WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!
Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina
Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.
INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.
DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!
UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.
-
Zresztą, marzył jej się gorący prysznic. Noce, które – z powodu własnego uporu – postanowiła spędzić w ich rodzinnym domu nie należały do najłatwiejszych i najlepiej przespanych. Prawdę mówiąc, ledwo zmrużyła tam oko i sama myśl, że teraz będzie mogła położyć się we własnym łóżku, w miejscu, z którym nie wiązały się żadne (aż tak) złe wspomnienia była dziwnie kojąca. Poza tym, podczas tego wyjazdu piła zdecydowanie za dużo kawy, głównie po to, aby się jakoś pobudzić, więc myślała już tylko o tym, żeby tym razem napić się gorącej herbaty. Najlepiej z cytryną.
Weszła do środka, ściągając buty i kurtkę z ramion w przedpokoju.
– Hej, wróciłam! – zawołała w głąb domu i ruszyła do swojego pokoju. Torbę z rzeczami położyła na łóżku, a po chwili wahania wyciągnęła z jednego z bocznych schowków fotografię – tę, którą znalazła u Carla w pokoju. Nie wspomniała o niej Huckowi. Nawet jeśli początkowo chodziło jej to po głowie, potem wydarzyły się inne rzeczy, które ostatecznie przechyliły szalę, a ona zdecydowała się tego nie robić. Teraz wsunęła zdjęcie do własnej kieszeni i przeszła do kuchni, by – wybierając z drabiny priorytetów własnych potrzeb – zacząć od herbaty.
-
Akurat piosenka dobiegła końca, kiedy do pokoju Tottie doleciał znajomy głos. Zerwała się natychmiast, wyplątując się po drodze z kabla słuchawek, które porzuciła na łóżku i wybiegła na spotkanie z Aurą.
- No nareszcie! - przywitała bliźniaczkę, zamykając ją w uścisku, bo naprawdę się za nią stęskniła. - Pokaż się. Jesteś cała? Nic cię tam nie zjadło? - zażartowała, chcąc od początku wprowadzić dobrą atmosferę, bo zdawała sobie sprawę, że Aura mogła przywieźć z Renton wiesielczy humor. Uśmiechnęła się dostrzegając podobne oznaki niedospania także u siostry. - Bezsenne noce, co? - zapytała z łobuzerskim uśmieszkiem, bo o ile Tottie spędzała je w jakże męskim towarzystwie Psa, tak Aura miała o wiele bardziej ludzki obiekt, który mógł jej zapewnić najrozmaitsze atrakcje, które nie zachęcały do chodzenia spać z kurami.
-
Nieporadnie ją objęła, ciesząc się jednak w duchu, gdy dystans pomiędzy nimi nieco się zwiększył. Kiwnęła głową.
– Jak widać, cała i zdrowa – zapewniła, unosząc kąciki ust w ledwie zauważalnym uśmiechu. Domyślała się, że siostra prędko dostrzeże, że Aura jest daleka od bycia w szampańskim nastroju. Może przed innymi łatwiej byłoby udawać, ale nie przed Tottie. Miała ochotę zaśmiać się z niedowierzania, kiedy bliźniaczka zasugerowała bezsenne noce, bo łatwo było wyłapać kontekst tej wypowiedzi. – Można tak powiedzieć – przytaknęła krótko, nie tłumacząc jeszcze, że worki pod oczami bynajmniej nie są spowodowane przyjemną aktywnością, której oddawałaby się nocami. Te kilka dni zwłoki na konfrontację sprawiło, że Aura zdążyła trochę ochłonąć, a jej działania nie były podejmowane pod wpływem emocji. Miała w końcu trochę czasu na przemyślenie tego wszystkiego.
Zanim jednak zdołałaby dodać coś jeszcze, do kuchni wpadł także Pies. Aura przykucnęła, by zmierzwić jego sierść.
– Nie dał ci za bardzo w kość podczas mojej nieobecności? – zagaiła, unosząc wzrok na siostrę. Pies nie był łatwym podopiecznym, ale za nim Aura też zdążyła się stęsknić. Prawie już zapomniała, jak to było, gdy jej pupil połowę czasu spędzał u swojego drugiego właściciela.
-
- Cieszę się - podsumowała krótko i ze szczerym uśmiechem. - Wniosek z tego, że następnym razem mogę cię puścić na tygodniową wycieczkę, bo przezwyciężyłyśmy fatum wiszące nad naszymi rozstaniami - dodała, głosząc przy tym teorię nie wartą funta kłaków, ale całkiem zgrabnie wypełniającą ciszę, która mogła zapaść między dziewczynami.
Oho.
Tottie lekko zmarszczyła brwi, szczególnie, że po tych enigmatycznych słowach Aury nie padło nic więcej. Młodsza Whitbread przez chwilę w ciszy przyglądała się siostrze, gdzieś w głębi serca licząc, że ta powie coś więcej, bo niestety ich bliźniacze porozumienie dusz okazywało się chwilami zawodne i trzeba mu było werbalnie pomagać.
Nim zaczęło robić się duszno od niezręcznej ciszy, Pies władował się pomiędzy nie.
- Był nawet grzeczny. Urzędował ciągle w twoim pokoju, więc jak coś zginęło - uniosla dłonie, by pokazać, że to nie jej sprawka - to na mnie nie patrz - przyznała z nutką rozbawienia, patrząc na ewidetnie zadowolonego z pieszczot czworonoga.
- Może przygotuję ci kąpiel? Albo chciałabyś coś zjeść? Mam wczorajszą makaronową zapiekankę, to mogę ci odgrzać - zaproponowała Tottie podcjodząc do lodówki, chcąc jakoś dogodzić bliźniacze, bo zaczynała mieć coraz dziwniejsze przeczucie, że coś przeskrobała i to podziałało jak hamulec dla jakichkolwiek zwierzeń Aury. Zielonego pojęcia jednak nie miała, w jakim temacie ma szukać swojego przewinienia, bo zdawała sobie sprawę, że troszkę grzeszków miała na sumieniu, choć o zdecydowanej większości siostra już wiedziała. Co więc tym razem? Rudowłosa miała pustkę w głowie.
- Pogoda wam dopisała? - zagaiła jeszcze luźno, bo ciężko jej było porzucić temat Renton, zwłaszcza gdy ten się nawet na dobrą sprawę nie zaczął...
-
– Z jego tendencją do podbierania nam rzeczy i próby ich zeżarcia to i tak dobrze, że jeszcze nie wylądował na stole operacyjnym u weterynarza. Tak, do ciebie mówię, żarłoku – zaśmiała się odruchowo, gdy psiak przekręcił łeb w jej strony, jakby w pełni świadomy, że to właśnie o nim mówi. Bezpieczny temat, tak to się chyba nazywało.
Powoli się wyprostowała, przenosząc wzrok na bliźniaczkę. Uniosła kąciki ust w nieznacznym uśmiechu.
– Dzięki, ale nie jestem na razie głodna. Zrobię sobie herbatę, a potem pójdę się wykąpać – zdecydowała. Podeszła do kuchenki, by nastawić wodę. W międzyczasie wyciągnęła kubek z szafki i wrzuciła do niego saszetkę. Może teraz powinna pokazać Tottie to zdjęcie, które zabrała z pokoju Carla? A może z tym też należało się odrobinę wstrzymać. Paradoksalnie to pytanie siostry uratowało ją od dalszych dywagacji na ten temat. Zerknęła na nią przez ramię.
– Wiesz, pogoda w Renton jest tak samo kapryśna jak i tutaj. Raz słońce, raz deszcz. – I dopiero po wypowiedzeniu tych słów, dotarło do niej, że to bynajmniej nie odnosi się tylko do pogody. Uznając, że nie będzie lepszego momentu, odwróciła się w stronę Tottie, obierając plecami o blat.
– Tottie, czy to prawda, że wiedziałaś o tym, że Huck jest kuzynem Blake'a? – zapytała wprost, bo owijanie w bawełnę nie było w jej stylu. I tak wyjątkowo długo wytrzymała, nim poruszyła ten temat. – I poradziłaś mu, żeby o niczym mi nie wspominał? – dorzuciła to, co chyba najbardziej ją w tym wszystkim zabolało.
-
Pokiwała głową, słysząc o zamiarach siostry.
- Brzmi jak dobry plan - przyznała na głos, odsuwając się nieco, by ułatwić bliźniacze dostęp do szafki. Choć może to był dobry moment, by się ewakuować do swojego pokoju, szczególnie widząc, że Aura chyba nie do końca jest w sosie. Żeby jednak znaleźć sobie jakiś powód, dlaczego dalej kręci się koło niej, Tottie sięgnęła po cytrynę i zaczęła niespiesznie obierać ją ze skórki. Miała w planach pokroić ją sobie na plasterki i potraktować jako przyjemną przekąskę-nagrodę za to, jak dużo dziś już udało jej się zrobić.
- Czasem wydaje mi się, że Renton jest na innej planecie - odparła z lekkim, pobłażliwym dla samej siebie uśmiechem, odkładając na blat kawałek okrojonej skórki. Nie mogła się oprzeć i wycięła już pierwszy plasterek cytrusa i ledwie wsunęła go do ust, Aura zapytała o Griffitha.
Tottie zupełnie się tego nie spodziewała, choć przez tyle lat (zwłaszcza tych, kiedy Aura była w związku z Finley’em) czekała z obawą na ten moment, próbując się przygotować na to pytanie. Rozważała wtedy, czy przyzna się bliźniaczce, czy będzie strugać wariata, jakby zupełnie nie wiedziała o czym mowa. Czas mijał, a ta kwestia w ogóle się nie pojawiała, więc młodsza Whitbread uśpiła swoją czujność, trochę licząc, że jej się upiecze, zwłaszcza, że już od dobrych kilku tygodni właściwie nie było mowy o Blake’u, ani tym bardziej jego powiązaniach z kimkolwiek. Szok, który wymalował się na twarzy Tottie był więc całkowicie autentyczny, dzięki czemu mógł był dobrą zasłoną dla kłamstwa, którym dziewczyna mogła poczęstować Aurę. Tylko, czy nie miały być ze sobą szczere?
- Uhm… - wymamrotała niewyraźnie, mając wrażenie, że cytryna, która miała ucieszyć ją swoją kwaskowatością, przesiąkła goryczą, szczególnie, gdy rudowłosa dodała coś jeszcze, co wydawało się o wiele istotniejsze niż powiązania między znajomymi im panami. - Chciałam cię chronić… - dopowiedziała ciszej, zdając sobie sprawę jak głupim to było pomysłem. - Dowiedziałam się przypadkiem, a widząc jak się dogadujesz z Huckiem, nie chciałam, żeby to wszystko się posypało, gdyby wyszło, że ma powiązania z Blakiem, bo już nie patrzyłabyś na niego tak normalnie, nie miałby czystej karty, tylko miałby takie piętno Griffitha - próbowała wyjaśnić to, jak wtedy postrzegała tę sprawę. Odłożyła cytrynę i nóż, tracąc ochotę na dalszą obróbkę owocu. Nie patrzyła na Aurę, bo nie miała odwagi spojrzeć jej w oczy. - To trochę jak z tymi wszystkimi księciami i bogaczami, którzy się nie afiszują ze swoimi tytułami, żeby dało się ich poznać, a nie postrzegać ich przez filtr tego, co posiadają - dorzuciła, ale trochę bez przekonania, czy przywołany przez nią przykład można zestawić ze sprawą Hucka.
-
Wbijała wzrok w Tottie, jakby obserwacja jej reakcji mogła dodać wiarygodności jej słowom.
Pragnęła, by zaprzeczyła, może roześmiała się radośnie na taki absurd. Aura przez te kilka sekund naprawdę tego chciała, choćby miało być to jedynie piękne kłamstwo. A potem jej pragnienia rozbiły się w drobny mak, a rudowłosa poczuła uderzenie gorąca, jak zwykle, gdy złość zaczynała wypełniać jej krwiobieg.
– Chronić... – powtórzyła, wkładając w to tyle ironii, ile tylko zdołała. Siłą powstrzymała się przed innymi komentarzami na ten temat, nawet teraz świadoma, że to dopiero zakrawałoby na hipokryzję, skoro sama podejmowała działania, kierując się przekonaniem, że działa dla czyjegoś dobra. Ale dopiero teraz w pełni zrozumiała, co to znaczy, że piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami.
– Jasne, pod warunkiem, że wierzy się w takie bajki – rzuciła pogardliwie. W jakimś stopniu nienawidziła się za ten ton – a może raczej za to, że używała go w stosunku do siostry. Ale jednocześnie wydawało jej się, że ma do tego prawo, poza tym, zawsze trudno jej było ugryźć się w język, szczególnie w złości. – Z mojej perspektywy po prostu pozwoliłaś na to, żeby ktoś był ze mną nieszczery. Nieważne, jak by się to skończyło, miałam prawo wiedzieć. – Czy gdyby byli z Huckiem trochę dłużej, przedstawiłby ją swojej rodzinie? Czy na tym spotkaniu byłaby matka Blake'a? Na samą myśl robiło jej się słabo. A teraz jej głowa była właśnie tym wypełniona. – Czy o którymś z moich innych partnerów też powinnam się czegoś jeszcze dowiedzieć? – dopytała, wykrzywiając usta w czymś, co przypominało grymas.
-
- Tak, chronić. Chciałam, żeby coś ci się w życiu udało - powiedziała, dopiero po chwili czując jak to fatalnie zabrzmiało. Ugryzła się w język, choć było na to o kilka słów za późno. - Uchhhh… w sensie, żeby coś poszło po twojej myśli i żebyś nie musiała rezygnować. Huck cię chyba… uszczęśliwiał? Przynajmniej przez jakiś czas… - Tottie czuła, że nie powinna już gadać, ale ciężko jej było zasznurować usta, zwłaszcza mając świadomość napięcia, jakie pojawiło się między nimi.
Kiwała głową, zgadzając się z Aurą, ale też była świadoma wewnętrznego rozdarcia, bo część niej - co się rzadko zdarzało - nie chciała przyklasnąć starszej Whitbread; namawiała Tottie do buntu w tej sprawie, widząc gro niesłusznych oskarżeń pod jej adresem.
- Czy ja trochę nie obrywam za Hucka? Posprzeczaliście się w Renton? Przecież wcale nie musiał mnie słuchać. Poza tym… co ci mówił, jak pytałaś o jego rodzinę? Bo chyba rozmawialiście o tym? Wydawał się zorientowany w związku z naszymi rodzicami i ciocią, więc ty chyba też coś wiedziałaś o nim? - zapytała dość ryzykownie, zdając sobie sprawę, że wytykanie czegoś, a już zwłaszcza jakiegoś błędu Aurze, niekoniecznie należy do rzeczy, które jej się podobają. - Zgadzam się, że miałaś prawo wiedzieć. Tylko… jak miałam cię o tym poinformować? Tak po prostu ci o tym powiedzieć? Ty byś mi powiedziała? - dodała, próbując utrzymać kontakt wzrokowy z bliźniaczką, co nie było łatwe, bo poczucie winy ściągało spojrzenie Tottie w dół, tam gdzie bezpieczniej.
Cicho westchnęła, po czym niemrawo zaprzeczyła: pierw ruchem głowy, później słowem.
- Nie, wydaje mi się, że nie - mruknęła pod nosem. To już nie był pierwszy raz, kiedy temat Blake’a wprowadził między nie jakiś ferment; był taką tykającą bombą albo wygasłym wulkanem. To zaczynało powoli męczyć młodszą rudowłosą i to do tego stopnia, że zaczynała już rozważać, czy nie wziąć strony siostry w tym całym konflikcie, byle tylko utrzymać względny spokój. Z Griffithem właściwie nie miała kontaktu, więc nawet by się o tym nie dowiedział, bo skąd? Musiałaby powiedzieć mu Aura, a ona tym bardziej nie utrzymywała znajomości z sąsiadem (a przynajmniej Tottie tam sądziła). Będzie musiała to przemyśleć…
A tymczasem…
- W sumie, jak na to spojrzeć z innej strony, to trochę zabawne, że akurat oni nie byli nam obojętni - podjęła delikatną próbę przekierowania tego drażliwego tematu na inne, dość komiczne tory. - Może jednak jest ryzyko, że kiedyś zakochamy się w tym samym facecie? - Tottie zaczęła się nad tym poważnie zastanawiać, choć chyba nie chciałaby tego sprawdzać w praktyce...
-
– Świetnie, że tobie się wszystko inne udało – powiedziała głucho i odwróciła się plecami do siostry. Miała ku temu okazję, bo woda się właśnie zagotowała, więc zajęła się tą czynnością, dając sobie, a przy okazji i Tottie, chwilę na odetchnięcie od tej dyskusji.
Rezygnacja z akrobatyki nie przyszła jej łatwo. To znaczy – w tamtym konkretnym momencie tak, bo nie wyobrażała sobie powrotu na salę treningową, skoro jej własne życie legło w gruzach. Ale czas mijał, a ona odczuwała coraz większą tęsknotę, jednocześnie czując, że to nie jest dobry moment na to, by znów zacząć trenować. Miała przecież na głowie nową szkołę, mieszkanie z ciotką. Teraz pomyślała, że może były to jedynie wymówki, a jedynym prawdziwym powrotem był strach. Strach przed tym, że nie jest już tak dobra jak kiedyś, strach przed zaczynaniem – poniekąd – wszystkiego od początku. A może gdyby tylko się zaparła i pracowała trochę ciężej, teraz nie byłaby fryzjerką bez wykształcenia? Może osiągnęłaby w życiu coś więcej.
– Opowiadał mi raczej o swoich rodzicach. Kilka razy wspomniał też o ciotce, również dziennikarce. Nie pomyślałam o matce Blake'a. Jakoś nie przyszło mi do głowy, żeby zapytać go, czy przypadkiem nie ma kuzyna, który jest oskarżony o morderstwo i siedzi w więzieniu – rzuciła, biorąc kubek, by postawić go na stole. Sama także przy nim usiadła. Zachowywała się jak obrażone dziecko, uznając, że nie zapytała Tottie, czy też chce herbatę. Dojrzałość chyba nie była jej mocną stroną. Uniosła spojrzenie na siostrę, ledwie zauważalnie kręcąc głową z pewnym niedowierzaniem. – Właśnie – tak po prostu. Gdyby to był ktoś, z kim ty planowałabyś wspólną przyszłość – a przecież z Huckiem przez moment planowała – a ja dowiedziałabym się, że nie jest z tobą do końca szczery? Myślę, że upewniłabym się, że on ci to powie albo zrobiła to sama. – W jej głowie wydawało się to proste, choć może fakt, że spuściła nieco z tonu świadczył o tym, że brała też pod uwagę, że w konkretnej sytuacji jej zachowanie nie musiałoby być to tak oczywiste. Z drugiej strony, nie zadowalały jej kompromisy, szczególnie gdy chodziło o dobro bliźniaczki, a sama wychodziła z założenia, że lepiej znać bolesną prawdę niż żyć w ułudzie. Na kolejne słowa lekko pokręciła głową – snucie takich scenariuszy chyba było w tym momencie ponad jej siły.
– Chyba wolę się nad tym nie zastanawiać – mruknęła, a żeby zmienić temat, wyciągnęła z kieszeni spodni fotografię, na której ich brat całuje w policzek jakiegoś chłopaka. To nie będzie łatwiejsze, ale może przynajmniej na tym polu nie będą się kłóciły. – Widziałaś kiedyś to zdjęcie? Znalazłam je u Carla w pokoju – wyjaśniła, przesuwając fotografię po stole w stronę Tottie. Sama uniosła kubek, by napić się herbaty.
-
Widząc, że bliźniaczka zalała herbatę tylko sobie, Tottie wbiła wzrok w blat, by wraz z głębszym oddechem wziąć na klatę także ten uraz, który Aura w ten sposób zademonstrowała. Zrezygnowała z parzenia sobie ciepłego naparu i niepewnie popatrzyła na siostrę, przez chwilę jeszcze milcząc.
- Teraz bym się tak nie zachowała - odparła cicho, ale za to z przekonaniem, co do swojego zachowania. Wiele rzeczy, które zrobiła w przeszłości, gdyby zdarzyły się teraz, inaczej by rozwiązała, a dzięki temu uniknęłaby takich spięć, marnowania czasu i nerwów. - Dobrze, że ciągle się mogę czegoś od ciebie uczyć - przyznała szczerze, bez grama sarkazmu, biorąc słowa Aury za wskazówkę, jak powinna postąpić i czego oczekuje siostra. Nie była w stu procentach przekonana, czy ona również chce tego samego i czy jednak nie wolałaby chwilę żyć złudzeniami, nim spadnie na twardą glebę, kolejny raz obijając tyłek swoich nadziei.
Tottie miała już zostawić bliźniaczkę samą, żeby nie pogarszać sytuacji, ale ta jak kawę na ławę wyłożyła fotografię, która od razu zainteresowała młodszą rudowłosą.
- Kto t… - urwała, biorąc do rąk zdjęcie. - Carl? I…? - Zmarszczyła brwi, bo nie tylko nie rozpoznawała chłopaka, ale samo ujęcie było… dziwne. - Przegrał jakiś zakład, że musiał całować faceta? - zapytała, próbując wypatrzeć na zdjęciu jakieś ślady upojenia alkoholowego, które mogłoby popchnąć ich brata do podobnego gestu. - Nie wygląda, jakby był wstawiony - mruknęła Tottie, odkładając fotkę, jednak wciąż miała ją na oku. - Nie widziałam tego zdjęcia wcześniej. Ono było gdzieś na widoku w pokoju Carla? Powinnam je widzieć? - dopytała, próbując sobie zwizualizować pomieszczenie, w który urzędował ich brat.
-
Może dlatego nie lubiła kłócić się z Tottie? Postawa siostry, która zwykle wycofywała się pierwsza, odbierała Aurze motywację do dalszych dyskusji i najczęściej to był właśnie moment, gdy te wymiany zdań dość naturalnie wygasały. A jednocześnie rudowłosa miała wrażenie, że nie wszystko zostało powiedziane, że niektóre rzeczy stłumiono w zarodku, nie pozwalając na wyrzucenie z siebie wszystkiego, co zalega na żołądku. Czasem to doceniała – pewnie dzięki temu wielokrotnie uniknęły poważnych awantur, ale bywały też chwile, gdy miała ochotę potrząsnąć siostrą, sprawdzić, jak daleko może się posunąć, by Tottie się jej postawiła, może nawet na nią nakrzyczała, zrobiła wszystko to, co na jej miejscu pewnie zrobiłaby sama. Zwykle dopiero potem docierało do niej, jak bardzo to egoistyczne, by oczekiwać tego od bliźniaczki.
– Bez przesady – mruknęła tylko na wzmiankę o uczeniu się od niej, bo zrobiło jej się głupio. Zdecydowanie powinna ochłonąć (i może napić się mrożonej herbaty, a nie takiej gorącej, która najwyraźniej tylko podbijała jej temperament!) i nauczyć się w końcu gryźć w język. Co wydawało się i tak mało prawdopodobne.
Dlatego – pomimo tego, że rozmowa o Carlu nie należała do tych bezbolesnych – Aura z ulgą przyjęła tę zmianę tematu, skupiając swoją uwagę już nie na całej tej sprawie związanej z Huckiem i Blake'em, ale na własnej rodzinie.
– Nie mam pojęcia, kto to jest – przyznała uczciwie, chociaż niemal godzinami wpatrywała się w to zdjęcie, licząc, że rozpozna te rysy twarzy. Nic takiego nie nastąpiło. – Nie do końca. Znalazłam je tylko dlatego, że jak byłam u niego w pokoju to zaczęłam przeglądać jedną z książek. Zieloną milę. To zdjęcie było wciśnięte pomiędzy kartki – wyjaśniła, bo to dodatkowo sprawiało, że w głowie Aury zapaliła się czerwona lampka. Carlowi ewidentnie zależało, żeby to zdjęcie było ukryte. – Nie przypominam sobie, żeby wśród kumpli Carla, których poznałyśmy, był ten chłopak. – Postukała delikatnie paznokciem w fotografię. – Nigdy nie był u nas, prawda? – mimo wszystko wolała się upewnić, czy Tottie również nie jest w stanie przypomnieć sobie tej twarzy. – Może to jest ten powód, dla którego Carl nie przyprowadzał do domu dziewczyn... – urwała, wędrując spojrzeniem po twarzy bliźniaczki.
-
Choć wpatrywała się w fotografię, robiąc kilkusekundowe przerwy, by kopać w pamięci, czy skąd kojarzy towarzysza Carla, to całkiem nie wyłączyła się na rzeczywistość i słuchała Aury, może nawet bardziej uważnie niż zazwyczaj.
- Ale miałaś intuicję. Akurat w Zielonej mili! - stwierdziła ze szczerym podziwem, bo z tego co pamiętała brat miał sporą biblioteczkę, więc przekartkowanie wszystkich tomów zgromadzonych przez niego lektur mogłoby być czasochłonne, a jak przypuszczała Tottie, Aura całych dni nie spędzała w posiadłości Whitbreadów. Nie wiedziała, że było zgoła inaczej...
- Nie wydaje mi się… Chociaż… Nie pamiętam wszystkich kolegów Carla… Wiadomo czemu. Byłam dość... monotematyczna - przyznała z zakłopotaniem i przepraszającym uśmiechem. - Myślisz, że on tak wszystkich... - zrobiła pauzę, zastanawiając się jak delikatnie można ująć to, co widzi na załączonym obrazku - cmokał…? - zapytała skonsternowana Tottie, nie dlatego, że miała coś do takich praktyk, ale jakoś trudno jej było przypasować je do Carla. Spojrzała w oczy siostry, nie odpowiadając wprost na jej pytanie.
- Mogłyśmy aż tak go nie znać? - dodała swoje zamiast tego. - Albo był świetnym aktorem - dodała ciszej, opuszczając wzrok tym razem na blat, gdzieś obok zdjęcia. - Chyba nigdy nie wpadłyśmy na pomysł, żeby szukać go na Broadway’u. - Parksnęła krótko, czując się dziwnie przytłoczona tymi nowymi informacjami, które może z pozoru były nieistotne, to jednak rzucały nowy cień (bo nie światło…) na relacje w rodzinie bliźniaczek.
-
Może to zdjęcie też – pod tym względem – było zupełnie bezużyteczne?
– Myślę – urwała na moment, próbując zebrać myśli – że to był dla niego ktoś wyjątkowy, skoro trzymał tę fotografię w swojej ulubionej książce. – To mógł być przypadek, ale nie była pewna, czy chce w to wierzyć. Dodatkowo, wzmianka o Blake'u sprawiła, że w jej głowie pojawiły się kolejne wątpliwości. Pamiętała, że podczas spotkania w kinie Griffith wspomniał zarówno o książce, jak i napomknął o fotografii. Chciał ją naprowadzić? Nie, tę myśl odrzuciła od razu, bo pomysł, że Blake mógłby nawet w tak zawoalowany sposób jej pomóc była wprost niedorzeczna.
– Zostawił rodziców na pewną śmierć, Tottie – powiedziała ciężko, a jej wzrok zatrzymał się na uwiecznionym na fotografii bracie. – Gdyby nie nagranie, nigdy nie pomyślałabym, że to możliwe, więc sama już nie wiem, czy kiedykolwiek go znałyśmy... – przyznała nieco ciszej. Kolejne kilka długich sekund poświęciła na picie herbaty. W końcu jednak odstawiła kubek, a kąciki jest ust drgnęły w delikatnym uśmiechu, gdy usłyszała uwagę bliźniaczki.
– A jeśli od lat robi tam karierę i jest po wielu operacjach plastycznych? I pewnie już nawet nie jest rudy – powiedziała takim tonem, jakby to w tym wszystkim miało być najgorsze. Jakby nie patrzeć to właśnie kolor włosów był najbardziej charakterystyczną cechą całej trójki. Ale minęło prawie dwanaście lat – jak mógł wyglądać aktualnie Carl? O ile wciąż żył. – Może powinnyśmy spróbować poszukać jego – powiedziała po chwili, przesuwając palec po twarzy nieznanego chłopaka. – Może on wie, co się stało z Carlem... – Może, może, może. Aura z całego serca nienawidziła tych wszystkich przypuszczeń, ale to one dawały jakąkolwiek nadzieję.
-
- Równie dobrze, ktoś mógł mu to zdjęcie podrzucić. Może jakiś szantaż? Może ten chłopak ze zdjęcia miał coś na Carla… Coś, wiesz… mocniejszego…? - Rudowłosa głośno myślała, czując jak do pękatego worka starych, zakurzonych pytań, dokłada nową warstwę gdybania, które pewnie nigdy nie doczeka się ciągu dalszego.
Posmutniała słysząc ten zarzut Aury. Nieznacznie pokręciła głową, nie chcąc wierzyć w taką wersję.
- To nie może być takie oczywiste. Nie wiemy jak było, a Carl nie był zły - powiedziała cicho Tottie, a z jej słów bynajmniej nie przebijało przekonanie, a raczej dobre chęci by faktycznie było tak, jak mówi. - Nie jest zły - poprawiła się szybko, odkrywając to przejęzyczenie, które nadało byciu ich brata czas przeszły. - Nie wierzę w jakąkolwiek winę Carla, tak jak nie wierzyłam w winę Blake’a - dodała już z większym uporem, odwracając się na pięcie, by powrócić do robienia herbaty także dla siebie.
Długo nie udało jej się być odwróconą do Aury plecami, bo słowa o tym, że ich brat może nie wyglądać tak, jak go zapamiętały sprawił, że młodsza Whitbread szerzej otworzyła oczy; wcześniej w ogóle nie brała tego pod uwagę, a przecież nie było to niemożliwe…
- Jak mógłby nie być rudy?! - zapytała z wyrzutem Tottie, jakby pofarbowanie włosów uważała za największy skandal w całej sprawie Carla.
- Zeskanujmy to zdjęcie i wrzućmy do sieci. Może ktoś nam coś powie? - zaproponowała rudowłosa. - Nawet jakbyśmy miały za to oberwać po uszach od Carla. - Uśmiechnęła się, bo dałaby wiele, żeby tak się stało.
// koniec