WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

Ostatnio zmieniony 2022-02-04, 17:18 przez Dreamy Seattle, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- dress - Są w życiu takie momenty, kiedy człowiek ma po prostu wszystkiego dosyć. Kiedy chce wszystko rzucić i wyjechać gdzieś daleko — do miejsca, w którym nikt go nie zna. Do miejsca, które sprawi, że dotychczasowe problemy nagle przestaną mieć jakiekolwiek znaczenie. W życiu panny Sabini pojawił się właśnie taki moment i choć zdążyła już podjąć pewną decyzję, to wciąż nie była przekonana co do jej słuszności. Nie zamierzała jednak zamykać się w swoich czterech ścianach i rozmyślać o tym, czy ostatnio właściwie postępowała i czy rzeczywiście powinna zrobić sobie dłuższą przerwę od pracy oraz pewnych ludzi. Doskonale znała swoje intencje i jedno było pewne — chciała dobrze. Wypruwała sobie żyły, żeby tak było, ale nie każdy potrafił to docenić, a ona nie czuła potrzeby udowadniania nikomu, że akurat jest tak, a nie inaczej.
Wystarczyło wymienić kilka wiadomości ze starą znajomą, by pojawiły się plany na ten wieczór. Spieprzony dzień nie musiał przecież oznaczać, że wieczór będzie taki sam. Życie płynęło dalej, bez względu na to, czy nam się to podobało, czy nie i nie było sensu udawać, że jest inaczej.
Smalls Jazz Club — miejsce prawie zapomniane przez pannę Sabini. Wniosek? Bardzo dawno nie odwiedziła tego lokalu. Ba! Pewnie już zapomniała, jak ów lokal wygląda w środku. Na szczęście dzięki Beatrice miała okazję sobie przypomnieć... O dziwo, nic się od jej ostatniej wizyty w nim nie zmieniło. No, może poza tym, że było trochę tłoczniej, a przynajmniej takie odniosła wrażenie.
Zająwszy miejsce przy jednym ze stolików, poprosiła kelnera o dwa drinki — jeden dla siebie, a drugi dla znajomej, która wspomniała coś o wieczorku karaoke. Rzeczywiście coś takiego właśnie miało w klubie miejsce, a to oznaczało, że przynajmniej przez jakiś czas przyjdzie im słuchać lepszych oraz gorszych występów...
Dziękuję — rzuciła jasnowłosa po tym, jak otrzymała zamówiony przez siebie trunek. Niemal natychmiast podniosła szklankę i zamoczyła usta w mieszance alkoholowej. Tak bardzo tego teraz potrzebowała...
Ana, pokaż im, jak się śpiewa — powiedziała nagle Beatrice z zadziornym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
Przestań, dawno tego nie robiłam — odparła menadżerka, kręcąc przecząco głową.
Poważnie, Ana, ci ludzie nie potrafią śpiewać. Idź, zawstydź ich — nalegała koleżanka. Anabelle westchnęła ciężko, by potem wstać z krzesełka i na stojąco dopić swojego drinka.
Robię to tylko dlatego, że mnie o to prosisz. Wisisz mi przysługę — zażartowała, odstawiając pustą szklankę na stolik, po czym udała się w kierunku sceny, pod którą dorwała organizatora tego całego karaoke. Po wymienieniu z gościem kilku zdań kobieta powoli weszła na scenę i stanęła przed mikrofonem, siląc się na jakiś większy uśmiech. Czerwona szminka bardzo ładnie kontrastowała się z jej bladą karnacją oraz jasnymi włosami.
Chwilę później w lokalu ponownie rozbrzmiały dźwięki muzyki, a urocza blondynka zaczęła śpiewać dobrze znany wszystkim utwór, "You Don't Own Me", oczarowując tym samym publikę. Kto by się spodziewał, że śpiewanie wychodziło jej aż tak dobrze? Mogła spokojnie robić karierę w branży muzycznej. Gdyby zależało jej na rozgłosie, to pewnie by to rozważyła.
Gdzieś pomiędzy kolejną zwrotką a refrenem, Ana dostrzegła na sali znajomą twarz. Rosjanin. Ich spojrzenia na moment się spotkały, ale tylko po to, by zaraz się rozejść. Usiłując dokończyć utwór w skupieniu, „gwiazda” zawiesiła wzrok na swojej znajomej, która przez cały ten czas mocno jej kibicowała. Nie przeniosła wzroku, aż do czasu zakończenia występu, który swoją drogą został nagrodzony wielkimi brawami.
Sabini ukłoniła się lekko, a potem opuściła scenę i, odrobinę zawstydzona, wróciła do Beatrice.
Wow. Woooow — koleżanka poruszyła zabawnie brwiami. — Wiesz co? Ten gość cały czas się na ciebie gapił — powiedziała, sekretnie wskazując na tajemniczego Rosjanina.
Um... Nie sądzę. A nawet jeśli, to zapewne tylko dlatego, że się znamy — Anabelle wzruszyła obojętnie ramionami, sadzając tyłek na swoim krześle.
Doprawdy? Dlaczego się z nim nie przywitasz? — Bea spojrzała na Anę podejrzliwie. Ta zaś posłała jej wymowne spojrzenie.
Ana, od czasu, kiedy Thomas... no wiesz, zmarł, nie widziałam cię z żadnym facetem. Wciąż rozpaczasz?
Nie, to nie o Thomasa chodzi... — mruknęła jasnowłosa.
A więc na co czekasz? Idź! Szybciutko — znajoma trąciła ją w ramię, po czym spojrzała na jakiegoś gościa przy barze, który wyraźnie się do niej uśmiechał. Wyglądało na to, że nie umrze z samotności, jeśli Anabelle postanowi ją zostawić samą przy tym stoliku.
Dobra — Sabini zgodziła się i zagarnąwszy swoją kopertówkę, ruszyła w stronę zajmowanego przez Dolohova stolika. To zapewne nie był najlepszy pomysł, ale... Jak to mówią, raz kozie śmierć. Poza tym menadżerka była osobą wierzącą w przeznaczenie i poniekąd wydawało jej się, że to spotkanie nie było wcale przypadkowe...
Dimitri — powiedziała chłodno. — Co za niespodzianka — dodała, stojąc nad nim. Nie, nie zamierzała zajmować miejsca obok bez wyraźnego zaproszenia. Nie wiedziała w sumie, czy przyszedł tutaj sam, czy może ktoś mu towarzyszył, ale postanowił wyjść, na przykład do toalety. Jeśli Dimitri był na randce, to naprawdę nie miała zamiaru mu jej zepsuć.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mglisty opar unosił się nad ulicami pogrążonego we śnie miasta. Znad zatoki ciągnął chłód przeszywający ciało aż do kości; wymowna zapowiedź zimy, która niebawem na dobre zagości. Rosjanin dokończył papierosa na balkonie swego apartamentu wpatrzony w mrok. Wyglądał tak jakby, był pewien, że dostrzeże w malującej się przednim ciemności jakiś jaśniejszy punkt, cokolwiek co mógłby uznać za znak od losu, od Boga. Jednak nic takiego nie dostrzegł, a resztki papierosa opadły bezwładnie do kryształowej popielniczki niosąc za sobą nikłą strużkę dymu, która rozmyła się w powietrzu, jak kropelka atramentu w szklance wody pozostawiając wyraźny znak w nozdrzach o swej obecności.
Westchnięcie ulgi wyrwało się z ust mężczyzny. Wiedział, co dzisiejszej nocy będzie robił ten pomysł chodził za nim od kilku dni, lecz przez wzgląd na pracę tudzież inne obowiązki nie zdążył go zrealizować. Był pewien, że nie zawiedzie się na tym lokalu. Słyszał wszakże o nim same pochlebne opinie i liczył, że ten wieczór, a raczej ta noc będzie niewiele gorsza od innych.
Ubrany praktycznie w całości na czarno prezentował się elegancko, lecz z zachowaniem pewnego luzu, ot wariacja z marynarką i koszulą poszła w odstawkę na rzecz cienkiego golfu, który idealnie przylegał do wysportowanej sylwetki jednak nie był na tyle obcisły, aby nosić znamiona „za małego”. Ot, idealny. Jedynym elementem garderoby Rosjanina, który akurat nie był czarny, był złoty sygnet przedstawiający orła o dwóch głowach – symbol tak mu wszak bliski.
Wszedł do lokalu niczego nieświadomy. Gwar powoli ustępował pomrukowi, szeptom i podekscytowanym głosom. Nie zwracał na nie uwagi. Zajął miejsce przy scenie rad z jej bliskości. Pragnął doświadczyć muzyki w adekwatnym do tego miejsca klimacie. Poczuć zapach palonych cygar i skosztować whisky. Mógł ustąpić w kwestii alkoholu na rzecz burbona trunek ten wszak był bliski swej nieco szlachetniejszej odmianie z Wysp. Daleki był jednak od zamawiania wódki, a chociaż akcent mógł kelnera zwieść to starał się wyplenić stereotyp: „Rosjanina z butelką czystej” – marny jego trud i wysiłek, ale nadzieje warto mieć, prawda?
Koncert, a raczej jego namiastkę, gdyż był to jeden utwór powitał z entuzjazmem, lecz bez żywszej nuty wypisanej na twarzy. Nie objawił, ani zaskoczenia, ani złości, czy zachwytu, że oto przed jego oczyma ukazuje się kobieta, z którą niedawno robił interesy i śpiewa utwór znany mężczyźnie z miejsc takich jak to. Barwą głosu i talentem mogła wprawić w kompleksy jej podobne, lecz daleko jej było do mistrzyni sceny. Może i z czasem osiągnęła by go, ale próżno gdybać. Zamówiony burbon spoczywał w ręku Dimy, który sączył bursztynowy trunek z szacunkiem dosłownie chłonąc klimat tego miejsca. Opinie bynajmniej nie były przesadne, a jednak został niedosyt. Zapewne za sprawą tegoż wydarzenia i raczenia słuchu głosami, które nie przywykły do takich utworów i sceny.
Sabini – wymówił jej nazwisko z lekkim uśmiechem, w którym próżno szukać sympatii. Wiedział. – Faktycznie, niespodziewana. Zwłaszcza, że jeszcze przed chwilą byłaś na scenie i przedstawiłaś w całkiem niezłym świetle kolejny z twoich talentów, na których widzę Ci nie zbywa – odparł już nieco cieplej mierząc ją spojrzeniem błękitnych przenikliwych oczu. – Usiądź, zapraszam – wskazał na krzesło. – Napijesz się czegoś? – tym razem na jego twarzy kobieta dostrzegła i nie były to złudzenia – przyjazny uśmiech.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Blondynka nie przypominała sobie, aby podawała Dimitriemu swoje nazwisko, choć te nie stanowiło jakiejś pilnie strzeżonej tajemnicy i uznała, że zawracanie sobie tym głowy nie ma teraz najmniejszego sensu. Co prawda panna czasem myślała o tym, żeby spróbować je sobie oficjalnie zmienić, ale szybko uświadamiała sobie, że nie powinna wyrzekać się w ten sposób swojej rodziny. Świętej pamięci ojciec na pewno nie byłby z takiego postępowania córki zadowolony. Prowadzenie ciemnych interesów pewnie zostałoby jakoś przełknięte, ale porzucenie tożsamości? To było po prostu niewybaczalne. Poza tym Anabelle nigdy nie chciała całkowicie odcinać się od swojej rodziny, a jedynie ograniczyć z nimi kontakty, a to wszystko przez najstarszego brata oraz matkę, która chyba do tej pory obwiniała ją za śmierć najmłodszego z rodzeństwa.
To jednorazowy występ — powiedziała nieco obojętnie, dając mu tym samym do zrozumienia, że śpiewanie nie jest czymś, czym zajmuje się na co dzień.
Położywszy dłoń na oparciu jednego z krzeseł, Sabini powędrowała wzrokiem do swojego stolika, mając nadzieję ujrzeć przy nim Beatrice i jednocześnie znaleźć wymówkę, dzięki której mogłaby do niego wrócić. Znajomej jednak przy nim nie było — stała teraz przy barze, flirtując z gościem, który jeszcze chwilę temu z daleka się do niej uśmiechał. Ana zdążyła się domyślić, że to właśnie z nim brunetka spędzi dzisiaj noc. Ona tak nie potrafiła. Nie potrafiła iść do łóżka z przypadkowym gościem, nie czując niczego poza zwykłym pożądaniem.
Westchnęła w duchu, by potem wrócić wzorkiem do Dolohova i w końcu zająć oferowane przez niego miejsce.
Coś mocnego, poproszę — odparła, zerkając na jego szklankę, jakby próbowała odgadnąć jej zawartość. Dzisiaj to nawet i wódkę by wypiła.
Nie było tego po niej na pierwszy rzut oka widać, ale miała w głowie prawdziwy mętlik i... Zważywszy na to, co się ostatnio stało, powinna trzymać się od Dimitriego z daleka, bo to właśnie on był powodem jej i Jaspera sprzeczki, a nawet zakończenia ich długiej współpracy. No właśnie, powinna, a jednak zdecydowała się na dotrzymanie mu towarzystwa. Może dlatego, że nie była niczyją własnością i nikt nie miał prawa mówić jej, z kim oraz jak ma spędzać czas?
Zdecydowałam się... — zaczęła. — Na podróż do Rosji — dodała po krótkiej przerwie, uważnie obserwując reakcję Rosjanina. To nie była decyzja, którą jasnowłosa podjęła teraz. O wyjeździe zdecydowała, jeszcze zanim pojawiła się w tym lokalu. Jutro zamierzała zarezerwować bilety oraz złożyć wniosek o wizę, którego rozpatrzenie powinno zająć maksymalnie kilka dni. Dla Dimy mogła to być nieco zaskakująca wiadomość, wszak jeszcze niedawno Sabini wspominała o braku czasu i o tym, że wróciła do pracy po przymusowym urlopie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Słowa blondynki jedynie utwierdziły go we wcześniejszym przekonaniu, co do skrywanego potencjału, lecz talent taki należy szlifować godzinami prób, dziesiątkami błędów i setkami wyrzeczeń. Kobieta jednak miała w sobie to coś, co sprawiało, że Dimitri wierzył w powodzenie tej trudnej i wymagającej misji. Ba, wręcz był przekonany co do wyniku, jaki mogłaby osiągnąć, gdyby tylko chciała, a to było wiele, jak na Rosjanina, by pokładać taką nadzieję w kimś praktycznie obcym.
Jego wzrok, tak wszak czujny i ostrożny mimowolnie powędrował zza spojrzeniem szafirowych oczu, które w półmroku klimatycznego miejsca idealnie wprost odzwierciedlały: tajemnicę, grozę i głębię właścicielki. Dima widywał już kobiety obdarzone takim oczami, których czar sprawiał, że mężczyzna tonął w morzu emocji zatracając świadomość i zdolność logicznego myślenia. Wiedział do czego takie oczy są zdolne i ile potrafi władająca nimi kobieta osiągnąć. Dlatego dziwił się, gdy poznał jej historię – w prawdzie niepełną, ale wystarczająco dokładną, aby rozsądek podpowiadał, że „coś tu nie gra?” Pytania same nasuwały się na język, lecz informator milczał, jak zaklęty w tej kwestii. Rodzinna o Włoskich korzeniach, tak wszak wpływowa i tyle znacząca w Vegas, jak i Nevadzie pozwala, aby Anabelle bawiła się w sekretarkę jakiegoś karalucha, który wypełzł z jamy i zgrywa gangstera prowadząc jakiś country club? To i nie tylko to śmierdziało mu w przedstawionej historyjce, a jednak byli tu i miał okazję wypytać, nie pytał. Nie był człowiekiem z natury ciekawskim, a ponadto, nie zależało mu. Wiedział tyle ile chciał, i to mu wystarczyło. Teraz i owszem mógł jedynie przyznać, że pomylił się w osądzie blondynki biorąc ją z góry za ładną ozdóbkę.
Poznając tok, w jakim rozumiała biznes i w jakim go prowadziła, był zdania, że to faktyczna władza wykonawcza jest przy niej, a tamten mężczyzna zgrywa figuranta, ot aby jakoś to wyglądało.
Wzrok mężczyzny zabłądził na kobietę rozmawiającą przy barze z jakimś mężczyzną, a mimowolny uśmiech z lekka tylko drwiący zawitał na bladym licu. Zdecydowanie i bez dłuższej obserwacji skupił się jednak na blondynce, która kusiła jak prezent pod choinką. Ładnie zapakowana i foremna pobudzała zmysły i drażniła w ten przyjemny sposób. Trudno opierać się urokowi kobiecego piękna zwłaszcza, gdy jest ono tak subtelnie, ale i z klasą podkreślone.
Skinął dłonią na kelnera i poprosił o dolewkę oraz dodatkową porcję bursztynowego trunku. W międzyczasie opróżnił zawartość szklanki i z dezaprobatą malującą się na twarzy powitał kolejną występującą. Starał się jednak ignorować pomruk tłumu, który jednak ucichł w momencie, gdy kandydatka weszła na scenę.
Uśmiech tak szczery i sympatyczny rozdarł maskę powagi. Trudno jednak zgadywać co mężczyznę tak ucieszyło, czy był to niesiony alkohol, czy słowa Anabell? Jedno nie wykluczało drugiego, a te drugie pierwszego. Z nową szklanką w dłoni zasalutował pomysłowi i upił łyk, tak aby zwilżyć gardło.
To świetny pomysł, a zwłaszcza w okresie przedświątecznym, wprawdzie jeszcze do nich trochę, ale; ulice, sklepy i galerie toną już od ozdób i świecidełek. – Uśmiechnął się kącikami ust do wspomnień. – Jakie miasto wybrałaś za cel podróży? – Był autentycznie ciekaw, czy jego opisy i zachęty pomogły w wyborze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Anabelle nie była typową femme fatale, która przynosiła mężczyznom porażkę oraz zgubę. Istną hipokryzją byłoby wykorzystywanie swojej urody czy uroku osobistego do osiągania pewnych celów, kiedy nie chciało się być przez pryzmat tej urody ocenianym. Zresztą, w przestępczym półświatku to nie wygląd liczył się najbardziej, a przede wszystkim charyzma oraz inteligencja, choć nie da się zaprzeczyć, że przyjemna aparycja też była czasem pożądana. Pomijając jednak kwestie wyglądu, blondynka miała smykałkę do interesów i jeżeli ktoś wierzył, że takie cechy są dziedziczne, to może rzeczywiście po swoich przodkach to odziedziczyła? W końcu Sabini od dawna z prowadzili wiele działalności — zarówno tych legalnych, jak i nielegalnych — i do tej pory im się powodziło. Ana z jakichś powodów odcięła się od członków tego klanu i podążyła własną ścieżką, która ostatecznie doprowadziła ją do Davenporta... Jeżeli Dolohov z braku lepszego zajęcia postanowił przyjrzeć się jej historii, to rzeczywiście mógł się odrobinę zdziwić. Z drugiej strony nie mógł znać ukrytych szczegółów oraz powodów, dla których panna podjęła taką, a nie inną dedycję, toteż nie powinien jej oceniać. Nie powinien też o nie pytać. Byłby bowiem głupcem, gdyby liczył na to, że Sabini od razu wszystko mu wyśpiewa. Otwieranie się przed obcymi ludźmi, szczególnie jeśli chodziło o jej rodzinę lub inne delikatne sprawy, nie wchodziło w grę! Nie wiadomo, co wielkiego musiałby zrobić Rosjanin, żeby zyskać jej zaufanie i sprawić, by poczuła się przy nim w stu procentach komfortowo, tym bardziej że ona niemal od początku dziwnie się przy nim czuła. Facet sprawiał, że momentami traciła pewność siebie. Prawdopodobnie nic tego nie zdradzało, ale taka była prawda i nawet sama Anabelle nie wiedziała dlaczego. Może to przez ten jego „sympatyczny” uśmiech oraz swoistą otoczkę tajemniczości? Po prostu nie miała zielonego pojęcia, czego się po nim spodziewać, nie potrafiła, o dziwo, przewidzieć jego kolejnego ruchu i skłamałaby, twierdząc, że jej się to podoba...
Kobieta założyła nogę na nogę, przy okazji nieintencjonalnie odsłaniając większą część zgrabnych dolnych kończyn. Rozcięcie w długiej, czarnej sukni na szczęście nie było na tyle ogromne, by inni mogli dojrzeć, jaką nosiła bieliznę. Menadżerka nie przepadała za wulgarnymi strojami i z pewnością nie była jedną z tych panien, które lubiły pokazywać całemu światu swoje prywatne części swojego ciała.
Podniósłszy szklankę z alkoholem, Ana postarała się odwzajemnić uśmiech Dimitriego, chociaż trzeba przyznać, że tym razem kiepsko jej to wyszło, po czym poszła w jego ślady i zamoczyła na moment czerwone usta w bursztynowym trunku. Alkohol z pewnością nie rozwiąże jej problemów, ale pomoże przynajmniej odrobinę się zrelaksować, a właśnie tego po tym stresującym dniu potrzebowała.
W Rosji święta obchodzi się trochę później, nieprawdaż? — uniosła lekko jedną brew, chcąc upewnić się, czy dobrze zapamiętała. — Saint Petersburg, tak na początek. Później Moskwa i... Zobaczę, czy wystarczy mi czasu, by zobaczyć coś jeszcze — odparła bez zastanowienia, lustrując mężczyznę wzrokiem. Następnie pociągnęła kolejnego łyka burbona, zastanawiając się nad pewną kwestią... I wcale nie o Jaspera tutaj chodziło, aczkolwiek ten mógłby wściec się jeszcze bardziej, gdyby dowiedział się, że jego (wciąż?) przyjaciółka planuje podróż do Rosji. Mało tego, mógłby nabrać jakichś poważnych podejrzeń i oskarżyć ją o spiskowanie z Rosjanami. To byłoby naprawdę zabawne, ale kiedy w relacji brakuje zaufania, to do głów przychodzą różne dziwne rzeczy.
Wydaje mi się, że samotne zwiedzanie to niekoniecznie dobry pomysł. Myślę nad wynajęciem przewodnika — powiedziała po chwili, nie licząc nawet, że Dolohov kogoś jej poleci. Takich było przecież pełno, chociaż w okresie przedświątecznym wybór mógł być odrobinę mniejszy.
Wierzysz w przeznaczenie, Dimitri? W to, że nic nie dzieje się przypadkiem? Że pewne rzeczy są nieuniknione? — zapytała, prawdopodobnie zaskakując go tym nietypowym pytaniem. Zlizawszy kropelkę alkoholu, która została na ustach, jasnowłosa zaczęła przyglądać się swojemu rozmówcy z nieudawanym zainteresowaniem. Była bardzo ciekawa jego odpowiedzi. Ciekawa tego, w jaki sposób postrzegał pewne rzeczy. Przy okazji zdała sobie sprawę, że ostatnio tak rzadko pozwalała sobie na zwykłe dyskusje z ludźmi, że cały czas robiła rzeczy związane niemal tylko i wyłącznie z pracą. Pracą, od której ewidentnie potrzebowała dłuższej przerwy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Błękitne tęczówki taksowały twarz blondynki ślepe na urok jakim ta emanowała, bez większego zainteresowania, czy podekscytowania przyjąłby fakt, że siedziałaby przed nim naga. Acz, byłoby to odrobinę kłopotliwe dla jej wizerunku, który w ich świecie, był równie istotny, co pochodzenie, status, czy pozycja. Doba opinia budowana miesiącami i latami przyciągała klientów i procentowała.
Rosjanin, był estetą wrażliwym na piękno otaczającego ich świata, a także kobiet, lecz mimo tych oczywistych słabości nie poddawał się swobodnym i nazbyt śmiałym myślom. Raczej opanowany i powściągliwy, bynajmniej nie; wyprany z emocji lub, wręcz ich pozbawiony. Sabini chociaż piękna i kusząca, była dla niego obojętna może, nie do tego stopnia, co pozostała klientela lokalu, ale jednak.
Przypadkowe spotkanie, czy wcześniejsze interesy nie przekładały się na sferę prywatną, a już nie wspominając o emocjonalnej. Ot, ładna otoczka przy prowadzeniu sprzedaży, a obecnie towarzyszka przy drinku, nic więcej.
Dimitri, był bez wątpienia człowiekiem wyznającym pewne zasady i postrzegał świat wedle nich. Zaufanie, lojalność, a co za tym idzie głębsza relacja, były w jego odczuciu procesem długotrwałym lub, co sporadyczne, a wręcz niezwykle rzadko spotykane wynikało z przypadkowego spotkania losowego dwóch podobnie myślących osób i naturalnej więzi, która łączy niczym kajdany ze stali nierdzewnej. Jednakże takie przypadki są równe trafieniu szóstki w lotto, czy wygraniu innej loterii. Prędzej zamarznięta bryła z kosmosu spadnie ci na wóz niżeli spotkasz na swej drodze osobę, która niczym puzzel pasuje idealnie. Oczywiście sporo w tym uroszczeń, lecz tak to mniej więcej odbierał.
Dwa tygodnie później – odparł krótko i upił alkoholu z kryształu.
Milczał długo zastanawiając się nad planem podróży towarzyszki. Chociaż odradzał jej podobną wycieczkę, a konkretnie taką, która będzie opierała się na dwóch tak wielkich i intrygujących miastach nie narzucał się z swoim zdaniem. Była dorosła i wiedziała co robić, a jeśli jej czasu braknie? Cóż jej sprawa.
Skupiony w pełni na blondynce całkowicie wyłączył się na świat zewnętrzny, a tam uszu klientów lokalu dobiegał głos mniej przyjemny i ciepły niżeli Anabell, acz nie aż tak zły, aby nie uhonorować odwagi i śmiałości oklaskami, na które i on się zdał, acz były to raczej czysto grzecznościowe i cieszące lekko obolałe uszy wyrazy uznania. Liczył w głębi serca, że trafi się ktoś, kto będzie potrafił śpiewać, a co za tym idzie wypicie zawartości szklanki nie nastąpi natychmiastowo, a pozwoli mu na odpowiednie cieszenie się jej zawartością.
Rozumiem, myślę że zdołam pomóc w tym przy tym akurat problemie. Wyślę na lotnisko kogo trzeba i zaopiekuje się o twoje wygody. Preferujesz mężczyzn, czy kobiety? – Zapytał, a powaga na twarzy Rosjanina zdradzała, że całkowicie szczerze mówił i oferował pomoc. Miał i owszem przy tym swój plus jakim byłyby informacje odnośnie tego; co robi, co się z nią dzieje i z kim się zabawia. Ot, dwie pieczenie na jednym ogniu. A płeć? Jeśli miała uprzedzenia, czy czuła się bezpieczniej przy kobiecie, tudzież mężczyźnie, była czystą formalnością. Znał piękne kobiety groźniejsze od tuzina komandosów dla, których nie istnieją rzeczy niemożliwe, ot takie zdają się jedynie z pozoru.
Uśmiechnął się z lekka drwiąco, w tym swoim charakterystycznym stylu.
Los bywa zagadkowy, niespodziewany, okrutny nawet, lecz czy mamy wpływ na to co się wydarzy? Tak. Nasze decyzje mają wpływ na nasze życie. Chociaż bywają czasem zdarzenia, których nie przewidzi nawet najbardziej ostrożny i ubezpieczony człowiek. Ot kaprys losu, pech? Więc odpowiadając na twoje pytanie; wierzę, że możemy kształtować swoje przeznaczenie, lecz są rzeczy, na które nie mamy wpływu – odparł lekko, niemal miło. Jedną z tych istot, o których mowa, była miłość od pierwszego spojrzenia. Przeznaczenie? Cóż... miłe mu, takie było.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sabini była fatalistką, a zatem wierzyła w przeznaczenie — twierdziła, że nic nie dzieje się bez powodu i nawet to niespodziewane spotkanie z Dolohovem nie było zupełnie przypadkowe. Co prawda blondynka nie należała do żadnej wspólnoty religijnej, ale była przekonana o tym, że istnieje jakaś siła wyższa, która wpływa na ich losy oraz losy całego świata. W jej mniemaniu człowiek był tylko malutką cząstką tej wielkiej układanki i nie mógł wszystkiego kontrolować, nieważne, jak bardzo by chciał. Niektórzy uznaliby to za totalne bzdury, a ją za jakąś wariatkę, ale nieważne, co sobie myśleli, bo... jakby nie patrzeć, taka wiara pomagała. Pomagała pogodzić się z ewentualną porażką, odrzuceniem czy chociażby śmiercią bliskiej osoby. Często też chroniła przed depresją i obwinianiem siebie za różne tragedie, których po prostu nie dało się uniknąć, a tym bardziej przewidzieć.
Dimitri nie był dla Any otwartą księgą. O dziwo, nie potrafiła odgadnąć jego myśli, poznać prawdziwych emocji oraz pragnień, bez względu na to, jak długo się w niego wpatrywała. Nie wiedziała nawet, czy zaproszenie jej do swojego stolika było przejawem zwykłej uprzejmości, szczerego zainteresowania jej osobą, czy może spowodowane było znudzeniem, chociaż ten nie wyglądał na takiego, który miał problemy ze znalezieniem sobie towarzystwa. O wiele prościej byłoby podziękować za drinka i opuścić lokal, niż siedzieć tutaj, próbując rozszyfrować tego mężczyznę... Bo gdy tak wpatrywała się w jego niebieskie tęczówki, to nie widziała w nich niczego poza odrobiną samotności i tęsknoty za kimś lub za czymś. Oczywiście odniesione przez kobietę wrażenie niekoniecznie musiało być trafne, wszak była jedynie człowiekiem mającym prawo się mylić.
Miesiąc zdecydowanie wystarczył, by zwiedzić zarówno Moskwę, jak i Petersburg, przynajmniej w okresie, w którym nie wszystkie atrakcje były dostępne ze względu na niezbyt przyjazną zwiedzaniu pogodę. Poza tym jasnowłosej nie zależało na zbadaniu każdego zakamarka we wspomnianych miastach, a bardziej ucieczce od tego, z czym mierzyła się na co dzień — tutaj, w Seattle. Jeżeli Rosjanin dłużej by się nad jej pomysłem zastanowił, to z pewnością domyśliłby się, że coś jest nie tak. No, chyba że miał słabą pamięć i pewne informacje zdążyły wylecieć mu z głowy. Nikt, kto wraca po dłuższym urlopie i ma spore zaległości, nie bierze sobie zaraz kolejnego długiego urlopu. Nie w tej branży i nie przy zajmowaniu tak wysokiej pozycji.
Propozycja Dolohova odrobinę zaskoczyła pannę Sabini, ale ta na szczęście nie dała po sobie tego poznać. Potrzebowała dłużej chwili, by przeanalizować to w myślach. Chwili, którą wykorzystała również do pociągnięcia kolejnego łyka alkoholu ze szklanki.
Wypadałoby przyjąć propozycję i powiedzieć, że to bardzo miłe z twojej strony, ale... Czy zupełnie bezinteresowne? — popatrzyła na mężczyznę z lekkim uśmiechem wymalowanym na twarzy i zamrugała oczami, w których ciężko było doszukać się naiwności. — Nie zwykłam oceniać ludzi z góry i od razu zakładać, jakie mają intencje, bo z doświadczenia wiem, że pozory mogą mylić, niemniej... Chyba żadne z nas nie rozdaje zaufania wraz z uściskiem dłoni — dodała spokojnie. Nie odrzuciła propozycji, ale też jej nie przyjęła. Chciała wiedzieć, dlaczego Rosjanin zaoferował jej pomoc i co miał otrzymać w zamian. Satysfakcję? Jej wdzięczność?
Potrzebuję przewodnika, a nie służących. Chociaż... gdy tak dłużej o tym pomyślę, to zaczynam dochodzić do wniosku, że zwykły kierowca zdecydowanie by mi wystarczył — powiedziała z lekkim wzruszeniem ramion. Ludzie coraz częściej zwiedzali na własną rękę, a za przewodnika służyło im Google. — Nie mam preferencji — odparła w końcu, ale to jeszcze nie oznaczało przyjęcia oferowanej przez towarzysza pomocnej dłoni. Z jednej strony chciała dać mu szansę i zwyczajnie się zgodzić, bo to zawsze jakieś ułatwienie. Z drugiej jednak pragnęła zachować ostrożność i po prostu nie stać się dłużniczką Dimitriego. W obecnych czasach niewiele osób cechowała bezinteresowność i kryształowa uczciwość.
Aleksey. Mieliśmy kiedyś takiego kierowcę... — wspomniała, by potem spuścić na moment wzrok. Aleksey był pierwszym Rosjaninem, jakiego poznała Anabelle. Była wtedy dzieckiem, a ten codziennie zawoził ją do szkoły, a potem odbierał, bo ojciec nigdy nie miał na to czasu. Jego zabawny akcent pozostał w głowie blondynki, jak i również kilka z jego opowieści... To chyba właśnie dzięki niemu zainteresowała się nauką języka rosyjskiego i wygląda na to, że czas, który w nią włożyła, nie był czasem zmarnowanym, wszak czekała ją teraz samotna podróż do kraju, w którym nie każdy potrafi porozumiewać się po angielsku.
Odpowiedź, jaką otrzymała od Dolohova, była satysfakcjonująca, aczkolwiek nie zamierzała jej obszernie komentować. — Hm, ciekawe — ot, krótkie skwitowanie. Powinno wystarczyć. Nie zależało jej na jakiejś dłuższej i głębszej dyskusji na temat losu oraz przeznaczenia, tym bardziej w miejscu, które nie sprzyjało takim rozmowom. Nie zmienia to jednak faktu, że kobietę ciekawił światopogląd towarzysza i dzięki takim, z pozoru niewinnym, pytaniom mogła go, przynajmniej w jakimś stopniu, poznać. Do tej pory naprawdę niewiele o nim wiedziała i... całkiem możliwe, że było to spowodowane właśnie brakiem pytań z jej strony oraz okazji. Niestety żadne z nich nie pomyślało o tym, by po zakończeniu jednorazowej transakcji przenieść znajomość na inny grunt. Ana nie należała zresztą do osób, które narzucały się innym i jeżeli ktoś nie okazywał większego zainteresowania jej osobą, to bardzo szybko dawała sobie z nim spokój. To dotyczyło nie tylko romantycznych relacji, ale także wszystkich innych. Może to właśnie dlatego podjęcie decyzji o oddaleniu się od Davenporta nie było wcale takie trudne?
Jasnowłosa poczuła swoistą ulgę po tym, jak ogłoszono, że karaoke właśnie dobiegło końca i po krótkiej przerwie goście będą mogli zrelaksować się przy swojej ulubionej muzyce.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odpowiedź kobiety, była dla Rosjanina typową papką słów, z których wyczytać można: nieufność, podejrzliwość, dystans. I to nie dziwne zważywszy na fakt w jakim otoczeniu oboje się obracają, lecz w propozycji Dimitriego nie kryło się nic ponad ludzką ciekawość, a i tej na dobrą sprawę, bez cienia żalu mógłby się wyzbyć, ot tak. Na dobrą sprawę kobieta, ta nie interesowała go na płaszczyźnie prywatnej, czy biznesowej. Zrobili co swoje i czas tylko pokaże, czy wyszedł na tym dobrze, czy też wręcz przeciwnie. Dolary leciały, szampan płynął, a z ojczyzny płynęły same pochwały. Czego chcieć więcej?
Kierowca może, być równie dobrze przewodnikiem. – Odparł, gdyż zdawał się na tradycyjne metody poznawania miasta niżeli miałby zaufać technologii, która może i niezawodna w wielu aspektach nie otworzy przed zwiedzającym tych magicznych drzwi historii i ciekawostek. Nie miał uprzedzeń do nowinek technicznych, ot w pewnych względach wolał zdać się na intuicję. I nigdy się jeszcze na niej nie zawiódł.
To zwykła przysługa. Niczego nie oczekuję w zamian. – Odparł nieco chłodniej, gdyż od takiej oferty do szacunku i cienia zaufania dzieliły ich kilometry Syberyjskiej tundry.
Upił nieco bursztynowego trunku i z radością powitał fakt, iż w lokalu nie będzie już amatorskich występów, które mogły nieco drażnić, co czulsze uszy.
Wracając wzrokiem do blondynki, na twarzy mężczyzny zagościł delikatny uśmiech.
Rozumiem. Oferta będzie ważna cały czas niezależnie od miejsca, w którym będziesz. Wystarczy telefon, a odpowiednia osoba zadba, o twoje turystyczne wrażenia – odparł z nutką wesołości w głosie, a chociaż mimiką nie zdradzał takowej to jednak kobieta mogłaby przysiąść, że jej wywód nieco go rozbawił, a wręcz poruszył zlodowaciałą bryłą, którą sercem można zwać.
Wzmianka o czasach minionych, była dla Rosjanina jedynie przerywnikiem ciszy w lokalu, a i tak nie trwającej specjalnie długo, gdyż muzyka znów zagrała. Dopił swojego drinka, lecz podziękował gestem dłoni – stanowczym, lecz nie władczym – kelnerowi, który chciał uzupełnić płyn. Nigdy się nie upijał w miejscach publicznych, ani nie wstawiał, a tym bardziej na obcej ziemi. Wiedział, że w razie jakichkolwiek problemów, zaczepek i innych temu podobnych. Z tłumu ludzi przebywających w lokalu wyjdzie dwóch jego ludzi, którzy skryci, pod osłoną cieni zaprowadzą porządek szybciej niż ktokolwiek zdąży wyrecytować najkrótszy sonet Szekspira.
Miłego pobytu w Rosji – w słowach tych kryła się nutka niedawnej wesołości i coś jeszcze, coś co mogło zmusić szare komórki do myślenia, a przeczuloną intuicję nastroić w stan pytań, na których odpowiedzi próżno czekać. Położył na blacie sumę za alkohol i czekał do końca występu z wyjściem, aby nie przerywać, nie dekoncentrować, chciał posłuchać muzyki i lekkiego niby puch głosu artystki.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Smalls Jazz Club”