym przekonać - wyznał, sam zaskoczony własnymi wnioskami, niemniej pozostawiając w tonie swojego głosu śmiałość, jakiej nie ukrywał w obecności kobiety. Możliwe, że przez ostatni rok zatracił część swojej drapieżności i zdolności do sprawiania niespodzianek i chcąc nie chcąc, zaczynał wpadać w pewne schematy. Do niedawna to Lava stanowiła dla niego wyzwanie, które dawało mu siłę do ciągłego wykazywania się. Bez nikogo obok siebie, z oczywistych względów pomijając tu przyjaciół i Cecylię, to już nie było to samo.
- W sumie masz rację. A że spędziłem tu trochę czasu podczas remontu to bez problemu odnajdę obie lokalizacje - przyznał, unosząc przy tym zawadiacko brew do góry. Choć żadna propozycja nie wybrzmiała z ust Lavy, a samo wspomnienie o bardziej ustronnym miejscu wydawało się całkiem niewinne, to przez jego głowę przemknęła mu myśl, że nie miał nic przeciwko poznania bliżej zacisznych zakątków tego miejsca.
Powiódł wzrokiem za dłonią Lavy, która wskazywała poszczególne części siebie, nie potrafiąc oprzeć się przed mimowolnym uniesieniem kącików ust. Cholernie podobał jej się sposób, w jaki prowadziła z nim tę rozmowę. Piękna, inteligentna, otwarta, a przy tym nieco zuchwała kokietka, sprawiała, że skupił na niej całą swoją uwagę, niemal zapominając, że znajdowali się na balu.
- Nie ma niczego, czego bym w tobie nie lubił - stwierdził szczerze i na kilka sekund obdarzył ją intensywnym spojrzeniem, które zdradzało, że w pełni satysfakcjonowała go jej odpowiedź. Lubił. Złośliwe podszepty w jego umyśle podpowiadały jednak, że było to stanowczo za mało, ale postanowił nie poddawać tego analizie.
- Hmm… No nie wiem, strasznie zaintrygowałaś mnie tym zapleczem - ściągnął na chwilę brwi w rozbawieniu, by zaraz na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech. W jego oczach rozbłysły iskierki na myśl o spędzeniu sylwestra z nią właśnie tam. Szkoda, że pozostawało to w sferze marzeń. - Tak, wiem - zaśmiał się, bo wiedział, że jego odpowiedź nie do końca będzie odpowiadała kryteriom Lavy, więc nadal z tym samym uśmiechem, uniósł znacząco swoją szklankę do ust i przechylił ją, by ją opróżnić, po czym skinął na barmana. - Okej… - zastanowił się chwilę. - Co najlepiej wspominasz z czasu, kiedy byliśmy razem? - zadał spokojnie pytanie, mimo iż jego serce momentalnie przyspieszyło.

Lava Hale

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Przyglądała mu się z delikatnym uśmiechem, słuchając, co ma do powiedzenia na temat bycia przewidywalny. Powoli pokiwała głową, po czym kącik jej ust uniósł się zaczepnie.
– W takim razie proponuję dodać dare do naszego truth or drink. – zaproponowała, czując, że wyznanie Nathaniela jest świetną okazją, by rozwinąć nieco ich niewinną grę. Byli na imprezie pełnej ludzi, na której nie brakowało dziennikarzy i błysków fleszy, które skutecznie ograniczały pulę pomysłów na wyzwania. Albo wręcz przeciwnie, mogły tylko podkręcić atmosferę i zmusić kogoś do sięgnięcia po drinka, by resztkami rozsądku zatrzymać ich przy barze, stwarzając pozory niewinnej rozmowy.
– Tak, zdecydowanie podtrzymuję wniosek o wprowadzenie dodatkowej kategorii do naszej gry! – zażartowała, słysząc, że Nathaniel znał zakamarki Siriusowej galerii i bez większego wysiłku był w stanie zaprowadzić w ich spokojniejsze miejsce, w którym byliby sami. Czy był to dobry pomysł? Absolutnie nie. Czy dopuszczała do siebie myśl o tym, że istniało prawdopodobieństwo, że ich gra zaprowadzi ich do któregoś z niedostępnych dla gości pomieszczeń biurowych, pod pozorem niewinnego wyznawania, co może okazać się problematyczne? Owszem.
Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy Nathaniel podzielił się z nią szczerym wyznaniem. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała, choć miała nadzieję, że było tak, jak mówił. Miło było czuć, że mimo tego, co się między nimi wydarzyło, nadal ją lubił.
– Nate! – oburzyła się nagle, szturchając go lekko dłonią, po czym podsuwając w jego stronę szklankę z alkoholem. Zaśmiała się głośno, gdy uniósł swojego drinka do ust. Nie chciała myśleć o tym, z kim i gdzie Covington wolałby spędzać ten wieczór, dlatego skupiła swoją uwagę na kolejnym pytaniu. To nie był łatwy temat, a rozmawianie o tym pod wpływem alkoholu podczas takiej gry nie było dobrym pomysłem. Choć trzeba było przyznać, że ten alkohol z pewnością sprawiał, że odpowiedzieć mogła być szczera, a co za tym idzie, niekoniecznie spodobać się im obojgu. To nie był czas i miejsce na rozdrapywanie starych ran. Zresztą, co miała powiedzieć? Dużo rzeczy wspominała dobrze. W zasadzie większość. Uwielbiała spędzać z nim czas – ten luźniejszy, gdy się śmiali, oglądali filmy, gotowali, a także ten bardziej zaplanowali, gdy spędzali go z innymi ludźmi, w restauracjach, na firmowych bankietach. Najbardziej jednak uwielbiała usypiać i budzić się w jego ramionach. A tego przecież nie doświadczała tak często, jakby tego chciała, bo nie mieli okazji mieszkać razem.
Na szczęście nie było jej dane odpowiedzieć na to pytanie, bo obok pojawiła się Charlotte, a tuż obok niej Sirius. Blondynka złapała dłoń Nathaniela, a brunet dłoń Lavy, wyciągając tę dwójkę na środek parkietu, nic sobie nie robiąc z ich słów sprzeciwu.
Spędzili na parkiecie dłuższy czas, tańcząc ze znajomymi i przyjaciółmi, kołysząc się w rytm muzyki, w międzyczasie popijając przynoszone przez kelnerów drinki. Czas mijał im w szampańskim nastroju, w galerii zostało bardziej kameralne towarzystwo, a wśród gości nie było już nikogo z prasy. Muzyka nadal głośno grała, a Lava i Nate w końcu trafili w swoje ramiona, jak zawsze odnajdując wspólny rytm. Aż nagle, naprawdę niespodziewanie rozpoczęło się odliczanie. Każdy wydawał się zaskoczony, że wieczór tak szybko minął.
– Masz jakieś noworoczne życzenie? – uśmiechnęła się do Nathaniela, którego dłoń spoczywała na jej biodrze, gdy stali wśród grona znajomych, czekając na wybicie dwunastej.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Propozycja Lavy spotkała się z entuzjazmem, który Nate zaproponował wprowadzić zaraz w życie. Porwanie ich na parkiet przyszło zupełnie niespodziewanie i mimo sprzeciwu, nie dało się temu zapobiec. Niejako oderwani od siebie, bawili się wśród znajomych, jednak Nate czasem niepostrzeżenie spoglądał na tłum, w którym odnajdywał wzrokiem sylwetkę porywanej do tańca ciemnowłosej. Kiedy w końcu odnaleźli się na parkiecie, bez problemu dostosowali się do siebie, jakby to było dla nich naturalne. Odpowiadała mu towarzysząca tańcowi bliskość kobiety, bijące od niej ciepło i znany mu zapach perfum, który przyjemnie pobudzał jego nozdrza. Miał wrażenie, że wreszcie wszystko znalazło się na swoim miejscu i już nie chciał wypuścić jej ze swoich rąk. Tym bardziej bolała go świadomość, że nie miał do tego najmniejszych praw. Najzwyczajniej był masochistą.
Rozpoczęcie odliczania sprawiło, że przystanęli na środku, niemniej nie odsunął się od Lavy, pozostawiając swoją dłoń obejmującą ją w pasie. Na jej pytanie zamyślił się na moment, bezwiednie wędrując wzrokiem po sali, po czym spojrzał na Lavę.
- Jeśli wypowiem je na głos to może się nie spełnić - stwierdził z zawadiackim uśmiechem. Mimo iż przychodziło mu coś na myśl, to nie chciał kusić losu. Nie w tej kwestii. Następnie pochylił się nieco w jej stronę. - Może umówmy się, że jeśli nasze życzenia się spełnią to wtedy sobie o tym powiemy, hm? - zaproponował ciszej z błyskiem w oku. Może był naiwny wierząc, że życzenia się spełniały, niemniej chciał mieć nadzieję na pomyślność. Będąc tak blisko niej, intensywniej czuł jej perfumy, które przyprawiały go o delikatny zawrót głowy. A może to przez mieszanie alkoholu?
W międzyczasie wybiła dwunasta i razem ze wszystkimi krzyknęli Szczęśliwego Nowego Roku!, a następnie każda z par, zgodnie z tradycją, pocałowała się. Widząc to, Nate obdarzył spojrzeniem Lavę, by sprawdzić, czy poczuła tak samo cień zakłopotania, jak on. Posłał jej łagodny uśmiech. - Wiesz, co nam grozi za nie zrobienie tego? - zapytał z lekkim rozbawieniem. Podobno pocałunek zapobiegał samotności przez następny rok. Krążący w jego żyłach alkohol dodawał mu śmiałości, dlatego delikatnie ujął podbródek towarzyszki i złożył na jej ustach krótki, acz czuły pocałunek, po którym odsunął się o kilka centymetrów, by spojrzeć kobiecie w oczy. - Szczęśliwego Nowego Roku - powiedział, a czując wypełniające go ciepło, ostatecznie z niechęcią opuścił dłoń i odsunął się na bezpieczniejszą odległość. Inaczej nie miał pojęcia, co mogłoby się stać.
- Wracamy do gry? - zapytał tuż po odchrząknięciu. Gestem dłoni wskazał na bar i pozwolił iść jej pierwszej. - Wisisz shota za brak odpowiedzi na moje ostatnie pytanie. I teraz moja kolej - przypomniał z uśmiechem i przywołał barmana, by przygotował kilka shotów, które zaraz pojawiły się na blacie. - Wybieram wyzwanie - stwierdził, ciekaw, co też takiego wymyśli.

Lava Hale

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Szmaragdowe Centrum”