WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/7a/32/ac ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdego dnia, udowadniał sobie, że może wszystko zmienić. Minęły już ponad dwa lata, odkąd wyszedł z ostatniego odwyku i po raz pierwszy wziął sprawy w swoje ręce, wolny od presji ojca mógł robić co chciał. Mimo wszystko, niczym dziecko, musiał uczyć się pewnych rzeczy od nowa, całe życie mając z góry zaplanowane, dopiero co rozsmakowywał się w przyjemnościach i wszystkim tym, co było dla niego zakazane, co było uznawane przez ojca za niegodne zajęcie dla jego genialnego syna. Teraz, mając swój bar, miejsce w którym lubił przebywać, mógł pozwolić sobie na wszystko. A jednak, czuł jakąś wewnętrzną blokadę ku temu.
Można powiedzieć, że spędzał tutaj całe dnie, bywał częściej niż we własnym domu, chłonąc atmosferę tego miejsca i obserwując ludzi. Miał baczenie nie tylko na swoich pracowników, ale i na gości. Różne rzeczy się działy, w razie potrzeby był skłonny zareagować, chcąc uchronić to miejsce przed zrobieniem z niej podrzędnej speluny, która przywołałaby niezbyt przyjemne wspomnienia, o których jak najszybciej chciał zapomnieć. Był nowym człowiekiem, tamto to przeszłość, jedynie blizny na zgięciach łokci przypominają mu, jakie błędy popełnił.
O tej porze zaczynał się ruch, chociaż gości wielu nie było. Ostatnie godziny spędził na zapleczu zajęty papierkową robotą, wyszedł jednak do baru, chcąc się napić, a przy okazji mieć na wszystko baczenie. Barmani i barmanki wiedzieli, że ich szef lubi przesiadywać przy barze, z notatnikiem w ręku i jak tylko się pojawiał, podsuwali mu pod nos szklankę szkockiej, na co on odpowiadał nikłym uśmiechem i kiwnięciem głowy. Żyli ze sobą w zgodzie, mimo że Aaron to dosyć nieprzyjemny typ, jeśli ktoś wywiązywał się ze swoich obowiązków, mógł liczyć na jego przychylne oko. Rozsiadł się wygodniej i otworzył notatnik na rysunku, który zaczął jeszcze w domu. Sięgnął po ołówek. Bez rysowania nie wyobrażał sobie obecnego życia. Pejzaże, miejsca, twarze, sytuacje, wszystko to, co pojawiło się w jego głowie przenosił na papier. To tak, jak z pisaniem pamiętnika – pomaga pozbierać myśli. Dookoła grała muzyka, rozbrzmiewały podniesione głosy i kolejne zamówienia, a on przesuwał ołówek po papierze, tworząc kolejny pejzaż, tym razem jeziora podczas pełni. Nie wiedział, skąd mu się to wzięło, gdy czuł impuls, wiedział że musi sięgnąć po coś do pisania.
Wolną ręką sięgnął po podstawioną mu wcześniej szklankę. Zerknął na nią i mruknął coś pod nosem. Od dwóch lat razem pracują, a oni zapominają o odpowiedniej ilości lodu. Łypnął na przechodzącą, zajętą zamówieniem barmankę, westchnął jednak ciężko i wychylił się za bar, macając w poszukiwaniu kostek lodu. Chyba trzeba będzie zostawić im bardziej dobitne instrukcje na temat postępowania, kiedy tylko szef znajduje się w okolicy baru. Znalazł lód, dorzucił go do szklanki i ze szkłem przy ustach skupił wzrok na grupce mężczyzn, wyraźnie już wstawionych, rzucających niewybredne komentarze w stronę jakiejś kobiety. Nic nowego, prawda?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Giselle Accardi stanowiła ucieleśnienie kobiecego, współczesnego piękna. Tego, które tak ochoczo opisuje się w tych wszystkich romantycznych powieściach. Wodzącego na pokuszenie, po prostu złego. Takiego, jakie sprzedaje się temu, kto da najwięcej...
Gii nigdy nie ukrywała, kim w rzeczywistości była - przeklętą po wsze czasy materialistką. Kusicielką, stosującą wyszukane sztuczki, tylko po to, aby zdobyć to, na czym od zawsze najbardziej jej zależało. Sława oraz pieniądze, stanowiły dla tej temperamentnej Włoszki wartość nadrzędną. To właśnie dzięki nim, miała możliwość, aby robić i posiadać wszystko, co ta chciwa dusza zapragnie. Z całą pewnością, należała również do tego typu kobiet, o których nigdy się nie zapomina. Takich, do których zawsze się wraca, nawet jeśli rozum podpowiada coś zupełnie odwrotnego.
Choć kochanką była wyśmienitą, dla wielu stanowiła nieosiągalne marzenie, a dla tych, którym udało się do niej zbliżyć, była najprawdziwszą zgubą. Ta kobieta doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie nadawała się na życiową partnerkę absolutnie dla nikogo. Na żonę tym bardziej. Zresztą, uważała iż jest zbyt młoda, żeby komplikować swoją niemalże idealną egzystencję na rzecz wątpliwej instystucji małżeństwa. Owszem, na krótkie niezobowiązujące romanse często sobie pozwalała, lecz gdy na horyzoncie, pojawiały się komplikacje jakiejkolwiek maści, ta natychmiast kończyła daną relację i znikała jeszcze szybciej, niż się pojawiała, pozostawiając po sobie tylko intensywne wspomnienia. Niewielu potrafiło prowadzić tak skrajny tryb życia, lecz ona wiedziała jak wykorzystać daną jej szansę i czerpała z niej garściami...
Czego Panna Accardi oczekiwała po dzisiejszym wieczorze? Choć z całą pewnością, zabrzmi to co najmniej nieprawdopodobnie, nie posiadała żadnych wygórowanych wymagań. Ostatni tydzień, dał się Włoszce we znaki. Sesje zdjęciowe, przymiarki strojów, przygotowania do pokazu, który zbliżał się wielkimi krokami... Wszystko to w połączeniu ze sobą, tworzyło mieszankę wręcz wybuchową i okazało się niezwykle męczące.
Tak, to prawda - Giselle kochała swoją pracę. Od zawsze marzyła o wybiegu, ale każda droga do sławy, miała swoją cenę.
Chcąc się rozerwać, brunetka tego wieczoru wybrała Fallen. Niestety nawet niemalże idealny kamuflaż w postaci okularów przeciwsłonecznych i apaszki zakrywającej twarz, nie wystarczył. Accardi szybko została rozpoznana. Zebrani wokół niej ludzie, prosili o autografy i zdjęcia. Kobieta przystała na to, dzięki czemu zadowolona grupka, szybko się rozstąpiła, dając jej nieco więcej wytchnienia. Niestety, gdy kierowała się do baru, została zaczepiona przez kilku młodych i już wyraźnie podchmielonych mężczyzn, którzy byli względem niej cholernie nachalni, jednocześnie pozwalając sobie na zbyt wiele. Gdy Włoszka odrzuciła ich niemrawe zaloty, została niemalże od razu, obrzucona wiązanką niewybrednych przekleństw i epitetów. W końcu, nie wytrzymała tak ekstremalnej nagonki i jednemu z nich, wymierzyła siarczysty policzek, w który wsadziła całą swoją siłę...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aaron był inny. Nie tylko piekielnie inteligentny i bystry, co miało szansę zapewnić mu karierę w medycynie, na którą siłą wepchnął go ojciec. Był człowiekiem, którego nie chcesz spotkać na ulicy, z jakimś niezdrowym błyskiem w jasnych oczach, jakąś tajemnicą którą skrywał w sobie głęboko, a która nigdy nie ujrzała światła dziennego. Nie przywiązywał się do nikogo, nie nawiązywał żadnych relacji, sparzony zbyt wiele razy uparcie wmawiał sobie, że związki nie są dla niego. Ten jeden, którego w sumie nawet związkiem nazwać nie można uświadomił mu, że dla takich jak on, pewne rzeczy są niedostępne. Od dziecka nie wiedział co to miłość, bliskość i radość wynikając a z faktu posiadania bliskiej mu osoby. Sprytnie manipulowany przez ojca, nadszarpnął stosunki ze starszym bratem, stoczył się na samo dno, ale jakimś cudem podnosił się, by znowu upaść. Ostatnie dwa lata nie były łatwe, tylko dzięki komuś, komu nie był obojętny jego los, po raz ostatni podniósł się, z cichym postanowieniem, że nie upadnie znowu.
Jednak czy jest to możliwe?
Pamiętał swoje początki w tym miejscu. Niewiele sprzętu, stare meble, ponure wnętrza. Ciężka fizyczna praca opłaciła się, godziny sprzątania, remontu, układania planów opłaciły się i teraz lokal przynosił ogromne zyski, zapewniając mu dostatnie i spokojne życie. Owszem, miał pomoc, jednak większość rzeczy zrobił sam. Wyszukał najlepszych ludzi, krótko i zwięźle polecił im, co mają zrobić, chciał by wszystko chodziło jak w szwajcarskim zegarku. Każde odchylenie od normy było dla niego oznaką tego, że coś zaczyna się psuć. Od środka.
Delikatnymi ruchami ołówka dorysował do pejzażu kolejne drzewo, skupiając się na tych drobnych elementach, które dla wielu rysowników są niedostrzegalne. Małe krople rosy na liściach. Pojedyncza igła spadająca z drzewa. Oderwana kora leżąca gdzieś w podszyciu lasu. Był wyczulony na takie rzeczy, rysowanie było praktycznie jedyną czynnością, na której skupiał się całkowicie i wracał myślami do tych nielicznych chwil, gdy było jeszcze dobrze. Nim poszedł do szkoły i zaczęło się jego własne piekło, z którego nie potrafił się uwolnić, nawet gdy próbowali pomóc mu matka i brat. Był sam.
Upił kolejny łyk ze szklanki, nachylając się w stronę przechodzącej obok barmanki i w krótkich słowach wypytując ją o dzisiejszą klientelę. Lubił mieć nad wszystkim kontrolę, nie zdzierży jeśli zacznie się schodzić tutaj hołota, robiąca raban. Tak samo z narkotykami. Nie chciał ich widzieć u siebie z kilku innych powodów. W szczególności z takiego, że zbyt by go kusiło, by ponownie po nie sięgnąć. Potarł zgięcie łokcia, na którym widniały stare blizny. Nie chce wracać do tamtego momentu. Już miał wrócić do swojego rysunku, gdy pijani bywalcy zaczepili kobietę znajdującą się blisko baru. Nie rozpoznał jej, owszem, czytał kolorowe pisma, ale moda nigdy nie była dla niego specjalnie ważna, skupiał się na ogłoszeniach o poszukiwaniu pracy, czy kącikach artystycznych. Znad swojej szklanki obserwował całą sytuację. Nie chciał się mieszać, nie powinien, to nie jego sprawa. Jednak jak tylko kobieta wymierzyła największemu agresorowi siarczysty policzek, kąciki jego ust uniosły się w lekkim uśmiechu. Będzie zabawa. Kiwnął głową na stojącego przy barze ochroniarza, potężnego mężczyznę który był tutaj od utrzymania porządku. Dopił duszkiem co miał w szklance i z cichym westchnieniem wstał ze stołka, wolno podchodząc do grupki pijanych mężczyzn, a jak cień podążył za nim ochroniarz, przywołując swojego kolegę przechodzącego obok. Nie, Aaron nie polegał na tych karczkach, oni też doskonale znali swojego przełożonego, dlatego trzymali się bardziej z tyłu. Mają interweniować tylko wtedy, kiedy sytuacja zrobi się zbyt gorąca. Greenhill nie lubi wpieprzania się w nie swoje sprawy.
- Mama cię nie nauczyła, jak kobiety traktować? – mruknął. Spec się znalazł, naprawdę. Złapał mężczyznę za ramię, nim ten zdążył upaść po ciosie kobiety, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem. - Tobie już wystarczy. Wypierdalaj. – nie bawił się w piękne słówka, to nie leżało w jego naturze. Pchnął faceta w stronę jego kolegów, przeskakując spojrzeniem z jednej twarzy, na drugą. Mimo alkoholu, jaki w siebie wlali, widział, że niespecjalnie są skłonni wyjść. - Nie wyraźnie mówię? Won stąd. – powtórzył nieco głośniej, krzyżując ramiona na piersi.
- Koleś, kim ty kurwa jesteś że możesz mi rozkazywać, co?!
Zrobił krok do przodu zrównując się z nim. Byli tego samego wzrostu, ale Aaronowi to nie przeszkadzało patrząc na niego z jakimś nikłym szaleństwem w oczach.
- Kimś kto ci mocniej przypierdoli niż ona, jeśli mnie nie posłuchasz. Wierz mi, nie żartuję. – po oczach było widać że Greenhlill jest cholernie poważny. Aczkolwiek nadal emanował z niego stoicki spokój. Tylko to szaleństwo czaiło się w oczach.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć urodziwa brunetka w rzeczywistości, była prawdziwą, niewiarygodnie podstępną żmijką, jaka kąsała, gdy tylko wymagała tego sytuacja, to jednak stroniła od jakiejkolwiek formy przemocy. Nie tylko tej fizycznej, ale również, a może nawet przede wszystkim, słownej. Niestety jak widać na załączonym właśnie obrazku, już gołym okiem można dostrzec, iż Accardi sama padła ofiarą danego typu napaści. Pomyśleć, że winą za owe zajście, kobieta mogła poniekąd obarczyć siebie, a dokładniej rzecz ujmując, własną urodę, która momentami zwracała uwagę zbyt mocno, aby Włoszka mogła normalnie funkcjonować. Giselle nie była jednak w stanie przewidzieć, że spotka ją taka przykrość i to zaledwie przy pierwszym od dawna wyjściu, zupełnie niezwiązanym z pracą.
Młoda modelka, chciała tylko odrobinę się rozerwać (lecz nie w dosłownym znaczeniu tego słowa), potrzebowała "naładować baterie" w towarzystwie swojego ulubionego alkoholu. Pech chciał, że niektórzy ludzie, a zwłaszcza Ci podchmieleni, nie przyjmują do wiadomości jakiejkolwiek odmowy.
W przysłowiowego "liścia" którego Gii wymierzyła najbardziej natarczywemu mężczyźnie, przelała całą swoją siłę. Przez to wszystko w momencie samego uderzenia, poczuła tępy ból w okolicach nadgarstka. Grymas, jaki pojawił się na jej twarzy, doskonale oddawał obraz sytuacji. Na to szczęście w nieszczęściu, nagle jakby znikąd, pojawił się nieznajomy mężczyzna, który jako jedyny, postanowił wywabić ją z opresji. Co, jak co, ale Accardi pomimo targających nią obecnie emocji, zachowała na tyle rozumu w głowie, aby więcej się w to nie mieszać. Kobieta, jakby instynktownie cofnęła się o krok w tył i w milczeniu, obserwowała rozgrywającą się na jej oczach scenę.
Dobrze, że ta delikatna przestroga nieznajomego podziałała na tych idiotów na tyle, iż w końcu odpuścili, wlokąc za sobą tego, którego Gii niemalże zrównała z ziemią. Kiedy modelka w końcu odetchnęła z wyraźną ulgą, zbliżyła się do swojego wybawcy.
- Szkoda, że niektórzy nie mają pojęcia, kiedy w porę odłożyć kieliszek...- Mruknęła, tym swoim charakterystycznie niskim głosem, przeczesując dłonią długie, opadające falami na plecy włosy. - Dziękuję za pomoc. Z tym jednym być może bym sobie poradziła, lecz z całą resztą już raczej nie. - Dodała wydając przy tym z siebie ciche westchnienie. W tym samym czasie, próbowała zrobić coś z bolącym nadgarstkiem. - Zazwyczaj nie wcielam się w rolę łaknącej pomocy kobiety, ale jestem Panu naprawdę wdzięczna. - Kontynuowała, chcąc mimo wszystko, obrócić całe to zajście w mało znaczące zrządzenie losu. - Może w ramach podziękowania, skusi się Pan na moje towarzystwo i drinka? - Zaproponowała, licząc jednocześnie na to, że mężczyzna jej nie odmówi. W takiej sytuacji, jak ta nie trudno było domyślić się, kim w rzeczywistości był jej wybawca. Giselle szybko powiązała ze sobą fakty, dzięki czemu zrozumiała, że danego wieczoru, uratował ją sam właściciel tego miejsca...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie pozwoliłby na to, by z jego baru zrobiła się typowa mordownia, miejsce gdzie może zleźć się cała hałastra tego miasta i robić to, co im się żywnie podoba. Nie po to, dwa lata temu kupił to miejsce i włożył w nie pieniądze i czas, by teraz pozwolić na zwyczajną samowolkę. W okolicy było wiele barów, gdzie właściciele nie zwracali na to uwagi, licząc zyski. On miał za wiele do stracenia, to miejsce miało być jego odwykiem, lekarstwem na rany z przeszłości. Obiecał też, że tym razem się uda i że nie będzie trzeba go podnosić po raz trzeci z dna. Dlatego jak lew walczył o to miejsce, wyrabiają sobie opinię wśród klienteli i zyskując szacunek pracowników. A także pewną dozę strachu, bo Aaron do najprzyjemniejszych w obyciu nie należał, nawet dla własnych podwładnych. Mieli czuć do niego szacunek. Nic więcej.
Trochę się zawiódł, bo naprawdę myślał, że mężczyźni są bardziej charakterni i że urozmaicą mu wieczór. Najprawdopodobniej jednak coś w jego oczach sprawiło, że zrezygnowali i patrząc na niego z lekkim przestrachem zaczęli się wycofywać w stronę wyjścia z baru, odprowadzani przez czujne spojrzenia ochroniarzy. Gdy wyszli, skierował wzrok na kobietę, która coś do niego mówiła. Skrzyżował ramiona na piersi i zlustrował ją spojrzeniem jasnych oczu od stóp do głów, zatrzymując się na chwilę na jej włosach. Nawet ładne.
- Szlajanie się samej w takich miejscach było idiotycznym pomysłem. Taka cizia jak ty powinna mieć za sobą jakiegoś byczka co by pilnował tych zgrabnych tyłów. – podsumował, unosząc kąciki ust w uśmiechu. Oj, on nie umiał rozmawiać z kobietami. Czasami zachowywał się jak nabuzowany hormonami nastolatek, co myśli tylko o jednym. Cóż, taki typ. Westchnął ciężko, patrząc na nią z lekkim politowaniem. - Laleczko, ten jeden rozniósłby cię w pył, albo zrobił coś jeszcze gorszego. Ciesz się że to pustaki. – odparł chcąc wrócić już na swoje miejsce, nalać sobie jeszcze alkoholu i wrócić do rozpoczętego rysunku. Jednak na jej propozycję zaniechał tego zamiaru, jeszcze raz prześlizgując się po jej ciele spojrzeniem. Nie miał bladego pojęcia, kim jest, ale gratulował jej odwagi, że zdecydowała się tutaj przyjść sama. Takie jak ona zawsze wzbudzają zainteresowanie. Ta cała sytuacja mogła skończyć się o wiele gorzej.
- Raczej nie mam nic innego do roboty. – mruknął nieco wyniośle, machając ręką w stronę baru, tym samym polecając jej, by wróciła na swoje miejsce, sam zgarnął swój notatnik i pustą szklankę. Zajął miejsce obok kobiety i wychylił za bar, sięgając po stojącą butelkę whisky, kiwnięciem głowy polecając barmance by podała jego towarzyszce to, na co ma ochotę. Uzupełnił swoją szklankę i usiadł bokiem, by mieć lepszy na nią widok. - Więc. Lubisz zgrabnym tyłkiem i cyckami działać na podchmielonych facetów, czy to twój pierwszy raz? – uniósł brwi podnosząc szklankę do ust. Barmanka stojąca niedaleko wciągnęła głęboko powietrze, ale nie skomentowała tego w żaden sposób, wiedząc że szybko straciłaby pracę za pouczanie szefa. Z Aaronem nie ma łatwo, niestety.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Giselle nigdy do szczególnie uczynnych i uprzejmych osób raczej nie należała, lecz w takiej sytuacji, jak ta - gdzie nie ponosząc absolutnie za nic winy, została zaatakowana przez grupkę pijanych, niewyżytych gnojków, tylko i wyłącznie dlatego, że "wpadła im w oko" postanowiła nagiąć nie tylko swoje zasady, ale i również dość specyficzne usposobienie, aby wykazać z siebie choćby cień wdzięczności za pomoc, jakiej udzielił jej nieznajomy mężczyzna, który jako jedyny w tym szalejącym dziś w Fallen tłumie, zareagował na tę alarmującą scenę, w jakiej mimowolnie przyszło brunetce zagrać główną rolę.
Jak zostało wcześniej wspomniane, Accardi szybko spostrzegła, że owy wybawca z całą pewnością, musiał być w tym miejscu kimś szczególnie ważnym, skoro otaczał się ochroniarzami. Nie trudno było więc domyślić się, iż miała do czynienia z samym właścicielem klubu. Świadomość tego, nie wiedzieć czemu, najwyraźniej spodobała się tej urodziwej Włoszce, skoro od tak zaproponowała mu swoje towarzystwo. W rzeczywistości kobieta nie oczekiwała zbyt wiele, ale wystarczyły zaledwie dwa, no może trzy, wypowiedziane przez niego zadania, aby entuzjazm Giselle, spadł praktycznie do zera.
Niestety jak widać na załączonym właśnie obrazku, jej wybawca i wymuszony już teraz towarzysz dzisiejszej niedoli, w ogólnym rozrachunku, okazał się zwykłym prostakiem. Cóż za ogromna szkoda i jeszcze większe rozczarowanie...
Gii słysząc jego mizerne uwagi, ze złości zagryzła od wewnątrz swój policzek, aby pohamować własne zapędy i przypadkiem nie powiedzieć czegoś, co tylko jeszcze bardziej skomplikowałoby tę i tak wystarczająco zagmatwaną sytuację.
Bez ani jednego słowa, w milczeniu ruszyła do baru, gdzie zajęła jedno z wolnych miejsc. Poprosiła barmankę o Margaritę i po prostu czekała. Czekała na jakikolwiek przebłysk inteligencji, czy dobrych manier danego mężczyzny, ale zamiast nich po krótkim czasie do jej uszu dotarło coś, co wzburzyło krew w żyłach Giselle.
- Słucham?! - Mruknęła, jednocześnie czując, jak wzbierająca w niej frustracja sięga zenitu. W międzyczasie otrzymała swoje zamówienie. Modelka naprawdę miała nadzieję na to, że się zwyczajnie przesłyszała, ale nie.
- Wiesz co? Możesz być wielkim szefem tego miejsca. Zamożnym człowiekiem, dla którego pracują Ci wszyscy, zastaszeni ludzie, ale nic...nawet największe pieniądze tego świata, nie są w stanie zamaskować tej słomy, jaka wystaje z Twoich butów, Ty prostaku! - Łypnęła na niego, uprzednio dyskretnie płacąc barmance za owego drinka, którego nawet nie raczyła zasmakować. - Idź do diabła! - Wysyczała przez zaciśnięte zęby, po czym nie myśląc nad ewentualnymi konsekwencjami swojego czynu, chwyciła za kieliszek z alkoholem, po czym jednym zwynnym ruchem, wylała całą jego zawartość, na bezczelnie obrażającego ją mężczyznę. Następnie jak gdyby nigdy nic, wstała i skierowała swoje kroki prosto do wyjścia.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z uprzejmością Aaron nie ma nic wspólnego, po prostu nie pozwoli na takie zachowanie w jego barze. Jakby miał to w dupie, to pewnie co dzień by takie akcje były odstawiane, jako właściciel poczuł się w obowiązku ukrócić to, z pewną dozą satysfakcji. Świadomość tego, że inni czują strach i respekt przed tobą, znacząco na niego działała, aczkolwiek ten kij miał dwa końce: nijak nie jest w stanie zbudować żadnej relacji, upośledzony w tym względzie robi to, co podpowiada mu instynkt zachowując się prostacko w ten sposób rozwiązuje wszelkie konflikty, jakie się pojawiają. Nikt go nie nauczył, że powinien zachowywać się inaczej, matka bojąc się jego ojca tylko ze smutkiem mu się przyglądała, zamiast wyjaśnić mu, że tak nie powinien postępować w stosunku do nikogo. Nawet brat, który żył w jego cieniu, brat który był pomijany bo to Cyrus był geniuszem nie był w stanie pokazać mu, jak powinien żyć. Dlatego pozostawał mu instynkt i uczenie się na błędach. Chociaż zwykle to nie działało.
Gdyby jego rodzona matka słyszała, w jaki sposób się do kobiety odezwał... Była chora, ledwie kontaktowała, gdyby jednak była w pełni sił, teraz, gdy nie ma ojca, zapewne zrobiła by mu wykład na temat traktowania kobiet, chociaż w sumie nie wiadomo, czy by to zadziałało. Mawiają, że nie nauczy się starego psa nowych sztuczek. Niemniej czasu już nie cofnie, to co powiedział zawisło między nimi i tylko barmanka z przerażeniem podawała kobiecie drinka i wbijała wzrok w plecy szefa, chyba podejrzewając, jak to się zakończy. Kąciki jego ust wykrzywił lekki uśmiech. Kto teraz używa takich słów? Już miał rzucić jakąś kąśliwą uwagę, gdy poczuł jak alkohol w szklance kobiety ląduje na jego twarzy. Zacisnął oczy, by się do nich nie dostał, zaciskając szczękę i dusząc w sobie przekleństwo. Ma to, na co zasłużył, jednak, powiedzmy sobie szczerze, nie każda tak reaguje. Kobiety lubią drani i dupków. Za dużo filmów się naoglądał. Westchnął, otworzył oczy i podążył za nią spojrzeniem, kiwając na barmankę by dała mu ręcznik. Dziewczyna zrobiła to niechętnie, patrząc na niego dobitnie. Skrzyżował z nią spojrzenie.
- No co? Powiedziałem coś nie tak? – spytał wycierając twarz, uważając na oczy. Barmanka coś mruknęła, a on westchnął. - Dobra. Rany, te kobiety... – mruknął rzucając dziewczynie ręcznik i ruszając w stronę kobiety, zgrabnie tarasując jej drogę, nim zdążyła dotrzeć do drzwi. Przywołał na twarz coś na kształt uśmiechu, dobierając w głowie odpowiednie słowa, by tym razem przypadkiem z liścia nie oberwać.
- Masz rację, jestem prostakiem. Zamożnym prostakiem, uściślając. – mówił spokojnie, ważąc każde kolejne słowo. - Niemniej, większość kobiet, które tu przychodzą, właśnie to robią, skupiają na sobie uwagę. Jak widać, znajdzie się wyjątek od reguły, więc winny ci jestem przeprosiny. I przepraszam. Za swoje słowa i za to, że zmarnowałaś na mnie drinka. – gdy chciał, potrafił pięknie się wyrażać, używając pięknych słów, niemniej można to nazwać całkiem zgrabnymi przeprosinami, zważywszy na to, że zwykle tego nie robi. - To jak? Puszczamy to w niepamięć i zaczynamy od nowa? – przekrzywił na bok głowę patrząc na nią uważnie.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fallen”