WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://media-cdn.tripadvisor.com/media ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/K80E8eX.png">

Nie była to randka. Absolutnie nie była to randka i Adore nie miała nic takiego na myśli, zapraszając go do … w zasadzie czy to ona go zaprosiła? Po tym jednym spotkaniu oraz kilku smsach była już w stanie stwierdzić, ze perfekcyjnie opanował umiejętność odwracania kota ogonem i to samo potrafił zarzucać wszystkim ludziom dookoła. Dziwny człowiek. Dlaczego więc chciałam się z nim spotkać raz jeszcze? Niechętnie musiała przyznać, że przez ten jeden dzień, a właściwie godzinę czy dwie tamtego dnia, poczuła się lepiej. Swobodniej. Zapomniała o problemach. Złamała komuś nos i jakoś jej ulżyło. Prawdopodobnie była mu za to dłużna drinka, dwa, czy też pięć – chociaż po bólu zapewne nie było już ani śladu, bo dała sobie kilka dni, zanim zdecydowała się do niego napisać - można powiedzieć, ze na znieczulenie. Pierwszego smsa wysłała, jak była nieco pijana – gdzieś na imprezie? Być może tej feralnej, na której dramaty nie miały końca? Nie pamiętała zbyt dobrze. Możliwe, jako że prawdopodobnie akurat wtedy miała nieodpartą chęć, żeby w coś uderzyć. Szkoda, że Brave’a akurat nie było w pobliżu!
Nie przyłożyła tego dnia jakiegokolwiek większego starania co do swojego wyglądu, ale tak czy inaczej, prezentowała się znacznie lepiej niż ostatnio; w momencie, kiedy spotkał ją płaczącą, załamaną i z trudem łapiącą oddech. Nie przejmowała się, ostatecznie biorąc w dalszym ciągu na poprawkę, że jest to zupełnie luźne spotkanie z kimś, kogo nie mogła definiować nawet jako kolegę. Tak czy inaczej, zadała sobie wystarczająco trudu, podnosząc się z łóżka, wybierając miejsce i pojawiając się z nim, wcześniej jedynie sugerując, gdzie mogłaby się znajdować. Pike Place Market było jedyną z wymienionych placówek, w której znajdował się jakikolwiek bar, więc wierzyła, że Tobias wykaże się chociaż odrobiną inteligencji. Nawet jeżeli niesłusznie, bo cały Pike Place Market był ogromny, a ona wybrała coś, co nie było typowym miejscem do picia.
Ostatnio zmieniony 2021-04-16, 12:48 przez adore marquez, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że nie była to randka. Nie umówiłby się z nią na randkę, dajże spokój. Lubił ludzi, z którymi mógł się pośmiać, mógł pożartować, mógł… wszystko to, czego wydawało mu się, że odwrotnością jest brunetka. Choć może tylko na taki dzień trafił? Z pewnością, bo raz, że poznali się w sposób w jaki się poznali, a dwa, mimo wszystko się odezwała (taaaa, jak tam twój nos, ehe) a on z uśmiechem na ustach odpisywał na jej esemesy, robiąc z siebie kretyna. No robił, wiedział to, ale trudno. Zerknął na zegarek… dwie godziny, okej. Z rozbawieniem otworzył mapę w telefonie i kilkukrotnie przejechał w tę i tamtą, by sprawdzić jakie możliwości wyboru ma w tych trzech wymienionych przez nią miejscach. Dwa odrzucił z góry, trzecie natomiast – Pike Market – oferowało tak wiele, że musiała wybrać to, a jeśli nie, to serio było z nią coś nie w porządku. HAALO. O ile pojawienie się tutaj było totalnie proste, tak później… no nie wiedział co dalej. Bez sensu. Iść w lewo, iść w prawo? Poszedł przed siebie, raz po raz rozglądając się na boki, tudzież zerkając na stoliki za szybami. Wyciągnął telefon, pisząc na szybko esemesa, a jednocześnie mając nadzieję, że nie zabije się o własne nogi. Choć nie powinien, skoro trenuje, a kiedyś nawet trenował zawodowo. Więc nawet nie wiem czemu to napisałam. – Okej, ta zabawa jest beznadziejna – wiadomość numer jeden. – Chcę trzy pytania pomocnicze. 1. Jesteś blondynką? Bo już nie pamiętam? – ok, to było głupie. – Żartowałem, nie liczymy tego pytania. Restauracja? Pub? Stragan? Ładnie pachnie? Brzydko? Oszklone? Jak masz na imię? Jest tam bar? Na jaką literę nazwa? – no głupota. Nie zerkał nawet w kierunku kawiarni, bo skoro powiedział, że kawy nienawidzi, a było coś o drinku… pozostały mu dwa miejsca w głowie, między którymi wybierał, a czas naglił. Każde na innym końcu Marketu, więc… niech się pospieszy, co? Jak pójdzie w jedno i to nie będzie to, to się spóźni, nim trafi do drugiego, choć przyznajmy szczerze – czasem nie przejmował się zupełnie. Ona chyba tez miała go dziś aż nadto, skoro była w stanie spotkać się z nim już po dwóch godzinach i grać w tę głupią grę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

no ten link to trochę popsułaś koleżanko!

ZDECYDOWANIE była przeciwieństwem wszystkiego, co lubił w ludziach – bo chociaż, być może, kilka lat wcześniej dało się ją nazwać rozrywkową, tak teraz to określenie kompletnie do niej nie pasowało. Zazwyczaj stanowiła raczej swoisty obraz nędzy i rozpaczy, chodząc z podkrążonymi oczami i kącikami ust skierowanymi w dół, niemalże bez przerwy. Ale, jak już zostało wspomniane, on jakimś cudem zdołał poprawić jej nastrój i był to najprawdopodobniej jedyny powód tego spotkania, bo ostatecznie … był kretynem, nie? Grubym w młodości, cwaniackim w dorosłym życiu Tobiasem, z którym niekoniecznie chciałaby mieć do czynienia, gdyby nie pozwolił (he) na to, żeby złamała mu nos. Postanowiła zwyczajnie odpokutować, a najlepiej było to zrobić, używając sporej ilości alkoholu. Tak więc siedziała teraz, z drinkiem numer jeden podstawionym pod nos, głupio uśmiechając się do telefonu, bo był przecież całkiem zabawny (jak na kretyna). – Nie jestem blondynką, a to pytanie jak najbardziej się liczy. Zdradzę, że piję drinka pod zieloną koniczyną. Nie mogę uwierzyć, że nie pamiętasz mojego imienia, Tobias – i wysłane. Rozsiadła się wygodniej na krześle. W zasadzie nie była nawet przekonana, czy trafił do Pike Market, chociaż miała cichą nadzieję, że jej wcześniejsze smsy miały jakikolwiek sens. W innym przypadku byłaby skazana na samotny wieczór – bo zanim by tam dotarł, kończyłaby pewnie trzeciego drinka, a nauczona doświadczeniem wiedziała, ze nie powinna wychodzić tak do ludzi. Mówiła, czy robiła wtedy głupoty, nie? Nawet jeśli rzadko było po niej widać, że ledwo trzyma się na nogach. – Masz prawdopodobnie jakieś pięć minut. No, w porywach do sześciu – do czego? W zasadzie jej również niespecjalnie się spieszyło. Inna sprawa, że po prostu się nudziła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

bo jestem cymbałem

Okej, zieloną koniczynką dała mu dość jasne wskazówki. Rozglądnął się dookoła siebie, ale nie kojarzył. Nie miał pojęcia, gdzie to jest. Czemu to miejsce było takie wielkie? Czemu nie napisała konkretnie, gdzie się mają spotkać? Dobra, z jednej strony mu się to podobało, umówmy się. Nie było to zwykłe „spotkajmy się o dziewiętnastej w kawiarni” – tutaj trzeba było się troszkę wysilić, a on miał wrażenie, że no eh, warto, po prostu. Co z tego, że być może robił z siebie kretyna, a może i w ogóle był w zupełnie innej części miasta? – Rezygnuję, idę do domu – wcale tego nie robił, bo właśnie pytał jakąś zaczepioną grupkę, czy jest tu jakiś irlandzki pub? – Szczególnie, jeśli obowiązuje jakiś zielony dresscode, a ja nic o tym nie wiem. Jesteś ubrana na zielono? Pochodzisz z Irlandii? – wysłał kolejną wiadomość kręcąc przy tym głową, bo naprawdę dawno nie pisał pewnie tyle na telefonowej klawiaturze. – Wybierz tylko jedno z tych dwóch pytań, chcę żeby jedno mi zostało – nie żeby w tych jego głupich wiadomościach nie zadał już z trzystu zdań kończących się pytajnikiem, ale kto by tam liczył? W każdym razie trafił, bo ileż można? Z daleka zobaczył oczywistą nazwę, uśmiechnął się pod nosem i podszedł do drzwi, a kiedy wszedł do środka, nawet uniósł kąciki ust w górę, kiedy zauważył ją przy stoliku. Uśmiechała się? Wyciągnął telefon po raz ostatni dzisiejszego wieczoru, miejmy nadzieję. – Właśnie patrzę na dość ładną brunetkę, ale chyba jestem w złym miejscu, bo ona się uśmiecha? – schował ajfona do kieszeni, bo chyba wystarczy tej elektroniki, prawda? W pierwszej chwili chciał podejść od tyłu, ale… trochę się bał, hehe. Jeszcze byłaby gotowa rozwalić mu kolejną część ciała, a tego nie chcemy. Oddech wziął głębszy, dłońmi jeszcze pewnie przez koszulę przejechał, bo by sprawdzić, czy wszystko układa się tak jak układać się powinno i podszedł. – Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? – wskazał ruchem głowy na krzesło naprzeciwko niej, ale nawet nie czekał na odpowiedź, od razu siadając na wskazanym przez siebie siedzisku. – Cześć – uśmiechnął się zaś, bo chyba wygrał, choć sam już nie pamiętał, czy to był jakiś zakład, czy jakieś po prostu głupoty. Pewnie to drugie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W zasadzie nie wiedziała co, jak i dlaczego. Nie miała pojęcia, skąd wyszedł pomysł ze wskazówkami, ale z marszu jej się spodobał. Po prostu. Bo rzeczywiście, było to znacznie ciekawsze, niż zwyczajne umówienie się w konkretnym miejscu. Bo w jej życiu brakowało jakiejkolwiek rozrywki i nawet taka kompletnie bezsensowna głupota potrafiła sprawić przyjemność. Bo dziwnym trafem wkręciła się w tą dziwną wymianę zdań i nie potrafiła przestać się uśmiechać. Ona – Adore Marquez – cały czas się uśmiechała. – Okej, szerokiej drogi. Znalazłam już inne towarzystwo – wystukała, chociaż po pierwsze, wcale nie znalazła, a po drugiej, nie sądziła, że rzeczywiście odpuścił. – Nie wyglądam, jakbym miała irlandzkie korzenie, aczkolwiek pewnie nie pamiętasz – napisała, wybierając jedno pytanie, jak sam zarządził. W tej sytuacji zdecydowanie mniej pomocne, aczkolwiek Brave już dobrze wiedział czego szukać. Nie zauważyła, kiedy wszedł do środka. W gwarze rozmów, skupiona na wymianie wiadomości i z przeświadczeniem, że ciągle jest daleko, nadal patrzyła w telefon; do czasu, kiedy odczytała ostatniego (prawdopodobnie) smsa. – Zawracaj. Nie ma opcji, żebym to była ja – napisała szybko, po czym podniosła wzrok, wyłapując jego spojrzenie. Telefon schowała natomiast do kieszeni kurtki, zakładając, że nie będzie go już potrzebować. – Czekam na znajomego, ale póki go nie ma, możesz dotrzymać mi towarzystwa – rzuciła żartobliwie, co też nie było w jej stylu. Czyżby, tak minimalnie, ucieszyła się z jego widoku? – Cześć. Nie spieszyłeś się – powiedziała, unosząc szklaneczkę, w której chwilę wcześniej znajdował się alkohol i delikatnie nią potrząsnęła. – Co sobie życzysz? – zapytała, bo, po pierwsze, była miłym człowiekiem, w przeciwieństwie do tego, co sobie ubzdurał, a po drugie, wisiała mu niejedną kolejkę, jak już wspomniałam.
Ostatnio zmieniony 2021-01-14, 01:01 przez adore marquez, łącznie zmieniany 3 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zupełnie nie wiedział, czego się spodziewać. Brunetka podczas ich pierwszego spotkania nie wykazywała jakichkolwiek chęci zaznajomienia się z Brave`m, czemu się dziwił, bo zupełnie nie widział niczego złego w swoim zachowaniu. A przynajmniej sobie mówił, że wszystko zrobił absolutnie tak, jak powinien. Była niesamowicie dołująca, emanowała smutkiem, później pewnie i złością, mimo że gdzieś tam wyczuł, że potrafi zbywać jego głupie gadki lekkim sarkazmem. Teraz jednak było inaczej, bo halo, oni naprawdę sobie żartowali w tych głupich wiadomościach. I to całkiem trafnie, bo jemu też cieszyła się buzia do telefonu. Pewnie gdyby trwało to dłużej, to jestem pewna, że wszedłby w jakąś fontannę, jak na tych filmikach, gdzie ludzie zapatrzeni w telefon nie widzą nic dookoła. – Jezu - szybka wiadomość numer jeden, a zaraz po niej kolejna. – Oszczędź biedaka, nie da Ci rady, już pędzę. Jeszcze kilka przecznic i jestem. Czemu ja poszedłem do Space Needle? – pisał to, kiedy właściwie stał już pod pubem i szukał jej wzrokiem, a na jej kolejną wiadomość pokręcił głową. To serio ta sama dziewczyna?
- Muszę cię ostrzec – rozsiadł się wygodniej na krześle. – Kiedy twój znajomy się tutaj pojawi, będzie już za późno, bo wcale nie będziesz chciała zmieniać towarzystwa – wzruszył ramionami, ale kurde, nie miał aż tak wysokiego mniemania o sobie, a chyba właśnie tak to zabrzmiało. No, mówi się trudno, prawda? – Ej, Reed – uniósł rączki w górę. – Bardzo się spieszyłem. To nie jest moja wina, że GPS trochę nawalał – uśmiechnął się, mając na myśli wiadomości, które praktycznie w niczym mu nie pomagały. No dobra, jedna, ta z koniczynką była pomocna, o czym pewnie doskonale wiedziała. Nie było opcji by tu trafił bez tego drogowskazu. – To, co pijesz ty, proszę – pewnie będzie tego żałował, bo tolerował jedynie łiski i piwo, ale… kto nie ryzykuje ten szampana też nie pija, prawda? Pewnie będzie się krzywił przy Margaricie albo innym Sex on the Beach, ale co mu tam? – O czym będziemy rozmawiać? – zagadnął z grzeczności, chociaż miał pomysłów milion. Może postanowił sobie, by naprawić zepsute pierwsze wrażenie? Podobno moża je zmienić? Może właśnie obierał taktykę bycia bardzo grzecznym i mało pyskatym? Nah... nawet jeśli próbowałby, to nie oszukujmy się, nic by z tego nie wyszło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała atak paniki. Nie była najbardziej pogodnym człowiekiem, na jakiego mógł trafić nawet w normalnych okolicznościach, ale wtedy miała atak paniki, co stanowiło wystarczające usprawiedliwienie dla jej oschłego tonu i braku zainteresowania jakąkolwiek rozmową. Tobias postanowił podejść i pomóc jej w sposób raczej nieudolny, co początkowo tylko utrudniało sprawę. Potęgowało jej kiepski nastrój. Sprawiało, że czuła się zdecydowanie gorzej. Potem jednak to wszystko minęło, rozgromione przez jedno, konkretne uderzenie, które było efektem jego podjudzeń i … ta cała złość z niej zeszła. Początkowo myślała, że jest to jedynie chwilowy efekt, ale teraz, kiedy się spotkali, autentycznie miała ochotę spędzić z nim czas i wcale nie planowała przy okazji podbić mu oka. – Tak? – zapytała, z lekkim rozbawieniem na twarzy. – To ile czasu wystarczy, żebym nie chciała zmieniać towarzystwa? Pięć minut, dziesięć? Pół godziny? – ciągnęła temat. Po kolejnej godzinie prawdopodobnie będzie miała go dość, o ile dotrwa. Przez czas spędzony samotnie niespecjalnie była przyzwyczajona do długiego przesiadywania w towarzystwie ludzi. Zwłaszcza tak charyzmatycznych, jak jej dzisiejszy kompan. – GPS był sprawny, Tobias. To tobie brakowało wyobraźni – skomentowała, chociaż rzeczywiście, takie niekonkretne naprowadzanie mogło okazać się kłopotliwe. Nie była przekonana, czy sama trafiłaby w to miejsce, ale znacznie lepiej było grać, niż się do tego przyznać. Zwłaszcza, gdy jemu udało się to bez większych przeszkód. – Tak? – zapytała, a chociaż jej największa miłość stanowiło zwykłe whisky z lodem, rym razem postanowiła wybrać najbardziej kolorowe drinki, jakie znajdowały się w karcie, tylko po to, żeby zobaczyć jego minę. Rainbow Paradise to było to. Wróciła spod baru i postawiła przed nim szklankę, zawierającą tę kolorową mieszankę, na której widok nawet ona, chwilę wcześniej, się skrzywiła. – Nie wiem, a mamy o czym rozmawiać? Może tak … pogoda dzisiaj ładna, w polityce nic nowego, nie mam pojęcia, kto wygrał ostatni mecz, Irlandczycy są bardzo specyficzni. Twoja kolej – powiedziała, niemalże jednym tchem, rzucając najbardziej ogólnymi uwagami, na jakie mogła sobie pozwolić. – Jak twój nos? – powtórzyła pytanie, które zadała w smsie. I brzmiało całkiem poważnie!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O ile z początku zastanawiał się, czy spotkanie z Reed jest dobrym pomysłem, tak teraz nie miał żadnych wątpliwości. Miał wrażenie, że siedzi przed nim ktoś zupełnie inny i nie wiedział, czy to wtedy miała aż tak fatalny dzień, czy może dziś ten dzień jest dla niej nadzwyczaj dobry? Może to pora i czas by się wykazać i nie zepsuć jej humoru, skoro zdecydowała się już spędzić z nim tych kilka… godzin? A przynajmniej jakiś czas. Nie oszukujmy się jednak – słowa czasami tak szybko wylatywały z jego ust, że pewnie jest to bardziej niż prawdopodobne, że w końcu znowu się zapędzi w kozi róg, nie chcąć się ugiąć i kontynuując robienie z siebie idioty. Zupełnie tak jak wtedy, kiedy nagle zaczął gadać o biciu kobiet, eh. Uniósł kącik ust w górę.
- Pół godziny może… – o nie, wiedział, co właśnie robiła. To nie tak miało wyglądać, więc zamknął usta i zmrużył oczy. – To ty mnie zaprosiłaś. To ty się powinnaś obawiać, że będę chciał zmienić towarzystwo. Będę chciał? – odbił ładnie piłeczkę, nawet będąc ciekawym, co mu na to odpowie. – Bo jak na razie jest całkiem okej. Ludzie dają radę, no i ten pub, ten pub to prawie sto procent sukcesu, wiesz? Tak się spieszyłem, że chyba nie zdażyłem ci powiedzieć, że jestem w kilku procentach Irlandczykiem, a zielony to mój ulubiony kolor – kurcze, miał skończyć z tym słowotokiem. Przecież obiecał sobie, że to on będzie wyciągał z niej jak najwięcej informacji, ino takich prawdziwych, a nie głupot, którymi on raczył ją. Jak na razie przynajmniej. – Wybrałaś mi okropne imię – skomentował jeszcze, opierając się wygodniej o oparcie, kiedy odeszła na kilka minut by złożyć zamówienie. Nie trwało to długo – Iralandyczy zapewne mieli pośpiech we krwi. Jego mina nie była już taka zadowolona, kiedy postawiła przed nim drinka we wszelkich kolorach tęczy. Przyglądnął się temu na moment, zastanawiając się JAK BARDZO SŁODKIE to musi być. A słodki alkohol n i e był dobry. Jezu. – O, mój ulubiony. Zrobiłaś swój research? – zagadnął, biorąc szkło w dłoń i przystawiając wpierw do nosa. Eh, kiedyś powinien się nauczyć, że alkoholu się nie wąha. Był pewny, że to będzie okropne, więc jak na razie powstrzymywał się od przyłożenia tego do ust. – Pogoda okej – odpowiedział podobnie do niej. – Na polityce się nie znam, ten drink wygląda okropnie, wygrali The Hawks, następną kolejkę zamawiam ja, chyba nie znam żadnego Irlandczyka, (nieważne było to, co mówił wcześniej) i mam nadzieję, że mamy zamiar bardzo dużo wypić? – to ostatnie pytanie pojawiło się nie wiedzieć skąd. I nie było tak poważne jak to jej, ani tak, jak to, które on zaraz: - Jest okej. Jak twój nastrój? – o.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nawet jeśli to spotkanie nie byłoby dobrym pomysłem, odmawianie, podczas gdy oboje nie mieli konkretniejszych planów i w zasadzie nie znali się na tyle, żeby wydać jakiekolwiek osąd, nie miało najmniejszego sensu. Poza tym to wszystko wyszło raczej spontanicznie, naturalnie, całkowicie normalnie. Po tych kilku wymienionych wiadomościach, nie miała większych obaw, nawet jeśli od dłuższego czasu nawiązywanie nowych znajomości nie przychodziło jej już tak lekko. Bo, jak wspomniałam, nie była towarzyska. Ale starała się, okej? Tym razem się starała i nawet – o dziwo – nie wymagało to większego wysiłku. Była po prostu sobą. W dodatku nie tą obecną sobą, czyli osobą zagubioną i wycofaną, a zwyczajną Adore sprzed lat. Bo całkiem szczerze, nawet nie pamiętała już, kiedy ostatnio prowadziła luźną rozmowę z kimś, kogo prawie w ogóle jej nie znała i okazało się to dość … orzeźwiające. Pozwalało chociaż na chwilę zapomnieć o problemach. – Aha, aha – mruknęła, jakby analizując jego wypowiedź. Zdecydowanie miał tendencje do odwracania kota ogonem – zresztą o tym przekonała się już przy pierwszym spotkaniu. Postanowiła więc wypróbować podobną metodę. – Czyli kiedy TY wpisywałeś swój numer do MOJEGO telefonu, ani przez chwilę nie chciałeś, żebym się odezwała? I kiedy PONOĆ byłam dla ciebie tak niemiła, nie chciałeś mnie zaprowadzić do tego … jak właściwie nazywa się to miejsce? Nie? Poszłam za tobą przypadkiem? – zapytała, znowu wracając do tego nieszczęsnego spotkania na ulicy. – Jeśli dobrze pamiętam, pierwszy do mnie podszedłeś, a w wiadomości wspomniałeś coś o kawie. Więc mamy … nie kawę, ale no jesteśmy tutaj. I nie jest źle, nie? Pub daje radę – powtórzyła za nim, znowu przybierając przy tym całkiem niewymuszony uśmiech. Zignorowała jego informację na temat irlandzkiego pochodzenia, z marszu uznając ją za całkowitą bzdurę. – Mnie się podoba – stwierdziła, po czym otworzyła usta, żeby powiedzieć coś w stylu, że być może nadeszła pora, żeby zdradził jej swoje prawdziwe imię, aczkolwiek szybko je zamknęła. Niewiedza w pewnym sensie była całkiem fajna, nawet jeżeli chodziło o głupi szczegół, który nic właściwie nie zmieniał. Gruby w młodości, złośliwy w dorosłym życiu – nadal pasowało. Zachowała powagę, gdy zobaczyła lekki grymas na jego twarzy, po tym, jak postawiła przed nim bardzo kolorowego drinka, aczkolwiek chwilę później jakoś z tego wybrnął. – To zdrowie, nie? – zapytała, od razu przystawiając sobie szklankę od ust i upijając z niej spory łyk. Nie było takie złe, aczkolwiek przy następnej kolejce zdecydowanie postawi na whisky. – Również nie znam się na polityce, nie znam Irlandczyków, ten drink był głównie żartem, którego nigdy więcej nie powtórzę i też mam taką nadzieję – powiedziała, w tym samym tonie, po raz kolejny. – W miarę. Siedziałam sama, piłam, ktoś, z kim się umówiłam, sporo się spóźnił, ale teraz jesteś tutaj ty. Jest w miarę – powtórzyła, wzruszając ramionami, jakby rzeczywiście mówiła mam to gdzieś. – Chcesz dużo wypić? Uważaj, mam mocną głowę – dodała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zmrużył oczy z uśmiechem, kiwając głową na wszystko co mówiła. Słuchał i się uśmiechał, mimo że starał się nie, ale jego kąciki ust uciekały w górę już od momentu wysyłania do niej głupiach wiadomości, więc teraz naprawdę ciężko było mu przestać.
- Podczas gdy wpisywałem mój numer do twojego telefonu, o który wręcz błagałaś, bo tak bardzo się o mnie martwiłaś… – wziął w końcu odważnie w dłoń tego drinka i upił łyk albo od razu dwa, żeby mieć go z głowy, krzywiąc się przy tym okropnie i nawet tego nie kryjąc. – to… trochę tak. Trochę miałem nadzieję, że się odezwiesz. I gdzieś mnie zaprosisz, bo mi strasznie ciężko byłoby cię znaleźć – dokończył już całkiem poważnie, a jednocześnie szczerze, wzruszając przy tym ramionami. – I totalnie nie jest źle. A ja zupełnie nie podszedłem do ciebie dlatego, że potrzebowałaś pomocy. To wszystko… – rozglądnął się po pubie. – …to był od początku bardzo dobrze rozpracowany plan. Całkiem dobry, hm? – no niech mu powie, że nie, to się zaśmieje! Choć przecież oboje wiedzą, że to nieprawda z tym planem, ale z całą resztą już jak najbardziej. Nie żeby łatwo było go przyprawić o zażenowanie, ale czuł się wyjątkowo rozluźniony. Miał wrażenie, że może powiedzieć właściwie cokolwiek, a jej nie sprawiałoby to najmniejszego problemu. Czy to było tylko wrażenie? – Zdrowie – odpowiedział, unosząc szklankę w górę i oh well, chciał mieć to za sobą, więc wypił to, co w tej szklance było praktycznie na raz, a później z niemałym niezadowoleniem na twarzy, wzkazał na nią palcem. – Nigdy więcej – rzekł poważnie, bez słowa wyjaśnienia wstając i podchodząc do baru, po to by wrócić z grubymi szklankami. Łiski z lodem. Przynajmniej pod tym względem chyba do siebie pasują? – Napój bogów, dasz radę? – skąd mógł wiedzieć, że akurat to jej odpowiadało najbardziej? Nie miał pojęcia. Kręcił głową na jej słowa, dając do zrozumienia, że sam spóźnialstwa nie popiera, ale już o tym wspomniał i uzgodnili, że ostatecznie było jej dane spędzić czas w lepszym towarzystwie. A ja już sama się zgubiłam, bo to przecież on, więc od nowa. – Onie, serio? Ja nie, chyba nie… Naprawdę masz silną głowę? – to byłoby bardzo przykre, gdyby zaniemógł, podczas gdyby ona nadal świetnie się bawiła. Choć może wtedy już by przestała? Przezorny zawsze ubezpieczony, więc odstawił od ust tę szklankę, którą właśnie do nich przykładał. – Pozostało mi jedno pytanie, pamiętasz? – właściwie to miał dwa, więc musiał się jeszcze chyba chwilę zastanowić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Z trudem powstrzymując śmiech, o mało nie wypluła swojego drinka, gdy zobaczyła, jak Tobias zareagował na smak kolorowego napoju. Zdecydowanie to przekoloryzował. – Byłam miła – powiedziała, z przesadną pewnością w głosie, kładąc nacisk na słowo miła. – Zrobiłam ci krzywdę, więc w dobrym guście było okazanie jakiegokolwiek zainteresowania – dodała, bo całkiem poważnie przejmowała się tym, że złamała komuś nos. To był jej pierwszy tego typu sukces! I zapewne ostatni, bo chociaż całkiem szczerze chodziło jej po głowie, żeby zainteresować się sztukami walki, nie planowała więcej ruchów, które przekraczałby granicę zasad fair play (czy czegokolwiek, co obowiązywało w tej dziedzinie). Wtedy po prostu nie wiedziała co robi – No tak, racja. Jak raz spotkasz osobę z atakiem paniki na ulicy, jest małe prawdopodobieństwo, że coś takiego powtórzy. A to pewnie byłby twój jedyny trop – powiedziała, niby żartobliwym tonem, chociaż w rzeczywistości … było w tym trochę racji, nie? W zasadzie nic o niej nie wiedział, oprócz tego, że ewidentnie miała poważniejsze problemy, o których nie za bardzo chciała rozmawiać oraz że była lekarką, aczkolwiek to raczej nieaktualne dane. Zakładając, oczywiście, że naprawdę chciałby zobaczyć się z nią po raz kolejny. – Yhm, może powiesz jeszcze, że ty byłeś winny całej sytuacji? – zapytała, kompletnie niepotrzebnie, bo mężczyzna znowu gadał od rzeczy i równie dobrze mogła po prostu olać tę uwagę. Aczkolwiek fakt – była w tym momencie wyjątkowo odporna i raczej nie mógł tak łatwo wyprowadzić jej z równowagi. Przynajmniej nie tym razem. Czyżby to uderzenie w dalszym ciągu działało, kompletnie ograniczając jej zniechęcenie oraz irytację? – Daj …spokój chciała powiedzieć, aczkolwiek zanim zdążyła skończyć zdanie, Tobias wstał z miejsca, żeby podejść do baru. Tak, jej również nieco ulżyło, gdy zobaczyła whisky, nawet jeśli kolorowym drinkom raz na jakiś czas nie mówiła nie. – A ty dasz radę? – zapytała, po czym ze swojej szklanki upiła całkiem spory – jak na to, że alkohol drażnił jej gardło zdecydowanie bardziej, niż przy tej kolorowej tragedii – łyk. – Nie wiem, może? Tak mi się wydaje – wzruszyła ramionami. W zasadzie była to tylko i wyłącznie jej subiektywna ocena i mogła być nie do końca zgodna z prawdą? Istniało prawdopodobieństwo, że głowę miała mocniejszą niż kiedyś, ale niekoniecznie mocną. – Sprawdzimy? – to już totalnie żartem rzuciła, chociaż humor miała dobry, więc równie dobrze mogła nieco popuścić hamulce, licząc, że tym razem nie wydarzy się żadna tragedia. – Co? Zadałeś już jakieś … zdecydowanie więcej niż trzy, nie policzę. Ale dobra, strzelaj – powiedziała, odpuszczając całkowicie fakt, że sam zaproponował trzy pytania i sam przeskoczył ten limit. Zresztą czy one nie były stricte jako wskazówki do znalezienia miejsca, w którym już się znajdował?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ja też byłem miły – oczywistym było, że przerobi to na swoje. Znali się już całe… z godzinę może raptem razem wzięte? Dwie? Ale pewnie już wiedziała, że potrafił odwracać kota ogonem jak mało kto. – Działa ci się krzywda, więc w dobrym guście było okazanie zainteresowania – wiedział, ok.? Zdawał sobie sprawę, że jego gadanie, to jak się wypowiadał i to co mówił, mogło być szalenie irytujące. Wiedział. Dlatego starał się już nie pleść trzy po trzy jak za pierwszym razem, ale chyba po prostu… denerwował się? Odrobinę? Najpewniej tak właśnie było, bo przecież nie zawsze robił z siebie kretyna, a naprawdę chciał by poznała też inną jego stronę. Normalną. Poważną. Taką też miewał. Zmrużył oczy, a zaś uniósł brwi, kiedy zobaczył jak pewnie wlewa sobie do gardła whisky. Hm, okej. Nie tego się spodziewał, skoro zaserwowała mu najbardziej kolorowego i słodkie drinka jakiego pił… od bardzo dawna. – Jezu, chyba nie? – aż stracił wiarę we własne możliwości. Nie pijał dużo – nie zapijał się do nieprzytomności, a jak drinkowwał, to raczej z głową. Nie chodziło tylko o wizję ojca z drinkiem w dłoni, ale też alkohol nie szedł w parze z treningami, prawda? – A co? Ostatnio ja ciebie zbierałem z ulicy, teraz chcesz ty zbierać mnie? – raczej nie powinien porównywać tych dwóch sytuacji, więc pewnie miałaby prawo się oburzyć, ale powiedział to nim pomyślał. Skrzywił się, mentalnie uderzając się pięścią w twarz, mając nadzieję, że jego komentarz zostanie nie skomentowany, jak już kilka dzisiejszego wieczoru. Zaś kiedy dostał pozwolenie na pytanie, umilkł na sekundę. Przyglądał jej się z lekkim zastanowieniem na ustach, bawiąc się jednocześnie szklanką z alkoholem, którą raz po raz przykładał do ust. W sumie miał dwa, które chciał zadać najmocniej, ale gdyby się uparł, to pewnie mógłby zasypać ja lawiną innych, mniej lub bardziej mądrych pytań. – Jeżeli poczujesz się raz jeszcze tak, jak wtedy na ulicy… – sam nie wiedział, czemu tak dziwnie było mu nazwać to po prostu atakiem paniki, a w tym samym czasie tak łatwo przychodziło mu mówienie o tym. – …to zadzwonisz do mnie? – po co? Sam nie wiedział. Żeby zdzieliła go raz jeszcze w twarz, co mogłoby jej pomóc? Być może. Żeby zwyczajnie ktoś przy niej był? Całkiem możliwe. - I chciałbym znać twoje imię – uśmiechnął się ostatecznie. – Co teoretycznie nie jest pytaniem, więc możesz uznać, że zadałem jedno, prawda? A jeśli nie, to możesz wybrać na które chcesz odpowiedzieć – wzruszył ramionami, bo z jakiegoś powodu miał wrażenie, że samej jej nie będzie zbyt łatwo wybrać, na które chce mu udzielić odpowiedzi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Fakt, wykazałeś się – przyznała niechętnie, aczkolwiek całkowicie zgodnie z prawdą. Miał rację, w nieudolny sposób zrobił coś dobrego i rzeczywiście jej pomógł. Chociaż to nie tak, że bez jego wsparcia absolutnie by sobie nie poradziła, bo zazwyczaj dawała radę, okej? Odczekała kilka chwil, odetchnęła, uspokoiła się i ruszała dalej – norma. Musiała nauczyć się panowania nad emocjami albo przynajmniej … radzenia sobie w takich sytuacjach, skoro zachowanie kontroli stanowiło tutaj konkretny problem. Alkohol, który tak często w siebie wlewała, zdecydowanie nie pomagał. – Powinnam się jakoś odwdzięczyć, nie? – rzuciła, posyłając mu niewinny uśmiech, aczkolwiek prawda jest taka, że nie zamierzała wcale pić nie wiadomo ile, niemalże do nieprzytomności, zwłaszcza, że spędzała czas z nowopoznaną osobą. Owszem, po szybkim wyzerowaniu wcześniejszego drinka, delikatnie szumiało jej w głowie, ale nie było to jeszcze nic wielkiego. I po nim też nie spodziewała się, że mógłby przesadzić, bo wydawał jej się taki … spokojny, (wbrew pozorom) ogarnięty i może nieco bardziej odpowiedzialny, niż ona. Nawet jeśli przeinaczał praktycznie wszystko, co mówiła, niezaprzeczalnie lubił postawić na swoim i niesamowicie ją irytował. Ale z drugiej strony potrafił zaskoczyć – jak teraz, gdy podzielił się swoim zapowiedzianym pytaniem. Patrzyła na niego oniemiała, kilkakrotnie mrugając i zastanawiając się, jak powinna zareagować. – A chcesz, żebym do ciebie zadzwoniła? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, chociaż szczerze, zrobiło jej się cieplej na sercu. To było miłe. Cholera, nie spodziewała się czegoś tak miłego i miała szczerą nadzieję, że zaraz tego nie zepsuje, stwierdzając na przykład, że eee, nie, tylko się upewnia, że nie będzie zawracać mu głowy. Bo mógłby. Aczkolwiek prawdopodobnie dostałby – po raz kolejny – w nos. – Znamy się już jakieś dwie, w porywach do trzech godzin, więc w porządku. Mam na imię Adore – przyznała, chociaż całkiem podobał jej się pseudonim, który od niego dostała. Reed, nieźle. – Jako że wyczerpałeś limit, uznajmy, że jest to seria pytanie za pytanie. Więc? Twoje imię? – zapytała. Pod tym względem akurat musieli być kwita.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zaśmiał się na jej słowa. – Obiecuję, że dołożę wszelkich starań, żebyś nie musiała mnie dziś zbierać z podłogi, okej? Trochę to by było mało przyjemne, skoro prawie w ogóle się nie znamy, a ja pewnie następnego dnia spaliłbym się ze wstydu, a mimo że w różowych policzkach mi do twarzy, to pewnie dbałbym o to, żeby ci się nigdy więcej nie pokazać na oczy. Nie róbmy ci tej przykrości, dobrze? – no halo, rozmawiali czysto teoretycznie, bo jednak oboje wyglądali na ludzi, którzy mimo wszystko wiedzieli jak zachować się w towarzystwie, szczególnie tym nowo poznanym, ale mimo wszystko – oboje na pewno nie chcieli tak zakończyć tego wieczoru. Wzruszył ramionami. Nie wiedział czemu chciał. Ale chciał, a to się chyba liczyło najmocniej. Może po prostu ją polubił? – A pytałbym, gdybym nie chciał? – no bo co ona, co to za głupie pytanie na jego pytanie? – Może będę umiał odciągnąć twoje myśli od tego… czegoś, z jakiego powodu to masz. Może samym moim widokiem tak się ucieszysz, że zapomnisz o wszelkich smutkach? Może za którymś razem już stanę się od tego ekspertem, bo skoro udało mi się raz, to pewnie uda się za drugim i piątym, a potem dziesiątym? – oczywiście, że jego odpowiedź zawierała zupełnie niepotrzebny sarkazm, którego nie powinno być przy tym temacie, ale mówił tak tylko i wyłącznie przez to głupie pytanie, bo przecież kilka minut wcześniej już zaczynało być całkiem poważnie, prawda? – Może… po prostu zadzwoń i zobaczymy co się stanie? – dokończył w końcu tego swojego drinka, ale halo, nie było opcji by taka ilość alkoholu w jakikolwiek sposób na niego wpłynęła. Za mało, o wiele za mało. Uśmiechnął się szeroko, kiedy w końcu wyjawiła mu swoje imię. – Adore? A to jakiś skrót, czy już całość? – nie wiedział, ok. Nigdy podobnego imienia nie słyszał, więc miał prawo zadać to głupie pytanie, których, tak swoją drogą, była tutaj dzisiaj od groma. – Przecież znasz moje. Tobias. Masz niezłego strzała – kiwnął głową, po raz pierwszy zupełnie nie nawiązując do swojego nosa, a po prostu do trafności jej zgadywania i przypisywania ludziom imion. Wcale nie musieli być kwita, co to, to nie. Zerknął do swojej szklanki, zachowując się tak, jakby właśnie wcale nie wykręcał się od prawdziwej odpowiedzi. – Jeszcze jeden? Masz ochotę na spacer? – i wcale nie przeszkadzało mu to, że coraz głośniej było słychać z zewnątrz uderzający o powierzchnię chodników deszcz. Pytanie tylko (znowu) czy przeszkadzało to jej?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Pike Place Market”