WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Froy, który był wcale nie w mniejszym szoku, przyglądał się, jak Marcy a absurdalny sposób poszukuje wzrokiem kamer. Potem nawoływała producentów filmowych, aby wyszli z ukrycia, co wydało mu się jeszcze głupszym pomysłem. Złapał się za biodra i nieco zirytowany, zniecierpliwiony tym widokiem, prychnął nieuprzejmie:
Ogarnij się, Marcy.
Frolyan nie posiadał żadnych ponadprzeciętnych obowiązków. Jeszcze gdy mieszkał z rodzicami musiał jedynie sporadycznie sprzątać, albo przyrządzić sobie coś do jedzenia. Mało się uczył, a pomimo tego zdobywał celujące oceny. Był wzorowym uczniem i synem; był chłopakiem rozchwytywanym wśród rówieśników, lecz przede wszystkim cenił sobie ciszę i spokój. Miał pieniądze, kochających rodziców, plany na przyszłość i predyspozycje do ich spełnienia. Zadziwiające, że tak bardzo różnił się od Marcy Thirlwall. Oprócz tych Richardowych oczów nie posiadali żadnych wspólnych cech.
W tamtym momencie zaczął kolejny raz się zastanawiać, czy nie popełnił błędu. Froy z natury był osobą opanowaną, choć bezpośrednią. Lecz to pierwszy raz, kiedy w ten niezaprzeczalny sposób dał ponieść się emocjom. Widząc, że kobieta nawet w tym wypadku stanowiła jego przeciwieństwo, bardzo żałował, że tak pochopnie zapytał ją o domniemane pokrewieństwo. Stopniowo się uspokajał i spoglądał na całą sytuację z większym chłodem.
Znalazłem w dokumentach mojego ojca — odpowiedział zgodnie z prawdą. — Richarda Centineo — przypomniał imię i nazwisko. Przyglądał się kobiecie, która w oszołomieniu wpatrywała się w zdjęcie. Minę miał spiętą, a oddech płytki, jakby powietrze w pokoju stało się zbyt ciężkie dla jego płuc. Zbliżył się i zabrał zdjęcie, wciąż trzymając je na widoku.
Moglibyśmy porozmawiać w bardziej przystępnym miejscu? — zapytał nagle.
Słowa Marcy były dla Froya niczym kubeł lodowatej wody. Z jednej strony odkrył prawdę, o którą zabiegał, odkąd odnalazł zdjęcie, a z drugiej obraz Richarda Centineo zaczął rozmywać mu się w głowie. Złość mieszała się z zawodem; smutek z frustracją. Frolyan zawsze chciał być taki jak ojciec - ambitny, pracowity i prorodzinny. Mama często powtarzała mu, że byli do siebie bardzo podobni. Nie tylko pod względem wizualnym, lecz również umysłowym. Oboje woleli przedmioty ścisłe, wypowiadali się w podobny sposób oraz posiadali niemal identyczne poglądy na politykę, religię i rynek.
Ta jedyna chwila w hotelowym pokoju sprawiła, że Froylan Centineo pragnął przestać być podobnym do Richarda. Wciąż go kochał, jak syn ojca, lecz w to uczucie wkradła się chandra.
Moglibyśmy się po prostu gdzieś spotkać, jak oboje ochłoniemy? — zapytał jeszcze jeden raz, uprzednio chowając fotografię do kieszeni. Usłyszał wystarczająco dużo i musiał to wszystko przetrawić. Marcy także.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie wierzyła absolutnie w to co się dzieje. Dzieciak jeszcze miał czelność odzywać się do niej w ten sposób. Czuła się zagubiona i serce ją bolało, ale czy od choroby, czy od faktu, że jednak ma rodzinę – tego nie wiedziała.
Ogarnij się, Marcy.
Ma rację. Musi wziąć się w garść, ogólnie, nie tylko w tym przypadku. Przestała wierzyć, że są tam gdzieś kamery. Uwierzyła za to, że chłopak mówi prawdę. Naprawdę nie znała imion i nazwisk biologicznych rodziców, ale tylko dlatego, że nikt nigdy jej nie przekazał ich, a ona nie szukała. Proste – nie chcieli jej. Teraz zapewne też tego nie chcą, skoro przychodzi do niej ich nowe, chciane dziecko. Płakać jej się chciało i w kłębek zwinąć, bo ona wciąż była dzieckiem porzuconym. Podczas, gdy chłopak miał dobrobyt, a w jego kieszeni spoczywał pewnie iPhone, jej nie było stać często na nowe buty, o samochodzie już nie wspominając.
- Czy twój ojciec o tym wie? Oddali mnie, bo mnie nie chcieli, dlaczego więc mieliby szukać mnie po prawie trzydziestu latach? – zaplotła ramiona na piersi, oczekując ważnej dla niej odpowiedzi. Chcieli jej albo nie – proste. Tu ewidentnie wszystkiego pragnął chłopak, znajdując przypadkowe zdjęcie.
Nie widziała dobrze tego wszystkiego. Froy mógł mieć kłopoty przez własną ciekawość. Było to dla niego równe przeżycie, co okazywał w swoich emocjach, które to poniosły go ten jeden raz. Bała się, że stać go na więcej. Czy taki również był Richard? Jej ojciec? Ciekawe do kogo był podobny. Do matki czy do ojca? Na pierwszy rzut oka nie zauważyła żadnych cech wspólnych u Froya i u siebie. Pozostanie jej obcy jeszcze przez długi czas, bo nigdy nie potrafiła szybko otwierać się przed obcymi sobie ludźmi.
-Możemy – mruknęła, wyciągając z fartuszka długopis i karteczkę. Zapisała na niej swój numer telefonu do siebie, choć sądziła, że nie będzie mu to potrzebne, skoro znalazł ją już tutaj. Ciekawa była czy wie o najważniejszej osobie w całym tym zamieszaniu. Nie chciała krzywdzić swojego dziecka przez jakiś dramat rodzinny, który być może wcale ich nie dotyczył? To wciąż może być pomyłka! Wątpiła, bo fotografię znała doskonale i słowa rozmazane przez łzy na jej tyle. Bała się jednak. Przeraźliwie się bała, bo wyobrażała sobie moment poznania rodziny inaczej, aż pogodziła się całkowicie z faktem, że już zawsze będzie sama, chyba, że zbuduje sobie rodzinę o własnych siłach.
Ruszyła zaraz do drzwi, starając się robić to w naturalny sposób. Z trudem powstrzymywała chęć wybiegnięcia stąd, z hotelu i ukrycia się gdzieś, gdzie nikt jej nie znajdzie. Zatrzymała się jednak tuż przed pociągnięciem za klamkę i odwróciła się nieco w stronę chłopaka.
- Mam syna, więc jeśli wszystko okaże się nieprawdą, a skrzywdzisz go, radzę ci od razu spieprzać na Syberię – mruknęła poważnie, po czym wyszła z pokoju załamana.

/ zt2
run too fast and you'll risk it all
can't be afraid to take a fall
felt so big but she looks so small

autor

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

outfit

Od rana jakoś słabo się czuła. Ciągle bolała ją głowa, nie mogła nic zjeść i miała uczucie nieprzyjemnego ucisku w dole brzucha - nawet zadzwoniła do swojej położnej, która doradziła jej po prostu wziąć tabletkę rozkurczową i się nie denerwować. Podobno czasem tak było. Nie miała doświadczenia, więc pewnie trochę w domu popanikowała, ale finalnie na przyjęcie przyszli. Dzień wcześniej zrobiła sobie piękne blond włosy, oczywiście tandetną długość poprzedni naprawiając doczepami i zamierzała dzisiaj świetnie się bawić. A potem znowu zaczął boleć ją brzuch, więc powiedziała Billowi, że idzie na chwilkę się położyć. Chciał iść z nią, ale uznała, że bez sensu, bo impreza była naprawdę świetna i nie chciała, żeby wiecznie musiał wszędzie za nią łazić. Nie umrze sama przez godzinę, nie?
Weszła do pokoju, zrzuciła ze stóp szpilki i gdy odwróciła się tyłem do drzwi od razu pożałowała tego, że Billy nie przyszedł z nią. Na łóżku, jak gdyby nigdy nic, siedział Joseph.
- Co ty tutaj robisz? - objęła się mimowolnie za brzuch, patrząc na niego z ogromną irytacją i lekkim przerażeniem. Nie zrozumiał przekazu jakim było zablokowanie jego numeru? Powinna wyjść, ale z lekka ją zamurowało.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Callie nie odpisywała i coraz bardziej się frustrował. Musiał ją zobaczyć. Musiał też przeprosić za swoje zachowanie i naprawdę chciał to zrobić. Chciał jej udowodnić, że dla niej może być lepszy – najlepszy. Dlatego pojawił się w Edgewater i przekupił recepcjonistkę, by pozwoliła mu usiąść w pokoju Calliope i na nią poczekać. Wiedział, że mógł tu przyjść Billy i ryzykował wpierdoleń, ale było to ryzyko, na które był gotów.
Czekał dość długo, ale w końcu oczekiwanie się opłaciło, bo kiedy przyszła w tej pięknej, różowej sukni, zaparło mu dech w piersiach.
– Callie, wyglądasz olśniewająco – powiedział spokojnie, podnosząc się mimochodem z łóżka i lustrując ją wzrokiem. Wyciągnął w jej stronę nawet dłoń, ale ostatecznie ją opuścił. Westchnął ciężko, nadal wpatrując się w nią jak w obrazek.
– Ja… Chciałem cię przeprosić, Callie. Przepraszam, że zachowałem się jak gówniarz i przyjechałem do twojego domu, więcej się to nie powtórzy. Przepraszam, że tak na to wszystko naciskałem, ale… niezależnie od tego, czy jesteś z nim… Chciałbym mieć kontakt z naszym dzieckiem – wolał ją wygrać od tej strony, bo wiedział, że to jedyny sposób.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

Dla niej aktualnie był najgorszy. Była na niego wściekła, była nim rozczarowana i ostatnie na co miała ochotę to jakiekolwiek dyskusje z nim teraz, gdy do porodu robiło się bliżej niż dalej, a jej relacja z Billem powoli wracała do normy. Widząc jak wyciąga do niej dłoń, Callie zrobiła krok w tył. Nie chciała, żeby ją dotykał. Jego dotyk nie był niczym dobrym dla jej psychiki.
- Przestań, Joe. - powiedziała tylko odnośnie jego komplementu i spuściła wzrok w dół, czując jak na nią patrzył. Pierwszy raz jego wzrok wydawał się jej tak cholernie… parzący i niekomfortowy.
- Jak gówniarz? Bardzo łagodnie to nazwałeś. Na co liczyłeś przyjeżdżając tam? Myślałeś, że co? Wciągnę cię do środka i będziemy uprawiać gorący seks? Czy że Bill zaprosi cię na drinka i podziekuje za przywiezienie pierścionka który ZOSTAWIŁAM POD PRYSZNICEM! - wydarła się na niego tak, że aż poczuła ból w gardle. Pokręciła z niedowierzaniem głową. - Mike Murphy. Tak będzie się nazywał - celowo to powiedziała, mocny nacisk kładąc na nazwisko należące do Billa. - I oboje podjęliśmy decyzję, że nie chcemy, żebyś był w życiu tego dziecka. To nie jest bezpieczne dla niego - dodała, nadal usilnie nie patrząc mu w oczy. Nie, bo wtedy mogłaby nieco zmieknąć, a tego nie chciała.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Rozumiał to. Miała pełne prawo być na niego wściekła, bo po prostu odpierdolił manianę, ale w tym momencie naprawdę chciał to naprawić i miał nadzieję, że ona mu na to pozwoli. Oczywiście nie zamierzał się wpierdalać aż tak w jej życie, ale iść za radą Teda i być nieco bardziej… Subtelnym.
– Naprawdę wyglądasz wspaniale. Jak się czujesz? – spytał spokojnie, patrząc jej w oczy, ale gdy zrobiła krok w tył, sam usiadł z powrotem na łóżku, nie chcąc sprawiać, żeby poczuła się źle.
– Nie wiem na co liczyłem. To było okropnie głupie i strasznie nie fair wobec ciebie. Naprawdę nie wiem, co chciałem osiągnąć i z całego serca cię przepraszam za te nerwy i za to, co musiałaś przeze mnie przejść – powiedział od razu, patrząc jej w oczy, bo naprawdę nie chciał, żeby się denerwowała.
– Będzie nosił jego nazwisko? – westchnął cicho, ale kiedy wspomniała, że nie chce go w życiu dziecka, wstrzymał oddech. – Callie, wiem, że zjebałem, ale nie możesz mnie odciąć od mojego syna. To twoja decyzja, czy jego? Aż tak kurczowo się go trzymasz że cię przekabacił? Wiesz, że nie skrzywdziłbym ani dziecka ani ciebie. Nigdy – spojrzał na nią łagodnie, chociaż widać było, że te rewelacje cholernie go zraniły.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

Optymista z niego, bo Callie nie zakładała opcji w której cokolwiek miałoby się teraz zmienić. Zepsuł całkowicie wszystko swoim zachowaniem. Mogli to wszystko zrobić na spokojnie, bez takiego wpieprzania się w jej życie. Jedyne co musiał zrobić to to, że Callie naprawdę kochała Billa. Kiedy zapytał jak się czuje, Costas westchnęła.
- Powiedzmy, że to nie jest mój najlepszy dzień. Przyszłam tutaj odpocząć, ale widzę, że nie masz w planach mi na to pozwolić - pokręciła głową. - A ty? Jak żebra? Isaak ich nie połamał? - chociaż chciała tego nie robić, to powiedziała to z troską. Mimowolnie. Nie usiadła na łóżku, ale odsunęła krzesło od małego stolika w rogu pokoju i usiadła na nim, przodem do Joe. Wiedziała, że powinna zadzwonić do Billa żeby tu przyszedł, ale nie chciała siać niepotrzebnej paniki.
- Oboje wiemy co chciałeś osiągnąć. - powiedziała cicho. - Chciałeś, żeby się dowiedział i mam wrażenie, że liczyłeś, że nie będzie chciał na mnie więcej patrzeć. Więc nie wyszło. Powiedziałam mu wszystko - i omal faktycznie Billy nie odszedł, a to właśnie tego nie potrafiła Joe najbardziej wybaczyć. Tego, że chciał ją mieć na siłę, a to przecież tak nie działa.
- Tak. Ewentualnie też moje, jako drugi człon. Jeszcze do końca nie ustaliliśmy tego - wzruszyła ramionami. Wiedziała, że to mogło go boleć, ale z drugiej strony Callie czuła, że jeśli go naprawdę mocno nie zrani to nigdy się nie odczepi. Zmrużyła oczy. - Nie trzymam się go kurczowo, dlaczego się tak na to uwziąłeś? Decyzja była wspólna, bo oboje chcemy dla Mickey’go jak najlepiej. Chcemy… żeby miało normalną rodzinę. Przy tobie nie ma na to szans - podniosła wzrok, patrząc mu prosto w oczy.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

Wiedział, że zepsuł wiele, ale miał chyba nadzieję, że mógł to jeszcze naprawić. Że dało się to wszystko jeszcze jakoś poskładać, bo zdecydowanie nie zamierzał odpuszczać sobie – ani jej, ani dziecka. Co prawda małymi kroczkami, ale naprawdę był przekonany, że będzie potrafił się w jej oczach jakoś lekko chociaż wybielić.
– To nie tak, że nie mam w planach ci pozwolić. Z dzieckiem wszystko w porządku? – spojrzał na nią z prawdziwą troską. Sam też wyłapał troskę w jej głosie, ale pokręcił głową na jej pytanie. – Nie, raczej nie. Mam siniaki i nadal bolą, ale… Nie byłem na rentgenie. Nie ma takiej potrzeby – wzruszył ramionami, bo nie miał na to środków, ani lewych papierów, które mógłby przedstawić, a jako on sam iść nie mógł, tak?
– Nie, to nie tak… Działałem pod wpływem impulsu – westchnął ciężko, bo to akurat była prawda. Działał impulsywnie, ale nie zamierzał pozwolić, by to powtórzyło. Zauważył, że metoda małych kroków działała zdecydowanie lepiej niż wszystko wszedzie na raz.
– Rozumiem – powiedział spokojnie, chociaż w jego oczach pojawiło się delikatne rozżalenie. Mimo wszystko, kiedy powiedziała, że chcą dla dziecka jak najlepiej, by miało normalną rodzinę, westchnął – Ułożę sobie życie na nowych papierach i będzie miał szansę na normalną rodzinę, ale muszę być częścią jego życia, niezależnie od tego, czyje nazwisko będzie nosił, to dziecko, to wszystko co mam, Callie… – powiedział łagodnie, bo tylko to chyba go jeszcze jako-tako trzymało w ryzach.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Tak. Miałam dzisiaj kilka dziwnych skurczy, ale to podobno normalne. Odpoczynek i brak nerwów powinny pomóc - wymownie uniosła brew w górę. Dlaczego nie mógł po prostu grzecznie opuścić tego pokoju? Naprawdę chciałaby, żeby dał jej spokój, chociaż na kilka tygodni. Musiała najpierw poukładać to, co wspólnie spieprzyli. - Nie ma takiej potrzeby i pewnie pieniędzy, co? Jestem pewna, że twój brat, o którym nigdy mi nie mówiłeś na pewno by ci pomógł załatwić wizytę u lekarza. - zagryzła policzki od środka. O, tak się jej przypomniało. Mógł też, jeśli nie chciał prosić Teda, wziąć pieniądze od matki, bo Callie przelała jej jeden, naprawdę duży przelew. Tak na zakończenie tego tematu.
- W dupie to mam czy to był impuls czy nie. - ona pod wpływem impulsu prawie się z nim przespała i dlatego więcej na żadne impulsy pozwalać nie pozwalała - ani z jego strony, ani ze swojej.
- Nie - powiedziała stanowczym tonem, chociaż w sercu ją coś ukuło. Callie nie lubiła nikogo ranić, ale skoro musiała… - Pozwoliłeś mi wierzyć, że nie żyjesz. Okłamałeś mnie mówiąc, że nie masz innej rodziny niż twoja matka. A potem po prostu wracasz i mam się zgodzić na to, czego ty chcesz? Ja chcę spokoju. I dobrego życia dla mojego dziecka, a nie przy ojcu, którego w każdej chwili może zawinąć wojsko, gdy się przez przypadek ktokolwiek dowie o jego istnieniu. Taką podjęłam decyzję. - i nie zamierzała jej zmieniać. Nie, bo nie zamierzała spieprzyć życia i sobie i temu dziecku. A inna decyzja mogła do tego doprowadzić.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Rozumiem – pokiwał głową powoli, bo naprawdę rozumiał, że brak nerwów jej pomoże.Z tym, że teraz wcale nie chciał jej denerwować. Chciał po prostu tylko porozmawiać. Albo aż porozmawiać. Ech.
– Nie chodzi nawet o pieniądze, nie mam jeszcze papierów. Poza tym nie chcę nikogo o pieniądze prosić – wzruszył ramionami. Miał swoją dumę i naprawdę nie zamierzał nikogo się prosić o hajs. Cóż. Westchnął ciężko, słysząc jej kolejne słowa. W zasadzie to rozumiał, że nie dbała o to, czy był to impuls, czy też nie. On też by pewnie miał takie podejście, gdyby ktoś tak mocno odjebał jak on ostatnio.
– Nie miałem kontaktu z Teddy’m. Odciął się od nas, kiedy byłem jeszcze nastolatkiem. W zasadzie to wróciłem, ale nie wymagam, żebyś na wszystko się zgodziła, chciałbym tylko, żebyś… Chociaż postarała się zrozumieć moją pozycję. Wiem, że zjebałem. Zdaję sobie z tego sprawę, ale… To nasze dziecko. Proszę, pozwól mi być w jego życiu. Jeśli nie jako ojciec, to chociaż jako wujek… – powiedział błagalnie, patrząc jej w oczy. Naprawdę miał nadzieję, że chociaż na to się zgodzi.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Więc skoro to rozumiesz, to dlaczego tutaj nadal jesteś? - zapytała względnie spokojnie, marszcząc czoło. Nie skomentowała jego kolejnych słów. Gdyby nie zachował się jak dupek, naprawdę pomogłaby w załatwieniu papierów. Załatwiłaby też lekarza, który by ich nie potrzebował. Gdyby pokierował to wszystko inaczej, Callie nawet nie chcąc z nim być, uchyliłaby mu nieba, ale tamto zachowanie… skutecznie to przekreśliło.
- Aha, rozumiem - machnęła ręką. Nie rozumiała, bo ona mówiła mu o sobie dosłownie wszystko, a on nie powiedział o tym, że ma brata. To też było odrobinę przykre, ale cóż, musiała tym żyć. Widocznie mieli inną wizję szczerości. Podniosła się powoli z krzesła i podeszła do torebki, która stała na szafeczce koło łóżka. Tuż obok niego.
- Joey, naprawdę rozumiałam twoją wizję. Chciałam ją rozumieć, ale nie będę ryzykować tym, że znowu zrobisz coś, przez co nasze życie się rozleci na kawałki - wyciągnęła z torebki telefon i spojrzała na niego. - Na ten moment, mówię nie. Wyjdziesz czy mam zadzwonić po Billa, żeby ci pomógł? - nie wypowiedziała tych słów tak ostro, jakby chciała, lekko się jej załamał głos. Nie chciała nawet myśleć o tym, jakiego szału Murphy dostanie jeśli tu przyjdzie i go zobaczy. I nie chciała myśleć o tym, jaką awanturę zrobi, że znowu nie zareagowała odpowiednio.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Bo chciałem porozmawiać i po prostu chcę, żebyś zrozumiała, że naprawdę nie jestem bad Guyem – powiedział spokojnie, patrząc jej w oczy. Wiedział, że by mu pomogła z załatwieniem papierów i lekarza, ale nie chciał jej pomocy. Chciał poradzić sobie z tym wszystkim sam – tak po prostu. Bo zawsze musiał sam sobie radzić.
– Ciężko mówi się o rodzinie, kiedy tak naprawdę dopiero teraz zaczęliśmy być dla siebie braćmi, Calliope – powiedział cicho, bo taka była prawda. Nie mówił jej o bracie, bo nigdy nie czuł, że go miał. Dopiero ostatnimi czasy, gdy Teddy faktycznie zaproponował mu pomóc, porozumiewali się i komunikowali nieco lepiej niż przez pozostałe lata.
– Wiem, ale ja nie zamierzam sprawiać, że twoje życie… Wasze życie się rozleci. Zależy mi tylko na kontakcie z moim synem, Calliope – powiedział cicho, patrząc jej w oczy, chociaż nie była to do końca prawda. Podniósł się mimochodem, widząc telefon i kręcąc głową. – Nie. Proszę. Nie dzwoń. Porozmawiajmy, błagam, Calls – poprosił, podchodząc do niej i klękając przed nią. W życiu nie czuł się chyba tak upokorzony życiowo, ale wiedział, że musiał. Że zasłużył.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Nigdy o tobie w ten sposób nie myślałam. A przynajmniej do momentu, w którym przyjechałeś do domu w którym mieszkam z mężem i postanowiłeś pokazać mu, że jesteś konkurencją. W każdym razie w swojej własnej głowie - rzuciła odrobinę oschle, wlepiając wzrok w swój brzuch. Ona tak widziała to, co zrobił. Teraz ogólnie to nie robiło większego znaczenia, bo nawet było jej lepiej, że Billy wiedział o wszystkim.
- Nie wiem, to już i tak bez znaczenia - wzruszyła ramionami, Pokręciła głową, gdy powiedział, że zależało mu tylko na kontakcie z synem. Irytował ją, okropnie.
- Dziecko na ten moment jest w moim brzuchu, tak gdybyś zapomniał. Więc kontakt z nim jest nadal mocno utrudniony i póki co, musiałbyś rozmawiać tylko ze mną. Więc jeśli pozwolisz, chciałabym ciążę dokończyć bez twojej obecności - aż westchnęła ciężko, a kiedy się podniósł, zlustrowała go wzrokiem odrobinę niepewnym wzrokiem. Natomiast to klękanie było już przegięciem.
- Co ty wyprawiasz, Joseph! - jęknęła, bo naprawdę nie miała do tego wszystkiego siły. W życiu nikt jej tak nie udręczał jak on. Ale faktycznie, na moment dzwonienie odeszło na bok. - Wstań, proszę. Przecież to co robisz to jakaś komedia, Joey, kurwa… - miała ochotę się teraz popłakać, bo miała wrażenie że nic na niego nie działało. - Nie mam siły się z tobą teraz bawić w klękanie i całą resztę - pokręciła głową, odblokowując telefon.

autor

-

A man can be destroyed, but not defeated
Awatar użytkownika
40
190

weteran

-

-

Post

– Wiem, zjebałem. I to się więcej nie powtórzy, nie jestem zły, przecież o tym wiesz, po prostu… Tak bardzo cię chciałem, że zapomniałem pomyśleć, czego ty możesz chcieć. Skoro chcesz jego, to muszę to zaakceptować – przyznał spokojnie, chociaż akceptować tego bynajmniej nie zamierzał. Zamierzał być pokorny i uroczy, dopóki nie rzuci tamtego skurwysyna. Zmarszczył brwi, gdy wspomniała o tym, że teraz to nie miało znaczenia. Dla niego miało. Cholerne.
– Wiem, że jest w twoim brzuchu, ale… Chciałbym mieć z nim kontakt po porodzie, Calliope. Chciałbym dostawać zdjęcia z USG, bo rozumiem, że mnie sobie tam nie życzycie i się nie dziwię, ale chcę być obecny, bo tęsknię za nim, nawet jeśli go nie poznałem – wzruszył ramionami, bo też czekał na to dziecko, równie mocno jak ona.
– Posłuchaj, po prostu mi zależy, cokolwiek nie powiesz, zaakceptuję to – odnośnie nazwiska, kontaktów, czegokolwiek, ale muszę wiedzieć, że mi na te kontakty pozwolicie. Błagam, Calls – powiedział roztrzęsiony, delikatnie jej wyjmując telefon z rąk, bo naprawdę chciał z nią o tym pogadać. – Proszę porozmawiaj ze mną – powiedział cicho. – Moglibyśmy zjeść lunch, nawet we trójkę – zaproponował łagodnie, patrząc jej w oczy.
Chciał, żeby dostrzegła, że mu zależało.

autor

-

I've never fallen from quite this high, falling into your ocean eyes.
Awatar użytkownika
30
162

Prowadząca The Late Night Show

King5 TV

fremont

Post

- Cofając się myślami w tył, nie wiem czy kiedykolwiek interesowałeś się tym, czego chcę ja. Tym się właśnie różnicie z Billem - wzruszyła ramionami. Wiedziała, że gdyby powiedziała Billowi, że chce odejść i być z Joe, nie zatrzymywałby jej na siłę. Pewnie po prostu pozwoliłby jej odejść gdyby go w tym upewniła. A Joe… nie ufała. Już nie.
- A jak to sobie wyobrażasz? Że usiedlibyśmy we trójkę w gabinecie ginekologa? Nie zamierzam poniżać ani siebie, ani Billa dla twojej zachcianki. - skrzywiła się. Wiedziała, jakie to byłoby okropne dla Murphy’ego gdyby kazała mu przez to przechodzić, szczególnie po tym jak z Joe go zdradziła. - Na ten moment moje zdanie się nie zmienia. Nie chcę cię w naszym życiu i jako matka tego dziecka, mam do tego prawo. Oficjalnie, i tak nie żyjesz. - rozłożyła bezradnie ręce i nawet chciała wybrać numer do Billa, ale gdy Joe wyjął jej z ręki telefon, zmierzyła go wzrokiem.
- Chyba do reszty oszalaleś w tym momencie - nie spodobało się jej to, a ta rozmowa sama w sobie podobała się jej coraz mniej. b] - Nie będzie lunchu we trójkę, nie będzie zdjęć z usg i nie będzie wszystkiego innego. Chcę, żebyś zniknął.[/b] - wyciągnęła rękę, czekając aż poda jej telefon. Już nawet sama chciała mu go zabrać, ale wtedy rozegł się huk. A potem kolejny i kolejny.
- To były strzały? - zapytała cicho, opuszczając dłoń i z lekkim przerażeniem nasłuchując dźwięków. Momentalnie poczuła, jak skurcze w brzuchu się jej nasiliły.

autor

-

ODPOWIEDZ

Wróć do „The Edgewater Hotel”