WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://image.freepik.com/darmowe-zdjec ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po wszystkich grach + outfit

Megan miała ostatnio sporo na głowie. Oczywiście, zrezygnowała z tańczenia w Little Darlings i cały czas szukała czegoś na drugi etat, żeby pokryć rachunku związane z kredytem studenckim. Staż nie był wcale dobrze płatny i chociaż ostatnio odpadło jej całkiem sporo wydatków, to mimo wszystko nie chciała nadużywać gościnności swojego faceta. Wystarczyło, że niedawno razem zamieszkali i to nie do końca z przyczyn, dla których powinno się razem zamieszkać. Z jednej strony nie byli ze sobą długo, ale z drugiej, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia (a konkretniej pobicie Clarence'a) oraz to, czym Alexander się zajmował, najbezpieczniej dla niej i Jasona było zamieszkać razem z nim, dopóki sytuacja się nie uspokoi. Tak więc po pracy zwykle jechała do Queen Anne, robiła jakiś obiad i co rano słuchała wykładów na temat tego, jak bardzo powinna przystopować z piciem kawy i w końcu zrobić badania. Oczywiście tych ostatnich na razie robić nie zamierzała, bo omdlenie zdarzyło się tylko raz i wydawało jej się, że nie ma powodu do niepokoju.
Dzisiejszy dyżur należał chyba do najbardziej wykańczających, jakie kiedykolwiek miała. Była koszmarnie rozkojarzona - od dwunastu godzin na nogach, o trzech czarnych kawach i kanapce przekąszonej gdzieś pomiędzy bieganiem od jednej sali do drugiej. Jedyne o czym marzyła to przebrać się, pojechać do domu, wziąć długi prysznic i spanko w wygodnym łóżku. Właśnie w tym momencie, kiedy pisała smsa do Alexa, że niedługo będzie w domu, zderzyła się z kimś na szpitalnym korytarzu.
- Bardzo przepraszam...- zaczęła, ale urwała, widząc na kogo właściwie wpadła. Nie widziała Eliota od lat. Po części ze swojej winy, bo od czasu kiedy zostawił ją samą sobie nie chciała go widzieć. Zmrużyła oczy, a zmęczona twarz szatynki nabrała wyraźnie poirytowanego wyrazu. Starszy brat był ostatnią osobą, którą chciała widzieć. - Co ty tu robisz? - dźgnęła go oskarżycielsko palcem w klatkę piersiową. Jakoś nie sądziła, że to był przypadek, że się tutaj znalazł. Od razu poczuła przypływ adrenaliny, która sprawiła, że kobieta poczuła się skutecznie pobudzona.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<a href="viewtopic.php?p=6321#6321"><i class="fad fa-calendar-day"></i></a>

Nie chciał ze swojego powrotu robić wielkiego przedstawienia. To nie film, by ludzie milkli w osłupieniu, szeptali między sobą albo, o zgrozo, mdleli na jego widok! W końcu, kim musiałby być? Nie zdziwiłby się jednak, gdyby tak było... Kilka nieznanych mu twarzy — prawdopodobnie osób, które powinien pamiętać — rzuciło mu spojrzenia podobne do tych, jakie miewa się po przysłowiowym zobaczeniu ducha, więc hm, może zwyczajnie byli przekonani, że nie żyje? Zniknął na tyle lat, nie dawał znaku życia, to wszystko układa się w logiczną całość, zwłaszcza, jeśli choć trochę się go znało. Jakby miał to wypisane na czole — nie skończy dobrze. Prędzej czy później.
Zastanawiał się, wiele razy, czy jego siostry też tak myślały... I dochodził do wniosku, że prawdopodobnie tak. O wiele nieprzyjemniejszą myślą była jednak ta, jak bardzo rozczarują się, gdy dowiedzą się, że wciąż chodzi po ziemi, w dodatku ładuje się w buciorami w ich życie! Tak nie powinno być... To znaczy, to dość oczywiste, chodziło jednak o to, że nie miał pojęcia jak wyglądało ich życie. Byli sobie obcy...
I tak właśnie szedł pochłonięty tą myślą, a także tym, co powiedziała mu ich koleżanka (tak zgadywał!), gdy nagle poczuł, że na kogoś wpada. I... cholera, Megan. Poprawka. Zirytowana jak cholera Megan.
Szukam... — I już miał powiedzieć Sary, gdy dotarło do niego, jak okropnie zabrzmi to, że najpierw chciał zobaczyć się z blondynką, i poniekąd jej samej unikał, więc... wysiłkiem ostatniej komórki mózgowej, powiedział... — Ciebie. Szukałem Ciebie. A teraz żałuję — mruknął, odtrącając jej rękę, gdy tak raz za razem dźgała go w klatkę. Jej mina też nie zachęcała do przyjacielskiej rozmowy. — Nie rób sceny, chciałem porozmawiać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jeśli Megan miałaby być szczera, to powiedziałaby wprost, że najzwyczajniej w świecie o nim nie myślała – miała tyle spraw na głowie, dwie prace, dziecko, spłacanie studiów i teraz – jeszcze świeży związek. Nie miała czasu zastanawiać się, co robił Elliot, bo przecież sam nie chciał brać udziału w jej życiu. Pogodziła się z tym już dawno temu i chyba gdzieś w głowie zdecydowała, że będzie udawać, że Elliot nie istnieje. Że tak naprawdę nigdy nie miała starszego brata - bo przecież on też musiał to robić, skoro nie dawał znaku ż od dawien dawna. Dlatego spotkanie go tutaj było swego rodzaju szokiem. Szatynka dosłownie czuła, jak jej ciało zalewa fala niepohamowanej irytacji, bo skoro Elliot wrócił, to na pewno czegoś chciał – zawsze tak było, nikt nigdy nie pojawiał się po latach, nie mając w tym żadnego interesu.
– Mnie? Wydaje mi się, że oboje wiemy, że jeśli miałbyś wybór, z kim się spotkać najpierw, to wybrałbyś Sarah – stwierdziła, krzyżując dłonie na wysokości piersi i przyglądając mu się uważnie. Megan nadal czuła się koszmarnie zawiedziona, bo gdy jeszcze rodzice żyli, bankowo ona i Elliot mieli całkiem niezłe relacje, ba! Szatynka naprawdę bardzo idealizowała swojego brata. Po śmierci rodziców zobaczyła dopiero jak bardzo.
– Sceny? Nie robię sceny, Elliot. Po prostu zastanawiam się, co takiego się stało, że po ponad dekadzie nagle się pojawiasz w szpitalu, w którym pracujemy z S – wzruszyła ramionami – W takim razie rozmawiajmy. Co się stało, że tu jesteś? – uniosła jedną brew, nadal nieufnie lustrując go wzrokiem. Oparła się nawet o ścianę i przechyliła głowę, zastanawiając się, co takiego skłoniło blondyna do powrotu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak byłoby o wiele prościej, nie myśleć o przeszłości i błędach jakie się popełniło, ale niestety, to jedna z pierwszych rzeczy, jakie każą ci zrobić, gdy lądujesz w kręgu plastikowych krzeseł — inaczej mówiąc, grupowej terapii — nie trzeba mówić, że to jedna z ostatnich rzeczy na jakie miał ochotę. Milczał tygodniami, kręcąc głową na kierowane w jego stronę pytania, choć na usta cisnęło mu się wiele odpowiedzi. W głębi duszy jednak wiedział, że “pierdol się” nie jest najlepszą z nich. W końcu, któregoś dnia — do dziś nie wie, dlaczego — wspomniał o rodzinie, o siostrach i uderzyła go myśl, że zrobił to pierwszy raz do dawna. W latach licząc. Wiedział, że to prawdopodobnie działa w dwie strony... Wtedy nie miało to dla niego żadnego znaczenia, nie zamierzał wracać, przepraszać, płaszczyć się... Wiele scenariuszy przychodziło mu do głowy. Nie był idiotą — brew pozorom — wiedział, że pewne drzwi raz zamknięte, drugi raz się nie otworzą.
Widząc reakcję brunetki, przemknęło mu przez myśl, że z chęcią by je jednak otworzyła, by zaraz zatrzasnąć je na jego twarzy. Tak. Skrzywił się lekko, słysząc jej słowa, na próżno starając się to zamaskować uśmiechem. Cóż, miała rację, poza tym, nie wiedział, że to takie... oczywiste.
Prawda — mruknął, wzruszając lekko ramionami. Jeszcze przed chwilą starał się ostrożnie dobierać słowa, by jej nie obrazić/urazić/cokolwiek innego, ale w tej chwili po staraniach nie zostało ani śladu. — Cóż, wygląda na to, że masz dziś pecha, trafiło na Ciebie. — Uniósł kącik ust w nieco krzywym uśmiechu, jakby miało to zabrzmieć zabawnie, ale trwało to zaledwie chwilę, bo nawet jego nie rozbawiło. Westchnął ciężko, ue bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Co się stało, że tu jesteś?
Trochę tego za wiele na ten korytarz — powiedział, rozglądając się po szpitalnym korytarzu, mając nadzieję, że zrozumie. Co chwilę, ktoś ich mijał, a on naprawdę nie miał ochoty rozmawiać o tym tutaj. Wyczekujące spojrzenie brunetki sprawiało, że nie miał ochoty rozmawiać o tym w ogóle... — Dobra, potrzebuję pomocy. Zadowolona?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 7 — ..........Budynek szpitalny zdecydowanie nie należy do miejsc, w których Kenzie chciałaby się pojawić dobrowolnie. W zasadzie od jakiegoś czasu jest to ostatnie miejsce, w którym chciałaby się znaleźć w ogóle, zważywszy na wspomnienia, które są z nim związane. A przecież to właśnie od tych wspomnień przez ostatni miesiąc próbuje się odseparować, chcąc zamknąć ten rozdział w swoim życiu raz na zawsze i żyć dalej. Nie jest to takie proste, jakby chciała, ale i tak uważa, że nie idzie jej najgorzej. Zawsze mogła się zamknąć w swoim domu i w ogóle z niego nie wychodzić, chyba że do pracy. Zamiast tego powróciła do wolontariatu w schronisku, do jazdy konnej, a nawet do gry w tenisa, która, jak się okazało, jest całkiem dobrym sposobem na wyładowanie emocji. Może więc szczerze powiedzieć, że jest lepiej.
..........Niestety nie zawsze da się uniknąć miejsc, ludzi i sytuacji, których wolałoby się omijać szerokim łukiem. I choć wizyta w szpitalu wcale nie jest jej na rękę, nie zamierza z tego powodu robić wielkiej afery, bo nie jest już dzieckiem. Postanowiła więc zacisnąć zęby i tam pójść — odebrać wyniki ojca, a później czym prędzej stamtąd czmychnąć, jednocześnie licząc na to, że nie natknie się tam na nikogo, kogo nie chciałaby spotkać. A że ta wąska grupka sprowadza się jedynie do jednej osoby, w duchu powtarza sobie, że istnieje bardzo mała szansa na to, że wpadnie akurat na niego. Problem w tym, że chyba jeszcze nie nauczyła się jednej małej, ale jakże ważnej zasady — jeśli człowiek naprawdę na coś liczy, los zrobi wszystko, aby tak się nie stało.
..........Niemniej robi tak, jak sobie obiecała — wpada do szpitala, odbiera wyniki i czym prędzej kieruje się w stronę wyjścia, wzrok wlepiając w podłogę, jakby tym sposobem miała sprawić, że nikt a nikt jej nie zauważy. Niestety to właśnie ten wyczyn okazuje się dla niej zgubny, bo może gdyby patrzyła się przed siebie, nie wpadłaby na kogoś z wielkim impetem, jak to właśnie robi.
..........Przepraszam bardzo! — mówi, wreszcie podnosząc spojrzenie, które wlepia w znajomą twarz.
..........Kurwa.
..........Bierze głęboki wdech. Potem drugi i trzeci, choć sama nie wie po co, bo to ani trochę nie pomaga.
..........Za jakie grzechy, do jasnej cholery?!
..........Oh. Cześć — duka wreszcie, gdy po szybkiej kalkulacji w swojej głowie stwierdza, że nie ma sensu udawać, że się nie znają. Już i tak prawdopodobnie spierdoliła, gdy uciekła od niego bez słowa po wspólnie spędzonej nocy. Nie potrafiła jednak zostać — nie wtedy, gdy z samego rana zalały ją wyrzuty sumienia, których musiała się jakoś pozbyć, a leżąc w jego łóżku na pewno by jej się to nie udało.
Ostatnio zmieniony 2020-10-20, 13:52 przez Kenzie Atherton, łącznie zmieniany 1 raz.
..........Obrazek
.............all the spirits gather 'round like it's our last day
.............to get across you know we’ll have to raise the sand

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mimo, iż Marquez wziął sobie do serca ostatnią rozmowę z Laną i nawet przeszło mu przez myśl by faktycznie zabukować sobie jakieś sensowne wakacje w ustronnym miejscu to pewnych rzeczy nie mógł przeskoczyć. Wciąż czekały na niego zobowiązania z których w tym tygodniu po prostu musiał się niezwłocznie wywiązać. Umówione zabiegi, konsultacje i cała reszta spraw, których po prostu nie wypadało puścić w zapomnienie dla kilku drinków z palemką na Malediwach. W końcu nie bez powodu lata pracował na swoje nazwisko by nagle wykazać się lenistwem.
Tak, więc paradował sobie w jakże gustownym uniformie pracowników udziału chirurgii, który jeśli wierzyć uroczej pacjentce z zeszłej środy- tylko dodawał mu seksapilu. Trudno było uznać ją za wiarygodne źródło informacji, biorąc pod uwagę, że poznali się, gdy szył jej ramię po tym jak spadła pijana z barowego krzesła ładując się w odłamki rozbitego przez nią uprzednio kufla po piwie. Niemniej komplement to komplement i Joaquin nie bardzo miał czas i chęci by poddawać go głębszej refleksji. Wolał przyjąć do wiadomości, że najwyraźniej był nadzwyczaj olśniewający w każdych możliwych okolicznościach. W końcu geny mamci Tiny to nie byle co, prawda?
Gdy ktoś władował się w niego z impetem na usta Marqueza cisnęło się, krótkie "Proszę uważać" jednakże przerwał w pół słowa, gdy jego oczom ukazał się sprawca tej niewinnej korytarzowej kolizji. Cholera. On naprawdę ostatnio nie miał szczęścia, ale to zakrawało już na naprawdę przekomiczny żart ze strony wszechświata czy co tam było odpowiedzialne za to, że ciągle dostawał od życia po dupie. Serio, właśnie ona?
-Och, to ty.- prychnął niby to od niechcenia poświęcając jej swoją uwagę, zupełnie jakby każda minuta jego czasu była na wagę złota. Co tu dużo mówić, nadszarpnięte ego miało swoją cenę i być może chciał by Kenzie ją zapłaciła? Jedno jest pewne, jej filmowa wręcz ucieczka zabolała jak nic innego od długiego czasu i Joaquin zdecydowanie nie spodziewał się zobaczyć ją zbyt szybko. A przynajmniej taką miał nadzieję, gdyż obawiał się, że trzymanie fasonu i beznamiętnej miny w towarzystwie osoby, która tak nieoczekiwanie zagrała ci na nosie może okazać się zbyt trudne do zrealizowania nawet dla niego. - Spokojnie nie zamierzam zarzucić cię wyrzutami, zrozumiałem aluzję. - prychnął co prawdopodobnie nie było zbyt profesjonalne to też szybko pozbył się grymasu z twarzy by postronni obserwatorzy nie przyglądali się im niczym spragnione atrakcji sępy. Trudno powiedzieć czego oczekiwał po ich ostatnim spotkaniu. Prawdopodobnie sam nie roztaczał przed sobą zbyt szerokich wizji przeszłości. Za to z pewnością nie oczekiwał, że zostanie wystawiony pod osłoną mroku, jak gdyby filiżanka porannej kawy w jego towarzystwie nie była warta zachodu. Jak gdyby sobie na to zasłużył.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Zacznijmy od tego, że wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby nie te cholerne wyrzuty sumienia. I to wcale nie tego typu, że poszła do łóżka z człowiekiem, o którym mimo wszystko wciąż nie wie zbyt wiele, bo to akurat problemem dla niej nie jest. Nie, wyrzuty sumienia pojawiły się dlatego, że poszła do łóżka pijana i to tego samego dnia, w którym zmarł jej najlepszy przyjaciel. Chciała być przy jego rodzicach, przy jego najbliższych, ale najpierw musiała się napić. Potem miała wrócić i im we wszystkim pomóc, ale zamiast tego wylądowała w łóżku przystojnego pana chirurga. To nie był odpowiedni czas, po prostu. W innym wypadku na pewno by nie uciekła, przynajmniej nie bez słowa — zostawiłaby choćby krótką notatkę wraz z numerem swojego telefonu. I choć sytuacja była, jaka była, wcale nie jest zadowolona ze swojego zachowania i wie, że zrobiła źle. W końcu to nie tak, że Joaquin był przypadkowym facetem poznanym w barze — mieli okazję kilka razy porozmawiać i naprawdę go polubiła. Nie chciała więc go w jakikolwiek sposób zranić, a jednak zrobiła to, przynajmniej tak jej się wydaje.
..........W fakcie utwierdza ją zarówno jego mina i ciche prychnięcie, które z siebie wydaje. Zdecydowanie nie tak chciała, aby to wyglądało, ale nie może mieć mu tego za złe — nieważne czy na coś liczył, czy to tylko urażona męska duma daje o sobie znać. Gdyby jej zniknięcie go nie obeszło, nie zachowywałby się w taki sposób. Zdaje sobie sprawę, że powinna go chociaż przeprosić, najlepiej jak najszybciej po tym, jak uciekła, ale wtedy nie miała do tego głowy. Potem zaś było już po prostu za późno, więc po cichu licząc na to, że nigdzie na siebie przypadkiem nie wpadną, starała się o tym wszystkim zapomnieć. Niestety nie zawsze jest tak łatwo, jakbyśmy chcieli, aby było.
..........Mhmm, to ja — mruczy głupio, zagryzając dolną wargę. Nie ma pojęcia co powinna powiedzieć ani co zrobić. Stoi więc jak ten słup soli, wpatrując się w niego niepewnie w milczeniu, a w duchu żałuje, że tak to się potoczyło. Lubiła z nim rozmawiać, w jego towarzystwie czuła się naprawdę dobrze, a i wspólną noc, mimo procentów we krwii, zapamiętała naprawdę dobrze. Tylko te pieprzone wyrzuty sumienia… — Joaquin, nie… To znaczy, to nie była żadna aluzja — wzdycha cicho, nerwowo bawiąc się pierścionkiem na palcu wskazującym lewej ręki. — Po prostu… To nie był odpowiedni moment. To nie tak, że tego nie chciałam, tylko… Miałam zbyt dużo na głowie. Było naprawdę miło i w innych okolicznościach wyglądałoby to zupełnie inaczej — tłumaczy się, a przynajmniej się stara, bo ma wrażenie, że to, co mówi, to jakiś bezsensowny bełkot. I nie zdziwiłaby się, gdyby teraz Marquez odwrócił się na pięcie i bez słowa odszedł. Prawdopodobnie na to zasługuje, a gdyby tylko jej przyjaciel wiedział, zapewne pacnąłby ją w głowę za głupotę.
..........Obrazek
.............all the spirits gather 'round like it's our last day
.............to get across you know we’ll have to raise the sand

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Być może właśnie w tym tkwiło sedno; to nie był dla nich odpowiedni czas. Można by pokusić się o stwierdzenie, że w zasadzie los spłatał im figla zbliżając ich do siebie w najmniej stosownym momencie. Z tym, że szanse na to, iż Joaquin podejdzie do tego wszystkiego na chłodno, rozważając wszystkie za i przeciw dochodząc ostatecznie do tego, iż McKenzie jest zupełnie niewinna, było równie prawdopodobne co opad śniegu w czerwcowy poranek w samym sercu słonecznej Kalifornii. Jego perspektywa była w swej prostocie przepięknie okrojona. Nie miał głowy ani chęci by rozkładać to zajście na czynniki pierwsze, by wyciągnąć z niego wnioski inne, niż te świadczące o tym, że brunetka zagrała mu na nosie. W tym okresie głęboko zakorzeniona w brunecie duma dawała mu do wiwatu ze zdwojoną siłą. Odtworzył się na drugą osobę, oddał jej cząstkę siebie i po raz kolejny został zraniony. Po co rozważać tu coś więcej?
Mimo wszystko nawet jemu przez myśl przeszło, że zachowuje się co najmniej jak naburmuszony dupek bez krzty empatii. Niemniej maska, którą przybrał na potrzeby tego spotkania dodawała mu złudnej pewności siebie jak nic innego. Czuł dziwną wyższość mrożąc ją zobojętniałym spojrzeniem licząc na to, że tym razem to on odbije piłeczkę, ofiarując jej namiastkę chłodu jaki otoczył go po tym jak postanowiła bez słowa zniknąć z jego codzienności,
- Darujmy to sobie nie jestem naiwnym gówniarzem. Miałaś prawo to zrobić, po prostu nie tego się spodziewałem. - wycedził skupiając spojrzenie na jednej z migocących na suficie jarzeniówek. Przez myśl mu przeszło, że powinien dać cynk konserwatorowi budynku by ją wymienił, ale to zdecydowanie nie był ku temu najlepszy moment. Z tyłu głowy wciąż miał, że powinien uważać na słowa i dwa razy zastanowić się zanim palnie coś bezmyślnie. Mimo, iż gołym okiem widać było, że w rzeczywistości sprawy mają się inaczej, gdzieś tam podświadomie marzył by Atherton uwierzyła, że całe zajście spłynęło po nim jak po kaczce.
- Okej niech będzie, nie ma sensu tego roztrząsać.- przytaknął w końcu po czym westchnął jakby dał za wygraną. Może nie był aż tak zatwardziały w gniewie a może w pewnym stopniu imponowało mu to, że brunetce zależało by naprostować sprawy między nimi? Jak gdyby było to równoznaczne z tym, że zależało jej na nim? Trudno powiedzieć, za Joaquinem ciężko było nadążyć. - Poza tym wszystko w porządku?- zagaił nieco mniej złowrogo, zdecydowanie spuszczając z tonu. Zdawał sobie sprawę, że jej poprzednie wizyty w szpitalu nie wiązały się z niczym oględnie mówiąc przyjemnym i mógł mieć tylko nadzieję, że tym razem jej wizycie nie towarzyszyły tak posępne chwile.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........To nie była wtedy ona, nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. Nawet jeśli jakimś cudem wplątała się w przypadkowo spędzoną noc z mężczyzną, którego ledwie znała, była na tyle uprzejma, aby nie uciekać potem bez słowa. Oczywiście takie rzeczy miały miejsce lata temu, gdy jeszcze nie była z Andrew, bo nie jest też typem, który zdradza swojego mężczyznę. Kiedy jednak przespała się z Joaquinem, znowu była sama, nic ani nikt jej nie trzymał — była wolna, a zarazem była więźniem smutku i żałoby, która przytłoczyła ją po śmierci Matta. To właśnie ona była wszystkiemu winna — ta żałoba, no i może tych kilka drinków za dużo, które wypiła tamtego wieczora w barze.
..........Żałuje, że tak to się potoczyło. Może nie tego, że poszła do łóżka z Marquezem, ale że wydarzyło się to wtedy, gdy jej zdrowy rozsadek uciekł, a na głowie miała zbyt dużo rzeczy, by mierzyć się jeszcze z tą sytuacją. Kto wie gdzie by teraz byli, gdyby rano nie dała nogi, kiedy Joaquin jeszcze spał.
..........Może powinna po prostu z nim porozmawiać wcześniej? Może byłoby łatwiej wytłumaczyć mu wszystko po kilku dniach, a nie tygodniach. Nie sądziła jednak, że ta jej ucieczka tak ugodzi w jego męską dumę, przez co teraz jest jej jeszcze bardziej głupio. Najgorsze jednak jest to, że nie ma pojęcia, jak sprawić, aby jej wybaczył, bo szczerze? Na to właśnie liczy — że jej wybaczy. Lubiła go, nawet bardzo, dobrze im się ze sobą rozmawiało i nie miałaby nic przeciwko, aby wrócili do tamtych rozmów, tylko tym razem może nie na szpitalnych korytarzach. Jest w dużo lepszym miejscu, niż była wtedy, może więc ich relacja mogłaby się potoczyć lepiej, niż za pierwszym razem.
..........Wiem. Sama się tego nie spodziewałam — mruczy, wzdychając cicho na koniec, kiedy wlepia spojrzenie w swoje stopy. Zrobiła źle i jest tego świadoma, teraz może mieć tylko nadzieję, że mężczyzna uwierzy jej na słowo i zrozumie, że nie chciała, aby tak to wyglądało. Nie wie, jak jeszcze może mu to udowodnić, choć, tak czy inaczej, nie chce za bardzo mu się narzucać. Przez chwilę więc zastanawia się, czy po prostu się nie pożegnać i nie odejść, szczególnie że ma wrażenie, iż więcej od niego nie wyciągnie. Spogląda jednak na niego, gdy znowu się odzywa, a na jej ustach mimowolnie pojawia się lekki, nieco nieśmiały uśmiech, jakby bała się, że ten gest mógłby go jedynie zniechęcić.
..........Lepiej, zdecydowanie lepiej, dzięki — odpowiada, a w jej głosie słychać ulgę. Pytanie, czy jest ona spowodowana jego zmianą nastawienia i pytaniem, czy faktem, że jej życie powoli wraca na odpowiednie tory. — A jak u ciebie? Praca daje w kość? — pyta, doskonale wiedząc, że kto jak kto, ale stojący przed nią mężczyzna jest zdecydowanie zbyt dużym pracoholikiem i jego życie kręci się głównie wokół szpitala.
..........Obrazek
.............all the spirits gather 'round like it's our last day
.............to get across you know we’ll have to raise the sand

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może nie było to zachowanie typowe dla Kenzie, ale czy z perspektywy Marqueza zmieniało to cokolwiek? Nieszczególnie. Ich relacja, była w zasadzie zbitkom przeróżnych chwil, intensywną lecz, krótką wzajemną fascynacją. Nie znał jej na tyle długo by móc zrzucić cokolwiek z jej poczynań na karb kiepskiego okresu w życiu. Może faktycznie to nie był ich czas? Może gdyby wpadli na siebie nieco później? Wtedy mogliby podejść do tej znajomości zupełnie inaczej.
-Doprawdy?- prychnął, jednak w porę ugryzł się w język. Nie był w nastroju by dolewać oliwy do ognia i jątrzyć tą sprawę, jak gdyby zależało od niej czyjeś życie. To nie tak, że uważał jej występek za coś co powinno się karać śmiercią lub w drodze wyjątku i łaski chłostą. W żadnym razie. Z całą pewnością, gdyby ruszył głową, przypomniałby sobie kilka znajomości, które zakończył równie efektownie i nieszczególnie delikatnie co brunetka. Także, nie chciał być hipokrytą, lecz równocześnie przepełniało go rozczarowanie. Najzwyczajniej w wiecie miał niegdyś zupełnie inne wyobrażenie ich relacji. Nie odbierał jej jak coś co można zakończyć po jednej nocy i chociażby przez wzgląd na swój honor, o którym to przypominał sobie zazwyczaj tylko w takich momentach, nie chciał pozwolić brunetce owinąć się wokół palca po kilku miłych słowach.
-Cieszę się, że wszystko zaczyna Ci się powoli układać.- mimo wszystko życzył jej jak najlepiej. W prawdzie trudno było ich nazwać przyjaciółmi, ale wciąż miał ogromny sentyment do Kenzie i gdzieś tam pod przykrywką urażonego amanta skrywał do niej sporo sympatii. A tego co przeszła w szpitalu nie życzyłby nikomu. Strata bliskiej osoby jest czymś czego sam na własnej skórze nigdy nie chciałby doświadczyć.
-Nie narzekam.- uśmiechnął się, przy tym, bo przecież on w zasadzie nigdy nie powiedziałby złego słowa o pracy w szpitalu.- Chociaż ostatnio postanowiłem trochę przystopować i znaleźć trochę czasu na życie poza szpitalem.- stwierdził po chwili namysłu, gdyż po rozmowie z Laną w zasadzie postanowił przypomnieć o sobie światu poza murami szpitala. O ile wcześniej nawet nie widział powodów by nie spędzać każdej wolnej chwili w szpitalu to ostatnio znajdywał coraz więcej powodów by wyzbyć się nadmiernego pracoholizmu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

..........Żałuje, że nie poznała go w innym, lepszym okresie swojego życia. Albo chociaż, że ta ich wspólna noc nie miała miejsca odrobinę później, kiedy już była w stanie racjonalnie myśleć i nie czuła ciężaru żałoby na swoich barkach. Nie mówiąc o tym, że kilka tygodni przed tym rozstała się ze swoim partnerem, z którym podświadomie liczyła spędzić resztę swoich dni. Choroba Matta była jednak nie tylko doskonałym testem ich charakteru, ale również i związku, który koniec końców oblali. W tamtym okresie działo się więc o wiele za dużo i nic dziwnego, że popełniła błąd — bo tak, ucieczkę po wspólnej nocy zdecydowanie może nazwać błędem. W końcu tak dobrze jej się rozmawiała z Joaquinem i naprawdę go polubiła. Ale mleko się już rozlało i nic nie może w tej chwili na to poradzić, jedynie liczyć na to, że jej wybaczy. A potem… Potem się zobaczy.
..........Niemal słyszy, jak jakaś część jej szepcze jej na ucho, że może to czas się pożegnać i się stąd ulotnić. Tak byłoby chyba najlepiej, szczególnie że Marquez nie wydaje się być w najlepszym humorze. Zamiast jednak wziąć nogi za pas i przestać wystawiać się na jego nieprzychylne spojrzenie, tkwi w miejscu, niczym przyrośnięta do ziemi. I, jak się okazuje, wychodzi jej to jednak na dobre, bo z minuty na minuty wydaje jej się, że mężczyzna odrobinę mięknie. Uśmiecha się więc lekko, poprawiając na ramieniu swoją torebkę.
..........Też się cieszę. To naprawdę wielka ulga, bo ostatnie miesiące w przeważającej części były naprawdę ciężkie — mówi, ale nie po to, aby wywołać w nim jakiekolwiek współczucie. Pamięta, jak podczas tych wszystkich rozmów na szpitalnych korytarzach, często dzieliła się nim swoimi przemyśleniami czy zmartwieniami. Z jakiegoś powodu nie bała się przed nim otworzyć i pomimo tego, co się między nimi wydarzyło, nadal ma wrażenie, że mogłaby mu powiedzieć naprawdę wiele.
..........To dobrze, bardzo dobrze. Pamiętam, jak mówiłam ci, że pracujesz o wiele za dużo i należy ci się jakaś przerwa, a najlepiej, to jakiś długi urlop — śmieje się cicho, bo te dwa miesiące temu przesiadywała tu na tyle często, aby widzieć, że Joaquin niemal nie wychodzi ze szpitala. Zawsze był gdzieś w pobliżu i trochę zaczęła się o niego z tego powodu martwić. Cieszy się jednak, że trochę zwolnił i znalazł czas na odpoczynek. — W zasadzie… Masz może ochotę na kawę? — wypala nagle, spoglądając na niego niepewnie. — Nie musi być teraz, możemy spotkać się trochę później. Albo jutro, czy kiedy będziesz miał chwilę czasu. Chyba że… To za wcześnie? — dodaje szybko, zagryzając zęby na dolnej wardze, bo nagle zaczyna czuć się głupio, że tak szybko wypaliła z propozycją spotkania. Jeszcze parę minut temu był w końcu na nią zły. Nie zdziwiłaby się, gdyby jej odmówił.
..........Obrazek
.............all the spirits gather 'round like it's our last day
.............to get across you know we’ll have to raise the sand

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Pokój lekarzy jest zajęty, więc wrzucam TUTEJ <3.

Dwa razy powinien się zastanowić, czy rozpoczynanie nowej pracy od dwudniowego zarostu i lekkiej wczorajszości to doskonały pomysł na skok w karierze. To znaczy skok… Podczas gdy jego koledzy ze studiów specjalizowali się już w jakiś wyrafinowanych dziedzinach, przynoszących nagrody, inspiracje do badań i w końcu – pieniądze, on najpierw zmarnował kilka lat życia na pomoc uzależnionym, którzy w ogóle jej nie chcieli, a teraz ponownie wracał do składania ludzi w całość na oddziale SOR w Seattle. Trudno, wobec tego, mówić o rozwijaniu się na ścieżce zawodowej. Samo wspomnienie tych pogrążonych ambicji wywołało w nim lekką złość. Tym samym nie dość, że nie prezentował się najlepiej, to jeszcze pozbawił się całkowicie nastroju.
A to dopiero preludium do tego, co miało go dzisiaj spotkać.
Dwa razy powtarzał recepcjonistce swoje nazwisko, zanim w ogóle raczyła podnieść na niego swoje spojrzenie. Co takiego ciekawego było w ekranie komputera, facebookowe randki? Kiedy wreszcie dotarło do niej z kim rozmawia, wystrzeliła z krzesła, poprawiła uniform i z szerokim uśmiechem oznajmiła, że go zaprowadzi.
Zaprowadzisz mnie dokąd? Namierzasz szpitalne korytarze echolokacją? – wycedził beznamiętnie, przerzucając dokumenty, które od niej dostał. Plan pracy, informacje o pacjentach, listę dyżurujących dzisiaj. Wszystko się zgadza. Młoda dziewczyna nie odezwała się, wyłącznie wpatrując się w niego w lekkim szoku. Postanowił więc wyjaśnić jej swój „żart”. Najwyraźniej drodzy państwo Hirsch „żartuje” w równie wyrafinowany sposób, co TVP, o której istnieniu raczej nie zdawał sobie sprawy. W końcu polityka, zwłaszcza zagraniczna, nie leżała jednak w kręgu jego zainteresowań.
No a jak inaczej, skoro już prostych słów nie słyszysz? Nie mów mi, że wszyscy inni dają się oprowadzać jak w muzeum, bez przesady. Poza tym przez te kilka lat ten szpital nie mógł się zmienić AŻ TAK, więc polecam Ci raczej zająć się robotą, ja sobie poradzę. Mam nadzieję, że recepcja to szczyt twoich możliwości. Nie chciałbym mieć głuchej pielęgniarki na bloku… – Hirsch wymija ją, kiedy tylko kończy tę tyradę. Nie zwraca uwagi na łzy w oczach dziewczyny, w zasadzie nawet ich nie rozumie. Czy powiedział jej coś niemiłego? Czy powiedział coś osobistego? Wyraził tylko swoją opinię. Na miłość boską, kiedy kobiety zrobiły się takie wrażliwe? Mężczyzna zatrzaskuje segregator z dokumentami i przechodzi korytarzem rozglądając się wokół. Naprawdę nie zmieniło się wiele. Za to on, od kiedy był tu ostatnio zmienił się znacząco. Z ulubionego lekarza starszych pań i żeńskiego personelu zmienił się w niesympatycznego gbura. Siedem lat znaczącej różnicy.
Wszedł do lekarskiej dyżurki i rzucił dokumenty na biurko. Zabrał swoją torbę z rzeczami, żeby przebrać się w pokoju lekarskim. Zdążył zmienić spodnie na te, od uniformu, ale w momencie, kiedy ściągnął swoją bluzę, razem z t-shirtem (oszczędność czasu o 5:30 rano, kiedy za pół godziny zaczynasz 12-godzinną zmianę jest na wagę złota) i rzucić ją do szafki podpisanej jego nazwiskiem – albo nazwiskiem Ester czy Lionela, wszystko jedno – kiedy usłyszał czyjeś kroki i delikatnie odkrząknięcie. Podniósł wzrok na nieznajomą twarz.
Co jest nie tak z pielęgniarkami w tym szpitalu? – mówi do niej bezosobowo, nawet jeśli doskonale widzi plakietkę z nazwiskiem na jej piersi. Po kolorze uniformu wnosi, że nie jest pomocą najniższego szczebla. Jacob wciąga na siebie koszulkę i zirytowany daje jej do zrozumienia, że czeka aż wyklaruje powód swojej obecności. W międzyczasie sięga po papierowy kubek z kawą, który kobieta trzyma w ręku i pociąga z niego porządny łyk, a następnie wciska go z powrotem do jej ręki.
Z cukrem i śmietanką? Takiej nie lubię.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— 16 — ..........Mimo ciężkich chwil w życiu, robiła wszystko, aby nie stracić swojej pracy. Bo owszem, po śmierci córki mogła zwinąć się w kłębek w swoim łóżku i nie wychodzić przez kilka następnych miesięcy, a może nawet i lat, tym samym zaprzepaszczając swoją karierę, ale nie zrobiła tego. Dzień w dzień wstawała z łóżka, brała prysznic i szła do szpitala, spędzając tam więcej czasu, niż powinna. Praca trzymała ją na powierzchni i sprawiła, że wyszła na prostą szybciej, niż gdyby nie robiła zupełnie nic. A przecież człowiek właśnie najczęściej to robi, gdy traci ukochaną osobę — zamyka się w sobie i zapomina żyć.
..........Trudno jest po czymś takim wyjść na prostą. Minęły cztery lata od utraty Hope i czasem ma wrażenie, że nadal nie jest dobrze. Jest lepiej, to na pewno. Uśmiecha się, wychodzi na miasto, spotyka się ze znajomymi, pielęgnuje swoje hobby. Ale ciągle ma wrażenie, że coś jest nie tak. Są dni, kiedy myśli nad tym nieustannie, ale są też takie, podczas których nie myśli o tym w ogóle — i dzisiaj jest właśnie taki dzień.
..........W pracy zawsze zapomina o swoich problemach, rozterkach i niepewnościach. W pracy liczy się tylko… Praca. Grafiki do uzupełnienia, leki do rozdania, kroplówki do założenia. Przede wszystkim jednak liczą się pacjenci. Zawsze poświęca swoją uwagę każdemu, choćby na dwie minuty. Oczywiście nie wszyscy są z tego powodu zadowoleni, bo zawsze znajdzie się jakaś maruda, która na wszystkich fuka, ale z doświadczenia wie, że większość lubi takie pogawędki. Szczególnie osoby starsze, które leżą w szpitalu dniami i nocami, a rodzina odwiedza ich może raz na dwa dni.
..........W tym tygodniu pacjentów jest jednak wyjątkowo mało, więc obchód wykonuje szybko i sprawnie. Dlatego kiedy przy recepcji pojawia się nowy, a może raczej powracający nabytek szpitala, ona jest już na krótkiej przerwie. W innym wypadku zapewne byłaby świadkiem tego, jak mężczyzna niemal równa z ziemią młodą recepcjonistkę, która przecież nie zrobiła nic złego. Starała się być miła — nie jej wina, że nowy pan doktor tego nie docenia. Pech chciał, że biedna dziewczyna nie jest z tych rezolutnych, które zaraz by się postawiły i opieprzyły Hirscha od góry do dołu. Niech jednak nie myśli, że takie zachowanie ujdzie mu na sucho, wystarczy, że trafi na kogoś, kto nie da sobą tak pomiatać. A trafić miał szybciej, niż mógłby przypuszczać.
..........Z kubkiem kawy w dłoni zatrzymuje się tuż przy drzwiach do pokoju lekarskiego, gdy gdyż chwilę wcześniej zauważyła, jak w pomieszczeniu znika nieznajomy jej mężczyzna. To wystarczy, aby dodała dwa do dwóch i zorientowała się, że to musi być nie kto inny, jak Jacob Hirsch, z którym postanowiła się przywitać. Popycha więc drzwi i z lekkim uśmiechem wchodzi do środka, odchrząkując cicho, aby zwrócić na siebie jego uwagę.
..........Słucham? — Zdziwiona marszczy brwi, bo kompletnie nie wie, o co mu chodzi. Kiedy jednak widzi jednak jego minę, dochodzi do wniosku, że nie ma co się dopytywać, bo chyba ktoś tutaj wstał lewą nogą. — Chciałam tylko przywitać pana w szpitalu. Wiem, że kiedyś już tu pan pracował, ale nie mieliśmy okazji się poznać, a zapewne będziemy często się widywać — mówi z lekkim uśmiechem, bo jedyne czego chce, to nie robić sobie żadnych wrogów wśród lekarzy. I choć większość z nich sama pragnie żyć w pozytywnych relacjach z pielęgniarkami, wszakże codziennie ze sobą współpracują, najwidoczniej nie wszyscy mają takowe podejście. Niektórzy po prostu lubią robić sobie pod górkę.
..........To moja — odpowiada, znowu marszcząc brwi, gdy mężczyzna zabiera kubek z kawą, którą zrobiła dla siebie. Coś czuje, że z tym tutaj nie będzie tak łatwo, jakby chciała. — Ale jeśli pan chce, mogę przynieść i panu — dodaje, zerkając na niego pytająco, bo choć nie należy to do jej obowiązków, od czasu do czasu przynosi innym pielęgniarkom czy niektórym lekarzom kawę. Zazwyczaj, gdy ładnie ją o to poproszą.
..........Obrazek
.............in the madness and soil of that sad earthly scene
.............only then I am human, only then I am clean

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zachowywanie się jak ostatni pajac przychodziło mu zdecydowanie łatwiej niż szeroko pojęta przyzwoitość. Nie miał pojęcia skąd miałaby się wziąć ta cała buceriada, którą manifestował wszem wobec. Czasem zupełnie niepotrzebne. Tak jak tutaj, w przypadku boga ducha winnej pielęgniarki. Spodziewał się zapewne innej reakcji, bo spokój i lekkie zdziwienie Lany na moment zbiło go z pantałyku. Oddał jej kubek z kawą, nieco jakby skruszony i ściągnął brwi, mierząc ją uważnym spojrzeniem. Nie chce kawy. A już na pewno nie potrzebuje, żeby ktoś robił mu ją z przyjemnością. Nie wie, czemu za punkt honoru obrał sobie pokazywanie najgorszych cech swojego charakteru już w pierwszych dniach pracy w szpitalu. Nie chciał plotek, nie chciał być zauważalną nowością, a wybrał najgorszy z możliwych sposobów, żeby to zrealizować.
Bardzo powoli wypuszcza powietrze z płuc, podciąga rękaw swojego fartucha i wyciąga rękę w kierunku Lany.
Mam na imię Jacob, jestem nowym chirurgiem na SORze i czasem nie mogę zapanować nad swoją irytującą naturą – mechanika trzech prawd, rodem z wyznań w kręgu AA. Kiedy tylko jego palce zaciskają się na jej dłoni w krótkim uścisku, uznaje zadośćuczynienie za spełnione i ponownie chwyta za plik dokumentów, który na chwilę w tym celu odłożył na szafkę obok.
Jestem też wyjątkowo marny w small talk i przyjacielskie zapoznania z personelem, więc może uczynisz mi ten zaszczyt i pokażesz kto, za co na urazówce aktualnie odpowiada? –nie ma na celu jakiegoś specjalnego podkreślenia wieloznacznego słowa, które pada z jego ust, ale i tak wybrzmiewa to raczej kiepsko. Hirsch zaczyna być przekonany, że jeszcze kilka dni i pół szpitala zacznie wieszać na nim psy. Oczywiście znów w kontrze do jego i d e a l n e g o, młodszego brata. Joachim. Przykład cnót i rycerskości tak ogromny, że jego żona z nudów musiała pukać innego typa. Jacob sam momentalne karze się w myślach za te słowa, pełen pogardy dla swojej złośliwości.
Wskazuje ruchem dłoni drzwi Ortedze. Gdziekolwiek go zaprowadzi, podąży za nią, modląc się, żeby nie zrzuciła go ze schodów.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Swedish Hospital”