WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
dreamy seattle
dreamy seattle
-
-
Blondynka wcisnęła się zwyczajowo w małą czarną. Włosy miała rozpuszczone, dzięki czemu zakrywały ramiona. Mocniejszy makijaż. Buty na wysokim obcasie, jakby była zbyt niska nie? A co tam, z wysokości wszystko lepiej widać. No i nie zapominajmy o skórzanej kurtce, którą wręcz uwielbiała. Ją oczywiście pozostawiła w klubowej szatki i wkroczyła do środka uzbrojona w swoją małą torebeczkę na srebrnym łańcuszku, gdzie to mogła schować telefon, jakikolwiek dokument, pomadkę (bo to coś co trzeba mieć zawsze) i paczkę chusteczek. W końcu klubowe kibelki różnie wyglądały. Przezorny zawsze ubezpieczony. Po wejściu do środka oczywiście rozejrzała się za barem i tam też skierowała swoje kroki. Przysiadła na hokerze i poczekała, aż będzie miała możliwość złożenia swojego zamówienia. Miała czas do namysłu. Postawiła na początek na tradycyjne mojito. Założyła nogę na nogę obracając się bokiem do baru w oczekiwaniu na swoje zamówienie. Wsparła się łokciem o bar i w tej samej dłoni trzymała swoją małą torebeczkę. Wolną dłoń położyła na kolanie obserwując swobodnie otoczenie.
-
Imprezy w Fallen miały swój klimat, a Theo osobiście lubił doglądać gości. Coraz częściej robił to śledząc kamery, ale zdarzało mu się zejść na salę pełną ludzi, odzianym w solidnie skrojony garnitur i rozmawiać z gośćmi. Po ostatniej rozmowie z byłą żoną i uganianiu się za króliczkiem o imieniu Leonie musiał sobie zrekompensować pewne kwestie. Już pomijając fakt, że naprawdę zlecił menagerowi planowanie imprezy charytatywnej, na co najpierw usłyszał parsknięcie śmiechem, a chwilę później spytano go czy nie przedawkował alkoholu w ostatnim czasie. No cóż, też się tego kompletnie nie spodziewał.
Dzisiaj musiał się jednak zabawić, dać upust własnym emocjom i nie przejmować się zupełnie niczym. Najpierw solidnie zaprawił się alkoholem, a później poszedł na dół, w kierunku baru. W jakim innym miejscu spotyka się z ludźmi? Loże zajmowały mniejsze lub większe grupki, a do baru ciągnęło osoby samotne lub takie, które trafiły tu przypadkiem. Fallen miało swoich stałych bywalców, których Carter potrafił wymienić choćby z imienia. Miał niesamowitą pamięć do twarzy, a że dziś był raczej w dobrym humorze i alkohol też dobrze na niego działał od razu zwrócił uwagę na jedną uroczą pannę.
- Widzę nową twarzyczkę i to jaką uroczą. – stwierdził zasiadając obok niej na wysokim krześle, a barman bez większego namysłu i oczekiwania na „rozkaz” podał szefowi whisky z colą w szklance z napisem „boss”. Tak, Theo miał swoje własne szkło w części barowej, żeby przypadkiem nie pił z tego co inni, nie żeby miał jakiś problem z dzieleniem się DNA. – Mam nadzieję, że jakoś świadczonych przez Fallen usług całkowicie pięknej pani odpowiada. – wyrzekł swobodnie, upijając solidnego łyka alkoholu i nachylając się w stronę kobiety. – Najlepsze miejsca zawsze przy barze. – dodał, puszczając jej oczko. Lubił rozmawiać z ludźmi, lubił obracać się w towarzystwie i zawieranie nowych znajomości nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Ciekaw był czy urocza blondyneczka podzielała jego zdanie.
-
Blondynka spojrzała w kierunku mężczyzny, który postanowił przysiąść tuż obok niej Poprawiła się nieco. Wciąż jednak siedziała wyprostowana dumnie wypinając woje piersi. Delikatnie przekręciła swoją głowę, by było widać nieco lepiej jej profil, choć wciąż mogła swobodnie spoglądać na niego obojem swoich cudnych oczy, które miały intensywną barwę pochmurnego nieba. Uśmiechnęła się kokieteryjnie.
- Fakt, jestem tutaj pierwszy raz - przyznała. Zerknęła w kierunku barmana, który zaserwował jej upragnione mojito. Lekko je zamieszała. Wykonała dosłownie pojedynczy ruch słomką i upiła łyk alkoholu, aby spróbować na jakim poziomie jest barman. Zwykle właśnie na najbardziej podstawowych drinkach barmani potrafili się wykoleić. Ten jednak mogła stwierdzić, iż jest ok. Ona osobiście zrobiłaby go minimalnie lżejszy. Właściwie tylko po to, aby łatwiej wchodził klientom przez co częściej by go zamawiali, a zarazem nakręcałoby to obroty klubu. Smakowo był jednak w porządku. Uwadze Kiry oczywiście nie umknął fakt, iż mężczyzna otrzymał szklankę z napisem "boss". Przez myśl przebiegło jej, że to są chyba jakieś jaja. Kolejny klub i znów spotyka szefa? Tutaj jednak znacznie szybciej miała okazję go rozpoznać. W Rapture było nieco inaczej.
- Nie umiem jeszcze w pełni odpowiedzieć na to pytanie ponieważ dopiero co tutaj przybyłam. Drink na pierwsze posmakowanie jest ok. Jest zrównoważony, proporcje są tak jak powinny. A co dalej... Tego jeszcze nie wiem - uśmiechnęła się delikatnie. Jak zwykle była bezpośrednia. Przyjrzała się przy tej okazji mężczyźnie. Musiała przyznać, że był przystojny. Założyła opadający kosmyk włosów za ucho.
- Przy barze zawsze są najlepsze miejsca. Nie dość, że najlepsze widoki to i najlepsze rozmowy. - Sama również puściła mu oczko. Znała to zbyt dobrze z własnego doświadczenia.
-
Klub otworzył w zasadzie po to, żeby mieć swobodny kontakt z ludźmi. Nic innego nie było dla niego tak satysfakcjonujące jak właśnie to. Poza tym, całkiem dobrze ogarniał się w prowadzeniu biznesu, zaczynał z niewielkim dobytkiem, ale jego przekonujące spojrzenie potrafiło zdziałać cuda. Startował od parzenia kawy w wielkich korporacjach, później był prawą rękę jednego faceta, a teraz sam prowadził własną działalność i uważał, że robi to dobrze.
- Mam nadzieję, że będziesz odwiedzać nas częściej, dla stałych bywalców mamy… fantastyczne profity. – mruknął unosząc lekko brew ku górze. Wstęp na prywatną imprezę był świetny, a Kira nawet nie wyobrażała sobie co mogło dziać się za zamkniętymi drzwiami Fallen. Tyle, że to tajemnica, ale na bilecik zasługiwali szczególnie zasłużeni dla klubu, a raczej dla niego. Kto wie, może kiedyś Kira też taki dostanie. Theodore lubił tego typu rozrywki i sądził, że nie jest w tym jedynym człowiekiem chodzącym po świecie.
- Zapomniałaś o najprzystojniejszych mężczyznach i najpiękniejszych kobietach. – dodał unosząc szklankę ku górze, a następnie upił solidnego łyka. Z natury nie przejmował się tym do kogo mówi, ani co mówi. Egoistyczna część charakteru zabraniała mu przejmowania się czymkolwiek, mówi się trudno.
-
- Akurat nie jestem w stanie to zagwarantować. Mój harmonogram pracy bywa napięty - uśmiechnęła się niewinnie. No cóż, nie skłamała przecież. Nocne życie po drugiej stronie baru bywało niezwykle wyczerpujące. Zwłaszcza, jeśli były jakieś mega eventy i bywało na prawdę tłumnie w klubie. Wtedy danie z siebie sto procent to za mało na gorący okres. Kobieta koniuszkiem języka zwilżyła swoją dolną wargę by zaraz częściowo skryć się za szklanką popijając swojego drinka. Bawiąc się słomką spojrzała na mężczyznę.
- Nie zapomniałam. Najlepsze widoki mam właśnie przed sobą - zmierzyła go wzrokiem i ponownie upiła łyk alkoholu. Odstawiła szklankę na blat. Wciąż jednak trzymała ją dłonią przykrywając ją niejako. - Nie wiem tylko jak taki widok się nazywa... A szkoda - uśmiechnęła się znów niewinnie.
-
- Och, cóż za niedopatrzenie! – powiedział rozbawiony, kiedy blondynka stwierdziła, że nie wie jak nazywa się piękny widoczek przed nią. Mogła to łatwo sprawdzić, ale skoro już rozmawiali należało skorzystać z nadarzającej się okazji. – Theodore Carter. – przedstawił się, wyciągając rękę w jej stronę. Oczekiwał oczywiście, że piękna dziewczyna przedstawi mu się sama i nie będzie potrzeby, aby musiał dopytywać. Skoro uznała za wielką, niemożliwą do przeskoczenia stratę, nieznajomość jego imienia, musieli to szybko nadrobić. I tak nie miał większych planów na dzisiejszy wieczór, więc musiał skorzystać, a raczej… chciał skorzystać z nadarzającej się okazji.
- Poza tym czym się trudzisz w pracy, co jeszcze lubisz robić? – spytał. Czy pytał o hobby? Może. Raczej chodziło mu o ciekawsze smaczki i nowe informacje na temat jej osoby. Był ciekaw ludzi, chciał wiedzieć jak najwięcej dlatego ciągle pytał. Posiadanie dużej ilości informacji zawsze było dla niego niezmiernie satysfakcjonujące. Taki miał charakter, jak komuś to odpowiadało – miał wielkie pole do popisu. A jeśli zdarzały się osoby, którym nie leżało jego zachowanie, nigdy nikogo do niczego nie zmuszał.
-
- Jestem barmanką w klubie - dodała po chwili aby rozjaśnić nieco bardziej ową sytuację. Osobiście lubiła swój tryb pracy. Posiadała fach w ręku. Miała talent do robienia drinków i pokazów barmańskich. Uwielbiała uczyć się nowych trików czy też wyszukiwać nowinek z tym związanych. Miała z tego frajdę. Dodatkowo bezkarnie mogła obserwować i słuchać ludzi, a zarazem nie musiała wchodzić z nimi w dyskusje. Zwykle z resztą właśnie tego chcieli, być wysłuchani a zarazem by nie słyszeć słów krytyki skierowanych w ich stronę.
Fakt, mogła sama sprawdzić kim jest. Właściwie to ona wiedziała z kim ma do czynienia. Szklanka z podpisem "boss" mówiła już sama za siebie, a że blondynka lubiła być przygotowana to oczywiście wcześniej sprawdzała sobie w internetach kto jest właścicielem klubu. Mimo wszystko lubiła, gdy dochodziło do "formalnego" przedstawienia się sobie nawzajem.
- Kira Hale. W pracy wołają na mnie White - odpowiedziała również się przedstawiając i podając mężczyźnie swoją dłoń. Można było uznać, iż tradycji stało się za dość. Teraz już oboje znali swoją tożsamość. Choć z drugiej strony właściciel klubu jakby nie chciał to by przecież nie musiał jej wierzyć. Jeśli był jednak kiedykolwiek w Dragonie, to mógł ją jednak skojarzyć. W końcu ona tam nie pracuje od dwóch dni tylko znacznie dłużej.
- Ja? Hm... Czytać i gotować. Tak spędzam przynajmniej czas poza pracą i spotkaniami ze znajomymi - powiedziała z uśmiechem. O rysowaniu już jednak nie wspominała. To nawet przed rodzeństwem ukrywała. Nie lubiła się tym chwalić. Ot to była jej taka mała tajemnica. - A ty? Po za prowadzeniem klubu i rozdawaniem profitów dla stałych bywalców? - zapytała niewinnie upijając łyk alkoholu ze swojej szklanki. Zaczęła delikatnie bawić się słomką, którą tam miała. Jej drink powoli się kończył. Choć powiadają, że wszystko co dobre szybko się kończy.
-
- W takim razie mogę liczyć na obiektywną opinię od samej znawczyni. – odpowiedział uśmiechając się cwanie. Kobieta zapewne mogłaby wiele powiedzieć, ale z drugiej strony… po co? Był dzień wolny, dzień imprezy, odpoczynku, laby. Jak zwał, tak zwał. Najistotniejszym było to, aby się dobrze bawić, a nie rozmawiać przy barze na temat roboty. Było tyle ciekawszych tematów, że naprawdę mieli solidne pole do manewru.
Miała zainteresowania poza praca i to o nich Carter wolał rozmawiać. Praca była nudna i męcząca, a zainteresowania były czymś zupełnie innym. Chociaż… spodziewał się czegoś bardziej odważnego, intrygującego, ciekawego. Nie to, że narzekał i miał zamiar nazwać to nudnym. On sam też w zasadzie nie miał jakichś fascynujących zainteresowań, poza chlaniem i zabawą.
- Czasem gram na fortepianie… Wycieczki, pływanie jachtem. – stwierdził wzruszając lekko ramionami. Nic nadzwyczajnego. Ciotka Elisabeth, która wzięła go pod swoje skrzydła zapisała go na lekcję jeszcze jak był dzieckiem, po wyprowadzce do Ameryki miał trochę przerwy. O ile w Anglii buntował się przed tą nauką, tak w Stanach pozwoliła mu na oderwanie się od ponurych myśli i znalezienie ukojenia i tak mu już zostało. Jak był w słabej formie – grał. To pozwalało mu odzyskać równowagę.
-
- Jesli oczywiście zechcesz ją poznać - puściła mu oczko. Nie zaczęła jednak zaraz opowiadać o proporcjach otrzymanego drinka czy też sposobie samego jego wykonania. Nie oceniła tym razem tego jakie to ruchy miał barman stojący za ladą. Pozostawiła te informacje wyłącznie dla siebie. Skoro już miała towarzystwo to postanowiła skupić się na nim odsuwając na bok swój pierwotny plan na spędzenie owego wieczoru. Niech będzie coś innego a nie to co zawsze. Miła odmiana od życia codziennego.
Jej zainteresowania faktycznie mogły wydawać się dość nudne i proste. Osobiście jednak nie brała zbytnio urlopów więc nie miała czasu na wyjazdy i wycieczki. Co prawda czekały na nią wakacje na Bahamach, ale nie miała za bardzo z kim wyjechać. Poza tym zawsze czymś się zajmowała poza tymi czynnościami. Trening boksu, jogging, terapie na które chodziła zajmowały jej czas wystarczająco mocno.
- Na fortepianie? Z chęcią bym kiedyś posłuchała - powiedziała nieco zamyślona zastanawiając się nad tym. Jej gust muzyczny objawiał się szerokim wachlarzem tego, co wpadało jej w ucho. Uśmiechnęła się pod nosem. - Wycieczki i jacht... Nie dziwi mnie to w sumie. Ja zaś nie pamiętam kiedy miałam urlop. Można więc chyba uznać, że jest ze mnie pracoholiczka - zaśmiała się lekko. Przesunęła swoją dłoń na własny kark w geście lekkiego zakłopotania. Przez chwilę się zastanawiała, czy może faktycznie nie było by warto pojechać na te Bahamy nawet w samotności, aby się odciąć na chwilę od wszystkiego? To była jakaś myśl.
-
Dlatego płynnie przeszli do tematu gry na fortepianie, która była ulubionym zajęciem relaksacyjnym Cartera. Bądź co bądź, ta trudna sztuka miała w sobie coś magicznego i nie każdy wiedział, jak wiele wysiłku należało włożyć, aby nuty wygrywane na biało czarnych klawiszach miały ten swój urok. To jeden z jego ulubionych instrumentów muzycznych. Długie palce Theo często przesuwały się, płynęło wręcz po klawiszach,, które uginały się pod ich naporem, prezentując idealne melodie.
- Zdarza mi się grywać w klubie, często na scenie zjawia się fortepian, trzeba jedynie odpowiednio trafić. – zaproszeń nie wysyłał, nie miał takiego zwyczaju, bo i po co. To miało służyć rozrywce, zabawie i stwierdzał, że wychodziło mu całkiem dobrze. Carter lubił to robić i satysfakcjonowało go zadowolenie i zachwyt w oczach jego słuchaczy. Rzecz jasna później przechodzili do dzikiej imprezy, ale to raczej standard w jego wykonaniu. – Nie można zbyt długo pracować, to nadmiernie szkodzi. – stwierdził, kiwając lekko karcąco palcem w jej stronę. Bardzo nieładnie z jej strony, że pracoholizm sterował jej życie. Kilka dni wolnego w roku, może nawet pod rząd jeszcze nikomu nie zaszkodziły. Na przykład Theodore często wsiadał na jacht i kazał płynąć kapitanowi gdziekolwiek, tylko po to, aby mógł sam znaleźć się na otwartym morzu i dać porwać jego falom. Patentu sternika nie posiadał, a stać go było na najęcie kogoś tak po prostu.
- Powinnaś wziąć wolne i wyjechać gdzieś. Zaufaj nieznajomemu przy barze. – dopowiedział, puszczając jej oczko z uśmiechem.
-
- Może kiedyś uda mi się trafić na koncert w w twoim wykonaniu, kto wie - powiedziała z uśmiechem. Jeszcze nie była pewna czy zawita tutaj ponownie. Znaczy raczej zawita, ale nie była pewna co do częstotliwości i w jakim czasie może się to wydarzyć. Może faktycznie uda się jej kiedyś trafić na moment, gdy to on zasiądzie za fortepianem, a może i nie. Ciężko było w końcu to stwierdzić przy trybie jej pracy, jaki to sobie ogólnie obrała. Z przyjemnością by oczywiście posłuchała. Niejako fascynowali ją ludzie posiadający talent do grania na instrumentach. Ona sama nie miała takiego talentu. Potrafiła rysować i to na prawdę nieźle, ale tego raczej nie ujawniała nikomu. Była zbyt krytyczna dla siebie pod tym konkretnym względem. Wszelkie swoje rysunki miała schowane głęboko w szafie.
- Pewnie masz rację - zrobiła minę skarconego pieska uciekając wzrokiem gdzieś na bok. Próbowała sobie przypomnieć, kiedy to ostatni raz faktycznie brała dłuższe wolne, ale w sumie... Minęło chyba od tego momentu zbyt dużo czasu, albo spędziła je na zwyczajowym leniuchowaniu w mieszkaniu. To też było w sumie możliwe. Blondynka zaśmiała się lekko i upiła łyk swojego drinka. Pokiwała delikatnie głową.
- Nie ważne w sumie czy znajomy czy też nie. Przyznam, że coś w tym jest i faktycznie w końcu powinnam wziąć te kilka dni urlopu. Jednak przydałby się plan na ten urlop najpierw, a ja takiego za bardzo nie posiadam. Znaczy mam voucher na Bahamy, ale... Jakoś nie umiem się zebrać - przyznała ze śmiechem. Dopiła do końca swój drink i odsunęła od siebie pustą szklankę.
-
Uśmiechnął się, kiedy powiedziała, że ma voucher na Bahamy. Nad czym się tu zastanawiać? Trzeba było chwycić byka za rogi i ruszać w świat, a nie myśleć czy to pora na wyjazdy i wycieczki czy niekoniecznie. Bądź co bądź… Każdy miał prawo do odrobiny wypoczynku, do oderwania się od rzeczywistości i zniknięcia na krótką chwilę. Theo wiedział co mówi w tym temacie, przecież nie byli maszynami, które tak po prostu robiły to, co zadał im program obsługujący.
- Nad czym się zastanawiasz? Skoro masz możliwość. Nie namawiam, nie kuszę, ale sam z chęcią bym się wyrwał w takie miejsce. – powiedział z cwanym uśmieszkiem. Taka okazja mogła się nie trafić więcej, a należało wykorzystać możliwości, jakie dawał im los. Jak Kira wyjedzie gdzieś na parę dni, praca nie stanie w miejscu, budynek się nie zawali. Pracodawca też nie powinien mieć pretensji, a jeśli takowe by miał, to z niego dziad, a nie człowiek. Carter swoich pracowników traktował raczej dobrze, nie robił im problemów, kiedy chcieli wziąć wolne albo odpocząć, bo był ciężki tydzień. Bądźmy ludźmi, nawet jeśli raczej jego charakter wskazywałby na coś innego.
- A może wolałabyś inne miejsce? Chętnie odkupię od Ciebie voucher na Bahamy, w zamian dostaniesz taki, jaki bys chciała. – mruknął po chwili namysłu. A może po prostu ta miejscówka jej nie odpowiadała? Hmmm. Może wolałaby coś innego.