WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-02-16, 20:51 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

you see me down on my knees, but you don't own me
Awatar użytkownika
23
181

baletmistrz i dziwka

pacific northwest ballet

fremont

Post

Och, La Sylphide.

Kiedy parę ładnych miesięcy temu Demeter wreszcie otrzymał szczegóły nowego, letniego repertuaru - starannie wydrukowane na drogim, pachnącym jeszcze świeżym, ciepłym tuszem, czerpanym papierze - brzmiało to jak dobry pomysł.
Wreszcie coś, z czym dało się trochę poeksperymentować! Żadnych przesadnych klasyków, Jeziora Łabędziego, którym Orlov rzygał już zarówno w przenośni, jak i dosłownie (kiedy wystawiali je bowiem poprzednim razem, reżyser spektaklu wytknął mu, że tańczy zbyt ciężko, więc Dimie zdarzyło się zmusić parę razy do odstręczających może, ale i przynoszących szybki efekt wymiotów), albo Romeo i Julii, zmuszającego go, by udawał, że w swojej tanecznej partnerce - płci żeńskiej, a  jakże - zakochany jest na zabój (nawet wówczas, gdy za kulisami wdał się w krótki, acz intensywny romans ze scenicznym Mercutio). Wertując strony dokumentu, blondyn nawet się podekscytował - balet miał podważać normy, bawić się konwencją, poddawać pod wątpliwość przekonania widowni już choćby tym, że rola leśnej nimfy, na scenie zawsze przedstawianej jako niewiasta, przypadła w udziale właśnie jemu.

No, ale to było w grudniu czy styczniu, a nie teraz, kiedy temperatury w Szmaragdowym Mieście sięgały trzydziestu stopni, nawet klimatyzowane, i pozbawione okien - przez które wpadałoby światło słoneczne - sale prób zamieniając w coś na kształt wieloosobowej sauny.
Sytuacja stała się absolutnie nieznośna zwłaszcza wtedy, gdy przyszła pora na próby w kostiumach i pełnym makijażu - te ostatnie przed planowaną na koniec miesiąca premierą. Kostki lodu wrzucone do uzupełnianej regularnie butelki topniały w ciągu parunastu minut. Chłodne ręczniki, jakimi można było - w teorii - przetrzeć twarz, wysychały przed końcem pierwszej, porannej rozgrzewki. Poza tym naprawdę nie dało się już wentylować i chłodzić, przychodząc na trening w najkrótszych możliwych szortach, albo ogołociwszy się z górnej części garderoby. Teraz, starając się pląsać po scenie - choć najchętniej spędziłby ten czas na jakimś tarasie, w cieniu parasola, i z bardzo chłodnym drinkiem w dłoni - Demeter musiał robić to z tiulem przylepionym do ciała, w ciasnym jak bandaż trykocie, i z trzema warstwami podkładu - korektora - pudru - brokatu na twarzy. 

Może dlatego był dziś rozeźlony jak osa, z frustracją gryzącą go jakby od środka. Irytowało go wszystko - poczynając na muzyce, która jakby wyprzedzała każdy jego krok, przez sylwetki innych członków baletowej trupy, równie zgrzane jak jego, a jednak wydające się wszystkie figury i układy powtarzać z większą lekkością niż on, kończąc na baletkach, które zdawały się być jakby za ciasne - zupełnie, jak gdyby stopy Demeter przez noc urosły przynajmniej o pół rozmiaru.
Spoglądając nań z zewnątrz, nie dało się tego zauważyć. Czego by bowiem o Orlovie nie mówić, emocje potrafił - zazwyczaj - tłumić z wirtuozerską wręcz wprawą. Tak więc o tyle, o ile wydawało mu się dziś, że naprawdę nic nie idzie mu tak jak powinno, oglądany z boku nadal pewnie przyciągał wzrok i hipnotyzował płynnością ruchów.
Do czasu, kiedy znajdował się na scenie.
Schodząc z niej, blondyn bynajmniej nie zamierzał bowiem udawać, że ma się świetnie, i właśnie przeżywa najlepszą przygodę całego swojego dwudziestotrzyletniego życia. Gdy tylko ucichł podkład muzyczny pierwszego aktu, i obwieszczono wyczekiwaną długo przerwę, Dima prędkim ruchem opuścił estradę, chłodu szukając w ustronnym kącie kulis. Wśród pudeł i wieszaków, z jakimś zabłąkanym elementem scenografii, o który teraz oparł się łokciem, i z brokatem obsypującym jego ładną, ale surową twarz, wyglądał jak zagniewana, pozaziemska istota, która zerwała się z jakiejś bajki, i nie bardzo wie jak do niej wrócić.
Pociągnął łyk - teraz już obrzydliwie letniej w smaku - wody, i zadarł głowę, wyrwany z zamyślenia, tylko po to, by natknąć się na parę ładnych, męskich oczu. Uniósł brwi.
- No szto? - Prychnął odruchowo, zaciągając wschodnim akcentem. Przyjaciół nieczęsto szukał wśród scenicznych akcesoriów. Poza tym chyba nie był w nastroju - Co się gapisz?

Ryan Shepherd

autor

harper (on/ona/oni)

'till the end
Awatar użytkownika
33
174

wykładowca

University of Washington

-

Post

Ryan z uśmiechem przyjął propozycję jednego z reżyserów w tutejszym teatrze , aby ten spojrzał na próby najnowszego spektaklu.
Zawsze miło być osoba zapraszaną, szczególnie skoro sztuka jeszcze nie wypłynęła, nie miała premiery, była czymś nowym. Czy Shepherd był kimś w stylu konsultanta? Można tak powiedzieć. Chociaż bardziej postawię tu na dobre relacje i przyjaźń z dyrektorem teatru. Szczególnie, że na spektakl spoglądany zza kulis, jeszcze tak bardzo dziewiczy, trzeba było sobie porządnie zasłużyć. Także do mężczyzny zdecydowanie uśmiechnął się los.
Szedł na próbę jak na skrzydłach, naprawdę, jakby się mocniej przypatrzyć to pewnie stopy Ryana unosiły się delikatnie nad ziemią. W końcu sztuka, to było to, co kochał. Jeszcze nie wiedział do końca co będzie konsultował, czy też tylko zależy niektórym na jego zdaniu, ale był mocno podekscytowany samym wydarzeniem. Jak mały chłopiec czekający na prezenty od świętego Mikołaja czy innego Gwiazdora. Zdecydowanie było w tym coś magicznego.
I niewiele Shepherd się pomylił. Nawet nie przeszkadzało mu specjalnie wszędobylskie ciepło, pot z czoła i wachlowanie się poranną gazetą. Nawet powiem, że to wszystko miało swój, niewielki, bo niewielki, ale urok.
Chłonął tancerzy i tancerki jak gąbka, jego oczy były pełne podniecenia i zachwytu. Trochę jak narkoman, spijał balet prosto z parkietu. Czuł się zdecydowanie na właściwym miejscu. Nawet parę razy pokusił się na komentarz czy krótką wymianę zdań z jednym ze scenarzystów, który siedział obok. Oczywiście tak, aby nikomu nie przeszkadzać, w teatrze zdecydowanie należało mieć do wszystkich i wszystkiego szacunek. Oglądał, kiwał głową, czasem zapisywał swoje uwagi, aby podzielić się nimi z dyrektorem. W końcu też przyszedł tu w jakimś celu.
Podczas przerwy chciał się zatracić w swoich przemyśleniach, nie miał ochoty na rozmowy, dlatego też został na miejscu siedzącym samotnie. Jednak na długo nie zagrzał tam miejsca, gdyż teraz dopiero poczuł jak jest gorąco. Wyszedł za kulisy i napił się wody, następnie oparł się o jedną ze ścian. Przynosiło to ulgę, ściany były chłodne. Przyglądał się aktorom, tancerzom.
Szczególnie jednemu. Już wcześniej ten młodzieniec rzucił mu się w oczy. Był bardzo pewny siebie na scenie, a jego ruchy biły zdecydowaniem i mocą.
Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały a tancerz odezwał się, Ryana przeszedł dreszcz i nawet się zawstydził, ale nie za często mu się to zdarzało. Sam zdziwił się swoją reakcją. Może to dlatego, że był pogrążony we własnych myślach i nagle został sprowadzony na ziemię?
- Obserwuję.- odpowiedział błyskotliwie nie zrażając się tonem czy postawą młodzieńca. - Jesteś...cie całkiem nieźli.- Nieźli? No cóż, może nie chciał karmić ego wszystkich dookoła. I ta dodana końcówka. O co Ryanowi chodziło? Dlaczego jakoś dziwnie krępował się w towarzystwie tego młodego mężczyzny?

demeter orlov

autor

mówią na mnie szeperd

you see me down on my knees, but you don't own me
Awatar użytkownika
23
181

baletmistrz i dziwka

pacific northwest ballet

fremont

Post

Tak, no cóż... Nie dało się ukryć, że, gdzie by nie spojrzeć, dziewictwo zawsze było w cenie. Abstrahując już od oczywistych, seksualnych kontekstów (bo o tym za chwilę), w doświadczeniu Demeter wszystkich zawsze najbardziej interesowało to, co nowe, świeże, dopiero co oddane światu spod ręki twórcy, nieprzechodzone, niezużyte, czyste. Najwięcej uwagi poświęcało się debiutantom. Bilety zawsze były najdroższe, gdy próbowało się je kupić na premierę. Ludzie byli gotowi stać w długich kolejkach - nawet tu, pod ostrzałem bezwzględnego, waszyngtońskiego deszczu - tylko z tej przyczyny, że coś okraszone było łatką NOWOŚCI.
Oczywiście, trafiali się tacy, którzy na ten sam spektakl przychodzili regularnie przez cały sezon, a czasem nawet przez całe lata - z sobie tylko znanej przyczyny rozsmakowani w określonej sztuce tak bardzo, by, bez krzty wątpliwości choćby, wydać na nią równowartość cen biletów na kilka innych przedstawień. Nie zmieniało to jednak faktu, że zdecydowana większość znanych Orlovowi ludzkich istot gardziła tym, co zdążyło się już trochę zużyć. Ktoś, kto dopiero zaczynał karierę, musiał się oczywiście napracować - i mnóstwo energii i pracy włożyć w to, aby udowodnić, że zasługuje na miejsce w szeregach najbardziej poważanych i najdroższych solistów - ale miał przynajmniej o tyle do przodu, że i tak, niemal automatycznie, ściągał ku sobie spojrzenia z racji samego tylko faktu, że robi coś po raz pierwszy. Ludzi ekscytowała myśl, że patrzą na coś, co jeszcze nigdy nie miało miejsca. Doświadczają czegoś, czego nigdy wcześniej nie doświadczył nikt inny.

Demeter, nie dało się ukryć, nie był jednak nowicjuszem. Jasne, wciąż należał do grona młodszych, i mniej doświadczonych tancerzy, ale wszystkie możliwe debiuty zaliczył już kilka sezonów temu, i teraz każdym spektaklem musiał udowadniać - reżyserom, współtancerzom, krytykom, widowni, sobie - że trzyma poziom, że nie traci werwy, że nadal zasługuje na zachwyt, który jeszcze niedawno otrzymywał tak to prostu - przez wzgląd na to jego taneczne dziewictwo.

Tak samo - zgodnie z obietnicą sprzed paru oddechów - rzeczy miały się zresztą w temacie seksu, a przecież to na nim Dima budował drugi filar swojej bieżącej kariery. Czy to na only fans, i innych platformach, na których trzepał kasę (okazjonalnie trzepiąc również coś innego - zwykle na zamówienie, i do wmontowanej w komputer kamerki), czy w środowiskach, w których zwykle wyławiał sobie klientów - na salonach, w nocnych klubach, i w określonych barach, słynących ze swojej popularności wśród samotnych i zamożnych mężczyzn. Wszystkich zawsze najbardziej podniecały wschodzące dopiero gwiazdy. Chłopcy znikąd, i nikomu nie znani, o ciałach młodych, gładkich, jędrnych i ufnych, niepoznaczonych jeszcze nadmiarem życiowych blizn, i niewytartych dotykiem setek rąk (który zwykł kumulować się na skórze przez lata, jak kurz albo rdza).
Problem Dimy leżał jednak w tym, że w tej dziedzinie miał aż za dużo - zwłaszcza jak na swój wiek - doświadczenia. Jasne, niektórzy mogli to cenić, ale z innymi czasem naprawdę musiał udawać bardziej niewinnego i nieopierzonego, niż w rzeczywistości, co zwykle wychodziło mało realistycznie, i czego Demeter wolał jednak unikać. No bo jak, na miłość boską, udawać, że jest się zupełnym nowicjuszem, gdy ciało samo zdradza się z wprawą i doświadczeniem?

Pozostawała mu więc - tak na scenie, jak i w łóżku - inna strategia, przez Ryana podświadomie dostrzeżona dosłownie w try miga.
Jak to szło? Ruchy bijące zdecydowaniem i mocą?
O, to, to.
Skoro nie mógł wsławiać się niewinnością i dziewiczym urokiem, Dima nie miał innego wyboru, jak sięgać na drugi koniec spektrum, i onieśmielać zarówno widzów, jak i kochanków, pewnością siebie i nieskrywanym talentem do tego, czym się zajmował.
No i, nie ukrywajmy, miał tego zupełną świadomość.
-Całkiem... "n i e ź l i" !? - Stało się teraz kilka rzeczy: blondyn najpierw zmrużył powieki, pozwalając swoim oczom zmienić się w dwie wąskie szczelinki (z których źrenica śledziła każdy ruch Shepherda czujnym, oceniającym spojrzeniem), potem prychnął spomiędzy pełnych warg, a na koniec roześmiał się kpiącym, chrypliwym śmiechem - Całkiem nieźli! - Aż klasnął w dłonie, podchodząc do bruneta bliżej, bliżej, aż mógł zajrzeć mu dokładnie w spowitą teatralnym półmrokiem twarz. Z tym, że jest nietutejszy Orlov zdradzał się natychmiast przynajmniej dwojgiem rzeczy: akcentem, oczywiście, z całą jego wschodnią śpiewnością, ale i nieuszanowaniem zachodnich standardów utrzymywania bezpiecznej odległości i szanowania osobistej przestrzeni drugiej strony. Mało brakowało, a dźgnąłby mężczyznę w pierś oskarżycielsko wyciągniętym palcem - A kim ty jesteś - Nie tracił czasu na żadnych "panów" i inne konwenanse - Żeby wydawać podobne sądy, co? Bo na krytyka to mi nie wyglądasz! - Nie dodał, że Ryan wyglądał zbyt sympatycznie, aby należeć do grona tych wrednych szuj, które jedną recenzją potrafiły zniszczyć komuś nie tylko karierę, ale i po prostu życie - Nie widziałem cię tu nigdy wcześniej, huh?

Ryan Shepherd

autor

harper (on/ona/oni)

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Lake Union”