WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam Bluejay nie zdążył sobie chyba jeszcze wyrobić konkretniejszej opinii na temat ekspresowego formatu randek. Po pierwszym spotkaniu, z pewnością należącym do tych raczej udanych, nie zaś takich, z których człowiek chce uciec pod pozorem spaceru do łazienki, by nigdy już nie wrócić, sceptycyzm, z jakim surfer dotarł do The Chelan Cafe zdecydowanie nieco osłabł. Nie dało się ukryć, że i orzeźwiające, mocne mojito trochę mu w tym pomogło - już nie tak spięty jak w pierwszych minutach, blondyn zaczynał bawić się coraz lepiej.
Co jednocześnie nie zmieniało faktu, że ledwie pięć minut zdawało mu się być po prostu niedorzecznie krótkim czasem! Zwykle podchodził do nowo poznanych osób - nieważne, czy była to atrakcyjna dziewczyna spotkana w barze przy plaży czy ekscentryczny staruszek dzielący z nim przedział w pociągu - z ciekawością, której zwyczajnie nie dało się nasycić w paręset sekund.
Nie znaczyło to jednak, że Bluejay podjął decyzję o dezercji z kawiarni. Na znak organizatorów posłusznie zmienił stolik, znajdując przy tym moment, by zapoznać się z krótkim opisem na wręczonej mu karteczce. Nie zdołał też zaraz powstrzymać ruchu brwi, łagodnie uniesionych w akcie pozytywnego zaskoczenia.
Aktywność fizyczna związana z wodą?!
Niezależnie od tego, czy to za sprawą przeznaczenia, czy po prostu wysiłku organizatorów, chyba nie mógł trafić lepiej.
Zajął miejsce przy stoliku dokładnie w tej chwili, w której na krzesło naprzeciwko opadła smukła, jasnowłosa dziewczyna o szlachetnych rysach twarzy, tylko podkreślonych pogodnym uśmiechem.
Tak. Chyba nie mógł trafić lepiej.
- Miło mi, Liz - uścisnął dłoń Milton pewnym, choć oczywiście nieprzerysowanym ruchem - Ja jestem Bluejay - zwykle "Blue", nigdy "Jay", chciał dodać, ale ugryzł się w język, uznając, że mogłoby to brzmieć dość pretensjonalnie. Nie był w końcu, do cholery, James'em Bond'em, żeby z przedstawiania się robić aż taką szopkę...
Mierzył dziewczynę uważnym spojrzeniem, a z każdym jej kolejnym słowem jego uśmiech tylko się poszerzał.
- Serio?! - tego typu zapewnienie działało na blondyna jak magiczne zaklęcie, jak płomień świecy na przygłupie ćmy, jak hipnotyczna melodia wygrywana wężom przez ich zaklinacza - Rewelacja. Tylko błagam, nie pozwól mi się rozkręcić, Liz... Jak już raz zacznę o surfowaniu, naprawdę ciężko mi się potem zamknąć - przyznał z rozbrajającą szczerością i zdrową dawką autoironii.
- Gorzej. W zasadzie nie miałem wyboru. Rodzice wychowali mnie na wegetarianina, weganizm przyszedł jakoś tak naturalnie, kilkanaście ładnych lat temu... - Kiwnął głową z pewną dumą z tego, że jego wybory żywnościowe nie były wynikiem pustego trendu czy kaprysu - Zdziwiłabyś się, jak wiele możliwości daje wegańska kuchnia! - zapewnił też zaraz.
-Ty mi powiedz... - podchwycił spojrzenie blondynki w naturalny, nienachalny sposób - Wybacz, nie przyniosłem dziś ze sobą referencji! - zażartował też zaraz, podtrzymując tym samym zaczepny ton rozmowy.
- A ty Liz, czym się zajmujesz? Oczywiście kiedy nie czytasz i nie grasz w siatkówkę...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie stresowała się tymi randkami, jednak po zmianie stolika poczuła się jakoś bardziej wyluzowana i swobodna. Bluejay od razu wpadł jej w oko. Nie chodziło tylko o fakt, że zdecydowanie zalicza się do przystojnych mężczyzn o tym łobuzerskim uśmiechu, ale od pierwszych słów złapali świetny kontakt. Pewnie poza uwielbieniem wody i surfingu niewiele ich łączyło, ale nie zmieniało to faktu, że biła od niego pozytywna energia.
- Moi znajomi zawsze dziwili się, że na wakacjach zamiast bezczynnego leżenia na plaży albo spędzania całego dnia przy barze z koktajlami wolę siedzieć w wodzie. Łapanie kolejnych fal sprawia, że chociaż na chwilę zapominam o wszystkim i czuję się taka wolna. Totalna kontrola. Tylko ja, deska i fale – sama mogła o tym mówić godzinami, ale była pewna, że on ją rozumie. Była ciekawa jakie są jego ulubione miejsca, czy preferuje przepełnione plaże czy może odnajduje miejsca gdzie panuje taka przyjemna cisza. Elizabeth uwielbiała dzikie, nieuczęszczane miejsca. Australia to było miejsce docelowe każdych wakacji. – Czy właśnie powiedziałeś, że nigdy nie zajadałeś się tymi ociekającymi tłuszczem hamburgerami? I nigdy nie próbowałeś się zbuntować? – to było dla niej zaskoczenie, większe niż wspólna pasja do łapania fal i spędzania czasu nad wodą. Znała wiele osób, które podążając za modą lubują się w takich dietach. Ograniczają białko, tłuszcz, mięso. Jednak dla niego to ewidentnie był styl życia a nie nowy pomysł na siebie.
- Może kiedyś mnie do niej przekonasz? – uniosła brew ku górze, posyłając w jego kierunku delikatny uśmiech. Jeśli faktycznie tak świetnie dogadywali się w pierwszej minucie randki, to już teraz wiedziała, że kolejne cztery miną bardzo szybko. Za szybko. Gdy zapytał o jej pracę upiła łyk swojego drinka i obróciła szklaneczkę w dłoniach. – Szczerze mówiąc to moją największą pasją jest chyba moja praca. Nie pisałam tego w formularzu by od pierwszej chwili nie wyjść na pracoholiczkę. Jednak chyba dłużej tego nie ukryję – zaśmiała się zaczesując za ucho jasny kosmyk. – Jestem adwokatem. Całe życie uciekałam przed przeznaczeniem by i tak skończyć prawo. Jak moi rodzice i dziadkowie. Taka rodzinna klątwa. A czym Ty się zajmujesz?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

W przeciwieństwie do jego własnej matki, Bluejay Krzyzanowski nigdy nie śmiał twierdzić, że jest obdarzony paranormalnymi zdolnościami i z łatwością przychodzi mu czytanie w myślach innych osób. Z jakiegoś względu - może pod wpływem roztaczanej przez blondynkę aury, tak dziwnie pasującej do jego własnej, lub też po prostu za sprawą zwyczajnego przypadku - miał jednak poczucie, iż byłby w stanie odgadnąć, nad czym dziewczyna zastanawia się mierząc go tak tym bystrym, skupionym spojrzeniem tęczówek w szczególnym odcieniu turkusu.
"W którym miejscu świata surfowało mu się najlepiej? Jaka była najwyższa fala, którą kiedykolwiek złapał? A najdłuższa? Najgroźniejsza? Czy był goofy, czy regular? Czy śmigał kiedyś w tunelu? Czy ujeżdżał Mavericki? Jak często?"
Czy nie takie bowiem pytania wykwitały w głowie większości pasjonatów surfingu przy spotkaniu z kimś kto, jak się okazywało, podzielał to hobby? Takie właśnie kwestie z całą pewnością zaprzątały teraz samego Krzyzanowskiego. I nie miał zamiaru więzić ich jedynie w umyśle, coraz bardziej ciekaw siedzącej vis a vis dziewczyny.
- W takim razie... Gdybyś miała wybrać tylko jedną plażę na całym świecie, na którą wolno byłoby ci wybierać się do końca życia... - zaczął, i teraz Milton faktycznie miała chyba prawo by zacząć przypuszczać, że potajemnie skanował jej myśli - Która by to była?
Dopiero wypowiedziawszy to pytanie pomyślał, że w sumie nie chciałby być zmuszonym by samodzielnie na nie odpowiadać - wybór był aż zbyt obszerny! Czy dało się w ogóle wybrać tylko jedną?
- Przyjmuję wyzwanie! - podjął natychmiast. Po ostatnim obiedzie, w trakcie którego nawet tak zaciętego mięsożercę jak Judah (będącego w dodatku nikim innym, jak szefem kuchni!), oswoił z wegańskimi wariacjami egzotycznych, balijskich dań, czuł się coraz pewniej w zakresie swych kulinarnych zdolności. - I powiedzmy, że miałem jedną próbę buntu... Ale poprzestańmy na tym, że nie skończyła się ona najlepiej - zaśmiał się krótko, machając lekko dłonią na znak, że "szkoda słów na ten temat". No chyba, że Liz naprawdę koniecznie chciała usłyszeć o tym jednym razie gdy Blue opchał się wraz z kumplami z liceum pizzą peperoni, a potem spędził sześć godzin rzygając dalej niż widział prosto w matczyną rabatę, za okno sypialni oraz, niestety, na jej drewnianą podłogę...
- Och, dlaczego myślisz, że miałabyś się z tym ukrywać? - zapytał ze szczerym zainteresowaniem - Przez długi czas utrzymywałem się częściowo z surfingu, trochę instruktorowałem, pracowałem w paru barach i jednej galerii sztuki... - wyliczył wszystko czym parał się za czasów mieszkania na Bali - Ale teraz... Zostałem belfrem, trochę śmieszna sprawa! Uczę geografii i biologii w liceum w Ballard.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Zadajesz bardzo trudne pytania – z trudem pohamowała uśmiech, który był oznaką zadowolenia i zaintrygowania. Uwielbiała mężczyzn dociekliwych, którzy potrafili podtrzymać ciekawą rozmowę. Elizabeth nie szukała dla siebie poważnych relacji, nie szukała stabilności, ale nawet w niezobowiązujących relacjach lubiła gdy jej partner miał do powiedzenia coś więcej niż temat pogody czy wczorajszego meczu. Pytanie o tą jedną jedyną plażę sprawiło, że przez chwilę w milczeniu mu się przyglądała, jednocześnie zastanawiając się nad odpowiedzią. - Treachery Beach. Jakieś trzy godziny na północ od Sydney – nie był to prosty wybór, w pobliżu również miała wiele ulubionych miejsc, ale to jedno szczególne miało dla niej wartość sentymentalną. Piękne krajobrazy, które nie zostały jeszcze zniszczone przed człowieka, żadnych zabudowań, jedynie małe drewniane domki, które można było wynająć w pobliżu plaży. Jedynie najtrwalsi fani surfingu decydowali się na takie wakacje z dala od cywilizacji.
- Moje życie kręci się wokół pracy a prawo dla wielu osób jest czymś nudnym i kompletnie nieinteresującym. Chciałbyś słuchać o tym jak wsadzam bandziorów do więzienia i walczę o sprawiedliwość? – zerknęła na niego wyraźnie rozbawiona, bo daleko było jej do takiego ideału. Ostatnio mało było spraw, którymi można było się pochwalić. Większość to standardowe potyczki dotyczące ubezpieczeń, odszkodowań i rozwody. Tych było aż nadto. Jednak w swojej karierze Liz nie zawsze działała po tej dobrej stronie i nie jeden winy uniknął kary dzięki jej zaangażowaniu i wytrwałości. – Uczysz w liceum? – to było dla niej kolejne zaskoczenie – Zaryzykuje, że masz w takim razie więcej ciekawych historii niż ja. Liceum to najgorszy okres w życiu nastolatka. Niby dorosły a jednak bardzo daleki od tego. Zresztą na pewno sam pamiętasz jak to jest mieć siedemnaście lat – uśmiechnęła się znacząco, bo nie wyglądał na aniołka, więc czy w szkole również taki był? Chociaż jakby tak się temu przyjrzeć to zapewne wszystkie jego uczennice starannie przygotowywały się do lekcji z tak przystojnym nauczycielem – W takim razie chciałabym zgłosić nieprzygotowanie. Mogę to odpracować na jakiś prywatnych korepetycjach? – zadziorny uśmiech ukryła upijając łyk drinka.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Mhmm... Worimi, co? - porozumiewawczo wspomniał nazwę parku narodowego, do którego należała plaża Treachery, przywołując w pamięci obraz szerokiej połaci złotego piasku, powyginanych wydmowym wiatrem roślin niskopiennych i kobaltowego bezkresu oceanu rozciągającego się od jednego krańca obszernej zatoki, do drugiego... W Australii był tylko dwa razy, ale zawsze przez dłuższy okres czasu; skoro już wydawał skrupulatnie odkładane dolary na bilety lotnicze, równie dobrze mógł przecież zostać tak dwa tygodnie... jak i dwa miesiące. Gotów poświęcić się dla pasji na różne sposoby, blondyn potrafił zaspokoić swój wegański apetyt niedrogimi potrawami, a i żadnych luksusów w rodzaju klimatyzowanego i wyposażonego w jacuzzi pokoju hotelowego, bynajmniej nie było mu potrzeba do szczęścia (wystarczył drewniany domek nad brzegiem, dzielony z bandą podobnych mu szaleńców albo nawet, jeśli było trzeba, tylne siedzenie surferskiego vana, o ile tylko dawało mu to możliwość złapania pierwszych porannych fal...) - A byłaś w Noosa Heads? Jedna z lepszych miejscówek, moim zdaniem, a i kompletnie nieoblegana!
Sącząc drinka i wsłuchując się w słowa Elizabeth, Blue rozprężał się coraz bardziej, w zasadzie zapominając, że są na randce błyskawicznej, nie zaś tradycyjnej - i że ich wspólny czas prędko dobiegnie końca.
- Liz, dlaczego mam wrażenie, że nawet słuchanie o najnudniejszych, ciągnących się w nieskończoność sprawach o alimenty albo jakieś inne... czy ja wiem... Prawa autorskie... Opowiadałabyś tak, że owszem, chciałbym o nich słuchać? - chyba nawet nie zdawał sobie z własnej kokieteryjności gdy, czując się coraz swobodniej w towarzystwie nowopoznanej dziewczyny, z niezobowiązującej pogawędki płynnie przechodził w lekki, lecz już coraz bardziej jednoznaczny flirt.
Na całe szczęście chyba nie był jedyną przy tym stoliku osobą, której było to w głowie. Słysząc filuterne pytanie Liz, pomyślał, że całe szczęście, że blondynka nie jest jednak jego uczennicą. Korepetycje korepetycjami, ale sposób, w który myślał teraz o niej byłby raczej nielegalny gdyby faktycznie znajdowali się w szkolnym kontekście.
- Myślę, że znajdziemy na to jakiś sposób - Zachichotał w brzeg szklanki z koktajlem, krótko, zawadiacko. Wiedział, że być może stąpa po cienkiej granicy, ale coś podpowiadało mu, że adwokatka ma dystans tak do siebie, jak i do całej tej sytuacji. Nie krępował się więc ze swoim prawie licealnym (cóż, kto z kim przestaje...) poczuciem humoru - Skoro prosisz, to dam ci jakieś zadanie dodatkowe z topografii. Wyżyn, nizin... Szczytów...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Prawdopodobieństwo, że będzie znał miejsce, o którym wspomniała było tak niewielkie, że przez chwilę wpatrywała się w niego badawczo. Naprawdę je znał czy może jednak czytał w jej myślach? Przytaknęła tylko skinieniem głowy i nie mogła powstrzymać tego zaciekawionego uśmiechu. Zdecydowanie widział, co powiedzieć by przykuć jej uwagę.
- Kto wie, może udam się tam w poszukiwaniu kolejnych przygód – zanotowała sobie w głowie miejsce o którym wspomniał, bo wbrew wszystkiemu nie była osobą, która często robi sobie wolne dłużej niż kilka dni. A i tak taki urlop musiała planować ze sporym wyprzedzeniem upewniając się, że wszystkie sprawy w kancelarii ma załatwione. Wiele razy zdarzało się, że nawet będąc na drugim końcu świata większość dnia spędzała na sprawdzaniu wiadomości lub szukaniu zasięgu by je przeczytać. Taką niestety miała pracę.
- Możemy to kiedyś wypróbować. Teraz mamy za mało czasu bym mogła Ci opowiedzieć nawet o tych najszybciej wygranych przeze mnie sprawach – ile im zostało? Minęły co najmniej ze dwie, więc w najlepszym przypadku wykorzystali już połowę czasu, który mieli na rozmowę. W takich chwilach jak ta żałowała, że nie są to zwykłe randki, gdzie sami mogą określić czas jaki spędzą przy danym stoliku. I o ile poprzednim razem bez problemu mogła się przesiąść tak teraz, czego by nie powiedzieli, będzie miała poczucie niedosytu. – Ewentualnie możemy się też założyć ile czasu Ci zajmie zanim uśniesz gdy będę streszczać Ci kolejne kodeksy – tym razem na jej twarzy zawitał rozbawiony uśmiech, bo nie znała osoby spoza grona prawniczego, który nie zanudziłby się przy takiej lekturze. O ile opowiadanie o rozprawach mogło wydawać się ciekawe, w końcu nie każda była nudna, to kodeksy usypiały po pierwszej stronie.
Bez problemu dostrzegała te wszystkie spojrzenia i uśmiechy, które próbował ukryć. Spostrzegawczość była jej mocną stroną, lubiła obserwować ludzi, ich reakcje na rozwój sytuacji i spojrzenia, z których wiele razy można było dowiedzieć się więcej niż z wypowiadanych słów. Opierając się łokciami o blat stolika, nachyliła się nieco nad nim nadając tej rozmowie nieco konspiracyjny ton. – Wydaje mi się, że dobry profesor przeprowadziłby najpierw jakiś egzamin by zbadać poziom wiedzy – nie sądziła, że ma jakieś braki w tych tematach, ale przecież ważniejsze było to co przekazywali sobie pomiędzy wierszami. – A co jeśli okazałoby się, że mam większą wiedzę na temat… topografii? - otwarcie ze sobą flirtowali a Liz ani przez chwilę nie poczuła się tym w żaden sposób skrępowana.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Dostrzegł to spojrzenie. Ostrożne, czujne, zabarwione niedowierzaniem. I skwitował je tylko minimalnym ruchem głowy - skinięciem krótkim, powolnym, jakby niemym potwierdzeniem, że i owszem.
Znał. Wiedział. Rozumiał.
To uczucie, o którym myślała, gdy wspominała o surfingu. Ten stan, który ogarniał człowieka - całkowicie, nieubłaganie - w momencie, w którym bose stopy dotykały powierzchni deski, dłonie wybijały się i pomagały ciału utrzymać perfekcyjny balans, wiatr smagał ogorzałą twarz i ramiona, a świat składał się nagle z niczego prócz wody, linii horyzontu i pędu. Bez celu, lecz z sensem. Przed siebie, ku przeznaczeniu, czymkolwiek by ono nie było. Tu i teraz; nieważne, czy ktoś patrzył - tłum gapiów na przykład, czy też było się w tej chwili samemu...
Nie. Wróć.
W tej chwili zawsze było się samemu. Ale nie samotnie.
Nie był żółtodziobem. Rookie'm, surfującym głównie po własnej tablicy na instagramie. Dla tego sportu... Nie, nie dla sportu. Dla tego stylu życia poświęcił niemal wszystko, co miał. Miłość. Rodzinę. Bezpieczeństwo związane z decyzją o pozostaniu w rodzimym kraju, w tej samej dzielnicy, w której stawiało się pierwsze kroki.
Oczywiste zatem, że znał Worimi. I pewnie większość plaż dokoła - jeśli nie z bezpośredniego doświadczenia, to przynajmniej z map i poleceń podziwianych przez siebie surferów.
- Jeśli tak, to przegrałem z kretesem! - roześmiał się lekko, unosząc otwarte dłonie na znak oddania jej zwycięstwa walkowerem - Jestem koszmarny pod tym względem. Mogę zasnąć w każdej chwili, daj mi tylko znać. I w każdym miejscu. Jak kamień, słowo daję!
Co, w pewnym sensie, było umiejętnością niezwykle przydatną. Nieraz zdarzało mu się bowiem kimać w oczekiwaniu na nadejście przypływu w warunkach cokolwiek spartańskich - na gołym piasku, pod osłoną prowizorycznej konstrukcji jakiegoś szałasiku, w chyboczącym się, nieszczelnym namiocie i tak dalej. Wszystko dla fal.
Wbrew swoim początkowym obawom - że się w tym wszystkim nie odnajdzie, że to nie dla niego, że nie będzie w stanie w kilka minut przywyknąć do takiego formatu poznawania nowych osób - bez większych zahamowań podchwycił flirciarski ton konwersacji. Podążał przy tym za ruchami ciała Elizabeth - gdy pochyliła się w jego stronę niby poufale, on zrobił to samo, nadstawiając ucha nie jak jakiś dopiero co poznany facet, lecz jak wspólnik w zbrodni.
- Większą niż ja? - parsknął zaczepnie, choć bynajmniej nie wykluczał takiej możliwości (cokolwiek, oczywiście, mieli na myśli mówiąc o topografii, bo Blue coraz bardziej wątpił, że chodziło im wyłącznie o zagadnienie map...) - Niemożliwe - Kontynuował, już samym spojrzeniem rzucając blondynce wyzwanie - Choć może faktycznie przydałby się jakiś test praktyczny. Nie wystawię ci przecież piątki w ciemno.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Sama przez moment pozwoliła sobie wrócić wspomnieniami do tego spokojnego miejsca, gdzie nie przeszkadzała jej ani samotność, ani brak współczesnej technologii ani otaczająca ją cisza. Dla kogoś kto całe swoje życie spędził w wielkiej metropolii, pracując w korporacji, gdzie liczyły się bardziej pieniądze niż ludzie to była istna ucieczka. Zazdrościła mu, że jego życie przepełnione było takimi chwilami gdy dla Liz były to jedynie krótkie i bardzo rzadkie wakacje.
- Musiałeś na swojej drodze trafiać na same kiepskie partnerki skoro zasypiasz w każdej chwili i w każdym miejscu – nie mogła się powstrzymać przed tą małą uszczypliwością, którą ozdobiła zadziornym uśmiechem. Może i recytowane kodeksy uśpiły by nawet osobę z bezsennością, jednak sposób w jakie by recytowała je dla niego niekoniecznie mogły działać w ten sposób. W końcu cechowała się ogromną podzielnością uwagi… Gdy Bluejay wykonał podobny ruch do niej, ponownie uśmiechnęła się przez chwilę wpatrując się w jego oczy. Jakby chciała wyczytać z nich coś jeszcze, coś co umykało wszystkim innym. Ktoś, kto obserwowałby ich z innej perspektywy wydawać się mogło, że tracą swój cenny czas na milczące spoglądanie w swoje oczy. Ale było w tym coś więcej niż krępująca cisza, gdy dwoje ludzi nie ma kompletnie o czym rozmawiać. Liz czuła, że z nim mogłaby przegadać cały wieczór nie tylko o najlepszych falach, pomysłach na inne sporty wodne czy spieraniu się nad zaletami i wadami wegańskiej diety. Mało kiedy łapała z kimś taki świetny kontakt, w dodatku z wzajemnością, bo jego zalotne uśmiechy i te dwuznaczne słowa nie umknęły jej uwadze.
- Dlaczego właściwie spędzasz walentynki na szybkich randkach w ciemno? – uniosła brew ku górze a z racji, że znajdowali się tak blisko siebie ściszyła głos prawie do szeptu. – I wolisz Blue czy Jay?
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Roześmiał się serdecznie, swobodnie, szczerze rozbawiony treścią drobnej złośliwości. No cóż, w punkt. Choć, bądź co bądź, czego innego miał się spodziewać po osobie, która zarabiała na życie właśnie dzięki trafnym ripostom, szybkim reakcjom i werbalnym ciosom z chirurgiczną niemal precyzją wymierzanym wprost w szczeliny w zbroi przeciwników? Być może był już trochę odurzony tym mojito - odwykł ostatnio od picia, głównie zniechęcony widokiem tego, co alkohol robił z jego matką i bratem - lub po prostu znajdował się pod silnym i wybitnie nieobiektywnym wrażeniem, jakie robiła na nim uroda Elizabeth - ale dostrzegał w jej oczach nie jeden, lecz kilka różnych rodzajów blasku. Była w nich filuterność, o tak, to z pewnością - zawadiackie iskierki niczym chochliki gotowe do psot. Ale był też ten inny rodzaj światła. Głębszy, stabilniejszy. Jakaś taka... jasność. Tak, to chyba było to słowo. Jasność spojrzenia typowa dla osób obdarzonych niestępionym intelektem, dodatkowo zmuszonych do codziennego używania go w pracy. Surfer odnosił wrażenie, że tak długo, jak bynajmniej nie musieliby z Elizabeth rozmawiać przez cały czas... zajęci, powiedzmy sobie, czynnościami wciąż oralnymi, ale niezwiązanymi z wokalizą samą w sobie..., to mieliby również o czym rozmawiać przez kolejne dwie godziny. Dwa dni. Miesiące, może? Nie zaś... Ile to? Siedemdziesiąt dwie sekundy?
- A może powinnaś potraktować to jako ostrzeżenie, że to ja jestem beznadziejny? - zagaił przekornie, z sugestią, że bez wahania pozwoliłby jej to sprawdzić, kryjącą się w zawadiackim uśmiechu.
- Zdecydowanie "Blue" - odparł, a potem zrobił coś, czego podejmował się naprawdę wyjątkowo rzadko: wysupłał z kieszeni jakiś ogryzeczek ołówka i zapisał podane Liz właśnie imię na papierowej serwetce. Pod nim postawił też zaraz rząd cyfr. Swój numer telefonu, nie konta, albo buta - tak gwoli absolutnej ścisłości - Szczerze? Śmieszna sprawa. Przegrałem zakład z kumplem - wyjaśnił szczerze - Choć w sumie, jakby się tak zastanowić, Liz... Może raczej go wygrałem?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Tak niewiele osób potrafiło utrzymywać dłuższy kontakt wzrokowy z (prawie) obcą osobą, że Elizabeth była naprawdę pod ogromnym wrażeniem jego pewności siebie. Mówił o sobie tak swobodnie, że ani przez chwilę nie podejrzewała go o kłamstwa lub koloryzowanie rzeczywistości. A przecież na pierwszych randkach, by zrobić jak najlepsze pierwsze wrażenie tak duża liczba osób na siłę próbowała eksponować swoje zalety i ukrywać wady. Nie zawsze udawało jej się wyłapać kłamstwa, czasami rozproszona jakimiś czynnikami zewnętrznymi stawała się mniej wyczulona na próbę oszustwa. Praca nauczyła ją dostrzegać gesty, na które inni nie zwracali uwagi. Ton głosu, nadmierna gestykulacja, uciekające na boki spojrzenie. Czasami nieświadomie próbowała wejść do głowy swojego rozmówcy, próbując dokopać się do miejsc, o których sam nie chciał mówić. Blue był niespotykaną jednostką, od którego biła niesamowita szczerość. A jego spojrzenie, tak intrygujące i zapewne kryjące jeszcze wiele zaskakujących faktów sprawiało, że nie miała ochoty ponownie zmieniać stolika i zaczynać wszystkiego od nowa.
- A może powinieneś posłuchać swojej własnej rady i być nieco ostrożniejszy? – odpowiedziała tą samą zaczepką, bo sama spędzała walentynki na szybkich randkach. Dla niej jednak był to dzień jak każdy inny, wymyślone komercyjne święto, podczas którego ludzie silili się na zbyt duże gesty. Miłość, chociaż tak odległa dla niej w temacie, powinna być pielęgnowana codziennie. Nie tylko od święta. - Chociaż nie, Ty lubisz to ryzyko i wpływanie na niebezpieczne wody – dodała po krótkiej chwili, uśmiechając się zadziornie. Nie chodziło tylko o randki w ciemno. Widziała w jego oczach te pragnienie przygody. To dlatego jego pasją był surfing, tak w praktyce niebezpieczny. Adrenalina go napędzała, dokładnie tak samo jak ją. I chyba właśnie z tego powodu Elizabeth nie zrezygnowała jeszcze z pracy w kancelarii. Nic nie mogło zastąpić tej ekscytacji, gdy wchodziła na salę sądową a w jej rękach był los innych ludzi. Adrenalina w jej żyłach, potyczka słowna, zadziorne i pełne pasji spojrzenie. Ta siła i pewność ukryta w tak drobnym ciele filigranowej blondynki.
Gdy Blue przesunął w jej stronę serwetkę, położyła na niej dłoń, przez chwilę pozwalając by końcówki ich palców się ze sobą zetknęły. To było aż niemożliwe, że znalazła tutaj osobę, którą tak dobrze rozumiała bez słów. Z pozoru dwa różne światy a łączyło ich tak wiele.
- Aż kusi mnie by zapytać czego dotyczył zakład – sama nie umiała już określić jak długo nie odrywają od siebie spojrzenia. – Ale coś czuję, że kończy nam się czas a ta historia może być nieco dłuższa – uśmiechnęła się w każdej chwili spodziewając się sygnału oznaczającego koniec randki.
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Bluejay, wytrwale podążając za przykładem regularnie obserwowanych przez siedemnaście lat mnichów drepczących do świątyń i ze świątyń zawsze punktualnie, zawsze na czas, a nigdy z zegarkiem lub, Boże uchowaj, stoperem w dłoni (czy też na nadgarstku, w przypadku tego pierwszego), miał dość niespotykane w zachodniej chemisferze podejście do czasu. Nie odmierzał go obsesyjnie, nie przywiązywał się do ściśle wyznaczanych terminów, do dat i godzin zapisanych na ściennym kalendarzu wściekle czerwonym pisakiem. Nie raz zresztą napytał sobie tym biedy wypełniając swoje belferskie obowiązki (czy raczej... nie wypełniając ich) - wiecznie spóźniony na pierwszą lekcję, wiecznie odpuszczający swoim studentom, gdy nie oddali czegoś na czas albo wpadali do klasy długo po pierwszym i drugim dzwonku.
Czas sobie, a on sobie. Kto by się przejmował czymś tak nieznaczącym w szerszej skali życia, jak minuty?
Ale... Niespodzianka. Teraz było inaczej - w tej chwili, niespodziewanej, przypadkowej - dzielonej teraz z jasnowłosą prawniczką. Zegar, na który surfer znów łypnął przezornie, zaczął mu przeszkadzać. Cholera. Czas był intruzem, wskazówki odmierzające kolejne sekundy na okrągłej tarczy - wrogami.
Chciałby móc zostać tu dłużej. Z Elizabeth. Pogadać, pomilczeć. Nie musieć muskać jej palców w takim pośpiechu, jakby spieszyli się na jakiś pociąg czy samolot.
Cholera!
- Chętnie ci ją opowiem, Liz - obiecał - Jeśli... gdy spotkamy się bez tych głupich obostrzeń.

/zt

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

Kod: Zaznacz cały

[center]<div class="wrapper" style="position: relative;">  <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/r6X9Hch.png"></div>
<br>
  <div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
[b]RANDKA NUMER III[/b]<BR>
[b]CZAS TRWANIA: [/b]13.02, 18:00 -  16.02, 18:00*[/center]

[size=67]* Po upłynięciu czasu nie ma możliwości dodania kolejnych postów w danej randce.
** Sugerowana długość posta to 1000-2000 znaków dla sprawności pisania. [/size]
Ostatnio zmieniony 2021-02-13, 18:07 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

-

my bedroom smells like rotten food and i guess so do i
Awatar użytkownika
19
172

nie mówimy o tym głośno

ale w obcych łóżkach śpi się najlepiej

south park

Post

randka III
<img src="https://i.pinimg.com/236x/e1/5b/70/e15b ... d1f6ff.jpg" width="200">

Błyskawica... i noc! Pierzchająca piękności,
Co błyskiem oka odrodziłaś moje serce,
Czyliż mam cię zobaczyć już tylko w wieczności?
Wciąż był nieco zagubiony po przebiegu poprzedniej randki. Jako osoba otwarta na nowe doświadczenia, starał się nie skreślać na początku żadnego układu, chociaż ten skórzany gorset odrobinę go przerażał. No cóż, z pewnością miał zamiar posprawdzać, co kryło się pod tymi linkami, które Conor miał mu przesłać, a co dalej? Tego nie był na razie pewien, a i samo dalsze roztrząsanie kwestii skórzanych fetyszy nie było też czymś na miejscu, biorąc pod uwagę, że ta dzisiejsza impreza jeszcze przecież nie dobiegła końca. Z całą masą dziwnych rzeczy pozapisywanych w zakładkach, był zatem gotowy na przeniesienie się do kolejnego stolika, gdzie czekać miało go kolejne, przedostatnie już najwyraźniej spotkanie.
Zasiadając na krześle, zaraz podparł się łokciem o blat, żeby oparłszy policzek o otwartą dłoń móc wypatrywać następnej randki. Musiał przestać być taki dociekliwy i wszędzie węszyć dawnych znajomych, to na pewno. Kiedy minęła pierwsza minuta, zaczął czuć się niekomfortowo, zwłaszcza, że wszyscy wokół już zaczęli rozmowę. Wyciągnął z kieszeni telefon, żeby mieć pod kontrolą godzinę. Wow. Czy to możliwe, że nawet na szybkich randkach został wystawiony? Na to wyglądało!
Gdyby te wypalone szare komórki prędzej połączyły z opisem na kartce wydarzenia z udziałem tej konkretnej osoby, z którą miał zaplanowane spotkanie, zapewne wcale nie denerwowałby się faktem, że jego randka postanowiła... najzwyczajniej w świecie się nie pojawić! Jednakże, czy fakt, że do tego zderzenia nie doszło nie był całkiem optymistyczny, jeśli wzięło się pod uwagę, w jakim stanie był (złym) i w jakim kończył (gorszym) za każdym razem, kiedy dane im było się spotkać?
Obrazek

autor

kaja

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/r6X9Hch.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
RANDKA NUMER IV - OSTATNIA<BR>
CZAS TRWANIA: 16.02, 18:30 - 19.02, 18:00*
* Po upłynięciu czasu nie ma możliwości dodania kolejnych postów w danej randce.
** Sugerowana długość posta to 1000-2000 znaków dla sprawności pisania.




</div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-02-16, 18:02 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/By9pN8r.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;hidden: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">
PODSUMOWANIE RANDEK W CIEMNO<BR>
Dziękujemy każdemu kto brał udział w walentynkowej zabawie. Mamy nadzieję, że dobrze się bawiliście, a wasze randki były ciekawe, pełne wrażeń i dostarczyły wam nowych relacji. Jeśli ktoś z was jeszcze nie brał udziału w walentynkowej loterii - możecie znaleźć ją TUTAJ i odebrać nagrodę.
Jednocześnie przykro nam, że niektórzy zrezygnowali z zabawy w trakcie, porzucili swoich partnerów w ciągu którejś randki lub nie pisali w ogóle. W związku z tym wyłącznie osoby, które napisały posta na KAŻDEJ Z CZTERECH RANDEK mają prawo odebrać punkty fabularne za czynny udział w evencie oraz dodatkowe 3 za każdą z nich (w sumie 12 punktów).
</div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-02-19, 18:38 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

-

Zablokowany

Wróć do „Speed Dating”