WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
– Judah, Jacob, Joachim, chciałabym, żeby wasz prezent przypominał wam o tym, KIM JESTEŚCIE. NIE DA WYPRZEĆ SIĘ KORZENI.
– Esther, moje złotko. Obecność twojego przyjaciela raduje moje serce, dlatego uważam, że to najwyższy czas, żebyś dostała MÓJ NAJWIĘKSZY SKARB. Dla Ciebie Nico przygotowałam w takim razie coś, co wprowadzi cię w nasze obyczaje.
- Ale co do najwyższych czasów… Laura, skarbeńko, ten notatnik zawiera 42 kawalerów z Seattle i okolic oraz mojego rodzinnego Brooklynu. Pora zacząć rozglądać się za PORZĄDNYM MĘŻEM.
– Taylor, kochanie. Tak bardzo się cieszę, że zostaniesz ojcem. Ale dziecko nie może nosić mojego rodzinnego nazwiska. Twój prezent miał być ostrzeżeniem, że jeśli nie wrócisz do rodowego nazwiska, to nic więcej nie będziemy dla ciebie mieć. Ale teraz to obietnica. WRÓĆ DO NAZWISKA HIRSCH, A MY Z DZIADKIEM PRZEPISZEMY DLA CIEBIE I MALEŃSTWA MIESZKANIE W BALLARD.
– Laurence, może twój prezent ogrzeje w końcu twój umysł i zabierzesz się do pracy, jaka na ciebie zasługuje.
– Elizabeth, chcę, żebyś wiedziała, ŻE JUŻ ZAWSZE BĘDZIESZ CZĘŚCIĄ NASZEJ RODZINY.
– Cosmo, MUSISZ WIĘCEJ JEŚĆ. To też na osłodę życia.
– Vanessa, święcie wierzę w to, ŻE JEŚLI SIĘ CHCE TO WSZYSTKO JEST JESZCZE MOŻLIWE.
– Darby, złotko, żeby zatrzymać przy sobie miłośnika smaków z izraelskimi korzeniami, musisz nauczyć się robić dobry hummus. DZIAŁA JAK AFRODYZJAK.
– Belle, może twój prezent przybliży ci historię narodu wybranego…
– I Josephine. Niczego nie pragnę bardziej niż wnucząt. OSTRE IZREALSKIE PRZYPRAWY DZIAŁAJĄ NAPRAWDĘ WZMACNIAJĄCO. I NA POTENCJĘ I NA KOBIECE… – tu pani Hirsch wreszcie milknie, kiedy napotyka na sobie wzrok Jacoba. O dziwo.
Wszystkie prezenty w następnym poście, enjoy!!!!
-
Prychnęła. Nie przywykła reagować tak na prezenty, ale w tym momencie jej cierpliwość już została bardzo mocno nadszarpnięta. BARDZO mocno. Dlatego gdy kobieta wspomniała o wnukach, potencji i całej tej reszcie – prychnęła, dopiła swojego drinka na raz.
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>CZEPIEC ŚLUBNY MAMY HIRSCH</i> <br><br>
DLA: ESTHER <br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>TORA I JA. PRZEWODNIK</i> <br><br>
DLA: NICO<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>JARMUŁKA</i> <br><br>
DLA: JOACHIM<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>JARMUŁKA</i><br><br>
DLA: JACOB<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>JARMUŁKA</i> <br><br>
DLA: JUDAH<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>PORADNIK DOBREJ ŻONY</i> <br><br>
DLA: VANESSA<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>CZEKOLADOWE MONETY</i> <br><br>
DLA: TAYLOR<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>SZTRAJMŁ</i> <br><br>
DLA: LAURENCE<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>NOTES Z PRZYZWOITYMI KAWALERAMI</i> <br><br>
DLA: LAURA<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>PUDŁO CHANUKOWYCH PĄCZKÓW</i> <br><br>
DLA: COSMO<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>ZESTAW FIRANY+OBRUS </i> <br><br>
DLA: ELIZABETH<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>OGROMNY ZESTAW HUMMUSÓW</i> <br><br>
DLA:DARBY<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>ZESTAW OSTRYCH PRZYPRAW</i> <br><br>
DLA:POSY<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/SSP2KqX.png" style="border: 1px; border-radius: 15px;"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 60; left:175;color: white;padding: 10px;width: 140px;height: 90;margin-left: 115px;z-index: 10;position:absolute; overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify;"><i>TORA, MENORA I TELEFON DO RABINA</i> <br><br>
DLA:BELLE<br>
OD: R.J. HIRSCH <br> </div></div>
-
– MAMO, ALE TO NIE JEST DOBRA PORA NA PREZENTY – zdążył jeszcze jęknąć, mierząc matkę surowym spojrzeniem, które odwrócił od razu, gdy tylko napotkał to jej. I mógł sobie mówić co chciał, ale Rachel i tak już tego do siebie nie przyjmowała. Udając jakby wszystko było w porządku rozdała kolejno prezenty, wyjaśniając każdemu z osobna co dla niego przygotowała. Swoją jarmułkę obejrzał jedynie z każdej możliwej strony i gdy tylko nadarzyła się okazja, schował gdzieś pod stołem, uwagę przenosząc na zestaw hummusów Darby. – Najdroższa, przepraszam, nie tak to miało wyglądać – i nie, nie mówił tu o prezencie, absolutnie! W tym przypadku był niemal pewien, że Walmsey ze swojego ucieszyła się bardziej niż większość zebranych tu gości. A już na pewno bardziej niż o ze swojej jarmułki. – Podoba Ci się? Rachel nie przesadziła? – zapytał jeszcze z nadzieją w głosie, w dalszym ciągu licząc, że wizyty u Hirschów nie będzie wspominać jako największej porażki 2020 roku. A biorąc pod uwagę to, co działo się przez minione dwanaście miesięcy, nawet ta kolacja byłaby w stanie pobić wszystko.
-
Jak już zostało kilkakrotnie wspomniane, nie była to odpowiednia pora na prezenty – Darby również tak uważała. Wcale nie dlatego, że chwilę wcześniej miała miejsce bójka (o ile można to tak nazwać) i wcale nie dlatego, że atmosfera nagle zrobiła się wyjątkowo nerwowa. Standardowo, była nieco oderwana od rzeczywistości, a fakt, że wreszcie zaczęła czuć jakiekolwiek skutki wypitego alkoholu jedynie nasilił jej głód. Prezenty przed kolacją? Co za karygodna kolejność!. Na jej twarzy pojawił się jednak lekko wymuszony uśmiech, który kilka minut później stał się całkowicie szczery. JEJ PREZENT BYŁ FANTASTYCZNY! – Chyba żartujesz. Przesadziła? Taki prezent to marzenie – przyznała, kierując te słowa do Judah, przesadnie entuzjastycznym tonem, chociaż kolekcja humusów należała raczej do kategorii coś, o czym nawet nie marzyła, ale czego potrzebowała. I co najchętniej schowałaby przed swoim współlokatorem. – I daj spokój, mnie nie musisz przepraszać – powiedziała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że miał ważniejsze rzeczy na głowie. Jej natomiast ten chwilowy brak towarzystwa zupełnie nie przeszkadzał. – Hummus działa jak afrodyzjak? – zaśmiała się jeszcze, unosząc brew ku górze. No coś takiego mogła wymyśleć chyba tylko pani Hirsch. Chyba. W sumie to nie znała się specjalnie.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Tego, co stało się po chwili nie spodziewał się nikt. Kiedy Taylor powalił Cosmo na ziemię, z ust Laury wydobył się cichy jęk, aż podskoczyła z zaskoczenia. Szybko odsunęła się od stołu i podeszła do przyjaciela z serwetką w dłoni, kiedy już wujek Jakub i ojciec odciągnęli Taylora. – Przepraszam za niego. Nic ci nie jest? – wymamrotała do Cosmo i westchnęła cicho.
- Chyba nie ma opcji, żebyś gdziekolwiek poszedł. Siadaj, tylko już nic nie mów, proszę cię, Cosmo. – wymamrotała cicho, łapiąc go pod łokieć i prowadząc do stołu. Podała mu chusteczkę i jeszcze raz przyjrzała się jego twarzy, na chwilę znikając w kuchni, by wygrzebać z zamrażalnika coś, co mogłoby uśnieżyć ból. Przyłożyła worek z groszkiem do twarzy przyjaciela i usiadła, bo wróciła do stołu, kiedy Babcia zarządziła rozdawanie prezentów.
- Babciu, bardzo ci dziękuję! – uśmiechnęła się do niej, starając się bardzo, by nie stać się kolejną osobą, która wyprowadzi biedną Rachel z równowagi. Przyjęła prezent i zaczęła się mu uważnie przyglądać. – Tego się chyba nie spodziewałam. – wymamrotała cicho.
-
Zaraz jednak sytuacja rozjaśniła się, kiedy Taylor jak ostatni troglodyta rzucił się na Cosmo, co spowodowało jeszcze większy chaos i falę komentarzy. Nessa ledwo zdążyła zacząć wstawać, kiedy mężczyźni tego rodu opanowali sytuację.
- Eeeem, moje gratulacje? - rzuciła więc do Taylora - Może zmądrzejesz i inaczej nauczysz się załatwiać sprawy!
No musiała. Musiała też dodać swoje trzy grosze do tej całej bijatyki, ale potem większość uwagi znowu pochłonęła Rachel. Nessa uważnie przysłuchiwała się każdym życzeniom, a kiedy teściowa dotarła do niej, przez chwilę myślała, że może ma na myśli dzieci, ale... ale nie.
Poradnik dobrej żony.
- Ja naprawdę nie wiem co powiedzieć! Dziękuję! - rzuciła dyplomatycznie, wiedząc że w ten sposób najłatwiej jej będzie ukryć to ukłucie w sercu pod kapturkiem radości.
Bez patrzenia na to, co to było, i kto jej to wcześniej nalewał, wypiła cały trunek, który stał obok niej. Będzie tego potrzebowała na tą imprezę.
Przejrzała oględnie treść, próbując nie wybuchnąć śmiechem, a potem klasnęła w dłonie.
- To teraz wszyscy panowie Hirschowie zakładają swoje prezenty na głowę! - zarzuciła PRZEŚWIETNYM pomysłem.
nie mówimy o tym głośno
ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej
south park
Szczerze mówiąc, nie spodziewał się zupełnie, że dostanie cokolwiek - to nie była jego rodzina i nie miało tutaj znaczenia to, jak bardzo w ogólnym rozrachunku wchodził Hirschom na głowę. Jednakże delikatny uśmiech, który pojawił się na ustach z wygłoszeniem przez Panią Babcię Laury jego imienia zaraz zniknął, pod wpływem kolejnych słów kobiety. Musisz więcej jeść. Gorzki, sztuczny uśmiech, który towarzyszył mu przy odbieraniu paczki wymyślnie udekorowanych pączków nie był w stanie chyba odwrócić uwagi od drżących rąk. Wrócił na swoje miejsce, żeby bez słowa odłożyć pakunek na stół. Prezent Laury podobał mu się dużo bardziej.
- Murierl ze Seattle jest całkiem hot - zaopiniował cicho, mając nadzieję, że to rozluźni trochę napiętą atmosferę między nimi. - Myślisz, że Babcia zauważyła, że przytyłem? To jest jakieś sześć tysięcy kalorii, pewnie myśli, że to moja dniówka - mruknął, dopiero z końcem z końcem rozdawania przez nestorkę rodów prezentów (kiedy każdy był jeszcze zbyt zaaferowany oglądaniem pakunków, żeby zwrócić na niego uwagę), postanowił podjąć KOLEJNĄ próbę wymknięcia się z pomieszczenia. Odłożywszy groszek na talerz podniósł się z krzesła i pospiesznie nachylił się nad uchem przyjaciółki.
- Przepraszam, ale naprawdę nie dam rady. Zjedzcie pączki z Laurencem - nakazał, uśmiechając się słabo. - I tak... w tamtej paczce są pierdoły z muliny. Dopilnuj, żeby każdy dostał, okej? Kocham cię. - Krótkie cmoknięcie w policzek i ruszył wreszcie do drzwi, tym razem nie dając nikomu okazji do zatrzymania się w połowie drogi.
Jebać to.
[zt]
pierdoły z muliny, możecie sobie wybrać
-
- Już. Starczy. Jestem spokojny. - wiercił się i wyrywał z uścisku dwóch starszych gości co zupełnie nie pasowało do słów, które mówił. Wykład ojca? Miał w dupie. Ani nie zamierzał nikogo tutaj przepraszać, tym bardziej COSMO, skomentował to tylko krótko - Nie będzie mi dawać instrukcji taka karykatura ojca jak Ty - słowa do Judah cedził przez zaciśnięte zęby, ale ani myślał cokolwiek mówić.
I w sumie to był wdzięczny babci, że zaczęła rozdawać te prezenty, a ze swoich czekoladowych piniędzy się nawet cieszył. Od razu zaczął je jeść by mieć zajęte usta i nie palnąć nic głupiego. No i był głodny.
- Co by się nie działo i tak będę lepszym ojcem niż mój stary - powiedział do Vanessy wciąż mając średniopełne usta czekolady. Kątem oka łypnął na wychodzącego Cosmo, ale już nic nie powiedział. W zasadzie gość miał pecha, bo skąd miał wiedzieć, że jego ojcostwo to tajemnica? Może gdyby tak się nie darł i nie był tak blisko.
- Dzięki babciu za prezent, ale nie planuję wracać do nazwiska mojego ojca. To dupek i tyle. Kocham Was bardzo, ale... - nie dokończył, choć wizja własnej chaty... żydowska natura gdzieś tam zadrgała. Mimowolnie spełnił jedno polecenie ojca: mówił mało bo jadł!
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Ej, wujek, a gdzie mój kieliszek z winem? - wyrwało się jej do owego pana, nie dość że pracują w jednym szpitalu gdzie traktuje ją jak dziecko to jeszcze w domu tak zamierza ją traktować? Nie może być! Musi porozmawiać z nim wreszcie na osobności. Tylko żeby znalazła w sobie tyle odwagi by to zrobić... i już miała to zrobić, naprawdę Chateux zebrała się w sobie by wygarnąć mężczyźnie co jej na sercu czy tam wątrobie leży, ale wtem czas rozpoczęła się bójka pomiędzy młodzieżą. Aż z wrażenia blondynka wzięła butelkę wina, która stała na stole i sztarchnęła jednego łyka.
- Serio Taylor? Z kim? - no trochę uwierzyć w to nie mogła, że jej młodszy i to sporo młodszy kuzyn już się doczekał potomka, a ona nadal była dziewicą. Cóż, przyjdzie jej zapijać smutki w alkoholu. Przynajmniej rodzina nie wypomina jej tego, że nie ma nikogo, albo jej dziewictwa, w sumie tylko Laura mogłaby się na ten temat wygadać. Nie zdążyła jakkolwiek zareagować gdy doszło do rękoczynów, a nawet schowała butelkę za siebie, jakby została przyłapana na gorącym uczynku. Dobre wino w ogóle sprowadzili, to mogła przyznać. Gdy się sytuacja nieco uspokoiła i butelka z powrotem spoczęła na stole, choć przyznam szczerze że Belle się już z nią zdążyła zaprzyjaźnić, co można było zobaczyć po jej wesolutkiej minie i wypiekach na twarzy, to nastąpiło rozdanie prezentów. I telefon do rabina i świecznik, jak śmiała nazwać swój prezent w myślach blondynka nie były jej wymarzonymi prezentami, ale uśmiechnęła się gdy takowy otrzymała i nawet ucałowała Babcię, przyszywaną babcię raczej w policzek.
- Dziękuję bardzo, na pewno będę z niego korzystać. - odparła z uśmiechem na ustach i gdzieś tam przez myśl jej przeszło, że może to rabin jest jej pisany? Och Belle, może ty dziewczę nie pij więcej tego wieczoru, bo masz na to za słabą głowę.
-
– Przyprawy to dobry afrodyzjak. Tak jak izraelski hummus. Ale ostre przyprawy szczególnie pomagają, jeśli starasz się o dziecko. Albo chcesz się starać to bardzo pomaga na… – zaczyna Rachel, ale syn wchodzi jej w słowo.
– Dlaczego ty w ogóle zakładasz, że ktokolwiek stara się o dziecko? I dlaczego mówisz to Josephine, która nie przyszła tu planować z tobą swoich przyszłych ciąż, tylko wyświadczyła mi tę przysługę, żeby nie musiał znosić tego sam?
– Ja już mówiłam twojej nowej przyjaciółce, że rok żałoby to jest wystarczająco długo. Rabin tak powiedział i…
– Rabin powiedział ci ile wolno mi przeżywać żałobę po dziesięcioletnim małżeństwie. RABIN? I uważasz, że skoro jest mi w życiu teoretycznie lepiej to myślę już tylko o zapładnianiu swoich rezydentek?!
–Lepiej TAKICH REZYTENTEK NIŻ TAKICH ŻON JAK REBECCA. Panie oczywiście świeć nad jej duszą! – Rachel stara się nie podnieść głosu na tyle, żeby usłyszeli ich wszyscy goście, zajęci nareszcie konsumpcją. Dlatego przechodzi też na hebrajski. Twarz Jacoba przybiera za to kolor biskupiej purpury. I chociaż naprawdę stara się uspokoić to niestety przegrywa to starcie z samym sobą i podnosi się z krzesła.
– Czy ty kiedyś opuszczasz? Czy przestajesz próbować kontrolować czyjeś życie? Czy myślisz, że jako jedyna jesteś nieomylna? Nie widzisz, że wyrządzasz więcej szkody niż pożytku? Próbujesz na siłę sklejać małżeństwo Vanessy i Joachima. Pozwoliłaś Taylorowi pozbyć się nazwiska ojca. Nieustannie szykanujesz moją żonę. ŻONĘ. Przecież nie powiedziałem ci nigdy, że Rebecca NIE ŻYJE. Nie wiem do kurwy nędzy czy nie żyje! – poirytowany szybko żałuje tego, co powiedział. Dziękuje opatrzności, że za matką również przeszedł na hebrajski. Od roku nie wypowiedział się w żaden sposób na temat swojej żony. Nie chce mierzyć się ze spojrzeniem rodzeństwa. Nie chce ciągnąć tego tematu. Podnosi się i zakłada marynarkę.
–Nie próbuj nawet tego tłumaczyć. Do soboty – oznajmia Judahowi. Jeśli ci kurwa życie miłe. Dotyka ramienia matki w ramach niemego przepraszam, pozostawiając ją w szoku. Czeka jeszcze chwilę na Posy i opuszcza ten wspaniały przybytek.
–Ten hummus jest zdecydowanie bezkonkurencyjny. Przynajmniej dla mojego męża – Rachel postukuje palcem w prezent Darby i chwilę później zajmuje miejsce przy stole, udając, jakby wszystko było w najlepszym porządku.
/ Jacob i Posy zt. DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM
-
-Taylor, litości, jak niby będziesz lepszym ojcem skoro nie szanujesz własnej rodziny? - prychnął wreszcie do bratanka Taylora wyraźnie oburzony Jo. Cóż, nie w smak było mu to, że młody kogoś zapłodnił tak bez problemu. Irytował go też cały ten cyrk. I pomimo tego, że matka była okropną mącicielką, to było blondynowi jej szkoda. W końcu starała się, tak? Na swój pokręcony sposób, ale chciała dobrze dla swojej rodziny. Włożył więc sobie cudny prezent na głowę, uśmiechnął się krzywo i cóż, z racji, że to był pomysł jego małżonki, rzucił do niej: -A może ty nam przeczytasz jakiś dobry fragment? - i uniósł brew, gdy rzucił tę propozycjęVanessie choć nie wiedział czy to miało być wredne, a może jakimkolwiek gestem pojednania. Dobrze, że jednak matka podłapała to, a w oczach kobiety widać było ogromną nadzieję. Najwidoczniej emocje po spektakularnym wyjściu Jacoba nieco opadły. A może wcale nie? Cóż, na pewno Rachel Hirsch miała z nich wszystkich najcięższy wieczór, ale... Sama sobie zgotowała ten los. Więc mimo tego, że Jo bywał synkiem mamusi, to akurat tej nocy nie było mu szkoda kobiety. Pierwszy raz. No cóż...
-
- Tym razem nawet ja jestem zdziwiony, ale w dużej mierze tak - odpowiedział na pytanie Belle, posyłając jej delikatny uśmiech. Gdyby też był wyłącznie kuzynostwem, to na bank by się z tych świąt rodzinnych wymigał, ale niestety nie miał takiego luksusu. Gdyby pewnego roku postanowił nie przyjść, a nie znajdowałby się na innym kontynencie, to Rachel chyba by Judah zmusiła do wydziedziczenia kolejnego syna. A skoro już o tym mowa...
Temat orientacji wujka Jacoba go zainteresował, bo jeśli miał być szczery, to nigdy wcześniej o tym nie słyszał ani nie myślał. Zakładał, że Hirschowie to bardzo heteroseksualna rodzina, która trzymała się w ramach normalności, oczywiście jeśli się ich nie znało bliżej, bo ten wieczór udowadniał w stu procentach, że normalni nie byli ani trochę. Niestety nie miał czasu się zagłębić w historię wujka oraz przemyślenia na ten temat, bo Cosmo spuścił na nich taką bombę, że przez dłuższą chwilę siedział z oczami jak pięć złotych. Dopiero potem parsknął, no bo jak to tak... Taylor ojcem? Niepoważne. Reakcja brata utwierdziła go jednak w przekonaniu, że nie były to tylko wymysły bujnej wyobraźni Fletchera. - EJ! - poderwał się, kiedy przyjaciel Laury oberwał i próbował zainterweniować, ale ojciec go w tym wyręczył. Laurence już nawet nic nie musiał dodawać, bo stary się tak odpalił, że chyba sam Taylor nawet nieco skulił ogon.
Wszystko działo się tam zbyt szybko, zaraz potem wleciały prezenty od babci. Nawet nie skomentował, bo nie widział w sztrajmle(?) żadnego zastosowania. Przecież nie będzie w tym chodził po ulicach, bez przesady.
Przeprosił wszystkich na moment i udał się do łazienki, gdzie przemył twarz i postanowił zrobić coś iście szalonego. Niepostrzeżenie zabrał swój płaszcz i wyszedł, nim ktokolwiek się zorientował. Miał dość tego wszystkiego i chciał spędzić trochę czasu na bezsensownym spacerze po mieście.
- zt, soraja za zamułę i dziękuję za święta uwu
-
— To obietnica czy groźba — mruknęła pod nosem, najwyraźniej po raz kolejny podważając swoje zdolności umysłowe, skoro dobrowolnie wybrała zostanie w tym domu wariatów. Tyle tylko, że innego nie miała, więc jakkolwiek upierdliwa nie byłaby Rachel, była wciąż jedyną mamą, na jaką Liz mogła liczyć. Zerknęła na opychającego się w najlepsze Taylora, żeby wiedział, że poważna rozmowa go nie ominie. Posłała też Laurze uśmiech wyraźnie mówiący, żeby się kompletnie nie przejmowała gadaniem babci o szukaniu kawalera. W ogóle ten obiad byłby w jej odczuciu milszy, gdyby wszyscy przestali się nawzajem słuchać, bo najwyraźniej wymaganie, żeby myśleli zanim się odezwą było na wyrost. Wzięła głębszy oddech i kolejy spory łyk z kieliszka, po czym wykrzesała z siebie resztki sił, by uśmiechnąć się do Darby.
— Zdecydowanie warte grzechu, więc może coś w tym jest — a potem pozostawiając kwestię magicznych właściwości hummusu, przeniosła spojrzenie na siedzącą obok Belle. — Jak tam u mamy? Już się biedulka lepiej czuje?
-
Ale kiedy do rąk Darby trafił jej wymarzony i w tym przypadku również trafiony prezent, po złości na Maysa w kilka sekund nie było już ani śladu. – A tak, jedzenie. Prawie zapomniałem – zaśmiał się, z uwagą przyglądając hummusowi, które dostała od Rachel. Uwagi matki puścił już mimo uszu. – Ale będę. To jest jakaś kpina, najdroższa, nie tak powinna wyglądać ta kolacja. Znaczy bądźmy szczerzy, święta tutaj nigdy nie były normalne. Ale w tym roku wszyscy przeszli samych siebie – w głównej mierze miał na myśli oczywiście matkę i swojego młodszego syna, ale żeby nie dolewać przysłowiowej oliwy do ognia, ten fragment w odpowiedzi dla Darby pominął. – Nieistotne. Zjedz trochę, w końcu po to tu przyjechaliśmy – a mówiąc to już podtykał Walmsey pod nos jakiś półmisek z jedzeniem przygotowanym przez Rachel.
I kiedy wszyscy się najedli, w obawie przez kolejną nadciągającą nieubłaganie kłótnią, w pewnym momencie postanowił, że na nich już czas. Pożegnał się na szybko z matką, przypominając jej o rozmowie, którą muszą na temat mieszkania odbyć, Darby podał płaszcz, a Laurę, żeby nie była skazana na znoszenie tego cyrku ani chwili dłużej, popędził na sam koniec do wyjścia. Jedyne czego mu brakowało to Laurence'a na tylnym siedzeniu samochodu, ale w obliczu całej tej absurdalnej kolacji nawet nie potrafił być na niego zły. I to nie dlatego, że cały zapas złości wykorzystał już na Taylora.
zt dla Judaszka i Darby!
rozpoczyna rezydenturę na kardiochirurgii
Swedish Hospital
sunset hill
- Wydawałoby się że lepiej, ale mam wrażenie że udawała, by nie robić mi przykrości i żebym przyszła tutaj na święta. A jak się ciocia trzyma po tych rewelacjach? - zapytała kobietę, wskazując dyskretnie szklanką z jakimś nieprocentowym napojem na Taylora. To chyba musiał być szok dla czterdziestokilkulatki dowiedzieć się, że zostanie babcią. W sumie dla samej Chateux szokiem było to, że tak szybko zostanie ciocią. Ale ta młodzież obecnie szybko dorasta.