WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

<div class="lok0"><div class="lok1"><div class="lok2"><img src="https://www.edgewaterhotel.com/wp-conte ... /div></div>

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~ 1 ~ Proste zadanie Penny. Wchodzisz tam, przytakujesz wszystkiemu, dementujesz plotki i na zawsze wykreślasz tego mężczyznę ze swojego życia. Proste zadanie, więc dlaczego wjeżdżając windą na samą górę obrzydliwie bogatego hotelu tak strasznie się denerwowała? Była wręcz przerażona nie tylko ilością pięter, które pokonywała winda, ale samą wizja wejście pomiędzy tych ludzi. Wszyscy równie bogaci, wszyscy równie zapatrzeni w siebie, swoją pracę i znajomości. Wyczuła to już w momencie, gdy otwierały się drzwi eleganckiej winy. Jej skromna sukienka niczym nie przypominała wystawowych kreacji pań, które mijała pomiędzy kolejnymi stolikami. Co ona tutaj najlepszego robiła i jak wpakowała się w tę sytuacje? Wkurzanie się na mężczyznę, który jedynie pośrednio był odpowiedzialny za zniszczenie jej marzeń to jedno, ale plotki o ich romansie tylko dlatego, że widziano ich wspólnie w miejscu publicznym? Daniel miał zdementować wszystkie te plotki. Proste zadanie.
Staniesz obok niego, ładnie się uśmiechniesz i powiesz, że było to jedynie służbowe spotkanie. Nikt nie musi wiedzieć, że Wasza rozmowa nie miała nic wspólnego z pracą a najchętniej wydrapałabyś temu człowiekowi oczy.
Tyle, że Daniel rozmawiał akurat w grupie eleganckich mężczyzn, więc sięgając po kieliszek szampana stanęła przy jednym z wolnych stolików. Czy potrafiła odróżnić smak alkoholu, który wart był całą jej miesięczną wypłatę od tego kupowanego z marketu? Zanim zdołała się o tym przekonać po obu stronach okrągłego stolika przysiadły się dwie kobiety, próbując wciągnąć ją do rozmowy. O czym chciały rozmawiać? O Danielu Grahamie, który w ich oczach był nie tylko przystojny i bogaty, ale był wschodzącą gwiazdą w ich firmie i każda chciałaby go złowić. Penny zgodnie z ustaleniami milczała, przytakiwała z uśmiechem do momentu aż jedna z nich nie powiedziała słów, które miały wywrócić świat panny Diaz do góry nogami. Kobiety nie wierzyły w plotki, że ich szef mógłby związać się z taką kobietą jak ona. Nie rozumiała w czym mogłaby być gorsza od wszystkich zgromadzonych tutaj ludzi. To że nie pracowała jako ilustrator, wynajmowała małe mieszkanie w biedniejszej dzielnicy i nie chwaliła się na lewo i prawo swoją fortuną nie znaczyło, że jest gorszą od nich osobą. Jej konsternację zdradzały jedynie zmarszczone brwi, jednak krew przepływała w jej żyłach coraz szybciej aż w końcu było to nie do zniesienia. Zaraz pokaże im wszystkim, kto tutaj nie jest kogo godny. Odchodząc od stolika pewnym siebie krokiem podeszła do Daniela i niewiele myśląc ujęła jego twarz w dłonie i go pocałowała. Tak po prostu. Bez żadnego ostrzeżenia, przy tych wszystkich ludziach z jego firmy, przy prezesach i najważniejszych klientach połączyła ich usta w… namiętnym pocałunku. Chyba większym zaskoczeniem od tego, że całuje TEGO Daniela Grahama był fakt, że nie odtrącił jej od siebie, nie zawołał ochrony i w skandalu nie kazał jej wyprowadzić. Dopiero odsuwając się od niego zorientowała się, że jego dłoń otula jej talię a wszyscy się temu przyglądają.
- Nie chciałam Panom przeszkadzać, udanego bankietu… - uśmiechnęła się niewinnie w stronę stojących mężczyzn, zapewne potencjalnych klientów firmy. A może obecnych? Penny nie miała o tym zielonego pojęcia a jedyne o czym myślała to szybka ewakuacja. Co ona sobie najlepszego myślała?

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 01
To zadanie naprawdę było proste. Wejść, potwierdzić, wyjść. Bez jednego słowa. Każdy głupi by to zrozumiał. No, najwyraźniej nie każdy. Ale od początku.
Dostrzegł ją kątem oka, gdy wchodziła na salę i obserwował ukradkiem, jak sięgała po kieliszek szampana. Rzucała się w oczy nie tylko ze względu na niepasującą do klimatu wydarzenia sukienkę. Jej postawa… wyraz twarzy… Danielowi zabrakło słów, aby wyrazić swoje niezadowolenie z tego, jak bardzo niekorzystnie się reprezentowała. I to ona była powodem plotek o romansie z nim, które krążyły od kilku dni po firmie? Niedorzeczność.
Nie poświęcił jej jednak więcej uwagi, gdyż rozmowa z grupą osób z zarządu pochłonęła go bez reszty. Uśmiechał się potakując czasem głową, w wyważony sposób gestykulował dla dodania konkretnego przekazu swoim słowom, czasem marszczył brwi niezbyt zadowolony z przebiegu rozmowy. I właśnie w trakcie wykładu na temat wyższości swojej racji nad racją pozostałych członków zarządu został wyrwany w połowie zdania na rzecz nieszczęsnego splotu wydarzeń.
Kurwa, nie mogłaś wybrać gorszego momentu na takie sceny, przeszło mu przez myśl automatycznie, kiedy dotarło do niego, co właściwie miało miejsce. Nie mógł dopuścić do kolejnego skandalu. Nie teraz, kiedy był tak blisko! Dłonią bezwiednie objął szczupłą talię dziewczyny, gdy postanowił wykorzystać tę sytuację na własną korzyść i wprowadzić w życie zaproponowany jej wcześniej plan. Dlatego oddał pocałunek, wszystko jednak w granicach przyzwoitości. Której tej prostaczce zabrakło.
- Ach, piękna - włożył w to słowo mnóstwo przesłodzonej złośliwości - dobrze, że wreszcie do mnie dołączyłaś, kazałaś długo na siebie czekać - uśmiechnął się szeroko w jej stronę, ale spojrzeniem zabijał. - Panowie - przeniósł wystudiowany do perfekcji wzrok ważnej persony z powrotem na swoich poprzednich rozmówców - pozwólcie, że przedstawię wam moją... narzeczoną - objął ją nieco zbyt agresywnym ruchem w talii i przyciągnął do siebie bliżej. Której imienia za cholerę nie jestem w stanie sobie przypomnieć. - Ten bankiet to idealna okazja do przedstawienia jej oficjalnie. - Tylko sukienkę mogłaś założyć jakąś bardziej przyzwoitą! A w spojrzeniu - sama to zaczęłaś, więc tylko spróbuj się wyłamać!
Konsternacja dżentelmenów w trakcie składania niezręcznych gratulacji była nie do opisania, ale Daniel ani na moment nie wyszedł z roli. Palcem wbijanym ukradkiem mocno pod żebro dziewczyny dawał sygnał, żeby również nie próbowała. Niemalże widział w powietrzu unoszącą się wibrację plotki przekazywanej z ust do ust, która rozeszła się wśród zebranych pracowników firmy oraz zewnętrznych gości z prędkością światła.
- Najdroższa? - zapytał z udawaną troską lawirując między dobrym gustem a szukaniem jej imienia w czeluściach pamięci. - Wszystko w porządku? Wyglądasz blado. - Wiedział doskonale, że osobie o jej karnacji trudno było zblednąć, ale planował jak najszybciej uwolnić się od jej towarzystwa i to był kolejny znak dla niej, żeby się dostosowała. W razie gdyby nie pojęła tego swoim kobiecym ograniczonym rozumkiem, spojrzał znów na nią z przeuroczą miną, a wzrokiem dawał do zrozumienia, żeby potwierdziła powód jego trosk i zdecydowała się opuścić tę imprezę. - Może powinnaś się przewietrzyć? Mamy z panami jeszcze kilka tematów do omówienia, ale dokończymy rozmowę i zaraz do ciebie dołączę. - Oczami: balkon jest tam i tam cię widzę za kilka minut.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

O Penny można było wiele powiedzieć, jednak nie była głupia i od przekroczenia progu tej sali zdawała sobie sprawę, że tutaj nie pasuje. Wyjęta z szafy sukienka w pierwszej chwili wydawała jej się bardzo elegancka, ale w porównaniu z tymi drogimi kreacjami wyglądała jak przypadkowy gość, który pomylił bankiety. Delikatne kolczyki w postaci perełek, które dostała kiedyś od siostry na urodziny były niczym w porównaniu do wartych tysiące dolarów biżuterii, które oślepiały rozmówców a które te wszystkie kobiety tak dumnie prezentowały na swoim ciele. Co ją podkusiło by w ogóle tutaj przychodzić? Daniel Graham mógł sam zdementować te plotki i oboje na zawsze by się od siebie uwolnili a zamiast tego tak łatwo dała się sprowokować i wyprowadzić z równowagi, że zamiast zapomnieć o tym człowieku, całowała jego wargi na chwilę zapominając jak bardzo go nienawidzi. Jego usta były zaskakująco miękkie a jego dłoń ciepła, nawet jeśli mocniej zaciskał na jej talii palce wskazując swoje zaskoczenie i niezadowolenie.
Narzeczoną. NARZECZONĄ?!
Jej zaskoczone spojrzenie wpatrywało się w jego oczy, w których szalała wściekłość i konsternacja, bo nie takie było jej dzisiejsze zadanie. Wyśmiała jego propozycję ostatnim razem nie mając zamiaru udawać jego narzeczonej przed tymi wszystkimi ludźmi, którzy byli tak zapatrzeni w siebie, że nawet nie potrzebowali do tego luster. Narzeczona? Wyraźnie powiedziała mu, że nie może jej kupić wizją powrotu na studia i uzyskania wymarzonego dyplomu w zamian za kilka tygodniu u jego boku. Tylko, że sama pocałowała go publicznie potwierdzając wszystkie plotki. Daniel Graham, teoretycznie najlepsza partia w mieście nie był już dostępny.
- Oczywiście Danny. Miło było Panów poznać, życzę udanej zabawy – nie musiała bardzo starać się by na jej twarzy pojawił się uroczy uśmiech, którym obdarowała mężczyzn, którzy chwilę wcześniej gratulowali jej zaręczyn. Szaleństwo! Przez chwilę naprawdę zrobiło jej się słabo i nie była to zasługa pocałunku, ani nadmiernego stresu wymieszanego z wściekłością a wizji stanięcia na balkonie, który znajdował się tak wysoko. Wręcz błagalnie spojrzała na Daniela by wybrał każde inne miejsce, ale jego spojrzenie było tak władcze i nie znoszące sprzeciwu, że odpuściła sobie urządzanie awantur, gdy tyle spojrzeń skierowanych było w ich kierunku. Skinęła głową w stronę mężczyzny, wiedząc że rozmowa która ich czeka nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Od przechodzącego obok kelnera złapała kolejny kieliszek szampana i skierowała swoje kroki w stronę wielkiego tarasu. Widok był oszałamiający, ale zabrakło jej odwagi by przekroczyć jego prób. Zatrzymała się przy drzwiach i zagryzając dolną wargę walczyła ze sobą by nie uciec.
Teraz albo nigdy. Odwracasz się i dyskretnie wymykasz z bankietu
Tylko, że gdy planowała wykonać krok w tył poczuła jak męska dłoń ponownie otula jej talię i powstrzymuje przed ucieczką. Unosząc spojrzenie na jego twarz czuła lekkie zawstydzenie, bo wpakowała ich w nie małe kłopoty i chcąc czy nie chcąc, musiała zgodzić się na tę skomplikowaną grę. – Przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło. Ale możemy porozmawiać w innym miejscu? Proszę? – strach przed podejściem do barierek na tarasie był znacznie większy niż jej duma. Wcześniej nigdy nie użyła w jego kierunku grzecznościowych zwrotów, ale Daniel nie chciał chyba, żeby jego narzeczona publicznie zemdlała ze strachu albo dostała ataku paniki? Jej serce i tak biło jak oszalałe. – Ludzie dalej na nas patrzą…

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

“Danny”… No chyba cię Bóg opuścił.
Nienawidził niepewnych sytuacji, nad którymi sprawowana przez niego kontrola ograniczała się do minimum, żeby nie powiedzieć do zera. Właśnie wpakował się w narzeczeństwo z kobietą, która bezpardonowo w środku uroczystego bankietu pocałowała go na oczach wszystkich gości! Miał już wątpliwą przyjemność zaznajomić się z jej temperamentem, teraz pozostawało tylko pytanie - jak go utemperować, żeby nie spowodowała większych problemów?
Rozmowa i tak się nie kleiła; myślami wybiegał w niepewną przyszłość i niespecjalnie skupiał się na tym, co członkowie zarządu mieli mu do powiedzenia, dlatego wykręcił się zmartwieniem o stan narzeczonej i oddalił w kierunku balkonu. Ponownie na potrzeby teatrzyku dla widowni objął ją w talii i przysunął do siebie z pozornie ciepłym uśmiechem, troskliwie zaczesując kosmyk włosów za ucho. - Nagle przeszkadza ci, że ludzie na nas patrzą? - zapytał dość lodowato obdarzając ją równie chłodnym spojrzeniem, które stopniało na widok jej wystraszonych oczu. Nawet on wyczuł, że coś jest nie tak w jej zachowaniu, skoro użyła aż dwóch magicznych słów względem niego, chociaż jeszcze nie tak dawno temu nie szczędziła mu tych najgorszych. Mógł się nad nią pastwić i nalegać, ale… nie chciał rozmawiać z nią w takim stanie. Wyglądała zbyt bezbronnie, żeby ciągnąć rozmowę w tych okolicznościach. A to na jej policzkach… czy to… och… rumieńce…? - Chodź - powiedział już łagodniej, złapał ją za rękę i niespiesznym krokiem wyprowadził z sali. Co jakiś czas niestety zatrzymywani byli przez poszczególnych gości pragnących pogratulować wspaniałych nowin. Dla kogo wspaniałych, dla tego wspaniałych!
W końcu udało im się opuścić restaurację. Tylko gdzie teraz? Znał to miejsce, firma niejednokrotnie organizowała tu różne imprezy, jednak szybka analiza zagospodarowania przestrzeni budynku nie przyszła mu z pomocą. Nie miał wyjścia. Zaczepił przechodzącego obok kelnera i poprosił o klucz do jednego z zarezerwowanych na wszelki wypadek pokoi hotelowych dla gości potrzebujących noclegu. Oczekując na jego powrót pociągnął dziewczynę na sam koniec korytarza, gdzie posadził ją na kanapie, a sam chodził w tę i z powrotem zbierając myśli.
Odosobnienie pozwoliło na podjęcie wyrzutów: - Jesteś nieszanującą cudzej przestrzeni osobistej oraz prywatności wariatką, która nie potrafi zatrzymać swoich odruchów na wodzy, a niesubordynacja jaką wykazałaś się przy gościach bankietu jest oburzająca. Co ty w ogóle sobie myślałaś?! - starał się opanowywać frustrację, w razie gdyby ktokolwiek z restauracji pojawił się w zasięgu wzroku, ale wychodziło mu to z trudem. Teatralnym gestem dłoni pokazał, że nie oczekuje odpowiedzi. Rozpiął marynarkę i podparł się pod boki stając naprzeciwko niej. - Ale skoro już to zrobiłaś - ty mała, lekkomyślna, infantylna aferzystko - siedzimy w tym razem. Moja narzeczona, twoje studia. Trzy miesiące cyrku i rozchodzimy się w swoje strony. - Machnął lekceważąco ręką w jej stronę, a palcami drugiej dłoni ucisnął nasadę nosa. Już czuł zwiastuny nadchodzącego bólu głowy. - Aha, żeby była jasność. To już nie jest zapytanie o ofertę. To stwierdzenie faktu. Nie masz wyjścia, a jak spróbujesz jakichś sztuczek, to… - wyciągnął palec wskazujący w jej kierunku, ale nie dokończył. No właśnie - co wtedy, Danielu? Zamiast dokończyć wątek usiadł na kanapie obok niej i odetchnął próbując oddać swoje myśli uspokajającej medytacji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Oczywiście, że czuła się niekomfortowo, gdy wszyscy na nią patrzyli w taki sposób! Ich gratulacje nie były szczere, widziała w ich spojrzeniach zdumienie i niedowierzanie, że na swoją wybrankę serca wybrał taką dziewczynę. Czy naprawdę wybrana przez nią sukienka, włosy związane w niedbały kucyk i prawie nic niewarta biżuteria określały, jakim jest człowiekiem i do kogo pasuje? Aż się w niej gotowało a jeszcze ten cholerny balkon, który zapełniał się ludźmi a ona nie mogła z niego uciec. Czuła się jak w pułapce, jak zagoniona pod ścianę i tylko czekająca na katastrofę. Na szczęście Daniel pierwszy raz na ułamek sekundy pokazał swoje ludzkie oblicze i biorąc ją za rękę przeprowadził przez tłum pracowników firmy, zaproszonych gości i ważnych klientów. Cały czas serce biło jej jak oszalałe, zwłaszcza że dopiero teraz zrozumiała do czego doprowadziło jej spontaniczne zachowanie. Wzięła głęboki oddech i już miała zamiar otworzyć usta by niczym karabin maszynowy zacząć wyrzucać z siebie obronne stwierdzenia, ale mijało ich jakieś elegancko ubrane małżeństwo, które grzecznie skinęło w ich stronę głową przez co Penny musiała zatrzymać swoją złość w sobie. Zacisnęła palce mocniej na skórzanym obiciu kanapy i obserwowała jak mężczyzna równie nerwowo przyciska palce do swoich skroni. Dobrze było wiedzieć, że nie tylko się tym wszystkim tak denerwuje.
- Trzy miesiące? – upewniła się, bo nie zamierzała spędzić u niego ani dnia dłużej. Trzy miesiące, dwanaście tygodni, dziewięćdziesiąt dni. Czy była w stanie wytrzymać tak długo w tym przedstawieniu? Odgrywanie roli jego narzeczonej nie mogło być takie trudne, ale wiedziała, że Daniel Graham nie zadowoli się byle grą; Penny musiała wypaść naturalnie i przekonująco by nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Tylko jak miała to zrobić skoro patrząc na niego utwierdzała się tylko w przekonaniu że go nienawidzi? Zniszczył jej marzenia nawet jej nie znając! – To co? Zmusisz mnie? – jej głos był ostry i pewny siebie. Nie sądziła, że jest na tyle głupi by jej grozić, bo jeśli zechce go zdemaskować to tylko on zbłaźni się przed całą firmą i swoimi klientami. Penelope nie miała nic do stracenia, więc tylko skrzyżowała ręce na piersi i obserwowała jego profil. Męskie rysy potwierdzały jego ciężki charakter, idealny zarost zdradzał jego perfekcjonizm a spięte mięśnie dawały znać, że nie miał czasu na relaks i odprężenie. Jak wiele można odczytać z tych niewerbalnych gestów… W końcu przyszedł do nich pracownik hotelu, wręczając klucz do pokoju, do którego oboje weszli.
Jakby tego było mało, dałaś się zaciągnąć do hotelowego pokoju. Brawo Penny. Brawo!
- Mam kilka zasad – odwróciła się gwałtownie w jego stronę, bo jeśli myślał, że ma do czynienia z kobietą, którą będzie mógł ustawić pod swoje dyktando to grubo się mylił. Nawet nie zdawał sobie sprawy, na co właśnie się skazał! – Zatrudnisz mnie w swojej firmie na te trzy miesiące – wiedziała, że mu się to nie spodoba i zanim zaczął protestować postanowiła to doprecyzować – I nie będę parzyć kawy ani stać przy ksero. I tak jestem Twoją narzeczoną, więc będę towarzyszyć Ci w spotkaniach z klientami. Równie dobrze mogę dla Ciebie pracować. I nie będziesz mnie poniżał i krzyczał w miejscach publicznych – domyślała się, że z drugą częścią tej zasady będzie miał większy problem, bo to była jedyna strona z jakiej go znała. – I absolutnie nigdy, co by się nie działo nie okażesz mi braku szacunku… kochanie – jeśli miało im się udać musieli ustalić pewne zasady.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Puścił jej pytanie mimo uszu. Musiał na szybko analizować sytuację. Jak powinno wyglądać zgodne i idealne narzeczeństwo? Nie miał pojęcia. Jego najdłuższy poważny związek trwał trzy miesiące, z czego widział się z dziewczyną jedynie kilka razy. To nie wróżyło dobrze. A ona jeszcze śmiała stawiać mu warunki?! I to tak absurdalne?!
- Nie ma mowy - powiedział zdecydowanie kręcąc głową. - Nie zatrudnię cię w tej firmie. Oskarżą mnie o nepotyzm. Więc zgadzam się z twoimi zasadami. Nie będziesz parzyć kawy. - Jeszcze byś mi coś do niej dosypała. - Spotkań wymagających twojej obecności także nie będzie za wiele, nie musisz się o to przejmować. - Kwestii krzyków, poniżania czy szacunku nawet nie brał sobie na serio. Za to ubodła go inna rzecz. Jedno słowo. Kochanie. - Mam na imię Daniel. D-A-N-I-E-L - przeliterował przez zaciśnięte zęby. - I tak masz się do mnie zwracać. Żadne zdrobnienia, żadne czułe określenia. - Żachnął się ucinając sprawę machnięciem ręki. To Danny ciągle brzmiało mu w uszach i przyprawiało o palpitacje serca.
Zmierzył ją wzrokiem od góry do dołu oceniając jej potencjalne braki. Ten nieład nie był taki zły. Z sukienki także można było wycisnąć większy potencjał. Zrobił kilka kroków w jej kierunku i ostrożnie zsunął ramiączka na szczupłe ramiona na tyle, na ile pozwalało mu utrzymanie kreacji na swoim miejscu. Ujął między opuszki kciuka i palca wskazującego materiał sukienki po obu stronach jej bioder i delikatnie pociągnął do dołu, aby nieco bardziej wyeksponować dekolt. Ostrożnie wysunął z upięcia kilka kosmyków i puścił luźno wokół twarzy, wcześniej zakręcając je na palec, aby stworzyć delikatną falę. Odsunął się na krok, aby ocenić efekt. - Może coś z ciebie jednak będzie - powiedział już mniej agresywnie, a na jego ustach można było dostrzec cień uśmiechu. Ta wersja właściwie całkiem mu się podobała… Nie no, bez przesady. Ruchem głowy odgonił te przemyślenia.
Rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu czegoś do pisania, a gdy wreszcie to zlokalizował, usiadł przy stoliku i zapisał kilka rzeczy. - Gdzie mieszkasz? - zapytał beznamiętnie. Jego narzeczona nie mogła mieszkać w biednej dzielnicy. Musiał wynająć jej mieszkanie w dobrej okolicy. Ale to też wiązało się z ryzykiem, gdyby - nie daj Boże! - sprowadzała sobie tam jakichś podejrzanych typów albo rozkręcała grube imprezy. Nie, nie mógł sobie na to pozwolić. - Zresztą, nieważne, zamieszkasz ze mną - zmienił szybko zdanie zerkając na zegarek. Do głównego wystąpienia prezesów miał jeszcze kilka minut, ale musiał wcześniej porozmawiać z Mahoney’em. I dalej nie wiedział, co z nią zrobić do tego czasu. Nie mógł jej zabrać z powrotem na salę. Nie mógł też puścić jej do domu, zanim nie przedyskutują wszystkich szczegółów.
Odłożył długopis na kartkę, na której zapisał pochyłym pismem swoje warunki i wstał.
1. Godne, ELEGANCKIE i ROZWAŻNE prezentowanie swojej osoby.
2. Żadnych zdjęć. ŻADNYCH.
3. Żadnych spotkań z ludźmi niewiadomego pochodzenia.
4. ŻADNYCH ROZMÓW Z PRASĄ!!!!!!!
5. ŻADNYCH SKANDALI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

- Dopisz swoje. Przedyskutujemy je później, wrócę za pół godziny.
I - kiedy ona skupiała się na treści zapisanej kartki - wyszedł z pokoju zamykając na zewnątrz drzwi kartą magnetyczną, żeby tej wariatce nie przyszło do głowy narobić mu jeszcze większych kłopotów.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Jego sprzeciw tylko utwierdził ją w przekonaniu, że musi to być jeden z warunków ich umowy. Jeśli będzie pracować nikt nie zarzuci jej, że ich związek oparty jest jedynie na jej chęci wzbogacenia się. Wiedziała jak to wygląda; on obrzydliwie bogaty biznesmena a ona nie posiadająca nawet większych oszczędności młoda kobieta. Ich udawane narzeczeństwo nie mogło mieć tak wielkiego wpływu na jej życie i tego jak będą postrzegać ją ludzie. Chciała zacząć protestować, jednak Daniel znowu zbliżył się do niej na niebezpieczną odległość. Czy był świadomy, że właśnie sam wkładał jej do rąk armatnią broń? Im więcej znała rzeczy, których mężczyzna nie lubi tym lepiej będzie się bawić. Zamiast wykorzystać to od razu postanowiła zatrzymać sobie zdrobnienia jego imienia na lepszą okazję. Obserwowała jak zaplata sobie kosmyk jej włosów wokół palca i nie mogła wydusić z siebie słowa aż do momentu gdy nie zadał tak prostego pytania.
- Chinato… - nawet nie dał jej zakończyć, więc z wściekłością zacisnęła dłoń w pięść, bo naprawdę miała ochotę go zamordować. Teraz przez zupełnie inne powody niż wcześniej. – Absolutnie NIE MA O TYM MOWY! – nie wyobrażała sobie, że miałaby porzucić swoje urocze mieszkanko dla mieszkania z nim. Jak on to sobie wyobrażał? Jak? – Czy Ty mnie słyszysz? Nie będę z Tobą mieszkać – oparła się dłońmi o stolik, na którym zapisywał ich umowę na białej kartce papieru. Dale Daniel kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Zostawił umowę i długopis na blacie i zaraz po tym wyszedł z pokoju. Dźwięk zamykanego zamka ją zaniepokoił, więc nacisnęła klamkę, ale ona nie ustąpiła.
Co za skończony kretyn! Palant! Dupek!
Wiele mogła mu zarzucić, ale zamiast tego podeszła do wielkiego lustra zamontowanego na drzwiach szafy i z wielkim zdumieniem stwierdziła, że wygląda pięknie. Wystarczyło kilka poprawek, by tak bardzo nie odróżniała się od ludzi bawiących się na sali poniżej. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy podchodziła do leżącej na stoliku umowy i bez żadnego skrępowania zaczęła skreślać punkty zamieszczone przez Daniela i dopisywać swoje. Po krótkich zmianach umowa wyglądała następująco:

1. Godne, ELEGANCKIE i ROZWAŻNE prezentowanie swojej osoby.
2. Żadnych zdjęć. ŻADNYCH. Żadnych wspólnych zdjęć ani takich, które mogłyby skompromitować jedną ze stron.
3. Żadnych spotkań z ludźmi niewiadomego pochodzenia.
4. ŻADNYCH ROZMÓW Z PRASĄ!!!!!!!
5. ŻADNYCH SKANDALI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
6. Traktowanie swojej narzeczonej z SZACUNKIEM!
7. Etat Bezpłatny staż w firmie.
8. Pytamy i rozmawiamy. NIE ROZKAZUJEMY!


Jednak w oczekiwaniu na Daniela niezwykle się nudziła, więc odwróciła kartkę i zaczęła na niej szkicować dwie postacie. Jednak przypominała robota w eleganckim garniturze, krawatem i teczką w dłoni a druga, kobieta miała na sobie kwiecistą sukienkę, gęsty warkocz, w którym można dostrzec pojedyncze stokrotki. Obie osoby zwracały się w przeciwne kierunku, jednak ich splecione dłonie dawały znak, że coś ich jednak łączy. Nie wiadomo jednak czy byli szczęśliwi, smutni czy przerażeni, bo gdy miała zabrać się za rysowanie twarzy usłyszała charakterystyczny dźwięk karty magnetycznej wkładanej do drzwi i chwilę później ponownie zobaczyła Daniela.
- Nie spieszczałeś się. To są moje warunki i nie mam zamiaru o tym dyskutować. To Ty masz więcej do stracenia i jeśli ma się to udać musisz je zaakceptować – wbiła w niego spojrzenie i skrzyżowała ręce na piersi.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kurwa. Czy ten wieczór naprawdę musiał obfitować w nieprzyjemne niespodzianki?! W trakcie oficjalnego przemówienia jeden i drugi Mahoney - bez wcześniejszego uzgodnienia tego ze współpracownikami! - zaprezentowali szalony plan nierealnej inwestycji, która swój finał miała świętować w okresie między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem. Dla nich to świetny moment, dla Daniela - najgorszy z możliwych. To przesuwało jego wszelkie plany o kolejne tygodnie. Cholera. A miał taką ambicję wkręcić się do tej rodziny jeszcze przed trzydziestką!
Wrócił do pokoju poddenerwowany, a jej widok podziałał na niego jak płachta na byka. Mnąc papier sięgnął po wyciągniętą w swoją stronę kartkę i przeleciał na szybko jej treść. Wywrócił oczami na ostatni punkt. Wziął w rękę długopis, wykreślił punkt drugi, który poprawił z powrotem na “ŻADNYCH ZDJĘĆ W OGÓLE!!!!!!” i dopisał numer dziewięć, pod którym zawarł “Wspólne mieszkanie”, chociaż dłoń mu zadrżała przed przystawieniem skuwki do papieru. Po namyśle przekreślił także siódemkę i uzupełnił jej treść o poprzednie “Etat”. Na koniec zwieńczył całą tę prowizoryczną umowę zamaszystym podpisem. Zanim jednak oddał jej papier do podpisania, zawahał się. Przeczesał palcami włosy starając się wydusić z siebie to, co miał jej do powiedzenia. A perspektywa ta wcale mu się nie podobała.
- Jak to twoje “nie mam zamiaru o tym dyskutować” ma się do punktu o rozmowie, a nie rozkazach? - z satysfakcją wytknął jej własną hipokryzję machając kartką przed twarzą. - Zgadzam się na to wszystko z drobną poprawką - umowa będzie obowiązywać cztery miesiące - skrzywił się na samą myśl. Wiedział jednak, że musiało się to wiązać z dodatkową korzyścią dla niej, stąd też: - I dostaniesz ten etat. Sekretarka wyśle ci dostępne możliwości. - A on już zadba o to, aby było to nic specjalnie odpowiedzialnego. - Zamieszkasz ze mną, bo muszę mieć cię na oku. Nie ufam ci, a już dałaś świetny obraz tego, że jesteś niedojrzałą smarkulą bez najmniejszej umiejętności szacowania zysków i strat swoich czynów, dlatego muszę cię trzymać krótko. I nie wyskakuj mi z tekstami o tym, kto może ile stracić, bo moje możliwości nie ograniczają się jedynie do przywrócenia - bądź nie, w razie gdybyś cokolwiek utrudniała - twojego stypendium - zakończył groźnie przez zaciśnięte zęby, położył kartkę przed nią i spojrzeniem nieznoszącym sprzeciwu kazał jej złożyć swój podpis. - Tak jak w dowodzie - doprecyzował, w razie gdyby próbowała jakichś dziwnych sztuczek.
Dając jej czas na zapoznanie się z poprawkami i - jak miał nadzieję - spokojne ich zaakceptowanie, usiadł z powrotem na fotelu, założył nogę na nogę, a splecione ręce oparł na brzuchu cały czas lustrując ją uważnie i bez skrępowania wzrokiem. Wbrew swoim odczuciom do niej nie mógł odmówić jej tego, iż była piękną kobietą. A to nasunęło myśl, która wcześniej nie zaświtała w jego głowie. - Ach, no tak. Nie obchodzi mnie to w ogóle - dodał typowym głosem pewnego siebie ważniaka - ale jeśli kogoś masz, musisz mi wcześniej mówić o tym, kiedy i gdzie się z nim spotykasz. Nie życzę sobie - żebyś w ogóle się z nim spotykała - nawet cienia insynuacji, że mogłabyś mnie zdradzić, rozumiemy się? - odbił piłeczkę tego samego intensywnego spojrzenia, jakim ona powitała go po powrocie z restauracji.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Pierwsza myśl jaka nasunęła się jej podczas obserwowania jego skupienia to; czy zawsze tak wszystko dogłębnie analizował szacując w głowie zyski i straty? Czy ktoś mógł być naprawdę tak pozbawiony uczuć by wszystko sprowadzać do punktów w umowie? Jak widać był do tego przyzwyczajony, więc puszczając jego pouczenia mimo uszu odebrała od niego kartkę papieru odczytując w myślach wszystkie zmiany. Była zaskoczona etatem w jego firmie, nie spodziewała się, że zgodzi się na to i chociaż Penny nie potrzebowała od niego żadnych pieniędzy chodziło jej bardziej o doświadczenie jakie może zdobyć podczas tych trzech… czterech miesięcy. Na swoim roku była najlepszą studentką, jej projektami zachwycali się wykładowcy i udało jej się nawet zwyciężyć w jednym z konkursów, w których brała udział. Jednak nie miała pojęcia jak to się przekładało na prawdziwą pracę architekta krajobrazu.
- Nie mogę tego podpisać – te słowa wypłynęły z jej usta zanim zdążyła ułożyć sobie w głowie odpowiednią argumentację. Jego upartość doprowadzała ją do szału i w sumie nie miała pojęcia, dlaczego punkt o zdjęciach tak bardzo jemu przeszkadza. – Zdobywam nowe zlecenia poprzez wstawianie zdjęć na Instagramie – nie zabrzmiało to poważnie a patrząc na jego spojrzenie zrozumiała, że mógł to zrozumieć zupełnie inaczej niż tego chciała. – Jestem ilustratorką książek. Moje rysunki są moim cv i nie mogę na cztery miesiące przestać ich wstawiać przez tą durną zasadę. Zresztą to byłoby podejrzane gdybym nagle przestała się udzielać, pamiętaj, że musimy przekonać także moich znajomych o tym, że jesteśmy w sobie zakochani. Obiecuję z rozwagą dobierać zdjęcia, w tej kwestii musisz mi zaufać – nie trudno było domyślić się jak wielki będzie miał z tym problem, ale nachylając się ponownie nad stołem wykreśliła ten podpunkt i naprawdę żałowała, że jego podpis znajdował się na tyle blisko zasad, że nie mogła przemycić kilku kolejnych. Zaczynając od ingerowanie w jej życie poprzez dobieranie listy znajomych. Jeszcze chwila i Daniel będzie decydował co na siebie włoży i co będzie jeść na kolację. To wszystko jej się nie podobało jednak zdecydowała się złożyć swój podpis.
Penelope Diaz
Obserwowała jak atrament wysycha i oddała mu umowę. Nie potrzebowała jej a skoro Daniel jest takim formalistą zapewne będzie chciał schować to pomiędzy dokumenty. Jego kolejne słowa nie tyle co ją uraziły, co sprawiły, że zaśmiała się z irytacją.
- Wcześniej zastanawiałam się dlaczego taki mężczyzna jak Ty nie ma prawdziwej narzeczonej. Ale za każdym razem, gdy otwierasz buzię by coś powiedzieć coraz bardziej rozumiem, że żadna normalna dziewczyna długo by przy Tobie nie wytrzymała. Potrafisz czasami się odprężyć? – uniosła brew ku górze, bo takie zachowanie, ciągłe spięcie i profesjonalizm musiało być niezwykle męczące. Nie chciała wyprowadzać go z błędu, że z nikim się nie spotyka, ale czy nie było to jasne w momencie, gdy zdecydowała się go publicznie pocałować? Będąc z kimś w związku nigdy by tego nie zrobiła. Penny absolutnie do niego nie pasowała. Widziała Daniela obok eleganckiej, dystyngowanej i sztywnej blondynki, która odpowiadałaby wszystkim jego zasadom. Zapewne jego wybranka serca powinna być damskim odpowiednikiem jego osoby, co to byłby za szczęśliwy i (nie)ekscytujący związek! – Cztery miesiące i ani dnia dłużej. Licząc od dzisiaj.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

I czego on się spodziewał? Że nie będzie stwarzała żadnych problemów, skoro od samego początku tej groteskowej znajomości każde jej słowo i zachowanie wiązało się z coraz poważniejszymi trudnościami? Czy ona potrafi cokolwiek wziąć na serio? A gdy wspomniała o zdobywaniu zleceń przez instagram - zatkało go i dopadło przerażenie. Bo… czy on właśnie związał się z panną świecącą gołym ciałem w internecie?! Już miał się oburzyć i stanowczo wybić jej ten pomysł z głowy, ale na szczęście szybko ostudziła jego zapał wyjaśnieniami. Przynajmniej tyle. Nie brzmiało to nieprzyzwoicie.
- To akceptuję. Chodziło mi o nasze zdjęcia. Moje, twoje… wspólne - dodał z poczuciem nie tyle wstrętu, co oburzenia, że mogliby pozować razem do jednego zdjęcia. I wtedy do niego dotarło, że ten punkt naprawdę nie miał sensu. Przecież jego stanowisko często wymagało stawania przed obiektywem. A przez najbliższe miesiące to ona miała towarzyszyć mu na największych eventach firmowych. Dopiero teraz, kiedy na chłodno patrzył na wydarzenia ostatniej godziny, poczuł pełną odpowiedzialność podjętych decyzji. Nie spodziewał się, że może mu to tak ciążyć. Aż poluzował krawat ściśle zapięty pod samą szyją. No ładnie, Graham. Jakby było ci mało stresu w najbliższym czasie. Co się tyczyło jej znajomych… no cóż, nimi nie zamierzał w ogóle się interesować. Miał ważniejsze rzeczy na głowie.
Odetchnął głęboko wstając i zapiął oba guziki marynarki zbliżając się do niej ponownie.
- Gdybym szukał normalnej dziewczyny, nadałabyś się idealnie do tej roli. Ale nie szukam takiej. I gdyby nie twój zupełny brak profesjonalizmu oraz histeryczne zachowanie osoby nieumiejącej przełknąć goryczy porażki, nie musiałbym udawać tej szopki na potrzeby całej firmy, dlatego zatrzymaj dla siebie takie komentarze. Nie interesują mnie one w najmniejszym stopniu - wycedził odbierając od niej kartkę, którą przeleciał wzrokiem po raz kolejny i - tym razem - zarejestrował jej personalia. Złożył papier na pół i jeszcze raz na pół, a następnie schował go do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- W nadchodzący rok wejdziesz uwolniona spod mojego towarzystwa - pokiwał głową. Chociaż w jednym byli w stanie się zgodzić. - A teraz, Penelope, oczekują nas na bankiecie. Mamy się wybornie bawić pozbawieni swojej obecności, gdyż muszę przeprowadzić kilka ważnych rozmów. A ty masz świecić przykładem prawdziwej damy godnej mojej osoby. - Teatralnym gestem pogłaskał ją po policzku niby z czułością, ale usta miał wykrzywione w uśmiechu przesiąkniętym grymasem. Chociaż być może przez krótki moment początkowego muśnięcia nie był tak szorstki, kiedy poczuł na własnej skórze, jak przyjemną w dotyku jest jej skóra. Dla wyrzucenia podobnych absurdów z głowy cofnął się o krok, wyjął swój portfel, z którego wyciągnął papierowy prostokąt i wręczył go kobiecie. - To numer do mojego szofera. Koło północy odbierze cię po imprezie, zawiezie do domu, skąd zabierzesz najpotrzebniejsze rzeczy i przywiezie do mnie. Ja wrócę pewnie dużo później. Nie musisz na mnie czekać - uśmiechnął się kąśliwie i otworzył przed nią drzwi, aby na korytarzu dystyngowanie podać jej ramię. Z przyklejonym do ust firmowym uśmiechem wprowadził ją na salę restauracyjną, gdzie po niezwykle powściągliwym rozstaniu - poza pojedynczymi wymienionymi spojrzeniami - do końca imprezy nie odezwali się do siebie ani jednym słowem.

/ztx2

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

  • 09
Od kiedy dzień urodzin założyciela Mahoney Development obchodzony był jako rocznica istnienia firmy? Daniel nigdy nie wnikał w rozwikłanie tego zagadnienia, niemniej tego roku wypadł okrągły jubileusz, toteż dzień ten świętowany był ze szczególną pompą. Wiązało się to oczywiście z wielką imprezą, którą specjalnie powołany zespół planował co najmniej od początku bieżącego roku, jeśli nie dłużej. Całe szczęście tym razem Graham został zwolniony z pilnowaniem każdego szczegółu, jednak chcąc nie chcąc wmanewrowano go w wygłoszenie kilku słów na wstępie oraz dopełnienia obowiązków witania gości. Zwykle robił to samodzielnie, dzisiaj towarzyszyła mu Penelope, której obecność u jego boku wpływała na Daniela uspokajająco-rozluźniająco. Zaskoczyło go, jak bardzo oswoił się z jej dotykiem, gdy trzymał ją pod rękę albo obejmował w pasie pozując do zdjęć. Wychodziło mu to tak naturalnie, że łapał się chwilami na automatycznym dostosowywaniu się do jej pozycji, aby nie znajdowała się za daleko.
Jednak większość imprezy Graham krążył samotnie wokół gości, aby z każdym zamienić chociaż jedną kurtuazyjną pogawędkę - wszystko dla przygotowania podłoża do przyszłych planów objęcia stanowiska w zarządzie. A mimo to jego skupienie ciągle rozpraszało się szukając po sali jednej sylwetki, z którą w pewnym momencie musiał się rozdzielić. Był niespokojny, kiedy przez dłuższy czas znikała mu z oczu, a uspokajał się dopiero wtedy, gdy ich spojrzenia krzyżowały się chociaż na chwilę. To było dla niego totalnie dziwne uczucie, ale jak zwykle znalazł dla niego logiczne wytłumaczenie - przecież nie chciał, żeby jakimś kolejnym swoim wybrykiem zaprzepaściła tygodnie ciężkiej pracy. Przynajmniej tak sobie wmawiał. A po całym wieczorze spędzonym na zmianę na poszukiwaniu jej obecności i rozmowach był naładowany całkiem pozytywną energią, gdyż - dla odmiany po ostatnich tygodniach niepowodzeń - wszystko poszło zadziwiająco gładko. Pożegnał wreszcie ostatniego gościa i dołączył do siedzącej przy ich stoliku Penny.
- Zmęczona? - zarzucił jej na plecy swoją marynarkę, bo na jej szczupłych ramionach dostrzegł gęsią skórkę, po czym usiadł obok na krześle. - Przeszłaś dzisiaj samą siebie, Penelope. William Mahoney jadł ci z ręki, gdy opowiadałaś o swoich pomysłach. Gdybyś w tamtym momencie zaproponowała plan zagospodarowania roślinnego Księżyca, zgodziłby się bez wahania zrealizować ten projekt - zaśmiał się krótko pochylając się bliżej niej. - A Riley Rosenthal przez resztę wieczora zachwycał się wizją wewnętrznego parku nowej architekt krajobrazu. Dobrze, że robisz w innym dziale projektu, bo autentycznie czułbym się zagrożony taką konkurencją - mrugnął jej kręcąc głową z niedowierzaniem, po czym odchylił się na krześle i sięgnął po kieliszek z wodą, aby przepłukać wysunięte od prowadzenia ciągłych rozmów gardło. - Mam nadzieję, że bawiłaś się lepiej niż ostatnim razem? - uniósł sugestywnie brew, bo przecież ostatni raz tutaj był jednocześnie ich pierwszym. Z rozpędu użył takiego tonu, jakby dalej rozmawiał z członkami zarządu - czyli nazbyt oficjalnie, więc zaraz się zreflektował: - Muszę przyznać, że dziś także wyróżniałaś się pośród zebranych kobiet, ale w zupełnie inny sposób - dodał już bardziej miękko i zlustrował ją uważnym spojrzeniem próbując ocenić, co takiego w niej się zmieniło od tamtego dnia. A może to kwestia jego własnej percepcji? - I nie mam na myśli tylko stroju, bo chociaż wyglądasz zjawiskowo, odnoszę wrażenie, że chodzi o coś innego. Powiedziałbym wręcz, że... promieniałaś? Tak, to chyba dobre określenie. Bardzo ci z tym do twarzy - zakończył z uśmiechem sięgając tym razem po filiżankę z zimną już kawą, ale po zajęciu miejsca dopadło go zmęczenie, w końcu niemal całą noc spędził na nogach! Po dopiciu ostatnich łyków napoju odstawił porcelanową filiżankę z powrotem na spodek i spoważniał nieco. - Szczerze powiedziawszy obawiałem się tej imprezy i tego, jak sobie poradzisz, ale ostatecznie - chapeau bas, mademoiselle Diaz - wyrzekł z nienaganną wręcz francuszczyzną i skłonił głowę w geście uznania. - Nie spodziewałem się, że tak dobrze wczujesz się w rolę mojej narzeczonej. - Bo przecież po kobiecie życia Daniela Grahama trzeba się było spodziewać fajerwerków, których Penelope Diaz swoją dzisiejszą prezencją dostarczyła aż nadto. Na ile jednak grała, a na ile była prawdziwą sobą? Tego tak łatwo nie umiał rozszyfrować rzucanymi jej krótkimi, ukradkowymi, a przede wszystkim zmęczonymi spojrzeniami.
Ostatnio zmieniony 2020-10-14, 21:02 przez Daniel Graham, łącznie zmieniany 2 razy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Kolejny drogi bankiet, zapewne z tą samą listą gości co ostatnio nie napawał Penny optymizmem. Poprzednim razem czuła się tam tak wyobcowana, że w duchu obiecała sobie po podpisaniu ich umowy, że kolejnym razem znajdzie jakąś wymówkę byleby zostać w domu. Nie trudno było udawać złe samopoczucie, ale po pierwsze nie chciała sprawić Danielowi przykrości a po drugie nie chciała być tchórzem. Optymizmem napawała ją myśl, że znajdą się tam też ludzie, z którymi na co dzień współpracuje i którzy są dla niej niezwykle życzliwi. Chociaż niektórzy pewnie przez zajmowaną przez nią rolę narzeczonej szefa niż szczerą sympatię, ale większość po prostu lubiła ją za bycie sobą. W dodatku szykując się w swojej sypialni cały czas zerkała na leżącą na stoliku nie tyle co książkę dla dzieci co ususzoną gałązkę lawendy. Za każdym razem zdawała sobie sprawę, że Daniel nie jest robotem, że słucha to o czym Penny mówi i pewne sprawy nie są dla niego obojętne. Ostatnio dogadywali się całkiem dobrze, co było miłą odmianą. Chyba dlatego postanowiła wyciągnąć z szafy jedną z sukienek, które kupił jej Daniel. Ten strój zupełnie do niej nie pasował, ale nawet ona mogła stwierdzić, że wygląda zjawiskowo a krój podkreśla wszystkie jej atuty. A odsłonięte plecy dodawały jej klasy i elegancji. Może tym razem nie będzie musiał wprowadzać poprawek?
I nie myliła się. Bankiet okazał się naprawdę miłym wieczorem, podczas którego Daniel w większości czasu wdawał się w dyskusję z inwestorami i prezesami a ona co jakiś czas włączała się do rozmowy dorzucając swoje zawodowe pomysły. Ich żony, które ostatnim razem zachowywały się jak snobki tym razem posyłały w stronę Penny pełne klasy uśmiechy, chociaż dałaby sobie rękę uciąć że są one wymuszone jedyne przez wzgląd na Daniela i za plecami i tak ją obgadują. W końcu jednak rozdzielili się a ona spędzała milo czas ze swoim zespołem. Jej wzrok jednak bardzo często uciekał w stronę mężczyzny, który zaaferowany nowymi projektami kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Chociaż kilka razy zdawało jej się, że ich spojrzenia się skrzyżowały, ale nie miała ku temu pewności. Gdy usiadła przy ich pustym stoliku mogła chwilę odpocząć, dopóki nie poczuła nasuwanego na plecy materiału.
- Dziękuję – uśmiechnęła się wiedząc do kogo należy owa marynarka. Zapach jego perfum rozpoznałaby z zamkniętymi oczami, więc zerknęła na niego faktycznie nieco zmęczonym spojrzeniem. Słuchała jego komplementów z zadowoleniem, bo przecież właśnie o to chodziło, bankiety nie były po to by się świetnie bawić a po to by zadowalać szefostwo i potencjalnych nowych klientów. – Nie wiem dlaczego wszyscy tak bardzo się go boją. To naprawdę miły człowiek, trochę podobny do Ciebie z tym swoim wiecznym profesjonalizmem, ale chyba ma mniejszego kija w tyłku niż Ty – mrugnęła do niego z rozbawieniem, trochę sobie z niego żartując, bo w ostatnim czasie Daniel naprawdę chodził bardziej wyluzowany, częściej się uśmiechał i jemu samemu też zdarzało się żartować. By się na nią nie gniewał za te docinki, położył dłoń na jego kolanie i nachyliła się by musnąć ustami jego policzek. – To miłe, dzisiaj faktycznie bawiłam się całkiem dobrze – kolejny raz zareagowała na jego komplementy z promiennym uśmiechem na twarzy, bo chociaż wszystko wokół nich było grą to jednak dzisiaj naprawdę była sobą. Te wszystkie zawodowe rozmowy, nowe pomysły… Do tego mogłaby się przyzwyczaić, chociaż wieczór spędzony w domu pod kocem i z dobrym serialem też był kuszącą alternatywą. Szybko jednak spojrzenie brunetki nieco ściemniało a uśmiech stał się nieco bledszy. Daniel Graham potrafił wszystko spieprzyć, jak się okazuje nawet komplementowanie swojej narzeczonej.
- Oboje robimy wszystko by jak najszybciej to zakończyć, prawda? – wzruszyła ramionami łapiąc za kieliszek z szampanem, z którego upiła mały łyk. Gra. Wszystko dla niego było grą i podkreślenie tego na każdym kroku było naprawdę irytujące. – Ty wywiązujesz się ze swojej części, więc ja też to robię. Nie musisz się tak o mnie martwić, chyba zauważyłeś już że umiem dostosować się do każdej sytuacji, może wcale nie jest ze mnie taka zła aktorka? – Daniel ranił ją na każdym kroku, nawet teraz uznając, że całe jej zachowanie było wczuciem się w rolę gdy tak naprawdę była po prostu sobą. Podkreślenie profesjonalizmu ich relacji miało być wbiciem szpilki w jego serce, chociaż dalej nie była przekonana czy aby się nie pomyliła i ono na pewno tam jest.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wiem, dlaczego wszyscy tak bardzo się go boją… Rozbawiło niezwykle Daniela to zdanie. William Mahoney był szefem szefów. Jeszcze bardziej wymagającym od niego, jeszcze bardziej zwracającym uwagę na szczegóły, a przede wszystkim - w kryzysowych momentach - bardziej wybuchowym. A to, że był dla niej taki łagodny zakrawało o cud. Czy jeśli wreszcie i jemu uda mu się zasiąść w zarządzie jako pełnoprawny członek rodziny, będzie traktował ludzi tak samo?
- Najwyraźniej to cecha dziedziczna - wymsknęło mu się w związku z narastającym zmęczeniem. Całe szczęście padło to dość cicho i pozostało mieć tylko nadzieję, że Penny niczego nie usłyszała. Przez te wszystkie lata nie miał pojęcia, czy William zdawał sobie sprawę z tego, że Daniel jest jego bratankiem. Bernard mu powiedział? Bez znaczenia. Graham nie skupiał się na tym ani chwili dłużej, bo dłoń Penelope sięgnęła jego kolana, a chwilę później poczuł na swoim policzku jej ciepłe wargi. Automatycznie - niech będzie, że zupełnie jak robot, którego tak starannie narysowała na odwrocie ich umowy, a którego zauważył dopiero po dopisku Penny na jego rysunku - położył swoją dłoń na jej dłoni i odwrócił głowę, aby na nią spojrzeć. To było zaskakująco… miłe uczucie, a przyjemne ciepło rozlało się po jego klatce piersiowej. Zmęczenie wyparowało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy ponownie w ciągu tygodnia patrzył w jej oczy z tak niewielkiej odległości.
Od tego spojrzenia i bliskości zaszumiało mu w uszach, a w duszy zawrzało.
Co było w tych jej ciemnych oczach takiego, że hipnotyzowały go za każdym razem, gdy tylko pozwolił sobie skupić na nich swoje spojrzenie na dłużej niż kilka sekund, wystawiając tym samym własną cierpliwość na nie lada próbę? Gdy sobotniego wieczora masowała mu skronie w celu ukojenia bólu, wziął to oczywiście za odurzający wpływ roztaczającego się aromatu wonnych ziół. Ale jak wytłumaczyć tą absurdalną myśl, jaka zrodziła się właśnie w jego głowie, aby złapać ją za nadgarstek, przyciągnąć do siebie i przypomnieć sobie, czy jej usta naprawdę były tak miękkie i aksamitne, czy tylko mu się wydawało? Ta wątpliwość zatruła mu umysł, bowiem szybko nasunęła kolejne pytanie, równie absurdalne - czy powstrzymałaby go, gdyby w trakcie tego pocałunku swoją dłonią masującą jej niemalże nagie plecy sunął wzdłuż kręgosłupa do dołu, a następnie po linii kości miednicy powiódł ku przodowi oraz do góry, by - dla czystego kaprysu - sprawdzić, czy pod cienkim materiałem sukienki jej skórę na piersiach osłania dodatkowa warstwa tkaniny…?
Czerwona lampka zapaliła mu się w głowie, gdy od wstrzymywania powietrza w płucach zrobiło mu się ciemno przed oczami. Uzmysłowił sobie, że zapatrzył się na nią zdecydowanie za długo; odwrócił wzrok cofając rękę i znów sięgnął po kieliszek z wodą celem nawilżenia wyschniętego gardła. Tym razem z zupełnie innej przyczyny niż ostatnio.
Cholera, to zaczyna się robić niebezpieczne, musisz przestać o niej myśleć w TEN sposób. W jakikolwiek inny niż biznesowy. Umowa, pamiętaj o umowie. I skup się na rzeczywistości, Graham, masz ważniejsze rzeczy na głowie. A jednak wcale-a-wcale go to nie przekonywało. Odchrząknął próbując doprowadzić się do porządku.
- Zgadza się - potwierdził jej pytanie o grę aktorską; pierwszego nie usłyszał uspokajając przyspieszony oddech oraz bicie serca. Daniel oczywiście był nieświadomy, że nastrój Penelope się pogorszył pod wpływem jego słów, a nawet jeśli dostrzegł jakąś zmianę, to zgonił ją na zmęczenie. Było już dobrze po trzeciej nad ranem, a on niemal przez całą dobę był na nogach. - Chociaż było kilka takich momentów, kiedy… - nawet ja nie potrafiłem odróżnić fikcji od prawdy. Tym razem w porę powstrzymał swój język. Nie mógł oczywiście tego powiedzieć, bo sam nie był pewien - wziąwszy pod uwagę swoje irracjonalne rozmyślania - na ile w jego zachowaniu kryło się się wysublimowane i wyreżyserowane aktorstwo, a na ile reagował bez zastanowienia, instynktownie, zupełnie jakby mu zależało. - Zresztą, nieważne. Z tego co mi wiadomo, nie ma w planach już żadnych większych uroczystości, na jakich musielibyśmy pojawić się wspólnie, nie licząc charytatywnego balu bożonarodzeniowego oraz wisienki na torcie - o ile rzeczywiście uda się dokończyć ten szalony projekt do końca roku - otwarcia BlueCorp - znów brzmiał rzeczowo, znów zasugerował, że to wydarzenie zakończy ich współpracę i rozejdą się w dwie strony. Zgodnie z podpisaną umową. - Ach, no i wystawa mojej matki w przyszłym miesiącu. Jeśli nie będziesz miała ochoty iść, bez problemu cię z niej wykręcę. - On także wzruszył ramionami zapominając, że przecież sam ją w to wmanewrował. Wtedy chciał jej zrobić tym na złość, a dzisiaj… właściwie… Szybko zmienił strategię. - Gwendolyn będzie co prawda przykro; gdy oddzwoniła po odsłuchaniu nagranej wiadomości bardzo entuzjazmowała się, że będzie mogła cię poznać. Ale na pewno zrozumie… - nieco modulował głos, żeby zagrać na jej emocjach i zrobił to w pełni świadomie. Och, czy on nie ustalił sobie przypadkiem kilka minut wcześniej, że powinien się od niej zdystansować? I czy teraz nie szuka pretekstu, aby jednak częściej pojawiać się w jej towarzystwie publicznie? A skoro mowa o publicznych wystąpieniach... coś nagle mu wpadło do głowy i znów pochylił się w jej kierunku opierając się łokciem o stolik, a przechyloną głowę wsparł policzkiem na dłoni. - Penny, jak ma się twój lęk wysokości do lotów samolotowych? Dasz się wprowadzić na pokład bez garści leków uspokajających? - zagaił spokojnie, ale w oczach czaiło się coś tajemniczego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wyłapała jego cichy komentarz aczkolwiek przez myśl jej nie przeszło, że Daniel mówi o swoich genach. Nie skomentowała tego, nie sądząc że temat ten może być tak ciekawy i zaskakujący. Czy całkowicie zmieniłaby o nim zdanie? Czy gdyby wiedziała o tym wszystkim czy spojrzałaby nieco łaskawszym okiem na swojego narzeczonego? Gdy Daniel wpatrywał się w nią w milczeniu nie czuła skrępowania, co było i dla niej samej zaskoczeniem. Z początku ich znajomości czuła się speszona w takich sytuacjach, bo kompletnie nie potrafiła przewidzieć co się stanie. O czym myślał? Co takiego jej chciał przekazać? Teraz gdy nieco lepiej go poznała było to dla niej naturalne, chociaż ostatnio miała wrażenie, że jego spojrzenie stało się łagodniejsze. Ich związek był fikcją, w którą wszyscy w firmie bez zawahania uwierzyli, ale nie zmieniało to faktu, że nawet atmosfera w biurze uległa zmianie. Chyba to był najważniejszy powód, dla którego jeszcze nie odeszła i znosiła wszystkie jego humorki, które zmieniały się tak szybko, że można było się w tym pogubić.
- Momentów kiedy? Nie lubię gdy ktoś nie kończy zaczętego zdania – spojrzała na niego nieco zawiedzionym wzrokiem, bo nie było nic gorszego niż urywanie w momentach, w których wypowiedź jasna była tylko dla niego. Ale czy Penny na pewno chciała wiedzieć co Daniel miał na myśli? Przez ostatnie kilka minut zarówno obdarowywał ja komplementami jak i zdążyć kilkukrotnie urazić, co jest naprawdę wielkim wyczynem. Za każdym razem gdy otwierał usta by coś powiedzieć mogło wylecieć z nich albo coś miłego albo coś, co zaraz wywoła kolejną kłótnie. Chwilami miała wrażenie, że nie potrafi rozmawiać o zwykłych przyziemnych rzeczach. Chociaż zauważyła, że ostatnio mniej mówi o pracy, co podobno nigdy wcześniej się nie zdarzało. – O ile? – wbiła w niego spojrzenie, bo z całej wypowiedzi skupiła się tylko na tym. Nie brała takiej możliwości, że ich kontrakt mógłby się przedłużyć. W końcu umówili się, że wraz z nowym rokiem każde z nich pójdzie w swoją stronę. On dostanie zakończony projekt, który na pewno zakończy się spektakularnym awansem a ona będzie mogła od wiosny spokojnie wrócić na studia i skończyć swoją edukację. Każdy wygrywał. Ale nie umawiali się na to, że istnieje szansa, że będzie musiała brać udział w całej tej szopce jeszcze dłużej. Westchnęła ciężko przez chwilę wpatrując się w jego oczy, nie mówiąc nic, bo to nie był ani czas ani miejsce na tego typu dyskusję.
- Nie wiem dlaczego ubzdurałeś sobie, że nie będę miała ochoty. Chce tam pójść – ucięła krótko, bo Daniel nie musiał ją namawiać na to wyjście. Co prawda poznanie jego mamy nieco ją przerażało, w końcu nie byli zaręczeni naprawdę i jeśli ta kobieta jest tak kochana jak mówiła Aimee to pewnie złamie jej to serce. Jednak mimo wszystko chciała tam pójść, sama czy z Danielem ale była ciekawa jej prac. W końcu sama uważa siebie za pewnego rodzaju artystkę, więc delikatnie się do niego uśmiechnęła, gdy próbował w tak uroczy sposób zachęcić ją do wspólnego pójść na wystawę jego matki. Gdy oparł się łokciem o stolik, tym samym przesuwając się w jej stronę wbiła w niego swoje ciemne spojrzenie, nie mając pojęcia co wpadło do jego głowy. Słysząc o lataniu samolotem wszystkie jej mięśnie nagle się spięły, bo to wszystko nie było takie proste.
- Nie wiem, nigdy nie miałam okazji lecieć samolotem – to akurat była prawda i nie zamierzała się z tym ukrywać. Jako dziecko nie miała ku temu okazji, później gdy wychowywała ją siostra raczej nie było ich stać na dalekie podróże, więc nawet gdy wyjeżdżali na wakacje był to rodzinny samochód i wyjazd w okolice Seattle. Nie miała okazji sprawdzić siebie na pokładzie samolotu, ale chyba nie powinno być tak źle. – Mój lęk wysokości… - westchnęła ciężko a jej głos był na tyle cichy, że docierał jedynie do Daniela. – Tutaj nie do końca chodzi o lęk przed wysokością. Mogę stać w wysokim budynku przy oknie i nic mi nie jest. Jednak balkony… Tarasy… To trochę bardziej skomplikowane, nie chce o tym rozmawiać. Przepraszam – tym razem ona urwała swoją myśl, bo co miała mu powiedzieć? Że po dziecięcej traumie przeraża ją nie tylko ogień ale także zwykły balkon? Że gdy w jej domu wybuchł pożar a ogień wdzierał się do dziecięcego pokoju jedynym bezpiecznym miejscem był niewielki balkon z którego ściągali ją strażacy zanim straciła przytomność od wdychanego dymu? Odwróciła spojrzenie w drugą stronę, pozwalając by jej myśli się uspokoiły a spojrzenie ponownie stało się łagodne i ciepłe. Nie chciała dawać Danielowi powodów do niepokoju. – Gdzie lecimy? I czy będzie to polegało na tym, że Ty będziesz załatwiał sprawy zawodowe a ja będę się sama nudzić w hotelu? - bo naprawdę nie wierzyła, że Daniel byłby w stanie wziąć kilka dni wolnego na wypoczynek, który poradziła mu ostatnim razem.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „The Edgewater Hotel”