WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Nie pamiętała zbyt wiele z wypadku. Jechały z Sarah samochodem, oślepiający błysk przednich świateł i nagle ktoś w nich uderzył z olbrzymim impetem, a jej ostatnią myślą było dziecko S i starsza siostra. Potem była ciemność. Ocknęła się na sekundę w karetce, słyszała zestresowanych ratowników medycznych nachylających się nad nią. Ktoś krzyczał "tracimy ją!" i chciała powiedzieć, że przecież tu jest, ale nie mogła się odezwać. Jakby wszystko działo się poza jej wolą. Wszystko cholernie bolało - to czuła dość mocno. Nie pamiętała jednak sali operacyjnej, do której ją przewieziono, nie pamiętała jak lekarze między sobą mówili, że jej stan jest bardzo ciężki ani kiedy próbowali zatamować krwotok wewnętrzny. Teraz jednak słyszała powolne pikanie jednej z maszyn do której była podłączona. Chyba właśnie ono ją wybudzało powoli, brutalnie sprawiając, że wracała do rzeczywistości. Otworzyła oczy, ale widok był zamazany. Dopiero po kilku mrugnięciach oślepiło ją i tak przygaszone, zimne światło szpitalnych żarówek. Chciała wziąć głębszy wdech, ale mimowolnie się skrzywiła. Wszystko ją bolało, chociaż tyle, że nie miała żadnej rurki w gardle. Po chwili zobaczyła też Alexa. Spojrzała na niego i z olbrzymim wysiłkiem zacisnęła palce na jego dłoni.
- Hej - powiedziała zachrypniętym głosem, nie do końca wiedząc, co się wokół niej dzieje. -Gdzie Jason? Co z Sarah? - naturalnym odruchem były te dwa pytania. Jej dziecko i siostra byli najważniejszymi osobami w życiu Meg. - Co z moją siostrzenicą? - wychrypiała z trudem, a jedna z maszyn zaczęła pikać niebezpiecznie, bo oczywiście na samą myśl zaczęła się denerwować koszmarnie.
-
– Meggy – szepnął, od razu się rozbudzając i w oczach niemal zaiskrzyły mu łzy. – Bałem się, że Cię stracę. – wziął głęboki oddech żeby pohamować tą lekką rozpacz która nim targnęła. A potem zapytała o Sarah i zagryzł mocno, niemal do krwi usta. Nie powinna się denerwować.
– Wszystko w porządku, nie przejmuj się – powiedział cicho, unosząc jej dłoń do swoich ust i złożył nań czuły pocałunek. – Później do Ciebie przyjdzie – dodał, nie puszczając jej dłoni. Tak bardzo przywykł do dźwięki szpitalnej aparatury, że nawet nie zwracał na nią uwagi.
-
– Jak widać, jeszcze się nie wybieram na tamten świat – wzruszyła lekko ramionami, ale jęknęła zaraz przeciągle, bo zabolało ją dosłownie wszystko co mogłoby zaboleć. Zacisnęła na chwilę usta i spojrzała mu w oczy. Widziała, że kłamał, co ją odrobinę podirytowało. Może nie chciał jej denerwować, ale musiała wiedzieć.
– Kłamiesz. Nie kłam. Co z Sarah? – spytała, patrząc mu w oczy. – I jak długo byłam nieprzytomna, jaki mamy dziś dzień? – mówiła nadal z wysiłkiem, ale miała dużo pytań. – Wiadomo kto to zrobił? – zmarszczyła brwi, chociaż nawet to jakimś cudem ją zabolało. Maszyneria nadal pikała dość szybko, ale to dlatego, że Megan odczuwała ogromny niepokój. Martwiła się o siostrę i obawiała się najgorszego. Miała nadzieję, że Sarah żyje, bo chyba nie darowałaby sobie, gdyby coś jej się stało. Zacisnęła usta.
– Powiedz mi… Jestem strasznie zmęczona – powiedziała cicho, spoglądając na niego z wyraźną troską, a z oczu kobiety poleciało kilka pojedynczych łez. Wszystko sprawiało jej ból i była to naturalna reakcja organizmu. Czuła, że nie jest dobrze i tyle.
-
– Kilka dni, musisz tu jeszcze trochę zostać, bo... – urwał na moment, nie wiedząc jak jej to przekazać. – Masz uszkodzoną nerkę, Megan. Tą, która była zdrowa i nie możesz na razie stąd wyjść. – spuścił wzrok. Rozmawiał z lekarzem, doskonale wiedział, że teraz będzie już tylko źle, jeśli chodzi o jej nerki. Ta która była uszkodzona już przed wypadkiem ledwo pracowała, a ta zdrowa... cóż, teraz nie była w stanie pracować za dwie. Dlatego Megan była podłączona do specjalnego urządzenia, które miało pomóc nerkom funkcjonować.
– Z Sarah w porządku, naprawdę. Zadzwonię do niej za chwilę, żeby przyjechała. Mieszka u nas – odgarnął jej włosy z twarzy i nachylił się żeby ją pocałować w czoło. Wiedział, że będzie musiał powiedzieć, dlatego spojrzał na nią poważnie. – Tylko... nie udało się uratować małej. – dodał cholernie cicho w nadziei, że szatynka tego nawet nie usłyszy, a on powie że jest zbyt zmęcozny żeby ewentualnie powtórzyć i na jakiś czas znowu urwie temat.
-
– Co to oznacza? Dializy, przeszczep? Ta nerka… Będę w stanie funkcjonować? – spytała cicho, bo nie uśmiechało jej się szczególnie leżeć przykuta do łóżka. To znaczy doskonale wiedziała, że właśnie tak będzie, bo wypadek nie uszkodził jej pamięci, ale mimo wszystko nie miała zielonego pojęcia, jak długo będzie musiała tak funkcjonować. Mimo to, znacznie bardziej zdenerwowała się na wieści o Sarah.
– Pokłócili się z Jackiem? – spytała, spoglądając na mężczyznę, a gdy powiedział o małej, wstrzymała oddech na chwilę i z jej oczu poleciały łzy. – Nie, nie, nie – pokręciła głową z niedowierzaniem. – Nie mogła stracić dziecka, ona… ona tak bardzo tego chciała – wyszeptała rozpaczliwie nie bacząc na to, że aparatura coraz bardziej zaczynała szaleć. Spróbowała się podnieść na łokciach, ale była zbyt słaba i zaraz poleciała znów na poduszki.
– Chcę stąd wyjśc, natychmiast. Nie mogę… nie mogę oddychać – naprawdę miała uczucie jakby się dusiła, jakby w pokoju nie było wystarczająco dużo powietrza, a co gorsze, nie potrafiła się uspokoić. W dodatku poczułą przeszywający ból w okolicach nerek i wszechogarniającą bezradność. Nie wiedziała, co może zrobić, ale na pewno nie chciała leżeć bezczynnie.
-
– Do czasu znalezienie dawcy będziesz mieć dializy – powiedział, uważnie dobierając słowa. – Ale znalezienie dawcy może potrwać, wrzucili Cię już do bazy, najszybszy byłby przeszczep od kogoś w rodzinie, ale Sarah nie pasuje, Elliot podobno też, tak mówiła S. – oblizał nerwowo usta, odrobinę zaczynając się trząść. Nie potrafił powiedzieć, że jeśli nie będzie dawcy to umrze. Nie potrafił tego nawet objąć umysłem bo już raz przez to przechodził i nie chciał stracić kolejnej ważnej osoby. Ba! Był pewny, że kocha Megan milion razy mocniej niż kiedykolwiek kochał Grace i jego mózg zdawał się w tym momencie parować ze stresu.
– Nie chce mieszkać ani z nim ani w apartamencie. Coś wspominała o sprzedaży waszego mieszkania i kupienia innego, ale nikomu nie mówi gdzie. Więc zaproponowałem, żeby zamieszkała póki co z nami – skrzywił się odrobinę. Nie czuł się z tym komfortowo wobec Jacksona, ale przecież nie pozwoli żeby siostra jego ukochanej mieszkała na ulicy albo w jakimś hotelu. – Ej, ej, ej... cichutko, skarbie. – od razu przesiadł się z krzesła na łóżko i bardzo ostrożnie objął ją ramieniem, całując w czubek głowy. Wiedział, że mówienie tego będzie złe, teraz cholernie żałował ale nie mógł jej okłamywać w nieskończoność. Dźwięk szalejącej aparatury go zestresował.
– Megan, Megan, oddychaj spokojnie, proszę... – szeptał, głaszcząc ją po ramieniu i próbując uspokoić, przerażony tym nagłym atakiem. – Musisz tu zostać, musisz wyzdrowieć dla Jasona. I dla mnie i Katie. Musisz... się uspokoić, błagam. – przymknął na moment oczy. Strach przed utratą jej ogarniał całe jego ciało, co skutkowało cholernym trzęsieniem, no a brak snu tylko dobijał szpilkę.
-
– A jeśli nie znajdą dawcy to jednak się wybiorę na tamten świat – stwierdziła, zaciskając usta. Nie mogła przecież się wybierać na tamten świat. Jasne, Jason kochał Alexa jak ojca, ale jednocześnie Alex nie miał do niego żadnych praw, a Sarah właśnie przechodziła żałobę po śmierci córeczki. – Nie mogę… Nie mogę umierać. Co się wtedy stanie z Jasonem? To bzdura, na pewno coś im się pomyliło – powiedziała cicho, gorączkowo starając się uspokoić, chociaż nawet widząc samą reakcję Alexa widziała, jak bardzo jest poważnie. Pogłaskała go po policzku.
[b – Dziękuję, że ją przygarnąłeś[/b] – szepnęła cicho, naprawdę się bojąc, co będzie dalej, a kiedy mężczyzna próbował ją uspokoić… Cóż, nie udało się to zbytnio, bo kobieta się czuła tak, jakby miała zaraz umrzeć. Odnosiła wrażenie, że nie może oddychać w pełni, w dodatku świadomość, że Sarah straciła dziecko jej zdecydowanie nie pomagała.
– Nie mogę… Nie chcę… Tego wszystkiego jest za dużo, nie chcę tego, Alex… Okno – wydyszała w koncu, ostatkiem sił, a aparatura nadal szalała pewnie pokazując jakieś totalnie wysokie wartości. Lada chwila pewnie wpadną tu pielęgniarki i tak dalej, więc jeszcze wydyszała cicho. – Kocham cię – czuła, że zaraz straci przytomność, czuła, że jej ciało słabnie i że nic nie może z tym zrobić, a nerwy zdecydowanie jej nie pomagały.
-
– Jesteś moją rodziną, Megan – wyszeptał, mając na myśli to, że jeśli Meg jest, to chcac nie chcąc Sarah też. Na jej słowa od razu poderwał się do otwarcia okna, jednocześnie naciskając awaryjny przycisk żeby wezwać pomoc, ale zaraz doskoczył do Megan, biorąc ją w ramiona, przez które niemal mu się przelewała. – Megan, czy ty się kurwa żegnasz? JESTEŚ NIENORMALNA? – tak, nakrzyczał na nią, bo był zdenerwowany i nie chciał żeby to robiła. A potem straciła przytomność, przybiegli lekarze i zaczęli ją odratowywać, ale szło im dość topornie, więc wprowadzili ją w stan śpiączki, podczas której mogli jakkolwiek utrzymać ją przy życiu, a Alex... nadal tu non stop siedział, mimo że nawet nie mógł z nią porozmawiać.
| zt
-
Dziś dostała od Alexa wiadomość, że Megan została wybudzona ze śpiączki i że mogą się w końcu wymienić miejscami, więc od razu to zrobiła. Ubrała pierwszą lepszą, czarną kieckę, związała włosy i nawet nie robią makijażu, pojechała do szpitala z bukietem ulubionych kwiatów siostry. Zapukała do drzwi w sali, ale nie czekając na odpowiedź, weszła i zobaczyła Meg, już wybudzoną.
– Tęskniłam tak strasznie – powiedziała, ze łzami w oczach, choć nie widziały się tylko tydzień, ale ta tęsknota była wywołana tym, że tak strasznie się bała że i ją straci...
-
Kiedy Megan się wybudziła, Alex był obok niej. Nie miała pojęcia, jak mężczyzna to robił, ale była pełna podziwu, że spędzał tutaj niemal cały swój czas – przynajmniej z tego co zdążyła z nim porozmawiać. Była teraz przytomna i całkiem ogarnięta, chociaż nadal wszystko ją bolało i czuła się koszmarnie słaba. Alex pewnie pojechał do domu, do dzieciaków i dosłownie kilkanaście minut po jego wyjściu, pojawiła się Sarah. Meg uśmiechnęła się delikatnie widząc piwonie i przytuliła siostrę mocno – na tyle na ile pozswalało jej obolałe ciało. Większość siniaków się zagoiła, ale jej ramię zdobiło pasmo blizn, które raczej miały już zostać i zawsze przypominać o wypadku.
– Ja też, chociaż byłam w śpiączce – szepnęła cicho i spojrzała na siostrę. – Czy ty w ogóle coś jesz? Wyglądasz bardzo mizernie. Musisz jeść. Mam pudding na szafce, jedz – zarządziła od razu, patrząc wymownie na pudding w pudełku, bo miała wrażenie, że Sarah leci na oparach. – Jak się czujesz? Tak mi przykro skarbie, to wszystko moja wina. To ja kierowałam. Gdybym nie wjechała wtedy na skrzyżowanie… – urwała i spojrzała na nią ze łzami w oczach, a jej ciałem wstrząsnął lekki szloch. Naprawdę nie chciała tego zrobić, ale miała poczucie, że to wszystko jej wina – nawet jeśli miały zielone i to ktoś wjechał w ich samochód. Inna sprawa, że teraz sama jakby walczyła o życie, ale totalnie się tym nie przejmowała.
-
– Nie, nie jestem głodna – uśmiechnęła się blado. Może gdyby zrobiła makijaż, wyglądałaby lepiej, ale nie miała ochoty udawać, że jest dobrze, bo... tak źle w jej życiu nie było chyba nawet po śmierci rodziców. Wtedy miała motywacje by się ogarnąć, bo musiała pracować, żeby utrzymać siebie i Megan, a teraz... cóż. – Obudziłaś się, więc jest chujowo ale stabilnie. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby Cię zabrakło, ja... – teraz po prostu walnęła płaczem, okropnym i beznadziejnym płaczem, na który nie zdobyła się od momentu wypadku. Roniła łzy, ale takiego wodospadu jeszcze nie wylewała.
– Przecież to nie Twoja wina, to wszystko jego wina, obiecał, że będzie nas bronił i boże jaka byłam głupia, że w ogóle się w to wszystko wpakowałam. Teraz ty jesteś w szpitalu, Ellie nie ma... muszę ją pochować i nawet nie wiem jak mam pożegnać kogoś, kogo nigdy nie miałam okazji nawet przytulić – wtuliła twarz w jej dłonie, które chwile wcześniej ujęła i bełkotała właściwie przez łzy. Sarah - wiecznie racjonalna, wiecznie silna i potrafiąca unieść na bark ciężar każdej ludzkiej krzywdy, nie potrafiła znieść tej, która przydarzyła się jej samej.
-
– Zrób to dla mnie, proszę – spojrzała na siostrę z troską, bo wiedziała, jak Sarah reagowała na stres – nie jadła, nie piła, praktycznie zmieniała się w cień samej siebie, jadąc na kawie i przeciwbólowych. Meg to rozumiała, ale potrzebowała teraz siostry bardziej niż kiedykolwiek i musiała w jakiś sposób zadbać, by i ona zadbała o siebie.
– Nie zabraknie mnie, skarbie. Na razie wszystko jest… Stabilnie – wykrztusiła z siebie, przygarniając siostrę do siebie, chociaż nawet oddychanie nadal sprawiało jej ból. Nie przeszkodziło jej to jednak tulić blondynki, którą kochała całym sercem i za którą oddałaby bez wahania życie. Wiedziała zresztą, że ona by zrobiła to samo.
– Skarbie, skarbie, skarbie… To w sumie nie jest niczyja wina, tylko tego skurwysyna, który to zrobił. Jasne, zawody Jacka i Alexa nie pomagają, ale jaki chory pojeb wpierdala się autem w dwie kobiety? – powiedziała, przestając się w końcu obwiniać i patrząc na siostrę z troską.
– Pomogę ci. Jak tylko stąd wyjdę, zrobimy jej pogrzeb. I to będzie trudne i chujowe i beznadziejne, ale damy sobie radę, skarbie, obiecuję – szeptała, trzymając siostrę za dłonie i lekko zaciskając na nich palce.
-
– Wiem, że nie jest i mnie to tak strasznie przeraża, ale musisz być silna, bo Jason bardzo tęskni... – spuściła na moment wzrok. Cierpienie jej siostrzeńca było dla niej okropnym przeżyciem. – Ale lekarz powiedział, że za kilka dni będziesz mogła się z nim spotkać. Przywieziemy i jego i Katie. Powiedziała wczoraj, że boi się że straci drugą mamę – spojrzała siostrze w oczy, z lekkim drżeniem w głosie wypowiadając te słowa. To ogólnie niesamowite, że Meg tak szybko zaskarbiła sobie serce córki Alexa, ale Sarka była z niej dumna. Spojrzała na nią marszcząc czoło, wyraźnie niezadowolona ze strony, którą Megan obrała. A przynajmniej tak to wyglądało w jej głowie.
– Nie. To jego wina, że składał obietnice bez pokrycia i że nie pojechał ze mną do lekarza. Ktoś to widział, to... Megan, ktoś celowo w nas wjechał i jestem pewna że wiedział, że jedziemy razem. Ta trumienka i wieniec... to wszystko się łączy – pewnie brzmiała jak ktoś z obłędem, ale taka była prawda no, dlaczego tylko ona tak dobitnie to widziała?
– Nie, nie zdążą Cię wypuścić, poza tym nie możesz się denerwować. No i nie chcę dużo osób. Nie chcę, żeby ktoś wiedział – ściszyła głos. Brzuszek co prawda przed wypadkiem miała większy już, ale wolała tego nie rozgłaszać. Wiedziała tylko, że będzie musiała odezwać się w tym temacie do Jacksona co niezbyt miała ochotę robić.
-
– Staram się, S, ale obie wiemy że to nie jest takie proste – stwierdziła cicho, zaciskając dłoń na dłoni blondynki. Była realistką, wiedziała, że znalezienie dawcy w krótkim czasie jest prawie niemożliwe, nie wspominając już o kwestii, czy przeszczep się przyjmie – co jeśli jej organizm go odrzuci? Musiała to ogarnąć, nawet jeśli ten temat był ciężki. Oczywiście z czułością popatrzyła na siostrę, gdy ta opowiadała o Katie, która się boi że straci drugą mamę. Serio, była dla niej jak córeczka i Meggy niesamowicie kochała dziewczynkę. Mimo to, musiała porozmawiać z Sarah o kwestii, o której Alex nawet nie chciał słyszeć.
– Jeśli coś się stanie, musisz się zaopiekować Jasonem, okej? Wiem, że będzie ciężko, ale wychowałaś mnie, a on cię kocha nad życie, S – uśmiechnęła się lekko. – Jesteś jego drugą mamą – spojrzała jej w oczy, ocierając łzy, które zebrały się w jej oczach. – Alex na pewno ci ze wszystkim pomoże, ale nie chce nawet o tym słuchać – przygryzła dolną wargę, by zaraz pokiwać powoli głową. Rozumiała tę frustrację i to zdenerwowanie. Jasne, miała rację – co do tego Meg nie miała wątpliwości.
– Skarbie, nie miał wpływu na to, co się stanie. Jasne, możemy winić jego zawód, ale prawda jest taka, że nawet przy najlepszej ochronie to prędzej czy później by się stało. Nawet jeśli byłybyśmy osobno. Ktoś to zaplanował i tyle. Jackson nie miał jak nam zagwarantować bezpieczeństwa. Alex też nie – zacisnęła usta, bo to ją frustrowało, ale to była patowa sytuacja i obie o tym wiedziały.
– Chciałabym tam dla ciebie być. Zawsze byłaś dla mnie, więc chcę zrobić dla ciebie tę jedną rzecz. Porozmawiam z lekarzem – oświadczyła, bo nie chciała odpuszczać, chociaż wątpiła, że pozwolą jej wyjść, teraz ciągle miała dializy i była podłączona to tej nieszczęsnej aparatury.