WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/ee/3a/54 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkim

Odkąd został dyrektorem, Stanley doskonale wiedział, że jego życie się zmieni i faktycznie tak było. Miał mniej czasu na przyjmowanie pacjentów, chociaż nadal brał na siebie bardziej skomplikowane operacje i zabiegi oraz oczywiście znajomych, którzy potrzebowali pomocy. Mimo to, obowiązki związane z zarządzaniem zjadały mu najwięcej czasu z oczywistych względów. Westbrook starał się jednak zawsze słuchać głosów swoich ordynatorów i lekarzy i kiedy ich coś niepokoiło, rozwiązywał sytuację najdelikatniej jak potrafił. Tym razem niepokojące głosy dotarły do niego odnośnie swojej córki chrzestnej. Doskonale wiedział, że Thea przechodziła trudny okres - doskonale to rozumiał. Zostawiła ją miłość życia i chociaż nie do końca jej narzeczonemu ufał i uważał, że wszystko toczyło się bardzo szybko, to cieszył się jej szczęściem, serio! Sam również miał kiedyś mroczniejszy okres, gdy matka Remusa zmarła. Dlatego właśnie uważał, że teraz powinna odpocząć, skupić się na sobie, szczególnie że ordynator oddziału sam się o nią trochę martwił - była nerwowa, mało sypiała, ciągle na kawie. Dzisiaj właśnie Stan stwierdził, że najwyższa pora z nią porozmawiać i dowiedzieć się, jak się trzyma. Przygotował jej jakąś super zieloną herbatkę i gdy weszła do gabinetu, uśmiechnął się po ojcowsku.
- Dobrze, że jesteś Thea, siadaj - nieco mniej formalnie, wskazał jej miejsce w fotelu przy stoliku kawowym. Nie chciał brzmieć szczególnie formalnie. - Chciałem spytać, jak się trzymasz? - uniósł brwi, zerkając na nią z troską. Zawsze traktował ją jak córkę i nic dziwnego, że wolał sprawdzić i zobaczyć na własne oczy, czy da radę pracować, czy może lepiej wysłać ją na jakiś urlop.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- III -

Thea nie czuła się tak tragicznie jak w pierwszych tygodniach po całej zadymie ze swoim eks, ale zdecydowanie nie czuła się nadzwyczajnie dobrze. Ostatnio natłok pracy ją przeciążał i coraz częściej sięgała po magiczny proszek żeby uśmierzyć ból emocjonalny którą nią targał, ale przede też po to by najzwyczajniej w świecie dawać radę na dyżurach. Z tym było nieco gorzej. O ile pod wpływem kokainy jakkolwiek sobie radziła tak gdy przychodziły momenty zejścia nadawała się co najwyżej do spania na kanapie w pokoju lekarskim. Dziś był właśnie jeden z tych dni.
Na rozmowę ze Stanleyem szła całkowicie nieogarnięta, z lekko rozmazanym makijażem wokół oczu po jedenastogodzinnym dyżurze, właściwie to świeżo wstając z wcześniej wspomnianej kanapy. Ziewając, zapukała do pokoju i gdy zobaczyła mężczyznę, uśmiechnęła się kącikami ust chcąc robić dobrą minę do złej gry.
– Hej – powoli weszła do gabinetu, zajmując zaraz wskazane miejsce i zerknęła na kubek z świeżo zaparzoną zieloną herbatą. Odetchnęła. – W porządku, dlaczego pytasz? – posłała mu nieco podejrzliwe spojrzenie, opierając się łokciami o blat drewnianego biurka. – Coś nie tak? – znała to spojrzenie, niestety ostatnio myliła troskę z litością więc nie była zachwycona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stanley doskonale rozumiał przytłoczenie pracą i natłokiem obowiązków, jednak nigdy nie wspomagał się środkami odurzającymi. Doskonale wiedział, z czym to się wiązało, poza tym w młodym wieku został samotnym ojcem i najzwyczajniej nie mógł sobie pozwolić na tego typu wyskoki. Potem pojawiła się Olivia i jakoś zupełnie nie czuł potrzeby sięgania po kokainę. Czasami obecnie zdarzało mu się medycznie zapalić marihuanę, ale o tym wiedziała zapewne tylko Liv.
Gdy brunetka weszła do gabinetu, przyjrzał się jej z wyraźną troską. Wyglądała okropnie i obstawiał, że nie była to wyłącznie wina dyżuru. Rozmazany makijaż, rozczochrane włosy, to mógł znieść, ale na twarzy wyglądała po prostu na koszmarnie styraną życiem. Zacisnął lekko usta i przechylił głowę.
– Bo się o ciebie martwię. Ostatnio widzę, że nie jesteś w najlepszej formie. Kiedy ostatnio spałaś w swoim łóżku? I mam na myśli sen, a nie drzemkę między dyżurami – stwierdził, lustrując ją poważnym spojrzeniem. Wiedział, że w gruncie rzeczy na pełnoprawnego lekarza awansowała nie tak dawno temu i chciała się wykazać, ale trochę nie tędy droga.
– To chyba ja powinienem spytać ciebie. Wiem, że brałaś ostatnio dodatkowe dyżury, ale myślałas o tym, żeby chociaż trochę odpocząć, Thea? – uniósł brwi, nadal jej się przyglądając uważnie i napił się trochę herbaty ze swojej filiżanki. Naprawdę potrzebował swojego zespołu w topowej formie, a Thea w takowej zdecydowanie nie była.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zawsze podziwiała, że jej ojciec chrzestny tak świetnie sobie radził jak samotny ojciec. Co prawda, pamiętała to pewnie raczej średnio ale jej ojciec zdecydowanie nie dałby rady sam wychowywać jej i Darwina; sama Thea zawsze była przerażona perspektywą samotnego rodzicielstwa i ostatnimi czasy dziękowała Bogu, ze jednak nie wpadła przez te kilka miesięcy związku z Russellem choć pewnie o dzieciach niejednokrotnie rozmawiali na bank. Musiałaby się chyba zabić, serio. Ledwo sobie radziła z pracą i pozmywaniem naczyń w domu (a raczej wstawieniem ich do zmywarki) a co dopiero jakby jakiegoś brzdąca miała nakarmić albo do szkoły wyszykować. Dramat.
– Sen jest dla słabych, dobrze o tym wiesz, Stan – próbowała zabrzmieć zabawnie, ale najpewniej jej nie wyszło. Przedtem może mówiła na niego wujku, ale pewnie odkąd zaczęła staż wypadła z tego nawyku co by nikt nie uznał, że jest tu tylko z powodu Stanleya. Sięgnęła po kubek z herbatą i upiła z niego łyk. – Masz gdzieś cukier czy ta gorzka herbata to nowy rodzaj terapii? – przewróciła oczami. Wyraźnie było widać, że jest lekko podirytowana ale to po prostu dlatego, że znowu zabrakło jej… magii.
– Nie chcę odpoczywać – niemal jęknęła z rozpaczą na samą myśl. – Przecież świetnie sobie radzę, po za tym, nie mam ochoty siedzieć bezczynnie w domu. To nie dla mnie – nachyliła się nad biurkiem, patrząc na niego błagalnie. Potarła zaraz oczy, bo okropnie ją piękły, na szczęście nie rozmazując makijażu jeszcze bardziej. Dzieki Ci boże za wodoodporne tusze do rzęs!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Musiał przyznać, że nie było mu łatwo. Kiedy zmarła jego żona, jego świat się absolutnie załamał, ale miał Remusa, musiał żyć i musiał sprawić, żeby ta mała kruszynka miała najlepsze życie, najlepsze dzieciństwo na świecie. Potrzeby syna stawiał nad swoją żałobę, miał też pomoc ze strony rodziny i jakoś poszło – całe szczęście. Remus wyrósł na wspaniałego mężczyznę i Stanley był z niego dumny, jak ze wszystkich swoich dzieci. Z Tee, również był dumny, chociaż była jego przyszywanym dzieckiem.
– Nie, sen to podstawa. Szczególnie, kiedy musisz wykonywać bardziej skomplikowane operacje. Bez snu łatwiej coś spieprzyć, Tea, wiem co mówię – stwierdził, wzruszając ramionami, bo kiedyś sam miał tendencję do przepracowywania się i nigdy nic dobrego z tego nie wyszło. Uśmiechnął się pod nosem, podsuwając kobiecie cukiernicę pod nos i wywracając oczyma. – Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć, że to biała śmierć – w jego głosie było czuć jednak rozbawienie, bo kawę pił tylko słodzoną (ale bez kakałka :lol:). Tak czy siak, westchnął mimowolnie, gdy usłyszał jej odpowiedź. Wiedział, że Johnson bywała strasznie uparta, już za dzieciaka taka była.
– Na pewno? Każdy czasami potrzebuje, nie chcesz sobie zrobić jakiegoś weekendu w spa z koleżankami czy coś? – przechylił głowę, bo Olivia kiedyś była na czymś takim i wróciła ultra zrelaksowana i zadowolona, a relaks zdecydowanie Tee się by przydał. – Nie twierdzę, że nie radzisz sobie świetnie, po prostu widzę, że jesteś przemęczona – to akurat nie było kłamstwem, Stan starał się zawsze robić obchód po szpitalu i często widywał chrześnicę w ferworze pracy, czasami nawet się zastanawiał, czy ona w ogóle odpoczywała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był moment w jej życiu, że częściej przychodziła się zwierzać Stanley’owi niż własnym rodzicom, chociaż nie do końca sama rozumiała skąd się to brało – państwo Johnson byli wspaniali, wyrozumiali, ale też nie bardzo rozumieli kwestię tego, ze Thea nie była małym dzieckiem od naprawdę wielu lat, a przede wszystkim nie rozumieli tego, że kubek gorącej herbaty i szarlotka nie są lekiem na całe zło świata. Chyba stąd jej reakcja na kubek herbaty który przygotował dla niej ojciec chrzestny.
– Nic nie spieprzę – zapewniła go, ale nie brzmiało to zbyt przekonująco szczególnie gdy ledwo patrzyła na oczy. Odchrząknęła, próbując brzmieć pewnie gdy ponownie się odezwie. – Staram się, dobrze wiesz, że ta praca to jedyne co mam. Szczególnie teraz i… – zaczęła błądzić wzrokiem po przestrzeni obok niego, tak by nie musieć patrzeć na niego niczym skrzywdzonego stworzenie. – Nic nie spieprzę. – powtórzyła, przenosząc powoli wzrok na mężczyznę i przełknęła dość głośno ślinę. Wiedziała, że chciał dobrze, ale ta propozycja wolnego brzmiała dla niej tak, jakby chciał ją zwolnić. – Na coś trzeba umrzeć – przygryzła lekko wargę, chcąc ukryć rozbawienie. Jasne, cukier nie służył nikomu ale nie była w stanie zdzierżyć zielonej herbaty bez cukru, taki fetysz.
– Większość moich koleżanek wytyka mnie palcami za to, że odbiłam jednej z nich faceta, który potem postąpił ze mną dokładnie tak samo jak z nią – skrzywiła się mimowolnie, zaczynając nerwowo bawić się łyżeczką. – A Connie będzie babcią, no i sama dużo pracuje. Rozmawiałeś z Darwinem że uwziąłeś się tak na ten urlop? Wysyła mnie na podróż poślubną – przewróciła oczami. Wiedziała, że jej brat bliźniak lubi za jej plecami próbować naprawić jej zycie ale żeby aż tak?
– Naprawdę, wszystko jest okej – ponoć kłamstwo powtarzane wiele razy w końcu staje się prawdą, więc… kiedy będzie się czuła okej?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Westbrook po prostu był trochę takim fun uncle. Poza tym zwykle było łatwiej zwierzyć się wujkowi niż rodzicom. On nie oceniał i pewnie jakieś tam jej sekrety zawsze zachowywał dla siebie. Sam też traktował ją trochę jak równą sobie, a nie jak małą dziewczynkę. Może właśnie dlatego, że nie była jego dzieckiem? W końcu jego relacja z córką wyglądała znacznie inaczej i w Lisbeth wciąż widział swoją małą księżniczkę.
– Wierzę w to, ale żeby być jak najlepszym specjalistą trzeba też odpoczywać. A wiem, że chcesz być najlepsza, od dzieciaka miałaś olbrzymie ambicje – stwierdził spokojnie i uśmiechnął się delikatnie. Gdyby nie byli w pracy, prawdopodobnie zaproponowałby jej jakiegoś super Bourbona, ale niestety musiała zadowolić się herbatą. – Wiem o tym i dlatego chciałem tylko porozmawiać, to żadna interwencja, Tee – powiedział z delikatnym, ojcowskim uśmiechem, kiwając głową. Rozumiał doskonale. Skoro była pewna, że wszystko jest w porządku i da sobie radę, to pozostawało mu tylko w to wierzyć, right?
– Och, kobiety to czasami suki, ale nie masz nikogo z kim mogłabyś pójść i się zrelaksować? – uniósł brwi, bo nie wierzył, że wszystkie koleżanki faktycznie tak postępują. Normalnie by się z nimi rozprawił, ale niestety żyli w dorosłym świecie i raczej nie mógł tego zrobić. Niemal udławił się, słysząc o Connie. – W takim razie Connie przyda się odpoczynek. Nieprzespane noce to koszmar – stwierdził cicho, nadal próbując przetworzyć informację, że kobieta będzie babcią, ale jego mózg złapał trochę laga. – Podróż poślubna to też nienajgorszy pomysł, ale z nim nie rozmawiałem, po prostu widzę jak się zacharowujesz – rozłożył bezradnie ręce. Pokręcił głową.
– Możesz mówić wiele, ale widzę, że nie jest okej. Po prostu chciałbym, żeby było ci trochę lepiej, Tee – zmarszczył brwi. Co jak co, ale doskonale wiedział, kiedy Johnson próbowała go okłamywać, taka supermoc.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak, gdyby była jego córką to pewnie panikowałby w obecnej sytuacji tak jak jej rodzice, a przecież nie było ku temu żadnego powodu – chodziła do pracy, myła się, jadła, może mało spała, ale gdyby było coś nie w porządku to te proste czynności stanowiłby przecież jakiś problem, right? A że używała wspomagaczy to była to sprawa całkowicie odrębna.
– I będę najlepsza – ze wszystkich słów które dziś wypowiadała te zabrzmiały twardo, pewnie i całkowicie konkretnie. Chciała być najlepsza, trochę pewnie zluzowała pasa podczas związku z Nim żeby wykrzesać więcej czasu dla budowania związku i planowania wesela ale od rozstania wzięła się w garść i cisnęła pełną parą. Musiała chociaż w tym osiągnąć sukces skoro życie uczuciowe miała takie chujowe, nie? – Trochę jednak brzmi jak interwencja. – ostrożnie napomknęła, bo choć nie chciałby to tak odbierała to właśnie w ten sposób widziała jego zachowanie; nie chciała się kłócić ani być nie miła ale powoli była zmęczona tym, że nikt nie potrafił zrozumieć, że dawała radę – chujowo, ale jednak. Czasem miała wrażenie, że lepiej by było gdyby ryczała w poduszkę jak głupia, bo wtedy każdy umiałby to łatwiej przyswoić.
– Powiem Liv, że tak uważasz – po raz pierwszy uśmiechnęła się całkiem szczerze, ale zaraz znowu zmarkotniała. – Co tam u niej? Dawno się nie widzieliśmy tak wszyscy – próbowała zmienić temat, niewinnie na niego patrząc ale gdy dalej drążył temat wyjazdu, pokręciła stanowczo głową.
– Naprawdę nie potrzebuję urlopu, a jeśli już to myślałam nad wolnym w okresie wakacji. Któregoś dnia podrzucę Ci wniosek gdy już zaplanuje swój cudowny, singielski urlop – odstawiła kubek na biurko i odchyliła się lekko z krzesłem do tyłu. Ponoć nie powinno się na krzesłach bujać, ale była tak śpiąca, że potrzebowała bujania. – Mogę wam oddać bilety jeśli chcecie. Rodzina Russell sponsoruje – puściła mu oczko. Nie zamierzała korzystać z tego wyjazdu ale może Stanleyowi i Olivii by podpasowała miejscówka? Szkoda, że wcześniej na to nie wpadła. – Wylot w przyszłym tygodniu – dodała jeszcze, ale przy jego kolejnych słowach przygryzła delikatnie dolną wargę.
– Po prostu muszę się przyzwyczaić do nowej sytuacji. – wzruszyła ramionami. Tak, na pewno tak było.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– W to nigdy nie wątpiłem, słonko – oświadczył z ojcowskim uśmiechem widniejących w kącikach ust. Naprawdę uważał, że Tee będzie najlepsza, miała potencjał i wszystko, czego było trzeba, żeby zostać naprawdę świetnym specjalistą w swojej dziedzinie i chyba nikt nie kibicował jej równie mocno co Stanley. Co prawda syn Olivii, którego traktował jak własnego również pracował w szpitalu jako chirurg, z niego także był dumny, ale wiadomo, Tee znał jeszcze jak tylko potrafiła leżeć i się ślinić.
– Może odrobinę, ale tylko dotycząca odpoczynku, niczego więcej – zapewnił ją z uśmiechem. Nie zamierzał jej wciskać na siłę kawy w rękę, chciał po prostu się upewnić, że funkcjonowała chociaż odrobinę lepiej niż ultra chujowo. Domyślał się, że w jej sytuacji było to całkiem ciężką sprawą.
– Liv doskonale o tym wie – stwierdził z rozbawieniem. – Wszystko w porządku, sama ma sporo na głowie, bo zarząd chciał obciąć trochę finansowanie jej oddziałowi, ale całe szczęście główny prowodyr tego pomysłu już nie jest problemem, bo odszedł – uśmiechnął się szeroko i spojrzał na kobietę, bo to akurat było całkiem dobrą informacją.
– W porządku, skoro tak, to ufam, że wszystko będzie w porządku i że wtedy naprawdę wypoczniesz. Za ile kończysz dyżur? – spytał spokojnie, bo wiadomo, sam niebawem kończył, to mógł ją podrzucić do domu czy coś! – Nie, nie mamy teraz czasu. Po ulewach w Seattle mam trochę pożarów do ugaszenia i nie mogę sobie na to pozwolić, chociaż urlop na jakichś Karaibach brzmi jak marzenie – zaśmiał się pod nosem.
– Rozumiem, po prostu dbaj o siebie, dobrze? – uniósł brwi, z nadzieją, że naprawdę będzie o siebie dbała, b serio trochę zmizerniała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odpowiedziała mu na te słowa jedynie uśmiechem. Tak naprawdę to najbardziej na świecie potrzebowała się chyba teraz przytulic, ale twardo udawała, że jest inaczej i zachowywała od wszystkich dystans fizyczny. Po za tym, głupio by to wyglądało gdyby się tak tulili i ktoś by tu wszedł bez uprzedzenia; ostatnie czego potrzebowała to jakichś dziwacznych plotek a o te w takich miejscach jak Swedish Hospital nie było trudno.
– Mam teraz dwa dni wolnego, zdążę odpocząć – jutro miał być przecież jej wielki dzień, który teraz stanie się chyba datą mordęgi życiowej, ale uznała, że w tym dniu zdecydowanie potrzebuje wolnego – żeby się nachlać, naćpać i przewegetować pod kołdrą. W pracy ewidentnie się tego dnia nie przyda. – Sam odszedł czy pomogliście mu odejść? – zapytała z nutą rozbawienia w głosie. Nie wiedziała o kogo dokładnie chodzi ale cieszyła się, że jeśli mieli jakiekolwiek problemy to udało się je rozwiązać. Uwielbiała Liv nad życie i wiedziała, że praca była dla niej równie ważna co dla samej Tee czy Stanley’a. Pewnie ich wzięła za wzór do naśladowania jeśli chodziło o podejście do wykonywanej pracy. Zerknęła na zegarek na lewym przegubie.
– Za niecałą godzinę. Chcesz mnie podrzucić? – poruszyła brwiami. Nienawidziła prowadzić, zdecydowanie wolała wydać kasę na taksówkę niż ryzykować życie swoje i innych uczestników ruchu drogowego :lol: – Nie wiem po co zapytałam o to Ciebie. Nigdy nie odpoczywasz. Napiszę do Olivii sama – machnęła na niego ręką. Choćby padał na twarz to nie weźmie wolnego, po kimś to miała.
– Dobrze – skinęła posłusznie głową, choć i tak wiedziała, że zrobi swoje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Widząc uśmiech brunetki, sam się mimowolnie uśmiechnął. Nawet pewnie po prostu przygarnął ją do seibie i przytulił delikatnie, po ojcowsku, zupełnie się tym nie przejmując. Gdyby usłyszał jakieś pojebane plotki, zapewne dosć szybko by je zgasił, a do jego gabinetu nie przychodził zwykle nikt, kto nie pukał. Ucałował jej czoło i spojrzał zupełnie poważnie w oczy.
– Każde złamane serce kiedyś się leczy, wiem to z doświadczenia – uśmiechnął się delikatnie, wiedząc, że nie to było tematem ich rozmowy, jednak doskonale zdając sobie sprawę z tego, że gdzieś tam było to główną przyczyną problemów Thei. Zaśmiał się cicho. – Niestety nie mam jeszcze mocy zwalniania członków zarządu. Sam odszedł – wzruszył niewinnie ramionami, chociaż faktycznie cieszył się bardzo, że nie musiał się już póki co z nikim użerać. Tak czy siak, słysząc, że za niecałą godzinę kończy dyżur, pokiwał głową.
– Jasne, czekaj na mnie przy głównym wyjściu, co? – uśmiechnął się szeroko, a potem faktycznie dopili herbatę, pogadali troszkę i po jakiejś tam godzince podrzucił Tee do domu, żeby sama nie wracała, o!

Ztx2

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”