WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Odetchnęła z ulgą. Mówił całkiem zrozumiale, nie bełkotał, więc chyba nie było tak źle, jak początkowo się spodziewała.
Niby tak, ale może też oznaczać, że zaraz umrzesz, więc chyba na dwoje babka wróżyła – skwitowała, korzystając z powiedzonka, które jedna z jej stałych klientek lubiła nadużywać. Jednocześnie wyciągnęła z niewielkiej torebki paczkę chusteczek, podając mu ze dwie, bo uznała, że to powinno być lepsze do wytarcia krwi niż rękaw własnego płaszcza. Chyba po prostu odezwał się jej pedantyzm, bo mimowolnie pomyślała o tym, że cholernie ciężko będzie się pozbyć tych plam z materiału.
Słysząc trzy słowa, kiwnęła z uznaniem głową.
Okej, brzmi jak prawidłowa odpowiedź. To znaczy... nie wiem, jak w kwestii imienia, bo i tak nie znałam go wcześniej, ale pierwsze dwa się zgadzają – stwierdziła, choć tak właściwie nie do końca wiedziała, co miałoby to oznaczać. Chyba tylko tyle, że przynajmniej nie stracił pamięci. Uniosła brew, przyglądając się jak wyciąga fajki i odpala jedną, dopiero po chwili orientując się, że zadał jej pytanie. – Tak, ze mną w porządku. – Wolała nie mówić, że chyba trochę potłukła sobie cztery litery. Kto by się chciał przyznawać do takich rzeczy przed dopiero co poznaną osobą? Chociaż... biorąc pod uwagę, że i tak był świadkiem jej upadku, może to nie miało żadnego znaczenia. – Nie powiedziałabym, że go znam – wyjaśniła, początkowo enigmatycznie. – Przysiadł się do mnie w barze, chyba szukając towarzystwa na wieczór. Myślałam, że już tam udało mi się go spławić, ale się pomyliłam – przyznała z niezadowoleniem. Strasznie wkurzała ją taka nachalność i... właściwie sama nie wiedziała co, przekonanie, że za którymś razem wyraźne „nie” zamieni się w „tak”? – W ogóle, dzięki za pomoc. To było... – odważne? Nierozważne? Pewnie w innych okolicznościach powiedziałaby przekornie, że niepotrzebnie się mieszał, a ona miała sytuację pod kontrolą. Nie lubiła być damą w opałach, nie lubiła komuś czegoś zawdzięczać, ale tym razem coś ją powstrzymywało przed taką relacją. Może chodziło o to, że czuła się poniekąd winna jego obrażeniom, a może zwyczajnie zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby się nie zatrzymał, to mogłoby się skończyć różnie. I to niekoniecznie po jej myśli. – ...miłe. Ale chyba powinieneś szybko przyłożyć sobie coś zimnego do twarzy, jeśli nie chcesz jutro obudzić się z ogromną opuchlizną. Mieszkasz gdzieś w okolicy? – Wbiła w niego uważne spojrzenie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Czyli obcy facet wyszedł za tobą z baru i pomyślał, że coś tym ugra? - zapytał właściwie retorycznie, unosząc jedną z brwi, ale zaraz zrezygnował z tego grymasu, bo, jak się okazało, dostał też gdzieś w te okolice. - A nie kręci ci się w głowie? - jemu się kręciło - Może ci coś dosypał? - nie był co prawda specem w sprawach kryminalnych, nigdy nie przyszło mu też na myśl odurzenie ewentualnej partnerki, żeby móc ją potem nieprzytomną zaciągnąć do łóżka, ani żaden z jego kolegów nie posuwał się do takich rzeczy, przynajmniej miał nadzieję. Nie było jednak trudno wydedukować, że jak dostawiał się w barze, a potem ją śledził, mógł próbować chociaż z takim planem. Tylko czy pigułka gwałtu nie działa szybciej? Nie miał absolutnie żadnego pojęcia i doświadczenia.
- Taa, dla mnie też - uśmiechnął się pod nosem, darując sobie teksty o tym, że każdy na jego miejscu by tak zrobił, bo raz, że nie każdy, a dwa, nie czuł się i tak jakimś bohaterem. Jego sumienie nie pozwoliłoby mu zachować się inaczej - przecież na początku próbował to zignorować, może nie do końca przemyślał sprawę, ale finalnie byli oboje w miarę cali, a przynajmniej Winchester, bo oprócz pulsujących różnych części ciała, nie czuł, żeby miał mieć coś złamanego, chociaż kto wie, nigdy nie miał. - Taak, tu - wskazał ruchem głowy kierunek, co prawda zły, więc zaraz głośno westchnął. - No niedaleko, mam jakiś sklep całodobowy pod blokiem, może nie będą mieli lodu, ale coś z pewnością. Stawiasz na chińską mieszankę, czy mrożone owoce? - w końcu coś potem trzeba było z takim opatrunkiem zrobić, najlepiej obiad, a Finn jako niezbyt dobry kucharz świetnie znał się właśnie na przygotowywaniu gotowych rzeczy, czy raczej tylko ich podgrzaniu. - A ty? Gdzieś niedaleko, czy...? - nieme pytanie zawisło między nimi, bo jeśli była sąsiadką, mógł ją kawałek odprowadzić, żeby nie sprawdzać następnego poranka lokalnych newsów w poszukiwaniu jej nekrologu, ale jeśli gdzieś dalej, mógł się zaledwie zdobyć na poczekanie z nią na taksówkę, bo ogarnęło go jakieś okropne zmęczenie, przyłożył nawet dłoń z papierosem do skroni, czując, jak kręci mu się w głowie. Zupełnie, jakby wypalił o te kilka buchów za dużo i nie był w stanie utrzymać się spokojnie na nogach, tylko, że palił tym razem zwyczajne papierosy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W pierwszym odruchu Aura miała ochotę parsknąć śmiechem, bo to wydało jej się absurdalne, ale chyba miała jednak też trochę oleju w głowie i dotarło do niej, że przecież takie rzeczy się zdarzają, a przekonanie, że jej to nie dotyczy może być zgubne. Próbowała wrócić myślami do tego, co działo się w barze, ale wydawało jej się, że cały czas miała na oku swojego drinka. W końcu pokręciła głową.
Raczej nie. Nie czuję się inaczej niż zwykle po alkoholu – stwierdziła ze wzruszeniem ramion. Zresztą, w tym momencie już nawet nie czuła się pijana; najwyraźniej świeże powietrze i mało przyjemna sytuacja sprzed kilku chwil natychmiast ją otrzeźwiły.
Chińszczyzna. Potem rzucisz na patelnię i masz obiad, nic się nie zmarnuje. – Chociaż mrożone owoce też były do późniejszego wykorzystania, ale jeśli miałaby do wyboru pomiędzy sytym daniem, a deserem, wybrałaby to pierwsze. Kiedy padło pytanie o jej miejsce zamieszkania, od razu zaprzeczyła.
Ja nie. Mieszkam w innej części miasta. – Czasami – choć naprawdę rzadko – zdarzało jej się tęsknić za mieszkaniem w Chinatown, bo stąd mimo wszystko tam szybciej by się dostała niż do Phinney Ridge, które aktualnie zamieszkiwała. Ale i tak wolała nie narzekać, bo przynajmniej warunki były zdecydowanie lepsze. Zmrużyła oczy, przyglądając się chłopakowi.
Na pewno wszystko w porządku? Bo wyglądasz trochę jakby to tobie ktoś coś dosypał do drinka, a potem zorientował się, że pomylił osoby, więc spuścił ci łomot za własne niepowodzenie – chciała powiedzieć, że wyglądał kiepsko. Czuła, że musi coś zrobić, bo chyba dalsze stanie w tym miejscu nie miało sensu. Po pierwsze dlatego, że za chwilę mogła mieć trupa pod nogami, a po drugie mimo wszystko chciała zakończyć tę noc pełną wrażeń w swoim łóżku. – Dobra, zrobimy tak. Pokażesz mi teraz ładnie, gdzie mieszkasz i odprowadzę cię pod blok, a stamtąd złapię jakąś taksówkę – zdecydowała, właściwie nie pytając go w tej kwestii o zdanie, tylko raczej komunikując, że tak będzie. Chyba czuła się trochę odpowiedzialna za niego, skoro oberwał dlatego, że stanął w jej obronie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Auć, chcesz powiedzieć, że po wyjściu z baru uznał, że w świetle latarni wyglądam gorzej, niż nad szklanką z whisky? - w tym momencie wyglądał pewnie tragicznie, bez dwóch zdań, z krwią ściekającą z nosa, rozciętą skórą i malującą się pod okiem śliwą, przypominał raczej mocno zmęczonego życiem, jak gdyby to on spędził wieczór na piciu, a nie wyszedł po prostu zaczerpnąć świeżego powietrza, czyli w jego rozumowaniu na papierosa. Nie czuł się zjawiskowo, jak nowonarodzony bóg, ale nie wydawało mu się, żeby było z nim tak źle. Mogło być przecież gorzej, pobity na śmierć, takie scenariusze zdecydowanie klikały się u zmartwionych rodziców, którzy próbowali ustrzec swoje dzieci przed złem tego świata, tak samo jak pani Winchester, uparcie wciskająca do rozmowy pytania o jego samopoczucie i to, co ostatnio jadł.
- Spokojnie, jestem dużym chłopcem - uśmiechnął się, nie do końca może wesoło, bo w tym momencie nie pogardziłby byciem zaopiekowanym, kolacją do łóżka, zmianą opatrunków i porządną dawką jakiegoś alkoholu, tak na lepszy sen, ale tego absolutnie od nieznajomej nie miał zamiaru wymagać. - Poza tym, hej, to ty tu miałaś być damą w potrzebie, a ja bohaterem - tak przynajmniej można było się spodziewać. - Zrób mi przysługę; jak kiedyś będziesz sławna i postanowisz napisać książkę o tym, co doprowadziło cię w życiu do sukcesu, a to - zatoczył ramieniem okrąg wokół nich - w jakiś sposób wyda ci się istotne, podkoloryzuj trochę, żebym nie wyszedł na ofiarę, co? - nie, żeby miało mu na tym kiedykolwiek zależeć, przede wszystkim nie przypominał sobie, żeby czytał jakąkolwiek biografię, z drobnym wyjątkiem przewertowania książki Ozzy'ego Osbourne'a, bo on wydawał się być kimś "innym" niż reszta twórców, ale finalnie i tak potrafił go znudzić, ale jeśli jakimś niesamowitym zrzędzeniem losu miałby trafić na jej relację z opowieści, z pewnością uśmiechnąłby się na wspomnienie tego, jak bardzo dostał wpierdol. - Ostrzegam, że spacer nie będzie długi, do sklepu pod blokiem mam odległość półtora papierosa średnim tempem - do odmierzania dystansu w papierosach całkiem już przywykł. Nigdy nie wiedział ile gdzieś jest metrów, ale jeśli chodziło o wypalone fajki, szło mu to całkiem nieźle i przynajmniej wiedział czy sięgać po kolejną.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Usta Aury rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. Wprawdzie nie sądziła, by ona, zwykła fryzjerka, miała kiedykolwiek wydać własną biografię, ale miło było pofantazjować. Może gdyby w wieku piętnastu lat nie zrezygnowała z akrobatyki, dzisiaj byłaby – przynajmniej w tych sportowych kręgach – znana? Takie rozważania wydawały się tym bardziej oscylować jednie na granicy fantazji, bo rudowłosa doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że gdybanie nie miało sensu. Wybrała całkiem inną drogę, a powrót do kariery sportowej nie był już możliwy.
Nie ma sprawy. Napiszę jak sprałeś tamtego gościa na kwaśne jabłko i nawet się przy tym nie spociłeś. Wyobraźnię mam całkiem bujną, więc na pewno coś wymyślę, żeby przedstawić cię jak prawdziwego bohatera. A jego – kiwnęła głową w stronę, w którą odszedł tamten facet – położę do szpitala przynajmniej na kilka tygodni – zapewniła, ostatnie słowa wypowiadając z pewną dozą złośliwości; dla tamtego z pewnością nie miałaby litości. Liczyła chociaż na to, że ramię będzie go bolało przez kilka dni, a może następnym razem, gdy będzie chciał zaczepić nieznajomą dziewczynę, zastanowi się dwa razy. Aczkolwiek wiedziała, że było to raczej pobożne życzenie, bo nie sądziła – nie tak naprawdę – by faceci tego pokroju miewali chwile refleksji.
To jakaś nowa miara? – parsknęła odruchowo, słysząc o odległości „półtora papierosa”, ale zaraz uniosła ręce w obronnym geście, żeby sobie nie pomyślał, że się z niego naśmiewa. Wolała też nie mówić, że nie jest pewna, czy trzymanie fajki pomiędzy wargami, gdzie jedna z nich jest pęknięta to świetny pomysł. W końcu był dużym chłopcem.
No to naszym dzisiejszym tempem to będzie przynajmniej ze dwa papierosy – oceniła, zerkając na niego. – Ale to dobrze, chciałabym znaleźć się w łóżku jeszcze przed nastaniem świtu. – A skoro do niego nie było daleko, to te szanse rosły. Dała mu znak, żeby powoli ruszali. – Przy okazji, jestem Aura, gdybyś miał kiedyś szukać tej mojej biografii – przedstawiła się; w końcu jego imię już znała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skinął jej głową z czymś na wzór teatralnej wdzięczności, że rzeczywiście zgodziła się go umieścić w opowieści o swoim życiu jako tego, który wie jak się rozprawić z napastnikami, chociaż szczerze powiedziawszy, nieszczególnie zależało mu na jakiejś sławie i uznaniu z tego powodu. Winchester nie brał udziału w bójkach, w szkolnych latach też sporadycznie, bo po prostu nie widział ich sensu. Argument siły do niego po prostu nie przemawiał, już wystarczyło, że próbował się sam hamować we wszelkich sporach, kiedy drugiej osobie zupełnie nie dało się nic przetłumaczyć, bo nie chciała słuchać. Co miał za to wyjaśnić cios? O ile nie walczył o to, kto jest silniejszy, chyba nic.
- Sprawdza się idealnie - zapewnił, mając w rzeczywistości chyba trochę zbyt długie doświadczenie w jej praktykowaniu, niż powinien. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że fajki nie były niczym dobrym i zdrowym, ale zanieczyszczenia powietrza, spaliny, promieniowanie słoneczne, to wszystko też nie było do końca dobre, więc jeśli już miał się czymś truć, mógł mieć chociaż z tego trochę przyjemności. Przyjemności, której nie mogła mu odebrać nawet pęknięta warga, czy pulsujący bólem nos. - Aura - dziewczyna, która przeżyła - zaintonował podniośle, jakby chciał przywołać tytuł jej książki. - Niee, trochę za bardzo Harry Potter, co? - a z tego, co udało mu się dojrzeć w nocnym świetle latarni, nie miała na czole śladu błyskawicy, nie była więc też jakąś zaginioną postacią z Hogwartu, chociaż z rudymi włosami, mogłaby się tam jakoś wmieszać w ród Weasleyów. - Chyba jednak będziesz musiała intensywniej pomyśleć o tytule - może czekały na nią inne osiągnięcia życiowe niż to, że koleś, który był zbyt natarczywy po wyjściu z baru, nic jej nie zrobił? Każdemu chyba należało się coś lepszego z tej ziemskiej egzystencji, on tego wieczora nie zamierzał wspominać latami, jako punktu zwrotnego w swoim życiu, bo chyba nic szczególnego nie miał w nim zmienić. Chyba.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aurze zwykle wydawało się, że z wszelkimi przeciwnościami losu poradzi sobie sama, a sytuacje, w których jej się to nie udawało, nie były dla niej zbyt komfortowe. Problem leżał w niej, nie w innych, co w ostatnim czasie uświadamiała sobie częściej i bardziej dosadnie niż w ciągu poprzednich lat. Były w końcu rzeczy, którym nie dało się stawić czoła w pojedynkę, chcąc jednocześnie wyjść z tego cało.
Uniosła brew, przyglądając mu się z ciekawością pomieszaną z rozbawieniem, kiedy podstawił jej imię pod słynnego czarodzieja, aż w końcu rozciągnęła usta w uśmiechu.
Zdecydowanie za bardzo – przyznała, bo pomimo ewentualnego podobieństwa do rodziny Weasley'ów z racji na rude włosy i piegi rozsiane na twarzy, jakoś wyobrażenie samej siebie w takim uniwersum wydawało jej się wyjątkowo zabawne. No chyba że w roli jakiegoś czarnego charakteru. Może na przykład mściwej czarodziejki, która próbowałaby zburzyć spokój w magicznym świecie? Prawdopodobnie powinna przystopować, jej ostatnie zabawy na sabacie podczas Halloween nie skończyły się przecież najlepiej.
Zresztą daleko mi do poczciwego Harry'ego. Jestem pewna, że gdybym dostała list z Hogwartu, chociaż chyba jestem już za to odrobinkę za stara, to Tiara Przydziału wysłałaby mnie do Slytherinu – skwitowała, chyba w nieszczególnie dobrym świetle stawiając własne usposobienie, ale niekoniecznie się tym przejmowała. Taka prozaiczna gadka przychodziła tym łatwiej, że przecież się nie znali. – A ty? – spytała z zainteresowaniem, uznając, że równie dobrze kolejne kilkanaście minut swojej znajomości, której koniec najpewniej wyznaczało dotarcie pod jego mieszkanie, mogą przeznaczyć na zastanawianie się, kto do którego domu w Hogwarcie by trafił.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ambicja, przebiegłość, spryt - pokiwał głową, rzucając charakterystycznymi cechami, które utkwiły mu w głowie, nawet pomimo kilku ciosów, które w nią dostał. Jak to było, że nie potrafił nauczyć się czasem w szkole kilku dat, a potrafił recytować zaklęcia ze znanej serii, jakby używał ich na co dzień? Sekret mógł tkwić w zamiłowaniu, które trochę zamieniało się w obsesję, kiedy po raz pierwszy odkrył uniwersum szkoły magii i przesiadywał na wszelkich stronach z tym związanych, począwszy od gier rpg, przez różne czaty i fora, a jak każdy szanujący się dorosły mężczyzna, miał gdzieś na szafce w pokoju różdżkę. - Kiedyś lubiłem myśleć, że Ravenclaw, ale teraz nie umiem sobie wyobrazić inaczej, niż Slytherin - chociaż czy to nie była przypadłość dorosłych ludzi? Mówiło się, że Ślizgoni byli wredni, jacyś tacy śliscy, co idealnie wpadało w trendy ludzi, którzy powtarzali uparcie, że innych ludzi nie lubią. - Ale nie oszukujmy się, po prostu Hufflepuff to byłby koszmar - zakończył jeszcze, dodając swoją opinię o najnudniejszym domu Hogwartu, bo Winchester jako hetero facet, nie mógł nawet mówić o jakiejś fascynacji Diggorym. - Chociaż, szczerze? Jakby to wszystko miało być w Anglii, musieliby mnie chyba wysłać przymusowo, bo nie mogę znieść ich akcentu - wzdrygnął się, jakoś w połowie swojego papierosa, ale też nie należał do ludzi, którzy potrafili zachwycać się "brytyjskim" akcentem, co więcej, uważał go za niezrozumiały, nie rozumiał też fascynacji Europą, może dlatego, że objazdowa wycieczka na Stary Kontynent nigdy nie leżała w zasięgu pieniężnym jego rodziców, zupełnie więc odpowiadała mu znajomość zabytków z internetowych zdjęć, zamiast obserwacji pośród miliona robiących sobie selfie ludzi. - Dobra, miałaś rację, w półtora papierosa nie da rady - kiwnął głową, oceniając odległośc, dzielącą ich od jego domu i ilość wypalonych fajek.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Fakt, że był środek nocy, a ona rozprawiała o Harrym Potterze z gościem, który próbował ją ratować przed innym, w jakiś pozytywny sposób wpływał na humor Aury. Całkiem możliwe zresztą, że powaga owej sytuacji dotrze do niej dopiero w ciągu następnego dnia.
W sumie tych szkół magii było chyba całkiem sporo, to może dałoby się jakoś wybrać? – Było to raczej myślenie życzeniowe, bo pewnie trafiliby tam, gdzie byłoby najbliżej. – Gdyby tak było, to chętnie zobaczyłabym rosyjską szkołę magii, pamiętam, że była o niej jakaś wzmianka, ale miała taką bardzo dziwną, trudną nazwę – zamyśliła się na moment, poniekąd licząc, że sobie przypomni. Nie, nie była tak wielką fanką przygód młodego czarodzieja, by wiele szczegółów tkwiło w jej pamięci, ale w tym przypadku zapamiętała to właśnie ze względu na nazwę. Tylko tej akurat nie mogła sobie przypomnieć. – No, w każdym razie, po rosyjsku wszystko brzmi jakoś tak ładnie i śpiewnie. – A przynajmniej te rzeczy, które miała okazję widzieć gdzieś na youtube. – Przekleństwa pewnie też – skwitowała, po tym słowach na kilka kolejnych chwil skupiając się na drodze, która jeszcze była przed nimi, zanim uda jej się odeskortować Finna pod sam blok i zamówić sobie taksówkę, która odwiezie ją do domu. Miała nadzieję, że Tottie nie wpuściła Psa do jej sypialni, bo czworonóg lubił się czasem rozwalić na całym łóżku, niekoniecznie chętnie dzieląc się miejscem z kimś więcej.
Słysząc jego komentarz, uniosła brew.
Woow, jestem trochę w szoku, że jako facet właśnie przyznałeś mi rację, większość z was dość niechętnie to robi. A przynajmniej ta część, którą ja zwykle spotykam na swojej drodze – skwitowała z nieskrywanym rozbawieniem. Dobrze, że jej nie znał, to nie mógł wiedzieć, że trochę wyszła z niej właśnie hipokrytka, skoro ona także nie lubiła, gdy musiała przyznać głośno, że to ktoś inny, a nie ona, miał rację. Wkrótce spoważniała. – Ale nie czujesz się gorzej, co? Bo nie chcę cię martwić, ale jak coś to ostatni raz wykonywałam resuscytację w szkole średniej na manekinie. On miał przynajmniej tę zaletę, że nie mógł umrzeć. – Wzruszyła lekko ramionami, licząc mimo wszystko, że to nie jest ten dzień, kiedy musiałaby sprawdzić, ile z tamtego kursu zapamiętała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ładnie i śpiewnie? Wszystko brzmi tak... - urwał, próbując przypomnieć sobie jakiekolwiek rosyjskie słowo, ale jak na złość miał kompletną pustkę w głowie, której nie zapełniało nawet intensywne marszczenie brwi. - Szczśchwsz - wydobył z siebie zlepek dźwięków, które jakoś bardziej kojarzyły mu się z tym językiem, chociaż szczerze powiedziawszy, oprócz słów wykrzyczanych w grach i przypadkowych zasłyszanych gdzieś na ulicy, kiedy trafił na turystów, niewiele miał z nim styczności. Ale samą szkołę magii w Rosji pamiętał teraz mgliście, kiedy Aura o niej wspomniała. To ta z olbrzymami? Nie miał pojęcia, filmy oglądał dosyć dawno i nie mógł powiedzieć, żeby był jednym z większych fanów.
- A do tego jak mam katar, wcale nie umieram - prychnął pod nosem, co niekoniecznie było przyjemne dla jego organizmu w tym momencie, mama pewnie powiedziałaby, że to ze względu na złe intencje jego słów. - Czuję, że wszystko zaczyna mi pulsować i chcę jak najszybciej łyknąć coś przeciwbólowego i pójść spać - prysznic w tym momencie też powinien być jednym z kroków przygotowania do spania, ale chyba nie miał siły na nic więcej, jak obmycie twarzy i zaschniętej krwi z nosa, chociaż i to brzmiało jak solidne zaangażowanie. - Ale nie jakbym miał umrzeć, albo potrzebować masażu serca - przyłożył rękę do piersi, jakby lokalizując swój bijący mięsień, który miał się chyba całkiem nieźle i nie potrzebował żadnego konkretnego wsparcia, bo i w złamane serca nie do końca wierzył, z jakiegoś powodu denerwując się, kiedy ludzie sprowadzali uczucia właśnie do tych komór i przedsionków, których zadaniem było pompować krew, a nie przejmować się innymi ludźmi. - Dwa, to jednak całkiem nieźle, patrząc na mnie, nie? - ruchem głowy wskazał na blady neon sklepowej reklamy i papierosa, który wystarczył już tylko na ostatnie pociągnięcie, zanim zniknął pomiędzy kratką odpływu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Skinieniem głowy przyznała mu rację – to, jak na faceta, było rzeczywiście godne podziwu, choć, tak prawdę mówiąc, brała jego słowa z przymrużeniem oka. Jakby nie patrzeć, mógł się tylko przechwalać, tak naprawdę dokładnie to robiąc, czemu zaprzeczył. Nie wchodziła jednak w takie szczegóły, bo bardziej od tego interesowało ją aktualne poczucie Finna.
Przyglądała mu się uważnie, z zadowoleniem przyjmując jego odpowiedź. Uśmiechnęła się blado.
Tak, też marzę już tylko o własnym łóżku – przytaknęła; a wcześniej o gorącej kąpieli – tak, właśnie o tym. Zwykle korzystała z prysznica, bo było szybciej, ale chociaż było już wystarczająco późno, to uznała, że jak tylko wróci do domu, zanurzy się w wannie pełnej przyjemnie ciepłej wody. A potem pójdzie spać. Jak dobrze, że był weekend, wobec czego kolejnego dnia nie musiała wstawać do pracy.
Uniosła głowę, przez chwilę zerkając na neon, a potem – powoli – przeniosła wzrok na niego.
Zdecydowanie tak. Będziesz żył – zawyrokowała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. Wsunęła dłoń do torebki i przez chwilę czegoś w niej szukała. Jakiś czas temu, gdy otrzymała kolejny telefon od kobiety, która dostała na nią namiar od wspólnej znajomej, postanowiła wydrukować kilka wizytówek ze swoim prywatnym numerem telefonu. Dawała je osobom, do których jeździła z usługami fryzjerskimi jeździła do domu lub które – jak czasem się zdarzało – przyjeżdżały do niej.
Masz – mówiąc to podała mu jedną. – Daj mi jutro znać, jak się trzymasz, będę spokojniejsza – przyznała, a potem pożegnała się z nim, uznając, że chyba nic mu się już nie stanie w drodze do mieszkania. Sama złapała taksówkę i wróciła na Phinney Ridge.

/ zt, dzięki za grę :beer:

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#2

Sonny przygotowywał się do tej randki od kilku godzin. Boże, był trochę jak zakochany dzieciak. Mimo, że to nie była jego pierwsza randka z Nico, to za każdym razem był zdenerwowany i chciał przed swoją miłością wypaść jak najlepiej. W momencie, w którym kolejny raz zmieniał koszulę, do pokoju weszła jego mama. - Sonny, skarbie, wyglądasz świetnie - zaśmiała się, poprawiając synowi kołnierzyk i lekko mierzwiąc włosy. - Nie strój się już tak, Nico nie będzie zwracał uwagi na twój wygląd! Poza tym, jak będziesz się tak co chwila przebierał, to się zaraz spóźnisz - dodała rozbawiona. To sprawiło, że Mercer spojrzał na zegar wiszący na ścianie i wpadł w szeroko rozumianą gay panic. Szybko chwycił swoją kurtkę, dał mamie całusa w policzek i łapiąc po drodze kupione dla swojego chłopaka kwiaty, wybiegł z domu.
Na szczęścia świat był ewidentnie po jego stronie, bo drogi nie były zbyt zatłoczone i udało mu się dotrzeć na miejsce z minimalnym poślizgiem. Zaparkował na parkingu znajdującym się niedaleko deptaka, na którym się umówili i odetchnął kilkukrotnie. Przeglądając się w lusterku wstecznym, poprawił włosy i chwycił bukiecik, po czym wysiadł z Cytrynki i udał się na poszukiwania swojej miłości życia, o ile się jeszcze nie zniecierpliwiła spóźnieniem Sonny'ego i nie poszła do domu.
Na całe szczęście, tak się nie stało i zauważył Nico kilka minut później. Na jego twarz jakoś tak sam z siebie wypłynął uśmiech, a wszystkie nerwy wyparowały jak za dotknieciem czarodziejskiej różdżki. Gilmore stał odwrócony do niego tyłem, więc nie widział, że nadchodzi. Tym lepiej dla Jacksona! Podkradł się do niego na palcach i objął go od tyłu w pasie, podając mu bukiecik. - Cześć, przystojniaku, czekasz na kogoś? - zaśmiał się cicho. Kiedy jego chłopak odwrócił się, Sonny dał mu delikatnego buziaka. - Przepraszam za spóźnienie - powiedział, patrzac na niego oczami szczeniaka. Kiedy wykorzystywał tę sztuczkę, Nicky nie umiał się na niego gniewać.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#3

Nico oczywiście też szykował się do randki, jakby to była jego pierwsza. Przewrócił całą swoją szafę do góry nogami chcąc dobrać odpowiedni strój. Nic mu jednak nie pasowało za każdym razem, kiedy spoglądał w lustro. Z westchnieniem odrzucił na łóżko kolejną koszulę i spojrzał na stertę ubrań, które leżały na podłodze czekając na to, aby je przymierzyć. Następnie spojrzeniem obdarzył tą stertę, która została odrzucona. Doskonale wiedział, jak chciał wyglądać ale nie umiał za bardzo dobrać odpowiednich ubrań. Ostatecznie jednak zdecydował się założyć białą koszulę w czarne pionowe paski, która całkiem dobrze na nim leżała, a już na pewno ładnie podkreślała jego smukłą budowę ciała. Następnie na to narzucił swoją skórzaną ramoneskę, która doskonale odzwierciedlała jego z lekka grunge'owy styl. Na nogi wciągnął oczywiście lekko poprzecierane jeansy, a stopy z kolei zdobiły czerwone, rzucające się w oczy trampki. Wyglądał jednocześnie oryginalne, eleganckiego, a co najważniejsze po swojemu.

Jego młodsza siostra siedziała w pokoju patrząc na swojego starszego brata z wielkim zainteresowaniem. Chyba pierwszy raz widziała go tak zdenerwowanego przed zwykłym spotkaniem. Tak, nie powiedział jej że idzie na randkę, bo przecież później zawracałaby mu tyłek przez długi czas. Kochał ją oczywiście i uwielbiał spędzać z nią czas, ale czasami brakowało jej... granic prywatności, a te Nico wolał jednak zachować. W tym tez momencie weszła do pokoju jego mama, która z małym powątpiewaniem spojrzała na swojego syna.
- Ta dzisiejsza młodzież. Idziesz na randkę, czy na koncert? - spytała. No cóż, była to kobieta, która jednak ze swoim stylem zatrzymała się w okolicy lat dziewięćdziesiątych. Jednakże nigdy nie kwestionowała mody tych czasów, zwyczajnie nie do końca ją rozumiała. Chociaż tak, była dość elegancką kobietą. Poza tym nie mogła mieć nic do Nico, w końcu inspirował się modą z jej młodzieńczych lat, tylko może kręgów, w których się nie obracała za młodu.

- Wierz mi, na koncert ubrałbym się zupełnie inaczej - odpowiedział po czym upchnął wszystkie wyciągnięte rzeczy do szafy i zamknął ją kopnięciem, co oczywiście spotkało się z dezaprobatą matki. Postanowiła jednak nie skomentować tego zachowania. Z kolei chętnie przyjęła pocałunek w policzek, którym to obdarował ją i siostrę Nico, a po chwili zniknął za drzwiami. Miał mało czasu ale nie mógł sobie pozwolić, aby nie być gdzieś na czas. Musiał być przed Sonnym, czasem lubił się z nim tak ścigać. Później żałował, bo jego chłopak zwykle się i tak spóźniał, a Nico siedział jak idiota. I tak jednak go uwielbiał, w końcu był to jego chłopak. Zresztą po swoim poprzednim związku nauczył się akceptować wady swojego chłopaka.

Kierując się w stronę deptaka znajdującego się w pobliżu rzeki przepływającej przez Seattle, udał się do sklepu. Postanowił kupić zarówno sobie, jak i Sonny'emu coś słodkiego. Dlatego też postawił na dwie czekolady mleczne. Schował je do kieszeni ciesząc się, że jest względnie chłodno, a przynajmniej nie na tyle ciepło, żeby czekolada rozpuściła się w skórzanej kurtce.

Kiedy tylko doszedł do deptaka przysiadł na barierce i zaczął się wokół rozglądać, starając się wypatrzeć swojego chłopaka. Kiedy go nie dostrzegł, postanowił otworzyć jedną z czekolad tak, jakby była batonem i ugryzł kawałek jednej kostki. I tak wpatrywał się rozmarzonym wzrokiem w stronę rzeki, patrzył jak woda powoli wpływa i odpływa i jak kaczki starają się pokonać prąd ostrożnie, pływając przy brzegu Nadal by się w to wpatrywał, gdyby ktoś mu w tym nie przeszkodził. Na moment stracił równowagę i oparł się całym ciężarem ciała o swojego chłopaka. Tak, po pierwsze znał doskonale jego głos, a po drugie kojarzył zapach jego perfum. Zaskoczony chwycił bukiet kwiatów, a na jego twarzy wykwitł nieco za bardzo czerwony rumieniec.

- Nie musiałeś - powiedział tylko . Nie wiedział co jeszcze mógłby z siebie wydusić. Takie drobne gesty serio potrafiły roztopić serce młodego pana GIlmore. Przeszedł więc przez barierkę i oddał tego delikatnego buziaka, który tym razem wylądował na ustach Sonnego. Podobno nie okazywali sobie uczuć w miejscach publicznych ale przecież to była randka, ich randka. Mogli więc pozwolić sobie na nieco więcej niż na przykład podczas wyjść z przyjaciółmi, gdzie jednak te czułości mocno ograniczali. Zarzucił mu ręce za ramiona i spojrzał na niego z tym swoim zawadiackim uśmiechem.

- Yhym, widziałeś go? - odparł jedynie na pytanie chłopaka. Zaraz po tym na jego ustach złożył kolejny pocałunek, ten jednak był zdecydowanie mniej delikatny, a raczej stęskniony, chociaż przecież widzieli się nie tak dawno temu. Wolną rękę przesunął na policzek Sonnego i spojrzał na niego z głębokim uczuciem. - A właśnie, też mam coś dla ciebie przystojniaku - powiedział i ułamał kawałek czekolady po czym podstawił go pod usta chłopaka . Czekał aż ten przyjmie podarunek Nico. Dopiero jak skończą tą czekoladę, podaruje mu drugą, która cierpliwie czekała w kieszeni.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sonny na widok swojego chłopaka widocznie się rozpromienił. Nico jak zwykle wyglądał nienagannie i wyjątkowo przystojnie, przez co Mercerowi aż zrobiło się wstyd, że sam wysilił się tylko na koszulę. No, ale przynajmniej się ogolił! I uczesał! To powinno Nicky'emu wystarczyć. Chociaż Jackson był niemal na sto procent pewny, że Gilmore leciałby na niego nawet, gdyby na randkę kopsnął się w dresie i z tłustymi włosami. Nie był na tyle pewny siebie, żeby to zrobić, ale już wystarczająco, aby tak uważać.
- Ale chciałem - odpowiedział wesoło, uśmiechając się na widok tego, jak bardzo jego chłopak ucieszył się z kwiatków. Dla niego to takie malutkie gesty stanowiły solidną podwalinę związku. Często robił mu na randkach takie drobne niespodzianki - kwiatki, czekoladki, czasami coś innego, w zależności od jego kondycji finansowej i tego, czy miał jakiś pomysł.
Uśmiech nie schodził z jego twarzy, gdy Nico odwzajemnił ten jakże delikatny pocałunek i chwilę potem zainicjował następny. Jackson był pewien, że spacerujący wokół ludzie się w nich wpatrują, ale nie bardzo go to obchodziło. Byli w tym momencie na randce i centrum jego wszechświata w tym momencie był wyłącznie jego chłopak.
- Ojej, bardzo ci dziękuję - zaśmiał się cicho, biorąc kostkę czekolady do ust. Nico doskonale wiedział, jak do niego podejść. Słodyczami. Jasne, Sonny twierdził, że próbuje dbać o linię, ale próbowanie było tu słowem kluczem, bo niespecjalnie się starał, nadal jedząc pizzę, fast foody i słodycze. Ale hej, nie można powiedzieć, że całkowicie nic nie robił! Co rano biegał ze swoimi psiakami. To zawsze jakieś ćwiczenie, prawda?
- Masz ochotę porobić coś konkretnego, Nicky, czy raczej idziemy się gdzieś poszwendać? - zapytał z uśmiechem, gdy już pożarł tę i kolejną kostkę czekolady. No roztyje się przez niego, no.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Mogli rzucać się plastikowymi butelkami. Mogli droczyć się ile wlezie. Jednakże za każdym razem, kiedy tylko się widzieli, na ustach każdego z nich pojawiał się szeroki uśmiech, serce zaczynało szybciej bić, a pompująca przez nie krew, zaróżowiała policzki. No może bardziej policzki Sonny'ego niż Nico, jednakże jakieś rumieńce również pojawiały się na twarzy blondyna.

- No wiem, że chciałeś - powiedział tylko. Spojrzał na bukiet kwiatów i pokręcił głową uśmiechając się pod nosem. Chyba jedynie z przyzwyczajenia uniósł bukiet do nosa i powąchał płatki. Widok ten przyciągnął spojrzenia ludzi wokół, którzy podzielali radość tego słonecznego dnia. To, z jaką miłością Nico patrzył n Sonny''ego, jasno mówiło o tym, że są parą. Nie trzeba by było być mistrzem dedukcji, aby zauważyć uczucie, które łączyło tę dwójkę. Chociaż w tej chwili wyglądali, jakby pochodzili z dwóch różnych światów. Sonny mimo wszystko miał trochę zadziorny uśmieszek punkowca. Może więc jednak nie różnili się od siebie aż tak bardzo.

- Wiesz co? Chciałem się poszwendać, ale nie wiem czy nie powinniśmy iść do mojego domu, żebym wstawił ten bukiet do wody. Nie chcę żeby za szybko usechł, a podejrzewam, że spędzimy ze sobą dziś trochę czasu, prawda? - spojrzał na niego i mrugnął do niego. Czuł się całkiem pewny przy Sonnym, w końcu byli ze sobą już trochę czasu razem, na pewno około rok. A jednak nadal nie mógł się przyzwyczaić się do myśli, że ma chłopaka, który w końcu idealnie pasował do niego charakterem. I chociaż czasami się wkurzali nawzajem, to jednak bardzo szybko wybaczali pewne drobnostki. Zresztą ich kłótnie nie były naprawdę kłótniami, w końcu przekomarzanie się podczas tulenia się na łóżku przed telewizorem, na którym leciał ulubiony film, trudno było nazwać kłótnią. Przy przyjaciołach zawsze urządzali prawdziwą komedię.

Teraz na pewno nie miało być żadnych kłótni. Wolną rękę wyciągnął w stronę swojego chłopaka. Najpierw dotknął palcem jego policzka, później ust, a następnie przeczesał mu włosy z uśmiechem. Po tym stuknął go delikatnie w czoło, co było dość urocze.
- Szkoda, że nie jest cieplej. Popływałbym. - Zerknął w stronę rzeki. Oczywiście do najbliższego miejsca do pływania trochę drogi ich dzieliło, jednakże nie mogli się tam teraz wybrać, było jednak zdecydowanie za zimno na kąpiele. Poza tym nie po to przygotowywał się tyle czasu, żeby dobrać odpowiedni strój, aby teraz go zdejmować.

- To co? Może tym razem pozwolę ci zdecydować co będziemy dziś robić? - zaproponował. Zszedł z barierki, na której do tej pory siedział i pocałował w czoło Sonny'ego. Brakowało mu jednak tej bliskości ze swoim chłopakiem, tym bardziej, że ostatnio mieli mało okazji, aby pobyć tak naprawdę sam na sam. Nico bardzo teraz tego potrzebował, tych drobnych czułości, które ograniczali podczas prób zespołu.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”