WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Melusine nigdy nie była fanką biegania czy innej, podobnej formy sportu, a nie chcąc się zwyczajnie spóźnić - czego nie dało się uniknąć - została zmuszona do wykazania odrobiny więcej zaangażowania, za które obecnie płaciła czerwonymi plamami na policzkach. I rzeczywiście brunetka nie do końca pasowała nie tylko do miejsca, które dziś odwiedzały - wciąż żyła? - ale również okolicy; ta wśród mieszkańców każdej z dzielnic uchodziła za nieciekawą oraz niebezpieczną. Niemniej nie było to jednoznaczne z tym, że dziewczyna w obliczu zagrożenia nie poradziłaby sobie, bo po pierwsze - zawsze nosiła w kieszeni kurtki czy spodni gaz pieprzowy, po drugiej - potrafiła się bić, co zawdzięczała Indio i Drake'owi i po trzecie - umiała nie tylko odebrać broń ewentualnemu napastnikowi, ale również jej użyć. Strzelanie był to - koło spacerów - jedyny sport, jaki uprawiała, chyba, że seks również można zaliczyć do tej grupy; wcześniej nie zastanawiała się nad tym.
- Może i tak, ale żadnego nie spotkała, żeby zapytać, do tego nie wiem czy potrafię w gaworzenie. Natomiast reszta nie była skora do wskazania drogi - odpowiedziała niejako sobie żartując, aby pozbyć się tego dziwnego napięcia, jakie pojawiło się, gdy więcej uwagi poświęciła budynkowi. Jeśli takowe wywoływał to nic dziwnego, że niektórzy woleli trzymać się od niego z daleka, jednocześnie reagując wyrazem strachu na samo wspomnienie. I zapewne większość normalnych osób zwyczajnie dałaby sobie spokój z wejściem do środka, słuchając głosu rozsądku, który wręcz nakazywał odwrót, chociażby ze względu na niepewną, chyboczącą się i leciwą konstrukcję całej budowli, jednak kiedy Vanitas pociągnęła Mel za rękę, ta bez wahania weszła do domu. Nie tylko drzwi zaskrzypiały złowrogo, informując o nadejściu gości, ale również podłoga pod stopami kobiet; zupełnie jakby dom wydawał z siebie męczeńskie jęki, nie mogąc znieść obecności kolejnych osób. W jego wieku brunetka też zapewne liczyłaby już na spokój.
Mimowolnie Pennifold przemknęła spojrzeniem jasnych tęczówek po wnętrzu na ułamek sekundy współczując oddech, który wypuściła z pewną dozą rozczarowania? Po czym zaśmiała się, słysząc komentarz brunetki.
- W takim razie całkiem urocze z nasz straszydła - oznajmiła i chociaż na usta cisnął się uśmiech, tak na twarzy Mel pojawiło się coś na kształt troski, kiedy spostrzegła, jak Van odpływa gdzieś myślami, kurczowo zaciskając palce na jej dłoni. - Hej, w porządku? - zapytała, lekko trącając ją ramieniem, by wybudzić z tego dziwnego stanu. Co zajmowało jej myśli? Frapowało ją? Nie miała odwagi zapytać na głos, bo o pewne kwestie nie pytały nigdy, jeśli ta druga osoba nie mówiła o tym otwarcie.
- W takim jak to, nie - odparła, obracając się wokół własnej osi, aby lepiej przyjrzeć się poszczególnym pomieszczeniom, chociaż tego miejsca widziała tylko ich zarysy: na lewo była kuchnia, po prawej prawdopodobnie salon z jadalnią, bo co do tego też nie można było mieć pewności. Wszędzie walały się różne rzeczy, także na schodach prowadzących na górę.
- Niedaleko domu dziadków jest podobna, opuszczona posiadłość, ale tylko o ogród nikt nie dba, bo budynek jest w świetnym stanie - dodała, lekko się przy tym uśmiechając, bo do jej głowy od razu napłynęły wspomnienia tego, co w owym ogrodzie, na starym pomoście robiła wraz z Siriusem. A jeśli już pojawił się w jej głowie, to jakby zareagował, gdyby wiedział, że podziewa się jego dziewczyna? Wciąż powtarzał jej, że jest szalona, ale to, co robiła teraz było prawdopodobnie kolejnym jego poziomem, którego akurat by nie pochwalił, mimo wariactw, które sam robił.

autor

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Wzruszyła jedynie ramionami na jej tłumaczenie. Cóż miała więcej zrobić? Dobrze wiedziała jak działa ten organizm. Dorastała w nim, dzięki czemu nic już nie było w stanie jej dziwić. Starsi ludzie, z natury byli dziwni, a młodzi chronili swoje tajemnice, pomimo iż położenie tego miejsca nijak nie było tajemnicą. Jednak dla młodego pokolenia było, nie samo miejsce jak rzeczy robione tutaj. Jedni traktowali go jak plac zabaw. Inni jako dobre miejsce do picia czy pierwszych miłości, a jeszcze inni po prostu starali się tutaj przeżyć. Nic więcej. Ten dom widział więcej historii od czasu swojego upadku niż one razem wzięte. Dlatego Vi nie dziwiła się, że obcy odczuwają tutaj zawsze coś. Przecież informacje, o nawiedzeniu czy dziwna aura zawsze towarzyszyło takim budynkom. Nosiły one po prostu wielki ładunek emocjonalny dzięki wszystkim pokoleniom jakie tutaj przebywały teraz i po jej śmierci. Tyle na temat magii tego miejsca. Vi jednak odczuwała coś innego niż magię miejsca. Wspomnienia. Bombardowały ją za każdym razem gdy wracała do czasu swojej młodości. Nawet przez chwilę wydawało się jej, że widzi znajomy cień przemykający w pomieszczeniu obok, a może nawet śmiech? Nagle, z zamyślenia wyrwało ją szturchniecie. Delikatne, a zarazem upominające. Odruchowo pokręciła głową odrzucając od siebie wspomnienia. -Taa... Nie w sumie nie wiem- Odpowiedziała plącząc wersje czego powodem było uczucie, jakie jeszcze chwilę temu zagościło w jej sercu oraz głowie. Uczucie, jakiego nie powinna już czuć. Nie tutaj i nie teraz. Spojrzała na towarzyszkę i uśmiechając sie nieznacznie poprawiła ją -Raczej, z ciebie jest całkiem pociągający duszek młoda panno- Hej może i widywały się raz na miesiąc, lecz dzięki temu mogła sobie pozwalać na więcej niż jakby spędzała, z nią czas co dzień prawda? Drobne słowa, uszczypliwości czy tak jak w tej chwili podkreślenie aspektu psychicznego oraz fizycznego. Wszystko, to ujdzie jej płazem gdy zapadnie zmrok, a świat ponownie zapomni, o ich istnieniu do kolejnego spotkania. Taka forma rozrywki naprawdę otwierała wiele furtek w trudnych niuansach międzyludzkich. Nieważne przecież było, to co będzie jutro, lecz, to co dzieje się tu i teraz. Chwila -reset-kolejna chwila. Właśnie dla tego ta relacja miała sens bytu. Liczyło się tu i teraz. Nic więcej. Bez konsekwencji czy zbędnego roztrząsania. -Widzisz tylko, to co chcemy byście widzieli- poinformowała opierając dłonie na biodrach przyglądając się z nieukrywanym urzeczeniem na swoją towarzyszkę. Naprawdę lubiła tego typu chwili. Tamta przecież wyglądała teraz jak małe dziecko bawiące się dobrze, a to dopiero początek zwiedzenia. -Chcesz poznać jego sekrety?- Spytała i nie czekając na jej odpowiedź nachyliła się ku niej tak, aby móc konspiracyjnie wyszeptać jej do ucha -Są tutaj trzy tajne pomieszczenia. Chcesz je zwiedzić?- Odsunęła się od niej ponownie nakreślając dystans, jaki był naprawdę przydatny w tej chwili. Przecież przebywając w dusznym, zakurzonym pomieszczeniu tego typu zachowanie zawsze sprawia, iż do głowy przychodzą głupie myśli. Zwłaszcza jeśli naprawdę było, to nawiedzone miejsce, a nóż ją coś opęta i co wtedy? Konsekwencji i tak nie będzie jednak każda jej czy też obca decyzja może odbić się na kolejnym spotkaniu. Temat może i trochę słaby więc bez większego problemu odrzuciła go ponownie w głąb świadomości czekając na decyzję dziewczyny. oczywiście nie byłaby sobą gdyby specjalnie nie stawała na tych skrzypiących deskach co by nadać całej chwili bardziej horrorowy wydźwięk.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Melusine pozbawiona była świadomości, że miejsce w którym się znajdowały, wywoływało u jej towarzyszki wiele emocji, bo wiązała z nim wspomnienia. Uwadze brunetki nie umknęła za to, ta dziwna oznaka nieobecności, kiedy to Vi przez dłuższą chwilę wpatrywała się w jeden punkt, mocniej zaciskając palce na jej dłoni. Kierowana ciekawością nie powstrzymała pytania, jakie opuściło malinowe usta, a kiedy padła odpowiedź ściągnęła brwi, zastanawiając się, jak to w końcu jest - w porządku czy jednak nie do końca?
- To mów - oznajmiła w końcu, po dłuższej chwili konsternacji, jaka malowała się na jej twarzy, ale i spojrzeniu utkwionym w Vanitas. To dodatkowo kryło w sobie pytania, których nie wypowiedziała na głos, by nie zmuszać kobiety do mówienia czegoś, czego nie chciała. Wciąż w ich rozmowach za każdym razem dawała jej wybór, co niejako uczyło Melusine powściągliwości, której na co dzień w kontaktach z ludźmi zwyczajnie jej brakowało. Bo była zbyt ciekawska, czasem nadgorliwa, może nawet odrobinę wścibska? Z drugiej strony, kiedy widziała, że coś się dzieje, nie umiała pozostać obojętna, nawet gdy chodziło o zupełnie obcą jej osobę. Tyle tylko, czy w świetle tych wszystkich spotkań, rozmów czy wspólnych przygód Van była jej zupełnie obca? Pennifold mogłaby się z tym kłócić.
- Gdy nazywasz mnie młodą panną, czuję się jak dziecko. Już nie przesadzajmy - odpowiedziała, bo choć niejednokrotnie brunetka rzeczywiście nie zachowywała się, jak przystało na młodą kobietę, dając upust dziecięcym pragnieniom, to jednak swoje dwadzieścia trzy, prawie cztery wiosny miała na karku. Uśmiechnęła się, zakładając kosmyk brązowych włosów za ucho, w tym momencie przez głowę przeszła jej myśl, że mogła je związać gumką, a kolejne słowa opuszczające usta Vi jedynie utwierdził ją w przekonaniu, że byłby to dobry pomysł; gdyby tylko wpadła na niego przez wyjściem z domu. Obecnie nie miała przy sobie niczego, czym mogłaby ujarzmić niesforne pukle.
- No, jasne! - mimo to zgodziła się bez oznak wahania, bo to mogłoby dopuścić do głosu zdrowy rozsądek, który nawiedzał umysł brunetki w momencie, w którym najbardziej nie chciała go słuchać. W ostatnim czasie miała wrażenie, że brzmiał trochę, jak Sirius, który w niektórych sytuacjach sprowadzał ją na ziemię, nie pozwalając by za bardzo popłynęła. Bo przecież wciąż się przy nim uczyła, podobnie, jak u boku swojej jednodniowej towarzyszki.
- Jeśli nic nas nie dopadnie i nie umieści tam naszych ciał na wieki, to nie mam nic przeciwko temu, żeby je zwiedzić - odpowiedziała, bo przecież w takich miejscach - jak pamiętała z filmów - czasem umieszczone były pułapki, mające powstrzymać nieproszonych gości. Tyle tylko, czy jeśli drzwi tego domu stały otworem, to nie było to jednoznaczne z zaproszeniem?
- Tak w zasadzie, to nienawidzę horrorów, podobnie, jak komedii romantycznych - przyznała, gdy przestrzeń wypełniło skrzypienie, wywołane stawianymi przez nie krokami. Zdradziła przed Vanitas kolejną informację na swój temat, robiąc to wręcz naturalnie. Przy każdym spotkaniu, pozwalała okryć kobiecie o sobie coś nowego, stopniowo i powoli dawkując ową wiedzę.

autor

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

-Później zrozumiesz- Odpowiedziała wymijająco na jej zachętę. Z jednej strony mogła jej powiedzieć, lecz czy chciała? Dobrze wiedziała, że proponując jej zwiedzanie pomieszczeń prędzej czy później będzie musiała wrócić do tej rozmowy. Przecież skoro powiedziało się, a to trzeba powiedzieć i be? Prawda? Zresztą w ich dziwnym systemie współistnienia wszystko było oparte na dziwnych schematach. Mogła, a nie musiała niczego mówić, czy robić. Wszystko było płynne tak samo, jak ich relacja. Przecież jak oprzeć coś, co było zszywane, z bardzo grubych, a zarazem kruchych nici? Owszem jednego dnia mogły zrobić wszystko, a zarazem nic. Wszystko było ograniczone jedynie przez nie same i może nawet ich wyobraźnie czy hamulce, jakie ludzie posiadali w ramach własnej egzystencji? -Hej jesteś przecież młoda i na moje oko nawet atrakcyjna dziewczynko- Specjalnie użyła tego stwierdzenia uśmiechając się ku niej wesoło. Cóż nie mogła pozbyć się wrażenia, że jest ona substytutem jej własnej rodziny. Młodą osobą, jaką trzeba się zająć mimo wszystko. Na swój sposób lubiła tak na nią patrzeć. Było, to proste i bezpieczne. Ona mała dziewczynka i Vi. Dwa różne światy oraz dwie różne osobowości jakim przyszło kwitnąc w tym świecie opartym na schematach. Przez chwilę przyglądała się jak tamta walczy ze swoimi włosami, a uśmiech sam cisnął się jej na usta. No nic. Było w tym coś naprawdę uroczego dobra? Sama przecież nigdy nie musiała walczyć z własnymi włosami, jakie i tak najczęściej bywały w twórczym rozpierniczu i prędzej żyły własnym życiem. Tu jednak stała przed nią ułożona panienka najprawdopodobniej, z dobrego domu, jaka na swój dziwny sposób nawet włosy musiała mieć ułożone. Jak nic nigdy nie zrozumie kobiet. -Tego nie mogę Ci zagwarantować- Odparła wzruszając ramionami, by zaraz roześmiać sie radośnie. Obróciła się na pięcie i ruszyła przodem ku schodom prowadzącym na piętro, na jakim nie miała zamiaru sie zatrzymać. Parła dalej do przodu ku kolejnym coraz, to mniej stabilnym konstrukcją prowadzącym na poddasze. Tam przecież kryła się magia takich miejsc. Stare zakurzone, skrywające sekrety takie jak jej towarzyszka. -Co masz do komedii romantycznych? -Spytała nawiązując do informacji, jaką usłyszała. -Te stare są urocze. Owszem nowsze robią na jedno kopyto, lecz i tak je lubię. Są proste i pozwalają zapomnieć o dołującym życiu!- mówiła prawdę. Kochała komedie romantyczne, jak i książki tego typu. Lubiła oglądać jak ludzie wszystkie swoje problemy biorą i zamiatają do jednego. Nie mam partnera! Dobra. Sama była wolna i może nawet dlatego oglądała tego typu ścierwo, ale lubiła je i nic tego nie zmieni! Na swój sposób były one odmóżdżające ale i urocze! -Horrory też są słodkie. Zwłaszcza gdy okazuje się, że osoba jaką znasz jest seryjnym mordercom i zaraz posieka Cię na kawałki- Oznajmiła tonem nijak niepasującym do tego, co mówi. Przecież radość w jej głosie była sprzeczna, z ideom horrorów oraz miejsca, w jakim się znajdowały. Opuszczony dom. Pełen sekretów, skrzypiących schodów oraz one dwie. Jak nic wpasowywały się w schemat mordercy! Jednak wszystko, to bledło w chwili, gdy wreszcie otworzyła drzwi prowadzące na poddasze. Okazało się ono być naprawdę małe pomimo wielkości domu. Wysokie ściany zdobiły pajęczyny, płótna opinające stare meble, jakiegoś manekina czy łóżeczko dziecięce. Dodajmy do tego bujany fotel stojący przy jednym, z okien i jak nic mamy wizję jak, z jakiegoś horroru klasy B. Można zaryzykować stwierdzenie, że wyglądało prawie tak samo, jak wnętrze, z kobiety w czerni czy innego tandetnego dzieła sztuki. -A teraz maluchu powiedz mi co tutaj nie pasuje- Oznajmiła opierając się o framugę drzwi tak, aby jej towarzyszka mogła wejść do pomieszczenia, a zarazem nic jej przy tym nie przeszkadzało w tym oczywiście sama Vi.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Ścisnęła brwi, bo wymijająca odpowiedź kobiety nie rozjaśniła niczego, dodatkowo budując dziwne napięcie, które sprawiało, że serce w piersi Melusine uderzyło mocniej dwa razy. Co miał wspólnego opuszczony do z Vanitas? Może kiedyś należał do jej przodków? To była jakaś myśl, jednak brunetka odrzuciła ją gdzieś w odmęty własnego umysłu, wiedząc, że domysły niczego nie wniosą, a tym bardziej nie będą stanowiły odpowiedzi na pytania.
Z drugiej strony miała tę świadomość, że Vanitas nie musi odpowiadać wcale. Właśnie na tym opierała się ta znajomość - mogły a nie musiały. Pennifold bardzo to odpowiadało, bo na ogół z dość dużym dystansem podchodziła do ludzi, nie lubiła dużo o sobie mówić, a układ z Vi pozwalał jej ową wiedzę dawkować i zdradzać w dogodnym dla brunetki tempie. Dzięki temu czuła się bezpiecznie, nawet w tak okropnym miejscu jak to.
- Ale nie jestem dzieckiem - powtórzyła. Nie lubiła, kiedy ktoś przez jej wiek czy niewinny wygląd - bo tylko to miała niewinne - sprowadzało ją niejako do roli dziecka, którym ewidentnie już nie była. W pewien sposób działało jej to na nerwy, jednocześnie było krzywdzące, ponieważ bardzo starała się, aby uchodzić za odpowiedzialną i rozważną, młodą kobietę. Długo pracowała nad tym, aby być w miejscu w jakim obecnie się znajdowała. Przeszłość brunetki nie była wymalowana jasnymi barwami, było w niej wiele błędów, krzywd, łez, chociaż patrząc na nią można było odnieść mylne wrażenie odnośnie tego,jakie prowadziła życie. To dopiero od niedawna było - można powiedzieć - stabilne i szczęśliwe. Ona sama starała się w żaden sposób nie oceniać swojej rozmówczyni, nie wyciągała pochopnych wniosku, ustosunkowując się jedynie do tego, co jej mówiła lub jakie informacje gotowa była jej przekazać.
- Cóż… może po jakimś czasie nas znajdą - zawtórowała jej śmiechem, biorąc to zwyczajne za żart. Wydawała się, że Vanitas zna to miejsce i była tu nie raz, a że wciąż jeszcze oddychała, to Mel mogła mieć nadzieję, na to, iż jednak nie zostaną zamordowane, a ich ciała zamurowane w jednej ze ścian. Ruszyły po drewnianych schodach, których deski uginały się pod ciężarem drobnych postaci, wydając z siebie przeraźliwie dźwięki, zupełnie nieadekwatne do wagi kobiet, zupełnie jakby dom po prostu raz jeszcze próbował ich odwieść od pomysłu, by wchodzić głębiej, pomiędzy jego ściany.
- Nie ma w nich nawet krzty autentyczności. Główni bohaterowie wciąż powtarzają ten sam schemat i tylko okoliczności się zmieniają. W dodatku, jak można się zakochać w kimś kogo się prawie nie zna? Do tego w tak krótkim czasie? - pytanie za pytaniem opuszczało malinowe usta, jawnie wskazując na to, że dziewczyna była antyromantyczką. I być może własnie dlatego nie dostrzegała, że jej związek z Siriusem mógłby być świetną inspiracją dla scenarzysty.
Na wzmiankę o horror, mimowolnie pokręciła przecząco głową, bo za tymi również nie przepadała i nawet nie miała ochoty poruszać ich tematu, dlatego darowała sobie jakikolwiek komentarz. Ale nastrój i tak się jej udzielił, bo kiedy nagle coś upadło, podskoczyła z głośnym - Cholera! - na ustach, zmniejszając dystans między ich ciałami. To był minizawał.
- Porozmawiajmy lepiej o jednorożcach - rzuciła, chcąc by umysł nawiedziły przyjemniejsze myśli, kiedy ona sama rozglądała się nerwowo dookoła.
Po chwili były już na poddaszu. Mimo obecnego tu kurzu, który pokrywał wszystko i pajęczyn, wydawało się ono bardziej zadbane niż reszta budynku, a w dodatku mniejsze niż można byłoby przypuszczać. Instynktownie przygryzła dolną wargę, dając sobie chwilę na zastosowanie, kiedy przestrzeń wypełniło pytanie. Raz jeszcze się rozejrzała próbując wyłapać coś, co rzeczywiście tu nie pasowało…
- My tu nie pasujemy - odpowiedziała w końcu, śmiejąc się przy tym, bo innego pomysłu nie miała.

autor

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Naprawdę jesteś jeszcze dzieckiem. Przemknęło jej przez myśl, gdy obserwowała oraz słuchała swojej przygody. Dziewczę może pragnęło uchodzić za dorosłą i takie tam. Jednak na swój sposób nadal zatrzymała się na czymś, o czym sama Vi mogła zapomnieć. Czysta ludzka radość życia. Coś, z czego ją obdarto na rzecz szybkiego wyrośnięcia oraz zajęcia się własnym życiem. Patrząc jednak na ta tutaj nie wiedziała co ma myśleć. Z jednej strony miała wielkie dziecko udające dorosłe, a z drugiej? Co ona tak naprawdę wiedziała, o dziewczynie? Nic. Ot była. Dzieliła się skrawkami własnej przeszłości czy też może imaginacji i tyle. Nic więcej. Wszystko mogło być prawdą albo kłamstwem. Mogło być kołem obłudy, z jakiego nie da się wyjść albo czystą beztroską prawdą. -W sumie. Może i masz racje- przyznała na swój sposób. Niby lubiła te durne komedie romantyczne, lecz z drugiej strony nie wiedziała, na czym one polegają. Nigdy niczego takiego nie czuła ani nie było jej dane przeżyć. Tak na dobrą sprawę nigdy nikogo nie obdarzyła uczuciem. W sumie pod tym względem była niczym pusta skorupa. Tyle słyszy się, o uczuciach jakie towarzyszą zakochaniu, miłości czy innych pierdołach, lecz ona nie czuła nigdy nic. -To idealne miejsce dla kogoś takiego jak ja... Jest tak samo puste- wyrzuciła, z siebie nie do końca wiedząc, czy nadal myśli, czy już mówi, to na głos. Nieważne. Ten dzieciak i tak zapewne nie załapie, o co chodzi więc mogła spać snem sprawiedliwego. Tak czy inaczej, teraz musiała skupić się na czymś zupełnie innym. Na reakcjach towarzyszących jej znajomej. Była przerażona, a może na razie jedynie wystraszona? Ciekawe. Na ustach dziewczyny zagościł szczery uśmiech, gdy usłyszała odpowiedź na swoje pytanie, lecz mimo wszystko pokręciła przecząco głową. -Ja pasuję tutaj idealnie. Powiedzmy, że jestem duchem tego miejsca. Jedynie Ty jesteś obca. - Zamilkła na chwilę przenosząc spojrzenie na twarz dziewczynki. Ona naprawdę była tutaj obca. Dla domu, okolicy oraz niej samej. Niby bliska, a jednak obca. Zabawne. -Mała podpowiedź. Ile ma stup pomieszczenie?- Bawiła się wybornie naprawiając jej strachem oraz walką, z samą sobą. Teraz natomiast pchała ją o krok dalej. Chciała, aby zagłębiła się w ten straszny dom bardziej. Poznała go. Poczuła tak naprawdę na własnej skórze, pomimo iż sama stała nadal opierając się o framugę niczym jeden, z tych posągów, jakie widzi się na cmentarzach. Jedyne co wyróżniało ją od nich, to mimika twarzy oraz rozbawienie, jakie towarzyszyło jej w chwilach, gdy wodziła spojrzeniem za zagubionym dzieckiem. Jak nic po dzisiejszym dniu młoda ją znienawidzi. Chyba. Jednak co dzieje się w ciągu dnia zostaje tutaj, a reszta nie ma znaczenia. -W sumie ślicznie będziesz wyglądać jako element wyposażenia jakby tak wmurować Cię w ścianę Piękna rzeźba, o szlachetnych rysach twarzy. -Tak podpuszczała jej skryte emocje, aby wypełzły na zewnątrz. Chciała widzieć jak reaguje na jej słowa oraz czy naprawdę aż tak boi się tych wszystkich durnych rzeczy, jakie tworzyły horrory w umysłach młodych ludzi. Jak nic zaczęła się nawet zastanawiać nad wyższością romansideł nad horrorami, jeśli oczywiście chodziło, o sianie spustoszenia w umysłach ludzkich.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dobrze, że Vanitas nie wypowiedziała własnych myśli na głos, bo nie tylko spotkałyby się one ze sprzeciwem ze strony Melusine, ale zapewne wówczas nie byłaby ona oszczędna w słowach. Jej towarzyszka miała widocznie bardzo skrzywiony obraz tego, co oznacza słowo dorosły, a przede wszystkim dojrzały. Fakt, że wychowywały się w innym środowisku, co pociągało za sobą zgoła odmienny rodzaj doświadczeń, wcale nie oznaczał, że Pennifold - w teorii żyło jej się lepiej niż Van - wciąż była dzieckiem. To jak okrutnie starszą z kobiet potraktował los, nie powinno być utożsamiane z dojrzałością, jakiej w tej relacji brakowało właśnie jej. Wchodząc w polemikę na ten temat bardzo łatwo można było wysnuć wnioski, które za tym przemawiały, zwłaszcza, że przeszłość odbijając na nich swoje piętno, odegrała już swoją rolę i nie można było jej traktować jako punkt zaczepienia, gdyż liczyło się tu i teraz.
Melusine od kilku lat twardo stąpała po ziemi. To prawda - zdarzało jej się ulegać kaprysom, które charakterystyczne były dla młodego wieku, jednak była ich w pełni świadoma, miała nad tym kontrolę i to właśnie z nią najczęściej utożsamiana była dorosłość. W końcu człowiek sam o sobie decyduje, natomiast Vanitas tego nie robiła - brała od życia to, co jej ono posuwało, a przecież można było inaczej, prawda? Pochodzenie, choć przyklejo do ciebie pewną łatkę, nie było jednoznaczne z tym, że należy się jej trzymać. Być może był to też kolejny powodu przez który nie lubiła komedii romantycznych, bo nie tylko nie miały w sobie nic z automatyczności, ale ich bohaterowie również trzymali się utartego zachowania, nie uznając od niego ustępstw.
A czy z uczuciami nie było tak, że aby je przeżyć należało najpierw się na nie otworzyć? Melusine również nie miała w nich dużego doświadczenia, wiedziała, że kocha dziadków czy nawet Evelyn, choć nie była ona wzorem matczynej miłości, ale czy emocje jakimi darzyła najbliższych mogły umywać się do tych, jakie czuło się względem obcej osoby? Nie znała odpowiedzi na to pytanie, dlatego tak trudno było jej określić, jaka tak naprawdę relacja łączy ją z Siriusem. Niemniej nie zamierzała zaprzątać sobie tym obecnie głowy, swoją uwagę skupiając na brunetce, kiedy ta ponownie się odezwała.
Nie dało się ukryć, że słowa Van wywołały u dziewczyny pewien rodzaj zdumienia. - Masz na myśli to, że nikt tu nie mieszka? - dociekała, bo przecież tak naprawdę, żadne z pomieszczeń nie było tak naprawdę puste. W niektórych stały jeszcze podniszczone meble, w innych walały się śmieci i było też to miejsce, które zdawało się nie ustępować sile najeźdźców opuszczonego budynku, którzy zwykli nazywać się gośćmi. I wcale nie chodziło o to, że nie rozumiała tego, co chce przekazać jej kobieta, tyle tylko, że robiła to sposób zawiły, natomiast Melusine ceniła sobie bezpośredniość. Co dawała taka zabawa? Ostatecznie jedynie rozczarowanie, kiedy druga strona pewne rzeczy widziała inaczej.
O ile początkowo brunetka wydawała się nieco przerażona, tak z każdą upływającą sekundą ustępowało ono miejsca ekscytacji; adrenalina, która raz po raz trafiała do jej żył, jedynie potęgowała to uczucie. - Nie jesteś duchem, bo wciąż żyjesz - zaprzeczyła, czując narastającą irytację, kiedy po raz kolejny Irfy zwróciła się do niej w sposób, który pokazywał jej wyższość. Zacisnęła dłonie w piąstki, wyzbywając się resztki strachu - Po prostu powiedz, co masz na myśli - oznajmiła, może trochę niegrzecznie. Zwyczajnie poziom jej cierpliwości spadł do minimum.

autor

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Rejestrowała jej reakcje. Znała je zbyt dobrze. Zaciskane pięści. Spojrzenie. Wszystko, to pokazywało, że jej jednodniowa dziewczyna zaczyna wreszcie zachowywać się jak przystało na mieszkańca tego miejsca. Wreszcie. Do tego Darzyła od początku i udało się. Była gotowa. Oderwała się od swojego uprzedniego miejsca i zaczęła liczyć na głos każdy krok, jaki zrobiła. Przemierzyła pokój wzdłuż i szerz, a następnie spojrzała na nią pytająco -Widzisz? Tutaj oficjalnie masz miejsce na parę dorosłych osób, pomimo że z zewnątrz strych jest, o wiele większy. Co oznacza...- Zamilkła podchodząc do jednej ze ścian, o jaką najzwyczajniej się oparła i zniknęła dziewczynie, z oczu.
Vi bowiem znalazła się w zupełnie innym pomieszczeniu. Przypominało ono oczywiście rozmiarem to, z jakiego przyszyły, lecz umeblowanie było zupełnie inne. Zabawki, kartki papieru pokryte rysunkami. Książki walające się wszędzie. Czasem można było ujrzeć jakieś puszki po napojach czy nawet coś, co przypominało miejsce do spania złożone, z pościeli, koców oraz poduszek. Gdy tylko jej towarzyszka wreszcie wejdzie właśnie, to zobaczą jej oczy oraz Vi siedzącą na zbyt małym stoliku gładzącą jedną ze ścian, na jakiej były wycięte nożem czy innym narzędziem linie, a przy nich parę inicjałów. Przyglądała się im z czymś na wzór czułości, lecz gdy tylko zdała sobie sprawę, z czyjejś obecności zabrała dłoń i posłała jej uśmiech. -Witam w pierwszym pokoju.- Oznajmiła jednocześnie wskazując dłonią by się rozgościła na swój sposób czy też pozwiedzała, o ile ma taką chęć. -Fajne miejsce nie?-Spytała, wstając, ze stolika tylko i wyłącznie po to, aby przejść parę kroków i bez większych oporów pozwolić sobie opaść na zakurzone posłanie. -Dalej jest tak samo niewygodne, jak wtedy- powiedziała bardziej do siebie niż do niej, lecz szybko dodała już głośniej -Czytałaś kiedyś Piotrusia Pana?

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Reakcja Melusine, w odczuciu samej dziewczyny zupełnie nie pasowała do miejsca, w którym się znajdowały. Według niej było zwyczajnie smutne i należało mu współczuć, że właściciele zostawili go na pastwę takich osób, jak one. Osób, które nie tylko nie znały dokładnej historii tego domu, a przede wszystkim nie potrafiły uszanować spokoju, jaki niewątpliwie po latach wysługi mu się należał. Natomiast złość, jaką czuła wynikała przede wszystkim z podejścia starszej kobiety do jej osoby, bo ta traktowała ją, jak dziecko. To, zaraz po rozkazach, było jedną z najbardziej irytujących Mel rzeczy.
Niemniej porzuciła wszystkie swoje myśli i uczucia na rzecz tego, co działo się wokół. Uważnie śledziła spojrzeniem jasnych oczu postać Vanitas, słuchając również wypowiadanych przez nią słów. Fakt, pomieszczenie było zbyt małe w porównaniu z niższą kondygnacją, jednak dla brunetki wydawało się to tak oczywiste, że nie sądziła, iż jest to ta tajemnica, którą jej towarzyszka próbuje przed nią odkryć. Był to dowód na to, jak zawisłość pytania może wprowadzić w błąd jego odbiorcę.
Instynktownie przygryzła dolną wargę, widząc jak tamta podchodzi do ściany, za którą sekundę później znika. Mel ściągnęła brwi, co było jawną oznaką zaskoczenia, jakie ciepłą falą rozlało się po drobnym, kobiecym ciele. Zrobiła krok naprzód, próbując odszukać miejsca, w którym dojrzeć można było tę subtelną różnice między farbą pokrywającą czerwone cegły z jakich zapewne wykonany był cały dom. Kiedy w końcu się jej udało, dotknęła dłonią ukrytych drzwi, wprawiając je w ruch.
Oba pomieszczenia wyraźnie się od siebie różniły, choć bardziej niż owych różnicach Mel skupiła uwagę na Vanitas, która z nieodgadnionym wyrazem twarzy wpatrywała się w oznaczenia zdobiące drewniane belki; prawdopodobnie ktoś celowo je nakreślił.
- Fakt - zgodziła się z nią, chociaż kiedy bliżej mu się przyjeżdżała, miała wrażenie, jakby czas się tu zatrzymał, tyle, że na etapie bycia dzieckiem, było to bardzo uderzające, a pomiędzy tym wszystkim była Vanitas, pytająca o Piotrusia Pana. Pennifold zaśmiała się, co było odrobinę nietaktowne, ale szczere.
-Babcia mi to kiedyś czytała, też myślisz, że to był strasznie naiwny? - zapytała, jednocześnie zdradzając swoją opinię na temat bajkowej postaci.

autor

Awatar użytkownika
31
175

mechanik

Chuck's Auto Repai

south park

Post

Leżała na prowizorycznym posłaniu wpatrując się w znajomy sufit przez dłuższą chwilę. Dobrze pamiętała, to miejsce oraz ładunek emocjonalny, jaki nosi. Prawie tak samo dobrze jak znała książkę, o jaką zapytała swoją małą naiwną towarzyszkę. -Widzisz moja piękna- Podjęła niedbałym ruchem ręki wskazując jej miejsce koło siebie. Jeśli zechce, to odnajdzie tam miejsce dla siebie, a jeśli nie cóż. Jakoś przeżyje jej własny wybór. -Znam wersję bez tego zadufanego w sobie dzieciaka. Opowiada ona, o dzwoneczku -matce- oraz jej dzieciach. Jakoś musiała sobie radzić bez tego palanta- Roześmiała się wesoło zakładając dłonie za głowę tylko i wyłącznie po to, aby móc lepiej przyglądać się dziewczynie przed sobą. W sumie niezależnie od tego gdzie była w tej chwili zawsze będzie przed Vi. Urok ułożenia posłania w miejscu strategicznym, aby można było posiadać całe pomieszczenie pod kontrolą. Przez chwilę nawet pozwoliła sobie wrócić do starych czasów gdy przebywała tutaj, z kimś zupełnie innym. Tak jak wtedy tak i teraz leżała beztrosko rozwalona w tym samym miejscu słuchając dziecięcego szczebiotu. Wtedy jednak była, o wiele młodsza oraz bardziej zaślepiona problemami, jakim musiała sprostać. Teraz natomiast była już o wiele starsza, a co za tym idzie jej myśli już nie były takie chaotyczne jak wtedy. -To miejsce jeszcze parę lat temu było niczym drzewo, z tamtej książki. Oddalone od świata, złych piratów czy nawet indian. Wiem dziwne porównanie. - Zamilkła po raz kolejny w przeciągu paru minut i znów wykonała niedbały gest dłonią wskazując stertę książek pozostawionych na ziemi -Tam spoczywa cały dziecięcy świat- wyjaśniła spokojnie zdając sobie sprawę, że w tej stercie można znaleźć książki jeszcze starsze od niej samej. Były, to pozostałości po wszystkich istotach jakie znajdowały tutaj swój dom. Przynajmniej cztery pokolenia dzieciaków bawiło się tutaj i uciekało od problemów. Później miejsce popadło w niełaskę, a może po prostu dzieci zapomniały, o nim? Sama do końca nie wiedziała. Jedno było pewne. Jej rocznik był ostatnim, jaki wypełniał, to wnętrze beztroskim śmiechem. Później była już tylko pustka, cisza oraz smutne dorastanie, jakie ciągnęło za sobą jedynie rozkład. -Jak myślisz co jest w reszcie pomieszczeń skoro, to zdaje się takie przyjemne i beztroskie? - Spytała, z nieukrywaną ciekawością wymalowaną w spojrzeniu oraz głosie. Chciała poznać jej wizję, jaka możliwe, że kiełkowała pod tą urokliwą czupryną.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#20

Uchwycić na fotografii ducha, czy nie każdy fotograf, nie każdy artysta o tym marzy? Autumn o tym marzyła, sądząc że takie spotkanie i uwiecznienie istoty nadprzyrodzonej na fotografii mogłoby wywołać o niej sławę w całym świecie fotografów. Zawsze marzyła o tym, by być sławną w tym gronie i wystawiać swoje fotografie na wystawach, tylko jeden grzech sprawił, że nie kształciła się w tym kierunku. Ale nie zaprzestała wykonywania zdjęć, pozostając wierną swojej pasji. Halloween to był idealny czas na uchwycenie przebierańców, ale także i prawdziwego ducha, bo czy to nie w ten dzień ludzie, wampiry i duchy bawią się razem nieświadomi swojej rasy? Przebrała się zatem za złodziejkę, taką z simsów oczywiście i wybrała się wraz ze swoim aparatem do opuszczonego domu znajdującego się w South Park. Mówili że jest to dom nawiedzony, zatem była pewna że to właśnie tutaj będzie w stanie uchwycić ducha z prawdziwego zdarzenia, a nie zwykłego przebierańca. Nasłuchiwała jakiś czas pod domem czy aby jakieś dzieci, tudzież nastolatkowie nie postanowili zrobić sobie w tym miejscu jakiejś zabawy, ale jedyne co dochodziło do jej uszu to cisza, oznaczała że jest on całkowicie opuszczony. Weszła do środka, a drzwi za nią zaskrzypiały. Obejrzała się do tyłu, lecz nikogo za nią nie było. Skierowała zatem swoje kroki dalej, wiedziona intuicją i gdy wydawało jej się że ujrzała jakiś ruch to podążyła za nim, trzymając aparat w pogotowiu. I gdy w jednym z pokoi zobaczyła ciemną postać, jakiś cień to od razu oślepiła ją blaskiem flesza swojej lustrzanki, robiąc jej zdjęcie. Ale czy ducha można oślepić?

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „South Park”