WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

~ 5 ~ Wiecznie przemilczane, duszone w sobie emocje czasem musiały znaleźć swoje ujście. W przypadku Mandy zwykle działo się to w kontrolowanych warunkach - w domu, w samotności. Naprawdę rzadko pozwalała sobie na chwile, gdy była choć trochę odsłonięta przy świadkach. A już na pewno nie w miejscu publicznym. Siłownia nie była żadnym wyjątkiem od tej reguły. Przychodziła tu raz w tygodniu, rzadko częściej i zajmowała się własną serią różnych ćwiczeń. Tu każdy był skupiony na sobie w podobny sposób, więc raczej mało kiedy zamieniała z kimś więcej, niż parę zdań. Głównie posyłała każdemu przyjazne uśmiechy i słuchała własnej muzyki na słuchawkach. Nigdy się nie przetrenowała, nigdy nie wychodziła z siłowni nieusatysfakcjonowana własną pracą, wysiłkiem, zmęczeniem. Do czasu przynajmniej...
Gdyby zadała sama sobie pytanie, kiedy coś się zaczęło zmieniać, pewnie zdałaby sobie sprawę, że po wypadku Lance'a. Wcześniej zrezygnowała z ćwiczeń tutaj ze względu na ciążę - pierw prawdziwą, potem jakiś czas po poronieniu jeszcze udawaną - więc tłumaczyła sobie wszystko wypadnięciem z formy. Chociaż z pozostałych sposobów na bycie w ruchu, w formie, nie zrezygnowała, udało jej się wmówić samej sobie to kłamstwo. Nie ćwiczyła kilka tygodni, nic dziwnego, że było jej mało... Do teraz właściwie różnica nawet nie była taka duża. Trochę więcej powtórzeń, odrobinę tylko większe obciążenie, nieco później zaczęła stąd wychodzić.
Dzisiejszy dzień był jednak... inny. Wszystko wydawało jej się za wolne, za lekkie, za ciche, za łatwe. Co chwilę a to przyspieszała wykonywanie jakiegoś ćwiczenia, dokładała ciężaru na maszynie, który miała potem podnieść, podgłaśniała jeszcze o kilka procent muzykę w słuchawkach, zniecierpliwiona zmieniała stanowiska. Niby nie myślała o niczym konkretnym, tylko mimowolnie raz po raz analizowała to, co się działo i co się nie działo. Koleżanka dzień wcześniej przyznała się jej, że jest w ciąży. Ostatnio na mieście była świadkiem wzruszających zaręczyn jakichś uroczej parki. Lance wciąż jej nie pamiętał. Rodzice znów zaprosili ją na kolejny wspólny obiad. Wciąż nie wiedziała, jak się właściwie czuje po tym ostatnim, przypadkowym spotkaniu z Gabem. Zdała też sobie sprawę, jak dawno nie była na grobie Judith. Jeszcze zbliżały się święta, nowy rok, a ona nie miała pojęcia, z kim i jak je niby spędzi...
Miała ochotę krzyczeć. Walić pięściami na oślep, kopać, drapać, rzucić czymś ciężkim o ścianę, wrzeszczeć jeszcze głośniej. Nie do końca obecna, nie zwracała uwagi na to, z jakim impetem prostowała i zginała nogi na suwnicy, ani tym bardziej nie słyszała jak sprzęt protestował głośno przed jej nagłymi, ostrymi ruchami.
I tak pewnie byłoby dalej, gdyby ktoś nie usiadł na ławeczce tuż za jej stanowiskiem i nie zaczął bezpardonowo wpatrywać się w jej odbicie w lustrze. — Dopiero usiadłam, Mel — rzuciła tylko w stronę mężczyzny, nie przerywając nawet ćwiczeń. Wysunęła tylko z uszu słuchawki. Standardowe dźwięki siłowni, do tej pory zagłuszane przez jej muzykę, wydały jej się dziwnie odległe. Melvina poznała tutaj, już jakiś czas temu. Wymienili już wiele grzeczności od tamtego momentu, pogadali trochę ogólnie o ćwiczeniach, wymienili się paroma najważniejszymi faktami ze swoich żyć poza siłownią. Nic specjalnego niby, ale Mandy zdążyła już go jednak polubić. — Jak chcesz czekać, daj mi z pięć minut jeszcze — dodała więc, chociaż wcale nie czuła, że te kilka dodatkowych minut jej wystarczy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post


Błędem było zakładanie, że ludzie na siłowni przychodzi tu głównie dla siebie. Melvin oczywiście ogromnie angażował się w swoją nową... pasję i bardzo chciał wyrobić sobie ciałko. Efekty dostrzegał już teraz, ale wciąż nie był to Chris Evans czy Chris Hemsworth. Problem tkwił chyba w jego niewielkim wzroście i zbyt... potulnej twarzy? O tyle dobrze, że wreszcie miał z powrotem swojego przedniego zęba i nie musiał dłużej zakrywać ust, ale no... powoli godził się, że nigdy nie stanie się ikoną męskości i seksapilu. Tak czy siak, na siłowni zawsze się rozglądał. Na mężczyzn łypał z zazdrością, niedowierzając w szerokość ich ramion, a na kobiety patrzył z nadzieją, że któraś z nich miała się okazać jego wielką miłością rodem z filmu romantycznego. Niby długo tutaj nie uczęszczał, ale crushy już kilka zaliczył. Teraz się z tym uspokoił, bo na oku miał kogoś innego, ale no... zawsze warto się było trochę porozglądać, popatrzeć, zobaczyć kto był. Dzięki temu dostrzegł właśnie Mandy, która była jego typową koleżanką z siłowni. Jedyną na ten moment, ale liczyła się jakość, a nie ilość!
Ruszył niespiesznie w jej kierunku, w dłoni dzierżąc butelkę wody oraz słuchawki, które były nieodłącznym elementem każdej wizyty w tym miejscu. Zwolnił kroku jeszcze bardziej, kiedy dostrzegł agresję w ruchach O'Hary. Było to do niej dość niepodobne, więc przyglądał się temu spod zmarszczonych brwi. W końcu zajął miejsce dość blisko niej i czekał aż ta go zauważy. - No nie wiem czy tyle dasz radę, bo zaraz rozwalisz ten sprzęt - wskazał na suwnicę, która przy każdym jej ruchu wydawała z siebie złowieszczy odgłos. - Wszystko w porządku? - niby pytał tak niezobowiązująco, ale uważnie przyglądał się jej twarzy, aby wyłapać z niej prawdziwą odpowiedź.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Chociaż nie była dzisiaj - a już na pewno nie w tej chwili - chętna do jakichś większych (do jakichkolwiek właściwie) kontaktów międzyludzkich, nie była w stanie tak po prostu zignorować Melvina. Niby słuchawki jeszcze kilkanaście sekund temu miała w uszach, więc wystarczyłoby tylko udać, że go nie widzi. Może nawet by się nie zorientował, że umyślnie go olewa. O ile prościej byłoby wtedy zachować jakoś tę pokerową twarz do końca pobytu tutaj i te nagromadzone emocje wyrzucić z siebie dopiero w domu... Problem w tym jednak, że nie miała w zwyczaju w ten sposób traktować kogokolwiek. I że najwyraźniej to chowanie emocji nie wychodziło jej wcale tak dobrze. Skoro Mel coś zauważył. I skoro sprzęt ledwo przez nią zipiał.
Nie wiem, o czym mówisz — odparła i - chcąc udowodnić mu, że się myli - zrobiła jeszcze jedno powtórzenie, pierw prostując i znów uginając nogi. Nawet teraz, gdy była bardziej świadoma swoich ruchów i podejrzeń znajomego, i tak doprowadziła suwnicę do jęku. — Pewnie jej nie naoliwili, czy coś — mruknęła jeszcze, dobrze jednak wiedząc, że tylko sama się oszukuje. Dźwięk nie przypominał w końcu typowego skrzypienia. Z zupełnie mimowolnym, chociaż cichym warknięciem, opuściła stopy na posadzkę, usiadła bokiem na siedzisku maszyny i sięgnęła po swoją, stojącą tuż obok butelkę wody. — W porządku — odpowiedziała krótko i wymijająco tuż po wypiciu kilku łyków. — Hej! Tylko mnie nie próbuj analizować! Mam dziś po prostu nadwyżkę energii, a sprzęt widocznie nie jest taki super nowy, jak się może wydawać — brnęła dalej w to zaprzeczanie rzeczywistości. Kto wie, może za którymś razem jednak uda jej się ją zmienić samym takim mydleniem oczu?
  • Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Uniósł powoli brwi, bo jej demonstracja tylko potwierdziła jego słowa. - Ostatnio działała bez zarzutu - wiedział o tym doskonale, bo przecież sam korzystał. Szczerze wątpił, aby w tak krótkim czasie stan maszyny uległ znacznemu pogorszeniu. - Musisz koniecznie potem zgłosić - trochę się z nią teraz droczył, ale prawda była taka, że nie musiała nic zgłaszać. Sprzęt działał, tylko to jej brakowało wyczucia. Pytanie tylko - dlaczego?!
Uniósł ręce w geście obronnym i zaśmiał się cicho. - Bez obaw, za analizę biorę pieniądze - skłamał, bo lubił diagnozować ludzi bez ich zgody. Czerpał z tego frajdę i choć w większości przypadków nie mógł nic powiedzieć na głos, to wystarczała mu satysfakcja. - Skąd taka nadwyżka energii? Coś w pracy? - podtrzymywał swój beztroski i lekki ton, aby nie zaczęła go podejrzewać o żadne niecne zamiary, ale sama mu się trochę podłożyła. Wierzył, że rozpierała ją energia, ale musiało to mieć jakiś powód. Mniej lub bardziej uświadomiony. Wierzył, że rozmowa na ten temat pomogłaby w jakimś rozładowaniu zbędnego ładunku, ale musiał to rozegrać na tyle umiejętnie, aby sama się przed nim otworzyła.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Może sam spróbujesz i się przekonasz? - burknęła, zanim dobrze przemyślała sobie tę propozycję. Nie do końca jednak panowała dziś chyba nie tylko nad swoją siłą, ale również nad słowami. — Tylko może zmniejszę obciążenie — dodała jeszcze złośliwie. Zupełnie jak nie ona. Nagromadzone w niej emocje, złość przede wszystkim mimowolnie znajdowały ujście najpierw podczas ćwiczeń, a teraz wyładywały się na niczemu winnemu Melvinie.
Niestety nie pomagało, że mężczyzna był dla niej po prostu miły. To, co zwykle zinterpretowałaby jako czyste, szczerze zainteresowanie, teraz w jej uszach brzmiało jakoś prześmiewczo. Jakby Mel wiedział bardzo dobrze, co było u niej nie tak, co było z nią nie tak i teraz chciał tylko specjalnie pomachać jej tym przed twarzą. Nieważne, że bardzo dobrze zdawała sobie sprawę, że Brancatisano taki nie był... Nigdy wcześniej nie utraciła tak kontroli nad własnymi emocjami. Na pewno nie poza domem. — Co? Nie. Tam wszystko w porządku — odparła szybko w sposób jasno sugerujący, że z pewnością nie zachowywałaby się w ten sposób, gdyby coś wzburzyło nią w pracy. Czasem wychodziła stamtąd zła, jak najbardziej - kiedy ktoś z rodziny jej pacjentów rezygnował z rehabilitacji, twierdząc, że ta "nie działa" lub kiedy pod jej skrzydła trafiało kolejne dziecko - ale nie było to uczucie, które kiedykolwiek tak w sobie dusiła. Wręcz przeciwnie - bez żadnego problemu wyrzucała wtedy z siebie całą frustrację tym, którzy tylko chcieli jej słuchać. Może dlatego, że te emocje nie dotyczyły wtedy tak bezpośrednio jej samej? — W ogóle nie wiem, skąd pomysł, że to z jakiegoś negatywnego powodu tak mnie nosi — mruknęła, chcąc odwrócić kota ogonem. — Nigdy nie wstałeś z łóżka z uczuciem, że byłbyś w stanie przenieść nawet górę? — zapytała jeszcze, unikając przy tym jego spojrzenia. Podniosła się, przeciągnęła i rozejrzała dookoła, jakby już szukała kolejnej maszyny, którą mogłaby zająć (jakiejś bardziej wytrzymałej, to na pewno) lub wyglądała innej drogi ucieczki. Najlepiej jednego i drugiego.
  • Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Wzruszył lekko ramionami. - Nie ma sprawy - z reguły był bardzo potulny i płochliwy, ale coś w złośliwości osób, które ewidentnie przez coś przechodziły, dodawało mu pewności siebie. Dziwna zależność, ale może jednak coś w sobie miał z dobrego psychologa, wbrew wszelkim innym znakom na niebie i ziemi? Jego brwi uniosły się jedynie odrobinę, kiedy Mandy zasugerowała, że mógł nie podołać temu samemu obciążeniu. - Jeśli liczysz, że urazisz mnie uderzając w resztki toksycznej męskości, to musisz wiedzieć, że jej nie posiadam - oznajmił wpierw, bo doskonale rozumiał co miała na myśli. - Dziękuję za troskę, ale myślę, że podołam - dodał z przyjaznym uśmiechem i faktycznie usadowił się w jej miejsce, powoli zabierając się do ćwiczenia. Ciężar nie okazał się być problemem, gorzej było ze skupieniem się na na obsłudze sprzętu i psychoanalizie Mandy jednocześnie. - To dobrze. Tak pytam. Praca z ludźmi od zawsze była, jest i będzie w jakiś sposób frustrująca - tutaj akurat nie kłamał. Nierzadko wracał z pracy i złościł się na jakiegoś nastolatka. Na bank i ona musiała miewać problemy ze swoimi pacjentami, ale wierzył, że nie chodziło o coś tak trywialnego.
Zatrzymał się na moment i zmrużył oczy. - Nigdy nie powiedziałem nic o negatywności, Mandy - nie musiał już nic więcej dodawać. Owszem, zapytał czy chodziło o pracę, ale jej interpretacja mogła być dowolna. Jak widać neutralność pozwoliła mu odkryć, że w rzeczywistości faktycznie chodziło o emocje negatywne. Pytanie tylko skąd się one brały? - A wstałem, nie raz nawet - odparł z lekkim uśmiechem, powracając do ćwiczeń. Ostatnio tak miewał po spotkaniach z Marianne. - Ale to przeważnie przez kumulację konkretnych czynników - dodał. Nawet jeśli mówiło się, że czuło się coś od tak i bez powodu, to przeważnie było to kłamstwo, które wynikało z niechęci do zagłębienia się we własne myśli oraz emocje.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Na usta cisnęło jej się, że nie to miała na myśli, ale kogo właściwie by chciała tym oszukać. Na pewno nie Melvina, skoro zdawał się czytać z niej dzisiaj, jak z otwartej księgi. Ani nie samą siebie. Właśnie to miała na myśli. Tylko zwykle po prostu w ten sposób do nikogo się nie odzywała. Nie po to, by tego kogoś w jakiś sposób zranić. Ale niestety... Jakkolwiek by nie próbowała się z tego teraz wymigać, tym razem z jej ust nie padło czyste, przyjazne droczenie się.
Z jakiegoś powodu to, że bez problemu poradził sobie z obciążeniem i że na dodatek przy nim maszyna już tak nie skrzypiała, sprawiły wspólnie, że poczuła się jeszcze gorzej. Tym bardziej to zaskakujące zrozumienie, które wręcz biło nie tylko z jego słów, ale również całej postawy. W głowie powtarzała sobie, że to właściwie jego praca. Że był psychologiem, że nie takie rzeczy widział pewnie na co dzień i już nauczył się z nimi wszystkimi radzić. Ale czuła, że nie chodzi tylko o to. Brancatisano był po prostu dobrym człowiekiem. I rzeczywiście się o nią martwił.
Westchnęła przeciągle. — Nie powiedziałeś — przyznała mu cicho rację, wiedząc, że skończyły się jej już argumenty. Co więcej mogła powiedzieć? Iść dalej w zaparte, że wszystko jest w porządku, kiedy ewidentnie rozsyłała wokół siebie na tyle negatywnych fluidów, by zwrócić jego uwagę? I zamęczyć sprzęt? Już sama we własnych uszach zaczęła nagle brzmieć cholernie śmiesznie. — Mhm, powiedzmy, że się tego trochę skumulowało... — zaczęła, przysiadając na ławeczce, którą jeszcze chwilę wcześniej zajmował Melvin. Wciąż nie chciała się zbyt mocno otwierać. Wciąż blokowała samą siebie przed powiedzeniem za dużo. Przed wyrzuceniem z siebie tej całej frustracji w bardziej konkretny, słowny sposób. A jednak wciąż mógł jej jakoś pomóc... Prawda? — Jak to wszystko znów rozrzedzić? W sensie... Skoro nawet maszyny mają mnie dosyć, to gdzie mam to wszystko... — urwała, bo zabrakło jej odpowiedniego słowa. Rozładować?
  • Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie dało się opisać tej palącej satysfakcji, która wypełniała jego ciało. Fakt, że nic nie powiedziała był bardzo wymowny. Cudem powstrzymał się od uśmiechu, ale wiedział, że to by ją niepotrzebnie rozjuszyło. Tego nie potrzebowali, bo i tak nagromadziło się w niej zbyt wiele negatywnych emocji. Chciał jej pomóc w ich wyładowaniu, a nie generacji nowych poprzez własną arogancję. Zamiast tego zmarszczył więc brwi, pozwalając twarzy na wyrażanie wysiłku, który mimo wszystko teraz wykonywał.
Skinął tylko lekko głową, kiedy wreszcie się pod nim ugięła. Nie spodziewał się, że pójdzie tak łatwo, ale pewnie tylko tak sobie teraz myślał w ten arogancki sposób, aby podbudować swoje ego i wewnętrznego psychologa, który bądź co bądź, potrzebował sporej gratyfikacji. Chyba źle użyłem tego słowa, ale mniejsza.
Dalej jej słuchał, cykając się przed komentarzem ze swojej strony, ale był prawie pewien, że potrzebowała po prostu chwili, aby w pełni się wysłowić, odpuścić i dać sobie szansę na zmianę stanu w jakim się znalazła. Miał rację, bo po dłuższej chwili padły pierwsze pytania. Na moment przestał ćwiczyć i zaczął masować swoje ramiona, które zdążyły już odczuć skutki tego chwilowego wysiłku. - Odpowiem jako Melvin, a nie psycholog, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko - trochę kłamał, ale po prostu nie chciał jej karmić formułkami z podręcznika i zbyt ładnie ubranymi słowami. Odnosił wrażenie, że to zawsze przynosiło odwrotny efekt. - Na pewno nie idź ścieżką zapomnienia, bo to nigdy nie działa. Ja lubię krzyczeć, ale tak... tak naprawdę krzyczeć ile sił w płucach. Ludzie rzadko to robią, a naprawdę przynosi ulgę. No i... jest takie jedno wysypisko śmieci, gdzie pracownicy chyba niewiele sobie robią ze swojej pracy. Można tam sporo rzeczy zniszczyć - uśmiechnął się do niej po raz pierwszy odkąd się na niego otworzyła. Trochę jakby zdradzał jej jakiś sekret, ale poniekąd tak było. Ludzie widywali to tylko w filmach, ale Melvin miał okazję przeżyć coś takiego na własnej skórze. Co prawda ostatni raz był tam na studiach, ale to już mało istotny szczegół. - No a druga część... może Ci nie przypaść do gustu. Niestety z reguły jak się o czymś opowie, dojdzie do jakichś wniosków i przestanie obarczać tym ciężarem w samotności, to potem jest jakimś cudem łatwiej zmierzyć się z problemem - wzruszył bezradnie ramionami i posłał jej przyjazny uśmiech. Był ciekaw jej reakcji, ale uważał, że poradził sobie całkiem nieźle z całą tą sytuacją.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Przytaknęła lekko na jego słowa, zgadzając się w ten sposób na jego propozycję. Nie miała nic przeciwko. Nawet czuła się odrobinę lepiej z myślą, że nie chciał jej potraktować, jak swojej pacjentki, tylko... jakoś tak bardziej osobiście?
Oczywiście, że rady Melvina sprowadzały się do tego, czego sama nigdy nie robiła. Czego nie do końca potrafiła robić. Naprawdę nie dało się z tym wszystkim zrobić czegoś... innego? - Czasem niszczę swoje obrazy - napomknęła, gdy mówił o wysypisku, ale pożałowała tych wypowiedzianych słów, gdy tylko padły. Nie tylko brzmiały żałośnie, ale dopiero teraz, mówiąc o tym na głos, zdała sobie sprawę, że po to, aby sobie ulżyć i wyładować złe emocje, niszczyła własną pracę. Coś, co być może pomagało jej uporać sobie kiedy indziej z jakimiś innymi emocjami. Coś, nad czym spędziła wiele godzin. Coś, z czego jeszcze chwilę wcześniej pewnie była bardzo dumna. Nie wyglądało to na zdrowy cykl. - Masz rację... nie przypadła mi do gustu - mruknęła niechętnie. Oczywiście, że ta rada musiała w tej rozmowie paść. Nie on pierwszy i pewnie nie ostatni powtarzał jej, że powinna o problemach mówić. - Chyba wolę te niewerbalne metody, wiesz? - dodała i posłała mu nawet lekki uśmiech, jakby to było takie proste. - Jak nie pomogą... wtedy rozważę pogadanie z kimś, okej? - wtrąciła jeszcze, chociaż wcale nie musiała się przed nim tłumaczyć. Starał się jednak pomóc, mimo tego, jak go wcześniej potraktowała. Zasługiwał chociaż na tyle. I na to, by naprawdę wziąć pod uwagę jego rady. - To gdzie to wysypisko śmieci? Chyba, że nie chcesz się dzielić swoją wyszukaną miejscówką, to zrozumiem - przytaknęła na koniec na potwierdzenie swoich słów. To zrozumiałe, jeśli nie chciał się dzielić tą informacją. Mogła w końcu poszukać swojego wysypiska.

/ ztx2
  • Obrazek

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Aktywność fizyczna zawsze była bardzo ważna dla Aury. Było to poniekąd konieczne, skoro już jako dziecko zaczęła trenować akrobatykę, przez kilka kolejnych lat poświęcając temu swój czas, siłę i zaangażowanie. Uwielbiała być w ruchu i uwielbiała czuć zmęczenie, które towarzyszyło treningom. Przekraczanie własnych granic zdawało się wynagradzać każdy ból mięśni. Nawet gdy zrezygnowała z trenowania akrobatyki, sport nie przestał pełnić ważnej funkcji w jej życiu. Był z nią, gdy była szczęśliwa lub zła, chciała coś uczcić albo wręcz przeciwnie, potrzebowała wyładować frustrację i znaleźć gdzieś motywację do tego, by działać dalej. Czy było coś lepszego niż zrobienie kilku kółek po okolicy albo wylewanie siódmych potów na siłowni?
Jeszcze przed urlopem i wyjazdem do Meksyku, Aura postanowiła wybrać się właśnie na siłownię. W ostatnim czasie miała nieco mniej okazji na tego typu wypady, co było związane z natłokiem obowiązków w jej pracy. A że przed nią rozciągała się wizja odpoczynku, który – jak sądziła – przeznaczy na coś innego niż korzystanie z ośrodków sportowych, uznała, że teraz będzie najlepszy ku temu czas. Jak zwykle wybrała się tam już późnym wieczorem, kiedy do zamknięcie było jeszcze trochę, ale większość osób o tej porze wolała już zwykle być w domu. I tak, jak się spodziewała, kiedy weszła do sali, gdzie stały różne maszyny do ćwiczeń – oprócz niej kręciło się tam zaledwie dwie, trzy osoby, na które początkowo nie zwracała uwagi. Sama na początku przystanęła gdzieś z boku, by zrobić sobie rozgrzewkę, a potem zaczęła od kilku lżejszych ćwiczeń, aby jej mięśnie nie doznały szoku już na początku. Chociaż dbałość o to, by zawsze znaleźć trochę czasu na różne aktywności sprawiał, że jej ciało było już do tego wszystkiego przyzwyczajone. Dlatego następnym sprzętem był wyciąg, na którym zamierzała zrobić kilka serii. W uszach miała słuchawki, z których płynęły mocne dźwięki – przy takiej muzyce zawsze najlepiej jej się ćwiczyło, jakby dostosowywała się do jej rytmu. Z tego też powodu z pewnych opóźnieniem zorientowała się, że tuż obok sprzętu, który okupowała, ktoś się zatrzymał. Wysunęła jedną ze słuchawek z ucha.
Czy to taka niema sugestia, że powinnam już zwolnić ten sprzęt? – zapytała z dającą się wyłapać nutą rozbawienia w głosie, tuż przed tym, jak odwróciła głowę w stronę mężczyzny. I niemal natychmiast pomiędzy jej brwiami pojawiła się drobna zmarszczka, sugerująca zamyślenie – tym razem spowodowane dziwnie znajomymi rysami, którym się aktualnie przyglądała.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2

Wszedł na salę, dźwigając na swym ramieniu sportową torbę, a w dłoni bidon z wodą. Zostawił rzeczy w widocznym miejscu, wyciągając na wierzch ręcznik oraz telefon. Bez niego był jak bez ręki. Mimo wszystko, nie należał do tego typu ludzi na siłowni, którzy z bezprzewodową słuchawką w uszach załatwiali sprawy, wyciskając przy tym siódme poty. W jego wypadku, intensywne ćwiczenia poza niepodważalnymi plusami dla zdrowia, utrzymaniem dobrze wyglądającej sylwetki i kondycji, były sposobem na wyrzucenie z siebie niepożądanych emocji, stresu, napięcia, które były niczym niewidzialne toksyny zatruwające ciało i umysł. Dlatego bardzo się starał odseparowywać od swojej pracy i innych problemów chociaż na te dwie godziny.
Również pamiętał o wstępnym rozciągnięciu mięśni, by nie sprawiały później dyskomfortu przez palący ból. Zrobił to szybko i sprawnie, po czym dosiadł do jednego z atlasów umiejscowionych przy dużych lustrach. Przyglądając się w nich zaczął wykonywać kolejne powtórzenia, co ileś serii zmieniając pozycję oraz rodzaj wykonywanych ruchów, starając się nie zapomnieć o wszystkich partiach mięśni swojego ciała. Niemalże odseparował się od wszystkich i wszystkiego, nawet jeżeli w środku była tylko garstka ludzi. Dopiero po kilkudziesięciu minutach zrobił sobie małą przerwę. Pozwolił sobie na szybkie nawodnienie oraz otarcie potu z czoła i dłoni. Właśnie wtedy, gdzieś w innym kącie zauważył te ogniste włosy, z którymi ponownie miał styczność. Przypatrzył się na moment solidnie ćwiczącej dziewczynie, która znów krzyżowała z nim swoje ścieżki. Jako, że był dobry w łączeniu faktów, był pewien, że się nie myli.
Przystając za jej plecami, wsparł się łokciem o konstrukcję, obserwując rudowłosą z niemałym podziwem. Był przekonany, że nie był dla niej niewidzialny i w pewnym metaforycznym sensie wyczuwała jego obecność, która mogła mylnie sugerować nieprawdziwe zamiary.
- Sprzętów jest dużo, na pewno znajdę coś dla siebie. Nie musisz się spieszyć. – uśmiechnął się pod nosem, po czym spojrzał w oczy badawczo i podejrzliwie skanującej go wzrokiem dziewczynie. – Za trzecim razem nie pomyślę, że jest to przypadek i zaczynasz mnie śledzić. – zwrócił się wprost, zmniejszając w pewien sposób dystans między nimi, mimo że wiekowo dzieliło ich całkiem sporo. – Mam nadzieję, że samochód działa już sprawnie? – odniósł się do sytuacji, w której pierwszy raz mieli ze sobą styczność, leć nie za wiele czasu, by poznać się towarzysko. Nie chcąc dalej wpędzać dziewczynę w niepokój zajął miejsce przy drugim wyciągu. Chwycił drążek zawieszony na górze i po krótkim przygotowaniu zaczął przybliżać go do siebie w miarę równym tempie, dając opór zawieszonym obciążeniom. – Nie widziałem cię nigdy wcześniej o tej porze, a jestem tutaj raczej często. Zawsze tu przychodzisz czy dzisiaj tylko jednorazowo bądź dla odmiany? – zapytał w międzyczasie Aurę, starając się przy tym nie zgubić swojego oddechu.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Nie potrzebowała zbyt dużo czasu, aby twarz mężczyzny pojawiła się już nie tylko w obecnych okolicznościach, ale również we właściwym wspomnieniu, dotyczącym wydarzeń sprzed zaledwie kilku tygodni. Zawsze miała dobrą pamięć do twarzy, a ta cecha była wyjątkowo pomocna w pracy z klientami. W ciągu tych kilku lat, podczas których pracowała jako fryzjerka zdążyła już zauważyć, jak bardzo ludzie – skądinąd szczególnie kobiety – lubili, gdy miało się do nich indywidualne podejście, byli słuchami i zapamiętani. Zresztą, kto tego nie lubił?
Skoro tak mówisz – przytaknęła nad wyraz pokornie, nie mając żadnego problemu z tym, by zwracać się do niego równie bezpośrednio, pomimo tego, że ewidentnie dzieliła ich spora różnica wieku. Aura jednak nigdy nie była fanką zbyt oficjalnych form, więc w większości sytuacji – jeśli tylko było to możliwe – dążyła do skracania dystansu, przynajmniej na płaszczyźnie językowej. Początkowo, podejmując się tej pogawędki, nie przerywała ćwiczeń. Zrobiła do dopiero, kiedy wybrzmiały następne słowa jej towarzysza, a Aura powoli wyciągnęła ręce ku górze, dopiero wtedy wypuszczając drążek spomiędzy dłoni. – Czyli zakładasz z góry, że będzie jakiś trzeci raz? To ciekawe – skwitowała żartobliwie, tym razem już nie powstrzymując cisnącego się na usta uśmieszku. Doskonale pamiętała okoliczności ich spotkania i uczciwie musiałaby przyznać – przynajmniej przed samą sobą – że mężczyzna uratował jej skórę, kiedy samochód w najmniej odpowiednim momencie odmówił jej posłuszeństwa, a rozładowany telefon nie pozwolił na wezwanie pomocy. – Ale rzeczywiście, pamiętam, że obiecałam ci kiedyś kawę za pomoc – dodała, bo przy pożegnaniu puściła te słowa w eter, dopiero potem uświadamiając sobie, że przecież i tak nie wzięła żadnych namiarów na niego, więc jej chęci wydawały się i tak skazane na porażkę. Ale czy na pewno?
Chwilowo tak, ale spodziewam się z jego strony jeszcze kilku niemiłych niespodzianek. Z wiekiem robi się coraz bardziej kapryśny. I zaczyna coraz bardziej nie domagać. Może to już czas, żeby wymienić go na nowszy model – przyznała, tylko poniekąd sobie z tej sytuacji żartując. Prawda była taka, że jej auto miało już swoje lata – a te najlepsze z pewnością za sobą. Powoli miała dość tego, że od czasu do czasu płatał jej takie figle, jak wówczas, gdy Duncan jej pomagał.
Nie mam swojej stałej pory, choć rzeczywiście częściej wpadam tu późnym wieczorem. Zdecydowanie wolę się trochę zmęczyć przed snem niż zaraz po przebudzeniu – skwitowała, rozciągając usta w nieznacznym uśmiechu. – Ale ostatnio trochę mnie tu nie było, pewnie dlatego na siebie nie wpadliśmy – stwierdziła po chwili, jednocześnie sięgając ponownie po drążek – w końcu po to tutaj przyszła.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Seattle Boxing Gym”