WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

#44

Proces regeneracji Fisher, jak na wiek w jakim jest, był zadzwiająco szybki. Nie miała pojęcia czemu i komu to zawdzięcza, ale dziękowała za to każdego dnia. Rany na twarzy zagoiły się, a pod warstwą makijażu były wręcz niewidoczne. To samo z siniakami zdobiącymi jej ciało. Można rzec, że dzięki opiece Adayi, która dbała o jej samopoczucie, oraz przybranie na wadze, bo po misji na Ukrainie miała lekką niedowagę, stanęła na nogi. To się liczyło dla CIA. Oczywiście jak to ona zrobiła burdę i zakwestionowała decyzje o kontynujacji misji, po wybuchu wojny. Według niej nie miało to najmniejszego sensu. Nikt nie był w stanie zapewnić jej i Rogerowi odpowiednich informacji oraz pomocy. Tak naprawdę na własną rękę dotarli do Polski, ponieważ nikt nie kwapił się do ruszenia im z odsieczą. Coś co w MI6 byłoby nie do pomyślenia. Zamierzała podpisać odpowiednie dokumenty i zmienić protokoły które ewidentnie nie zakładały, że agent może trafić na teren gdzie z dnia na dzień zaczną nad głową latać rakiety. Miała poparcie w kilku kolegach którzy razem z nią zasiadali na stołkach które mogą wnieść zmiany w strukturach. Chodziło tu nie tylko o bezpieczeństwo Artemis, ale również tych którzy nadejdą po niej. Jako agenci pakowali się w objęcia śmierci, ale nie znaczy to, że wystawiali się na muszce. Co to, to nie.
Wracała do domu z uśmiechem, a już w szczególności gdy widziała Adayę bawiącą się ze szczeniakami. Ostatecznie podjęły decyzję że maluchy zostają z nimi. Axel i Ellie byli wielce zadowoleni z tego faktu. Mała nawet powoli zaczynała ganiać za nimi, kilka tygodni wcześniej ucząc się chodzić. Arti była dumna z córki, zrobiła to dużo szybciej niż Axel, ale dalej nie składała zdań. W tym wypadku chłopiec ją przeskoczył.
Siłownia była na ukończeniu, a agentka obiecała żonie, że pojawi się na otwarciu. Tak też się stało. Nawet przyniosła szampana na tę okazję! Kilka butelek aby każdy kto przyszedł mógł posmakować nowego sukcesu trenerki. Teraz tylko patrzeć aż sala się zapełni osobami spragnionymi wysiłki. Sama zamierzała odwiedzać to miejsce! Zresztą już się umówiła z żoną na kolejny sparing, bo ten pierwszy jaki miały odszedł w niepamięć. Zbyt dużo czasu upłynęło! Czas na nowe wspomnienie.
Odbyła kontrolne testy sprawnościowe i przyjęła kolejne zlecenie. Nie tak daleko bo w Meksyku. Powiedziała o tym Adayi, wiedząc że kobieta będzie tak czy siak się o nią martwić.
- Spokojnie. To będzie szybka akcja. - zapewniała żonę kilka razy przed wyjazdem. Nie zamierzała się spieszyć, ale też nie zamierzała siedzieć tam w nieskończoność, zwłaszcza że tym razem udała się bez Rogera, który wyjechał w zupełnie inny rejon świata. Pożegnała się z rodzinką, obiecując że tym razem przywiezie im coś z podróży. Młody uparł się na piniatę, ponieważ tam są one dosyć popularne, zaś żonie obiecała dobre wino. Ellie dostanie coś co przykuje uwagę Art.
Po tygodniu przebywania w Meksyku wiedziała, gdzie jej cel przebywa i jak najłatwiej się go pozbyć. Zamierzała to zrobić po cichu bez świadków. Coś do czego była wręcz stworzona. Ubrana w czarną bluzę wkradła się na teren dość dużej posesji, wcześniej odłączając monitoring. Nie potrzebowała dodatkowej rozrywki w postaci goryli którzy nagle zlecą się nie wiadomo skąd.
Fernandez akurat siedział w salonie. Widziała to doskonale skradając się od strony basenu. Przykręciła tłumik do swojej broni i odetchnęła głęboko. Delikatnie uchyliła drzwi balkonowe. Alarm nie zawył bo wcześniej upewniła się, iż każde możliwe połączenie zostało rozbrojone. Po cichu weszła do dosyć pokaźnych rozmiarów salonu i wymierzyła w głowę mężczyzny. Nacisnęła na spust i już po chwili jego ciało leżało na ziemi. Troszkę do dograła bo było słychać upadek, lecz na całe szczęście nikt się tym nie zainteresował. A przynajmniej tak myślała.
- Papa? - odwróciła się w kierunku głosu. Za nią stał chłopiec... może trzy/cztero letni. Spojrzała mu w oczy, widziała strach, lecz nawet na nie pisnął słowem. - Papa! - raz jeszcze zawołał i podbegł do ojca. Widział na podłodze krew, starał się go obudzić, lecz... nie mógł. Jego ojciec był trupem.
Chłopiec wstał i spojrzał na Artemis. Miał łzy w oczach. - Mama! - zawołał a brytyjka zrozumiała, że się przeliczyła. Że mężczyzna nie był sam. Pośpieszyła się chcąc wracać do własnej rodziny, że nie sprawdziła wszystkich poszlak dotyczących jej celu... jego rodziny.
Fuck
Gdy zauważyła kobietę na schodach natychmiast strzeliła. Nie zastanawiała się ani sekundy. Bezwładne ciało gruchnęło o stopnie i wylądowało na posadzce. Chłopiec biegiem rzucił się w kierunku matki prosząc aby wstała. Mówił że ją kocha, że ta pani jest zła i muszą uciekać. Lecz wszystko na próżno. Został sam. Głaskał mamę po głowie i płakał. Niestety Fisher wiedziała co musi zrobić. Nikt nie może zostać żywy. Żadnych świadków cicha robota. Podeszła do ciała kobiety, a mały widząc ruch spojrzał w górę.
Artemis zacisnęła mocniej szczękę i wymierzyła w dzieciaka.
Taka praca.
Pociągnęła za spust. Ostatni strzał na dzisiaj. Ciało trzylatka spoczęło na trupie jego matki. Nie zawahała się, nie pojawiło się zwątpienie. Jest maszyną do zabijania. Wyszkoloną, wypełniającą to co musi. Tak zarabia, tym jest.
Cieszyła się na powrót do domu. To chyba była najkrótsza dotychczasowa misja na jakiej była.
- Stęskniłam się. - szepnęła do Ady gdy ta ją witała z dziećmi na lotnisku. Kucnęła i przytuliła Axa, na moment zamierając w bezruchu. Pierwszy raz od bardzo bardzo dawna zdarzyło się, że widziała twarz swojej ofiary (a raczej malucha którego musiala sie pozbyć). Na szczęście chłopiec sam wtulił się w nią, więc w sumie nic wielkiego nie zaszło. Zaraz pozniej wziela Els na swoje ręce i razem wsiedli do auta Ady. Prezenty miala schowane w walizeczce. Tak jak obiecała. Oczywiście dała im je gdy już usiedli wspolnie na kanapie w tle włączając bajki, aby Ellie miała jakąś rozrywkę. Psiaki niezwykle się cieszyly na powrot swojej Pani dlatego jeszcze im musiala poswiecic chwile.
Axel wziął piniatę i zaraz zacząl Ady męczyć o coś czym by mogl ją rozbić.
- Spokojnie, zrobimy to w weekend jak babcia przyjedzie dobra? - mały ostatecznie przystał na to rozwiązanie. Ellie dostała piękną sukieneczkę, do której niestety musi dorosnąć bo Fisher niekoniecznie trafiła z rozmiarem. Cóż... zawsze miała z tym problem, a tym razem nie kontaktowala sie z żoną nawet smsami Wino otworzyły gdy maluchy już spały a psiaki się wybiegały w ogrodzie. Stuknęły się kieliszkami, a Arti skradła całusa żonie.
- Mówiłam że będę szybko. Teraz możemy to świętować. - opróżniły całą butelkę, a potem jeszcze spędziły dobrze noc. Zmęczone usnęły, szczęśliwe, lecz Art nie była gotowa na to co dopiero miało się wydarzyć.
Zazwyczaj nie pamiętała swoich snów. Ten był niezwykle wyraźny... jest w tamtej willi. To samo przygaszone światło, basen i... dzieciak zbiegający po schodach. Spojrzała na niego, trzymając pewnie broń. Przełknęła ślinę. To był Ax. To nie był jakiś tam pierwszy lepszy meksykański niño. To był jej syn.
- Mamo, co robisz? - spytał i delikatnie się uśmiechnął jak to miał w zwyczaju widząc ją. - Mamo?
Uniosła rekę. Nie chciała tego... nie mogła, to jej dziecko... to jej synek...
Strzał.
-NIE! - wykrzyczała zrywając się natychmiast do siadu, czując jak boli ją ręka w którek chwile temu trzymała w śnie broń. Jak piecze... Nie ogarniała co właśnie się wydarzyło.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Posiadanie Artemis w domu było najlepszą rzeczą. Miała też na nią oko jeśli chodziło o zdrowie i pilnowała by jednak jej żona dochodziła do siebie w dobrym tempie. W międzyczasie również zajmując się dwójką dzieciaków, trójką pisaków i siłownią, która trochę później miała swoje otwarcie. Szczerze? Za cholerę nie miała pojęcia jak poteafiła ogarnąć to wszystko, ale widocznie faktycznie w dość krótkim czasie szybko dorosła. Stała się mamą i żóną i to wystarczyło by ogarnęła dupę widocznie.
Siłownia została otwarta i chociaż z początku bardzo mało ludzi się pojawiało to jednak z czasem wieść się rozeszła i Ady miała sporą ilość klientów co było wręcz fantastyczne. Czekała aż jej małżonka dojdzie do siebie by mogły trenować razem tudzież znowu mieć sparing gdzie obie dadząc z siebie sto procent. Jak zwykle.
Kolejna misja Artemis wprawiła Adayę w lekką paranoję. Chyba jeszcze nie do końca poradziła sobie z ostatnią misją blondynki i z pewnością sama musiała kilka razy skorzystać z usług terapeuty, ale o tym nie powiedziała Art, bo nie widziała w tym wielkiego problemu tk naprawdę. Bardziej martwiła się o starszą kobietę niż siebie, jak zwykle zresztą. -Jak wszystkie Twoje akcje - przewróciła teatralnie oczami. Nie podobało jej się to, że wyjechała kolejny raz, ale nie chciała się też z tego powodu kłócić. I swoje obawy schowała do kieszeni gdy wraz z dzieciakami żegnała Ady na lotnisku. Przez czas nieobecnósci starszej kobiety Ady próbowała ogarnąć dzieciaki, psy i pracę z czego to ostatnie spadło na sam dół i musiała odwołać jednego dnia wszystkie sesje, bo Ellie gorączkowała. Uroki bycia rodzicem tak naprawdę. Czy żawołała? Nigdy.
Axel uparł się, że chce odebrać mamę z lotniska jak wróci, więc w dzień powrotu pojawili się na nim czekając nieceirpliwie na drugą mamę. -My też - mruknęła zadowolona. Nie zauważyła by coś się z Art działo. Nie zauważyła wtedy na lotnisku i zadowolona wróciła z całą ferajną do domu by móć sie cieszyć powrotem swojej żony. Miały przecież do zaplanowania wspólny kilkudniowy urlop na Bali, który jeszcze nawet nie miał daty wyjazdu tak naprawdę, bo czekały aż Art wróci z misji w Meksyku. Ady nigdy nie była tą osobą, która wypytywała jak było. Gdy kobieta chciała się wygadać to po prostu zawsze mogła, a Ady nie naciskała. W zamian tego spędziły dość intensywnie nockę i zasnęły. Trenerka od narodzin córki miała dość lekki sen i dość szybko potrafiła się obudzić. Gdy kobieta obok niej zerwała się na łóżku to samo zrobiła Ady patrząc na Art nie bardzo wiedząc co się stało.
-Kochanie wszystko okej? - spytała i delikatnie położyła dłoń na jej ramieniu. Nie chciała jej też wystraszyć.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Potrafiła szufladkować wszystkie morderstwa jakich się dopuszczała w ramach pracy, na tyle dobrze aby pamięć o nich znikała wręcz natychmiastowo. Nie przywiązywała się, nie grzebała i przede wszystkim nie analizowała. Odbyła specjalny trening w MI6 razem z terapeutą, który nauczył ją tej sztuczki. Prosta i banalna, ale zawsze skuteczna. Jednakże tym razem wydarzyło się coś, co sprawiło, że w śnie odegrała jeszcze raz tą samą scenę jak w Meksyku. Różnica widniała w osobie dziecka, którym był Axel. Ten koszmar był na tyle realny, że jeszcze przez kilka sekund czuła ciężar broni w dłoni.
Tępo patrzyła się na swoją dłoń, która piekła, jakby dotknęła nią śniegu i zostawiła na kilka minut, by pozniej wrocić do ciepłego pomieszczenia. Bolała tak samo. Gdy poczuła dłoń na ramieniu, dopiero wtedy zrozumiała, że to sen, że jest w domu, że do niczego nie zaszło. Jednak przerażenie jakie malowało się na twarzy Artemis było jak najbardziej realne. Przymknęła oczy i wzięła głęboki oddech.
- To nic... - stwierdziła widząc zaniepokojoną minę małżonki. Nie będzie o tym mówić. - Pójdę po wodę, też chcesz? - musiała szybko odgonić myśli i nadmierną analizę, która teraz zakotwiczyła się w jej głowie. Nie mogła dać się temu ponieść, bo sytuacja się powtórzy. Gdy usłyszała odpowiedź, od razu ruszyła do kuchni. Nalała do szklanki (vel szklanek) wodę, jednakże nie udała się od razu do sypialni. Skręciła do pokoju Axa, aby sprawdzić czy wszystko w porządku. Chłopiec spał jak zabity, przytulony wraz ze swoim ulubionym dinozaurem. Nakryła go kocem, co by nie zmarzł i ruszyła w odpowiednim kierunku. Zatrzymała się na moment przed drzwiami i przymknęła oczy. Wiedziała, że już ich nie zmruży dzisiejszej nocy. Zbyt wiele może się wydarzyć. Odetchnęła głęboko i szybko znalazła się pod kołdrą, jeszcze wcześniej upijając kilka łyków wody. - Chodź tutaj. - szepnęła i przyciągnęła do siebie Adayę. Takie leżenie na łyżeczkę, poprawiało samopoczucie Fisher. Zrobiła to może trochę samolubnie, ale przynajmniej tak oswoi się z myślą co przed chwilą się wydarzyło.
Minęło kilka dni od pierwszego koszmaru. Wydawało się, że wszystko jest w porządku. Artemis miała wolne, a sprawy "stołkowe" wykonywała online, mogąc mieć oko na maluchy. Całe szczęście że Ax już niedługo do przedszkola pójdzie i będą męczyły się tylko z Ellie. Po południu wpadła jej matka, dzięki czemu Fisher przyjechała z chińczykiem na siłownię, robiąc wszystkim wokół smaka. To taka niespodzianka dla Adayi. W końcu musi się dobrze pożywić. Chwilę poćwiczyła ciosy na worku i mogły razem z żoną zbierać się do domu. Tam już czekały ucieszone psiaki i dzieciaki. Spędziły miło popołudnie w gronie kochanej rodzinki.
Nie spodziewała się powtórki z rozywki. Myślała, że przepracowała to tak, jak powinna lecz i tym razem jakiś szczegół umknął agentce i znalazła się w tej samej willi. Wyraźny tupot małych dziecięcych stópek. Ax. Spojrzała na malucha, który wydawał się być czymś niezywkle ucieszony.
- Mamo co robisz? - podpytał ciekawsko. Artemis już wiedziała co nastąpi. Spojrzała niżej... w dłoni miała broń, która jak na zawołanie powędrowała do góry. - Mamo? - wszystko odgrywała się tak samo jak wcześniej. Jednak tym razem chłopiec zdążył krzyknąć raz jeszcze zanim wystrzeliła broń. Nie obudziła się. Patrzyła na malucha, który zamarł w miejscu. Na podłodze w szybkim tempie pojawiała się krew, a jego wesołe oczka zgasły. Usłyszała kroki... coś czego wcześniej nie było. Wstrzymała oddech...
Adaya w piżamce, w której dzisiaj się koło niej kładła.
- Arti? Co Ty robisz... Ax? - dopiero teraz zauważyła co się dzieje. Przyklękła przy maluchu, a jej oczy od razu wypełniły łzy. Trenerka spojrzała na brytyjkę i zakrwawioną dłoń przylożyła do ust. - Art... co Ty zrobiłaś? Co Ty wyprawiasz... to jest... to nasz syn... zabiłaś go!! - krzyknęła, lecz dla Fisher to nic nie znaczyło. Uniosła broń i po raz kolejny nacisnęła na spust.
Strzał
- NIE! - krzyknęła tak samo jak ostatnio i zerwała się natychmiast z łóżka. Wsunęła dłoń pod poduszkę i rzuciła broń o ścianę. Nie rozbiła się, ale nie była już tak blisko niej. Może to ona powodowała te sny?
Spojrzała na Adayę z widocznymi szklankami w oczach. - To nie jst prawda... - powiedziała, czując że traci kontakt z rzeczywistością. Zasłoniła dłońmi oczy i plecaki przywarła do ściany, osuwając się po niej na ziemię. - Ady, zostaw mnie... nic mi nie jest. - od razu chciała aby żona dała spokój. To jej głupi łeb bawi się w chore gry, które nigdy nie powinny mieć miejsca.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Nigdy nie wypytywała o to komu tym razem Art wpakowała kulkę w łeb. Po pierwsze nie było to czymś ciekawym dla Ady, a po drugie nie chciała rozdrapywać czegoś czego nie powinna. Tak jak obie nie rozmawiały o nieszczęsnej Australii. Teraz gdy zerwała się przez koszmar Adaya po prostu chciała ją uspokoić i upewnić się, że naprawdę wszystko jest dobrze. Wiedziała, że jeśli Artemis chciała rozmawiać to to zrobi i trenerka nie zamierzała na to naciskać, więc po prostu skinęła głową na potwierdzenie tego iż chce wody i usiadła wygodniej na łóżku w oczekiwaniu aż jej żona wróci. Nie odezwała się słowem gdy Art przyniosła wodę i wykonała to krótkie polecenie chcąc by żonie było jak najwygodniej i by czuła się bezpieczniej gdy Ady będzie obok. Zasnęła praktycznie po kilku sekundach.
Nic też nie wskazywało na to, że koszmar się powtórzy. Art zachowywała się całkowicie normalnie i Ady miała wrażenie, że to po prostu jednorazowe wydarzenie. Dzień spędzony na siłowni, niespodzianka Art, która narobiła smaka kilku bywalcom (nie tylko jeśli chodzi o jedzenie, bo kilku samców alfa pożerało wzrokiem blondynkę).
Padła spać zmęczona. Powiedzmy sobie szczerze zajmowanie się siłownią i opieka nad dwójką małych dzieciaków jest jednak męcząca, więc nic dziwnego, że Ady wieczorami po prostu pada na ryjek.
Spała dość mocno jak zwykle ostatnimi czasy. I spałaby tak do rana gdyby nie fakt, że Art ponownie zerwała się z łóżka i tym razem trzasnęła czymś o ścianę. Momentalnie Ady przerażona siadła i wyciągnęła rękę ku swojej partnerce by ją uspokoić. Ta jednak się nie dała.
-Art - mruknęła cicho i przysiadła się obok kładąc głowę na jej ramieniu. Nie ma szans, że jej się teraz tak łatwo pozbędzie -Jest i obie o tym wiemy. Nie rzucałabyś od tak bronią na lewo i prawo - mruknęła przecierając zmęczoe oczy i próbując tym samym się dobudzić. Przesunęła się tak by siedzieć naprzeciw partnerki. -Nie pozbędziesz się mnie tym razem. Mów co się dzieje. Proszę. Jestem tu po to by Ci pomóc, serio.- posłała jej delikatny uśmiech. Będzie ją teraz męczyć dopóki się Art nie wygada i agentka z pewnością zdawała sobie z tego sprawę.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Mówi się aby oczekiwać niespodziewanego, jednakże w przypadku Fisher byłoby to głupie. Czuła się dobrze, kilka dni przespała normalnie, tak, jakby tamta sytuacja nigdy nie miała miejsca. Nic nie zwiastowało koszmaru. Miała wrażenie, że zaszufladkowała to morderstwo w odpowiednim miejscu, mogąc cieszyć się czasem spędzanym z rodziną. Była wręcz spokojna kładąc się przy Adayi, czując jej dłonie na swojej talii i przyjemny smyrający oddech na plecach. Bezpieczeństwo jakie miała w tym miejscu było niezachwiane, tak jak jej wiara w możliwości swojej głowy.
Raz po raz spoglądała na swoje ręce, zanim trenerka w ogóle znalazła się koło niej, jakby bojąc się, że jest w nich broń, bądź ślady krwii. Coś czego dopuściła się we śnie, na jawie mogło być prawdą - brutalną i niszczącą życie. Ta potworność którą zmyślił jej umysł, mogła być nową rzeczywistością...
Amerykanka miała rację. Nie rzucałaby, ale w tym momencie czuła ciężar broni, nawet nie posiadając jej w dłoni. Straszne, prawda? Była w stanie powiedzieć, że jeszcze chwile temu wręcz namacalnie czuła jak ciąży w ręce. Jak piecze do żywego sprawiając ból i cierpienie w sercu.
Kolejne słowa Ady odbiły się od Art i jakby w ogóle nie dotarły. Była we własnych chorych myślach, w których jej żona i dziecko nie żyły, a ona stała się katem. Dopiero gdy spotkała wzrok ciemnowłosej, wzięła głębszy oddech.
- Ja.. ja... - nie mogła wypowiedzieć ani jednego słowa. Spojrzeniem powędrowała na broń i zamknęła oczy, znów słysząc jej wystrzał. Niech to się skończy.
- Ady... ja was... ja was... zastrzeliłam. - powiedziała ledwo kończąc zdanie, czując jak coraz bardziej się trzęsie. Przyłożyła dłonie po bokach głowy i otworzyła oczy. - Miałam krew... krew Axa na rękach. Widziałam twoje przerażenie w oczach i... strzeliłam... strzeliłam do Ciebie. - tak jak kiedyś Charlotte ładnie stwierdziła - jej słabością jest rodzina... Teraz Fisher poczuła w kościach, że w głowie to może być namacalne. Walczyła sama ze sobą.
Widziała to nie zrozumienie, a słowa Ady kompletnie nie trafiały do brytyjki. Zapewne zastanawiała się skąd to wszystko się wzięło.
- W... W Meksyku, zlikwidowałam mężczyzne... nie wiedziałam że ma rodzinę. Zbyt szybko wysunęłam wnioski. - powoli się uspokajała ale widać, że ta cała sytuacja ją po porstu przerosła. - Zastrzeliłam go, a za kilka sekund pojawił się... pojawił się dzieciak. Trochę starszy od... Axa. - tu się zatrzymała znów zamykając oczy. Widziała minę tego malucha... widziała, choć nie powinna. - Próbował obudzić ojca, gdy mu się to nie udało, zawołał matkę... zbiegała po schodach, wtedy... wtedy ją zastrzeliłam. Prosił żeby wstała, żeby uciekali bo jest tu "zła Pani". - delikatnie prychnęła, bo uważała że jest dużo gorsza niż tylko zła. - Spojrzał na mnie... dopóki nie pociagnełam za spust. Jego mokre od płaczu oczy, straciły tą iskierkę. - już powiedziała dużo ciszej. - Tak jak Axa... najpierw go zastrzeliłam, potem Ciebie gdy zawołał... mamo... - nie mogła spojrzeć Adayi w oczy, dlatego wzrok był utkwiony w podłodze. Nie mogła zrozumieć, czemu to ją męczy... Czsmu ten sen nie chce odejść...

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Najwidoczniej nie wszystko da się zaszufladkować, a głowa podpowiadała swoje. Adaya nadal od czasu do czasu zmagała się z koszmarami związanymi z ojcem i tamtym nieszczęsnym wydarzeniem, które było jak zadra, której nie da się usunąć. Nie było ważne jak bardzo się starała, ale wtedy budziła się z niemym krzykiem i zajmowało jej dłuższą chwilę by ogarnąć, że jest ze swoją rodziną i jest bezpieczna. W tym wypadku pewnie też tak było, chociaż Ady przecież nie do końca wiedziała co siedzi w głowie jej żony.
-Art to tylko sen - rzuciłą krótko, bo co innego mogła powiedzieć -Ja i Ax jesteśmy cali i zdorwi - wyciągnęła dłoń by dotkąć deliaktnie policzka żóny. NIe miała pojęcia o siedzi w głowie Artemis, ale jedno było pewne. Chciała wiedzieć i chciała przede wszstkim pomóc żonie się z tym wszystkim uporać. Jakby nie było po to tu też była prawda? Były ze sobą na dobre i na złe, i nawet jeśli Ady nie pochwalała powrotu partnerki do czynnej służby. Już swoje przeszły z tego powodu, ale widocznie życie nie lubiło tej dwójki zbytnio rozpieszczać.
Nie była świadoma tego, że przez moment wstrzymała oddech i zacisnęła mocniej szczękę słysząc co za zlecenie miała Art w Meksyku. Nie miała pojęcia jak bardzo to wpłynie na nią. Sama Adaya z pewnością by sobie z takim czymś nie poradziła. Nawet wcześniej gdy jeszcze była pewna, że nie chce być matką i posiadać małych gaworzących gamoni, które pałętają się jedynie po domu i wymagają ciągłej opieki. Zastrzelenie dziecka to już wyższa szkoła jazdy. Jednak... nie zamierzała się odwracać przez to od swojej żony. Wiedziała doskonale czym ta się zajmowała i musiała odkładać wszelkie emocje na bok by likwidować cele.
-Artemis, spójrz na mnie - wbrew starszej kobiecie chwyciła ją za podbródek i zmusiła do spojrzenia na nią. -Wiem, że w życiu nie zrobiłabyś krzywdy ani mnie ani dzieciakom. Zrobiłaś to... co do Ciebie należało i musisz odstawić to na bok, bo inaczej skonsumuje Cię to od środka i nie będziesz mogła się niczym cieszyć, a obie wiemy, że jesteś nie do zniesienia kiedy jesteś marudna - próbowała ją jakoś rozweselić chociaż na chwilę. Obie wiedziały, że w tym przypadku sama Ady nic nie zadziała. Trzeba będzie ponownie skorzystać z usług specjalisty, bo tu wchodzimy na tereny, których młoda Fisher kompletnie nie zna.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Nawet jeśli są cali i zdrowi to nic nie jest w stanie wymazać wspomnienia koszmaru jaki przeżywała kilka minut wcześniej. Był tak realistyczny, że sama nie potrafiła go odróżnić od prawdziwych wydarzeń. Czy mogłaby się dopuścić czegoś podobnego? Trudno jednoznacznie stwierdzić. Jeśli ktoś by ją odurzył i dał broń, byłaby w stanie strzelić. Bała się tego. Bała, że w końcu straci kontrole nad tym co szufladkuje i nagle stanie się bezbronna. Każdy kto choć trochę ją zna stwierdziłby, że jest babką nie do zdarcia, zimną biczą która nie przejmuje się niczym. Lubiła ten image. W ten sposób przyspozyła sobie wrogów, ale również zyskała pogłos wśród agentów. Nigdy nie traci kontroli, nigdy nie jest słaba, nigdy nie pokazuje tego, co aktualnie zżera ją od środka. Rzeczywistość była ciut brutalniejsza.
Doskonale wiedziała, że nie powinna zdradzać szczegółów misji, ale zabicie tamtego dzieciaka prześladowało ją już kolejną noc. Nie uwolni się od tego w tak prosty sposób. Broń faktycznie mogła wywoływać koszmary a jej obecność pod poduszką sprawiać iż każdy moment z tamtej likwidacji powracał ze zdwojoną siłą.
Niechętnie spojrzała na żonę. Miała rację, co więcej mogła Fisher jej powiedzieć? Tylko problem był w tym, że to szufladkowanie wspomnień z poprzednich misji stało się wadliwe w pewnym aspekcie. Musiała poznać tego przyczynę, a to będzie możliwe dopiero po konsultacji z psychologiem. - Wiesz do czego jestem zdolna... nie boisz się mnie? - jasne, Adaya kocha ją bezgranicznie co już udowodniła kilka razy, ale musi przyznać, że maleńka jej cząstka odczuwa dyskomfort, zwłaszcza po tym co przed chwilą przedstawiła. Zabiła dziecko... niewinnego dzieciaka w wieku Axa, chłopca który mógłby coś osiągnąć... zabrała życie trójce ludzi... całej rodzinie.
Artemis przymknęła powieki i raz jeszcze oparła głowę o zimną ścianę. Czuła się jak w potrzasku własnego umysłu. Płatał jej niemiłe figle, z którymi będzie się jeszcze jakiś czas zmagać.
- Schowasz broń? Proszę... - nie chciała jej teraz widzieć. Musiała wrócić do normalnego funkcjonowania, dlatego gdy usłyszała płacz Els, natychmiast się zerwała aby przejśc do jej pokoju.
Widok swojego dziecka powierzchownie ją uspokoił, choć wiedziała że to tylko przykrywka. Słyszała że Adaya podążyła za nią. Art wzięła małą na ręce i zaczęła chodzić po pokoju, tak żeby ją uśpić.
- Ady... potrzebuje pomocy... muszę wrócić na jakiś czas do Londynu... na terapię. - sama to przyznała. Czy jednak żona zaakceptuje fakt wyjazdu? - Muszę być sama. - bo podejrzewała, że kobieta rzuci pomysłem wyjazdu razem z dziećmi.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

To było właśnie to. Art udawała kobietę nie do zdarcia, ale Ady widziała przez tą całą badass otoczkę. Widziała ją w najgorszych momentach i wiedziała, że nie ma szans by starsza Fisher zrobiła krzywdę jej i dzieciom. Każda kolejna jej misja mimo wszystko mieszała Art w głowie czy tego chciała czy też nie. A posiadanie rodziny zmieniło jej pogląd na wszystko. Wpuściła do swojego życia Ady i dwie małe istoty, więc nic dziwnego że teraz miała świadomość, że pozbywa kogoś rodziny... takiej jaką ona sama posiadała.
Nie powinna zdradzać szczegółów misji, ale to była Ady. Jej mogła powiedzieć wszystko i to nie był pierwszy raz kiedy faktycznie mówiła o swoich misjach. Zresztą Aday wolała wiedzieć co się działo, bo w ten sposób mogła jej pomóc powrócić do rzeczywistości.
-Myślisz, że gdybym się Ciebie bała to byłabym z Tobą? - wzruszyła ramionami. Wiedziała przecież doskonale czym się Arti zajmuje i nie bała się jej. Prędzej martwiła się o jej życie niż cokolwiek innego -Ufam Ci Art - wyszeptała. Jasne. Czuła dyskomfort, bo zabicie niewinnego dziecka nie jest czymś normalnym. Jednak tu nie chodziło o Ady, bo z tym to sobie poradzi. Taka przecież była praca. Artemis Fisher była maszyną do zabijania i to się nie zmieni.
Skinęła głową i ruszyła z miejsca. Nie pierwszy raz chowała tą nieszczęsną broń. Wtedy blondynka miała koszmary z powodu innej misji. To wszystko wyniszczało powoli jej żon ę, ale oczywiście ta będzie twierdzić uparcie, że nic jej nie jest. Nie zostawi pracy, bo mimo wszystko jest jej wszystkim. Zabezpieczyła broń, pozbyła się magazynku ze środka i schowała tam gdzie raczej Art nie będzie mogła jej znaleźć. Przynajmniej dopóki o nią ponownie nie poprosi.
Słyszała płacz małej, więc wiedziała gdzie mogła znaleźć żonę, więc tam skierowała swoje kroki. Stała w progu oparta o framugę drzwi i obserwowała dwie najważniejsze osoby w swoim życiu. Czasem tak bardzo chciała odebrać te koszmary i myśli od Art by ta mogła spokojnie cieszyć się życiem.
Chciała się odezwać, że pojadą w takim razie wszyscy, ale została szybko zgaszona tekstem o pobyciu samej. Westchnęła cicho -Jeśli tego potrzebujesz - tylko tyle i aż tyle. Nie zabroni jej przecież, a tym bardziej jeśli tu chodziło o jej zdrowie psychiczne. Praca Art ponownie je rozdzielała, a Ady coraz bardziej miała tego dość. No, ale co poradzić. Ona sama miała nudną pracę. Mogła się z niej urywać albo nie przychodzić wcale jeśli nie chciała. Sama była sobie szefem w tym momencie. -Wiesz, że tutaj też masz dostęp do dobrych terapeutów - dodała ciszej i dała żonie ogarnąć córkę, więc po prostu skierowała się do sypialni gdzie wsunęła się na swoje miejsce pod koc. Czy była zła? Nie. Była po prostu zmęczona tym wszystkim i tyle.

autor

Ady

Awatar użytkownika
41
178

Agentka CIA

Oddział CIA

broadmoor

Post

Zaskakująco szybko Ellie uspokoiła się w jej ramionach. Zazwyczaj musiała poświęcić na to więcej czasu, jednocześnie prosząc o pomoc Adayę. Jednak ona miała więcej ciepła i jakoś ponadświadomie przekazywała je małej.
Potrzebowała i to dosyć pilnie. Nie chciała aby sprawa wymknęła się spod kontroli. Byłoby to opłakane w skutach, ponieważ im dłużej tkwi w tamtym zdarzeniu tym trudniej będzie się od niego uwolnić. Nie chciała zbzikować. Zawsze uważała takich agentów za słabeuszy. Delikatnych na psychice. Jej to nie mogło dosięgnąć. Sporo z nich kończyło swoje kariery po ilości morderstw i makabry jaką widzieli na własne oczy. Fisher za wszelką cenę chciała się tego ustrzec.
- Wiem, ale potrzebuję załatwić jeszcze jedną sprawę. - nie przyzna się, że chciała odwiedzić grób ojca, aby tam na spokojnie ułożyć myśli. Wolała to określić jako coś związanego z pracą.
Uśpiła małą dosyć sprawnie i wróciła z powrotem do łóżka. Widziała tą minkę Adayi. Coś ją gryzło i zdawała sobie sprawę, że to może być związane z powrotem do czynnej służby.
- Nie musisz się o mnie martwić. To chwilowe, nie obejrzysz się a będę z powrotem. - szepnęła i pogłaskała żonę po policzku. Nie chciała wyjeżdżać, ale musiała udać się do specjalisty, który ją zna, który wie co przeszła i który nie będzie oceniał. Nie lubiła ludzi z CIA, wolała zaufać starym znajomym w MI6.
- Musimy się rozejrzeć za przedszkolem dla Axa. - bo gdzieś będą musiały tego małego rozrabiake zapisać. Rośnie jak na drożdżach! - Znajdzie sobie kolegów i już nie będzie taki męczący. W końcu będziesz mogła zając myśli dalszym rozwojem siłowni. - Art chciała w jakiś minimalny sposób odciążyć żonę. Już Mary to robiła opiekując się dziećmi, na czas pracy kobiet. - A ja pomyślę nad urlopem... tylko dla nas dwóch. - uśmiechnęła się i pocałowała żonę w nosek. Co by nie mówić, muszą odpocząć.

autor

Arti

Life is all about wife and kids
Awatar użytkownika
30
170

właścicielka siłowni

własna siłka

broadmoor

Post

Adaya i tak była pod pełnym wrażeniem, że jej partnerka wytrzymała tak długo nie potrzebując specjalisty często. Podejrzewała, że to nawet przez nią i dzieciaki psychika żony osłabła i łatwiej było ją złamać tak naprawdę. Posiadanie rodziny jednak potrafiło zmienić człowieka, a już szczególnie takiego pracoholika jakim była starsza Fisher.
Nie zwróciła nawet uwagi kiedy jej partnerka wróciła do sypialni. Wiedziała, że tak czy siak już raczej nie zaśnie, więc zapaliła lampkę i sięgnęła po książkę. Może to sprawi, że zaczną się jej oczy zamykać i prześpi chociaż kilka godzin zanim mała obudzi się na dobre. A menda przebrzydła wstała przed szóstą rano co było cholernie męczące. -Art nie oszukujmy się. Jedna czy dwie wizyty nie załatwią sprawy - rzuciła nie odrywając wzroku od książki. Znając Artemis pojrze na kilka miesiący jak nie dłużej, bo z pewnością jeszcze zawita do MI6 i będzie chciała pomóc w jakieś bóg wie jakiej misji. Znała swoją żonę i wiedziala, że ta nie przepuści okazji by pomóc starym znajomym.
-Już zaczęłam się rozglądać, bo jak tak dalej pójdzie to rozniesie nam dom i moją własną cierpliwość - rzuciła zamykają książkę i w pełni skupiła na partnerce. Czasami Ady drażnił fakt, że Artemis przechodziła do codzienności tak łatwo. Ona sama nie potrafiła i nadal męczyły ją koszmary z przeszłości. No, ale nie będzie naciskać jeśli sobie tego żona nie życzy. Przecież nie chodziło o to by ją wkurzyć dodatkowo. Uśmiechnęła się lekko słysząc o wspólnym urlopie tylko we dwie. Dawno tak naprawdę nie spędziły więcej czasu sam na sam niż jeden wieczór. Wtedy planowały jakieś wyjście, a teściowa zajmowała się dzieciakami przez ten wieczór. -Oby praca Cię nie odciągnęła od niego - przewróciła teatralnie oczami. Praca... coś co obecnie z jakiegoś durnego powodu cholernie przeszkadzało Adayi. Była naprawdę wyrozumiała, wspierała żonę i nie robiła scen z tego powodu. Jednak prawda jest taka, że zaczynała jej ciążyć po prostu. Wiedziała na co się pisze wiążąc się z Artemis, ale tłumaczenie młodemu, że mama wróci niedługo bywało czasem męczące, bo chłopak chciał by jego druga matka była w domu i tyle. Dziecku nie przetłumaczysz. A jednak po całej akcji na Ukrainie to sama Ady nadal nie potrafiła się pozbierać. Powiedzmy sobie szczerze fakt, że Art mogła zginąć w jakiejś głupiej wojnie wcale nie był przyjemny.

autor

Ady

ODPOWIEDZ

Wróć do „54”