WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://lh4.googleusercontent.com/proxy ... /div></div>

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

#49
Wystawa artystki światowej sławy Chie Aoki stanowiła spore wydarzenie artystyczne w Seattle. Seattle Art Museum włożyło wiele trudu w rozreklamowanie eventu, zarówno w radiu, prasie, jak i przez internet, a przy tym zostało owiane tajemnicą, która z każdym natknięciem się na reklamę, wzbudzała coraz większe zainteresowanie. Wystawa miała odbyć się tylko przez kilka dni, co jeszcze bardziej kusiło do opuszczenia swoich czterech ścian. Nic dziwnego, że Nathaniel ostatecznie dał się namówić i pojawił się na miejscu pierwszego dnia wystawy, tuż po otwarciu.
Kolejka po bilety była dość spora, co tylko utwierdzało w przekonaniu o powadze wydarzenia. To jednak nie zraziło mężczyzny, który posłusznie stanął na jej końcu. Należał mu się jeden wieczór, sam ze sobą, bez potrzeby nieustannego skupiania uwagi na małej Nadii, która odkąd odkryła, do czego tak naprawdę służyły nogi, dawała mu popalić, zakradając się do różnych zakamarków mieszkania i robiąc “porządki” w szafkach. Tęsknił za niezobowiązującymi wypadami na miasto, poznawaniem nowych ludzi i nowymi przeżyciami, w czym się lubował zanim dowiedział się o posiadaniu dziecka. Potrzebował chwili wytchnienia, którą postanowił odnaleźć wśród (miał nadzieję) imponujących rzeźb i obrazów.
W zamyśleniu powiódł wzrokiem po tłumie ludzi i spojrzał się za siebie, by przekonać się, czy zainteresowanie wydarzeniem nadal rosło, aż jego spojrzenie zatrzymało się na znajomej twarzy.
- Mama Mary-Jane, czy się nie mylę? Dobry wieczór - Kąciki jego ust momentalnie uniosły się ku górze, kiedy przypisał skojarzenie do konkretnego spotkania niedawno w parku. Krótka pogawędka na temat dzieci znacznie mu wtedy umiliła czas na spacerze z Nadią, choć po otrzymaniu wizytówki jeszcze jakoś nie miał głowy do odezwania się w sprawie projektu. - Czyżby też skusiła cię nowa wystawa? Wygląda na to, że reklama musi być naprawdę dobra, skoro przyciąga takie osobistości - przyznał w rozbawieniu, niejako będąc pod wrażeniem faktu, że oboje zjawili się w tym samym miejscu jednocześnie.
- Co u ciebie? Też postanowiłaś znaleźć wytchnienie wśród ludzi, czy może szukasz eksponatów dla swojej galerii? - zagadnął z zainteresowaniem przyglądając się kobiecie.
Ostatnio zmieniony 2022-09-11, 20:27 przez Nathaniel Covington, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#53

Prawdę mówiąc, wystawa nie stanowiła wielkiego zainteresowania Charlie; a przynajmniej tego prywatnego. Biznesowo wybrała się na przeszpiegi, bowiem Seattle Art Museum postarało się, by zagłuszyło to wydarzenie jej własne. Planowała świetną wystawę wschodzącego artysty, lecz nie miała szans wygrać z Chie Aoki. Musiała więc odwołać wystawę, przełożyć na inny dzień (i zapewne miesiąc), nad czym bardzo ubolewała. Miała niewiele okazji, by móc spełniać się zawodowo przez swoje pełnoetatowe macierzyństwo. Nie mogła cały czas podrzucać dziecka matce, a nie liczyła również, by Harper zajmował się niemowlęciem. Chcesz liczyć? Licz na siebie. Podobno. Jak dotąd sprawdzała się ta teoria, więc trzymała jej się uporczywie.
Gdzieś w podświadomości myślała, że chciała dobrze się dziś bawić. Chciała coraz częściej zapomnieć, że jest tylko i wyłącznie matką, że wprowadził się do niej brat jej zmarłego męża, że jej ukochany facet kocha innego faceta. Była kłębkiem nerwów, nie mogąc się pozbierać, jakby wszystko zaczęło do niej docierać, a przy okazji przerastać. Pojawiła się okazja do zakupienia nowej sukienki, takiej czarnej, koktajlowej, pokazująca kształty ciała. Założyła w końcu szpilki i pomalowała się w pełni. Poczuła się w pełni kobieco, niezależnie i to było najpiękniejsze. Dziecko sprzedała na całą noc, więc mogła zaszaleć, wybrać się na drinka albo dwa i wrócić, gdy będzie świtać. Chciała tańczyć, bawić się, pić i nie myśleć w końcu.
Nie spodziewała się ujrzeć znajomych twarzy. Chwyciła kieliszek powitalny z szampanem (niestety, zaskakująco dobry) i zaczęła krążyć wśród dzieł, przyglądając im się uważnie i analizując je. Musiała przyznać, że nie podobało jej się to wszystko. Postarali się, a artystka pokazała znów swój poziom okrutnej żenady. Podłapała wzrok mężczyzny, który wydawał się dość znajomy. Chwilę myślała, skąd go zna, aż odezwał się. Niemal natychmiast uśmiechnęła się, podchodząc bliżej.
- I tata Nadii. Nie wiem, czy to dobrze, że rozpoznajemy się po dzieciakach – zagaiła z rozbawieniem. Ucieszyła się, że ujrzała kogoś znajomego, bo ten wieczór stawał się zdecydowanie przyjemniejszy! Miała okazję pokazać, że jest kimś więcej niż tylko matką. – Szczerze mówiąc, robię rozeznanie, bo przez tą wystawę musiałam odwołać w swojej galerii, więc… Ale jest naprawdę miło i... ciekawie, choć po reklamie jaką zafundowali, nie spodziewałam się kompletnej lipy.
I prawdą było, że nie wyszło im to wszystko, a Charlie chyba nawet nie czuła zazdrości. To oni oprószyli się złą sławą, a jej galeria miała okazję zabłysnąć kolejnym fazem. Nie przejmowała się jednak na razie tym. Zwłaszcza, że w tym momencie miała świetne towarzystwo. Ich spotkanie wspominała z uśmiechem na ustach, bo była to jej pierwsza znajomość z innym rodzicem.
- Dziś oddałam córkę dziadkom i zamierzam wybawić się na kolejne miesiące. A co u ciebie i Nadii? Odkrywacie kolejne wspaniałości szybko płynącego czasu?
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Przy nadmiarze obowiązków i zobowiązań każdemu należała się chwila dla siebie. Poświęcenie się wymagającej pracy czy prowadzeniu domu oraz wychowaniu dzieci często sprawiało, że gdzieś w tym wszystkim umykało swoje ja. Własne potrzeby spychane zostawały na bok, co powodowało brak rozwoju osobistego i pogorszenie samopoczucia. Takie wyjścia na wystawę artystyczną to jeden z wielu sposobów na przypomnienie sobie, jak ważne było też pielęgnowanie osobistych wartości. A wyjście samemu powodowało nutkę ekscytacji możliwościami, jakie otwierały się przed Nate’em po przekroczeniu progu mieszkania. To, że pojawił się na wydarzeniu bez żadnego towarzystwa dawało mu przede wszystkim spokój przed ewentualnymi niewygodnymi pytaniami, a on chciał po prostu spędzić fajnie wieczór i dobrze się bawić.
W białej koszuli i marynarce, nie wyróżniał się jakoś szczególnie od innych mężczyzn na sali. Wszyscy dostosowali się do widowiska, jakim miały być rzeźby i obrazy, które… były bardzo osobliwe. Biało czarne, głównie bez głowy i innych części ciała, przypominały bardziej posągi porzucone w trakcie projektu, niż gotowe rzeźby. Tylko dobry szampan i zasady wychowania nakazały mu powolnym krokiem snuć się między tymi dziełami sztuki. Ale kiedy spośród innych uczestników wystawy ujrzał Charlie, czuł, że dalsze spacerowanie stanie się znacznie znośniejsze.
- Przyznam, że ledwie cię poznałem w tym wydaniu. Do twarzy ci w czerni. Swoją prezencją zdecydowanie wybiegasz poza schemat typowych mam. - Jego twarz rozjaśnił uprzejmy uśmiech. Mówił zupełnie szczerze. Gdyby nie widział jej z córeczką, wcale by nie uwierzył, że tak atrakcyjna, młoda kobieta od niedawna wychowywała maleństwo. Z pewnością przykuwała uwagę płci męskiej, wędrując samotnie wzdłuż wystawy. - Taaak, jest bardzo ciekawie, zdecydowanie - przyznał z miną znawcy, spoglądając na najbliższą rzeźbę, która klęczała na nogach, a jej tułowie tworzyło dziwną spiralę, kończąc się obłym kształtem gdzieś w trakcie. Udawał przez moment zachwyt i zadumanie, po czym przechylił się nieco na bok ku kobiecie, jakby miał zamiar podzielić się z nią cennymi uwagami. - Taaak. Prawdę mówiąc, już myślałem, że tylko ja nie rozumiem tego fenomenu - przyznał w końcu, zniżając głos tak, by przypadkowi przechodni nie usłyszeli przypadkiem, o czym mówili, po czym na jego twarzy pojawiło się rozbawienie.
- Jeden wieczór ma to zrekompensować? Biorąc pod uwagę fakt, co tu się dzieje, to wysoko postawiłaś poprzeczkę - pokiwał głową z teatralną powagą. Rzeczywiście, Charlie próbowała osiągnąć coś, co wydawało mu się niemożliwe. - Ale można temu jakoś zaradzić. O ile zgodzisz się, bym mógł ci towarzyszyć. - Posłał jej zawadiacki uśmiech. Usłyszawszy jej pytanie o Nadię, odetchnął. - Jest dobrze. Przechodzimy fazę dinozaurów, którą podłapała od kolegi. Spodziewałem się co prawda typowych dla dziewczynek zabaw, ale królowa-dinozaur na ten moment przebija niemal wszystko - stwierdził ze śmiechem.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Samotne wyjścia wcale nie muszą oznaczać samotność. Wciąż otoczona była ludźmi, miała wiele okazji i możliwości do poznania kogoś nowego. Zazwyczaj poznawała wtedy mężczyzn, lecz absolutnie nie były to jednorazowe noce. Nie chciała bawić się w ten sposób; teraz tym bardziej, gdy po porodzie jeszcze nie próbowała eksperymentować w sypialni (czy gdziekolwiek indziej). Mimo to, nie hamowała się w pięknym makijażu czy eleganckiej sukience. Poza tym, zawsze można było kogoś spotkać! I choć nie spodziewała się ujrzeć Nathaniela, była tym mile zaskoczona, a wieczór stał się bardzo obiecujący.
Nawet jeśli wystawa nie była tym, czego się spodziewała, już teraz to nie miało znaczenia. Komplement od Nate’a wprawił Charlie w cichy zachwyt, bo właśnie tego chciała – nie być identyfikowana z macierzyństwem. Uśmiechnęła się nieznacznie, wygładzając sukienkę wzdłuż talii odruchowo, jakby poprawiała ją i wygładzała niewidzialne zagniecenia.
- O to chodziło – odparła w końcu z rozbawieniem, wskazując zaraz jego garnitur. – Też wyglądasz… klawo! - I nie warto było stroić się na tę imprezę, która była totalną klapą. Starała się zrozumieć sztukę obecnej artystki, lecz była ona jak z innego świata. Powodowała głębokie zmarszczki na czole i przymrużenie oczu, jakby mało to rzeczywiście pomóc w wymyśleniu jakiegokolwiek wytłumaczenia. Takowe jednak nie istniało. Pokiwała głową na jego słowa, jeszcze przez moment siląc się na neutralny wyraz twarzy i nie komentowanie negatywnie rzeźby, obok której stanęli. Brała głębokie wdechy, ukradkiem rozglądając się po innych gościach. Nikt nie wydawał się zaskoczony sztukę, a wręcz przeciwnie – zachwycali się wszystkim, co ujrzeli. Nie wytrzymała, mówiąc swoje zdanie, a Nate najwyraźniej podzielał je. – Chryste, nawet nie masz pojęcia jak się cieszę. To jest strasznie męczące i najchętniej uciekłabym stąd, by zapomnieć o wszystkim – powiedziała cicho, w konspiracji.
Nie trzeba więc wspominać, jaką ulgę przyniosła jej propozycja Nate’a. Jeśli miała się wybawić, potrzebowała dobrego towarzystwa, a on takim się wydawał. Z pewnością będzie się czuła pewniej i bezpieczniej, móc wypić drinka z nim, a nie z kimś obcym. Będzie mogła ponarzekać na swoje dziecko, ponieważ on to zrozumie całkowicie. Czy istniała więc lepsza okazja do rozluźnienia?
- Będzie mi bardzo miło, jeśli mi potowarzyszysz. Musimy zapomnieć o tym koszmarze, prawda? Tylko uprzedzam, chce mi się tańczyć i pić, i śpiewać. Za długo siedziałam w domu. – A przede wszystkim za długo za towarzystwo miała dziecko. Nie zamierza wracać do domu przed świtem. Roześmiała się na wspomnienie o dziewczynce i pokręciła głową, gdy ktoś zerknął w ich stronę. – Czy to oznacza, że na jej urodziny będziesz miał welon księżniczki i nogi dinozaura? Poproszę o zdjęcie! Będzie dla mnie inspiracją, w końcu już niedługo i nas to czeka. Jeszcze jakieś… pół roku. Zbliża się.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Ależ oczywiście, że bycie samym nie musiało oznaczać bycia osamotnionym. I co ciekawe, Nate, dotychczas znany ze swoich podbojów miłosnych, teraz wcale nie odczuwał potrzeby odnajdywania zabawy w poznawaniu przypadkowych kobiet. Zadziwiające było, jak pojawienie się Nadii w jego życiu wiele zmieniło. Mimo rozstania z Lavą, nie miał ochoty rekompensować sobie w żaden sposób braku towarzyszki na wieczór. Flirtowanie przy ulubionym alkoholu, spędzanie czasu w klubach czy barach jakoś przestało go pociągać. Pewnie stąd wybór miejsca na wieczorne wyjście to wystawa w Seattle Art Museum.
Niespodziewane spotkanie z Charlie było jednak miłą odmianą i zdecydowanie ciekawsze od przechadzania się w ciszy między eksponatami.
- Nie starałem się jakoś specjalnie, ale dzięki - rzucił, nonszalancko wzruszając przy tym ramieniem. - Specjalnie chciałaś wzbudzić ciekawość i w ten sposób zniweczyć wszelkie starania muzeum i artystki? Dobrze przemyślana dywersja - pochwalił za nietuzinkowe działanie konkurencji. Naprawdę dziwił się tym wszystkim ludziom, na których twarzach można było odczytać wyrazy zachwytu, zamyślenia, czy uważnego studiowania poszczególnych dzieł. Niczym poważni krytycy, którzy przejmowali się każdym szczegółem i dostrzegali w nich coś, czego Nate w ogóle nie potrafił zinterpretować. To budziło w nim zwątpienie, czy rzeczywiście był upośledzonym odmieńcem, że nie rozumiał tej sztuki. Na szczęście, skoro Charlie jako osoba pracująca w tej branży, również przyznała mu rację, to chyba jednak nie było z nim tak źle, prawda? - Obawiam się, że byłoby to okazaniem braku szacunku dla artystki, więc chyba pozostaje nam robić to, co pozostali. Przynajmniej jeszcze przez jakieś pół godziny - stwierdził, jeszcze raz rzucając okiem na stojących przy tej samej rzeźbie innych ludzi.
Całkowicie skromnie mogę stwierdzić, że Nate był idealnym towarzyszem do osiągnięcia obranych przez kobietę celów. Ten wieczór zapowiadał się naprawdę dobrze!
- Wiem, o czym mówisz. Ale korzystając z okazji, że tu jesteśmy to myślę, że też możemy się nieco zabawić - mówiąc to, kątem oka dostrzegł przechodzącego kelnera i zabrał od niej pusty kieliszek, by zamienić na tacy z kolejnymi, już pełnymi, po czym wręczył jej jeden z uśmiechem. - Albo raczej w przebraniu dinozaura, próbując zabawić całą gromadkę szkrabów - stłumił śmiech na samą myśl o takim pomyśle. - Jasne, to będzie godne upamiętnienia. Jak dorosły facet zniża się do poziomu dwulatki, żeby ją uszczęśliwić. Ale Mary może będzie spokojniejsza? Kto wie?
Wskazał dłonią drogę i poprowadził Charlie do następnej rzeźby, która była jeszcze bardziej dziwna, niż poprzednia. Tym razem dwie postaci połączone zostały jednym obłym tułowiem. Nate upił łyk szampana i przystanął przy niej, układając jedno ramię wzdłuż klatki piersiowej, tworząc tym podpórkę dla swojego łokcia. Palce dłoni zawiśniętej w powietrzu przyłożył do ust i zrobił minę, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał. - Co myślisz na temat tego dzieła? - zapytał spod nieco ściągniętych brwi. - Sądzę, że to ma obrazować zmagania, a może nawet pojedynek dwóch postaci. Może o inną osobę, albo o awans w pracy? - rzucił pierwsze lepsze skojarzenia, jakie przyszły mu na myśl.
- Jak wyglądałaby twoja wystawa, gdyby nie przesłoniło jej to wydarzenie? - zapytał z zainteresowaniem. Podejrzewał, że prezentowałaby się znacznie lepiej, niż te czarne niewiadomoco.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z czasem zaczynała sądzić, że ludzie, którzy zachwycali się dziełami, musieli być ślepi. Tak jak ktoś śmieje się i kiwa głową, bo nie dosłyszało się żartu. Teraz czuła się podobnie. Patrzyła na rzeźby, doszukiwała się szczegółów w obrazach, ale nie widziała absolutnie nic, co by mogło ją poruszyć bardziej niż zdziwić i wywołać poczucie niezrozumienia. Miała jednak wsparcie w Nathanielu, którego mina wyrażała wszystko – nie była w tym sama. Szampan miał im pomóc, prawda? Jak nigdy nie przepadała za nim, dziś odczuwała wielką potrzebę picia go w ilościach litrowych.
Uśmiechnęła się na jego uwagę, zupełnie niewinnie wzruszając ramionami i odrzucając włosy do tyłu (dramatyzm to jej ulubiona cecha chyba!). Chciała zniweczyć wszelkie plany przeciwniczki, ale dała jej się wyszaleć, gdy Charlie bardziej przemyśli swoją wystawę za dwa tygodnie i pobije wszystko. Miała w repertuarze zdolnych artystów, a i zamierzała wystawić również coś swojego.
- Masz rację, ale pół godziny i ani chwili dłużej. Proszę – szepnęła, marszcząc czoło, gdy doszli do kolejnego dzieła. Odchrząknęła, bowiem zachciało jej się śmiać, ale tak głośno i nieoczekiwanie, że dostała rumieńców od powstrzymywania tego. Myślami już odbiegała od tego miejsca i znalazła się w 7-Eleven, a następnie na plaży, próbując wzniecić ogień, by ogrzać się dodatkowo, a nie tylko szkocką. Och, tak, miała wielką ochotę na szkocką! – Naprawdę nie mogę pojąć, o co tyle szumu, a siedzę w tej branży od lat. Czy ty czujesz cokolwiek z tego? Dotyka cię prosto w serce? Bo u mnie, jak na razie, dotyka rozbawienie i… A może wszyscy są na haju, że im to się podoba? Może dają tu gdzieś jakieś skręty? – rozejrzała się nawet po gościach, doszukując się oznak zjarania. Powinna to rozpoznać – człowieka po narkotykach, choć prawdopodobnie nie zauważała tego nawet po ojcu jej dziecka, więc zwątpiła w swoje umiejętności.
Przyjęła kolejny kieliszek szampana, nie czekając i upijając od razu łyka. Już czuła, że kręci jej się w głowie, ale nie zamierzała przestawać. Wspaniale zapowiadał się wieczór.
- Jak na razie walczymy z zębami, ale zapewne kwestia dinozaurów zbliża się nieuchronnie. Ostatnio odkryłam, że uspokaja ją bajka Psiego Patrolu. Nie wiedziałam, że dzieci mogą skupić się na bajce tak wcześnie. Trochę mnie to przeraża. – Przeszli do kolejnej rzeźby, a Charlie aż odetchnęła głęboko i pokręciła głową. Zerknęła w stronę Nathaniela i zacisnęła wargi mocno, pociągając go nieco za łokieć, by zbliżył się do niej. – Według mnie obrazuje ona postać, która nie potrafi wydostać się z koszulki. Może… może to para, która zaplątała się podczas seksu i zamiast upojności chwili, mają teraz szamotaninę ubraniową… Twoja teoria brzmi o niebo lepiej.
Podobno głodnemu chleb na myśli, ale to wszystko – to nie tak! Może trochę, lecz do tego Charlie nie przyzna się.
- Moja galeria jest stworzona dla młodych artystów, którzy chcą się wybić i to dla nich robiłabym wernisaż. Wielu z nich chce pozostać anonimowa, lecz to akurat nie jest problemem. Może się pojawią, może nie. Będzie kameralnie, z winem i winogronami, rodzinnie. Musisz wpaść! Za dwa tygodnie przedstawię światu kolejnych, młodych i obiecujących ludzi i ich dzieła. I przy okazji po raz pierwszy swoje.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Na jej niewinne wzruszenie ramion, które mówiło więcej niż słowo, aż uśmiechnął się w rozbawieniu. Ach, ta skromność. Zrobiła to tak wdzięcznie, że wcale by się nie zdziwił, gdyby okazało się to prawdą.
- Nie mógłbym pozwolić sobie na więcej - odparł równie cicho, a w jego kącikach ust zawitał nieco zawadiacki uśmiech. Pół godziny zdecydowanie wystarczyło, by później zniknąć gdzieś w tłumie, kompletnie nie zwracając na siebie uwagi.
Na pytanie o to, czy coś czuł na temat tej wystawy, pokręcił głową w formie zaprzeczenia, po czym z trudem powstrzymał się przed wybuchem śmiechu na wspomniane skręty. - Myślałem, że idę z duchem czasu, ale chyba jednak w pewnych kwestiach pozostaję staroświecki. Czy to się nazywa starość? - rzucił pytanie, ściągając przy tym brwi, jakby rzeczywiście brał pod uwagę taką opcję, po czym zerknął na Charlie w poszukiwaniu pomocy. Skoro ten rodzaj sztuki wywołał w nim takie przemyślenia, to chyba nie świadczyło o wystawie zbyt dobrze. Człowiek chyba nie powinien czuć się źle przez coś takiego, prawda?
- Rozumiem, miałem trochę przebojów z zębami, ale teraz na szczęście mogę trochę złapać od tego oddechu. - Przed następnymi etapami, jak buntowaniem się, czyli okazywaniem własnych racji. - Dzieci szybko podłapują takie rzeczy, są mega bystre, a w tak młodym wieku każdy ruch to stymulacja wzroku dziecka, tak? - Słyszał o czarno-białych książeczkach, które już od wczesnych miesięcy wpływało na uwagę dziecka i jego wzrok. Nie znał się dokładnie na tym, ale zbyt częste oglądanie bajek w telewizji czy w telefonie chyba nie było zbyt zdrowe dla malucha.
Kiedy Charlie pociągnęła go za łokieć i w konspiracji podzieliła się z nim własnymi uwagami, aż prychnął cicho, jeszcze raz przyglądając się osobliwej figurze, by zobaczyć w niej to, co spostrzegła kobieta. Musiał przyznać, że była to śmiała teza, czym zrobiła na nim wrażenie. - Musieliby być zupełnie pozbawieni zręczności, a to raczej nie sprzyja dobremu stosunkowi - stwierdził poważnie, marszcząc przy tym czoło, choć na jego twarzy znów pojawił się przebłysk uśmiechu rozbawienia.
- Zapowiada się obiecująco - wtrącił z zaintrygowaniem, kiwając przy tym głową. Wyglądało na to, że Charlie naprawdę podążała altruistyczną drogą i to szczerze cenił. Chociaż, czy prawdziwi artyści nie tym właśnie się zajmowali? - Och, też zajmujesz się malarstwem? Miłość do sztuki wyrażasz nie tylko poprzez pomaganie innym utalentowanym artystom. - Było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie, niemniej jednak tym razem naprawdę mu zaimponowała. Pomijając dzisiejszy wieczór, zawsze uważał siebie za wrażliwego na sztukę, co okazywał poprzez projekty budowli, ale uważał to za zupełnie inną kategorię, do czego nie mógł się porównywać.

autor

Lyn [ona]

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zdecydowanie, to zdecydowanie starość – odparła z rozbawieniem, kiwając przy tym głową w głębokim zamyśleniu. Przyłapała się na tym, że już dawno nie bawiła się tak świetnie na wernisażu, ale to wszystko mogła zawdzięczać obecności Nate’a, a nie prac autorki. W tym przypadku i ona była staroświecka, choć jakby ktoś, kto ich zna usłyszał tę rozmowę, nie powiedziałby, że są staroświeccy. Oboje w końcu doczekali się dzieci jeszcze przed ślubem, więc to pierwszy objaw ciężkiego grzechu i antystaroświeckość.
W ostatniej chwili przebłysku świadomości ugryzła się w język, ponieważ Nathaniel nie musiał wiedzieć co poniektórych szczegółów z ząbkowania jej córki. Właściwie jeszcze nie ma zębów, a już gryzie ją dziąsłami i jest absolutnie przerażona, co to będzie dalej. Całe szczęście, że nie musiała jej już karmić, bo wolała butelki (i musiała woleć).
- Dalej jestem przerażona tym etapem. I wiesz co? Boję się, że będę chciała jeszcze więcej chwil tylko dla siebie; że dziecko będzie mnie irytować albo niszczyć wszystko wokół, albo na ślubie mówić Fuck! Och, a przede wszystkim obawiam się, że będzie wolała spędzać czas ze swoim ojcem i z jego partnerem, a nie ze mną. Chyba tego wszystkiego boję się bardziej niż gryzienia, ogarniania wszystkiego wokół i gadania bez przerwy. – Nawet nie zauważyła kiedy zaczęła żalić się jak typowa matka, co ma żal do całego świata. Odetchnęła głęboko, by uśmiechnąć się zaraz przepraszająco. Machnęła ręką i przeszła do rzeźby, siląc się, aby nie okazywać negatywnego niezrozumienia. Jednak jej teoria i reakcja Nathaniela rozbawiła ją do reszty, więc koniec końców musiała trzymać śmiech na wodzy.
Pokiwała głową na aprobatę jego słów, rozglądając się znów po pomieszczeniu, bo być może wpadnie jej do głowy jeszcze coś lepszego. Wychodzi na to, że arcydzieło, przed którym stali było jedno z najlepszych. Ten wieczór mógł się zakończyć tylko i wyłącznie dobrym drinkiem.
- Ciekawe czy autorka wzięła to z doświadczenia czy kogoś podejrzała. Ach, sztuka – westchnęła teatralnie. – Taak, można tak powiedzieć. Chociaż nie jestem pewna czy komuś podobają się moje obrazy, czy kupują, bo nie wiedzą, że jest więcej pięknych dzieł na rynku. Malowanie jednak jest przyjemną odskocznią i zdecydowanie prostszą niż tworzenie ceramiki. - Tworzenie projektów architektonicznych również jest sztuką i to o wiele trudniejszą niż takie malarstwo. Trzeba przecież dopracować każdy szczegół, skoro ma to służyć ludziom przez kolejne lata. Charlie fascynowała technika, jakiej trzeba przy tym używać i style, które można sprawnie łączyć. Sama raczej nie dałaby rady tworzyć w ten sposób, więc bardzo jej się to podobało. – Czy to już jest ten moment, że możemy wyjść? Jeśli nie, sięgnę po kolejnego szampana.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Na jej nagłe wyznanie ściągnął nieco brwi. Co prawda, w trakcie wieczornego wyjścia do galerii spodziewał się bardziej trywialnych rozmów, niż poruszanie dość delikatnych tematów, niemniej jednak teraz miał znacznie większą świadomość, z czym Charlie musiała się zmagać. Coś mu się jednak w tym wszystkim nie zgadzało.
- Może nie miałem okazji zbyt długo spędzić czasu z wami, ale z tego, co zauważyłem, kochasz Mary nad życie, a skoro tak, to jestem pewien, że nie zmienią tego żadne dziecięce epizody. Jesteś dobrą matką, i choć mała może jeszcze nie rozumie, ile jej poświęcasz, to z czasem na pewno to doceni. - Posłał towarzyszce ciepły uśmiech. Wystarczyło spojrzeć, w jaki sposób kobieta spoglądała na swoją córeczkę, albo z jaką czułością się z nią obchodziła. To, że narzekała na małą, wcale nie oznaczało, że jej instynkt rodzicielski w pewnym momencie zniknie i nie przerodzi się w rozgoryczenie i zazdrość. Bo jeśli instynkt był głęboko zakorzeniony to chyba nigdy nie zanikał. A to z czasem, jak wierzył Nate, przerodzi się we wdzięczność do rodzica. Taki przynajmniej on miał stosunek do swojego taty.
- Wiesz, niektórzy lubią odrobinę perwersji - przyznał, unosząc przy tym brew i stwierdzając w myślach, że właściwie w tych czasach wszystko było możliwe. A do stworzenia takiej osobliwej wystawy artystka potrzebowała mnóstwa inspiracji. - Chyba więc tym bardziej powinienem przyjść osobiście i ocenić ten talent - uśmiechnął się szeroko. - A przyznam się, że próbowałem kiedyś stworzyć wazon z gliny. I całkiem przypominał… o, tamtą rzeźbę - rzucił w rozbawieniu, podbródkiem wskazując kierunek, w którym nad grupką zwiedzających można było ujrzeć wysoką instalację. Zanim zdążył odpowiedzieć na pytanie ciemnowłosej, niespodziewanie za swoimi plecami usłyszał dość piskliwy, damski głos:
- Dobry wieczór, Państwu. Jak podoba się Państwu wystawa?
Odwrócił się i od razu rozpoznał postać, której zdjęcie wisiało na jednym z plakatów przed wejściem. Zerknął z wahaniem na Charlie, po czym nie zastanawiając się dłużej, odparł:
- Wybornie, dziękujemy. Każde z dzieł ma w sobie tyle… emocji, które skłaniają do… naprawdę głębokich przemyśleń. - Pokiwał głową, skupiając się na zachowaniu poważnej mimiki twarzy, niczym uznawany krytyk. Poważny ton wypowiedzi sugerował, że doskonale wiedział, o czym mówił i naprawdę doceniał wystawę, mimo że wcześniej wypowiadane opinie świadczyły o czymś zupełnie odwrotnym. Przecież nie zamierzał Azjatce robić przykrości.
- Och, jakże miło mi to słyszeć. Któraś rzeźba szczególnie wpadła Państwu w oko? - zapytała niepozornie, chociaż Nate wyczuwał dziwną podchwytliwość tego pytania. Dlatego też obejrzał się za siebie na oglądaną właśnie instalację i niewiele myśląc rzucił:
- Taaak, właśnie ta przykuła szczególną uwagę mojej małżonki. Czy istnieje możliwość sprzedaży? Mamy dla niej idealne miejsce w salonie. - Żeby uwiarygodnić swoją rolę, przysunął się do Charlie i wziął ją pod rękę, a jego twarz wypełnił uśmiech, który posłał również swojej towarzyszce w nadziei, że podchwyci grę.

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Art Museum”