WAŻNE Wprowadzamy nowy system pisania postów/tworzenia tematów w lokacjach. Prosimy o zapoznanie się instrukcją i stosowanie nowego wzoru. Więcej informacji znajdziecie tutaj!

Subfora zostały podzielone na 4 główne działy, oto orientacyjny zakres lokacji, które mogą się w nich znaleźć:
- strefa miejska - ulice, parkingi, tereny zielone, parki, place zabaw, zaułki, przystanki, cmentarze
- usługi - sklepy, centra handlowe, salony kosmetyczne, pralnie, warsztaty
- kultura i instytucje - galerie, muzea, teatry, opera, domy kultury, centra społeczne, urzędy, kościoły, szkoły, przedszkola, szpitale, przychodnie
- życie towarzyskie - restauracje, kawiarnie, kluby, kręgielnie, puby, kina

Dodatkowo w dzielnicach znajdziecie subfora większych firm albo ważnych dla forum i postaci lokacji, np. szczególne kluby, uniwersytet, czy restauracje.

INFO W procesie przenoszenia forum na nowy silnik utracone zostały hasła logowania. Napiszcie w tej sprawie na discordzie do audrey#3270 lub na konto Dreamy Seattle na Edenie. Ustawimy nowe tymczasowe hasła, które zmienicie we własnym zakresie.

DISCORD Jesteśmy też tutaj! Zapraszamy!

UPDATE Postacie chcące uzupełnić swoją KP o nowe treści w biografii mogą skorzystać teraz z kodu update w zamówieniach.

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
0
0

dreamy seattle

dreamy seattle

-

Post

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Powroty są bardzo ciężkie. Wiedział o tym idealnie Clyde Pettersen, który niczym burza wpadł do swojego mieszkania dokładnie za kwadrans ósma. Piętnaście minut do rozpoczęcia pierwszej lekcji. Piętnaście minut do spotkania z klasą specjalną - z jego ukochanymi wychowankami.
Znowu zabalował w ten weekend. Praktycznie od piątku wlewał w siebie nieskończone ilości alkoholu; wypalił do tego sporo fajek, a ostatnią noc spędził u kumpla ma sofie. Nic więc dziwnego, że uporczywy ból pleców dawał o sobie znać. W gardle natomiast odczuwał taką suchość, iż na momencie wypił z pół butelki dwulitrowej wody mineralnej.
- Kurwa, nie mam czasu - burknął do swoich kotów, które to poczęły mu się kręcić pod nogami. Nie domagały się one jednakże pieszczot, nie okazywały tęsknoty, a zwyczajnie informowały swojego właściciela o pustych miskach. Ten w pośpiechu rzucił im nieco mięsnych kąsków, po czym doleciał do szafy mieszczącej się w sypialni. Z wieszaka zgarnął białą koszulę oraz czarne spodnie. O prysznicu mógł znacząco pomarzyć, toteż wylał na siebie chyba z ćwierć butelki wody kolońskiej.
Był wczorajszy. To dostrzegało się na pierwszy rzut oka - blady, z podkrążonymi oczami, przesiąknięty wonią whisky oraz fajek finalne opuścił mieszkanie. Na ciążącym kacu dotarł do gmachu liceum. Spóźniony. Wkurwiony. I jednocześnie zmęczony.
Potrzebował kofeiny i jakiejś peleryny niewidki niczym z serii o Harrym Potterze. Musiał przecież wtargnąć niepostrzeżenie do klasy.
Korytarz świecił pustkami. Wypełniony ciszą informował już o rozpoczętych lekcjach w poniedziałkowy ranek.
Może się uda - taka myśl przebiegła po głowie Clyde'a, kiedy mijał kolejne drzwi i szafki uczniowskie.
Może jest jeszcze szansa... - pech chciał, że w danym momencie o mało nie zaliczył czołowego zderzenia z dyrektorem, który właśnie wysunął się zza rogu. Jego Clyde w danej chwili próbował uniknąć.
- Pettersen, znowu jesteś spóźniony.
- Tak wyszło - przestępując z nogi na nogę, w typowo nerwowym geście, próbował się nawet uśmiechnąć, lecz w dobie aktualnych komplikacji wypadło to raczej słabo. Starał się też trzymać dystans, aby przypadkiem dyrektor tutejszej placówki nie wyczuł od niego nieprzyjemnej alkoholowej woni - Ale to już ostatni raz. Przyrzekam - wyminąwszy go zgrabnie i z wyczuciem, niemalże na sprincie pognał do odpowiedniej klasy. Za sobą usłyszał jeszcze:
- Tydzień temu mówiłeś to samo. I dwa tygodnie wcześniej także.
Zignorowawszy koleiny słowotok ze strony dyrektora grzecznie już wparował do klasy, w której jak zwykle panował harmider. Podniesione głosy, muzyka puszczana z telefonu, papierowe samolociki wykonujące zgrabne piruety w powietrzu. W jednej z ostatnich ławek jeden z uczniów postanowił sobie nawet uciąć drzemkę, jednakże wszystko ucichło, gdy uczniowie dostrzegli pojawienie się swego wychowawcy. Każdy w skupieniu oczekiwał kolejnego ruchu z jego strony. Obserwowali jak ten zawiesza dość niedbale na oparciu krzesła swój beżowy pokrowiec. Potem jak rzuca torbę na biurko, krzywiąc się przy tym od dźwięku jaki wydał ten pakunek uderzając o blat z drewna. Wtedy też jak najciszej odsunął krzesło, byleby znowu nie doznać chwilowego
zamroczenia.
Tak bardzo chciało mu się pić. Tak bardzo potrzebował kawy...
- Profeszorze Pettersen? - to Matt, jeden z jego uczniów postanowił zabrać głos - Wygląda Pan jak gówno... - podsumowawszy z dumą nie dzisiejszą aparycję wychowawcy parsknął śmiechem razem z resztą klasy.
No tak, dzień jak codzień...
- I tak też się czuję - przyznał bez cienia skrępowania, ostatecznie zasiadając przed biurkiem - W związku z czym napiszecie pracę na temat tego, dlaczego wasz wychowawca wygląda jak gówno. Forma dowolna. Może to być charakterystyka, rozrpawka, czy opowiadanie, a może któreś z was pokusi się o wiersz - w istocie brzmiało to absurdalnie, jednakże Clyde pozwalał swym uczniom na bezgranicznie wyrażanie siebie, a poza tym, to nie miał siły do niczego, nawet to prowadzenia lekcji...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Outfit

Przenosząc się kilka miesięcy wcześniej do tej właśnie jednostki, Angela wróżyła samej sobie nieco inną przyszłość. Trafiając do wydziału zabójstw, miała szansę na to, aby rozwinąć skrzydła i tym samym utrzeć nosa tym wszystkim niedowiarkom, którzy psioczyli za jej plecami. Wielokrotnie spotkała się ze stwierdzeniem, że pnie się tak zgrabnie po szczeblach kariery, tylko i wyłącznie dzięki ładnej buzi. W prawdzie były to tylko obrzydliwe pomówienia kolegów po fachu i wiedzieli o tym wszyscy z najbliższego otoczenia kobiety, lecz sama Angie dosyć kiepsko to znosiła, przynajmniej na początku. Z czasem nieco bardziej uodporniła się i po prostu, najzwyczajniej w ściecie, przestała zwracać uwagę na złośliwe docinki. Jednak wciąż przy każdej z prowadzonych przez nią spraw, Ciemnowłosa dawała z siebie nie 100, a 200 procent. Wszystko po to, aby udowodnić chociażby samej sobie, że nadaje się do tej roboty.
Jakby tego było mało, cały ten bajzel dodatkowo komplikowała dość napięta relacja między nią, a jej przełożoną. Kapitan Cabrera nie przepadała za swoją nową podwładną, z czym oczywiście wcale się nie kryła. Jak to się objawiało? Odpowiedź na to pytanie była nawet bardziej, niż prosta. Angie głównie siedziała za biurkiem, wypełniając raporty, czy inne piętrzące się na jej biurku papiery. Kiedy była dopuszczana do akcji, były to zazwyczaj gówniane sprawy, z góry skazane na niepowodzenie. Nikt nie mówił o tym głośno, ale każdy wiedział, że jest to celowe działanie, mające na celu przystopowanie rozwoju kariery Detektyw Evans. W ten sposób Cabrera zyskiwała nieco na czasie, jednocześnie pozbywając się ewentualnego zagrożenia. Zajebiście, czyż nie?
Początek tygodnia nie różnił się niczym innym od wszystkich poprzednich, pracujących dni, a co za tym idzie, nic nie wróżyło tego, aby coś nagle miało ulec zmienie. I zapewne tak właśnie by było, gdyby nie fakt, że Kapitan Cabrera przebywała obecnie na urlopie, a dowodzenie przynajmniej chwilowe, przejął Fernandez.
Zasiadając za znienewidzonym już biurkiem Angela, miała właśnie brać się za wypełnianie czekającego na nią od piątkowego popołudnia raportu, kiedy nagle poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Unosząc wzrok z nad kartki, ujrzała przed sobą wcześniej wspomnianego mężczyznę. - Właśnie otrzymaliśmy zgłoszenie zabójstwa. Ballard High School. Masz tę sprawę. - Kobieta czym prędzej udała się na miejsce zbrodni. Tam działały już odpowiednie służby. Nie obyło się też bez przypadkowych gapiów, lecz szczerze mówiąc, nie był to widok odpowiedni dla psychiki tych dzieciaków. - Ofiarą jest 17-letnia Anette Hawkins. Do zabójstwa doszło nie dalej, jak godzinę temu. Znalazł ją jeden z nauczycieli. -Po uzyskaniu tych informacji, Angela udała się na spotkanie z dyrektorem placówki, a następnie razem z nim do sali lekcyjnej, w której zajęcia prowadził wspomniany nauczyciel.
- Clyde...policja chciałaby z Tobą porozmawiać. - Wkraczając do sali, Angie niemalże od razu całą swoją uwagę skupiła na mężczyźnie, którego będzie musiała przesłuchać. - Witam. Nazywam się Detektyw Evans i chciałabym zadać Panu kilka pytań, ale wolałabym, abyśmy udali się na zewnątrz. - Odparła rzeczowo, od razu przechodząc do celu swojej wizyty.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

- Ja pierdolę... - rzucił gdzieś w myślach, bowiem nie wypadało używać wulgaryzmów przy swoich podopiecznych; choć oni jakoś nigdy się z tym nie krępowali i czasami dość ciekawe epitety latały w powietrzu. Clyde na moment przytknął czoło to chłodnego blatu biurka. Ramionami zakrył też głowę, licząc chyba na polepszenie się stanu fizycznego. Kac dawał mu się we znaki, a gardło tak wyschło, że z ledwością przełykał już ślinę. Musiał zadziałać, jeśli miało mu się polepszyć. Nie mógł przecież do końca dnia umierać, przypominając przy tym już żywego trupa. Na moment uniósł swoją twarz, by objąć zebranych swym wzrokiem. Każdy w skupieniu skrobał zawzięcie na swojej kartce, próbując jak najlepiej w formie pismnej oddać stan wizualny profesora Clyde'a. Ten pobieżnie sprawdził jeszcze obecność; w składzie klasy doszukując się braku czterech jednostek. Albo choroba nie pozwoliła im opuścić progu domu, albo skusili się na wagary, co przecież nie było czymś nadzwyczajnym. Nie w tym wieku.
- Piszcie dalej, a ja skoczę tylko po coś do picia - zakomunikował po czym w dość powolnym marszu opuścił wnętrze pomieszczenia, następnie kierując się w inną część szkolnego budynku, bo tam znajdował się automat z gorącymi napojami; w tym kawą. Jakoś pokoju nauczycielskiego wolał uniknąć, by przypadkowo nie stanąć twarzą w twarz z innymi nauczycielami, albo co gorsza - i z samym dyrektorem. Jedna pogawędka z nim na dzisiaj już wystarczy.
Odruchowo poprawił niedbale związany krawat, jakoby to miało polepszyć jego sponiewieraną aparycję. Wtem, w końcu szkolnego korytarza dostrzegł jakąś zakapturzoną postać, która miała na sobie długi płaszcz. Jako, że intruz stał do niego tyłem, to Clyde niestety nie posiadł wglądu do twarzy. Po wzroście jednakże wywnioskował, iż ma do czynienia z mężczyzną.
- Hej, kolego... - przystanął w bezpiecznej odległości, zanim postanowił odezwać się - Nie powinno Cię tutaj być - bo przecież nikt z zewnątrz nie miał tu dostępu, szczególnie w porze zajęć lekcyjnych. Zamaskowany nieznajomy nie dość, że nie odniósł się do stwierdzenia wysnutego przez Pettersena, to na domiar złego nagle ruszył się z miejsca, wprost przed siebie.
- Poczekaj! - nauczyciel ruszył jego krokiem, aczkolwiek tuż po wyjściu zza zakrętu zauważył, iż intruz rozpłynął się dosłownie w powietrzu. Chyba, że wtargnął do którejś z klas, bądź damskiej toalety, od której dostrzegł nieco rozchylone drzwi. Dziwny impuls, pieprzony instykt nakazał mu zerknąć do wnętrza. Nie odezwał się jednak, aby nie spłoszyć mężczyzny, a jedynie jak najciszej wsunął się do środka. Od razu dostrzegł leżącą przy jednej z kabin dziewczynę, która oblepiona gdzieniegdzie krwią zdawała się być nieprzytomna.
- Cholera! - Clyde momentalnie znalazł się przy niej, od razu zauważając, iż ma do czynienia z Anette Hawkins, uczennicą jego specjalnej klasy - Hej! Hej! Spójrz na mnie! - rzucił nieco podniesionym głosem, a jego dwa palce znalazły się na szyi dziewczyny, gdzie też za żadne skarby nie mogły wyczuć pulsu...

- Profesorze, ale dlaczego Nette została zamordowana?
Tego pytania pojawiały się od momentu, gdy przekroczył próg swojej klasy, a on raz po raz zaciskał i otwierał swoje usta, by jakoś rzeczowo odpowiedzieć. Nie znajdował jednakże żadnych wytłumaczeń, odpowiednich argumentów. Wciąż przecież drżał nie tyle co z nerwów, a tkwiącej gdzieś w nim adrenaliny. Od razu wezwał policję i złapał dyrektora, by utrzymać innych uczniów w klasach. Takie widoki nie były przecież odpowiednie dla dzieciaków w tym wieku, choć zapewne w domach oglądali gorsze produkcje filmowe. W budynku kręciły się już służby mundurowe, a rodzice Anette zostali poinformowali o tragedii, której stali się niebywałą częścią.
- Naprawdę. Nie mam pojęcia - tylko na to było go stać. Westchnął przy tym słyszalnie, a jego wzrok powędrował na widoki za oknem. Karetkę oraz wozy policyjne przede wszystkim. Ich iluzoryczny spokój, bacząc na zaistniałe okoliczności został wkrótce przerwany za sprawą przybycia dyrektora oraz przedstawicielki prawa. W zasadzie spodziewał się ewentualnego przesłuchania, skoro to on znalazł dziewczynę. Na znak zgody kiwnął jedynie głową, po czym ruszył w w kierunku wyjścia, a dyrektor w tym czasie musiał objąć osobistą opieką jego klasę.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Gdyby ktoś zaledwie kilka godzin wcześniej, powiedział Angeli, że ta w końcu po wielu dniach przytłaczającej papierkowej, niekończącej się swoją drogą roboty, w końcu dostanie szansę na to, aby wyrwać swoje zgrabne dupsko zza biurka i ruszyć w teren, ta z całą pewnością stwierdziłaby, że ktoś ma pacnąć się mocno w łeb i nie zawracać jej głowy mrzonkami, które i tak nie odnajdą swego odzwierciedlenia w otaczającej ją zewsząd szarej rzeczywistości. W końcu jakby na to nie patrzeć, Kapitan Cabrera szła w zaparte, już od pierwszego dnia, w którym to drogi tychże dwóch Pań się ze sobą skrzyżowały i nic, absolutnie nic nie wskazywało na to, żeby ta dość skomplikowana sytuacja miała w najbliższej przyszłości ulec jakiejkolwiek zmianie. I tak zapewne by było, gdyby nie fakt, że ta cholerna cwaniara, podupadła nieco na zdrowiu, a co za tym idzie, przebywa obecnie na urlopie do czasu, gdy jej się polepszy.
Nie, żeby Evans życzyła jej źle, nie była tego typu osobą, ale jednocześnie nie ukrywała, że nieobecność wcześniej wspomnianej kobiety, działała kojąco na jej zszargane ostatnio nerwy. Dając przy tym Ciemnowłosej możliwość przerwania tej kiepskiej passy. Dobrze, że chociaż Fernandez dostrzegł w niej to zaparcie i chęć mierzenia się z coraz to trudniejszymi wyzwaniami. Nikt nie był idiotą, siedzenie za biurkiem nie pomogłoby jej w rozwoju dalszej kariery.
Wracając jednak do wydarzeń chwili obecnej, Angie nie bardzo wiedziała, czego tak naprawdę może się spodziewać po przesłuchaniu, które właśnie na nią czekało. Co, jak co, ale znalezienie ciała przez kogokolwiek, jakby z automatu czyniło daną osobę, pierwszym, potencjalnym podejrzanym. Cóż, może nie było to do końca sprawiedliwe, lecz od tego zazwyczaj zaczynało się każdą sprawę. Dlatego też Detektyw Evans musiała nie tylko przesłuchać danego mężczyznę, ale i również zwrócić uwagę na jego zachowanie, mowę ciała i wszystko to, co wiąże się z całą tą otoczką. W końcu nigdy nie wiadomo co w danej chwili może okazać się istotne.
Kobieta widząc, że nauczyciel przystał na jej prośbę i zbiera się do wyjścia z sali, zrobiła dokładnie to samo, przepraszając jednocześnie za niefortunne przerwanie zajęć. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, udała się nieco w głąb korytarza.
- Otrzymałam informacje, że to Pan znalazł ciało zamordowanej. Kiedy dokładnie miało to miejsce? - Zapytała, jednocześnie wyjmując z tylnej kieszeni swoich spodni niewielki notatnik, w którym to miała zamiar zanotować ewentualne odpowiedzi. - Zauważył Pan coś niepokojącego w tamtym czasie? Może ktoś podejrzany kręcił się przy damskej toalecie? - Zadając kolejne rutynowe pytanie, Angie stwierdziła w duchu, że zna je już tak dobrze, iż w zasadzie mogłaby recytować je z pamięci. Ciemnowłosa notując informacje przekazywane jej przez mężczyznę, ukradkiem bacznie mu się przyglądała, zauważając przy tym pewne niepokojące szczegóły...

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

2.

Dla Rene szkoła była jego królestwem - to tutaj miał szansę popisać się punktualnością, wiedzą i charyzmą. Tutaj pełnił ważną funkcję (przewodniczącego klasy) i wzbudzał podziw. Tu miał kolegów, grono adoratorek i "plecy" w postaci uwielbiających go nauczycieli. Poza liceum czuł się jak astronauta poza stacją kosmiczną - zdany na okrutny los, który bez wątpienia tylko czekał by go w jakiś sposób dopaść czy podłożyć mu kolejny szereg kłód pod nogi. A najgorszym z najgorszych miejsc był DOM. Dubois robił wszystko by do niego nie wracać, a zarazem ile się dało by jak najwięcej czasu móc spędzać właśnie na zajęciach, czy to podstawowych czy dodatkowych. Okupował czytelnię, dawał korepetycje, udzielał się w kółkach zainteresowań i wszyscy zachwycali się ile z siebie daje i na ile go stać. A mimo to zawsze siadał sam w pierwszej ławce. Wszyscy respektowali jego granice i nie narzucali mu się, zwłaszcza podczas lekcji, kiedy zależało mu na stuprocentowym skupieniu uwagi na nauce. Nie inaczej było tego jakże pięknego dnia, gdy jak zawsze elegancko ubrany rudzielec czekał na przybycie profesora przeglądając notatki z poprzednich zajęć. Czuł się pewnie i nie podejrzewał, że cokolwiek może to zmienić. A zwłaszcza - ktoś.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

4.
Outfit

Szkoła - jedno z najbardziej znienawidzonych, a zarazem niezmiernie kłopotliwych miejsc w odczuciu Panny Dawson. Nie zawsze tak było. Jeszcze kilka miesięcy temu, w takiej właśnie, szkolnej placówce, Nanette uchodziła za wzór godny naśladowania. Zawsze przygotowana z nienagannym zachowaniem, zgarniała same najlepsze stopnie z większości przedmiotów. Do tego aktywnie uczestniczyła w szkolnych eventach. Jakby tego było mało, Rudowłosa z równym zaangażowaniem, udzielała w szkolnej bibliotece korepetycji wszystkim swoim szkolnym kolegom, którzy tego potrzebowali. Czasami również zdarzało jej się odwiedzać ich w domach. I to wszystko działo się w ciągu jednej doby! I tak praktycznie każdego dnia...
Niestety z czasem osiągnięcia nastolatki, zaczęły topnieć i to w zastraszającym wręcz tempie. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie, była nawet bardziej, niż prosta. Otóż, wszystko za sprawą piętrzących się na jej głowie problemów. Po prostu, najzwyczajniej w świecie, nie radziła sobie z nową rzeczywistością i okazywała to w najgorszy z możliwych sposobów, przez co matce nie raz włosy stawały dęba, gdy otrzymywała, któryś z kolei, alarmujący telefon ze szkoły.
W Ballard miało być podobnie. Rudowłosa wredzizna już z góry założyła, że powieli swoje naganne zachowanie. Dzięki czemu, utrze ojcu nosa na tyle, że ten szybko zrezygnuje z niańczenia jej i tym sposobem, nastolatka będzie mogła w końcu wrócić do domu, do mamy. Nic bardziej mylnego. Choć zaczęło się standardowo, od nagminnego opuszczania zajęć, w ostateczności na nic się to zdało, ponieważ w tym przypadku placówka szkolna, zareagowała błyskawicznie. Telefon do ojca poskutkował tym, że ten już następnego dnia, odstawił niesforną córkę pod same drzwi dyrekcji, upewniając się tym samym, że jego latorośl tym razem na zajęciach się pojawi.
Tego dnia, Nanette większość swoich lekcji miała w jednej sali, gdy dziewczyna uświadomiła sobie, że w tym jednym miejscu, spędzi najbliższych kilka godzin, zrobiło jej się po prostu niedobrze. Jednak prawdziwy koszmar, czekał na nią za drzwiami. Gdy dyrektorka wprowadziła owieczkę na rzeź, w pierwszej chwili Nanette niczego nie zauważyła. Dopiero, gdy Rudowłosa przedstawiła się klasie, dostrzegła, że w pierwszej ławce, siedzi ten gnojek, którego poznała przed kilkoma dniami. Czy można mieć większego pecha?

Wątek anulowany
Obrazek

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

ciuszek

Przyczyną stłumionego chichotu w jednej ze środkowych ławek był nowy uczeń, który miał dzisiaj dołączyć do ich klasy. Stella zawzięcie dyskutowała z koleżanką obok na jego temat, rozważając kilka ciekawych teorii. Może przeprowadził się do Seattle, bo jego ojciec jest rosyjskim dyplomatą, który często zmienia miejsce zamieszkania? A może wcale nie przeprowadził się do Seattle, a po prostu zmienił szkołę, bo z poprzedniej go wyrzucili? A może, ta teoria podobała się dziewczynom najbardziej, tak naprawdę był wampirem i zmienił miejsce zamieszkania, bo w tamtym wyglądał już za młodo jak na swój wiek? Tak jak Edward Cullen, który po kilku latach odnawia swój cykl i ponownie staje się uczniem liceum. Stella jeszcze nie miała pojęcia, że nowy uczeń okaże się jeszcze ciekawszy niż przystojny wampir. Właśnie podawała koleżance liścik, na którym narysowała ludzika-patyczka z długimi kłami, kiedy drzwi do klasy otworzyły się, a do środka wszedł on.
Ciężko opisać wszystkie emocje, które zawrzały w Stelli w tej samej chwili. Przede wszystkim silne zaskoczenie przez które wyprostowała się jak struna. Serce zaczęło jej wybijać szalony rytm, aż czuła jego dudnienie w uszach. Czujne spojrzenie ciemnych tęczówek uwiesiło się na szczupłym chłopaku, skanując go z góry do dołu.
Pax.
To na pewno był on. Dużo wyższy niż go zapamiętała, włosy chyba też miał dłuższe, a twarz jakąś taką bledszą, trochę się zmienił, ale przecież nie pomyliłaby go z nikim innym. Nie słuchała słów nauczycielki, miała wrażenie, że mówi do nich gdzieś z zaświatów, próbując poradzić sobie z tym wybuchem emocji. Czuła potrzebę powiedzenia komuś: hej, znam go, znam, całowałam się z nim tam pod drzewem za boiskiem!, zerknęła na swoją koleżanką, faktycznie rozważając tę możliwość, ale szybko wróciła spojrzeniem do Paxa, jakby bała się, że zaraz ominie ją coś ważnego. Obserwowała jak zajmuje miejsce w wolnej ławce, tak bardzo chcąc zamienić z nim kilka słów, miała wrażenie, że nie wytrzyma z tym do końca lekcji, te wszystkie emocje i niewypowiedziane słowa rozrywały ją od środka. Nerwowo machała stopą, mocno ściskając w dłoni czarny długopis, aż zbielały jej knykcie. Dopiero wtedy pojawiły się pytania. Co on tutaj robi? Dlaczego przestał się odzywać? Dlaczego do niej nie napisał, że przyjeżdża do Seattle? Zerknęła na zegar na ścianie, który jak na złość zdawał się spowolnić swój ruch, odliczając czas do przerwy.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

#1

UBRANKO

Pax nigdy nie przypuszczał, że jego rówieśnicy mogą spekulować na temat nowych uczniów w tak dziwaczny sposób. On, jeszcze przed dwoma laty, gdy takie tematy go interesowały, raczej zastanawiał się czy do klasy dołączy ładna blondynka, piegowata brunetka, czy po prostu kujon. Na myśl mu nie przychodziło, aby myśleć o wampirach lub rosyjskich dyplomatach. I pomimo, że to była jego siódma szkoła, to poprzednie zmiany nie wzbudzały aż takiej sensacji, jak w Seattle — ale o tym jeszcze nie wiedział.
Pani Nora Petterson, kobieta, która w rodzinie zastępczej odgrywała rolę matki, wyszła z Paxem z gabinetu dyrektora, a następnie pożegnała się uprzejmie i życzyła mu miłego dnia. Nie odpowiedział, tak jak zresztą miał w zwyczaju, i spojrzawszy na plan lekcji, zaczął iść wzdłuż korytarza. Czarny plecak niedbale zwisał mu z lewego ramienia, gdzie także zalegała bomberka tego samego koloru.
Odnalezienie właściwej sali zajęło mu siedem minut, zebranie się, aby wejść do środka trzy, a rozeznanie spojrzeniem minutę. Nie od razu dostrzegł Stellę, bo wpierw musiał zdawkowo porozmawiać z nauczycielką oraz dać mu kartkę z ocenami z poprzedniego semestru, który spędził w innej szkole. Niestety nie były one najlepsze.
Posłusznie zajął wskazane miejsce, a współwłaścicielka z ławki podzieliła się z nim podręcznikiem, co jakiś czas zagadując go o to, czy o tamto. Odpowiadał skinieniami głowy, próbując bardziej niż na samej dziewczynie, skupić się na lekcji. Czterdzieści minut później nastała przerwa, której naprawdę wyczekiwał, bo przez całe zajęcia czuł się obserwowany.
Gdy już zdążył wpakować do plecaka długopis i kartkę z notatkami, podniósł się z krzesła. Wtedy podeszła do niego trójka chłopców, chcących się przedstawić. Wymienili kilka zdań i zasugerowali, że gdyby miał z czymś problem, to mógł śmiało się do nich zgłosić. Następnie opuścili klasę i udali się wgłęb korytarza. Wówczas Pax sądził, że został sam. Nieśpiesznie dopakował kurtkę i poprawił sznurówkę, i gdy już miał udać się ku drzwiom, zauważył jeszcze jedną osobę. Natychmiast ją rozpoznał, chociaż czas nakreślił na niej kilka zmian. Na obozie oboje byli dwa lata młodsi, gorzej zbudowani i miejscami pryszczaci. Teraz Stella wyglądała bardzo dobrze, chociaż wtedy też mu się podobała. Jej skóra była gładsza, sylwetka nieco wyższa z uwydatnionymi kobiecymi kształtami, których wtedy brakowało (nie wiem czy nie przesadziłam z tym xD), a oczy świeciły, jakby jaśniej.
Przyglądał się jej o wiele dłużej, niż wypadało. W końcu jednak zarzucił plecak na lewę ramię i postanowił zignorować to nagłe uczucie zdekoncentrowania i ekscytacji. Na moment zacisnął zęby, po czym wypuścił z płuc powietrze.
Udawaj, że mnie nie widzisz — powiedział znienacka tonem chłodnym i zdystansowanym. Gdy ostatni raz się widzieli śmiał się na umór, a tymczasem Stella mogła zobaczyć go w odsłonie, jakiej nigdy nie poznała.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Zastanawianie się nad tym czy nowy uczeń będzie przystojnym brunetem czy przysadzistym blondynem było dla Stelli nudne. Wolała pójść o krok dalej i przy okazji wymyślić mu całą historię życia, najlepiej właśnie taką wyssaną z palca, bo skoro rzeczywistość nigdy nie jest taka interesująca, to przynajmniej jej wyobraźnia mogła taka być. Mimo wszystko prawdziwy scenariusz dzisiejszej lekcji prawdopodobnie nawet by się jej nie przyśnił. Odprowadziła Paxa wzrokiem do jego ławki, wlepiając spojrzenie w jego plecy. Miała nadzieję, że się odwróci, że uda im się nawiązać kontakt wzrokowy, że będzie mogła pytająco unieść brew, albo właśnie uśmiechnąć się przyjaźnie, cokolwiek, w tamtym momencie potrzebowała kontaktu z nim jak powietrza. Nie mogła się skupić na lekcji, słowa nauczycielki wchodziły jej jednym uchem i od razu wychodziły drugim, jej notatki w zeszycie ograniczały się do kilku bazgrołów na marginesie. Głośny dzwonek, zwiastujący początek przerwy, był przez nią równie wyczekany co deszcz na pustyni. Szybko zaczęła pakować swoje rzeczy do plecaka, ołówki wrzuciła luzem, piórnik zaraz po nich, w zeszycie zagiął się róg, ale nieważne, musiała złapać Paxa zanim gdzieś zniknie. Oczywiście pół klasy musiało do niego podejść, co wywołało w Stelli irytację, a kiedy wreszcie zostawili go w spokoju, to nauczycielka chciała z nią zamienić kilka słów. Odpowiadała na jej pytania szybko i na odczepnego, tak, tak, nadrobię ten sprawdzian, oczywiście, przepraszam, dziękuję, i wyleciała z klasy, odnajdując Paxa już przy drzwiach. Teraz, kiedy był tak blisko, w dodatku sam, część pewności siebie bezpowrotnie z niej uleciała. Stwierdziła, że mogła się dzisiaj jakoś lepiej ubrać i nałożyć coś ciekawszego niż czarne spodnie, białą bluzkę, jeansową kurtkę i trampki - nuda. A te niebieskie włosy? Czy nie wyglądała w nich idiotycznie? I te końcówki, jakby wypłowiałe, chyba farba zaczęła już się wypłukiwać. Po raz pierwszy od sylwestra pożałowała, że zdecydowała się na ten szalony krok.
Trudno, Stella. Teraz tego nie zmienisz.
- Pax! - Zawołała, żeby przypadkiem jej nie uciekł, zbliżając się do niego o kilka kroków. Chciała machnąć ręką na ten brak odzewu z jego strony, przecież spędzili ze sobą zaledwie parę tygodni na wakacyjnym obozie, nie wiedzieli czy kiedykolwiek spotkają się jeszcze raz, to chyba byłoby naiwne z ich strony, sądzić, że będą ze sobą pisać do końca życia. Chciała po prostu go przywitać, zamienić z nim parę słów, być może namówić na pójście do jakiejś knajpy. Już zaczęła się ekscytować na tę myśl, Pax naprawdę tu jest!, już uśmiech zaczął się błąkać po jej twarzy, ale Pax pięcioma słowami skutecznie ten entuzjazm zgasił.
- S-słucham? - Zapytała kompletnie zbita z pantałyku. Jakaś dziewczyna uderzyła ją ramieniem, śpiesząc się do wyjścia, ale Stella tylko rzuciła jej krótkie spojrzenie, dalej stojąc jak wryta przed Paxem. Miała udawać, że go nie widzi? Już pomijając fakt, że miał chyba dwa metry wzrostu, i ciężko było go po prostu zignorować, to był... no... Paxem! Którego nie widziała tak długo. - O co ci chodzi? Nie widzieliśmy się ze dwa lata, nagle pojawiasz się znienacka w Seattle, a ja mam udawać, że cię nie widzę? - Po chwili konsternacji postanowiła przejść w tryb kontrataku. Mina jej nieco stężała, choć wciąż zdradzała brak zrozumienia, kiedy podeszła bliżej niego.

autor

Awatar użytkownika
0
0

-

Post

Sam Pax do ich ponownego spotkania podchodził z o wiele mniejszą ekscytacją. Owszem, pierwszym jego odruchem był zachwyt, bo Stella kojarzyła mu się z tymi dobrymi chwilami, jednak prędko zszedł na ziemię. Nie był już tym samym piętnastoletnim chłopcem, który uśmiechał się na samą wzmiankę kiepskiego żartu, czy widokiem słodyczy. Tamten Counstantine Pax Fourton przepadł, a widok Stelli, przywołał w nim również wyrzuty sumienia i wspomnienia życia sprzed utraty rodziny. Tęsknił za tymi czasami i z trudem przywoływał myśli, dotyczące beztroskich czasów. Wielokrotnie się zastanawiał, czy gdyby został w domu, udałoby się uniknąć tych okropnych wydarzeń.
Tymczasem, aby zapomnieć i uporać się z przeszłością, próbował odciąć się od wszystkich i wszystkiego, co się z nią wiązało. W tym niestety także ze Stellą. Jednak kiedy stanęła naprzeciwko niego i była już na wyciągnięcie ręki, to się zawahał. Najpierw otworzył usta, aby coś odpowiedzieć, lecz ponownie je zamknął i przemielił ślinę. Wtem jakaś dziewczyna naparła ramieniem na jego towarzyszkę, więc zupełnie odruchowo zasłonił Stellę ciałem, aby nikt więcej na nią nie wpadł.
Czego ty właściwie ode mnie oczekujesz? — bąknął, przywołując w głosie irytację. Bezpodstawnie spróbował ją zaatakować, aby się zniechęciła i nie drążyła rozmowy z nim. Nawet drwiąco się zaśmiał, aby jeszcze dobitniej zaakcentować swoje lekceważące nastawienie. — Właśnie dlatego, że nie widzieliśmy się dwa lata, to powinnaś udawać, że się nie znamy. Nie rozumiesz? Wtedy specjalnie zerwałem z tobą kontakt. — Skrzyżował ramiona i spojrzał na Stellę z góry. Wzrok miał obojętny, lecz były to jedynie pozory. W środku wrzał od natłoku nerwów, ponieważ musiał kłamać.
Przez te dwa lata Stella naprawdę wyładniała i w innej sytuacji rzekłby, że była w jego typie. Nawet te niebieskie włosy pasowały do jej jasnej skóry i ciemnych oczu. W dodatku wciąż była drobnej budowy, choć różnica w ich wzroście znacznie się powiększyła. W samym ostatnim roku przybyło mu dziewiętnastu centymetrów.
Zachowujesz się tak, jakbym był ci coś winien — skwitował.

autor

Awatar użytkownika
18
157

szukam pracy, będę

pracownikiem roku

sunset hill

Post

Nie tak sobie wyobrażała ich ponowne spotkanie. Naiwnie sądziła, że będzie bardziej przypominać scenę z filmu: najpierw poślą sobie długie spojrzenie, a w ich oczach zabłysną iskierki tęsknoty, potem uśmiechną się nieznacznie, a na koniec w zwolnionym tempie rzucą się sobie w ramiona, najlepiej przy odpowiednim podkładzie muzycznym.
Mniej więcej.
Oj, Stella, czy jeszcze nie zrozumiałaś, że prawdziwe życie ma mało wspólnego z tymi wszystkimi filmami i książkami, które tak zawzięcie pochłaniasz? A może właśnie zrozumiałaś, w dodatku dość boleśnie, dlatego jeszcze chętniej chwytasz się tych kolorowych wyobrażeń. Tak czy siak, w tym momencie ponownie trzeba było zmierzyć się z przykrą rzeczywistością.
Żołądek ścisnął jej się w ciasny supełek, kiedy słuchała jadowitych odpowiedzi Paxa. Każde kolejne słowo sprawiało jej ogromną przykrość - czy on w ogóle zdawał sobie z tego sprawę? Nie byłaby jednak sobą, gdyby dała to po sobie poznać, dlatego dzielnie stała na przeciwko niego z wysoko uniesioną głową. - To dlaczego wtedy spędzałeś ze mną tyle czasu, skoro było ci tak źle? - Odbiła piłeczkę, również krzyżując dłonie na piersi. Buzowały w niej sprzeczne emocje: z jednej strony chciała po prostu wybiec ze szkoły, żeby już przerwać tę dziwną wymianę zdań, z drugiej strony chciała tutaj stać, żeby dowiedzieć się czegoś więcej. - C-co? - Nie mogła uwierzyć własnym oczom, każde kolejne słowo Paxa coraz mniej trzymało się kupy. Wcale nie uważała, że był jej coś winien. Dlaczego robił z tego taką aferę? Chciała z nim tylko porozmawiać. Jak widać, jednak nie warto. - To ty dziwnie się zachowujesz. Chciałam się tylko przywitać i... - i co? Pójść z nim na miasto, szybko nadrobić te dwa lata, pośmiać się, pogadać - teraz ten plan wydawał jej się niezwykle głupi. Westchnęła ze złością, nerwowo odgarniając włosy za ucho. - Wiesz co, dobra. Zapomnij, że w ogóle coś mówiłam. Udawaj, że mnie nie widzisz - odparła i popchnęła go dość agresywnie, żeby się od niej odsunął. Nie musiała tego robić, ale w tym momencie samo spojrzenie na jego twarz wzbudzało w niej ogromną złość i frustrację. Jak mógł tak się do niej odzywać? O co mu w ogóle chodziło? Naprawdę zaczęła się zastanawiać czy czegoś nie zrobiła źle, czy nie napisała do niego czegoś głupiego, czy nie powiedziała czegoś jeszcze tam na obozie. I czuła się z tym fatalnie. - Spadaj - mruknęła, kierując się w stronę drzwi. Prawie trzęsła się ze złości, chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i... wypłakać? Niekoniecznie, ale na pewno ułożyć sobie to wszystko w głowie, ochłonąć. Zebrać siły przed jutrzejszym dniem i nieuniknioną konfrontacją.

autor

ODPOWIEDZ

Wróć do „Ballard High School”