WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • Zadanie — wyjdź na środek baru i spróbuj zatańczyć tradycyjny, irlandzki taniec.
— Teraz się nie boję — przyznała szczerze w ruszając bezradnie ramionami. — Po pierwsze, nie wiem czy dożyje starości. Po drugie szkoda mi młodości, która poświęć na strach przed czymś czego mogę nigdy nie doświadczyć, więc to głupie… głupie bać się jej teraz. Jak przyjdzie na to czas to będę się tym martwić — wyjaśniła swój punkt widzenia, szybko dodając — ty też nie powinnaś, szkoda czasu i młodości — pomimo żartów z pierwszych zmarszczek i zbliżającego się botoksu naprawdę uważała, że jeszcze mają wspaniałą młodość przed sobą; może to już nie nastoletnie szaleństwo, ale wciąż wiele możliwości rozpościera się przed nimi. Szybko też przytaknęła na propozycje Charlie, entuzjastycznie rzecz jasna! — Ty i ja w jednym domu starości? To jak wygrana na loterii! Będziemy wymiatać w bingo, a wszyscy dziadkowie nasi będą — oznajmiła pełna nadziei, jakby przed nimi malowała się wspaniała przyszłość. — Widzisz? Nie masz się czego obawiać — wyznała, starając się dodać przyjaciółce otuchy i nagle wyciągnęła w jej stronę mały paluszek z nadzieją, że i ona zrobi to samo, bo lada moment miała nastąpić wymiana przyrzeczeń. — Więc od teraz, co by się nie działo, będziemy korzystać z życia, cieszyć się nim i ignorować irracjonalny strach, który nas nie dotyczy, bo wspólna starość mamy jak w banku i samotność nam nie grozi — może czas najwyższy zerwać na trochę z rozsądkiem, dać się porwać ten jeden raz? Najgorszym scenariuszem było to, że któraś z nich będzie cieszyć się starością u boku kochającego starca, ale halo! Od czego był pokój nad garażem? Idealny dla babcinej przyjaciółki, koniec kropka. Postanowione.
— Mnie to ciekawi, czy taki potrafi zaspokoić taką młódkę czy musi się wspomagać? — okej, oficjalnie była już za bardzo pijana, inaczej nie dało się wytłumaczyć tej rozkminy. — N I E W A Ż N E — szybko się poprawiła ochoczo przytakując na zmianę tematu.
Pieniądze, seks… cholera, jakie próżne baby z nich! A gdzie uczucia?! Dobra, żarty na bok. Apolonia nie żałowałaby małej fortuny (może w Vegas się jej poszczęści) choć więcej niż pewne, że rozdałaby ją szybko w ramach wsparcia różnych inicjatyw, zbiorek, wolontariatów czy schronisk. Nawet by się nie zorientowała, kiedy roztrwoniła to na potrzebujących. Seks z kolei zszedł u niej na dalszy plan i długi czas tam tkwił, dopiero Mikael tak naprawdę sprawił, że znów coś zadrżało w podbrzuszu, kolana zmiękły, a stanik sam się rozpinał… no dobra, to ostatnie zdarzyło się jej tylko raz, do dziś nie wie jak do tego doszło. Magia pożądania (albo desperacji, która sprawiła, że nawet jej staniki były nawet na głodzie). Jeśli Charlie nie chciała skończyć jak Pola to może jednak powinna wziąć się za tego barmana - jeszcze nic straconego!
Prawda była taka, że Apollonia wierzyła w miłość - taką prawdziwą, do końca życia. Problem w tym, że była pewna iż już ją zaprzepaściła swoją ucieczka sprzed ołtarza. I co teraz? Czy naprawdę sobie kogoś znajdzie? Jeśli tak to gdzie? Do Las Vegas się nie wybierała. Jeszcze. Kiedy? Ech... Nieważne, może chociaż Charlie się uda - i miała naprawdę dobre chęci chcąc przeszukać internet w poszukiwaniu tajemniczego Pana, problem w tym że szybko się poddała. Nie wiedziała co jeszcze przyniesie ten wieczór, ale była pewna jednego - nie spędzą go nosem w telefonach! Postanowione i basta. Jeszcze do tego wrócą, może lecząc kaca o poranku? Biorąc pod uwagę to z czym Apollonia powróciła do baru można było śmiało stwierdzić, że kac będzie potężny. Była już całkiem dobrze wstawiona, ale chęci do zabawy jeszcze jej nie odebrało. Ba! Wręcz przeciwnie. Czuła się jakby nagle stała się lekka jak piórko (nic dziwnego, sikała chyba z trzy minuty więc musiała być lżejsza) i energia mogła ją nieść w siną dal.
—To moja szczęśliwa koniczynka. Przyniesie mi spokój i miłość — odparła dumnie, jakby jej głowę przyozdobiła królewska korona, a nie koślawa koniczyna. — Teraz się śmiejesz, ale później będzie ci łyso, o! — tak, to już ten czas, w którym zaczęła cwaniakować robiąc przy tym anielskie słodkie miny, przez co wcale nie wyglądała groźnie. — Oj tam, na pewno się zmywa, nie panikuj — dodała dopijając zawartość swojej szklaneczki, a czując unoszące się w powietrzu fanfary po tej fenomenalnej zapowiedzi Charlie stwierdziła, że musi się wszystkim pokazać i to z jak najlepszej strony.
Oto Pola... i jej trochę zbyt krótka sukienka jak na taniec na barze, ale nim ktokolwiek zdążył zaprotestować już było za późno. Zwolennicy irlandzkiej muzyki podgłośnić regulator, a Hudson dość nieudolnie zaczęła tańczyć tradycyjny irlandzki taniec. Dobrze by było, gdyby go umiała, kilka filmów z tym motywem nie wystarczyło, więc bardziej przypominało to jakąś karykaturę tego jak to powinno wyglądać, ale yolo.
Tak, to dobry moment na wezwanie posiłków.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Miała rację, ale tym razem Charlie nie chciała powiedzieć tego na głos. Bała się przyszłości, samotności, spotkań z byłym, śmierci i prowadzenia samochodu w korkach. Myślenie o tym przytłaczało ją, a czas leciał nieubłaganie, nie pytając czy chce ktoś zwolnić na moment. Właśnie podczas picia alkoholu nastawał najlepszy moment na rozważanie życia na atomy. Procenty uruchamiały uśpioną na co dzień część mózgu, aby nurtować coraz to gorsze tematy podczas jednego wieczoru. Kac nigdy nie był skutkiem picia – był skutkiem myślenia.
Mimo to, wizja wspólnej starości z Polą w jednym domu starców – wyśmienita! Już pal licho, że miały ile lat? Trzydzieści? To w końcu nie zalicza się jeszcze do bardzo starych ludzi i rzeczywiście mają przed sobą kawał lat do odpukania. Chociaż, skoro ludzie kupują kwatery, dlaczego one nie mogą myśleć już który dom starości wybrać?
- Tylko jest jeden, dość istotny problem, wiesz? Nie potrafię grać w bingo - oznajmiła całkowicie poważnie, wzdychając przy tym jak najbardziej teatralnie jakby chciała dodać dramatyzmu tej całej sytuacji. Było jej jednak trochę lżej na sercu, że w razie wypadku miała taką przyjaciółkę jak ona. Podejrzewała, że i tak nie skończą same, a przynajmniej nie Pola; Charlie zaadoptuje psa i będzie równie szczęśliwa. Pierdolenie o Chopinie.
Już dawno nie śmiała się tak głośno i tak często jak tego dnia. Kolejny atak śmiechu rozdarł jej płuca, a łzy, które pociekły po policzkach strumieniami, już dawno rozmazały jej idealne kreski. Nie spodziewała się takiego toku myślenia po Poli, ani po sobie, chociaż i jej to chodziło po głowie.
- Kochana, członek to nie praca, nie postoi i trzy dni – wytłumaczyła szybko, jeszcze zanim Pola zgorszyła się na własne słowa. Zarechotała znów ze śmiechu i zakryła oczy, mając nadzieję, że jakkolwiek ten gest odrzuci obrzydliwe myśli w siną dal. - Nie chciałam tego widzieć, nic z tych rzeczy, ale… w sumie to ciekawe. Są jakieś badania na temat seksu starych ludzi? Filmy to filmy, ale jakie jest życie, hm?
Pieniądze to nie wszystko, ale takie dobra materialne są niezwykle ważne. Everett coś o tym wiedziała. Jej mąż zrobił wszystko, aby po swojej śmierci zostawić masę długów. Nikt, absolutnie nikt nie ma pojęcia o jakiej kwocie tu mowa, ale wystarczy sam fakt, że Michael miał słabość do hazardu. Może to była jakaś jego zemsta za to, że całe życie jego żona myślała o Harper-Jacku Dwellerze? Niewykluczone. Po poronieniu nie chciał na nią patrzeć pod każdym kątem, zwłaszcza seksualnym. Nie chciał jej. Miał wyrzuty sumienia. I plan zniszczenia jej życia. To było pewne, że zaplanował kiedy zapić się na śmierć. Na pewno gdzieś jest list samobójczy w jego rzeczach, których Charlie pozbyła się z wyjątkową prędkością. Nie wszystkich, ale większość.
Prawdziwa miłość za to na pewno gdzieś istnieje, ale gdzie? Ktoś może kogoś kochać do utraty tchu, ale to nie wystarczy; trzeba kogoś, kto odwzajemnia tą miłość. U Charlie to raczej nie działa, bo gdyby ją kochał, robiłby wszystko, aby ją odzyskać. U Poli? Pewnie jeszcze też tego nie ma. Pytanie brzmi: czy ona na pewno kochała swojego byłego narzeczonego? Teraz co czuła to mogły być tylko i wyłącznie wyrzuty sumienia, a może tak naprawdę – ocaliła ich życia? Zatrzymała koło okropnej, wspólnej przyszłości, gdy jest im lepiej oddzielnie? Dobrze, że przestały grzebać w przeszłości. Lepszy będzie kac niż zobaczenie historii wyszukiwania dnia następnego. Pola rzeczywiście może żałować też kaca, chociaż widząc, jak doskonale się bawi, aż żal byłoby jej wspominać, że istnieje takie coś jak morderca, kac morderca. Mimo to, zaczynała powoli trzeźwieć, ponieważ przyjaciółka rozkręcała się aż za bardzo.
- A jesteś pewna, że to nie tatuaż? – uśmiechnęła się nieco szerzej, kręcąc głową. Mogła też pomieszać coś więcej, zapomniałaby więcej rzeczy, zrobiłaby sobie też koniczynkę i rzygałaby zieloną tęczą. Ba! Zatańczyłaby nawet na barze i uwiodłaby barmana. A tak, jej wewnętrzne ja wciąż ją gdzieś stopowało do niektórych rzeczy. Uniosła brwi, a buzia rozchyliła się w idealne „o” na kolejne kroki przyjaciółki. Zresztą, zobaczyła też trochę za dużo przez tą zbyt krótką sukienkę. Podniosła się z krzesła i wyciągnęła ręce do Poli. - Złaź, proszę cię… Jezu, zabijesz… się! – Próbowała ją ściągnąć z baru, ale była bardziej zajęta unikaniem dostania w twarz z nogi tańczącej elfiątki.
Wysłała szybkiego smsa do Roberta, bo skoro o nim Pola wspomniała, stwierdziła, że będzie to dobry pomysł. Nawet kojarzyła go przez Mitcha, więc wiedziała, że nie jest żadnym mordercą (nawet jeśli czasem miał taki wyraz twarzy). Odganiała mężczyzn od baru, aby nie zaglądali Poli pod sukienkę, a wino, które wypiła tego wieczoru, wyparowało całkowicie. Proszenie przyjaciółkę o ogarnięcie się było w tej chwili bezsensowne.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

koszulka hit

Wstępnie miał nie świętować Lepreconu, bo przypływ weny sprawił, że postanowił napisać kilka nowych rozdziałów powieści, nad którą aktualnie pracował. Co prawda szło mu naprawde nieźle, jednak gdy nadszedł wieczór, nie mógł przestać myśleć o święcie, na którym teraz prawdopodobnie wszyscy świetnie się bawili, włącznie z Polą i Charlie, które postanowiły zrobić sobie babski wieczór. Mężczyzna odchylił się na obrotowym krześle i wyjrzał przez okno, wzrokiem sięgając ku oświetlonym ulicom w oddali i przyglądając się przez chwilę milionom świateł, pochodzących z okien wielu budynków mieszkalnych i biurowych, nie pomijając kolorowych reklam i szyldów. Słyszał ruch uliczny, trąbienie samochodów i pokrzykujących lub głośno śmiejących się ludzi. Nawet Mitch gdzieś wyszedł. Momentami miał wrażenie, że Mitch ma ostatnio bogatsze życie towarzyskie, niż on.
Zmarszczył brwi i wepchnął sobie śliwkę w czekoladzie do buzi, po czym zaczął ją rzuć, miętoląc papierek między palcami. Nie był już pewien czy będzie mógł skupić się na dalszej pracy, ciągle myśląc o zabawie, która go omija. Kufle zielonego piwa, przebrani za skrzaty ludzie, ubrani na zielono, różne ciekawe zabawy, tańczenie na barach i stołach, irlandzka muzyka. Westchnął ciężko, połknął czekoladę, po czym podniósł się z krzesła i ruszył do szafy. Na taką imprezę musi mieć odpowiedni strój. Doskonale pamiętał, że gdzieś miał upchniętych kilka rzeczy z zeszłorocznego Lepreconu, więc wywrócił wszystko do góry nogami, zanim je odnalazł. Koszulka z napisem “kiss me I’m irish or drunk or whatever”, typowy kapelusz skrzata, którego po namyśle postanowił jednak dziś nie zakładać i pasek do jeansów z koniczyną zamiast klamry. Idealnie. Przebrał się i ruszył w drogę. Postanowił, że pójdzie na żywioł i zrobi rundkę po knajpach sam. Być może spotka kogoś znajomego albo nawiąże nowe ciekawe znajomości i na pewno będzie świetnie. Nie mógł się wprost doczekać. Może nawet wpadnie na dziewczyny? Kto wie.
Do śródmieścia dojechał tramwajem, gdzie już na wstępie dopadł go irlandzki nastrój. Nawet jakaś podpita panna próbowała go cmknąć, ale zrobił zwinny unik i wysiadł pospiesznie, po czym zniknął w tłumie. Mało brakowało!
Zanim dostał wiadomość od Charlie, zdążył zwiedzić już dwie knajpy i wypić trzy zielone piwa oraz kieliszek ognistej, poznać pięć nowych, bardzo zabawnych osób oraz spotkać troje znajomych, z którymi również wzniósł toast.
Gdy odczytał smsa, znajdował się w zasadzie sto metrów od Fado. Patrzył przez chwilę na wypisane na ekranie jego telefonu słowa, po czym zmarszczył brwi i rozejrzał się. Musiał podjąć działania i to natychmiast. Schował telefon ostrożnie do kieszeni kurtki, po czym ruszył biegiem w stronę wymienionej w wiadomości knajpy. Wpadł do środka zdyszany, mimo że wcale długo nie biegł, i rozejrzał się. Długo nie musiał szukać. W tej danej chwili Pola była jedyną dziewczyną tańczącą na barze. Rozdziawił lekko usta, widząc jak krótką sukienkę założyła, a potem przyjrzał się wszystkim facetom, którzy próbowali pod nią zajrzeć. Krzyknął cicho, po czym zatkał sobie usta i rozejrzał dyskretnie, czy nikt nie widział jego spanikowanej reakcji. Wszyscy byli zajęci czymś innym, więc na szczęście mu się upiekło. Odchrząknął, po czym ruszył zdecydowanym i szybkim krokiem w stronę przyjaciółki. Zdjął kurtkę, wdrapał się na bar, po czym pospiesznie zarzucił odzież wierzchnią na dziewczynę. — Koniec przedstawienia — zarządził, bo czasami potrafił być stanowczy, nawet męski i zdecydowany. Wziął Apollonie na ręce, nawet jeśli protestowała, po czym zszedł z baru razem z nią, aby zaraz posadzić przy jednym ze stolików.
Odszukał wzrokiem Charlie — Hey, widzę że świetnie się bawicie — mruknął, odrobinę rozbawiony, nawet jeśli nie spodobało mu się, że obcy faceci właśnie oglądali sobie pośladki Poli. — Dużo wypiła? — wskazał na tancereczkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Trzeba postawić sprawę jasno - Hudson kompletnie się upiła, ale to nie oznaczało, że cały wieczór wyparuje jej z głowy. Gdzieś w swoim jeszcze w miarę ogarniętym notatniku, zaszytym w czeluściach mózgu z dala od amnezji alkoholowej zapamiętała sobie, że będzie musiała popracować z Charlie nad tym głupim strachem, którym marnowała sobie najlepszy czas swojego życia. Ona była już mądra po szkodzie, bo strach w jej życiu namieszał już niejednokrotnie, dlatego nie miała zamiaru pozwolić jej na to samo.
— A myślisz, że ja potrafię? Wyrwiemy najbardziej ogarniających staruszków i urobimy ich by nas nauczyli — machnęła ręką na znak, że to pikuś będzie. Ponownie, nie było co się martwić. Dziś niewątpliwie mogły odetchnąć z ulgą, bo właśnie ustaliły sobie bezpieczny plan na przyszłość - wspólny dom starców. Yolo, teraz już można tylko szaleć iii śmiać się, a tego drugiego im nie brakowało. Ludzie siedzący najbliżej nich spoglądali niepewnie, kiedy po raz kolejny wybuchły niekontrolowanym śmiechem, na szczęście tylko one wiedziały skąd to się wzięło.
— Nie mam pojęcia, ale jeśli nikt takich nie przeprowadził to mamy drugie zajęcie w domu starców, zaraz po bingo! — będą testerkami, poszerzą wiedzę, może nawet napiszą książkę. Gorzej, jeśli wyjdzie z tego jakiś pomarszczony erotyk, a one będą stawiane na równi z Blanką Lipną (Lipińską, jak jej było?) Z drugiej strony nawet jeśli okazałoby się to gniotem to co z tego? Może zarobiliby fortunę na starość i w końcu Charlie spłaciłaby długi swojego męża? Lepiej późno niż wcale, prawda?
— No co ty — odparła pewnie, po czym polizała palec by potrzeć swoje czoło energicznie w miejscu, w którym znajdowała się koniczynka. — Widzisz? Schodzi! — gówno prawda, nic nie schodziło. Oczywiście był to marker, ale jak widać Apollonia była już w swoim świecie pełnym radości, ukojenia, swobody, wolności… aż chciało się żyć! Och jak pragnęło się tańczyć! Zupełnie nie rozumiała, co Charlie wołała tam z dołu - jakby znalazły się w innych wymiarach, choć biorąc stan upojenia Hudson było to całkiem możliwe. Totalnie odleciała w rytm irlandzkiej muzyki.
Ach no właśnie! Ta irlandzka muzyka! Apollonia całkowicie się jej oddała, sprawiając tym samym, że niejeden pan na sali chciałby, by ona się mu oddała; choć to raczej nie sprawka jej umiejętności tanecznych, a tego jak jej sukienka w podskokach falowała ukazując majteczki w zielone kropeczki. Hop, siup, nawet zrobiła obrót i prawdę mówiąc, gdyby nie to, że ktoś nagle ją złapał to pewnie zaliczyłaby epicką glebę spadając prosto z baru na ziemię, w objęcia nie jednego, a wielu zapalonych fanów jej irlandzkiego popisu tanecznego.
Koniec przedstawienia.
Stanowczy głos Roberta, którego kurtka zdążyła ją otulić, dotarł do niej z opóźnieniem. CHWILA, MOMENT. Jak to Roberta? Początkowe zdziwienie zmieszało się z wyrazem uroczego niezadowolenia, a swoją dezaprobatę wyraziła ustami wygiętymi w podkówkę i zmarszczonym nosem, czego mógł nie zauważyć, bo nim się zorientowała znalazła się na jego ramionach. — Ale ja jeszcze nie skończyłam obrotu! — Ups, spódniczka się jej podwinęła w tym momencie więc na koniec zamiast dokończyć swój popis zaserwowała ostatni widok na majteczki w kropeczki, którymi później spoczęła na barowym krześle obracając się trochę w lewo, trochę w prawo. Wyglądała tak niewinnie, kiedy z błogim uśmiechem przyglądała się Charlie i Robertowi, mrugając oczętami - najwyraźniej dumna z siebie.
Dużo wypiła?
— Wiesz, że możesz mnie o to zapytać? — zaprotestowała radośnie, po czym próbując na paluszkach obliczyć kolejne drinki jakie zamawiały i dokładając do tego te, które wypiła nim Charlie zjawiła się w barze… raz, dwa, trzy...nie umiem liczy...ć. Nic dziwnego, że nagle wyglądała na lekko zdezorientowaną. — Ups, nie pamiętam — roześmiała się tak, jakby to był dobry żart. — Co oni tacy poważni? — mruknęła do siebie i wbrew protestom podniosła się ze stołka wytężając wzrok, bo właśnie starała się rozszyfrować napisy na koszulce Browna. Z każdym kolejnym słowem kąciki ust unosiły się wyżej i wyżej, w coraz to szerszym uśmiechu. — Zacny z ciebie skrzacik. Zaprowadzisz mnie na koniec tęczy? — zapytała figlarnie i nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować usta wydęła w dziubek, by skraść mu porządnego krótkiego całusa. I pewnie tak to właśnie zapamięta (o ile w ogóle będzie o tym pamiętać) jako zupełnie niewinne cmoknięcie, choć z perspektywy biednej Charlie mogło to wyglądać zupełnie inaczej. Cholibka, to nie wina Poli, że zaszła jakaś dziwna wymiana chemiczna - pewnie jej cierpkiej whisky i jego gorzkiego piwa - która nie pozwalała jej oderwać się zbyt prędko, a kiedy to zrobiła położyła sobie głowę na jego ramieniu, a drugą ręką złapała Charlie, czując jak powoli siły ją opuszczają i lada moment zaśnie na przyjacielskim ramieniu. — Czy moemy już racać? — tak chyba brało już ją spanie, bo coś niewyraźnie mówiła…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Och, może wyjdzie im na dobre wspólne mieszkanie w domu starców. Przeprowadzą najbardziej kasowe badania przeprowadzone na swoich rówieśnikach w dziedzinie seksu. Takie tematy są bardzo pożądane i bardzo dobrze płatne. Spójrzmy chociażby na Wisłocką. Polka, która zrobiła rewolucję w dziedzinie seksu (ale bardziej młodych ludzi), więc i one mogą stworzyć kolejną rewolucję od początku (tym razem na starych ludziach). Na samą myśl łapał ją kolejny atak śmiechu niemal jak salwa wystrzeliwanych kul wojennych z armat. Bez żadnego ostrzeżenia, niszcząc bębenki uszne osób siedzących obok.
- O tak! Napiszemy podręcznik Jak skutecznie wyrywać, by skończyło się to seksem. Edycja dom starców i zbijemy fortunę. Będzie nas stać na najlepszy aparat słuchowy na świecie i wózek, taki co sam jeździ z dodatkową opcją najeżdżania na stopy – odparła szczerze podekscytowana, klaszcząc przy tym w dłonie jakby wiwatowała samej sobie za genialnie głupi pomysł. Wciąż lepsze to niż bingo.
Wino powodowało u niej dziwne… napięcie? Nigdy nie myślała o seksie tyle, co w tamtej chwili. Zazwyczaj wystarczało jej jedno wielkie nic, a po rozmowach z Polą uświadomiła sobie jak wiele ją omija. Pytanie brzmi: czy jest w stanie znaleźć mężczyznę tylko na jedną noc? Raczej nie. W tym problem. Może dlatego wizja wspólnego domu starców była dla niej tak miła.
Wywróciła oczami z ciężkim westchnieniem, widząc nędzną próbę zmycia niezmywalnej koniczynki. Uśmiechnęła się jedynie głupio jak do osoby, która nie zdaje sobie sprawy z namalowanego kutasa na policzku z dopiskiem „ssij pałę”. Całe szczęście, że Pola miała tylko i wyłącznie koniczynę. Albo – aż koniczynę. Irlandzka muzyka będzie chodziła Hudson po głowie do końca morderczego kaca. Prawdopodobnie i Charlie będzie ją słyszała jeszcze długo, gdy wróci do pustego domu. Tym razem zamiast łez samotności, będzie rechotać jak żaba podczas okresu rozrodczego, bo przed oczami wciąż będzie miała swoją przyjaciółkę w stanie upojenia.
Przynajmniej sądziła, że ten jej stan upojenia jest zabawny do czasu, aż nie wskoczyła na bar. Chryste. Zlituj się, Panie, nad nami. W myślach żegnała się i zmawiała różaniec jak nigdy. Odganiała wciąż mężczyzn, z czasem już nie dbając o maniery, a po prostu odpychała ich i klęła na nich jak wściekła Niemka. Z niecierpliwością czekała na Roberta, który na pewno pomoże jej z Apollonią. I nie musiała na niego długo czekać. Najpierw zobaczyła jego koszulkę, później samego Browna. Odetchnęła z prawdziwą ulgą, widząc jego natychmiastowe ruchy w obronie Poli przed nią samą.
- Doskonale się bawimy – odparła sucho, stając przy stoliku obok Poli. Musiała zagrodzić jej możliwość ucieczki w stronę łazienek. Jeszcze wróciłaby z kolejną koniczyną. - Aż tak dużo nie wypiła, ale chyba trochę pomieszała. Zabierzmy ją stąd – zwróciła się do Roberta, całkowicie ignorując komentarze Poli. Już nie bawiły ją ani trochę. Wyjęła telefon, zamawiając ubera, nie zwlekając z czasem. - Robert, pojedziesz z nią do domu czy ja mam jechać?
Liczyła, że Robert będzie na to chociaż odrobinę chętny. Poza tym, Pola mówiła, że to na niego stawia jeśli nie znajdzie nikogo. Może to była dobra okazja do zadziałania swatki? Charlie nie mogła im tego odmówić. Największych przyjaciół (i ukochanych) poznaje się w biedzie (i upojeniu). Uniosła brwi na pocałunek Apollonii w stronę Roberta i parsknęła krótko śmiechem, podtrzymując zaraz przyjaciółkę. To tak się obchodzi z facetami. Teraz kolej na Charlie – schlać się i uwieść… kogoś.
sorry that I lost our love, without a reason why
sorry that I lost our love, it really hurts sometimes

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czył czuł się jak bohater, ratując Polę, nawet jeśli chcąc nie chcąc pokazał widowni ten ostatni raz jej pupę? Tak. Czy odrobinę bawiło go, że Charlie tak się przejmowała stanem Poli? Tak. Czy bawiło go to, bo sam był podpity i nadawał bardziej na falach Poli, niż Charlie? Absolutnie tak.
Uśmiechnął się głupkowato, widząc jak Pola próbuje wyliczyć wypity alkohol na palcach. Przysiadł obok niej, bo oczywiście po swoich heroicznych wyczynach trochę się zmęczył. Posadził tyłek na brzegu ławki i mało co nie wylądował na podłodze, bo źle obliczył odległość. Położył dłoń na stoliku dla bezpieczeństwa, a na kolejne słowa Poli głośno się zaśmiał. Pocałunku jednak się nie spodziewał, więc kiedy to się stało, zamrugał zdziwiony powiekami i jak już, w końcu, się rozłączyli, zerknął na Charlie wzrokiem mówiącym “ale nic nie rozumiem i nie rozumiem”.
Tooo… dobry pomysł — przyznał, kiedy Pola zapytała czy mogą już wracać. Podniósł się, ciągnąc za sobą pijaną przyjaciółkę.
Mogę ją odwieźć, nie ma sprawy — odpowiedział na pytanie Everett i ponownie się uśmiechnął, jakby dziwne uczucie po pocałunku już go opuściło, co nie było prawdą. Objął Polę w pasie, po czym wszyscy troje wyszli z knajpy. — Zaprowadzę ją do metra, upchnę w tramwaju i zaraz będziemy u niej — zapowiedział, patrząc na Charlie z miną wyrażającą zupełne panowanie nad sytuacją. Czy kiedy już się rozdzielili i Robert poszedł z Polą na tramwaj, to kupił jej bilet? Nie. Czy na przedostatnim przystanku musieli uciekać przed kanarem? Tak. Czy im się udało? Absolutnie tak.

/Wszyscy zt

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Fado”