WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

-

Post

ObrazekFrazes czy nie, stwierdzenie było jak najbardziej prawdziwe, choć jedynie w wąskim zakresie, bowiem życie najlepiej uczyło jak radzić sobie z zadawanymi przez nie ciosami, a na ogół raczej - jak najłatwiej sobie z nimi radzić, nie najlepiej. I, zdaniem Seana, Halleluiah tych lekcji akurat odbyła sporo, na tyle dużo, by wybrać ucieczkę przed tym całym złem, jakim los w nią rzucał.
ObrazekPrzynajmniej tak widział to Anderson. I wkurzał się niemiłosiernie, że nie potrafił do niej dotrzeć, zachęcić jej do wyjścia z tego bezpiecznego schronienia zagwarantowanego przez lżejsze lub cięższe używki. Oczywiście, z uporem maniaka twierdziła, iż w jej podejściu nie ma nic złego, bo to "cywilizowany" świat uparł się, by ograniczać własną wolność, gdy ona podróżuje w chmurach.
ObrazekCzy coś w tym stylu.
Obrazek-Tak. Chyba - zamilkł na chwilę jakby zastanawiał się, jaka odpowiedź byłaby zgodna z rzeczywistością. Pierwsza, ta intuicyjna okazała się prawidłową, więc powtórzył, już pewnie. - Tak. Mimo tego, że jest prawdziwym wrzodem na dupie, ma w sobie coś, co wypełnia jakąś część... mojego życia?
ObrazekWyraźnie bardziej pytał - samego siebie - niż stwierdzał fakt. Po tych kilku miesiącach pobytu w Seattle nie wyobrażał sobie, że mógłby spędzić je bez tej szczególnej znajomości,
Obrazek(przyjaźni?)
Obrazekktóra - przynajmniej częściowo - nadawała mu jakiś cel - być może niemożliwy do zrealizowania, ale jednak taki, do którego chciał dążyć.
Obrazek-Znaczy, rozumiesz, nie część - zmieszał się, gdy dotarło do niego, że teoretycznie mogłoby to być odebrane na opak. - Jest, nie wiem, jak młodsza kuzynka.
ObrazekZamknął usta z nadzieją, że Eileen zrozumiała co miał na myśli. Teoretycznie nie spodziewał się po niej, by mogła pomyśleć, iż między nim a Halleluią było cokolwiek innego niż platoniczne uczucia (choć złość bywała całkiem ognista), ale jednocześnie też nie miał stuprocentowej pewności dotyczącej tego, czego ona mogłaby się spodziewać po nim.
Obrazek-Podobno bardziej sprawdzają się metody tresury psów na dzieciach niż wychowania dzieci na psach - na jego twarzy pojawił się autentycznie szczery uśmiech. - Przynajmniej tak twierdzili, znani mi, posiadacze dzieci. Mi samemu nie przyszłoby to do głowy, szczerze mówiąc - zaśmiał się krótko, po czym trochę pół-żartem, pół-serio zapytał - A ty planujesz kiedyś sprawdzić tę teorię w praktyce? Mówię, o Geralcie, oczywiście.
ObrazekZabrakło tam "też", ale to nieważne.
ObrazekRuszył, gdy Shepherd zwróciła jego uwagę na sygnalizację świetlną - dzięki niej udało mu się uniknąć wyzwisk z ust kierowcy jadącego za nim. Kilka minut później dojeżdżali już do schroniska, przed którym - co zaskakujące, ale i też, na swój sposób, smutne - nie brakowało miejsc parkingowych.
ObrazekWyskoczył z auta, by otworzyć drzwi Eileen. Stanął razem z nią przed wejściem i zatrzymał się, jakby naprawdę od tej wizyty zależało coś bardzo ważnego.
Obrazek-Nie będzie go tu, prawda? - zapytał całkiem trzeźwo.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak jest — przyznała bez oporu. Bez względu na warunki, w jakich dziewczyny się poznały, Gin udało się podtrzymać wiarygodność kreacji jej osoby nakreślonej przez Seana. Aura bijąca od niej z pewnością była...specyficzna, ale nie miała związku z niezdrowymi nawykami i upodobanym stylem życia. Szczęściem można było nazwać fakt, że trafiła akurat na Andersona, który potrafił odpowiednio nastroić się do niej. — Udało wam się dojść do jakiegoś porozumienia? — Pamiętała, że zostawiła ich na dość burzliwym etapie rozmowy, o przebieg której nie zdążyła wcześniej zapytać. Wolała nie zaczynać tematu dopóki mężczyzna sam nie da sygnału, że był gotowy do maglowania sprawy na nowo.
— Jak dotąd nie podejrzewałam cię o takie zapędy — oznajmiła, bo choć na twarzy Eileen przebijało się rozbawienie, to miała nadzieję, że uspokoiła go. Musiałaby mieć o nim bardzo niskie mniemanie już na starcie, aby posądzić go o tak wątpliwe praktyki, a jak wiadomo, osąd ten nie uległ zmianie nawet w kontekście okoliczności ich poznania, więc mało rzeczy zagrażało temu w realny sposób. — Chociaż — zwróciła na niego spojrzenie ciemnych oczu — może zanim ugruntuję zdanie, powinnam zapytać o prawdziwe zwyczaje. — Kąciki ust ciemnowłosej uniosły się wymownie. Oczywiście, o wiele bardziej satysfakcjonujące byłoby zgłębienie tematu osobiście, jednak przekonali się już, że zdecydowane kroki ku temu nie kończyły się powodzeniem.
— Raczej nie. — Zmarszczyła nieznacznie brwi, jakby naprawdę rozważała jakieś inne opcje, chyba głównie ze względu na niego, co by nie pomyślał, że bez cienia zastanowienia umniejszała powagę w podejściu do pewnych kwestii, tylko dlatego, że jej nie dotyczyły. — Jesteśmy na takim etapie, że to ja uczę się od niego — dodała pół żartem, pół serio, chcąc przybliżyć mu nieco swój punkt widzenia, mimo że nie był on do końca jednoznaczny, a ona wcale nie oczekiwała, że zrozumie albo odnajdzie w tym coś tożsamego.
— Mogłabym wejść sama i rozejrzeć się — zaczęła po tym jak w reakcji na zapytanie Seana mimochodem zatrzymała się przed wejściem — ale nie wiem, jak wygląda, więc chyba będziemy musieli zrobić to razem. — Marne pocieszenie, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale skoro nastawił się, że nie znajdzie tu swojego pupila, to nie mogło spotkać go już nic bardziej rozczarowującego. Przynajmniej na ten moment.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Niespecjalnie stanęło na czymkolwiek, co byłoby - na chwilę umilkł szukając odpowiedniego słowa. - Ostateczne? Nie, to za mocno. Powiedzmy, że jesteśmy w trakcie renegocjacji warunków. Nie chcę jej wyrzucać, chociaż złamała umowę "dach nad głową w zamian za opiekę nad psem". Powinienem był
wcześniej przewidzieć, że sprawa nie będzie tak prosta, jak pokazują to w telewizji.

ObrazekWciąż w głowie miał mętlik, a jego myśli były niepoukładane, poplątane i, na dłuższą metę, sprzeczne i pozbawione większego sensu, a czasem nawet i logiki. Nie rozumiał tego, co było między nim i Halleluią, nie wiedział nawet jak powinien sobie wyobrażać układ, czy też wzajemne relacje między nimi, w jaki się pakował. Choć nie wiedział dlaczego, chciał tę dziewczynę wyprowadzić z nałogu i dotychczas był przekonany, że - nawet jeśli długotrwały - nie będzie to proces bolesny dla niego. Teraz musiał zrewidować swoje podejście, ale - znów - nie miał pojęcia na jakie i jak on się z nim będzie czuł.
ObrazekPopieprzone.
Obrazek-To są pytania na inną okazję - spojrzał na nią wzrokiem, nie tylko głodnym, ale też pełnym determinacji sugerującej, że ma serdecznie dość niespodziewanych przeszkód, które los, już trzykrotnie, postawił im na drodze. - Jeśli chcesz, możemy do nich wrócić, gdy cię odwiozę do domu.
ObrazekEileen. Tego, co działo się między nimi też jeszcze nie potrafił rozgryźć, bowiem od tygodni byli na stopie wyraźnie przyjacielskiej i jednocześnie, równie wyraźnie, mieli ochotę pójść dalej - przynajmniej w fizycznym tego słowa znaczeniu - lecz nieustannie im coś w tym przeszkadzało, jak w kiepskiej, i powoli już nudnej, komedii pomyłek.
Obrazek-Dobra, załatwmy to i miejmy już z głowy - powiedział ruszając w kierunku drzwi schroniska dla zwierząt, jednocześnie wyzbywając się wszelkich nadziei na to, iż w środku dane mu będzie odnaleźć Rancora. Prawda była taka, że - w tej chwili - mógłby równie dobrze odwrócić się na pięcie i odejść, ale nie było to w jego stylu z dwóch powodów: po pierwsze, skoro już zaczął, zamierzał sprawę dokończyć, a po drugie, nie chciał, by w przyszłości, kiedykolwiek, naszła go myśl, że stał zaledwie kilkanaście metrów od tego nieszczęsnego psiaka i zawrócił w ostatnim momencie.
ObrazekRazem podeszli do recepcji, gdzie - bez zbędnych ozdobników - Sean wyjaśnił, że szuka "zaginionego" pieska i pokazał kilka zdjęć w telefonie, by kobieta, z którą rozmawiali, była w stanie im pomóc. Oczywiście, pewności nie miała, więc zaprosiła ich pomiędzy kojce, by osobiście przyjrzał się wszystkim, obecnym tu, psom.
ObrazekNigdy wcześniej nie był w schronisku dla zwierząt i, szczerze mówiąc, nie spodziewałby się, że wizyta ta wywrze na nim takie wrażenie. Te wszystkie psy były porzucone, nierzadko skrzywdzone również fizycznie, a teraz oczekiwały na kogoś, kto zdecyduje się je przyjąć do domu.
ObrazekAlbo na uśpienie. Bo Sean domyślał się, że nikt nie trzyma ich tu przez wieczność.
Obrazek-Nie mógłbym tu pracować - wyznał, idącej obok niego, Eileen. - Przecież większość tych psów jest tutaj tylko dlatego, że się komuś znudziła - stwierdzenie oczywistego faktu było dowodem na to, że, tak naprawdę, nigdy się nad tym zagadnieniem nie zastanawiał. Do dzisiaj. - Byłaś kiedyś w takim miejscu? - zapytał naiwnie

1-90 - Rancora niet
91-100 - Rancor jest w schroniskiu/i]


[dice]d100 = 1652524819 [/dice]
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Co w takim razie zrobisz z psem, jeśli uda się go odzyskać? — spytała, powodowana naturalnymi wątpliwościami związanymi z trwającym wciąż procesem naprawczym nadszarpniętego zaufania. Zamierzał powierzyć dziewczynie Rancora pod opiekę, z nadzieją, że nie będzie chciała narazić się na nieprzyjemności kolejny raz, czy sam był gotów na takie poświęcenie?
— Sądziłam, że zawsze jest dobra okazja. — Oparte na twarzy mężczyzny spojrzenie, skrzyżowane z tym jego, roziskrzyło się charakterystycznie, albowiem czy ich dotychczasowe poczynania, niezależnie od ostatecznego efektu, nie świadczyły na korzyść teorii o tym, że z łatwością udawało im się każde okoliczności przekuć w dogodną okazję? Co prawda poszukiwania sprzedanego za narkotyki psa niespecjalnie sprzyjały budowaniu odpowiedniej atmosfery i nawet ona pozostawała wobec tego bezradna, jednak każda inna sytuacja, jaka przychodziła do głowy, idealnie dopełniała jej argument.
W przeciwieństwie do mężczyzny, Eileen nie trudziła się nad rozstrzygnięciem statusu ich krótkiej, aczkolwiek dosyć intensywnie rozwijającej się relacji. Nie snuła żadnych planów, zamiast tego mimowolnie dając ponieść się temu, co akurat ją napędzało. Mimo wszelkiej otwartości i braku ograniczeń, nieustające przeszkody w podejmowaniu prób przejęcia sterów zaczynały być lekko frustrujące, a ukrywanie tego przychodziło jej z coraz większym trudem.
Może właśnie rozważania o tworzeniu okazji były powodem, dla którego słowa o gotowości i szybkim uporaniu się ze sprawą, w pierwszej kolejności odebrała jako aprobatę wobec jej poprzedniej sugestii. Zanim jednak zawtórowała mu w tym, w porę się opamiętała, odzyskując właściwy rezon i odpowiadając mu pokornym skinieniem głowy.
Formalności załatwiane w środku przebiegły z jej strony głównie w milczeniu, gdyż od tej pory inicjatywę przejął Sean, a ona większą część uwagi poświęcała na zapoznawanie się z wnętrzem oraz tym, jak funkcjonowało to miejsce.
— Zdarzyło mi się — odparła, zaabsorbowana chociażby najmniejszym śladem świadczącym o obecności zwierząt. Pomimo uwielbienia do czworonogów, przebywanie w schroniskach nie należało do najprzyjemniejszych doznań. — Ale też niespecjalnie przepadam za... — urwała w momencie, w którym jeden z wyprowadzonych na spacer psów wyszedł im na powitanie, od razu dopadając jej nogę. Domagając się uwagi za wszelką cenę, zaczął wdrapywać się po niej i podskakiwać radośnie. Ogon merdał mu przy tym tak żywo, że kobieta uznała, iż prędzej z jego pomocą wzleci ku górze, niż uda mu się osiągnąć umiejętność wspinaczkową.
W końcu uklękła przy nim, głaszcząc go po łebku i drapiąc za kłapciatymi uszami. Spojrzała z dołu na Andersona, nie będąc pewna, czy bardziej przebijał się przez nią przepraszający wyraz, czy może niepohamowana ekscytacja, ale zupełnie mimowolnie poddała się tej beztroskiej czynności, poszerzając zakres pieszczot o resztę partii pieskiego ciała.
Nie minęła chwila, a ku blondynowi kroki stawiał kolejny kudłacz. Ten jednak wykazywał się znacznie większą ostrożnością i nieufnością, obwąchując pozostawiony po przybyszu trop.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Jeśli uda się odzyskać Rancora, najpewniej znowu dam go pod opiekę Hallelui w zamian za, wiesz, dach nad głową i tak dalej - nie wspomniał na razie o tym, że nie wie co zrobić jeśli psa w schronisku nie będzie. - Tym razem, jednak, potraktuję to tak jakby była dzieckiem, które chciało psa i musi uczyć się odpowiedzialności. Czy coś.
ObrazekWzruszył ramionami jakby gest ten miał znaczyć "wiesz o co mi chodzi" i jednocześnie takową wiedzę, w magiczny sposób, transferować bezpośrednio do głowy Eileen. Problem polegał jednak na tym, że gdyby, rzeczywiście, przelał jej swoje myśli, kobieta otrzymałaby jedynie niespójny kłębek rozważanych możliwości doprawiony dużą dozą wahania odnośnie tego, co zrobić z Gin.
ObrazekPrzede wszystkim, jednak, mogłaby dojść do wniosku, że - mimo wszystko - Rancor był w tym równaniu chyba najmniej istotną częścią składową. Zasadniczo, Sean bardziej zawiedziony był samym zachowaniem młodej dziewczyny, którą wziął pod opiekę, niż zrozpaczony utratą psa - być może dlatego, że nigdy nie uważał go za "swojego", a raczej takiego, za którego utrzymanie, po prostu, płaci.
ObrazekSean, słysząc odpowiedź Eileen, uśmiechnął się i puścił do niej oczko. Rzeczywiście, w ich wypadku każda okazja wydawała się być dobra, ale - paradoksalnie - każda była też zła, bowiem kończyła się niekoniecznie tak, jak tego by oczekiwali. Jakkolwiek jego słowa o szybkim załatwieniu sprawy dotyczyły ich wizyty w schronisku i rzeczywiście Shepherd początkowo odczytała je nad wyraz, Sean zgodziłby się z tym, że doskonale pasowały i do sytuacji między nimi.
ObrazekPoczątkowo minimalne, teraz coraz silniejsze, odwrócenie jego myśli w stronę, towarzyszącej mu, Eileen sprawiło, że Halleluiah, Rancor i cały ten bałagan, wydawały się być znacznie mniejszym problemem niż przed kilkoma godzinami, zaś Andersonowi trudno było nie kierować głodnego wzroku na brunetkę.
ObrazekMiał właśnie powiedzieć coś na ten temat, wprost, już bez słownych gierek, powiedzieć jej, że ma zamiar odwieźć ją do domu, wejść tam z nią i nie wychodzić do rana, ani z mieszkania, ani z jej łóżka, gdy - o złośliwy losie - Eileen przyklęknęła przed psiakiem, który pojawił się znikąd.
ObrazekI, aktualnie wpatrzony w brunetkę, Sean mógłby zeznać to pod przysięgą: "Wysoki Sądzie, ten czworonóg zmaterializował się z powietrza, z pustki".
ObrazekW ślad za nim, przywędrował i drugi. Spokojniejszy i bardziej czujny, nieskłonny do zawierania znajomości z nieznajomymi, którzy - przecież - mogli okazać się kompletnie inni niż wydawali się przy pierwszym spotkaniu. Anderson powinien tej ostrożności się nauczyć - szkoda, że nie przyszło mu to do głowy przed spotkaniem z panną Morrison.
Obrazek-Cześć, włochaty kolego - powiedział uśmiechając się niepewnie do, stojącego przed nim, psa. - Wyglądasz trochę jak Chewbacca, wiesz?
ObrazekW tym momencie naprawdę nie przyszłoby mu do głowy, że ten kudłaty pies będzie jechał w bagażniku jego samochodu.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Myślisz, że nie spróbuje go znowu sprzedać, jeśli zagrozisz, że jak to zrobi, to pójdzie do kąta? — Nie miała zamiaru niczego obśmiewać ani podważać, a jedynie wykazać lekką wątpliwość w kwestii powodzenia planu, albowiem pomimo najszczerszych intencji i wcześniejszych sugestii, nie miał do czynienia z dzieckiem. — Rozważasz też udawanie się za każdym razem na poszukiwania psa? I ile takich razów uznajesz za wystarczające? To nie lada wyzwanie, nie wspominając już o Rancorze, który przecież nie jest zabawką — powiedziała, jednocześnie dając do zrozumienia, że okoliczności następnym razem w ogóle mogą uniemożliwić zorganizowanie kolejnej takiej wyprawy. Uczenie się na błędach nigdy nie było łatwym zadaniem, już w szczególności, jeśli w pierwszej kolejności nie postrzegało się danej rzeczy jako błąd.
— Właściwie to czemu sam się nim nie zajmiesz? — dodała po chwili, wykorzystując wreszcie szansę na zdobycie odpowiedzi na najbardziej nurtujące pytanie. Nie wiedzieć czemu, powód, dla którego Sean nie podjął się opieki nad zwierzakiem, a znacznie bardziej wymagającą istotą, jaką była Gin, nadal pozostawał tajemnicą.
— W takim razie macie chyba coś wspólnego. Pasujecie do siebie — rzuciła w stronę mężczyzny z cieniem rozbawienia, zgodnie z obserwacjami, nawet jeśli te - z premedytacją - były trochę naciągane i na wyrost. Trzeba jednak przyznać, że gdyby Anderson zapuścił bardziej włosy i przestał dbać o zarost na twarzy, to spostrzeżenie Eileen nie byłoby już tak dalekie od prawdy.
— Do tej pory się nad tym nie zastanawiałam, ale może Geraltowi przydałoby się rodzeństwo — zaczęła, tuż po tym jak jej uwaga ponownie została skierowana na czworonoga, który teraz rozpłaszczył się przed nią brzuchem do góry, tym samym odsłaniając większe pole do pieszczot. No jak mogłaby mu się oprzeć? Była tylko słabym człowiekiem, któremu serce miękło na widok tak rozkosznych stworzeń. Odmalowany na kobiecych ustach uśmiech świadczył wyłącznie za tym, iż podchodziła do podjętych przed momentem myśli z coraz większą aprobatą.
— Widzisz gdzieś Rancora? — zagaiła, wbrew pozorom nie zapominając o celu ich wizyty w schronisku.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Tak. Nie - westchnął ciężko. - Nie wiem, Eileen. Chyba chodzi o to, że nie umiem, nie chcę, tracić wiary w ludzi. Jeśli nie sprzeda ponownie psa, to pewnie zacznie wyprzedawać ciuchy ode mnie albo zrobi coś innego, byleby tylko dostać prochy - pokręcił głową z rezygnacją. - Mogłaby w tym celu, na przykład, podjąć się jakiejś pracy. To byłby krok naprzód, nie?
ObrazekMoże właśnie praca była rozwiązaniem? Takie zobowiązanie nauczyłoby ją odpowiedzialności i narzuciło powtarzalny harmonogram dnia, a przecież schematy dają poczucie bezpieczeństwa. Poczucie bezpieczeństwa zaś, przynajmniej w teorii, powinno pomóc Gin zostawić za sobą narkotyki.
Obrazek-Jestem cierpliwy - mruknął w odpowiedzi na pytanie o to, ile razy będzie jeździł po mieście, ale nie zabrzmiało to przekonująco. Znaczy, był cierpliwy, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie może przecież robić tego w nieskończoność. - Nie wiem. Naprawdę - załamał ręce. - Nie mam planu, ani pomysłu.
ObrazekSean wyglądał tak jak się czuł - jak człowiek pokonany przez zadanie, którego się podjął, a na które nie był przygotowany. Opieka nad narkomanką, z jaką nie łączyły go żadne więzi krwi, okazała się znacznie trudniejsza od prowadzenia firmy lub wielu innych, rzadko łatwych, realizowanych przez niego projektów. Eileen, swoimi pytaniami, uświadamiała mu coraz bardziej, że wziął się za bary z czymś, co go realnie przerastało, a do czego - przede wszystkim - podszedł nieodpowiedzialnie, bo bez cienia wiedzy na tak trudny temat, jakim było uzależnienie.
Obrazek-Bo nie taka była umowa - wyjaśnienie to było , co najmniej, absurdalne. - Umowa nie ma znaczenia, prawda? Nie przyszło mi to głowy, zafiksowałem się na punkcie tego, że ona musi to robić. Pewnie lepiej dla wszystkich byłoby, gdybym ja to robił. Głupi jestem - raczej stwierdził fakt niż pytał.
ObrazekZ każdym, wypowiadanym na głos, zdaniem z coraz większą brutalnością docierało do niego, że wszystko, co dotychczas robił w relacjach z Halleluią było nieprzemyślane, improwizowane i pozbawione zdrowego rozsądku. Z bolesną świadomością porażki, zrozumiał, że zachował się w sposób, którego można byłoby się spodziewać po dwudziestolatce, jaką przyjął pod dach.
ObrazekIdiota.
ObrazekZamyślony przyklęknął przed kudłatym czworonogiem i wyciągnął do niego rękę, próbując zachęcić, by ten do niego podszedł. Psy mają jakiś szósty zmysł pozwalający im wyczuwać porządnych ludzi, podobno. Sean w napięciu i milczeniu czekał aż zwierzak przełamie swój wewnętrzny opór i do niego podejdzie, ale jedynie obwąchał mu palce i się cofnął.
ObrazekChoć starał się nie dać tego po sobie poznać, coś wewnątrz niego pękło, sprawiło, że miał ochotę wykrzyczeć całą, zgromadzoną w nim, złość i wściekłość na samego siebie.
Obrazek-Vesemira? - zapytał z uśmiechem, ale jego głos był dziwnie zachrypnięty. - Nie, nie ma tu Rancora.
ObrazekZrezygnowany opuścił rękę.
ObrazekKudłaty pies do niego podszedł i położył łeb na ziemi, zaledwie kilka centymetrów od jego nóg.
Obrazek-Nikomu nie ufa - rozległ się, należący do jednej z opiekunek zwierząt, miękki głos. - Domyślamy się, że poprzedni właściciel nie dał mu do tego powodów.
Obrazek-Co powinienem zrobić? - spojrzał na Eileen czując się pokonany i totalnie ignorując słowa drugiej kobiety.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— Zaprzestanie wyprzedawania rzeczy może być trudne — zaczęła, przychylając się do jego słów — ale chyba zgodzisz się, że lepiej żeby pozbywała się ubrań niż psa. — W końcu mieli do czynienia z żywą istotą, której nie było obojętne co się z nią dzieje. Taka swawola i narażanie psa, nawet jeśli wciąż tylko w hipotetycznych założeniach, na pewno przysporzyłyby mu dużo niepotrzebnego stresu. Oczywiście, najlepiej by było, gdyby dziewczyna nie pozbywała się niczego, ale jak sam zdążył już zauważyć niejednokrotnie, proces ten był wieloetapowy i nic nie przychodziło od razu.
Skołowanie Seana było na tyle wyraźne, że mimo wszystko Eileen nie potrafiła pozostać wobec tego obojętna, w związku z czym wyciąganie na wierzch kolejnych minusów i potencjalnie problematycznych kwestii nie wchodziło dalej w grę. Sam na pewno miał o nich pojęcie, a wygłaszanie ich na głos w niczym nie pomagało, wręcz pogarszało sytuację. Jeśli wałkowanie sprawy miało się już czemuś przysłużyć, to tylko znalezieniu właściwego rozwiązania.
— Na pewno coś wymyślisz. Ale wiesz, wcale nie musisz. — Posłała mu blady uśmiech, bo choć marne to pocieszenie i nie przybliżali się w ten sposób do niczego konkretnego, o co tak zabiegali, to jednak poruszane tematy wiązały się z całkiem sporą odpowiedzialnością, która mogła przytłoczyć każdego. Cierpiało na tym jego samopoczucie, a przecież nie tędy droga.
— Nie jesteś głupi — zaoponowała całkiem naturalnie, marszcząc brwi na tak daleko posunięte wnioski. Co najwyżej, kiedy poniesie kogoś wyobraźnia, można by mu zarzucić usilną pomoc, ale nawet to brzmiało w pewnych przypadkach niedorzecznie, bo świadczyło wyłącznie o wyrozumiałości. — Może tylko trochę zbyt surowy dla siebie. — Ciemnowłosa, wbrew pozorom, nie miała serca z kamienia, wiedziała skąd brały się jego wątpliwości i szczerze współczuła mu nerwów oraz wysiłku włożonych w doprowadzenie sprawy do końca, ale niektóre z nich wymagały obowiązkowego rozwiania.
Przypatrywała się próbom nawiązania kontaktu z nieufnym psiakiem, a potem malejącemu do osiąganych efektów zapałowi mężczyzny. W międzyczasie dowiedziała się od pracownicy lub wolontariuszki, że ten, któremu tak ochoczo dogadzała, a który pobiegł teraz do bawiących się gdzieś w oddali innych czworonogów, przeznaczony był do adopcji. Cóż, rozważania o sprawieniu Geraltowi rodzeństwa najwyraźniej musiały pozostać w sferze dalekich planów.
— W sprawie psa czy Halleluiah? — spytała, szybko jednak orientując się, że jedno wynikało z drugiego. A może od początku to wiedziała, ale chciała tylko odsunąć od siebie myśl, że nie była predestynowana do udzielania jakichkolwiek rad, także tych skierowanych do niej. — Myślę, że powinieneś to jeszcze przemyśleć. Na trzeźwo, z dala od tych wszystkich bodźców utrudniających zadanie — dodała niezobowiązującym tonem, przeczesując wzrokiem najbliższe otoczenie. — I zaadoptować Chewbacce, jeśli nie uda się z Rancorem — rzuciła nagle, niespodziewanie, ale chyba całkiem poważnie, po chwili zatrzymując spojrzenie na wspomnianym psie.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Obrazek-Tak, masz rację. W każdej z tych spraw - uśmiechnął się blado. - Przepraszam, że zrzuciłem to wszystko przy tobie, a raczej: na ciebie. Powinienem chyba pogadać z jakimś specjalistą na temat, żeby, wiesz, podpowiedział jak najskuteczniej do niej dotrzeć. Może wtedy, rzeczywiście nie musiałbym nic wymyślać, ani martwić się, że Halleluiah sprzeda moją ostatnią koszulę.
ObrazekNawet jeśli, w wyniku tej rozmowy, nie doszedł do żadnych rozwiązań, nie znalazł nawet drogi ku nim prowadzącej, a w głowie miał mętlik równie duży, lub nawet większy, niż jeszcze godzinę temu, czuł się nieco lepiej. Nadal przybity sytuacją i błędami, jakie popełnił wcześniej, boleśnie świadom kwestii, które musiał jeszcze rozsupłać, a istnienie których - swoimi pytaniami - uwidoczniła mu Eileen. Był skołowany, bez koncepcji na kształt jego relacji z Gin i, wydawałoby się, jeszcze bardziej przygnieciony ciężarem okoliczności, ale jednocześnie też z absurdalnym poczuciem pewności tego, że przecież w końcu musi być lepiej.
ObrazekByć może właśnie po to potrzebował tej rozmowy - by Eileen podstawiła mu pod nos kwestie oczywiste, których, paradoksalnie, nie zauważał. Sean lubił znać jak najwięcej zmiennych, inaczej czuł jakby poruszał się po omacku.
ObrazekA tego nie lubił.
Obrazek-Hm? - początkowo, choć sam wobec psa użył imienia wookiego, wiernego przyjaciela Hana Solo, nie zrozumiał o co chodzi. - Ah, no tak.
Obrazek-Jest z nami już bardzo długo i nie może znaleźć nowego domu - Sean spojrzał na wolontariuszkę ze schroniska, która zdawała się być jedynie wygodnym i przydatnym w opowieści bohaterem piątego planu, nieuczestniczącym w rozmowie dopóki ta nie dotyczyła tematu psów obecnych w schronisku. Był pewien, że za kilka minut nie będzie w stanie przypomnieć sobie nawet jak wyglądała. - Nie będziemy mogli trzymać go w nieskończoność.
ObrazekCóż, to było niedopowiedzenie tysiąclecia, ale Anderson nie spodziewał się, by ktokolwiek tutaj miał odwagę powiedzieć wprost, że obsługa schroniska będzie musiała czworonoga uśpić. Zabić.
Obrazek-Szkoda byłoby nie dać mu szansy - powiedział. - Muszę przygotować dom i kupić niezbędne rzeczy - pies jednak różnił się rozmiarem, a więc i potrzebami, od Rancora. - Jutro po niego przyjadę - dodał tonem sugerującym, że temat jest zamknięty.
ObrazekJeszcze kiedyś, być może, nauczy się nie podejmować takich decyzji bez zastanowienia.
[Poszukiwania] Praca szuka człowieka w ambitnym, dynamicznym i fabularnie aktywnym zespole Agencji Light Side

"Gotyckie odrzwia chylą się i skrzypiąc suną w bok
I biała pani płynie z nich w brylantowej mgle"

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

— W porządku. — Skinęła delikatnie głową, albowiem dla niej ostatecznie nie było to takim złym doświadczeniem. Może gdyby role się odwróciły i ona znalazłaby się na pozycji, w której zwierzałaby się mu, nie byłoby tak łatwo. Właśnie dlatego rozumiała towarzyszący mu dysonans. — Zawsze mogłeś trafić na kogoś gorszego — dodała po krótkiej chwili na rozluźnienie, którego potrzebowało każde z nich, ale z zupełnie różnych powodów. Niewykluczone, że gdyby ulokował swoje obawy w kimś innym, ten ktoś wykazałby się większą wyrozumiałością, współczuciem i empatią, poratowałby go lepszą radą i sposobem na rozstrzygnięcie konfliktu, ale z pewnością nie lepszą umiejętnością słuchania.
— Nieszczęśnik — skwitowała, po czym zerknęła przelotem na mężczyznę, jak gdyby szukała u niego porozumienia albo dawała do zrozumienia, że miał właściwe predyspozycje do tego, aby odwrócić los pokrzywdzonego psiaka. — Przykro to słyszeć. Jak dla mnie niczego mu nie brakuje. — Zacisnęła usta z lekko posępnym wyrazem, wpatrując się w łypiące na każdego z nich po kolei zwierzęce ślepia. Na pewno wyczuwał, że rozmawiają o nim. Cóż, niespecjalnie podobało jej się to, co usłyszała, więc jeśli Sean nie zdecyduje się na adopcję - a mimo wszystko nie powinna być to pochopna decyzja - to sama rozważy tę opcję.
Na szczęście ten zdawał się podzielać jej zdanie, przystając na spontaniczną propozycję. Co prawda sama wyszła z inicjatywą, ale nie spodziewała się takiej gotowości do działania. Uśmiechnęła się więc subtelnie, albowiem wiedziała, czuła to w kościach, że akurat ta decyzja, w przeciwieństwie do innych poczynionych bez namysłu, nie pociągnie za sobą złych konsekwencji. Gdyby jednak miał pewne wątpliwości co do tego, rzuciła:
— Pomogę ci. — Biorąc pod uwagę fakt, iż to ona ściągnęła na niego tę sytuację, zaoferowanie swojej pomocy wydawało się słusznym posunięciem. Nawet jeśli nie przywykła do tego typu praktyk. Poza tym zarysowana przez nią perspektywa nie jawiła się jej tak tragicznie. — Jeśli chcesz — zreflektowała się całkiem naturalnie, sugerując, że ta kwestia stanowiła jedyny warunek. Nie zwykła się też narzucać, a może presja, jaką na nim wywarła, była dla niego już wystarczającą udręką płynącą z jej strony.
Pokręcili się zapewne jeszcze trochę na terenie schroniska, aż w końcu Eileen zagaiła:
— Idziemy? — Opuszczanie miejsca jak to, związanego z co najmniej raz porzuconymi zwierzętami, nigdy nie było niczym przyjemnym. Ale z drugiej strony nie mogła powiedzieć, że żałowała tej wizyty. Tym bardziej, że następnym razem nie wyjdzie stąd z przekonaniem, że zawiodła kudłaczy.
  • koniec.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Interbay”