WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Laura w 2026
Marzec, 2026
Dwudzieste pierwsze urodziny Stelli wypadały w 2026 roku w czwartek. I tego też dnia, już od samego rana zaczęło się ich świętowanie. Laura przywitała ją śniadaniem do łóżka, a potem wręczyła prezent – prześliczny wisiorek, który chyba Martinez się podobał, bo kilka dni wcześniej przyłapała ją na oglądaniu go na jakiejś stronie, a potem sprawdzaniu jego ceny. Na cały dzień miała zaplanowane różne niespodzianki, chcąc sprawiać radość Stelli przy każdej możliwej okazji i oglądać jej uroczy uśmiech przez cały dzień. Plan zajęć na uczelni w tym dniu był wyjątkowo luźny, dlatego mogły pozwolić sobie na odpuszczenie kilku zajęć i świętowanie w domu, a najlepiej w łóżku. Po śniadaniu były lody, na obiad zamówiły coś ze swojej ulubionej knajpki, a czas pomiędzy pożytkowały na nadrabianie filmów oraz nieodrywanie od siebie rąk. Warto wspomnieć, że w tej rzeczywistości Laura i Stella od kilku tygodni były parą, chociaż mieszkały razem od początku studiów tej drugiej, kiedy podjęły decyzję, by wynająć razem mieszkanie.
Z okazji urodzin tej młodszej, Claribel organizowała kolację, na którą zaprosiła najważniejszych członków rodziny oraz przyjaciół, a że rodziny dziewcząt znają się od zawsze, na kolacji mieli być też Hirschowie. Uzgodniły więc, że będzie to idealny moment, by zrobić przed rodziną coming out oraz oznajmić, że nie są już tylko współlokatorkami. Laura sama nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć. Na początku nie chciały się z tym obnosić, bo była to dla nich całkowicie nowa sytuacja, potem potrzebowały chwili, by sprawdzić, czy to co jest między nimi naprawdę działa, a teraz miały przed sobą poinformowanie o swoim uczuciu swoich rodzin. Czy się stresowała? Trochę. Na pewno nieco bardziej, niż stresowałaby się przedstawiając rodzinie jakiegoś chłopaka. Wiedziała, że ich rodziny są tolerancyjne, ale była pewna, że będzie to dla wszystkich ogromne zaskoczenie.
- Hej, piękna… - wymamrotała, wsuwając nos we włosy Stelli i przytulając się do niej bardziej. – Stresujesz się? Wiesz, dzisiejszym wieczorem? – odsunęła się delikatnie i spojrzała na nią pytająco. Nie chciała wychodzić z łóżka i szykować się na wieczór. Było tak miło, Stella pachniała jej ulubionymi perfumami, a samą swoją obecnością niekoniecznie pozwalała skupić się Laurze na lecącym w tle filmie. Sięgnęła po telefon, by spojrzeć na godzinę. – Mamy jeszcze dwie godziny. – poinformowała ją z cwaniackim uśmieszkiem i pomachała znacząco brwiami.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
Wszystko było dobrze.
Wiosenne słońce nieśmiało przebijało się przez białe firanki do sypialni dziewczyn, zostawiając na ścianach cieniste wzory. Nieduża wieża, kupiona niedawno na wyprzedaży, grała piosenki z ich ulubionej składanki. W pomieszczeniu wciąż unosił się zapach jedzenia, które jakiś czas temu zamówiły z knajpki za rogiem. Jednym słowem - sielanka. Stella nie miała ochoty wychodzić spod miękkiego różowego koca, chciała tak siedzieć z Laurą przynajmniej do jutra. Było jej ciepło i przyjemnie, w dodatku miała przy sobie kogoś niezwykle bliskiego, z kim mogłaby spędzać każdą wolną chwilę. Laura Hirsch, przyjaciółka z dzieciństwa, chwilowo wróg w liceum, a teraz dziewczyna. Osoba, z którą o wiele łatwiej stawiało się czoła światu. Głębokie uczucia pojawiły się w niej niespodziewanie, przynajmniej z pozoru, bo kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, uświadomiła sobie, że tliły się w niej od zawsze. I teraz, dopiero, nareszcie!, mogła dać im upust.
- Bardzo - przyznała, odrywając wzrok od lecącego na laptopie filmu. Od rana czuła w żołądku nieprzyjemny ścisk, który przez większość czasu udawało jej się ignorować, lecz z każdą minutą przybliżającą je do wyjścia, ignorowanie problemu stawało się coraz trudniejsze. Niby wiedziała, że jej rodzice są (powinni być) tolerancyjni. Nie potrafiła sobie wyobrazić, że nakrzyczą na nią i wyrzucą ją z domu, ale i tak miała wrażenie, że ich w pewien sposób zawodzi. Że już nie spojrzą na nią tak samo. Że nie będą potrafili traktować Laury jako jej życiowej partnerki, tylko jak przyjaciółkę, którą była przez ostatnie kilkanaście lat. - A ty nie? - Zapytała, zawieszając na niej swój odrobinę zmartwiony wzrok. Może Laurze było łatwiej, miała dużo rodzeństwa, każde z nich miało w swoim życiu inne przypały. A u Hanniganów (Crane'ów, Martinezów) była tylko ona, oczko w głowie, kochana Stella, od chmur zawracania, ale dobre dziecko.
Kąciki jej ust uniosły się nieznacznie, widząc jak Laura próbuje ją rozbawić. - Możemy przez ten czas wymyślić wymówkę, żeby tam nie iść - odparła i rozwiązała luźny kok z czubka głowy, pozwalając swoim ciemnym włosom swobodnie opaść na ramiona. Położyła się na boku, wyciągając rękę w stronę Laury, delikatnie gładząc palcem jej piegowate policzki, jakby chciała połączyć kropki w książeczce z zadaniami dla dzieci. Nieprzerwanie zachwycała się jej urodą, znała już absolutnie każdy skrawek jej ciała, niejednokrotnie uwieczniając je w swoim szkicowniku. Szalała za nią, tak jak nigdy za nikim nie szalała; to chyba właśnie była ta miłość, na którą niecierpliwie czekała będąc jeszcze nastolatką. Gdyby tylko wiedziała, że cały czas miała ją przy sobie.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
- Nie wiem, czy bardzo, ale też się stresuję. – odparła cicho i wzruszyła lekko ramionami. Trudno jej było opisać to nieznane uczucie niepokoju, której towarzyszyło jej cały dzień i mieszało się ze swego rodzaju podekscytowanie. Czuła, że dotarły do punktu, w którym chciała chwycić ją za rękę i oznajmić całemu światu, że ta dziewczyna sprawia, że każdego ranka wstaje szczęśliwa i to z nią chce codziennie kłaść się do łóżka. Nie wiedziała jak zareagują ich rodziny, ale liczyła na to, że ostatecznie wszystko będzie dobrze.
-Heej! Dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli. – zażartowała i wywróciła oczami. Zmieniła nieco pozycję, obracając się na bok, by być naprzeciwko Stelli i uśmiechnęła się uroczo, kiedy ta dotknęła dłonią jej policzka. Wysunęła dłoń i położyła ją na jej talii, palcem kreśląc bliżej niezidentyfikowane wzory na jej skórze, z której zsunął się kawałek materiału.
- Będzie dobrze. – szepnęła pocieszająco i pochyliła się w jej stronę, by skraść jej całusa. – Owszem, pewnie liczą na to, że w końcu przedstawimy im przyszłych prawników oraz pochwalimy się pierścionkami z diamentami, ale… oni by nas tak nie uszczęśliwiali, prawda? A chyba o to chodzi, o nasze szczęście? – mówiła cicho, a na koniec uśmiechnęła się delikatnie.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- No niby tak... - mruknęła w odpowiedzi, uśmiechając się niemrawo, kiedy Laura skradła jej pocieszycielskiego całusa. Stella nie potrafiła na to spojrzeć od tej strony, to nie było dla niej takie łatwe - szczęście, oczywiście, że jej rodzice tego dla niej pragnęli, ale czy nie rozminęli się kiedyś w tej wizji? Czy nie trzymali w swoich prywatnych słownikach innej definicji pod tym hasłem? To ciągle nie dawało Stelli spokoju.
W końcu podniosła się z łóżka i podeszła do komody, w której trzymała swoje ubrania, wszystkie w artystycznym nieładzie (tak lubiła to nazywać, żeby się nie przyznawać, że po prostu ma w szufladach bajzel). - Nawet nie wiem co ubrać - westchnęła, krytycznie przyglądając się swojej kolekcji kolorowych ubrań. - Myślisz, że powinnam pójść w coś bardziej formalnego, coś na zasadzie, Mamo, tato, usiądźcie, muszę wam coś powiedzieć - zaczęła, pokazując Laurze białą bluzkę i granatową marynarkę, zestaw, który nosiła średnio dwa razy do roku, czyli podczas sesji egzaminacyjnych (choć też nie zawsze). - Czy może Hej, nic wam nie powiem, sami się domyślcie - zaproponowała, wyciągając tęczową bluzkę i równie kolorowe spodnie - gdyby tylko miała wolną rękę, pewnie dobrałaby do tego swoje ulubione okulary przeciwsłoneczne w kształcie serduszek i kolczyki w kształcie słodkich babeczek z lukrem. - Czy jednak radzisz postawić na klasykę? - Wrzuciła poprzednie ubrania z powrotem do szafy, wyciągając z niej beżową sukienkę w drobne kwiatki, ładną, taką pomiędzy strojem oficjalnym i nieoficjalnym. - A tak poza tym na pewno nie liczą na to, że przedstawię im prawnika, uświadomiłam im to z piętnaście lat temu. Już mam wystarczającą ilość prawników w rodzinie - aż się wzdrygnęła na samą myśl, bo z autopsji dobrze wiedziała, że prawnicy to specyficzni ludzie, w dodatku w większości to pracoholicy. - Mam nadzieję, że będzie ciasto cytrynowe - dodała, próbując przekierować swoje myśli na inne tory, dalej grzebiąc w swojej szafie.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Nie mogła patrzeć na to, jak Stella się stresuje. Nie była wtedy sobą, nie była jej Stellą. Tą, która zawsze znalazła jakąś rezolutną odpowiedź, która lubiła mówić i głośno się śmiać, która zawsze miała w zanadrzu jakąś anegdotkę. To ona zawsze była tą, która pocieszała i uspokajała, uważając, że nie ma się czym martwić, gdy Laura zestresowana studiami nie potrafiła się na niczym skupić.
Wywróciła oczami i zaśmiała się, gdy jej ukochana podeszła do komody i zaczęła grzebać w szufladach. – Mhm… to totalnie nie w twoim stylu, od razu domyślą się, że czeka ich poważna rozmowa. – zauważyła i zmarszczyła brwi. Znali ją na tyle, by wiedzieć, że stonowany i formalny strój ma w sobie jakieś drugie dno. – Nawet nie wiem, jak bardzo bym chciała, żebyś założyła coś, co od razu będzie krzyczało „Mamo, tato, wolę dziewczyny!” – uniosła się na przedramionach, śmiejąc się głośno. Tęczowa bluzka była jednoznaczna, ale w przypadku Stelli, która lubiła kolorowe ubrania, chyba niekoniecznie dawała sygnał yup, i’m gay. – Ta sukienka jest śliczna, uwielbiam cię w niej. – przyznała z uśmiechem, spoglądając na sukienkę, którą Stella trzymała w ręku. Sama w końcu wstała, podchodząc do swojej komody z ubraniami, w której oczywiście był nienaganny porządek i zaczęła przyglądać się swoim opcjom. – Teraz pytanie, co ja powinnam założyć? – spojrzała pytająco na Martinez i przechyliła nieco głowę, słuchając o przedstawianiu rodzicom prawnika.
– No tak… – pokiwała głową, zgadzając się z nią. Nie było nikogo, kto tak bardzo manifestowałby swoją niechęć do zawodu prawnika, co Stella. – To pewnie spodziewaliby się artysty? – rzuciła w zamyśleniu. – W moim przypadku na pewno liczyli na kogoś poważnego. – dodała z lekkim wzruszeniem ramion. Po chwili wyciągnęła granatowy damski garnitur i kwiecistą koszulę, którą pokazała blondynce. – To? Jest oficjalne, ale koszula w kratę dodaje nieco luzu… – podobało się jej to połączenie. Było klasyczne, według niej totalnie w jej estetyce, ale też kojarzyło się jej z kobietami sukcesu, które wybierały sobie na pranerki takie właśnie wariatki, co lubiły kolorowe ubrania i kolczyki w kształcie jedzenia. – Ojej, taaak! Bądź tylko grzeczna, może nam zapakują do domu! – zaśmiała się, podchodząc do Stelli i obejmując ją od tyłu.
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- W takim razie nakładam tę sukienkę - westchnęła ciężko, jakby właśnie podjęła ciężką życiową decyzję, rozkładając ją na łóżku. - Gdzie schowałaś żelazko? - Mruknęła, rozglądając się po pokoju, bo sama rzadko z niego korzystała, ale tym razem wolałaby wyglądać jak człowiek. W końcu zoczyła je na szafie, oczywiście!, dla niej to było miejsce z ograniczonym dostępem, ale Laura i jej dwa metry wzrostu pewnie chętnie korzystały z takiej dodatkowej półki. Szybko przysunęła sobie krzesło, trochę chyboczące, ale nie powinna z niego spaść i się połamać.
A gdyby tak jednak spadła i się połamała?...
Szybko wyrzuciła z głowy tę myśl, bo jeszcze nie upadła tak nisko, żeby odkładać tę rozmowę na później przez wizytę w szpitalu. - Czy ja wiem czy artysty, ale pewnie spodziewali się kogoś walniętego, w zasadzie powinni odetchnąć z ulgą, że padło na ciebie - stęknęła, wreszcie dostając się do żelazka. Stella zdawała sobie sprawę, że jej nastoletnie lata (które nie skończyły się znowu tak dawno temu) były naznaczone głupimi pomysłami i naiwnością, serca również, jeżeli nie przede wszystkim. Jej mamie na pewno zdarzyło się wznieść oczy do nieba, choć nie była osobą wierzącą, zastanawiając się co jej córka widzi w tym czy tamtym chłopaku ze szkoły. Laura z ich perspektywy była osobą idealną, ułożoną, znajomą.
- Garnitur? Nie uważasz, że to zbyt poważne? Może lepiej wskocz w jeansy? - Zaproponowała, chociaż spodnie zaprasowane w kant pasowały do Laury jak ulał. Mimo wszystko to nie była kolacja wigilijna, Stella nie była pewna, czy nie przesadzają z tymi strojami. - Taaa, pewnie liczyli na jakiegoś nudziarza w okularach, piszącego pracę doktorską na temat bezpieczników - wywróciła oczami, dalej prasując sukienkę, choć już wydawała się gotowa do założenia. Czy da się pisać pracę o bezpiecznikach? Przez chwilę się nad tym zastanawiała, ostatecznie dochodząc do wniosku, że jeżeli się chce, da się pisać o wszystkim.
- Uważaj, mam gorące żelazko! - Ostrzegła Laurę, kiedy tak znienacka objęła ją w pasie. - Ja zawsze jestem grzeczna - dodała, wręczając jej to gorące urządzenie, żeby postawiła je z powrotem na górze.
- Powinnyśmy zaprosić Lily na jakąś babską domówkę. Mam wrażenie, że odkąd jesteśmy razem, nieświadomie odsunęłyśmy się od siebie - dodała, opadając na miękkie łóżko. Skoro już poruszały poważne tematy, postanowiła dotknąć jeszcze jednego z nich.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
– Powinni się cieszyć, a nie odetchnąć z ulgą. – rzuciła rozbawiona. Jej rodzice po akcjach z braćmi byli chyba bardziej wyrozumiali, niż rodzice Stelli. Ufali jej na tyle, by wiedzieć, że nie podejmie złej decyzji i podejmując ją weźmie pod uwagę również najbliższych. Z drugiej strony miłość nie wybiera i tę decyzję podjęłaby bez względu na przekonania rodziców i ich pomysł na nią.
– Nie wiem. Lubię go. Ale okej! – wzruszyła lekko ramionami, bo nie miała problemu z tym garniturem, który zakładała na różne okazje. – Ale marynarka zostaje. – odparła zdecydowanym tonem. Jeansy, koszula w kwiaty i marynarka wyglądały według niej równie dobrze. A odpowiednio wystylizowana, z dodatkami w postaci złotej biżuterii wyglądała naprawdę classy.
– I gdybyśmy nie zaczęły się spotykać, to ten scenariusz byłby naprawdę prawdopodobny. – zaśmiała się, nie zastanawiając się za bardzo, czy o bezpiecznikach można pisać pracę doktorską. Pewnie można, jeśli na rynek weszły jakieś nowe modele, czy coś. Laura nie miała na swoim koncie wielu związków, ale biorąc pod uwagę to, że spotykała się z nauczycielem, analitykiem, a potem inżynierem, jakiś nudziarz mógł być jej pisany.
– Gorące jak ty. – zażartowała tym jakże suchym tekstem i zabrała ręce, żeby się nie poparzyć. – Tę wersję zostaw dla rodziców. – uniosła znacząco brew i odebrała od niej żelazko, by odstawić je na górną półkę, do której sięgnęła bez wchodzenia na krzesło. Szczęściara.
– Koniecznie! – zgodziła się z pomysłem Stelli. – Tak myślisz? Nie wiem, mam wrażenie, że to bardziej złożone. Poza tym sama wiesz, jak to jest… jak się z kimś zaczynasz spotykać, to więcej czasu poświęca się tej osobie. Pamiętasz, jak Lily ogarnęła sprawę z Taylorem i zaczęli randkować na poważnie bez ukrywania się? Wtedy ciągle siedzieli razem. – takie było jej wrażenie, ale może Martinez miała inne zdanie?
szukam pracy, będę
pracownikiem roku
sunset hill
- Ale z ciebie żartowniś - skwitowała usłyszany przed chwilą suchar, od razu sięgając po szklankę z niedopitym sokiem pomarańczowym, żeby zwilżyć usta. Większość osób, które ją znały, nie nazwałyby ją grzeczną, choć już wyrosła z lat największego buntu - teraz, z dala od rodziców, żyjąc samodzielnie, w zasadzie nie miała po co dokazywać.
Zaczęła odhaczać punkty z wyimaginowanej listy rzeczy do zrobienia. Sukienka była gotowa, włosy wystarczyło rozczesać, Laura wiedziała co ubrać, pozostało jej tylko zrobienie lekkiego makijażu. Wstała z łóżka dosłownie chwilę po tym jak na nim usiadła i poszła po swój lusterko i swój koszyczek z kosmetykami. Nie był duży, nie malowała się codziennie, ale dzisiaj czuła potrzebę zrobienia sobie kolorowego oka. Lubiła kolory, dodawały jej pewności siebie, czuła się dzięki nim lżejsza i weselsza. Żółty zdecydowanie był jej ulubionym, a odkąd pofarbowała włosy na brąz, lepiej w nim wyglądała (wcześniej trochę się gryzł z jej oryginalną blond czupryną).
- Niby tak, ale sytuacja z Taylorem to nie to samo, bo nigdy się z nim nie spotykałyśmy - zauważyła, nie mogąc się zdecydować na kolor z paletki. Czy faktycznie wziąć żółć, czy może jednak postawić na róż, a może jednak ciemniejszą zieleń? Każdy wydawał jej się piękny. - Wszystko robiłyśmy we trzy, a teraz my się do siebie mizdrzymy, no nie wiem, ja bym się czuła jak piąte koło u wozu - wzruszyła ramionami, bo nie była pewna czy nie nadinterpretuje tej sytuacji - w zasadzie chciałaby, żeby Laura jej powiedziała, że trochę przesadza. Nie chciała jednak stracić tak dobrej przyjaciółki, jaką niezaprzeczalnie była Lily.
W końcu postawiła na żółty cień do powiek, który powinien pasować do tamtej beżowej sukienki. Podkreśliła go brązową kredką do oczu i tuszem do rzęs o tym samym kolorze, zamrugała kilkukrotnie, przyjrzała się sobie krytycznie, i doszła do wniosku, że tyle wystarczy. Musnęła tylko usta malinową pomadką, delikatnie ożywiając ich kolor. Prawie au naturel.
- Wiesz co, chyba przestałam się stresować. Co będzie to będzie - wzięła głęboki wdech i wypuściła powietrze nosem, tak, była gotowa na tę konfrontację. Zresztą rozsądek cały czas jej podpowiadał, że wszystko pójdzie dobrze, to te nieszczęsne emocje irracjonalnie wywoływały w niej stres. Schowała swoje kosmetyki z powrotem do koszyczka, kiedy w pokoju rozległ się dźwięk głosu Harry'ego Stylesa. Stella szybko zrobiła głośniej, łapiąc Laurę za nadgarstki, żeby potańczyła z nią chwilę na środku pokoju. - Pamiętasz jak byłyśmy na jego koncercie? Rany, kiedy to było - zaśmiała się radośnie na to wspomnienie, bo choć wciąż lubiła jego twórczość, jej nastoletnia fascynacja jego osobą teraz wydawała jej się ciut śmieszna. Nie przeszkadzało to jej jednak w żwawym tańcu w swoim ulubionym różowym dresie i skarpetkach w gwiazdki.
studentka architektury
kawiarnia Liberte
belltown
Posłała Stelli uroczy uśmiech i kiedy ta odeszła, żeby się szykować, również Laura zaczęła przygotowywać swój strój, by potem go założyć. Poprawiła włosy, a na usta nałożyła malinowy balsam do ust, stając w końcu przed lustrem i uznając, że jest gotowa. W porównaniu do Stelli nie lubiła makijażu, a szczególnie kolorowych cieni do powiek, a gdyby się nimi umalowała, to nie czułaby się sobą.
– Może trochę masz rację… ale przyjaźnimy się tyle czasu, że wydaje mi się, że gdyby Lily poczuła się jak piąte koło u wozu, to bym nam to po prostu powiedziała. Poza tym… chyba zachowujemy się przy niej całkiem grzecznie? – spojrzała na Stellę znacząco i uśmiechnęła się do niej. – A może to po prostu jakaś faza przejściowa? Może musi się przyzwyczaić do obecnej sytuacji? A może to nie chodzi o nas, a mają jakiś trudniejszy czas z Taylorem dlatego się wycofała? Albo na odwrót i po prostu nie mogą się od siebie oderwać. – dodała, rozważając różne opcje. Powodów mogło być wiele, a Laurze wydało się, że ich wieloletnia przyjaźń nie miała prawda się popsuć przez ich związek. Musiały wziąć pod uwagę to, że teraz miały studia, pracę, związki, mieszkania i po prostu mogło się to nieco rozjechać?
– To chyba najlepsze podejście, zwłaszcza, że już nie ma odwrotu. – odpowiedziała siadając na łóżku. Chciała na chwilę tylko spojrzeć na swój telefon, żeby sprawdzić, czy nie dostała od kogoś jakiejś wiadomości, ale zanim wzięła go do ręki, jej nadgarstek złapała Martinez. Bez słowa, za to śmiejąc się radośnie, złapała jej dłoń i zaczęła tańczyć w rytm muzyki ich idola, w którego uwielbiały będąc w szkole średniej.
– Pamiętam. To był świetny koncert. – do tego wspomnienia wracały często, bo nawet jeśli teraz nie były fankami numer jeden Harrego Stylesa, to pewnie i tak były utwory, które dużo dla nich znaczyły.
– Kochanie… – spojrzała na twarz niższej dziewczyny i zgarnęła włosy z jej czoła, zaczesując je za ucho. – Ubieraj się, bo musimy się zbierać. – odezwała się w końcu, gdy piosenka się skończyła. Nie mogła przerwać Stelli tańca, ale nie mogła też znieść myśli, że się spóźnią!
/ wątek przerwany