WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Gabriel Clarke & Josephine Hirsch | Maple Valley WA

ODPOWIEDZ
Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

#6 | +outfit
Sobotni, styczniowy poranek, zaczął się z pozoru zwyczajnie. Białe chmury zasnuły niebo, pozostawiając Seattle pozornie śpiące i sprawiając, że Gabrielowi ciężko było otworzyć powieki. Tylko kawa była w stanie go uratować. W zamyśleniu gmerał smętnie raz po raz łyżką w płatkach śniadaniowych, spoglądał na rodziców krzątających się po salonie. Naszykowana na stoliku teczka z dokumentacją lekarską wskazywała na fakt, że za chwilę mieli jechać do lekarza znajdującego się po drugiej stronie miasta. To oznaczało wolny poranek, czyli idealny odpoczynek przed wieczorną zmianą w restauracji.
Kiedy więc po pomieszczeniu rozległ się dzwonek telefonu taty, chłopaka mimowolnie przebiegł dreszcz. Słysząc szczątki rozmowy dobiegające do kuchni miał dziwne przeczucie, że nie była to dobra wiadomość, dlatego znieruchomiał w oczekiwaniu. Pobladła twarz najstarszego z Clarke’ów i nerwowe drapanie się po brodzie zdradzało, że coś się stało. Na pytające spojrzenie syna, mężczyzna westchnął ciężko.
- Zapomniałem o podrzuceniu dokumentów jednej z moich klientek. Szef chciał mieć je na dziś podpisane, a ona mieszka w Maple Valley. No a ja miałem zaraz z mamą jechać…
- …do lekarza - Gabe wpadł mu w słowo. Wiedział, co to oznaczało. - Ja pojadę do Maple Valley, a ty jedź z mamą - zaoferował bez namysłu, wstając z krzesła. Wdzięczne spojrzenie taty wystarczyło, by zrozumieć, że podjął dobrą decyzję.
Prawie dwugodzinna podróż autem w jedną stronę wymagała podjęcia kolejnych środków. Przede wszystkim należało zadbać o dobre towarzystwo. A kto mógł być wolny i skory do przygód, jeśli nie Josie?
Kilka wymienionych smsów i szybkie ogarnięcie się przed wyprawą wystarczyło, żeby w ciągu pół godziny zadzwonić w dzwonek Hirschów. W duchu dziękował losowi, że dziewczynie udało się przełożyć przełożyć plany, o ile w ogóle takowe posiadała, i zgodziła się na udział w tajnej misji, jak to określił w wiadomości.
Od czasu szpitala coraz łatwiej przychodziły im wspólne spotkania, mimo iż z powodu wielu spraw na głowie, nie dysponował zbyt dużą ilością czasu. Dlatego też doceniał każdą chwilę z nią, szukając sposobów, by pozbyć się wiszącego nad nimi widma tamtego felernego wieczoru sprzed paru dobrych miesięcy. Wspomnienie o ostrej wymianie zdań Gabe chciał jak najszybciej wymazać ze swojej pamięci. I dzięki ponownej obecności Josie w pobliżu wyglądało na to, że wszystko zaczynało powracać do normy, ale w głębi siebie czuł, że ta relacja nigdy już nie będzie wyglądała tak samo. Jedyną i jednocześnie bardzo znaczną różnicą, był fakt, że oboje w międzyczasie stali się starsi i dojrzalsi.
Wystarczyło jedno spojrzenie na dziewczynę, która właśnie pojawiła się w drzwiach sąsiadów, by się o tym przekonać. Josephine nie była już tą małą dziewczynką z mnóstwem piegów na twarzy, której Gabriel zawsze dokuczał, w przerwach między budowaniem zamków z piasku albo wykradaniem się z domu na sanki do parku. Stała się kobietą, której oblicze zdecydowanie zwracało na jej osobę uwagę. I on również nie mógł tego nie zauważyć.
- To jak? Humor spakowany? - Kąciki jego ust rozszerzyły się w zawadiackim uśmiechu.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

policzę

Po wymianie wiadomości z Gabrielem, Josephine nerwowo biegała z pomieszczenia do pomieszczenia, łapiąc i pakując niezbędne przedmioty. Nie wiedziała, czego mogła się spodziewać po przyjacielu, bo odkąd zaproponował tajną misję był niebywale tajemniczy, dlatego do ekwipunku dorzuciła m.in trochę prowiantu, koc oraz dodatkową bluzę. Potem oświadczyła rodzinie, że wychodzi i prawdopodobnie wróci dopiero wieczorem. Louis nie był z tego powodu zadowolony, ojciec zaś machnął ręką i wrócił do przygotowywania śniadania dla syna.
Miniony czas upływał Josephine na spełnianiu obowiązków - związanych przede wszystkim z uczelnią oraz restauracją. Kiedy miała odrobinę wolnego wpadała do Pani Clarke, jednak nie napotykała wówczas Gabriela, który niefortunnie siedział w pracy. Widywali się za to często przed domem: rozmawiali przez płot albo przesiadywali wieczorami na tarasie, popijając herbatę z imbirem. Josephine naprawdę doceniała te momenty, jak również doceniała fakt, że starali się wrócić do relacji sprzed kilku miesięcy.
- Humor i jedzenie - kiwnęła głową na stojący w roku plecak, po czym sięgnęła po bagaż i wyszła na zewnątrz, uprzednio zamykając za sobą drzwi. - Powiesz mi w końcu co będziemy robić? - minęła stopnie, po czym idąc w ślad za krokiem Gabriela, podeszła do jego samochodu. Minę miała tęgą, choć w duchu radowała się niczym mała, niesforna dziewczynka, której ktoś właśnie zaserwował niebywałą niespodziankę.
- Gabriel? - ponagliła nerwowo i pomimo braku satysfakcjonującej odpowiedzi, wsiadła do auta. Wpierw ułożyła plecak pomiędzy nogami, a następnie zapięła pas. Potem skierowała baczne spojrzenie ku przyjacielowi i wykorzystując fakt, że grzebał przy stacyjce, zaczęła gorliwie badać fakturę jego twarzy.
Wydawało się, że w ciągu ostatnich miesięcy rysy chłopaka stały się ostrzejsze, oczy ładniejsze, a usta pełniejsze - i o zgrozo - skore do składania namiętnych pocałunków. Nazbyt długo zawiesiła na nich wzrok. Wkrótce zdała sobie sprawę, że na jej policzkach zawieruszyły się rumieńce i natychmiast odwróciła głowę ku szybie.
Intuicyjnie rozpięła zamek od kurtki. To absurdalne!

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

- Zrobione przez siebie? - dopytał, spoglądając na nią podejrzliwie spod ściągniętych brwi. Jedynie uniesione w zaczepnym uśmiechu kąciki ust zdradzały żartobliwy stosunek wypowiedzi, bo kulinarne umiejętności Josephine pozostawiały wiele do życzenia i miałby pewne obawy co do przeżycia na wykonanym przez nią posiłku. Zaraz dodał już bardziej zawadiacko: - Poza tym tajni agenci raczej nie jeżdżą na akcje z własnym prowiantem. Zawsze mogą po akcji skoczyć na jedzenie po drodze. - Naprawdę nie musiała się specjalnie przygotowywać. Fakt, że ją porywał na niemal cały dzień, samoistnie zobowiązywał go do zadbania o swoją towarzyszkę. I właściwie nie miał z tym najmniejszego problemu. - Wyjeżdżamy z miasta, Josie. Przecież zawsze chcieliśmy wyruszyć w podróż dookoła świata - na moment rozłożył ramiona, nie kryjąc przy tym rozbawienia. Przywołał tym wspomnienia wieczorów, które przesiadywali u przyjaciółki na dachu i marzyli o rzuceniu wszystkiego i wyjeździe w dal. Wtedy jeszcze nie odczuwali żadnych trosk, ale wiedzieli, że początek ostatniego roku w high school nieodparcie wiązał się z nowym etapem ich życia, dorastaniem, a w następstwie dorosłością, czego za wszelką cenę chcieli uniknąć.
Zajął miejsce na fotelu kierowcy i wyciągnął telefon, by włączyć nawigację. Dopiero po usłyszeniu ponaglenia Josie, postanowił wreszcie wyjaśnić: - Jedziemy do Maple Valley do klientki taty po papiery, których potrzebuje jego szef. A że dziś wyznaczono wizytę u lekarza mamy to zaoferowałem pomoc. - Wklepał wybrany punkt na mapie i włożył telefon w uchwyt, żeby wygodnie na niego zerkać w trakcie jazdy. - Ale bez kawy umrę, więc jeszcze skręcimy na moment do Starbucksa, okej? - zaproponował, bo taka trasa wymagała skupienia. Dopiero wtedy podniósł na nią wzrok, akurat w momencie, gdy odwróciła się w stronę szyby. Ten widok utwierdził go w przekonaniu, że dokonał słusznej decyzji, proponując jej wspólny wyjazd. - To jakie plany dziś zniweczyłem? - zagaił, wyruszając na drogę.

Josephine Hirsch

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

Na pytanie Gabriela Josephine natychmiast wywróciła oczami, po czym uderzyła go w ramię. Poczuła się dotknięta jego żartobliwą uszczypliwością, ale pomimo tego odwzajemniła uśmiech, który sam tak wymownie zaprezentował.
Ojciec Josie był świetnym kucharzem. Każde danie potrafił zamienić w dzieło sztuki - nawet jeżeli dotyczyło ono pospolitej jajecznicy. Natomiast jego córka wdała się w matkę, bo nie dość, że nie spełniała się w gotowaniu, to nawet wykonywanie prostych, domowych czynności sprawiało jej trudność. Niestety przed kilkoma laty musiała przejąć obowiązki gospodyni i od tego czasu dokładała wszelkich starań, aby zadbać o rodzinny porządek - z różnym efektem.
Tajni agenci – zironizowała, po czym zmrużyła powieki i po raz drugi uderzyła przyjaciela w ramię. – Masz pięć lat, Gabriel? – zapytała retorycznie, aczkolwiek ze słyszalną krytyką w głosie. Następnie udała się wzdłuż ścieżki, która prowadziła do samochodu chłopaka. Ostatecznie jednak zatrzymała się w połowie drogi i z jawą oznaką zainteresowania, przyjrzała się sylwecie przyjaciela. Jego rozpięte ramiona, wypukła klatka piersiowa, zawadiacki uśmiech oraz niesamowity błysk w oczach sprawiły, że była skora mu uwierzyć.
Podróż dookoła świata brzmiała zachęcająco i obudziła w Josie pragnienia, o jakich przez bieg czasu zdążyła zapomnieć. Obejrzała się przez ramię, aby zwrócić uwagę na swój dom, w którym czekała na nią kochająca rodzina: zapracowany ojciec i młodszy brat. Z pewnością nie potrafiłaby ich porzucić, lecz oferta Gabriela nadal wydawała się nad wyraz kusząca. Ucieczka w świat przygody; ucieczka do miejsc, które znali jedynie z fabuł filmów i treści książek... Potem spojrzała na drugą stronę płotu, gdzie znajdował się dom Clarków i mimowolnie pomyślała o matce przyjaciela. Wówczas zdała sobie sprawę, że padła ofiarą żartu. On również nie mógł opuścić Seattle i właśnie z tą ponurą, ale zrozumiała świadomością wsiadła do samochodu.
Mimo wszystko potraktujmy to jako podróż dookoła świata – oznajmiła z bladym, nieśmiały uśmiechem. Zapięła pas. – Jasne – przytaknęła. Czekała ich długa droga, dlatego zgodziła się z propozycją Gabriela. Potrzebował kawy, ale i ona chętnie skosztowałaby cappuccino, które niestety nie zdążyła wypić w domu.
Gdy padło kolejne pytanie, intuicyjnie umieściła wzrok na twarzy Gabriela, po czym wzruszyła ramionami.
Właściwie żadnych. Zamierzałam się pouczyć – odpowiedziała zgodnie z prawdą, a następnie zmieniła stację w radiu. – Quinn nie miała czasu? – zapytała nagle. Była ciekawa, dlaczego zdecydował się poprosić ją o towarzystwo zamiast uroczej blondynki, którą tytułował swoją dziewczyną.


Gabriel Clarke

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

Nic nie zrobił sobie z jej powątpiewającego spojrzenia, którym go uraczyła, podobnie, jak z jej klepnięcia w ramię, którym zaraz wzruszył nonszalancko.
- Agent 86 i Agent 99, pan i pani Smith, Chuck i Sarah, Owen i Alex z Nikity... Mamy całkiem sporo opcji do wyboru - stwierdził w rozbawieniu, wymieniając kilka par agentów z filmów i seriali, które przyszły mu właśnie do głowy i których był fanem. Czy miało to jakieś znaczenie, że większość z nich kończyła razem? Na tę zbieżność uwagi już nie zwrócił. - Zawsze - wyszczerzył się w odpowiedzi, ewidentnie sobie z Josie igrając. Nie miał najmniejszego zamiaru dawać dziewczynie satysfakcji poprzez chowanie urazy za coś, co częściowo było prawdą. Nie ukrywał się z tym, że gdzieś tam w nim tkwił jeszcze chłopiec skory do rozrabiania, choć teraz to rozrabianie można było traktować w nieco innych kategoriach, a sam on mógł sobie pozwolić na nieco więcej. W drodze do samochodu myślami przywołał wspomnienia, że jeszcze do niedawna przecież bardzo nie chciał dorosnąć i zmierzyć się z prawdziwym światem, uważając, że high school było idealnym etapem do zatrzymania się w czasie. Później zrozumiał jednak, że dorosłe życie wcale nie było takie złe zwłaszcza, kiedy umożliwiało spełnianie marzeń, za którymi ostatecznie ruszył w pogoni. I choć, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, podróż dookoła świata wydawała się w tym momencie strasznie kusząca to czy chciałby porzucić swoje dotychczasowe życie na tym etapie?
- Okej, a skoro tak, to masz jakąś listę życzeń do odhaczenia na dziś? - zapytał w odpowiedzi, unosząc przy tym zawadiacko brew. Był dziś jej szoferem, to oczywiste, ale poza tym w ramach rekompensaty gotów był spełnić każde jej życzenie. W rzeczywistości zrobiłby wszystko, żeby znów poczuć się, jak kiedyś - bez ciążącego nad nim widma choroby i związanymi z tym problemami. Brakowało mu normalności.
Z tą myślą ruszył w stronę kawiarni, gdy nagle padło pytanie o Quinn. Instynktownie zacisnął mocniej szczęki i skupił wzrok na drodze. - Ty byłaś najbliżej - odparł wymijająco, choć nadal zgodnie z prawdą. Właściwie jakoś nie przeszło mu przez myśl, by zabrać ze sobą dziewczynę, z którą naturalnie spędzał znacznie więcej czasu niż ze swoją przyjaciółką. Swoją decyzję tłumaczył tym, że brakowało mu Josephine, ale też podświadomie czuł, że obecność sąsiadki pozwoli na odetchnięcie od wszystkiego, co miał na głowie. Dość miał przypominania na każdym kroku, w jakiej sytuacji znajdowała się jego rodzina, czego nie uniknąłby w towarzystwie blondwłosej piękności.
Hirsch zawsze była blisko, nie tylko pod względem sąsiedztwa, ale też więzi, jakie ich łączyły. Przez te wszystkie lata nauczyli się siebie rozumieć i potrafili wzajemnie poprawić humor. I na to właśnie Gabriel miał nadzieję, proponując ciemnowłosej wyjazd.
Po drodze skoczył po wspomnianą kawę dla siebie i cappuccino dla towarzyszki, którą wręczył z szerokim uśmiechem. - To co mamy do tej kawy? - zapytał wyraźnie zaintrygowany zawartością plecaka, marząc o czymś słodkim. Tak naprawdę niewiele potrzebował do szczęścia.

Josephine Hirsch

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

W odpowiedzi na wymianę duetów przez Gabriela, Josephine jedynie z dezaprobatą pokręciła głową. Potem cmoknęła, czym po raz ostatni wykazała krytykę wobec rozbawienia przyjaciela.
Gdyby Josie mogła wybrać etap, na którym miałaby się zatrzymać, to również byłaby skłonna zahaczyć o szkołę średnią. Tamten czas - nawet teraz - wielokrotnie napawał ją sentymentem oraz gorączką, kiedy przywoływała myśli oscylujące wokół Gabriela i swojej pierwszej miłostki. Był to intensywny okres pełen wzlotów i upadków; zniszczonych i zbudowanych relacji; i choć żałowała, że na wiele miesięcyrozstała się z przyjacielem, to czuła, że w jakimś stopniu stała się przez to silniejsza. Przede wszystkim przez brak Gabriela musiała zacząć wykazywać się większą samodzielnością - zbrakło osoby, która dzieliła się z nią kanapkami, która powstrzymywała kierowcę autobusu przed odjazdem oraz która była opoką podczas każdego napięcia przedmiesiączkowego.
Spojrzała znacząco na Gabriela. Potrzebowała dłuższej chwili, aby zastanowić się nad odpowiedzią.
Zróbmy coś fajnego. W sumie zbliża się weekend. Naprawdę musimy dzisiaj wracać? – rzuciła, po czym wyciągnęła telefon i zaczęła kolejno wpisywać hasła w wyszukiwarkę. Mina Josie nadal skuta była w wyrazie powagi. Lustrowała bacznym spojrzeniem internetową stronę za stroną, aż w pewnym momencie szeroko się uśmiechnęła. Nie bacząc na drogę podetknęła pod twarz Gabriela komórkę. – Chcę tam pojechać. – Zdjęcie przedstawiało lunapark oddalony od ich docelowego miejsca o kolejne sto mil. Mimo tego oferta wyglądała bardzo atrakcyjnie, chociaż Josephine nie doczytała, że podczas zimy miejsce było nieczynne. – Jeden dzień – uniosła palec i wydęła usta. Jej oczy zrobiły się szkliste, a rysy ułożyły na kształt smutku. – Proszę, Gabriel – jęknęła, uprzednio chwytając za ramię chłopaka.
Kiedy poruszyli temat Quinn, Josephine poczuła, jakby powietrze wokoło stało się chłodniejsze. Mimowolnie wyglądnęła przez szybę i głośno westchnęła, co zapewne nie uszło uwadze chłopaka. Nie rozumiała tego cudacznego, rozdzierajacego uczucia, które towarzyszyło jej w chwilach, gdy zaczynali rozmawiać o blondynce - albo w chwilach, w których o niej myślała.
To brzmi podle, Gabriel – zauważyła, po czym ponownie westchnęła. – Nie lubię jej, ale osobiście nie chciałabym, aby mój chłopak jechał gdziekolwiek z inną. Z drugiej strony nie mam też żadnych wyrzutów – wzruszyła ramionami, a następnie skierowała twarz ku Gabrielowi. – Co ty właściwie w niej widzisz? Jest po prostu dobra w łóżku? – zapytała nieco kąśliwie.
Kawę odebrała z wyraźną ulgą, chociaż przez myśl przeszło jej, że powinni wypić kakao - najlepiej kakao zrobione przez panią Clarke; najlepiej kakao zrobione przez panią Clarke, gdy urządzali sobie seans filmowy w bazie z prześcieradeł w pokoju Gabriela.
Rozpoczętą paczkę ciastek czekoladowych – ochoczo wyciągnęła z plecaka fioletowe opakowanie. Chwilę potem złapała za jedno ciastko, zjadła kawałek i przyłożyła resztę pod usta towarzysza. Jednak kiedy ten otworzył buzię natychmiast cofnęła dłoń i wpakowała słodycz pomiędzy własne wargi. Niestety wypiekł nie wszedł w całości i w zabawny sposób wystawał spomiędzy warg Josephine. Miała napchane policzki, przez co wyglądała jak chomik. – Chyba nie myślałeś, że będę cię karmić – wybełkotała dosyć niewyraźnie.

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

Za jednym etapem szkoły nie tęsknił wcale: tym, w którym przestał odzywać się z Josie. Dla Gabriela nieobecność przyjaciółki w szkole objawiała się między innymi zmianą miejsca na stołówce czy mijaniem się przy szafkach zamiast prowadzenia ożywionych rozmów na przerwach. Brakowało mu wspólnej drogi do szkoły czy choćby przesiadywania razem na lekcjach. Owszem, z czasem przyzwyczaił się do takiego stanu i zajął umysł zupełnie innymi sprawami, ale nadal uważał, że tamten okres ssał. Czy to wydarzenie coś w nim zmieniło? Na pewno sprawiło, że trochę wydoroślał i zaczął inaczej postrzegać świat.
Na pytanie Josephine, zacisnął na moment wargi w linijkę i pokręcił głową.
- Szef taty chciał mieć te papiery dziś na biurku - westchnął, sam nie będąc zbyt zadowolonym z tego faktu. Miał pomóc tacie, wolał więc nie nawalić. Z drugiej strony, było jeszcze dość wcześnie rano, może mogliby wyrobić się z dodatkową atrakcją do wyznaczonej godziny? Ściągnął brwi i odchylił się nieco, dostrzegając przed sobą komórkę, którą wetknęła mu pod nos dziewczyna, niemal całkiem zasłaniając mu drogę. - Hej, jak będziesz tak robić to nigdzie nie dojedziemy - rzucił z udawanym zarzutem, bo w jego głosie wyczuwalna była nuta rozbawienia. Z Josie zawsze było już, prędko!. - To jest w ogóle czynne? - dopytał, wzrokiem podchwytując atrakcje, które znajdowały się na dworzu. Biorąc pod uwagę pogodę i niskie temperatury, mogłoby to nie skończyć się najlepiej. Niestety, wzrok Josie, tak uroczy i zabawny jednocześnie, sprawił, że zaczął poważnie rozważać wszelkie podobne opcje. - Wiesz, co? Słyszałem niedawno o nowym parku trampolin, ale nigdy nie było okazji, żeby o niego zahaczyć, a zapowiada się całkiem fajnie. Poczekaj, coś z gravity… Defying gravity? Nie, nie. Defy! Wpisz w google - zaproponował, machając przy tym w górę wskazującym palcem. To też mogło wyglądać na niezłą zabawę. Nie dość, że trampoliny, to jeszcze tyrolki, zjeżdżalnie i bitwy w piankowych basenach.
Kiedy przypadkiem zobaczył niedawno reklamę tej atrakcji, oddalonej na wschód od Seattle, w pierwszej chwili pomyślał o zabraniu tam Quinn, ale ostatnio czuł przed tym pewne opory. Te same odczucia pojawiły się również na wspomnienie o niej, przez co mimowolnie napiął mięśnie. Jego uwadze nie uszło westchnięcie, jakie wydała z siebie Josie.
- Co? - zagadnął, próbując ukryć rozdrażnienie. Zinterpretował to w jedyny możliwy sposób: co znów zrobił nie tak? Każde następne słowo ciemnowłosej wzbudzało w nim dziwną irytację, bo gadała bzdury. Na jej kąśliwą uwagę przewrócił zaś oczami i postanowił jej wytłumaczyć, zdobywając się na możliwie najbardziej naturalny ton: - Napisałem jej smsa. Nie ma nic przeciwko, bo po prostu jest bardzo wyrozumiała, empatyczna i dojrzała. Możesz nie wierzyć, ale naprawdę ucieszyła się, kiedy usłyszała, że znowu zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Rozumie, co to przyjaźń. - I jak jest ważna w życiu Gabriela. Przyjaźń... Josie... - Ale jak chcesz, to możemy wrócić się po nią, żebyś nie czuła się dziwnie - zaproponował, wzruszając przy tym ramionami i choć w takiej sytuacji Josie dopiero poczułaby się dziwnie, to nie miał zamiaru zmieniać obecnego stanu rzeczy. - A ty? Poinformowałaś swojego chłopaka, że wyjeżdżasz z miasta? - odbił piłeczkę i wyprostował się dumnie na fotelu, po czym na chwilę przeniósł spojrzenie z drogi na Josephine, ciekaw jej odpowiedzi. Jego mogła strofować, a czy sama należała do aniołków? I nie, mimo aż nazbyt szczerej wypowiedzi na temat jego dziewczyny, nie był na Hirsch zły.
- Fantastycznie - mruknął w odpowiedzi z szerokim uśmiechem, bo tego właśnie było mu potrzeba! W tej chwili Josie wydała mu się nad wyraz litościwa. Widząc przed sobą czekoladową słodycz już-już otworzył buzię z zamiarem jej skonsumowania, kiedy nagle zniknęła w buzi dziewczyny, sprawiając, że Gabe kąsnął powietrze. - Osz, ty! To dopiero podłość - odparł zdegustowany i pokręcił głową. - A co, jeśli sięgając po ciastko stracę kontrolę nad kierownicą? No, spójrz tylko - wyciągnął jedną dłoń w stronę opakowania, drugą pozostawiając na kierownicy, aż nagle szarpnęło autem. Na jego ustach zawitał przebiegły uśmiech. - Widzisz? Nie mogę jeść ciastek i kierować jednocześnie. To niebezpieczne! - żachnął się, próbując ukryć rozbawienie.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

Słysząc odpowiedź Gabriela, Josephine natychmiast zrobiła niezadowoloną minę. Wydęła usta, zmarszczyła nos i skrzyżowała ramiona, jednocześnie posyłając wzrok w przestrzeń na drodze. Potem jednak westchnęła i spróbowała jeszcze jeden raz przekonać przyjaciela do swojego pomysłu, choć zasłonięcie mu widoku komórką stanowiło wyjątkowo nierozważny element.
Oczywiście, że jest czynne! – oburzyła się, po czym zaczęła skrolować stronę. Przez chwilę wielce zaaprobowana przeglądała atrakcje, a gdy natrafiła na napis dotyczący zamknięcia, natychmiast schowała telefon do kieszeni. Josephine znacznie napięła mięśnie. Usta tym razem zacisnęła w wąską kreskę, po czym ułożyła je w dzióbek i głośno wypuściła powietrze. Poczuła się zażenowana, jednak nie chciała, aby Gabriel przyłapał ją na pomyłce, dlatego prędko podjęła temat parku trampolin.
Brzmi świetnie! – niemal krzyknęła, uprzednio klaszcząc w dłonie. Niebywale szybko - stanowczo za szybko - odrzuciła pierwotny plan odwiedzenia lunaparku, co wydawało się podejrzane. Josephine przecież nie lubiła, kiedy ktoś wchodził w jej kompetencje. – Już sprawdzam – dodała i ponownie wyciągnąwszy telefon, zaczęła wpisywać w wyszukiwarkę nowe hasła. Za trzecim razem znalazła odpowiednią stronę i od razu zagłębiła się w ofercie - ale w pierwszej kolejności sprawdziła, czy park na pewno był czynny. Atrakcje były kuszące i w dodatku idealnie pasowały do ich hucznych temperamentów.
Josephine z pewnością nie powinna poruszać tematu Quinn - a przynajmniej nie powinna poruszać go z pasywno-agresywnym nastawieniem. Mimo tego nie potrafiła pozytywnie obnosić się z ukochaną Gabriela. Kiedy próbowała w jej głosie brzmiała krytyczna nuta.
Mhm – mruknęła, przyjmując do siebie słowa przyjaciela. Wiedziała, że Quinn nie byłaby skłonna niczego mu zabronić, jednak jego defensywna postawa sprawiła, że nerwowo zacisnęła dłoń na pasie. W przeciwieństwie od Holloway Josephine nie była wyrozumiała, empatyczna i dojrzała. Bywała terytorialna i rozkapryszona; bywała wścibska i nieznośna. – Nie jestem masochistką, Gabrielu – burknęła. Zmierzyła chłopaka sceptycznym spojrzeniem, a następnie pokręciła głową. Właściwie zamierzała zamilknąć, przez chwilę popatrzeć na widoki za oknem i uspokoić kołatanie serca, jednak swoim pytaniem Gabriel jedynie zwiększył częstotliwość jego bicia.
Josephine potrzebowała paru dodatkowych sekund, aby oderwać wzrok od profilu towarzysza. Była odrobinę zaskoczona, choć w prawdzie rozumiała, skąd wynikła jego ciekawość. W końcu obróciła się i oparła głowę o szybę.
Rozstaliśmy się – nabrała wdechu – stał się bardzo absorbujący. W dodatku nie mógł spełnić swoich aspiracji i mam wrażenie, że w pewnym momencie zaczął się na mnie wyładowywać – wyznała, przypomniawszy sobie ostatnią kłótnię z ex chłopakiem. Padło wiele nieprzyjemnych słów, których dźwięk nawiedzał ją wieczorami. Była wtedy przytłoczona i samotna.
O rozstaniu nie powiedziała nawet ojcu, więc kiedy w końcu zrzuciła z siebie ciężar, poczuła się o wiele lepiej. W dodatku przy Gabrielu wszystko wydawało się łatwiejsze, a ich domniemana kłótnia o ciasteczko spowodowała, że zdołała skupić się wyłacznie na trwającej chwili. Zaśmiała się, gdy chłopak kłapnął buzią.
Och! Przestań! – zironizowała, jednocześnie wesoło machając paczką – nie stracisz kontroli, bo...nigdy nie zrobiłbyś mi krzywdy. Nie dokończyła. Samochód gwałtownie odbił raz w jedną, raz w drugą stronę. Ciastko uciekło z ręki Josephine, a ona sama uderzyła czołem w dłoń towarzysza, którą wcześniej zdążył wyciągnąć w stronę opakowania. – Przestań! – zaśmiała się i natychmiast oderwała głowę od palców Gabriela. Następnie podciągnęła nogi pod klatkę piersiową i oparła się plecami o drzwi. – Co mi dasz, jeżeli rzeczywiście zacznę cię karmić? – zapytała zaczepnie.

autor

-

Real cooking is more about following your heart than following recipes
Awatar użytkownika
19
177

student/pomocnik kuchenny

Canlis

sunset hill

Post

Rozmawianie z przyjaciółką o jego dziewczynie nie należało do komfortowych, zwłaszcza, że znał stosunek Hirsch do Quinn i, choć tego nie pochwalał, to na to niechętnie przystawał. Wystarczyło już, że raz się pokłócili o, jak to nazywał, rozbieżność poglądów, co trwało zdecydowanie za długo, by po raz kolejny dać się zwieść emocjom w tej kwestii. Mimo to wspomnienie o jego dziewczynie w niepochlebny sposób skłoniło Gabe’a do jej obrony. Skrywał do Holloway pewien żal, ale nie potrafił mówić o niej źle. Usłyszawszy odpowiedź ciemnowłosej, skinął głową.
- Tak myślałem - mruknął pod nosem, postanawiając już nie kontynuować tego tematu. Okazało się, że odbicie przez niego piłeczki wcale nie dało mu ulgi. Chwilowe milczenie Josie mimowolnie wzbudziło w nim dziwny niepokój. Kiedy na nią zerknął, zauważył na jej twarzy zmianę, której nie potrafił określić. To, co usłyszał chwilę później, wprawiło go w osłupienie.
- Że co? - wtrącił bezmyślnie, unosząc przy tym wysoko brwi. Powinno go to ucieszyć, bo rozstanie z tamtym półgłówkiem według niego było najlepszym, co dziewczyna mogłaby uczynić, ale zamiast tego wraz z następnymi jej słowami zaczynał odczuwać narastającą złość. Pozwolił jej dokończyć, nie dowierzając jej wyznaniu. Zacisnął nerwowo szczęki i pokręcił głową. - Co za skurwiel. Niech tylko ja go dorwę - burknął gniewnie, w głowie już wyobrażając sobie ich spotkanie, po czym coś sobie uświadomił i włosy zjeżyły mu się na karku. - Ale nie skrzywdził cię bardziej? - zapytał, nie mając odwagi zapytać wprost, co miała na myśli, mówiąc wyładować się. Bo bez wątpienia odbiło się to na niej psychicznie, ale czy chodziło o coś gorszego? Krew w nim zawrzała na samą myśl i zacisnął mocniej palce na kierownicy. Zaraz jednak upomniał się, że kierował, a wzburzenie się mogło być niebezpieczne. - Czemu nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? - zwrócił się do niej już łagodniej, próbując zachować spokój w tak delikatnej sprawie. Byli przyjaciółmi, mogła się więc zawsze do niego zwrócić.
Sytuacja nieco zmieniła nastrój w aucie, dlatego postanowił za wszelką cenę sprawić, by ten dzień Josephine spędziła jak najlepiej, a jej uśmiech nie schodził z jej twarzy, toteż zaczął się droczyć o ciasteczko.
Nigdy nie mów nigdy, nasuwało się na myśl, kiedy samochód wpadł w poślizg. Zaśmiał się głośno na widok miny Josie, która nie spodziewała się po nim takiej akcji. - Ale to nie moja wina! Gdybyś mi dała ładnie ciastko, to nie byłoby żadnego problemu - zaznaczył ze śmiechem, chcąc całą winę zrzucić na nią. Na jej pytanie na jego twarzy wymalowało się zaskoczenie połączone z rozbawienie. - Ohoho, a co to za negocjacje, przepraszam bardzo? Nie wystarczy ci moje towarzystwo? - Uniósł sugestywnie brew, a kąciki jego ust rozszerzyły się w łobuzerskim uśmiechu. - Przecież zabiorę cię na trampoliny - dodał jeszcze w razie, jakby jednak postanowiła urazić jego dumę. To chyba był dostatecznie dobry powód, żeby przystać na jego zachcianki.
Josephine Hirsch

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
19
165

kelnerka

-

sunset hill

Post

Josephine jeszcze nie do końca przywykła do nieobecności Rogera. Czasami przyłapywała się na tym, że chciała zadzwonić do chłopaka i porozmawiać jak dawniej albo po prostu znienacka zjawić się u niego w domu. Walczyła z nawykami: z witaniem się i żegnaniem się poprzez wiadomości, kupowaniem jego ulubionych przekąsek oraz ubieraniem się w sposób, który najbardziej preferował. Odkąd zerwali starała się wieczorami nie używać telefonu, przestała zaopatrzać się w paprykowe chrupki i cebulowe paluszki oraz trzykrotnie przewertowała garderobę.
Mimowolnie spojrzała na Gabriela. Zauważyła na jego twarzy zmarszczki powstałe na skutek emocji, a do jej uszu doszedł zdenerwowany ton, na którego dzwięk nieśmiało uniosła kąciki ust - było w tym więcej pokrzepienia, aniżeli satysfakcji.
Josephine w pewnej chwili westchnęła i oparła skroń o szybę. Obraz mijanych drzew wydawał się nad wyraz kojący, choć prędko oderwała od nich spojrzenie, gdy w powietrzu zawisło pytanie Gabriela. Skupiła się na przyjacielu, spogladając na niego bardziej przytomnie, po czym ponownie umieściła wzrok na obrazach za oknem.
Nic mi nie zrobił, Gabriel – zapewniła, jednak brakło w tym szczerości. Josie uważała, że Roger nie był złym chłopakiem, chociaż z pewnością zgubił się na pewnym etapie własnego życia. W kilku kłótniach doszło pomiędzy nimi do paru szarpnięć i popchnięć, ale nie można było nazwać tego przemocą. Sama Josie w dniu, w którym po raz kolejny awanturował się bez konkretnej przyczyny, oblała go butelką coca-coli. Na ostudzenie - jak tłumaczyła. – A czemu miałabym ci o tym mówić? – zdumiona, ponownie skierowała twarz ku Gabrielowi. – Masz swoje problemy – zauważyła. Celowała oczywiście w temat pani Clarke. Uważała, że stan zdrowia kobiety był ważniejszy, niż jej miłosne, nastoletnie rozterki.
Byli przyjaciółmi, ale zdaniem Josephine nadal potrzebowali czasu, aby odbudować to co mieli kilka miesięcy temu. Nie potrafiła tak samo jak wcześniej przyjść do domu Gabriela o każdej porze dnia i nocy; nie potrafiła do niego spontanicznie zadzwonić i opowiedzieć o tym z czym musiała się borykać. Jeszcze nie; jeszcze za wcześnie.
Niespodziewanie, gdy w końcu odrzucili trudne tematu, auto wpadło w poślizg. Josephine natychmiast zacisnęła jedną dłoń na trzymadle, zaś drugą na ramieniu chłopaka, czemu towarzyszył głośny, przeraźliwy pisk.
Dzieciuch! – krzyknęła, po czym prędko zmieniła pozycję. Oparła się plecami o drzwi i wysunęła nogę, którą następnie śmiało umieściła na udach Gabriela. – Stanowczo nie wystarczy mi twoje towarzystwo – zmrużyła powieki i kiwnęła palcem – mam nadzieję! – wyciągnęła z opakowania ciastko i niemal na siłę wepchnęła je chłopakowi do ust – teraz przynajmniej nie będziesz gadał – zażartowała, po czym sama poczęstowała się słodyczem.
Uśmiech Gabriela przypominał Josephine promyk słońca - jasny i niewyobrażalnie ciepły. Miała wrażenie, że miękkła, kiedy widziała jego rozbawione spojrzenie, w którym dostrzegała troskę i nowe pokłady zaangażowania w ich relację. Walczył wierniej niż ona za co była mu dozgonnie wdzięczna.


Zasnęła gdzieś pomiędzy piosenką Camila Cabello - Never Be the Same a Harry Styles - As It Was. Gabriel zdążył przejechać całą trasę, więc kiedy Josephine ponownie otworzyła powieki, auto stało zaparkowane na krawężniku osiedla domków jednorodzinnych.
Ziewnęła potężnie, a kurtka, którą została nakryta zsunęła się z jej ramion na kolana. Wówczas mocno zacisnęła palce na materiale, po czym otworzyła drzwi i wyszła na zewnątrz. Gabriel właśnie wyszedł z budynku na przeciwko, ale zanim oddalił się od progu jeszcze przez kilka minut rozmawiał z jakąś starszą panią. Gdy skończył Josephine wyszła mu naprzeciw. Miała na sobie jego kurtkę.
Kapitanie! – zawołała, uprzednio wesoło machając – czy misja została wykonana?


Gabriel Clarke

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Podróże”