WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://i.pinimg.com/originals/39/56/65 ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<br><br><br><div class="cal3"> <h1>002</h1> <h2><a href="https://i.pinimg.com/564x/66/bb/ce/66bb ... </h2></div> Dragon Club.
Miejsce, o którym było dość głośno wśród jej znajomych, a także na posterunku, gdyż kręciły się tu nielegalne interesy. Co zatem robiła policyjna technik w takim miejscu? Szperała. Węszyła, chociaż wiedziała, że jej nie wolno, ale oficjalnie nie była w pracy, miała czas wolny dla siebie i mogła chodzić gdzie się jej żywnie podobało. Aby wtopić się w klientelę, musiała zainwestować w mocno obcisłą sukienkę, w której ledwo można było chodzić, ale czego się nie robi dla tak zwanych ,,policyjnych prowokacji''. Striptiz sam w sobie nie był nielegalny, ale zmuszanie do prostytucji czy handel narkotykami już tak, a głównie o to podejrzewała to miejsce i postanowiła to sprawdzić.
Po wnikliwym sprawdzeniu wieku ochroniarz ją wpuścił i w oczy Raven od razu rzucił się czerwony wystrój klubu i spore tłumy. Na wpół roznegliżowane panienki wiły się na podestach, aż Osbourne poczuła niesmak. Postanowiła uderzyć w stronę piwnicy i zeszła piętro niżej, gdzie miał znajdować się bar oraz loże. Muzyka tutaj była nieco bardziej stłumiona, ale wciąż głośna. Siadła przy barze i zamówiła dla siebie margaritę, a kiedy odbierała ją od barmana, aż otworzyła szeroko usta z zdziwienia.
Przypadek? Z pośród tylu barów czy klubów, jakie dane było jej odwiedzić jej były pracował akurat w tym?
- Rany boskie, Dominic? - zagadnęła go, kiedy wreszcie doszła do siebie po nagłym ujrzeniu swojego byłego z czasów liceum. Nie było kołatania serca, motylków w brzuchu czy przyspieszonego oddechu na jego widok, ot zwykłe zaskoczenie, podsycone ciekawością. Ostatni raz widziała się z nim chyba cztery albo pięć lat temu i jeszcze tworzyli parę. To dziwne, że nawet oficjalnie nie zerwali, tylko po prostu odpłynęli w swoje strony. Nie mniej jednak była ciekawa jak mu się powodziło w życiu i co się stało, że skończył jako barman w szemranym klubie. Nie żeby uważała, iż bycie barmanem jest złe, ale taki zawód to raczej coś na czym można dorabiać ucząc się, a przecież pamiętała, że coś tam studiował.
Póki co, zauważyła, że przybyło mu o wiele więcej tatuaży.
Nie chciała przeszkadzać mu w pracy, ale była tu sama, a on okazał się jedyną znajomą Raven twarzą. Poza tym dziwnie by wyglądało, gdyby siedziała tylko przy barze, wystrojona jak szpak na wesele i z nikim nie rozmawiała. Rozmawiając z barmanem, przynajmniej wyglądała na taką, którą ma złamane serce, przyszła się upić i wygadać, a może w efekcie później wyląduje z przypadkowym gościem w łóżku lub toalecie.
Czego oczywiście nie planowała. Od spraw łóżkowych był Garrett...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

003.
Kolejny dzień pracy i kolejny dzień w klubie, a właściwie wieczór. Wiele osób pytało go dlaczego został barmanem posiadając taki dobry zawód. Dominic Howard z wykształcenia jest mechanikiem samochodowym i sam sobie naprawia swój samochód, wiec wychodzi na plus. Jego szef pytał go dlaczego wybrał taką drogę, ponieważ jest naprawdę dobrym fachowcem i mógłby zarabiać dobre pieniądze, szkoda, że facet nie wiedział czym tak na serio zajmuje się Dominic. Fakt, pracuje jako baran w dość podejrzanym klubie, ale też walczy w klatkach i z tego ma niezłą kasę, dlatego mógł sobie pozwolić na dość sporych rozmiarów dom, w którym mieszka sam. Nie do końca sam, bo z pieskiem. Swoją kochaną Cookie. Jednym słowem dobrze sobie radzi. Praca w klubie jest jak najbardziej legalna, a ta jego druga już nie koniecznie, więc o niej nikt nie wie. Nie chce na nikogo zrzucać czegoś takiego, bo po co ma zwalać kłopoty na głowę bogu ducha winnym osobom tą wiedzą? No właśnie.
Stał za barem, jak zawsze w swoim stałym miejscu. Tylko przez incydent, który miał miejsce jakiś czas temu musiał iść do Sali ze striptizem. Dla niego to nie ma znaczenia, ponieważ w ogóle lubi prace z ludźmi, inaczej nie było go w tym miejscu, za barem.
Kroił właśnie cytrynę, której w trakcie trwania wieczoru trochę mu zabrakło. Wziął również limonkę i zacząć kroić w plastry odpowiedniej długości. Nagle usłyszał znajomy głos i podniósł swoje oczy na dobrze znajomą twarz.
- Raven, co za niespodzianka. - odparł z uśmiechem Howard patrząc na kobietę, z która kiedyś łączyło co coś wyjątkowego, a teraz są to tylko wspomnienia. Fakt, od tego czasu zmienił się trochę. Na pewno urósł i dorobił się większej ilości tatuaży, ale są to tylko zmiany zewnętrzne, wewnątrz prawie wcale się nie zmienił, nadal jest ciepłym i otwartym facetem. - Napijesz się czegoś? - zaproponował jako gospodarz baru.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dziwne uczucie ogarnęło Raven, kiedy patrzyła na Dominica. Kiedyś byli bardzo w sobie zakochani, ona dopiero zaczynała szkołę, on był maturzystą, ale to w niczym nie przeszkadzało. Imponowało jej to, że zainteresował się nią starszy chłopak, a potem byli praktycznie nierozłączni. Jednak ich drogi się rozeszły z zupełnie niewiadomych przyczyn. Każde poszło w swoją stronę, nawet ze sobą nie zrywając, a gorące uczucie, które miało być wieczne, z dnia na dzień przestało istnieć. Pamięć o nim odsunęła gdzieś głęboko w tył głowy, a teraz nagle, stojąc z nim twarzą w twarz, wszystko wróciło, ale bez wielkich fajerwerków. Ot, po prostu zwyczajna, znajoma osoba, nie widziana od lat.
- Ogromna niespodzianka - powiedziała w końcu, gdy pierwszy szok minął. Spostrzegła, że przybyło mu o wiele więcej tatuaży, niż zapamiętała z czasów ich związku, ale dzięki nim stał się jeszcze bardziej męski i dojrzały, niż wtedy, kiedy byli jeszcze razem. Nie była przekonana jednak co do tego, czy powinna pić alkohol, ale skoro przyszła powęszyć i to nieoficjalnie, musiała robić dobrą minę do złej gry. - Chętnie. Możesz mi zrobić podwójną margaritę, albo jakiś pyszny drink twojego autorstwa - poprosiła. Była ciekawa czy stworzy coś nowego, czy pójdzie na łatwiznę i zrobi to, co zaproponowała w pierwszej kolejności. Patrzyła jak kroi owoce, delikatnie stukając paznokciami po blacie i nieznacznie przygryzając dolna wargę, co sugerowało, że trochę się denerwowała. Nie chciała, żeby ich dialog tylko do tego się ograniczył, więc postanowiła pociągnąć jakiś temat, a najlepszym póki co, wydawało się jej rozmawianie o przeszłości. - Co u ciebie? Mieszkałeś tutaj cały czas czy gdzieś wyjechałeś? -
Seattle było dużym miastem, więc logiczne było, że mogła go nie spotkać tyle czasu, ale nie oszukujmy się, mieli na pewno jakichś wspólnych znajomych, a nie słyszała o życiu Dominica. W sumie nie pytała pochłonięta swoimi własnymi problemami i nie powinien jej dziwić ten brak informacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dominic miał w sobie coś takiego, można to nawet nazwać defektem, że nie przywiązywał się za bardzo do ludzi przez to, że w swoim życiu wiele osób go po prostu zostawiało, ale gdy spotkał młodziutką dziewczynę do się zakochał i myślał, że to coś poważnego, jednak jak widać nie. Stała się po prostu kolejną osoba, która postanowiła opuścić Howarda i on się z tym pogodził, bo po prostu nie miał innego wyjścia. Nigdy nie zastanawia się nad przeszłością, ponieważ nie ma to dla niego większego sensu. Co można wtedy zmienić? Nic się nie da, nie mamy możliwości cofania się w czasie, pewnie momentami by się to przydało, jednak on niczego nie żałował, bo to właśnie przeszłość i podejmowane decyzje ukształtowały Howarda takim jakim jest w tym momencie.
- Trochę wody upłynęło. - dodał z takim samym wyrazem twarzy. Od ostatniego spotkania zmieniło się również to, że walczy w klatkach i dzięki temu zarabia tam dobre pieniądze, ale o tym nie wie za wiele osób, bo nie chce by to się rozniosło, a po co? - W takim razie zapraszam. - powiedział z uśmiechem i zaoferował jej swojego autorskiego drinka. Dom nigdy nie szedł na łatwiznę, a poza tym słynął z tego, że w swojej ofercie miał sporo drinków, który wymyślał on sam. Ludzie bardzo często przychodzili tutaj właśnie przez to – dla jego cudownych drinków. Musiał nieskromnie przyznać, że jest w tym dobry. - U mnie za wiele się nie zmieniło. - zaczął mieszając kilka składników do swojego drinka. - po skończeniu szkoły zacząłem prace tutaj na pełen etat i jakoś się nie złożyło na wyjazd. - dokończył. W grę również wchodziła jego mama, która aktualnie trochę choruje, ale też nie chciał jej zostawiać, by mieszkała tutaj sama, a on gdzieś daleko, co prawda już dawno się wyprowadził. - A u ciebie co słychać? Jak poszły studia? - zapytał, bo naprawdę był ciekawy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • rozdział szósty

Pchnąwszy ciężkie drzwi, dzielące ją od dymu tytoniowego i zapachu łączących się z sobą alkoholi, uciekła tym samym od typowych dla tego miejsca zaczepek. Mężczyźni stojący przed barem nie byli co prawda napastliwi, ale ciężko jest znosić przeróżne wyzwiska, wieńczone gromkim śmiechem i raniącym uszy gwizdem. Była tu po raz pierwszy. Woląc przez całe życie omijać tego typu miejsca, musiała się w końcu przełamać i odważyć, krzywiąc przy tym na widok tych wszystkich ludzi pijanych i bezczelnych, przy czym każdy z osobna wyglądał zupełnie tak, jakby spiskował właśnie z samym diabłem. Umówiła się jednak. Właśnie tutaj, pod fałszywym nazwiskiem, prowadząc niezbyt bezpieczne dochodzenie. Domyślała się, że łatwiej przebiegłoby to wszystko, gdyby potrafiła być konsekwentna — wyobrażając to sobie w iście filmowy sposób, wyciągnęła dziś najbardziej skąpą sukienkę z szafy. Taką, która miała spore rozcięcie na udzie i dekolt, który ukazywał nazbyt dużo jej ciała. Zamierzała po raz pierwszy od dawna nie tylko zrobić sobie mocny makijaż, ale i upiąć włosy w sposób, który zwykł być jej ulubionym w dawnych latach, kiedy jeszcze nie bała się niczego. Plany jak zwykle jednak pokrzyżowane zostały przez rażący brak pewności siebie — zamiast sukienki były ciemne jeansy, zamiast dekoltu czarna bluza, zamiast figlarnej fryzury — kaptur narzucony na rozpuszczone włosy. Nikt nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, gdy przemykała pomiędzy spoconymi sylwetkami, by dotrzeć w końcu do baru. Specjalnie wybrała właśnie ten — dziewczyna za nim stojąca nie wyglądała jak ktoś, kto mógłby ją jakkolwiek skrzywdzić. W przeciwieństwie do tego muskularnego faceta z surową miną, który przy wejściu bacznie się jej przyglądał. Zamówiony dla niepoznaki drink zalegał w jej dłoni, bo za nic w świecie pić nie zamierzała, gdy odważyła się w końcu zaczepić jedną z kelnerek. — Cześć. Jest... dzisiaj szef? — spytała półgłosem, zastanawiając się co zrobiłby Will, gdyby ją tu spotkał. I czy nie byłby to przypadkiem moment, w którym ich drogi rozdzieliłyby się na zawsze.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

8.

Dopiero co wróciła do pracy po tym, jak przypadkiem rozcięła sobie rękę. Prawdę mówiąc miała sporo szczęścia, samo to, że szefostwo z nią współpracowało i przed ratownikami medycznymi nie wygadało, że jest pracownikiem, wiele dla niej znaczyło. Rodzice nie mogli się dowiedzieć, gdzie pracuje. Nikt w zasadzie nie powinien tego wiedzieć, chociaż widziała doskonale, jak ten temat drażni Remiego. Może i powinna mu powiedzieć prawdę, ale oczami wyobraźni widziała, jak egzekwuje jej odejście z tego miejsca. Naturalnie nie chciała tego robić. W jakiś dziwny sposób czuła się w tym klubie dobrze. Mogła ubierać się jak chciała, nosić cały czas czapkę, ochrona zapewniała jej bezpieczeństwo i zarabiała będąc cieniem przemykającym bokiem tylko po to, by zebrać brudne naczynia. Idealna praca dla kogoś takiego, jak ona. Zwykle nie wchodziła z klientami w interakcje, jeśli te nie były konieczne i nie musiała się martwić tym, że kogoś urazi, bo tu generalnie dobre wychowanie schodziło na boczny tor. Ten dzień właśnie taki miał być, miała zrobić swoje, a potem wrócić do domu, nikomu nie ważąc. Ruszyła właśnie, by przejść się po stolikach i pozbierać brudne szklanki, kiedy zatrzymała ją jakaś postać. Może nawet Lisa niezbyt grzecznie by to zignorowała, wierząc, że potencjalny klient zwróci się do jakiegoś innego pracownika, ale co do tego, że to właśnie ona miała być odbiorcą słów nieznajomych, nie było wątpliwości. Przyjrzała się kobiecie, nieco zaskoczona zarówno tym, co słyszała, jak i tym, co widziała. Klientki Dragona tak nie wyglądały...
- Raczej nie - odpowiedziała, pominąwszy przywitanie. To nie tak, że chciała być niegrzeczna, prawdę mówiąc była przerażona. Każda interakcja z kimś nowym wiązała się dla niej z niemałym stresem, ale zwykle wyglądało to po prostu tak, jakby Lisbeth zadzierała nosa. Nie ma co ukrywać, robienie dobrego wrażenia nie było jej mocną stroną. W zasadzie Lisa była z tych osób, które teraz jak najbardziej mogłyby odejść, bo przecież odpowiedziała, ale coś jej powiedziało, że stojąca przed nią kobieta nie pasuje do tego miejsca na tyle, że być może sama jest równie zagubiona, jak sama Westbrook każdego dnia w zasadzie. Z tego względu zrobiła już dwa kroki w stronę stołów, ale się cofnęła. - On zwykle i tak nie rozmawia, jak nie był z kimś umówiony - poinformowała, bo tak naprawdę niewiele wiedziała na ten temat, starała się nie mieszać w takie sprawy. Samo to, że zatrudnili ją zanim miała dwadzieścia jeden lat wystarczyło, aby Beth solidarnie nie wtykała nosa w nieswoje sprawy. - Ale jak byłaś, to mogę poprosić kogoś, by się z nim skontaktował - dodała jeszcze, poprawiając przy tym nerwowo czapeczkę, którą miała na głowie, czekając na decyzję kobiety.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| po Rosie

Christopher doskonale wiedział, że zjebał nabożeństwo, ale kiedy Rosemarie nie wróciła do domu na noc, zostawiając u niego swoje rzeczy... Cóż, był to dość jasny sygnał co do tego, że póki co mu nie wybaczyła, a on sam był po prostu pojebany. W związku z tym, cały następny dzień przesiedział chlając i ćpając w Dragonie i ewidentnie nie zamierzając się stąd ruszać. Panienki go nie interesowały, sidział w loży wokół koksu i butelek po tequili, które donosiła jakaś piękna kelnerka, chociaż miał wrażenie, że od pewnego czasu tequila smakowała jak woda, ale on z tym żył, tak? Może mu wypaliło kubki smakowe, a może jego wyćpany mózg nie ogarnął, że Abe zaczął mu podmieniać trunek na wodę, żeby trochę przetrzeźwiał i nie zarzygał loży. :lol: Tak czy siak, kiedy przed nim nagle wyrósł Nick, podniósł na niego wyćpane spojrzenie i podniósł się niezgrabnie, rozszerzając ramiona i wpadając na stolik, zamiast w ramiona kumpla.
- Nickyyyyyyyy ja cię przepraszam, jestem zjebany, ja naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło. Nicky, przecież wiesz, że ty jesteś dla mnie jak brat - zaczął mamrotać, klapnąwszy na kanapę i przetarł twarz dłońmi. - Rosie nie wróciła do domu... - powiedział, opierając głowę na stoliku i zerkając na Nicka ze swoimi typowymi puppy eyes.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nick tez wiedział, że Chris zjebał nabożeństwo, bo przecież zjebał tez trochę między nimi, ale Farewell nie chciał mu dokładać, więc po prostu prowadził ciche dni w willi u Russellow, nie chcąc być wredny ani nic. W międzyczasie planował jak naprawić relacje z Constance, przeglądając jakieś wycieczki w chwili gdy zadzwonił Abe. Po cholerę do niego dzwonił o tej porze? Zdenerwował się w sumie, że coś nie tak się dzieje w Dragonie – bo póki Max się nie wdrożył, a Joe był w śpiączce wszystkim zajmował się przecież Abe – i okazało się, że miał dobre przeczucia; Christopher od kilku godzin zalewał się w trzy dupy alkoholem i dopierdalał koksem. Chcąc nie chcąc, Nicholas się trochę zmartwił i faktycznie pojechał na miejsce. Najpierw porozmawiał chwile z Ablem, który wyjaśnił motyw dolewania wody do kieliszka co Nick szanował mocno :lol: a potem ruszył do jednej z prywatnych loży i gdy zobaczył Chrisa w takim stanie w jakim był to aż westchnął. I złapał go w locie nim się wyjebal potykając o stolik.
– Ja pierdole, co ty robisz – aż jęknął, sadzając go na skórzanej kanapie i zlustrował dokładnie stolik wzrokiem. – To brzmi chujowo biorąc pod uwagę, że kilka dni temu spędziłeś upojny weekend pomiędzy nogami mojej młodszej siostry, Richards – wywrócił oczami, ale zajął poklepane miejsce i odsunął od Chrisa butelkę z tequilą, tak żeby go nie korciło.
– Tak się właśnie zastanawiałem gdzie byłeś – powiedział bo pewnie w willi zostali we dwóch, gdy Max wrócił do domu z Vi i zastanawiał się gdzie zaginął Chris na noc. – Jakby zobaczyła co odpierdalasz to na pewno by nie zmieniło to jej zdania. Co jej powiedziałeś? – machnął ręką do kelnerki, a gdy przyszła to poprosił o szklankę wódki. Musiał sie napić, bo to pewnie będzie trudna rozmowa :lol:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chris to zrobił zupełnie niechcący – naprawdę nie chciał zjebać, ale zjebał i musiał z tym żyć, podobnie jak całe jego otoczenie. Nienawidził w sobie tego, że był kurwą niemalże tak wielką jak Enzo. Enzo, a pfu! Tak czy siak, kiedy zobaczył przyjaciela, odetchnął głęboo i spojrzał na Nicka, który go nie dość, że złapał, to jeszcze posadził na kanapie. To się nazywa prawdziwy przyjaciel!
– Witam cię – odparł, jak gdyby nigdy nic. Pokiwał powoli głową. – Ja wiem, to chujowe. Ja cię przepraszam. Chcesz, to wyruchaj jakąś moją siostrę, Nick – zaoferował wspaniałomyślnie, bo w sumie Farewell był całkiem hot, więc pewnie jego siostry nie miałyby nic przeciw jakiejś upojnej nocy z Nickiem właśnie. Mimo to, wiadomo, że w gruncie rzeczy to był tak przećpany, że nie myślał, co mówił. Kiedy odsunął od niego butelkę z tequilą, to pewnie Christopher ją przysunął i objął dłońmi. Nawet nalał dwa kieliszki, bo na stoliku stało co najmniej dziesięć.
– Napij się ze mną, chociaż ta tequila chujowo smakuje. Jak kranówa – skrzywił się, unosząc kieliszek i zaraz wlewając sobie do gardła coś, co faktycznie było wodą z kranu. – Wynagrodzę ci to. Pomogę ci z Connie! Zaplanujemy super kolację, wróci do ciebie! – powiedział nagle, jakby to miało pomóc w przeprocesowaniu faktu, że kilka dni wcześniej ruchał Nickowi siostrę. :lol:
– No tutaj, a potem tam – wyjaśnił, gdzie był krótko i westchnął sobie cicho – Prawdę. Że zrobiłem chujowo, że ją kocham i że chcę z nią spędzić całe życie, więc powinna za mnie wyjść – czknął teraz pijacko, a wtedy pewnie po oczach go jebnął flesz aparatu.
– No, panowie, uśmiech! – Enzo uśmiechnął się szeroko – Pięknie wyszliście. Nawet nie muszę robić z was zjebów, bo sami idealnie się podstawiacie – stwierdził, zerkając to na jednego to na drugiego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie chcący to można herbatę posolić bo się pomyli cukier z solą a nie wsadzić w kogoś penisa, ale Nicholas naprawde nie miał najmniejszej ochoty na jakiekolwiek głównie z Chrisem bo szkoda mu go najzwyczajniej w świecie było.
– Kocham Constance – powiedział, uznając że to najwyższy argument przeciwko spaniu z jego siostrami. – Nie byłbym w stanie ruchac kogoś innego wiedząc, że ona może na mnie czekać. A już na pewno nie któraś z twoich sióstr, ogarnij się, zjebie – No nawet to Farewella nie rozbawiło, prawdę mówiąc. Strasznie słabe by bulo gdyby to zrobił ale na pewno nie tak słabe jak ta propozycja :lol: Popatrzył na niego z lekkim politowaniem.
– Bo to jest kranówa – poklepał go po ramieniu, kręcąc z rozbawieniem głową. – W takim stanie to ty nawet drogi do domu nie zaplanujesz. Musisz wytrzeźwieć, Chris. Totalnie – doceniał jednak pomysł pomocy, bo to musiało być coś idealnego a co dwie głowy to nie jedna, prawda? Nim usłyszał co odjebal Richards, dostał swoją szklankę wódki i gdy akurat upił łyk usłyszał o pseudo zaręczynach i się omal wódką nie udławił.
– Pierdolisz – powiedział będąc w szoku. – Oświadczyłeś się jej? Po tym jak powiedziałeś o Naomi czy przed? Ja pierdole – nie wiedział czy parsknąć śmiechem czy się popłakać, serio. – Jak to zrobiłeś? Powiedziałeś „Przepraszam, wyjdź za mnie?” Czy jak? – jednak parsknął śmiechem. A potem pobladł gdy flesz błysnął mu po oczach i zobaczył Enzo. Aż zesztywniał.
– Wypierdalaj – był gotowy się do niego z łapami rzucić. Enzo wyjął mu z ręki szklankę i upił łyk.
– Strasznie słabo wyglądasz, Chris. Mówiłem Ci, że Russellowie to kurwy, a ty wybrałeś tą małą nade mnie. Było do przewidzenia, że w odpowiednich rękach wróci do dawnych nawyków – zacmokal, odstawiając z impetem szklankę na stolik a Nick aż się zagotował. Szmaciarz jebany.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Ja wiem, ale jakbyś się odkochał, to masz moje przyzwolenie! – klepnął go mocno w plecy, po bratersku. Włąściwie nie miałby chyba nic przeciw, żeby jego siostra umawiała się z Nickiem, bo dobry z niego był facet, serio! Chris nie mógłby sobie wyobrazić lepszego szwagra, ale skoro nie chciał ruchać mu sióstr, no to jakoś to przeżyje. :lol:
– Co to za gówniany bar? MANAGER, JA CHCE WÓDKĘ, A NIE KRANÓWĘ! – wydarł się na cały głos, bo przecież kurwa nie zamierzał tutaj trzeźwieć. Nie, nie, nie. Na trzeźwo chujowe rzeczy się dzieją. Chociaż wszystko, co chujowe w gruncie rzeczy odjebał po pijaku, ale alkohol nie pytał, on rozumiał i teraz Christopher właśnie takiego alkoholowego zrozumienia potrzebował. Odetchnął głęboko i spojrzał na Nicka wzrokiem szczeniaczka, którego ktoś skopał.
– Po. Właściwie to ona już wiedziała. Nie wiem w sumie skąd. Chuj wie. Chuj z tym – mruknął cicho, odetchnąwszy głęboko – Nie, powiedziałem jej, że ją kocham, że chcę z nią spędzić resztę życia i że powinna za mnie wyjść. Naprawdę tak uważam. naprawdę tak jest. Nie zrobiłem przecież tego bo mi przykro, że wyruchałem jej przyjaciółkę. Naprawdę ją kocham – mamrotał ze łzami w oczach, aż jebnął go po tych pięknych błękitnych tęczówkach flesz aparatu Enzo.
– A wypierdalaj, Enzo – mruknął, bo nie zamierzał się rzucać chwilowo z łapami, mając nadzieję, że Enzo kulturalnie wypierdoli.
– A Ty, Nicky? Jak tam? Connie do mnie ostatnio dzwoniła, wiesz? Nie zapowiada się raczej, że do ciebie wróci[/b] – zacmokał lekko i spojrzał na niego z cwaniackim uśmiechem – Ale w takim razie jestem w grze, czyż nie? Na pewno chętnie zobaczy jak wciągasz koks i pijesz wódkę, szczególnie ten koks, pracowała przecież w narkotykowym[/b] – zamruczał niemal, dosiadając się do nich i uśmiechając wrednie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Nie przyda się, ale dziękuję – przewrócił oczami. Traktował Chrisa jak przyjaciela (o zgrozo, jeszcze kilka miesięcy temu go tak nie znosił ze prawdopodobnie nie uwierzyłby w taki obrót sprawy) ale te teksty mu średnio podchodziły – jedynie co to ratowało Richardsa to, ze był kompletnie najebany i naćpany. Szczęście w nieszczęściu.
– Boże, zamknij ryj, to Abe ci dolał tej wody – parsknął śmiechem, zaciskając palce na jego barku żeby się uspokoił. W rodzinnym klubie zamierzał ryja drzeć i managera wołać? Boże, co za człowiek. Nick był na to zdecydowanie za trzeźwy. – Może Enzo powiedział? Ale w sumie skąd miałby wiedzieć – machnął ręką, a potem zmarszczył czoło. Skoro nie powiedzieli oni, ani Naomi to wypadało na… – Kurwa, pewnie Max. – nie był zły, właściwie uważał że to nawet lepiej niż miałby kryć w sobie kolejną, wielką tajemnic. Miał dość kłamania, wiec chwała ci Max za rozwiązanie tego problemu. – Masz teraz dwie opcje: kupić pierścionek i zrobić to jeszcze raz, albo następnym razem myśleć i nie mówić w jednym dniu o ruchaniu kogoś innego i spędzaniu razem życia. – pacnął go w czoło, tak w ramach nauczki. Co prawda te łzy w jego oczach odrobine Nicka zmiękczyły i pewnie by go nawet przytulił gdyby nie pojawienie się Enzo. Farewell się cholernie napiął gdy Tagliente pieprzył swoje głupoty.
– Nie słyszałeś? Wypierdalaj stąd – wypchnął go żeby nawet nie siadał. – To klub Russellów, w ogóle nie powinno Cię tu być, kurwo – pewnie znowu go przepchnął a Enzo zaśmiał się taczki unosząc.
– Siadaj, Farewell. Zaczynacie mnie wkurwiac bo wasze zadania nadal nie są wykonane, a czas nas goni. – nie odsunął się jednak od Nicka tylko stał do niego lekko nachylony.
– Nie pracujemy już razem – Nick wyglądał na kogoś kto ma ochotę Enzo teraz poćwiartować.
– Powiedziałem, posadź tą jebaną dupe bo inaczej powiem Connie o wszystkim. I poogląda jednocześnie twoja zdjęcia z Ade. Wiesz jak świetnie Willow retuszuje zdjęcia – złapał go teraz za twarz, a Nick zaniemówił po tych słowach. Spojrzał na Chrisa. – A ty albo się ogarniesz i zaczniesz robić to co mówię, albo opowiem Rosie gdzie byłeś w dniu ślubu Josepha. I pokaże co robiłeś z Jacksonem. Nagranie z twojego ruchania Naomi tez na pewno znajde. Pamiętajcie chłopcy, że wielki brat patrzy. WSZĘDZIE – poklepał Nicka po policzku, po czym podniósł butelkę z tequilą (wodą) i wylał ją na Chrisa. – W przyszłym tygodniu się odezwę z nowymi obowiązkami dla was. Wytrzeźwiej Richards bo wyglądasz jak scierwo – dodał, lustrując ich poważnie wzrokiem. Wygrywał nad nimi i Nick to wiedział. Kurwa.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

– Co za gówniany manager, który wodę dolewa a liczy jak tequilę – mamrotał pod nosem, chociaż pewnie Abe zupełnie za tę wodę mu hajsu nie liczył, ale mniejsza o to, odetchnął głęboko. – Max? Nieeee… A może. Słyszałem, jak Vittoria się na niego darła w domu, jak przez mgłę to pamiętam. może Vi myślała, że on spał z Naomi? – zmarszczył czoło, bo pamiętał, że obudził go krzyk Vi, ale trzeźwiał, miał kaca i nie ogarniał życia, Soł nie zwracał na to szczególnej uwagi.
– Pomożesz mi wybrać pierścionek? Naprawdę chcę, żeby była panią Richards… Chociaż może lepiej nie, biorąc pod uwagę, jak skończyła ostatnia pani Richards – mamrotał, rozkminiając ciężko, czy nie jest jakiś przeklęty czy coś w tym rodzaju. Tak czy siak, kiedy Enzo się już dosiadł, to cały się napiął i odetchnął głęboko, słuchając wywodów Enzo. Wkurwiało go to nieziemsko, ale co miał zrobić? No przecież nic nie mógł, szczególnie, kiedy powiedział o weselu Joe i Jacksonie. I o sekstaśmie z Naomi. Aż mu się rzygać zachciało na tę myśl, serio. Nienawidził siebie, Enzo i całego świata.
– Jesteś kurwą, Enzo. Connie cię nigdy nie zechce, bo kocha Nicka, może kurwa się pogodzisz z własną porażką, zamiast dręczyć nas? – wyjebał nagle trochę, wkurwiony ewidentnie, że Enzo próbuje tutaj rozjebać Nickowi związek. O nie, nie, nikt nie będzie jego przyjacielowi w życiorysie mieszał, ON na to nie pozwoli!
- Zobaczymy, w końcu mam z nią Vi... Może powinienem jej zrobić drugie dziecko, skoro robimy takie ładne... - zaśmiał się, patrząc na Nicka i na Chrisa z politowaniem.
– WYPIERDALAJ! – wydarł się, a Enzo pewnie pokręcił głową z niedowierzaniem, uniósł dłonie i po prostu sobie poszedł, a nasi panowie zachlali ryje, bo mieli cholernie ciężkie życia przez to, że zbratali się z tym chujem.


ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

| outfit + kilka dni po ostatniej

Kiedy Max powiedział, że musi trochę odreagować, Vi wcale się nie dziwiła. Przez ostatnich parę dni spędzali czas głównie w szpitalu, siedząc przy nieprzytomnych rodzicach i... Psychicznie sama czuła się wykończona, chociaż zaczynała powoli wewnętrznie akceptować fakt, że wielogodzinne czuwanie przy mamie nie miało w tym momencie sensu, bo nie było wiadomo, kiedy się wybudzi. Może lepszym sposobem byłoby życie, jakby nic się nie stało? Przychodzenie do szpitala na godzinkę? Pewnie tak, ale na razie chyba nie umiała tego ograniczyć. Powiedziała więc ukochanemu, żeby zgarnął Chrisa i Nicka i razem się pobawili, a ona po prostu zamierzała spędzić wieczór z Rosie i ćwiczyć rodzaje szwów. Potem pewnie Max miał wrócić z Chrisem i mieli zanocować właśnie u Richardsa czy tam coś! Tak więc dziewczyny grzecznie siedziały, rozmawiały, szyły i oglądały głupie filmy w tle, chociaż myślami Vi była cały czas w szpitalu. Naprawdę okropnie się martwiła o Connie. Po jakimś czasie jednak Naomi dodała na stories zdjęcia i video z dragona. Z tej samej loży, co Max i Chris. Vi dostała piany. Czy oni pomylili kurwa Farewellów? Raczej tamta kurwa nie miała fiuta między nogami... To znaczy miała, bardzo często, ale no takiego swojego nie miała, tak? :lol:
Tak czy siak, po tym, jak Vittoria się przebrała w nieco bardziej odpowiedni strój do dragona, dziewczyny pojechały. Ogólnie pewnie Vittoria wysiadła szybciej, ale na starcie zatrzymał ją bramkarz.
- Dowodzik jest? - uśmiechnął się wrednie, a Vittoria wytrzeszczyła na niego oczy. Świetnie.
- Jestem dziewczyną Maximiliana Russella, jeśli mnie natychmiast nie wpuścisz, to jak boga kocham, każę cię zwolnić - oświadczyła z mordem w oczach, a mężczyzna się zaśmiał dźwięcznie.
- Ta, jasne. O, panna Russell... - podrapał się po karku widząc Rosie i koniec końców przepuścił je obie. Vittoria spojrzała na Rosie i westchnęła cicho.
- Jak boga kocham, zwolnią tego sukinsyna, każę go zwolnić - mamrotała pod nosem, gdy znalazły się na sali z lożami i natychmiast podeszła do nich Naomi, która się uśmiechnęła uroczo.
- Dziewczyny! Dobrze was widzieć, wasi chłopcy są w loży! - odrzuciła długie, jasne włosy na plecy. - Rosie, przytyło ci się. Chcesz chodzić ze mną na siłkę? - spojrzała na kobietę, jakby wcale parę dni temu jej nie wyruchała faceta. No typiara ewidentnie się o wpierdol prosiła i Vittoria już zaciskała pięści, chociaż na ogół przecież nie była agresywna.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Dragon Club”