WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

#9

Babylon zdawał sobie sprawę, że w kręgielni postąpił zbyt pochopnie, zbyt pewnie i arogancko. Absurd osiągnął już w momencie, w którym pojawił się w lokalu, jednak kolejne następstwa zakrawały o idiotyzm. Pomimo tego że od prawie dwóch miesięcy żył że świadomością bycia winnym, to w stosunku do Lemon dalej nie potrafił odpowiednio się zachować. Milczał, ignorował jej wiadomości oraz z premedytacją nie pojawił się na spotkaniu koła teatralnego, gdzie - o zgrozo - los ponownie zamierzał utrzeć im nosa i perfidnie skrzyżować ścieżki.
Babylon przede wszystkim nie potrafił przyznać się do błędu; żadnego błędu. Łatwiej mu było wyzbyć się znajomości z Lemon, aniżeli ugiąć się i przeprosić za własną impulsywność; za emocje, których nie rozumiał i na które przez miniony czas nie zwracał uwagi. Z tego względu, kiedy niespodziewanie dostrzegł dziewczynę nieopodal stoiska z napojami, intuicyjnie zmarszczył brwi i spiął ramiona. Potem jednak zdał sobie sprawę, że Lemon nie powinna być powodem jego nerwów i prędko skupił się na swojej długonogiej towarzyszce. Victoria miała dwadzieścia lat i staż z dwudziestoma innymi chłopakami. Babylon był dwudziesty pierwszy, chociaż z uporem zapierał się, że związku z tego nie będzie, lecz na pospolito-przyjacielski seks ochoczo wyraził zgodę. Biorąc pod uwagę kierujący nim motyw i samą atrakcyjność młodej kobiety minione dwie godziny spędził na szamańskich gestach i kunsztownych uśmiechach – w parku i barze z fast foodem.
W momencie, w którym z niestosowną lekkością minął Lemon, jego dłoń spoczęła na plecach Viktorii. Pchnął ją stanowczym ruchem w stronę budki z przekąskami, gdzie następnie zamienili kilka zdań i przystanęli przed trzyosobową grupką dziewczyn w podobnym wieku. Viktoria, zacisnąwszy palce na telefonie, zaczęła coś żywo gestykulować koleżankom. W międzyczasie Babylon skupił się na cenniku waty cukrowej. Właśnie sięgał po pieniądze, kiedy niespodziewanie usłyszał swój imienny skrót – który zawsze brzmiał identycznie dwojako. Mimowolnie pozwolił, aby portfel ponownie upadł na dno kieszeni i prędko uniósł dłonie, jakby próbował uchronić się przed gwałtownym dotykiem Lemon. Naparła na niego całym ciałem, dlatego już po chwili intuicyjnie zacisnął palce na jej smukłych ramionach. Niestety nie zdążył zrobić nic więcej, bo usta blondynki przylgnęły do jego chłodnego policzka i wywołany nagły, brutalny gorąc.
Był zdumiony. Początkowo rejestracja wydarzeń sprawiła mu wiele trudności. Spoglądał na wielce uśmiechniętą Lemon, w której oczach krył się kokieteryjny błysk i nie rozumiał zupełnie niczego. Potem wyjrzał za jej ramię, gdzie niemal natychmiast natrafił na równie zdumioną, choć także zirytowaną minę Viktorii.
To…nie tak – dokończył w myślach. Dłoń Lemon czule spoczęła na jego piersi, a jej słowa zabrzmiały tak obrzydliwie uprzejmie, że natychmiast zdołał połapać się w tej pogmatwanej sytuacji. W jednej chwili wyglądał na oszołomionego, a już w drugiej nakrył ręką dłoń dziewczyny i celowo mocniej docisnął ją do torsu.
Słodka wata cukrowa dla słodkiej dziewczyny – mówiąc to wskazujący palec i kciuk drugiej ręki zacisnął na brodzie dziewczyny. Pokręcił nią raz w prawo, raz w lewo czemu towarzyszył lubieżny uśmiech. – Ostatecznie sama do mnie przyszłaś – bąknął bardziej do siebie, niż do Lemon, po czym ponownie skierował twarz ku Viktorii. – Zapomniałem, że spodziewa się mojego dziecka – gwałtownie obrócił blondynką tak, że aktualnie ciasno objął ją ramieniem, aby jego poprzednia towarzyszka mogła dokładnie przyjrzeć się jej buzi.
Był zła. Zdecydowanie była wściekła, kiedy tupnęła nogą i wbiła przedłużone paznokcie w skórę dłoni. Mimo tego nie pokusiła się o żaden komentarz, choć jedna z jej platynowych koleżanek nazwała Babylona dupkiem. Druga odniosła się do śmiałości i głupoty Lemon. Potem odeszły pogrążone w chaosie przekleństw, który nie wypadał damom.
To zazdrość czy zemsta? – zapytał, jednocześnie odpuszczając uścisk. Głos miał spokojny.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

Takiego obrotu spraw się nie spodziewała. Gdy tylko ten plan narodził się w jej głowie, a powstał on bardzo szybko, to jeszcze szybciej przystąpiła do działania, nie rozważając innych możliwych scenariuszy, niż ten który zaplanowała sama. Cel był jeden - zrobić na złość Babylonowi. Ten jednak wydawał się niewzruszony. Nie mogła pozwolić, by popsuł jej szyki, jednak szybko okazało się, że została załatwiona własną bronią.
– Oooch – jęknęła przeciągle, robiąc maślane oczy, gdy ujął jej twarz. W innej sytuacji od razu by go od siebie odepchnęła, nakrzyczała albo strąciła jego dłoń szybkim ruchem ręki, teraz jednak odgrywała ważną rolę i najwidoczniej musiała pozwolić na to, by wyjść teraz na kompletną idiotkę.
– Stęskniłam się za tobą. – mruknęła w odpowiedzi na jego słowa, które usłyszała, stała w końcu naprawdę blisko. Choć nie do końca było to prawdą, to jednak… coś sprawiło, że te kilka minut temu poczuła ukłucie w żołądku i poświęciła czas, który miła spędzać ze znajomymi na psucie randki Cel Tradata.
Nagła zmiana pozycji ją zaskoczyła, choć nie bardziej niż kolejne słowa, które jej towarzyszyła. Zdziwienie i zmieszanie momentalnie zniknęło z jej twarzy, bo musiała zastąpić je pewność siebie. Spojrzenie dzisiejszej randki Babylona, a także jej koleżanek, prawdopodobnie pokonałoby niejedną nastolatkę, jednak Lemon była twarda. Była też w roli, a jak się właśnie okazało, spodziewała się dziecka Babylona. A skoro do tego doszło, to przecież powinna być tym zachwycona!
Od razu zacisnęła dłonie na jego przedramionach, jakby wtulając się w niego i uśmiechnęła się szeroko. – Taaak! Tak się cieszę, już nie mogę się doczekać, aż nasza mała fasolka pojawi się na świecie. – odparła, jedną rękę chłopaka przenosząc na swój brzuch i zaczęła delikatnie przesuwać opuszkami palców po jego dłoni. – Wiecie… powinnam się teraz bardzo wkurzyć, ale same rozumiecie… chyba, no nie powinnam, stres szkodzi dziecku. – stwierdziła, od razu zmieniając się w ekspertkę i zaangażowaną przyszłą młodą mamę. Nie dane jej jednak było porozmawiać na temat ich dziecka z dziewczynami, bo te po kilku prychnięciach i komentarzach, których niby Lemon miała nie usłyszeć, po prostu odeszły.
– Zdecydowanie zemsta. – odparła, od razu wracając do swojego normalnego głosu, mniej cukierkowego i brzmiącego poważniej. – O kogo miałabym być zazdrosna? O laskę, która nie potrafiła się odezwać i tupnęła nogą? Ach, no i gdzie kobieca solidarność? To ty powinieneś oberwać za to, że zrobiłeś mi dziecko, a uganiasz się za innymi dziewczynami. – przyznała szczerze, choć troszkę nieładnie oceniając koleżankę. Starała się być feministką, sama zresztą wszem wobec głosiła takie poglądy, jednak jako nastolatka, czasem też gadała, co jej ślina na język przyniesie.
– Dzięki za watę. – uniosła w górę podkradzioną chwilę wcześniej słodką różową chmurkę, oderwała jej kawałek. – No to… na mnie już czas. Pa! – wsadziła do buzi klejącą się watę, po czym odwróciła się plecami do chłopaka, planując go już zostawić. Zaraz jednak poczuła jego dłoń na swoim ramieniu. – No co? Popsułam ci randkę, jesteśmy kwita. – wlepiła w niego spojrzenie, wzruszając przy tym ramionami.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

Wbrew pozorom ta niespodziewana gra aktorska niebywale przypadła do gustu Babylona – i chociaż początkowo frapował się reakcją Viktorii, to ostatecznie pozostał skupiony na Lemon; Lemon, która wlepiała w jego stronę maślane spojrzenie i posyłała w przestrzeń słowa, jakie nie zwykły padać z jej ust. To wszystko znacznie go rozbawiło, a finezji dodawały zmyślone refleksje, będące istotnymi elementami tego oszustwa.
O! Jesteś taka słodka jak kłamiesz! – rzucił tonem zakrawającym o obrzydliwą słodycz i zupełnie nie pasującą do Babylona czułość. Potem nie zdążył opanować prześmiewczego prychnięcia, które było reakcją na nazwanie ich nienarodzonego dziecka fasolką. Cała wypowiedź w połączeniu z inscenizacją Lemon stworzyła kuriozalną scenę. Mimowolnie przysłonił wargi knykciem, ukrywając za dłonią uśmiech, i zmierzył dziewczynę od góry do dołu, po raz kolejny nazbyt długo przyglądając się mimice jej twarzy; mimice, która była niestosownie głupia.
Fasolka? – powtórzył, przy czym mocno przygryzł wargę, aby ponownie nie wypuścić niegrzecznego prychnięcia. – Ptysiu, prosiłem cię, abyś nie nazywała tak George’a! – delikatnie, aczkolwiek znacząco potrząsnął ramionami dziewczyny. W tej pozycji, kiedy jej wciąż spoczywały na jego ciele, naprawdę wyglądali, jakby mieli się ku sobie; jakby żyli w absurdalnym związku, pozbawionym chamstwa i zazdrości; jakby oddychali miłością.
Gdy zacisnęła palce na jego dłoni i przeniosła ją na brzuch natychmiast zadrżał. W pierwszym odruchu szarpnął ręką, choć stanowczy uścisk Lemon powstrzymał Babylona przed zwiększeniem dystansu. Wówczas osadził już bardziej nerwowe spojrzenie na twarzy dziewczyny. Była zaangażowana i wręcz nienaturalnie prawdziwa, co tchnęło w niego falę gorąca i wezbranych emocji.
Nie odezwał się aż do momentu, w którym na horyzoncie nie było widać Viktorii oraz jej świty równie bezbarwnie koleżanek. Właśnie zrozumiał, że z tamtą dziewczyną nie mógłby odegrać podobnej sceny, a wraz z tą myślą usta Babylona wykrzywiły się w tajemniczy grymas.
Rozumiem – przytaknął sam sobie, jednocześnie krzyżując ramiona. – Czyli nie widziałaś w niej konkurencji? Czy to znaczy, ze jakbym spotkał się z kimś bardziej charakternym, to byłabyś zazdrosna? – zapytał tonem normalnym: wyniosłym i ironicznym. Cukierkowa bańka pękła pękła, odsłaniając prawdziwe oblicza tej dwójki. – Nie obżeraj się tak, bo będziesz gruba jak urodzisz George’a – wywrócił oczami. Następnie powstrzymał Lemon przed ucieczką. Jego palce uszczypliwie wtopiły się w jej delikatne ramię, – No właśnie. Popsułaś, więc teraz napraw. Nigdy nie uważałem, że jesteś mi coś winna, więc nie jesteśmy kwita – zironizował, po czym zabrał dłoń i wskazał na kilka najbliższych karuzeli m.in. dom zwierciadeł, wielki młyn, rollercoaster i spływ dla zakochanych.
Stawiasz mi to wszystko. Teraz, Lemon – i pociągnął ją w głąb wesołego miasteczka.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

Wszystko wskazywało na to, że Lemon powinna poważnie rozważyć ścieżkę kariery i zacząć myśleć o aktorstwie, pisanie zostawiając na później. Jej też się to podobało. Fakt, że to ona rozwalała mu wieczór, że trochę nadawała rytm całej tej sytuacji, a także, że dał się w to wszystko wciągnąć.
– Och, przestań, Baby! – zaświergotała melodyjnie, śmiejąc się przy tym, jakby nie przyjmowała do wiadomości, że mogłaby za nim nie tęsknić. Oczywiście, że Lemon w aktualnej wersji, czyli Lemon zakochanej w Babylonie, Lemon będącej z nim w ciąży, była Lemon tęskniącą. Przecież w innym wypadku nawet by się nie pojawiła w parku rozrywki, prawda?
– A ja cię prosiłam, żebyś nie nazywał Fasolki Georgem. Jeszcze nie wiemy, czy to będzie chłopiec. Chociaż szalenie marzy się mi mała wersja ciebie, to może jednak będzie to mała ja! – odparła spokojnym tonem, przesłodzonym do granic możliwości, specjalnie w tym momencie zerkając na wgapione w nią dziewczyny, by pokazać im, jak bardzo rozmarzona w tym momencie jest. Choć prawdą było, że daleko było temu do prawdziwego rozmarzenia, a o wiele bliżej do wielkiej satysfakcji, którą w tym momencie czuła. Nawet uniosła rękę, by na pożegnanie pomachać nieudanej randce Babylona i jej towarzyszkom.
– Wtedy miałabym wrażenie, że szukasz kogoś podobnego do mnie. – przyznała szczerze, wzruszając przy tym lekko ramionami, udając, że ma to głęboko gdzieś. I miała. Nie mogła być zazdrosna o faceta, który tak bardzo działał jej na nerwy.
– A co ci do tego, co? Skoro i tak rozglądasz się za innymi i nie potrafisz być wierny ciężarnej? – rzuciła złośliwie, nawiązując do absurdalnej sceny, która miała miejsce chwilę temu. Baby w tym scenariuszu nadal był dupkiem! Nie mogła nic na to poradzić, to było pierwsze, co przychodziło jej na myśl.
– Ty popsułeś moją randkę z Aidenem, ja popsułam twoją. – wytknęła palec w jego stronę, wbijając go w jego klatkę piersiową. – Jesteśmy kwita, Baby. Teraz możemy się już więcej nie spotkać. – dodała z uśmiechem, ignorując jego słowa o tym, że ma cokolwiek naprawiać. On jakoś niczego nie naprawił, gdy ochrona wyprowadzała jej znajomych z kręgielni. Zapomniała jedynie o tym, że prawdopodobnie będzie zmuszona do oglądania jego twarzy na zajęciach teatralnych. To był teraz nieistotny szczegół. – Nie ma takie opcji. – pokręciła głową, odchodząc od niego kilka kroków i znajdując dla siebie miejsce na jednej z kolorowych ławeczek stojącej przy szerokiej alejce wypełnionej ludźmi. Przecież nie miała ochoty spędzić z nim reszty wieczoru!

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

Przekomarzanie się z Lemon było zabawne i przede wszystkim - pomimo kolejnej, nieco skomplikowanej sytuacji - nadal wypadało naturalnie. Przez kilka minut odgrywali role niczym aktorzy z szekspirowskiego teatru, od których zależała przyszłość sceny. Babylon uśmiechał się uroczo ilekroć powietrze przeszywał świergot Lemon i udał wielce zawstydzonego, gdy upomniała go odnośnie fasolki, a następnie wspomniała, że chciałaby mieć jego miniaturową wersję. Sam Cel Tradat nie był pewien czy świat rzeczywiście by to wytrzymał, jednak przednio bawił się prawiąc i słuchając tych wszystkich farmazonów.
Niestosownie przegieli, co w szczególności odczuła Viktoria. Po towarzysce został jedynie ślad pomadki na policzku Babylona i zapach jej perfum na jego kurtce.
- Nie lubię blondynek - przypomniał, jednocześnie mierząc bacznym spojrzeniem jej jasne włosy. Potem powrócił do ładnych, niebieskich oczu i mimowolnie się uśmiechnął, choć zaraz wykrzywił usta w szpetny grymas
- Gdybyś spodziewała się mojego dziecka, to byłbym ci wierny jak kundel - złapał się za biodra i spojrzał na Lemon z jawną wyższością i surowością; z jawną oznaką, że był szczery. Babylon nie miał rodziców i chociaż nie mówił o tym głośno, to często brakowało mu ich opieki. Matki nie pamiętał, uciekła dawno temu, a obraz ojca z biegiem lat zaczynał blednąć w jego głowie.
- Ale może ja chcę się z tobą spotykać, Lemon - capnął dłonią jej wytknięty palec, po czym znowu położyłam ręce na biodrach. W tej pozycji wyglądał na szerszego i wyższego, niż w rzeczywistości. Dodatkowo miał spięte mięśnie, bo chociaż początkowo czerpał radość z ich ponownego spotkania, to zauważył, że zaczęło płynąć w złą stronę. Dziewczyna po raz kolejny sprzeciwiała się jego postanowieniom; była złośliwa i niedostępna. Kiedy zwiększyła dystans, natychmiast nadrobił parę kroków.
- Aiden - prychnął bardziej do siebie, niż do niej. Następnie gwałtownie się nachylił i złapawszy Lemon, przerzucił ją sobie przez ramię. Była zadziwiająco lekka, dlatego zabezpieczył ją wyłącznie jedną ręką. Druga wskazał wielki młyn. - Mam dziś urodziny. Myślę, że powinnaś mnie tam zaprosić.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

– A ty co, w przedszkolu jesteś, że nie lubisz osób przez kolor ich włosów? – uniosła pytająco brew, bo kiedy kolejny już przypominał jej o tym, że nie lubi blondynek, ją ogarniało rozbawienie. Jakby kolor jej włosów miał jakieś znaczenie. Czy Babylon był tak płytki, by wybierać sobie znajomych i potencjalne obiekty westchnień na podstawie koloru ich włosów? Czy może był w jakiś sposób uprzedzony? Z wielką chęcią zadałaby mu te pytania, jednak nie było teraz na to czasu, a i okazja była średnia, skoro musiała skupić na tych bezsensownych wymianach zdań, które do niczego nie prowadziły.
– Ach, czyli tak na siłę? To też raczej słaba opcja. Nie ma nic gorszego, niż kłócący się rodzice. – kontynuowała temat, chociaż nie miała pojęcia, dlaczego w ogóle się nad tym zastanawia. Niemniej jednak miała opinie na prawie każdy temat, raz silne i rozbudowane, raczej niepodlegające dyskusji, raz mało zaprzątające jej głowę, przy których była otwarta na rozmowę. Kwestia posiadania dziecka nie podlegała dyskusji, w tym momencie oczywiście, biorąc pod uwagę, że Lemon miała siedemnaście lat. Nie chciała mieć dzieci, nie myślała o nich, nie planowała ich. A myśl, że miałaby z kimś utknąć tylko przez to, że jednak zaszła w ciążę, była lekko przerażająca. Jej rodzice byli szczęśliwym małżeństwem, ale czasami miała wrażenie, że dusili się w swoim związku i tego dla siebie nie chciała.
Wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił, gdy z ust Babylona padło to wyznanie. Nerwowo przełknęła ślinę, po czym odrzuciła długie włosy na bok i prychnęła, kręcąc przy tym głową. Mhmmm, uważaj, bo uwierzę. – rzuciła, bo jakoś musiała się bronić przed jego głupimi żartami albo próbą manipulacji, ale też nie pokazać, że to ją jakoś ruszyło. Zrozumienie, co tak naprawdę Cel Tradatowi chodziło po głowie, nie było wcale łatwe, a ona wolała, tak na wszelki wypadek, nie pozwolić mu na to, by wykorzystał jakąś jej słabość.
– Baby! – pisnęła zaskoczona, gdy chłopak uniósł ją z zaskakującą lekkością i przerzucił sobie przez ramię. Jedną dłoń zacisnęła na jego ramieniu, a drugą próbowała poprawić swoją spódniczkę, by nikt nie oglądał jej majtek, na szczęście przykrytych rajstopami. – Jesteś niemożliwy. – westchnęła głośno, wiercąc się na jego ramieniu i próbując ułożyć się tak, by jego bark nie wbijał się w jej żebra, co było cholernie niewygodne. – Postaw mnie, pójdę sama. – dźgnęła go palcem w plecy, kilka razy, bo wcale jej nie słuchał i ochoczo niósł w stronę wybranej przez siebie atrakcji. – Skoro masz urodziny… – zaczęła, próbując jakoś ugryźć temat. – To dlaczego… spędzałeś je z tamtą dziewczyną? – zapytała. Przez chwilę poczuła się źle, z tym że mogła popsuć mu urodzinową randkę, a skoro właśnie w urodziny spotkał się właśnie z Viktorią, to może była dla niego kimś ważnym. – To naprawdę nie jest dobra pozycja do rozmów! – dodała jeszcze, bo ciężko się jej oddychało tak do góry nogami i z każdym jego krokiem, coraz mocniej owijała się wokół niego, by nie spaść.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

Nawet nie frapował się, aby odpowiedzieć Lemon. Zamiast tego po prostu uśmiechnął się zadziornie i wzruszył ramionami. Nie było powodu dla którego szczególnie nie akceptował dziewczyn o włosach w kolorze blond. Jego opinia wynikała raczej z osobistych preferencji, aniżeli mody czy złych wspomnień.
Nie kłóciłbym się z tobą – zaprzeczył słowom Lemon w taki sposób, jakby to wszystko stanowiło sprawę niebywale oczywistą. – Miałbym chyba inne priorytety niż robienie ci na złość. Ty też powinnaś – wytknął, uprzednio kręcąc głową. Nigdy nie zamierzał zostać nastoletnim ojcem, ba, nawet dotychczas o tym nie myślał, jednak skoro przyszło im przez chwilę udawać rodziców, to kilka psotliwych myśli przemknęło mu przez głowę. W tym ta jedna, wyjątkowo upierdliwa, w której niespodziewanie został ojcem dziecka Lemon.
Mimowolnie zaśmiał się z absurdu tej wizji i prędko ukierunkował umysł w zupełnie inną stronę – przede wszystkim tę realną; tę która stała trzynaście centymetrów niżej i przyglądała mu się z przejawem oburzenia.
Wierz lub nie. Nie obchodzi mnie to – prychnął ironicznie, dając upust chwilowej obojętności. Po raz kolejny wzruszył przy tym ramionami, a potem po prostu postąpił tak, jak przywykł to robić w przypadku sprzeciwu – przekornie i impulsywnie.
Baby! – spróbował sparodiować głos Lemon, ale wyszło mu to okropnie. – Jesteś niemożliwy! – ponowił tekst, po czym gwałtownie się wzdrygnął, aby poprawić na barku ciało dziewczyny. W pewnym momencie objął ramieniem jej smukłe uda. Potem wygiął się w lewo, bo palec blondynki dotkliwie wbił się w jego plecy. – Przestań – bąknął. – Akurat! Pójdziesz sama? Uciekniesz przy pierwszej lepszej okazji! – szedł dalej. Ich niecodzienna pozycja zwróciła uwagę kilku przechodniów, którzy chichotali z rozwoju sytuacji i pary domniemanych kochanków. W odpowiedzi Babylon uśmiechał się sztucznie i demonstracyjnie klepał Lemon w bok.
Minęli stoisko z watą cukrową i kilka innych budek z przekąskami, loterię, strzelnicę oraz karuzelę z kaczkami i smokiem. Następnie przystanął na moment, aby po raz kolejny poprawić dziewczynę, po czym ruszył w głąb wesołego miasteczka, skąd w oddali piętrzył się Wielki Młyn. Był niebotyczny i oświetlony z każdej strony, a kolejka do niego ciągnęła się pod toalety i stoisko z łowieniem jabłek.
Bo ty byś mi odmówiła – odpowiedział spokojnie, zważając, aby nie wpaść na żadnego przechodnia. W tym miejscu było gęsto od ludzi. – A tak naprawdę to nigdy nie świętowałem urodzin. Moi bracia nie mieli czasu, aby zajmować się takimi pierdołami, więc w końcu sam przestałem zwracać na to uwagę, wiec czy to ważne z kim spędziłbym ten dzień?
Zatrzymał się dokładnie w tym samym momencie, w którym Lemon skomentowała pozycje. Wówczas ostrożnie ściągnął ją z ramienia i położył na ziemi; na samym końcu kolejki do Wielkiego Młyna. Intuicyjnie wyglądnął ponad głowy pozostałych. Jego mina zrobiła się tęga i brzydka. Nie chciał czekać.
Zrób coś. Jesteś mi winna tą przejażdżkę – obarczył Lemon pretensją.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

Trudno jej było uwierzyć w to, że Babylon naprawdę miał odpowiedź na jej pytanie, jakby rozważał wcześniej podobne scenariusze. Wydawał się pewny swoich słów, aż zrobiło się jej głupio, że w tej absurdalnej grze, to ona okazała się złą przyszłą matką, a nie on - najgorszym ojcem świata - tak jak go o to podejrzewała.
– A jednak… nie pozwalasz mi odejść. – przyznała triumfalnie, chociaż kilka sekund później, to on dominował nad sytuacją. Wysyłał sprzeczne sygnały, w których Lemon zaczynała się gubić. Nie miała też pewności, czy zmiany humorków chłopaka mają faktycznie związek z jej osobą, czy były to po prostu działania mające na celu zabić nudę, ale było w tym wszystkim zbyt wiele nieścisłości, a także przedziwnego splotu okoliczności, by porzucić rozważania na ten temat. Z głową w dół nie myślała o się jasno, musiała więc porzucić to na inny raz.
– I ty niby jesteś w kole teatralnym? – zakpiła, słysząc próbę parodiowania jej. – Auć! – jęknęła, by podrzucił ją na swoim ramieniu. Bawiła ją ta sytuacja, a jednocześnie była na niego zła. Sama nie wiedziała dlaczego, najwidoczniej tak dla zasady, by grubym murem oddzielić wszystko, co czuła, gdy Babylon był obok. Sama myśl o tym, że trochę jednak szybciej zabiło jej serce, gdy stanął bliżej, ułożył dłoń na jej brzuchu, czy też zaskakując sprawnym ruchem, przerzucił przez swoje ramię, była co najmniej niepokojąca! Miał rację, dość prawdopodobne było, że jeśli tylko ją puści, to zniknie mu z oczy. Niekoniecznie uciekając, jakby miała pięć lat, ale na przykład urządzając kolejną scenę, dzięki której go zgubi. Sama nie wiedziała skąd, ale miała ogromne pokłady pomysłów na tego typu sytuacje, choć wytłumaczeniem były z pewnością historie, które pisała do szuflady. Gdyby nie była tak zaangażowana w dyskusję z Cel Tradatem, z pewnością zapisałaby sobie gdzieś, że powinna pamiętać, że noszenie na ramieniu może i wygląda widowiskowo i romantycznie, ale jednak boli.
– Tego nie wiesz. A nie wiesz, bo nie zapytałeś. – odparła, jakby to było coś oczywistego, że powinien był zapytać, czy spędzi z nim jego urodziny, chociaż wszystko wskazywało na to, że by się na to nie zgodziła. – Rozumiem. – wymamrotała. – A ona wiedziała, że masz urodziny? Czy tą informacją podzieliłeś się tylko ze mną i teraz to przeciwko mnie wykorzystujesz? – zapytała, nie potrafiąc powstrzymać się przed kolejnym komentarzem. Nie była pewna, czy był to dobry moment (i w ogóle pomysł), by przekazać Babylonowi wyrazy współczucia za to, że nie spędzał urodzin. Wydawał się typem, który nie najlepiej na takie coś zareaguje.
– Jesteś zadziwiająco silny. – rzuciła, marszcząc czoło, gdy już stanęła na ziemi. Poprawiła spódniczkę, potem sweter, a na koniec swoje włosy, trochę specjalnie wymachując blond kosmykami przed jego twarzą.
– Niczego nie jestem ci winna. – pokręciła głową, po czym rozejrzała się wokół. – Ale skoro są twoje urodziny… to potraktuj to jako prezent ode mnie. – dodała z uśmiechem, po czym odeszła od niego na krok i zaczęła krzyczeć. – OMG! Timothee Chalamet jest przy gabinecie luster! – zadbała o to, by jej głos był na tyle doniosły, żeby usłyszały ją wszystkie nastolatki stojące w kolejce, które po chwili z piskiem opuściły swoje miejsca i pobiegły w stronę wspomnianego przez Lemon gabinetu. – Podobno rozdaje autografy. – dodała, gdy już stanęli za kilkoma zdezorientowanymi całą sytuacją osobami. Oczywiście znaleźli się tacy, których aktor nie obchodził, ale na szczęście Babylona bileter właśnie wpuszczał kolejnych ludzi, więc nie minęła nawet minuta, a Lemon podawała mu dwa bilety.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

To w ramach kary – bąknął w odpowiedzi na kpiące pytanie Lemon. Nigdy nie twierdził, że był dobrym aktorem. Prawdopodobnie nie posiadał żadnych przydatnych umiejętności, ale pomimo tego szkolny pedagog oraz opiekun koła nakazywał mu angażować się w świat sceny. Zamierzał go zresocjalizować, jednak jedyne co udało mu się zmienić w Babylonie to mimikę – z surowej i groźnej na znużoną. Podobno to postęp.
Po raz kolejny poprawił Lemon, uprzednio mocniej zaciskając palce na jej udzie. Babylona również bawiła ta sytuacja i w podobnym stopniu co blondynka nie rozumiał tego, co kołatało się w jego wnętrzu, dlatego skutecznie to ignorował. Herbert-Manning była inna niż otaczające go rówieśniczki i kobiety, z którymi przywykł się spotykać. Zadzierała nosa i występowała mu na przekór, dzierżąc identycznie głupie oraz złośliwe pomysły jak on. I choć to niedorzeczne, to w zaczynała mu imponować. Nie uginała się pod jego spojrzeniem, słowami i gestami; nie pierzchła gdy ją dotykał i pocałował.
To co, gdybym zapytał, to spędziłabyś ze mną urodziny? – zapytał wprost tak, jak sama tego chciała. Idąc naprzód, wyglądnął przed ramię, aby dojrzeć chociaż skrawek twarzy Lemon. – Oczywiście, że tylko z tobą. Z Viktorią chciałem się przespać. Gdybym powiedział jej o urodzinach, to pomyślałaby, że jest dla mnie kimś ważnym. Tak to chyba u was działa, co? Lubicie sobie wszystko dopowiadać, a to nieistotne – rzucił z lekka rozbawiony, przy czym pokręcił głową i ponownie poprawił sobie dziewczynę na barku.
Babylon nawet nie miał pojęcia, ile rzeczy zdążyła sobie dopowiedzieć Lemon przez cały okres trwania ich znajomości; nie wiedział, że stał się czynnikiem jej wewnętrznego sporu i wzbudził wiele kontrowersji. Również teraz, kiedy spacerowali w tej niewygodnej pozycji po świeżo odegranej scenie.
Albo ty zadziwiająco lekka – zmierzył Lemon bacznym spojrzeniem. Była drobna i niższa. Nie stanowiła dla Babylona żadnego wyzwania, dlatego w końcu wzruszył ramionami. Kiedy zaczęła się poprawiać, mimowolnie odgiął się do tyłu, bo oberwał w twarz puklem włosów.
To skoro są moje urodziny, to nie mogę odmówić – prychnął, zawadiacko unosząc kąciki ust, jednak prędko mina mu zrzedła, bo Lemon niespodziewanie zwiększyła dystans. Już miał ją złapać i zatrzymać, gdy sama przystanęła i ku jego zdumieniu zaczęła krzyczeć. Intuicyjnie rozglądnął się w poszukiwaniu Timothee Chalameta, którego w prawdzie nawet nie kojarzył, ale widząc poruszenie tłumu, poczuł się zobowiązany, aby odszukać go wzrokiem.
I nic.
Gwar, nerwowy tupot stóp, pisk rozszalałych nastolatek i starszych fanów zapowiedział tłum pędzący w stronę gabinetu luster. Kolejka przepadła. Nagle znaleźli się przed kasą, a potem za bramkami i jednym z wagonów Diabelskiego Młynu.
Timothee Chalameta, tak? – prychnął, spoglądając na Lemon z wyrazem uznania. Następnie usiadł po przeciwnej stronie siedziska dziewczyny, a bileter zamknął za nimi ciężkie, metalowe drzwi. Wagonik ruszył. – Nie lubisz mnie, prawda? – skrzyżował ramiona i oparł skroń o szybę.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

Chętnie pociągnęłaby temat jego kary i dowiedziała się, co takiego przeskrobał, jednak dość dosadnie czuła, zwłaszcza w okolicy splotu słonecznego, że Baby nie chciał o tym rozmawiać, bo znów nią zaczął nerwowo podrzucać, jakby robił to specjalnie, żeby nie mogła mówić. A Lemon do powiedzenia miała jak zwykle bardzo dużo.
– Podejrzewam, że jeśli bym się nie zgodziła, to i tak byś mnie siłą zaciągnął, tak jak teraz, więc… tak. – przyznała, obracając jego pytanie w żart, bo nie spodziewała się, że zada jej takie pytanie, mając przy tym, tak poważną minę. Nie była w stanie odpowiedzieć, czy by się zdecydowała na spędzenie z nim tego czasu, bo jeszcze godzinę temu nie zamierzała się z nim nigdy więcej zobaczyć. Los był jednak przewrotny, a Lemon impulsywna. – Och, to przepraszam, że popsułam ci plany. – zmarszczyła czoło, bo otwartość Babylona na ten temat nieco ją zaskoczyła. Doskonale wiedziała, w jakim celu chłopcy w ich wieku spotykali się z dziewczynami, ale mówili o tym raczej w swoim gronie. Liczyła, że była to jedynie gra pozorów, a Cel Tradat właśnie starał się zgrywać fuckboya, któremu nawet nie zależało na jego poprzedniej towarzyszce. – To nie jest dopowiadanie sobie, Baby. Wyobraź sobie, że dla większości społeczeństwa urodziny są ważnym wydarzeniem, a więc prawdopodobnie większość zaproszonych osób poczułaby, że jest dla ciebie w jakiś sposób ważna. Nawet kumple, tak myślę. O ile masz fajnych kumpli. – wyjaśniła, mając na ten temat swoje zdanie, które planowała mu przedstawić. – Co jest nieistotne? Jej, mam nadzieję, że wiedziała, że jesteś takim dupkiem bez uczuć, bo jeśli nie, to jej współczuję. Ludzie umawiają się z innymi, bo liczą na to, że nawet jeśli nie teraz, to za jakiś czas staną się kimś ważnym. Życie nie polega jedynie na tym, by się z kimś przespać. – dodała, dźgając go znów palcem, Wkurzył ją swoimi poglądami, których przecież mogła się domyślać! Wkurzyła się również sama na siebie, bo przez chwilę myślała, że może naprawdę chciałaby spędzić z nią swoje urodziny, a on po prostu szukał kogoś, z kim z tej okazji pójdzie do łóżka.
Chwilę później wszystko działo się już bardzo szybko. Aż w końcu znaleźli się w wagoniku, o którym Lemon do tej pory nawet nie myślała. Zapięła pasy i upewniła się, że na pewno mocno ją trzymała.
– No co? Wszyscy na niego lecą. Nie dziwię się, że za nim pobiegli. – przyznała szczerze, wzruszając przy tym ramionami, po czym całą swoją uwagę skupiła na powoli ruszającym się za szybą widoku. Wstrzymała oddech, gdy wagonik ruszył i zatrząsnął się przy tym. Właśnie sobie przypomniała, że nie przepadała za tego typu atrakcjami. Nie miała lęku wysokości, nie bała się prędkości, ale ta atrakcja powodowała u niej lekki niepokój. – To trudne pytanie, na które nie potrafię odpowiedzieć. – odparła i zaczesała kosmyk włosów za ucho. – Nie chcę być chamska, ale… no nie bardzo dajesz mi powody, bym cię lubiła. – dodała, przypominając sobie, co Baby zdążył naodwalać podczas ich kilku spotkań. Oczywiście sama nie była bez winy, jednak... teraz nie mówili o niej.

autor

Pateczka

Awatar użytkownika
18
181

licealista

-

fremont

Post

Babylon miał wiele na sumieniu i rzeczywistości o połowie spraw nie chciał rozmawiać. Natomiast drugą część stanowiły incydenty, które przypisano mu bezprawnie. W takich chwilach grono pedagogiczne po prostu nie potrafiło wskazać innego winnego.
Podejrzewam, że tak mogłoby być, ale rozmawiamy czysto teoretycznie. Tak naprawdę nie musiałabyś mi odmawiać, bo nie zamierzałem cię zaprosić – odparł, brzmiąc w tej kwestii niebywale obojętne. Po sytuacji, która miała miejsce w kręgielni Babylon nie zamierzał inicjować kolejnych spotkań z Lemon. Wiedział, że tamtego dnia osiągnął kres złośliwości i przesadził, jednak nie potrafiąc przyznać się do błędu, wolał zerwać kontakt, aniżeli cokolwiek naprawić. Myślał tak wtedy, wczoraj i jeszcze przed godziną, lecz widok blondynki pozbawił go dystansu. I momentami odnosił wrażenie, że ona również lgnęła do niego nie bacząc na okoliczności i konsekwencje.
Uśmiechnął się i pokręcił głową, słysząc jej sztuczne przeprosiny, jednak mina mu zrzedła, gdy kontynuowała swoją wypowiedź. Nie chciał, aby go pouczała i próbowała wpłynąć na jego poglądy. Wychowali się w odmiennym środowisku i respektowali inne zasady, dlatego różnice pomiędzy nimi były kolokwialne. Po raz pierwszy dostrzegł to, kiedy zainteresował ją chłopak pokroju Aidena. Teraz ponownie udowodniła mu, że dostrzegali rzeczywistość w odmiennych barwach. Nie chcąc wypowiadać się w tym tematem, po raz kolejny poprawił ciało Lemon gwałtowniej, niż było to konieczne.
Też nie wiedziałaś tamtego dnia w Portage Bay – zauważył, cedząc słowa przez zęby. Był dupkiem, może nawet fuckboyem. Wiedział to, jednak z ust Lemon brzmiało to jakoś inaczej; jakoś bardziej dobitniej i dotkliwiej, przez co ponownie targnął jej ciałem. – Z ludźmi jest tak, że lubią odchodzić. Jestem zdania, że nikt nie powinien na nic liczyć, żeby przypadkiem się nie rozczarować, Lemon. Ty liczyłaś na randkę, pamiętasz? – wtrącił pytanie, nawiązując do ich pierwszego spotkania – a skończyłaś w zatoce – zakpił, po czym wygiął się w łuk, bo dziewczyna wbiła mu palec w plecy. – Przestań, przestań głupia – upomniał żartobliwie.
Kiedy zajęli miejsca w wagoniku, mimowolnie wbił spojrzenie w personę dziewczyny, jakby próbując doszukać się dodatkowych informacji odnośnie tego całego Chalamenta. Ostatecznie porzucił temat, uznając że to co usłyszał było wystarczające. Tym razem skupił się wyłącznie na Lemon: na łagodnych rysach jej twarzy, dolnej wardze, którą sporadycznie przygryzała i oczach, otoczonych panoramą Seattle. W jej źrenicach dostrzegł przebłyski kolorowych świateł.
To łatwe pytanie – zaprzeczył. Zadarł podbródek i mocniej zacisnął palce na własnych ramionach. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że w oczekiwaniu na odpowiedź zacznie się denerwować. Nigdy nie zależało mu na tym, aby ktoś go lubił, dlatego dodatkowo nie rozumiał swoich spiętych mięśni i butnego wzroku. Nie mógł uwierzyć, że zaczął się interesować jakąś blondynką. Blondynką(!)Ja cię lubię – powiedział wprost, na chwilę kierując wzrok ku widokowi za szybą. – Zacznijmy od początku – wyciągnął dłoń naprzód.

autor

P o l a

Awatar użytkownika
19
168

uczennica

-

-

Post

Zacisnęła zęby, słysząc wzmiankę o ich pierwszym spotkaniu. Najwidoczniej jej zachowanie było tamtego dnia bardziej oczywiste, niż się jej wydawało, skoro Babylon dobrze wiedział, dlaczego do niego podeszła. Do dziś pluła sobie w brodę, że dała się nabrać na tę mocno zarysowaną szczękę, miękko opadające na czoło ciemne włosy i szerokie ramiona, w których teraz (no powiedzmy) ją trzymał. Była głupia, licząc na to, że ten pomysł okaże się kolejną świetną inspiracją pisarską, bo szczerze mówiąc, miała nadzieję na iście romantyczną historię, a wyszedł komediodramat. Choć nadal było to warte opisania, co Lemon robiła w wolnych chwilach, trochę rozbudowując i koloryzując ich historię, Babylon był tak nieprzewidywalny, że nie była w stanie kontynuować historii bez jego udziału, to znaczy… co musiała w pewnym momencie szczerze przed sobą przyznać, nie potrafiła myśleć jak on, by kreować jego postać. Dlatego po ich ostatnim spotkaniu, czyli tych nieszczęsnych wydarzeniach z kręgielni, porzuciła ten projekt.
– Ty jesteś głupi. Nie liczyłam na żadną randkę. – prychnęła, wyraźnie niezadowolona z jego słów. Cholernie to było irytujące, że ją od razu przejrzał, a w dodatku jej to wypominał. A jednak teraz to on niósł ją na swoim ramieniu, w pewien sposób zmuszając do spędzenia razem czasu. To nie była łatwa relacja, a nadążenie za Babylonem było sporym wyzwaniem, które Lemon w jednej chwili chciała podjąć, ale wystarczył jeden głupi komentarz, kiedy obiecywała sobie w duchu, że zaraz kopnie tego dupka w piszczel i już więcej na niego nie spojrzy.
Pokręciła głową, nie zgadzając się z nim. Oczywiście, że mogła powiedzieć, że go nie lubi, ale nie byłoby to do końca zgodne z prawdą. Z drugiej strony nie czuła, żeby mogła się z tego narodzić wielka przyjaźń. Nie miała pojęcia, co czuje. Nie chciała też swoją odpowiedzią przekreślić ich dziwnej relacji. Trochę ją intrygował.
Zaskoczenie pojawiło się na jej twarzy, gdy Cel Tradat podzielił się z nią… no właśnie, czym? Czy było to wyznanie z serii lubię cię, choć ze mną na randkę czy może lubię cię, zostańmy kumplami i już więcej nie psuj mi innych randek? Nie miała pojęcia, jak rozumieć jego słowa. Przesunęła więc podejrzliwym spojrzeniem po jego twarzy, marszcząc przy tym czoło. Skoro wyciągał rękę, interpretacja nasunęła się jej sama. – Okej. – kiwnęła głową, zaciskając palce na jego dłoni. – Ale nie myśl, że zapomnę, że wrzuciłeś mnie do zatoki. – dodała. Nie mogła przecież tak od razu wymazać wszystkiego, co Baby odwalił i czym uprzykrzał jej życie. Oparła się plecami o miękkie oparcie powleczone jakąś ekologiczną skórą i wyjrzała przez okienko wagonika.
– Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. – odezwała się po chwili, gdy byli już wysoko nad ziemią. Wagonik nagle poruszył się tempo i coś nimi szarpnęło. Od razu zacisnęła dłonie na pasie, który miała zaciśnięty wokół bioder. – Kolejne miejsce wybierzmy na ziemi, co? – wymamrotała, czekając na to, aż obrót wielkiego koła się skończy i w końcu będą bliżej ziemi.

autor

Pateczka

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pike Place Market”