WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Liz nie była święta, oczywiście, że nie! Wymagała dużo od swoich dzieci jeszcze kiedy z nią mieszkały - pokój zawsze posprzątany, lekcje odrobione, pomoc w domowych obowiązkach, dużo zakazów i nakazów ale w granicach rozsądku - dopóki dzieciaki uczyły się w miarę dobrze miały duże pole do popisu względem tego co chciały robić. Zawsze powtarzała sobie, że nie będzie jak własna matka, a była dokładnie taka sama, albo i gorsza... Jedno jej trzeba przyznać: nie przelewała swoich ambicji na dzieci - owszem chciała by wyszły na ludzi, ale nie kosztem robienia tego, czego nie chciałyby w życiu robić. Miło by było mieć w rodzinie lekarza, prawnika czy architekta, ale jakim kosztem?
I tak była dumna zarówno z Laurence'a, Taylora i swojej wymarzonej córeczki Laury, ciężko byłoby chcieć mieć lepsze dzieciaki, mimo iż relacje mieli jakie mieli przez ten pieprzony rozwód. Nie sprawdziła się jako żona, od lat sobie to wyrzucała, ale jako matka odwaliła kawał dobrej roboty, zwłaszcza kiedy musiała i pracować i ogarnąć dom, dzieciaki i całą masę innych dziwnych rzeczy.
- Nigdy nie mów żadnej kobiecie, że ma wyluzować kochanie, mówię poważnie. Kilka dni temu miałam podobną rozmowę z Twoim bratem. Widzę, że tobie też potrzebna lekcja. Takie słowa działają jak płachta na byka. Tym razem ci odpuszczę i nie będę drążyć, nie chcesz to nie mów.- odparła nieco urażonym tonem. Przecież by mu pomogła tak jak umiała jeśli by powiedział co się dzieje. Jej matczyny szósty zmysł i radar kłopotów i bolączek wył w niebogłosy i strasznie ciężko było go ignorować.
Kiedy usłyszała jego kolejne słowa trochę zgłupiała, nie... Zrobiło jej się przykro? Tak, można tak powiedzieć. Miała wrażenie, że syn wyrzuca jej, że próbuje utrzymać kontakt z własnym dzieckiem, że próbuje dowiedzieć się czy wszystko jest w porządku i w razie co lecieć na pomoc. Uśmiech spełzł z jej twarzy i spojrzała gdzieś w bok. Mogłaby zacząć się czepiać o takie słowa ale nie widziała sensu, i tak mieli napięte stosunki z niewyjaśnionych przyczyn, nie chciała pogarszać sytuacji. Kąciki jej ust drgnęły w lekkim uśmiechu i machnęła lekceważąco ręką, co miało znaczyć tyle co: "drobiazg", jeśli chodziło o walentynkę.
Ona zawsze była lekko świrnięta jeśli chodzi o wszystkie święta- walentynki, dzień naleśników, dzień Św. Patryka .... Wystarczyło spojrzeć na lunche dzieciaków i wiedziało się jaki jest dzień. Lubiła tak urozmaicać wszystkim życie, ot by było wesoło.
- Każdy potrzebuje chwili odpoczynku. Chodź, popatrzymy na wodę, pomilczymy razem. Będzie fajnie, lepiej to robić w towarzystwie niż w samotności.- ruszyła w kierunku barierki, o którą się oparła i wpatrzyła się w taflę wody. Zawiał silniejszy wiatr i rozwiał jej włosy, które zaczęły smagać kobietę po policzkach. I nagle zrobiło się jej jakoś tak... Źle? Kto wie ile razy jeszcze będzie jej dane cieszyć się takimi widokami. Życie jest krótkie i nieprzewidywalna, a ona jest coraz starsza a nie młodsza. Tak, już jedną nogą w grobie. Głupia... Całe życie przed nią!

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Stukał lekko palcem o kubeczek, kiedy mama zaczęła wywód. Wspomnienie o potrzebie lekcji oraz Taylorze nie było najlepszym sposobem na to, aby go zmotywować do otwarcia. Nie lubił być pchany do jednego wora z bratem, bo choć kiedyś jego zachowanie uważał za zabawną niedojrzałość, tak teraz go wyłącznie irytował. Od świąt nie zamienili nawet słowa i Laurence coraz bardziej rozumiał, dlaczego ojciec tak bardzo go nie lubił. Dobrze, że chociaż matka i Liz miały do niego cierpliwość. Nie rozumiał skąd ją brały.
Miała szczęście, że łaskawie postanowiła mu odpuścić dalsze przesłuchanie. Wypuścił powoli powietrze i skinął głową. Gdyby postąpiła inaczej, to rozmowa szybko przerodziłaby się w kolejną kłótnię o nic. Laurie nie miał jednak dzisiaj nastroju na bycie naciskanym. Był jak balon, który nawet przy lekkim nacisku mógł pęknąć. Lepiej było nie ryzykować.
Dostrzegł jej reakcje na słowa odnośnie smsów, co tylko pogorszyło jego samopoczucie, ale nie zamierzał dalej poruszać tej kwestii. W głowie błąkało mu się słowo przepraszam, które nie zostało jednak zwokalizowane. Może innym razem? A może po prostu postara się być dla niej milszy? Takie ambitne plany pojawiały się w jego głowie co jakiś czas, ale wystarczyło aby Liz otworzyła buzię i czar pryskał. Przecież to nie jego wina, że matka była irytująca, prawda?
Otworzył usta, aby rzucić jakiś cyniczny komentarz, ale kobieta ruszyła już do barierki i nie dała mu za bardzo szansy na odmowę. Westchnął więc ciężko, pokręcił z dezaprobatą głową i dołączył do niej. Papierowy kubeczek wrzucił do kosza, bo tylko go w tym momencie ograniczał i oparł ręce o barierkę, wpatrując się w panoramę miasteczka. Włosy latały mu po całej twarzy, więc zmuszony był zmrużyć lekko powieki, ale lubił czuć takie rześkie powiewy. Liz miała rację, bo zrobiło mu się trochę lepiej. Nawet jeśli znów zaczął rozmyślać o pracy, Milah, stosunkach z rodziną i swojej spauzowanej, wciąż kiełkującej, karierze scenarzysty, to jednak miło było na moment rozluźnić wszystkie mięśnie i opuścić gardę. Nawet obecność mamy mu tak nie przeszkadzała, kiedy oboje po prostu milczeli.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Liz doskonale pamiętała jak przychodziła do tego parku z wózkiem, ot by najstarszy syn się dotlenił, chłonął witaminę D ze słońca, spędzała tu długie godziny nie robiąc nic innego tylko ciesząc się macierzyństwem. Później pojawił się Taylor a mały Laurent starał się dzielnie dreptać obok wózka, a kiedy się zmęczył wsiadał na rowerek zamontowany z przodu wózka brata. To były piękne czasy, wtedy chłopcy jeszcze się bardzo kochali i nie mogli bez siebie żyć. Tęskniła za tym co było kiedyś, choć wcale nie było łatwiej niż teraz. Jak to mówią: małe dzieci, mały problem, duże? Duży. Ludzie na własne życzenie komplikują sobie życie, ale przecież Elizabeth go za nich nie przeżyje choć nie raz i nie dwa bardzo chciała bolączki całej trójki wziąć na siebie, albo chociaż ich część by im było łatwiej.
Zamknęła oczy delektując się zapachem powietrza, jako taką ciszą i odrobiną spokoju. Nawet nie spostrzegła kiedy spod jej powiek pociekły łzy. Za dużo myślała, stanowczo za dużo analizowała. Milczenie nie było wcale takie złe jak mogło się wydawać, nie stali tam długo, może z pięć minut, nie więcej.
Pani Hisrsch miała wielką ochotę przytulić swoje dziecko, albo złapać syna za rękę i mimo iż nie wiedziała o co chodzi, chciała mu powiedzieć, że wszystko się ułoży i prędzej czy później będzie dobrze. Sobie to powtarzała dzień w dzień, ale od dwunastu lat nic się nie zmieniło. Może czas przestać się oszukiwać i pogodzić z tym, że nikomu już nie jest potrzebna?
Tak, może wymarzony wyjazd do Europy teraz był w zasięgu jej ręki? Zwiedzi kawałek świata, pozna nowych ludzi, a skoro były mąż i dzieci tak świetnie sobie radzą, to czy kiedy jej nie będzie przestaną to robić?
Czyżby Elizabeth właśnie postanowiła zmienić swoje nudne życie w coś znacznie bardziej ekscytującego? Być może.
Odwróciła się tak, że opierała się plecami o barierkę. Wierzchem dłoni szybko wytarła policzki, zwalając łzy na to, że wiatr wiał jej w oczy.
- Dobrze cię było zobaczyć, świetnie sobie radzisz. Daj znać gdybym mogła ci jakoś pomóc. Muszę lecieć, za godzinę muszę być w klubie golfowym i dopiąć imprezę urodzinową osiemdziesięciolatka na ostatni guzik.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

On ze swojego wczesnego dzieciństwa pamiętał niewiele. Jedną sceną, która uparcie wpadała mu do głowy, było obalone drzewo w tym właśnie parku. Efekt silnej burzy, na który on bardzo uparcie chciał wejść i lepiej mu się przyjrzeć, ale w obawie o jego bezpieczeństwo, mama mu zabroniła. Nie wiedział czemu jego mózg wybrał sobie tak randomową rzecz do zakodowania, ale kolejne wspomnienia miał już dopiero ze szkoły, kiedy to był jeszcze małym geniuszem i wszyscy wróżyli mu świetlaną przyszłość. Oh well, that didn't really work out. Nie znosił kiedy ktoś przywoływał tamte czasy w rozmowie, a już w szczególności ktokolwiek z rodziny. Mama i ojciec to chyba w ogóle mieli sporo tematów, które w ich ustach były niczym płachta na byka którym był Laurence.
Szkoda, że był zbyt egoistyczny i pochłonięty sobą, aby zobaczyć w jakim stanie była matka. Nawet kiedy dostrzegł, że przecierała łzę, to od razu postanowił uwierzyć, że to faktycznie efekt wiatru. W końcu jakby.... wiał, prawda? Tak było po prostu łatwiej. Gdyby nagle okazało się, że matka ma jakieś problemy i że jest nieszczęśliwa, że nie daj boże wymagała jego pomocy i troski... co miałby zrobić? Nigdy wcześniej nie był postawiony w takiej sytuacji i wolałby, aby tak właśnie pozostało. Okropne podejście, ale jak już zostało to wspomniane - był po prostu zbyt młody i głupi.
- Jasne, okej - odparł lekko zdziwiony, kiedy go tak wyrwano z własnych przemyśleń i zdobył się na lekki uśmiech. Kiedy wiedział, że za moment się rozejdą, to jakoś łatwiej przychodziło mu bycie miłym. - To... powodzenia z wszystkim - objął ją lekko i poklepał po plecach, a następnie zrobił parę kroków w tył, skinął głową na pożegnanie i poszli w swoje strony.
  • [ koniec ]

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

36.

Weekend poza Seattle minął jej dużo szybciej i intensywniej, niż mogłaby się tego spodziewać. Najchętniej, nie wracałaby tak szybko, do domu, ale w tym wypadku, nie miała innego wyboru, życie młodej matki wiązało się z pewnymi wyrzeczeniami. Nie chciała wracać do pustego mieszkania, ale za to, wracała z naprawdę świetnymi wspomnieniami i kilkoma zdjęciami na portalach internetowych, które związane były ze sportem. Tego drugiego, akurat nie planowała, ale nie miała nic przeciwko.
Pierwszy dzień po powrocie był dla niej ciężki. Nie poszła do pracy, odebrała swoje maleństwo, którym opiekowała się Molly, spędzając przy okazji pół dnia u przyjaciółki, aby jak najpóźniej wrócić do domu. Jednak musiała zmierzyć się z szarą rzeczywistością, z pustym mieszkaniem, gdzie jak tylko wróciła, a Nefi poszła spać, zrobiła małe przemeblowanie i wyrzuciła, naprawdę sporo rzeczy, które kojarzyły jej się z byłym. Pozamawiała kilka rzeczy, aby salon i sypialnia, były jeszcze bardziej w jej stylu i teraz, pozostało jej tylko czekać na kuriera z kilkoma paczkami, które miały przyjść w tym tygodniu. Szukała sobie zajęcia, aby nie myśleć o przeszłości, ani też za bardzo, nie skupiać swoich myśli na minionym weekendzie, bo nadal nie wiedziała kompletnie, co ma o tym myśleć. Przez moment, zastanawiała się nawet, czy nie zadzwonić do rodziców. Od świąt w grudniu, nie miała z nimi żadnego kontaktu, znów postanowiła zrobić im na złość, zostając w Seattle, zamiast wrócić do Los Angeles, żeby ułożyć sobie życie. Chwilami, miała wrażenie, że gdyby się ich posłuchała, to wszystko, wyglądałoby kompletnie inaczej, ale na to, było już za późno. Nie chciała, zastanawiać się więcej nad przeszłością, bądź co by było, gdyby. Zamiast tego, postanowiła żyć dniem dzisiejszym, znów będąc tą wesołą i beztroską nastolatką, którą była jeszcze, mieszkając w LA, nawet jeśli teraz, musiała opiekować się też małym dzieckiem. Jak widać, można było ukryć ten fakt i nadal, świetnie się bawić.
Na drugi dzień, wzięła sobie wolne, odmówiła opiekunkę i starała wynagrodzić czas, kiedy jej nie było swojej córce. Mała rosła z każdym dniem, stawała się coraz mądrzejsza, coraz więcej potrafiła, a Minnie, naprawdę była z niej dumna. Nie chciała, przeoczyć żadnego z ważnych momentów w jej życiu, jak i również starała się, aby nie odczuła nieobecności ojca w swoim życiu. Ten dzień miał być tylko dla nich. Spędziły pół dnia w mieszkaniu, w tle leciały bajki, bawiły się zabawkami Nefi, jakimiś piłkami, misiami, czytała jej książeczkę. Musiała przyznać, że naprawdę brakowało jej takich dni, jak właśnie dziś. Miała wrażenie, że nic dzisiaj, nie zepsuje jej dobrego humoru. Dlatego, po południu, zabrała blondyneczkę do wózka i wyszła z nią na spacer. Pogoda w Seattle robiła się coraz cieplejsza, nie można było porównać jej do Los Angeles, ale postanowiła dzisiaj nie narzekać. Udała się z nią do parku, który był niedaleko. Siedziała grzecznie w wózeczku, rozglądając się wszędzie swoimi dużymi, niebieskimi oczkami i mówiła pojedyncze słowa, na które nastolatka jej odpowiadała, bądź starała się tłumaczyć, gdy przechodził obok niej pan z psem, bądź przelatywały nisko ptaki.
Jednak, czy Minnie, naprawdę wierzyła, że nic jej nie zepsuje tego dnia? Po jakiś 20 może 30 minutach spaceru alejką, momentalnie ustała, jakby zobaczyła przed sobą ducha. Zamrugała kilkukrotnie powiekami, mając nadzieję, że to jej się tylko przywidziało, bądź była to bardzo podobna osoba, do jej matki. Niestety, gdy zbliżała się coraz bliżej, nie miała już żadnych wątpliwości.
- Mama? - odezwała się, kiedy już w żaden sposób nie mogła się mylić. Zaczęła żałować, że nie odwróciła się, kiedy ją tylko ujrzała, bądź nie zmieniła drogi. Jej matka, pomimo wieku, nadal wyglądała świetnie, ale to, nie było w tym momencie najważniejsze. - Co Ty tutaj robisz? - spytała, nie dając jej nawet dojść do słowa, ani odpowiedzieć na zadane pytanie. - Co Ty robisz w Seattle? Przyleciałaś wraz z ojcem? - nie, nie wpadła jej w ramiona, nadal stała w jednym miejscu, opierając się dłońmi o wózek córeczki. Nefi? Pewnie, wpatrywała się w blond kobietę, nie wiedząc nawet, że przed nią, stoi jej babcia. Jeszcze tego jej dzisiaj brakowało, spotkania z rodzicami.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Koniec pracy w szpitalu był doskonałym pretekstem do dłuższego spaceru, zwłaszcza, że pogoda dziś dopisywała wyjątkowo. Prażące słońce, bezchmurne niebo i bezkres zieleni w parku były tym, czego teraz potrzebowała Clara. Z przewieszoną przez ramię torebeczką, wielkimi okularami na nosie i sukienką kompletnie nieadekwatną do wieku kroczyła trzymając w jednej dłoni kubek po niemal dopitej kawie oraz telefon, w którym uparcie szukała lokalu na wynajem. Właściwie filtr jej poszukiwań był podkręcony na maksa i ciężko było odnaleźć coś, co w 100% spełniałoby wymogi Pani Smith. Konkretnie chodziło o tak zwane podnajęcie stanowiska pracy – gabinetu aby poza praktyką w szpitalu mogła prowadzić własną działalność. Nie będąc do końca przekonaną czy Seattle jest tym miejscem, w którym chciałabym mieszkać, zwlekała z podjęciem wiążącej decyzji aczkolwiek kilka telefonów w tej sprawie już wykonała.
Lekko zsunięte oprawki z ciemnymi szkłami, które prócz funkcji estetycznej pełniły role hamulców dla zmarszczek opadły jeszcze ciut niżej gdy w eterze pojawiło się słowo „mama”. Dobrze jej znany głos i jeszcze lepiej znana osoba znajdowała się w odległości, która absolutnie wykluczała możliwość odwrotu, ucieczki, czegokolwiek.
Zatrzymała się. Stanęła w kompletnym bezruchu uchylając lekko usta aby złożyć je do jakiejś sensownej wypowiedzi.
– Minnie? – nie zabłysnęła specjalnie podsuwając oprawki wyżej.
Wyprostowała się.
– Odpoczywam – odparła pewniejszym tonem głosu wypatrując ławki bo zdecydowanie był to dobry czas na to aby przeprowadzić poważną rozmowę. Nie tak to miało wyglądać. Okoliczności miały być inne ale teraz nie ma nad czym gdybać. – Nie róbmy scen. Porozmawiajmy – podeszła do wózka przyjmując zupełnie inną, delikatniejszą mimikę. Z racji znikomych kontaktów z wnuczką, nie atakowała jej, a z odpowiedniej odległości próbowała wkupić się w łaski maleństwa kucając przed nią.
– Chcesz usiąść czy przejdziemy się alejką? – w tej chwili kompletnie zrezygnowała ze swojego komfortu psychicznego. Najważniejsza była teraz Minnie i traktowała to jako wstęp do być może lepszych relacji.
A na dobry początek odrzuciła wszystkie rozpraszacze czyli kubek po kawie wylądował w koszu, a telefon w torebce.
Kwestia jej obecności tutaj, kwestia ojca, pracy… to będzie ciężkie kilkanaście minut.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nadal, nie wierzyła, w to, co widzi! Przecież to był jak koszmar, pieprzony sen na jawie, kiedy ujrzała własną matkę. Spodziewałaby się każdego, swojego byłego, babci Nefi, ale nie kobiety, która ją urodziła i od ponad pół roku, nie miały ze sobą kontaktu. Pomimo szoku, w jakim teraz była, starała się tego po sobie nie pokazywać, aby nie dać mamie satysfakcji, że potrafiła ją czymś zaskoczyć. Jednak dało się zauważyć, że żadna z kobiet, nie była przygotowana na dzisiejsze spotkanie, zwłaszcza takie niespodziewane i kompletnie przypadkowe.
W jednej chwili uniosła pytająco brwi do góry, a spomiędzy jej pełnych ust wydobył się szyderczy śmiech, na stwierdzenie, że starsza z blondynek postanowiła tutaj odpocząć.
- Naprawdę? Odpoczywasz? Tutaj w Seattle? Mając do wyboru cały kraj, jak nie świat i postanowiłaś odpocząć w mieście, gdzie mieszkam? Sądzisz, że Ci w to uwierzę, tak samo, jak wierzyłam w świętego Mikołaja i wróżkę Zębuszkę? - wywróciła teatralnie oczami, zanim znów powróciła na nią spojrzeniem. NIe, nie miała zamiaru traktować tego jak miłego spotkania. Najchętniej, ominęłaby mamę i odeszła w swoim kierunku, chcąc jak najszybciej o tym zapomnieć, kogo dzisiaj spotkała. Czy jej uwierzyła? Ani trochę! Przecież na odpoczynek, mogła wybrać sobie jakieś Hawaje, tropikalne wyspy, czy jakieś spokojne miejsca, gdzie odpoczywają osoby w jej wieku wraz z mężem. A nikt, nie wybrałby Seattle, mieszkając w Los Angeles, w mieście, które było spełnieniem marzeń wielu osób.
Nie odpowiedziała na jej słowa, zamiast tego, patrzyła jak podchodzi do Nefi i zacisnęła mocniej swoje usta, aby nie powiedzieć o dwa słowa za dużo, zwłaszcza w tej chwili. Nie była na jej roczku, nie było jej, kiedy została sama z malutkim dzieckiem i teraz, próbowała przekonać do siebie wnuczkę? Liczyła, że dziewczynka nagle wyciągnie do niej swoje rączki i zacznie gaworzyć po swojemu? Niestety, tego nie mogła się spodziewać, bo blondyneczka uważnie jej się przyglądała, ściskając w rączkach swoją maskotkę, nie będzie to żadna niespodzianka, że miała w wózku myszkę Minnie.
- Widziała Cię może ze trzy razy na oczy, nawet nie wie, kim dla niej jesteś. Nie przypomni sobie, że jesteś jej babcią, która przypomina sobie o wnuczce, raz do roku - odezwała się, niezbyt miłym, ani przyjacielskim tonem głosu. Nawet, nie mówiła do niej mamo, miała w sobie za dużo żalu, aby tak po prostu o wszystkim zapomnieć i cieszyć się z tego spotkania. Jeszcze bardziej się wyprostowała, chociaż teraz, żałowała, że nie założyła jakiś wyższych butów, które dodałyby jej automatycznie wzrostu. Spojrzała najpierw na środek wózka, a następnie na własną matkę, zanim postanowiła znów się odezwać.
- Możemy się przejść, Nefi prędzej uśnie, gdy będę z nią szła, a zaraz będzie jej pora drzemki - wzruszyła delikatnie ramionami, bez żadnego entuzjazmu. Nie liczyła się z tym, że mama, wolałaby może usiąść, to było mało istotne. Na pierwszym miejscu, była jej córka, a gdzieś dużo dalej Clara. Nie oglądając się nawet, czy idzie, czy została gdzieś w tyle, wolnym krokiem zaczęła iść przed siebie. Zamrugała kilkukrotnie powiekami i potrząsnęła głową, jakby miała nadzieję, że jej się to wszystko przewidziało, ale niestety nie, jej matka nadal była tutaj, obok niej. Jak zawsze miała dobrze dobrane dodatki, sukienka... Cóż, jakby pożyczyła ją od Minnie z szafy, ale postanowiła tym razem tego nie komentować. Przez kilka sekund, które dłużyły jej się jak godziny, milczała, mogły usłyszeć tylko gaworzenie Nefi.
- A więc, o czym chciałaś porozmawiać? Bo nie uwierzę, że nagle, poczułaś instynkt macierzyński i postanowiłaś mnie odwiedzić. Na to, już troszkę za późno, mamo - specjalnie, podkreśliła ostatnie słowo. Nieważne, jak nastolatka starała się być twarda, gdzieś w środku nadal była dzieckiem i miała wielki żal do własnej matki. Najpierw, że nie przyjechała wcześniej, nie interesowała się jej życiem, nie wiedziała, że miała wypadek. Fakt, sama też jej o tym nie poinformowała, ale była dzieckiem! Nadal mogła robić nieprzemyślane rzeczy. To ona, jako ta dorosła, powinna napisać, chociażby smsa. Chociaż, czy naprawdę, mogła tego wymagać? Nigdy, nie miały za najlepszego kontaktu, a pomimo wszystko, Minnie zawsze była tą córeczką tatusia. - Odpoczywasz tutaj sama, czy zaraz się okaże, że w hotelu zostawiłaś tatę? Przyjechaliście tutaj na jakieś spotkanie biznesowe? - spojrzała na matkę, nadal kurczowo trzymając się wózka, jakby się bała, że zaraz może się zachwiać, przewrócić, cokolwiek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Clara zagryzła wargi wstając z kucków na równe nogi. Emocje, złość i frustracja nie były dobrymi doradcami więc najpewniej lepiej byłoby pewne tematy przemilczeć. Jak na przykład te o Świętym Mikołaju, na którego rok w rok Minnie czekała albo ów wróżki bo z tego co C. pamiętała, jej dziecko namiętnie wsuwało pod poduszkę ząbki oczekując wymiany na banknot gdy tylko rano otworzy oczy. Tak, to wypadało zdecydowanie przemilczeć bo sens powrotu do przeszłości o takie błahostki był żaden.
– Dziecko. Ja odpoczywam po pracy – uzupełniła wcześniejszą wypowiedź domyślając się, że tego jeszcze mniej spodziewa się jej młode. Cios prosto w serce? Kompletnie nie to miała na uwadze kształtując zdanie w taki a nie inny sposób. Fakt faktem mogła zrobić to ubierając informację w otoczkę niczym coś paskudnego w kolorowy papierek.
Tylko po co.
– Nie musisz mi wypominać czegoś, czego jestem świadoma – odgryzła się oczekując konkretnej decyzji co do formy ich rozmowy. Spacer był idealnym rozwiązaniem w tej sytuacji. – Jak byłaś mała musiałam wybierać na spacer najbardziej zniszczone alejki. Zasypiałaś dopiero na popękanych płytkach, dziurach i wybojach – przytoczyła sentymentalne wspomnienie nie odrywając spojrzenia od małego dziecka. Czy ona mogłaby mieć jeszcze dziecko? Z biologicznego punktu widzenia pewnie, że tak. Minnie urodziła gdy była bardzo młodziutka i nie było żadnej tajemnicy w tym, że jej córka była wpadką zaliczoną podczas weekendowej nieobecności jej własnych rodziców. Bez pomocy babci i dziadka, Clara nie dałaby rady skończyć nauki i rozpocząć pracy. Dlaczego więc skoro sama otrzymała tyle wsparcia, miała tak duży problem aby teraz pomagać Minnie?
Odpowiedź wynikała najprawdopodobniej z charakteru starszej blondynki. Władczość i poczucie wiecznego posiadania racji w połączeniu z ogromną niesubordynacją dziecka sprawił, że matka zaczęła ją karać w nietypowy i parszywy sposób – odcięła ją od siebie.
– Okej, chodźmy. – to jeszcze nie czas i pora aby zadawać tak błahe pytania ale Clara bardzo chciała poprowadzić wózek. Może innym razem.
– Nie jestem już z Twoim ojcem. Rozwiedliśmy się trzy miesiące temu – bez zbędnego słodzenia i lukru. Cios za ciosem.
– Przeprowadziłam się tutaj miesiąc temu. Pracuje w szpitalu i wynajmuje mieszkanie. Chciałam się odezwać gdy wszystko będzie już urządzone ale los chciał inaczej – okej, teraz czekała na zestaw pytań, wybuch złości albo najgorszy wariant – cisze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słowa, że odpoczywa po pracy, zapaliły czerwoną lampkę w jej główce. Miała milion pytań na minutę, jakiej pracy, co tutaj do cholery robi, ale zamiast tego przemilczała wiadomość od matki. Tak samo, jak wspomnienie dzieciństwa nastolatki. Wiedziała, że nie była grzecznym dzieckiem, dawała im nieźle w kość, ale później też za bardzo się to nie zmieniło, ale to po części wina rodziców, była rozpieszczona, zawsze dostawała to, co chciała, więc nie widziała winy w sobie. Obie zaszły w ciąże bardzo młodo, w tym jednym były podobne, tylko że Clara miała pomoc swoich rodziców, jej ojca, a Minnie w tym momencie była zdana tylko na siebie. Fakt, miała przyjaciół, na których mogła zawsze liczyć, ale nie mogła się nimi wyręczać cały czas, dlatego tak często wspomagała się opiekunką, bez której nie wyobrażała sobie życia. Chciała mieć jeszcze czas dla siebie, a gdyby nie ona, mogłaby o wszystkim zapomnieć i byłaby mamą 24h na dobę, bez możliwości wyjdzie gdziekolwiek sama, nie wspominając już nawet o randkach, bo to byłoby wtedy nierealne.
Ile wiadomości dzisiaj spadnie na nią tak nagle? Tak jak i ta, że jej rodzice się rozwiedli. Spojrzała na mamę z uniesionymi wysoko brwiami, jakby nie wierzyła przez moment, w to, co do niej mówi. Tak, wiedziała, że jej tata, nie był idealnym facetem, często się z nim kłóciła, to przez niego, zerwała kontakt całkowicie z rodzicami, kiedy kazał jej wybierać miejsce zamieszkania, gdy był wściekły, że zaszła w ciążę i zniszczy sobie całe życie. W wielu rzeczach miał rację, ale wierzyła, że małżeństwo jej rodziców jest idealne.
- Rozwiodłaś się z tatą? Dlaczego to zrobiłaś? Zdradziłaś go i pewnie się o tym dowiedział? - pokręciła z niedowierzaniem głową. - Miałaś przy nim idealne życie, o nic się nigdy, nie musiałaś martwić - Minnie, będąc w takiej sytuacji, na pewno by się nie rozstała z mężem, oczywiście, jeśli by go miała i nawet jeśli, byłaby to dość toksyczna relacja. Jednak chyba tylko w takie potrafiła wchodzić młodsza blondynka, nieświadomie szukała mężczyzny, podobnego do swojego ojca. Nie tylko z charakteru, ale również też z wiekiem. Dlatego, chyba winą o rozwód, obarczyła swoją matkę, która nie potrafiła docenić tego, co miała w życiu.
Cichutko wypuściła powietrze z płuc, chociaż najchętniej zaczęłaby jej wypominać, że jest od miesiąca i nie dała żadnego znaku życia. Tak nie zachowują się matki. Nie wiedziała, czy powinna zacząć się z nią kłócić, ale były w miejscu publicznym, w wózku siedziała Nefi i ze względu na nią tego zrobiła. Poza tym wiedziała, że najgorsze co może zrobić to milczeć. Zacisnęła usta w wąską linię, przeklinając się w duchu, że wybrała akurat to miejsce na spacer z dzieckiem, skoro mogły iść w dowolne miejsce, ale te było najbliżej ich mieszkania. Nie spojrzała już na starszą kobietę, zamiast tego, stwierdziła, że droga przed nią jest dużo ciekawsza. Dziecko w wózku zaczęło troszkę marudzić i pomiędzy uroczym gaworzeniem, dało się usłyszeć piciu, na co Minnie sięgnęła po małą buteleczkę z wodą, zatrzymała wózek i podała je dziecku.
- Proszę Kochanie - pogłaskała ją dłonią po policzku, zanim znów się wyprostowała i powolnym krokiem, zaczęła iść znów do przodu. Może, gdyby zaczęła ignorować swoją matkę, ta w końcu by odpuściła i poszła w swoją stronę? Spojrzała w bok, ale jak widać, było to niedoczekanie młodszej blondynki.
- Jesteś tutaj od miesiąca? Nie dostaniesz nagrody matki roku... Nie odezwałaś się, nawet kiedy tutaj przyleciałaś, nie było Cię, kiedy najbardziej potrzebowałam pomocy, ani nie było Cię przy mnie, kiedy przez tydzień leżałam w szpitalu. Wiesz dobrze, jak ciężko radzić sobie z dzieckiem, chociaż nie... Tobie pomagali dziadkowie, nie musiałaś martwić się o wszystko - wybuchła, nie powstrzymując już swoich słów. Tak bardzo potrzebowała wtedy matki, gdy została całkiem sama, nie radziła sobie z obecną sytuacją, później ten pieprzony szpital, gdzie spędziła kilka dni. - Okej, mną się nie musiałaś interesować, ale Nefi nic Ci nie zrobiła, to Twoja jedyna wnuczka, a ona nawet nie wie, kim jesteś, patrzy na Ciebie jak na całkiem obcą osobę. Jesteś z siebie dumna? Takie sobie życie wymarzyłaś po przyjeździe do Seattle? Jeśli tak, to brawo, udało Ci się, żadna z nas nie potrzebuje Twojego wsparcia, ani pomocy - jej głos był lodowaty i zimny, tak samo, jak spojrzenie nastolatki, gdy patrzyła na własną matkę. Czy naprawdę nie potrzebowała jej w swoim życiu? Chciałaby, aby tak właśnie było.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pytanie o rozwód wydawało się naturalną koleją rzeczy. Przecież powód musiał być dobry skoro dwoje ludzi rozstaje się ze sobą po tylu latach. Tym bardziej, że łączy ich tyle różnych spraw i mają dziecko. Właściwie to też miało związek. Jaki?
– Nikt nikogo nie zdradzał – ucięła natychmiast wszelkie spekulacje nie chcąc zagłębiać się w wykłady z tego, że nie każda para rozstaje się z powodu niewierności. Clara kochała swojego męża ale to było kiedyś… dawno, dawno temu kiedy poświęcała więcej czasu jemu niż pracy. Z resztą ze wzajemnością. Ich uczucie gasło od dłuższego czasu aż do momentu gdy podjęli wspólną decyzję o byciu ze sobą tylko ze względu na Minnie. Teraz, gdy była już dorosła, mogli bez wyrzutów sumienia zakończyć farsę.
– Tak czasem się dzieje, że ludzie się rozstają – większości rozwód kojarzy się z wojną o majątek, kłótniami, szukaniem winy i wyrzuceniem sobie najgorszego gówna. – Nadal mamy ze sobą kontakt i rozmawiamy jak cywilizowani ludzie – uprzedziła kolejne pytania mając nadzieję, że chociaż takie zakończenie załagodzi niespodziewaną informację.
– A co Ty dziecko możesz wiedzieć – wyrwała z delikatną nutką kpiny. Córki nie było w domu od dawna a nawet gdy mieszkali wspólnie, dom traktowała jak miejsce noclegowe. Nikt nie miał do niej pretensji, była młoda, miała mnóstwo znajomych, szkołę… ale nie miała prawa oceniać małżeństwa, które było od kilku lat intensywnie kreowane na dobre i zgodne.
– Wiesz co jest najgorsze Minnie? Obojętność. Gdy zaczynasz na wszystko machać ręką to znaczy, że nic z tego nie będzie. Dlatego nie słyszałaś kłótni, awantur ani rzucania talerzami. Bo my byliśmy dla siebie zupełnie obojętni. A teraz jesteśmy szczęśliwi. Każde poszło w swoją stroję i żyje tak jak uważa za dobre dla siebie – ojciec został w LA i z tego co Clara wiedziała nie spotyka się z nikim. Staruszek nadrabiał spotkania z kumplami, wypady na piwo a ostatnimi czasy zaczął łowić co jeszcze bardziej utwierdziło ją w przekonaniu, że totalnie do siebie nie pasowali.
Gdzie Clara i ryby…
– Wiem. Przyjechałam tutaj żeby wszystko naprawić ale brakowało mi odwagi – tak, jestem cholernym tchórzem, który nie umie przyznać sam przed sobą, że po części nadal chce karać własne dziecko.
– Nie wiedziałam, że leżysz w szpitalu – zdjęła okulary z nosa obserwując blondynkę intensywniej niż jeszcze chwilę wcześniej. – Co Ci się stało? Kto był z dzieckiem? – z pytaniem „dlaczego nie zadzwoniłaś „ wolała się wstrzymać choć już uchylała usta aby je zadać.
– Przepraszam. Wiem, że wyszło fatalnie. Daj mi chociaż jedną szansę – moment skruchy nadszedł szybciej niż zakładała ale jest w życiu czas kiedy trzeba wsadzić dumę w kieszeń. I to była właśnie teraz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Próbowała nie analizować słów matki na temat rozwodu, chociaż jej rodzice zawsze uchodzili za idealne małżeństwo. Kłócili się jak wszyscy, ale Minnie nigdy nie odczuła, że jest coś nie tak. Fakt, od prawie trzech lat w domu bywała bardzo rzadko, często też nie wracała na noce, pod pretekstem spania u koleżanki, a zaraz po zakończonej szkole średniej wyjechała z Los Angeles, nie przejmując się ich sprzeciwem. Bardziej, przejęła się rozwodem, niż tym, czy jej rodzice, faktycznie wierzyli w jej każde kłamstwa, które wymyślała i mówiła tak wiarygodnie i przekonująco.
- Masz rację mamo, nic nie mogę wiedzieć, bo jeszcze nigdy się nie rozwodziłam - odpowiedziała, bez większego zastanowienia i posłała w jej stronę złośliwy uśmiech. Co tym chciała osiągnąć? Pokazać, że jest lepsza? Chyba jej nie wyszło, bo to nastolatkę zostawił facet z małym dzieciaczkiem, a jej ojciec był przy matce, przez ten cały czas, aż do ich rozwodu.
- Z obojętnością można żyć. Jest też takie coś jak przyzwyczajenie do drugiej osoby. Niby, byliście dla siebie tacy obojętni i wytrzymaliście ze sobą 20 lat? Mamo, naprawdę? W tym wieku wolałaś zostać sama i zaczynać nowe życie, niż mieć wszystko poukładane? - wywróciła teatralnie oczami. Typowa Minnie w kontakcie z rodzicami, nie znała się kompletnie na związkach, jednak uważała, że jeśli by z kimś jej było wygodnie, na pewno by nie prosiła o rozwód, zwłaszcza że nie było zdrady, przynajmniej tak mówiła jej matka. Była to trochę hipokryzja z jej strony, że wypominała jej wiek, skoro sama, spotykała się ze starszymi mężczyznami od Clary, ale w tym wypadku, patrzyła na to całkiem inaczej. W wieku 36 lat chciałaby już mieć poukładane życie, a nie ponownie je układać.
Nie odpowiedziała kolejny raz nic na słowa matki. Miała tak dużo sprzecznych myśli. Z jednej strony, naprawdę chciała móc w to wszystko wierzyć, a z drugiej, kompletnie jej nie ufała. Gdzie była, przez tyle czasu? Bolał ją sam fakt, że Nefi nie zna swojej babci, tej jedynej, która teraz jej pozostała, bo wiedziała, że pomimo tego, że miała świetny kontakt z matką swojego ex, za bardzo by ją to wszystko nadal bolało. Jej córka nie znała babci, a Minnie potrzebowała matki, jej pomocy, nawet głupiej rady, gdy nie wiedziała, co powinna zrobić. Nieważne, że nigdy tego nie chciała, uważała, że wie wszystko najlepiej, teraz będąc matką, chwilami się gubiła, będąc sama. Odebrała od córki butelkę z wodą, zatykając ją, a następnie chowając do torby, zanim znów, nie przeniosła wzroku na starszą z blondynek. Z boku, mogły wyglądać bardziej jak siostry.
- Skąd miałaś wiedzieć? Byłaś tylko w tym samym mieście, ale nie interesowało Cię moje życie - kolejne wyrzuty, miała ich aż za dużo. Biedna, zraniona nastolatka z każdej strony i od najważniejszych dla niej osób. - Teraz Cię to interesuje? Miałam wypadek, potrącił mnie samochód, a z Nefi była moja przyjaciółka. Nie bałam się z nią zostawić dziecka, bo ją przynajmniej zna - ostatnie słowa, mogła sobie darować, ale było już za późno. Chciała wzbudzić w matce, jak największe wyrzuty sumienia i poczucie winy, o ile coś takiego odczuwała. Chwilami, miała wrażenie, że przez swoją pracę, całkiem wyłączyła jakiekolwiek uczucia.
Uniosła pytająco brwi, kompletnie nie wierząc w to, co słyszy. Liczyła się z tym, ale nie teraz, nie dzisiaj, może za tydzień, rok, a najprędzej, gdy Clara będzie leżała w szpitalu i zostanie jej kilka godzin życia, czyli za jakieś 50 lat około. Mogła zauważyć na twarzy Minnie zaskoczenie, wraz z niedowierzeniem, przez co ustała na moment w jednym miejscu. Już otwierała usta, aby coś powiedzieć, ale dość szybko je zamknęła. Musiało to do niej dotrzeć.
- Nie wiem, mamo. Za dużo czasu minęło, za wiele się zmieniło... Nie wiem, czy jestem Ci w stanie tak wszystko wybaczyć, nie liczyłaś, chyba że od razu rzucę Ci się w ramiona? - twarz nastolatki powróciła do tego chłodnego wyrazu, który nie pokazywał żadnych emocji. Nie mogła stać w jednym miejscu, więc znów zaczęła iść przed siebie. - Nie potrzebuję Twojej pomocy, mała ma opiekunkę, ja mam pracę, radzimy sobie we dwie. Jeśli chcesz, możesz ją odwiedzać, żeby wiedziała, kim jesteś. A jeśli chodzi o nas - ponownie zamilkła na chwilę. Jak długo, będzie udawała, że jest samowystarczalna i taka dorosła? - Możemy zobaczyć z czasem, skoro znów mieszkamy w jednym mieście - musiała się przekonać, jak długo jej rodzicielka, będzie chciała być tą dobrą matką i babcią, a jak szybko jej się to znudzi. Jednak nie mogła myśleć egoistycznie, dlatego chciała, aby miała, chociaż dobry kontakt z Nefi.
- Mogę Ci podać adres, bądź wysłać smsem, gdzie mieszkamy. Przez kilka dni, będę z małą w domu - chciała przecież, wynagrodzić jej stracony czas, zanim znów zajmie się sprawami z pracy, ale do tego jej się nie spieszyło. Pochyliła się nad wózkiem i mimowolnie się uśmiechnęła, widząc jak jej córka uroczo zasnęła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Clara przełknęła głośno ślinę ciągle przygryzając przysłowiowo język. Musiała mocno powstrzymywać się przed tym aby nie przygadać młodej jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że mały pstryczek w nos nikomu nie zaszkodzi. A z pewnością nie małej cwaniarze sądzącej iż pozjadała wszystkie rozumy. – Żeby się rozwodzić, najpierw trzeba mieć z kimś ślub dziecko – posłała jej nawet uprzejme spojrzenie nie bacząc na próby zdenerwowania jej. – Zrobić sobie dziecko to nie jest skomplikowana sprawa ale żeby później je odpowiedzialnie wychować… to już są schody – Clarze ewidentnie załączył się tryb wychowawczy. Albo wychowawczo – wytykający ale ciągle w wersji delikatnej, bez dobitnych podsumowań i wniosków. Na to przyjdzie jeszcze prawdopodobnie czas.
– Co Ty dziecko opowiadasz. Jeśli Tobie by nie wadziło takie życie to gratulacje. – oburzyła się delikatnie będąc jednocześnie zdziwioną postawą własnej córki. – Mam przed sobą jeszcze kawał życia i nie mam zamiaru tego zmarnować – obruszona kontynuowała wykładanie swoich racji. Będąc przed 40 miała swoje plany i marzenia, o których nie zamierzała nikomu mówić. A już zdecydowanie nie miała chęci opowiadać o tym Minnie, która nie podzielała opinii matki w wielu kwestiach.
– A gdzie Twój Asmo – którego bardzo nie lubię .
I to powiedziane zostało bardzo delikatnie. Zupełnie szczerze – nienawidziła gościa z całego serca. Kompletnie się z nim nie dogadywała a co więcej uważała, że ma zły wpływ na jej córkę. Clara uważała, że Minnie jest typem, na który bardzo łatwo wpłynąć i nałożyć jej do głowy swoich racji. To znaczy umiał to zrobić każdy tylko nie jej matka.
Dlaczego?
Na wieści o potrąceniu kobiecie zrobiło się gorąco. Szybkie, przelotne spojrzenie na dziecko utwierdziło ją w przekonaniu, że nic się nie stało. – Słuchałaś muzyki? Czy patrzyłaś w telefon? Nic Ci nie dolega? – trzy szybkie pytania w kompletnie złej kolejności. Pierwsze przypuszczenia jak zawsze dotyczyły winy, a dopiero później na wierzch wypływała troska.
-Gdybym na to liczyła, to stałabym przed Twoimi drzwiami już drugiego dnia po przylocie – doza szczerości dawkowana była coraz odważniej.
Czy to dobrze się skończy?
– Myślę, że to dobry pomysł na początek – dozowanie uczuć i wzajemnej obecności to dobre wyjście w sytuacji kiedy obie kobiety mają do siebie pretensje i wyrzuty. Może z czasem uda im się załagodzić konflikt i będę umiały spokojnie rozmawiać.
– Mogę poprowadzić wózek? – zapytała delikatnie speszona formą pytania. To powinno być normalne. A jednak nie było.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie ciągnęła dłużej rozmowy o rozwodzie, z dwóch bardzo ważnych powodów. Po pierwsze obie miały inne spojrzenie na małżeństwo i na rozwód, a po drugie to nie było odpowiednie miejsce na takie rozmowy. Nieważne, że nikt ich tutaj w sumie nie znał, lepiej byłoby posiedzieć przy kawie, na spokojnie, a nie w trakcie spaceru. Poza tym poczuła lekkie ukucie złości, gdy wspomniała, że zajść w ciążę jest prosto. Tak, to prawda, jednak jej matka chyba zapomniała, że Minnie nigdy nie chciała mieć dzieci, a jej córka była wpadką, którą i tak chciała usunąć, o czym akurat nie wiedziała i nigdy zapewne już się nie dowie.
Kolejne ukucie prosto w serce i przysłowiowe uderzenie w policzek, gdy wspomniała o jej byłym. Zacisnęła mocniej swoje usta, ale nie chciała dać po sobie poznać, że nadal to dla niej ciężki i trudny temat. Nie było tajemnicą, że Clara nie lubiła Asmo, mężczyzny, z którym się spotykała i który, jakby nie patrzeć mógł być jej ojcem ze względu na wiek, ale była w nim zakochana, miała z nim dziecko. I powoli, starała się wymazać go ze swojej pamięci, jak i z serca.
- Nie wiem, może jest na Ibizie, albo na innym końcu świata. Możliwości jest bardzo wiele i szczerze mówiąc, mało mnie to interesuje. Rozstaliśmy się - siliła się na swobodny ton głosu, ukrywając całe cierpienie wewnątrz siebie. Dużo łatwiej było powiedzieć, że nie są już razem, niż zostawił mnie kolejny raz, bez żadnego słowa z dnia na dzień. Wtedy, jej matka na pewno, poczułaby pewnego rodzaju satysfakcję i nie obyłoby się bez a nie mówiłam.
- Dwa razy pudło. Zemdlałam, więc podejrzewali powrót anemii. Pamiętasz mamo, leczyłam się z tego, gdy jeszcze z wami mieszkałam - najczęściej Minnie miała problemy ze zdrowiem z powodu swojej niskiej wagi i jak na złość, nie robiła nic, aby przytyć, więc odwrotnie. Kilkukrotnie też, podejrzewali ją o zaburzenia odżywiania, anoreksję, gdy potrafiła przechodzić na różnego rodzaju zazwyczaj niezdrowe diety, bądź głodzić się przez kilka dni. Z tego powodu, miała też kompleksy, skoro nie wystarczała swojemu byłemu, musiała być za mało idealna, za gruba, za niska, za brzydka.
Przytaknęła delikatnie głową, nie uważając, że temat jej pobytu jest aż tak bardzo ważny, ani też nie dodała nic więcej do słów matki. Próbowała się powstrzymywać przed kolejnymi złośliwościami, które mogły wyjść spomiędzy jej ust.
- Zobaczymy, jak będzie - te słowa, wypowiedziała trochę ciszej, jednak nadal bez żadnego przekonania. Nie wyobrażała sobie, jak miałoby wyglądać ich życie. Nagle jej mama, poczuje się w obowiązku, aby ją odwiedzać, pomagać przy dziecku? A może wręcz odwrotnie, będzie chciała kontrolować jej życie, co skutecznie utrudniała jej, gdy mieszkała wraz z nimi w Los Angeles? W momencie przeniosła wzrok z alejki na starszą kobietę i uniosła pytająco brwi. Tego się również nie spodziewała, a powinno być czymś naturalnym. W sumie Nefi spała, były w miejscu pełnym innych ludzi, więc nie zrobi nic głupiego.
- Skoro tak bardzo tego chcesz - zrobiła krok w bok, puszczając rączki od wózka, aby mogła jej miejsce zająć Clara, ale nadal, nie spuszczała z niej swojego nieufnego wzroku. Najpewniej w tym momencie wyciągnęłaby z torebki telefon i zaczęłaby przeglądać instagrama, czy inne portale społecznościowe, ale resztka jej dobrego wychowania, stwierdziły, że byłoby to bardzo niegrzeczne i niekulturalne.
- Jak Ci się mieszka w Seattle? Na długo postanawiasz tutaj zostać, czy to tylko przystanek przed kolejnym miejscem? I dlaczego, właśnie tutaj? - po części ją to interesowało, ale również próbowała jakoś przełamać ciszę, skoro miały zacząć normalnie rozmawiać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fakt. Tematyka rozwodów i spojrzenie na cały proces różnił się diametralnie zarówno u jednej jak i u drugiej z pań. Na próżno było szukać porozumienia a żadna ze stron nie próbowała, a nawet nie chciała dostrzec racji rozmówcy. Życie we względnej stabilizacji i ogromnej rutynie dnia codziennego zabija bardzo powoli. Każdy kolejny dzień nie różni się niczym od poprzedniego ani od dziesięciu kolejnych. Brak kłótni, uporczywe mijanie się, a nawet spędzanie nocy w osobnych sypialniach.
Kiedyś ktoś powiedział Clarze, że nikt nie żyje za kare a ona wzięła te słowa głęboko do serca i zaczęła układać puzzle swojej egzystencji w taki sposób, aby każdego wieczoru nie żałować spędzonego dnia. I wychodziło jej to nawet zgrabnie. Szczególnie od czasu wyprowadzki z LA. Jedyną zadrą na idealnym obrazku rozwódki w wieku przedemerytalnym ( i to mocno) była relacja z własną córką. Nie wiedzieć czemu, nagle zaczęło jej to wadzić.
Nie musiało być jak w bajce, nie musiało być idealnie. Ważne żeby było ciut lepiej.
– Zostawił Cię – sucha informacja, której ton wskazywał na obojętność z minimalną nutką pogardy. Nie dla Minnie, dla niego. – Dawno temu? – rzecz może mało istotna w ogólnym kontekście ale Smith chciała wiedzieć jak długo Minnie musi sobie radzić sama. Oszczędziła jej przy okazji wywodu jaki z niego był kawał chama, kurwiarza i oczywiście, że już dawno go zdemaskowała. Teraz nie miało to najmniejszego sensu i znaczenia. Stało się i co paskudne – bardzo dobrze. Na świecie jest mnóstwo innych facetów, którzy potrafią pokochać ni etyle perfekcyjne opakowanie, tylko to co ono zawiera. A jej córka nie była głupia… To, że mocno błądziła wynikało z pewnego rodzaju zaburzeń koniecznych do przerobienia z psychologiem. Operacje, zabiegi, diety… Najgorsze co można było powiedzieć osobie zaburzonej to zwykłe „ogarnij się”.
Problem był złożony i ukryty gdzieś bardzo głęboko.
– Rozumiem, że przebadali Cię od stóp do czubka nosa. Jakie miałaś wyniki? – z pewnością nie wypuściliby osoby, która tak sobie traci przytomność. Zwłaszcza w tak młodym wieku. O ile oczywiście ta młoda osoba nie wypisuje się na własne żądanie bo blondynka wcale by się nie zdziwiła na taki obrót spraw.
– Kiedyś wózki nie były takie wypasione – przejęła stery z lekkością sunąc do przodu markowym pojazdem, który z daleka przyciągał uwagę. Minnie lubiła rzucać się w oczy więc nawet wózek wyglądał na dopracowany. Pomijając ten fakt trzeba przyznać, że prowadził się świetnie. – Ostatnio woziłam Ciebie ale to było jakieś 100 lat temu – podwyższyła sobie nieco rączkę z uwagi na różnicę wzrostu oraz koturny dodające jej dobre 12 cm.
– Szybko znalazłam pracę i wynajęłam mieszkanie. Na pewno jest tu luźniej niż w Los Angeles. Właściwie to miałam zamiar otworzyć własną praktykę ale zwlekam z tym. Nie wiem czy to dobry pomysł żeby znowu zawalać się pracą. Gdy jeszcze mieszkałam z ojcem, miałam w planach duże zmiany więc nie wiem czy to jest to czego chce. A Tobie się tutaj podoba? Nie myślałaś żeby się wyrwać gdzieś daleko? Teraz już nikt Cię nie trzyma – wzruszyła ramieniem nie mogąc oderwać oczu od śpiącej księżniczki w wózku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Czy chciała okłamywać własną matkę? Kiedyś, nie sprawiało jej to żadnego problemu, a teraz sama nie wiedziała. Nie uwierzyła w jej słowa, że się rozstali... Za bardzo znała ich sytuację, czy sama chciała, aby tak właśnie było?
- Rozstaliśmy się - poprawiła Clarę, kolejnym kłamstwem. Nadal wolała, aby inni tak myśleli, zwłaszcza jej rodzice, którzy nigdy nie popierali tego związku. I chyba, mieli rację, co Minnie zauważyła dopiero teraz. Naiwnie wierzyła, że mężczyzna się dla niej zmieni, chociaż zostawił ją już raz, tak ona nadal dawała mu szansę i chciała, aby było lepiej. Przecież, tym razem miało być inaczej. - Dwa miesiące temu - dodała już obojętnym tonem głosu, starając się, aby jej matka nie wyczuła w niej krzty rozpaczy, czy smutku. Miała wrażenie, że wypłakała już wszystkie łzy, które miała za mężczyzną, który ją zostawił. Chciała się poprawić, nie dla siebie, ale dla Nefi. Okej, ze względu na siebie troszkę też, potrzebowała ruszyć do przodu, a nie trwać w nicości i chyba jej się to powoli udawało. - Mamo, wiem, że go nie lubiłaś, ale czy możemy zostawić ten temat? Nie chcę do tego wracać, oboje mamy teraz swoje życie, a Nefi nie potrzebuje takiego ojca - spojrzała na kobietę, aby zaraz odwrócić swój wzrok. Sprawy sądowe były jeszcze przed nią. Jednak jej matka, chyba nagle nie zaczęła myśleć, że Minnie, przedstawi jej chłopaka w swoim wieku, bądź kilka lat starszego? Nieważne, jak bardzo się teraz zawiodła, upodobania nastolatki i pewne zaburzenia, nie znikną, a jej samej to w niczym nie przeszkadzało.
Zmarszczyła brwi, patrząc z lekkim niedowierzaniem na kobietę. Naprawdę, sądziła, że jej córka wie, jakie miała badania?
- Na tyle dobre, że mogli mnie wypuścić ze szpitala po kilku dniach - a później, mogłam jechać na weekend, aby się zabawić. Tego akurat już nie dodała, zamiast tego wzruszyła delikatnie ramionami. - Nie musisz się martwić, nic mi chyba nie jest - bo oczywiście, że nie stawiła się na kontroli, a może nawet się na niej nie pojawi. Poprawiła swój tryb życia, nie nadużywała alkoholu, starała się coś w miarę jeść. Jednak nadal nie rozumiała tego, że Clara, tak nagle się o nią martwiła. A może, było to tylko na pokaz, z grzeczności? Prędzej, obstawiałaby to drugie, niż prawdziwą troskę. Minnie, za bardzo dała jej się we znaki, gdy mieszkały wspólnie, a nawet teraz, nie cieszyła się na jej widok.
- Może, zaraz mi powiesz, że poczułaś w końcu instynkt macierzyński i zamierzasz, kolejny raz zostać matką? - spytała, nim zdążyła ugryźć się w język. Potrafiła zepsuć, nawet chwilową, dobrą chwilę, kiedy żadna z nich nie rzucała w siebie złośliwościami. - Wszystko się zmienia, żałuj, że nie widziałaś, jakie ma urocze ubranka, a po mieszkaniu niedługo będzie jeździła swoim różowym autkiem - dodała już bardziej spokojnie i nawet, delikatnie się uśmiechnęła. Rozmowa o jej córce, jakby ją uspokajała, uwielbiała kupować dla niej kolejne rzeczy, zabawki, ubranka, często wydawała na nią więcej niż na samą siebie, co było nieprawdopodobne. Jeszcze moment i pewnie, zaciągnęłaby mamę do mieszkania, aby pokazać pokój Nefi i jej wszystkie rzeczy.
- Prywatny gabinet? Miałabyś na pewno, mniejszą konkurencję niż w Los Angeles, ale chyba jesteś dobra, w tym, co robisz. Dlaczego się powstrzymujesz? Ludzie w tych czasach, potrzebują pomocy, a do większości na pewno są kilometrowe kolejki, miałabyś klientów na zawołanie - pierwszy raz, podczas ich dzisiejszego spotkania, Minnie powiedziała coś, co brzmiało jak coś miłego, a nawet pochwaliła matkę. Oczywiście, że ona nie potrzebowała pomocy i do żadnego psychologa, czy psychiatry się nie wybierała, po prostu tak słyszała, chociaż było jej to niedawno proponowane. - Nie wiem, mamo - tym razem, to młodsza z blondynek wzruszyła ramionami. - Nie chcę kolejny raz uciekać i zaczynać w nowym miejscu. Mam tutaj znajomych, przyjaciół, Nefi ma opiekunkę, której ufam, mam pracę, mogę chodzić na randki. Może niedługo wrócę też na studia - to były dobre argumenty, a tak naprawdę? Mamo, tak bardzo boję się samotności, zwłaszcza teraz. I nie chcę Cię znów stracić. Jednak pieprzona duma, jej na to nie pozwalała i została przy wcześniejszych wypowiedzianych słowach.
- Dużo Cię ominęło. Mała już sama chodzi, mówi pojedyncze słowa, zmieniła się od ostatniego roku, kiedy byłam z nią w Los Angeles - zauważyła, jak Clara patrzy się na śpiącą wnuczkę. I w tych słowach, nie było chłodu, pretensji, a zwykłe stwierdzenie faktu. - Nigdy, nie miała jeszcze babci tak blisko - i to był bez wątpienia, kolejny powód, żeby zostać w mieście.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Olympic Sculpture Park”