WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

12. Wiele wskazywało na to, że właśnie naprawdę otwierała zupełnie nowy rozdział w swoim życiu, oscylujący wokół bardzo wielu zmian, które miały wpływ na całą jej codzienność – i co więcej, miały mieć wpływ na całą jej przyszłość, którą to zamierzała dzielić z Chesterem. Jakiś czas temu w ogóle nie pomyślałaby o tym, że mogłaby w tym wieku myśleć o założeniu rodziny, tymczasem los sprawił, że na jej drodze wreszcie stanął ktoś, kto sprawił, że myślenie o tym nie napawało jej strachem – już nie, a raczej ekscytacją i wyczekiwaniem na to nieznane, które miało nadejść, ale patrzyła na to wyłącznie w pozytywnych barwach. Mimo wszelkich obaw i niepewności, wiedziała, że ma u swojego boku Chet’a, na którego zawsze i we wszystkim mogła przecież liczyć, a który ostatnio doskonale utwierdził ją w przekonaniu, że chce tego samego – gdy kupił dla niej ten przepiękny dom, który oglądali jako pierwszy. Co prawda obejrzeli jeszcze kilka domów w przeróżnych dzielnicach i tak naprawdę każdy z nich był równie piękny i ciekawy, ale jakimś dziwnym trafem to właśnie ten pierwszy okazał się być dla nich – tym właściwym. Tym pierwszym wyborem, którego zapragnęli się trzymać, jakby niemal na starcie czując, że to jest właśnie to miejsce, które mogliby kiedyś nazywać swoim domem. Dalsze zastanawianie się więc było właściwie niepotrzebne, tym bardziej, że ktoś mógł przecież owy dom podkupić, więc gdy zapadła ostateczna decyzja, można było przejść do realizacji i tak też oficjalnie Chet zakupił tę nieruchomość, zostając jej pełnoprawnym właścicielem. Ostatecznie jednak to nie był tylko jego dom, ale ich wspólny, bo z tym faktem Jordie już dawno się pogodziła i zdecydowanie zamierzała to miejsce nazywać również swoim, jednocześnie równie mocno ekscytując się na myśl o tym, że będzie mogła to miejsce urządzić właściwie od podstaw. Obawiała się odrobinę, że to zadanie mogłoby ją przerosnąć, ale była na to absolutnie gotowa i chciała się podjąć tego wyzwania, ponieważ to miało być ich miejsce na ziemi i miało być dokładnie takie, jakie chcieli aby było – takie ich, oddające ich charaktery i upodobania. A przy tym aby było przystosowane dla posiadaczy zwierząt – czyli psa, a w przyszłości także do obecności dziecka, które za jakiś czas miało się tu również pojawić. Remont więc powoli już tam na miejscu trwał, zdołali podjąć pierwsze, wstępne decyzje, by temu wszystkiemu nadać już jakiegoś życia, ale i tak wszelkie wybory dotyczące dekoracji i wystroju nadal pozostawały otwarte. Ponieważ Jordie zaś, czując się już znacznie lepiej w ostatnim czasie, postanowiła wrócić do pracy w barze, to ostatecznie z Chet’em widywali się odrobinę rzadziej niż dotychczas, gdy siedziała głównie w swoim mieszkaniu i na wszystko miała czas – ale też często widywali się na miejscu w lokalu, więc mieli okazję nadrobić ten czas spędzony osobno. Dzisiaj natomiast nieco się rozmijali, jedynym więc pozostawał kontakt telefoniczny, ponieważ Jordie pracowała od rana, a Chet popołudniu – spotkanie więc nie wchodziło w grę, przynajmniej nie w ciągu dnia, ale ponieważ mieli sporo kwestii do obgadania, a tym samym nie zdążyli jeszcze nawet uczcić zakupu nowego, wspólnego domu, to Jordie zorganizowała im wieczór we dwoje w swoim mieszkaniu, gdy brunet już będzie po pracy. Tak naprawdę strasznie się za nim stęskniła i mimo faktu, że oboje byli dziś pewnie nieco zmęczeni po pracy, a może i Chet bardziej, z uwagi na to, że miał do niej dotrzeć tuż po niej, to i tak pragnęli wreszcie się zobaczyć i spędzić nieco czasu razem. Tym bardziej, że ostatnio tak bardzo skupieni byli na zakupie domu i remoncie, że jakby troszkę zapomnieli w tym wszystkim o sobie, a przecież nie o to w tym chodziło, przecież nie tego chcieli, a tymczasem już na starcie jakby poddali się nieco obowiązkom i zajęciom, które pochłaniały ich czas oraz uwagę w zbyt dużym stopniu. Jordana zaś miewała spore wahania hormonów, które sprawiały, że jej potrzeby także stawały się nagle znacznie większe – i bynajmniej nie chodziło tutaj tylko o jedzenie. Dlatego wieczorem wzięła relaksującą kąpiel, po której zrobiła delikatny makijaż i dziewczęcą, acz równie kuszącą fryzurę, pozostawiając włosy rozpuszczone, bo doskonale wiedziała jak bardzo uwielbiał je w tej formie Chet – na ciało zaś ubrała nowy, seksowny komplet błękitnej, koronkowej bielizny, który zakupiła właśnie z myślą o takim wieczorze jak ten. Każdy facet to przecież wzrokowiec, a ona uwielbiała sprawiać brunetowi przyjemność także w taki sposób, gdy mógł cieszyć również i oczy jej widokiem, który ewidentnie za każdym razem mocno mu się podobał. A ona uwielbiała widzieć w jego oczach to pożądanie, które właśnie było efektem jej wyglądu – dlatego dzisiaj zamierzała go zaskoczyć i jednocześnie, skusić do czegoś więcej – chociaż domyślała się, że nie trzeba będzie go dwa razy namawiać. I nie zamierzała też ukrywać, że ma na niego dużą ochotę – a ta pewność siebie była całkowitą zasługą Chestera, który właśnie sprawił, że Jordie uwierzyła w siebie i nabrała odwagi do tego, by nie wstydzić się takich rzeczy, co pozwalało jej pokazywać na co ma ochotę, co lubi i czego pragnie – i to bez cienia zawahania. Buzujące hormony natomiast jedynie dodawały jej tej odwagi, dlatego czuła się tak swobodnie w tym wydaniu. Zdołała więc narzucić na siebie jeszcze satynowy, delikatny szlafroczek, sięgający jej jakoś do połowy uda i przewiązała go sznureczkiem w pasie, ale pozostawiając rozchylonym na tyle, by bez problemu można było dostrzec znajdującą się pod nim bieliznę. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze i prysnęła jeszcze swoje ciało perfumami, w momencie, w którym rozległ się dzwonek do drzwi. Przeczesała palcami swoje długie włosy i udała się w kierunku drzwi, które po chwili otworzyła – odrobinę może ryzykując tym, że przecież nie miała stuprocentowej pewności iż znajduje się za nimi właśnie Chet, ale to jednak tylko jego się tam spodziewała. Dlatego kąciki jej ust drgnęły ku górze, układając się w zawadiacki uśmiech, gdy spojrzenie bruneta padło wprost na jej sylwetkę i dostrzegła na jego twarzy wyraźne zaskoczenie. Ale i budzące się w jego oczach pożądanie, którego wręcz nie zdołał ukryć. – Już nie mogłam się Ciebie doczekać… - mruknęła cicho, robiąc delikatny krok w przód, by sięgnąć dłonią do jego koszulki, której materiał złapała palcami i wciągnęła go za nią do środka, popychając dłonią drzwi, które zamknęły się z lekkim trzaśnięciem. Niemal od razu przylgnęła do jego ciała i przesunęła dłońmi po jego torsie, wpatrując się intensywnie w jego oczy. – Stęskniłam się – dodała, unosząc się delikatnie na palcach, by móc dosięgnąć jego ust, w które wpiła się po krótkiej chwili, napierając lekko na jego ciało. Poddał się jej wręcz od razu, bynajmniej nie opierając się temu co robiła i gdy całowała go tak czule, delikatnie, aczkolwiek nadal soczyście i z wyraźnym pragnieniem, sprawiła, że dotarli do drzwi, o której brunet właśnie oparł się plecami. Przylgnęła wtedy do niego jeszcze bardziej, pogłębiając pocałunek, który z każdą chwilą stawał się bardziej namiętny i bardziej zachłanny, kiedy to jej niesforne paluszki muskały skórę na jego brzuchu, kusząco zaczepiając o pasek przy jego spodniach. Jordie była dziś wyraźnie zniecierpliwiona i naprawdę mocno spragniona jego bliskości, z czym ewidentnie się nawet nie kryła – ale była niemal pewna, że Chet nie miał z tym faktem żadnego problemu.

autor

Jordie

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

16.

Tak wiele zmian w tak krótkim czasie mogło człowieka przytłoczyć - ale te, mające obecnie miejsce w życiu Chestera i Jordie, choć wciąż odrobinę stresujące, w znacznie większym stopniu były po prostu ekscytujące. Nie odbierały im już poczucia stabilnego gruntu pod stopami; przeciwnie - dodawały poczucia pewności: że wreszcie wszystko było na swoim miejscu i że ich sytuacja rozwijała się dokładnie tak, jak powinna. Bo choć nie planowali dziecka - to nie żałowali już tego, że za kilka miesięcy zostaną rodzicami. I choć nie dali sobie być może wystarczająco dużo czasu na podjęcie decyzji o wspólnym zamieszkaniu, nie obejrzeli dziesiątek nieruchomości - a zaledwie kilka - to zakupili właśnie dom, jaki dla nich był idealny i w jakim pragnęli zacząć kolejny rozdział wspólnego życia. Bo to obecne wciąż chyba do końca takim nie było - mimo że byli razem i starali się spędzać ze sobą tak wiele czasu, jak tylko pozwalały im na to ich indywidualne obowiązki. Te zaś w ostatnich dniach poszerzyły się o doglądanie remontu w ich nowym domu, aby już wkrótce mogli się tam razem wprowadzić. I choć brunet jeszcze niedawno obiecywał Jordanie, że zawsze będzie miał dla niej czas, to już teraz okazywało się, że doba stała się jakby zbyt krótka na pogodzenie tego wszystkiego z pracą, gdzie i dzisiejszego dnia Chet całe popołudnie spędził nad papierkową robotą w barze. Słusznym było zatem przypuszczenie, że był tym odrobinę zmęczony. Takie momenty się zdarzały; obojgu im jednak zależało na tej relacji na tyle, by nie dopuścić do tego, aby taki tryb życia i to mijanie się nawzajem, wpłynęły negatywnie na to, co ich łączyło - i oboje potrafili wykorzystać te małe niedogodności na swoją korzyść. Tak też kierując się do mieszkania ciemnowłosej, Chet kombinował już, jak wmanewrować ją w zrobienie mu masażu, najlepiej takiego ze szczęśliwym zakończeniem, co w ich przypadku niejako rozumiało się samo przez się, bo przy jakichkolwiek wspólnych czynnościach fizycznych nigdy na dłuższą metę nie potrafili utrzymać rąk przy sobie. Zaś dzwoniąc do jej drzwi (właściwie to zabawne, że planowali wspólne życie, a tymczasem nie wymienili się nawet kluczami do swoich mieszkań - był to tylko jeden z tych etapów, jakie pominęli, przechodząc od razu do zrobienia sobie dziecka i zakupu wspólnie domu) mężczyzna nie wiedział jeszcze, że Halsworth miała nieco inny pomysł na ten wieczór. I to wcale nie mniej przyjemny. Słysząc ruch po drugiej stronie drzwi, Chester otworzył już usta, żeby ją przywitać i... zaniemówił, gdy w progu ukazała mu się ta diablica odziana zaledwie w krótki szlafroczek, kusząco odkrywający jej ramię; niczym intrygujący prezent, który wręcz prosił się o to, by go rozpakować. Brunet omiótł wzrokiem całą jej sylwetkę, nim odnalazł wreszcie jej oczy i odetchnął głęboko. - Mam nadzieję, że to na mnie czekałaś - przyznał z majaczącym na jego ustach uśmiechem, oczywiście sobie żartując, bo nie podejrzewał, by Jordie mogła kogoś innego witać w swych progach w podobny sposób; chociaż jako facet miał trochę zepsuty umysł i wiedział, że niezliczona ilość filmów dla dorosłych zaczynała się w podobny sposób: listonosz, hydraulik, akwizytor czy po prostu sąsiad pragnący pożyczyć cukier puka do drzwi i nieoczekiwanie otwiera mu seksowna, półnaga panna - która początkowo jeszcze udaje zakłopotaną i stara się zakryć tym króciutkim szlafroczkiem; czego jednak Jordie nawet robić nie próbowała. Doskonale wiedziała, jak zadziałać na męskie zmysły, odsłaniając dokładnie tyle, by nie pokazać od razu zbyt wiele, ale by rozbudzić w brunecie chęć odkrycia całej reszty, gdy złapała za materiał jego koszulki i wciągnęła go do mieszkania, mimo iż nie musiała nawet wkładać w to żadnej siły, bo nogi same go ku niej wiodły. Ewidentnie rzuciła na niego jakiś czar, nie tylko swym dzisiejszym strojem. Mruknął pod nosem z zadowoleniem, raz jeszcze przemierzając wzrokiem jej smukłą sylwetkę, zanim ostatecznie spojrzał ponownie w jej oczy. - Widzę - stwierdził krótko, bo ta tęsknota była wręcz namacalna - i dostrzegalna w stroju Jordany, nie pozostawiającym wiele wyobraźni i jawnie sygnalizującym jej zamiary. Prześlizgnął palcem przez jej smukłą szyję oraz obojczyk, a następnie pomiędzy jej piersiami aż do krawędzi kusego szlafroczka. - Zawsze będziesz chodziła po domu w takim stroju? Wyglądasz nieziemsko - uśmiechnął się ukradkiem, nie będąc wręcz w stanie oderwać wzroku od jej dekoltu, bo nawet jeśli satynowy materiał zasłaniał jeszcze większość kobiecego ciała - a w każdym razie tę jego część, jaka najbardziej bruneta obecnie interesowała - zaś odsłaniał zaledwie skrawek koronkowej bielizny, to przez ciążę piersi Jordie tak cudownie się zaokrągliły, że Chet kompletnie tracił głowę choćby i na widok niedużego fragmentu. I zdecydowanie nie miałby nic przeciwko, gdyby mieszkając już z nim pod jednym dachem, Jordie na co dzień paradowała w takim seksownym kompleciku - chociaż z drugiej strony: czy wtedy, na dłuższą metę, ten efekt byłby równie oszałamiający? - Szkoda, że nie wysłałaś mi zdjęcia - dodał, chociaż nie żałował tego aż tak bardzo, bo przynajmniej spotkała go niespodzianka - i to jaka miła. Co nie zmieniało faktu, że lubił, kiedy Jordie kusiła go na odległość swoimi niegrzecznymi fotkami, sprawiając, że tym bardziej nie mógł się doczekać, by móc wreszcie dotknąć jej ciała; a wówczas tym chętniej do niej wracał i nigdy nie miał dość. Nawet wtedy, gdy Jordie sama podawała mu się na złotej tacy, tak jak wydawała się robić to teraz; łącząc ich usta w namiętnym pocałunku i przypierając Chestera do drzwi, jakby istotnie to ona miała dzisiaj użyć go do zaspokojenia swoich potrzeb - czemu bynajmniej nie zamierzał się opierać. Co nie oznaczało też jednak, że nie zamierzał jej też tego trochę utrudnić. Nawet jeśli jego gesty mogły wskazywać na coś innego, gdy jego język tak zachłannie smakował jej ust, a dłonie przemknęły po szczupłym, okrytym lekkim materiałem, ciele Jordany, by wylądować na jej jędrnych pośladkach i ścisnąć je mocno. I choć z jednej strony Chet miał ochotę po prostu przerzucić ją sobie przez ramię, klepnąć w tyłek i zanieść prosto do łóżka, to - odbił się tylko plecami od drzwi, zmuszając tym samym Jordie do powolnego wycofania się w głąb mieszkania. Mimo wszystko nie miał serca przerywać jej sprawnym rączkom czynności, jaką uskuteczniały przy zapięciu jego spodni, powodując, że po paru kolejnych, nierównych krokach brunet zgubił je jeszcze w drodze do sypialni.
Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Jordie

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

Jordie

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description

Przekręciła się w jego stronę i wtuliła się nieco w męskie ciało, z rozbawieniem spoglądając teraz w jego oczy, gdy na jej buźce malowało się wszechobecne szczęście i spełnienie, które wręcz od niej biło. – Gdybym robiła to codziennie, zbyt szybko byś się do tego przyzwyczaił. Ale od czasu do czasu… to będzie chyba miła niespodzianka, prawda? – trąciła nosem jego policzek, uśmiechając się zaczepnie – Spodziewałeś się takiego przebiegu dzisiejszego wieczoru? – zagadnęła żartobliwie, chociaż właściwie doskonale znała odpowiedź na to pytanie – mieli bowiem spędzić razem wieczór, owszem, ale raczej jedząc jakąś kolacje bądź po prostu dyskutując o remoncie oraz wybierając jeszcze potrzebne rzeczy do ich wspólnego domu. Tymczasem Jordie odwróciła nieco kolei rzeczy, ale raczej Chester nie mógł mieć jej tego za złe. – Nie sądziłam, że te szalejące hormony spowodują… coś takiego – zaśmiała się jeszcze, nie do końca potrafiąc nawet określić to co się tutaj dzisiaj wydarzyło, z całą pewnością jednak było to na plus dla nich obojga. Nawet ta nowa jej wersja była czymś pozytywnym i zdecydowanie zwiastowało same przyjemności, także na przyszłość i także na to ich wspólne dzielenie przestrzeni. Chociaż obecnie nadal mogli jedynie wyobrażać sobie to jak będzie wyglądało ich wspólne mieszkanie pod jednym dachem, to bez wątpienia te wizje były bardzo przyjemne i z całą pewnością nie mijały się zbytnio z prawdą – w końcu oboje są siebie spragnieni i nie było mowy o tym, by codzienność przytłoczyła ich na tyle, że nagle te ich wizje się rozmyją. Pogładziła delikatnie dłonią męski tors i pochyliła się jeszcze delikatnie nad nim, łącząc ich usta w krótkim, aczkolwiek czułym pocałunku, po którym musnęła jeszcze jego usta raz, drugi i trzeci, uśmiechając się słodko. Mimo, iż nie chciała opuszczać jego ramion, oboje musieli jednak lekko doprowadzić się do porządku, więc niechętnie, ale jednak wyswobodziła się z jego objęć i zsunęła się z łóżka, wędrując bez skrępowania do łazienki – zapewne pod jego czujnym okiem. Będąc już w środku, zsunęła z siebie resztę bielizny i ogarnęła się na tyle, by móc wrócić do pokoju – tym razem już całkiem nago, po drodze jednak zgarniając z podłogi męską koszulkę, którą narzuciła na siebie, szczerze uwielbiając chodzić w jego rzeczach i to za każdym razem coraz bardziej. Przeciągnęła się niczym kotka, unosząc wysoko ręce co poskutkowało tym, że koszulka kusząco się podwinęła, a potem podeszła niespiesznie do bruneta, który wstał już z łóżka i objęła go za szyję, uśmiechając się. – Nie mogę się doczekać, aż będziemy się widywać codziennie, w naszym domu. Remont idzie zgodnie z planem?

autor

Jordie

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

Chet nie zwykł przypisywać sobie cudzych zasług; wiedział też, że dzisiejszego wieczora to nie on doprowadził Jordie do tego stanu, a właśnie szalejące w jej organizmie, ciążowe hormony, oraz że laury za ów satysfakcjonujący dla obojga finał tym razem w większym stopniu należały się jej. Chociaż z drugiej strony, to właśnie to, co Chester w niej zasiał, powodowało obecnie te wszystkie zmiany, również jemu sprawiając pewną satysfakcję. Mimo iż tych parę tygodni temu, gdy nie posiadali widoków na wspólną, pozytywną przyszłość, a ciąża Jordie jawiła się wyłącznie jako tragedia - odczuwał w związku z tym głównie poczucie winy: za to, że, połowicznie, to przez niego brunetka musiała przez to wszystko przechodzić, mimo iż wcale nie chciała. Nie prosiła o to - oboje o to nie prosili; ale to dostali. I musieli to przyjąć i zaakceptować, a może nawet docenić, by wreszcie, po tak wielu trudnościach, móc zacząć się tym cieszyć. I to właśnie robili: razem, w swych ramionach, gdy leżeli teraz przytuleni i całkowicie ogarnięci tym błogim stanem. - Nie sądziłaś, że zrobią z ciebie taką wygłodniałą modliszkę? - podjął ze śmiechem odnośnie jej rozszalałych hormonów. - Z tobą nigdy nie wiem, czego się spodziewać. Ale to zdecydowanie miła niespodzianka, więc możesz mi takie robić, kiedy tylko zechcesz - przyznał całkowicie szczerze, nie kryjąc przy tym swojego zadowolenia z takiego stanu rzeczy, bo nie tylko nie przeszkadzało mu to, że Jordie skutecznie potrafiła go zaskoczyć, co wręcz uwielbiał, gdy to właśnie robiła. I zdecydowanie wolał, aby tak właśnie wyglądało to nadal, również wtedy, gdy już razem zamieszkają i gdy będą się widywali na co dzień, spędzając wspólnie większość swojego czasu - była to znacznie bardziej kusząca opcja od znudzenia się sobą nawzajem czy popadnięcia w rutynę. Zdawał sobie sprawę z tego, że wkrótce w ich życiu wiele się zmieni i nie zawsze będzie ich stać na taką spontaniczność, jak obecnie, ale nie wyobrażał sobie nawet sytuacji, gdzie planowaliby każdą minutę każdego dnia czy odbywali regularne, zaplanowane stosunki, nie czerpiąc z nich grama przyjemności. Nic jednak nie wskazywało na to, by tak miało się to wszystko potoczyć, więc i nie było obecnie powodów do obaw. Za to do ekscytacji i radości - całe mnóstwo, i oboje chyba zapatrywali się na to w taki sam sposób, gdy ich usta ponownie spotkały się w czułym pocałunku. Niechętnie jednak brunet wypuścił w końcu Jordie ze swoich objęć, a następnie odprowadził ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła za drzwiami łazienki. Dopiero kiedy po paru minutach ponownie się stamtąd wyłoniła w całkowitym negliżu, by zaraz ubrać na swoje nagie ciało jego koszulkę, Chester, nie starając się nawet powstrzymać wyrażającego aprobatę uśmiechu, dźwignął się z łóżka i ruszył w tym samym kierunku, z którego Halsworth właśnie wracała; a gdy spotkali się w pół drogi, pozwolił, by objęła go rękami, układając równocześnie własne dłonie na wysokości jej talii. - Ja też - zapewnił z uśmiechem i nachylił się ku Jordie, by musnąć krótko jej wargi. - Zgodnie z planem. Czyli wszystko jest w rozsypce, ale idzie do przodu - stwierdził, nie mijając się nadmiernie z prawdą, ale ów bałagan świadczył tylko o tym, że prace posuwały się do przodu i wkrótce będą mogli zamieszkać w domu, który w pełni będzie ich własnym. Na to jednak musieli jeszcze trochę zaczekać - by wprowadzić się, kiedy wszystko będzie już gotowe, bo chociaż mogliby ten remont robić na raty, to zdrowiej chyba było, aby Jordie, zwłaszcza teraz, będąc w ciąży, nie przebywała wśród tych wszystkich oparów czy pyłów, jakie się tam unosiły. - Skoczę pod prysznic. A ty zamów nam coś na kolację, jeśli nie chcesz, żebym cię zjadł - dorzucił z rozbawieniem, nawiązując do jej wcześniejszych słów, a wymijając Jordie, uszczypnął ją figlarnie w pośladek, w tym samym miejscu, gdzie - czy jej się to podobało, czy nie - nosiła już ślad jego zębów. Nie miał już natomiast zbytniej ochoty przygotowywać teraz posiłku; właściwie najchętniej przez resztę wieczoru w ogóle nie wychodziłby z łóżka, chyba że po to właśnie, by odebrać jedzenie, jakie zostanie im dostarczone pod same drzwi. Wybór postanowił z kolei pozostawić Jordanie: on nie był wybredny, więc zjadłby wszystko, co ciemnowłosa zdecyduje się zamówić - zresztą wiedziała, co lubił - a ona... Cóż, jeszcze niedawno można by pewnie powiedzieć o niej dokładnie to samo, ale obecnie Chet nie mógł być pewien, czy nie miała jeszcze jakichś szczególnych, ciążowych zachcianek. Domyślał się zaś, że nie zawsze z tej burzy hormonów będą wynikały tylko pozytywne rzeczy: w którymś momencie musiała nastąpić również huśtawka nastrojów i ciskanie gromami z byle powodu, a on, choć nie był z natury ostrożny, to nie chciał też przyspieszać tego procesu jakimś nieopatrznym działaniem. Dlatego bezpieczniej było po prostu zdać się na Jordie, a samemu w tym czasie udać się do łazienki, po drodze zgarniając jeszcze bokserki. Czując się jak u siebie, Callaghan wziął szybki prysznic, jaki nie zajął mu więcej niż kilka minut, po których wrócił do sypialni i wgramolił się na łóżko, acz tylko gdzieś do połowy jego długości, by ułożyć się przy Jordie, z głową na jej brzuchu. Mimo że ten lokator, który się tam zagnieździł, i tak był jeszcze zbyt mały, by jakkolwiek odczuć jego obecność. - Wymyśliłaś już, jak urządzić nasz dom? - prześlizgując niezobowiązująco opuszkami palców po jej udzie i podsuwając odrobinę w górę materiał koszulki, podjął wcześniej poruszony przez Jordanę temat. Nie pytał jednak, czy wybrała już konkretne meble, bo chociaż to odpowiedzialne zadanie zaplanowania wystroju domu spoczęło na jej barkach, to on również, nawet jeśli w nieco mniejszym stopniu, chciał w tym uczestniczyć. Służył więc radą i prymitywnym, męskim gustem. Żaden facet nie dałby jej więcej.

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Zmiany zachodzące w Jordie były bez wątpienia zasługą wieloetapowego rozwoju, który tak czy inaczej zapoczątkował właśnie głównie Chet, sprawiając, iż otworzyła się nie tylko na niego, ale również na bycie pewną siebie kobietą i chyba już w całkiem świadomą swojego ciała i swojej seksualności. Wiedziała doskonale co sprawia jej przyjemność, wiedziała jak sprawić ją także swojemu mężczyźnie – poza tym niczego się nie obawiała, na wszystkie nowe rzeczy były otwarta i chętnie przesuwała wszelkie granice, testując wraz z nim to co nowe i dla niej dotąd nieznane. Właśnie dlatego nie byli w stanie się sobą znudzić, bowiem ciągle odkrywali coś nowego, ciągle zaskakiwali siebie wzajemnie i wątpliwym było to, aby to kiedyś miało się zmienić – nawet jeżeli w końcu nadejdzie moment, w którym dopadnie ich szara rzeczywistości, natłok obowiązków i codzienna rutyna. Bo to musi w końcu nadejść, nie zawsze bowiem może być tak pięknie i kolorowo, podstawą jednak było to, aby potrafili te kryzysy przezwyciężyć i aby zawsze byli w tym razem. Jordie natomiast bardzo chciała, aby Chet – mieszkając z nią oraz tak naprawdę dzieląc z nią życie, nie czuł, że podjął złą decyzję, że chciałby uciec od niej i od potencjalnej codzienności, którą będzie wiódł u jej boku. Podobnie jak i ona nie chciała żałować swoich wybór – dziecka i wspólnego życia z nim, ale patrząc na tę dwójkę można było chyba być spokojnym o ich przyszłość – mimo wszystko pełną fascynacji, namiętności i co najważniejsze uczuć, o których być może nie mówią jeszcze głośno i wprost, ale one na pewno są. Inaczej nie zdecydowaliby się na tak poważny, wspólny krok. Nie wyobrażała sobie ich w roli przykładnych rodziców, którzy niosąc na barkach codzienne sprawy, wszelkie problemy i obowiązki, nagle staliby się parą, która dla siebie nie ma już właściwie czasu – nie chciała mieszkać z nim pod jednym dachem i nieustannie się mijać, nie wspominając o tym, aby chociażby seks sprowadzał się do wieczornej, krótkiej przyjemności tuż przed tym jak oboje wyczerpani padną spać, by rano na nowo dać ponieść się rutynie. Ale to wszystko nadal przed nimi, a ponieważ oboje tak bardzo nie chcieli popaść w ten marazm, to należało mieć nadzieję, że zrobią wszystko, aby ich wspólne życie było barwne i ekscytujące. Tak ekscytujące, jak to co wyczyniali ze sobą przed chwilą oraz tak miłe, jak trwanie teraz w jego ramionach. Przylgnęła bowiem bardziej do jego ciała i uśmiechnęła się, oddając krótkiego całusa. – Żałuje, że takiego remontu nie da się bardziej przyspieszyć. Czyli rozumiem, że trwa tam teraz istna demolka? Ale to oznacza, że prace idą do przodu, więc… trzeba szybko wszystko zaplanować – oznajmiła z wyraźnym zadowoleniem i chyba również z ekscytacją, właśnie tym, iż mogła decydować o ich wspólnym domu, który tworzyli dokładnie na taki wzór, jaki sami chcieli. I to bez wątpienia jest w tym najpiękniejsze, bo dzięki temu będą czuli się tam naprawdę jak u siebie. – A może chcę żebyś mnie zjadł? – rzuciła przekornie, śmiejąc się przy tym, a potem klepnęła go w rękę, gdy uszczypnął ją w pośladek, który i tak już był nieco obolały od jego zębów – Przecież Ci smakowało – mruknęła jeszcze z rozbawieniem, obracając się do niego przodem, gdy zmierzał już w stronę łazienki, po drodze przy okazji zgarniając bokserki, gdy to Jordie bez cienia skrępowania podziwiała to idealne męskie ciało, które całe należało już tylko do niej, co bez wątpienia sprawiło, że uśmiech na jej buźce był jeszcze większy – Zamówię coś – przytaknęła jeszcze, a gdy zniknął w łazience, sięgnęła po swój telefon i wybrała dobrze znany sobie numer do miejsca, z którego sporadycznie korzystała, gdy zamawiała sobie coś do mieszkania. Nie zamawiała niczego wyszukanego, bowiem sama nie miała aż takich zachcianek akurat dzisiaj, a i również niezbyt wybrzydzała, więc poszła po najprostszej linii oporu i wybrała chińszczyznę. Następnie padła znowu na łóżko i odetchnęła, przeciągając się nieco w pościeli i układając się wygodnie, wyczekując tym samym aż brunet do niej dołączy. Spojrzała więc na niego, gdy wyłonił się wreszcie z łazienki i uśmiechnęła się leniwie, obserwując go aż do momentu, w którym dotarł do łóżka. Przeczesała palcami jego ciemne włosy, gdy ułożył się gdzieś w połowie łóżka, układając tym samym głowę na jej brzuchu – co istotnie ją rozczuliło, bo w zasadzie zrobił to pierwszy raz. Pierwszy raz odkąd w jej brzuchu zagnieździł się ten mały człowiek i chyba pierwszy raz też nie czuli się z tym źle, a wręcz był to całkiem naturalny odruch. – Tak. Obejrzałam mnóstwo zdjęć, miałam mnóstwo pomysłów… ale nie we wszystkich kwestiach jeszcze jestem zdecydowana – sięgnęła po katalogi, które leżały na szafce obok łóżka i otworzyła jeden z nich – Musisz mi pomóc wybrać między innymi łóżko do naszej sypialni… no wiesz, to bardzo ważny wybór – spojrzała na niego z rozbawieniem, a potem znowu skupiła wzrok na katalogu, którego strony przerzucała, by znaleźć to co ją interesowało – No i chcę, aby to był nasz wspólny wybór, bo to będzie nasza wspólna przestrzeń, więc nie chce decydować sama. Kuchnie i łazienki chyba wybrałam, chociaż tak naprawdę nie mam pojęcia czy będzie nas na nie stać. Chociaż starałam się nie przesadzać… - posłała mu przepraszające spojrzenie – Musisz mi powiedzieć czy nie przesadziłam, bo jeżeli przesadziłam, to muszę szybko znaleźć coś innego, nie chciałabym puścić Cię z torbami – zaśmiała się cicho, obracając w jego stronę katalog, na którym widniały dwa zaznaczone przez nią łóżka – duże, komfortowe, wysokie i z pięknym zagłówkiem, który był wręcz jej marzeniem – Nie mogę się zdecydować, które z nich jest lepsze? Podobają Ci się w ogóle? – spytała, z zainteresowaniem wyczekując jego odpowiedzi – A, no i oczywiście chciałabym, abyśmy wybrali wspólnie wszystkie rzeczy do pokoju dziecka – zaproponowała, uśmiechając się delikatnie, gdy muskał nadal palcami jej nagą skórę w okolicy uda, jednocześnie nadal tuląc się do jej brzucha. Naprawdę pragnęła zatrzymać teraz czas – wcisnąć pauzę, która pozwoliłaby jej cieszyć się tą chwilą do końca świata i o jeden dzień dłużej. Z całą pewnością jednak ten widok na długo zapadnie jej w pamięci.

autor

Jordie

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

Prawda była taka, że już teraz oboje zaszli ze sobą dalej, niż z kimkolwiek przedtem - a wciąż mieli tak wiele kroków przed sobą. Jeszcze do niedawna bowiem oboje preferowali krótkotrwałe związki, czy to z obawy, czy też ze zwykłej niechęci do zaangażowania się. I jeszcze do niedawna dla Chestera było wręcz nie do pomyślenia, by całe swoje szczęście miał uzależnić od jednej osoby - którą nie był on sam. Tymczasem musiał uzmysłowić sobie, że to, co do tej pory wydawało mu się kompletne, było zaledwie połową całości. I że przyzwyczajenie do drugiej osoby wcale nie musiało się wiązać ze znudzeniem - bowiem dopiero przy Jordanie Chester przekonywał się, jak to jest znać kogoś tak dobrze i wciąż pragnąć odkrywać więcej; i przy niej uczył się, jak cennym jest posiadanie w niej oparcia, nawet jeśli przez to odnosił niekiedy wrażenie, że bez niej nie potrafił już utrzymać się w pionie. I świadomość tego faktu momentami przerażała go na wskroś - bo oddając tak wiele siebie, oddawał również kontrolę. A mimo to - ani trochę nie żałował tego, że to na tej jednej, niepozornej brunetce zaczynał się i kończył obecnie cały jego świat. I że nie wyobrażał już sobie rzeczywistości, w której nie byłoby przy nim Jordany. Oraz ich dziecka, bo to stało się obecnie nieodłącznym elementem ich wspólnego życia. Dlatego - mimo iż przez długi czas obecność tej małej istoty była tak trudna do przyswojenia - obecnie dotarli chyba wreszcie do punktu, gdzie była ona czymś naturalnym. Oczywistym. I oczekiwanym. I poniekąd to chyba Chet próbował zasygnalizować - lub raczej przypomnieć - Jordanie, układając głowę na jej brzuchu: że nie chciał przed tym uciekać, ale chciał być blisko. Przy niej oraz przy ich dziecku. - Oczywiście, że to wspólny wybór i nasza wspólna sypialnia, nie zamierzam spać na kanapie w salonie - zażartował, gładząc dłonią jej nóżkę, lecz nie mając teraz ochoty po raz kolejny wyjaśniać, że w niczym nie zamierzał zostawiać jej samej - nie tylko w wyborze łóżka - nawet jeśli Jordana wciąż nie czuła się co do tego w pełni przekonana. - Ale dobrze, żeby też była wygodna... tak na wszelki wypadek - dodał z nutką rozbawienia. - I myślę, że mamy wystarczający budżet, byłem przygotowany na to, że remont, meble i cała reszta pochłoną trochę gotówki - stwierdził, z całą pewnością nie chcąc ściągać jej brutalnie na ziemię, mimo iż fakty były takie, że chociaż pragnął dać jej wszystko, to ostatecznie nie mógł zaoferować więcej, niż to, co sam miał. - Ale pokaż, co wybrałaś - podniósł się nieco, wspierając na łokciu i zadarł głowę, by móc spojrzeć na opasły katalog z meblami z kategorii sypialnia, w którym Jordie w pierwszej kolejności wskazała mu wybrane łóżka. Właściwie on sam, wybierając od zera, postawiłby pewnie na jakieś proste, drewniane łóżko, nie uznając elementu, jakim był okazały zagłówek, za niezbędny - zwłaszcza taki tapicerowany, bo jako pragmatyk, Chet generalnie nie lubił tapicerowanych mebli, które mogły się łatwo zabrudzić; dlatego też za jedyny względnie praktyczny materiał dla sofy czy foteli uważał skórę lub to, co ładnie nazywało się skórą ekologiczną. Ale łóżko - tym bardziej to wspólne, nawet jeśli to nie do końca małżeńskie łoże - nie miało być tylko praktyczne, lecz przede wszystkim właśnie komfortowe; nie tylko do spania, nie tylko do innych aktywności, ale też chociażby do spędzania długich, leniwych poranków i do wspólnych śniadań. - Są całkiem podobne. I oba wyglądają na tyle stabilnie, żeby nie rozpaść się, kiedy znowu zechcesz pobawić się w kowbojkę - zerknął na nią z wesołym błyskiem w oku - oku, które swym męskim spojrzeniem istotnie nie dostrzegało zbytniej różnicy pomiędzy poszczególnymi meblami; niezależnie od tego, jak bardzo Chet chciał być w tej kwestii przydatny i pomocny, posiłkując się nie tylko zdjęciami, ale też konkretnymi danymi, jakie zostały wymienione na stronie. - To chyba ma trochę zgrabniej ukryty ten pojemnik pod spodem. Chyba lepiej wygląda - wskazał ostatecznie palcem jedno z łóżek, zerkając jednak kontrolnie na Jordie, jakby sprawdzał, czy i ona miała podobne odczucia. I choć zapewne najprościej i najlepiej byłoby obejrzeć wszystkie te meble na żywo, to nie zawsze było to możliwe, zwłaszcza w przypadku tych wykonywanych na zamówienie, a nie pochodzących ze sklepu typu Ikea. Gdy więc Halsworth ponownie zaczęła wertować katalog, Chet na powrót przytulił policzek do jej brzucha, a w konsekwencji jakby i do dziecka, które się tam rozwijało - a którego pokój był kolejnym na liście do zaplanowania. - Z pokojem dla dziecka chyba nie trzeba się spieszyć. Chociaż, właściwie, jeśli urządzimy wszystko w jakichś neutralnych kolorach to nie musimy czekać aż poznamy płeć. Ewentualnie później dobierze się jakieś dodatki dla dziewczynki albo dla chłopca. Jak ty wolałabyś to zrobić? W sumie... miło byłoby wiedzieć, dla kogo go urządzamy - zastanawiał się, z mimowolnym uśmiechem w kąciku jego ust błądząc opuszkami palców po jej skórze. Nie wiedział jednak do końca, co sądziła o tym Jordie - czy chciała, aby na pierwszy rzut oka dało się odgadnąć, czy pokój należał do dziewczynki czy do chłopca, czy też wolała urządzić go w podobnym stylu, jak resztę domu - i w gruncie rzeczy nie wiedział także, co on sam uważał za lepszą opcję. A może Jordana w ogóle nie chciała znać płci? Nigdy o tym nie rozmawiali - właściwie w ogóle niewiele rozmawiali o tym, co za kilka miesięcy miało przyjść na świat inaczej niż w takiej zupełnie bezosobowej formie. Może więc to był dobry czas, by i to zmienić. Chet - chyba był gotowy, nawet jeśli obecnie mieli do omówienia wiele innych, nie cierpiących zwłoki kwestii, skoro pragnęli jak najszybciej wykończyć swój nowy dom i móc się tam niedługo wprowadzić. W końcu zatem mężczyzna, tam gdzie Jordie nacisnęła pauzę - wcisnął ponownie play; i wcisnął na sekundę twarz w jej skryte pod materiałem koszulki ciało, zanim podniósł się do siadu i nachylił ponad Jordaną, sięgając na szafkę. - Co tam jeszcze masz? - mruknął retorycznie, biorąc kolejny z katalogów, z którym to w dłoniach przesunął się na łóżku, by oprzeć się o poduszkę obok brunetki, gdy z zaciekawieniem zaczął kartkować kolejne propozycje wystroju wnętrz.

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Jeszcze jakiś czas temu niewyobrażalnym było to, że pewnego dnia zajdzie z kimś aż tak daleko – że w niedalekiej przyszłości uzależni całe swoje życie i szczęście od jednej osoby – od jednego mężczyzny, bez którego tej codzienności po prostu już nie chciała znać. Chet szybko uzmysłowił jej, że życie nie kończy się na dobrej zabawie i dobrym seksie – aczkolwiek takim bez zobowiązań, wreszcie zrozumiała, podobnie zresztą jak i on, że życie to coś więcej i bynajmniej nikt z nas nie chce spędzać go w pojedynkę. Że mimo tego, iż budowanie wspólnej relacji napawa strachem i niepewnością, to jednakże w większej mierze przynosi po prostu radość i spokój – poczucie bezpieczeństwa, którego ona jako kobieta pragnęła chyba u jego boku najbardziej. I właśnie teraz naprawdę czuła, że to poczucie Chet jej daje, że o nią dba, że o nią zabiega, że dzieli się z nią uczuciami i co najważniejsze, że po prostu przy niej jest. Coś, co jakiś czas temu było wręcz nie do pomyślenia, dzisiaj stało się ich nową, niezwykłą codziennością, którą pragnęli razem dzielić. Strach przed rutyną i znudzeniem, chociaż nadal istniał, z każdą chwilą jakby coraz bardziej malał, bowiem w ostatnim czasie rozumieli się tak doskonale i tak doskonale spędzało im się wspólnie czas, że o czymś takim po prostu nie było mowy i szczerze wierzyli – a przynajmniej wierzyła Jordie, że gdy zamieszkają już faktycznie razem pod jednym dachem, to będzie jedynie lepiej. Nie zaś gorzej. W żadnym razie jednak nie żałowała tych wszystkich decyzji które podjęła – tego, że dała mu kolejną szansę, że zaryzykowała, że znowu mu zaufała i przede wszystkim nie żałowała ciąży, która pojawiła się co prawda niespodziewanie, ale nagle z tej niechcianej niespodzianki zamieniła się w wyczekiwany cud, którego chyba teraz oboje naprawdę pragnęli. Tym większą radością napawały je te drobne gesty, to jak Chet jedynie wspominał o ich dziecku, jak i to jak przytulał się do jej brzucha, pozwalając sobie na tego typu czułości. – No nie wiem, może zamierzałeś wyeksmitować mnie na kanapę w salonie albo do pokoju gościnnego – odgryzła się z rozbawieniem w głosie na to wspomnienie o wspólnej sypialni – Ja jednak zamierzam dzielić to cudowne łóżko razem z Tobą, więc nie myśl, że będziesz sobie spał w nim sam – zaśmiała się jeszcze, przerzucając kolejne strony katalogu – Łóżko oczywiście musi być bardzo wygodne, chyba wolałabym je jednak ostatecznie zobaczyć na żywo przed zakupem. No wiesz, żeby sprawdzić czy na pewno jest odpowiednie i takie jakbyśmy chcieli. Ewentualnie potem moglibyśmy też po prostu wymienić materac na lepszy – stwierdziła, odwracając katalog w jego stronę, tak aby mógł zobaczyć te dwa modele łóżka, które wstępnie wybrała – Ale pamiętaj, że gdybym tylko przesadziła z cenami za jakieś rzeczy, to masz mi o tym powiedzieć – zerknęła na niego badawczo, bo mimo, iż wierzyła w to, że budżet wytrzyma te wszystkie jej wybory, to jednakże wolała mieć pewność, że nie narazi go na zbyt duże koszty, które mogłyby nazbyt nadszarpnąć budżet. Obserwowała za to teraz nieco uważnie, ale już z uwagi na to, że przyglądał się łóżkom, które wybrała i była ciekawa jego reakcji – tego, czy takie modele w ogóle mu odpowiadały. Roześmiała się, słysząc jego komentarz o kowbojce i szturchnęła go lekko w ramie z rozbawieniem. – Nie martw się, wzięłam pod uwagę to, że łóżko musi być… wytrzymałe – posłała mu jednoznaczne spojrzenie, mając oczywiście na myśli te ich wspólne intymne zabawy, które z pewnością będą w nim chętniej uskuteczniać – Pomyśl tylko jak to łóżko cudownie się sprawdzi z tym zagłówkiem, na wspólne wieczory i poranki, na przykład na śniadanie do łóżka, które będziemy mogli razem zjeść i wygodnie posiedzieć. Oczywiście w tej pozytywnej wersji, która zakłada, że będziemy mieli na to jeszcze czas – zaśmiała się mimo wszystko i spojrzała na stronę katalogu, gdy Chet ostatecznie wskazał jeden, konkretny model – Tak, też myślałam o tym łóżku. Jakoś bardziej przypadło mi do gustu – potwierdziła, posyłając mu delikatny uśmiech, bo istotnie w tej kwestii się zgodzili. I bynajmniej nie kłamała, aby zrobić mu przyjemność, tylko po prostu chyba mieli podobny gust i podobne zdanie w tej kwestii. Gdy więc wstępna decyzja zapadła, znowu przysunęła katalog do siebie i przeglądała go jeszcze, uśmiechając się niemal cały czas, gdy to Chet tak chętnie wciąż tulił się do jej brzucha. Sięgnęła w końcu znowu dłonią do jego włosów i przeczesała je palcami, zerkając na niego w momencie, w którym zamknęła katalog. – Właściwie tak, z pokojem dla dziecka nie musimy się spieszyć. Tak naprawdę to nadal sam początek, więc chyba pokój nie musi być gotowy już na teraz, ale… myślę, że moglibyśmy urządzić go w neutralnych kolorach. To w zasadzie bardzo dobry pomysł, by stworzyć go w tonacji podobnej do reszty domu, a ewentualnie potem wprowadzić jakieś dodatki, które sugerowałyby że to królestwo chłopca bądź dziewczynki – uśmiechnęła się ciepło, wpatrując się w niego, gdy napotkała też w końcu jego wzrok, na wspomnienie o tym iż miło byłoby wiedzieć dla kogo go urządzają. Chet nawet nieco zaskoczył ją tym pytaniem, bo do tej pory faktycznie nigdy nie rozmawiali o dziecku – o jego płci, o tym że w ogóle pojawi się na świecie, o swoich odczuciach co do tego. Tym większą radość odczuła, gdy o to zagadnął, bo naprawdę wreszcie chciała poznać też jego myśli w tej kwestii. – Bardzo chciałabym wiedzieć dla kogo go urządzamy – przyznała zgodnie z prawdą, dopatrując się jakiejś reakcji z jego strony – Ty też chciałbyś wiedzieć wcześniej? Z tego co wiem, płeć można poznać około 4 miesiąca, więc za miesiąc bądź za dwa chyba moglibyśmy już wiedzieć – dodała, pozwalając by kąciki jej ust uniosły się jeszcze nieco wyżej, palce zaś swobodnie prześlizgiwały się po jego miękkich, ciemnych włosach, które mierzwiła niesfornie, nie mogąc przestać wpatrywać się w niego, gdy leżał tak nadal przy niej, przytulony do jej brzucha. Więc naprawdę chciała wcisnąć pauzę, ale wtem Chet uniósł się wreszcie i ten piękny obrazek mógł już pozostać jedynie w jej pamięci. Odłożyła katalog pełen wystrojów do sypialni i spojrzała na ten, który zgarnął teraz brunet. – To jest akurat katalog z kategorii dziecięcej – stwierdziła z lekkim rozbawieniem w głosie i przysunęła się bardziej do niego, wtulając się również lekko w jego ciało, aby móc swobodnie spoglądać na katalog – Zaznaczyłam kilka stron z interesującymi mnie wystrojami pokoików dziecięcych. Właściwie są tu propozycje już na cały wygląd, począwszy od kolorów i dekoracji ścian skończywszy na wyposażaniu – sięgnęła dłonią do kilku stron, które przerzuciła na pierwszą z zaznaczonych propozycji. Zerknęła jednak z zainteresowanie na Chet’a, gdy wpatrywał się w zdjęciu przed sobą i posmyrała opuszkami palców jego nagi tors, milcząc przez chwilę w zamyśleniu. Do momentu, aż brunet skierował na nią swój pytający wzrok, na co uśmiechnęła się delikatnie. – Chciałbyś syna czy córkę?

autor

Jordie

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

Nie ulegało wątpliwości, że pozytywny wynik testu ciążowego był czymś, na co oboje nie czuli się przygotowani; i że te właśnie okoliczności niejako wymusiły na nich dojrzenie do pewnych wyborów i podjęcia decyzji, co do których wcześniej nie wiedzieli nawet, ze mogliby tego pragnąć: decyzji o wspólnym wychowywaniu dziecka, o zamieszkaniu razem, o dzieleniu ze sobą życia. Życia, które bez pytania ich o zgodę przybrało zupełnie nieoczekiwany obrót, i życia, które dla nich obojga razem tak naprawdę dopiero się rozpoczynało - i choć wiele rzeczy w tym życiu potoczyło się nieco zbyt szybko, i wielu rzeczy nie zdążyli zrobić, nie zdążyli nacieszyć się sobą tak, jak by tego chcieli, zanim przyjdzie im powitać na świecie dziecko, to w ostatecznym rozrachunku nie mieli powodów ku temu, by czegokolwiek żałować. Ani tego podjętego ryzyka - skoro to się opłaciło i skoro dzięki niemu byli teraz razem - ani nawet tych popełnionych błędów, które zdołali przekuć w triumf i z których oboje wiele się nauczyli. Obecnie zatem nie pozostało im już nic innego, jak z optymizmem patrzeć w przyszłość, bo ta, przynajmniej w przypadku Chestera, pierwszy raz od dawna stała się klarowna. I po raz pierwszy od dawna widział w swojej przyszłości już nie tylko siebie, ale także Jordie - oraz ich dziecko, razem w tym domu, który wspólnie stworzą, jako rodzina. I chociaż nigdy nie sądził, że mógłby tego właśnie chcieć - to chciał. I nie obawiał się już, że coś się nie uda. I najwidoczniej nie pamiętał już też - lub: nie chciał pamiętać - jak takie bezgraniczne zaufanie i zawierzenie drugiej osobie skończyło się dla niego poprzednim razem. To była właśnie część ryzyka, które oboje z Jordaną musieli podjąć. Nic wszak nie przychodziło za darmo; zaś to wydawało się niewielką ceną za to, co otrzymali w zamian: za bezkarną bliskość i poczucie wzajemnej przynależności. Jeśli dla czegokolwiek mieli poświęcić własny, dotychczasowy komfort, to tylko dla tego. - Ani myślę spać bez ciebie - odrzekł całkiem poważnie, wtulając się bardziej w jej ciało; bo chociaż miło było mieć dużo miejsca tylko dla siebie i spać sobie wygodnie, to Chet przekonał się już, że znacznie lepiej sypiał wtedy, gdy miał obok siebie Jordie. I chciał mieć ją zawsze. A ponieważ spędzili już razem niejedną noc, zarówno w jej łóżku, jak i w jego, to nie musieli raczej obawiać się żadnych nieprzyjemnych niespodzianek związanych ze współdzieleniem łóżka - głośnego chrapania z jego strony czy zawłaszczania sobie całej kołdry przez Jordie. - Wiadomo, przede wszystkim ma być wygodnie. A materaca nie kupuje się osobno? - zastanowił się, czy może zależało to od sklepu albo od modelu łóżka, ale najwidoczniej i w tym będą się musieli zorientować na miejscu. - Są chyba nawet takie o dwóch różnych stopniach twardości, żeby i mi, i tobie spało się równie wygodnie i żebyś nie sturlała się na moją stronę... jak już ustalimy, która strona jest czyja - dodał z rozbawieniem, bo i wcale nie chciał, by pomiędzy nimi powstawały jakieś granice, zwłaszcza że sam lubił je troszkę naruszać i przesuwać - oczywiście z poszanowaniem wzajemnego komfortu, a chyba zwyczajnie lepiej się spało, mając przynajmniej odrobinę własnej przestrzeni nawet w tym wspólnym łożu. - W każdym razie nie widzę problemu, podjadę po ciebie jutro po pracy i zrobimy sobie maraton po sklepach meblowych, może być? I zgoda, będę pilnował naszych wydatków, żeby później nie okazało się, że urządzimy tylko połowę domu, bo nagle skończą się pieniądze - pokiwał głową, raczej jednak tylko po to, by uspokoić Jordie i zapewnić o tym, że dopóki brunet nie każe jej przystopować, będzie mogła wydawać tyle pieniędzy, ile zechce. Ale zwyczajnie nie chciał pozbawiać jej marzeń o pięknym domu i nie chciał, by musiała z czegokolwiek rezygnować, by zadowolić się tańszym substytutem - nie mówili wszak o żadnym sedesie ze złota czy innych tego typu absurdach, i wystarczyło mieć trochę zdrowego rozsądku, by zmieścić się w dostępnym budżecie. - Na pewno będziemy mieli niejedną okazję, żeby wykorzystać to łóżko w jego pełnym potencjale, łącznie z wylegiwaniem się rano i śniadaniami do łóżka - właściwie trudno to nazwać zapewnieniem; raczej pobożnym życzeniem, na którego spełnienie szanse z pewnością drastycznie spadną w momencie, jak na świecie pojawi się ich dziecko, które będzie stawiało ich na równe nogi wczesnym rankiem, ale wtedy tym bardziej powinni doceniać chwile spędzane razem w łóżku - tak jak tę obecną, gdy głowa bruneta spoczywała na co najwyżej nieznacznie dopiero zaokrąglającym się brzuchu Jordie, a jej paluszki zanurzyły się przyjemnie w jego ciemnych włosach, i gdy wszystko było wreszcie jak należy; bo choć i ta chwila nie mogła trwać wiecznie, to oni mieli przed sobą jeszcze wiele takich wieczorów, i całych dni, które spędzą razem we dwoje (i pół). - W takim razie możemy wybrać taki kolor ścian i meble, które będą uniwersalne dla obu płci, a nad resztą pomyślimy później - zawyrokował odnośnie pokoju dla dziecka. Tak naprawdę bowiem nie interesował się zbytnio tym, czy i jak wystrój takiego pokoju wpływa na dziecko i jego rozwój; jakie kolory czy wzory działają kojąco, a jakie stymulująco, i tak dalej. Skoro jednak nie zamierzali malować ścian na żadne agresywnie-intensywne kolory, to chyba nie powinno to stanowić większej różnicy. - Ja też. Nie mogę się doczekać, kiedy się tego dowiemy - przyznał z uśmiechem, mając wrażenie, że w chwili, kiedy już stanie się jasne, czy będą mieli synka, czy córkę, i kiedy nadadzą mu albo jej imię, wszystko stanie się realne i prawdziwe. Teraz - niby też takie było, ale chyba jeszcze nie do końca. - Chociaż z drugiej strony, lepiej, żeby się za bardzo nie spieszył..o. Nie jestem jeszcze gotowy przestać mieć cię tylko dla siebie - zażartował, gdy uszczypnął ją leciutko i figlarnie w udo, nie mając oczywiście na myśli niczego złego. Po prostu - chciał się nacieszyć tym, że byli tylko we dwoje, póki jeszcze mogli się tym cieszyć - i był pewien, że za tych kilka miesięcy, kiedy nadejdzie pora - będzie gotowy, by podzielić się Jordaną z ich dzieckiem, które w tych początkowych tygodniach czy miesiącach z pewnością pochłonie większość ich uwagi. A i teraz zajmowało jej już coraz więcej, gdy brunet przerwał póki co tę małą chwilę czułości, by sięgnąć po kolejny z katalogów meblowych. - No to dobrze się składa - objął Jordie ramieniem i musnął przelotnie jej skroń, pozwalając, by przerzuciła kilka kartek, wskazując mu wybrane propozycje pokoju dla dziecka, które przeglądał z zainteresowaniem, by ostatecznie pokręcić jednak głową. - To... świetnie, ale nie chcę żeby nasz dom wyglądał jak wyjęty z katalogu meblowego. Urządźmy ten pokój po swojemu, tak, jak widziałaś go oczami wyobraźni wtedy, gdy oglądaliśmy go pierwszy raz - odrzekł, posyłając brunetce lekki uśmiech. - Bo im więcej oglądamy tych zdjęć, tym mniej wiem. Jakie łóżeczko? - zapytał, uznając to za dobry punkt wyjścia. Oczywiście, trendy trendami, a inspiracje inspiracjami, i tak dalej, ale Chet mimo wszystko nie chciał, aby ich dom był identyczny jak dziesiątki innych, urządzonych w takim samym stylu. Dlatego polegał w tej kwestii na Jordie, a przy tym starał się pomagać w tych wyborach, by wnętrze domu było faktycznie ich. Co nie było takie łatwe, gdy nawet same kolory łóżeczek dla dzieci wahały się od jasnych czy białych aż po ciemne, a nawet czarne. Albo w kolorze naturalnego drewna. I z każda kolejną stroną katalogu Chet był w tym wszystkim tylko bardziej zagubiony. Popatrzył po chwili na Jordie i ściągnął lekko brwi w zamyśleniu, chyba nie umiejąc jednak udzielić jednoznacznej odpowiedzi na jej pytanie. - Nie wiem. Nie zastanawiałem się nad tym - przyznał szczerze. W jego dotychczasowych planach nie było dziecka, nigdy też nie wyobrażał sobie siebie jako ojca, ani nie był mężczyzną, jaki koniecznie chciałby mieć syna. Ciąża Jordie zastała ich niespodziewanie i prawda była taka, że Chet nie miał zupełnie żadnych oczekiwań względem płci ich dziecka. - A ty? Pierwszy chyba powinien być syn, nie? - dodał z nutką rozbawienia w głosie, niejako sugerując większą liczbę tych dzieci w przyszłości; a zważywszy na to, że oboje mieli po kilkoro rodzeństwa, teoretycznie naturalnym byłoby również to, że stworzyliby rodzinę liczniejsza niż trzyosobowa. I wtedy - Chet pewnie wolałby mieć starszego syna i młodszą córkę; ale to z całą pewnością nie była pora na takie plany. Obecnie powinni zatem skupić się na jednym dziecku - tym, które miało do nich dołączyć już za kilka miesięcy.

autor

love you still, always have, always will
Awatar użytkownika
23
174

mama na pełen etat

i narzeczona Chet'a

columbia city

Post

Zapewne bez większej przesady można stwierdzić, że to właśnie ta ciąża pozwoliła im wreszcie dojrzeć: do tego, aby być razem, by otwarcie porozmawiać i zrozumieć, że życie w pojedynkę po prostu na dłuższą metę nie ma sensu. W końcu nauczyli się bowiem uczyć na własnych błędach i chociaż zapewne w życiu popełnią ich jeszcze wiele, to jednak teraz – po tych wszelkich przejściach, wreszcie mogli być razem szczęśliwy. Mogli żyć tym co tu i teraz i czerpać z życia garściami, dzielić się wzajemną radością i wyczekiwać narodzin dziecka, które co prawda pojawiło się niespodziewanie, ale teraz było już jak najbardziej wyczekiwane przez nich oboje. Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, więc nawet jeżeli to ryzyko miałoby się potem odbić im czkawką, to ewidentnie teraz nie mogło być po prostu lepiej, a Jordie była szczęśliwsza niż kiedykolwiek wcześniej. Co więcej nie przypuszczała, że to szczęście może kiedyś przybrać takie barwy: że to będzie stabilne życie, jeden mężczyzna u boku, wspólny dom i dziecko – brzmi niczym surrealistyczny obraz przyszłości, którego dotąd nie brała nawet pod uwagę. Tymczasem stał się jej nową codziennością, tak upragnioną i pełną radości, tak ważną, że pragnęła zrobić wszystko, aby tego nie stracić. Widziała bowiem obraz tej rodziny, ich troje i pies, we wspólnym domu, który stworzą dla siebie niemal od podstaw, szczęśliwi i beztroscy, tak jak na to zasługiwali. Więc tak – patrzy teraz na świat przez kompletnie różowe okulary, ale każda chwila spędzona z Chet’em jest tego absolutnie warta. – Ja też nie zamierzam już spać bez Ciebie – odrzekła zaraz, równie poważnie jak i on, aby przypadkiem nie miał co do tego wątpliwości. Dotychczasowe sypianie u niej lub u niego bywało jedynie sporadyczne, mieli na to możliwość od czasu do czasu, więc tak – nie będzie to dla nich żadną nowością ani przykrą niespodzianką, ale jednocześnie pokazało, że zdecydowanie lepiej śpi się we dwoje. Więc Jordie także chciała go mieć już zawsze – zarówno w życiu, jak i w łóżku – ich wspólnym łóżku. – To zależy od rodzaju łóżka, akurat te dwa, które dzisiaj Ci pokazywałam są już w pakiecie z materacem. Dlatego chciałabym ten materac jednak sprawdzić przed zakupem – wyjaśniła, odrobinę się obawiając, iż mógłby być niewygodny, ale jednocześnie chciała po prostu zobaczyć to łóżko na żywo, aby nie okazało się, że wyrzucili pieniądze w błoto. Nie była zbyt pozytywnie nastawiona do kupowania w sieci, z tego względu, iż nigdy nie było pewności jak dany produkt wygląda w rzeczywistości, więc preferowała jednak tradycyjne zakupy w sklepie, tym bardziej jeżeli chodziło o wyposażenie ich nowego domu, gdzie wszystko musiało być tak jak należy. A nie były to przecież tanie rzeczy. – Są takie? Nawet nie wiedziałam, ale w takim razie musimy o taki zapytać, może to będzie dobry wybór. Mam więc rozumieć, że nie chcesz mnie po swojej stronie łóżka? – zaśmiała się, zerkając na niego – Okej, zapamiętam sobie – dodała oczywiście żartobliwym tonem głosu, klepiąc delikatnie dłonią jego tors. Bo tak naprawdę to zgadzała się z nim w tej kwestii i chyba lepiej było mieć odrobinę swojej przestrzeni w łóżku, nawet jeżeli ostatecznie Jordie uwielbiała się tulić do męskiego ciała w trakcie snu i zazwyczaj instynktownie szukała z nim tego kontaktu. Podobnie zresztą jak i on z nią, co też zdarzało się często. Niemniej jednak ważny był również wzajemny komfort i nie miała nic przeciwko temu, by ten sen oscylował w odrobinę własnej przestrzeni. – Tak? – spojrzała na niego z entuzjazmem wymalowanym na twarzy – To świetnie, będziesz miał jutro popołudniu czas? Zrobimy sobie duży maraton po sklepach meblowych, więc dobrze się na to przygotuj – zażartowała sobie znowu – a może i nie do końca, uzmysławiając mu, iż takie zakupy na pewno nie zakończą się w ciągu jednej godziny. Ani może i dwóch godzin, więc lepiej żeby był na to gotowy. Jordie uwielbiała chodzić po sklepach i nawet jeżeli nie jest z niej żadna zakupoholiczka, bo i fundusze do końca na to nie pozwalały dotychczas, to i tak zawsze sprawiało i nadal sprawia jej ogromną przyjemność. Tak jak i rozmyślanie i potencjalnej płci dziecka, więc słowa bruneta skwitowała szerokim uśmiechem, naprawdę szczęśliwa z powodu tego, że i on pragnął dowiedzieć się czy powitają na świecie syna czy córkę. Że oboje nie mogli się tego doczekać i że moment, w którym już poznają prawdą – będzie jednym z najpiękniejszych w ich życiu. I w tym wspólnym wyczekiwaniu na małego człowieka. – Myślę, że wtedy, gdy już będziemy wiedzieć czy to chłopiec czy dziewczynka i gdy nadamy dziecku jakieś imię, to wszystko stanie się bardziej realne. Już nie mogę się doczekać – uśmiechnęła się szeroko, wtulając nieco bardziej w bruneta. Myślenie o tym bowiem już samo w sobie sprawiało, że biła od niej nieopisana wręcz radość, ale to również te szalejące hormony, dużo endorfin i bliskość Chestera. Zaśmiała się więc, gdy uszczypnął ją lekko w udo i odchyliła głowę by na niego spojrzeć. – Nie chcesz się mną z nikim dzielić? – mruknęła wprost w jego usta, na których po chwili złożyła soczysty, chociaż krótki pocałunek – Mamy jeszcze kilka długich miesięcy tylko dla siebie – dodała cicho, muskając jeszcze raz i drugi jego usta, po czym trąciła delikatnie nosem ten jego, wtulając się w niego znowu na krótką chwilę. Oczywiście poniekąd brała jego słowa na serio, sama też pragnęła nacieszyć się tym ich czasem tylko we dwoje i tym, że mogła poświęcić całą uwagę Chet’owi, tak jak i on poświęcał całą tylko jej. To nie mogło trwać wiecznie, niemniej jednak w ich przypadku skończy się nieco szybciej – musieli więc korzystać tak bardzo jak tylko mogli, bo tych kilka miesięcy zapewne minie zastraszająco szybko, a przecież mieli jeszcze wiele do zrobienia – tylko we dwoje. Póki co na przykład musieli wspólnie wybrać kilka odpowiednich rzeczy do domu, więc spojrzała znowu na trzymany przez niego katalog. – Nie nie, to wszystko co znajduje się w magazynach to tylko mała inspiracja. Nie chce żeby nasz dom wyglądał jak muzeum albo wyjęty wprost z katalogu. Musi być taki… nasz. Taki w naszym stylu i przede wszystkim przytulny. A te wizje architektów są strasznie surowe – stwierdziła, wskazując na chociażby jeden z projektów dziecięcych pokoików, które owszem był piękny i na przykład mogli skorzystać z samych mebli i ich ustawienia, ale nie decydując się resztę, która sprawiała, że całość wyglądała zbyt słodko – Tak jak właśnie dziecięce pokoje, tutaj w katalogu wyglądają przepięknie i uroczo. Ale wszystkiego jest w nich za dużo – spojrzała na niego i uśmiechnęła się na jego propozycję – Chcę żeby właśnie tak wyglądał, jak widziałam go wtedy oczami wyobraźni. Ale tych łóżeczek jest tak dużo, że naprawdę nie mam pojęcia, które będzie najlepsze – zaśmiała się znowu, chowając na moment twarz w zagłębieniu jego szyi – Może po prostu obejrzymy jakieś łóżeczka na miejscu w sklepie? Razem? I razem coś wybierzemy? – zaproponowała, bo chyba taka opcja jawiła się jej jako najlepsza – I wybierzemy wtedy tylko to co nam się spodoba, nie wzorując się na tym co widnieje w katalogu – dodała, by potwierdzić, iż chce, aby ten pokoik był taki całkowicie stworzony przez nich. Jedyny w swoim rodzaju, ale przytulny i prosty – minimalistyczny, bo chyba oboje preferowali pewien minimalizm zarówno w życiu, jak i w swojej przestrzeni. Ale tym razem jej myśli zajęła ciekawość, co do tego czy Chet chciałby syna czy córkę, ponieważ dotąd nigdy o tym nie rozmawiali, to chciała skorzystać z okazji. – Ja właściwie też o tym nie myślałam. Mówi się, że faktycznie pierwszy powinien być syn, ale… - spojrzała na niego z rozbawieniem – Sugerujesz, że będziemy mieli więcej dzieci? – zaśmiała się cicho, smyrając opuszkami palców jego policzek. Oczywiście wizja była bardzo odległa i nie było sensu się pewnie nad nią rozwodzić, ale trzeba przyznać, iż ta myśl wzbudziła w niej przyjemne ciepło. Ich wspólne, duża rodzina – dokładnie taka sama jak te ich rodziny, wielodzietne. Może nie planowała aż tak licznej gromadki, ale na pewno chciała mieć więcej dzieci, więc… myśl o tym, że i Chet być może tego chciał, sprawiała jej jeszcze większą radość. – Fajnie byłoby mieć starszego syna i młodszą córkę, gdzie w tym układzie ona mogłaby liczyć na wsparcie starszego brata. Zawsze marzyłam o starszym bracie, który zapraszałby do domu swoich kolegów – stwierdziła z rozbawieniem – Ale w tym przypadku chcę, aby po prostu było zdrowe. Będę tak samo szczęśliwa, niezależnie czy będzie to chłopiec czy dziewczynka. Najważniejsze, że to dziecko jest nasze – uśmiechnęła się do niego ciepło. Bo tak naprawdę tylko to się dla niej liczyło, że to dziecko będzie miała z Chesterem – czyli z najważniejszym dla niej mężczyzną. – Chciałabym jedynie być dla niego dobrą mamą. I żeby było z nami szczęśliwe, żebyśmy my też byli szczęśliwi i nie stracili tego co już teraz mamy. Myślisz, że nam się to uda? Że nie przerośnie nas rodzicielstwo? Trochę sobie tego nie wyobrażam, jeszcze trochę się tego boje… ale i tak czuje ulgę wiedząc, że jesteś w tym ze mną.

autor

Jordie

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

- W takim razie zdecydowanie trzeba go wcześniej sprawdzić - przyznał odnośnie materaca do ich wspólnego łóżka, bo choć zawsze istniała opcja zwrotu, to marnowanie zarówno pieniędzy, jak i czasu, byłoby całkowicie pozbawione sensu i Chet - o ile zakupy online uważał za genialny wynalazek i nie przepadał za chodzeniem po sklepach, to w tym przypadku także był zdania, że rzeczy takie jak meble lepiej było obejrzeć i sprawdzić przed zakupem. - Chyba... a jeśli nie, to powinienem jak najszybciej opatentować ten pomysł i zbić na nim miliony. Po prostu... nie chcę, żeby było ci niewygodnie na mojej połowie - stwierdził z uśmiechem. - Przygotuję się, wezmę prowiant, wodę, i wygodne buty - dodał odrobinę prześmiewczo, ale spodziewał się, że będzie to dłuższa wyprawa - i możliwe nawet, że on również wcale nie żartował z tym, że zamierzał zapewnić prowiant, skoro obecnie Jordie jadła trochę więcej - a w każdym razie: częściej - i ktoś musiał zadbać o to, aby miała pod ręką coś do przekąszenia, kiedy zgłodnieje od tego całego testowania materacy. Jak dotąd bowiem jej stan oraz fakt, iż w jej brzuchu rozwijało się dziecko, wiązało się głównie z tego typu przypadłościami, mniej lub bardziej dla niej samej uciążliwymi; czyniąc z owej małej istotki ni mniej ni więcej niż coś w rodzaju pasożyta, który od czasu do czasu zwyczajnie domagał się pożywienia. I chociaż Chet starał się wyzbyć takiego myślenia, i istotnie coraz częściej przypominał sobie, że to jednak było prawdziwe dziecko - mały człowiek - to jednak chyba wciąż potrzebował czegoś, co ostatecznie go o tym przekona, i poznanie płci dziecka, które będą mogli zacząć nazywać po imieniu, z pewnością miało okazać się takim właśnie impulsem. - Na pewno - pokiwał głową, przyznając jej tym samym rację i odczuwając jednocześnie pewną ulgę, że oboje mieli co do tego podobne przemyślenia - że to nie z nim było coś nie tak, że nie potrafił odpowiednio przyswoić w swojej głowie myśli, iż faktycznie zostaną rodzicami takiego prawdziwego, małego brzdąca. Oboje mieli zatem solidne powody ku temu, by wyczekiwać ze zniecierpliwieniem owej wizyty, podczas której lekarz zdradzi im, czy będą mieli córkę czy synka; zwłaszcza że przy tej pierwszej wizycie - mimo iż byli tam razem, to wtedy jeszcze jakby osobno - byli jeszcze w tak wielkim szoku, że nie było mowy o jakiejkolwiek radości po ich stronie. Obecnie, choć nie minęło wcale wiele czasu, znajdowali się już jednak w zupełnie innym miejscu, gotowi, by wreszcie cieszyć się oczekiwaniem na przyjście ich dziecka na świat - choć jednocześnie pragnący wykorzystać w pełni każdą wspólną chwilę, jaką do tego czasu mogli spędzić tylko we dwoje. Dlatego w odpowiedzi na jej słowa Chet mruknął tylko pod nosem w potwierdzeniu, odwzajemniając czuły pocałunek. Obecnie koncepcja dzielenia się - lub niechęci do dzielenia się - atencją z dzieckiem wydawać się mogła odrobinę irracjonalna, ale faktem było, iż wiele związków cierpiało w momencie, gdy na świecie pojawiał się ten mały człowiek, którego rodzice w natłoku zupełnie nowych obowiązków, zapominali o sobie nawzajem i zaniedbywali własne relacje. Oczywistym było, ze żadne z nich nie chciało, aby spotkał ich równie przykry los - i z całą pewnością nie chcieli również marnować tego pozostałego czasu na zamartwianie się tym, co będzie. I chociaż Chet uważał za bzdurne twierdzenie, że pozytywne myślenie to już połowa sukcesu (a za jeszcze bzdurniejsze: że silna motywacja to klucz do pokonania choroby, bo przecież to, że ktoś bardzo pragnął żyć, nikogo jeszcze nie uchroniło przed śmiercią), to w tym przypadku nie miał też najmniejszej ochoty zrzucać z nosa tych różowych okularów, przez które obecnie oboje patrzyli na swoją wspólną przyszłość, planując chociażby wystrój domu. Co, nawet jeśli nieoczekiwanie odrobinę ich przytłoczyło, to wciąż w większym stopniu napawało entuzjazmem na myśl, że niedługo będą mogli już w pełni cieszyć się wspólnym życiem i że to wszystko będzie już tylko ich - bo obecnie pozostawało zaledwie obrazkiem w katalogu meblowym, gdzie wszystko było piękne, ale nie do końca było domem, o jakim marzyli. Dlatego brunet pokiwał ze zrozumieniem głową, w pełni zgadzając się ze słowami Jordie. - Masz rację, najlepiej będzie zobaczyć te wszystkie łóżeczka i meble na żywo, wtedy wybierzemy takie, które będzie idealne dla naszego dziecka - uśmiechnął się ukradkiem i zamknął katalog, który następnie odłożył na bok. - I sami zaplanujemy, jak urządzić nasz dom - podkreślił, bo przecież w tym wszystkim nie chodziło o to, aby wystrój był zgodny z najnowszymi trendami, czy innymi zasadami planowania przestrzeni - a z ich własnym gustem oraz potrzebami. I mogliby nawet urządzić dom starociami z antykwariatu, gdyby tylko tego właśnie chcieli - w tym jednak oboje mieli zgodność i preferowali raczej prostotę. I chociaż Chester wciąż był ciekaw pewnych kwestii, jak chociażby doboru mebli kuchennych czy do salonu (oby nie białe!), to póki co postanowił odłożyć już ten temat na jutrzejsze zakupy, kiedy z pewnością wszystko jeszcze dokładnie omówią i uzgodnią. Tymczasem bowiem ich głowy zajęły już rozmyślania odnośnie dziecka - lub w przyszłości: dzieci. - Może sugeruję - uśmiechnął się zagadkowo. Jordie często podkreślała, jak ważna była dla niej rodzina, w związku z czym brunet zgadywał, że sama również marzyła o posiadaniu takiej liczniejszej. A na tym etapie - chociaż jeszcze niedawno nie myśleli nawet o jednym dziecku - nie musieli się już powstrzymywać przed mówieniem o tym otwarcie ani obawiać się, że wzmianka o dzieciach wystraszy tę drugą osobę. Było to natomiast coś, co w normalnych okolicznościach - nawet jeśli później niż prędzej - i tak pewnie by poruszyli, aby upewnić się, że oboje pragną tego samego. Wcześniej - z uzasadnionych względów nie dotykali tych kwestii i doprowadziło to do ogromnego nieporozumienia, a więcej takich zdecydowanie nie potrzebowali. Pokręcił zaraz ze śmiechem głową na komentarz o kolegach starszego brata. - Musisz wiedzieć, że faceci mają swoje zasady, i siostry kumpli są nietykalne - więc nie masz czego żałować. Chociaż oboje wiemy, jak lubisz łamać zasady - zażartował. Sam był jednak starszym bratem i jeśli którekolwiek z jego rodzeństwa mogło faktycznie liczyć na jego braterską troskę, to właśnie młodsza siostra. Co prawda stwierdzenie, jakoby była ona jego oczkiem w głowie, byłoby pewnym nadużyciem, ale w dzieciństwie i młodości czuł się w pewnym sensie odpowiedzialny za to, by dopilnować, aby nikt nigdy jego małej siostrzyczce nie zrobił krzywdy. I faktycznie - chciałby, aby ich ewentualna córka również mogła liczyć na to samo ze strony brata. I aby ten ich syn - o ile to syn - okazał się może trochę lepszym bratem niż on sam. Bo siebie, i własnych relacji z rodzeństwem, Chester chyba już naprawić nie mógł . Na pewne rzeczy było po prostu za późno. - Dokładnie - poparł ją w stwierdzeniu, że płeć dziecka ostatecznie w tym wszystkim nie była najistotniejsza. Ściągnął jednak lekko brwi, zastanawiając się nad jej słowami, by w końcu pogładzić pokrzepiająco dłonią jej ramię. - Myślę, że te wątpliwości i obawy są całkiem normalne, i że każdy przyszły rodzic je ma. Nie wiem, jak nam się to uda, na pewno wielu rzeczy będziemy musieli się dopiero nauczyć, ale będziemy w tym razem i wiem, że oboje damy z siebie wszystko, żeby było dobrze. To chyba będzie musiało wystarczyć - uznał, nie mogąc z pełnym przekonaniem oznajmić, że wszystko będzie dobrze, a oni świetnie sobie poradzą, bo co do tego nie mieli żadnej pewności, i Chet również obawiał się tego wszystkiego nie mniej niż Jordie, mimo iż starał się tego nie okazywać, by nie powodować w niej niepotrzebnie jakichś wątpliwości co do tego, czy faktycznie chciał z nią być, czy też w każdej chwili mógł po prostu czmychnąć bez uprzedzenia. Dla obojga z nich rodzicielstwo było zupełnie nowym i nieznanym doświadczeniem, z którym po prostu musieli się zmierzyć. - Ale dzieci chyba nie są bardzo wymagające w tej kwestii i do szczęścia wystarczy mu to, że będzie miało rodziców i dom... I będzie cię kochało najmocniej na świecie, bo będziesz jego mamą. Poradzisz sobie z tym, tak jak radzisz sobie ze wszystkim - stwierdził szczerze, przytulając ją mocniej do siebie i składając przelotny pocałunek gdzieś na jej włosach. - Ale jeśli miałoby to sprawić, że poczujesz się trochę pewniej, to możemy jutro zajść też do jakiejś księgarni i wykupić wszystkie poradniki na temat ciąży i dzieci, żeby nic nas nie zaskoczyło, hm? - dodał z nutką rozbawienia, mimo że tego scenariusza wolałby raczej uniknąć. Preferował zdrowe podejście do tematu aniżeli poddawanie się temu pieluszkowemu szaleństwu, w jakie kobiety zwykły często popadać w tym stanie. Na szczęście jednak przed nadmiernym szaleństwem uchronił ich teraz dzwonek do drzwi, który samego Chestera odrobinę zaskoczył, ale nie od dziś wiadomo, że szczęśliwi czasu nie liczą. Wypuścił więc pannę Halsworth ze swoich objęć, ale zaraz potem nachylił się jeszcze nad nią, zezując spojrzeniem na jej wargi. - I co teraz, mam zdjąć z ciebie moją koszulkę, czy oślepić dostawcę golizną? - uniósł zagadkowo brew, na sekundę zapuszczając się dłońmi pod materiał koszulki, gdy pocałował krótko usta Jordie, i ostatecznie z łobuzerskim uśmiechem zsunął się z łóżka, by udać się do przedpokoju. Bez koszulki; co należało raczej do przyjemnych widoków, chociaż niekoniecznie dla dostawcy jedzenia, który pewnie zastawał ludzi w różnych okolicznościach. Dlatego niewzruszony wręczył brunetowi torbę z zamówioną chińszczyzną, z którą ten po chwili wrócił do pokoju, najwidoczniej uznając łóżko za odpowiednio wygodne miejsce na wspólną kolację.

/ zt x2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „17”