WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Zablokowany
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

już dawno przestałam liczyć Pięć razy przeczytała przepis, trzy razy przemyła blat, kupiła nawet pierdolone świece; wszystko po to, aby dziś sprawiać wrażenie perfekcyjnej pani domu. Idealny (i komicznie wręcz absurdalny) kuchenny fartuszek przewiązała wokół talii, jakby to miało w jakikolwiek sposób jej pomóc. Była pewna, że to jest t e n dzień. Dzień, w którym pierwszy raz przygotuje udaną kolację dla dwojga.
„Udaną” to bardzo ważne słowo w tym postanowieniu.

Ukrywanie treści: włączone
Hidebb Message Hidden Description


Chciała go rozbawić. Wydobyć krztę uśmiechu na twarzy zwykle przystrojonej zmarszczkami gniewu czy pozornego zmartwienia. Chciała ostudzić atmosferę po ostatnich aferach.
Chciała powiedzieć mu o Franku, bo jakkolwiek zaginanie prawdy przez większość życia przychodziło pannie Wallace z ogromną łatwością, teraz okazało się, że nie umie mieć tajemnic przed Monroe.
Wina uczucia? A może przeszywającego spojrzenia ciemnych tęczówek, które już dawno wsiąknęło w duszę kobiety i doświadczyło jej od wewnątrz?
Matka, w momentach trzeźwości, zawsze powtarzała, że kłamstwo ma krótkie nogi. A potem dalej nadal ćpała, twierdząc, że wcale tego nie robi. Kiara nie zamierzała powtarzać jej błędów (przynajmniej nie bez przerwy), bo doskonale wiedziała, że temat prędzej czy później wypłynie na powierzchnię i uderzy w nią ze zdwojoną siłą. Morettiego określała perfekcyjna zdolność zdania ciosu w najmniej oczekiwanym momencie. Wiedział, kiedy i gdzie pertraktować o sprawach uderzających w Vincenta i niejako zmuszających go do wykonywania jego poleceń. Wykorzystywał piętę achillesową, jaką z biegiem czasu stała się artystka.
Wrzuciła niespodziankę do piekarnika i poprawiła włosy. Wcześniej związała je w kok, ale teraz kilka kosmyków opadało jej na czoło. Kąciki ust uniosły się ku górze na myśl, że wszystko, co dzisiaj robiła, w żadnym calu nie określało ich relacji. Zupełnie, jakby przenieśli się do alternatywnej rzeczywistości.
– Możesz wyjść! – krzyknęła do bruneta, którego na czas przygotowań zamknęła w sypialni i pod wieloma groźbami zabroniła mu z niego wychodzić. – Piwo czy wino?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Vincent nie był człowiekiem pamiętliwym - a przynajmniej nie na pozór i z pewnością nie, gdy chodziło o Wallace. Ich spory znikały, najczęściej w ferworze westchnień i opadających na ziemię ubrań, a gdy to się działo, nie wracał do nich myślami. Porzucał je, wciskał do najgłębszych szuflad w komodzie, wiedząc,że któregoś dnia, grzebiąc w nich z powrotem natknie się na te negatywne wspomnienia. Ba! Może nawet je wyjmie, użyje jako argumentu za czymś. Ale teraz, w tym czasie w jego życiu, były równie istotne jak wciśnięte obok nich wspomnienia ze szkolnej wycieczki gdy był dzieckiem.
Tyle, że tym razem coś było innego. Nałożyło się ich zbyt wiele, jedna negatywna myśl po drugiej, jeden konflikt goniący drugi. W komodzie zaczynało brakować miejsca, a świadomość tego, że pozostaje przez to niedomknięta, była niczym drzazga. Z jednej strony drobnostka, z drugiej nie da się jej nie czuć, w powietrzu, atmosferze wokół nich i rozmowie. Dlatego cieszył się z tego, że postanowili rozładować napięcie. Spędzić więcej czasu ze sobą, a nie tylko obok, mijając się w korytarzach Rapture, każde goniące za inną rzeczą do zrobienia, innym obowiązkiem do wypełnienia. Na przemian myjąc dłonie z wylanego z długopisu tuszu i brunatnej posoki rozbryzgującej się po zlewie.
Wiedział, że pogodzenie tej pracy z ich związkiem nie będzie łatwe. Ale nadal brnął dalej, wiedząc, że dyskomfort był warty wszystkiego.
Gdy zamknęła go w sypialni, uśmiechnął się pod nosem, opadając na łóżko i wyczekująco spoglądając w zamknięte drzwi. Nie da się ukryć, że początkowo spodziewał się czegoś oczywistego. A przynajmniej tego, że szybko do niego wróci, wraz ze swoim zapachem perfum i alabastrową skórą.
Po piętnastu minutach sięgnął po telefon, marszcząc lekko brwi i zastanawiając się, czy w ogóle powinien tak wyczekiwać. Czy nie mówiła czegoś o godzince, może dwóch?
Taa, chyba mówiła.
Drgnął, gdy i po wieczności pewnym czasie usłyszał jej krzyk zza drzwi. Jego usta odruchowo wygięły się w grymas uśmiechu na jej widok, gdy podniósł się z łóżka w ułamku sekundy, umykając w popłochu z sypialni. Nie chciał tracić więcej czasu tutaj, gdzie w samotności jego myśli szybko powracały do tematów biznesowych, przy których trzymały go spływające na jego telefon wiadomości.
- Piwo - odrzucił, pokonując dzielącą ich odległość. W swojej tunelowej wizji widząc ją na końcu pomieszczenia, opartą o blat kuchenny, nie dostrzegał tego, co jeszcze zmieniło się w mieszkaniu - ani tego, co zawitało w piekarniku. Przysunął się bliżej, odsuwając jeden opadający jej czoło blond kosmyk za ucho. - Co to za niespodzianka? - mruknął, pochylając się niżej, muskając nosem jej policzek.
Zakładał, że niespodzianka może być pokryta lukrem, ale nie do końca szukałby jej w formie do babeczek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sprawnym ruchem wyjęła butelkę Budweisera z lodówki i podała ją brunetowi.
– Miła – kącik ust powędrował ku górze, kiedy lustrowała twarz Vinniego, gdzieniegdzie przystrojoną niewielkimi zmarszczkami. – Mam nadzieję, że przyjemną, ale istnieje też możliwość, że przeceniam swoje możliwości i w kuchni nie radzę sobie tak dobrze, jak z cyferkami – czy to już? Czy właśnie teraz powinna rozbić w drobny mak niewypowiedziany na głos rozejm, utrzymywany zaledwie przez kilka dni?
Odwróciła głowę i przygryzłszy dolną wargę, przeniosła wzrok na podłogę – w tym momencie plamami opisującą nieco smutną i zdecydowanie krętą drogę próby gotowania przez wątpliwego rodzaju gospodynię domową. Urwała kawałek ręcznika papierowego, schyliła się i starła sos pomidorowy, który barwą i konsystencją przypominał krew.
Stres nie był bliską jej emocją. Rzadko odczuwała napięcie, szczególnie przy Vincencie. Często ją irytował, krzywdził nieprzemyślanym zachowaniem, niekiedy zalewał bezsilnością, ale nigdy nie wywołał strachu. Gdy obserwowała ludzi z przerażeniem wpatrujących się w zezłoszczone oblicze bruneta, uśmiechała się tylko pobłażliwie i niemal niewidocznie kręciła głową. Nie rozumiała uczuć, które wywoływał w pracownikach czy nic nieznaczących pionkach innych grup przestępczych działających na terenie Seattle. Zdążyła już zapoznać się z drugą twarzą biznesmena, tą mroczną i nieprzewidywalną furią, ale nigdy się go nie bała.
Teraz jednak podniosła się z kolan i spojrzawszy w ciemne tęczówki mężczyzny, okazało się, że i okazało się, że zdobycie się na powiedzenie prawdy jest cięższe, niż myślała. Zdawała sobie sprawę z tego, jak bardzo nie chciał angażować jej w biznes dotyczący jakichkolwiek kontaktów z konkurencją.
Mówił, że to niebezpieczne.
Mówił, że każdy z nich początkowo będzie się ślinił na jej widok i nawet nie zauważy, w którym momencie stanie się coś złego.
Mówił, że szefowie to potwory bez litości, skupiające wokół siebie wyrzutków społecznych i psychopatów.
A ona odpowiadała, że na takie rozmowy jest już za późno. Weszła va banque w dyktaturę Morettiego, bo był tam on.
– Frank odezwał się do mnie, kiedy mieliśmy… Ciche dni – rzuciła w końcu, opierając się pośladkami o drewniany blat w kuchni. – Mówił ci o tym? – zapytała, choć doskonale wiedziała, że Włoch zachował to dla siebie; gdyby było inaczej, Vincent już dawno pozostawiłby za sobą prezent w postaci ściany obitej pięścią. – Nieważne, wiem, że nie – przeczesała jasne pukle palcami i zwilżyła wargi. – Miał dla mnie zadanie, jakkolwiek głupio to brzmi. Chciał, żebym wyciągnęła kilka informacji od Boba Prichetta – jeszcze kilka miesięcy temu nie miałaby pojęcia, o kim mowa. Teraz była tą tajemniczą blondynką, która go upiła i pozbawiła znacznej ilości gotówki. – Stwierdził, że będę idealną przynętą – i tu zakończyła. Mogłaby opowiadać dalej; o niewinnych uśmiechach, płynnych ruchach bioder i sproszkowanym GHB, wsypanym ukradkiem do drinka. Tylko po co?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Parsknął śmiechem, jej przytyku nie odbierając w żaden sposób osobiście. Wiedział, że Wallace potrafiła być zdolna, ale i mierzyła siły na zamiary. Jeżeli jej babeczki eksplodują w piekarniku, najwyżej będą zmuszeni wyjść do restauracji lub zamówić coś na wynos - jak i tak w większość wspólnie spędzanych przez nich wieczorów. Czyli żadna strata.
Dopiero po krótkiej chwili dostrzegł, że nie wszystko było w porządku i wątpił, by miało to cokolwiek wspólnego z ich nadciągającym deserem. Uniósł butelkę piwa w dłoń i upił wielki łyk, nie spuszczając wzroku z jej twarzy, nabierając tym samym mentalnego przygotowania na to, co miało nadejść następne.
Przez myśl przeszło mu, że to powrót do napięcia, w którym żyli przez tak długi czas. Że choć przed chwilą wydawałoby się, że mogli o tym po prostu zapomnieć, to nie - jednak, kurwa, nie. Jednak będzie się to za nimi ciągnąć, będzie kładło cienie na ich twarzach gdy zapomną o utrzymaniu odpowiednio szerokiego uśmiechu.
Chciał o tym zapomnieć. Chciał zostawić to za nimi, za sobą, nie chciał wracać do tego ani w tej chwili, ani w żadnej innej, nawet myślami. Nie wątpił, że to nie była ani pierwsza, ani na pewno ostatnia taka kłótnia w ich wykonaniu. Mogli obiecywać sobie poprawę, ale efekt byłby ten sam. Mimo wszystko, chciał zwyczajnie o tym nie myśleć. Upajać się dniem dzisiejszym, ignorując wszystkie następstwa podjętych przez nich decyzji.
Dlatego otworzył już usta, chcąc przerwać tę nieznośną dla jego uszu ciszę, gdy blondynka jako pierwsza się odezwała. Słowa, które wypowiedziała, sprawiły, że jego usta zamknęły się niemal instynktownie.
Cofnął się o pół kroku. Podświadomie, nie myśląc o tym, co robi, jakby te kilkanaście centymetrów dystansu między nimi pozwalało mu nabrać większej perspektywy, innego spojrzenia. Popatrzeć na nią pod innym kątem, pod którym wciąż byłaby po prostu jego Kiarą - osobie, której ufał bezgranicznie i ze swoim biznesem, i, w co nie wątpił, swoim życiem, gdyby do tego doszło.
Jak na razie, widział Kiarę, która za jego plecami współpracowała z Frankiem.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś? - warknął, usiłując, z całej swojej siły starając się pozostać nie tyle spokojnym, co zdystansowanym od tego wszystkiego. Nie skakać do założeń, które mogłyby okazać się błędne.
Znaleźć sobie pokłady całej pieprzonej cierpliwości, jakie jeszcze mu pozostały, gdy tylko padało imię Frank.
- Zrobiłaś to?
Nie chciał znać odpowiedzi. Nie był w stanie wybrać, która rzecz wściekała go bardziej. Niebezpieczeństwo, na jakie się wystawiła. To, co zataiła przed nim, choć w kwestiach biznesowych nigdy nie trzymała przed nim sekretów. Czy wreszcie te sekretne ruchy bioder Kiary Wallace, idealnej przynęty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stała tuż przed nim. Dzieliło ich pięć, może sześć centymetrów, a jednak nie wyciągnęła dłoni w jego stronę. Z pozornie beznamiętnym wyrazem twarzy wpatrywała się tylko w spojrzenie ciemnych tęczówek ociekające tłumioną wściekłością i przez jeden, krótki moment chciała powiedzieć nie. Nie zrobiłam, nie zgodziłam się, nie naraziłam się na niebezpieczeństwo bez twojej wiedzy.
Ale nie mogła. Nigdy go nie okłamywała, co najwyżej zatajała pewne fakty. Frank palił grube cygaro, siedząc przy idealne okrągłym stole i wiedziała, że między jednym a drugim zaciągnięciem zasugerował, iż Morettiemu zupełnie przypadkiem może stać się krzywda. A to nieodwołalnie przechyliło szalę na jego stronę i nie pozostawiło Wallace wielkiego wyboru – albo zrobi to, o co prosi albo pogodzi z myślą, że już nigdy nie zobaczy osoby, którą kochała miłością tak intensywną, że nie sposób było opisać ją słowami.
– Nie rozmawialiśmy ze sobą. Poza tym wiedziałam, że będziesz wkurwiony – doskonale zdawali sobie sprawę, że siłą rzeczy stała się częścią grupy – małą, bo małą, ale pełniła swoje obowiązki, chociażby te związane z prowadzeniem klubu. Spotykając się Włochem, złamała obietnicę daną Vincentowi kilka miesięcy wcześniej; przyrzekła, że nie da się wmanipulować w sprawy, od których powinna trzymać się z daleka. Miał więc prawo być zły, miał prawo krzyczeć, miał prawo rozbić szklankę o ścianę w dzikim szale zazdrości i niezrozumienia.
Wszystko to, bo nie zamierzała uświadamiać go o jednym z powodów swojej decyzji; jego bezpieczeństwie, zagrożonym przez istnego władcę much, którego niegdyś uważał za rodzinę. Mówią, że z tą wychodzi się najlepiej tylko na zdjęciach. Vincent by mu tego nie darował – wparowałby do gabinetu, złapał za białą koszulkę, przystawił do ściany i groził śmiercią. Znała furię, która sprawowała nad nim władzę za każdym razem, kiedy tracił nad sobą resztki kontroli.
– Tak, zrobiłam. Ciebie nie było obok, a Frank ewidentnie chciał, żeby ta rozmowa została między nami. Zrobiłam swoje, dostarczyłam mu informacje, których potrzebował i od tego czasu ani razu się do mnie nie odezwał – Moretti był interesowny. Nie zawracał sobie głowy small talkami z osobami, których akurat nie potrzebował, a Kiara nie miała tu żadnej przewagi, nawet jeśli nazywano ją kobietą Vincenta. To budziło przerażenie we wszystkich oprócz Franka. – I nie wiem, czy znów się odezwie. Jeśli tak, to zrobię to ponownie – wyszło szydło z worka. Kolejne, bo pierwszym szydłem było przyznanie się do złego uczynku. Drugim było spojrzenie prawdzie w oczy i przyznanie, że jej mała wycieczka do baru i okręcenie jego właściciela wokół palca, sprawiły jej przyjemność. Skok adrenaliny i obserwacja było jak skosztowanie narkotyku, którego do tej pory nie znała. Kiarze podobała się nowa i zupełnie niespodziewana odsłona jej życia – ekscytująca i niebezpieczna, choć naiwnie wierzyła, że chroni ją magiczna, niewidzialna powłoka w postaci całego gangu.
– To chyba nieuniknione, prawda? – dodała jeszcze i oderwawszy pośladki od blatu, przysunęła się do sylwetki biznesmena; ramiona położyła na jego biodrach, tak jakby mały gest miał go udobruchać.
Gdzieś w tle wybrzmiewały nuty utworów Franka Sinatry, ale nawet on nie był w stanie powstrzymać nadchodzącej burzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To było nieuniknione.
Na pewien sposób to rozumiał. Miał tego świadomość, podszytą gdzieś głęboko w jego umyśle. Kiara przebywała z nim niemal codziennie. Towarzyszyła mu w jego spotkaniach biznesowych i prowadziła własne, tak, jak prowadziła klub jako manager. Wniknęła do tego życia, które przykrywały cienie a rozświetlały nocne latarnie. Nawet, jeśli nie popełniła żadnego przestępstwa, nie wiedział, czy było dla niej wyjście, jeśli kiedykolwiek by go szukała. Nigdy wcześniej nie wciągnął do środka kogoś, na komu zależało mu tak mocno, by niewypowiedziane dotąd słowa szukały w nim ujścia na zewnątrz.
Mimo tego, jego krew wrzała.
Spoglądał w oczy kobiety, którą kochał, nawet, jeśli nigdy tego nie zwerbalizował. Spoglądał w nie, dostrzegając coraz więcej obrazów skrytych pod taflą niebieskiego oceanu. Widział w nich jak siada przy stoliku w zadymionym lokalu, ubrana w tę samą, czerwoną suknię, którą miała na sobie gdy spotkali się po raz pierwszy. Widział, jak spogląda na innych mężczyzn - na tych, którzy mieli na swoich plecach wymalowany target. Jak uśmiecha się do nich podstępnie, jak wodzi za nimi spojrzeniami, przywołując niemo do swojego stolika.
Widział, jak wsiąka mocniej w ten brudny świat, wodzona rozkazami Morettiego.
I widział, jak to się kończy. Każdą z potencjalnych dróg, od tych, w których ląduje na podłodze z dziurą w swoim sercu, zalana własną krwią, po te, w których to on traci kontrolę. On sięga po broń, on chwyta obcych mężczyzn za grdykę, jak gdyby napędzany wściekłością był w stanie zmiażdżyć ich tchawice, wydusić resztki życia z ich wypełnionych powietrzem płuc.
- Nie.
Ot, po prostu. Jak gdyby jego głos wcale nie drżał ze złości, jakby oczy nie połyskiwały mu z gorejącej w jego wnętrzu furii. Jakby nie zmienił się w kamienną figurę, obojętną na jej dotyk, na brzmienia Sinatry w tle, na butelkę alkoholu obok i pewnie przypalające się babeczki.
- Nie ma prawa cię do tego wciągać - warknął, mimowolnie postępując o krok naprzód, choć była przecież tak blisko. Dumna, zadzierająca twarz w górę, twardo stojąca przy swoim. - Nie masz prawa tego robić.
Czy już zapomniała o wszystkim, co jej mówił?
Zapomniała o tym jakie zagrożenie nakładała na swojego ojca, na wszystkich, których uważała za bliskim?
Zaczerpnęła adrenaliny, zachłysnęła się władzą, zapomniała o tym jakie niebezpieczeństwo nakładała na siebie?
- Rozumiesz mnie? - spytał zimno, sięgając do jej dłoni, odtrącając ją gwałtownie gdy sunęła po jego boku. - Pytam, czy mnie kurwa rozumiesz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Ale wciągnął – odpowiedziała z powagą wymalowaną na twarzy, jednocześnie podkreślając, że nie cofną czasu. Stało się. Jest za późno. Jeżeli miała być na celowniku, to już na nim jest. Ba, pewnie była przed całym wydarzeniem – przecież dawno przestali ukrywać się ze swoją relacją, z tym, jak bardzo byli dla siebie ważni. Wieść o bezlitosnym ataku wściekłości wyładowanym na młodym Rosjaninie, który zadarł z niewłaściwą osobą, na pewno już dawno rozniosła się w branży.
Wypełniając rozkaz Morettiego mogła jedynie przypomnieć światku o swojej obecności. Pokazać, że nie pozostaje obojętna na iście rodzinny biznes. Jednak do tej pory zarówno ona, jak i Frank, żyli w przekonaniu, że nikt nie zainteresuje się nią na tyle, aby coś z tym zrobić.
Od zawsze miała problem z chorą wręcz tęsknotą za adrenaliną. Za czymś nowym. Za niezdrową ekscytacją ściskającą jej trzewia, ale w przyjemny sposób. Wiedział o tym od kiedy pierwszy raz spojrzeli sobie w oczy.
Nigdy nie wierzyła w przeznaczenie, ale w siłę przyciągania już tak. A tamtej nocy w Rapture wystarczył błysk dwóch zagubionych spojrzeń. Byli wygłodniali – swoich ciał i – w całej tej nieprzyzwoitości – umysłów. I choć Kiara początkowo postanowiła pozostawać ślepą na to, czym faktycznie zajmuje się Vincent, podświadomie wiedziała, że niebawem stanie się tego częścią.
Gdy odtrącił jej dłoń, wzięła głęboki wdech.
A później kolejny – wszystko w ramach pozornego spokoju, który miał nie doprowadzić do eskalacji konfliktu. Tak jakby pokoje zakończenie tego wieczoru było jeszcze możliwe.
Doskonale pamiętała minę Morettiego sugerującego, że Monroe może stać się krzywda. Wystarczy, że nie wykona przydzielonego zadania i… Kto wie? Nieszczęścia chodzą po ludziach, a nieszczęśliwe wypadki dzieją się każdego dnia. Siedząc przy eleganckim, restauracyjnym stole, poczuła chłód okalający jej skórę.
Chłód w rzeczywistości był strachem.
– Vincent, nie wiem, dlaczego poprosił o to akurat mnie. Sama do teraz tego nie rozumiem, bo przecież ma swoich ludzi. Może brakowało mu kogoś, kto nigdy nie był widziany u jego boku, a może… Kobiety – kobiety posiadającej umiejętność okręcania mężczyzn wokół palca. Kobiety, która potrafiła grać i przywdziewać różne maski. – Wszystko poszło zgodnie z planem. Dowiedziałam się tego, o co prosił i sprawa została zamknięta – dopóki nie wróci kolejną prośbą. – Nie mów mu, że ci powiedziałam. To nie skończy się dobrze, a ja przysięgłam mu, że tego nie zrobię – przygryzła dolną wargę i wbiła wzrok w czekoladowe tęczówki mężczyzny. – Obiecaj mi.
Zapomniała o feralnych babeczkach w piekarniku, nie słyszała już Sinatry nucącego – o ironio – słynne My Way. Musiał zostać przy niej - tylko to się liczyło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chciał o tym myśleć w ten sposób. Przywoływało go to do okresu, w którym walczył nie tylko z nią w bezsensownych kłótniach, ale sobą - po prostu. Walczył z chęcią jej zatrzymania, gdy wychodziła i walczył z własnym zostaniem, gdy on kierował się do drzwi. Bał się tego, jakie konsekwencje mogły ją spotkać przez to, że dołączyła do niego w tym świecie. Tym, w którym śmiech, tytoń i dobra zabawa były tylko jedną stroną monety, a po drugiej czekało okrucieństwo, wyrok sądowy i brak jakichkolwiek skrupułów.
Widział, że nie chciała eskalacji tego konfliktu. Może jakąś cząstką siebie nawet to doceniał - ale było to uczucie zbyt odległe i ulotne w perspektywie zalewającej go wściekłości by był w stanie to dostrzec.
Bo wiedział doskonale, dlaczego Moretti wybrał akurat ją.
Ze wszystkich kobiet, które miał pod ręką- ze wszystkich ludzi od mokrej czy suchej roboty, czystym przypadkiem skierował swój palec na tą, którą on chciał trzymać poza - na tyle na ile się dało. Czystym przypadkiem kazał zachować jej to w tajemnicy, czystym przypadkiem pozwolił, by Wallace poznała smaku adrenaliny i zachciała więcej.
To nie tak, że nie wątpił w jej urok osobisty. Wiedział, jak działała na niego - ale też jak działała na każdego mężczyznę, który ją otaczał. W ich branży wszystkie jej umiejętności, aktywne czy pasywne, były bardzo pożądane. Nie wątpił, że spisała się w swoim zadaniu znakomicie.
I może to tak bardzo go denerwowało.
- Ja wiem, dlaczego - warknął w odpowiedzi, nim zdążył się powstrzymać. - Z tego samego powodu, dla którego żadne z was mi tego nie powiedziało. Wykorzystał ciebie, żeby dopierdolić mi. A ty przybiegasz do mnie uśmiechnięta, bo odnajdujesz się w swoim nowym zadaniu.
Zapomniał w tej chwili o wielu rzeczach. O babeczkach, o Sinatrze, a w krótkiej chwili, w której do jego serca wtargnęła zazdrość, na moment zapomniał o całej reszcie świata i mieszkaniu o dość cienkich ścianach.
- Co mam ci kurwa obiecać? Jak zareagowałabyś ty, gdybym przyszedł do ciebie i zapowiedział, że uwiodłaś kogoś na polecenie tamtego pierdolonego szczura, i że zrobisz to ponownie? - ryknął, dłonie zaciskając w pięści, postępując o krok naprzód, zbyt zaślepiony złością by widzieć to, jak zawładnęła jego samokontrolą.
- Spałaś z nim? - syknął, nie spuszczając z niej wzroku. - Spałaś z nim, czy nie?

autor

Zablokowany

Wróć do „Domy”