WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Wcale nie potrafił rozmawiać o uczuciach. Idealnym przykładem na to był jego ostatni związek, pełen kłótni i toksyczności, których pewnie dałoby się uniknąć, gdyby tylko Winchester potrafił wyrazić to, co mu chodzi po głowie. Początkowo nawet nie usłyszał jej jej kolejnych słów, zdążywszy zbudować sobie już cały obraz tej rozmowy i dopiero po chwili przeniósł spojrzenie z powiewających na wietrze gałęzi na dziewczynę, nie do końca już wiedząc co właściwie chciała powiedzieć. - Zaraz, zaraz - uniósł dłoń, jakby chciał jej przerwać, ale w zamian podarował jej ciszę, układając sobie po raz kolejny obraz ich rozmowy, która z założenia chyba nie miała być prostą, ale nie spodziewał się, że będzie aż tak skomplikowana. - A potem na imprezie w szafie się całowaliśmy i to już nie było dla Cosmo - dokończył za nią, szukając w oczach Laury potwierdzenia, że rzeczywiście tak było, chociaż przecież nikt ich wtedy nie widział, więc jak mogło być inaczej? - Chodzi mi o to, że... jasne, było spoko tak planować i w ogóle, ale nie wiem, mam wrażenie, że to się trochę zatarło i że to całe udawanie trwało dużo dłużej, niż planowaliśmy, a po weekendzie myślałem o tobie, to znaczy, no wiesz, chyba trochę wiemy jakby to wyglądało? Czy raczej jak mogłoby wyglądać? Kurwa, Laura, jestem beznadziejny w mówienie rzeczy od siebie, nie wiem jak to inaczej... - wypluł z siebie prawie na jednym tchu, nie myśląc nawet o tym, czy mówi z jakimkolwiek sensem, bo najwyraźniej przemyślane słowa nic w tym wypadku nie zmieniały, za to liczył, że ona potrafi przekazać coś więcej.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Przyglądała się mu uważnie, chcąc wyczytać z jego twarzy jakieś wskazówki, które ułatwiłby im tę rozmowę. Niestety jedne, co mogło to ułatwić, to szczere słowa, które nie tak łatwo przechodziły im przez gardło, jakby oboje czekali, aż to drugie dokończy zdanie albo samo się domyśli. Powoli pokiwała głową, potwierdzając jego słowa. To, co działo się w szafie z pewnością nie było elementem ich planu i stało się zupełnie poza tym całym udawaniem. – Bo to była dobra zabawa, Finn… I pewnie gdyby nie to, to nasza znajomość już dawno by się skończyła. – wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się delikatnie. Tego była prawie pewna. Dzieliło ich wiele, co na początku mogło nie dać możliwości do złapania jakiś wspólnych tematów. Szopka z Cosmo sprawdziła się znakomicie, zmuszając ich poniekąd do poznania się.
– Jak widać, oboje nie jesteśmy w tym dobrzy. – zauważyła z lekkim rozbawieniem. Bo naprawdę byli już bliscy ustalenia tego wszystkiego, a ciągle jakieś niedopowiedzenie wisiało w powietrzu. To wszystko brzmiało tak, jakby było na granicy „w sumie do siebie pasujemy i to całe udawanie tylko nam to uświadomiło” a „chyba powinniśmy skończyć udawać, bo zaczyna się robić dziwnie”. A może tylko ona tak to rozumiała. – Jakby to mogło wyglądać? – spytała w końcu, unosząc nieco brew i robiąc krok w jego stronę. – Lubię cię, Finn… Lubię spędzać z tobą czas, rozmawiać i żartować z Cosmo. I wydaje mi się, że to mogłoby wyglądać całkiem nieźle. – wyrzuciła z siebie w końcu i przygryzła dolną wargę, wlepiając w niego spojrzenie i czekając na jego reakcję. Już chyba jaśniej nie mogła się wyrazić, prawda?
-
Znów kiwnął głową na potwierdzenie, chociaż miał wrażenie, że nawet jeśli Laura nie powiedziała zbyt wiele, lepiej wychodziło jej dobieranie odpowiednich słów. - No wiesz... - czy mogła wiedzieć, skoro on nie miał pojęcia? To mogło wyglądać... musieliby chyba wspólnie do tego dość, po części przez rozmowę, której nie byli w stanie przebrnąć, a Finn po części załował, że w ogóle zaczął temat i rozmowę. Cały czas bał się, że się zbłaźni, że za dużo powie czegoś, czego nie będzie mógł się wyprzeć, wahał się, czy nie odpuścić, ale skoro już tu byli, a dziewczyna zrobiła krok w jego stronę... - Też cię lubię, Laura, trochę inaczej niż partnerkę od knucia intryg - wyrzucił na jednym oddechu, jednocześnie nie odrywając spojrzenia od jej oczu. - I myślę, że moglibyśmy tego spróbować - dodał po chwili, łapiąc ramię Hirschówny i przesuwając palce w dół, do jej dłoni. - Jeśli chcesz - nie pamiętał, czy kiedykolwiek wcześniej wstrzymywał oddech z takim napięciem. Słowa Laury wcale nie wydały mu się być takimi oczywistymi, potrzebował większego potwierdzenia, więc nadal czekał, chociaż bliskość dziewczyny i te wszystkie niewypowiedziane myśli kumulowały się teraz już tylko w niesamowitej chęci powtórzenia tego, co zrobili w szafie.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Musiała jednak docenić to, że Finn jej nie pośpieszał, że dał im czas i przestrzeń na przeprowadzenie takiej rozmowy. A z drugiej strony czuła, że gdyby przyciągnął ją do siebie i po prostu pocałował, cała sytuacja wyjaśniłaby się sama. Kąciki jej ust uniosły się nieco, kiedy Finn powiedział, że ją lubi. Powędrowała spojrzeniem do dłoni, których palce się splotły, a następnie uniosła wzrok i pokiwała powoli głową w odpowiedzi na pytanie Winchestera. – Chcę. – wymamrotała cicho, nie mogąc wykrzesać z siebie nic więcej, jakby słowa ugrzęzły jej w gardle. – Tylko… - zmarszczyła czoło. – Musisz wiedzieć, że nie mam w tym dużego doświadczenia… - oznajmiła jednym tchem, chcąc wyrzucić z siebie tę informację jak najszybciej. Z jakiegoś powodu wydawało się to istotne w tym momencie i chciała, żeby Finn wiedział. Do tej pory łączyła ich inna relacja i może nie miał żadnych oczekiwań? A Laura nie miała pewności, czy teraz, tak jak na filmach, powinien ją pocałować, czy powinni dalej spacerować i zachowywać się tak, jakby wszystko było już ustalone? - Czyli... jakby wszystko jasne? - rzuciła po chwili, wlepiając w Finna swoje spojrzenie. Co ona plotła?
-
Miał wrażenie, że całe to napięcie, spowodowane oczekiwaniem, niezrozumieniem, niepewnością swoich słów jakby wyparowało. Zmarszczył na moment brwi, słysząc jej pytanie i z kolejnym uśmiechem pokręcił głową, jakby zapytała o coś tak oczywistego. - Wszystko jasne - zapewnił, chociaż nic tak naprawdę jasnym nie było, ale o dogadanie szczegółów i natury swojej relacji musieli martwić się później, bo Winchester nie miał już żadnych oporów, żeby wyplątać palce z uścisku, chwycić twarz Laury w dłonie i ją pocałować. Dopiero przy zetknięciu z ustami dziewczyny zdał sobie sprawę z tego, od jak dawna miał ochotę to zrobić. Wypieranie tego, że coś do niej czuł szło Finnowi całkiem nieźle, ale nie zamierzał dalej iść tą drogą, zamiast tego wsunął rękę pod materiał płaszcza Hirschówny i przyciągnął ją bliżej siebie, ciesząc się chwilą i brakiem przeszkód, nie myśląc o tym co potem, czy cokolwiek ustalili. - Czyli święta u mnie aktualne? - rzucił żartobliwie, opierając się czołem o jej czoło, nie wypuszczając jej z objęć swoich ramion, jakby byli tylko sami, w zaciszu mieszkania, nie w parku, otoczeni całą masą obcych ludzi.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Świetnie. – odparła z uśmiechem, przygryzając delikatnie dolną wargę. Nie potrzebowała w tej chwili ustalenia tych wszystkich szczegółów, wystarczyło jej to, że oboje czują to samo. Że się lubią na tyle, że uważają, że może z tego wyjść coś więcej. Że doceniają czas spędzany razem i że chcą spróbować. A w tym wszystkim utwierdził ją Finn, gdy ujął jej twarz w swoje dłonie i przysunął się do niej, by złączyć ich usta w pocałunku. Ułożyła dłoń na jego ramieniu i pozwoliła mu się do siebie przyciągnąć, unosząc się nieco na palcach, by nie przerwać pocałunku. Uśmiechnęła się, gdy odsunął się do niej na chwilę i oparł czoło o jej czoło. – Czyli mój pomysł z wyjazdem na świąteczny urlop nie przeszedł? – spytała poważnym tonem, którego nie potrafiła długo utrzymać. – Na szczęście do świąt jeszcze daleko, na pewno jakoś rozwiążemy tę kwestię. – dodała z uśmiechem. Nie mogła się jednak powstrzymać przed złapaniem za jego płaszcz i przyciągnięciem go do siebie. Na jeszcze jedną krótką chwilę złączyła ich usta w pocałunku. – Czy mogę to uznać za naszą pierwsza oficjalną randkę? – uniosła pytająco brew i uśmiechnęła się do niego uroczo.
-
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Dziękuję. Z pewnością zapiszę tę datę w jakimś specjalnym dzienniku. – podała mu rękę i ruszyła za nim, żartując sobie z ich wcześniejszych rozmów, kiedy rozmawiali o zbieraniu pamiątek i wspomnień z randek. Chociaż nie chciała prowadzić żadnego pamiętnika i skrzętnie zapisywać dat randek i ważnych wydarzeń w ich życiu, tak na pewno ten przełomowy dzień chciała zapamiętać.
- Hmmm, miałam dostać kalendarz na ścianę z twoimi zdjęciami. Co miesiąc inny Finn. – zażartowała wymyślając na poczekaniu ten pomysł. – Ojej, już wiem! Mógłbyś być przebrany na każdy miesiąc inaczej! – dodała szybko, rozbawiona tym pomysłem. – Ale niestety… przyznaję ze smutkiem, chyba nie będzie okazji, bym mogła zabrać ten kalendarz do Nowego Jorku. – jeszcze nie była tego pewna, ale na razie wszystko wskazywało na to, że zostanie w Seattle, o czym jeszcze nikomu nie powiedziała. Czekała bowiem na ostatni list z uczelni. – Co? – zapytała zaskoczona, gdy pojawił się przed nią, zamykając jej usta w kolejnym pocałunku. – To będzie długi spacer. – zaśmiała się, odrywając się od niego dosłownie na chwilę, po czym ułożyła dłoń na jego szyi, by znów go do siebie przyciągnąć. – I blokujemy przejście. – zauważyła, gdy ktoś obok nich przeszedł, mamrocząc pod nosem jakąś uwagę na temat całowania się na środku ścieżki.
-
- Kalendarz z moimi zdjęciami? Ja się na to zgodziłem? - prawdziwie zdziwiony spojrzał na nią podejrzliwie, bo to akurat wyparł z pamięci, może przez to, że nie do końca czułby się komfortowo pozując do zdjęć. Z drugiej jednak strony, jeśli Laura tak bardzo interesowała się fotografią, mogłoby to być dla nich wspólne zajęcie, a kto wie, czy jej urok osobisty nie sprawiłby, że Winchester wyszedłby na nich nawet dobrze? - Jak to nie będzie? - ledwo co oderwał od dziewczyny spojrzenie, żeby zerknąć na ścieżkę, a już znów się w nią wpatrywał, nie łącząc braku mozliwości wyjazdu do Nowego Jorku z brakiem akceptacji przez uczelnię.
Zachowywali się jak para gówniarzy, którymi w pewnym sensie byli, ale Finn nie miał w tym momencie nic przeciwko. Miał ochotę ją całować i w końcu miał też ku temu okazję, a przypadkowi przechodnie nie robili tutaj żadnej różnicy. Jeszcze niedawno sam narzekałby na takie pary, ale tego dnia nie grało to żadnej roli. - Nic nie blokujemy - mruknął, jednocześnie posyłając zniecierpliwione spojrzenie w kierunku pary w średnim wieku, ewidentnie wyrażającej dezaprobatę dla ich zachowania, a potem jeszcze bliżej przyciągnął dziewczynę do siebie, znów ją całując, bo ani trochę nie zaczynało go to nudzić. - O piątej rano zdecydowanie mniej ludzi kręci się po parku, kiedyś ci pokażę - uśmiechnął się zadziornie, wierząc w to, że uda mu się zająć dziewczynę na tyle, żeby wytrzymała bez snu prawie całą noc.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Oczywiście, że nie. – odpowiedziała z przekonaniem. Ojciec wiele razy zapominał o tym, że miał ją zabrać do siebie na weekend, odebrać ze szkoły albo od koleżanki. Nie raz też na ostatnią chwilę kupował dla niej prezent, oczywiście w jej obecności, dlatego też zdążyła przywyknąć do tego, że inni zapominali o ważnych dla niej datach. Nie planowała więc wymagać tego od Finna, chociaż z pewnością ucieszyłaby się, gdyby kiedyś ją czymś zaskoczył.
– Taak. Mogłabym mieć dwie wersję. Taką na ścianę i taką tylko dla siebie. – dodała z uroczym uśmiechem, unosząc przy tym znacząco brew. – Będziesz mi pozował? – zażartowała, bo jego mina mówiła sama za siebie, a ją szalenie to w tej chwili bawiło. W końcu była fotografem, jeśli tak w ogóle mogła już siebie nazywać, więc mógł jej w tej kwestii zaufać!
– Ha, wiedziałam, że ten pomysł ci się spodobał! – rzuciła, udając, że jego zaskoczenie jej zdaniem dotyczy informacji o tym, ze kalendarz jednak nie będzie potrzebny. Zaraz jednak spoważniała, bo temat tego wymagał. – Byłam na rozmowie rekrutacyjnej na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Rozpatrują stypendium naukowe dla mnie, także wybór może się okazać dość oczywisty, kiedy tylko dostanę ostateczną odpowiedź. – podzieliła się z nim tą informacją i był on pierwszą osobą, która dowiedziała o tym, oczywiście poza ojcem i matką, z którymi omówiła ten temat. – Ale… to jeszcze nie jest pewne, więc się nie nastawiam. – dodała z lekkim wzruszeniem ramion. Cholernie ją to stresowało, ale nie chciała tego pokazywać.
– Oni myślą coś inn… – nie zdążyła odpowiedzieć, bo ich usta znów się złączyły. Nie spodziewała się, że Finn będzie tak chętnie i otwarcie okazywał zainteresowanie nią, ale musiała przyznać, że podobało się jej to. – Mam pomysł. Co ty na to, żeby moje dostanie na studia świętować do piątej? – ta okazja wydawała się jej godna długiej celebracji i wyjątkowej oprawy.
-
- Coo? To świetnie! - odpowiedział entuzjastycznie, bo miał nadzieję, że i dla niej jest to dobra wiadomość. Stypendium było luksusem, który nie dotyczył wszystkich, ale jeśli Laurze udało się na nie załapać, był to niewątpliwy sukces do świętowania, a jeśli oznaczało to jednocześnie, że zostanie w Seattle, to nawet jeśli nie byli na tym etapie znajomości, żeby na poważnie planować wspólną przyszłość, nie mógł nic poradzić na to, że cieszył się, że to Uniwersytet Waszyngtoński był teraz na prowadzeniu. - Też bym się nie nastawiał, bo wtedy nie będzie kalendarza - pokiwał niby poważnie głową, chcąc rozładować jakikolwiek stres. Sam pamiętał, że miesiące poprzedzające ostateczne decyzje o miejscu, w którym będzie studiował nie były najprzyjemniejsze, jeśli o to chodziło, ale chwile poświęcone na dodatkowe przemyślenia nie dawały z siebie nic dobrego, oprócz nieprzyjemnego supła, który ciasno zawiązywał się w brzuchu.
- Dopiero dostanie się na studia? Czyli za każdym razem wcześniej będę cię musiał odstawiać do domu przed dziesiątą? - sam już nie pamiętał kiedy dostawało się decyzje o przyjęciu na uczelnię, ale brzmiało to jak coś bardzo odległego. Co prawda już dwa razy zdarzyło mu się widzieć Laurę nocą - za pierwszym razem spali nawet w jednym łóżku, a za drugim w niezręcznej ciszy jechali wspólną taksówką, więc godzina policyjna chyba nie do końca obowiązywała w jej przypadku. - Ale niedługo mam urodziny, zawsze możemy poćwiczyć, żebyś za szybko nie zasnęła - nigdy nie planował nie wiadomo czego z okazji urodzin. Wielkie imprezy, czy specjalnie zaplanowany dzień jakoś nieszczególnie do niego trafiały i najczęściej podchodził do tego na luzie, spędzając ten dzień przez ostatnie lata z tą, o której lepiej nie było myśleć, ale może w tym roku to Laura będzie towarzyszyła mu przy zdmuchiwaniu świeczek?
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Brałam udział w kilu sesjach na warsztatach fotograficznych. – rzuciła taką ciekawostką, po czym zapozowała jak rasowa modelka, czyli bez uśmiechu, a z lekko wciągniętymi policzkami, przez krótką chwilę zachowując powagę.
– Też tak myślę. Wydaje mi się, że w tej sytuacji po prostu głupio byłoby odrzucić stypendium, by jechać do Nowego Jorku. – odparła z uśmiechem. W końcu to wcale nie było tak, że według niej tamten kierunek był jedyną opcją i niczego innego nie chciała. Seattle było na drugim miejscu jej listy, dlatego bardzo by się cieszyła, gdyby nie musiała wywracać całego swojego życia do góry nogami, by wyjechać na drugi koniec kraju. – Nie będzie? – spojrzała na niego ze smutkiem.
– A jako… nagrodę za stypendium? – cwaniara. Gdyby tylko dostała kalendarz ze zdjęciami Finna, to pewnie skitrałaby go w szufladzie, żeby ojciec nie zobaczył, ale sama świadomość, że go ma, to by było dużo!
– Przecież to niedługo. Chyba do końca miesiąca powinnam mieć ostateczną odpowiedź. I jestem przekonana, że nawet później będziesz musiał mnie odstawiać przed dziesiątą. Na świętowanie po prostu zrobimy wyjątek. – mówiła całkiem serio. Późnym wieczorem przysypiała nieraz na siedząco, więc i tak byłaby słabym towarzystwem, gdyby miała siedzieć z Finnem do rana. I tak usnęłaby u niego na kanapie. Złapała jego dłoń i ruszyła przed siebie, w końcu mieli spacerować, prawda? – Kiedy masz urodziny? Z tej okazji też możemy zrobić wyjątek. Planujesz coś? – chciała wiedzieć!
-
- Oho, czyli mam do czynienia z podwójną profesjonalistką? - zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów, głośno cmokając z aprobatą, co pewnie z kolei spotkałoby się z jej dezaprobatą, gdyby nie to, że się przecież wygłupiali.
- Chyba, że czeka cię stypendium w Nowym Jorku? - odpowiedział pytająco, bo szczerze powiedziawszy nie wiedział jakie dokładnie są wszystkie opcje dziewczyny, a to miasto najbardziej utkwiło mu w głowie z ich rozmów o uczelni. - Jest to jakiś argument - przyznał skinieniem głowy, chociaż jeśli miałaby zostać w Seattle, do czego przydałby się wtedy kalendarz? Bawiło go trochę, że rozmawiali o czymś, co rzucili w żartach, kiedy planowali swoją intrygę, jako coś, co raczej nie miało się nigdy zadziać w rzeczywistości, a nagle na swój sposób stało się realne. - A to nie tak, że wtedy będziesz już całkowicie dorosła i niezależna? - uśmiechnął się lekko, chociaż doskonale wiedział, ze z rodzicami to tak nie działa. Mignęły mu przed oczami te wszystkie razy, kiedy usłyszał, że dopóki mieszka pod ich dachem, które były niejako powodem wyprowadzki do swojego ciasnego mieszkania. - Za tydzień? Dwa? - nie miał pojęcia jaki mają dzień, więc ciężko było mu policzyć, ale wiedział, że to już niedługo. - Plany zawsze robiły się jakoś same - wzruszył ramionami, może niekoniecznie chcąc wspominać, że robiła je Alt. - Ale jeśli chcesz zrobić wyjątek, to chyba plan mamy gotowy - posłał jej łobuzerski uśmiech tuż przed tym, kiedy skradł dziewczynie kolejny krótki pocałunek.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Na to wygląda! – pociągnęła ten żart, prostując się i uśmiechając jak modelka z reklamy pasty do zębów i zarzucając ciemnymi włosami, jakby reklamowała farby do włosów. – Modelki podobno mają największe branie. – rzuciła konspiracyjnie i pomachała znacząco brwiami. Czy to oznaczało, że teraz Finn powinien się mieć na nią oko, żeby czasem jakiś fotograf nie postanowił jej wyrwać? Pewnie gdyby Laura czasami ubrała się bardziej dziewczęco (kobieco? Co do niech raczej nie pasowało), to więcej osób by się za nią rozglądało. Tymczasem Finn nie miał się o co martwić, bo większość facetów wolała przebojowe dziewczyny, do którego grona Hirschówna się nie zaliczała.
– Raczej nie. – pokręciła głową. Złożyła dokumenty na kilka uczelni, ale wiadomo, że każda poszukiwania innych studentów oraz miała swój pomysł na to, komu dać stypendium. Poza tym wydawało się jej, że gdyby miała szansę, by dostać się do Nowego Jorku ze stypendium, to już by ją o tym poinformowali. Sytuacja była też taka, że niby było ją (rodziców) stać na to zafundowanie jej studiów, tak stypendium dostawali najlepsi uczniowie, było to swego rodzaju wyróżnienie, otwierało nowe ścieżki rozwoju, z czego chciała skorzystać.
– Nie wiem jak to działa, ty mi powiedz. – zaśmiała się. – Myślę, że to wszystko przez to, że mam dwóch starszych braci, którzy sprawili rodzicom wystarczająco dużo kłopotów i teraz chcą się cieszyć grzeczną córką, która wraca do domu przed dziesiątą. No i chyba się o mnie po prostu martwią? – tych argumentów, które Finn słyszał w swoim domu, nie raz używał jej ojciec w rozmowie z jej braćmi. Pewnie gdyby ojcu nie przypominała, to by nawet zapomniał, że u niego mieszka.
Zatrzymała się na chwilę, by oddać krótki pocałunek, którym nieco ją zaskoczył.
– Świetnie. Dobry… i gotowy plan to podstawa. – zaśmiała się. Lubiła planować, co było upierdliwe. – Masz jakieś życzenia? – spojrzała na niego pytająco. Nie wiedziała, jak wcześniej spędzał swoje urodziny, więc nie chciała robić niczego wbrew jego woli.
-
- U mnie było chyba trochę łatwiej, bo i tak mieliśmy z rodzicami na pieńku, a Clover wyprowadziła się już wcześniej, poza tym zawsze byłem grzecznym chłopcem, a to, co robię, kiedy nie widzą rodzice lepiej zostawić dla siebie - i to nie tak, że nie wiadomo jak szalał, ale pewnie nieszczególnie pochwalaliby jego luzackie podejście do życia, nienormowane godziny snu i zwyczajnie studenckie życie, które prowadził, z podbitym okiem przez pakowanie się w podejrzane sytuacje na koncie. Kiedy przypomniał sobie bliskie spotkanie z pięścią przypadkowego faceta, nie miał ani trochę za złe środkom bezpieczeństwa podejmowanym przez rodziców Laury, bo w końcu w ciemnej uliczce zawsze mogło się zdarzyć coś złego.
- Ja nie... - zaczął, ale momentalnie urwał, próbując najpierw dojść do porozumienia z samym sobą czego oczekiwał po urodzinach. - To nie jest dla mnie aż tak szczególny dzień, żeby myśleć o prezentach, czy planach i tak naprawdę nie mam żadnych oczekiwań - zaśmiał się wesoło. Nigdy nie miał takiej imprezy niespodzianki z prawdziwego zdarzenia, ale też niekoniecznie czuł potrzebę. - Ale skoro będziesz mogła zrobić wyjątek, to już brzmi dobrze - kciukiem pogładził wierzch dłoni dziewczyny, splecionej z jego palcami i lekko się uśmiechnął, chociaż może powinien dać jej jasno do zrozumienia, że nie oczekuje od dziewczyny spieszenia się z czymkolwiek?