WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Dobrze, że w tych czasach istniało coś takiego jak możliwość nagrywania, ale jednak to nie to samo, co obecność przy tym i doświadczanie tych wszystkich drobnostek razem z małą. Mimo to Nate pewnie na sam widok takich nagrań uśmiechał się do ekranu, mogąc chociaż tak nadrobić zaległości.
Musiał przyznać, że nagłe speszenie się Cecylii, kiedy zwrócił jej uwagę, okazane w postaci wstępujących na jej twarz rumieńców, wydało mu się urocze. Niby drobiazg, ale sprawił, że w kobiecie na moment pojawiło się coś, co dodało jej dziewczęcego wdzięku. Miał nadzieję, że córeczka odziedziczy po niej również urodę. Jeśli tak się stanie to na pewno nie opędzi się od adoratorów. Swoją drogą ciekaw był, czy jej mama też miała aktualnie z tym problem.
- Już się do tego przyzwyczaiłem, kawa zastępuje mi śniadanie. Ale tak, Nadia zdecydowanie o mnie dba. Poza tym zapewnia mi wystarczającą ilość snu, siły i rozrywki - zażartował, próbując zgrabnie zejść z tematu. Do tej pory jakoś nie zwracał szczególnej uwagi na siebie i swoje zdrowie. Po prostu kiedy trzeba było dbać o coś lub o kogoś, to częściej zapominało się o sobie. A swoją firmę traktował jak swoje pierworodne dziecko, choć teraz kompletnie nie miało to porównania do Nadii. Był raczej typem człowieka, który wolał dbać o innych, niż myśleć o sobie.
- Mówisz, że to kwestia nabytych umiejętności? Raczej nie sądzę. Już prędzej kwestia genów. - Zwyczajnie niemożliwym było wyglądać tak dobrze przy dziecku, które, nie oszukujmy się, dawało się we znaki. Niektórym mamom nawet próby tuszowania zmęczenia niewiele dawały. A mimo zarwanej nocy Nate miał wrażenie, że Cece tryskała energią, co widać było również po jej otwartości i skłonności do żartów. Skąd ją czerpała? Chyba to wyjście rzeczywiście wprawiło ją w dobry nastrój. - Nowy Jork jest niezwykły. Przyciąga wielu różnych ludzi, a przy tym uczy tolerancji. A jak Ci się podoba Seattle? - zapytał znad lofra. Jego rodzinne miasto, mimo poznawania go od najmłodszych lat, zawsze potrafiło go zaskakiwać. Znał tu wszystkie najlepsze knajpy i miejsca, które robiły wrażenie, a i tak gubiąc się czasami między uliczkami, przypadkiem odnajdywał kolejne. Na przestrzeni lat wiele się zmieniało i miasto się rozwijało, ale to tylko czyniło Seattle jeszcze bardziej wyjątkowym. Wiele podróżował po świecie, ale wiedział, że nie byłby w stanie mieszkać gdzieś indziej. Na pytanie kobiety na moment w zastanowieniu przygryzł wargę. - No cóż, nie będę ukrywał, że się nie zmieniło, bo tak się stało. O sto osiemdziesiąt stopni. Z pracoholika uwielbiającego zabawę i ekstremalne sporty w tatusia bawiącego się z małą księżniczką i czytającego jej bajki na dobranoc, a to spore osiągnięcie. Ale to dobrze, czasem w życiu potrzeba zmian - przyznał z delikatnym uśmiechem w kącikach ust. Mimo zachwianej równowagi obie sprawiły, że w jego życiu pojawiła się pewna stabilizacja. Coś, czego od śmierci jego ojca bardzo mu brakowało. Jednej stałej, która od zawsze była najważniejszym, co można posiadać. - Pojawienie się Nadii też pokrzyżowało ci plany, prawda? - dopytał, skoro już zdobyli się na odwagę i poważniejszą rozmowę. Ich spotkanie nie było najmądrzejszym posunięciem i poczyniło nieodwracalne zmiany. Dla niego wyszły na dobre, zastanawiało go tylko, czy ona czasem nie żałowała. W sumie to przez niego stało się to, co się stało. Czuł się za to odpowiedzialny.
- Taak, z mieczem, w koronie i zbroi zrobionej z poduszek. Muszę przyznać, że prezentowałem się nienagannie. Ale nie chciała cię pożreć? - zaśmiał się, wyobrażając sobie dantejskie sceny z udziałem Cecylii i Nadii. Podejrzewał, że to i tak był dopiero początek wymysłów, jakie jako rodzice mieli jeszcze z nią przeżyć. Teraz na szczęście ograniczało się to do niewinnych zabaw i ganianiu po mieszkaniu, a strach było pomyśleć, co to będzie później!

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawda była taka, że faktycznie Cecylia miewała adoratorów, tylko nie zwracała na to zbytniej uwagi - już w liceum kilku kolegów się do niej zalecało, ale ona świata nie widziała poza swoim przyszłym mężem. Zreszta tak było az do rozwodu, który dosyć boleśnie przeżyła. Wtedy zaczęła dostrzegać, że faceci faktycznie jakoś tak inaczej na nią patrzą i że można to perfidnie wykorzystać, na przykład do kolejnego darmowego drinka. Trochę szalała, zwłaszcza po przyjeździe do Seattle, ale też musiała się pilnować - w końcu musiała udowodnić, że zasługuje na to, by być prawnikiem również w USA.
-Wiadomo, kawa to życie. W sumie nie wyobrażam sobie śniadania bez kawy. Drugiego śniadania bez kawy też nie.... I konsultacji z klientami też nie. Czy ja już mam problem z kawą? - zapytała, delikatnie stukając się w podbródek i wpatrując w Nate'a w nadziei, że udzieli jej odpowiedzi na to frapujące ją pytanie. Może to czas na jakiś detoks kawowy czy coś? -Oj tak, może będzie organizować eventy albo ślubu jak dorośnie, bo coś za dobrze idzie jej układanie naszego życia - zaśmiała się i w locie złapała kawałek gofra, który Nadia wypuściła ze swoich rączek. -Nie chcesz już? - zapytała córkę, a ta przecząco pokręciła głową. Cecylia poprosiła Nate by potrzymał resztę jej gofra, ten który Nadia upuściła odłożyła na bok na czystą chusteczkę, a sama wytarła małej rączki i buzię, a następnie znów podała jej soczek i odebrała swojego gofra od Nate'a.
Cecylia lekko wzruszyła ramionami, wgryzając się w końcówkę swojej cudownej bomby kalorycznej. Kiedy przeżuła kawałek odpowiedziała mężczyznie - W sumie nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale może masz rację. Oboje z bratem nigdy nie mieliśmy problemów z wagą, a wakacje u polskiej babci na polskiej wsi to istny festiwal obżarstwa - zaśmiała się, przypominając sobie te cudowne czasy szkolne, kiedy w lipcu albo sierpniu przyjeżdżali z Bolkiem na podkrakowską wieś, by spędzić trochę czasu z kochaną babcią. A ta, jak to babcie mają w zwyczaju raczyła ich najlepszym jedzeniem na świecie i uczyła kilku przydatnych rzeczy.
-Byłeś w Nowym Jorku? - zapytała, wyraźnie zainteresowana. -Seattle jest bardzo ładnym miastem i takim do życia. Chociaż czasem tęsknie za moim rodzinnym. Kraków ma swojego wyjątkowego genius loci. - przyznała, po czym wgryzła się w końcówkę swojego gofra. Następnie zmięła papierek w którym go dostała i włożyła do torby - jak będą gdzieś mijać kosz to wyrzuci. Potem sięgnęła po odłożoną wczesniej na bok mokrą chusteczkę i wytarła sobie dłonie i usta. -Dziękuję za przepyszne śniadanie. - odparła, delikatnie skinając głową. Nadia natomiast postanowiła sobie zrobić z jej nóg tor jazdy dla swoich zabawek i co chwila wędrowały one po długich nogach Cecylki, albo spadały z nich pozostawione samotnie. Cóż, przynajmniej miała zajęcie.
Słysząc jego wyznanie, lekko zacisnęła wargi i pokiwała głową. Cóż, jego odpowiedź była bardzo eufemiczna, przynajmniej tak odebrała ją Cecylia. Pewnie gdyby bardziej mu pokrzyzowała to zapewne by się tutaj nie przyznał. -Nie mogę powiedzieć że nie. Moja kariera musiała trochę odejść na bok, chociaz moja kancelaria była bardzo wyrozumiała, kiedy okazało się, że jestem w ciąży. Przewartościowało mi trochę życie i chyba było mi to potrzebne. W końcu przestałam zadręczać się rozwodem. - wyznała, delikatnie wzruszając ramionami. Nadia była dla niej swego rodzaju terapią, której na bank potrzebowała po rozwodzie a na którą nie było czasu. Teraz już wie co jest dla niej ważne. -Nie, chociaż czasem bawimy się też w baby sharka i wtedy a owszem, jestem pokarmem dla rekinów. - odparła, usmiejchając się szeroko. Rozejrzała się jeszcze po okolicznych straganach. -Masz może ochotę na coś do picia? Lemoniadę, kawę, coś innego? Alkoholu przed 12 nie proponuję. - zaśmiała się, delikatnie puszczając mu oczko.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Nie trzeba się było temu wcale dziwić. Piękna blondynka skupiała swoje spojrzenia, gdziekolwiek poszła. Nawet teraz można było dostrzec spoglądających na nią mężczyzn, którzy przechodzili tuż obok, a już zwłaszcza kiedy Nate na moment poszedł po gofry. Gdyby nie Nadia, któryś z nich pewnie nie miałby żadnych oporów przed zagadnięciem do Cecylii. Zawsze zastanawiało go, czemu czasem kobiety nie dostrzegały własnego piękna?
- Taki problem to żaden problem, inaczej tkwilibyśmy w tym razem. To nektar bogów, kto potrafi bez niego normalnie funkcjonować? - wzruszył ramieniem, osobiście nie potrafiąc sobie wyobrazić życia osób, które nie przepadały za kofeiną. Całkiem możliwe, że przybyli z zupełnie innej planety. Niestety więc w tej kwestii Cece nie znajdzie ratunku u Nathaniela. - Taa, i być jak J Lo w Powiedz tak? Chcesz, by podkradała innym pannom młodym partnerów? - zapytał w rozbawieniu. A jednak przydawało mu się czasem w życiu oglądanie komedii romantycznych, na które wiecznie namawiały go przyjaciółki mimo silnych oporów. Zwykle udawał zupełny brak zainteresowania, a często wychodziło na to, że był bardziej spostrzegawczy niż jego towarzyszki. - Tak czy inaczej śmiało można już stwierdzić, że poradzi sobie w życiu - skomentował, patrząc na to, jak Cece czujnie złapała gofra i zajęła się wycieraniem małej. Wyglądało na to, że Nadia w osobliwy sposób potrafiła pokazywać, co aktualnie myślała na dany temat. Nie chciała gofra? Wystarczyło się go pozbyć. Oczywiście pomógł kobiecie, przytrzymując jej gofra i zaraz jej oddając. Drobny kryzys został zażegnany.
- Tak? To dobrze, bo to przecież wyraz troski! Przyznam, że nigdy nie byłem w Polsce ani tym bardziej nie jadłem tamtejszej kuchni, ale słyszałem o polskich restauracjach na Pioneer Square. Z czego słynie kuchnia twojej babci? - zapytał z zaciekawieniem, kończąc swoją porcję. Dawno tak wcześnie nie jadł takich słodkości i stwierdził w myślach, że kompletnie się zasłodził. A co do jedzenia to lubił odkrywać nowe smaki, więc przypominając sobie o kraju na wschodzie Europy uznał, że jeśli potrawy będą brzmiały ciekawie to może przydałoby nadrobić zaległości.
- Tak, kilka razy zdarzyło mi się zabrać tam moją byłą narzeczoną, głównie przy okazji załatwiania spraw biznesowych. To miasto, w którym wciąż coś się dzieje, chociaż myślę, że nie wszyscy potrafiliby się w nim odnaleźć - przyznał swobodnie i tym samym odkrył, że bieg czasu i inne doświadczenia po drodze sprawiły, iż wspomnienie o byłej narzeczonej przestawało już na niego jakkolwiek oddziaływać. Dobrze, że ten rozdział mógł w końcu uznać za zamknięty. - Seattle bardzo się rozwija, zwłaszcza pod względem architektonicznym. Oprócz typowych rozrywek jak kluby i restauracje to jest świetne miejsce wypadowe na weekend w góry albo nad wodę. A widoki w niektórych miejscach? Bajeczne. Byłaś może w Kerry Park o wschodzie słońca? Istna magia - zarekomendował w razie, jakby jeszcze nie miała okazji tam zajrzeć. - Czym się różni Kraków od innych miejsc w Polsce? - Odkrywanie nowego zawsze bardzo go intrygowało, a przy tym mógł poznać punkt widzenia Cece i przy okazji cząstkę jej samej. - Dzięki któremu znacznie trudniej będzie się teraz ruszyć - zaśmiał się, mając na myśli oczywiście samego siebie. - Mogę? - zapytał, wskazując na mokrą chusteczkę, której też potrzebował.
Nate nie należał do osób zbyt wylewnych, a przynajmniej dla osób, które nie zyskały jeszcze jego pełnego zaufania. Jednak usłyszawszy odpowiedź Cecylii, na moment spojrzał na nią w zamyśleniu i zacisnął szczęki, bijąc się z myślami. - Nie miałem żadnych konkretnych planów. Żyłem chwilą i nie przejmowałem się konsekwencjami. Straciłem mamę w wieku nastoletnim, a dwa lata temu też tatę, który zostawił mi Covington Constructions. I chyba zapomniałem, co jest ważne. Wasze pojawienie się mi to przypomniało - przyznał w końcu, postanawiając zdobyć się na szczerość, skoro kobieta otworzyła się przed nim. Tak, jak wtedy, kiedy powiedziała mu o Nadii, tak teraz czuł, że nie starała się niczego ukrywać i zwyczajnie jej wierzył. - Wydaje mi się, że kiedyś jako dzieci nie mieliśmy tak postrzelonych pomysłów - pokręcił głową w rozbawieniu, próbując przypomnieć sobie własne dzieciństwo. - A, szkoda - parsknął śmiechem na wspomnienie o alkoholu. - Ale kawa brzmi chyba najwłaściwiej o tej porze. To ja pójdę - poderwał się z miejsca z myślą, by spełnić kolejne życzenie Cecylii. A potem wypróbują bańki, które leżały tuż przy jego dłoni.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Niektóre kobiety były świadome własnej urody, ale starały się nie przywiązywac do tego większej wagi - jak mawiała babcia Cecylki "uroda przemija, charakter zostaje", więc gdzieś w to starała się wierzyć młoda Janda. Chociaż początkowo to i tak wierzyła w miłość po grób z jednym i jedynym mężczyzną jej życia. Może powinna bardziej skupiać na teraźniejszości niż na marzeniach, bo z tym spełnianiem cos słabo jej wychodzi.
-O, o, dokładnie! I to wcale nie przeze mnie psuje się ekspres w pracy - w końcu klienci też często lubią dobrą kawę - oznajmiła, lekko wzruszając ramionami. -Dobra, tak naprawdę to ja wyrabiam miesięczną normę za co najmniej kilku pracowników - przyznała z uśmiechem. Może i na tym etapie była już uzależniona od kofeiny, jednakże bardzo lubiła ogólnie smak kawy - czy to ciasto kawowe, czy lody - ogólnie przepadała za każdy razem. Zapach kawy też lubiła, więc często miała odświeżacz o tym zapachu w domu czy w samochodzie.
-No nie, oglądasz komedie romantyczne? - zapytała, trochę zszokowana - serio, Nate nie wyglądał jej na faceta, który może kojarzyć fabułę jakiejkolwiek komedii romantycznej. No może Bridget Jones bo jej postać już mocno wsiąknęła w codzienność zwykłych ludzi. - I nie, mam nadzieję, że nie będzie rozbijać niczyich związków. Ale liczę, że i tak będzie z powodzeniem dążyć do tego, co sobie zamyśliła - stwierdziła, patrząc na córeczkę. No cóż, jeśli tylko pozbiera "najlepsze" geny z tej dwójki, to na bank tak będzie, dlatego Cece tylko przytaknęła na jego kolejne słowa, lekko głaszcząc tego blond potworka po główce.
- Odkąd jestem w USA, jeszcze nie odważyłam się pójść do polskiej restauracji - zawsze się boję, że to zniszczy moje kulinarne wspomnienia - odparła, lekko się wzdrygając. Często słyszała opinie o tym, że kuchnie danego państwa w innym państwie nie przypominają siebie, ze względu na utrudniony dostęp do niektórych produktów. - Cóż, moja babcia robiła najlepsze pierogi z serem, I z jagodami. I ruskie. Ogólnie wszystkie pierogi mojej babci to niezły sztos. Do tego ciasto drożdżowe z jabłkami i ciepłe mleko.... O, albo świeży rosół.... - Cece lekko odchyliła się do tyłu i rozmarzyła wspominając kuchnię swojej babci. Znów miała 12 lat, biegała po sadzie zbierając papierówki na drożdżówki, a zaraz pójdą z Bolkiem nad pobliską rzekę łapać kijanki. Oj tak, do tych czasów z chęcia by wróciła. -Jak Nadia podrośnie chciałabym zabrać ją do Polski, by poznała dziadków na żywo. Może wtedy zechciałbyś wybrać się z nami? - zapytała, a po zadaniu tego pytania stwierdziła, że mogło wyjść trochę niezręcznie, dlatego zaraz szybko dodała -Oczywiście jeśli tylko chcesz poznać Polskę i polską kuchnię. Żebyś nie czuł się przymuszony czy coś - wyjaśniła nieco pokrętnie, przez co znów delikatnie się zarumieniła. Coś w towarzystwie pana Covingtona za często plątał się jej język - trzeba będzie nad tym popracować.
-Narzeczoną? - Cece zapytała, lekko marszcząc brwi. Nate jeszcze nie wspominał, że też szykował się do ślubu, a zresztą - co to powinno obchodzić panią Jandę? -Oczywiście nie musisz opowiadać, jeśli nie chcesz. Wybacz moje wścibstwo - przeprosiła i odgarniając włosy wróciła do tematu NYC. - Właśnie zawsze chciałam zobaczyć to miasto, ale niekoniecznie w nim żyć. Zwłaszcza teraz - tutaj wymownie spojrzała na dziewczynkę. -I tak mam wrażenie, że moje życie jest dosyć intensywne i szybkie i że trochę rzeczy mi ucieka. - westchnęła, lekko zakładając pukiel włosów za swoje ucho i posyłając mężczyźnie delikatny uśmiech.
-Nie, jeszcze tam nie dotarłam, ale myślę że jeszcze kilka wczesnych pobudek i kto wie, może nawet obie z Nadią się wybierzemy - zaśmiała się, bo dziewczynka miewała czasami pobudki o 4 rano, kiedy bardzo i już chciała jeść i bawić się jednocześnie i nie obchodziło jej, że mama się połozyła raptem 2 godziny temu. -W Seattle jest dużo miejsc dla mnie nieodkrytych. Chwilowo poznaję miejsca przyjazne dzieciom i jestem zaskoczona jak wiele ich jest -przyznała całkiem szczerze. Wiele restauracji zapewniało kącik dla dzieci, w wielu miejscach bezproblemu mogła przebrać Nadię w publicznej toalecie. Ba! Jak karmiła piersią były nawet specjalne strefy w restauracjach czy innych punktach przeznaczone do tego. Poza tym infrastruktura dostosowana do wózków - Cece żyło się w Seattle bardzo dobrze, zwłaszcza że też miała okazję się tutaj zabawić. -Wiesz Kraków to stare miasto. Uwielbiam spacerować bocznymi ulicami rynku i patrzeć jak słońce przesuwa się po fasadach kamienic. W kawiarniach można spotkać wielu młodych artystów. Wiosną miasto pachnie jaśminem i bzem. Jesienią zaś promienieje od kolorów liści. Zimą zdychamy wszyscy od smogu - ot takim przemiłym akcentem zakończyła swoją opowieść o miescie, które kochała całym sercem i które teraz boleśnie się jej kojarzyło. Ale z chęcia by odwiedziła rodziców, pochodziła starymi ścieżkami, wypiła dobrą czekoladę w ulubionej kawiarni u znanego artysty.
Cecylia kiwnęła głową i szybko podała paczkę z chusteczkami Nathanielowi, karcąc się w głowie, że sama mu tego nie zaproponowała. Słysząc jego kolejne wyznanie wyciągnęła dłoń i delikatnie chwyciła go za nadgarstek, chcąc w ten sposób dodać mu otuchy. -Przykro mi - odparła, po czym uznała, że chyba nie wypada i cofnęła rękę. -Sporo przeszedłeś w życiu. Mam nadzieję, że teraz będzie się już wszystko układało po Twojej myśli. A nasze pojawienie się, było ostatnią z życiowych niespodzianek. - przyznała, usmiechając się delikatnie. W tym momencie Nadia sama klasnęła w dłonie i zawołała "Brawo" gdyż udało się jej ułożyć w rzędzie na jednej z nóg Cecylii ciag jej zabawek i tym razem się nie zsuwały. Cecylia uśmiechnęła się szeroko i sama klasnęła w dłonie -Brawo córeczko - Nadia odwróciła się w stronę Nate'a i też klasnęła w dłonie mówią "Tata Ty!", żeby i on zabił jej brawo.
-Nie, Nate poczekaj! Teraz ja! - chciała również poderwać się z miejsca, ale czuła że jak zrzuci z siebie zabawki córki to rozpęta się mały armagedon i szybko jej nie uspokoją. -Ja kupię nam kawę, a Ty może zabierzesz Nadię i pokażesz jej baloniki? - zapytała, używając zakazanego słowa, a dziewczynce aż oczka pojaśniały. Zawołała "Baloniki!!!" i znów dwa razy klasnęła w dłonie - pomysł ewidentnie się jej spodobał.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

I dlatego Nate nauczył się dostrzegać, a nawet niekiedy wypatrywać to, co znajdowało się za piękną twarzą. Ładne kobiety przyciągały spojrzenia, ale nie były wystarczającym wyzwaniem, co płeć piękna obdarzona intelektem oraz poczuciem humoru. To właśnie musiało sprawić, że mężczyzna zwrócił na Cecylię swoją uwagę tamtej niepamiętnej nocy.
- Ach, mi aż czasem głupio prosić asystentkę o przyniesienie kolejnej z rzędu kawy, kiedy spędzam długie godziny nad papierkami - wyznał, delikatnie się przy tym krzywiąc. Niby miał się kim wyręczać, ale też była jedyną osobą, która mogła mu wyliczyć ilość w ciągu dnia i na pewno nie byłoby to godne pochwały. - No ale wiesz, przecież dbasz o statystyki, a to bardzo altruistyczne z twojej strony. Takie podejście się ceni - przyznał z udawaną powagą i pokiwał przy tym głową, a w jego oczach zatańczyły wesołe iskierki. Przynajmniej tyle dobrego, że na nich nie działała kawa. Nate’owi wystarczyły za to inne rozrywki, które idealnie podnosiły mu ciśnienie. Na przykład, kiedy kierowca beczki z betonem nawalał w decydującym momencie. Nie wspominając już o tych przyjemniejszych. Podchwytując jej zaskoczone spojrzenie, uniósł kąciki ust i pokręcił głową.
- Nigdy z własnej woli. Ale czasem nie mam wyjścia. Skutek uboczny przyjaźni z kobietami - przyznał w rozbawieniu, mając na myśli oczywiście Lavender i Katherine, które często wyciągały go na seanse filmowe czy wieczory z popcornem w domowym zaciszu. Następnie spojrzał na słodką buzię małej dziewczynki. - No pewnie, A tata się postara, żeby nikt jej po drodze nie skrzywdził. - Słowa wypowiedziane w formie żartu miały jednak w sobie pewną moc. Deliberowanie nad przyszłością córeczki wydawało się jeszcze tak nierealne, ale jako tata już czuł potrzebę ochrony przed złem tego świata i niewłaściwymi ludźmi.
- No tak, niektóre potrawy smakują dobrze tylko tam, skąd pochodzą - przytaknął, doskonale to rozumiejąc po kilku podróżach po świecie. Nie wszystko dało się zastąpić czy odtworzyć w innym miejscu. Usłyszawszy ciekawe nazwy wymienionych potraw aż uniósł wyżej brwi. Brzmiały zachęcająco, choć nie do końca potrafił sobie je wyobrazić. - Nie podzieliła się z tobą tajemną wiedzą? - zapytał, bo jeśli babcia z Polski gotowała tak genialnie to może warto było przekazać tajniki kulinarne na młodsze pokolenie? Kiedy Cecylia zaproponowała mu wyjazd, przez moment na jego twarzy pojawiło się zaskoczenie. Ściągnął brwi i przygryzł lekko wargę w zastanowieniu, zupełnie nie przejmując jej nagłym zawstydzeniem. - A wiesz? Z chęcią. W końcu to też korzenie Nadii, prawda? Powinienem je poznać - stwierdził w końcu z uśmiechem. Rodzinna wycieczka była naprawdę fajnym pomysłem nie tylko pod względem poznania nowego kraju i wszystkich tradycji. Będąc z nimi, nie musiałby się o nie martwić. Choć obawiał się, że państwo Janda mogliby nie przyjąć go najlepiej.
- Nic nie szkodzi - pokręcił przecząco głową. - Błąd wczesnej młodości. Żadne z nas nie było wtedy gotowe na takie zobowiązania - wzruszył ramieniem. Pominął fakt, że to ona wystraszyła się i oddała mu pierścionek bez słowa, a on pluł sobie wtedy brodę, że był tak naiwny. - Ze wszystkich miejsc na świecie i tak moim zdaniem najlepsze jest Seattle - przyznał, spoglądając na park i rodziny, które tak licznie przyszły spędzić tu czas razem. - Musiało być ci ciężko samej - westchnął, co zabrzmiało jak stwierdzenie, niż pytanie. Jeden rodzic to czasem za mało, by ogarnąć wszystkie zobowiązania, a dziecko na tym etapie nadal potrzebowało stałej uwagi. Na kilka sekund się zawahał, zanim dodał: - Wiesz, podziwiam cię za siłę, jaką odnalazłaś w sobie, by poradzić sobie ze wszystkimi trudnościami. To naprawdę spory wyczyn. - Zwrócił na nią spojrzenie, które odzwierciedlało jego słowa. Tliło się to w nim, odkąd właściwie dowiedział się o ojcostwie, ale dopiero teraz miało to szansę wybrzmieć. Zawsze ją szanował za podjęcie się urodzenia i wychowania Nadii, choć bez ojca dziecka u boku. Powinna o tym wiedzieć.
- Nie należysz chyba do rannych ptaszków? - zapytał z rozbawieniem, przyglądając się kobiecie. Stąd pewnie to umiłowanie do kawy. I choć przekonał się już, że pobudki z Nadią potrafiły być o naprawdę wczesnej porze i nie zawsze przez to tryskał z rana energią, to zwykle nie miał problemów z wczesnym wstawaniem. - Mówisz, że jest przyjazne rodzinom? - dopytał, bo nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym aspektem życia w Seattle. Uważał to miasto za wyjątkowe pod wieloma względami, ale może dlatego zawsze czuł się w nim tak stabilnie? Było to miejsce idealne do założenia rodziny. - Ma swój niepowtarzalny klimat. Brzmi jak bezpieczna przystań - pokiwał ze zrozumieniem głową na opowieść o Krakowie. Zupełnie jak dla niego było Seattle. - Jeśli mogę zapytać… czemu zdecydowałaś się ją opuścić? - zapytał ostrożnie i podniósł na nią niepewnie wzrok. Nie mógł się oprzeć przed zadaniem tego pytania, ale oczywiście nie musiała na nie odpowiadać.
Jej nieoczekiwany dotyk wywołał w nim zaskoczenie, jednak tylko niewielkie drgnięcie na jego twarzy o tym poświadczyło, zanim posłał jej łagodny uśmiech. Mimo że nie oczekiwał od niej współczucia to jej odruch i słowa odebrał jako miły gest. Zdążył jedynie pomyśleć, że życiowe niespodzianki lubiły go nawiedzać, kiedy jego uwagę zwróciła Nadia. Uśmiechnął się do niej szerzej i klasnął w dłonie tak, jak mu nakazała. - Brawo, kochanie. Ale ogromna autostrada - przyznał z zachwytem.
Na propozycję Cecylii aż podparł się pod boki i spojrzał najpierw na kobietę, potem na ucieszoną Nadię, by powrócić wzrokiem znów na jasnowłosą piękność. Pokręcił głową w udawanym niezadowoleniu i nawet nieco zmrużył przy tym oczy. Szybko kalkulując w myślach wszelkie ewentualności, w końcu się poddał. - A zobacz, Nadio, co dla ciebie mam - ostatecznie kucnął na moment przy macie i podniósł leżący miecz z płynem, którym pomachał przed oczami dziecka, żeby przykuć jej uwagę. - Lubisz bańki mydlane? - odkręcił przedmiot i zaraz machnął w powietrzu końcówką, z której ulotniło się dużo różnej wielkości baniek. Otoczyły Nadię, która jeszcze kilka sekund temu robiła kwaśną minę, ale ujrzawszy inne “baloniki” zaraz znowu zaczęła machać żwawo rączkami. - O jaaa, ale fajnie, nie? - zagadnął, znów wzbijając w powietrze kolejną porcję baniek. - Mama, zbijaj i ty - zerknął wymownie na Cecylię, by dołączyła. Nie pozwoli jej tak łatwo zniknąć, o nie!

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cecylia z uśmiechem pokiwał głową – co jak co, ale za kawę serio mogłaby życie oddać. Może wyobrazić sobie życie bez czekolady, bez wina ale bez kawy? To byłoby istne barbarzyństwo.
-Dlatego powinieneś sobie zamontować ekspres w biurze, wtedy mógłbyś robić kawę po kryjomu i nie bałbyś się tego, że ktoś wytknie Ci, że to już 7 kawa dzisiaj – stwierdziła, jeszcze dodatkowo kiwając głową, tym samym chcąc potwierdzić swoje słowa. -Dziękuję Ci bardzo, następnym razem tak się wytłumaczę przed szefem, kiedy zwróci mi uwagę, że znów widzi mnie przed ekspresem – zaśmiała się.
Kobieta spojrzała na Nate'a znacząco – coś nie bardzo chciała mu uwierzyć, że jest do tego przymuszany. -Jasne, jasne. Przyznaj się, że wieczorami lubi sobie pośpiewać "All by myself" razem z Bridget Jones zajadając się czipsikami – zażartowała, robiąc przy tym groźną minę, którą próbuje stosować na sali sądowej. Nie zawsze jej wychodzi, poza tym coraz częściej trafiają się jej rozwody "za porozumieniem stron", więc nie musi już tak ostro walczyć o swoich klientów. Aczkolwiek zdarzało się i zdarza do tej pory, że Cece lubi pokazać pazurki i stanowczość. Zwłaszcza jeśli rozchodzi się o dzieci.
Słysząc kolejne słowa mężczyzny uśmiechnęła się smutno. -To niestety jest coś, czego nie możemy obiecać. Kiedy sama zacznie dokonywać wyborów, może być trudno ją uchronić – miała teraz na myśli bardziej siebie, gdyż jej tata często się odgrażał, że jak któryś facet ją skrzywdzi to połamie mu kości, cóż jeden taki się trafił i ukochany tatuś nic nie mógł zrobić. Dlatego znów pogłaskała blond czuprynę córki. Modliła się rzadko, ale kiedy już to robiła to tylko dlatego, by Nadię nic złego nie spotkało.
Kobieta zaczęła się zastanawiać nad tym, czego tak naprawdę nauczyła się od babci. Jasne, kilka przepisów miała do dziś w jednym notatniku, problem był taki, że akurat za gotowaniem Cecylia niezbyt przepadała. - Można powiedzieć, że akurat tajniki czarnej magii mojej babci posiadł mój młodszy brat. Mi jakoś nie po drodze było z kulinariami – odparła, wzruszając ramionami. - Ale na pierogi mogę Cię kiedyś zaprosić, akurat tutaj ciężko jest coś zepsuć – przyznała, uśmiechając się ciepło. Filozofii faktycznie dużej nie było, bo tylko zagnieść ciasto, włożyć farsz, ulepić pierogi i ugotować. Tylko trzeba na to znaleźć czas, którego Cecylii ostatnio trochę brakowało. Chyba znów zbyt wciągnęła się w pracę i przestawała ogarniać życie dookoła, aczkolwiek bardzo się starała by nie nawalać jako matka. Ona akurat miała bardzo dobre relacje ze swoimi rodzicami i chciała, by z och córką było podobnie. -Jeżeli tylko będziesz miał ochotę to zapraszam. Moja mama za każdym razem dopytuje, kiedy w końcu przyjedziemy – przyznała. Cóż, jej rodzice z pewnością by się zdziwili obecnością Nate'a. Dla nich dziwny był ten układ w życiu ich córki, wychowuje dziecko z facetem, z którym nawet w związku nie jest. I nigdy nie była. Ale nie robią jej z tego powodu wymówek, na szczęście.
-Rozumiem. Czasem będąc młodym podejmuje się różne głupie decyzje – przyznała, mając na myśli oczywiście siebie. - Mam nadzieję, że kiedy następnym razem się oświadczysz, to zakończy się to ślubem – odparła, uśmiechając się do niego ciepło. Naprawdę życzyła mu jak najlepiej, w końcu był ojcem Nadii, a wiadomo, szczęśliwy ojciec to szczęśliwe dziecko.
Kolejne słowa mężczyzny nieco ją speszyły. -Daj spokój... – mruknęła cicho. Następnie dodała -Bardzo Ci dziękuję za te słowa. Ale nie czuję się jako heroska. To był mój wybór, by zostać sama z dzieckiem. Nawet nie myślałam o tym, by spróbować Cię odszukać.... To było samolubne z mojej strony, przepraszam, ale założyłam, że pewnie masz już swoje ułożone życie i nie będziesz zainteresowany losem dziewczyny z którą spędziłeś raptem jedną noc. Myliłam się – przyznała całkiem szczerze, bo w tamtym czasie właśnie tak do tego podchodziła. Nie chciała szukać Nate'a, bo założyła że dla jednej i drugiej strony była to tylko jednonocna przygoda, która miała dosyć niespodziewane konsekwencje. Chociaż kiedy dwoje dorosłych ludzi uprawia seks, raczej musi liczyć się z tym, że może się to skończyć ciążą – nawet jak się zabezpieczają.
-Oj zdecydowanie nie... Jestem potwornym śpiochem, ale Nadia nie pozwala mi za długo się wylegiwać – przyznała, wskazując czubkiem brody na córkę. Dziewczynka zdecydowanie dbała o te i inne rozrywki dla swojej matki. -Z tego co zdążyłam zaobserwować to tak. Też nie mam porównania z innymi miasta w USA. Natomiast w Polsce to wszystko dopiero raczkują, takie miejsca się pojawiają, a tutaj mam wrażenie że ta infrastruktura dla rodziców z dziećmi istnieje bardzo długo. – przyznała całkiem szczerze. Na wspomnienie o Krakowie, delikatnie się uśmiechnęła. To prawda, to miasto było magiczne. Jego pytanie sprawiło, że lekko opuściła głowę, zamyśliła się, ale znów zadarła ją do góry – koniec z użalaniem się nad sobą, to zamknięty temat. - Miałam inne plany na życie. Mój mąż je zweryfikował. Po rozwodzie ciężko było mi się tam odnaleźć, wszystko z nim mi się kojarzyło. Dlatego postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i uciec. Zacząć od zera. – przyznała całkiem szczerze. Zresztą, raczej nigdy nie ukrywała faktu, że jest rozwódką – oczywiście, jeśli ktoś ją o to zapytał.
Cecylia obdarzyła Nathaniela uśmiechem, który jeszcze bardziej się poszerzył, kiedy obserwowała co wyczyniają z Nadią. Korzystając z chwili, że dziewczynka jest zajęta, delikatnie zdjęła wszystkie zabawki ze swojej nogi, mając nadzieję, że dziewczynka pochłonięta nową zabawą całkiem zapomni o tym, co przed chwilą wyczyniała z jej nogami. Cecylia podniosła się i otrzepała swoje jasne, krótkie spodenki. Następnie sięgnęła po torbę, by wyciągnąć z niej portfel, a przy okazji zerknęła na telefon – czasem klienci potrafili do niej wydzwaniać z różnymi problemami, poza czasem pracy, ale tym razem poza kilkoma nowymi matchami z tindera nic się nie pojawiło. Już miała odejść po kawę, kiedy Nate ją zawołał. Przewróciła tylko oczami i podeszła do nich, pochylając się lekko nad córką, by zbić kilka baniek.Widząc radość córki, sama zaczęla się jeszcze szerzej uśmiechać.
-Dobra, nie bajerujcie mnie tutaj, tylko lepiej powiedz czy wolisz americano, cappucino czy może jakąś kawę mrożoną? – zapytała, przy okazji zbijając jedną z baniek tuż przed nosem Nathaniela.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Na myśl o własnym ekspresie w gabinecie pokiwał zgodnie głową, po czym uniósł wskazujący palec do góry, podkreślając w ten sposób wypowiedź kobiety. - Słuszna uwaga - zauważył ze śmiechem. - Zawsze do usług - przyznał na podziękowanie, nonszalancko wzruszając przy tym ramionami. W kwestii tak cennych porad życiowych zawsze można było na niego liczyć.
Groźna mina Cecylii nie zrobiła na nim wrażenia, dlatego odpowiedział na nią ściągnięciem brwi i sceptycznym spojrzeniem. Samo porównanie jednak rozbawiło go, co okazał prychnięciem. Mimo to spróbował przyjąć poważny ton, by konsekwentnie odeprzeć zaczepkę. - Po pierwsze, pani Jando, bardziej mi do Daniela Cleavera, niż Bridget, chociaż swoją drogą najbardziej przypominam Charlesa z Czterech wesel i pogrzebu. Zwykle nie do usidlenia, ale wyjątkowa kobieta potrafi dokonać niemożliwego, prawda? - Tu uniósł brew i uśmiechnął się łobuzersko. Nieliczne kobiety potrafiły wydobyć z niego to, co skrywał w sobie od dawna, a właściwie zapominając, że coś takiego jak miłość i zaangażowanie istniały kiedyś w jego słowniku. - A po drugie - czipsy? Tam chyba było wino. Poza tym kobiety nie mają większej słabości do lodów w takich trudnych chwilach? - Zgrabnie odbił piłeczkę. Wyglądało na to, że bacznie śledził losy co poniektórych filmów, ale nietrudno było zauważyć niektóre niuanse, kiedy oglądało się dane sceny po raz setny, prawda? Założyłby się za to, że na wspomnianą piosenkę niektóre kobiety reagowały właśnie tak.
- Ale kiedy przyprowadzi ze sobą chłopaka, nie wyobrażam sobie go nie sprawdzić - stwierdził z pewną zaciętością, choć w tym momencie ukrytą pod dozą żartu. Dla osób, które kochał, włączał mu się tryb ochrony. Troszczył się zarówno o swoich przyjaciół, chrześnicę, jak i kuzynki. Nad Nadią tym bardziej musiał trzymać pieczę. Wiedział, że nie na wszystko będzie miał wpływ i to go mimowolnie zaczynało przerażać.
Pokiwał głową na zaproszenie na pierogi, ale jego uwagę zwróciło coś zgoła innego. - Czyli rozumiem, że bardziej spełniasz się w roli krytyka kulinarnego, niż kucharza? Potrafisz się ustawić - przyznał z uznaniem, nie kryjąc przy tym rozbawienia. Utarło się, że to kobiety były mistrzyniami kuchennych rewolucji, dlatego było to dla niego tak nieoczekiwane odkrycie. Ale oczywiście wcale nie krytykował Cecylii, wręcz go zaintrygowała. - Tylko daj znać wcześniej, żebym mógł sobie jakoś to zaplanować - uprzedził, bo taki wyjazd z pewnością należało odpowiednio zorganizować, zwłaszcza w pracy. Na ten moment nie widział jednak żadnych innych przeciwwskazań. Oprócz małej lampeczki w głowie, jak przyjęłaby go rodzina Cecylii i Nadii.
- O ile to kiedykolwiek nastąpi - mruknął niechętnie. Nie było to jego celem, a nawet do niedawna myśl o ponownych zaręczynach z kimkolwiek całkowicie go odstraszała. Teraz właściwie nie wiedział, jak się do tego powinien odnosić. Co nie zmieniało faktu, że i tak nie miał do tego odpowiedniej kandydatki.
Na moment przygryzł swoją wargę i w zrozumieniu pokiwał głową. - Tym bardziej okazujesz się być twardsza, niż przypuszczasz. Dobrze sobie beze mnie radziłaś, chociaż pewnie momentami bywało ciężko - westchnął. - Wiem, że może nie wyglądałem na kogoś, kto podjąłby się takiego zobowiązania, ale nauczono mnie, że należy ponosić konsekwencje swoich czynów. I że największą wartość ma rodzina. A zarówno Nadia, jak i Ty w tym momencie ją stanowicie - posłał Cecylii uśmiech, po czym obdarzył spojrzeniem bawiącą się dziewczynkę. Chcąc nie chcąc, obie stały się bardzo ważną częścią jego życia, niejako w zastępstwie za jego rodziców, którzy jako najbliżsi opuścili go jakiś czas temu.
- Taaak, jest naturalnym budzikiem. Dzięki niej nigdy nie spóźnisz się do pracy. No, chyba, że zachlapie ubranko podczas jedzenia albo… zużyje pieluchę - przytaknął z powagą, znów obserwując poczynania małej, a jego mina wskazywała, że doskonale wiedział, o czym mówił. - Nigdy nie zwracałem na to uwagi. Ale to znaczy, że jest jeszcze jeden plus mieszkania w Seattle - zauważył odrobinę dumny z miasta. Czuł do niego ogromne przywiązanie. Choć przywoływało dobre i złe wspomnienia, to dla niego właśnie było bezpieczną przystanią. - Czasem lepiej jest się odciąć, żeby poukładać sobie parę spraw w głowie, zdystansować się i w końcu otworzyć na nowe. Zmiana otoczenia to idealna terapia - przyznał, potakując głową w zrozumieniu. Mimo tego, że osobiście stawiał czoła trudnościom, to czasami też praktykował chwilową ucieczkę w nicość w poszukiwaniu pewnych odpowiedzi i spokoju. Kiedy dowiedział się o możliwości bycia ojcem, wsiadł do auta i wyruszył na weekend z Siriusem w podróż, sugerując się jedynie własną intuicją, która nakazywała skręcić w prawo lub lewo. Bez gpsu i mapy, ot tak, gdzie ich poniosło.
Zabawa bańkami szybko pochłonęła Nadię i jej tatę. - Patrz, piątka, piątka, o, piątka! - Po kolei zbijał otwartą dłonią latające wokół nich bańki różnej wielkości, po czym zaraz zabierał się za ponowną ich produkcję. Słysząc jej pytanie, rzucił do Nadii: - Cwany lisek z tej twojej mamy, wiesz? - Zerknął na blondynkę zaczepnie, po czym pokręcił głową w geście poddańczym. - Americano poproszę. Ale ja się jeszcze odwdzięczę - powiedział pewnym siebie głosem i, ku radości córeczki, powrócił do wzbijania w powietrze baniek.
Kiedy Cecylia wróciła z kawą, przy ich macie mogła dostrzec Nate’a w otoczeniu kilkorga nowych małych gapiów, zainteresowanych zbijaniem oraz przyglądające się temu mamy brzdąców. Mężczyzna nie tracił werwy, ale widać było, że coraz trudniej sprostać mu publice. - O, wróciłaś, kochanie! - rzucił w jej stronę z szerokim uśmiechem, a jego oczy wołały o pomoc. Nie spodziewał się wzbudzenia takiego zainteresowania na pikniku rodzinnym, a przecież wcale mu na tym nie zależało! - Chyba kończą nam się bańki - zrobił zakłopotaną minę, którą posłał dzieciom.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cecylia uśmiechała się szeroko słysząc jego słowa i zastanawiała czy się przyznać, że Cztery wesela i pogrzeb to jej ukochany film czy jednak zaczekać z tym wyznaniem. Co prawda w Bridget Jones zawsze była team Mr Darcy ale Hugh Granta kochała właśnie za 4 wesela i Notting Hill. Eh, trochę się tym amerykańskich filmów w życiu widziało, nie? -Dobrze panie Charlesie. Będę mieć to na uwadze, kiedy pojawi się obok piękna amerykanka o imieniu Carrie. To będę wiedzieć, że czas szykować Nadię na sypanie kwiatków na ślubie tatusia – zażartowała, delikatnie pochylając się w stronę mężczyzny i zaczepnie dźgając go palcem wskazującym w ramię. -Owszem, tam zawsze jest wino i lody. Aczkolwiek ja osobiście wolę wino i chipsy w takiej chwili, a najbardziej to wino, popcorn i czekoladę, dlatego nieco przełożyłam te reakcje na siebie – odparła, wzruszając ramionami. Cóż, jeśli już oglądała komedie romantyczne to zdecydowanie w takim połączeniu smakowym, w wyciągniętym dresie, leżąc na kanapie i faktycznie pochlipując pod nosem w rytm słów "czemu mnie nikt nie chce". Ale to tylko jak ma kryzys.... Czyli średnio raz na miesiąc, podczas okresu. Jeśli Nadia odziedziczy jej humorki to może być ciężko w przyszłości.
Zawziętość Nate'a lekko bawiła Cecylię, ale z drugiej strony jej imponowała. Cieszyła się, że oprócz niej ich córka ma na kogo liczyć. Przeczuwała, że pan Covington nie zawiedzie małej Nadii i będzie dla niej solidnym oparciem. Tego się najbardziej obawiała, decydując sie samotnie wychować córkę – że jako samotna matka nie podoła tym sprawom, w których lepiej sprawdzają się ojcowie. Na szczęście jednak w ich życie wkroczył cały na biało Nate. I Cecylia nie musiała sie juz tak zamartwiać.
Cecylia lekko wzruszyła ramionami. -Jakoś od dziecka wolałam kredki i farbki, zamiast garnków i chochli. – stwierdziła całkiem szczerze. Jako nastolatka była typową artystyczną duszą i do tego kujonem, ale o dziwo nikt jej głowy w kiblu nie spuszczał. Za to teraz przy Nadii musiała się nauczyć gotować, chociaż za tym nie przepada. - Co poradzę, że lubię jeść ale nie lubię tego przygotowywać – przyznała, zbijając usta w delikatną podkówkę, jakby naprawdę było jej przykro z tego powodu. A nie było, jedzenie jest super, gotowanie nie.
-Oczywiście, no chwilowo raczej nie dostanę dłuższego wolnego w pracy. Musze odpracowac swoje, ale może w przyszłym roku, albo na święta? O ile oczywiście nie będziesz miał żadnych planów – od razu zaznaczyła, ściskając delikatnie usta, karcąc się nieco w myslach za to, że trochę próbowała już za niego decydować. Jakoś tak po prostu pomyślała, że miło byłoby razem, tak rodzinnie spędzić święta i od razu to wypaliła... Na sali sądowej nigdy się jej tak nie zdarza, a przy Nathanielu ma wrażenie, że czasem postępowała niezbyt roztropnie i ganiła się za to w myślach.
-Nastąpi – odparła pogodnie i położyła swoją dłoń na jego, chcąc w ten sposób dodać mu trochę otuchy. Obdarzyła go ciepłym uśmiechem, delikatnie ścisnęła jego dłoń, po czym zabrała swoją rękę, by nie tworzyć niezręcznej sytuacji.
Kolejne jego słowa sprawiły, że wpatrywała się w niego, a jej oczy delikatnie się zaszkliły. Wypowiedział słowa o których kiedyś marzyła, by usłyszeć od swego byłego męża, jednak to nigdy nie nastąpiło. Odwróciła wzrok, by nie zauważył jak walczy ze wzruszeniem i odchrząkneła delikatnie. - To bardzo piękne słowa Nate. Bardzo dla mnie ... i dla Nadii też ważne. – odparła, gładząc zajęta zabawą dziewczynkę po główce. -Dziękuję – odpowiedziała patrząc mu już prosto w oczy. Czuła, że może obdarzyć tego mężczyznę wielkim zaufaniem, a to uczucie było jej do tej pory obce w kontaktach z mężczyznami. Cieszyła się, że to właśnie los pchnął ją w ramiona (i nie tylko) Nate'a – dzięki temu Nadia miała teraz takiego wspaniałego tatę a ona solidną pomoc w wychowaniu dziecka.
-Nawet mi nie mów, ostatnio spóźniłam się na spotkanie, które sama przełożyłam, bo Nadia postanowiła ozdobić moją niebieską spódnicę swoimi nowymi mazakami – westchnęła wywracając oczami. -Tak, moja wina bo mogłam schować te mazaki, ale cóż. Nie wszystko da się przewidzieć – wzruszyła ramionami. Czasem miała wrażenie, że mimo dobrej organizacji nawalała jako matka, bo jej córka miewała takie pomysły, że Cecylia by w życiu na to nie wpadła i nie połączyła kropek, że tak można. A tu prosze i potem musiała na szybko zmieniać cały strój, ale tym razem zadbała o to, by schować mazaki i inne rzezy, którymi córka mogłaby ją pobrudzić.
Blondynka pokiwała głową. -Też tak uważam. Dlatego trafiłam do Seattle. I jak widać nie żałuję, co prawda nie takie były moje plany na podbicie tego miasta, ale chyba jest lepiej niż sobie wymarzyłam – przyznała całkiem szczerze, obdarzając córkę czułym spojrzeniem.
Na jego zadziorne teksty tylko się zaśmiała i pobiegła po kawę. Nie było jej raptem kilka minut a Nathaniela już otoczył wianuszek kobiet. Cecylia przystanęła chwilę z boku i patrzyła na nich – naprawdę był to całkiem uroczy obrazek. Nawet przemknęło jej przez myśl, że faktycznie stanowiliby całkiem uroczą rodzinkę. Odgoniła jednak od siebie te myśli i szybko wróciła na ziemię, wybawiając przy okazji Nate'a z opresji. Pochyliła się nad nim delikatnie muskając jego policzek swoimi długimi włosami. -Proszę Kochanie, oto Twoja ulubiona kawa – wręczyła mu napój, słodząc tak bardzo swoim tonem wypowiedzi, że żaden cukier nie był mu już potrzebny. Sama usiadła bardzo blisko niego, dając do zrozumienia, że przystojny tatusiek z uroczą córeczką jest aktualnie zajęty. -No cóż, będziemy musieli znaleźć inną zabawę – westchnęła delikatnie rozkładając ręce. Jeden chłopczyk pomachał im nawet na dowidzenia kiedy zakończyli bańkowe przedstawienie, a gdy już zamieszanie wokoło nich zmalało, Cecylia sięgnęła do torby i podała Nadii mus owocowy, do którego z radością dziewczynka sie przyssała. -Nie wiedziałam, że z Ciebie taki wodzirej imprez dla dzieci – zasmiała się. -Masz jeszcze jakieś ukryte talenty? – zapytała, po czym upiła łyk swojej czarnej i gorzkiej jak smoła w czołgu kawy.

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Zanim do tego dojdzie, to może zdąży zrozumieć, że należy się kierować zawsze prosto. I że lepiej nie gubić obrączek - zaśmiał się na koniec, choć to naprawdę było z dala od jego zmartwień. Czy sypanie kwiatków przez Nadię na jego ślubnym kobiercu mogło mieć kiedykolwiek miejsce? Aktualnie sam szczerze w to nie wierzył. - Wiesz, co? A może by tak zrobić z tego filmu wersję 2.0, w której Charles byłby Amerykaninem, a Carrie piękną Europejką? - szybko zmienił temat i zmrużył na moment oczy, głęboko zastanawiając się nad własnymi słowami. Bo skoro nie był Anglikiem to można byłoby przełożyć to na wersję amerykańską… Jakkolwiek rezolutne było to spostrzeżenie, tak nie zauważył, że w dwuznaczności swoich słów ukryło się nieświadome powiązanie między nim a Cecylią. A skoro kobieta podzieliła się z nim swoim guilty pleasure, to odwdzięczył się tym samym. - Moje ulubione zestawienie to whisky i donuty. Obok Top Pot Doughnuts po prostu nie da się przejść obojętnie. Nawet Nadia polubiła te słodkości - rzucił, jakby chciał w ten sposób zyskać dla siebie wyrozumiałość. Wyglądało na to, że Nate miał słabość nie tylko do pięknych kobiet, ale również i słodkości.
Dopóki Nadia nie pojawiła się w jego życiu, nie zdawał sobie sprawy, jak wiele zmieniało posiadanie dziecka. I jak wiele rzeczy brało się wtedy pod uwagę, stając się bardziej odpowiedzialnym i przede wszystkim zaangażowanym w rozwój małej. Za każdym razem, kiedy na nią patrzył, nie dało się nie zauważyć miłości i słabości do niej. Nadia zdecydowanie zaskarbiła sobie jego serce i choć do tej pory nie myślał o dzieciach, to uważał ją za wymarzoną córeczkę.
- Więc jak to się stało, że zostałaś panią prawnik? - Uniósł brew w szczerym zaskoczeniu, bo zastanawiało go, jak udawało jej się ujarzmiać swoją artystyczną duszę z prawem, przy którym należało zachować powagę, logikę i posiadać twarde dowody. Cecylia musiała być naprawdę utalentowana pod wieloma względami. - Zapamiętam na następny raz - stwierdził z szerokim uśmiechem. Przecież uwielbienie do jedzenia nie było grzechem. A on lubił gotować, kiedy pozwalał na to czas i dopadała go wena twórcza, choć nie przed wszystkimi to pokazywał. Słysząc propozycję, skinął głową w chwilowym zamyśleniu. Święta. Podniosły czas, spędzany w gronie rodzinnym, wśród śmiechów i dobrego jedzenia. Odkąd zabrakło jego taty, spędzał je w gronie przyjaciół u Wheterby’ch. Dzięki nim nie czuł się tak nieswojo w tym przedziwnym czasie, kiedy rodziców brakowało mu najbardziej.
- To byłyby pierwsze święta spędzone razem z wami. Nie mógłbym tego przegapić - powiedział, delikatnie unosząc kąciki ust. Z rodziną, z którą naprawdę łączyły go więzy krwi. - Oczywiście, jeżeli to nie sprawiłoby kłopotu twojej rodzinie - dodał zaraz pospiesznie, nie chcąc się narzucać. Mimo chęci wpasowania się w piękny, świąteczny obrazek nadal nie wiedział, jak rodzice Cecylii go przyjmą. Dla dobra Nadii powinien się ostatecznie dostosować do sytuacji i spróbować nawiązać i utrzymać dobre kontakty z rodziną od strony mamy jego córeczki.
Gest Cecylii sprawił na jego twarzy mimowolny uśmiech. Doceniał fakt, że życzyła mu dobrze, choć i tak nadal nie do końca wierzył w szczęśliwe dla siebie zakończenie. Po rozstaniu z Lavą postanowił zrobić sobie przerwę od kobiet i związków oraz skupić się na małej. I szczerze mówiąc, nie tęsknił jakoś szczególnie za flirtowaniem z nieznajomymi i spontanicznymi zbliżeniami. Ten etap, ku uciesze przyjaciół, już mu przeminął.
- Pamiętaj, że zawsze możecie na mnie liczyć - zapewnił ją jeszcze, dostrzegając kryjące się w jej oczach emocje, które mówiły znacznie więcej, niż słowa. Może nie było go przy nich od czasu, kiedy kobieta dowiedziała się o ciąży, ale teraz miała jego pełne wsparcie i zaangażowanie. Nie mógł postąpić inaczej.
Zaśmiał się cicho. - No tak, trzeba jej przyznać, że potrafi być pomysłowa. Czeka nas zdecydowanie ciekawa przyszłość - przyznał, potakując w rozbawieniu głową i spoglądając na ich śliczną, wydawałoby się, że zupełnie niewinną córeczkę. Wyobraźnię i pomysłowość też musiała po nich odziedziczyć, genów najwyraźniej nie dało się oszukać.
Nate przytaknął skinieniem głowy na następne jej słowa. Mimo tego, jak wszystko się między nimi potoczyło, również niczego nie żałował. A patrząc na Cecylię, utwierdzał się w przekonaniu, że blondynka jeszcze miała czas, by podbić miasto. Miała w sobie mnóstwo siły, by dokonać wielkich rzeczy i za to właśnie będzie trzymał kciuki.
Kobieta okazała się dla niego wybawieniem, kiedy dwoił się i troił, żeby tworzyć bańki, które dzieci z radością łapały. Niespodziewane pojawienie się jej w tak niewielkiej odległości sprawiło, że jego nozdrza owionął zapach jej perfum. Bez wątpienia zdobyła jego uwagę. Bezwiednie zwrócił na nią swoje spojrzenie i zawiesił je na kilka sekund, zanim na jego twarz wstąpił pogodny uśmiech. - Dziękuję, skarbie, jesteś najlepsza - przyznał wyraźnie usatysfakcjonowany swoim skarbem i odebrał od niej kubek z kawą, by upić z niego łyk. Na szczęście, towarzystwo zaraz się rozpierzchło i aż westchnął z ulgą, że znów zostali sami. - Mało brakowało, a mogliby mnie pożreć żywcem - stwierdził ze śmiechem, po raz kolejny upijając kawę. O dziwo, smakowała znacznie lepiej, niż zwykle na tego typu imprezach. Może to rzeczywiście zasługa Cecylii? - Och, całe mnóstwo. Ze mną nie da się nudzić - zapewnił pewnym siebie głosem, a w jego oczach pojawiły się zawadiackie iskierki. Był pełen niespodzianek, o czym czasem sam się przypadkiem przekonywał.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

-Czyżbyś już nawet miał wizję, na obsadzenie głównych ról? – zapytała zaczepnie, gdyż czuła, że ta aluzja raczej nie powstała przypadkiem. Owszem, uważała Nate'a za bardzo przystojnego mężczyznę i bardzo go lubila, ale czas kiedy byli skupieni na sobie był bardzo dawno temu, a ich rozmowy raczej poza Nadię rzadko kiedy wykraczały. Chociaz jak widać, zdarzały się wyjątki.
-Dobrze wiedzieć, jak kiedyś będę Cię potrzebowała udobruchać to już wiem z czym wpaść – zaśmiała się lekko. Zresztą, zawsze dobrze wiedzieć, co drugiej osobie sprawia przyjemność, wtedy można w prosty sposób poprawić jej zły dzień po pracy. W tego typu rzeczach mistrzem był brat Cecylki, on akurat idealnie wiedział kiedy wpaść z paczką chipsów i winem.
Nate zadał pytanie, które kiedyś Cecylia często słyszała i najgorsze było to, że w sumie nie potrafiła na nie dobrze i jednoznacznie odpowiedzieć. Z jednej strony wczesniej już gdzieś interesowała się tematem, z drugiej pociagnął ją na prawo tak naprawdę jej były mąż.
-Szczerze, to trochę jak z legalną blondynką. Trafiłam na prawo z powodu mojego byłego męża, chociaż już wcześniej interesowałam się prawem, ale bardziej w kontekście dzieł sztuki – przyznała wzruszając ramionami. Zdecydowanie swój zawód, to jedyne co zawdzięczała byłemu mężowi. Ale lubiła też to co robiła i czuła wielką satysfakcję z każdej wygranej sprawy, a każda przegrana była dla niej kolejną lekcją do odrobienia.
Wizja spędzonym razem świąt bardzo przypadła Cecylii do gustu. -Myślę, że moi rodzice byliby bardzo zadowoleni, gdybym przywiozła ze sobą niespodziewanego gości - odparła, uśmiechając się szeroko. Cóż, pani Janda pewnie by już w głowie układa scenariusz ich ślubu i namawiała Cecylię na złożenie dokumentów o unieważnienie ślubu kościelnego. Rodzice Cecylii zdecydowanie stali się zbyt nadopiekuńczy, kiedy ich pociechy wyfrunęły z gniazdka.
-Dziękuję – odparła cicho na jego kolejne zapewnienia o tym, że mogą na niego liczyć. Kobieta czuła, że komu jak komu ale Nathanielowi może zaufać bardziej, niż niejednemu mężczyźnie w swoim dotychczasowym życiu. I było to dla niej ważne nie tylko ze względu na Nadię, bo dzięki mężczyźnie, mimo tego że nie byli razem, czuła się przy nim stabilnie i bezpiecznie.
-To prawda – przyznała, zerkając na córkę. Czuła po kościach, że raczej będą mieli atrakcji z tą młodą damą. Ale może to dobrze? Inaczej przecież ich życie byłoby nudne, a tak kto wie? Może będąc już na emeryturce będą przyglądać się kolejnym szaleństwom swojej córki i wspominać, że też się kiedyś szalało? Oby.
-Do usług – odparła Cecylia, kiedy już tak sobie skarbkowali i słodzili. -Dlatego postanowiłam Cię uratowac, niczym rycerz na białym koniu – stwierdziła, zarzucając włosy na plecy. Nie ma to jak ratować damy.... eee.. panów z opresji? Cecylia upiła łyk swojej kawy i oparła się delikatnie o Nathaniela przy okazji podając Nadii jej napój i zachęcając by jednak usiadła obok.Spędzili jeszcze jakiś czas w parku, po czym Cecylia zauważyła, że czas drzemki nieubłagalnie ścina Nadię, dlatego zebrali się i Janda wraz z marudzącą na jej rękach Nadią udała się do domu.

Zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Belltown”