WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
24
183

student

uow

broadmoor

Post

[1]

Świat falował.
Falował łagodnie, przyjaźnie. Kontury rzeczywistości zmiękły, kolory przyjemnie łaskotały źrenicę oka (o średnicy poszerzonej subtelnie, dyskretnie), światło nie raziło tak ostentacyjnie jak zwykle. Głosy przechodniów nie odbijały się od jego bębenków usznych ze zwyczajowym wizgiem - nie, wręcz przeciwnie, wsączały jednym uchem i wysączały drugim, słodko, przyjaźnie, jak jakaś cholerna elfia melodia, a nie zwyczajny miejski jazgot (którym w istocie były).
Othello Kingsley kochał ten stan.
Kochał związaną z nim nieważkość i tumiwisizm. Słodziuteńką, obezwładniającą obojętność na wszystko i wszystkich, która ogarniała go gdy udało mu się po kilku godzinach, albo gorzej!, dniach głodu, wrzucić na wyschnięty język jedną czy trzy tabletki.
I mógł niby oglądać niezliczone filmy o niebezpieczeństwach narkomanii, czytać reportaże o staczaniu się młodych zdolnych, wysłuchiwać pogadanek i uczyć się niemal na pamięć tekstów o wszelkich potwornościach nałogów, które zdobiły rozdawane im na Uczelni ulotki, a i tak nie planował zmienić zdania:
Narkotyki były, kurwa, zajebiste.
A najlepsze było połączenie prozacu, zioła i kawy. O Chryste, co to był za cudowny stan, prawdziwy oksymoron, teoretycznie niemożliwa hybryda pobudzenia i rozluźnienia. W takiej fazie, człowiek nie musiał się niczym martwić. Był zmobilizowany i zrelaksowany jednocześnie. Skupiony i totalnie rozprężony. Obecny i nieobecny – ot, kwintesencja bytu i niebytu w jednym.
I w takim właśnie stanie będąc, Othello maszerował chodnikiem ze swoją deską pod pachą – sto osiemdziesiąt cztery centymetry i sześćdziesiąt trzy kilogramy szczęścia ubrane w przydużą bluzę, podarte na lewym kolanie jeansy i ostentacyjną klasykę raybanów zsuwających się z wysoko zadartego nosa.
Był, a jakby go nie było. Przejmował się życiem, ale jednocześnie wcale nie.
Odwiedziwszy ulubioną aptekę, zmierzał teraz na umówione spotkanie – w końcu obiecał, wymierzył nawet czas tak, by się raczej nie spóźnić, ale robił to nieśpiesznie, spokojnie, bez nerwowego podbicia w kroku, które normalnie neurotycznie popychało jego wątłe ciało do przodu.
Rzucił okiem na zegarek i nie zapamiętał godziny.

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

003.

James Amelia Donovan nie chodziła na skróty – zawsze była bardzo pracowita, bo wcześnie zrozumiała, że bez prawdziwego zaangażowania nie będzie w stanie osiągnąć wyznaczonych sobie celów. Wychowywana wyłącznie przez starszego brata nigdy nie zaznała rodzicielskiej troski, a mimo to ufała, że wyrosła na kobietę godną zaufania i przede wszystkim samodzielną oraz zaradną. Taką, która będzie potrafiła poradzić sobie z każdą przeciwnością losu, której niestraszne będą małe potknięcia, która z optymizmem będzie patrzyła w przyszłość i z odwagą będzie stawiała kolejne kroki ku zbudowaniu dla siebie dogodnej przyszłości. Lubiła myśleć o sobie w taki sposób.
Jak więc – pozostając w zgodzie ze sowimi założeniami – doszło do tego, że we wtorkowe popołudnie, podczas godzinnej przerwy między zajęciami, szła na spotkanie z kimś, kto w małych dawkach serwował jej największy życiowy błąd. Była dorosła. Myślała samodzielnie. Problem tkwił w tym, że nie radziła sobie z nawałem obowiązków. Zmęczenie, a właściwie sam sen, stał się jej wrogiem. Ubzdurała sobie, że odpoczywając, marnuje cenny czas, który mogłaby poświęcić na naukę lub pracę. Studia były dla niej najważniejsze – to w nich dostrzegała szansę na poprawę swojego życia i wyrwanie się ze społecznych nizin, w których znalazła się za sprawą nieodpowiedzialnej matki. Musiała znaleźć sposób na to, by wymusić na swoim organizmie więcej energii, by zminimalizować czas przeznaczany na odpoczynek i jednocześnie zmusić układ nerwowy do intensywniejszej pracy. Narkotyki stały się odpowiedzią. Sięgnięcie po nie było jedynie tymczasowym rozwiązaniem. James obiecała sobie, że gdy tylko upora się z najważniejszymi egzaminami oraz odłoży odpowiednią ilość pieniędzy, by wyprowadzić się z małego mieszkania, które dzieliła ze starszym bratem oraz jego ciężarną partnerką, odstawi amfetaminę i nigdy więcej po nią nie sięgnie. Wierzyła w swoją silną wolę. A może po prostu nie doceniała uzależniającej siły białego proszku? W każdym razie obecnie nie zajmowała myśli konsekwencjami, które niosło za sobą uzależnienie. Najważniejsza była skuteczność.
— Cześć O — przywitała się. Chwyciła mocniej pasek torebki, jakby obawiała się, że ktoś wyszarpnie ją z jej rąk. — Cieszę się, że znalazłeś dla mnie chwilę — dodała, przyglądając się nieznacznie młodszemu chłopakowi. Szybko dostrzegła, że nie był trzeźwy, ale zasadniczo niezbyt ją to obchodziło. Najważniejsza była udana transakcja – szybka, niewywołująca podejrzeń.
Obrazek

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
24
183

student

uow

broadmoor

Post

Czekając na klientkę, Othello Kingsley przypominał - tak w przenośni, jak i całkiem bezpośrednio - przysłowiową chorągiewkę na wietrze: chwiał się nie tylko fizycznie, lekko otumaniony słodką mieszanką ulubionych substancji, ale także bardziej egzystencjalnie, w myślach poruszając się gładko na spektrum pomiędzy przekonaniem, że to co wyprawia nie tylko z życiem własnym, ale i innych, jest potwornym błędem, a ideą, że tak naprawdę to przysługuje się społeczeństwu (i co jeszcze? powinni go ogłosić bohaterem narodu, albo może świętym?).
Prawda była taka, że Othello - choć wspierał się cynizmem i czarnym humorem - miał w kwestii swojej nowej ścieżki kariery ogromne dylematy. Od dawna wiedział, że jest hipokrytą - nie tylko w kwestii sprzedawania narkotyków pod przykrywką pomagania innym, na przykład w nauce, ale i innych życiowych kwestiach. Hipokrytą i oportunistą. I od dawna także zdawał sobie sprawę z podwójnych standardów, którymi dość ostentacyjnie kierował się w życiu.
Jedyną różnicę stanowił tu jednak element rozwijającej się w nim życiowej dojrzałości: swoich negatywnych cech i schematów zachowania świadom był od lat. Dziś jednakże miał do nich zupełnie inne podejście niż kiedyś, i ponosił ich zupełnie inne emocjonalnie konsekwencje. Kłamiąc w okresie adolescencji czuł dumę i chwałę; chełpił się gładkością, z jaką potrafił zamydlić innym oczy, postawić na swoim za pomocą fałszu, wycwanić się - na przykład przed rodzicami czy nauczycielami. Robienie innych w, za przeproszeniem, chuja, dawało mu wręcz dziką satysfakcję.
Dziś - przeciwnie. Uciekając się do nielegalnych lub przynajmniej pół-legalnych zachowań, notorycznie kłamiąc w żywe oczy tak własnej matce, jak i dziewczynie, nie czuł już żadnej radości czy choćby cienia samozadowolenia, a jedynie wstyd.
Był jednak przekonany, że jest dla niego za późno by się wycofać.
A to przekonanie najszybciej zagłuszała kolejna dawka paracetamolu i kokainy, kolejny łyk kawy z mgiełką opioidów, kolejny kolorowy cukierek wypełniony antydepresantami.
Także teraz, przyglądając się tarczy zegarka, Othello prowadził podobnej jakości wewnętrzny monolog. Przez moment myślał nawet, czyby się nie zawinąć, nie wykręcić z umówionej transakcji, nie skłamać James, że zatrzymały go psy albo rozbolał ząb.
Ale, choć wewnętrzne wahanie nie ustępowało, nadal po prostu trwał w oczekiwaniu - do czasu gdy nie usłyszał znajomego głosu i nie zadarł głowy, by napotkać spojrzeniem smukłą sylwetkę dziewczyny.
- Cześć, J - odparł w podobnym tonie, uśmiechając się półgębkiem. Nie znali się z dziewczyną za dobrze, ale zdecydowanie na tyle, by mógł zauważyć pewną zmianę w jej zachowaniu (a może się mylił?). Co to było? Głód? Nie wyglądała na kogoś poważnie uzależnionego. Sprawiała wrażenie, jeszcze, jakby miała wszystko pod kontrolą, a narkotyki stosowała tylko jako narzędzie, świadomie używane w celu osiągnięcia zaplanowanego sukcesu. Kingsley nie był jednak głupi - wiedział, że podobne historyjki były tylko kłamstwami, które każdy początkujący ćpun opowiada samemu sobie i innym, by poczuć się odrobinę lepiej względem samego siebie - Cała przyjemność po mojej stronie. Jak leci?

autor

harper (on/ona/oni)

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pierwsze zetknięcie się ze środkami pobudzającymi, było dla blondynki drogą przez mękę. Nigdy nie robiła podobnych rzeczy. Ze względu na niechlubną przeszłości swojej matki (a prawdopodobnie również ojca, o którym niewiele wiedziała) stroniła od używek, bojąc się ich destrukcyjnego wpływu – obawiała się bardziej o zmarnowane życie niżeli podupadnięcie na zdrowiu. Obecnie, mimo że regularnie sięgała po nielegalne środki pobudzające, w dalszym ciągu spoglądała w ich stronę nieprzychylnym wzrokiem. Stąpała po cienkim lodzie; usilnie wmawiała sobie, że szara rzeczywistość zmusiła ją do podjęcia kroków sprzecznych z własnymi przekonaniami. Potrzebowała czasu, którego nie da się kupić w supermarkecie. Potrzebowała czasu, by móc jednocześnie poświęcać się studiom medycznym oraz pracy. Jakimi szczęściarzami byli ci, którzy nie musieli martwić się pieniędzmi!
— W porządku — odparła wymijająco. Nie oczekiwała przyjacielskiej rozmowy, co najwyżej kurtuazyjnej wymiany uprzejmości, która miała pomóc zatuszować niewielki szwindel, którego oboje się dopuszczali. — Jak zwykle mam za dużo na głowie. Dodatkowo nie mogę dojść do porozumienia z bratową i przez to… ale to właściwie nie twoje zmartwienie. Nie będę bez potrzeby zawracać ci głowy — dodała, przez chwilę zapominając o tym, by panować nad językiem. Nie należała do osób, które ochoczo zrzucają problemy na braki innych ludzi; dla większości to jedynie zwierzenia, poszukiwanie oparcia w drugiej osobie, ale zdaniem James takie wywody to desperacka próba przelania na przyjaźnie nastawioną duszę wszystkich swoich zmartwień, by nie musieć zmagać się z nimi w pojedynkę. Z drugiej strony Othello był jedną z nielicznych osób, które mogły udzielić dziewczynie realnej pomocy w postaci przekazania białego pyłu. Zyskany dzięki temu czas był dla niej cenniejszy niż dobre rady lub pocieszające gesty.
Nie roztrząsała swojej decyzji. Broniła się przed wzięciem odpowiedzialności za swoje czyny i przyznaniem się do bycia hipokrytką. Dodatkowo, co było kwintesencją charakteru James, uparcie twierdziła, że wszystko ma pod kontrolą. Ale czy rzeczywiście tak było? Czy nieprzerwane dawkowanie narkotyku nie było uzależnieniem, a jedynie środkiem do celu? Gdzie była granica? I czy w ogóle istniała?
— Dziękuję za spotkanie. Przez dodatkowe obowiązki potrzebuję trochę więcej pomocy — przyznała, zaszczycając chłopaka gorzkim uśmiechem. Nie chciała przedłużać tego spotkania, bo gdyż za nieco ponad godzinę powinna być już gotowa do pracy.
Obrazek

autor

dreamy seattle
Awatar użytkownika
24
183

student

uow

broadmoor

Post

W świecie narkotyków Othello siedział nie tylko wystarczająco długo, ale i na tyle głęboko - tak jako klient, jak i jako sprzedawca - by doskonale znać urok podwójnych standardów, jakimi najczęściej kierowali się uzależnieni.
„Jasne, może to z zewnątrz wyglada jakbym miał problem z narkotykami, ale w rzeczywistości doskonale wiem co robię i mam wszystko pod kontrolą!”
„Nałóg? Jaki znowu nałóg!? Mogę przestać w każdej chwili!”
„To tylko na jakiś czas - osiągnę mój cel i zobaczycie, rzucę to świństwo w jeden wieczór!”
Ile to już podobnych wymówek słyszał? Ilu z nich samodzielnie używał?
Lista ciągnęła się w nieskończoność, wciąż uzupełniana o nowe, coraz to bardziej desperackie i naciągane argumenty. Zawsze znalazła się przyczyna by wziąć. Zawsze znalazło się wytłumaczenie, dlaczego znów się wzięło. Nawet jeśli otoczenie było doskonale świadome powagi sytuacji - i równie w jej obliczu bezsilne, główny zainteresowany czy zainteresowana wciąż skutecznie unikali dostrzeżenia realności zagrożenia.
Zazwyczaj wystarczająco długo, by wkrótce zrobiło się za późno.
Cóż, taka już była magia uzależnienia.
Othello słuchał krótkiego, choć i chyba dość szczerego monologu dziewczyny z pol-przytomną cierpliwością i spokojem osoby, której organizm już dawno przyzwyczaił się do permanentnego niemal stanu narkotycznej nieważności, a jego myśli płynęły wolno, powoli, rytmicznie i w gładkich falach.
Zajęta... była taka zajęta... i miała tyle na głowie...
Ach, a więc to była jej strategia, jej metoda racjonalizacji. Syntetyczny śnieg jako najprostsza metoda na dotrzymanie kroku własnemu, rozpędzonemu dziko życiu.
-Chętnie podsluchalbym więcej, ale nie musisz nic mówić jeśli nie chcesz. Biznes to biznes - wyznał z lekkim uśmiechem, jednocześnie wysupłają z kieszeni obiecany towar.
Przyjrzał się James z ukosa, a potem zgrabnym ruchem przekazał jej torebeczkę z cenną zawartością. Aż za dobrze pamiętał jeszcze pietra, którego miał przy swojej pierwszej transakcji, ale to były dawne, odległe czasy. Dziś czuł się na tyle pewnie w swoimi fachu, ze pewnie odważyłby się nawet dokonać podobne przekazanie w rejonie okupowanym przez policję (tym bardziej, że pod latarnią ponoć najciemniej...).
-I nie musisz się tłumaczyć, okay? Na pewno masz dobry powód. A nawet jeśli nie... no cóż, to nie moja sprawa!

autor

harper (on/ona/oni)

ODPOWIEDZ

Wróć do „Briarcliff”