WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
Lily & Charlie
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Przykro mi, że tak wyszło - powiedziała cicho, nie czując potrzeby się tutaj tłumaczyć jakkolwiek bo nie było sensu. Zjebała, tyle. Brała to na klatę, ale głupawe tłumaczenia nie były jej zdaniem na miejscu. - Jasne, że nie wiem czego chcę. Jak mam wiedzieć? Kocham cię od szesnastego roku życia. Spędziłam siedem lat kochając się, czekając na ciebie i jednocześnie będąc sama z małym dzieckiem, którym zajmować się totalnie nie potrafiłam. Mam świadomość, że nie byłeś w więzieniu ze swojego wyboru, ale... oprócz tamtych siedmiu lat, czekałam potem kolejne lata na twoje wyjście. Czekałam aż wyjdziesz nawet będąc z Ronem i bałam się tego dnia. I wyszedłeś, zostawiłam jego bo uważałam to za najlepsze rozwiązanie bo nigdy nie mógłby się z tobą równać, tylko wiesz co? Jak mam nam wyjść skoro jedyne co znam z tobą to te pierdolenie więzienie? Tak strasznie się na twoim punkcie zafiksowałam, że jak mam wiedzieć czego chcę? - zapytała wprost, mierząc go teraz wzrokiem. Chujowo, że zrozumiała to dopiero teraz, ale nawet jak umawiała się z kimkolwiek innym przez te lata to wiecznie Charles był w jej głowie, wiecznie martwiła się co powie, co poczuje, jak mu mija dzień, czy zaakceptują widzenie...
- Znaczy coś dla mnie. Jest dla mnie ważny, uwielbiam go, jest moim przyjacielem, ale go nie kocham. I nie wiem czy kiedykolwiek umiałabym go kochać, chociaż nigdy sobie nie dałam nawet na to szansy bo interesowałam się tym, co o tym pomyślisz. Ale dzięki za ten pomysł, może jak już zacznę mieć całkowicie w chuju twoje zdanie, to zaproponuję mu randkę i bycie razem po grób. - zacisnęła mocno zęby, bo chociaż próbowała się nie denerwować, to wkurwiał ją coraz mocniej. - Poza tym, naprawdę? Oceniasz mnie, a znowu tak rozmawiamy. W tym pierdolonym areszcie. ZNOWU WRÓCILIŚMY DO TEGO SAMEGO I MAM TEGO KURWA DOSYĆ - wydarła się, bo gdzieś to w niej pękło. - Możesz sobie mówić i myśleć co chcesz, ale spędziłam zbyt dużo lat próbując myśleć o twoim szczęściu i w ogóle nie brać pod uwagę samej siebie. Co Charlie sobie pomyśli, a co jeśli się dowie, a co jeśli będzie zły, a co jeśli będzie mu przykro... KURWA - wsunęła dłonie w swoje włosy, głowę pochyliła w dół i zamknęła oczy próbując zebrać się w całość, ale... jakoś nie miała już siły.
-
-
-
– I co, teraz to wszystko jest moją winą? Całe twoje życie to moja wina? Kurwa, Też cię kochałem, uwierz mi, że nie wakajkowałem na Bahamach. Jedyne, o czym myślałem, to to, że ty nigdy nie zawiodłaś mnie, a ja zawiodłem ciebie na każdym możliwym poziomie. I było mi z tym chujowo. Okropnie chujowo. I nienawidzę tego uczucia- odparł, patrząc jej w oczy. Kiedy jednak powiedziała, że Jason dla niej coś znaczy, pokręcił głową z niedowierzaniem.
– To świetnie, powodzenia w byciu razem po grób i ruchaniu razem co popadnie – wzruszył ramionami, bo trochę tak to widział, skoro oboje skłonności do zdrady mieli, nie?
– Nie wróciliśmy, zarzuty zostaną wycofane, ale okej. To wszystko moja wina. I wiesz co? Możesz sobie wmawiać, że myślałaś o moim szczęściu, ale w gruncie rzeczy oboje wiemy, że nie do końca tak było – westchnął ciężko, bo on to widział zupełnie inaczej. Cóż.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Fajnie będzie, będziemy napierdalać razem orgie. To też jakieś rozwiązanie. Znajdziemy sobie jeszcze kilku partnerów, zamieszkamy razem i będzie się pierdolić od rana do nocy. Słyszysz się w ogóle, kurwa? - wywróciła oczami, mając ochotę go w tym momencie uderzyć, ale z wiadomych powodów tego nie zrobiła.
- Teraz zostaną wycofane, a zaraz pojawią się kolejne - machnęła ręką, bo cierpliwości w tej chwili nie miała żadnej już do tej rozmowy. - Nie myślałam? Naprawdę sądzisz, że jak miałam siedemnaście lat chociażby to jarało mnie to, że wszyscy moi znajomi się zajebiście bawią, a ja jak ostatnia pizda odliczam dni do widzeń i jedyne jak, no nie wiem, chociażby seks uprawiam z moim chłopakiem to w tych obleśnych pokojach? Zerwałam z tobą, bo nie dawałam już rady psychicznie. Nie dla uszczęśliwienia siebie, bo wcale nie byłam szczęśliwa później. Może przez chwilę przy Ronie faktycznie udało mi się osiągnąć minimalny poziom szczęścia - wzruszyła ramionami, bo była zakochana w nim maks, serio. Do pewnego momentu. - Odmówiłam Jasonowi randkowania tylko ze względu na ciebie. SW chuju miałam Bunny, taka prawda w sumie. Nie chciałam robić tego tobie. Zresztą, to już i tak bez znaczenia. Skoro jestem taką egoistyczną, puszczalską kurwą, tym lepiej dla ciebie, że tak wyszło. - patrzyła z powrotem na jego twarz, dłonie kładąc na swoich kolanach i zaciskając je w pięści. - Chociaż po tobie mi już nigdy nie będzie lepiej - dodała jeszcze, oblizując nerwowo usta, bo miała wrażenie, że już zawsze będzie chujowo, nie ważne z kim i gdzie będzie.
-
-
-
– Nie wątpię, myślę, że Jason byłby skłonny w takiej komunie żyć, powodzenia i w ogóle – wywrócił oczami. – Fajnie i miło, że sądzisz, że zaraz pojawią się kolejne – odparł, patrząc jej w oczy. – A myślisz, że ja byłem szczęśliwy i zadowolony. Kurwa, opuściłem wszystkie istotne momenty i w twoim i w jej życiu, Lilianne. To wcale nie było dla mnie przyjemnym spacerkiem, a mam wrażenie, że trochę tak to widzisz. Ja tu sobie siedziałem, a ty żyłaś dalej – westchnął ciężko. – Wiem, że nie dawałaś rady psychicznie i nigdy cię nie winiłem, że ze mną zerwałaś. Jedyne, za co cię winię, to pieprzona zdrada – wzruszył ramionami. – Skoro mu odmówiłaś ze względu na mnie, to zabawne, bo w momencie, w którym mnie zdradziłaś, to jest gorszym ciosem niż to, jakbyś zaczęła z nim randkować, Lilianne – odparł, wzruszając ramionami. – Kurwa, myślisz, że mi będzie? Kochałem cię całe moje życie. Zawsze cię będę kochał i jest mi chujowo, po prostu chujowo, że tak wyszło, że nie umiem sprawić, żebyś była szczęśliwa, że nie jestem w stanie być dla ciebie wystarczający – ukrył teraz twarz w dłoniach, bo trochę tak to widział. : c
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Przestań już, naprawdę. I tak nic z tej relacji nie będzie, więc nie ma sensu gadać takich głupot. - wywróciła oczami, bo nie zakładała wersji, w której mieliby z Jasonem skończyć razem. Ot, seks był dobry, dogadywali się, ale przecież nie była w nim zakochana - i wątpiła, że mogłaby być. Chyba. - Nie, nie twierdzę, że byłeś zadowolony. Ale nie mów mi, że żyłam dalej, bo utknęłam w tym całym pierdolniku razem z tobą. Jeśli uważasz to, co przechodziłam za życie, to szkoda, że nie mogliśmy się zamienić. To nie życie, kiedy wszystko podporządkowujesz czekaniu na kogoś. To pierdolona udręka. - wycelowała w niego palcem, bo tak było. Nawet wyjazdy na wakacje dostosowywała tak, żeby nie ominęły z Camille widzenia. Wszystko, absolutnie wszystko co planowała w swoim życiu przez ostatnie kilkanaście lat było dostosowane pod to, żeby go zobaczyć - nawet gdy dzwonił, wychodziła z zajęć, ze spotkań byleby tylko odebrać i usłyszeć go na kilka minut. Tak po prostu. - I dlatego powinniśmy się rozstać. Bo zjebałam w chuj i nie wiem jak mam teraz to wszystko posklejać, żeby nie udręczać nas oboje - a poza tym czuła, że mogłaby to zrobić znowu i cholernie tego uczucia nie lubiła. Kiedy jednak powiedział, że jest mu chujowo i schował twarz w dłoniach, wyciągnęła dłoń w jego stronę i pogładziła palcami jego przedramię.
- Charlie, jesteś wystarczający. Jesteś... jesteś najlepszy i najwspanialszy. Naprawdę - szeptała, zaciskając lekko usta bo zaczęły jej drżeć, a w oczach pojawiły się jej łzy. Przyciągnęła jego dłoń do siebie i ucałowała jej wierzchnią cześć, splatając ich palce ze sobą. - I to nie tak, że nie jestem przy tobie szczęśliwa. Jestem. Ale... po prostu mi czegoś brakuje w tym wszystkim i to nie jest twoja wina, tylko moja, okej? - zmiękła totalnie, widać to po niej było, że już nie miała ochoty mówić, że cokolwiek robił źle, bo jasne, pewne rzeczy były jego winą ale ogólnie... to ona to zjebała ale nie dlatego, że się nudziła czy coś było z nim nie tak - po prostu czasami człowiekowi czegoś brakowało. Gorzej z tym, że totalnie nie wiedziała czego.
-
-
-
– Wiem, Lilianne, znam tę udrękę dość dobrze – odparł cicho, patrząc jej w oczy ze smutkiem. – Nie ma relacji, której nie da się posklejać. Ja też nie wiem co prawda jak, ale wiem, że nigdy nie będzie dnia, w którym nie będę cię kochał, Lily. Zawsze będziesz moją największą miłością. Nigdy nie będzie kogoś, kto będzie chociażby zbliżony do tego, czym jesteś dla mnie ty – powiedział wprost, patrząc na nią ze smutkiem. Niestety tak to widział życiowo, eh.
– Gdybym był, to myślę, że oboje byśmy teraz byli szczęśliwi, a żadne z nas nie jest – odetchnął głęboko i po prostu przyciągnął ją do siebie i przytulił mocno, całując jej skroń.
– To nie jest czyjakolwiek wina. Po prostu tak jest, chciałbym… Po prostu żebyśmy ogarnęli, czego ci brakuje i móc to naprawić. Móc sprawić, ze będzie dobrze i niczego ci nie będzie brakowało – westchnął mimochodem, opierając czoło o jej skroń.
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Ty moją też, niezależnie od wszystkiego. Strasznie się boję, że nigdy nie ruszę całkiem na przód bez ciebie, ale... w tym momencie to po prostu bez sensu - wyszeptała z lekką rozpaczą w głosie i chyba dlatego chciała zrobić to przez telefon - bo mieliby mniej czasu, mogliby sobie pokrzyczeć i tyle. A tak... ciężko było. Kiedy ją do siebie przytulił, wtuliła się w niego mocno, nadal trzymając jego dłoń i składając na niej kilka dodatkowych buziaków. - To nie kwestia nie bycia cudownym albo wystarczającym, tylko całego życia - wymamrotała, nosem przesuwając po jego szyi i westchnęła cicho. Nie mogła jako partnerowi mu w zasadzie niczego zarzucić - był cudowny, czuły, mogli rozmawiać o wszystkim... a to, że jej czegoś brakowało nie było przecież jego winą. To w jej głowie było, jakby nie patrzeć. Nie skomentowała jego słów, tylko pokiwała powoli głową.
- Przepraszam, Charlie za to wszystko. Serio. Naprawdę chciałam, żeby nam wyszło - szepnęła mu do ucha, gładząc delikatnie palcami jego kark.
-
-
-
– Nikt nie jest w tym dobry. Tego się człowiek uczy – wzruszył ramionami, bo trochę tak to widział i tak mu się wydawało. Pokiwał lekko głową.
– Może wcale nie musisz ruszać beze mnie, może potrzebujemy czasu i… Jakoś kiedyś się ułoży – odparł z bladym uśmiechem, muskając delikatnie palcami jej policzek. Strasznie ją kochał, niezależnie od tego, jak mocno jego duma cierpiała, że go zdradziła, no. :<
– Całego życia? Co masz na myśli? – spytał wprost, patrząc na nią uważnie, bo chciał wiedzieć, tak po prostu. – Może to właśnie to, że chcieliśmy oboje za bardzo i straszną presję na to wywarliśmy… – powiedział cicho, całując czule jej policzek. :c
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Jakoś kiedyś się ułoży? Już ustaliliśmy, że samo się nie ułoży - mruknęła, nawet z lekkim rozbawieniem, chociaż w pewnym sensie rozumiała tą wizję. Też by tego chciała, ale póki nie umiała się ogarnąć i być tylko dla niego, bez myślenia o kimkolwiek innym to i tak to słabo wyglądało - bo jego dumy i serduszka rozpierdalać bardziej już nie chciała, wystarczyło że sama nie potrafiła czuć się dobrze życiowo :c
- No bo... wszystko jest nam nie po drodze. Od samego początku. Całe to życie jest po prostu bez sensu - schowała na chwilę buzię w jego obojczyku, przymykając powieki i próbując się nie rozpłakać. - Może. Sama już nie wiem co myśleć, może... za jakiś czas będzie łatwiej - tylko ciężko jej było powiedzieć, za ile czasu to miałoby być - tydzień, miesiąc, rok? - Ale na razie... musimy zerwać. Nie chcę więcej robić głupot, chyba muszę po prostu najpierw poskładać w całość samą siebie i zrozumieć czego chcę tak naprawdę - spojrzała mu teraz ze smutkiem w oczy i pogładziła czule palcami jego policzek.
-
-
-
– Niby samo się nie ułoży, ale kiedy ty ogarniesz swoje sprawy, a ja swoje… Sądzę, że moglibyśmy spróbować to poukładać. Z czystym kontem. Z czystą kartą. Bardzo chcę wierzyć, że jeśli dwoje ludzi jest sobie przeznaczonych, to w końcu znajdą drogę do siebie z powrotem – uśmiechnął się do niej uroczo, puszczając jej lekkie oczko. No chciał w to wierzyć i też nie chciał jej serduszka ranić, a wiedział, że samym pobytem tutaj to trochę robił. :c
– To prawda, życie jest przeciw nam, ale czasami to się zmienia, nie? – uśmiechnął się do niej delikatnie, muskając jej drobny nosek palcami i całując znów jej skroń. – Może. Mam nadzieję. Nigdy nie chciałem, żebyś miała w życiu pod górkę – szepnął cicho, patrząc na nią z troską. – Rozumiem. Chyba oboje musimy poskładać samych siebie i tyle. Pod koniec tygodnia przyjadę po swoje rzeczy, okej? – spytał cicho, patrząc jej w oczy. – Jak tam w ogóle Cami? – spytał czule, bo jednak o córkę też się martwił, nie?
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- Też nigdy nie chciałam dla ciebie źle. Strasznie chciałam dbać o to, żebyś się czuł dobrze i komfortowo i okropnie mi głupio, że się tak ostatnio do ciebie zachowuję - powiedziała cicho, muskając nosem jego policzek i westchnęła sobie ciężko w tej chwili. - Dobrze - pokiwała głową na słowa o tym, że przyjedzie zabrać swoje rzeczy. Na samą myśl tej wizji ścisnęło ją w żołądku, ale to było chyba najlepsze rozwiązanie w tym wszystkim. Odsunęła się odrobinę, ale złapała go za obie dłonie i zaczęła się nerwowo bawić jego palcami.
- Dobrze. Powiedziałam jej, że pojechaliście z Markiem do Włoch załatwić kilka spraw. Kupiłam od was jakie gówno upominki, żeby wyglądało bardziej wiarygodnie czy coś - uśmiechnęła się do niego delikatnie, bo nie chciała żeby Cams znowu reagowała na niego jakoś negatywnie, albo żeby się załamywała. Chociaż negatywnie to ta gówniara będzie pewnie tylko na nią teraz reagować, nie?
-
-
-
– Wiem, Liliannne. Wiem – odparł cicho, bo doskonale rozumiał, że chciała dobrze, po prostu nie wychodziło. – Może przestań aż tak się starać. Rozumiem, że chciałaś mi ulżyć, ale jestem dorosły, to nie twoja rola skarbie – powiedział czule, gładząc ją delikatnie po pleckach. Uśmiechnął się smutno, gdy przytaknęła na to, że zabierze swoje rzeczy, bo to okropnie realne mu się wydawało. Zacisnął palce na jej drobnych rączkach, gdy zaczęła się nerwowo nimi bawić.
– Okej, super. Dziękuję, że nic jej nie mówiłaś, nie chcę, żeby to przeżywała. Kocham was obie nad życie, zawsze będę – ucałował jej skroń, bo taka była prawda, strasznie je obie kochał i nie chciał już być dla nich rozczarowaniem. :C
architekt wnętrz
SkB Architects
belltown
- My ciebie też - uśmiechnęła się delikatnie. - Rosie ma to podtrzymywać gdyby coś. I rozmawiała też już z Marcusem na w razie czego. Cams jest tak w ciebie ostatnio zapatrzona, że nie chcę żeby zaraz znowu miała na ciebie focha jakbyś zrobił to specjalnie - westchnęła ciężko, bo Cami do łatwy ludków nie należała, nie?
-
-
-
– Jasne, dziękuję. Wiem, że nie chcesz, żeby między mną a Cami się popsuło i mocno to doceniam, Lily. Do zobaczenia w takim razie – uśmiechnął się do niej, bo jednak nie chciał tego przeciągać – z oczywistych względów, eh.
zt