WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

#51

Ostatnio życie Siriusa przypominało jazdę na RollerCoasterze, z którego niestety nie mógł wysiąść. W ciągu minionego tygodnia zaliczył trzy, porządne imprezy, wizytę z Melusine u ginekologa, a przedwczoraj skończył na komisariacie z troglodytą w stroju wikinga, z którym wdał się w bójkę. Właśnie dlatego jego dwa łuki brwiowe były przecięte i zalepione plastrami ściągającymi, na żuchwie widniał potężny siniak, a pod okiem odznaczała się fioletowa łuna. Jednak pomimo swojego kiepskiego stanu, bólu pleców i żeber pojawił się na spotkaniu.
Od początku stycznia Sirius większość czasu poświęcał pracy oraz nauce, dlatego nie wypadało mu ponownie odmawiać Nathanielowi - tym bardziej że zdawał sobie sprawę z tego, czego miał dotyczyć ich dzisiejszy wieczór. Śmierć Ursuli, która również miała miejsce półtora roku temu, trochę zagłuszyła stratę po wuju. Ich rodzina podzieliła się na żałobników, którzy na przemian ubolewali nad stratą ojca Nathaniela oraz siostry Siriusa. W tym czasie oni sami próbowali pogodzić się z tragedią, jaka w bestialski sposób wkradła się w progi ich codzienności. Życie nazywano przewrotnym i nieprzewidywalnym, jednak kiedy człowiek musiał pogodzić się ze stratą najbliższych mu osób, przeżywał wewnętrzną agonię. Sirius doskonale rozumiał emocje Nathaniela.
- Szukałem parkingu - poinformował zgodnie z prawdą. Ostatecznie zaparkował ulicę dalej, dlatego gdy dotarł do baru miał krótki, nerwowy oddech, który świadczył o tym, że przebiegł pozostały odcinek. - Oczywiście, że stawiasz - wtrącił, jednocześnie gorliwie zaciskając palce na dłoni kuzyna. - Mamy powód żeby dzisiaj upodlić się do cna! Widziałem wywiad. Łoooł, kuzynie byłeś taki wspaniały! - powiedział lekkim, nieco żartobliwym tonem, po czym ścisnął policzek Nathaniela. Jednak po wymianie pierwszych uprzejmości nabrał pokory i powagi. Zajął miejsce przed barem i posłał mężczyźnie spojrzenie, które przepełniała wyłącznie fascynacja i aprobata. Chociaż okazał to w mało subtelny sposób, to naprawdę był dumny. Życie doświadczyło Covingtona z paru najgorszych stron, a pomimo tego nigdy nie stchórzył. Przez ostatnie miesiące wytrwale walczył o dobre imię ojca oraz firmy i to właśnie ten upór przyczynił się do zwycięstwa.
- Naprawdę się cieszę, że wszystko dobrze się skończyło. Możesz w końcu odetchnąć - powiedział z uznaniem, szeroko się przy tym uśmiechając. Następnie podniósł rękę, aby przywołać do siebie barmana. Zamówił czystą whisky i od razu poinformował chłopaka, aby dbał o to, żeby jego szklanka dzisiejszego wieczoru nie była pusta. Po chwili otrzymał swój alkohol i wzniósł toast za zmarłego wujka oraz Covington Instructions. Z rozmachem uderzył szkłem w szkło kuzyna, a gwałtowność tego gestu sprawiła, że część trunku rozlała się na blat.
- Kuźwa - bąknął, jednocześnie strzepując z dłoni whisky. Następnie przepraszająco spojrzał na obsługującego ich chłopaka i ponownie wrócił do rozmowy z Nathanielem. - Co u Lavy? - zatopił usta w alkoholu. - Ja zacząłem biegać za jedną wariatką. Po raz pierwszy odkąd zerwałem z Jackie mam wrażenie, że zaczynam się zakochiwać - po raz pierwszy głośno podzielił się z kimś swoimi odczuciami. Dotychczas skrzętnie chował emocje w sercu, ale tym razem przestawał nad tym wszystkim panować.

autor

P o l a

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Życie nieuchronnie wiązało się z bólem, zwłaszcza związanym ze stratą najbliższych. Niekiedy jednak czas nie pozwalał na przygotowanie się do nagłych zmian, uniemożliwiał dostrzeżenie czy przewidywanie pewnych następstw. Najtrudniejsze było wtedy odnalezienie się w nowej sytuacji i pogodzenie się ze wszystkimi targającymi emocjami. Każdy człowiek inaczej radził sobie z bólem, niestety spośród wielu sposobów tylko część z nich okazywała się zdrowym podejściem. W przypadku Nate’a najlepszym sposobem, jaki wyrobił w sobie od czasu liceum, była ucieczka w pracę. Wir obowiązków skutecznie odwodził jego umysł od myślenia na tematy, które go kuły. I tym razem, widząc, co działo się w jego rodzinie, postanowił się skupić na tym, co wydawało mu się ważne. Okazywanie wsparcia Bosworthom, próby odbudowania dobrej renomy firmy i uczestniczenie w postępowaniu, a później sprawie w celu oczyszczenia nazwiska Covington z zarzutów sprawiały, że w ciągu ostatniego półtora roku miał co robić. Na szczęście, najgorsze miało być już za nim.
Na widok twarzy Siriusa Nate ściągnął brwi i skinął tylko głową na jego wytłumaczenie, przyglądając się mu uważniej. Widok jego poobijanej twarzy nie należał do najprzyjemniejszych, ale, zważywszy na temperament chłopaka, jego wygląd nie wprawiał też Covingtona w zaskoczenie. Choć musiał zauważyć, że ślady po walce wydawały się bardziej wyczynowe, niż kiedy ostatnio widział go w podobnym stanie.
- Taa, przyda się, zwłaszcza po tym wywiadzie. Mam wrażenie, że styczność z mediami była w tym wszystkim najtrudniejsza - pokręcił głową w rozbawieniu. Nigdy nie przepadał za oficjalnymi wystąpieniami, co niestety w jego przypadku stało się nieuniknione. Nie tylko z powodu sprawy, ale i w związku z zajęciem tak poważnego stanowiska. Zwykle na ekranie nie było tego po nim widać, gdyż starał się zachowywać pełen profesjonalizm, ale cholernie go to męczyło i o ile było to możliwe, wolał ograniczać się do niezbędnego minimum. Ten wywiad należał do wyjątków, bo w końcu mógł potwierdzić słuszność swoich słów. Przynajmniej w tej kwestii udało mu się osiągnąć sprawiedliwość.
- Ja też. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że za wszystkim stała konkurencja. Jak podłym trzeba być, żeby doprowadzić do takiej tragedii? - To pytanie retoryczne wzbudziło w nim ogrom niezrozumienia, w jego tonie zaś ukrył się żal i pogarda. - Na szczęście Lav tak skopała im tyłki, że do końca życia się nie pozbierają. - Wraz z wypowiedzianymi słowami jego usta momentalnie poszerzyły się w pełnym zadowolenia uśmiechu. Warto było mieć w swoim sztabie prawników kogoś szczególnie zaufanego. Lavender doskonale sprawdzała się nie tylko w pracy, ale i jako przyjaciółka, dzięki której firma konkurencyjna poniosła naprawdę wysoką cenę, zarówno w formie wypłacenia masakrycznej sumy odszkodowań, jak i trafiając do więzienia. Przepełniony dumą z takiego obrotu spraw, wziął do ręki swoją szklankę i stuknął nią w szkło Siriusa.
- Aj, dzieciaku. Marnować taki ceniony trunek? - próbował nieudolnie okazać dezaprobatę, ale w jego głosie nie dało się nie usłyszeć rozbawienia na niezwykłą delikatność chłopaka, z jaką podszedł to toastu, po czym sam upił porządny łyk alkoholu. Przyjemne palenie gardła tylko utwierdziło go w przekonaniu, jak bardzo przepadał za whisky. - Aa, Lavie w styczniu kończyła się umowa wynajmu, więc przeprowadziła się niedawno do przyjaciela jej przyjaciółki. Wiesz, facet ma poważne problemy zdrowotne, więc finansowo lepiej im się to rozkłada, poza tym opiekuje się jego psem. Nie potrafi odmówić nikomu pomocy - przyznał ze spokojem, na koniec wzruszając lekko ramieniem. Do tej pory nie widział w tym jakiegoś szczególnego problemu. Cenił ją za wiele rzeczy, w tym za dobre serce i chęć niesienia pomocy, czego nie mógł jej przecież zabronić. - Czy ta wariatka ma związek z tym, co ci się stało? - Sugestywnie uniósł brew, po raz kolejny rzucając okiem na poobijaną twarz Siriusa. Z zaciekawieniem i pewną rezerwą oczekiwał na więcej informacji. Kuzyn nie mógł teraz wykaraskać się od odpowiedzi.

autor

Lyn [ona]

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius był naprawdę wdzięczny kuzynowi, że od razu nie zapytał go o szczegóły, dotyczące jego posiniaczonej twarzy. Był zmęczony tym, że znajomi pomijali podstawowe uprzejmości i natychmiast przechodzili do poskromienia własnej ciekawości - bo bez wątpienia widok tylu ran na twarzy chłopaka wzbudzał niezdrowe zainteresowanie. Nathaniel był jednak inny. Lepiej wychowany i pokorniejszy, więc ku uciesze Siriusa rozmowę rozpoczęli od rzeczywistego powodu tego spotkania.
- Mimo wszystko uważam, że dobrze sobie poradziłeś. Nie wyglądałeś na zdenerwowanego - powiedział, jednocześnie obracając w dłoniach szklankę z whisky. Dał kuzynowi znać, że doskonale maskował stres skoro nawet najbliższa mu rodzina nie dostrzegła jego rozgorączkowania. Niestety nie wiedział, ile taka postawa kosztowała Nathaniela. Z pewnością sam Sirius nie dałby rady udawać. Był człowiekiem, który momentami w nazbyt impulsywny sposób eksponował negatywne emocje. Wystarczył niewielki czynnik, a zaczynał popadać w konflikt. Zadziwiające, że obaj mężczyźni byli spokrewnieni i w dodatku potrafili się dogadać.
Dwukrotnie klepnął kuzyna w ramię, a pokrzepiający uśmiech pojawił się na jego twarzy. W tym małym geście było wiele chęci wsparcia.
- Niektórych ludzi nic nie powstrzyma. Zrobią wszystko, aby zdobyć władzę i pieniądze. - Niestety słowa Siriusa były prawdziwe i odnosiły się nie tylko do rodziny Covingtonów, ale również reszty społeczeństwa. Człowiek na każdym kroku, bez większego wysiłku, potrafił udowodnić, że próbował sprawować kontrolę. Pycha wielokrotnie zniszczyła życie postronnym ludziom; ludziom którzy żyli z uczciwej pracy oraz otaczali miłością swoich najbliższych. To niebywale smutne.
Kiedy rozlał alkohol, spojrzał nieco zakłopotany na kuzyna, po czym ponownie strzepnął ręką. Chyba zbyt entuzjastycznie podszedł do toastu, jednak powód ich świętowania był naprawdę ogromny! Cieszył się, że winowajców w końcu dosięgła zasłużona kara, a dobre imię Covingtonów zostało oczyszczone. Nathaniel mógł odetchnąć.
- Czemu nie zamieszkacie po prostu razem? - zapytał, ostatecznie wycierając dłoń w spodnie. Następnie sięgnął po szklankę i wypił resztkę drinka. Barman natychmiast uzupełnił mu alkohol, z którym teraz zamierzał obejść się o wiele ostrożniej. - Nie chcesz się jeszcze ustatkować? - postawił kolejne pytanie, chociaż nie był pewny czy w ogóle powinien poruszać ten temat. Znał całą burzliwą historię, wiążącą Nathaniela i Lavę. Łączyło ich coś żarliwego, a jednocześnie miał wrażenie, że momentami oboje próbowali zachować zdrowy dystans. Sirius zachowywał się podobnie względem Melusine. Z jednej strony pragnął, aby spędzali razem każdą wolną chwilę, a przy najdrobniejszym błędzie przyjmował defensywną postawę i próbował ją zniechęcić chamstwem. Mimowolnie pokręcił głową. Czy tak właśnie działały kobiety?
- Nie zupełnie - zaprzeczył, po czym upił duży łyk drinka. - To - wskazał palcem na swoją twarz - przez wikinga - zaśmiał się, zdając sobie sprawę, jak żałośnie to zabrzmiało. - Wracałem parkiem ze sklepu. Jakiś facet mieczem rozerwał moją siatkę z zakupami. Od słowa do słowa zaczęliśmy się bić i trafiliśmy do aresztu. Chciałem do ciebie zadzwonić, ale przez proces miałeś dużo na głowie, więc poprosiłem tę wariatkę, aby zapłaciła za mnie kaucje. Okazało się, że pobiłem jej najlepszego przyjaciela - opowiedział całą historię, a następnie ponownie sięgnął po whisky. Minę miał tęgą, bo przebieg minionej sytuacji odbił się na relacji z Melusine. Przez Indio nie miał ochoty z nią rozmawiać, chociaż w identycznym stopniu broniła zarówno jego, jak i tamtego mężczyzny. - Ale to wariatka - zaznaczył jeszcze raz, jednocześnie przytakując samemu sobie.

autor

P o l a

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

No cóż, najwyraźniej nie każdy wiedział, co to wyczucie taktu. Nate miał tę przewagę, że doskonale rozumiał sytuację. Obrzucanie kogoś tysiącem ciekawskich pytań w nim samym potrafiło wywołać wyrzuty sumienia, poczucie winy czy po prostu irytację. Nie przepadał za obcesowym wtrącaniem się w nie swoje sprawy, zwłaszcza, kiedy zwyczajnie nie chciało mu się tłumaczyć ze swojego postępowania przed kimkolwiek. Dlatego też nie naciskał na Siriusa. Nie zamierzał go w jakikolwiek sposób osądzać, dając mu przestrzeń, by w razie chęci sam mu to wyjawił. Prawdopodobnie właśnie dzięki temu ich relacja na przestrzeni lat tak się rozwinęła.
- Dzięki. Lata praktyki uczyniły ze mnie mistrza kamuflażu. - W jego śmiechu zabrzmiała gorzka nuta, kiedy odniósł się do wydarzeń sprzed kilku ostatnich lat. Tak bliski znajomy, jak Bosworth, bez trudu mógł pochwycić aluzję. Od zawsze Nate starał się pokazywać swoją siłę, pewność siebie i zimną krew, mimo iż nie raz życie stawiało przed nim niezwykle trudne wyzwania. Częste udawanie przed wszystkimi dookoła, że nic takiego się nie działo, pomimo wewnętrznego załamania nerwowego, weszło mu w nawyk. I to do tego stopnia, że najbliżsi mieli trudności w odróżnieniu prawdy od gry.
Na przyjazny gest Siriusa odwzajemnił uśmiech i pokiwał głową.
- Najgorsze jest to, że życie to nie cholerna bajka czy film i dobro nie zawsze wygrywa. Jeśli chcesz zrobić wszystko uczciwie to i tak możesz dostać po dupie. - Niewiarygodne, jak życie potrafiło być niesprawiedliwe. Aż w głowie zaświtał mu obraz jego ulubionej postaci filmowej. - A tak bardzo chciałem za dzieciaka być jak Bond - wyznał z teatralnym żalem, po czym prychnął i pokręcił głową nad swoją naiwnością. Wszechstronnie utalentowany tajny agent 007, który ostatecznie zawsze zwycięża z każdym zagrożeniem i w tajemniczy sposób wychodzi z opałów obronną ręką. Chociaż sądząc po ostatnim filmie… Nathaniel czuł pewien niedosyt.
Na rozlany alkohol w końcu machnął ze śmiechem ręką, pokazując tym, by Sirius zupełnie się nie przejmował. Mieli świętować, a jak świętować, to na całego!
- Wiesz, to kobieta, która ceni swoją niezależność. Nie chciałem jej niczego narzucać. Poza tym, po doświadczeniach z Zarą nie jestem pewien, czy jakikolwiek pośpiech jest wskazany - ściągnął brwi, trochę skonsternowany. Zara była miłością jego życia, a przynajmniej jeszcze rok temu tak właśnie uważał. Niewiele czasu mu zajęło, by podjąć tę poważną decyzję, jaką był wybór pierścionka. W międzyczasie studia i praca tak go pochłonęły, że nawet nie zauważył, jak po zaręczynach mimowolnie zaczęło się coś dziać w ich związku. I to coś doprowadziło do porzucenia go przed ślubnym kobiercem. Nie chciał znowu popełnić takiego błędu. - Jakoś tym razem nie czuję szczególnego parcia. Czuję się dobrze w miejscu, w którym teraz jestem - przyznał szczerze, również dopijając alkohol, by po chwili znów pełną szklanką powoli zataczać kręgi na blacie. Z doświadczenia wiedział, że nagłe zmiany nie zawsze prowadziły do satysfakcjonujących efektów. Mógł zaprzeczać przed samym sobą ile wlezie, że chodziło tylko o niechęć do zmian, ale tak naprawdę wywołana była czymś znacznie głębszym. Po raz kolejny zatopił usta w drinku. Kiedy Sirius zabrał głos, z zainteresowaniem odwrócił się nieco w jego stronę.
- Ale jak to… wikinga? - zapytał z niedowierzaniem, ściągając brwi w niezrozumieniu, jednocześnie jego kąciki ust uniosły się ku górze w rozbawieniu. Z uwagą wysłuchał opowieści, kręcąc przy tym głową, na koniec nieco krzywiąc się ze współczuciem. - Takie rzeczy mogą przytrafić się tylko tobie - stwierdził z przekonaniem. Chłopak miał dar do wplątywania się w kłopoty. - Ale pamiętaj, że bez względu na wszystko, zawsze możesz zwrócić się do mnie z każdą sprawą - przypomniał mu, kierując swoje poważne spojrzenie na Boswortha. Zupełnie niepotrzebnie przejmował się niektórymi rzeczami, dla Nate’a rodzina i przyjaciele byli najważniejsi. Niemniej jednak dobrze, że miał do kogo się odezwać. - Ten gość wygląda chociaż podobnie? - Uniósł wysoko brew z zaintrygowaniem i znów upiły spory łyk whisky. No bo hej, jasne, że ktokolwiek by nie zaczął walkę, to Siriusowi będzie kibicował. Nie było to może godne pochwały, zarówno pod względem wszczynania bójek, jak i trzymania kciuków za kuzyna, ale nie było sensu płakać nad rozlanym mlekiem. - Wariatka, a jednak nie potrafisz przejść obok niej obojętnie - zagaił subtelnie. Zastanawiało go, czy miał powody do obaw?

autor

Lyn [ona]

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Sirius momentami zazdrościł Nathanielowi roztropności i pokory. On nigdy nie potrafił ujarzmić własnych emocji. Często popadał w konflikty, odzywał się nieproszony, albo reagował impulsywniej, niż wypadało. Stawiał swoje uczucia ponad wszystkie inne potrzebny, dlatego ludzie postrzegali go jako osobę, charakteryzującą się arogancją i brawurą. Nie potrafił tego zmienić, bo zanim podjął jakąkolwiek próbę przywołania rozsądku, jego ciało reagowało instynktownie.
Bywały dni, kiedy emocje rozrywały go od środka; kiedy musiał w coś uderzyć, aby rozładować napięcie, więc mógł tylko się domyślać ile energii kosztowało Nathaniela utrzymanie tej pokerowej postawy. Żaden człowiek nigdy nie powinien borykać się z takimi problemami.
- Jest takie przysłowie jak masz miękkie serce to musisz mieć twardą dupę - powiedział znienacka, wtrącając tą frazę pomiędzy jedną wypowiedzią kuzyna a druga, dotycząca agenta 007. Potem przytknął do ust szklankę, jednak zanim skosztował alkoholu spomiędzy jego warg wyrwało się krótkie, ironiczne prychnięcie. Sirius jako dziecko preferował bohaterów z nadprzyrodzonymi umiejętnościami. Podobam mi się Supermen, Zielona Latarnia i Flash. Sporadycznie bywał również fanem Batmana, jednak z czasem umieścił go na szarym końcu listy swoich ulubieńców. Podobny stosunek miał do Jamesa Bonda, który raczej przypadł do gustu bardziej starszemu pokoleniu.
- Pośpiech? - pokręcił głową. Ta kwestia również zaznaczyła ich odmienność charakterów. Sirius nigdy nie był zaangażowany w żaden związek tak jak Nathaniel w przypadku Zary. On najwięcej czasu spędził u boku Jackie. Wtedy miał dwadzieścia trzy lata i nadal zachowywał się jak roztrzepany dzieciak z pustką we łbie. Czuł przepełniającą go miłość, lecz uważał sporadyczne sypianie u siebie nawzajem za wystarczające. Teraz nie był pewny czy z obecnym usposobieniem postąpiłby podobnie. Po śmierci Ursuli zerwał z dziewczyną, raz na zawsze zrównując ich relacje z ziemią. Wielokrotnie zastanawiał się, czy gdyby wtedy mieszkali razem, to czy udałoby im się przetrwać tę poważną próbę.
- Wydaję mi się, że nie powinieneś porównywać jednego związku do drugiego - zakołysał szklanką, jednocześnie uważnie przyglądając się złotemu alkoholowi, który wesoło mienił się w świetle barowych lamp. Potem ostrożnie wziął łyk i ponownie poświęcił całą uwagę kuzynowi. - Z drugiej strony... - zaczął i przerwał kontakt wzrokowy, aby jeszcze raz pociągnąć ze szklanki - Z drugiej strony, jak tobie to odpowiada, to najważniejsze. - Uśmiechnął się serdecznie.
W kwestii związków mogli toczyć bardzo rozwiązłą dyskusję, kierowaną ich odmiennymi doświadczeniami. Siriusa serce nigdy nie zostało złamane. Żadna z jego dotychczasowych partnerek nie odrzuciła jego zalotów. To on zaprzepaszczał szansę na szczęśliwe zakończenia i odchodził w najmniej oczekiwanych momentach - przeważnie takich, które niewskazywany na rozpad, dlatego nie miał prawa głębiej wypowiadać się na temat relacji Nataniela i Lavy. Oboje byli starsi i mieli inny bagaż doświadczeń, który mógł być zupełnie inny, niż siriusowe miłostki do jakich obecnie podchodził z lekkością. Jego dziewczyny zacierały się w pamięci, tworząc przyjemne, mniej lub bardziej sentymentalne wspomnienia. Nic ponadto.
- A weź! - warknął, jednocześnie ściągając brwi. Nerwowo popił whisky, bo mimowolnie pomyślał o wydarzeniach z parku. Potem jednak się zaśmiał i w duchu przyznał kuzynowi rację. Rzeczywiście takie rzeczy mogły przydarzyć się tylko jemu. Coraz częściej postrzegał siebie jako czarną owcę tej rodziny albo kogoś, kogo po prostu przeklęto. - Nie śmiej się ze mnie - powiedział brzmiąc groźnie, jednak w tych słowach dało się również usłyszeć żartobliwe drganie. Niespodziewanie wytknął palec i dwukrotnie dźgnął nim kuzyna w zagłębienie jego szyi. Po wymianie uprzejmości ponownie rozsiadł się na krześle i poprosił kelnera o dolewkę.
- Wiem Nathaniel - przytaknął. Nathaniel był tym kuzynem, którego cenił najbardziej. Po pierwsze znajdował się na miejscu, w Seattle, a po drugie, najważniejsze, niezależnie od pory mógł pojawić się w progach jego codzienności. I pomimo tego nie poczułby się jak nieproszony gość. - Gorzej. Podobno ma złamane żebro - prychnął szyderczym śmiechem, przy czym pokręcił głową. - Ty też czasem ze mną przegrywałeś, jak u nas nocowałeś - zauważył nieco kąśliwie i ironicznie. Zabawnie poruszył brwiami, aby trochę dopiec kuzynowi. Sirius zawsze miał przewagę we wzroście, jednak Nathaniel również potrafił wykorzystać swoje atuty, dlatego wynik ich potyczek, kreowanych na trawie za domem nigdy nie był znany.
- Przespałem się z nią, a potem ona ze mną, bo wzięła mnie z zaskoczenia w magazynie na uczelni. - Z ust Siriusa ponownie wyrwał się niekontrolowany śmiech. To głupie, wręcz absurdalne, ponieważ dotychczas stronił od takich rozrywek w miejscach publicznych. Był szalony, nieprzewidywalny i brawurowy, jednak dotychczas panował nad własnym pożądaniem. Owszem, dwukrotnie poszedł do łóżka z kimś z przypadku, ale wynikło to przez nadmiar alkoholu. Na uczelni był trzeźwy i w pełni świadomy, a pomimo tego skończył w ciasnym i brudnym pomieszczeniu z opuszczonymi do połowy spodniami.
Cmoknął i przekręcił głowę w bok.
- Ile razy uprawiałeś seks w miejscu publicznym? - zapytał znienacka. Zwrócił uwagę nawet barmana, który zawiesił na nich ciekawskie spojrzenie.

autor

P o l a

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

Oboje mieli tyle wspólnego, a jednocześnie byli tak odmienni w pewnych kwestiach. Każda postawa, z jaką obaj mężczyźni podchodzili do życia z pewnością miała zarówno zalety, jak i wady. Poskramianie emocji to dobre wyjście, ratujące w wielu sytuacjach, dzięki którym unikało się niepotrzebnych konfliktów. Jeżeli jednak spojrzeć na to z drugiej strony, Nate tak bardzo wpoił sobie opanowanie, że czasem znacznie ciężej było mu wyrazić swoje uczucia, gdy zachodziła taka potrzeba. Musiało stać się coś poważnego, by zrozumiał powagę sytuacji i towarzyszące jej emocje. Posiadał w sobie pewne blokady, które wymagały czasu i zapalnika, żeby się z nimi uporać. To również nie było zbyt zdrowe.
- I liczyć, że się w nią dostanie - dodał z rozbawieniem, podchwytując słowa Siriusa. W tych czasach należało spodziewać się niespodziewanego. Niestety, nie zawsze dało się wszystko przewidzieć, zwłaszcza, gdy to serce trochę miękło pod wpływem różnych czynników. Na przykład dobra swoich pracowników. Prezes powinien być twardy i nieustępliwy, ale on przejmował się swoimi ekipami. Zwłaszcza, że jeszcze to półtora roku temu znali się na zupełnie innym poziomie. To jeden z powodów, dla których walczył o sprawiedliwość. I być jednocześnie dystyngowanym dżentelmenem, amantem i tajnym agentem o zróżnicowanych umiejętnościach. Cichym bohaterem ratującym świat. Taaak, był trochę starszy pokoleniem od Siriusa i troszkę bardziej realistycznie podchodził do życia. Jego ulubioną supermocą była siła umysłu.
Skinął głową. Wiedział, że może nie brzmiało to najlepiej, ale wbrew pozorom cała sprawa nie była taka prosta.
- Chyba nie powinienem jej zbytnio ograniczać. Ma własne plany i marzenia, nie czuje potrzeby osiadania w konkretnym miejscu. Nie chciałbym, żeby przeze mnie utknęła w Seattle i zaprzestała myśleć o tym, co dla niej ważne - przyznał, pozwalając sobie na cięższe westchnięcie. Zawsze twierdził, że Lava to piękny ptak, który nie mógł pozostać w zamkniętej klatce. By żyć i być w pełni szczęśliwą, potrzebowała konkretnych bodźców, które jej to dawały. Dała mu to do zrozumienia podczas wrześniowego wyjazdu na Malediwy. On równie szczerze kochał podróże, ale, wobec zobowiązań w mieście, nie mógłby przeprowadzić się załóżmy na kilka miesięcy do Europy i odciąć się od najbliższych. Posiadał na świecie miejsce, za którym tęsknił i do którego chciał wrócić. Panna Hale wiedziała o jego zaangażowaniu w pracę i dawała mu odpowiednią przestrzeń, więc powinna otrzymać to samo.
- Poniekąd możesz mieć rację, ale co, jeśli kobiety niby myślą o tobie poważnie, a kiedy zmieniasz słowa w czyny to nagle zaczynają zauważać pewne niedogodności, albo właśnie czują ograniczenia i stwierdzają, że to jednak nie to? - wygłosił swoją teorię. Zara obawiała się, że ślub mógł wywrzeć wpływ na jej karierę jako prawniczkę. Lava natomiast mogła mieć problem z pogodzeniem swoich pasji z ustatkowaniem się w jednym miejscu. Niby dwa różne powody i podejścia do życia, ale łączyło je jedno… niepewność do przyszłości. - Ja… staram się po prostu dostosować - przyznał, wzruszając przy tym ramieniem i odpowiadając na uśmiech kuzyna uniesieniem kącików ust, tym samym mentalnie dziękując mu za wsparcie i zrozumienie. Cóż innego mógł zrobić?
Pokręcił jeszcze głową z rozbawieniem, zanim po raz kolejny skosztował drinka. Można by uznać, że Sirius przyciągał kłopoty jak magnes. Między innymi to dlatego właśnie zdarzały mu się tak nieprawdopodobne sytuacje. Niekiedy zazdrościł mu takich doświadczeń. Bosworth żył na zupełnie innym etapie, niż on. Nie miał na głowie tylu obowiązków, mógł cieszyć się chwilą bez zastanawiania się nad tym, co mogłyby przynieść mu pochopne decyzje. Nate uwielbiał wolność, jaką fundowały mu szalone wyjazdy ze znajomymi w poszukiwaniu przygód. Albo przyciągające spojrzenia kobiet, których poznanie często wywoływało pierwotne instynkty. To już w przeważającej mierze należało do przeszłości, dlatego z takim zaciekawieniem przysłuchiwał się każdej opowieści kuzyna. - To nie śmiech, to czysty podziw - stwierdził, nieco bardziej żartobliwie, niż uważał w rzeczywistości, oddając mu ze śmiechem łagodnego kuksańca w żebra.
Potwierdzające słowa wystarczyły, by mu uwierzyć. Nate naprawdę miał na myśli to, co mówił i odebrał to z pełnym zrozumienia skinięciem głowy, przy tym poklepując bratersko ramię Siriusa. - Czasem to dobre określenie - prychnął w odpowiedzi, wyciągając ku górze wskazujący palec i spoglądając na chłopaka spode łba, jakby chciał tym powiedzieć “nie bądź taki fifa rafa, byłem jednak trochę starszy, więc miałem trochę więcej doświadczenia”, po czym przewrócił w rozbawieniu oczami. Oczywiście, jedynie naigrywał się z sytuacji, które teraz rozbłysły w jego pamięci.
- Żartujesz? Wariactwem byłoby, gdybyś się opierał. To skarb, skoro dąży do spełniania najskrytszych fantazji - zaśmiał się, ale zaraz potem uniósł wysoko swoje szkło, wyrażając tym szacuneczek dla kuzyna i stuknął jego szklankę, by zaraz rozlać po gardle bursztynowy płyn, który przyjemnie go zapiekł. W innych okolicznościach pewnie totalnie by Siriusowi zazdrościł, ale sam w kwestii seksu nie miał na co narzekać. Na jego pytanie uniósł wysoko brwi, kompletnie się takiego nie spodziewając. Mimo to na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek.
- No cóż, na pewno więcej, niż przeciętny facet. Są pewne siły, którym nie jest się w stanie oprzeć - stwierdził, jakby było to dla niego naturalne. Czasem niewiele było potrzeba, by wzbudzić w kimś pożądanie. A z Lavą zawsze było ciekawie. - Ostatnio zdarzyło się to w konferencyjnej w biurze, jakiś tydzień temu? Dla mnie to też było niezłe zaskoczenie - aż westchnął, przywołując na myśl wspomnienia. Do tej pory nie mógł uwierzyć, jak dobrze pod tym względem układało się w jego związku. - Świadomość, że ktoś mógłby cię nakryć, dodaje pikanterii, co? - odparł zaczepnie i szturchnął go lekko ramieniem, nie przejmując się otaczającymi go ludźmi i dopijając swojego drinka. Wspomniana świadomość potrafiła napędzić do działania.

autor

Lyn [ona]

Miliony przed nami. Miliony po nas.
Awatar użytkownika
26
190

Właściciel

Artistic Soul & Szmaragdowe Centrum

sunset hill

Post

Przytaknął, wyrażając w tym geście prawdziwe uznanie dla postawy Nathaniela. Pomimo że darzył partnerkę głębszym uczuciem, to potrafił uszanować jej ambicje, plany i marzenia z czym często mijało się nastawienie Siriusa. Od zawsze kierował się własnymi, impulsywnymi emocjami, które skłaniały go do nierozsądnych rozwiązań. Mając własne zdanie albo utarty schemat postępowania nie zawsze potrafił odpuścić i wziąć pod uwagi odmiennej opinii innej osoby - zwłaszcza partnerki.
Skoro ciągniecie w dwie inne strony, to czy to w przyszłości będzie miało sens? – zapytał bardzo bezpośrednio. nie czuł się zobowiązany do delikatnego traktowania kuzyna i zawsze w jego towarzystwie otwarcie mówił o tym, co aktualnie zaprzątało mu głowę. Lava mogła być pięknym ptakiem; mogła nawet stanowić najznakomitszy okaz kobiety w całym Seattle, jednak to nie oznaczało, że Nathaniel winien trwać u jej boku, tracąc jednocześnie własne ambicje. A Sirius uważał, że prędzej czy później emocje przytłoczą go do tego stopnia, ze będzie musiał dokonać wyboru. Miłość albo firma - pomyślał, jednocześnie wymownie spoglądając na twarz mężczyzny.
Dostosować – prychnął, tym samym wyrażając dezaprobatę. Potem napił się whisky. To nie tak, że Sirius miał negatywny stosunek do Lavy. Zamienili raptem kilka zdań w otoczeniu pojedynczych uśmiechów i wesołych spojrzeń, ale pomimo tego zdążył ją polubić. Wydawała się być silną, zdecydowaną kobietą, charakteryzującą się rezolutnością. Po prostu ilekroć rozmawiali o związku Nathaniela, odczuwał niepokój względem ich przyszłości, która obecnie skryła się za kurtyną tajemnicy.
Uważam, że powinniście w końcu coś ustalić, Nate – powiedział z nienaturalną dla siebie powagą, odnosząc się do mężczyzny, niczym starszy brat. W prawdzie z ich dwójki miał mniejsze prawo do udzielania rad komuś, kto tytułował się prezesem, miał wyższe wykształcenie i był bliski popełnienia małżeństwa. Życie Nathaniela Covingtona było o wiele bogatsze w dojrzałe doświadczenia, niż przeszłość Siriusa Boswortha, a pomimo tego postanowił go upomnieć. – Czy w takim wypadku nie powinieneś jako pierwszy kopnąć takiej kobiety w dupę? Nie dogodzisz wszystkim – odniósł się do poprzedniego pytania kuzyna. Odpowiedź oddał w formie żartu, chociaż i tak w zdaniu Siriusa dało się usłyszeć domieszkę powagi.
Sirius znajdował się w takim miejscu, że nie myślał jeszcze o stabilizacji - chociaż coraz częściej zaczynał spotykać się z Melusine. Nie zastanawiał się nad słowami i czynami, które często popełniał nazbyt pochopnie. Lekkomyślnie wykonywał każdą czynność, przez co nierzadko musiał stawiać czoła konsekwencjom. Nathaniel powinien czasem wciąż z niego przykład. Pomimo problemów zawsze spadał na cztery łapy, co zresztą potwierdziła ostatnia bójka z wikingiem.
Machinalnie odgiął się w bok, kiedy pieść kuzyna dotknęła zebra Siriusa. Tam również znajdował się siniak, którego intuicyjnie chciał obronić. Potem się zaśmiał i klepnął palec Nathaniela, który właśnie wytknął w jego stronę. Zrozumiał to wymowne spojrzenie mężczyzny i odpowiedział w podobny sposób - "Głupku, pomimo doświadczenia i tak potrafiłem wygrać. To nic, że wtedy zaczynałem cię gryźć po ramionach i wyrywałem ci włosy z nóg". Uśmiechnął się zbójecko, po czym jako pierwszy odpuścił tę zabawną, wzrokową potyczkę. Sięgnął po drinka i po raz kolejny wlał do gardła alkohol.
Masz racje – przytaknął i w przeciwieństwie do kuzyna nie wzniósł toastu za ten seks w magazynie. Czuł, że właśnie objęła go konsternacja. - Przespałem się z szurniętą wariatką - jęknął żałośnie. Z impetem uderzył się otwartą ręką w czoło. – Jeżeli jednak rzeczywiście postanowię się z nią związać, to zabij mnie. Poćwiartuj moje zwłoki i wrzuć do oceanu. Nie będę miał pretensji, Nate. Serio. Po prostu to zrób - powiedział, ponownie przywołując na właściwie miejsce swój żartobliwy ton. Pomimo tego co właśnie powiedział czuł, że Melusine już zdążyła zająć w jego sercu ważne miejsce. Była pierwszą osobą o której myślał z rana i ostatnią, jak zasypiał.
Taa? – bąknął podejrzliwie – Takim jesteś ogierem? – zaśmiał się i zakołysał alkoholem w szklance. Następnie wypił wszystko za jednym haustem i głośno syknął. Przez ten krótki czas zdążyli opróżnić już parę drinków. Sirius czuł się bardzo dobrze, chociaż momentami miał wrażenie, że obraz niestabilnie porusza się przed jego oczami. Pominąwszy ten fakt był bardziej otwarty i bezpośredni. – Nie. Po prostu miałem ochotę to wtedy zrobić – odparł, jednocześnie odpowiadając na gest Nathaniela takim samym popchnięciem. – A ciebie co, naprawdę to podnieca? Kurczak ci lepiej stoi?

autor

P o l a

Life's a game made for everyone and love is a prize
Awatar użytkownika
31
180

prezes/inżynier budowy

Covington Constructions

the highlands

Post

- Nie mam pojęcia, do czego to wszystko dąży, z resztą - nie wiedziałem od samego początku, że cokolwiek z tego wyniknie. Wiem, że na razie nasz układ działa, a czas pokaże, co przyniesie los - przyznał, wyglądając na otwartego na wszystko, co dawał mu świat. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na fakt, że szybkie tempo i mocny alkohol niepozornie zaczęły się wkradać w jego naturalne zachowanie, sprzyjając rozluźnieniu. Dlatego też w tym momencie czuł moc własnej racji. Nie chciał dopuścić do siebie obaw, które Sirius właśnie mimowolnie zaszczepił w jego zakamarkach umysłu. Zastanawianie się nad przyszłością i dążenie do spełnienia pewnych zobowiązań w przypadku związków nie skończyło się dla niego najlepiej, kiedy był z Zarą. Znajomość z Lavą natomiast zaczęła się niepozornie, bo na początku im obojgu nie zależało na konkretnej definicji. Dopóki sami nie dojrzeli do decyzji o relacji na wyłączność. Czas sam pewne rzeczy im podsuwał i na razie tego zamierzał się trzymać.
- No, co. Może to nie jest zgodne z tradycyjnym podejściem, ale spontaniczność po prostu sprawdza nam się najlepiej - uznał, nie przejmując się tonem głosu kuzyna. Nie widział nic złego w braku konkretnych planów. To dobrze działało na ich związek i pozwalało na dużą elastyczność i swobodę. Poniekąd dlatego właśnie między Nate’m a Lavą brakowało poważniejszych rozmów na temat przyszłości, ale korzystając z chwili dla siebie, nie tracili czasu na takie rzeczy i zwykle przeznaczali je na o wiele ciekawsze… tematy.
Poważny ton Siriusa mimowolnie wywołał w mężczyźnie skrzywienie. Jakkolwiek by nie zapierał się nogami przed ustaleniami związanymi z relacją z Lavą, zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później go to czekało i rozumiał, co kuzyn chciał mu przekazać. Co prawda, Bosworth był od niego młodszy, ale jego intuicja czasem działała w dobrym kierunku. - Wiem. Przyjdzie na to czas - a wtedy nie będzie miał wyjścia. Westchnął w końcu i całkowicie opróżnił szklankę, dając barmanowi znać, żeby znów ją napełnił. Poważna rozmowa wyszła zupełnie nieplanowanie, dlatego ulżyło mu, kiedy zeszła na nieco lżejszy poziom. - Dopóki czerpię z tego korzyści, nie widzę powodu, dla którego coś miałoby ulec zmianie - uśmiechnął się pod nosem. Przecież nie odgrywał szlachetnego rycerzyka, który usługiwał wszystkim dookoła, nie licząc na nic w zamian. Ich relacja opierała się na wzajemnym dawaniu i otrzymywaniu. Kończyć coś, co było dla niego wygodne i dawało satysfakcję? Nie potrzebował niczego więcej i przy tym właśnie się upierał.
Wbrew zdrowemu rozsądkowi, który Nate powinien w tym wieku posiadać, nie w głowie była mu stabilizacja. Czuł się stabilnie w miejscu, w którym aktualnie się znajdował, ale poważniejsze kroki nadal błąkały się gdzieś daleko, w głębi jego podświadomości. Aczkolwiek rozmowa z Siriusem zdecydowanie wpłynie na jego sposób myślenia, o czym pewnie oboje się przekonają w niedalekiej przyszłości. Ale… nie wyprzedzajmy faktów.
Pokręcił z politowaniem głową na odpowiedź kuzyna, nadal obdarzając go wzrokiem mówiącym, iż teraz na ich wyczyny nie było żadnych świadków, więc sprawa pozostanie nierozstrzygnięta, po czym parsknął śmiechem i również podjął swoją szklankę do ust.
- Nie przesadzaj, przecież nie może być tak źle, co? - odparł z typowym dla siebie luzem, choć na jego czole zamajaczyła lwia zmarszczka, kiedy rzucił mu ukradkowe spojrzenie, w którym czaił się cień troski, miarkując w ten sposób, czy rzeczywiście dochodziło do jakiegoś rażącego problemu. - Czasem dobrze wpuścić do swojego życia trochę szaleństwa - stwierdził ze śmiechem, upijając porządny łyk whisky, tym samym uznając, że Sirius mógł trochę wyolbrzymiać. Mimo że sam nie znał wariatki, która wpadła w oko kuzynowi, to chłopak raczej nie miał się czym przejmować. Nie ingerował w jego doświadczenie w sferze damsko-męskiej, ale przyznawał w duchu, że jeszcze sporo przeżyć czekało go w tym życiu.
- Zaraz tam ogierem. Po prostu wiem, czego chcę i nie boję się tego odbierać - zawtórował mu śmiechem. Przyjaciele, a zwłaszcza płeć żeńska, wielokrotnie mu wypominali, jakie prowadził życie miłosne, ale on po pierwsze - nie krył się z tym, a po drugie - zwisało mu, co wszyscy o tym myśleli, bo był pewnym siebie facetem i w wielu sytuacjach nie czuł żadnego skrępowania. - No i prawidłowo. To znaczy, że wszystko tam na dole działa i jest na właściwym miejscu - zaśmiał się, czując cyrkulujący w żyłach alkohol, od którego czuł coraz przyjemniejsze ciepło. - Ta nutka niepewności robi swoje - stwierdził, niedbale wzruszając ramieniem i dopił swoje whisky, aż w głowie zrobiło mu się tak przyjemnie lekko, że kiwnął Siriusowi głową, by szybciej dopił swoją partię, po której wznieśli jakiś wzniosły toast i dali się ponieść sprzyjającym tego wieczoru rozmowom na już niezbyt mądre tematy.
//zt x2

autor

Lyn [ona]

ODPOWIEDZ

Wróć do „Emerald City Bar”