WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://image.freepik.com/darmowe-zdjec ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<a href="viewtopic.php?p=4725#4725"><i class="fad fa-calendar-day"></i></a>

Sarah nie pozostawiła żadnych złudzeń — miała do niego żal, a on wcale się temu nie dziwił, tylko... Nie. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego choć przez chwilę myślał, że cokolwiek mu ułatwi. Nie był naiwny, nadzieją też trudno to nazwać, a “jesteśmy rodziną” to wyjątkowo słaby argument, zważywszy na to, że kilka lat temu jasno dał im obu do zrozumienia, że te słowa nic dla niego nie znaczą. Wcale tak nie uważał ani wtedy, ani teraz, ale... nie był sobą. Teraz też czuł, że daleko mu do tego, ale jeśli kiedykolwiek miał do siebie wrócić, musiał od czegoś zacząć. Prawda? I tak, to jego własny wniosek, choć nie mógł oprzeć się wrażeniu, że brzmi podobnie jak całe to pieprzenie, którego nasłuchał się na terapii. Dwanaście kroków. Nigdy nie dotarł do trzeciego. Nie widział potrzeby, by mieszkać w to Boga...
Wracając do tu i teraz... W swoim pokrętnym rozumowaniu postanowił pominąć kilka niewygodnych kroków i od razu zacząć od ósmego — “zadośćuczynienie” to takie wielkie słowo. Chciał zwyczajnie przeprosić, przekonać się, czy potrafią mu wybaczyć, by mógł przestał nosić ze sobą ten ciężar. Zawsze to... hm, jeden mniej. I nie, nie spodziewał się cudu, ckliwej sceny rodem z ekranu telewizorów, tak naprawdę nie miał pojęcia na co liczy. Może po prostu... chciał poczuć się lepiej.
Od parunastu minut przemierzał szpitalne korytarze, idąc, jak mu się zdawało, w kierunku, który wskazała mu pielęgniarka — nie była zbyt dokładna — ale wszystkie korytarze, zakręty i poczekalnie wydawały mu się takie sama, sam już nie wiedział na jakim jest oddziale, więc postanowił zapytać kogoś jeszcze. Dostrzegł wychodzącą z sali młodą lekarkę i podszedł do niej, z miną zagubionego szczeniaka (nie musiał się wcale wysilać).
Przepraszam, może mi Pani powiedzieć, gdzie znajdę... — I tu się odrobinę zawahał, bo zdążył zapomnieć czego szuka. Tak. W końcu westchnął ciężko, widząc jej pytające spojrzenie. — Pokój rezydentów? Tak to się nazywa? Nie mam pojęcia. Szukam kogoś, to ważne. — I wcale nie podejrzane, Herondale. Wcale.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Dzisiaj miał naprawdę ciężki dzien w klinice, ponieważ jeden z weterynarzy zachorował i wziął sobie wolne na parę dni, co wiązało się z tym, że to Heath musiał na szybo przejąć jego obowiązki. Tak to jest, gdy masz mało pracowników i jeszcze ściągaj kogoś na cito, bo nie przewidziałeś takiego biegu wydarzeń. Na szczęście poza chirurgią, mężczyzna znał się na rzeczy i przyjmowanie czworonogich pacjentów na zwykłe obserwacje, czy dawanie zastrzyków było dla niego prościzną. Co prawda był po kilku godzinnym zabiegu kota syberyjskiego i odebraniu porodu chow chow, ale w krew weszło mu już siedzenie przez cały dzień oraz noc w klinice, gdy była taka potrzeba.
Miał już kończyć, gdy w ostatniej chwili przyjechało małżeństwo z dogiem niemieckim, który został zagryziony przez innego psa. Zajął się nim, bo był to jego obowiązek, nie przypuszczał jednak, że przy podawaniu leków pies stanie się agresywny i ugryzie go w rękę. Niby nic, bo już nie raz został podrapany lub ugryziony, ale z dalszych badań wyszło, że czworonóg złapał wściekliznę. Zaraz po przejęciu zwierzaka przez innego weterynarza, Heath udał się do szpitala bo bagatelizowanie tego byłoby głupotą. Na szczęście miał znajomości w pobliskim szpitalu, więc miał nadzieję, że nie będzie czekać na głupi zastrzyk przez nie wiadomo ile czasu.
- Cześć kochana, miałem w planach przynieść ci lunch, ale w ofercie mam tylko wściekliznę jak na moje szczęście. - Powiedział do przyjaciółki, gdy tylko ta do niego podeszła. Wiedział, że będzie o tej porze, bo zbyt dobrze się znali, by pomylił nagle jej godziny pracy. Miał nadzieje, że to ona zrobi mu zastrzyk, bo jakoś nie za bardzo mu się śniło pokazywać tyłek komu tyłek miała się wbić igła.
- Jak tam u ciebie? - Zapytał, krzywiąc się po chwili z bólu, bo niepotrzebnie naruszył miejsce w którym został ugryziony. Nie zamierzał jednak płakać, czy narzekać, bo nie jedno już przezył w swoim zyciu, a takie ugryzienie to pikus.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 8 — ..........Cisza i względny spokój — tak właśnie wygląda jej dzisiejszy dzień w pracy. I jest to naprawdę miła odmiana, bo nie zawsze tak jest, a w zasadzie zdarza się to bardzo rzadko. Zazwyczaj wszyscy uwijają się tutaj, jak mrówki — od jednego przypadku, do drugiego; od jednego pacjenta, do kolejnego. Nie ma lekko, zarówno dla lekarzy, jak i pielęgniarek. Na szczęście przynajmniej raz na kilka tygodni zdarza się dzień taki, jak ten. Bez żadnych większych wypadków, bez tłumów w poczekalni i wiecznie narzekających pacjentów. Dzień, w którym spokojnie można napić się kawy i coś poczytać między jednym a drugim obchodem.
..........Od wypełniania papierów jednak nie ma ucieczki, szczególnie w te spokojne dni. Woli jednak to załatwić pomiędzy innymi obowiązkami, niż pod koniec zmiany, gdy jest już zmęczona i jedyne o czym marzy, to prysznic i miękkie łóżko, szczególnie kiedy jest po nocy. Zanim jednak siada do ich uzupełniania, na szybko kupuje sobie herbatę oraz paczkę skittlesów i dopiero potem siada za biurkiem.
..........Nie spodziewała się wizyty Heatha. A przynajmniej nie w takim wydaniu — z niezbyt udanym opatrunkiem na ręce. Przyzwyczaiła się, że czasem wpada bez zapowiedzi, aby wyciągnąć ją na lunch albo przychodzi już z jakimś dobrym jedzeniem, które kupił w knajpie niedaleko, ale widząc jego rękę, domyśla się, że tym razem nie jedzenie jest powodem jego wizyty.
..........A mówiłam ci, żebyś się zaszczepił! — wzdycha ciężko, kręcąc lekko głową, ale wstaje zza biurka i podchodzi do przyjaciela, na przywitanie całując go lekko w policzek. — Chodź, zaraz coś z tym zrobimy — mówi, kierując go w stronę izby przyjęć, która dzisiejszego dnia jest niemal pusta. Tam usadawia go na jednej z kozetek, a sama idzie po rzeczy do opatrywania ran, a także zastrzyk przeciw wściekliźnie. — U mnie? W porządku. Dość leniwie, w zasadzie. Ale lepiej mi powiedz co wydarzyło się u ciebie. — Wskazuje na jego rękę, gdy już do niego wraca z metalowym wózkiem, na którym ułożyła wszystko, co miało być jej potrzebne.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<table><div class="ds-tem0">
<div class="ds-tem1">
<div class="ds-tem2">
<div class="ds-tem3">002.
<div class="ds-tem4">Teddy & Henry</div></div>
</div></div></div></table>

Minione miesiące sprawiły, że Teddy (która bardzo nie lubiła pełnej formy swojego imienia) rzuciła się w wir pracy. Po kilku przepłakanych w poduszkę (na zmianę z ramionami swoich współlokatorek) nocach uznała, że wylewanie morza łez nie pomaga w leczeniu złamanego serca. Podobne fiasko poniósł również alkohol, a nawet lody czekoladowe. Doskonała znajomość ludzkiej anatomii, świetnie zdany egzamin zawodowy, a nawet kilka dyżurów przepracowanych pod okiem wybitnego specjalisty z dziedziny kardiochirurgii nie gwarantowały, że panna Paddington o sercach będzie wiedziała wszystko. I choć naprawdę się starała, swojego wyleczyć nie potrafiła. Zauważyła jednak, że praca przynosiła jej ulgę; biegając między pacjentami, zapominała o życiu prywatnym. Skupiła się więc na medycynie. <br>
Tego wieczora, przeglądając dokumenty zawierające historię choroby pana Thomasa Hamiltona, natrafiła na niejasną wzmiankę dotyczącą permanentnego zaniku ruchomości kończyn dolnych. Przejrzała wszystkie dostępne zdjęcia rentgenowskie, ale również skany tomografii mózgu – aż wreszcie natrafiła na niewielką, ledwie zauważalną zmianę. Ktoś mógłby powiedzieć, że to jedynie błąd lub uszkodzenie kliszy, jednak w tamtym momencie Teddy głęboko wierzyła, że mógł być to mikroskopijny guz uciskający nerwy odpowiadające za funkcje motoryczne. A co jeśli pacjent mógł odzyskać pełną sprawność? <br>
Czym prędzej zebrała wszystkie papiery i wyszła z kantorka, pozostawiając na blacie biurka niedojedzoną kanapkę. Sprawdziła, który lekarz pełni dziś dyżur na oddziale neurochirurgii i od razu rozpoczęła poszukiwania doktora Browna. Myśli jak oszalałe pędziły po jej głowie, a nadzieja na uwolnienie pacjenta od wózka inwalidzkiego rosła w niej z każdą sekundą. Gdy odnalazła lekarza, nieskładnie – bo natłok myśli sprawił, że jak najszybciej chciała opowiedzieć mu o swoich podejrzeniach – wyjaśniła mężczyźnie swoją hipotezę. <br>
— Musi pan przyjrzeć się tym zdjęciom. Być może to jakaś plamka, może rysa na kliszy, ale ten mężczyzna od pięciu lat jest przykuty do wózka. Nikt nie powtarzał tomografii od tamtej pory, może guz się powiększył? Przyjęliśmy go dwa dni temu z powodu ostrego zapalenia płuc, wcześniej leczył się w Bostonie. Może zgodziłby się na ponowną tomografię? — mówiła, nie potrafiąc powstrzymać słowotoku. Była wyraźnie podekscytowana. Może nieco przesadziła z reakcją, ale jeśli rzeczywiście dostrzegła coś, co inni przeoczyli, będzie mogła chwalić się pierwszą trafną diagnozą.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#5

Właściwie to siedzenie w pracy było jedyną rzeczą, którą mógł teraz robić, chciał w zasadzie robić. Kiedy wreszcie myślał, że jego życie zaczyna się układać we właściwym kierunku, to nagle zaś odnosił wrażenie, że wszystko się mu komplikuje. Tak więc robił to, w czym był najlepszy ostatnimi czasy. Uciekał do pracy. Tam przynajmniej mógł nie myśleć o pewnych sprawach. Nie wspominając, że jako jeden z urzędujących tu neurochirurgów, miał sporo roboty na głowie i to czasami było dla niego poszukiwanym wybawieniem. Do tego jeszcze dochodził ten incydent z jego poprzedniej zmiany nocnej, o której wolał zapomnieć. Wciąż mu się wydawało, że to wszystko wyśnił. Potem uzmysławiał sobie, że to było naprawdę.
Dzisiejszy wieczór na szczęście nie zapowiadał się na równie ekscytujący. Miał zaplanowaną operację zwiadowczą na... za niecałe dwie godziny. Będzie musiał jeszcze raz zerknąć w papiery, ale najwyraźniej były jakieś nieścisłości, które na zwyczajnych skanach nie można było zobaczyć, tak więc została zlecona trepanacja, by zobaczyć, co się tam mogło dziać. Dlatego też tymczasem robił zwyczajny obchód. Właśnie w tym momencie wpadła na niego jedna ze stażystek, która mocno go wystraszyła.
- Jezusie! - rzucił nagle, kiedy dziewczyna się do niego odezwała. Nie do końca ją kojarzył, lecz plakietka identyfikacyjna, którą każdy musiał nosić, pokazywała, że jest Theodora Paddington, stażystka - Przepraszam... wciąż jestem trochę nadpobudliwy, bo ostatniej zmianie. Przepraszam - Henry starał się wyrazić swoją skruchę, bo jednak nie chciał, by stażystka myślała, że cokolwiek źle zrobiła. W końcu wciąż miał w pamięci tą napaść na swoją osobę. Na szczęście nie skończyło się to tak źle, choć wtedy myślał, że grozi mu utrata życia. Wziął ze dwa-trzy głębokie wdechy i wydechy, po czym skinął głową, by wysłuchać, co stażystka miała do powiedzenia.
- Rozumiem. Mogę? - zwrócił się, wystawiając rękę do stosu papieru, z którym tu przybiegła. W końcu chciał sam rzucić okiem na to, co twierdziła, że zauważyła. Po przekazaniu mu papierów doktor Brown zrazy zaczął się przyglądać całej dokumentacji. Po minie mężczyzny można było odczytać, że go to zainteresowało, choć wciąż gdzieś tam była nutka sceptycyzmu - Nie jestem pewien. Wygląda to na małą masę w ośrodku, który mógłby być przyczyną paraliżu... ale strasznie to niewyraźne. Skąd możesz mieć pewność, że to nie zwykła plama? Podejrzewam, że jego ówczesny lekarz prowadzący przeanalizował wszystko i stwierdził, że nic tu nie ma - dodał, po czym powolutku ruszył spacerem przed siebie. Niestety taki też był Henry. Kiedy się nad czymś gorączkowo zastanawiał, to jego nogi dostawały własnego rozumu. Rzecz jasna ciąż spoglądał jednym okien na zdjęcia oraz dokumenty z danymi pacjenta, diagnozą, historią zdrowia, zaś drugim okiem pilnował, by na nikogo nie wpadł.
- Czy powiedziałaś, że ten pacjent jest teraz u nas z zapaleniem płuc? Czy rozmawiałaś z nim o tym? Albo z jego lekarzem? - zapytał się i wtedy spojrzał się trochę w stronę Teddy, która zapewne śledziła go z boku. Miał nadzieję, że nie zrobiła tego, o co ją pytał. Był to podstawowy, ale często popełniany błąd... dyskutowanie niepotwierdzonych teorii z pacjentami, jeszcze za plecami jego lekarzy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyobrażanie sobie, że niektóre sytuacje mające miejsce w życiu Teddy nie wydarzyły się naprawdę, mogłoby pomóc; niestety byłoby to wyłącznie leczenie objawowe, niemające nic wspólnego z próbami pozbycia się przyczyn problemów, które zwykle leżały głębiej, znacznie głębiej. Łatwo było zatracić się w medycynie, która każdego dnia stawiała przed młodymi lekarzami nowe wyzwania. Łatwo było ukryć się za stosem papierów, na których należało złożyć niewyraźne podpisy. Łatwo było wykonywać rozpoznania, stawiać diagnozy i przygotowywać plany leczenia. Wszystko to było łatwe z jednego względu: byli tego nauczeni. Przez wiele lat studiowali, przeczytali niezliczoną ilość artykułów naukowych i spędzili mnóstwo cennego czasu na praktykach. To wszystko sprawiało, że zyskiwali poczucie pewności. Natomiast na życie poza murami szpitala nikt ich odpowiednio nie przygotował. Nie dostali instrukcji radzenia sobie z każdą sytuacją, z każdą napotkaną trudnością czy parszywym zrządzeniem losu. Nie istniał również żaden specjalista, do którego można było zwrócić się o pomoc. Szkoda, Paddington z pewnością nie wstydziłaby się prosić o poradę.
— Nie chciałam pana wystraszyć, doktorze — rzuciła pospiesznie, starając się nie okazać delikatnego rozbawienia.
Choć wydawało jej się, że zobrazowała przypadek pacjenta tak dokładnie, jak tylko można było to zrobić, tak naprawdę wszystko poplątała – opis historii choroby opowiadała niechronologicznie, pomyliła również daty, a mimo to czuła, że wystąpienie było przekonujące. Wystarczająco, by zaciekawić neurochirurga. A przecież ostatecznie to właśnie było jej celem.
— Tak, to może być plama — przyznała mężczyźnie rację, ale wcale nie zamierzała na tym poprzestać. — Jednak istnieje ewentualność, że nią nie jest. Lekarz prowadzący mógł mieć gorszy dzień, mógł spieszyć się do żony i chciał jak najszybciej uporać się z niewygodnym pacjentem, albo najzwyczajniej w świecie również uznał to za plamę lub błąd tomografu i zbagatelizował sprawę — mówiła. Starała się brzmieć poważnie i pewnie, ale emocje brały nad nią górę, przez co głos lekko się jej łamał z ekscytacji. Naprawdę głęboko wierzyła, że będą ws tanie pomóc niepełnosprawnemu mężczyźnie wrócić do zdrowia. Czy to nie cud? Czy nie dlatego warto było poświęcić większość życia na naukę?
Słysząc pytanie, przygryzła lekko wargę. Poczuła się zakłopotana. I choć serce podpowiadało jej, by skłamała, zdecydowała się powiedzieć prawdę. — Rozmawiałam z pulmonologiem. Zasugerowałam, że może warto poprosić o konsultację z neurologiem, ale odprawił mnie z kwitkiem. Z samym pacjentem nie rozmawiałam. Przeglądałam jego historię wyłącznie w celach edukacyjnych — odparła. Zawsze była waleczna, tym razem również zamierzała postawić na swoim. Wiedziała, że badanie tomograficzne to droga metoda diagnostyczna, ale będąc na miejscu Thomasa Hamiltona, oddałaby wszystkie pieniądze, by stanąć na własnych nogach. Zapalenie płuc to przy tym drobnostka!
— Trzeba powtórzyć tomografię — powiedziała stanowczo, jakby to ona była tutaj osobą decyzyjną. Tak naprawdę wszystko zależało od woli pacjenta. Bez jego zgody nie odbędzie się żadne badanie. Ale jeśli dać mu nadzieję… powinien się zgodzić.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Nie, nie, nic się nie stało - stwierdził, biorąc głęboki oddech, a na jego twarzy pojawił się nawet lekki uśmiech rozbawienia. Henry miał to do siebie, że podchodził do większości rzeczy z dystansem, nawet do samego siebie. Tak więc był w stanie śmiać się ze swoich gaf, czy też tego, że pewno wyglądał, jakby zobaczył ducha - Po prostu miałem dziwną nocną zmianę przedwczoraj. Jeden z pacjentów miał atak psychozy i na mnie skoczył, jak przechodziłem sam korytarzem - wyjaśnił stażystce, żeby mogła poniekąd zrozumieć jego reakcję, a nie przykładowo założyć, że był taki nadpobudliwy na co dzień. Kiedy jednak zauważył, że kobieta zainteresowała się tą opowieścią, postanowił nieco bardziej objaśnić - Pacjentowi nic nie jest. Jeden z ochroniarzy na szczęście przechodził w pobliżu, kiedy usłyszał zajście i pomógł mi poradzić sobie z tym zajściem. Musiałem jednak powiadomić lekarza pana Azakova o tym zajściu, bo z tego, co rozumiem, nie miał on wcześniej takich ataków - wyjaśnił już do końca tą sytuację. Cieszyło go przede wszystkim, że pacjentowi ostatecznie nic się fizycznie nie stało. W sumie jedyne, na co narzekał Henry, to to, że czuł się potem przez cały następny dzień obolały, ale już mu to powoli przechodzi.
Po swojej opowieści postanowił dać możliwość wypowiedzenia się dla Teddy, gdyż widać było, że przyszła z dosyć ważną sprawą. Przynajmniej ważną dla niej, choć skłamałby, mówiąc, że nie zaciekawiła go tym przypadkiem. Słuchał uważnie stażystki, analizując w swojej głowie wszystko, co mu starała się przekazywać. Po drodze musieli odsunąć się na bok, gdyż idąc korytarzem, prawie wpadli na grupkę studentów medycyny. Zaraz potem kontynuowali spacer, kiedy to kobieta coś do niego mówiła, zaś on zerkał w papiery, by niejako potwierdzić jej słowa oraz dopatrzyć się czegoś potencjalnie nowego.
- Możliwe. W medycynie najważniejsze jest przyznanie podstawowej prawdy. Każdy może popełniać błędy. Czasami nowa perspektywa może wiele wnieść, ale nie można też sobie pozwolić na zbytnią pewność siebie - stwierdził, kiwając przy tym kilka razy głową. Nie chodziło mu rzecz jasna o to, że powinna od teraz wątpić w każdego lekarza, czy pracownika medycyny. Skądże. Po prostu chodziło o to, że czasami ludzie popełniają błędy i niekiedy... niekiedy jedyny, co nam pozostaje to iść własną intuicją. Widział teraz wyraźnie, że intuicja stażystki podpowiadała jej, że coś było na rzeczy z paraliżem pana Hamiltona i wspomniana plama na skanie mogła mieć z tym coś wspólnego.
- Głównie chodziło mi o pacjenta, ale rozumiem... - odparł, przegryzając trochę w głowie fakt, że pulmonolog niezbyt zainteresował się tym wszystkim. Trochę się temu nie dziwił. Jemu głównie zależało na tym, by wyleczyć chory układ oddechowy. Nie w głowie mu było leczenie paraliżu mężczyzny, który był przypięty do łóżka od lat. Przejrzał jeszcze raz zdjęcia, kiedy Teddy utwierdziła się w przekonaniu, że potrzebują ponownej tomografii komputerowej głowy.
- Podziwiam twoją pasję, pani Peddington - zwrócił się do niej, oczywiście z szacunkiem nie po imieniu. Z ludźmi z pracy różnie to bywały. Niektórzy nie mieli nic przeciwko, by mówił do nich po imieniu, inni woleli wręcz tytułem i nazwiskiem. Tak więc wolał tu nie ryzykować - Niestety nic nie możemy zrobić bez zgody pacjenta. Jako neurochirurg uważam jednak za ciekawe, że pan Hamilton od lat jest na wózku, a wciąż nikt nie jest pewien czemu. Czasami powtórzenie najprostszego badania może przynieść niespodziewane rezultaty. Gdzie leży pacjent? Możesz mnie do niego zaprowadzić? - zapytał się rozmówczyni. W końcu w papierach nigdzie tej informacji nie dostrzegł, choć mógł być ślepy. W końcu czytał dokumenty i jednocześnie prowadził rozmowę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jednego mogła być pewna; wykonując zawód lekarza, nigdy nie będzie się nudziła. Po pierwsze dlatego, że zwyczajnie nie będzie miała na to czasu, a po drugie dlatego, że w szpitalach wciąż mają miejsce tak zaskakujące wydarzenia!
— A panu nic się nie stało? — spytała, marszcząc przy tym czoło. Choć miała niewielkie doświadczenie, już teraz wiedziała, że najmniej chętnie badaniom poddają się właśnie sami lekarze. W okamgnieniu dostrzegają rany inny osób, ale swoje zwykle bagatelizują, stawiając pomoc innym ponad własne zdrowie. — To też ciekawy przypadek. To pewne, że wcześniej nie miał takich ataków czy może nikomu do tej pory nie udało się ich zaobserwować? Skoro jest badany pod względem neurologicznym, problem musi tkwić w psychice — zaczęła się głośno zastanawiać, analizując kolejne słowa niespodziewanie zaatakowanego lekarza. Wpadła w nieprzerwany ciąg diagnostyczny; po przeczytaniu (i próbie zanalizowania) kilkunastu historii różnych chorób, jej umysł pracował na podkręconych obrotach. Nic więc dziwnego, że obecnie wszystko uważała za interesujące lub nie do końca zbadane. Jakby w tej chwili wyłącznie ona myślała logicznie, co było oczywistą bzdurą! Medycyna tak właśnie na nią działała – jak narkotyk. Brown był o wiele bardziej doświadczonym specjalistą. Prawdopodobnie ostrożniej podchodził do wydawania opinii niżeli młodzi stażyści, którzy chcieli wierzyć, że są w stanie uratować każdego pacjenta.
— Uważa pan, że zbyt pochopnie do tego podeszłam? — spytała, marszcząc brwi i przyglądając się owej niewielkiej plamce, którą uparcie nazywała guzem. Była zdeterminowana, to prawda, ale uważała, że należy walczyć zawsze, gdy na horyzoncie pojawia się nadzieja. — Przecież niczego nie tracimy, prawda? Tak jak pan mówi, to inna perspektywa, inne spojrzenie. Nie zrobimy pacjentowi krzywdy. Chyba że… chyba że damy mu zbyt dużo nadziei — dokończyła, nagle zdając sobie sprawę z tego, że przekonanie sparaliżowanego mężczyzny do kolejnych badań diagnostycznych może wcale nie być takie proste. Wykonanie tomografii komputerowej wymagało zgody pacjenta – o ile był w stanie ją wyrazić, a przecież Hamilton był w pełni świadomy. Jak uargumentować chęć wykonania drogiego badania w taki sposób, by pacjent nie poczuł się zawiedziony, jeśli hipoteza Teddy okaże się niesłuszna? Czy to nie przysporzy mu więcej cierpienia?
— Powinniśmy się mieszać? — spytała, trochę skołowana, przenosząc wzrok na neurochirurga. Zapał, który słychać było w jej głosie, nieco zelżał. — Jeśli pacjent jest pogodzony ze swoim paraliżem to czy mamy prawo rozgrzebywać stare rany tylko z powodu marnego podejrzenia? Przecież to naprawdę może być plama — dodała. Chciała postąpić słusznie, ale wciąż miała za małe doświadczenie, by wiedzieć, jak zachować się w takiej sytuacji. Oczywiście mogli delikatnie nagiąć prawdę, nie zdradzać wszystkiego pacjentowi i pod byle pretekstem zasugerować mu wykonanie badania. Gdzie w tym wszystkim moralność?
— Dziękuję — odparła, słysząc komplement. Uśmiechnęła się nawet lekko. Wzięła głęboki oddech i na przekór wszystkim nieprzyjemnym myślom, które na chwilę zaanektowały jej głowę, postanowiła, że będzie walczyć o możliwość zweryfikowania swoich podejrzeń. Nawet jeśli będzie musiała nieco nagiąć zasady przyzwoitości.
— Tak, oczywiście. Leży na piątym piętrze. Ma oddzielną salę, więc rozmowa z nim nie powinna stanowić większego problemu — powiedziała, ruszając wraz z chirurgiem w stronę windy, by udać się na wspomniane wcześniej piętro.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Kilka siniaków od obicia się o ścianę, czy podłogę. Nic poważnego - wyznał Henry, kiedy to stażystka w istocie zainteresowała się tym incydentem, o którym opowiedział. Tak więc jednak nie zanudzał ją jakąś historyjką z jednej z jego wielu zmian, które musiał w tym tygodniu odbyć. []b- W tym rzecz, pacjent nie był na oddziale neurologicznym. Usłyszałem, że trafił tu z problemami oddechowymi, choć pewno po tym zdarzeniu dostanie odpowiednie skierowanie, by zbadać przyczynę tej nagłej psychozy. Zakładając też oczywiście, że to była psychoza, choć ponoć pacjent jest normalnie aniołkiem, więc... -[/b] tu już mężczyzna nie dokończył swojej wypowiedzi, a jedynie wzruszył swoimi ramionami. Na ten moment nie był on jego pacjentem, więc było to poza jego możliwościami. Jeśli jednak zostanie on do niego skierowany, czy też do drugiego neurochirurga, wtedy będą mieli co robić. Na razie wiadomo, że to może być problem natury neurologicznej, więc albo musi go zbadać neurolog lub psychiatra.
- Uważam... - rzucił, milknąc na chwilę. Pytanie go zaskoczyło. Czyżby Teddy zauważyła w jego mowie ciała coś, z czego on sobie nawet nie zdawał sprawy. Zerknął na dziewczynę, która oczekiwała odpowiedzi, a przynajmniej kontynuacji myśli, którą on już zaczął - Uważam, że jeśli wszystko inne zawiedzie, to lekarz powinien móc ufać swojej intuicji - dodał, bo w sumie nie wiedział, co innego ma powiedzieć. Rozumiał Teddy. Też kiedyś chciał tak pomagać wszystkim, którym tylko mógł. W zasadzie to dalej miał ten zapał. Różniło go to, że miał za sobą lata praktyki, które nieco go utemperowały i pokazały mu, że czasami w medycynie trzeba stąpać ostrożnie. Zwłaszcza kiedy stoi przed nimi perspektywa mieszania się w sprawy innych lekarzy.
Kolejne pytanie, a w zasadzie wątpliwości stażystki sprawiły, że doktor zatrzymał się w miejscu, co pewno wyrwało ją z rytmu. Wow... ona miała rację. Czyżby jego życie już było tak pogmatwane, że nawet nie zastanawiał się dwa, trzy razy, zanim był gotowy pójść za plecami innego lekarza i potencjalnie dać złudną nadzieję pacjentowi. Co się z nim dzieje? Czuje się jak wtedy, te ładnych parę lat wstecz, kiedy przez swoją nieroztropność prawie zabił pacjenta. Stał tak wryty w podłogę przez parę sekund, pewno nawet nie zwracając uwagi na to, czy Teddy cokolwiek do niego mówiła.
- Masz rację... na razie to tylko podejrzenie, a jeśli okazałoby się to zwykłą plamką... - mruknął sam do siebie, choć pewno wyglądało to tak, jakby mówił do Teddy. Może, jednak zanim zdecydują się na rozmowę z pacjentem, czy też lekarzem, powinni wpierw sprawdzić parę rzeczy? Chyba że Paddington już to zrobiła. Zaraz się zresztą przekona - Czy w historii pacjenta znalazłaś może jakieś wyjaśnienie odnośnie jego paraliżu? Ktoś przeprowadzał badania, by znaleźć przyczynę? Rezultaty tych badań? Czy może nic w jego kartotece na ten temat nie było? - zapytał się, bo nie mógł być pewien, że dokumenty, z którymi teraz Teddy do niego przyszła, to wszystko, co na temat pana Hamiltona znajdowało się w ich systemie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wychodziła z założenia, że każda sytuacja może nauczyć ją czegoś nowego, dlatego zwykle wykazywała zainteresowanie każdym – mniej typowym – przypadkiem. Oczywiście wypracowując godziny na izbie przyjęć, gdzie musiała zadowolić się zakładaniem szwów lub wykonywaniem podstawowych opatrunków, nudziła się podobnie, jak pozostali stażyści, którzy swoją przyszłość wiązali z chirurgią. Była ambitna. Rozumiała, że obycia z pacjentem musiała nauczyć się od podstaw, że żaden specjalista nie zdobył wiedzy praktycznej w tydzień, a mimo to z (nie)ukrywaną zazdrością spoglądała w stronę rezydentów, którzy z dumną asystowali podczas zabiegów na salach operacyjnych.
— Doskonale. To oznacza, że będzie pan mógł w pełni skupić się na naszym przypadku — oznajmiła, nie kryjąc zadowolenia. Teddy, choć na pierwszy rzut oka nie było to tak oczywiste, miała w sobie wiele z egoistki. Stan zdrowia pana Hamiltona był dla niej ważny, oczywiście chciała mu pomóc i poprawić jakość jego życia. Jednak z drugiej strony nie przeglądała historii jego choroby tylko dlatego, że zależało jej na tym, by mężczyzna mógł wstać z wózka. Ona po prostu szukała czegoś. Czegoś, co sprawi, że poczuje dreszcz emocji, że będzie zmuszona wysilić swoje szare komórki i dokonać czegoś ważniejszego niż wykonywanie kolejnej serii szczepień przeciwko grypie.
Pytanie, które tak go zaskoczyło, nie było wynikiem obserwacji poczynionych przez Teddy, a jedynie reakcją na słowa neurochirurga, który przestrzegł ją przed zbytnią pewnością siebie. Blondynka przeważnie wyłapywała takie sugestie, gdyż niejednokrotnie powtarzano jej, że talent nie zawsze jest najważniejszy.
— Dwa miesiące wcześniej doznał wypadku samochodowego, ale był niegroźny. Właściwie nazwali to ledwie stłuczką. Ona w ogóle mogła nie mieć żadnego powiązania z paraliżem, ale dla lekarza mogło być to doskonałe wyjaśnienie zaniku ruchliwości dolnych kończyn. W każdym razie pacjent najpierw skarżył się na bóle, aż w końcu stracił czucie. Zrzucili to na wypadek. Ale przecież to bez sensu, prawda? — skróciła. — Jeśli pan chce, mogę przynieść całą historię — zasugerowała, bo może zagłębienie się w szczegóły dotyczące wypadku, a także późniejszej reakcji lekarza prowadzącego mogłoby nakreślić to, jak powinni postępować teraz.
— Chyba po prostu miał pecha. Potraktowano go po macoszemu i wypisano z marną diagnozą w dodatku na wózku — dodała z widocznie negatywnym nastawieniem to takiego traktowania ludzi. Był poszkodowany, tak czy inaczej należała mu się o wiele lepsza opieka niż to, czego doświadczył w Bostonie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Henry już nie do końca czuł tego typu dreszczyk emocji... och, kogo on próbował oszukać, oczywiście, że wciąż czuł! W końcu był neurochirurgiem i nie było przesadą stwierdzenie, że w jego dłoniach spoczywało nie tylko zdrowie, lecz i życie jego pacjentów. Był to dreszczyk, ale zarazem strach. Strach był dobry. Pozwalał człowiekowi zrozumieć powagę sytuacji. Wiele osób powiedziałoby, że strach jest zły i nie należy go odczuwać, ale to kompletna głupota. Strach jest dobry, natomiast kontrolowany strach potrafi być użytecznym narzędziem. Nie każdy jednak jest w stanie opanować tą sztukę.
- Na to wychodzi - odparł z lekkim uśmiechem. W istocie, gdyby coś mu się stało w trakcie wspomnianego incydentu z pacjentem, to prawdopodobnie nie mógłby teraz odbywać swoich obowiązków lekarza. Pewno w domu zanudziłby się na śmierć. Okej, może to lekka przesada. Zależy też, co by mu konkretnie dolegało, ale najpewniej nawet w objęciach swego własnego miejsca potrafiłby znaleźć dla siebie zajęcie. Akurat on nie miał z tym najmniejszych problemów. Może głównie dlatego, że miał typ osobowości ambiwertyka. W każdym razie nie myślał teraz o przypadku pana Hamiltona przez pryzmat udowodnienia swojej wyższości. Ten etap w jego życiu był już za nim. Co nie znaczyło, że gdyby mógł czytać myśli Teddy, to pewno zrozumiałby jej zapał. Niejedna osoba chce udowodnić innym, ale też i sobie, że jest w stanie podołać wyzwaniu. To było normalne.
- Rozumiem - mruknął, uważnie wysłuchując wypowiedzi stażystki, która najwyraźniej trafiła w trakcie swoich poszukiwań na historię pacjenta. Tak więc pacjent doznał wypadku samochodowego, potem przez parę miesięcy skarżył się na bóle, aż w końcu doznał paraliżu dolnych kończyn i zwalono to na wcześniejszy wypadek? Dla jednych nie miało to sensu, dla innych tak. Henry należał po części do tych drugich. Wiedział, że umysł to skomplikowana sprawa. Może w trakcie wypadku doszło do uszkodzenia, którego zmiany objawiały się stopniowo w ciągu kolejnych tygodni? Nie było sensu spekulować. Za mało wiedział, a też mogło być wiele przyczyn neurologicznych, które mogły być spowodowane przez wypadek samochodowy i pokazać się po czasie. Z drugiej strony stłuczka pana Hamiltona mogła nie mieć kompletnie znaczenia i był to po prostu ciekawy zbieg okoliczności.
- Tak i nie, pani Paddington. Mógł ten wypadek nie mieć absolutnie nic wspólnego z paraliżem pana Hamiltona. Pewne uszkodzenia mogły jednak objawić się zmianami dopiero po czasie. To też możliwe. Za mało jednak wiem, by spekulować, a na to potrzebne by były twarde dane - stwierdził w odpowiedzi do stażystki, która najpewniej oczekiwała od niego odpowiedzi. Na pytanie o dokładniejszą, tj. całą, historię pacjenta, Brown kiwnął wyraźnie do niej głową. Następnie ruszył w ślad za kobietą. Może i przejrzała już trochę historię zdrowia pacjenta, ale nigdy nie zaszkodzi, by świeża para oczu ją przeanalizowała.
- Niestety i tak też bywa. Lekarze to też ludzie, więc i na różnych się trafia. Do tego w medycynie nie zawsze możemy liczyć na szczęśliwe zakończenie - stwierdził z taką trochę lekką powagą w stronę swojej rozmówczyni. Była to szara rzeczywistość pracowników medycyny. Nie każdemu dało się pomóc, natomiast błędy ludzkie mogły mieć ogromne skutki.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uważnie słuchała wypowiedzi neurochirurga, próbując szybko przeanalizować całą sytuację, tym razem biorąc pod uwagę wskazówki specjalisty. W jej umyśle pojawiła się mapa skojarzeń, która pozwoliła jej powiązać ze sobą zebrane do tej pory tropy – każdy lekarz zajmujący się diagnostyką i rozwiązywaniem medycznych zagadek, był trochę niczym osławiony Sherlock Holmes. Jeśli chodziło o ludzkie zdrowie czy życie, nic nie było oczywiste.
Przystanęła, kiedy dotarli pod salę o numerze sto pięćdziesiątym pierwszym. Założyła kosmyk jasnych włosów za ucho i podniosła spojrzenie znad papierów, które zaczęła ponownie wertować. — Jeśli tomografia nie była powtórzona, to może oznaczać, że guz rósł, aż w końcu stał się na tyle duży, że zaczął uciskać móżdżek przez co pacjent stracił ruchliwość. To oznaczałoby, że jest to proces odwracalny. Ale minęło pięć lat. Jeśli guz znacznie urósł to jego wycięcie może naruszyć pozostałą część mózgu — oznajmiła. Przygryzła policzek, zastanawiając się co dalej. — Ale przecież problem może w ogóle nie leżeć w mózgu! Jaka jestem głupia, że o tym nie pomyślałam. Z drugiej strony jeśli to guz nowotworowy, to nie wykluczone, że umiejscowił się w dwóch tak spójnych miejscach. Byłoby to niesamowity przypadek, ale jednak możliwe, że drugi uwiera jakieś nerwy okołordzeniowe. Chyba czas żebym się przymknęła — doszła do jedynego słusznego wniosku, należało pozwolić dojść do głosu medycynie, a przypuszczenia odłożyć na bok, bo nie wychodziło z nich nic konkretnego. Wprawdzie obie możliwości, które podała Teddy były realnie możliwe, to jednak zagadki nie dało się rozwiązać wyłącznie poprzez gdybanie. Należało zrobić badania. Żaden inny trop nie naprowadzi ich na poprawne rozwiązanie problemu pana Hamiltona.
— Porozmawia z nim pan? Pewnie mam się nie odzywać i wszystko zapisywać — rzuciła, zerkając kątem oka na specjalistę. Była tylko stażystką – jako najniższa w hierarchii nie miała zbyt wiele możliwości. Ale nie przeszkadzało jej to. Musiała przebrnąć przez ten najtrudniejszy – a raczej najbardziej żmudny – okres, by po latach móc cieszyć się z ukończonej specjalizacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

To była akurat prawda, pracując w medycynie, czasami mogłoby się wydawać, jakby byli zdrowotnymi detektywami. Szukali wskazówek, tropów, odkrywali fakty, które były w zasadzie puzzlami i razem tworzyły układankę. Trzeba było po prostu wiedzieć, jak ją złożyć tak, by nie dojść do nieprawidłowych wniosków. W porównaniu do zwyczajnych puzzli, tego typu zagadki dało się rozwiązać źle. W grę chodziło ludzkie zdrowie, a nawet życie, więc stawka była ogromna.
- W istocie... pięć lat to kawał czasu. Tym bardziej że w papierach jest podana informacja o bólu w kończynach dolnych parę tygodniu po wypadku, aż stopniowo przez kolejne tygodnie pacjent stracił czucie w nogach. Stopniowe pogorszenie się objawów z pewnością wskazuje na zmianę mózgu. Od razu można odrzucić złamanie któregokolwiek z kręgów. Zmiany byłyby natychmiastowe. Guz jest oczywistą odpowiedzią. Zwłaszcza że nic innego po wypadku mu nie dolegało. Według papierów - przerwał swój długi monolog, by zaczerpnąć trochę powietrza. Uśmiechnął się lekko, bo pewno Teddy była przytłoczona jego słowotokiem. Henry miał to do siebie, że jak nad czymś intensywnie myślał, to przez głowę przelatywało mu multum rzeczy, którymi czasami się dzielił lub nie.
- Masz rację, problem może leżeć gdzieś indziej, lecz... wątpię. Chyba że pan Hamilton przez lata miał inne objawy, o których nie wiemy - wyznał Henry. Była szansa, niewielka, ale jednak, że mieli niekompletne dane. Jak to zostało powiedziane w serialu Dr House, który Henry obejrzał, "wszyscy kłamią". Nie brał on tego dosłownie, ani na poważnie, ale było w tym coś więcej. Chodzi o to, że czasami pacjenci mogą uznać jakiś objaw za mało ważny lub niezwiązany z ich przypadłością. Albo może nawet nie wiedzą, że coś jest problemem, dopóki się im tego nie powie. Dlatego było to zadaniem lekarzy, by dojść do sedna sprawy.
- Może nie dosłownie. Chyba że... nosisz ze sobą notatnik? - spytał się stażystki z lekkim zdziwieniem, ale też podziwem. Jeśli tak faktycznie było, to Henry był trochę pod wrażeniem. Skoro chciałaby robić notatki, to znaczy, że naprawdę jej zależy na przyswojeniu sobie wszystkiego, co może wynieść od osób, które siedzą w medycynie od lat. Osób takich, jak on - Porozmawiam z pacjentem. Wciąż myślę, jak można by go do tomografii przekonać, bez robienia nadziei - wyjaśnił, powoli kładąc rękę na klamce od drzwi, lecz zanim cokolwiek jeszcze zrobił, to spojrzał z powrotem na stażystkę - Jeśli będziesz miała sama pytania do pacjenta, to nie krępuj się. Nie możemy jednak się sprzeczać przy nim. Wprowadza to niepotrzebne zamieszanie i może wyrządzić więcej szkód niż pożytku, jeśli nasi pacjenci przestają nam ufać - dodał, czekając chwilę na jej reakcję.
Zaraz potem wszedł do pokoju, w którym leżał pacjent. Pan Hamilton. Był on podłączony do szpitalnej aparatury, przede wszystkim do maszyn pomagających mu w oddychaniu. Standardowa procedura przy ostrym zapaleniu płuc. Mężczyzna był przytomny. Mało tego, maska na twarzy nie przeszkadzała mu w czytaniu książki, którą tylko odłożył, gdy usłyszał, jak do pomieszczenia wchodzi dwójka pracowników szpitala.
- Dzień dobry, panie Hamilton. Jestem dr Brown - przywitał się i następnie umilkł, aby jego towarzyszka miała szansę na uczynienie tego samego. Pomagało to w tym, by pacjenci czuli, że są traktowani jak ludzie - Jak się pan dziś czuje? Czy może pan swobodnie mówić z maską tlenową? - wolał się upewnić, bo jednak różnie bywało.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Im dłużej rozmawiali, poddając znane sobie informacje coraz to głębszej analizie, tym większą zagadką stawał się dla niej ów pokrzywdzony pacjent. Przypadek nie był prosty – odpowiedzi mogło być wiele, na chwilę obecną nic nie wskazywało na to, że musiała być ona jedna. Być może na niepełnosprawność pana Hamiltona, składało się więcej niż tylko jedna przyczyna. Jednego Teddy była pewna – musiała zrobić wszystko, by poznać odpowiedź. Oczywiście chciała jak najlepiej dla pacjenta, który od dawna przywiązany był do wózka inwalidzkiego, ale jednocześnie musiała zaspokoić własną ciekawość. Było to egoistyczne? Być może. Ale jeśli chciała stać się świetnym lekarzem i doskonałym chirurgiem musiała się uczyć. A wiedza leżała wszędzie. Wystarczyło mieć odwagę po nią sięgnąć!
— Tak, zmiany neurologicznie wydają się najsensowniejszą opcją — przytaknęła, po wysłuchaniu wypowiedzi doktora Browna. Monolog wcale jej nie przeszkadzał. Często, by uporządkować myśli, również wypowiadała je głośno. To sprawiało, że słyszała je nieco wyraźniej i łatwiej przychodziło jej ocenić, czy są słuszne. Lekarze mieli bardzo dużą wiedzę. By dokopać się do niektórych jej szczegółów, musieli otworzyć zakamarki umysłu. A niestety pamięć bywała zwodnicza. — Rzeczywiście mógł coś pominąć podczas wywiadu. Na studiach powtarzano nam, że zdarza się to bardzo często, bo ludzie wstydzą się mówić o tym, co uważają za własne słabości — wyrecytowała, choć mogła domyśleć się, że tak doświadczony chirurg zdawał sobie sprawę z takich rzeczy. Rozumiała to. Bo niby jaki człowiek chętnie przyznawał się do uzależnień? Albo nietrzymania moczu? Może wydawać się to zabawne, ale nawet martwiąc się o własne zdrowie, ludzie ukrywali takie rzeczy. Bzdurne zachowanie, bzdurne i niebezpieczne. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale większość ostrzegała.
Odniosła wrażenie, że usłyszała nutę zaskoczenia w głosie doktora Browna. Oblała się delikatnym rumieńcem i sięgnęła do jednej z wieku kieszeń, które miały lekarskie stroje. — Niewielki, ale noszę. Niech się pan nie dziwi, proszę. Stażyści mają tyle na głowie, że czasami zapominają o jedzeniu przez cały dzień! Warto zapisywać najważniejsze sprawy — wyjaśniła, uśmiechając się lekko. Należało zaznaczyć, że Paddington była bardzo obowiązkową osobą, dodatkowo starała się skrupulatnie wypełniać wszystkie obowiązki, a nie miała ich mało. Prowadzenie szybkich notatek bardzo ułatwiało życie. Niby mogła zapisywać wszystko na telefonie, ale miała mały sentyment do papieru.
— Oczywiście doktorze — zapewniła, na potwierdzenie swoich słów, potakując głową. Tak naprawdę nie potrzebowali uzyskać od pacjenta szczegółowego sprawozdania z wydarzeń, które miały miejsce przed pięcioma laty. Potrzebowali wyłącznie zgody na badanie, które miało odkryć o wiele więcej niż pamięć, która bywała zawodna.
Weszli do środka. Teddy stanęła z boku, w ręku trzymała niewielkich rozmiarów notatnik oraz długopis. Pan Hamilton wyglądał na wyraźnie osłabionego. Problemy z oddychaniem w jego stanie musiały dać mu porządnie w kość.
— Coś się stało? Nie znam pana. Kolejny specjalista psia mać! Co znaleźliście, że przychodzicie do mnie o tej porze? Rak? Mężczyzna był wyraźnie rozdrażniony, ale przynajmniej okazało się, że mógł mówić bez trudu. Odsuwał na chwilę maskę tlenową, a później ponownie nakładał ją na twarz, by ułatwiała mu pobieranie powietrza.
Teddy nie skomentowała niczego. Czekała na odpowiedź doktora Browna.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”