WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Hannah Kleit

Zablokowany
you could keep praying but nobody's safe fromthe end
Awatar użytkownika
25
175

barmanuję

i matkuję

south park

Post

about me

imie i nazwisko

Zariyah Vázquez

pseudonim

Zara

data i miejsce urodzenia

13/11/1997, Bogota > Kolumbia

dzielnica mieszkalna

South Park

stan cywilny

panna

orientacja

bi

zajęcie

śpiewająca barmanka/kelnerka

miejsce pracy

Little Darlings

wyznanie

katoliczka pełna wątpliwości

jestem

przyjezdny

w Seattle od:

2010

my story
I keep on goin' back

Wpatruję się w sufit, na którym (już nie taka) biała farba spękała od wilgoci. Liczę poprzyklejane na nim gumy, zastanawiając się, po co ktoś zadał sobie tyle trudu, by się wspiąć i przykleić je właśnie tam i czy któraś z nich czuje się teraz podobnie do mnie. Chłodne kafelki stykające się z moimi plecami trzeźwią zaspany wciąż umysł. Siedzę na mokrej podłodze, kręci mi się w głowie, chciałabym móc zwymiotować. Bolą mnie żebra, boli mnie twarz i boli mnie dusza, a w ustach czuję nieprzerwanie miedziany posmak wczorajszego dnia.
– Zara, ja pierdolę – słyszę jeszcze ze szkolnego korytarza, zanim drzwi łazienki dla dziewcząt otwierają się na dobre. – Czy musiałaś mnie ściągnąć z łóżka godzinę wcześniej? Co to za pilna spra… – głos więźnie w gardle niewysokiej i pyskatej Fionie.
Nie przejmując się tym, że włosy wciąż mam wilgotne, a na sobie tylko powyciąganą koszulkę, która doskonale spisuje się w roli piżamy, uśmiecham się półprzytomnie do przyjaciółki.
– Sory… Zostawiłam u Ciebie ostatnio kosmetyczkę i nie miałam kompletnie, czym tego zakryć, wiesz, że moja matka nie ma żadnych kosmetyków. Musiałam bić na alarm, żeby móc się tutaj w ogóle pokazać. Kolejna absencja i mogę być nieklasyfikowana.
A powtarzania klasy bym nie zniosła.
– Musisz to w końcu zgłosić, zrób to albo ja to zrobię.
– Daj spokój, wiesz, że nie mogę. Obydwie do tego przywykłyśmy, pomóż mi się pomalować, zanim zaczną się lekcje. Wytrzymam, jeszcze tylko trochę.

T y l k o t r o c h ę.

Kilka dni temu skończyłam piętnaście lat, zostały zaledwie trzy i będę wolna. Ja i Cruz. Wyjedziemy gdzieś daleko, nie będziemy oglądać się za siebie. Potrafię szczerze przyznać w tym moim rozdętym egoizmie, że wcale nie chce tu zostać. Nie mogę.
Czuję się samotna, chociaż nie jestem sama. Spędzam dni, marząc o wielkiej scenie. Widziałam wczoraj ślubną sukienkę ciotki Inez, jestem przekonana, że nigdy w życiu takiej nie założę. Nie potrafiłabym być z nikim, jestem uszkodzona. Oszukuję moją głowę, że nie przypominam matki wariatki ani ojca sadysty, ale coś we mnie drzemie, jakby lepkie i niesmaczne. Podłości, których pohamować nie pragnę. Myśli złośliwe, niewłaściwe, takie niezbyt dobre, o których nie powinnam powiedzieć nikomu. Chore, niepohamowane odruchy kipią we mnie, a ja, jakby zapatrzona bez pamięci na cel, niekiedy odległy o setki przeciwności, nie jestem w stanie dostrzec, jak te wszystkie truchła padają pod moimi nogami. Zastanawiam się, zwłaszcza wieczorami, że przecież mogłabym przyznać przed samą sobą i przed innymi, że ten niewinny rumieniec, nie jest wcale niewinny, a tylko sprytnie odwraca uwagę. Przebiegły taki, wstrętny pozorant. Tylko wtedy, coś gęstego pełza po parapetach i wciska się w umysłu szczeliny, sącząc w jego głąb szaleńczy chichot, szepcze, że przecież nikt nie musi wiedzieć, jak to naprawdę ze mną jest. Tak, właśnie wieczorami, najbardziej nie wiem, kim jestem. A jestem tą, którą przecież nie chce być.

Chce stąd uciec.

Najdalej, jak uciec się da.



Even though it’s me I abuse


– Przestań się krzywić, teraz już trochę na to za późno. I odgarnij te włosy z czoła, opatrzę Ci oko.
Mam wrażenie, że kula lodu zalega mi w żołądku i czuję jeszcze chwilę mrowienie w dłoni, która przed sekundą dotykała jego twarzy, by sprawdzić, czy jest z nią tak źle, jak wygląda. A wygląda nie za dobrze, chociaż moje usta mówią zupełnie co innego. Zawsze udawałam, że wszystko jest okej, nawet wtedy, gdy dywan w pokoju gościnnym przesiąkał moją krwią.
Może to dlatego tym dziwniej było mi patrzeć jak znajoma twarz przybiera nieznajome grymasy, omiatając mnie spojrzeniem, którego można było się przestraszyć. Nawiedza mnie uciążliwa myśl, czy to wszystko, co widzę jest moją winą. Zawsze dużo rozmawialiśmy, zawsze mieliśmy sobie dużo do powiedzenia. Czasami przypominam sobie chwile, gdy jedyną niezmiennością w moim życiu był Cruz i jego uśmiech. Czuję, że to wszystko ulatuje gdzieś bezpowrotnie, chichocząc przebiegle, drwiąc z moich słabości. Moment, w którym to się stało nie wyrył się w mojej pamięci, tym bardziej zwodząc wciąż i wciąż, że wszystko jest w porządku.

– Obiecywałeś mi, że przestaniesz? Kiedy to się skończy? – zadaje pytanie nieskrępowane pretensją.
– Obiecywałem Ci też, że Cię przed nim obronię – mówi w napięciu, dotykając pożółkłego siniaka na mojej ręce.
– To nie Twoje zadanie, to ja mam chronić Ciebie, a jak widać niezbyt dobrze mi to wychodzi. – Dociskam wacik do jego łuku brwiowego, a ten syczy przez zęby. – Cruz, jeszcze tylko rok i będę mogła Cię stąd zabrać. Proszę nie spieprz tego teraz, okej? Wiesz, że nielegalne walki są… nielegalne? Wiesz, że jeśli Cię złapią, to może nam to narobić potem problemów?
– Może i nielegalne, ale wiele mi dają i w końcu będę potrafił się mu postawić.
Wciągam ze świstem powietrze, poczucie winy pali moją skórę, bolącą we wszystkich wrażliwych miejscach, gdzie już tworzyły się siniaki. Wiem dobrze, o czym mówi, nadstawianie drugiego policzka nigdy nie leżało w mojej naturze i zawsze kończyło się kolejnym ciosem. Ojciec był jakieś cztery razy większy ode mnie, stojąc naprzeciwko niego czułam, jakbym wpadła w czarną dziurę. Wbiła się w pustkę. Pustka. Nigdy nie kojarzyła mi się z czymś dobrym. Nigdy nie była to kojąca cisza trzymająca mnie w swoich bezpiecznych ramionach. Było to raczej coś niepokojącego niepozwalającego wyostrzyć na tyle zmysły, by móc swobodnie układać w głowie myśli, aby w końcu były one w stanie stworzyć jedną, spójną całość. I nienawidziłam jej z całego serca. Bałam się jej, wiedząc doskonale, jak bardzo kojarzyła mi się z zagubieniem, oznaką bezsilności, w której nie chciałam się znaleźć ponownie.

Ponownie dziś.
Ponownie jutro.
Ponownie zawsze.



I’ll keep on goin' back


Czas mija. Wolno. Boleśnie.
W domu panuje cisza, którą przecina tylko szum lodówki i tykanie dachu stygnącego po gorącym dniu.

Spoglądam na kolejne dwie niewielkie czerwone kreski.
  • Pierwszy. Jedna, dwie.
    Drugi. Jedna, dwie.
    Trzeci. Jedna, dwie.
Pasma światła przeobrażają się w gęste i płonące węże, wijąc się wokół mojego ciała, tym mocniej paląc, im silniej się zaciskają. Próbuję się wyswobodzić, ale nie mam tyle siły. Walczę rozpaczliwie o oddech, gdy moje płuca się kurczą, a myśli wirują ponad rzeczywistością. Nie bardzo rozumiem co właśnie się dzieje i chyba wcale nie chce dopuścić tego do świadomości. Realność tej sytuacji mogłaby zdecydowanie zbyt mocno osiąść na moich barkach, pociągając mnie zbyt szybko na samo dno. Nie chce tego, już i tak ledwo radzę sobie z odgrywaniem niewzruszonej przed Cruzem, gdy w środku jestem rozsypana na miliony małych niepasujących do siebie elementów, których nikt nie potrafi i nie chce poskładać. Gdzieś w oddali majaczy granica, wiem, że jej przekroczenie w końcu naprawdę źle się dla mnie skończy.
Zaciskam mocniej zęby, czuję jak paznokcie wbijają mi się w dłonie. Powstrzymuję łzy, które pieką niespokojnie, próbując wydostać się na wolność. Przygryzam policzek, od wewnętrznej jego strony – na tyle mocno, by poczuć w ustach metaliczny posmak krwi. Rozpadam się, powoli i niechętnie. Pierwszy raz ogarnia mnie tak majestatyczna bezsilność. Czuję jak wypełza ze mnie i obezwładnia. Jeszcze mocniej zaciskam wtedy pięści i zamykam ciasno oczy.
Biorę głęboki wdech, który sprawia mi fizyczny ból i w końcu krzyczę. Łudzę się, że jeśli krzyknę wystarczająco głośno – to ktoś mnie może usłyszy i uratuje.

Od tej dzielnicy, od tego miasta, od tego nazwiska, od tego pochodzenia, od tego życia.

Od moich wyborów. Od bycia młodą matką.

Even...
my flaws

Wybacz mi ojcze, bo zgrzeszyłam.

Pierwsze pycha. Drugie chciwość. Trzecie nieczystość. Czwarte zazdrość. Piąte nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Szóste gniew. Siódme lenistwo.



Nie wiem czy wierzę w Boga. Na pewno nie wierzę w drugiego człowieka. I nie potrafię uwierzyć w siebie. Nie wierzę w bezinteresowną pomoc. Nie wierzę w to, że ludzie się zmieniają. Nie wierzę w wymiar sprawiedliwości. Nie wierzę w beztroskie dzieciństwo. Nie wierzę w ojcowską miłość. Nie wierzę, że wszystko będzie dobrze. Nie wierzę w szczęśliwe zakończenia. Nie wierzę, że przepraszam zawsze załatwi sprawę. Nie wierzę, że miłość wszystko wybacza. Nie wierzę, że miłość zawsze wystarcza. Nie wierzę, że czas leczy rany. Nie wierzę, że można uciec od przeszłości. Nie wierzę, że tyje się po nutelli wyjadanej łyżką. Nie wierzę, że równouprawnienie istnieje. Nie wierzę, że ten obezwładniający gniew kiedyś opuści moje ciało.


Wierzę, w miłość od pierwszego wejrzenia. Wierzę też, że ta sama miłość potrafi nas zniszczyć. Wierzę w przyjaźń damsko-męską. Wierzę w chaos i destrukcję. Wierzę, że kiedyś będę potrafiła sobie wybaczyć. Wierzę, że pójście na studia jest w moim zasięgu. Wierzę w uzdrawiającą moc muzyki. Wierzę, że istnieją ludzie, którzy potrafią spełniać swoje marzenia. Wierzę, że w ostatniej klasie liceum słusznie złamałam nos tamtej lasce. Wierzę, że okres ząbkowania u dzieci jest drogą przez mękę. Wierzę, że do przewijania dziecka nie można przywyknąć. Wierzę, że kochać można na bardzo wiele sposobów. Wierzę, że czasami samemu powinno się wymierzyć sprawiedliwość. Wierzę, że kobiety są samowystarczalne.


✿ Urodzona w Santa Fe, dzielnicy Bogoty - 13 listopada 1997 roku.
✿ Jej brat urodził się dwa lata później.
✿ W Seattle od 2010, jej ociec uciekł przez tamtejszym kartelem i długami.
✿ W 2015 roku urodziła syna Elvisa.
✿ Ma kilka tatuaży, które sporo dla niej znaczą.
✿ W wieku 18 lat wyprowadziła się z domu i zabrała ze sobą brata, sąd przyznał jej nad nim opiekę.
✿ Zdarzało jej się samookaleczyć, uparcie twierdzi, że już z tym skończyła.
✿ Od roku miewa epizody manii i depresji - jej matka choruje na ChAD.

and more

imię/ nick z edenu

-

kontakt

pw

narracja

przeszły, 3os l.poj

zgoda na ingerencję MG

nope

Zariyah Vázquez

Hannah Kleit

Ostatnio zmieniony 2023-01-17, 14:58 przez Zara Vazquez, łącznie zmieniany 8 razy.

autor

Wisienka

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

akceptacja!
Serdecznie witamy na forum, twoja karta została zaakceptowana. Możesz teraz dodać tematy z relacjami, kalendarz oraz telefon i cieszyć się fabularną rozgrywką, którą musisz rozpocząć w ciągu 7 dni.

autor

Zablokowany

Wróć do „Karty postaci”