WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/uk3O09T.jpg" style="width: 300px; border: solid #e8e8e8 10px; border-radius: 15px;">
Ostatnio zmieniony 2021-02-07, 19:48 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

-

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jako że Żaklin bez dwóch zdań nie uczył się na błędach to i tym razem postanowił skorzystać z okazji wkręcenia się na kolejną imprezę w bliżej nieokreślonym towarzystwie. Z całą pewnością, w rodzinie Marquez rozsądku było na lekarstwo i każdy przedstawiciel tej jakże wspaniałej familii, prędzej czy później odwalał coś tak absurdalnego, że nagrodę Darwina wysyłają mu w drodze wyjątku za życia pocztą i to nawet nie za pobraniem. Idąc tym tropem, można by się zastanowić, za co Żaklin miałby, więc być nominowany tym razem? Otóż brunet ni stąd, ni zowąd zainteresował się tak absurdalną, jaką były randki organizowane w ciemno. Dwójka obcych sobie ludzi w okolicznościach sugerujących jakiekolwiek przyjazne odruchy, co może pójść nie tak? Tak, właśnie pocieszał się brunet, do momentu, gdy jego kędzierzawa czupryna zjeżyła się na dźwięk głosu jego randkowej partnerki. Kilka łyków wina, a panna z imieniem przywodzącym na myśl formacje roślinne strefy międzyzwrotnikowej, już snuła plany dotyczące ich szczęśliwego, wspólnego życia. Zaznaczyła, jak okropnie winien się czuć widząc ją z innym i zaznaczyła, iż zależy jej na pełnej adoracji. Nie tylko kwiaty i czekoladki, ale niemalże cyrograf jak gdyby związek oznaczał pełne osaczenie nie relację dwójki ludzi. Dodajmy, że znali się od kilku kwadransów. Tak, więc nie czekając dłużej, Marquez ewakuował się 'do toalety' na korytarzu lokalu zastając szaloną blondynkę, którą ostatni raz widział w pamiętne Halloween. Kto by pomyślał, że jednak wyszła z tego cało.
-Nie wiem jak ty, ale tym razem potrzebuję czegoś mocniejszego.- powitał swoją partnerkę w zbrodni, widząc, że minę ma równie nietęgą co on sam.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

<img src="https://i.imgur.com/4BvqcBE.png">

Walentynki. Ach, ten piękny czas w roku, którego Darby … w zasadzie po raz kolejny nie miała z kim spędzać. W ferworze randkowania zdecydowała jednak, że nie powinna siedzieć w ten dzień samotnie, dlatego też, podpuszczona przez jedną z koleżanek, postanowiła wybrać się na randkę w ciemno, Kolejną już randkę w ciemno – i miała szczerą nadzieję, że tym razem nieco bardziej udaną, niż poprzednia, bo chociaż Michael? (cholera, nadal nie pamiętała jego imienia), wydawał się naprawdę sympatycznym gościem, nie było między nimi absolutnie żadnej chemii. A może problem tkwił w tym, że myślała o kimś innym? O osobie, o której myśleć – zgodnie z umową – nigdy więcej nie powinna? Stop. Nie mogła po raz kolejny do tego wracać.
Walmsley miała pecha, co już nie powinno być zdziwieniem ani dla niej samej, ani dla nikogo innego. Jej życie składało się głównie z żenujących sytuacji, wiec i ten bal okazał się ogromnym rozczarowaniem. Co z tego, że przyszła wystrojona i z zachwytem przyglądała się dekoracjom? Co z tego, że wychodząc z domu, była pełna optymizmu? Jej towarzysz okazał się porażką. Po pierwsze, nie prezentował się najlepiej – nawet jeśli Darby zazwyczaj nie oceniała ludzi po wyglądzie, tak ten człowiek był zwyczajnie niezadbany – a po drugie, zadawał pytania, które były kompletnie nie na miejscu i na własne żarty reagował gromkim śmiechem. Musiała od niego uciec. Gdy wspomniała, że potrzebuje świeżego powietrza, na całe szczęście nie ruszył za nią, więc Walmsley mogła wtopić się w tłum i spokojnie poszukać baru. Po drodze natrafiła jednak na jednego z towarzyszów halloweenowej eskapady. – Yhm, hej. J … – zmarszczyła nos, próbując przypomnieć sobie jak mężczyzna, który postanowił przebrać się za wariata, miał na imię. – Zdecydowanie potrzebuję czegoś mocniejszego – przytaknęła, rozglądając się w międzyczasie za barem. – Najlepiej całej butelki – dodała jeszcze. Jeśli miała wrócić do mężczyzny, z którym tam przyszła, nie mogła zrobić tego na trzeźwo, ale … chociaż tak nakazywała zwyczajna, ludzka uprzejmość, chyba nie mogła zmusić się do tego kroku.
Ostatnio zmieniony 2021-02-28, 14:58 przez darby walmsley, łącznie zmieniany 1 raz.
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Walentynki w zasadzie nie sprawiały mu frajdy nawet w czasach, w których to miał z kim je celebrować. Zawsze wydawały mu się wymuszone, kiczowate i denne. We wszystkim chodziło tylko o to, by sprzedać jak najwięcej tandety, ale za to stanowiły całkiem niezły pretekst do zaręczyn. Mamy z głowy i prezent i zapamiętanie daty na przyszłe lata. Idealnie, prawda? Z tym że patrz punkt pierwszy, Żaklin nie bardzo miał okazję, by wprowadzić w życie te cwane rozwiązania.
Gdyby nie Hallowenowa partnerka Philipa, pewnie spędziły ten wieczór na wsłuchiwanie się w przezabawne anegdotki swojej randkowej partnerki, połączone z piciem niskoprocentowego alkoholu i jedzeniem równie kiczowatego co całe to przedsięwzięcie, Crème brûlée. Tak, więc Drabi totalnie spadła mu z nieba, a w odróżnieniu od Callie, nie złamała mu przy tym ręki, ani innej kończyny, którą wolał mieć jednak w całości.
- Żaklin, i zapamiętaj to na wypadek gdyby wzięli nas za parę Drabi. Chociaż jeśli się pomyślisz, może dostanę drinka na pocieszenie złamanego serca.- poinstruował ją, na wypadek ewentualnej wtopy. Jednak nie miał za złe tego, iż z trudem zapamiętała jego imię. Jej własne pamiętał tylko i wyłącznie dzięki Philipowi, który to przez całe Halloween dbał o jej bezpieczeństwo. Do czasu, aż wpadła do dziury, ale tego przecież już nasz wariat nie widział. Poza tym pewnie uznał, że najzwyczajniej w świecie onieśmielił ją swoją niepodważalnie imponującą aparycją. Jakby, kto nie byłby pod wrażeniem? - W takim razie na pewno się dogadamy.- uśmiechnął się, bo cholera on także potrzebował wypić kilka łyków czegoś konkretnego w ten jakże przygnębiający wieczór. A intuicja wyjątkowo podpowiadała mu, że blondynka będzie doskonałym wręcz kompanem w realizacji tego przedsięwzięcia. - Dawaj do tego stolika. Zastawili go jagnięciną a para, która go zarezerwowała, chyba ma kryzys i rozwiązuje go za lokalem. - no dobra trochę cebula, ale kto by nie skorzystał. Ci tutaj mieli obiad za kilka ładnych stówek, a tylko stygnął czekając na kogoś, kto się zlituje i uczyni z niego idealną zagryzkę do szocików. -Ja chyba nie nadaję się d takich imprez. Ostatnio wpadłem na klauna i żonę Clive’a, a teraz wcale nie jest lepiej. - stwierdził po chwili. Nie bardzo wiedział, czy w ogóle obchodzi ją to, co właśnie mówił, ale sam także potrzebował się wygadać.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Darby … nawet nie potrafiła stwierdzić, jak postrzega ten dzień. Nigdy nie była w poważnym związku, więc i z walentynkami miała raczej nie po drodze. Zazwyczaj kupowała po prostu butelkę wina, pudełko czekoladek i siadała przed telewizorem, puszczając denną komedię romantyczną i rozpływając się nad losem jej bohaterów. Klasyka gatunku.
Ten rok był jednak nieco inny – Walmsley zaczęła się starać, w całym tym dążeniu do szczęśliwego zakończenia. Przeprowadziła się do Seattle, pozmieniała wiele rzeczy, zaczęła sporo randkować, poznawać nowych ludzi … i wciąż było jej mało. W dość prosty sposób można jednak wysunąć wniosek, że momentami starała się za bardzo i przesadzała; jak tego wieczoru, narzucając sobie zdecydowanie zbyt duże wymagania. – Wybacz. Spotkaliśmy się w dość … dziwnych okolicznościach. Zapamiętałam klauny, dziurę, porwania i klatki pod sufitem. Mój umysł nie był w stanie udźwignąć niczego więcej – skomentowała, wykrzywiając usta w uśmiechu. Jednakże wizualnie skojarzyła go bardzo dobrze; chociaż z początku miała problem z poznaniem go bez sukienki i całej tej wariackiej otoczki. – Obiecuję, że nie złamię ci serca – dodała, cwaniackim tonem. Planowała je złamać komuś innemu – mężczyźnie, którego porzuciła wśród tłumu gości i do którego, teraz już na pewno, nie planowała wracać. Wolała towarzystwo Marqueza, zdecydowanie. – Och, niech zgadnę. Facet się nie oświadczył, więc kobieta zrobiła aferę? To niesamowite, jak ten dzień działa na ludzi. Nie ma pierścionka, więc równie dobrze można pogrzebać związek – zaśmiała się, jednocześnie siadając przy wskazanym przez Joaquina stoliku. – Jest też alkohol – dodała, z wyraźną satysfakcją. Tak, zdecydowanie byli uratowani! – Żonę … a, mówisz o bracie Philipa, tak? Znacie się? To znaczy z Philem. I Callie. Wybacz, ale niewiele pamiętam z tamtego wieczoru – westchnęła. Nie była to najbardziej udana impreza w jej życiu.
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Marquez lekceważył dzień świętego Walentego być może właśnie dlatego, że był już w nie jednym tak zwanym poważnym związku. W zasadzie chcąc doprecyzować jego odczucia względem tego święta, należałoby dodać, że nienawidził go coraz to intensywniej wraz z każdą zakończoną relacją. Jak gdyby każde miłosne niepowodzenie tylko uwypuklało dostrzegalną i bez tego, banalność tego kiczowatego, komercyjnego święta.
- Dziwnych to mało powiedziane, ale spokojnie rozumiem doskonale. Sam wolałbym nie wracać pamięcią do cyrkowego klauna i tej przedziwnej kolejki wagonikowej. Chociaż poznałem wtedy pewnego bruneta, swoją drogą ciekawe co u niego. - zamyślił się momentalnie, wracając wspomnieniami do posągowej sylwetki kędzierzawego jegomościa, który to pieszczotliwie nazywał go wariatem podczas tego pamiętnego Halloweenowego wypadu. Wciąż miał w pamięci jego niebanalny kostium i niby to od niechcenia zapiętą koszulę, jak gdyby przekonany o własnej doskonałości ubierał pierwsze, co wpadnie mu w ręce, wiedząc, że sukces i tak jest nieunikniony. Słowem, ideał.
Po chwili zamysłu Marquez jednak oprzytomniał, dochodząc do wniosku, że nie wypada zatracać się w świecie fantazji, kiedy to ma się towarzystwo. Uznał więc kilkukrotnie, by po chwili skierować swoje spojrzenie ponownie na Drabi.
- Z dwojga złego, wolę serce niż rękę. Dlatego lojalnie uprzedzam, dzisiaj nikogo nie ratuję. Giń, kto ma ginąć.- stwierdził ze śmiechem, ale serio zero zgrywania bohatera. Nie uśmiechało mu się po raz kolejny wymachiwać gipsem i rozpaczać nad przymusowym urlopem. Perspektywa miłosnej porażki, objadania się lodami i nadrabiania filmów z Julią Roberts była przy tym całkiem korzystną alternatywą. - A może oświadczył się, ale pierścionek był zbyt mały? Ewentualnie po byłej dziewczynie. To byłoby całkiem niezłe. Jednym obskoczyć wszystkie, aż któraś go w końcu przyjmie.- stwierdził, krzywiąc się nieznacznie. - Swoją drogą zaręczyny w walentynki są tak oryginalne jak poród w dzień matki, wolałbym chyba umrzeć w Zaduszki. - dodał, chwaląc się tym samym niespotykaną znajomością zwyczajów, których i tak nigdy nie praktykował. Czasem jednak zaszywał się w zakamarkach internetu, czytając o tym i owym, jak przystało na typowego nudziarza, książkowego mola. - Do pełna?- zapytał tylko dla zasady, polewając jej do szklanki trunek, który z całą pewnością powinien znaleźć się w kieliszku, jednak przezorny Marquez wiedział, że nie ma sensu rozdrabniać się na takie maciupeńkie szkiełka. Jak pić to za dwoje, jak okradać to milionera, a nie przydrożny warzywniak. - Znamy się, z Phillem i Clive’em, z Callie nie za dobrze. Właściwie nie skojarzyłem jej nawet na tej imprezie. A po ostatnim, zdecydowanie wolałbym zachować między nami dystans. - spuentował, bo państwo Thorton w rzeczy samej byli przedziwną parą. Parą, której towarzystwo najwyraźniej mu nie służyło.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pokręciła głową, jakby chcąc pozbyć się uporczywych wspomnień z minionego halloween; nie było sensu do tego wracać. Bardzo długo próbowała się otrząsnąć z traumy, jaką przeżyła, aczkolwiek jej działania okazywały się wielce nieskuteczne. Nadal miewała koszmary, o których niekoniecznie mówiła i z tego też powodu, do dnia dzisiejszego zasypiała przy zaświeconej lampce, skazując tym samym Chandlera na wyższe rachunki za prąd. Nie narzekał. I chyba nawet o tym nie wiedział – bo w innym wypadku niewątpliwie by ją wyśmiał. – Bruneta? Coś kojarzę. Miał na imię Robert, prawda? – zapytała, delikatnie marszcząc brwi przy próbie przypomnienia sobie czegoś więcej. Nie ma się jednak co oszukiwać – Darby Walmsley miała zdecydowanie ważniejsze rzeczy na głowie, tkwiąc w dziurze bez wyjścia. Gdy myślała że zginie, nie była się w stanie skupić an niczym innym. – Rozumiem, że ewentualnego wsparcia powinnam szukać gdzie indziej? – zapytała, unosząc kącik ust w uśmiechu; miała jednak szczerą nadzieję, że w imprezy walentynkowej wyjdą bez szwanku. Miała zdecydowanie inny klimat niż poprzednia, na której się spotkali – a tym samym wydawała się być znacznie bezpieczniejsza. – Coś ci się stało z ręką? – dopytała jeszcze, gdy dotarła do niej ta informacja. Dalszy fragment imprezy niestety ją ominął. – Być może zbyt tani? Albo inny, niż próbowała zasugerować? To też ma ponoć jakieś znaczenie. Wiesz, karaty i inne takie … nie znam się – bo co tu dużo mówić? Darby o drogiej biżuterii wiedziała tyle, co nic. Z wiadomych powodów nie kupowała sobie takich prezentów i również z wiadomych powodów ich nie dostawała. – Można też urodzić się w Boże Narodzenie i przez całe życie dostawać jeden prezent. Albo hm, 29ego lutego – wymieniała kolejne okoliczności, z wyrazem rozbawienia malującym się na twarzy. Zawsze zastanawiała się, jak to jest świętować raz na cztery lata! Jeszcze do niedawna myślała, że takie osoby starzeją się cztery razy wolniej, ale ktoś – zapewne Caleb – wyprowadził ją z błędu. Kiwnęła głową, gdy Joaquin zapytał o alkohol. Jasne, że do pełna! Nie było sensu się ograniczać, skoro brakował im siły na przetrwanie tej tragedii. – Jakim cudem nie spotkaliśmy się wcześniej, skoro Philip jest również moim przyjacielem? – ewidentnie była to wina Thorntona! Marquez wydawał się być fajnym człowiekiem, a ten nigdy nie wpadł na pomysł, żeby ich ze sobą poznać. Zamyśliła się na sekundę, wbijając wzrok w jakiś punkt w oddali. – Cholera – mruknęła, gdy z daleka zobaczyła człowieka, z którym była umówiona na randkę. Odruchowo skuliła się na krześle i odwracając w kierunku Joaquina, delikatnie pokręciła głową. – Czy to czas uciekać? – zapytała. Ale gdzie, jak? Ciężko było z tego wybrnąć. Aczkolwiek czy powinna przejmować się tym, że urazi czyjąś dumę? Niekoniecznie.
Ostatnio zmieniony 2021-02-22, 20:28 przez darby walmsley, łącznie zmieniany 1 raz.
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie zdziwiłabym się, więc gdyby w następnym roku spotkali się przypadkiem w podobnym gronie, a sceny z minionego Haloween powróciłyby do nich w najgorszy możliwy sposób. Kolejne godziny męki, totalnie w klimacie horroru klasy b? Zdecydowanie w stylu poczucia humoru Marqueza.
- Dokładnie tak, Robert. Mam nadzieję, że u niego wszystko dobrze.- zaszczebiotał rozmarzonym głosem, a tak serio to zupełnie normalnym głosem, ale wciąż miał nadzieję, że ciemnowłosy adonis z Halloween jest cały i zdrowy. Ze swoim niespotykanym wręcz brakiem szczęścia wątpiłby spotkał go dość prędko, lub w ogóle, ale co szkodzi mieć nadzieję? Seattle było przedziwnym miastem i kto wie kto lub co czeka na niego za rogiem. - To zależy. Nie wchodzę na drabiny, ani nic, co potencjalnie mogłoby doprowadzić do złamania, lub skręcenia, którejś z moich kończyn. Co do reszty możemy negocjować.- zaproponował wspaniałomyślnie, wszak nie zostawiły jej przecież na pastwę losu. Nie był aż taki egocentrykiem, jakim mógł się wydawać. Czasem zdarzały mu się odruchy miłosierdzia w sytuacjach innych niż w szpitalu, gdzie za pomoc bliźniemu dostawał pieniądze.
-Ta żona Klajwa, ona spadła mi na rękę. Farciara wyszła z tego w lepszym stanie niż ja.- odparł kwaśno, krzywiąc się przy tym wyraźnie. Czy miał żal do ciężarnej, że uniknęła poważnych obrażeń jego kosztem? Być może? Kto go tam wie.
- A to nie wiem. Stawiam na opcję po byłej, to byłby niezły dramat. Ewentualnie przy oświadczynach pomylił imię. Hit.- roześmiał się perliście, bo takie widowisko z chęcią obejrzałby podczas walentynkowego balu. Na szpitalnych korytarzach nie raz nie dwa widział tym podobne awantury i zawsze śledził je z niesłabnącym zainteresowaniem. Co poradzić, lubił dobre show i wcale się tego nie wstydził.
- Zaręczyny i ślub w urodziny, kiedy urodziłeś się święta to też niezła opcja. Nawet rocznicy świętować nie trzeba jakoś specjalnie. - cebula poziom Drabi i Żaklin. Zdecydowanie oboje powinni się przebranżowić i organizować wesela, jak by przyszłe życie pary młodej mogło odbyć się po kosztach. Cos czuję, że zbiliby na tym fortunę. -Dobre pytanie, możemy dyplomatycznie zrzucić winę na Klajwa.- zaproponował, bo jaki sens szukać winnych w kimś innym, kiedy najprościej zrzucić winę na nieobecnych? Powodów, dla których nie zdążyli się jeszcze poznać, pewnie była cała masa, ale po co być tak czepliwym? - Oho, twoja randka?- zapytał, przenosząc spojrzenie na nowoprzybyłego jegomościa. Biedaczek, gdyby wiedział, jak wielką klapą była jego walentynkowa randka, z pewnością w przyszłym roku po prostu zaszyły się w mieszkaniu przy jakimś mocnym trunku. Z całą pewnością miałby przed sobą jedno rozczarowanie mniej. - Myślę, że na nas już czas.- zarządził, podnosząc się z krzesła. Zdecydowanie nie marzył o tym, by dostać w gębę od zrozpaczonego amanta, któremu co by nie było, właśnie odbił partnerkę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wydawało jej się, że wspomniany mężczyzna przemknął przed jej oczami na balu, w którym właśnie brali udział, ale nie chciała sprzedawać fałszywych informacji i rozpalać w Joaquine złudnych nadziei, dlatego postanowiła się nie odzywać. Być może niesłusznie? Czy nie stawała czasem na drodze pięknej miłości? – Na pewno – odparła jedynie, lekko kiwając głową, przy rzucaniu tego raczej fałszywego zapewnienia; bo na dobrą sprawę, skąd mała wiedzieć? – Dobrze w takim razie, ze nie widzę tutaj żadnej – odpowiedziała, mając na myśli drabinę. Wcale nie musiał się obawiać nieprzewidzianych wspinaczek, a co za tym idzie – kolejnych złamań. Poza tym Walmsley nie sądziła, by mogło się zdarzyć coś złego. Ostatecznie wszystko prezentowało się pięknie, spokojnie i – przede wszystkim – bezpiecznie! – Co? – zapytała, nieco zieleniejąc na twarzy. Robiło jej się słabo, gdy tylko słyszała takie historie, nawet jeśli sama nie brała w nich udziału. Absolutnie nie mogłaby pracować szpitalu; miała zbyt słabą tolerancję na takie rzeczy. – Moglibyśmy się założyć, ale raczej nie ma sposobu, żebyśmy poznali prawdę – stwierdziła, wzruszając ramionami. Zresztą, raczej nie miałaby nic, co mogłaby postawić na swoją opcję w tej konkurencji. – O, świetnie! Z tymi urodzinami fantastyczny zbieg okoliczności, a reszta … aż szkoda nie skorzystać z okazji – stwierdziła. Zdecydowanie powinni zająć się takim biznesem. Byliby świetni, dopóki nie okazałoby się, że trzeba … cóż, pracować. Chociaż od czasu do czasu. – Klajwa? – zapytała, marszcząc brwi, bo akurat tego Thorntona nie kojarzyła zbyt dobrze, więc nie wiedziała, z jakiego powodu przyszedł mu do głowy. Ale w zasadzie – niech będzie i tak! – Tak, moja randka? – powiedziała, odwracając się, jakby szukała czegoś za swoimi plecami. – Zdecydowanie powinniśmy uciekać – przyznała, pospiesznie dopijając swojego drinka. – Wypijemy po drodze – dodała, sięgając po samotnie stojącą na stole butelkę, którą pewnie dopili, zanim rozeszli się każde w swoją stronę.

/ zt x2
<center></center>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

-

-

Post

<div class="wrapper" style="position: relative;"> <div class="navi"><img src="https://i.imgur.com/G3RqDkX.png"></div>
<br>
<div id="infoi" style="top: 265;left: 20;color: #975256;padding: 10px;width: 410px;height: 230;margin-left: 75px;z-index: 10;position: absolute;overflow: scroll;overflow-x: hidden;text-align: justify; line-height:140%;"><div style="text-align:center; color:#6a244b;">Walentynkowy bal dobiega końca!
Dziękujemy wszystkim za uczestnictwo, posty możecie pisać jeszcze do północy, a jeśli potrzebujecie dokończenia rozgrywki - w dniu jutrzejszym, po tym czasie subforum zostanie przeniesione do archiwum, a posty będą wyłącznie do wglądu - bez możliwości pisania!
Przypominamy, że za uczestnictwo w balu możecie odebrać fabularne punkty! Tymczasem zapraszamy do dalszej zabawy w kolejnym evencie.
Jeśli ktoś nie odebrał nagrody w loterii - nie zwlekajcie.</div></div>
Ostatnio zmieniony 2021-02-22, 22:45 przez Kupidyn, łącznie zmieniany 1 raz.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „Bal walentynkowy”