WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
- Hmmm - przedłużyła mruknięcie - skoro o tym mowa - sam wyciągnął kwestię "zapłaty" za usługi Zary. - Pokserujesz mi trochę dokumentów ze starych spraw i będziesz gotował przynajmniej raz w tygodniu - coś za coś, dokładnie. A w tym drugim to zyskają oboje. Zjedzą coś dobrego, pobędą bliżej i może uda im się nawet oszukać wszystkich, by jednak uratować pozycję Hargrove'a w rodzinnym spadku. Sięgnęła po swoje jedzenie, bo czuła, że już po prostu nie może dłużej czekać. Była zbyt głodna, by olewać lunch, zwłaszcza, że ich przerwa się kończyła.
by a feeling that I've never known
-
-
- Słuchaj, zawsze możesz zmywać - odparła rozbawiona, bo choć Zara nie gotowała ostatnim czasem praktycznie wcale, stawiając na pomoc lokalnym barom, restauracjom i knajpkom. Odkąd prawie trzy lata temu rozstała się z Tobiasem, po prostu stwierdziła, że dla siebie nie ma sensu. A skoro miałaby teraz częściej jadać w domu z Gabe'em? Mogła się poświęcić, o ile ktoś zajmie się zmywaniem naczyń. - Po prostu jej nie podpalaj - westchnęła zrezygnowana, bo sam fakt, że miał to na myśli źle wróżył! A jednak lubiła swoje wielkie mieszkanie, wolałaby na razie tego nie zmieniać. Przełknęła kęs i upiła dwa łyki wody, by popić jedzenie. - Jestem. Robię to dla Ciebie, przecież nie myślisz, że sprawia mi przyjemność przebywanie z Twoimi rodzicami - wywróciła oczami - ale jeśli to ma Ci pomóc, zawsze możesz na mnie liczyć - uśmiechnęła się ciepło do niego. Gabe był dla niej osobą wyjątkową i zawsze nią pozostanie, nie ważne, jak ich relacja była pokręcona. Kilka kłamstw nie zaszkodzi, a on zyska przynajmniej spokój. Względny. - Opowiedz mi lepiej nad czym obecnie pracujesz - zachęciła go do tego, by zmienili temat, bo nie będzie się powtarzać. Została jego fejkową dziewczyną. Game on.
by a feeling that I've never known
-
— A może chodźmy na kompromis i będę po prostu zamawiać ci obiady z najlepszych knajp w mieście — zaproponował śmiejąc się lekko, bo zdecydowanie wygenerowałoby to mniej problemów. To nie tak, że Gabe był wyjątkowo kiepskim kucharzem, ale po co kusić los, prawda. Jeśli jednak ten pomysł by się jej nie spodobał, gotów był i tak oszukiwać i kupować pudełkowe jedzenie, by potem je sprytnie odgrzać w mikrofalówce. Ewentualnie mógł przyrządzać jej ugotowaną wodę, tego się przecież zepsuć nie dało.
— Okej, okej. Więc oficjalnie staję się twoim dłużnikiem to końca świata, tak? O każdej porze dnia i nocy i tak dalej — zaśmiał się, kręcąc przy tym głową. Dość kłamliwe zapewnienie, ale Gabe wiedział, że naprawdę by się dla niej postarał — nieważne o co by chodziło, jak bardzo musiałby nagiąć swoje zasady życia, zrobiłby dla niej naprawdę wiele. I to nawet nie dlatego, że musiał się jakoś odwdzięczyć. Zaraz potem jednak zmienił zgodnie z jej życzeniem rozmowę na inny temat, wspominając o nowej sprawie rozwodowej, która jeszcze wtedy nie jawiła się mu jak największy koszmar.
koniec
-
Obiecał, że jej wynagrodzi to, że musiał wtedy tak szybko uciec. Że zabierze ją do restauracji, więc gdy oboje znaleźli na to chwilę, Jasper zjawił się pod mieszkaniem panny Thompson i zadzwonił domofonem, by zeszła. Wcześniej uzgodnili, że nie zjedzą w jakimś ultra fancy miejscu, ale ponieważ Davenport cenił sobie prywatność i jakoś daleko mu było do foodtrucków czy innych hipsterskich miejscówek, wybrał kompromis. Dobra kuchnia, ładne wnętrza, prywatność na jaką mogli sobie pozwolić dzięki dużemu napiwkowi dla hostessy przyjmującej rezerwację. I o dziwo, nie ubrał dzisiaj garnituru. Ona mogła się wystroić, mogła też postawić na luz, zostawił jej wybór, zaznaczając tylko, by piżamę jednak zostawiła w domu. Podobnie jak dres. Droga minęła im na jakimś small talk. Co tam, jak minął dzień, co w szpitalu, jak wyciek gazu w Country Clubie.
Na miejscu zostali zaprowadzeni do odpowiedniego stolika w głębi restauracji, który miał dodatkowo parawan, odgradzający ich od reszty gości. - Mam nadzieję, że to nie za dużo. Lubię prywatność, a nie gdy ktoś mnie podsłuchuje i zagląda do talerza, chcąc zamówić to samo - za każdym razem mu się to zdarzało. A teksty w stylu "ja chcę to co tamten facet" były najgorsze. Może i miał kij w tyłku, ale mając tyle kasy i odpowiedzialności na głowie, mógł pozwolić sobie na to, czego on chciał, niekoniecznie zwracając uwagę na całą ludzkość. - Więc, pomyślałem, że możemy kontynuować tutaj naszą rozmowę - zaproponował, dziękując za wodę i menu -a. raczej grę. O ile wiem, ja zaczynałem, więc teraz powinna być Twoja kolej - zachęcił ją zza karty dań, przerzucając ją wzrokiem.
-
Nie była przekonana, co do tego, że zadzwoni. Może zwyczajnie telefon był wymówką, aby się zmyć i zakończyć tą znajomość. Może zrobiła coś nie tak, ale.. jednak się odezwał. Widząc jego imię na ekranie telefonu nie mogła pohamować delikatnego uśmiechu, który pojawił się na jej ustach, choć ton głosu starała się utrzymywać spokojny i neutralny. Było to zdecydowanie łatwiejsze, kiedy nie znajdował się obok. Ostatecznie umówili się na dzień, kiedy nie musiała walczyć ze zmęczeniem spowodowanym wcześniejszym dyżurem w szpitalu.
Dobór lokalu przypadł jej do gustu, bo zdecydowanie było to miejsce, gdzie dało się w spokoju porozmawiać, a głośne rozmowy innych klientów, czy muzyka tego nie utrudniały. - Masz aż tak dobry gust, że inni wręcz zaglądają Ci do talerza? - uniosła brwi rozbawiona i usiadła przy przydzielonym im stoliku. Ostatnim razem nie narzekała na wybrane przez niego jedzenie, więc była skłonna w to uwierzyć. Zresztą ustronne miejsce wcale jej nie przeszkadzało. Nawet ucieszyła się z tego powodu, bo ostatnim czego było jej trzeba, to wścibscy ludzie przysłuchujący się ich rozmowie.
- A na czym się zakończyła? - zmarszczyła brwi, jakby próbując sobie przypomnieć fragment na którym stanęło, choć przecież doskonale go pamiętała. Pomyliła się odnośnie jego preferencji względem papryki. - Wydaje mi się, że nie zgadłam, więc może zdradzisz mi prawidłową odpowiedź - wtedy była przekonana, że dokonana przez nią analiza była trafna. Pozostałe dwie opcje zdawały się nie pasować, a jednak. Chyba, że blefował, ale po co niby miałby to robić? - Hm.. zatem.. prawie zostałam wyrzucona z uczelni za ściąganie, ostatnio przeprowadziłam wraz z współlokatorką udany remont łazienki, czy może wylądowałam w areszcie? - uśmiechnęła się enigmatycznie mając nadzieję, że również spudłuje. - Jak myślisz, co jest prawdą? - dodała po chwili
-
- Hmm... trudne, powiedziałbym, że prawdziwe jest o tym remoncie. Choć kusi mnie trochę ta Twoja kryminalna przeszłość - uśmiechnął się zadziornie, sięgając po szklankę z wodą. Upił z niej kilka łyków, przyglądając się Maeve w pełnym skupieniu. Nie wiedział co mogłoby być prawdą. Nie stawiał raczej na wywalenie z uczelni za ściąganie. Ale była jakaś mała iskra tego, że wylądowała w areszcie! Pobudziła jego ciekawość, to musiał przyznać. Na moment jednak przerwali grę, gdy podeszła do nich kelnerka po zamówienie. Jasper wybrał sobie jakiś makaron, dość klasycznie podszedł do tematu, natomiast jej oczywiście pozostawił wolną rękę, podpowiadając co by było najlepsze, jeśli tego chciała. Gdy wszystko już było zamówione, oddali menu i ponownie skupił się na jej oczach. Zapadła cisza, przerywana jedynie muzyką w restauracji, ale jemu wydawało się, że są tylko we dwoje. - Jesteś piękna, wiesz o tym? - Powiedział nagle, widząc jej pytający wzrok.
-
Zmarszczyła brwi odrobinę zaskoczona jego odpowiedzią. Z opcji, które jej pozostały obstawiałaby właśnie tego psa. Wydawało jej się to bardziej prawdopodobne, niż trzymanie broni pod poduszką, bo kto niby mógł mieć aż taką obsesje na punkcie swojego bezpieczeństwa? A jednak się pomyliła. Miała nawet ochotę zapytać o to, czy kiedykolwiek miał okazje jej użyć, ale odpuściła. Wolała nie przyciągać dziwnych spojrzeń ludzi.
- Masz tylko jedną szansę, więc zgaduj - uśmiechnęła się delikatnie. Szło mu całkiem dobrze, bo w przeciwieństwie do niej wykluczył na początku fałszywą opcją, a nie prawdziwą tak jak ona. Na studiach nigdy nie ściągała. Za bardzo bała się przyłapania. Wolała zarywać nocki, niż ryzykować. Zresztą uważała, że studiując medycynę powinna, jednak przyswoić cały materiał bez oszukiwania. Raczej nikt nie chciał, aby leczył go lekarz, który każdy egzamin zdał wyłącznie dzięki szczęściu.
Po przyjściu kelnera jeszcze dłuższą chwilę analizowała menu, aby ostatecznie wybrać spaghetti aglio e olio i lampkę czerwonego wina.
Uniosła brwi za sprawą niespodziewanych słów, które wypowiedział, a po chwili jej speszony wzrok wylądował na blacie, jakby delikatny wzorek na obrusie stał się teraz wyjątkowo bardzo interesujący. Miała tylko nadzieję, że jej policzki nie przybrały buraczanego odcienia, bo jeszcze tylko tego jej brakowało - Całkiem nieźle potrafisz czarować. Zapewne nawet bym na to poleciała, gdybym nie miała świadomości, że mówiłeś to pewnie już sporej liczbie kobiet - odezwała się wreszcie po dłuższej chwili milczenia. Zapewne jej słowa zabrzmiałyby pewniej, gdyby nie zakłopotanie, które odczuwała. - Zdecydowałeś się już odnośnie odpowiedzi? - dodała po chwili poprawiając się na krześle. Nagła zmiana tematu była dobrym rozwiązaniem.
-
- Niech będzie, postawię na remont - kiwnął głową, skoro miał wybierać. Najwyżej się pomyli, co nie będzie dużym zaskoczeniem, ale chętnie wysłucha historii stojącej za tym wszystkim. Wydawała mu się coraz bardziej ciekawą osobą, nie chciał się zawieść. Dziwił go jednak fakt, że dalej miała go za kobieciarza, choć powiedział jej, że potrafił być w poważnym związku. Okej, ostatnie miesiące bawił się kobietami dla swojej własnej przyjemności, ale też by nie angażować się w coś więcej, bo to mogłoby się skończyć kompletnym fiaskiem. Jednak naprawdę myślała, że mówił to wszystkim kobietom? - Nie będę przekonywać Cię, że jest inaczej, Mae - mruknął spokojnie - masz prawo myśleć o mnie co tylko chcesz - i cóż, jeśli kiedyś zmieni zdanie, będzie bardzo zadowolony, bo szczerze chciał, by go lubiła, by mu zaufała, choć może na to kompletnie nie zasługiwał. - Tak, pozostaje przy remoncie. Masz jakieś plany na święta? Rodzina, znajomi? - Zapytał, bo cóż, nie lubił milczeć, a w tym momencie było dość niezręcznie i chyba nie tylko ona to zauważyła. Na stoliku pojawiło się jej wino, Jasper został z wiadomych względów przy samej wodzie.
-
W jednym na pewno miał racje. Fałszywa skromność była dużo gorsza, niż zbytnia pewność siebie. Nie przepadała za ludźmi, którzy wręcz na siłę wyłudzali od innych komplementy określając siebie, czy też wykonaną przez siebie pracę w negatywach, aby inni starali się wyprowadzić ich z błędu. Jaki miało to sens? Według niej żaden. Szukanie atencji na siłę.
- Pudło - odparła z nieukrywaną satysfakcją. W końcu wygrała, bo nie trafił. Choć chyba lepiej byłoby powiedzieć, że zremisowała ze względu na to, że wcześniej sama również nie odgadła prawidłowej odpowiedzi. - Remont miał być, ale skończyło się na winie i przeglądaniu płytek. Łazienka niestety pozostała rozwalona - wyjaśniła z uśmiechem. Plany były ambitne, ale wyszło kiepsko. Choć może to i dobrze, że nawet nie zaczęły? Raczej po ilości procentów jakie z Clo wypiły, to kafelki zostałyby ułożone w dość nowoczesny i wcześniej niespotykany sposób. Pewnie i tak wszystkim wmawiałyby, że przecież właśnie tak miało być i to nie tak, że odniosły porażkę.
Nie bez powodu miała go za kobieciarza. W końcu zwykle widywała go w otoczeniu kobiet od których raczej nie uciekał. Może też starała się tak na niego właśnie patrzeć? Łatwiej było czuć do niego wtedy niechęć i odpędzać myśli, które pojawiały się w jej głowie, kiedy był obok. - Mam prawo myśleć, co tylko chcę. - powtórzyła po nim z zamyśloną miną i upiła łyk wina z kieliszka, który pojawił się na stoliku. Problem był też w tym, że nie wiedziała, co myśleć. Ciężko było jej wystawić jednoznaczną opinię na jego temat. Miała wrażenie, że jest pełen sprzeczności - A jeżeli chcę znać prawdę? - zapytała nagle przekrzywiając lekko głowę na prawą stronę i uważnie się w niego wpatrując, jakby tą prawdę chciała wyczytać z jego oczu.
- Plany na święta? - zamyśliła się przez chwilę. Rok temu bez chwili wahania odparłaby, że jak zawsze będzie je spędzać u rodziców. Teraz niestety nie było to takie oczywiste, a ona zdała sobie sprawę, że nawet na ten temat nie rozmyślała. - Najpierw muszę zdecydować, co jest gorsze. Rodzinny obiad, czy dodatkowy dyżur w szpitalu - odparła po chwili ze śmiechem, choć raczej udawanym i upiła kolejny łyk wina. Jak na razie lepszą opcją wciąż był dyżur w szpitalu, niż słuchanie cudownych porad ojca - A ty? - uniosła brwi, a krótko po zadaniu przez nią pytania kelner przyniósł zamówione dania.
-
- Uwierzysz w nią? Uwierzysz, jak powiem, że nie mogę wyrzucić Cię z głowy? Uwierzysz, że myślę o Tobie od tamtej nocy w klubie? Tak, miałem kobiety, miałem kochanki, po... po Elii, nie bardzo mogłem się odnaleźć, piłem, ćpałem i imprezowałem, zabawiając się z kobietami - mruknął, chyba pierwszy raz mówiąc to komukolwiek. Wiedziała o wszystkim Ana, ale to ona go ogarniała po śmierci ukochanej. - Ale to było odreagowanie - nie zabijał wtedy, nie chodził na strzelnicę, nie trenował. Nie miał gdzie rozładować napięcia, poszedł w złym kierunku, w złe nawyki, używki - nic poważnego. I wiem, że mi nie ufasz, masz do tego prawo. Ale, gdy mówię, że jesteś piękna i to cholernie, naprawdę tak sądzę. I... wierz lub nie, nie mówię tego co drugiej pannie - posłał jej lekki uśmiech - ani co trzeciej - wtrącił, zanim otworzyła usta, by coś powiedzieć i skarcił ją wzrokiem.
- Będę z siostrą i matką, a potem w Country Clubie - zastanowił się przez moment nad swoimi planami - w drugi dzień świąt jest bankiet u burmistrza, chciałabyś pójść czy to nie Twoje klimaty? - Zapytał ją, tak. Sugerował, że mogłaby być jego randką, jeśli tylko by się zgodziła. - Dwie godziny tańców, darmowego alkoholu i kręcenia się wśród ważniaków, bo nie mam wyboru, ale potem mógłbym Cię zabrać na... no nie wiem, lepszą randkę? - Taaa, on chyba nie znał słowa "powoli".
-
- Chętnie rozpatrzyłabym polecaną przez Ciebie ekipę remontową, ale nie jestem pewna, czy zdołałaby ona sprostać wymaganiom Clover, które są dość.. specyficzne - w końcu, gdyby nie one, to już dawno miałyby te remont z głowy, a tak łazienka wciąż wyglądała, jak pobojowisko - Mianowicie ona odczuwa aktualnie dużą niechęć do mężczyzn i taka ekipa musiałaby się składać raczej z samych kobiet - wyjaśniła nie wchodząc zbytnio w szczegóły. Zapewne jej słowa mogły wydać mu się trochę dziwne, ale no cóż.. - Ale dziękuje za propozycje. - dodała z lekkim uśmiechem na ustach, bo naprawdę była wdzięczna za samą inicjatywę. Było to naprawdę miłe z jego strony. - Zresztą obejdzie się raczej bez przeprowadzki na czas remontu, bo na górze jest również druga łazienka - która na całe szczęście zdołała przetrwać wybuch złości Winchester. Zapewne, gdyby nie to, to znalazłyby się w dość kłopotliwej sytuacji.
Z uwagą przysłuchiwała się jego odpowiedzi, która ją zaskoczyła. Brzmiał inaczej, niż zazwyczaj. W jego głosie nie było czuć takiego chłodu i opanowania. Nie wiedziała, jak powinna zareagować i jakich słów od niej oczekiwał. Zapewne nie tych mających go pocieszyć. Może powinna się również bardziej przed nim otworzyć? Powiedzieć, że też nie może wyrzucić go z głowy, a w jego towarzystwie nie potrafi nawet poskładać myśli do kupy. Może powinna, ale ostatecznie nie powiedziała nic i jedynie zatopiła pełne konsternacji spojrzenie w talerzu znajdującym się tuż przed nią. Nigdy nie radziła sobie zbyt dobrze z uczuciami.
- Brzmi dobrze - odparła z lekkim uśmiechem na ustach słysząc jego propozycje. - więc zgodzę się, ale pod pewnym warunkiem - dodała po chwili po pobieżnym przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw. Naprawdę chciała z nim spędzić czas, chociażby na takim bankiecie przepełnionym przepychem, jednak musiała oczywiście wtrącić swoje ale.
-
Cóż, Clover na pewno nie była zbyt łatwą współlokatorką, na co Jasper wywrócił oczami z niedowierzaniem. Serio? Skreślała nawet ekipę remontową? - Nie wiem co mogło się stać, mam nadzieję, że nie coś najgorszego, ale to wciąż robotnicy. A Wy nie możecie żyć z rozwaloną łazienką - serio, a gdyby coś się w międzyczasie popsuło? Jakaś korozja lub pęknięte rury? Wtedy już nie byłoby tak prosto wyremontować łazienkę czy nawet dom. Nie powinny tego lekceważyć. - Skoro tak mówisz, ale ekipa wciąż pozostaje otwartą propozycją - upił kilka łyków wody ze swojej szklanki, wpatrując się przez moment w szkło i taflę. Trochę było mu głupio, że kilka minut później uzewnętrznił się aż tak. Jakby zależało mu na tym, co ona o nim pomyśli, czy to przekreśli ich relację, czy jego zepsuta natura odstraszy ją. Efekt jednak nie był zbyt zadowalający, dlatego zmienili temat na święta. Chciał się z nią mimo wszystko zobaczyć, ale nie wiedział czy będzie w ogóle zainteresowana taką "zabawą". On tam musiał być, dosłownie na moment, a jej towarzystwo na pewno byłoby o wiele lepsze i ciekawsze, niż banda debili ganiających za kasą. - To prześlę Ci szczegóły - pokiwał głową z uśmiechem.
Zapewne ich jedzenie przyszło w końcu, jeśli wcześniej, a ja się zagubiłam to wybacz, mam ostatnio cięższy czas i jestem rozstrojona. W każdym razie, zabrali się za swój posiłek w międzyczasie pomrukując, że naprawdę dobre rzeczy dostali, a gdy talerze były na wpół puste, wrócił do ich gry. - Wracając... boję się wody, klauny wywołują u mnie dziwne odczucia, nigdy nie byłem w wesołym miasteczku - w końcu jego kolej, więc rzucił kilka faktów, by mogła zgadywać, który był prawdziwy. Tym razem nie szarżował z sekretami i niezręcznymi informacjami.
-
- Powinno jej przejść za parę tygodni, ale na razie po prostu jest w dość kiepskim stanie - westchnęła. Może Clo odrobinę przesadzała, ale czy naprawdę mogła się jej dziwić? Została wystawiona przez swojego ukochanego w dniu ślubu, a jeszcze to wszystko, co powiedział jej później. - Jej były to po prostu straszny dupek i tchórz - mruknęła starając się nie zdradzać zbyt wielu faktów, bo raczej Winchester by sobie tego nie życzyła. - W każdym razie pewnie zaproponuje jej to, kiedy poczuje się lepiej - dodała po chwili, bo zdecydowanie same sobie z tym nie poradzą, więc i tak przyda im się jakaś ekipa remontowa, a skoro Jasper znał jakąś sprawdzoną to dlaczego miałaby nie przedstawić tej opcji przyjaciółce.
Zmarszczyła brwi odrobinę zdezorientowana po jego następnych słowach, bo przez całą tą rozmowę o świętach, remoncie i Halloween zupełnie wypadła jej z głowy rozgrywana z Davenportem gra - No tak.. gra - odparła po chwili zawijając makaron na widelec i zastanawiając się nad przedstawionymi przez niego opcjami. Klauny, woda, czy wesołe miasteczko? Lęk przed wodą wypadł już na starcie. Klauny chyba zawsze były po prostu niepokojące, ale i tak wolała postawić na trzecią opcje - Nigdy nie byłeś w wesołym miasteczku? - odpowiedziała, choć bardziej zabrzmiało to jak pytanie.
-
- W takim razie trzeba skopać gnoja i tyle, od razu poczułaby się lepiej - zauważył, bo jej facet to pewnie był jakiś śmieć i choć Davenport nie zamierzał w to wnikać, uważał, że na takich była tylko jedna rada. A kopać w jaja na pewno potrafiła, poza tym - zeszłaby z niej para i choć trochę poczułby jak to jest. Cierpienie w końcu objawia się na wiele sposobów. - Niech tak będzie - mieli umowę. W końcu dla niego to nic. Dwa telefony, Maeve na pewno załatwi wszystko sama, by nie drażnić Clover jeszcze bardziej wizytą Jaspera na przykład.
- Byłem - zaśmiał się - ale widzisz, clowny to trochę takie specyficzne są. Niby powinienem się z nich śmiać, a one powinny być zabawne, ale jednocześnie napawają mnie dziwnym niepokojem. To nie strach, to nie panika, ale sposób w jaki się poruszają, wyglądają i mówią... ugh. Może za dużo oglądałem horrorów za dzieciaka czy innych seriali, ale serio - przedstawiają je tak, jak te wszystkie w rzeczywistości. Mało, ale to mało miłe doświadczenie - pokręcił głową, spokojnie zjadając swoją porcję. Dolał sobie wody i napełnił też szklankę brunetki przy okazji, zerkając uważnie na Thompson. - Teraz Twoja kolej, mała. Zaskocz mnie ponownie - uśmiechnął się kącikowo, lekko zadziornie, bo jednak chciał, by te wszystkie nieprzyjemne tematy o których rozmawiali przeszły na bok. To miało być dobre spotkanie, hell... może nawet chciał, by była to randka. Choć nie zamierzał się przyznawać! Ani na moment. Bał się, że ona tego nie czuje, nawet jeśli uroczo była zawstydzona i zmieszana, gdy mówił o niej te wszystkie rzeczy, których bynajmniej po Davenporcie się nie spodziewała.