WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Od dwóch tygodni ukrywałeś przede mną fakt, że możesz mieć dziecko? – nie wiedziała, co innego miałaby powiedzieć. Spotykali się prawie od roku, a okazało się, że nie jest pierwszą osobą, z którą chciał rozmawiać o swoich problemach. Nie ufał jej? Oczywiście brała pod uwagę fakt, że przecież tak naprawdę nie wiedział, czy jest ojcem i czy ktoś go po prostu nie próbuje w ojcostwo wkręcić, ale nadal… jak wyobrażał sobie budowanie relacji, skoro ukrywał takie coś? Ona powinna być jego wsparciem, tymczasem czuła się wykluczona. W dodatku miała wrażenie, że mówił o tym tak, jakby ta sytuacja miała cokolwiek między nimi zmienić, jakby spodziewał się z jej strony jakiejś irracjonalnej reakcji. A przecież nie powinna być zazdrosna o kobietę, z którą spał dwa lata temu, prawda? Nie powinna być zła o to, że ma dziecko, skoro sam o jego istnieniu nie miał pojęcia. Zaczynała być jednak zła, że nie traktował jej na tyle poważnie, że przez dwa tygodnie udawał, że wszystko jest w porządku.
– Ewentualnie wziąć na siebie odpowiedzialność? Co to niby znaczy? – uniosła pytająco brew, próbując zrozumieć. Dla niej ta sytuacja była absurdalna. Lava mogłaby w tej chwili wymienić całą listę słusznych wyjść, począwszy od tego, że nie należało na ten świat sprowadzać dziecka, którego ojca się nie znało, jednak to już leżało po stronie Maddie, która taką decyzję podjęła. Jednak skoro ona podjęła ją sama, to dlaczego po prawie dwóch latach chciała poznać prawdę?
– Nadię. – powtórzyła, powoli kiwając głową, kolejny raz sięgając po kieliszek z winem. Uśmiechnęła się blado, a cień irytacji przebiegł przez jej twarz. Czyli nie była ostatnią osobą, którą poinformował. – Niczym moda na sukces. – mruknęła, komentując w ten mało przyjemny sposób całą sytuację. Niemniej jednak miała wrażenie, że w tym momencie Nathaniel bardziej przejmował się tym, jak zareaguje na tę rewelację Lavender, a nie ona. – Nie wiem, co mam powiedzieć, Nate. – westchnęła po chwili, odstawiając na krótką chwilę kieliszek na blacie stołu i obracając jego nóżkę między palcami. – Zresztą, ja tu i tak raczej mam niewiele do powiedzenia. Chciałabym poznać twoje zdanie na ten temat, bo mam wrażenie, że na razie mówisz mi o innych i samych suchych faktach. O Maddie, o Kath, o Lavender. A co z tobą? Jak zamierzasz się w tej sytuacji odnaleźć? – Co ze mną? spojrzała na niego wyczekująco, bo czuła, jakby przekazał jej to wszystko, chcąc ją o tym poinformować, nie bardzo dając możliwość prawdziwej rozmowy o problemie.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Spojrzał na nią z wahaniem, a jego serce w zaniepokojeniu przyspieszyło swe obroty. Kiedy ubrała to w ten sposób, rzeczywiście nie wyglądało to najlepiej. Ale miał przecież ku temu własne powody. - Musiałem to przemyśleć. I się upewnić, czy to rzeczywiście prawda. Dla ciebie ostatnio to też trudniejszy czas, nie chciałem cię zarzucać swoimi przypuszczeniami, które mogły być bezpodstawne - zauważył poważnie. To wszystko robił także z troski o nią. Śmierć córeczki swojej przyjaciółki przybiła ją, niewiele bardziej co wypadek Rhysa, a to wszystko w przeciągu krótkiego czasu. Jej zarzut uważał za całkowicie bezpodstawny. Nie wspominając już, że bardziej się przejmowała stanem zdrowia swojego lokatora, niż tym, co ostatnio działo się u swojego chłopaka. Albo dobrze grał przed nią, że wszystko było w porządku, albo po prostu nie zwróciła uwagi, że ostatnio zbyt często był wyciszony i przybity.
- Jeśli wynik będzie pozytywny, uznam dziecko. Nie wyprę się jej za to, że wzięła się z niechcianego przypadku - uniósł brew. Co tu było do zrozumienia? Mała zasługiwała na ojca, a on chciał uczynić wszystko, by go miała. Nie mógł się wyprzeć dziecka i udawać, że nic się nie stało. Nie okazywał słabości, jak niektórzy rodzice, nie przyznając się do potomka, które było wynikiem wpadki albo je porzucali z tylko sobie znanych pobudek. Całe to zajście, czyli zarówno ta jednorazowa przygoda z nieznajomą, jak i później stłuczka, były kwestią przypadku. To, że Maddie zajmowała się małą i przez to nie oglądała telewizji, mogło tłumaczyć, czemu nie zwróciła wcześniej na niego uwagi. Nie pamiętała go, ale jedno spotkanie wystarczyło, by trybiki poszły w ruch.
Na jej kąśliwy komentarz ściągnął brwi. Nie rozumiał, o co jej chodziło, ale nie podobało mu się to. Była niesprawiedliwa, a to tylko podniosło jego poziom irytacji. Dlatego też zacisnął nerwowo szczęki, co mocniej zaznaczyło rysy na jego twarzy. - Nie mam zielonego pojęcia. Ale wiem, co muszę zrobić - dać sobie radę. Od zawsze to robiłem, cokolwiek się działo i bez względu na to, jak beznadziejnie było - odparł stanowczo w rozdrażnieniu, bo tym pytaniem wywarła na nim mimowolną presję. Nie chciał użalać się nad sobą, bo to również świadczyło o słabości, której z pewnością nie chciał przed nią pokazywać. Nadal nie wiedział, jaka przyszłość go czekała, bo właśnie została wywrócona do góry nogami, ale co innego mógł zrobić? Nie znał odpowiedzi na to pytanie. - A ty? Masz niewiele do powiedzenia, bo? Nigdy nie przepadałaś za dziećmi - stwierdził, a w jego głosie pojawiła się nuta oziębłości, bo właściwie sam sobie odpowiedział na zadane pytanie. Wyglądało na to, jakby umywała ręce od problemu, kiedy ten się pojawiał. Nie miał pojęcia, czego tak właściwie od niego oczekiwała. On nie oczekiwał od niej jakiegoś wielkiego zaangażowania, ale też nie spodziewał się po niej lekceważącego tonu.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

– Rozumiem. – kiwnęła głową. W jakiś sposób to doceniała, bo ostatnie tygodnie naprawdę dały jej w kość, jednak nie zmieniało to faktu, że poczuła się wykluczona. Ona jemu powiedziała o tak błahej sprawie, jaką był ewentualny wyjazd na Grammys i nie czekała, aż się sprawy wyjaśnią. Starała się z nim dzielić wieloma rzeczami, bo zaliczała go do grona najbliższych jej osób. Niemniej jednak on sam mógł mieć wrażenie, że ostatnio tych informacji pojawiała się coraz mniej.
Była spora różnica między Nathanielem a Rhysem. Począwszy od faktu, że jej współlokator, znając ją głównie z bycia przyjaciółką jego przyjaciółki, przygarnął ją pod swój dach, udostępniając pokój i odnajdują dla niej miejsce w swoim życiu. Czego o Nathanielu nie mogła powiedzieć, gdyż ten jedynie polecił usługi znajomego, który zajmował się nieruchomościami. Rhys również nie zataił przed nią informacji o swojej chorobie, była przecież nawet u niego w szpitalu. Schował swoją dumę do kieszeni, by poprosić ją o pomoc w opiece nad psem. Nathaniel ukrywał swój wypadek i długo odmawiał, gdy tylko próbowała go jakoś wesprzeć? Jak więc miała się przejmować, gdy nawet do końca nie wiedziała czym?
Kolejnych słów Nathaniela nie skomentowała. Po prostu słuchała, co ma do powiedzenia, myśląc o tym, jaka opinia na ten temat kształtuje się w jej głowie. Zaskoczył ją, a ta rozmowa wcale nie miała tak spokojnego tonu, jak mogło się wydawać. Ona była na lekach, a Nathaniel wydawał się bardzo pilnować, by nie wkradły się emocje w jego wypowiedzi. W końcu zmarszczyła czoło, słysząc jego pytanie, a zaraz po nim znane im dobrze stwierdzenie.
– Sam sobie odpowiedziałeś na to pytanie. – spojrzała na niego znacząco i wzruszyła lekko ramionami. Co miała powiedzieć? Przecież wiedział, sam to właśnie powiedział. Nigdy nie kryła się ze swoim zdaniem na ten temat. – Nie bardzo wiem, co mam powiedzieć. Pogratulować ci? – uniosła pytająco brew.
– Czego ode mnie oczekujesz, Nate. To jest pytanie. – dodała, nie pozwalając sobie na przerwy, by nie mógł jej przerwać. – To twoje dziecko, nie moje. – jej to wydawało się logiczne. To była jego odpowiedzialność, nie jej. Zresztą skoro matka dziecka nie poznała go jeszcze z ojcem, to czy przy takich zmianach miała się od razu pojawić „ciocia”? Może gdyby powiedział jasno i klarownie, czego chce. Ale była niemal pewna, że sam tego nie wiedział. Nawet nie mogła od niego tego wymagać, skoro sam znalazł się tak nagle w tej sytuacji.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Sęk w tym, że informacja o posiadaniu dziecka nie była błahą sprawą, o której mówiło się ot tak, jakby rozmawiało się o pogodzie. Nie można było tego porównywać do Grammys, które nie ważyło tak na życiu Lavy i najwyraźniej nie znaczyło już dla niej zbyt wiele, skoro mówiła o tym z takim spokojem i zobojętnieniem. Waga obu wydarzeń była zupełnie inna.
Istota zachowania Nathaniela względem dręczących go problemów tkwiła w jego charakterze, zgoła odmiennym od Rhysa. Doświadczony przeszłością, nauczył się być silny i radzić sobie ze wszystkim, co go spotykało, nie chcąc mieszać w to rodziny i przyjaciół. Przede wszystkim wolał nie obarczać innych swoimi problemami, zwłaszcza, gdy sami posiadali zbyt wiele własnych, ale czasem też nie mógł pozwolić na to, by komuś bliskiemu jego sercu stała się krzywda. Zawsze więc uważał, co mówił i w jaki sposób przedstawiał pewne sytuacje, bo zbyt dobrze znał opinie otaczających go ludzi na niemal każdy temat.
Otwarcie na świat, ogrom pasji, szczerość czy lojalność wobec firmy i najbliższych to tylko część Nate’a, którą zobaczyła Lava podczas ich pierwszych spotkań i które najprawdopodobniej ją ujęły. To, w jaki sposób rozmawiali na różne tematy, dotyczące między innymi problemów świata miało się nijak do rozmów, które dotyczyły bezpośrednio Nate’a, jego dotychczasowego życia, przeszłości i cięższych doświadczeń, o których mówił ogólnikowo. Stwarzał pozory, a jednak nadal czaiła się w nim skrytość, której sam nie potrafił obejść. Mimo że ostatnio czynił pewne postępy, dojrzewając do pewnych spraw, to nadal nie był w stanie zmienić części swoich nawyków. Wiedział, że miał z tym problem, ale Lava ostatnio również mu tego nie ułatwiała. A może po prostu nie potrafiła do niego dotrzeć?
Wysłuchał jej słów, choć najwidoczniej nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Dlatego też pokręcił nieznacznie głową. Chcąc nie chcąc, sprawiała, że zdawał sobie coraz większą sprawę z tego, że rzeczywiście chyba nie powinien na nią liczyć, a szanse na uzyskanie od niej zrozumienia stawały się coraz bardziej nikłe.
- Tak, to moja córka. Nie będę cię więc prosił, żebyś stała się częścią jej życia - odparł chłodno, bo ta prośba nie byłaby na miejscu. Nie, kiedy wyglądało na to, że jego gruntowne zmiany w życiu nie obeszły jej jakoś szczególnie. Spodziewał się wszystkiego, ale nie obojętności. Do tej pory uważał, że ona była częścią jego życia, ale w tym momencie czuł między nimi niewytłumaczalną przepaść. A obawy, że mogła nie zaakceptować Nadii, zaczynały się potwierdzać. Na ich bańce pojawiły się poważne pęknięcia.
Nie mógł pojąć jeszcze jednej kwestii. - Wiesz doskonale, że nigdy niczego od ciebie nie oczekiwałem, Lavo. Wszystko działo się naturalnie, mieliśmy sprawdzić, czy czegoś nie przeoczymy. Czemu więc mam wrażenie, że właśnie to się stało? - Spojrzał na nią z niezrozumieniem. Mimowolnie zaczął go opanowywać żal i ból, bo miał świadomość, że stało się coś, czego nie przewidzieli. Trzeba było przyznać, że to ona, po bankiecie w Watertown, wyznała, że nie chciała niczego przeoczyć, a tymczasem istotnie tak się stało. Kiedy wszystkie problemy były daleko poza ich zasięgiem, łatwiej było objąć konkretne stanowisko, ale w obliczu nowych okoliczności rozbieżność ich poglądów wyszła na jaw i okazała się zbyt duża. A to był tylko wierzchołek góry lodowej, który powstrzymywał ich przed dojściem do jakiegokolwiek porozumienia.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Z hukiem odstawiła kieliszek na blacie drewnianego stołu. Impet, z jakim to zrobiła, wprawił wino w ruch, rozchlapując je wokół. Nie zwróciła na to jednak uwagi, wierzch mokrej dłoni otarła jedynie o swoje spodnie, nawet nie spuszczając wzroku na swoje kolana. Przełknęła ślinę i powoli pokiwała głową, dając sobie chwilę, by ochłonąć i nie palnąć czegoś naprawdę głupiego. Do tej pory zawsze mówiła szczerze i nie kryła się ze swoimi poglądami, jednak w tym wypadku miała wrażenie, że nagłe pojawienie się Nadii sprawiło, że Nathaniel zmienił swój światopogląd. A może tak naprawdę zawsze w tej kwestii ich zdanie się różniło, tylko nie mieli okazji, by na poważnie o tym porozmawiać?
– W takim razie, gratuluję. – powtórzyła, spoglądając na niego znacząco. Co innego miała powiedzieć? Co mówiło się facetom, którzy przypadkiem zapłodnili jakąś kobietę i po dwóch latach okazywało się, że na świecie istnieje mały człowiek, który nosi ich materiał genetyczny? Wyglądał na przejętego tą sytuacją, ale nie zdruzgotanego wielkimi nadchodzącymi zmianami. – A w ogóle planowałeś? – uniosła pytająco brew. Szczerze mówiąc, ich spotkanie od samego początku było w tak dziwnej atmosferze, że nie była pewna, czy informował ją o tym, że ma dziecko, by wspólnie sobie z nową sytuacją poradzili. A jego słowa tylko potwierdziły jej obawy. Nie znała tego dziecka, nie znała jego matki, jak więc miała nagle podjąć decyzję, skakać z radości i deklarować się, że zostanie świetną przybraną mamą, skoro nie miała pewności, że w ogóle okaże się kimś istotnym dla Nadii? Przecież to jej matka podejmowała decyzje w tej sprawie, nie Lava. I wcale nie zdziwiłaby się, gdyby nie chciała, by dziecko musiało stanąć w obliczu tak nowej sytuacji.
– Wiem. – przytaknęła. I to niestety była też ta smutna część jego wypowiedzi. To po niej powinien opanować go żal. Jak przez ponad rok bycia w związku mógł od niej niczego nie oczekiwać? Czy w takim razie była mu tak obojętna, że nie chciał jej w nic mieszać? To brzmiało tak, jakby na wszelki wypadek budował mury w pewnych aspektach swojego życia, by potem łatwiej było ją od siebie odtrącić. A przecież Nate był specjalistą od budowania, prawda? – Sprawdzić, czy czegoś nie przeoczymy? – powtórzyła, nieco zaskoczona, próbując zrozumieć, co tak naprawdę ma na myśli. – Tak wyglądają relacje, Nate. Nie da się niczego przewidzieć i nie da dostrzegać wszystkiego. – odparła po chwili, kręcąc lekko głową. – Przeoczyłeś moment, w którym powinieneś mi powiedzieć, że masz dziecko. Dziś przeoczyłeś moment, w którym należało dać mi możliwość zaangażowania się w twoją nową życiową sytuację, a nie odpychać mnie jakimś głupim tekstem, że nie będziesz mnie prosił o to, żebym stała się jej częścią. Nawet swoich koleżanek nie przedstawiłeś mi od razu, myślisz więc, że wydaje mi się, że od razu przedstawisz mi dziecko? Kilka miesięcy temu przeoczyłeś okazję, by ze mną zamieszkać, a teraz raczysz mnie dziwnymi insynuacjami na temat mojego współlokatora, jakbym na złość tobie z nim mieszkała. – kontynuowała, nie pozwalając mu na to, by jej przerwał. A gdy skończyła, sięgnęła po kieliszek i wypiła jego zawartość, po czym odsunęła krzesło i wstała, zbierając swoją torbę i kierując się do drzwi.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Uderzenie szkła w drewniany blat stołu był oznaką nerwów, jakie w tym momencie mogły szargać Lavą. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy, że tylko leki powstrzymywały ją przed emocjami, których nigdy dotąd przy nim nie okazała, więc nie do końca też rozumiał ten przedziwny stan pozorowanego spokoju, za którym stanowczo skrywało się coś jeszcze. Zarzuty, których kompletnie się po kobiecie nie spodziewał. Być może dlatego, że nie dostrzegał żadnych ku temu powodów, bo ciemnowłosa skrywała je w sobie. A mężczyźni bywali mało domyślni.
Skrzywił się na jej gratulacje, gdyż ton jej głosu mógł zinterpretować tylko w jeden sposób - brzmiało to mało wiarygodnie. Owszem, obecna sytuacja nie napawała optymizmem, ale wydawało mu się, że mimo wszystko Lava potraktuje sprawę z odpowiednią wyrozumiałością tak, jak zrobiła to Dessielle. Chociaż z drugiej strony, plany na przyszłość i przekonania prezenterki radiowej nieco odbiegały od jego. Świadomość posiadania dziecka wydobyła z niego bardzo głęboko skrywane marzenia, które nie pokrywały się ze stylem życia kobiety. Na jej pytanie przechylił nieco głowę na bok. - A podjęłabyś się? Przecież wyraziłaś się jasno, z góry osądzając mnie i moje stanowisko w tej sprawie - odparł, z trudem powstrzymując się przed przewróceniem oczami. Rozmowa na ten temat była dla niego ciężka i wymagała dojrzałego podejścia, ale ona najwyraźniej od razu połączyła wszystko w całość, przyjmując do wiadomości jedyną słuszną dla niej wersję i robiąc z niego tego złego. Tym samym nie dała szansy ani jemu, ani sobie. Tego wieczoru jedyne, na co liczył, to wsparcie i zrozumienie, którego niestety nie udało mu się uzyskać. Właściwie po tym, co usłyszał chwilę później, przestawał czuć jakąkolwiek potrzebę starania się o zmianę jej zdania, a jedyne, co w nim wzbierało, to złość i irytacja.
Oparł się plecami o krzesło, słuchając jej z coraz większym niedowierzaniem, by na koniec skrzyżować ręce na piersi. - Sama przyznałaś, że nie da się dostrzegać wszystkiego - prychnął i pokręcił głową. To fakt, nie był nieomylny, miał swoje przekonania i problemy z zaufaniem, ale nawet nie potrafiła dostrzec, że pracował nad tym i naprawdę chciał dla niej dobrze. - Kiedy miałem Ci o tym powiedzieć? Po tym, jak otrzymałaś wiadomość od Charlotte, czy jak zadzwoniłaś do mnie po wypadku Rhysa? I jak miałem dać ci możliwość zaangażowania, skoro sama stwierdziłaś, że to moje dziecko, nie twoje, a ty nie lubisz dzieci? To przecież świadczy o umyciu rąk przed wyzwaniem, zanim jeszcze cokolwiek zaproponowałem. Bo jak inaczej mam to zrozumieć? Poza tym pytasz, czego od ciebie oczekuję, a sama zarzucasz mi, że nie robię tego, czego ty ode mnie oczekujesz, chociaż nie przedstawiłaś mi żadnych oczekiwań. Bo liczyłaś na to, że może się domyślę, chociaż wysyłasz zupełnie sprzeczne sygnały? - Tym razem to on pokazał, co miał do powiedzenia w danych kwestiach, ostatnie pytanie kończąc żywą gestykulacją rąk w powietrzu. Od początku wiedziała, że stawiał na jasne sytuacje, a po jej wypowiedzi nasuwał się wniosek, że i tak wolała pójść kobiecą logiką i ślepo zawierzyć, że może jednak Nate się domyśli, że potrzebowała więcej, niż to okazywała. - I jasne, najlepszym rozwiązaniem problemu jest ucieczka - mruknął pod nosem, gdy zobaczył, że Lava ruszyła w stronę wyjścia, po raz kolejny dobitnie pokazując, że ten problem jej nie dotyczył, więc mogli to zamieść pod dywan.

autor

Lyn [ona]

Got a lot baggage, always feeling like a tourist
Awatar użytkownika
32
169

prezenterka radiowa

KIRO Radio

columbia city

Post

Czy Dessielle powinna zostać wpisana na listę osób, które dowiedziały się przed Lavą? Czyż nieoczywiste było, że przyjaciółka wykaże się wyrozumiałością? Znali się od lat, pomógł jej, dał pracę, jak więc miałaby powiedzieć cokolwiek, co nie pasowałby do klucza odpowiedzi, których oczekiwał? Czy ludzie, których sytuacja nie dotyczyła bezpośrednio, powinni mieć coś do powiedzenia? A nawet jeśli, to powinno być to porównywany z odpowiedzią osoby, której życie wskutek tej nagłej zmiany sytuacji, również miało się wywrócić się do góry nogami? Czy można było być takim hipokrytom, by raz przytakiwać i zgadzać się ze swoją partnerką na temat tak kluczowy, jak posiadanie dzieci, a potem obruszać się, widząc brak entuzjazmu z jej strony na wieść o niespodziewanym pojawieniu się dziecka?
– A chciałbyś, żebym się podjęła? – uniosła pytająco brew. Ta rozmowa w ogóle nie powinna mieć miejsca. Zakrawała o czysty absurd. A Lava w tej chwili czuła się jak w jakiejś średnio napisanej farsie, w której musiała odegrać swoją rolę, choć bardzo nie chciała. Ale to było jej życie, na którym starała się panować i skoro były decyzje, które mogła podjąć, które miały dotyczyć jej własnego dobra, samopoczucia, spełnienia i spokoju ducha, to nie zamierzała udawać, że ich nie podejmie.
– Oczywiście. Ty na szczęście dostrzegasz własne problemy. I swoich przyjaciół. Po co więcej, prawda? Tak jest łatwiej… gdy ktoś nie mówi, a ty nie pytasz. – odparła, wzruszając lekko ramionami. W tym momencie tak to właśnie widziała. Nathaniela, która oczywiście był w jej życiu, gdy mieli gdzieś razem wyjść, gdy potrzebował partnerki na firmowym evencie, gdy chciał spędzić kilka dni w łóżku. Poważne rozmowy zawsze tylko na takie wyglądały, zahaczając o problemy świata, jednak nigdy nie o ich własne. I właśnie powoli to do niej docierało. Fakt, że cała ta relacja opierała się jedynie na jej własnym wyobrażeniu tego związku, zbudowanej wokół niej narracji, dopowiadanych przez nią samą rzeczy, których chciała, a które mogła jedynie podciągnąć i uznać za coś, czym tak naprawdę nie były.
Słuchała go, zaciskając zęby, by w pewnym momencie mu nie przerwać i nie powiedzieć, co tak naprawdę o tym wszystkim myśli. Czy jego słowa były jakimkolwiek usprawiedliwieniem? Może i śmierć małej Zoey była dobrym usprawiedliwieniem, ale na kilka dni. O chorobie Rhysa wiedział już wcześniej, w końcu już w grudniu pomagała mu opiekując się jego psem, a więc nic nie stało się przypadkiem i niespodziewanie, by nie mógł wprowadzić ją w temat tych rewelacji, które wydarzyły się w jego życiu.
– Mogłabym powiedzieć dokładnie to samo, ale o całej masie innych rzeczy. Chciałeś takiego związku, Nate. Bez zobowiązań. To, że stało się to oficjalne, nie znaczy, że powinnam była wyskoczyć z tematem wspólnego mieszkania i prosić cię o wsunięcie mi głupiego pierścionka na palec. Widziałam twoją minę, gdy Lavender o tym wspomniała na sylwestrowym wyjeździe. – nie mogła pozwolić na to, żeby przez myśl przeszło mu, że to ona jest winna, chociaż, prawdę mówiąc, była winna tak samo, jak on. Nie łatwo jednak było przyznać się popełnianych i powielanych błędów, które teraz wychodziły na światło dzienne i skazywały całą budowaną długimi miesiącami relację na niepowodzenie. Jak on sobie to wszystko wyobrażał? – Nie oczekiwałam i nie oczekuję od ciebie niczego, Nate. – dodała jeszcze, kręcąc tylko głową, sięgając po swój płaszcz, bo jak dobrze stwierdził, najlepszym rozwiązaniem problemu jest ucieczka. – I to może nawet i lepiej. – łatwiej. Skwitowała, wzruszając lekko ramionami.

autor

Pateczka

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Dessielle przynajmniej była szczera i starała się wynieść z sytuacji pozytywne aspekty. Nie przytaknęła mu tylko dlatego, że powinna być mu wdzięczna za to, co dla niej zrobił. Znała go trochę dłużej od Lavy, więc wiedziała, co od zawsze w nim tkwiło, a co sam zepchnął w najgłębsze zakamarki świadomości. Bezpośrednio wyraziła własne zdanie na ten temat, czego nie udało się dokonać jego partnerce. Nie chodziło tu o entuzjazm, ale o to, co cenił sobie szczególnie - szczerość, której nie otrzymał od swojej dziewczyny. On zdobył się na odpowiedzi, których od niego oczekiwała, dlaczego więc wyjawienie aktualnego poglądu na sprawę było dla niej tak trudne do wykonania? Wolał usłyszeć cokolwiek, niż przekonać się, że właściwie cała ta sytuacja w ogóle jej nie poruszyła, a on sam sobie odpowiadał na postawione pytania. To, że nie poczuła się zobligowana do wyrażenia zdania, zabolało go, bo miał wrażenie, że nie zależało jej na tym, co tworzyli. A czy kiedykolwiek jej zależało?
- Co to ma za znaczenie, skoro widzę, jaki masz z tym problem - ściągnął brwi, odczuwając zmęczenie całą tą rozmową, a właściwie odbijaniem przez kobietę piłeczki, zamiast konkretnej odpowiedzi, chociażby świadczącej o chęci przemyślenia sprawy. Nie mógł od niej wymagać, że wesprze go w decyzji, zarówno teraz, jak i po pewnym czasie. Będąc w związku sama powinna się określić, czy nowa sytuacja jej odpowiadała, ale Nate nie podejrzewał, że od razu odsunie się od zobowiązań, jakby nagle wszystko przestało mieć dla niej znaczenie.
- O czym ty w ogóle mówisz? Znowu masz żal o coś, czego nie zrobiłem, bo powinienem się domyślić? Nie jestem pieprzoną wróżką, Lavo - rzucił w rozdrażnieniu, nie potrafiąc zrozumieć, co tym razem miała na myśli, a w jego żyłach mimowolnie zaczęło wrzeć. Nie czytał z kart - jeśli czegoś nie widział, nie snuł bezsensownie domysłów i nie doszukiwał się problemów, jak to miały w zwyczaju kobiety. Wbrew pozorom był prostym mężczyzną i dążył do prostych, klarownych sytuacji, dlatego też nie podobał mu się przebieg tej rozmowy, jeśli w ogóle tak to można było określić. A w tym momencie kilka spraw zaczęło mu się klarować. To, co było między nimi, wyglądało na czystą iluzję.
Wspomnienie o pierścionku go zaskoczyło, bo do tej pory nie rozmawiali o tym na poważnie, jak z resztą o wielu rzeczach, a tymczasem ona sama wyciągnęła ten temat. I to tylko potwierdziło jego słowa o tym, że jednak posiadała pewne oczekiwania, o których ani razu nie powiedziała na głos w nadziei, że to on podejmie właściwy krok.
- Ty też tego chciałaś. Związku bez zobowiązań. Ale pomyślałaś o nich, prawda? O wspólnym mieszkaniu, nawet o pierścionku. Łatwiej jest mówić o potrzebach łóżkowych, niż życiowych - stwierdził w końcu gorzko. Znała jego zdanie na temat związków, wydawało mu się, że zgadzali się w tej kwestii. Ale wiedziała też, że potrafił słuchać i kiedy stawiano przed nim decyzje do podjęcia, nie uciekał przed nimi tak, jak jego zdaniem robiła to teraz Lava. Prawdopodobnie nie chciała wspominać mu o czymkolwiek w obawie przed jego reakcją, chociaż nie miała do tego najmniejszych powodów. To wskazywało na fakt, że również mu nie ufała. Aż zaczynał się zastanawiać, jak ta relacja właściwie funkcjonowała?
Na jej zaprzeczenie pokręcił głową i zacisnął nerwowo szczęki, z trudem powstrzymując się przed stosownym komentarzem. W tej sytuacji nie wierzył jej, dostrzegając tylko własną perspektywę i rację. Wypuścił szybko nosem powietrze, gdy przyznała mu rację i pozwolił jej ruszyć w stronę drzwi. Nie miał już nic do powiedzenia w temacie. Nawet nie odwrócił spojrzenia w jej kierunku, gdy mocno zatrzasnęła za sobą drzwi, dając tym dobitnie do zrozumienia, że ten huk zamknął nie tylko drewnianą oprawę, ale coś znacznie więcej.
Kłębiące się w nim emocje burzyły jego krew, a serce waliło mu jak oszalałe. Był zły, choć bardziej na siebie, niż na nią. Znów popełnił błąd, bo uwierzył, że związek to coś dla niego, jakby niczego się nie nauczył po ostatnim razie. Po raz pierwszy tego wieczoru sięgnął po swój kieliszek z winem i jednym duszkiem wypił całą zawartość. Przepełniało go rozczarowanie przeplatane z irytacją i bólem, które zdecydowanie nie były dobrym połączeniem. I choć alkohol nie był w stanie niczego zrekompensować, to i tak postanowił spróbować, sięgając po swój ulubiony bursztynowy trunek, by ten ukoił nerwy.

//ztx2

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „213”