WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2 Zawsze była niczym burza — wpadała, robiła chaos i po wszystkim wypadała, jak gdyby nigdy nic. Nie zwracała uwagi na otoczenie, ani nie zastanawiała się nad skutkami ubocznymi swoich zachowań, doprowadzając tym samym wszystkich do szewskiej pasji. Nic dziwnego, że rodzice wręcz błagali niebiosa, aby z czasem jej przeszło, aby się chociaż odrobinę uspokoiła, ale nic z tego — taka była i taka już pozostała, a inni nie mieli wyjścia, jak to zaakceptować i się do tego przyzwyczaić.
I poniekąd tak się właśnie stało, bo kiedy wypada z rodzinnego domu w pośpiechu, jej matka jedynie ciężko wzdycha i kręci z bezsilności głową, nawet nie próbując jej zatrzymać. Marnie, oczywiście, już tego nie widzi, zbyt zajęta wyjazdem z podjazdu na ulicę, by potem z piskiem opon ruszyć w kierunku dzielnicy, w której mieszka jej brat. Tak, to właśnie jego dom stał się celem jej podróży, choć dzisiaj wcale nie miała w planach go odwiedzać. Prawdę mówiąc, gdy tak zaczyna analizować ostatnie dni, a nawet tygodnie, zdaje sobie sprawę, że ostatnio nie miała dla starszego brata zbyt wiele czasu, nie licząc kilku smsów i dwuminutowej rozmowy telefonicznej. I może właśnie dlatego o tych radosnych wieściach nie usłyszała od niego, a od matki, która chyba była pewna, że Marnie już o wszystkim wie. Cóż, nie wiedziała, a informacja ta tak ją zwaliła z nóg, że przez dobre pięć minut nie wiedziała, jak zareagować. A potem wstała, ubrała się i wypadła z domu, by złożyć wizytę bratu, oczywiście pełną wyrzutów, bo jak on mógł jej nie powiedzieć?! I, rzecz jasna, zupełnie ignoruje myśl, że to być może po części jest jej wina.
Parkując pod domem Cheta, wcale nie jest spokojniejsza, choć miała dobre piętnaście minut na to, aby się uspokoić i przemyśleć sprawę. Marnie nie jest jednak osobą, która stara się podchodzić do wszystkiego na trzeźwo — nie, zawsze robi wszystko pod wpływem emocji (a potem często tego żałuje). Tym razem jest nie inaczej, więc kiedy już podchodzi do drzwi wejściowych, najpierw naciska z niecierpliwością kilka razy dzwonek, a potem jeszcze (tak dla pewności) parę razy energicznie puka.
Chesterze Callaghan! — grzmi z niezadowoleniem, gdy już drzwi domu stają przed nią otworem, a w progu pojawia się nie kto inny, jak jej brat. — Jak mogłeś mi nie powiedzieć, co?! Żebym o wszystkim dowiadywała się od matki?! — Spogląda na niego ze złością, przy okazji lekko uderzając go w ramię swoją torebką, aby pokazać mu, jak bardzo zła na niego jest.

autor

with the blood of a scoundrel and a princess in his veins, his defiance will shake the stars
Awatar użytkownika
34
188

programista

narzeczony jordany

columbia city

Post

15.

Chet nigdy tak naprawdę nie potrafił dzielić się swoimi sprawami z innymi ludźmi - również z tymi mu najbliższymi, a bądź co bądź, rodzina taka właśnie była, nawet jeśli ze swoimi braćmi brunet nie dogadywał się najlepiej. Chyba po prostu zbyt mocno się od siebie różnili - Elliott był niczym wyjęty z zupełnie innej bajki, pochłonięty muzyką, podczas gdy Chet posiadał typowo ścisły umysł i kompletnie odmienne od niego zainteresowania. Tomas - przede wszystkim był dużo od Chestera młodszy i właściwie nie byłoby chyba nadużyciem stwierdzenie, że obecnie praktycznie się już oni nie znali. Chet traktował go jak dzieciaka - tego samego, którym był, kiedy jego starszy brat opuszczał rodzinne gniazdo, by wyjechać na studia, a tym samym na wiele lat niemal zupełnie odciąć się od bliskich, dla których zwyczajnie zabrakło brunetowi czasu w tym jego nastawionym na rozwój własnej kariery życiu. Życiu, w którym w znacznej mierze był osamotniony, i którym nie dzielił się z nikim - ani z rodziną, którą zostawił setki kilometrów za sobą; ani z żadną kobietą, której pozwoliłby zagrzać w nim miejsce na dłużej; ani ze znajomymi, których zbywał wyuczonym uśmiechem, udając, że w jego egzystencji niczego nie brakowało. I choć od momentu, gdy półtora roku temu brunet wrócił do Seattle, porzuciwszy wcześniej pracę, jaka pochłonęła go na lata, wiele się zmieniło - łącznie z mimowolnym odnowieniem relacji z rodziną oraz obecnością w jego życiu kobiety, która nieoczekiwanie wywróciła wszystko do góry nogami, jak i samym nastawieniem Chestera do wielu kwestii - to bez zmian pozostał fakt, iż nie umiał i nie lubił on zbyt wiele mówić o sobie. Nie dlatego, że coś ukrywał, bo - może poza paroma małymi grzechami - nie miał już nic do ukrycia, ale po prostu dlatego, że pewnych nawyków trudno było się wyzbyć. Mimo że się starał - bo wiedział, że nie mógł wiecznie istnieć zamknięty w tej swojej skorupie. A jednak, gdyby nie fakt, że trochę przypadkiem zmajstrował swojej dziewczynie dziecko, to najpewniej do tej pory - i jeszcze przez długi czas - nie pochwaliłby się rodzinie, że w ogóle kogoś ma, i to tym razem kogoś na stałe; bo to przecież nie była ich sprawa. Ewentualnie napomknąłby o istnieniu Jordany przy okazji jakiegoś świątecznego obiadu u matki, gdyby padło takie pytanie, ale zapewne nie przedstawiłby jej swojej rodzicielce. Tymczasem jednak pozytywny wynik na teście ciążowym znowu odwrócił wszystko o sto osiemdziesiąt stopni, i tym razem nie dotyczyło to już wyłącznie jego osoby. Nie dotyczyło też tylko jego i Jordie; bo to dziecko, jakie za kilka miesięcy ma przyjść na świat, będzie również wnukiem lub wnuczką dla pani Callaghan oraz bratankiem lub bratanicą dla Marnie, Toma i Elliotta. I zapewne z nimi również Chester powinien podzielić się tą dobrą nowiną - tak jak podzielił się nią w pierwszej kolejności z matką, wiedząc doskonale, jak bardzo poczułaby się ona urażona, gdyby nie dowiedziała się o wszystkim jako pierwsza. Albo, co gorsze, gdyby przypadkiem usłyszała o tym od kogoś innego niż jej pierworodny syn. I jak byłoby jej przykro; cokolwiek by bowiem nie mówić o ich rodzinie, to matka zawsze starała się trzymać ich wszystkich w kupie. I to jej dzieci wiecznie łamały serce, nie potrafiąc się ze sobą porozumieć i o wszystko się ze sobą spierając. Tak było między braćmi. Inaczej sprawy miały się w przypadku Marnie - ją jedną Chester otaczał braterską troską; ona jedna zawsze była jego małą siostrzyczką. Dosłownie: małą, bo wzrostu ewidentnie jej poskąpiono, i zapewne dlatego tak głośno dawała znać o swojej obecności. Łomotaniu w drzwi szybko zawtórowało szczekanie psa po drugiej stronie, a wkrótce potem - trzask zamka, gdy Chet otworzył wreszcie drzwi, by w progu zastać ewidentnie niezadowoloną i poruszoną czymś siostrę.
- Cześć? - odezwał się, ściągając pytająco brwi i nie do końca jeszcze rozumiejąc, co właściwie było powodem takiej reakcji ze strony panny Callaghan, że aż oberwało mu się od niej torebką - czego, powiedzmy sobie szczerze, nawet zbytnio nie odczuł - i dopiero wzmianka o ich matce nieco rozjaśniła mu całą sytuację, gdy z niemym "Aa" na ustach, brunet pokiwał w końcu głową. - O niczym nie trzeba ci mówić, bo jakąś pokrętną drogą i tak zawsze wszystko do ciebie dociera i o wszystkim się dowiadujesz - zauważył z bezradnym wzruszeniem ramion - i majaczącym mimo wszystko w kąciku jego warg uśmiechem. - Ale domyślam się, że chodzi o to, że będziesz ciocią? Tak, to prawda, więc jeśli przyszłaś mi pogratulować, to śmiało - dodał, rozkładając ręce w zapraszającym geście i tylko odrobinę się z niej naigrywając - a trochę grając na jej emocjach - ale chyba nie potrafił traktować Marnie poważnie, gdy rozgniewana próbowała ciskać gromami, jakie przy jej gabarytach okazywały się co najwyżej niegroźnymi iskierkami. Prawda była jednak taka, że wciąż była to dość świeża sprawa i dopiero niedawno Chet uporządkował swoje sprawy z Jordaną na tyle, by mieć pewność, że jednak będzie uczestniczył w życiu własnego dziecka, i że jednak oboje stworzą mu rodzinę, i że wspólnie powitają je na świecie. Na tyle niedawno, że zwyczajnie nie miał jeszcze okazji pochwalić się tym komukolwiek poza jego matką oraz ojcem dziewczyny - dlatego bynajmniej nie czuł się winny tego, że Marnie zdążyła o tym wszystkim usłyszeć od kogoś innego. Nawet jeśli gdzieś tam z tyłu głowy miał tę świadomość, że powinien był powiedzieć jej o tym sam.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „17”