- #2
You can't get anywhere in life without taking risks
Od pewnego czasu willa znalazła się w rękach bogatego biznesmena. Właściciela firmy z gałęzi biotechnologii. Filantrop, uchodzący za jednego z najsympatyczniejszych "geniuszy" współczesności. Nie tak popularny jak Zack czy Elon, trzymający się raczej na uboczu. Nudne życie było woalem, zakrywającym handel i produkcje narkotyków na światową skalę.
Dzisiaj świętowano nowe osiągnięcie firmy. Korporacja BioTech wchodziła na rynek chiński, przyjmując inwestycję od swojego azjatyckiego partnera. Goście świetnie się bawili na środkowym tarasie. Część dziewcząt nawet zdecydowała się na kostiumy kąpielowe. Konsola DJ-a rozstawiona była na niewielkiej, kryształowej scenie. Muzyka była świetna, temu nikt nie mógł zaprzeczyć. Gdy tylko wybiła dziesiąta, gospodarz wieczoru postanowił zabrać głos i podziękować wszystkim za przybycie. (...) Anne była tutaj od samego początku. W stroju kelnerki - prostej, czarnej sukience. Włosy miała rozpuszczone, równo ułożone za ramionami. Jednak dziwnym trafem, trudno było odnaleźć jej smukłą sylwetkę w tłumie.
W łazience zdążyła już zmienić strój. Dopasowane, czarne spodnie i prosta bluzka. Wszystko było podyktowane wygodą, podobnie jak mały plecak na jej ramionach. Bez problemu zlokalizowała gabinet, a potem sejf ukryty w biurku. Nacisnęła na drewniany blat, a ten rozsunął się ujawniając drzwi sejfu.
– Taki mądry, a taki nieodpowiedzialny. – mruknęła tylko, wyciągając z plecaka potrzebne narzędzia. Nie będę czarować wiedzą z zakresu, którego nie ogarniam ponad sceny widziane w filmie. Sprawnie rozwinęła skórzany pas z narzędziami, montując niewielki trójnóg na drzwiach sejfu. Kilka ruchów wiertła, by zastąpić je podświetlanym mikroskopem. Wtedy bez problemu przekręcała zamek sejfu, odnajdując kombinację. Krótki zgrzyt, a po chwili zawartość leżała już przed nią.
– Bingo. – powiedziała niemal bezdźwięcznie.