WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

- - - Brzeg rzeki znajdujący się niedaleko poza granicami miasteczka. W tym samym miejscu nagrana została scena, w której na tafli wody znalezione zostają dryfujące zwłoki zamordowanej Teresy Banks.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Zrywanie o świcie, o dziwo nie wprowadzało Lionela w stan nadmiernej irytacji; wszak nie był on laikiem, świeżakiem w świecie militarnych wyrzeczeń, a pieprzonym pracoholikiem, dla którego wezwanie w środku nocy było czymś nadzwyczajnie normalnym, bacząc na same realia pracy rzecz jasna.
Ubrawszy się zatem nieco pospiesznie - w wygodną bluzę, spodnie jeansowe i na to ciepłą czarną kurtkę, bo zima przecież dawała się wszystkim mieszkańcom we znaki; nieco zaspany jeszcze, opuścił progi mieszkalne zajmowanego apartamentowca. Jakoś zbytnio nie chciało mu się gadać przez telefon, więc rzucił jedynie co i jak, bo przecież Ethel została poinformowana o wezwaniu. Crane oznajmił jej jedynie, że po drodze zahaczy o jej dom, że zgarnie ją, aby nie musieli się wśród mroźnych zamieci tułać niepotrzebnie dwoma autami - skoro i tak zostali sobie przypisani jako partnerzy zawodowi, z czego do końca mężczyzna nie był zadowolony. Ale jak mus, to mus.
Mieli się udać za miasto, do Wind River. Lio wiedział tylko, że odnaleziono tam zwłoki. Nic poza tym. Tak więc, dzień miał się rozpocząć od pierwszorzędnych widoków.
Postawiwszy sobie kołnierz od kurtki, aby choć trochę uchronić się przed zimnem, mężczyzna począł odśnieżać swój środek transportu, by w odstępie jakiś dziesięciu minut wyruszyć w obszary zamieszkiwane przez pannę Farrow. O dziwo, ta tak jak i on była już na nogach. Zwarta i przygotowana w milczeniu zajęła miejsce pasażera. Sprawna klimatyzacja nie pozwalała im zamarznąć, a śnieg coraz bezczelniej walił w szybę. Wycieraczki raz po raz skręcały to w jedną to drugą stronę, aby zmieść ten biały puch. Srogo ich w tym roku obdarzyła natura, bo przecież Seattle w głównej mierze kojarzyło się z deszczem, nawet i zimową porą.
- Coś czuję, że dowody to mamy pięknie zamaskowane - oczywiście pił do otrzymanego wcześniej wezwania. Coś tak prozaicznego jak opady śniegu skutecznie zacierały wszelakiej maści ślady, a jawiący się od dwóch dni mróz; i to nie byle jaki, także niczego nie ułatwiał. Nawet sekcja zwłok niekiedy dawała marne efekty. Oby w tym wypadku było inaczej, bowiem Lionel nienawidził, gdy śledztwo zatrzymywało się w martwym punkcie i to już na samym wstępie.
Droga za miasto, oczywiście cała zaśnieżona, zaprowadziła ich w okolicę sławetnego Wind River - jeśli pragnąłeś ukryć zwłoki niewiernej żony, to wspomniana rzeka zdawała się być do tego idealnym miejscem.
Owe motto zabłysło gdzieś w umyśle Crane'a, lecz ten nie podzielił się tymi wybrednymi żartami ze swoją towarzyszką.
W oddali, na poboczu, przy małym lasku mieniły się czerwono-niebieskie światła radiowozów. Tuż obok nich znajdowała się karetka, a żółta taśma skutecznie odgradzała przed wejściem w tamtejsze rejony.
Lionel zaparkował auto w okolicy policyjnych pojazdów i po wyjściu na zewnątrz, odruchowo nasunął kaptur na głowę. Już po chwili do ich towarzystwa dołączył młody funkcjonariusz, który podał im dłoń na powitanie.
- Co mamy? - Lio zagaił wstępnie, następnie podążając krok w krok za policjantem.
- Zwłoki prawdopodobnie nastolatka znalezione u brzegu Wind River przez przypadkowych spacerowiczów...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdę powiedziawszy, Panna Farrow nigdy nie miała problemu z jakimkolwiek wcześniejszym wstawaniem. Niezależnie od pory, podczas której przyszło jej stawić się na wezwanie, zawsze była na czas. Mało kto zdawał sobie w ogóle sprawę z tego, że ta kobieta była typowym "rannym ptaszkiem" Jej poranki zazwyczaj zawsze wyglądały tak samo. Wstawała o świcie, zaliczała poranną toaletę, a zaraz po niej, wybiegała z domu, aby na świeżym powietrzu oddać się temu, co lubiła najbardziej. Bieganie dawało jej niezłego kopa, policjantka wręcz uwielbiała tę formę codziennej aktywności, która na stałe wpisała się w jej codzienną rutynę.
Dzisiejszy poranek jednak różnił się nieco od tych wszystkich poprzednich. Śnieg dawał się ostatnio we znaki praktycznie każdemu. Nie ominęło to także naszej zainteresowanej, która przez owe intensywne swoją drogą opady, zmuszona była do chwilowego zawieszenia swojej ulubionej aktywności. Zamiast niej, miała chwilę na to, aby zjeść chociażby śniadanie. W trakcie posiłku, Ciemnowłosa otrzymała wezwanie, a zaraz po nim, telefon od swojego partnera. Widząc na wyświetlaczu jego imię, skrzywiła się nieco, ale ostatecznie odebrała, bo przecież musiała, prawda? Po ekspresowej wręcz wymianie zdań, kobieta poczęła szykować się do wyjścia, zanim jednak na dobre opuściła swoje mieszkanie, zrobiła coś, co być może zaskoczy mężczyznę, ale taki był przecież jej cel.
Wsiadając w milczeniu do samochodu Lionela, kobieta podała mu niewielki termos, który skrywał w swoim wnętrzu świeżo zaparzoną, czarną kawę z dodatkiem cukru, czyli taką, jaką Crane zwykł pijać na co dzień. Ona sama posiadała podobny z tym, że jej kawa była bez cukru. - Być może masz rację. Ja jednak liczę na to, że nasi chłopcy coś tam jednak dla nas znajdą. W przeciwnym razie, będziemy po prostu w dupie...- Mruknęła pół żartem, pół serio, ciesząc się jednocześnie smakiem gorącego, aromatycznego napoju.
Dojeżdżając na miejsce, Ethel ruszyła śladem Lio, jednak po wymianie podstawowych grzeczności z młodym policjantem, dotarło do niej, że czeka ich naprawdę trudna sprawa. Na jakiekolwiek dowody, nie mieli co liczyć. (Tak, tak Lio miał rację, nawet jeśli kobieta nie chciała otwarcie tego przyznać...) Szczęście? Raczej mało prawdopodobne. W dodatku, jakby tego było mało, po odkryciu tożsamości zamordowanej nastolatki, wciąż będzie na nich czekać rozmowa z jej rodzicami, a tego Farrow wyjątkowo w tej robocie nie lubiła, ponieważ w takich chwilach, kobieta nie bardzo wiedziała, jak się zachować. Działo się tak przede wszystkim dlatego, że Ethel nie posiadała potomstwa, a co za tym idzie, nie potrafiła postawić się na miejscu tych, którzy swoją pociechę tracą. - Powiedz mi chociaż, że macie coś dla nas? Cokolwiek? - Zwróciła się do młodego funkcjonariusza z wyczuwalną nadzieją w głosie, licząc jednocześnie na to, że faktycznie odrobinę im się tego dnia poszczęści.
<style> @import url('https://fonts.googleapis.com/css?family=Abel|Arizonia'); .foralba59 {border-spacing: 1.5mm; width: 230px; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.foralba59 td:first-child {vertical-align: bottom;}.foralba59 td {vertical-align: top;}.wielka59d {position: relative; width: 120px; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555;}.wielka59c {position: relative; width: 120px; font-family: arizonia; font-size: 23px; line-height: 15px; color: #995555; text-align: right; text-shadow: 1px 1px 0px rgba(221,204,187,0.3); margin-bottom: 5px;}.mruczanka59a {width: 75px; font-family: abel; font-size: 7px; line-height: 10px; color: rgba(0,0,0,0.9); text-align: left; text-transform: uppercase; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555; padding: 5px;}.mru59 {color: grey; font-size: 6px; line-height: 10px; text-decoration: none; opacity: 0.8;}</style><center><table class="foralba59"><tr><td><div class="wielka59c">Ethel Farrow</div><img class="wielka59d" src="https://i.ibb.co/12WQs5Y/received-20904 ... d><td><div class="mruczanka59a">Then I heard your heart beating, you were in the darkness too, so I stayed in the darkness with you...</div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru59"></a></td></tr></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Był wdzięczny za otrzymaną kawę, o której sam po prostu zapomniał, kiedy w pośpiechu opuszczał swe lokum przy Belltown. Zastrzyk kofeiny mógł mu się przydać, zważywszy na zawodowe realia chociażby, a także wczesną porę dnia. Gorący napój miał i inne właściwości - rozgrzewał idealnie, kiedy na zewnątrz temperatura spadła już poniżej zera. Lio poczęstował się otrzymanym podarkiem, gdy oboje z Ethel przemieszczali się leśną ścieżką tuż za funkcjonariuszem policji, Ten miał ich przecież doprowadzić do meritum, na główną scenę tego groteskowego przedstawienia.
Wystarczył zaledwie jeden łyk, by Crane wyłapał, iż jego kawa smakuje idealnie; dokładnie jak ta, którą każdego dnia zwykł przyrządzać - mocna, o intensywnym aromacie, bez mleka czy śmietanki, ale za to z jedną łyżeczką cukru.
Kątem oka łypnął podejrzliwie na pannę Farrow podążającą u jego boku. Była ona bardziej dociekliwa niż mu się wcześniej wydawało, skoro zaledwie po kilku dobach współpracy wydedukowała na podstawie obserwacji, jaką kawę pija jej partner. Lionel zatem zanotował w swej pamięci istotny element, a mianowicie, by dobrze maskował się przy kobiecie, jeśli zdarzy mu się jakiekolwiek wykroczenie.
- Jakaś parka wybrała się na poranną przechadzkę u brzegu Wind River - zaczął ich policyjny towarzysz - I wtedy wpadli na ciało.
Detektyw Crane podniósł swój skupiony wzrok na scenerię rozgrywającą się za gęstymi drzewami (wcześniej był zajęty spoglądaniem pod nogi, bowiem las skrywał wiele niekorzystnych niespodzianek. Teraz dodatkowo udekorowanych śniegiem, a więc nie trudno było o jakiś iście prymitywny wypadek). Wokół roiło się od pracowników służb mundurowych, techników kryminalistycznych, gdzie dwoje z nich właśnie wykonywało zdjęcia zwłokom. Gdy to uczynili, to do ciała zbliżył się tutejszy patolog, którego Lionel bardzo dobrze znał; wszak współpracowali ze sobą od dobrych kilku lat.
- Cześć, Pete - w innych, zapewne bardziej korzystnych okolicznościach podałby mu rękę na powitanie, jednakże ten krótko przystrzyżony mężczyzna miał na swoich dłoniach rękawiczki, coby nie zostawić śladów na miejscu zbrodni.
- Cześć wam. Przykry widok, co?
Crane wiedział do czego ten się odniósł, albowiem przed nimi na pokrytej mrozem oraz śniegiem ziemi spodziewała młoda dziewczyna, będąca w podobnym wieku do córki Lio. Jej oczy były zamknięte a całe ciało sine oraz obrzmiałe, prawdopodobnie od zbyt długiego spoczywania pod powierzchnią wody. Była naga, acz skóra nie zaznaczona przez rany cięte bądź kłute, za to przez klatkę piersiową przechodziła sporych rozmiarów lina po szyciu; tak jakby ktoś dostał się do jej wnętrza, by bez skrępowania wypatroszyć z tego, co uważał za niezwykle cenne.
Lio momentalnie zamknął termos, tak jakby kawa przestała mu smakować. Zrobiło mu się gorąco, lecz nie od spożytego napoju; serce zaś poczęło kołatać w jego piersi. Był zawodowcem, toteż zawsze podchodził profesjonalnie do swej pracy. Z chłodem i bez emocji, aż do teraz, bowiem nastolatka bardzo przypominała jego jedyną córkę, a zwodniczy umysł na momencie podesłał mu kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt różnych obrazów, które umiejscawiały Lily zamiast tej dziewczyny...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Choć tak naprawdę mało kto zdawał sobie w ogóle z tego sprawę, Panna Farrow w rzeczywistości, była doskonałym wręcz obserwatorem. Co wcale nie znaczyło również, że zamiast pracować, ta godzinami wpatrywała się potajemnie w Lionela. Bez przesady. Ona po prostu, najzwyczajniej w świecie, lubiła obserwować osoby, z którymi miała na co dzień styczność. Parszywy los niestety tak chciał i uczynił z tych dwojga partnerów zawodowych, co znacznie komplikowało codzienną egzystencję tejże dwójki samotników. Jednak teraz po kilku już wspólnie spędzonych dniach na czynnej służbie, Ethel powoli zaczynała przyzwyczajać się do stałej "obecności" Crane'a, a przede wszystkim także akceptować obecny stan rzeczy. Co wcale nie było dla tej kobiety łatwe, biorąc pod uwagę niedawną i dosyć podejrzaną śmierć Bena, z której policjantka jeszcze nie do końca się otrząsnęła.
Choć, gdyby miała być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, to trzeba by było otwarcie przyznać, że obserwowanie Lio w jego niewiedzy oczywiście, było całkiem przyjemnym i nawet odrobinę zabawnym zajęciem. Właśnie dzięki temu Ciemnowłosa, wyłapała pewne zależności, czy nawyki tego mężczyzny.
Wracając jednak do wydarzeń chwili obecnej, to że jakaś przypadkowa para, wybrała się na zapewne romantyczny spacer do takiego miejsca, jak to nie było wcale niczym nadzwyczajnym. Jednak znalezienie ciała, było dla nich dosyć traumatycznym przeżyciem i o tym detektyw była absolutnie przekonana. - Czy ktoś już ich przesłuchał? - Idąc u boku swojego partnera, kobieta również z uwagą spoglądała pod swoje nogi, aby przypadkiem nie zaliczyć jakiegoś spektakularnego upadku na twarz. Bądź co bądź, nigdy nie wiadomo, jakie pułapki mogą na nią czyhać pod tą warstwą śnieżnobiałego puchu.
W momencie, w którym to Lio rozmawiał z dobrze jej znanym patologiem, Farrow pochyliła się nad ciałem zmarłej nastolatki, aby odrobinę bardziej mu się przyjrzeć. Co zaskakujące, takowe widoki nie robiły na niej większego wrażenia. Decydując się na taki, a nie inny zawód, doskonale zdawała sobie sprawę z czym zapewne przyjdzie jej się mierzyć. Dlatego też podchodziła do swojej pracy z dużym dystansem.
Niestety nie uszedł uwadze kobiety ten dosyć znaczący szczegół w postaci ogromnych zmiarów szycia, przechodzącego przez całą długość klatki piersiowej ofiary. Aż strach pomyśleć, co ta biedna dziewczyna musiała przejść, zanim jej oprawcy zakończyli te katusze? Bydlaki.
Podnosząc się do pozycji stojącej, Ethel jakby odruchowo zerknęła na swojego partnera. Wyraz jego twarzy wyraźnie zaniepokoił kobietę. W pierwszym odruchu, detektyw chciała ułożyć dłoń na ramieniu mężczyzny, w kojącym geście. Ostatecznie jednak zabrakło jej przysłowiowej odwagi i po tym, jak się zawahała, schowała nieco drżącą od zimna dłoń z powrotem do kieszeni swojego płaszcza. Nie zamierzała jednak bezczynnie się temu wszystkiemu przyglądać. Dlatego też nie myśląc wiele nad ewentualnymi konsekwencjami swojego czynu, czy też być może negatywną reakcją Lio, kobieta przysunęła się nieco bardziej do niego, a następnie wyszeptała wprost do jego ucha: - Wszystko w porządku? - Słowa wypowiadane były szeptem colowo, gdyż ich odbiorcą miał być sam zainteresowany, a nie wszyscy tu obecni, postronni ludzie.
Ethel była autentycznie przejęta niecodzienną reakcją Crane'a. W jej chwilowym zainteresowaniu, na próżno było szukać jakiejkolwiek złośliwości, a raczej troskę i obawę? Tak, ta dziwna mieszanka uczuć, wyraźnie przebijała się przez ten mur, jakim na co dzień otaczała się kobieta. Wpatrując się swoimi kocimi oczyma w sylwetkę mężczyzny, Ciemnowłosa gdzieś tam w duchu, liczyła na to, że ten nie pogryzie jej za to zadane przed momentem pytanie...
<style> @import url('https://fonts.googleapis.com/css?family=Abel|Arizonia'); .foralba59 {border-spacing: 1.5mm; width: 230px; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.foralba59 td:first-child {vertical-align: bottom;}.foralba59 td {vertical-align: top;}.wielka59d {position: relative; width: 120px; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555;}.wielka59c {position: relative; width: 120px; font-family: arizonia; font-size: 23px; line-height: 15px; color: #995555; text-align: right; text-shadow: 1px 1px 0px rgba(221,204,187,0.3); margin-bottom: 5px;}.mruczanka59a {width: 75px; font-family: abel; font-size: 7px; line-height: 10px; color: rgba(0,0,0,0.9); text-align: left; text-transform: uppercase; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555; padding: 5px;}.mru59 {color: grey; font-size: 6px; line-height: 10px; text-decoration: none; opacity: 0.8;}</style><center><table class="foralba59"><tr><td><div class="wielka59c">Ethel Farrow</div><img class="wielka59d" src="https://i.ibb.co/12WQs5Y/received-20904 ... d><td><div class="mruczanka59a">Then I heard your heart beating, you were in the darkness too, so I stayed in the darkness with you...</div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru59"></a></td></tr></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wdech i wydech...
Policz kurwa, Crane do dziesięciu.

Nie działa.
W uszach dudniło od gromadzącej się adrenaliny. Serce zaś wykonywało serię jakże gwałtownych ruchów. W gardle mu zaschło, choć przed chwilę bez zbędnego pośpiechu sączył ciepłą, aromatyczną kawę; teraz jednak czuł, jak żołądek wywraca się na drugą stronę, a jego zawartość podstępnie pcha się ku górze. aż posmak obrzydliwej żółci wypełnił jego usta.
Daj spokój! Przecież się teraz nie porzygasz, co?
Zdarzyło mu się to raz. Na początku jego kariery, kiedy to pracował jeszcze w departamencie jako zwykły funkcjonariusz policji. Jego pierwsze zwłoki. Wezwanie. Z pozoru zwyczajne - głupie włamanie w jednej z najbogatszych dzielnic Seattle. Lio spodziewał się fanfarów, stanięcia oko w oko z włamywaczem, którego mógłby aresztować; zamiast tego zastał zmasakrowane zwłoki żony właściciela posiadłości. Były one ukryte w piwnicy, a Crane na ten widok puścił zwyczajnie pawia; i to na miejscu zbrodni. Był wtedy młody i niedoświadczony, bo każdemu przecież to się zdarzyło, nieprawdaż?
Teraz nie był już zbyt pewnym siebie chłystkiem. Lata temu otrzymał i tytuł ojca, toteż podświadomie utożsamił ofiarę z własną córką, nawet jeśli nie powinien.
Starał się jakoś wrócić do otaczającej go i jakże brutalnej rzeczywistości. Wzdrygając się lekko na dźwięk głosu kobiety, jakby mocniej ścisnął palce na dzierżonym termosie. Wzrok miał nieco nieobecny, acz wciąż czujny. Zmarszczył swoje brwi, przyjmując tym samym wrażenie groźniejszej aparycji.
- Zimno - burknął jedynie, a w ramach potwierdzenia jakoś szczelnie opatulił się szalikiem, nasuwając także kaptur n głowę. - Możesz wstępnie coś nakreślić? - - tutaj zwrócił się do patologa, oczekując, miał nadzieję, że satysfakcjonującej odpowiedzi.
Pete cmoknął głośno i zmieniając nieco swoją pozycję, dłonią wskazał na rozcięcie przebiegające wzdłuż klatki piersiowej młodej dziewczyny.
- Szycie wykonane profesjonalne. Takie widuje się jedynie w prosektorium, podczas wykonywania sekcji. Na przedramionach widnieją ślady po wkuciach - na chwilę uniósł jedną z rąk zamordowanej, aby ukazać im prawdziwość własnych zawodowych spekulacji - Wydaje mi się zatem, że padła ofiarą czarnego rynku. A raczej ludzi, którzy tam handlują narządami. Śladów walki nie widać. Nie ma innych urazów. Co do gwałtu, to nie jestem pewny. Więcej wam powiem później.
Lio kiwnął w zrozumieniu swą głową, nie siląc się już na jakiekolwiek pogawędki. Otrzymali tyle, co mogli. Reszta miała dotrzeć do nich w formie raportu.
Tym razem skierował się do policyjnych techników, którzy badali pozostawione na miejscu ślady.
- Macie coś? - zagaił krótko, starając się jakoś nie myśleć o Lily.
- Pełno wszystkiego, Crane. Każdego dnia przyłazi tu sporo ludzi. Zbieramy jednak wszystko, co możliwe, choć to nieco jak syzyfowa praca.
- Dajcie z siebie wszystko, bo może akurat trafimy na sprawcę - przyznał, aczkolwiek nie robił sobie jakoś większych nadziei, bo same warunki atmosferyczne ścierały jednoznacznie możliwe dowody.
Na momencie swój wzrok utkwił w dwójce młodych osób. Kobiecie i mężczyźnie, którzy z dala od tego zgiełku, acz widoczni kilkanaście metrów dalej, w niemałym szoku, udzielali informacji jednemu z policjantów. To zapewne oni odnaleźli ciało.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Być może...nie. Z całą pewnością, Ethel nie znała swojego nowego partnera na tyle, aby wiedzieć co obecnie dzieje się w jego głowie i to był fakt, ale ślepa również nie była i swoje własne wnioski wyciągnąć potrafiła. Jedno w tej dziwnej sytuacji było pewne - coś ewidentnie nie grało i to bardzo. Zachowanie Crane'a było delikatnie rzecz ujmując, dość alarmujące i raczej mało spotykane. Ale cóż kobieta mogła na to poradzić? Prawdę powiedziawszy, jeżeli detektyw miałaby być szczera chociażby w stosunku do samej siebie, bo przecież otwarcie nigdy, za nic w świecie by mu tego nie powiedziała, to zmuszona była przyznać, że jego zdawkowa, wymijająca wręcz odpowiedź naprawdę ją zawiodła. Szczerze? Farrow jakoś nie spodziewała się fajerwerków, ale jedno słowo? Serio? Ten człowiek jest zdecydowanie straconym przypadkiem. Dlatego też od tej chwili, Ciemnowłosa obiecała samej sobie, że nie wyjdzie więcej poza tą zawodową sferę, przynajmniej nie jeżeli sprawa będzie dotyczyła tego konkretnego człowieka. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie była nawet bardziej, niż prosta. Otóż, było jej najzwyczajniej w świecie głupio za to, że w ogóle próbowała dociec co mu dolega. Nie powinna była tego robić. Nie w przypadku Lio.
Ethel przywiązywała ogromną wagę do tego, aby skutecznie maskować swoje prawdziwe odczucia. Zwłaszcza, jeśli prowadziła jakąś trudną sprawę. Jej również zdarzało się uciekać z miejsca zbrodni, czy wymiotować na widok zmasakrowanych zwłok, lecz z czasem uodporniła się na ludzkie okrucieństwo na tyle, że teraz owe widoki nie robią już na niej takiego wrażenia. Choć szczerze mówiąc, posiada mały problem. A mianowicie nienawidzi widoku zwęglonych zwłok. To zbyt wiele, nawet jak na nią i do dzisiaj, po latach spędzonych na czynnej służbie nadal walczy z uczuciem wszechogarniającego ją obrzydzenia i strachu, gdy przychodzi jej mierzyć się z podobnymi sprawami. Ale o tym już nikt nie musiał wiedzieć, prawda?
Ciemnowłosa po tej wpadce, odsunęła się nieco od Crane'a, chcąc w ten sposób zwiąkszyć ten dystans, który niewątpliwie ich dzielił. Kobieta nie zapomniała jednak gdzie się znajduje i zamiast zastanawiać się nad zachowaniem swojego partnera, poczęła uważnie wsłuchiwać się w słowa wypowiadane przez patologa. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, oraz tego, że najprawdopodobniej będą mieć do czynienia z czarnym rynkiem, Farrow zanotowała w swej pamięci, aby po powrocie na komisariat od razu przetrząsnąć całe środowisko patologów, pracujących na terenie Seattle. To był dobry trop i mógł w niedalekiej przyszłości naprowadzić detektywów na jakiś istotny ślad w tej sprawie. Podążając w milczeniu za Lionelem, Ethel również w oddali zauważyła przesłuchiwaną parę, która najprawdopodobniej znalazła zwłoki nastolatki. - Może chciałbyś przesłuchać ich osobiście? - Zaproponowała, zerkając na niego katem oka. Kobieta pomyslała, że będzie to doskonala okazja do tego, aby w ten sposób odgonić od mężczyzny trapiące go sprawy, jeśli ten skupi się na przesłuchaniu. Plan był dobry, ale czy wypali? Cholera go tam wie... - Trzeba też przegonić stąd tych wszystkich gapiów. Niepotrzebnie kręcą się tutaj w poszukiwaniu taniej sensacji i zacierają przy tym możliwe ślady. - Mruknęła z niezadowoleniem, kręcąc przy tym głową z wyraźną dezaprobatą. - W tej chwili każdy, nawet najmniejszy ślad jest dla nas na wagę złota, więc nie możemy sobie na to pozwolić. Zajmę się tym...- Dodała jeszcze, po czym oddaliła się w kierunku powiększającej się grupki osób.
<style> @import url('https://fonts.googleapis.com/css?family=Abel|Arizonia'); .foralba59 {border-spacing: 1.5mm; width: 230px; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.foralba59 td:first-child {vertical-align: bottom;}.foralba59 td {vertical-align: top;}.wielka59d {position: relative; width: 120px; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555;}.wielka59c {position: relative; width: 120px; font-family: arizonia; font-size: 23px; line-height: 15px; color: #995555; text-align: right; text-shadow: 1px 1px 0px rgba(221,204,187,0.3); margin-bottom: 5px;}.mruczanka59a {width: 75px; font-family: abel; font-size: 7px; line-height: 10px; color: rgba(0,0,0,0.9); text-align: left; text-transform: uppercase; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555; padding: 5px;}.mru59 {color: grey; font-size: 6px; line-height: 10px; text-decoration: none; opacity: 0.8;}</style><center><table class="foralba59"><tr><td><div class="wielka59c">Ethel Farrow</div><img class="wielka59d" src="https://i.ibb.co/12WQs5Y/received-20904 ... d><td><div class="mruczanka59a">Then I heard your heart beating, you were in the darkness too, so I stayed in the darkness with you...</div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru59"></a></td></tr></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Lio nie czuł się dziś najlepiej, to fakt. Rzadko kiedy pozwalał sobie na przebłyski emocjonalności w tym zawodzie. Nie wciągał go także do sfery prywatnej i na odwrót. Był pieprzonym profesjonalistą, nadgorliwym służbistą. Dzisiaj jednak złamał przykazanie, podeptał towarzyszący mu od kilkunastu lat dekalog policyjny. Utożsamił córkę z ofiarą, bowiem ta wydała mu się łudząco podobna do dziewczyny, która teraz powinna już wyruszać do szkoły.
I oby tak było...
- Okropieństwo - wzdrygnął się lekko, gdy to wypowiadał, jakoby nieprzyjemny dreszcz nagle przeszył jego ciało. Ethel mogła pomyśleć, iż chodziło mu o ten wszechogarniający ziąb, jednakże Crane znowu pił do dzisiejszego znaleziska. Zerknąwszy lekko za siebie, na moment wzrok utkwił w poszkodowanej; przesunął nim po szytej ranie, w głowie odtwarzając wnioski wysnute tuż przed chwilą przez patologa.
Wykorzystano ją. Niczym przedmiot. Zabrano jej narządy, aby zapewne się wzbogacić, bowiem na czarnym rynku panował istny przepych.
Jeśli twój krewny znajdował się u kresu ziemskiej wędrówki, a lista oczekujących na nowe serce była cholernie długa, to lepiej było domknąć sprawę na nieco nielegalnym podłożu. Stąd też te niewyobrażalne ceny, a także niemalejący popyt na ludzkie wnętrzności.
Dziewczyna była młoda. Mając przed sobą świetlaną przyszłość, żyła i beztrosko. Nie spodziewała się takiego końca. Że ktoś utożsami ją z materialną rzeczą i niczym innym.
Lionel pośpiesznie odwrócił wzrok, aby nie zadręczać się ani widokiem, ani własnymi zbyt brutalnymi spekulacjami. Wolał skupić się w stu procentach na pracy, aby jak najszybciej znaleźć winowajcę owego bestialskiego mordu.
Słowa Ethel dotarły do niego jakby w zwolnionym tempie i mężczyzna potrzebował chwili, aby wyłapać ich właściwy sens. Czujne spojrzenie zaś przebiegło po zimowym krajobrazie, na tle białego puchu wyłapując ciemne punkty gapiów, którzy gromadząc się za żółtą, policyjną taśmą próbowali zobaczyć trupa. Crane zauważył też mężczyznę, który bez większej obiekcji, pod każdym możliwym kątem fotografował miejsce zbrodni. Szukając właściwych sensacji, zamierzał podkolorować to i owo. Piśmak z tutejszej gazety. Cholerny dziennikarz, mający się za bóstwo.
- Pieprzona hiena - ciemnowłosy warknął niczym rozjuszone, gotowe do ataku zwierzę, jakoby właśnie nabrał ochoty zatopić ostre krwi w grdyce tego skurwiela. Ochłonął jednak i to za sprawą jawiącego się mroźnego wiatru, dzięki czemu udało mu się zachować ten profesjonalny ton oraz wizerunek.
- Usuń tego dziennikarza, bo jeszcze dzisiaj, w specjalnym wydaniu dziennika, na pierwszej stronie błyśnie do nas zdjęcie zamordowanej. Co gorsza, nie znamy jej tożsamości i lepiej, aby jej rodzice nie dowiedzieli się o tragedii w tak prostacki i bezczelny sposób - wyjaśnił, nieznacznie marszcząc przy tym swoje brwi; po czym wsunął obie dłonie od kieszeni kurtki, aby choć trochę uchronić je przed zimnem i ruszył w stronę zakochanej i nieco zszokowanej znaleziskiem pary.
- Detektyw Crane - przedstawił się, gdy to dołączył do towarzystwa. Pokazał także swą odznakę, by potwierdzić tożsamość. Nie nosił przecież munduru, toteż w oczach tych młodych nie musiał wyglądać jak glina - Zadam wam teraz kilka pytań.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Każdy, kto ich znał, wiedział że minie od cholery czasu, zanim ta dwójka dojdzie do jakiegokolwiek porozumienia, o ile w ogóle do tego by doszło. Właśnie dlatego, kobiecie tym trudniej było zrozumieć, dlaczego przełożeni zdecydowali się na takie, a nie inne rozwiązanie? Połączenie ich ze sobą, było błędem, a o tym jak wielkim, mieli przekonać się zapewne wkrótce. Prawdę powiedziawszy, Ethel słyszała więcej złego na temat tego mężczyzny, niż dobrego i to w sumie, napawało ją coraz większymi obawami. Owszem, Lionel był świetnym gliną i tego nikt mu nigdy nie odbierze, ani temu nie zaprzeczy, lecz zdarzało mu się również działać nieprzepisowo, co stawiało go w dość niekorzystnym świetle. Przez to wszystko, Pani Detektyw nie miała dobrego zdania na temat swojego nowego partnera. Nie lubiła go i nie kryła się z tym. Zresztą, jakby na to nie patrzeć, sam Lio swoim postępowaniem i podejściem wcale jej tego nie ułatwiał.
Jednak po tych kilku długich, niczym wieczność, wspólnie spędzonych dniach coś zaczęło się zmieniać. Co takiego? Odpowiedź na to pytanie była nawet bardziej, niż prosta. Ciemnowłosa podczas swych potajemnych obserwacji, poczęła dostrzegać nie tylko wady Crane'a, ale również jego zalety, czy chociażby nawyki i przyzwyczajenia. Miewał swoje lepsze i gorsze dni, zresztą jak każdy, lecz przy tym wydał jej się bardziej ludzki. Dlatego też Ethel, poza zmianą własnego nastawienia, zaczęła również powoli wyciągać do swojego partnera tą przysłowiową "rękę na zgodę" Czy przyniesie to jakiekolwiek rezultaty, okaże się w niedalekiej przyszłości...
Farrow dostrzegając to negatywne, bojowe wręcz nastawienie Lio, niemalże od razu przystąpiła do działania. Kiedy każde z nich ruszyło w swoją stronę, kobieta poprosiła swych dwóch kolegów po fachu o pomoc w pozbyciu się tego pieprzonego dziennikarza z miejsca zbrodni. Ostatnią rzeczą, jakiej im teraz brakowało, to sensacja, zamieszczona na pierwszej stronie lokalnej gazety. - Panu już podziękujemy...- Odezwała się do pismaka niezbyt przyjaźnie, a nastepnie zwinęła mu aparat, wyjmując z niego kartę pamięci. - Rekwiruję to, jako dowód w prowadzonej przez nas sprawie. - Dodała, zwracając zszokowanemu mężczyźnie jego własność. Następnie funkcjonariusze towarzyszący Ethel, zaprowadzili "hienę" do samochodu, upewniając się przy tym, że na pewno opuścił miejsce zdarzenia. Kolejną sprawą do załatwienia na liście Pani Detektyw, był powiększający się z każdą kolejną, miającą minutą tłum gapiów, którym równiez trzeba było się odpowiednio zająć i to szybko. Kiedy w końcu Ethel oczyściła teren, zauważyła, że Lio zdążył już przesłuchać najważniejszych świadków i czeka na nią przy swoim samochodzie. Zmierzając w jego kierunku, kobieta wydała z siebie ciche westchnienie, ponieważ dotarło do niej, że przed nimi kolejna ciężka sprawa i wiele godzin żmudnej roboty za biurkiem...
<style> @import url('https://fonts.googleapis.com/css?family=Abel|Arizonia'); .foralba59 {border-spacing: 1.5mm; width: 230px; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.foralba59 td:first-child {vertical-align: bottom;}.foralba59 td {vertical-align: top;}.wielka59d {position: relative; width: 120px; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555;}.wielka59c {position: relative; width: 120px; font-family: arizonia; font-size: 23px; line-height: 15px; color: #995555; text-align: right; text-shadow: 1px 1px 0px rgba(221,204,187,0.3); margin-bottom: 5px;}.mruczanka59a {width: 75px; font-family: abel; font-size: 7px; line-height: 10px; color: rgba(0,0,0,0.9); text-align: left; text-transform: uppercase; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555; padding: 5px;}.mru59 {color: grey; font-size: 6px; line-height: 10px; text-decoration: none; opacity: 0.8;}</style><center><table class="foralba59"><tr><td><div class="wielka59c">Ethel Farrow</div><img class="wielka59d" src="https://i.ibb.co/12WQs5Y/received-20904 ... d><td><div class="mruczanka59a">Then I heard your heart beating, you were in the darkness too, so I stayed in the darkness with you...</div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru59"></a></td></tr></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Już opowiedzieliśmy... - gdy, młody mężczyzna próbował wymigać się od udzielenia detektywowi odpowiedzi na kilka krótkich, acz istotnych pytań, Lio nie pozwolił mu nawet na dokończenie jego własnych myśli. Bez pardonu i dość niegrzecznie wszedł mu w słowo.
- Ale nie mnie. Ja prowadzę to śledztwo - warknął wręcz i utkwił swe przenikliwie spojrzenie w przesłuchiwanym. Jego dziewczyna milczała; przestraszonym i zarazem nieco nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w Crane'a, kurczowo trzymając przy tym swojego faceta za ramię. Detektyw mógł przysiąc, że jeszcze chwila, a wspomniany nabawi się widocznych śladów na skórze, które pochodzić będą od przydługich paznokci kobiety. Ich ostrość przedostawała się nawet przez grube warstwy ubrań.
Był to odruch organizmu. Odzew ze strony układu nerwowego. Oboje byli w szoku, co rozumiał, aczkolwiek dla dobra sprawy musiał trzymać ten zawodowy fason, bowiem, każdy szczegół zdawał się tu być na wagę złota.
Lionel wziął sobie za cel najszybsze odnalezienie sprawcy bądź sprawców - bo ta dziewczyna była tak łudząca podobna do jego Lily.
- W porządku - mężczyzna początkowo wyprostował się, zapewne napinając mięśnie na swym ciele, jakoby przygotowywał się do starcia z przewyższającym go o pół głowy gliną, który wciąż ze surowym spojrzeniem, oczekiwał wyczerpujących odpowiedzi.
- Kiedy znaleźliście ciało? - Lionel wyciągnął swój granatowy i nieco podniszczony już notatnik, w którym zwykł zapisywać najważniejsze informacje. Z tej samej kieszeni wydobył także pozłacane pióro wieczne z bardzo osobistym grawerem; prezentem od córki na ostatnie urodziny.
- Jakieś dwie godziny wcześniej... Coś koło tego. Od razu zadzwoniliśmy pod 911.
Ciemnowłosy od razu zanotował, że od tamtej porty wciąż przebywali na ostrym mrozie. Roztrzęsieni nie tylko przerażającym znaleziskiem.
- Jeśli macie herbatę w termosie, to proszę podzielcie sią z tą dwójką - od razu zwrócił się do kręcących się nieopodal umundurowanych funkcjonariuszy - I gdy skończę z nimi rozmawiać, to odeskortujcie ich do domu, jasne?
Trzy odziane w czapki głowy kiwnęły na znak zgody, a młody mężczyzna zwrócił się do detektywa Crane'a.
- Dziękujemy. Nie wygląda pan na takiego miłego.
Lio wzniósł jedynie brew ku górze, co wytworzyło charakterystyczną zmarszczkę na jego czole.
- Może jestem dupkiem, ale empatii mi nie brakuje - dodał bez większego entuzjazmu, po czym pogrążył się ponownie w służbowej dyskusji - Widzieliście kogoś podejrzanego w okolicy? Czy jakąkolwiek żywą duszę? I co robiliście nad rzeką od tak wczesnej porze, hm?
- Nikogo. Tylko my. nie licząc kilku sztuk dzikich łań - mężczyzna zamilkł na krótki moment, jakoby w głowie właśnie przetwarzał te brutalniejsze obrazy. Koniuszkiem języka zwilżył swoje usta, które spierzchły i popękały od zimna, a gdy był gotowy to zabrał ponownie głos - Dzisiaj jest nasza rocznica, a ja chciałem się oświadczyć - odparł cicho, kobieta zaś bardziej się w niego wtuliła. Swą obecnością próbowała mu dodać otuchy oraz wsparcia - Uznałem, że to idealne miejsce. Piękne widoki. Zima, śnieg i pierwsze promienie porannego słońca. Zdążyliśmy zaledwie przejść się kawałek wzdłuż rzeki, porozmawiać o przyszłości...aż...aż znaleźliśmy JĄ...- z trudem przełknął ślinę i odruchowo obrócił się w kierunku spoczynku denatki. Dzięki kłębiącym się zewsząd technikom policyjnym, jej postać była odgrodzona od tego żywszego świata.
- Któryś z moich kolegów odwiezie was do domu - Lionel zdobył się jedynie na takowy tekst pożegnalny. W międzyczasie wcisnął notatnik wraz z piórem z powrotem do kieszeni i kiwnąwszy tej dwójce głową na pożegnanie, powolnie począł kierować się w stronę swojego samochodu. Śnieg uparcie skrzypiał pod jego ciężkimi butami, a ciągły zgiełk chaosu w ogóle nie odzwierciedlał melodii natury. Zwierzęta spłoszone nagłą obecnością ludzi pochowały się. Nawet ptaki jakoś przycichły i tylko z drzew obserwowały przebieg wydarzeń.
Crane zatrzymał się przy pojeździe i wyciągnąwszy paczkę fajek, poczęstował się jednym. Tyłek oparł o maskę, jakoby lekko na niej przysiadł i odpaliwszy te małe świństwo, zaciągnął się nim mocno. Bardzo potrzebował chwili nikotynowego odrętwienia. Wkrótce do jego towarzystwa dołączyła milcząca Ethel. Lio dostrzegł ją już z daleka. Charakterystyczna burza brązowych loków udekorowana była płatkami śniegu, przez co kobieta wyglądała jak postać wyjęta z jakiejś bajki. Tej podróżującej w mroźnej krainie.
- Będzie ciężko, Farrow. Kurewsko ciężko - mruknął, po czym podsunął paczkę papierosów swej koleżance praktycznie pod nos.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Szczerze powiedziawszy, Ethel była tak cholernie pochłonięta owym zadaniem, które bądź co bądź, sama sobie wyznaczyła, że kompletnie utraciła przy tym poczucie czasu. Kobieta nie miała nawet najmniejszego pojęcia, ileż to minęło, odkąd opuściła swojego partnera, aby rozprawić się z tą pieprzoną, szukającą taniej sensacji hieną, oraz tłumem gapiów, liczących na to, że uda im się "zobaczyć prawdziwego trupa". Niezależnie od trudów sytuacji, Pani Detektyw wbrew pozorom, szybko rozprawiła się z pismakiem, co sprawiło, że przysłowiowy kamień spadł z jej zdystansowanego na wszystko i wszystkich serca. Uporanie się z tłumem, to był pikuś w porównaniu z tym, co mogłoby się wydarzyć, gdyby Ciemnowłosa w porę nie zareagowała i nie "pożyczyła" sobie na moment aparatu, należacego do dziennikarza. Aż strach pomyśleć, jak bardzo mieliby przejebane, gdyby jakiekolwiek zdjęcia, znajdujące się na tym przeklętym aparacie fotograficznym, trafiły na pierwszą stronę ukazującej się codziennie gazety, bądź co gorsza, jakiegoś dziennika informacyjnego. Jakby na to nie patrzeć, dla tych dwojga funkcjonariuszy owa sprawa dopiero się rozpoczynała. Żadne z nich, póki co nie znało tożsamości zamordowanej nastolatki. Dlatego też nie mogli dopuścić do tego, aby rodzice, czy ktokolwiek z ewentualnych bliskich ofiary, dowiedziało się o jej śmierci w tak brutalny sposób, z gazety, czy telewizji, zupełnie pomijając przy tym fakt, że dana sytuacja, mogłaby dodatkowo skomplikować prowadzone przez nich dochodzenie jeszcze bardziej.
Dołączając do swojego partnera, Ethel przystanęła na chwilę obok niego, opierając się o jego auto w podobny sposób. Kiedy dotarły do niej słowa mężczyzny, kobieta niemalże od razu stwierdziła w myślach, że trudno byłoby się z nim nie zgodzić. Czekało ich żmudne i chujowe śledztwo, nad którym spędzą długie, niczym wieczność godziny, dni, a może i nawet tygodnie. Farrow stała tak przez chwilę w milczeniu, butem przesuwając po zbierającej się pokrywie białego puchu. Powróciła do rzeczywiśtości, gdy zobaczyła przed swym nosem paczkę fajek.
W pierwszej chwili, Ciemnowłosa zamierzała odmówić, lecz ostatecznie zrezygnowała i drżącymi od zimna palcami, wyjęła z paczki papierosa, następnie częstując się nim. Detektyw pozwoliła, aby Crane, obdarował ją także ogniem, którego ona przy sobie nie miała. Zresztą, dlaczego miałaby mieć, skoro na co dzień nie paliła? Szczerze mówiąc, jeśli by tak sięgnąć pamięcią, to Ethel ostatniego papierosa w ustach, miała przeszło trzy lata temu, kiedy to pewnego wieczoru, na tydzień przed planowanym ślubem razem z Darrenem zdecydowali o swoim rozstaniu. Od tamtej pory kobieta częstowała swoje płuca nikotyną tylko wtedy, gdy zmuszona była radzić sobie z silnym stresem. A takowy dopadł ją kilka dni temu, gdy u swych drzwi ujrzała niewidzianą od 15 lat siostrę, która na domiar złego była żoną brata stojącogo u jej boku faceta. Ależ to wszystko było popieprzone...
- Mam pewien plan. Coś, od czego moglibyśmy przynajmniej zacząć...- Odezwała się po dłuższej chwili milczenia, gasząc podeszwą swojego buta zdradziecki niedopałek. - Ale o tym opowiem Ci w drodze na komisariat. Jedźmy już, bo zaraz zamarznę tu na kość i stanę się marną dekoracją tego miejsca. - Dorzuciła pół żartem, pól serio, chcąc przy tym nieco rozładować tą napiętą między nimi atmosferę.
<style> @import url('https://fonts.googleapis.com/css?family=Abel|Arizonia'); .foralba59 {border-spacing: 1.5mm; width: 230px; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.foralba59 td:first-child {vertical-align: bottom;}.foralba59 td {vertical-align: top;}.wielka59d {position: relative; width: 120px; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555;}.wielka59c {position: relative; width: 120px; font-family: arizonia; font-size: 23px; line-height: 15px; color: #995555; text-align: right; text-shadow: 1px 1px 0px rgba(221,204,187,0.3); margin-bottom: 5px;}.mruczanka59a {width: 75px; font-family: abel; font-size: 7px; line-height: 10px; color: rgba(0,0,0,0.9); text-align: left; text-transform: uppercase; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555; padding: 5px;}.mru59 {color: grey; font-size: 6px; line-height: 10px; text-decoration: none; opacity: 0.8;}</style><center><table class="foralba59"><tr><td><div class="wielka59c">Ethel Farrow</div><img class="wielka59d" src="https://i.ibb.co/12WQs5Y/received-20904 ... d><td><div class="mruczanka59a">Then I heard your heart beating, you were in the darkness too, so I stayed in the darkness with you...</div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru59"></a></td></tr></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Masz. Zrobi Ci się lepiej - mruknął cicho, wymachując paczką czerwonych Marlboro przed kobiecym nosem. Nawet nie wiedział czy ta pali, choć wydawało mu się, że nie. Nie widział jej wychodzącej przed budynek departamentu, czy koczowania w palarni przy każdej możliwej okazji. To była raczej jego domena, bowiem od czasu rozwodu palił znacznie więcej. Wcześniej hamował się jako tako. Jego była żona nie znosiła zapachu fajek, toteż podczas pobytu w domu zmuszony był do odpalania się na balkonie. Tam miał swoje miejsce, tymczasową skrytkę, gdy chciał pobyć sam, gdy próbował uspokoić gonitwę chaotycznych myśli.
Teraz nie miał już nikogo, kto prawił mu morały o szkodliwości nadużywania nikotyny. Ojciec częstował wszystkich cygarami. Bracia też raczyli się smakiem papierosów, a Lily po prostu uparcie ignorowała charakterystyczną i niezbyt przyjemną woń unoszącą się nad jej ojcem.
- Udało Ci się przegonić tego dziennikarza? - ponownie zagaił i wydobywszy z kieszeni zapalniczkę, zaoferował swej towarzyszce ogień. Przez chwilę spoglądał jak końcówka fajki opala się, by następnie wydobyła się z niej smużka nieco mętnego, szarego dymu - Nie znamy tożsamości zamordowanej, więc byłoby lepiej, gdyby rodzina nie dowiedziała się o jej śmierci w tak kuriozalny sposób - wyjaśnił i przestąpiwszy z nogi na nogę, zmienił nieco swą pozycję siedzącą na masce auta - Wyobraź sobie, że przy śniadaniu oraz kawie, bierzesz do ręki gazetę, a na pierwszej stronie dostrzegasz, wprawdzie ocenzurowane ciało, ale ciało własnego dziecka - aż wzdrygnął się na samą myśl, czując nieprzyjemny dreszcz przechodzący wzdłuż kręgosłupa. Jemu łatwiej było wyobrazić sobie takową scenerię. Miał córkę. Praktycznie w takim samym wieku i chyba umarłby z rozpaczy, gdyby spotkałby ją takowy koszmar.
Zaciągnąwszy się po raz ostatni, niedopałek odrzucił na pokrytą śniegiem jezdnię. Przydeptał go jeszcze podeszwą ciężkiego buta, choć nie było to do końca konieczne, zważywszy na warunki atmosferyczne.
Kolejna cecha, którą mogła zauważyć już Ethel - Lionel wykazywał się pedantyzmem. Nie zawsze wprawdzie, bowiem nie miał zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, a przynajmniej takowych u niego nie zdiagnozowano. Mężczyzna cenił jedynie ład i dokładność. Wystarczyło zerknąć na papiery, które piętrzyły się niekiedy na jego biurku. Idealnie ułożone, w chronologii. Od dat, bądź alfabetycznie. Zależy do czego były mu ówcześnie potrzebne.
- No, zaintrygowałaś mnie, Farrow - kiwnął głową z uznaniem, po czym otrzepawszy buty ze śniegu, zasiadł na miejscu kierowcy. Kluczyk umieścił w stacyjce i uruchomił wycieraczki, aby te usunęły nadmiar białego puchu z przedniej szyby - A więc gadaj - zachęcił ją do zwierzeń w mało przekonujący sposób.

/zt
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jak widać na załączonym właśnie obrazku, pogoda nie rozpieszczała detektywów. Można by nawet z czystym sercem rzec, że była najzwyczajniej w świecie do dupy. Utrudniała dosłownie wszystko, ale niestety funkcjonarusze, reprezentujący stronę prawa, zmuszeni byli do pracy w niemalże każdych warunkach bez wyjątku. W końcu jakby na to nie patrzeć, w większości przypadków, potencjalni mordercy, również nie sugerowali się prognozami pogody.
Ethel nie przepadała za zimową porą, która nieodzownie wiązała się także z celebrowaniem Świąt Bożego Narodzenia, a te z kolei kobieta zawsze spędzała samotnie. Dlatego też nie kryła swojej radości z faktu, że ten cholerny, świąteczny szał nareszcie dobiegł końca. Pani Detektyw pewnie nadal trwałaby w swoim zamyśleniu, gdyby nie głos przydzielonego jej niedawno partnera, który skutecznie wyrwał ją z owego stanu, jednocześnie przywracając do otaczającej ich zewsząd rzeczywistości. - Szczerze? - Rzuciła krótko, spoglądając przy tym wprost na Lio. - Myślałam, że będzie z tym więcej zachodu, ale na całe szczęście, obeszło się bez większych komplikacji. - Ciemnowłosa odpowiedziała zgodnie z prawdą, wyjmując przy tym z kieszeni swojego płaszcza pewien drobiazg. Ujmując go w dwóch palcach, pokazała kartę wyjętą z aparatu fotograficznego dziennikarza. Gdy Lionel chciał się jej przyjrzeć nieco lepiej, kobieta szybciutko schowała ją z powrotem do kieszeni. - Eeee...nie! - Mruknęła, uśmiechając się przy tym zabawnie. - Na razie jest moja i może później pozwolę Ci się nią pobawić...- Dodała zadziornie, używając przy tym konspiracyjnego szeptu. Właśnie w tej chwili Ethel pokazywała mu prawdziwą dawno nieukazywaną twarz. Zaczepną, pewną siebie wredziznę, która uwielbniała wręcz zadzierać nosa. Po chwili jednak kobieta już nieco spoważniała, ciągnąc dalej podjęty przez Crane'a temat.
- Teraz jednak bardziej martwiłabym się tym tłumem gapiów, bo tutaj nie dam Ci stuprocentowej gwarancji, że któreś z tych idiotów nie strzeliło potajemnie fotki, którą później pochwali się w internecie... Kontynuowała z widocznym zmartwieniem, malującym się na jej zaróżowionej od zimna twarzy. Nie myśląc dłużej nad czymś, co być może wcale się nie wydarzy, jeśli oczywiście oboje będą mieć odrobinę szczęścia, kobieta zasiadła na miejscu pasażera, zapinając przy tym swój pas bezpieczeństwa. - Pomyślałam, że możemy przetrząstnąć całe środowisko, pracujących na terenie Seattle patologów. To cięcie na klatce piersiowej nastolatki, wykonał profesjonalista. Dlatego temu w pierwszej kolejności bym się przyjrzała. - Odpowiedziała po chwili namysłu, kiedy to mężczyzna powoli ruszał auto z miejsca.

zt x2
<style> @import url('https://fonts.googleapis.com/css?family=Abel|Arizonia'); .foralba59 {border-spacing: 1.5mm; width: 230px; margin-top: 20px; margin-bottom: 20px;}.foralba59 td:first-child {vertical-align: bottom;}.foralba59 td {vertical-align: top;}.wielka59d {position: relative; width: 120px; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555;}.wielka59c {position: relative; width: 120px; font-family: arizonia; font-size: 23px; line-height: 15px; color: #995555; text-align: right; text-shadow: 1px 1px 0px rgba(221,204,187,0.3); margin-bottom: 5px;}.mruczanka59a {width: 75px; font-family: abel; font-size: 7px; line-height: 10px; color: rgba(0,0,0,0.9); text-align: left; text-transform: uppercase; border: solid 1px #995555; box-shadow: 3px 3px 0px #995555; padding: 5px;}.mru59 {color: grey; font-size: 6px; line-height: 10px; text-decoration: none; opacity: 0.8;}</style><center><table class="foralba59"><tr><td><div class="wielka59c">Ethel Farrow</div><img class="wielka59d" src="https://i.ibb.co/12WQs5Y/received-20904 ... d><td><div class="mruczanka59a">Then I heard your heart beating, you were in the darkness too, so I stayed in the darkness with you...</div><a href="https://armia-mruczanki.tumblr.com" class="mru59"></a></td></tr></table></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Cztery nieodebrane połączenia. Z każdym dniem ilość nieodebranych telefonów malała. Ludzie chyba powoli przyzwyczajali się do myśli, że to nie był jedynie kilkudniowy wypad poza miasto żeby odpocząć. On nie chciał wracać. Miał dosyć. Był zmęczony ciągłą pogonią i wszystkim tym co przypominało o tamtym zdarzeniu. Musiał się uwolnić.
Miał odebrać z przedmieść części samochodowe. Dalej ostatnio się nawet nie miał zamiaru zapuszczać. Jechał wolno, a i tak gęste strugi deszczu, spływały po szybie, ograniczając widoczność. Wycieraczki nie wyrabiały. W dodatku zaczęło grzmieć. Błyskawice przecinały niebo co kilka sekund, a zaraz po tym rozlegał się huk. Nikomu nie życzyłby znaleźć się w lesie w taką pogodę. Zwłaszcza kiedy niebo spowite było mrokiem, a wokół nie widać żywej duszy. Dźwięki radia odbijały się po samochodzie, jakby podkreślały bezpieczny charakter jego wnętrza. Niemalże nie zauważył, że na poboczu zamajaczyła damska postać, desperacko machająca żeby się zatrzymał. Nawet teraz od razu ją rozpoznał. Od spotkania przed kilkoma miesiącami, mijali się kilkakrotnie na ulicy, czy w sklepie, nie wypowiadając do siebie nawet słowa. Chciała żeby był dla niej martwy, więc dla niej nie istniał. Mimo to, nie pozwoliłby żeby jego duma zagroziła jej życiu, a w tym momencie było naprawdę niebezpiecznie. Niech tylko piorun uderzy w pobliskie drzewo, a jej ciało padnie, smażąc się od środka na jego oczach. Zatrzymał się i uchylił okno.
- Nic Ci nie jest? - zapytał z rozbawieniem, obserwując jak strugi deszczu spływają jej po włosach i po policzkach. - W każdej chwili coś może Ci się stać. W taką pogodę nie powinno się wychodzić z domu, a już na pewno nie stać wśród drzew - prychnął, krzywiąc się kiedy kolejna błyskawica rozświetliła niebo. Po kilku sekundach nastąpił nieprzyjemny dla uszu, głośny huk. Wiedział, że się bała burzy. Jak bardzo musiała go zatem nienawidzić skoro wolała zostać tu sama i czekać na łut szczęścia, niż schować się bezpiecznie w jego samochodzie?
- Wsiądź do samochodu. Chyba masz jeszcze dla kogo żyć? - skinął głową na drzwi. W myślach liczył do dziesięciu żeby zachować spokój. Bo był pewien, że nie wsiądzie. Nie ona. Czasami swoim głupim uporem doprowadzała go do szału.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „North Bend”